Wydarzenia


Ekipa forum
Złoty Znicz
AutorWiadomość
Złoty Znicz [odnośnik]10.03.12 23:17
First topic message reminder :

Złoty Znicz

★★★★
To równie urokliwe, co i pulsujące magią miejsce słynie wśród społeczności czarodziejów za jedną z najlepszych, jak i najdroższych kafeterii w całej Anglii. Nic więc dziwnego, że ulokowana jest na tejże właśnie dzielnicy Londynu, w Kensington and Chelsea, a co ciekawe - dokładnie naprzeciw samego Notting Hill. Skryta przed niepożądanymi oczami mugoli, przybierając postać wiecznie nieczynnego zakładu garmażeryjnego, prawdziwych czarodziejów olśniewa swym szykiem i elegancją.
Wejścia doń strzegą dwa pozłacane Psidwaki. Można tu spotkać głównie przedstawicieli rodów arystokratycznych i czystokrwistych, mugolaki nie się mile widziane przez zazwyczaj bawiące tu osoby, choć oficjalnie nikt im nie broni wstępu. Tuż za drzwiami, ulokowany jest marmurowy korytarz zakończony kilkoma zdobnymi schodkami prowadzącymi do ogromnej sali pełnej wysadzanych najrozmaitszymi skarbami kolumienek, które mienią się magicznie wszystkimi kolorami tęczy. Dookoła nich poustawiano mrowie dębowych stolików z ozdobnymi, zabytkowymi lampami kolonialnymi, a także krzesła o wygodzie, o jakiej nie śniło się nikomu. Gdzieniegdzie umiejscowiono tropikalne rośliny, a także powywieszano czarodziejskie obrazy. Łukowe okna wpuszczają do środka ogrom światła, zawsze czystego i ciepłego - nie bez powodu jednak, gdyż tutejszy właściciel zadbał o to, aby wyposażyć swój lokal w okna identyczne, co w samym Ministerstwie Magii, dzięki czemu reguluje czarami panującą za nimi pogodę. Na samym środku zaś stoi prawdziwy skarb - zabytkowy trzynastowieczny fortepian z ręcznie kutymi przez gobliny zdobieniami. Co piątki organizowane są na nim wieczorne koncerty jednego z najsłynniejszych w Anglii muzyków, samego Gilderoy'a Mantykorę.
Pomimo, że miejsce przeznaczone jest głównie dla arystokracji, mile widziane są tu osoby wywodzące się z "gorszych" grup, jeżeli są przedstawicielami ważnych w środowisku czarodziejów zawodów bądź ogólniej mówiąc, osobistościami popularnymi takimi jak: członkowie Wizengamotu, szefowie rozmaitych departamentów, gwiazdy quidditcha czy politycy. Innymi słowy miejsce to zarezerwowane jest jedynie dla elit, co jednak nie dziwi nikogo, zwłaszcza zważywszy na ceny tutejszych przysmaków. Podobno bywa tu i sam Minister Magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złoty Znicz - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Złoty Znicz [odnośnik]04.01.19 11:31
Słysząc odpowiedzi chłopaka, skinął mu głową, po raz pierwszy przywołując na twarz coś na kształt zadowolonego wyrazu. Znaczenia podane przez chłopaka były bardzo podstawowe, każda z run miała dużo głębsze znaczenia, ale Hjalmar podał te najistotniejsze, mógł więc go pochwalić. - Dobrze. To opiekunka rodziny, spaja więzy rodzinne i pozwala czerpać z wiedzy przodków. - nawiązał jeszcze do othali. Bardzo lubił tę runę. Burke'owie ogółem z resztą byli znani z tego, że ich ród niechętnie otwierał się na innych, jednak więzi rodzinne były dla nich niezwykle cenne. - Hagalaz to matka wszystkich run. Każe ci się przygotowywać na nieuniknioną zmianę. - uzupełnił w kilku słowach wiedzę chłopca. Ta runa oddawała idealnie to, co teraz działo się ze światem. Nadchodziła burza, ostry, nieprzerwany grad - ale czarodzieje nie mogli się dłużej chować. Musieli stawić mu czoła, przygotować się na to, że prędzej czy później świat się zmieni - tak jak leśny krajobraz zmieniał się po nawałnicy. Jakieś drzewo mogło upaść. Niektóre gałęzie się połamią. Ale to sprawi, że gdy finalnie wzejdzie słońce, jego promienie dotrą do ziemi, gdzie wcześniej padał mrok. A to pozwoli wykiełkować nowym roślinom. Nie postrzegał tego wcześniej w ten sposób, ale musiał przyznać, że nawet podobała mu się ta myśl.
- W przyszłości może być z ciebie dobry runista - powiedział jeszcze chłopakowi. Cadan na pewno się o to zatroszczy. Tymczasem jednak obsługa lokalu zdołała się dość prędko uwinąć z oczyszczeniem stolika oraz podłogi ochlapanej winem. Niestety Burke nie miał już ochoty zamawiać kolejnej karafki aby powrócić do delektowania się smakiem alkoholu. Właściwie miał ochotę już wrócić do domu i tam odpocząć. Można więc powiedzieć, że los postanowił być dla niego łaskawym, bo oto w kilka minut później Burke otrzymał wiadomość, że zjawił się ktoś, kto miał odebrać chłopaka z lokalu. Craig spojrzał na Hjala i skinął mu głową w bok, dając znać, by młody Goyle się zbierał. Śmierciożerca odprowadził chłopca do drzwi, gdzie oddał go w ręce ojca - obaj mężczyźni wymienili kilka grzecznościowych formułek a następnie rozeszli się do swoich domów.

zt x2


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Złoty Znicz [odnośnik]10.01.19 0:25
[02.10]

Szczyt zbliżał się wielkimi krokami i chociaż cały dwór w Nottingham żył tym wydarzeniem, to gwar związany z organizacją i podróżą z pewnością nie przeszkodził Eddardowi w nakreśleniu kilku słów do młodszej siostry, z którą nie widział się już od dłuższego czasu. Tęsknił za nią, czy coś w tym złego? Zawsze śmiał twierdzić, że łączyły ich bardzo dobre relacje, których nie zniszczyła rozłąka spowodowana wyjazdem do Hogwartu, licznymi wyprawami, w których uczestniczył Ned, czy też w końcu jej zamążpójście. I chociaż uchodził za osobę raczej średnio afiszującą się ze swoimi uczuciami względem drugiej osoby to Elaine nigdy nie szczędził troski i opiekuńczości, roztaczając nad nią coś w rodzaju zaklęcia ochronnego, chcąc zapobiec wszystkim nieszczęściom, które mogłyby ją spotkać. Byłby nawet zdolny poruszyć niebo i ziemię, aby nie dopuścić do ślubu, gdyby tego rzeczywiście naprawdę chciała. Jednakże było coś, na co nie mógł poradzić nic - śmierć jej męża i ojca dziecka. Nie umiał wyobrazić sobie co czuła, gdy otrzymała wieść o śmierci lorda Avery, ale po tym wydarzeniu jeszcze bardziej niż zwykle zapragnął mieć ją w Ashfield Manor. W posiadłości rodowej jej małżonka nie było już nikogo, kto mógłby zająć się jej bezpieczeństwem, a przynajmniej tak twierdził Eddard. Dlatego starał się spędzać z siostrą jak najwięcej wolnego czasu. Jednakże wraz z zaręczynami w Malfoy Manor musiał zabrać trochę tego czasu i uwagi, aby móc przekazać go uroczej lady Callisto. Wiedział, że nijak nie uda mu się uciec od stanu narzeczeństwa i z chłodnym spokojem przyjął plany matrymonialne lorda nestora, gdy wraz z ojcem przekazywali mu tę, jakże radosną, wieść. Tylko, że w momencie, w którym wsunął na palec lady Malfoy pierścionek zaręczynowy poczuł się dziwnie. Właściwie nie wiedział co dalej począć z tą sytuacją. Z jednej strony czuł nad nią pewnego rodzaju władzę, co w pewnym sensie mu odpowiadało, ale z drugiej strony sam nie wiedział czego tak naprawdę oczekiwał od swojej przyszłej żony. Rozmyślania na ten temat również nie dawały dobrego rezultatu, dlatego starał się tego unikać nawet w myślach. Z tymże, nie było to już takie łatwe. Liczył, że spotkanie z Elaine w Złotym Zniczu chociaż trochę rozproszy jego uwagę.
Razem weszli do środka jakże eleganckiej restauracji, zajmując dwuosobowy stolik. Oczywiście Ned zachował się jak na dżentelmena przystało, dopełniając wszelkich obowiązków związanych z odsunięciem krzesła. Sam zajął miejsce naprzeciw Elaine. - Dobrze w końcu móc spokojnie porozmawiać - odezwał się, bo zapewne na przywitania i wymianę uprzejmości mieli czas jeszcze przed wejściem do środka.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Złoty Znicz [odnośnik]19.01.19 1:03
Niezależnie od tego, jak rozkładały się akcenty między towarzyskim a politycznym wymiarem spotkań szlachty, we wspomnieniach Elaine zawsze wiązały się z ożywieniem, a niejednokrotnie – entuzjazmem. Na tej płaszczyźnie Nottowie zawsze potrafili zaistnieć. Odwrotnie było Ludlow. Pewien szczególny rygor w sposobie zachowania szczególnie uwidaczniał się przy tego rodzaju okazach. Duża uwaga skupiała się na młodszych przedstawicielach rodu, by zapobiec wszelkim przejawom nieodpowiedniego zachowania. Mówiono mniej, niż zwykle. Głos w przenośni, ale i dosłownie należał do nestora rodu. W życiu Elaine nie była to rewolucyjna zmiana. Po śmierci męża przeszła pod opiekę, jak i komendę samego nestora. Było to zasadniczo wyróżnienie, związane w dużej mierze z jej statusem matki przedstawiciela rodu jak  i oddaniu z jakim działała, choć w przynależnie do płci skromnym wymiarze, na rzecz samego nestora. Drobny wkład miał tu nawet pośmiertnie jej mąż, dyktując w testamencie, by to ona nie tylko pozostała w posiadaniu ale nosiła jego rodowy sygnet do czasu, kiedy ich syn osiągnie pełnoletniość. Nie wiązało się to z żadną mocą sprawczą, w żadnym wypadku nie przekładało na prawo głosu, które dzierżył. Był jednak widocznym dla każdego symbolem przynależności i w związku z tym, bardzo cenny dla wdowy. O ile jednak jej codzienność malowała się w barwach kobaltu i karmazynu, urozmaicała ją z chęcią spotkaniami z trójką mężczyzn o dalece łagodniejszej aurze i obyciu. Cieszyła się, że Eddard znalazł czas nie tylko żeby do niej napisać, ale też by spotkać się w cztery oczy. Z biegiem lat mieli ku temu coraz mniej okazji.
Tak. Bardzo uszczęśliwił mnie list od ciebie, jak i sugestia wspólnego wyjścia – zabrzmiało to pod względem doboru słów i samego tonu trochę bardziej oficjalnie, niż zamierzała. Cóż, przyzwyczajenie. Przynajmniej niekłamana radość w jej oczach nie pozostawiała wątpliwości co do jej uczuć. Kochała Eddarda. Był jej starszym bratem, przykładem, niejednokrotnie wybawcą z opresji. Chociaż pod wieloma względami Elaine uniezależniła się od swoich krewnych, nawet tych najbliższych, w kwestii zdrowia nie tylko chciała, ale w zasadzie musiała na nich polegać. Wiedziała, że o tym też będą musieli porozmawiać, nie chciała jednak czynić z tego pierwszego – nie daj Merlinie głównego! – tematu ich rozmowy. Sama przed sobą musiała jednak przyznać, że było to nawet przyjemne. Gotowość do pomocy. Troska, na którą mogła liczyć. Relacje, które łączyły ją z braćmi były najbliższe bezwarunkowej miłości, jakie miała i, jeśli się nad tym zastanowić, jakie kiedykolwiek przyszło jej widzieć z bliska. – Dobrze cię widzieć. To chciałam powiedzieć. Jak… życie? Wiem, teraz wszyscy myślą o Stonehenge, ale od ciebie chciałabym usłyszeć chyba o wszystkim, tylko nie o szczycie.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Złoty Znicz [odnośnik]27.01.19 16:40
Lwy salonowe - tak niektórzy z nich się nazywali. I z pewnością na takie miano zasłużył ich brat, Lysander. Sam Eddard oczywiście odnajdował się na szlacheckich salonach, ale niechętnie musiał przyznać iż to jego młodszy czuł się dużo lepiej podczas bankietów i innych uroczystości. Co nie sprawiało, że podczas wszelkich imprez Ned przynosił wstyd rodowi. Wręcz przeciwnie, nigdy nie dał rodzicom powodu do zażenowania, zawsze nienagannie odnajdując się w salonowej etykiecie. I dopasowywał się do towarzystwa. Bawił panie pięknym językiem, aby po chwili wdać się w rzeczową dyskusję z zacnymi lordami. Chociaż jak każdy zawiązał kilka przyjaźni, które pozwalały mu na przetrwanie tych salonowych wojaży. I niemalże zawsze czujnym spojrzeniem czarnych oczu wodził za sylwetką siostry, nawet wtedy gdy nazywała siebie nie lady Nott, a lady Avery. Bo któż ochroniłby ją tak, jak brat? Mimo iż panicz Avery wydawał się godnym jego siostry to troska o jej dobro nie pozwalała na bezgraniczne zaufanie wobec męża Elaine. Opuścił ją w okolicznościach niesprzyjających, pozostawiając po sobie żonę i syna. Można powiedzieć, że to egoistyczne ze strony Eddarda, ale żałował, że nie zapadła decyzja o ponownym przeniesieniu się Elaine do rodowej posiadłości w Nottinghamshire. Ashfield Manor zawsze stało przed nią otworem, a on z chęcią przyjąłby ją pod swoje skrzydła. Pogodził się jednak z faktem, że jego mała siostrzyczka stała się już kobietą i to z rodem Avery związała swoją przyszłość. Dobrze jednak, że wśród obowiązków, jakie niosła ze sobą dorosłość znaleźli czas dla siebie nawzajem. Sam czuł się poniekąd winien tejże przerwie w ich kontaktach, ale specyfika pracy, jakiej podjął się Ned wymagała od niego nieobecności i wyjazdów.
Nie skomentował w żaden sposób oficjalnego tonu, jakim uraczyła go Elaine. Uśmiechnął się jedynie oszczędnie, jak to miał w zwyczaju i po uprzednim odsunięciu dla niej krzesła, zajął miejsce naprzeciwko szlachcianki. Chociaż często tego nie mówił, ponieważ Nott nigdy nie należał do szczególnie wylewnych mężczyzn. Raczej przywykł do milczącego obserwowania wszystkiego z boku, a jego najczęstszym komentarzem był uśmiech o różnych odcieniach, które jedynie nieliczni byli w stanie zinterpretować. Tak czy inaczej, przepełniała go duma, widząc jak piękną i godną swojego pochodzenia damą się stała, dumnie reprezentując ród Avery. Uśmiechnął się nieco szerzej. - I wzajemnie, siostrzyczko - odparł łagodnym głosem, o który zapewne nikt by go nie posądził. - Jak to życie - jak zwykle zdawkowo. Wiedział jednak, że miał siostrze coś o wiele bardziej interesującego do przekazania. Trudno było to z siebie wydusić. Zdecydowanie trudniej niż prośbę o rękę Callisto w Wilton. - Żenię się - dodał po chwili, wlepiając w nią swoje ciemne spojrzenie.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Złoty Znicz [odnośnik]18.04.19 17:39
Chociaż przyzwyczaiła się myśleć o sobie nieco inaczej, w obrębie szlacheckich salonów bliżej niż do Eddarda czy Percivala było jej właśnie do Lysandra. Tam jednak, gdzie on odnajdywał rozrywkę, jej niejednokrotnie przychodziło grać o przetrwanie. Zaczynała oczywiście z pozycji przywileju, a grając na różnych etapach związku zarówno wraz z, jak i przeciw własnemu małżonkowi musiała przyznać, że stawki i ryzyko towarzyszące grom salonowym były na swój sposób pociągające. Dopiero nagła śmierć Médérica zmieniła nie tylko optykę Elaine, ale i jej możliwości poruszania się na planszy. Przymuszona okolicznościami stopniowo dorastała do roli bardzo świadomej, by nie powiedzieć wyrachowanej, uczestniczki życia towarzyskiego wyższych sfer. I chociaż grała o wolność, coraz rzadziej mogła prawdziwie cieszyć się swobodą. Od pewnego momentu zresztą trudno przychodziło jej przystosować się do niej nawet, gdy pojawiała się ku temu okazja. A taką było przecież spotkanie z bratem.
