Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 78
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Niech to szlag! Wbrew pozorom ta klątwa nie była tak trudna do przełamania, a jednak zaklęcie kolejny raz okazało się nieudane. Runa ze ściany wciąż emanowała delikatnym światłem. Magnus sprytnie odwracał uwagę poltergeista, a choć nigdy nie brakowało mu ciętego języka, nie uda mu się rozmawiać z nim w nieskończoność. Bott na szczęście sprawdził się w trzymaniu stołu, który nawet się nakrył i najwidoczniej czekał na gości - wszędzie coś się działo, ale Edgar musiał jeszcze raz podjąć próbę złamania klątwy. W końcu do trzech razy sztuka. Usłyszał Caley, mówiącą o eliksirze na gorączkę, i stwierdził, że i jemu przydałoby się go wypić. Ale to zaraz, w tej chwili miał ważniejsze zadanie do wykonania. Ponownie wycelował różdżką w maszkarę, tym razem nie przeszkadzał mu w tym latający stół, po czym rzucił finite incantatem.
Łamię klątwę ;__;
Łamię klątwę ;__;
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Spoglądając na drugi eliksir krytycznym okiem, mogła być pewna, że uwarzyła go poprawnie i jest zdatny do użytku. W pośpiechu odnalazła kolejką fiolkę, do której mogła go przelać i po przetarciu jej z grubej warstwy kurzu, ostrożnie zanurzyła w wywarze, zapełniając niewielkie naczynie. Zamknęła je małym koreczkiem i dopiero wtedy obejrzała się za siebie. Poltergeist pozwalał sobie na coraz więcej, a jedyną osobą mogącą im teraz pomóc, był Edgar. Gdy więc Zachary sięgnął po pierwszy Auxilik, drugi wręczyła lordowi Burke.
- Na gorączkę – wyjaśniła mężczyźnie próbującemu przełamać klątwę.
Gdy się odwróciła, spojrzała prosto na szkaradę i wzdrygnęła się lekko; jej przerażające ślepia wpatrywały się w Magnusa, z którym dysputowała w najlepsze. Być może Caley powinna była zwrócić uwagę na tę wymianę zdań, lecz coś innego przykuło jej uwagę. Zachowanie brata odbiegało od normy, wydawał się być czymś poruszony, coś napawało go odrazą. Natychmiast ruszyła w jego stronę, stając przed nim i zaciskając dłoń na jego ramieniu. W porządku? Zdawała się pytać spojrzeniem.
- Zaraz stąd wyjdziemy – zapewniła go, wolną dłonią wskazując na przejście za płomieniami, które niebawem powinny zniknąć, jeśli zaklęcie Botta, które trafiło w nie przed momentem, będzie udane – Jesteśmy już niedaleko, czujesz to? Herlighet er nær – uśmiechnęła się pokrzepiająco, próbując dodać mu otuchy i odpędzić wszystkie demony, które zaległy się przy nim w tym okropnym miejscu.
| retoryka (II), próbuję przemówić bratu do rozsądku
- Na gorączkę – wyjaśniła mężczyźnie próbującemu przełamać klątwę.
Gdy się odwróciła, spojrzała prosto na szkaradę i wzdrygnęła się lekko; jej przerażające ślepia wpatrywały się w Magnusa, z którym dysputowała w najlepsze. Być może Caley powinna była zwrócić uwagę na tę wymianę zdań, lecz coś innego przykuło jej uwagę. Zachowanie brata odbiegało od normy, wydawał się być czymś poruszony, coś napawało go odrazą. Natychmiast ruszyła w jego stronę, stając przed nim i zaciskając dłoń na jego ramieniu. W porządku? Zdawała się pytać spojrzeniem.
- Zaraz stąd wyjdziemy – zapewniła go, wolną dłonią wskazując na przejście za płomieniami, które niebawem powinny zniknąć, jeśli zaklęcie Botta, które trafiło w nie przed momentem, będzie udane – Jesteśmy już niedaleko, czujesz to? Herlighet er nær – uśmiechnęła się pokrzepiająco, próbując dodać mu otuchy i odpędzić wszystkie demony, które zaległy się przy nim w tym okropnym miejscu.
| retoryka (II), próbuję przemówić bratu do rozsądku
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Jego zaklęcie powiodło się, choć sam nie mógł tego odczuć. Co więcej, próba wzmocnienia pozostałych nie wywołała żadnej anomalii - normalnie przyjąłby to z wdzięcznością i niemałą ulgą, teraz jednak skupiał się na czymś zgoła innym. Choć ciągle próbował kontrolować sytuację, kątem oka obserwować zarówno towarzyszy, jak i maszkarę, to jego uwagę wciąż przykuwało to robactwo, które pojawiło się znikąd. Wzdrygnął się, gdy poczuł, jak kolejne karaluchy próbują wedrzeć mu się do ust, wślizgują się pod ubranie. Mimowolnie zaczął otrzepywać swe szaty, odkasływać i pluć, za nic mając sobie to, co pomyślą inni. Kręcił energicznie głową, próbując się obudzić, wyrwać spod działania tej mocy, która miała go we władaniu. Logika podpowiadała mu, że to tylko zwidy, omamy, trudno było jej jednak uwierzyć, gdy bezustannie odczuwał na skórze dotyk dziesiątek, ba, setek małych nóżek.
Wtedy jednak zdało mu się, że słyszy znajomy głos, głos Caley. Podjął próbę uspokojenia się, powstrzymania dziwacznych odruchów i skupienia wzroku na stojącej obok siostrze. Przemawiała ze spokojem, z uśmiechem... Nie krzywiła się na jego widok, nie uciekała z obrzydzeniem. Więc może robactwa wcale nie było? Pokiwał krótko głową, przełknął z trudem ślinę i ścisnął palcami nasadę nosa, chcąc zignorować płatane przez psychikę figle.
| rzucam na odporność psychiczną
Wtedy jednak zdało mu się, że słyszy znajomy głos, głos Caley. Podjął próbę uspokojenia się, powstrzymania dziwacznych odruchów i skupienia wzroku na stojącej obok siostrze. Przemawiała ze spokojem, z uśmiechem... Nie krzywiła się na jego widok, nie uciekała z obrzydzeniem. Więc może robactwa wcale nie było? Pokiwał krótko głową, przełknął z trudem ślinę i ścisnął palcami nasadę nosa, chcąc zignorować płatane przez psychikę figle.
| rzucam na odporność psychiczną
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Zachary przyjął od czarownicy fiolkę z eliksirem. Szkło parzyło go w palce, wywar zaledwie kilka chwil wcześniej przyjął odpowiednią konsystencję i barwę. Zdecydował się wypić miksturę, niemal poparzyła go w język i gardło, wciąż była bardzo gorąca, jednakże przyniosła oczekiwany skutek. Któż by pomyślał, że tak niedoceniany i prosty specyfik uratuje mu tej nocy życie? Eliksir zadziałał bardzo szybko. Ból głowy lorda Zacharego ustąpił niemal całkowicie, przestały go wprawiać w drżenie zimne dreszcze, twarz nabrała zdrowego kolorytu. Temperatura jego ciała spadła diametralnie, a on czuł się zdecydowanie lepiej.
- Wieki - stwierdził męski głos z niespodziewaną lekkością, dając wciągnąć się w dysputę z Magnusem. - Kolejne spędzisz tu ze mną, głupcze - zaśmiał się szyderczo, choć następne słowa lorda Rowle wprawiały poltergeista w wyraźną irytację. - Wszystko, czego zdążyłeś się dowiedzieć jest już nieistotne - warknął rozdrażniony.
Pomimo narastającego bólu, przez który lord Rowle osuwał się na kolana, zdołał on poprawnie rzucić zaklęcie; wszyscy inni poczuli przypływ magicznych mocy.
Łagodny głos Caley i jej wsparcie pomogły Caelanowi oprzeć się halucynacjom
Zastawiony jak do kolacji stół, który nakrył się przed Matthew, stał już nieruchomo i wyglądał zupełnie niewinnie. Srebrna zastawa lśniła w blasku ognia, który on postanowił ugasić. Czarodziej poprawnie rzucił zaklęcie i w na końcu komnaty, pod sufitem, zaczęły kłębić się fioletowe chmury, z której lunął jak z cebra deszcz. Ugasił szalejące płomienie, a przy okazji zmoczył stojących blisko Matthew, Magnusa, Caelana, Caley i Zacharego. Szkarada wydała z siebie rozwścieczony okrzyk i uniosła gnijące, robaczywe ręce: całą ich piątkę, jaką miała w zasięgu wzroku, przygwoździła do ścian magiczną mocą i przez kilka chwil nie mogli oprzeć się wrażeniu, że ich narządy wewnętrzne skręcają się boleśnie, gdy...
Edgarowi udało się przełamać klątwę. Do trzech razy sztuka. Blask runy zgasł, stała się nieaktywna, a okrucieństwu poltergeista nadszedł kres. Siła, która przypierała czarodziejów do ścian zniknęła, byli już wolni, mogli poruszać się swobodnie. Zniknęło chodzące po ścianach robactwo, wrzaski w uszach Magnusa ucichły, przeminął ból. Jeszcze przez kilka chwil wszyscy widzieli przerażającą, szkaradną istotę, która chwiała się w miejscu - a potem zaczęła znikać. Rozpadać się na tysiące drobnych kawałków, rozproszyły się w powietrzu.
Jedynie Magnus poczuł się gorzej. Także i jego dotknęła klątwa Febris, a temperatura jego ciała zaczęła rosnąć.
Wyjście z komnaty stało przed wami otworem.
Krótki korytarz za nim prowadził w dół, lecz to, co członkowie wyprawy zorganizowanej przez Dalaneya odkryli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Znaleźli się w okrągłej komnacie wypełnionej złotem i kosztownościami. W kątach piętrzyły się stosy złotych, starych monet, a z licznych skrzyni niemal wylewały się klejnoty. Pod sufitem unosiły się zaczarowane, wieczne świece, dzięki czemu komnatę wypełniał ich ciepły, łagodny blask, a złoto i klejnoty lśniło mocno - najmocniej lśnił jednak kryształ oprawiony w srebro, który znajdował się naprzeciw wejścia, pomiędzy dłońmi namalowanego na ścianie starca z długą, srebrną brodą. Jego blask był nienaturalny, niemal oślepiający.
Aby przejść do malowidła należało minąć studnię, która znajdowała się w centralnym punkcie komnaty. Zbudowaną ze zwykłego, pokrytego już mchem kamienia. Zdecydowanie zbyt skromną w obliczu pozostałych wspaniałości.
Każdy odkrył też źródło złotego świata, jakie towarzyszyło wam od chwili wyjścia z morderczych ciemności, na brzegu studni przysiadła niematerialna, utkana jakby ze światła, sowa. Pozornie zahukała łagodnie, lecz to, co dla jednych było jedynie ptasim odgłosem, dla Zacharego mową, którą potrafił zrozumieć - obdarzony wszak został niezwykłym darem zwierzęcoustości.
- Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.
Zjawa rozłożyła skrzydła i nim ktokolwiek zdążył spróbować ją zatrzymać - zanurkowała w głąb studni i zniknęła.
| Czas na odpis to 48h.
Magicus Extremos Caelana: Magnus, Zachary, Edgar, Matt, Caley - +7 2/3
Magicus Extremos Magnusa: Caelan, Zachary, Edgar, Matt, Caley - +10 1/3
Caley posiada 1 porcję Auxiliku.
- Wieki - stwierdził męski głos z niespodziewaną lekkością, dając wciągnąć się w dysputę z Magnusem. - Kolejne spędzisz tu ze mną, głupcze - zaśmiał się szyderczo, choć następne słowa lorda Rowle wprawiały poltergeista w wyraźną irytację. - Wszystko, czego zdążyłeś się dowiedzieć jest już nieistotne - warknął rozdrażniony.
Pomimo narastającego bólu, przez który lord Rowle osuwał się na kolana, zdołał on poprawnie rzucić zaklęcie; wszyscy inni poczuli przypływ magicznych mocy.
Łagodny głos Caley i jej wsparcie pomogły Caelanowi oprzeć się halucynacjom
Zastawiony jak do kolacji stół, który nakrył się przed Matthew, stał już nieruchomo i wyglądał zupełnie niewinnie. Srebrna zastawa lśniła w blasku ognia, który on postanowił ugasić. Czarodziej poprawnie rzucił zaklęcie i w na końcu komnaty, pod sufitem, zaczęły kłębić się fioletowe chmury, z której lunął jak z cebra deszcz. Ugasił szalejące płomienie, a przy okazji zmoczył stojących blisko Matthew, Magnusa, Caelana, Caley i Zacharego. Szkarada wydała z siebie rozwścieczony okrzyk i uniosła gnijące, robaczywe ręce: całą ich piątkę, jaką miała w zasięgu wzroku, przygwoździła do ścian magiczną mocą i przez kilka chwil nie mogli oprzeć się wrażeniu, że ich narządy wewnętrzne skręcają się boleśnie, gdy...
Edgarowi udało się przełamać klątwę. Do trzech razy sztuka. Blask runy zgasł, stała się nieaktywna, a okrucieństwu poltergeista nadszedł kres. Siła, która przypierała czarodziejów do ścian zniknęła, byli już wolni, mogli poruszać się swobodnie. Zniknęło chodzące po ścianach robactwo, wrzaski w uszach Magnusa ucichły, przeminął ból. Jeszcze przez kilka chwil wszyscy widzieli przerażającą, szkaradną istotę, która chwiała się w miejscu - a potem zaczęła znikać. Rozpadać się na tysiące drobnych kawałków, rozproszyły się w powietrzu.
Jedynie Magnus poczuł się gorzej. Także i jego dotknęła klątwa Febris, a temperatura jego ciała zaczęła rosnąć.
Wyjście z komnaty stało przed wami otworem.
Krótki korytarz za nim prowadził w dół, lecz to, co członkowie wyprawy zorganizowanej przez Dalaneya odkryli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Znaleźli się w okrągłej komnacie wypełnionej złotem i kosztownościami. W kątach piętrzyły się stosy złotych, starych monet, a z licznych skrzyni niemal wylewały się klejnoty. Pod sufitem unosiły się zaczarowane, wieczne świece, dzięki czemu komnatę wypełniał ich ciepły, łagodny blask, a złoto i klejnoty lśniło mocno - najmocniej lśnił jednak kryształ oprawiony w srebro, który znajdował się naprzeciw wejścia, pomiędzy dłońmi namalowanego na ścianie starca z długą, srebrną brodą. Jego blask był nienaturalny, niemal oślepiający.
Aby przejść do malowidła należało minąć studnię, która znajdowała się w centralnym punkcie komnaty. Zbudowaną ze zwykłego, pokrytego już mchem kamienia. Zdecydowanie zbyt skromną w obliczu pozostałych wspaniałości.
Każdy odkrył też źródło złotego świata, jakie towarzyszyło wam od chwili wyjścia z morderczych ciemności, na brzegu studni przysiadła niematerialna, utkana jakby ze światła, sowa. Pozornie zahukała łagodnie, lecz to, co dla jednych było jedynie ptasim odgłosem, dla Zacharego mową, którą potrafił zrozumieć - obdarzony wszak został niezwykłym darem zwierzęcoustości.
- Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.
Zjawa rozłożyła skrzydła i nim ktokolwiek zdążył spróbować ją zatrzymać - zanurkowała w głąb studni i zniknęła.
| Czas na odpis to 48h.
Magicus Extremos Caelana: Magnus, Zachary, Edgar, Matt, Caley - +7 2/3
Magicus Extremos Magnusa: Caelan, Zachary, Edgar, Matt, Caley - +10 1/3
Caley posiada 1 porcję Auxiliku.
- Informacje:
1. Matthew: 121/216 (-30 kąsane. -40 psychiczne, -15 tłuczone, -10 cięte), -20
2. Edgar: 152/223 (-9 kąsane, -27 psychiczne, -5 tłuczone, -40 gorączka) - Febris, -15
3. Caley: 150/209 (-9 kąsane, -40 psychiczne, -10 cięte), -10
4. Caelan: 143/230 (-7 kąsane, -50 psychiczne, -15 tłuczone, -15 cięte), -15
5. Magnus: 203/280 (-7 oparzenia, -50 psychiczne, -10 cięte), -10, wykorzystanie mgły: 1/3
6. Zachary: 160/210 ( -20 psychiczne, -20 tłuczone, -10 cięte), -10
Ciepło gorącego eliksiru parzyło, lecz poza tym jednym, dość nieszczególnie istotnym dyskomfortem, niosło ze sobą szereg profitów, które ponownie pozwalały żyć, a nie szukać sposobu na przetrwanie i spowolnienie pogłębiającej się gorączki. Pierwsza fala magicznego specyfiku rozeszła się dreszczem przeszywającym na wskroś, a towarzyszyło jej ciepło ostatecznie wypychające zimno. Poczuł je na policzkach; tępy ból głowy ustąpił, ciepłota ciała wróciła do normy, by zaraz zostać zalanym deszczem wywołującym niepokojące ciarki.
Nie zdołał zareagować, z resztą tak jak i pozostali, gdy monstrum postanowiło zaatakować, przytwierdzając ich do ściany, poddając bolesnemu skrętowi kiszek, które w Zacharym wywoływało słabnące nudności, jakby w obronnej reakcji pozbycie się trawionego jedzenia miało przynieść ulgę. Na jego szczęście nic takiego się nie stało, a wszystko zostało przerwane tak nagle, jak nagle się zaczęło. Potrzebował chwili, by zrozumieć to gwałtowne zajście i niemal z ulgą spojrzeć w stronę Edgara.
— Cudownie — mruknął z ulgą, kiwając w stronę nestora głową w niemym podziękowaniu, po czym podniósł się, widząc rozpływające się w powietrzu resztki naprzykrzającej im zjawy. Koniec tego przedstawienia był mu niewątpliwie na rękę; wreszcie mogli iść dalej, wykonać powierzone zadanie oraz wrócić możliwie bezpieczną drogą.
Zejście na dół, aż do końca utrzymywało go w napięciu. Wstrzymywany oddech wydobył się z niego z cichym odgłosem, gdy wreszcie ujrzał okrągłą komnatę pełną skarbów wypełnioną bez reszty światłem oraz jakimś takim ciepłem, które na myśl przywodziło mu egipskie piaski. Jego uwagę niemal natychmiast przykuł kryształ oprawiony w srebro – jaśniał ponad wszystko inne i zdawał się sygnalizować, że był tym, czego poszukiwali. Przekonanie to było silne, lecz niedostatecznie. Miał zaledwie nikłe wątpliwości, które wzmocniły się, gdy rozpoznał światło prowadzące ich przez tunel aż do komnaty skarbca. Na pewności zyskały, kiedy usłyszał słowa w ptasim języku i jedynie machinalnie przytaknął wypowiedzi, powoli podążając za światłem znikającym w studni pokrytej mchem. Zatrzymał się tuż przed nią i ostrożnie oparł, zaglądając do ciemniejącej głębi.
— Kryształ powinien być w studni. Ten — wskazał na kryształ przed malowidłem — jest zbytnio na widoku, by być prawdziwym. Czyżby kolejna pułapka? — Mówił pewnym siebie głosem, nie zdradzając źródła pozyskanej przed chwilą wiedzy. Nie istniała potrzeba, by tak duże grono posiadło wiedzę o jego umiejętnościach, skoro tak pilnie strzegł ich przez tyle lat. Tak samo nie widział konieczności, aby być pierwszym, który wkroczy do kolejnej studni. Wycofał się nieco i spojrzał na pozostałych, samemu kierując się w stronę Caelana, uznając go w tej chwili za osobę, która wymagała jego pomocy.
— Paxo Horribilis — wypowiedział inkantację cichym tonem, gdy tylko zbliżył koniec różdżki do skroni mężczyzny w nadziei, że moc przyzwana przez pozostałych okaże się wystarczająca do rzucenia tak silnego czaru uzdrawiającego.
Nie zdołał zareagować, z resztą tak jak i pozostali, gdy monstrum postanowiło zaatakować, przytwierdzając ich do ściany, poddając bolesnemu skrętowi kiszek, które w Zacharym wywoływało słabnące nudności, jakby w obronnej reakcji pozbycie się trawionego jedzenia miało przynieść ulgę. Na jego szczęście nic takiego się nie stało, a wszystko zostało przerwane tak nagle, jak nagle się zaczęło. Potrzebował chwili, by zrozumieć to gwałtowne zajście i niemal z ulgą spojrzeć w stronę Edgara.
— Cudownie — mruknął z ulgą, kiwając w stronę nestora głową w niemym podziękowaniu, po czym podniósł się, widząc rozpływające się w powietrzu resztki naprzykrzającej im zjawy. Koniec tego przedstawienia był mu niewątpliwie na rękę; wreszcie mogli iść dalej, wykonać powierzone zadanie oraz wrócić możliwie bezpieczną drogą.
Zejście na dół, aż do końca utrzymywało go w napięciu. Wstrzymywany oddech wydobył się z niego z cichym odgłosem, gdy wreszcie ujrzał okrągłą komnatę pełną skarbów wypełnioną bez reszty światłem oraz jakimś takim ciepłem, które na myśl przywodziło mu egipskie piaski. Jego uwagę niemal natychmiast przykuł kryształ oprawiony w srebro – jaśniał ponad wszystko inne i zdawał się sygnalizować, że był tym, czego poszukiwali. Przekonanie to było silne, lecz niedostatecznie. Miał zaledwie nikłe wątpliwości, które wzmocniły się, gdy rozpoznał światło prowadzące ich przez tunel aż do komnaty skarbca. Na pewności zyskały, kiedy usłyszał słowa w ptasim języku i jedynie machinalnie przytaknął wypowiedzi, powoli podążając za światłem znikającym w studni pokrytej mchem. Zatrzymał się tuż przed nią i ostrożnie oparł, zaglądając do ciemniejącej głębi.
— Kryształ powinien być w studni. Ten — wskazał na kryształ przed malowidłem — jest zbytnio na widoku, by być prawdziwym. Czyżby kolejna pułapka? — Mówił pewnym siebie głosem, nie zdradzając źródła pozyskanej przed chwilą wiedzy. Nie istniała potrzeba, by tak duże grono posiadło wiedzę o jego umiejętnościach, skoro tak pilnie strzegł ich przez tyle lat. Tak samo nie widział konieczności, aby być pierwszym, który wkroczy do kolejnej studni. Wycofał się nieco i spojrzał na pozostałych, samemu kierując się w stronę Caelana, uznając go w tej chwili za osobę, która wymagała jego pomocy.
— Paxo Horribilis — wypowiedział inkantację cichym tonem, gdy tylko zbliżył koniec różdżki do skroni mężczyzny w nadziei, że moc przyzwana przez pozostałych okaże się wystarczająca do rzucenia tak silnego czaru uzdrawiającego.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Rozsądek Caelana w końcu wygrał, w czym niewątpliwie miała swój udział stojąca obok Caley; jej łagodny głos i pokrzepiający uśmiech pomogły marynarzowi odrzucić przewidzenia, skupić się na - i tak niezbyt zachęcającej - rzeczywistości. Żeglarz odetchnął głębiej i podchwycił spojrzenie siostry, by w milczeniu kiwnąć jej krótko, z wdzięcznością, głową. Nie ufał swemu głosowi, nie miał najmniejszej ochoty odzywać się - wciąż pamiętał te obrzydliwe odczucia, które dopiero co zwalczył - zaś ona powinna zrozumieć go bez słów. Wciąż miał mieszane odczucia względem jej uczestnictwa w wyprawie Delaneya, nie chciał, by niepotrzebnie narażała się na szwank, nie mógł jednak nie docenić tego, co dla niego zrobiła.
Wyprostował się, niechętnie przeniósł wzrok na stojącego dalej Magnusa i dyskutującą z nim szkaradę, nim jednak zdołał coś zrobić, albo chociaż pomyśleć o zrobieniu, na buchający pod sufit płomień spadł deszcz - który nie tylko ugasił ogień, ale i zmoczył wszystkich stojących blisko czarodziejów. To nie umknęło uwadze zmory; ryknęła, machnęła i przygwoździła ich swą mocą do murów komnaty. Goyle skrzywił się szpetnie, gdy jego plecy grzmotnęły o kamień; skrzywił się jeszcze bardziej, gdy poczuł niepokojące i bolesne skręty wnętrzności... Te rewelacje nie trwały jednak długo. Szkarada w końcu zniknęła, byli wolni.
Odchrząknął cicho, gdy w końcu udało mu się zebrać do pionu i powiódł wzrokiem po twarzach zebranych. Czy byli gotowi do dalszej drogi? Powinni się pośpieszyć; spędzili tu już wystarczająco wiele godzin, znieśli wystarczająco wiele, zamczysko powinno ich w końcu nagrodzić tym przeklętym kryształem - i bezpieczną drogą powrotną.
Ruszyli korytarzem w dół, a Goyle miał problem z powstrzymaniem szybszego bicia serca; nie wierzył, by mogli zbliżać się do końca swej wędrówki, Avendon przyzwyczaił go już do swych wszechobecnych pułapek. Dlatego też stanął jak wryty, gdy znaleźli się w komnacie pełnej złota i klejnotów. Może to również było przewidzenie? Z uwagą rozejrzał się dookoła, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że wejście do skarbca nie było równoznaczne z osiągnięciem celu; jakimi zaklęciami obłożono bogactwa Enviriusa? Co powstrzymywało ich przed zabraniem kuszącego, zbyt kuszącego, klejnotu? Z rozmyślań wyrwał go pewny siebie głos arystokraty; niechętnie, lecz musiał się z nim zgodzić. Nie mógł odgonić od siebie myśli, że coś było nie tak. Powinni zachować ostrożność, przynajmniej jeszcze przez kilka chwil, dopóki nie odnajdą prawdziwego klejnotu.
Zrobił kilka kroków do przodu, do wspomnianej przez Zachary'ego studni i przyjrzał się jej, szukając na niej czegokolwiek, co mogłoby jeszcze podsycić odczuwaną nieufność. Wtedy ten sam czarodziej stanął u jego boku i skierował ku niemu swą różdżkę; Goyle nie czuł się z tym komfortowo, nie zamierzał jednak odrzucać pomocy.
- Dziękuję - burknął cicho, po czym wrócił do dokładnego oglądania studni oraz umieszczonego między dłońmi starca klejnotu. Do samej ściany z malowidłem nie podchodził jednak bliżej, jeszcze nie teraz.
| rzucam na spostrzegawczość (I), może studnia powie mi coś więcej
Wyprostował się, niechętnie przeniósł wzrok na stojącego dalej Magnusa i dyskutującą z nim szkaradę, nim jednak zdołał coś zrobić, albo chociaż pomyśleć o zrobieniu, na buchający pod sufit płomień spadł deszcz - który nie tylko ugasił ogień, ale i zmoczył wszystkich stojących blisko czarodziejów. To nie umknęło uwadze zmory; ryknęła, machnęła i przygwoździła ich swą mocą do murów komnaty. Goyle skrzywił się szpetnie, gdy jego plecy grzmotnęły o kamień; skrzywił się jeszcze bardziej, gdy poczuł niepokojące i bolesne skręty wnętrzności... Te rewelacje nie trwały jednak długo. Szkarada w końcu zniknęła, byli wolni.
Odchrząknął cicho, gdy w końcu udało mu się zebrać do pionu i powiódł wzrokiem po twarzach zebranych. Czy byli gotowi do dalszej drogi? Powinni się pośpieszyć; spędzili tu już wystarczająco wiele godzin, znieśli wystarczająco wiele, zamczysko powinno ich w końcu nagrodzić tym przeklętym kryształem - i bezpieczną drogą powrotną.
Ruszyli korytarzem w dół, a Goyle miał problem z powstrzymaniem szybszego bicia serca; nie wierzył, by mogli zbliżać się do końca swej wędrówki, Avendon przyzwyczaił go już do swych wszechobecnych pułapek. Dlatego też stanął jak wryty, gdy znaleźli się w komnacie pełnej złota i klejnotów. Może to również było przewidzenie? Z uwagą rozejrzał się dookoła, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że wejście do skarbca nie było równoznaczne z osiągnięciem celu; jakimi zaklęciami obłożono bogactwa Enviriusa? Co powstrzymywało ich przed zabraniem kuszącego, zbyt kuszącego, klejnotu? Z rozmyślań wyrwał go pewny siebie głos arystokraty; niechętnie, lecz musiał się z nim zgodzić. Nie mógł odgonić od siebie myśli, że coś było nie tak. Powinni zachować ostrożność, przynajmniej jeszcze przez kilka chwil, dopóki nie odnajdą prawdziwego klejnotu.
Zrobił kilka kroków do przodu, do wspomnianej przez Zachary'ego studni i przyjrzał się jej, szukając na niej czegokolwiek, co mogłoby jeszcze podsycić odczuwaną nieufność. Wtedy ten sam czarodziej stanął u jego boku i skierował ku niemu swą różdżkę; Goyle nie czuł się z tym komfortowo, nie zamierzał jednak odrzucać pomocy.
- Dziękuję - burknął cicho, po czym wrócił do dokładnego oglądania studni oraz umieszczonego między dłońmi starca klejnotu. Do samej ściany z malowidłem nie podchodził jednak bliżej, jeszcze nie teraz.
| rzucam na spostrzegawczość (I), może studnia powie mi coś więcej
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Byłem zadowolony z siebie,kiedy zaklęcie się powiodło. Mokry,lecz zadowolony. Trochę mniej, gdy szkarada w furii z tego powodu niezwykłą mocą przydusiła nas do ściany. Przeszło mi jednak w chwili w której Burke w końcu z powodzeniem zdjął klątwę. Nam wszystkim przeszło. Dłońmi zaczesałem mokre kosmyki do tyłu i tak jak reszta ruszyłem za światełkiem do korytarza, czy też tunelu. Przeszło mi przez myśl by pierdyknąć lumosem może jakimś, lecz niemalże oślepiający blask odbijający się od wszechobecnego złota przekonał mnie o braku takiej potrzeby.
- O chuj... - mruknąłem pod nosem kiedy to poruszyłem się bardziej w głąb. Nie powiem, ręce mnie świerzbiły jak mijaliśmy te skarby. Połyskujący srebrem na ścianie klejnot również. Pohukująca przy studni świetlista sowa - tak poniekąd... Trochę nie chciało mi się wierzyć, że to czego szukamy faktycznie może być tam.
- Hexa Revelio - poruszyłem różdżką by urok zawisł w powietrzu pomieszczenia żeby nie było że znów coś uruchomiłem. Wypatrywałem efektu i tego czy mgła czepia się tej zapyziałej studni, czy złota,czy wielkiego obrazu na ścianie.
- O chuj... - mruknąłem pod nosem kiedy to poruszyłem się bardziej w głąb. Nie powiem, ręce mnie świerzbiły jak mijaliśmy te skarby. Połyskujący srebrem na ścianie klejnot również. Pohukująca przy studni świetlista sowa - tak poniekąd... Trochę nie chciało mi się wierzyć, że to czego szukamy faktycznie może być tam.
- Hexa Revelio - poruszyłem różdżką by urok zawisł w powietrzu pomieszczenia żeby nie było że znów coś uruchomiłem. Wypatrywałem efektu i tego czy mgła czepia się tej zapyziałej studni, czy złota,czy wielkiego obrazu na ścianie.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wreszcie zaklęcie się powiodło, Edgar poczuł to jeszcze zanim maszkara rozpadła się na tysiące kawałeczków. Runa na ścianie wyraźnie wyblakła, co było dla niego najlepszym dowodem na udane złamanie klątwy. Odetchnął z ulgą, bo wcześniej przeszła mu przez głowę myśl, że nie uda mu się tego dokonać - złe samopoczucie i anomalie skutecznie utrudniały podobne zadania. Byli bezpieczni, przynajmniej przez chwilę. Dopiero teraz mógł spojrzeć na fiolkę z eliksirem. Normalnie może zastanowił by się przed jej wypiciem, ale w obecnej sytuacji naprawdę nie powinien narzekać. Wypił ją jednym haustem, krzywiąc się nieznacznie przez niezbyt przyjemny smak. Cóż, do dobrego koniaku było temu daleko. Zresztą to wszystko straciło znaczenie, kiedy przeszedł do kolejnego pomieszczenia i niemal oślepił go blask złota. Właśnie po to tutaj przyszedł. Z fascynacją przyglądał się półkom pełnym artefaktów, próbując odnaleźć w nich coś szczególnie interesującego. Kryształ Delaney'ego mało go obchodził. Spojrzał z ciekawością na Zachary'ego - jego niezwykła umiejętność zwierzęcoustości wciąż go zadziwiała. Również chciałby taką posiadać, wydaje się przydatna. - Możliwe - odpowiedział, zerkając na oślepiający kryształ. Mimo wszystko miał ochotę go zbadać i zabrać ze sobą. Wątpił, by po prostu był, wisiał na tej ścianie bez żadnego celu. Może był zaklęty. - Widzisz coś? - Zapytał Caelana, który wyraźnie próbował coś wypatrzeć w studni, samemu baraszkując między półkami pełnymi złota.
Wypijam Auxilik
Wypijam Auxilik
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja