Ruiny na Old Church
Próby wyremontowania kamienicy jeszcze ani razu się nie powiodły. Podobnie jak i pozbycia się ruin. Równo o trzeciej czterdzieści, kiedy to zginęli wszyscy domownicy, ruiny powracają do swojego kształtu z czasu wybuchu i nic nie da się z tym zrobić.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 28.03.19 8:07, w całości zmieniany 1 raz
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Patrol Egzekucyjny. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Wśród mieszkających w okolicy mugoli przyjęło się, że w tym domu straszy. Zamożni sąsiedzi omijali pozostałości po domu szerokim łukiem, a na noc zamykali własne okna i zatrzaskiwali okiennice. Ludzie przechadzający się ulicą twierdzili, że ze środka słychać głosy. Czarodzieje wiedzieli, że duchy były pozostałościami po ludziach, którzy nie byli gotowi przejść na drugą stronę i najprawdopodobniej potrzebowali pomocy, by się z pozostawionymi sprawami uporać. Należało duchy uwolnic. Nie do końca wiadomo było w jaki sposób i czy było to w ogóle możliwe, ale obwieszczenie Oddziału Kontroli Magicznej zakazujące zbliżania się do domostwa, w którym gnieździło się źródło anomalii mogło świadczyć o tym, że to nie niezałatwione sprawy trzymały zmarłych w wybuchu członków rodziny.
Z wejściem do ruin domu nie było żadnego problemu. Już po przebyciu pierwszych kroków dało się wyczuć pulsujące działanie magii i to właśnie uczucie szybko mogło labiryntem zburzonych korytarzy doprowadzić do samego źródła. Na miejscu na czarodziejów czekały duchy. Było ich sześć: dwóch dorosłych, kobieta i mężczyzna i cztery dziewczynki. Wszystkie były złe, ale też bardzo smutne. Kiedy tylko was ujrzały zaczęły krzyczeć tak wysokim tonem, że, ruiny zaczęły drżeć. Resztki budynku dosłownie waliły wam się na głowę.
Wymaganie: Mogliście spróbować zatrzymać ruch spadających odłamków całkowicie dzięki Arresto Momentum (ST 100 - wystarczy skutecznie rzucone przez jednego czarodzieja) lub spróbować osłonić się za pomocą tarczy Protego (lub dowolną jego odmianą zgodnie z ST w spisie) samodzielnie lub razem.
Niepowodzenie skutkuje zawaleniem się resztek ściany i odebraniem 60 PŻ - przez uszkodzenie ręki wiodącej. Duchy wzmogą swój atak jeśli nie powiedzie się ani jednemu z czarodziejów i sprowokują kolejne drżenie ruin. Pozostanie na ich terenie niewątpliwie będzie grozić pogrzebaniem żywcem.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 140, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Po ujarzmieniu magii duchy uspokoiły się. Nie chciały was wcale atakować. Dopiero wtedy mogliście dostrzec, że cierpią o ile mogły coś w ogóle czuć. Niewątpliwie były jednak nieszczęśliwe. Były przywiązane do miejsca, w którym drzemało jeszcze chwilę temu źródło anomalii i prawdopodobnie ten magiczny uwiąz wywołany anomalią utrzymywał je pomiędzy światem żywych i umarłych. W centrum, tam gdzie destabilizowała się cała magia, znajdowały się symbole runiczne wyryte na niewielkich kamieniach. Wszystkie runy związane były z rodziną.
Wymaganie: ST skutecznego ułożenia popękanych kamyków wynosi 40, do rzut należy doliczyć biegłość starożytnych run. Należało kamienne płytki włożyć na swoje miejsce, zamykając krąg, który prawdopodobnie był centrum - sercem domu, tworząc dzięki temu spójną całość. Wystarczy, że jednemu z czarodziejów się powiedzie.
Niepowodzenie (wyjątkowo należy zgłosić w temacie z anomaliami) poskutkuje spętaniem czarodziejów magicznymi węzłami, które uniemożliwią czarowanie, a także utrzymanie w dłoni różdżki. Zwiążą was z tym miejscem podobnie jak duchy. Jedyną szansą na uwolnienie może okazać się kolejna grupa śmiałków, która doprowadzając naprawę do końca i was uwolni z więzienia. Jeśli jednak nie zjawi się nikt (nikt nie wkroczy do tej lokacji w przeciągu trzech kolejnych dni), zaalarmowani pracownicy Oddziału Kontroli Magicznej dotrą na miejsce i siłą was wyzwolą. Magiczne sznury odbiorą wam po 70 punktów żywotności i pozostawią na nadgarstkach trwałe blizny (które należy zgłosić w aktualizacjach). Oddział zamknie was w Tower na trzy dni, zgodnie z obwieszczonym zakazem zbliżania się do tego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.03.19 19:34, w całości zmieniany 1 raz
Posyłając sowę Burke liczył, że ten pomoże mu sprawdzić domostwo, które rzekomo było nawiedzone, choć z pewnością nie bez powodu Oddział Kontroli Magicznej wydał zakaz zbliżania się do owego miejsca. Drew doskonale wiedział, że czaiło się tam kolejne źródło magicznych wyładowań i choć po ostatnim spotkaniu z nieokiełznaną siłą przeszło tydzień spędził pod okiem uzdrowiciela, to nie zamierzał poddawać się. Rozkazy były proste i logiczne, a on chciał wywiązać się z nich jak najlepiej potrafił, nawet jeśli miałoby to odbyć się kosztem jego zdrowia.
Znalazł się na miejscu późnym wieczorem chcąc uniknąć ciekawskich, mugolskich spojrzeń. Zdawał sobie sprawę, że zważywszy na krążące legendy ich obecność mogła wzbudzić zamieszanie, dlatego chciał tego uniknąć. Wyrzuciwszy pod nogi dogasającego papierosa chwycił z wewnętrznej kieszeni czarnej szaty różdżkę, którą zacisnął nieco mocniej w dłoni. Tym razem zamierzał bardziej skupić się na zadaniu i wytrwalej stawić czoła magii, by móc chociażby o własnych siłach powrócić na Nokturn.
-Jesteś.- rzucił po chwili, gdy spostrzegł tuż obok siebie Craiga. -Podobno tu straszy, mam nadzieję, że nie pękasz?- uniósł kącik ust wyginając wargi w kpiącym wyrazie. Należał do zgryźliwych osób, jednak nie było to równoznaczne z tym, iż nie szanował hierarchii, w której to przecież Burke był zdecydowanie wyżej.
Ruszywszy przed siebie szybko przemknął przez ogród i dostał się do ruin domostwa, które zapewne kiedyś było wyjątkowo urokliwą posiadłością. Labirynt pomieszczeń świadczył o bogactwie, co wzbudziło jego ciekawość odnośnie tak przykrego finału, jednakże nie na tym pragnął się wówczas skupić. Pulsująca magia coraz bardziej dawała o sobie znać i wyczuł to przede wszystkim w coraz silniej drgającym wężowym drewnie – byli blisko, to anomalia zdawała się ich doprowadzić do swego źródła.
Krzyk, paskudnie głośny i paraliżujący uszy, to było pierwsze co doświadczył wkraczając do odpowiedniego, zrujnowanego pokoju. Dopiero po chwili przyszło mu spostrzec sześć lewitujących w powietrzu istot ewidentnie poirytowanych ich obecnością. Pozostałość ścian oraz sufitu zadrżała dosłownie sypiąc im się na głowę – mieli ułamki sekund by zareagować. -Protego.- wypowiedział pewnym tonem licząc, że tarcza ochroni go przed zapewne paskudnie bolesnym spotkaniem. Cóż, duchy nigdy nie były zbyt gościnne.
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Żartujesz sobie? - odpowiedział, spoglądając na niego spode łba. Nie zamierzał domyślać się, czy Drew przypadkiem nie pił do faktu, że Craig odsiedział swoje w Azkabanie, czy też może po prostu postanowił być złośliwy. Zamierzał skupić się na zadaniu, z tego też powodu postanowił darować sobie jakiekolwiek dalsze dywagacje na temat tego niezbyt smacznego żartu - bo chociaż Burke nie obawiał się zjaw, będących pozostałościami po żyjących kiedyś ludziach, temat "pękania" oraz ogólnie jego własnej odporności psychicznej była dla niego tematem odrobinkę drażliwym.
Podążył za mężczyzną, również dobywając własnej różdżki i wypatrując ewentualnego nadciągającego zagrożenia. Skorzystał jednak z okazji, aby również popodziwiać piękno, którym kiedyś musiała pysznić się ta posiadłość. Był pewien, że ruiny już dawno zostały ograbione z wszelakich kosztowności oraz ciekawostek - a jednak czuł pewną pokusę, by na chwilę zboczyć z wybranej ścieżki i nie pogrzebać wśród zrujnowanych ścian i porozrzucanych mebli. Kto wie, może jednak gdzieś odnalazłby jakąś pominiętą perełkę?
Przenikliwy, raniący uszy wrzask sprawił, że Burke odruchowo zasłonił uszy dłońmi.
- Protego! - rozkazał, unosząc różdżkę i wykonując nadgarstkiem odpowiedni ruch. To mógł być niezły sprawdzian jego niedawno odrobinę polepszonych umiejętności z zakresu zaklęć obronnych. Jego ostatnia próba uspokojenia anomalii zakończyła się definitywną klęską, tym większą czuł presję by i tym razem nie polec już na samym początku starań.
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Różdżka w jego dłoni zadrżała zdecydowanie mocniej niżeli przypuszczał – nie wiedział, czy powodem tego było silne źródło anomalii, czy ten paskudny krzyk duchów, który dosłownie go oszołomił. Stało się jednak to czego obawiał się najbardziej i zamiast ochronnej tarczy ukazały się przed nim nikłe wiązki światła, które po chwili rozmyły się w powietrzu. Starał się jeszcze unieść dłonie, zakryć głowę przed spadającym gruzem, jednakże na niewiele się to zdało; poczuł silne uderzenie w okolicy skroni, barku, a przede wszystkim prawej ręki. Syknął pod nosem przybliżając przedramię nieco bliżej brzucha i wtem poczuł metaliczny posmak w ustach, którego momentalnie pozbył się splunięciem pod nogi. Spoglądając na posadzkę dostrzegł krew i choć w pierwszej chwili myślał, że są to skutki osłabienia po ostatniej próbie ujarzmienia magii, to widok siniejącej kończyny właściwie od razu przyniósł mu na myśl paskudne, nierzadko towarzyszące czarom anomalie. W końcu spotkał się z tym już po raz drugi i miał szczerą nadzieję, że po raz ostatni.
Zerknął w kierunku Craiga licząc, że ten lepiej poradził sobie z zaklęciem, jednak posoka i chmura unoszącego się pyłu upewniła go, iż obydwoje musieli pogodzić się z porażką. Należało szybko podjąć decyzję - działać dalej, podjąć kolejną próbę mimo obrażeń, czy wrócić innym razem - ale nim zdążył cokolwiek zasugerować krzyk istot przybrał na sile i coraz mocniej wstrząsnął ruinami. Naruszone ściany przypominały domino, więc nie było czasu do stracenia, szansa przepadła i dziś nie byli w stanie zrobić niczego więcej. -Chyba najrozsądniej będzie stąd spadać.- rzucił w kierunku śmierciożercy wiedząc, że ten miał swój „środek transportu” i widząc wzbijający się kłąb dymu wycofał się pozostawiając mury domostwa daleko za sobą.
/zt x2
O anomalii w mugolskiej części Londynu było głośno. Na tyle głośno, aby wieści o niej dotarły do Eddarda, który naprawdę miał dosyć siedzenia w Ashfield Manor, gdzie wszyscy snuli się po korytarzach, udając, że kompletnie nic się nie stało, że niecały miesiąc temu nie stracili członka rodziny. Eddard nie chciał siedzieć bezczynnie i studiować struktury ściany w swojej komnacie, zbyt wiele czasu poświęcił rozmyślaniom prowadzącym donikąd. Czas było się przebudzić i to miał zamiar zrobić, gdy zaczął kreślić na pergaminie treść listu do Caelena Goyle'a, bo to jego wytypował jako swojego towarzysza dzisiejszej podróży. Kto wie, może wysłanie wiadomości właśnie do niego było przypadkowe, a może Eddard chociaż na chwilę chciał się wyrwać spod czujnego spojrzenia obecnych na szczycie lordów, którzy widzieli moment
I'll never wear your broken crown
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Podążył za nim bez słowa, trzymając w pogotowiu różdżkę. Wejście do środka nie przysporzyło im żadnych problemów - dopiero to, co ujrzeli w środku, zagroziło ich zdrowiu i życiu. Nie wiedział, czego się spodziewać, wszak słyszał, że miejsce to obróciło się w ruinę z powodu niekontrolowanego wybuchu magii, jednak widok sześciu półprzezroczystych sylwetek sprawił, że zatrzymał się w pół kroku, wyraźnie zdziwiony. Duchy? Co mogły im zrobić duchy? Zaczną przeszkadzać, rozkojarzać, gdy będą próbować skupić się na naprawie anomalii...? Potok myśli przerwał przeraźliwy krzyk, najwyraźniej wydawany przez te przeklęte zjawy. Odruchowo próbował zasłonić uszy, musieli coś z nimi zrobić, wtedy pojawił się jednak poważniejszy problem - pozostałości budynku zaczęły drżeć w posadach, ściany rozsypywały się, grożąc pogrzebaniem żywcem. Jeśli nie chcieli tutaj zginąć - a cóż to by była za idiotyczna śmierć - musieli podjąć próbę wyczarowania tarczy. Co więcej, po walących się ruinach zaczął szaleć piorun kulisty. Co tu się u diabła działo...? - Protego Maxima! - warknął, chcąc obronić nie tylko siebie, ale i stojącego obok lorda.
| czar + anomalia + kostka na anomalię Edda
paint me as a villain
#1 'k100' : 96
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 38
Mimo iż jego zaklęcie zawiodło, to coś sprawiło, że odłamki ścian, pozostałości domu, w którym końca swojego życia doczekało sześć widocznych zjaw, nie spadły prosto na jego szlachecką głowę. Dopiero po chwili zorientował się, że byłą to zasługa zaklęcia, które rzucił Caelan, widocznie lepiej radzący sobie z zaklęciami z zakresu obrony przed czarną magią. Wcale nie miał zamiaru w tym momencie unosić się dumą, ciesząc się, że nie musiał uciekać poobijany w popłochu z miejsca zdarzenia. Wyprostował się i spojrzał w stronę Goyle'a, skinięciem głowy dziękując za sprawne rzucenie zaklęcia i tym samym uratowanie głowy. Od razu przeszedł do próby ustabilizowania magii w tym miejscu, próbując się skupić na poprawnym wykonaniu działania. W końcu musiało mu się udać, przecież nie mógł po raz kolejny zawieść. Owszem możesz, podpowiadał szydzący głosik gdzieś z tyłu jego głowy, ale Eddard uparcie próbował go zignorować i całkowicie oczyścić umysł. Chciał znowu poczuć, jak osobliwość uspokaja się pod wpływem jego magii, jak spokojnienie. To zaraz czuło się w otoczeniu, a przynajmniej Ned miał właśnie takie wrażenie.
| pierwsza na naprawę sposobem rycerzy, druga na anomalię
I'll never wear your broken crown
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k100' : 60
Udało mu się, wyczarował tarczę, która ochroniła nie tylko jego, ale i towarzyszącego mu arystokratę; odpadające kawałki ścian nie były dla nich zagrożeniem. Ta sama tarcza nie wystarczyła jednak, by uchronić go przed szalejącym po ruinach piorunem kulistym, który pojawił się w chwili, gdy Eddard spróbował sięgnąć po magię. Zawył cicho, a następnie zaklął szpetnie, gdy wyładowania elektryczne dosięgły jego skóry, zostawiając po sobie paskudne poparzenia. Na szczęście rany te nie były na tyle dotkliwe, by zmusić go do wycofania się, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Co gorsza, na horyzoncie zaczęły zbierać się ciemne burzowe chmury; Caelan czuł, że nie stanowią one po prostu zwiastuna deszczu, że jest to sprawka tej przeklętej anomalii, a wraz z nimi nadchodzi narastająca z każdą chwilą rozpacz. Mimowolnie jął przypominać sobie najgorsze wydarzenia ostatnich miesięcy, chwile, gdy Sigrun doprowadzała go do szewskiej pasji, lecz głównie - wyprawę do zamczyska Avendon, gdzie musiał zmierzyć się ze swoim boginem, a później - przeć dalej, w nieznane, wysłuchując do tego rozpaczliwych nawoływań cierpiącego syna. Wyraz twarzy żeglarza zmienił się, nie był on już obojętny i opanowany, nie w obliczu swych lęków. Ścisnął różdżkę mocniej, zaczynając obawiać się również i tego, czy duchy nie ponowią swego ataku - nadal wyglądały na szalenie rozgniewane. Pochwycił spojrzenie lorda Notta, a następnie skinął krótko głową, wyrażając w ten sposób gotowość do działania. Lecz czy naprawdę czuł się gotowy...? Daleko mu było do pełnego skupienia, nie wierzył w swoje siły, a stale pogarszające się samopoczucie wcale nie dodawało mu otuchy. Nie dopuszczał jednak do siebie myśli, by mogli opuścić te ruiny, nim chociażby spróbują okiełznać szalejącą tu, spaczoną magię. Spróbował skupić się na pulsującym czarną magią sercu anomalii, a następnie podporządkować ją swej woli i ujarzmić. Liczył na to, że i Eddard ma doświadczenie w tego typu wyprawach oraz że jego pomoc okaże się cenna.
paint me as a villain
'k100' : 10