Nawet po tym, jak już zajęła miejsce przy stoliku, Elaine starała się dyskretnie nacieszyć oczy wystrojem wnętrza. Starannie zaaranżowanym, harmonijnym, niemal niezmiennym, słowem - przypominającym warunki, w których dorastała. Miała nadzieję, że w ten sposób łatwiej będzie jej się przestroić, znaleźć w sobie kompromis między nawykowym już zdystansowaniem a angażującymi emocjonalnie okolicznościami. Ustalić wewnętrzną równowagę. O ile to drugie nie było jej jednak dane, zadanie utemperowania wyuczonej maniery niespodziewanie ułatwił jej sam Eddard. Zdziwienie, które odmalowało się na jej twarzy w reakcji na jego oświadczenie trudno byłoby jej powstrzymać nawet, gdyby siliła się na całkowite opanowanie.
- K... z kim? - zapytała, znajdując słowa dopiero po chwili i jakby z roztargnieniem. Cała jej uwaga poświęcona była studiowaniu twarzy brata. Na jego odpowiedź gotowa była poczekać, ale jego odczucia... je chciała uchwycić szybciej, zanim mogłyby zostać ukryte pod warstwą uprzejmości. Miała oczywiście jakieś wyobrażenie o tym, która z panien byłaby odpowiednią partnerką dla Eddarda, ale odcięta od najnowszych przetasowań ze względu na żałobę, zarówno przeżywaną rzeczywiście jak i obyczajowe obostrzenia z nią związane, mogła mylić się dość drastycznie. Moment na niedługo przed szczytem też nie był tu zapewne przypadkiem. Niezależnie jednak od tego wszystkiego, niezależnie od nazwiska, imienia, pozycji, była to... osoba. Przyszła towarzyszka życia. Wobec takiej zmiany nikt nie pozostaje obojętny, niezależnie od tego jak bardzo bagatelizowałby rolę małżeństwa w swoim życiu. Nawet najmniejsze oczekiwania stają pod znakiem zapytania w obliczu faktu. Pod tym jednym względem to najmłodsza z rodzeństwa Nott była ekspertem. W związek małżeński weszła o kilka długich lat wcześniej i chociaż jej doświadczenie jako kobiety musiało różnić się zasadniczo od tego, które miało być udziałem jej brata, Elaine czuła się odpowiedzialna za to, by służyć mu wszelką pomocą. Ale najpierw musiała dowiedzieć się więcej.


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Złoty Znicz [odnośnik]03.06.19 18:53
Może dlatego też Eddard nie stronił zupełnie od salonowych gier? I one na swój sposób były pociągające i stanowiły zadowalający substytut dla dalekich i niebezpiecznych podróży, przynajmniej na jakiś czas. Jednakże co zaś dla Eddarda było rozrywką, przyjemną odskocznią od swojej codzienności, dla Elaine stało się rutyną. Czy on, człowiek, który dobrze czuł się, gdy lodowaty wiatr smagał jego policzki niczym bicz, potrafiłby ograniczyć się do politycznych zagrań? Być może potrzebował jeszcze czasu aby faktycznie dorosnąć do tego co nieuniknione. Kiedyś skończą się wyprawy, nieprzerwana przygoda i przyjdzie mu osiąść na stałe na wyspach, aby przyjąć obowiązki każdego lorda - zaopiekować się swoją rodziną. Mowa tu o całym rodzie, jak i mniejszej komórce tego wielkiego organizmu - żonie i przyszłym potomstwie. Okazuje się, że wizja zostania ojcem i mężem nie była już mglistą marą senną, ale realnym scenariuszem na najbliższą przyszłość. Wykrztuszenie tego z siebie i oświadczenie tego komuś wprost było zdumiewającym, nowym doświadczeniem. Rodzina przyjęła tę wiadomość z obojętnością, a Ned nie musiał wspominać o zaręczynach nawet słowem. Wszyscy wiedzieli po co udawał się do Wilton w kompanii swojego ojca. Jednakże Elaine nie była już członkiem życia w Ashfield Manor, a wiadomość o wybraniu dla niego przyszłej małżonki nie dotarła do posiadłości Averych. Wstyd było mu za to, że dopiero teraz dzieli się z siostrą rewelacją (a może rewolucją?), która miała miejsce już pod koniec lipca. Niemniej jednak czas biegł szybko, a oni musieli nadążyć, nie chcąc wypaść z pędzącego pociągu.
- Miałem tę przyjemność odwiedzenia Wilton i poprosić o rękę lady Callisto Malfoy - odparł, a jego ton głosu był czysto informacyjny, pozbawiony zachwytu czy też pewnego rodzaju niechęci. Nadal nie wiedział jak się czuje ze świadomością powiązania swojego losu z blondwłosą pięknością, a co powinien czuć w zaistniałej sytuacji. Być może obraz samego siebie stojącego przy ołtarzu jeszcze wydawała się odległa, mimo iż styczeń już pukał cicho do drzwi, przypominając o swojej obecności. Nigdy nie zastanawiał się, jak będzie wyglądało jego małżeństwo. A jeżeli już ta, jakże dziwaczna myśl nawiedziła jego umysł, to było jak każde inne - oficjalne, nieszczęśliwe i z rozsądku. Nikt nie mówił tu o płomiennym uczuciu - niczego takiego oczekiwał. Inaczej było teraz, ta osoba istniała - jej twarz przybrała konkretny kształt, jej oczy były żywe, przypominające skrawek nieba zaklęty w tęczówkach. I nadal nie umiał stwierdzić, czy postać Callisto go intryguje czy irytuje samą swoją obecnością. - Ślub ma się odbyć w pierwszych miesiącach nowego roku - dodał po chwili, przenosząc czarne tęczówki na Elaine.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Złoty Znicz [odnośnik]19.06.19 21:40
Mimo tragicznego finału i trudnego przebiegu, Elaine miała szczęście przynajmniej na początku związku z przyszłym mężem, kiedy ich relacje dominowało jeszcze wzajemne zainteresowanie i pokładane w przyszłości nadzieje. Do dziś pamiętała jak czuła się wtedy patrząc na niego, jak on patrzył na nią. To banał, ale wtedy wydawało jej się jeszcze prawdziwie unikatowym przeżyciem, nieporównywalnym z niczym innym. Najmniejsza wzmianka, wypowiedzenie na głos jego imienia miało wtedy moc porównywalną do uroku. Wystarczył nie dotyk, ale bliskość dłoni, by ciało przeszywał dreszcz. Podobnych, niemal nieodzownych objawów zauroczenia próżno szukała w szczegółach prezencji swojego brata. Zasmuciło ją to. Prosta matematyka podpowiadała, że nie byli narzeczeństwem od niedawna i pomijając już, że dowiadywała się o tym tak późno, nie potrafiła też uznać tego za faktycznie dobrą wiadomość. Kochała swojego brata, chciała żeby był tak szczęśliwy, jak to tylko możliwe. I chociaż nie wątpiła, że jako lew będzie zawsze gotów walczyć o swoje wolałaby, by robił to w towarzystwie prawdziwej, godnej tego miana partnerki.
- To wspaniały wybór. - Istotnie. Pytanie, czy również dla Eddarda, czy jedynie dla rodowej polityki? Czy choć trochę się nim cieszył? Nie wyglądał, jakby myśl o tym ślubie zupełnie go odrzucała. Elaine chciała wierzyć, że w takim wypadku raczej by się przed nią otworzył. Zamiast tego wydawał się być... niepewny. To robiło na niej bardziej uderzające wrażenie, niż mogłaby jakakolwiek inna reakcja, choćby najbardziej przerysowana. Chęć pomocy przez doradztwo szybko przeszła w chęć opieki, obrony kochanego brata. Nie chciała wydawać zbyt pochopnych sądów, ale na poziomie emocjonalnym już czuła niepokój. Najpierw intuicyjnie, jego. Później swój własny, domagający się nie tyle uciszenia, co jasnego obiektu, wobec którego można byłoby odpowiednio się odnieść. Kto jednak mógłby nim być? Nestor, sama Callisto? A może coś? Ceremonia, sama instytucja małżeńska? Brak prostych odpowiedzi? To ostatnie na pewno nie koiło to nerwów Elaine.
- Niedługo. - westchnęła ciężko, teatralnie. Wciąż będzie nosiła czerń. - Chociaż pogrzeb dałoby się zorganizować nawet szybciej. Mam już właściwie wprawę. Co ty na to? - brwi uniesione z uprzejmym zainteresowaniem i bardzo delikatnie zagryziona dolna warga pozwoliły jej jeszcze przez chwilę robić niewinne wrażenie, zanim poddała się i pozwoliła sobie wyglądać na rozbawioną. Czy jednak tego rodzaju żart można było uznać za smaczny ze strony świeżo upieczonej wdowy? Albo w obecnym klimacie politycznym? Z ust lady Avery? Czy można było to... uznać za żart?


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Re: Złoty Znicz [odnośnik]27.06.19 12:54
Może tego faktycznie chciał, tego co ukradkiem obserwował podczas odwiedzin w posiadłości Averych, tego co każdego dnia obserwował między Isabelle i Percivalem, chociaż sam nie potrafił się do tego przyznać. Sam uważał, a raczej starał się uważać, że małżeństwo nie było magicznym złączeniem dwóch dusz, które od tego momentu miały stanowić jedno. I w tej materii przejawiało się chłodne podejście Eddarda do życia; małżeństwo to jedynie forma umowy pomiędzy dwoma rodami okraszona białą suknią, elegancką szatą i wystawnym balem. Niczym więcej, a przynajmniej tak widział to Eddard. To zdecydowanie ułatwiało sprawę. Nie oczekiwał niczego więcej od zbliżającego się ślubu, traktował to wszystko zadaniowo, co mogło wydawać się okrutne, ale pozwalało wyzbyć się wątpliwości i rozterek na poziomie emocjonalnym.
- W istocie - rzucił, niby bez przekonania Eddard. Z pewnością, mógł trafić zdecydowanie gorzej. Lady Malfoy była naprawdę uroczą panną, o nienagannej reputacji - pomijając oczywiście incydent z przeszłości jej najbliższej rodziny. Natomiast to nie powinno wpływać na obraz panny Callisto, jaki malował się w jego głowie. Przerażać go powinna obojętność, z jaką o niej myślał. Nie umiał określić tego, co wywoływał w nim wyobrażenie siebie i Callisto na ślubnym kobiercu. W zasadzie może problem tkwił w tym, że Nott wcale się nad tym nie zastanawiał. Czuł na sobie to badawcze spojrzenie z domieszką czegoś, co trudno było mu określić. Czy Elaine chciała mu pomóc? W istocie, nie miał ku temu najmniejszych wątpliwości. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który jedni określiliby jako oszczędny natomiast w przypadku osób, które znają Eddarda, wiedziały, że to szczyt jego możliwości. - Nie przeczę, a i w czerni mi do twarzy - mruknął, podtrzymując ten niewybredny ton żartu, który zapoczątkowała siostra. Nie miał zamiaru kpić z żałoby, przez jaką przechodziła jego ukochana, młodsza siostra, ale skoro sama zainicjowała ten kierunek, nie zamierzał się wycofywać. A cóż to za obawa? Czyżby zapomniała naprzeciw kogo siedziała w tym momencie? Zdecydowanie powinna wiedzieć, że Eddard nie trzymał się sztywno etykiety, nie w takich sytuacjach, gdy naprzeciw niego siedziała siostra, którą znał od dnia jej narodzin i w towarzystwie której mógł pozwolić sobie na rozluźnienie.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Złoty Znicz [odnośnik]01.10.20 10:12
24 lipca

Nie brakowało mu doświadczenia w publicznych wystąpieniach, robił to od lat, miał ich za sobą już przecież naprawdę wiele, lecz trema zawsze doskwierała Smithowi, kiedy miał zaprezentować się przed taką ważną publiczność. Nie każdy przecież mógł stanąć na deskach niewielkiej, zazwyczaj ukrywanej czarami sceny w Złotym Zniczu - jednej z najdroższych restauracji dla czarodziejów w całej Wielkiej Brytanii. Długo starał się o tę możliwość, kilkukrotnie przychodził na przesłuchania i rozmawiał z czarodziejem odpowiedzialnym za dobór repertuaru na piątkowe i sobotnie wieczory, kiedy to umilano gościom czas szeroko pojętą sztuką, lecz zawsze wybór padał na kogoś o większym dorobku artystycznym, bardziej znanym, o lepszym pochodzeniu. Aż do dzisiaj. Dwudziesty czwarty lipca miał na długo zapisać się w pamięci Harry'ego, bo to właśnie tego wieczoru miał stanąć na tych deskach. On! Zwykły chłopak z Ottery St. Catchpole, który marzył o wielkiej karierze i nie ustępował. Dzięki referencjom od pana Lockharta, jego dobrodzieja i nauczyciela, znanego muzykologa, w końcu znalazł się w Złotym Zniczu. Już od pierwszych chwil, kilka dni wcześniej, czuł się niemal onieśmielony tak bogatym wnętrzem, którego gośćmi były same ważne osobistości świata czarodziejów - arystokracja, szefowie Departamentów z Ministerstwa Magii, gwiazdy quidditcha, ponoć nawet sam Minister Magii... Harry zastanawiał się, czy dzisiaj wśród gości znajdzie się lord Cronus Malfoy i myśl ta jednocześnie wzbudzała jego ekscytację i potęgowała tremę.
Nie wątpił w siebie, swoje umiejętności i repertuar, który przygotował (był on wszak konsultowany z pracownikami Złotego Znicza wielokrotnie, przesłuchiwany dziś o poranku jeszcze kilka razy), lecz czy na pewno trafi w tak wyrafinowane gusta? Cisza ze strony madame Mericourt go martwiła. Nie odpowiedziała ani nie, ani tak, nie wiedział wciąż, czego ma się spodziewać i rozważał napisanie listu, tak bardzo mu zależało, nie chciał być jednak nachalny.
Westchnął lekko, popijając wodę z cytryną (na alkohol by sobie nie pozwolił w takim momencie), siedząc gdzieś w kącie sali, czekając na swoją kolej. Ubrany w swoje najlepsze szaty - purpurowej barwy, z haftami w gwiazdy i księżyce ze srebrnych nici - nerwowo przygładzał wciąż i wciąż niesforne loki, które nigdy nie poddawały się żadnemu grzebieniowi, czy czarom. Nikt nie zwrócił mu uwagi na to, że powinien je skrócić, na całe szczęście. Harry sądził, że w krótszych włosach wygląda jak zwyczajny idiota albo co gorsza - jakiś bandyta z rynsztoku. A chciał przecież pasować do tego miejsca - bogatego, wyrafinowanego, eleganckiego.
Spojrzenie ciemnych oczu Smitha przesuwało się po gościach restauracji, gdy zastanawiał się, czy kogoś z nich zna ze stron gazet, kiedy zatrzymało się na profilu, który znał na pewno - którego nie sposób było zapomnieć.
Usta rozchyliły się bezwiednie, a oczy otworzyły szerzej, kiedy śledził idealny zarys nosa i warg, jasne włosy w jakich odbijało się wieczorne światło zachodu słońca, wpadającego przez wysokie okiennice. Stał i patrzył, podziwiał i w duchu wzdychał, przypominając sobie wszystkie wspólnie spędzone chwile podczas prób chóru - a kiedy wstała i podążyła w bliżej nieznanym kierunku, sam zerwał się z miejsca i podszedł do niej. Nie mógł się powstrzymać.
- Przepraszam... lady Evandro... to znaczy... lady Rosier... - wydukał, zwracając na siebie uwagę anioła, kiedy znalazł się obok. Czytał w gazetach, że wyszła za mąż, oczywiście. Chyba nie miał już prawa zwracać się do niej tak jak w szkole. - Nie wiem, czy lady mnie pamięta... Harry Smith. W Hogwarcie śpiewaliśmy razem w chórze - wytłumaczył prędko powód tego, że śmiał się od niej odezwać, czując obawę, że zaraz kogoś wezwie.
Czy w ogóle go pamiętała?



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Złoty Znicz [odnośnik]05.10.20 23:58
Złożone samej sobie postanowienie odnośnie powrotu na salony Evandra starała się wypełniać bardzo skrupulatnie. Jak inaczej na nowo orientować się w towarzystwie, jeśli nie bywając w miejscach publicznych? Informacje o organizowanych wydarzeniach zdobywała w prasie i zwykłą pocztą pantoflową. Plotkarskie lwice salonowe jak zawsze stawały na wysokości zadania, a dzieląc się najgorętszymi nowinkami mogły dawały świadectwo swojego obeznania w temacie. Lady Rosier wykorzystywała więc ich wiedzę, karmiąc próżność swoich koleżanek, bo któż jak nie one wiedział o wszystkim najlepiej.
Do Złotego Znicza przyciągnął ją wystawiony afisz, informujący o nadchodzącym koncercie. O ile Gilderoy Mantykora był rzeczywiście bardzo utalentowanym czarodziejem, to ileż można słuchać wciąż tych samych utworów? Koncerty fortepianowe rzadko kiedy już ją zaskakiwały czy intrygowały. Poszukiwała czegoś nowego, powiewu świeżości, który na powrót obudzi w niej muzyczną inspirację. Po narodzinach Evana przez długi czas nie umiała przekonać się do powrotu do harfy. Kiedy dźwięki nie harmonizowały wpadała w irytację, przerywając ćwiczenia, wreszcie przestała odwiedzać pokój muzyczny, co tylko dodatkowo wprowadzało ją w przygnębienie. Pomimo iż sama nie była w stanie przeprosić się z instrumentem, nie potrafiła zrezygnować z muzyki całkowicie. Występy w La Fantasmagorie były namiastką szczęścia, które mogła sobie zapewnić, lecz w dalszym ciągu nie były one tym, czego prawdziwie potrzebowała, by wrócić do gry. W jej sercu pojawiła się mała iskierka nadziei, kiedy litery na wspomnianym afiszu układały się w znajome jej nazwisko. Tego występu nie mogła przegapić.
Pojawiła się w kafeterii wśród znajomych twarzy, z którymi wymieniła tylko krótkie uprzejmości, starając się nie zdradzić swojej ekscytacji związanej z dzisiejszym wydarzeniem. Rozglądała się uważnie po sali, starając się znaleźć tę jedną interesującą ją osobę. Przemykała między postaciami, starając się nie ściągać na siebie tyle uwagi, co zwykle. Jej błękitna suknia z delikatnego jedwabiu została obszyta złotą nicią. Misterny haft z motywem przywodzącym na myśl morskie fale zdobiły cały dół sukni, ale i wycięty w łódkę dekolt oraz lekko bufiaste rękawy zakończone wąskimi mankietami, zapinanymi na drobne guziczki. Odruchowo odgarnęła za ucho jasny kosmyk włosów, które spięła luźno w niski kok, a ozdobny grzebień wysadzany perłami idealnie komponował się z delikatnymi kolczykami. Skorzystała z zaproszenia jednej z dam i zajęła na moment miejsce, by zamienić z nią kilka słów odnośnie artykułów zamieszczonych na łamach ostatniego wydania Czarownicy. Evandra musiała być na bieżąco ze wszystkimi plotkami, jak i wyznaczonym jej horoskopem. ”Samotne demimozy mogą liczyć na porywy serca i mnóstwo niespodziewanych zbiegów okoliczności, którym będzie towarzyszyć wyjątkowo romantyczna aura.”
Znajoma sylwetka wyłapana przy jednym ze stolików w kącie sali natychmiast przykuła jej wzrok. No dalej, Harry, spójrz na mnie, mówiła do niego w myślach, przez krótką chwilę patrząc na niego z ukosa, choć przecież nie mógł jej usłyszeć. Czy w ogóle o niej pamięta? Czy ją rozpozna? Spędzili razem w szkole tylko kilka krótkich lat, na pewno zdążył zapomnieć, rzucając się w wir pędzącej kariery muzycznej. To głupi pomysł, odejdź zanim ktoś cię zauważy, podniosła się z miejsca, uprzednio przepraszając towarzyszącą jej lady, ciesząc się że nawet najsilniejszy rumieniec nie był w stanie przebić się przez bladość jej cery. Nie zamierzała uciekać z lokalu, ale choć do korytarza, byleby zminimalizować ryzyko...
Złapał ją na stopniach prowadzących do holu, zatrzymała się więc, tym razem mogąc bez skrępowania unieść na niego wzrok. Ta sama burza loków, ta sama głębia w utkwionych w niej brązowych oczach. Jak bardzo zmienił się od ich ostatniego spotkania?
- Harry Smith - powtórzyła za nim, prezentując uprzejmy uśmiech. Naprawdę sądził, że go nie pamięta? Jak mogła zapomnieć wielką gwiazdę szkoły, z którą z początku chciała rywalizować o tytuł najlepszego głosu chóru? Jak mogła zapomnieć jego szeroki uśmiech, dźwięk szarpanych strun gitary i te liczne spotkania pod pretekstem prób do występów? Jak mogła zapomnieć moralizatorskie przemowy Aquili, gdy ta przyłapała ówczesną lady Lestrange na tęsknym wodzeniu za nim wzrokiem, czego naturalnie wypierała się po dziś dzień. Panna Black miała jednak rację i w swoim oburzeniu kierowała się wyłącznie dobrem Evandry. Kiedy ukończył szkołę była niepocieszona i wielokrotnie zastanawiała się nad tym jak przeznaczenie pokierowało życiem pana Smitha. Nigdy nie zdecydowała się napisać do niego listu, nie chcąc ściągać na siebie gniewu rodziców. Gdyby jakimś dziwnym trafem natknęli się na jej wyznania, mogłaby przestać cieszyć się wolnością dużo wcześniej.
- Cieszę się, że cię widzę - powiedziała szczerze, wciąż nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, zapominając też o poważnej formie grzecznościowej. Panie Smith? ”Bardzo łatwo o popełnienie błędu, którego będziesz żałować, dlatego dobrze zastanów się, nim dasz ponieść się chwilowej namiętności.” - Z hogwarckiego chóru na scenę Złotego Znicza? Winszuję rozwijającej się kariery. - Skinęła głową z uznaniem, chcąc zachować równowagę między ogromną radością a przyzwoitym dystansem. Jeszcze chwilę temu rozglądała się czujnie po zebranych w kafeterii gościach, chcąc sprawdzić czy zaraz nie pojawi się w jej otoczeniu ktoś, kto mógłby okrutnie przerwać im tę krótką rozmowę. Teraz nie zwracała uwagi na zebranych gości, zupełnie zapominając o reszcie świata.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Złoty Znicz [odnośnik]14.10.20 22:12
Jak mógłby jej nie rozpoznać, jak mógłby nie pamiętać? Już chwili, kiedy pojawiła się przed laty w Wielkiej Sali, jako jedenastoletnia dziewczynka, by usiąść na stołku i włożyć Tiarę Przydziału, zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Później, gdy także zaczęła uczęszczać na zajęcia szkolnego chóru poznał jej imię - Evandra. Zapadło mu w pamięć już na zawsze. Na początku, rzecz jasna, przypominała mu słodkiego aniołka z obrazów renesansowych klasyków i barokowych rzeźb. Dopiero, kiedy on stał się siedemnastoletnim młodzieńcem, ona zaś z wolna zaczęła przeobrażać się w młodą kobietę, nie dziewczynkę, półwili urok zaczął nań działać jak należy - niekiedy na próbach szkolnego chóru nie potrafił się skupić, gdy stała obok, a jednocześnie starał się wtedy po stokroć bardziej, aby wywrzeć na niej (no dobrze - i nie tylko na niej) wrażenie.
Powtórzyła za nim jego imię i nazwisko, kiedy się przedstawił, lecz czuł się tak skołowany i oszołomiony, że całkiem o tym zapomniał.
- Pamiętasz... pamięta pani moje imię... - powiedział, szczerze zdziwiony, po czym potrząsnął głową. Powstrzymał chęć palnięcia się otwartą dłonią w czoło. - Proszę mi wybaczyć, ja... - ...naprawdę sądziłem, że nie będziesz pamiętać. - Naprawdę dobrze lady widzieć - dodał zaraz, aby zatrzeć wrażenie głupka, którego z siebie robił. Wyciągnął ku niej dłoń, aby podała mu własną i mógł lekko ucałować jej wierzch w uprzejmym geście przywitania.
Bo kim on właściwie był? Harry Smith, człowiek znikąd, nikt właściwie. Imię i nazwisko tak pospolite jak tylko się dało. Krew ani nie czysta, ani nie brudna. Tak jak większości czarodziejskiego społeczeństwa. Korzenie angielskie, bez szczególnej historii. Wiedział, że jest przeciętny i cierpiał z tego powodu - bo chciał być kimś więcej i wiedział, że może się nim stać za sprawą naprawdę nieprzeciętnego talentu. Pewnego dnia. Jeszcze nie teraz. Może i kilkakrotnie wspominano o nim w Proroku Codziennym i Czarownicy, ale nie sądził, aby dama tak ważna jak lady Evandra Rosier czytała szmatławce i interesowała się szerzej nieznanymi grajkami. Co dopiero pamiętała starszych Gryfonów z lat szkolnych.
- Naprawdę? - wyrwało mu się, w głosie zaś rozbrzmiało szczerze niedowierzanie, bo dlaczego miałaby cieszyć się ze spotkania kogoś takiego jak on?
Smithowi pozornie nigdy nie brakowało pewności siebie, lecz w głęboki ducha... cóż, było w nim sporo wstydu.
Mówiła to z uprzejmości? Miał nadzieję, że nie. Brzmiała tak szczerze i chciał wierzyć, że mówiła szczerze. Harry nie potrafił oderwać spojrzenia od ciepłego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach, tak promiennego, że mógłby wręcz przyćmić słońce.
- Ja też, nawet nie wyobraża sobie lady jak bardzo, myślałem, że już nigdy nie będzie dane nam się spotkać - powiedział po głębszym oddechu, błądząc spojrzeniem po jej twarzy; należeli wszak do innych światów - od zawsze. Do szkoły uczęszczali jednej, lecz później ich drogi się rozeszły. Sądził, że już na zawsze, chociaż tak gorąco pragnął stać się częścią tego lepszego świata. Choćby w niewielkim stopniu. Nie był tak głupi, aby sądzić, że kiedykolwiek osiągnie pozycję porównywalną do kogoś, kto urodził się z tytułem lordowskim, czy podobne bogactwo, lecz wierzył, że mógłby wywalczyć sobie drogę na naprawdę wielką i ważną scenę - aby występować przed kimś takim jak lady Rosier.
- Dziękuję, pani - powiedział, uśmiechając się przy tym szeroko, jak kiedyś, a wówczas w jego policzkach powstały dwa dołeczki. - Właściwie to... od hogwarckiego chóru minęło sporo czasu, na nie jednej scenie zdążyłem już wystąpić... - zaczął tłumaczyć. Mimowolnie się przy tym wyprostował i wypiął lekko pierś. - Kilka tygodni temu byłem nawet na przesłuchaniu w La Fantasmagorie, ale... No cóż, cieszę się, że mogę tu być. Cieszę się, że pani tu jest.
Cieszył się, naprawdę, lecz czuł, że trema stała się jeszcze silniejsza - a jednocześnie pragnienie, aby zaprezentować się przed tą publicznością naprawdę dobrze stało się jeszcze gorętsze.



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Złoty Znicz [odnośnik]21.10.20 23:44
Dobrze lady widzieć, ah, konwenanse! Jeszcze kilka lat temu zwracali się do siebie po imieniu, dziś można było dostrzec jakie piętno odciskają na nich żelazne zasady panujące w każdym szanującym się towarzystwie. Wszyscy ich obserwowali, to było jasne. Skąd lady Rosier zna się z tym młodym artystą? Po ilu minutach rozmowy zaczyna się zwracać na to uwagę? Od którego momentu można zacząć plotkować?
Nie podała mu ręki, powinna to była zrobić pierwsza! Tak była zaskoczona jego obecnością i że w ogóle do niej podszedł, nie była przekonana, że ten plan w ogóle zadziała. Zaraz zreflektowała się, unosząc dłoń i uśmiechając się przepraszająco. Nie tak to miało wyglądać!
Evandra rzeczywiście nie zaczytywała się w Czarownicy, ale bywając w towarzystwie innych dam musiała orientować się w aktualnych tematach. Nawet jeśli nie za bardzo interesowały ją najnowsze wynalazki makijażowe, przysłuchiwała się rozmowom przy filiżance herbaty z łyżeczką cukru i pół uncji mleka. Harry Smith przewijał się między jedną plotką a drugą. ”Gdzie teraz wstępuje?”, “Kto go inspiruje?” Wymienianie przydługich spojrzeń znad rozłożonych wachlarzy, idealna rozrywka w upalne popołudnia. Udawała, że ich nie słucha, że widok za oknem tak bardzo ją zainspirował, że nie mogła się oderwać. Myślała wtedy kim tak naprawdę stał się znajomy ze szkolnego chóru. Jak się zmienił, które ze swoich marzeń zdołał osiągnąć? Czy wciąż ma czas, by przystanąć i docenić piękno dnia?  
Spodziewała się, że ma już za sobą wiele sukcesów. Taki talent na pewno zawładnął niejednym sercem. Gdyby tylko wiedziała, że zaczął się stresować… Czy to z jej powodu? Czy tak naprawdę nie chciał jej obecności? A może zwyczajnie potrzebował, by ktoś pomógł mu z pozbyciem się tremy?
- Ale jak to? - wtrąciła się nagle, marszcząc brwi. - Nie dostałeś jeszcze odpowiedzi? Rzeczywiście, jest to dość pracowity okres - zastanawiała się na głos, szczerze chcąc rozwiązać sytuację. - Może porozmawiam z madame Mericourt i spytam o twój angaż? - Uniosła na niego pytające spojrzenie. Czy nie za bardzo ci zależy? Przecież takich jak ona miłośniczek jego talentu na pewno miał wiele. Nie chciała wprowadzać go (ani siebie) w zakłopotanie, czy oczekiwać jakiejkolwiek odpowiedzi. Zaraz uśmiechnęła się, czując, że jeszcze chwila i (Oh, Merlinie!) zacznie się rumienić. Pod żadnym pozorem nie mogła do tego dopuścić. Zaróżowione policzki były przecież oznaką silnych emocji, a szlachetnie urodzonym damom nie przystoi się unosić. Delikatna, eteryczna, ozdoba salonu. W dzieciństwie lady Rosier zawsze brała do siebie nauki szanownej pani matki. Kobieta ją faworyzowała, okazywała atencję, a Wanda robiła wszystko, by dostawać więcej komplementów. Oczywiście - nie zawsze - ale pierwsze zdarte kolana i szlabany nie będą tematem dzisiejszej rozmowy.
- To z czym dzisiaj przychodzisz? Pochwalisz się czymś nowym czy wolisz przypodobać się starszyźnie klasykami? - spytała, dyskretnie wskazując brodą w stronę eleganckich czarodziejów siedzących przy stolikach. Evandra znała się na muzyce poważnej, w końcu to te utwory wykonywała najczęściej na harfie. Wiedziała jednak, że nie na tym kończy się świat muzyki. Nieśmiało zasłuchiwała się w jazzie, obawiając się niezrozumienia ze strony członków rodziny. Tristan określił go mianem niepoważnej nowomody, ale Wanda nie chciała z niego zupełnie zrezygnować. Po cichu liczyła na to, że uda jej się przekonać męża do zmiany zdania i może zaczną mieć jakieś nowe tematy do rozmów. Dziś jednak była tu z Harrym, może wreszcie będzie miała okazję porozmawiać z kimś ze świeżym spojrzeniem.
Zerknęła dość wymownie w kierunku najbliższego stolika, jakby pytając czy może miałby dla niej więcej, niż minutę. Nie wiedziała czy ktoś na niego nie czeka, a nie chciała go wprawiać w zakłopotanie związane z odmową. Sztuka odnajdywania się na salonach była nieodzowną częścią szlacheckiej etykiety. Evandra lubiła traktować je jak spektakle, w których każdy odgrywa jakąś rolę. Co spotkanie, to inna sceneria, inny temat do omówienia, można było przyjąć nową pozę i sprawdzić się w swoich umiejętnościach aktorskich. Czy i Harry odnalazłby się w takim przedstawieniu?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Złoty Znicz [odnośnik]14.11.20 16:08
Pochodził ze zwykłego, przeciętnego domu (świadczyło o tym choćby nazwisko, czy można było nazywać się bardziej pospolicie niż Smith?), gdzie matka starała się nauczyć swoje dzieci dobrych manier, lecz o tym jak zachować się na dworze, wśród arystokracji, sama nie miała pojęcia. Wszystkie te konwenanse wciąż były mu obce, choć starał się obserwować towarzystwo, przed którym przyszło mu występować coraz częściej. Jak dżentelmen ujął podaną mu dłoń i skłonił się, aby ucałować jej wierzch - nie mogąc w myśli jednako nadziwić się miękkości jej skóry, delikatności palców. Miała smukłe dłonie, gładką skórę, na pewno nie nawykłą do pracy... Ach. Wszystko trwało zaledwie chwilę, zbyt krótką, by się nią nacieszyć. Prostując się Smith czuł jak mocno bije mu serce. Z radością powrócił spojrzeniem do twarzy lady Rosier.
Smith potrząsnął głową, gdy spytała o odpowiedź La Fantasmagorie.
- Niestety nie... - odpowiedział, a w jego głosie wyraźnie rozbrzmiał żal i smutek. Wyczekiwał sowy od madame Mericourt od długich tygodni, lecz każda, która przysiadała na parapecie jego okna przynosiła list od kogoś innego. Ciemne oczy Smitha rozbłysły, kiedy lady Rosier zaproponowała, że się za nim wstawi. - Naprawdę? To znaczy... Nie chciałbym sprawiać lady kłopotu, ani też narzucać się, ale... Ale naprawdę bardzo mi zależy.
Jakieś ciepłe uczucie zaczęło rozgrzewać Harry'ego od środka na myśl, że lady Rosier ma tak wysokie mniemanie o jego talencie i umiejętnościach, że zechciała porozmawiać z madame Mericourt osobiście. O nim! Zawsze odnosiła się do niego więcej niż uprzejmie. W latach szkolnych bardzo lubił spędzać z nią czas - pozwoliła mu mówić do siebie po imieniu, w przeciwieństwie do niektórych szlachetnie urodzonych dziewcząt, które nalegały, by inni uczniowie tytułowali je odpowiednio, podzielała miłość do muzyki i sztuki wszelakiej. To co było jednak dawno temu, oboje mieli po naście lat, teraz wyszła za mąż, pełniła funkcję małżonki nestora, miała z pewnością wiele poważnych obowiązków - a jednak chciała poświęcić swój czas i uwagę własnie jemu. Z każdą chwilą czuł to ciepło coraz wyraźniej, a wspomnienia sprzed lat powracały.
- Przypodobać... - powtórzył zmieszany, a zawsze, kiedy czuł się w ten sposób, unosił dłoń i targał własne włosy. Zaraz przypomniał sobie gdzie jest i spróbował je przygładzić. - To nie tak, ale... Tak, dziś chciałbym zaprezentować klasykę tak miłą tutejszym gościom - wyjaśnił, po czym pochyli się lekko ku Evandrze i uśmiechnął szelmowski. Zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. - Zasugerowano mi, że rock'n'roll nie będzie tu mile widziany.
Zauważył wymowne spojrzenie lady Rosier na wolny stolik obok nich i przez jedno uderzenie serca wahał się - nie dlatego, że nie chciał spędzić z nią więcej niż kilku minut na rozmowie w korytarzu, a przez myśl, czy nie był zarezerwowany dla kogoś ważniejszego niż on. Trwało to jednak chwileczkę, nie zamalowało się nawet na twarzy, niech pal to licho! Raz kozie śmierć, taka okazja więcej mogła się nie powtórzyć, mogli już się nie spotkać - a chciał, aby obraz tej pięknej twarzy, jej głos i każdy uśmiech wyraźnie wyryły mu się w pamięci.
- Zechce lady usiąść ze mną na kilka chwil? - spytał niepewnie, od razu podchodząc do stolika i stając przy jednym krześle, gotów, by je dla Evandry odsunąć. - Do mojego występu jeszcze trochę czasu... - dodał i modlił w duchu, by nie odmówiła, tłumacząc się czekającym nań towarzystwem.




Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Złoty Znicz [odnośnik]11.12.20 9:38
Opiekunka La Fantasmagorie była kobietą zjawiskową i oddaną swojej pracy, a przynajmniej w taki sposób jawiła się w wyobraźni Evandry. Do tej pory widziała ją zaledwie kilka razy, przemykającą korytarzami baletu, dbającą o ład i porządek powierzonego jej miejsca. Nie miała niestety okazji, by zamienić z nią więcej słów, by dowiedzieć się czym madame Mericourt zachwyciła jej małżonka, że zdecydował się oddać jej w opiece tak ważne miejsce. Nie miała jednak żadnych powodów, by wątpić w kompetencje czarownicy, kiedy teatr rozkwitał, a artyści walczyli o możliwość wystąpienia na jego deskach. Planowała zacząć odwiedzać go coraz częściej, więc nawiązanie bliższej współpracy z Deirdre było kluczowe, by czuć się w nim swobodnie, bo nawet jeśli La Fantasmagorie zostało stworzone na jej cześć, nie będzie między nimi więzi, jeśli nie poczuje, że rzeczywiście daje mu coś od siebie. Chciała poznać wszystkich artystów, odwiedzić każdy zakamarek, odkryć jak najwięcej tajemnic. Czy nie obawiała się, że zagłębiając się tak bardzo w jego życie nie straci on na uroku? Evandra wierzyła, że lepiej być częścią otaczającej ją magii, niż wyłącznie jej obserwatorem.
- Zobaczymy na co cię stać. - Puszczone z uśmiechem oczko było figlarnie rzuconym wyzwaniem, nie wątpiła, że je przyjmie. Teraz to przed nią stało trudne zadanie przekonania madame Mericourt o talencie Harry’ego. W tym momencie nie zastanawiała się jeszcze co było powodem takiej zwłoki z jej strony, czyżby praca na rzecz teatru była tak zajmująca, by nie można było wysłać jednej wiadomości? A może problem leżał w innym miejscu i Deirdre tak naprawdę nie potrafiła poznać się na prawdziwym talencie i nie dostrzegła umiejętności oraz pasji, jaka biła od Smitha?
Rock’n’roll w tym miejscu? Muśnięte lekko jasnym karminem wargi półwili na moment zacisnęły się mocniej, nie chcąc dopuścić do roześmiania.
- To prawda, mogłoby to wywołać pewien… szok. - Zebrani w Złotym Zniczu goście należeli do grona czarodziejów bardzo starej daty i nawet jeśli ich muzyczny gust uznałby rock’n’rollowe dźwięki za przyjemne, to żaden z nich się do tego nie przyzna, bo przecież nie wypada… - Jeśli głos wciąż masz tak czysty, jak przed laty, a kompozycje ujmują głębią i pasją, to nie masz się czego obawiać. Nie wątpię, że ich zachwycisz. Jedyne, czego potrzebujesz, to by życzyć ci powodzenia. - Skoro występował już w tak wielu miejscach, że o jego talencie rozpisywali się na łamach gazet, zachwalając umiejętności i czar, to musiał wkładać w swoje zainteresowania wiele pracy i wysiłku. Pismacy nie zawsze znali się na technikaliach, oceniając wyłącznie, czy coś im się podoba czy nie, ale Evandra zamierzała wykorzystać dzisiejszy koncert, by dowiedziedzieć się jak wiele prawdy zawarto w wypełnionych pochlebstwami artykułach.
Z oddechem ulgi zauważyła, że Harry potrafi odczytywać tajemne znaki, co czyniło z niego idealnego kompana do rozmów w utrudnionych warunkach, jakimi zwykła nazywać czujne spojrzenia arystokratów, z taką niecierpliwością wyczekujące tematu do soczystej plotki. W głowie Evandry wcale nie pojawił się już plan na następne przypadkowe spotkanie.
- Dziękuję, chętnie spędzę z tobą ten czas. - Te kilka chwil już wiązało się z jej niedosytem, bo przecież tak bardzo chciała móc z nim rozmawiać przez cały dzień, dowiedzieć się wszystkiego, nadrobić ostatnie lata. Widok znajomej sylwetki przywoływał wspomnienie swobody, z jaką wiązały się jej szkolne lata i choć nie mieli nigdy szansy, by dobrze się poznać i prawdziwie zaprzyjaźnić, tak podświadomie czuła, że nie jest to zamknięta furtka, a druga szansa.
Skorzystała z pomocy i zajęła miejsce. Nie mogła sobie odmówić przedłużenia spojrzenia i zerknięcia na niego przez ramię. Czy miała już kiedyś okazję, by przyjrzeć się jego twarzy z tak bliska? Policzyć wszystkie rzęsy, zapamiętać linię orlego nosa czy głębię łuku kupidyna na tyle, by móc później odtworzyć go w pamięci.
- Pamiętam jak wspominałeś o swoich planach wyjazdu do Francji. - Pedantycznie wygładziła fałdę jedwabnej sukienki, tylko na chwilę odrywając wzrok od swojego towarzysza. Wprawdzie mówił o wyjeździe w kwestii rozwoju kariery, lecz rzucone słowa mogły być wyłącznie pobożnym życzeniem. Sama zdawała sobie sprawę z tego, że ciężko jest porzucić rodzinę i przyjaciół, nawet jeśli wyprowadzka sięga położonego nieopodal hrabstwa, o innym kraju nie wspominając. Interesowało ją za to jak potoczyło się życie Harry’ego i jak wiele z jego młodzieńczych marzeń wciąż było aktualnych. - ”W Europie artysta nie ma innego domu niż Paryż.” Przyznam, że sama nie miałam okazji, by poznać La Ville-Lumière. Mówią, że uzależnia, wywołując niemal hipnotyczny zachwyt. - Przy ostatnich słowach nachyliła się nad blatem dębowego stolika, nieznacznie ściszając głos, jakby powtarzane przez nią opinie mogły ściągnąć na nich ryzyko kłopotów.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Złoty Znicz [odnośnik]21.01.21 19:29
List do pracownicy La Fantasmagorie z prośbą o spotkanie, danie szansy, Harry kreślił z wielkimi nadziejami i nerwami jednocześnie. Z jeszcze większymi przemierzał Londyn, by stanąć u progu podwodnego baletu, który już z zewnątrz zachwycał swą wspaniałością. Niczego nie był tak pewien jak swego talentu i głosu, lecz na deskach tego teatru było miejsce wyłącznie dla najlepszych. Czy już czuł się najlepszy? Czasami dopadały go głębokie wątpliwości. Miał przygotowaną przemowę, lecz gdy przekonał się kim naprawdę była madame Mericourt jak rzadko kiedy zapomniał języka w gębie. Opiekunką La Fantasmagorie okazała się dawna Ślizgonka, która szczerze nie znosiła Harry'ego, jego burzy loków i niesfornego usposobienia jeszcze w czasach szkolnych, gdy surowo wymierzała mu szlabany, on zaś odwdzięczał się rymowankami o jej wschodnim pochodzeniu. Starał się udowodnić jej, że wydoroślał, dojrzał i teraz kroczył ścieżką wrażliwego artysty, nie zaś grajka i łobuza. Minę miała nieprzejednaną, trudno było wyczytać emocje z twarzy Deirdre, lecz opuszczając teatr był dobrej myśli.
Po kilku tygodniach ciszy nabrał pewności, że niechęć madame Mericourt do jego osoby okazała się silniejsza. Zaśpiewał wszak czysto, doskonale, repertuar miał skrojony z myślą o La Fantasmagorie, miała także nagranie do magicznego gramofonu z innymi jego utworami, wspominała o nowatorskim projekcie - jakież istniało inne wytłumaczenie? Głosik w głowie podpowiadał, że krew o mugolskiej skazie.
- Z przyjemnością to zaprezentują, m'lady - odpowiedział Harry z uśmiechem, rozpromieniając się na puszczone do niego figlarne oczko; pojął w lot, że rzuca mu wyzwanie. Poczuł się jednocześnie podniesiony na duchu wiarą Evandry w jego umiejętności i talent, a jednocześnie jeszcze bardziej stremowany. Wcześniej sądził, że jego dzisiejsza widownia ma wyrafinowane gusta i będzie kapryśna, nie zdawał sobie sprawy jednak z tego, że zasiądzie wśród nich kobieta, której zdanie miał dla niego tak wielkie znaczenie, znająca się na muzyce, mająca dobry słuch... Bardzo chciał wypaść dobrze. Nawet nie dlatego, by rzeczywiście porozmawiała z madame Mericourt. Harry i tak nie zamierzał na to nalegać. Wystarczyłoby mu, gdyby ten występ zapadł lady Rosier w pamięć - i nic więcej.
- A u lady? Co o nim... sądzi? - spytał Smith, nie potrafiąc się powstrzymać, nie zdążył ugryźć się w język. Naprawdę sądził, że lady Rosier słucha rock'n'rolla? Muzyki puszczanej w potańcówkach i barach, gdzie nie mieli nic przeciwko gościom nie do końca czystej krwi? Wyraziła się jednak w taki sposób jakby to do niej dotarło. Na myśl, że Evandrze mogłoby się to podobać poczuł się podekscytowany. Już w myślach fantazjował o przesłuchiwaniu wraz z nią zgromadzonych przez siebie płyt winylowych. Jej urok nie do odparcia sprawiał, że myśli miał coraz śmielsze, a wzroku od tej twarzy odjąć nie potrafił i nie chciał.
- Zapewnię lady jedynie, że od chwili rozstania ze szkolnym chórem minęło kilka lat, a ja nie zmarnowałem tego czasu. Uczęszczałem na prywatne lekcje muzyki i emisji głosu do samego pana Lockharta - odpowiedział, prostując się przy tym z dumą, bo nazwisko słynnego muzykologa było w świecie sztuki znane i cenione. Harry nie omieszkał się tym chwalić, bo Lockhart nie zwykł szkolić przypadkowych śpiewaków. Komplementy, płynące z ust Evandry, czyniły w jego głowie mętlik. Naprawdę tak myślała? Wtedy i teraz? Pamiętała to przez te wszystkie lata? - Ma lady doskonałą pamięć, ja także... Pielęgnuję wspomnienia naszych prób, słuchanie cię było prawdziwą rozkoszą dla uszu, syreny mogłyby się przy tobie wstydzić - odpowiedział natychmiast, zanim znów ugryzł się w język. Chciałbym usłyszeć jak śpiewasz raz jeszcze, choć raz, mówiły jego oczy, a bały się powiedzieć usta. W towarzystwie Evandry mężczyzna mógł zapomnieć o całym świecie, lecz musiał się pilnować.
- Uczyni mi lady wielki zaszczyt - odparł z radością, gdy zgodziła się spędzić z nim kilka chwil więcej. Nie umknęło jego uwadze, że spojrzała nań przez ramie, gdy odsuwał czarownicy krzesło. Harry zastygł na jedno uderzenie serca, przyglądając się w zachwycie bladej skórze, zastanawiając się, czy to naprawdę możliwe? Czy to się dzieje naprawdę? Smith opamiętał się w porę, zajął krzesło naprzeciw, by nie dawać nikomu powodu do plotek.
- Taaak, to jedynie wciąż tylko plany... - przyznał zakłopotany, sięgając dłonią, by przygładzić włosy, co rzecz jasna nie mogło się udać. - Wciąż jeszcze nie mówię po francusku, ale... Zacząłem się uczyć - dodał, spoglądając jak jej dłoń wygładza materiał sukienki. Poderwał natychmiast wzrok na jej oczy. Uśmiechnął się szeroko na słowa Evandry, pochylając ku niej instynktownie, gdy uczyniła to ona. - Tu mnie lady zaskoczyła - zastanowił się. Evandry nie ograniczały wszak galeony, rodowy skarbiec otwierał przedeń wszystkie drzwi, dlaczego zatem nie zdecydowała się wyruszyć w podróż? Nie była daleka. - Nie chciałaby pani zobaczyć na własne oczy? Jego światła? Pewnie nawet wino smakuje tam inaczej... - rozmarzył się. Paryż w jego wyobraźni malował się jak inny świat. Miasto, gdzie marzenia się spełniają, a miłość kwitnie wraz z poezją. Czy mógłby go zahipnotyzować równie mocno, co Evandra w tej właśnie chwili, gdy mówiła cicho tylko do niego?



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Złoty Znicz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach