Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Caley przyjrzała się runie, nie potrafiła jednak stwierdzić, co mogła oznaczać. Nie mogła sobie przypomnieć.
Zarówno Slynt, jak Ormund sprawiali wrażenie pewnych własnych słów. Ich pracodawcy niezwykle zależało na legendarnym krysztale, co starano się uświadomić każdemu z zebranych przez łukiem na spotkaniach sprzed kilku dni.
- Do dziś nie mieliśmy pewności, ale teraz mogę stwierdzić, że musiała należeć do krewnego tego, kto stworzył kryształ - powiedział niechętnie Ormund, udzielając w końcu odpowiedzi zniecierpliwionemu Edgarowi.
Kolejnym potwierdzeniem tych słów, poza otwarciem się portalu, była runa. Edgar przyjrzawszy się jej od razu ją rozpoznał. Oznaczała ni mniej, ni więcej jak pokrewieństwo, więzy krwi.
Słudzy pana Delaneya usunęli się z drogi, odsunęli od portalu, obserwując jak czarownica i czarodzieje wyruszają ku nieznanemu, przechodzą pod łukiem i znikają. W chwili, gdy i Magnus wkraczał w to drżące powietrze usłyszał jeszcze:
- Powodzenia - słowo to, wypowiedziane nie mniej zgrzytliwym tonem, padło z ust Slynta.
Po chwili zarówno on, jak i Ormund zniknęli im z oczu. Wszyscy znaleźli się po drugiej stronie, zwrócili spojrzenia na wrota, lecz zza ich pleców doszło ich uszu dziwne szemranie. Jeśli ktoś zdecydował się odwrócić, ujrzałby jak niewidzialna siła wciąga portal niby przez dziurkę od klucza. Kamienny łuk zniknął.
Caelan nie wyczuł żadnej pułapki, nie mógł być pewien, czy nie ma ich w pobliżu, czy po prostu mu się nie powiodło.
Zachary poza wrotami nie dostrzegł niczego szczególnego. Za nimi rozciągały się teraz zielone wzgórza, po prawej stronie, kilkadziesiąt metrów w dół wiatr marszczył taflę jeziora, a po lewej mur ciągnął się aż po horyzont. Jedynym przejściem wydawały się stare, wysokie, kamienne wrota, pokryte gdzieniegdzie mchem, spomiędzy którego wyzierały celtyckie zdobienia. Uwagę uzdrowiciela przykuły jednak drobne otwory w portalu, wydawało mu się, że coś w nich błysnęło.
Promień zaklęcia Magnusa uderzył w jedno skrzydło bramy, tworząc w nich okno o kształcie pionowej elipsy. Pierwsze co dostrzegł to źdźbła wysokiej, gęstej trawy. Zerwał się jednak silny wiatr, niebo nad ich głowami zaczęło ciemnieć, jakby zbierało się na burzę. Każdy, kto zajrzał przez utworzone okno pomiędzy gęstą, szarpaną przez wiatr roślinnością, ujrzałby w oddali ruiny starego zamku, wzniesionego u brzegu Jeziora. Prosty, surowy, z szarego kamienia przywodził na myśl bardziej twierdzę, niż pałac. Jedna z dwóch wież była kompletnie zniszczona.
W chwili, gdy Matthew szarpnął za kutą kołatkę, drzwi jednak ani drgnęły. Po chwili poczuł silny ból w dłoniach. W mgnieniu oka metalowa obręcz rozżarzyła się do czerwoności - parzyła tak, jakby wyjęto ją z płomieni. W tej samej chwili coś błysnęło. Zachary dostrzegł to jako pierwszy: pędzącą ku niemu kulę ognia, która wystrzeliła z otworu w portalu okalającego wrota. Takie same płomienie popędziły ku każdemu, kto stał pod bramą.
| W tej turze możecie podjąć próbę uniku i wykonać jedną czynność angażującą.
Kula ognia zadaje obrażenia równe 15. ST uniku wynosi 50, do rzutu doliczona jest statystyka zwinności x2.
ST uniku dla Zacharego zostaje obniżone o 20 oczek ze względu na to, że dostrzegł niebezpieczeństwo jako pierwszy. Jeśli zdecyduje się ostrzec innych, ST będzie dla nich o 10 oczek niższe.
Post Mistrza Gry pojawi się w środę o godzinie 21.
Zarówno Slynt, jak Ormund sprawiali wrażenie pewnych własnych słów. Ich pracodawcy niezwykle zależało na legendarnym krysztale, co starano się uświadomić każdemu z zebranych przez łukiem na spotkaniach sprzed kilku dni.
- Do dziś nie mieliśmy pewności, ale teraz mogę stwierdzić, że musiała należeć do krewnego tego, kto stworzył kryształ - powiedział niechętnie Ormund, udzielając w końcu odpowiedzi zniecierpliwionemu Edgarowi.
Kolejnym potwierdzeniem tych słów, poza otwarciem się portalu, była runa. Edgar przyjrzawszy się jej od razu ją rozpoznał. Oznaczała ni mniej, ni więcej jak pokrewieństwo, więzy krwi.
Słudzy pana Delaneya usunęli się z drogi, odsunęli od portalu, obserwując jak czarownica i czarodzieje wyruszają ku nieznanemu, przechodzą pod łukiem i znikają. W chwili, gdy i Magnus wkraczał w to drżące powietrze usłyszał jeszcze:
- Powodzenia - słowo to, wypowiedziane nie mniej zgrzytliwym tonem, padło z ust Slynta.
Po chwili zarówno on, jak i Ormund zniknęli im z oczu. Wszyscy znaleźli się po drugiej stronie, zwrócili spojrzenia na wrota, lecz zza ich pleców doszło ich uszu dziwne szemranie. Jeśli ktoś zdecydował się odwrócić, ujrzałby jak niewidzialna siła wciąga portal niby przez dziurkę od klucza. Kamienny łuk zniknął.
Caelan nie wyczuł żadnej pułapki, nie mógł być pewien, czy nie ma ich w pobliżu, czy po prostu mu się nie powiodło.
Zachary poza wrotami nie dostrzegł niczego szczególnego. Za nimi rozciągały się teraz zielone wzgórza, po prawej stronie, kilkadziesiąt metrów w dół wiatr marszczył taflę jeziora, a po lewej mur ciągnął się aż po horyzont. Jedynym przejściem wydawały się stare, wysokie, kamienne wrota, pokryte gdzieniegdzie mchem, spomiędzy którego wyzierały celtyckie zdobienia. Uwagę uzdrowiciela przykuły jednak drobne otwory w portalu, wydawało mu się, że coś w nich błysnęło.
Promień zaklęcia Magnusa uderzył w jedno skrzydło bramy, tworząc w nich okno o kształcie pionowej elipsy. Pierwsze co dostrzegł to źdźbła wysokiej, gęstej trawy. Zerwał się jednak silny wiatr, niebo nad ich głowami zaczęło ciemnieć, jakby zbierało się na burzę. Każdy, kto zajrzał przez utworzone okno pomiędzy gęstą, szarpaną przez wiatr roślinnością, ujrzałby w oddali ruiny starego zamku, wzniesionego u brzegu Jeziora. Prosty, surowy, z szarego kamienia przywodził na myśl bardziej twierdzę, niż pałac. Jedna z dwóch wież była kompletnie zniszczona.
W chwili, gdy Matthew szarpnął za kutą kołatkę, drzwi jednak ani drgnęły. Po chwili poczuł silny ból w dłoniach. W mgnieniu oka metalowa obręcz rozżarzyła się do czerwoności - parzyła tak, jakby wyjęto ją z płomieni. W tej samej chwili coś błysnęło. Zachary dostrzegł to jako pierwszy: pędzącą ku niemu kulę ognia, która wystrzeliła z otworu w portalu okalającego wrota. Takie same płomienie popędziły ku każdemu, kto stał pod bramą.
| W tej turze możecie podjąć próbę uniku i wykonać jedną czynność angażującą.
Kula ognia zadaje obrażenia równe 15. ST uniku wynosi 50, do rzutu doliczona jest statystyka zwinności x2.
ST uniku dla Zacharego zostaje obniżone o 20 oczek ze względu na to, że dostrzegł niebezpieczeństwo jako pierwszy. Jeśli zdecyduje się ostrzec innych, ST będzie dla nich o 10 oczek niższe.
Post Mistrza Gry pojawi się w środę o godzinie 21.
- Informacje:
Matthew: 216/216
Edgar: 223/223
Caley: 209/209
Caelan: 230/230
Magnus: 280/280
Zachary: 210/210
Szarpnąłem kołatkę, lecz ta nie drgnęła. Wyglądało na to, że po dobroci i z pieszczotliwością nie pójdzie tak łatwo. A właśnie propo pieszczot - tak szybko i pewnie jak chwyciłem klamkę, tak zaraz zabrałem dłoń gdy ta się rozżarzyła. Rzuciłem jakimś nokturnowym przekleństwie poruszając dłonią w powietrzu by odegnać nieprzyjemne wrażenie ciepła. Zaraz jednak coś mnie zaniepokoiło. Bo coś błysnęło, a potem splunęło z drzwi kulą ognia. Nie miałem wiele czasu toteż jak stałem, tak w drugiej chwili wygiąłem się odważnie chcąc uniknąć nieprzyjemności obcowania z ogniem.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Za niepokojące uważał to, że nic szczególnego nie znajdowało się wokół. Pusta przestrzeń przypominała grobowce faraonów; nie zawierała nic, choć tak naprawdę stanowiła idealne miejsce na zastawienie pułapki. Ile prawdy było tutaj, nie wiedział. Wciąż rozglądał się, nie poświęcając towarzyszom większej uwagi, na dłuższą chwilę wpatrując się w dziwny błysk, który dostrzegł i wprawił go w zastanowienie. Nagłe rozjarzenie się światła oraz pojawienie kuli ognia, wymusiło na nim gwałtowne oprzytomnienie.
— Uważajcie! — zawołał, ostrzegając pozostałych, samemu próbując uchylić w jakikolwiek sposób przed przyjęciem na siebie poparzeń. Palce na różdżce zacisnął zdecydowanie mocniej niż chciałby tego właśnie w tej chwili, lecz właśnie to gładki drewno dawało mu namiastkę poczucia kontroli, której tak potrzebował.
— Alohomora — wypowiedział cicho inkantację, celując różdżką w drzwi. Choć nie przyjrzał im się dokładnie i nie wiedział, co znajdowało w ich wnętrzu, liczył na to, że posiadały zamek, z którym zaklęcie mogłoby sobie poradzić.
Ostrzeżenie udzielone, nie ma za co
1. rzucam na unik
2. rzucam na zaklęcie
— Uważajcie! — zawołał, ostrzegając pozostałych, samemu próbując uchylić w jakikolwiek sposób przed przyjęciem na siebie poparzeń. Palce na różdżce zacisnął zdecydowanie mocniej niż chciałby tego właśnie w tej chwili, lecz właśnie to gładki drewno dawało mu namiastkę poczucia kontroli, której tak potrzebował.
— Alohomora — wypowiedział cicho inkantację, celując różdżką w drzwi. Choć nie przyjrzał im się dokładnie i nie wiedział, co znajdowało w ich wnętrzu, liczył na to, że posiadały zamek, z którym zaklęcie mogłoby sobie poradzić.
Ostrzeżenie udzielone, nie ma za co
1. rzucam na unik
2. rzucam na zaklęcie
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k100' : 73
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k100' : 73
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Podtrzymała uśmiech, lecz nie odpowiedziała już mężczyźnie, kątem oka rejestrując przybycie kolejnych członków wyprawy. Wyrazy ich twarzy mogły świadczyć jedynie o tym, że w momencie przechodzenia przez portal odczuwali podobnie lodowate dreszcze. Gdy ostatnia osoba pojawiła się za łukiem, ten nagle zniknął, niemalże wessany z powrotem jak przez dziurkę od klucza; Ormund i Slynt zostali po drugiej stronie, a razem z nimi odpowiedzi na wszelkie niezadanie pytania. Caley nie obawiała się jeszcze o drogę powrotną – spośród sześciu osób, troje mężczyzn pochodziło z ewidentnie szlacheckich rodzin, a ich zaginięcie nie przeszłoby bez echa. Gdyby nawet utknęli w jakiejś pułapce, limbie lub czyśćcu, prędzej czy później ktoś by się po nich pofatygował.
Jej towarzysze badali drzwi na różne sposoby, lecz Goyle nie zamierzała się wychylać. Nie miała na razie lepszych pomysłów, a wolała nie kusić losu i nie przyzywać efektów ubocznych anomalii. Avandon czy nie, to cholerstwo na pewno sięgało i tutaj.
Dzięki urokowi Magnusa zdołała zauważyć zamek po drugiej stronie wrót i szybko uznała, że to właśnie on jest ich destynacją. Wzmagający się wiatr i pogarszające warunki pogodowe sugerowały, że powinni dostać się do niego jak najprędzej, dlatego blondynka skupiła się na badaniu drzwi wzrokiem i w ostatniej chwili usłyszała wykrzyczane przez lorda Shafiq ostrzeżenie. Kula ognia pędziła prosto na nią, więc Caley spróbowała odskoczyć i uniknąć oparzenia.
Jej towarzysze badali drzwi na różne sposoby, lecz Goyle nie zamierzała się wychylać. Nie miała na razie lepszych pomysłów, a wolała nie kusić losu i nie przyzywać efektów ubocznych anomalii. Avandon czy nie, to cholerstwo na pewno sięgało i tutaj.
Dzięki urokowi Magnusa zdołała zauważyć zamek po drugiej stronie wrót i szybko uznała, że to właśnie on jest ich destynacją. Wzmagający się wiatr i pogarszające warunki pogodowe sugerowały, że powinni dostać się do niego jak najprędzej, dlatego blondynka skupiła się na badaniu drzwi wzrokiem i w ostatniej chwili usłyszała wykrzyczane przez lorda Shafiq ostrzeżenie. Kula ognia pędziła prosto na nią, więc Caley spróbowała odskoczyć i uniknąć oparzenia.
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 91
'k100' : 91
W końcu wszyscy członkowie wyprawy znaleźli się po drugiej stronie portalu - Caelan rozglądał się akurat dookoła, toteż kątem oka dostrzegł, że kamienny łuk zniknął. Wspaniale. Nie było jednak czasu na roztrząsanie tego faktu; w końcu będą musieli go odnaleźć - w tym czy innym miejscu - lub opracować alternatywny plan powrotu.
Z początku nie był pewien, czy rzucone przez niego zaklęcie okazało się skuteczne. Co prawda nie wskazało ono żadnych pułapek, nie sygnalizowało również obecności jakichkolwiek innych istot, jednak Caelan nie wierzył, by ten legendarny, dawno zaginiony zamek czy jego okolice były wolne od zabezpieczeń. Jego wątpliwości zostały rozwiane, gdy Bott - jak typowy rozsądny czarodziej - postanowił zapomnieć o tym, że posiada różdżkę i zabrał się do otwierania bram gołymi rękoma. Nie musieli czekać długo, aż jakaś - obecna jednak - pułapka wypluła w ich kierunku kilka kul ognia. Ostrzeżenie wykrzyczane przez jednego z towarzyszy pomogło mu zauważyć zagrożenie odpowiednio wcześnie, by spróbować wykonać unik.
Gdy tylko udało mu się pozbierać do upewnić, że przy wykonywaniu uniku nic nie wypadło mu z kieszeni, a Caley jest względnie cała i zdrowa, spojrzał na Matthewa twardo, krytycznie, z wyczuwalnym powątpiewaniem. Słowa były tutaj zbędne; ten pyskacz musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak idiotycznie się zachował. Przy odrobinie szczęścia on również nie chciałby powtarzać tego, co stało się przed chwilą.
- Carpiene - powtórzył pozornie spokojnie, choć i w jego głosie dało się wyczuć nutę gniewu; celował różdżką w kierunku obrazu malującego się za wrotami. Jego uwadze nie umknęła nagła zmiana, która zaszła ich w otoczeniu; czuł wiatr, dostrzegał, że zrobiło się wyraźnie ciemniej. Nie chciał iść przodem; przy odrobinie szczęścia ten nieznany mu bliżej mężczyzna uruchomi kolejną pułapkę, tym razem taką, która za cel obierze sobie tylko jednego czarodzieja.
Z początku nie był pewien, czy rzucone przez niego zaklęcie okazało się skuteczne. Co prawda nie wskazało ono żadnych pułapek, nie sygnalizowało również obecności jakichkolwiek innych istot, jednak Caelan nie wierzył, by ten legendarny, dawno zaginiony zamek czy jego okolice były wolne od zabezpieczeń. Jego wątpliwości zostały rozwiane, gdy Bott - jak typowy rozsądny czarodziej - postanowił zapomnieć o tym, że posiada różdżkę i zabrał się do otwierania bram gołymi rękoma. Nie musieli czekać długo, aż jakaś - obecna jednak - pułapka wypluła w ich kierunku kilka kul ognia. Ostrzeżenie wykrzyczane przez jednego z towarzyszy pomogło mu zauważyć zagrożenie odpowiednio wcześnie, by spróbować wykonać unik.
Gdy tylko udało mu się pozbierać do upewnić, że przy wykonywaniu uniku nic nie wypadło mu z kieszeni, a Caley jest względnie cała i zdrowa, spojrzał na Matthewa twardo, krytycznie, z wyczuwalnym powątpiewaniem. Słowa były tutaj zbędne; ten pyskacz musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak idiotycznie się zachował. Przy odrobinie szczęścia on również nie chciałby powtarzać tego, co stało się przed chwilą.
- Carpiene - powtórzył pozornie spokojnie, choć i w jego głosie dało się wyczuć nutę gniewu; celował różdżką w kierunku obrazu malującego się za wrotami. Jego uwadze nie umknęła nagła zmiana, która zaszła ich w otoczeniu; czuł wiatr, dostrzegał, że zrobiło się wyraźnie ciemniej. Nie chciał iść przodem; przy odrobinie szczęścia ten nieznany mu bliżej mężczyzna uruchomi kolejną pułapkę, tym razem taką, która za cel obierze sobie tylko jednego czarodzieja.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35, 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35, 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie potrafił powstrzymać zdegustowanego prychnięcia; maniery wyrostka (pewnie młodszego o co najwyżej dekadę, ale nadal) trafiały w czułe, szlacheckie wychowanie jakie odebrał i chociaż nie zamierzał tak łatwo się zdemaskować, egzaltowanie zbierało swoje owoce.
-Nie przyszedłeś tu zaliczać panienek - chłodno upomniał szczeniaka, nie, nie pomagał kobiecie w żaden sposób - jeśli posiada potencjał, sama go udowodni - jedynie utrzymywał porządek w gromadce. Skoro nikt inny się do tego nie kwapił, musiał przejąć inicjatywę. Jeśli się nie zorganizują, skończą marnie, a on razem z nimi i choć nie bał się śmierci, to wolał nie ofiarować się na marne. Patrząc na wąsatego casanovę, wróżył mu nadzwyczaj głupie zwieńczenie ziemskiego życia, w czym nie chciał uczestniczyć.
-Na Salazara, masz przecież różdżkę! - zagrzmiał, wychylając się za tego idiotę, który nie dość, że zasłonił mu widok, to po mugolsku szarpał się z drewnianymi wrotami - a może zawędrowała tam, gdzie podział się twój mózg? - dokończył w myślach. Ćwiczenia cierpliwości powoli procentowały, wzniecanie słownych przepychanek prawdopodobnie zaowocowałoby bójką, jakiej absolutnie nie potrzebowali. Gniewnie minął mężczyznę, chcąc zerknąć w wyczarowane przez siebie okno. Eliptyczna przestrzeń ukazała mu stojącą nad brzegiem jeziora kamienną warownię. Dwie wieże, jedna doszczętnie zniszczona, z tej odległości nie był w stanie określić, czy nadgryzł ją ząb czasu, czy może poległa, zmieciona magią. Czyżby patrzył właśnie na legendarny Avendon? Zmarszczył brwi, usiłując wyłuskać z odmętów pamięci przydatne informacje o tym mitycznym zamku. Czytywał podania, roczniki sprzed wieków, o jakich nikt już dawno nie wspominał i wiedział, że natknął się tam na opowieści o rzekomo nieistniejącym bastionie. Zerknął przy tym na Edgara - wciąż oczekiwał odpowiedzi na swoje nieme pytanie, runa mogła okazać się kluczowa - przy czym wrażliwy na bodźce, od razu po zarejestrowaniu ostrzeżenia Shafiqa, odwrócił się gwałtownie, zauważając niewielkie kule ognia, nieubłaganie pędzące w ich stronę. Spróbował uchylić się przed pociskiem: albo to wina mugolskiego zachowania nokturnowego szczeniaka, albo na zamku nie życzyli sobie gości.
|1 kość na unik
2 na historię magii (bonus +60) - zbieram wszelkie informację o Avendonie, jego historię, podania, czy jest przeklęty itp.
-Nie przyszedłeś tu zaliczać panienek - chłodno upomniał szczeniaka, nie, nie pomagał kobiecie w żaden sposób - jeśli posiada potencjał, sama go udowodni - jedynie utrzymywał porządek w gromadce. Skoro nikt inny się do tego nie kwapił, musiał przejąć inicjatywę. Jeśli się nie zorganizują, skończą marnie, a on razem z nimi i choć nie bał się śmierci, to wolał nie ofiarować się na marne. Patrząc na wąsatego casanovę, wróżył mu nadzwyczaj głupie zwieńczenie ziemskiego życia, w czym nie chciał uczestniczyć.
-Na Salazara, masz przecież różdżkę! - zagrzmiał, wychylając się za tego idiotę, który nie dość, że zasłonił mu widok, to po mugolsku szarpał się z drewnianymi wrotami - a może zawędrowała tam, gdzie podział się twój mózg? - dokończył w myślach. Ćwiczenia cierpliwości powoli procentowały, wzniecanie słownych przepychanek prawdopodobnie zaowocowałoby bójką, jakiej absolutnie nie potrzebowali. Gniewnie minął mężczyznę, chcąc zerknąć w wyczarowane przez siebie okno. Eliptyczna przestrzeń ukazała mu stojącą nad brzegiem jeziora kamienną warownię. Dwie wieże, jedna doszczętnie zniszczona, z tej odległości nie był w stanie określić, czy nadgryzł ją ząb czasu, czy może poległa, zmieciona magią. Czyżby patrzył właśnie na legendarny Avendon? Zmarszczył brwi, usiłując wyłuskać z odmętów pamięci przydatne informacje o tym mitycznym zamku. Czytywał podania, roczniki sprzed wieków, o jakich nikt już dawno nie wspominał i wiedział, że natknął się tam na opowieści o rzekomo nieistniejącym bastionie. Zerknął przy tym na Edgara - wciąż oczekiwał odpowiedzi na swoje nieme pytanie, runa mogła okazać się kluczowa - przy czym wrażliwy na bodźce, od razu po zarejestrowaniu ostrzeżenia Shafiqa, odwrócił się gwałtownie, zauważając niewielkie kule ognia, nieubłaganie pędzące w ich stronę. Spróbował uchylić się przed pociskiem: albo to wina mugolskiego zachowania nokturnowego szczeniaka, albo na zamku nie życzyli sobie gości.
|1 kość na unik
2 na historię magii (bonus +60) - zbieram wszelkie informację o Avendonie, jego historię, podania, czy jest przeklęty itp.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'k100' : 5
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'k100' : 5
Edgarowi wystarczyło krótkie spojrzenie na runę, żeby ją rozpoznać - już nie raz się z nią spotkał, a jej znaczenie logicznie współgrało z fiolką krwi, którą bezpiecznie schował w kieszeni. Chociaż prawdę mówiąc, nawet ta dodatkowa wiedza nie pozwoliła mu na ułożenie kolejnych puzzli. Dzisiejsza wyprawa wciąż jawiła mu się jako tajemnica, jedyne co posiadał do skrawki informacji.
Za bardzo skupił się na grubym murze, zapominając o swoich towarzyszach. Dopiero wymowne spojrzenie Magnusa przywołało go do porządku. - Więzy krwi. Tamta runa jest związana z pokrewieństwem, więzami krwi - odpowiedział w końcu, rozglądając się po podejrzanej krainie. Coś mu tutaj nie pasowało - ten mur, zamek ze zniszczoną wieżą. - To Bott, nie wymagaj od niego zbyt wiele - mruknął w stronę Magnusa, traktując tę poradę całkiem poważnie. Współpracował z Mattem wystarczająco długo, żeby nauczyć się ignorować jego głupotę. - Carpiene - rzucił, nie usłyszawszy wcześniej, że Goyle już to zrobił. Tu było za spokojnie; musiał się upewnić, czy coś nie czyha na nich za rogiem.
W tym samym momencie zobaczył jak pędzi w jego kierunku kula ognia. Było za późno na tarczę, więc spróbował zrobić szybki unik.
1. zaklęcie
2. unik
Za bardzo skupił się na grubym murze, zapominając o swoich towarzyszach. Dopiero wymowne spojrzenie Magnusa przywołało go do porządku. - Więzy krwi. Tamta runa jest związana z pokrewieństwem, więzami krwi - odpowiedział w końcu, rozglądając się po podejrzanej krainie. Coś mu tutaj nie pasowało - ten mur, zamek ze zniszczoną wieżą. - To Bott, nie wymagaj od niego zbyt wiele - mruknął w stronę Magnusa, traktując tę poradę całkiem poważnie. Współpracował z Mattem wystarczająco długo, żeby nauczyć się ignorować jego głupotę. - Carpiene - rzucił, nie usłyszawszy wcześniej, że Goyle już to zrobił. Tu było za spokojnie; musiał się upewnić, czy coś nie czyha na nich za rogiem.
W tym samym momencie zobaczył jak pędzi w jego kierunku kula ognia. Było za późno na tarczę, więc spróbował zrobić szybki unik.
1. zaklęcie
2. unik
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 90
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 90
Kule ognia ze zniewalającą szybkością pomknęły ku każdemu z czarodziejów, którzy zamierzali przekroczyć bramy i wkraść się do środka. Matthew zareagował natychmiast, zręcznie uchylając się przed pociskiem. Lord Shafiq w porę ostrzegł pozostałych, dzięki temu zarówno on, jak i Caley, Caelan oraz Edgar także uniknęli spotkania bliskiego stopnia z ogień. Magnus tak bardzo skupił się na besztaniu Matta oraz zamku Avendon, że zareagował za późno - ogniem zajął się rękaw jego szaty, boleśnie raniąc skórę, był jednak łatwy do ugaszenia.
Zaklęcia Edgara i Caelana były nieudane.. Nie mogli być pewni, czy pułapek w pobliżu po prostu nie ma, czy też po prostu im się nie powiodło.
Z różdżki Zacharego wyłonił się za to promień zaklęcia Alohomora i trafił w jedną z kołatek. Coś w środku zamka wyraźnie zgrzytnęło, jakby został odblokowany. Metalowe kołatki wciąż pozostawały jednak rozgrzane i emanowały gorącem.
Magnus pamiętał, że przed laty natrafił w księgach na legendy o Avendon i Enviriusie. Głosiły one, że alchemik służył na dworze szkockiego króla mugoli, który w podzięce podarował mu zamek u brzegu jeziora Loch Morar. Envirius zamieszkiwał go ponoć ze swoim synem i razem gromadzili w nim skarby, prowadzili badania i eksperymenty, to ponoć własnie w tym miejscu powstał kryształ, którego pragnął Delaney - i tu właśnie ukrył swój cenny skarb, a Avendon uczynił twierdzą podobno nie do zdobycia. Kto miał tu wejść, nigdy już nie miał stąd wyjść. Tak mówiły legendy, gdyż nikt nie udowodnił, iż Avendon istniało naprawdę. Wiarygodne źródła historyczne mówiły, iż Envirius został pojmany przez łowców czarownic, a gdy on zmienił się w popiół, przepadło i Avendon - jakby zapadło się pod powierzchnię ziemi, a czas zatarł pamięć o tym miejscu. Niewiele więcej było o nim wiadomo.
| Bardzo Was przepraszam za opóźnienie, było spowodowane natłokiem obowiązków w pracy i morsozlotem. To już się więcej nie powtórzy!
Post Mistrza Gry pojawi się w 29.11 około godziny 22.
Zaklęcia Edgara i Caelana były nieudane.. Nie mogli być pewni, czy pułapek w pobliżu po prostu nie ma, czy też po prostu im się nie powiodło.
Z różdżki Zacharego wyłonił się za to promień zaklęcia Alohomora i trafił w jedną z kołatek. Coś w środku zamka wyraźnie zgrzytnęło, jakby został odblokowany. Metalowe kołatki wciąż pozostawały jednak rozgrzane i emanowały gorącem.
Magnus pamiętał, że przed laty natrafił w księgach na legendy o Avendon i Enviriusie. Głosiły one, że alchemik służył na dworze szkockiego króla mugoli, który w podzięce podarował mu zamek u brzegu jeziora Loch Morar. Envirius zamieszkiwał go ponoć ze swoim synem i razem gromadzili w nim skarby, prowadzili badania i eksperymenty, to ponoć własnie w tym miejscu powstał kryształ, którego pragnął Delaney - i tu właśnie ukrył swój cenny skarb, a Avendon uczynił twierdzą podobno nie do zdobycia. Kto miał tu wejść, nigdy już nie miał stąd wyjść. Tak mówiły legendy, gdyż nikt nie udowodnił, iż Avendon istniało naprawdę. Wiarygodne źródła historyczne mówiły, iż Envirius został pojmany przez łowców czarownic, a gdy on zmienił się w popiół, przepadło i Avendon - jakby zapadło się pod powierzchnię ziemi, a czas zatarł pamięć o tym miejscu. Niewiele więcej było o nim wiadomo.
| Bardzo Was przepraszam za opóźnienie, było spowodowane natłokiem obowiązków w pracy i morsozlotem. To już się więcej nie powtórzy!
Post Mistrza Gry pojawi się w 29.11 około godziny 22.
- Informacje:
Matthew: 216/216
Edgar: 223/223
Caley: 209/209
Caelan: 230/230
Magnus: 265/280 (-15 oparzenia)
Zachary: 210/210
Udało jej się uskoczyć przed kulą ognia i jednocześnie utrzymać na nogach. Spojrzała przez ramię i upewniła się, że jej brat także odsunął się w porę; wiedziała doskonale, że potrzeba było czegoś więcej, by zwalić Caelana z nóg, lecz na początku wyprawy nie mogli pozwolić sobie nawet na najmniejsze draśnięcia. I chociaż w jej skórzanej torbie spoczywało kilka odpowiednich eliksirów, wolała nie sięgać po nie już teraz.
Mężczyźni wyciągnęli różdżki, lecz nie dali znać o czających się w okolicy dodatkowych pułapkach, co mogło oznaczać, że wcale ich tu nie było, lub zaklęcia nie poszły po ich myśli. Biorąc pod uwagę, że przed chwilą wszyscy przeszli przez portal uaktywniony krwią, Caley nie wierzyła, by nie czekały tu na nich żadne niespodzianki.
Szczęk zamka w drzwiach przypomniał jej, że chciała się im przyjrzeć już wcześniej. Podeszła wiec bliżej, wpatrując się w fantazyjne zdobienia, lecz mogła jedynie określić je jako celtyckie i nic więcej – nie posiadała specjalistycznej wiedzy. Pośród nich znajdował się jednak ktoś odpowiedni do tego zadania.
- Lumos – przywołała światło na koniuszek swojej różdżki i posłała zachęcające spojrzenie Edgarowi; wcześniej był chętny do odczytania symboli, więc może i tym razem pomoże im dowiedzieć się nieco więcej o miejscu, w którym przebywali. Zamierzała zapewnić mu światło tak długo, jak będzie trzeba.
Nie czuła się na siłach w kwestii otwierania drzwi – mosiężną kołatkę powinien pociągnąć ktoś, kto miał nieco więcej krzepy, niż ona.
Mężczyźni wyciągnęli różdżki, lecz nie dali znać o czających się w okolicy dodatkowych pułapkach, co mogło oznaczać, że wcale ich tu nie było, lub zaklęcia nie poszły po ich myśli. Biorąc pod uwagę, że przed chwilą wszyscy przeszli przez portal uaktywniony krwią, Caley nie wierzyła, by nie czekały tu na nich żadne niespodzianki.
Szczęk zamka w drzwiach przypomniał jej, że chciała się im przyjrzeć już wcześniej. Podeszła wiec bliżej, wpatrując się w fantazyjne zdobienia, lecz mogła jedynie określić je jako celtyckie i nic więcej – nie posiadała specjalistycznej wiedzy. Pośród nich znajdował się jednak ktoś odpowiedni do tego zadania.
- Lumos – przywołała światło na koniuszek swojej różdżki i posłała zachęcające spojrzenie Edgarowi; wcześniej był chętny do odczytania symboli, więc może i tym razem pomoże im dowiedzieć się nieco więcej o miejscu, w którym przebywali. Zamierzała zapewnić mu światło tak długo, jak będzie trzeba.
Nie czuła się na siłach w kwestii otwierania drzwi – mosiężną kołatkę powinien pociągnąć ktoś, kto miał nieco więcej krzepy, niż ona.
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja