Wydarzenia


Ekipa forum
Mokradło
AutorWiadomość
Mokradło [odnośnik]08.01.19 20:16
First topic message reminder :

Mokradło

Znajdujące się w pobliżu moczary są jednym z głównych elementów dworku. Na swój sposób ozdabiają posiadłość. Większość gości stwierdza jednak, że są wyraźnie przerażające.
Istnieją legendy mówiące o tym, że mokradło jest nawiedzane przez tajemniczego ducha czarodzieja, który tragicznie zmarł podczas polowania. Inni mówią, że nieszczęśliwiec zgubił się we mgle i z tego powodu wprowadza w błąd każdego, kogo spotka na drodze.
Zaleca się aby na tym terenie korzystać z wodoodpornego, wysokiego obuwia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mokradło [odnośnik]03.05.20 20:27
The member 'Constantine Ollivander' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 72

--------------------------------

#2 'k15' : 13

--------------------------------

#3 'k20' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]03.05.20 21:57
Chłodny, popołudniowy wiatr poruszył ciemne kosmyki, gdy z założonymi rękami patrzył w stronę organizatora. Lekko zmrużone, przykryte niezadowoleniem powieki, wskazywały na dalsze rozpamiętywanie niedawnego obrazu. Z trudem powstrzymywał chęć odwrócenia, zerknięcia w stronę nieznajomego, wystrojonego intruza oraz jego pięknej partnerki. Szereg pytań, skłębionych myśli, mnożył się wraz z ulotnymi, bolesnymi sekundami. Biorąc głęboki wdech, skierował spojrzenie na rozczuloną towarzyszkę, oczekującą otwarcia klatek. Rozpiął marynarkę jako pierwszy krok przygotowawczy. Lisi przewodnicy wypatrywali nowych, ludzkich kompanów, pragnąć rozpoczęcia magicznej rywalizacji. Ich różnorodne temperamenty ujawniały się na pierwszy rzut oka. Wątły cień uśmiechu wplątał się na jasne wargi, gdy z uwagą obserwował przejętą minę przyjaciółki. Obcowanie z naturą było im naprawdę bliskie, lecz dzisiejszego dnia pozostawał statyczny, uważny, analizujący zawiłe zasady. Apetyt na zwycięstwo drzemał w roziskrzonym wnętrzu. Wystarczył impuls, aby zaangażować go całkowicie. Ostatni raz przejechał wzrokiem po rozgrzanych rywalach oceniając szanse, możliwości, przewagę. Dopiero po chwili udało mu się wyłapać kolejne, znajome sylwetki. W oddali odnalazł postać wesołego, roześmianego Botta, pochłoniętego towarzystwem tajemniczej nieznajomej. Bardzo dobra pamięć twarzy nie pozwoliła na pominięcie zimowej klientki. Nieśmiała, nieco przygnębiona aparycja blond alchemiczki, wprawiła w lekkie zastanowienie. Jak wiele nieprzyjaznych zdarzeń wydarzyło się od ostatniej rozmowy? Przytrzymał puste spojrzenie na przyczajonym, malowniczym zachodzie, gdy dźwięk zachwytu uwolnił z ciężkiego zamyślenia. Odwrócił głowę gwałtownie, lecz nagle coś puszystego i przyjemnego okręciło się wokół kostek. Rudy przyjaciel okazał się jedną z najsympatyczniejszych istot na rozległej polanie. Mężczyzna przykucnął przy kobiecym profilu, aby energicznie podrapać zwierzaka po futerkowym, naprężonym grzbiecie. – Niesamowity jesteś! – wyrzucił w stronę malucha, przechodząc do głaskania śnieżnobiałego brzucha. Lis łasy na pieszczoty ocierał się o szorstkie dłonie prosząc o więcej. Nie mógł powstrzymać gardłowego śmiechu, który wydobył się naturalnie: – Uwielbiam te zwierzęta. Jak byłem mały, podczas wyprawy… – zaczął, a gdy zwierzę przygryzło najmniejszy palec zachęcając do dalszej zabawy, potrząsnął dłonią i wyrzucił: – O ty mały łobuzie! – skierował błękitne tęczówki na leśną księżniczkę, aby dokończyć: – Podczas tej pamiętnej wyprawy, gdzie zyskałem postać patronusa, wydawało mi się, że widzę lisa w kolorze srebra. Myślałem, że to mgliste, poranne złudzenie, ale kilka lat później sprawdziłem to w specjalistycznych atlasach i faktycznie, taka rasa istnieje. – dokończył ciekawie, kierując wspomnienia w tamte letnie, beztroskie dni. Pamiętał jak rozpędzony, gnał za eteryczną postacią leśnego mieszkańca, zgubiony w zaroślach. Ojciec nie uwierzył, jednakże w głębi serca czuł, że się nie mylił.
Wystarczył moment, aby rdzawy kompan poderwał się do działania. Zwinnym ruchem przycisnął nos do nieco wilgotnej ziemi, węsząc odpowiedni kierunek. Widząc jak sprytnie porusza się do przodu, skinął na partnerkę, aby jak najszybciej poszli w jego ślady. Inne pary również rozpoczęły rywalizację; charakterystyczna zieleń zniknęła z punktu widzenia gdzieś w zachodniej części mokradeł. Może to i lepiej, choć na chwilę. Westchnął ciężko, co jakiś czas podbiegając do przodu, gdy zwierz przyspieszał tempo. – Dajesz radę w tej sukience? -zapytał troskliwie, widząc jak ździebła trawy owijają się wokół kostek, a gęstość kolczastych krzewów wzrasta z każdym krokiem. Gdyby tylko potrzebowała pomocy, był na posterunku. Lis doprowadził ich do wydeptanej ścieżki; leśnej, zadrzewionej polany. Usiadł na uboczu, przyglądając się nowym przyjaciołom. Mężczyzna zmarszczył brwi w skupieniu, lustrując przypięte kartki. Miały na sobie pewne obrazy, symbole; im dłużej na nie spoglądał, dostrzegał, iż są ze sobą połączone. – To chyba jakaś układanka. Rozpoznajesz te ilustracje? – zapytał mrukliwie, podchodząc jeszcze bliżej. Ujął w dłonie najbliższą z nich, rozpracowując występujące postaci, budynki oraz rysunkowe otoczenie. Wydawało mu się, że gdzieś już je widział. Zmarszczone brwi kojarzyły pojedyncze elementy… Cieszyły wzrok, zdobiły dziecięce książeczki, rozbawiały wieczorne kołysanki. Fragmenty ksiąg oraz bajek, powiewały na delikatnym wietrze. Rozszerzył źrenice i wyrzucił: – To sceny z bajek i dzieł literackich. Widzisz? – ściągnął jeden pergamin, machając nim w stronę blondynki. – Opowieść o trzech braciach, skaczący kociołek. A to? – zatrzymał zrywając kolejny, nieznany obraz. Zamyślił się na moment, jednakże szybko ocknął się z nieuwagi i podszedł bliżej. Podekscytowany głos nie ukrywał fascynacji ów zadaniem. Czyż nie było stworzone dla nich? Jako mol książkowy, niejednokrotnie tonął w literackich powieściach. – Musimy szybko ściągnąć je na ziemię i poukładać w odpowiedniej kolejności. Myślisz, ze wskażą nam skarb? – zaciekawiony mieszkaniec bagiennych terenów, podbiegł do pary, widząc wzmożony ruch. Gdy ciemnowłosy rozkładał pierwsze kartki, jak wcześniej otarł się o jego ręce, szukając atencji. – Poczekaj młody, troszkę przeszkadzasz. – wybełkotał zniecierpliwiony, pochłonięty zadaniem. Gdy wykonywał misję całkowicie tracił kontakt z rzeczywistością.

1. Rzucam k15 na wartość skarbu
2. Rzucam k100, bonus za wiedzę o literaturze +10, st zadania - 50
3. Rzucam k20 na nowe zadanie



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Mokradło [odnośnik]03.05.20 21:57
The member 'Vincent Rineheart' has done the following action : Rzut kością


#1 'k15' : 12

--------------------------------

#2 'k100' : 26

--------------------------------

#3 'k20' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 0:17
Czy już to wyczuła? Jasne że wyczuwała! Poszczekiwanie lisie było jej prawie tak bliskie jak złośliwe nawoływanie brata, który czasem podstępnie pozwalał jej się pogubić między drzewami, a później wabił poobijanym o wieczne drzewa krzykiem. Nie była to wielka zagadka, ten jeden świat znała, w niego wierzyła, ufała zaszyfrowanej dla człowieka mowie chyba bardziej niż pogodnym śmiechom i głośnym wyrazom entuzjazmu objawianym wokół tego zgromadzenia. Równocześnie też martwiła ją myśl, że rozdawane eleganckim parom lisy odnaleźć się mogą pod niewłaściwą opieką. Ze wszystkich sił szeptała do zatroskanego ducha, że przyjaciele Rii i Anthonego nie mogliby krzywdzić stworzeń, wydawali się tak otwarci i serdeczni, wrogości nie odnalazła w żadnym zakątku pięknej posiadłości, w żadnym też spojrzeniu i geście. Zaciekawieni jednak wydawali się wszyscy zgromadzeni wokół lisiej przystani. Futerkowi kompani budzili zaintrygowanie, Cory wcale to nie dziwiło. Jeśli chodziło zaś o zachwyty samego Vincenta, przyjmowała je z błogością, rozmyślała o wyzwaniach, z którymi przyjdzie im się zmierzyć na mokradłach. Ponownie uczyli się siebie, nieco wytrenowani przez szorstkie lata, ale dalej ci sami, pokrycie tylko różnymi skorupami, o których nikt nigdy nie miał się dowiedzieć. Nikt poza bratnimi duszami, te zawsze czytały, przebijając się przez uciekające spojrzenia i zaciśnięte smutno usta. Cora wiedziała, Vincent wiedział. Nawet jeśli się dziwił. Mdłe rozmyślania odłożyć należało jednak na całkiem inny wieczór.
- Nie wiesz, czy wciąż nim jest? Musiało minąć sporo czasu. Opowiedz mi wszystko, Vincencie. Nie wyglądasz mi na lisiego cwaniak. Chyba że zdążyłeś się w niego przeobrazić… Czemu padło akurat na lisa? – zapytała, nim zatopiła nos między szczeblami klatek. Odpowiedziało jej przyjacielskie, głośne kwiknięcie. Ha, przecież była pewna, że ten drobny brat to dość ciche, płoche stworzenie. Cóż to za nagły zryw śmiałości. Musnęła palcem dobry nosek, znów nie powstrzymała zakradającego się podstępnie uśmiechu. Tylko widok tego żelastwa zaduszał wulkany entuzjazmu. – Uważaj! Och… – zawołała, besztając spojrzeniem… Vincenta. No kto to słyszał, by się tak nieładnie zakradać? – Istnieje. Są piękne, księżycowe. Przedzierają się przez śniegi, chowają się sprytnie w nieprzeniknionej bieli – dopełniła rozmarzona. Patrzyła już na ich nowego kompana. Jak dobrze, że znów tryskał energią. Przez chwilę wyglądał naprawdę niepokojąco. – Jeśli to twój patronus, to może lisi ogon jest twoim przeznaczeniem – zastanowiła się, ale chyba za bardzo ponosiła ją wyobraźnia. Łączyła zbyt często dwa światy, zapominając, że tak naprawdę oznaczały odmienne spojrzenia. Wierzyła jednak we współpracę człowieka i zwierzęcia. Ten pierwszy potrafił jednak często swoją potęgą deptać o wiele słabszą istotę.
Zdążyła wyłapać głos Sue. Podniosła głowę i popatrzyła na postać obleczoną niesamowitymi wzorami. Piękna była sukienka kuzynki, wymyślna, czarująca, nietuzinkowa. Nie znała drugiej tak walecznej opiekunki stworzeń. Znalazły się tutaj we dwie i było niemal pewne, że któraś zapyta właśnie o to. Wysłuchała z uwagą odpowiedzi organizatorów, a chwilę później ich lis mknął przed siebie, poruszając ciekawskim nosem. Podążyli za nim.
– Powinniśmy zatem przedrzeć się przez te mokradła zwycięsko, Vincencie – oświadczyła pewnie, dość dziarsko jak na tak spokojną aurę. – We trójkę, ale nie męczmy go za bardzo, proszę. Przecież nie boimy się lasów – pomyślała głośno, ruszając za lisem. Ależ był szybki! Sukienka? Odruchowo uniosła nieco jej boki, które już brudziły się w błocie. Prawie zapomniała, mknęła w tym delikatnym wietrze natchniona dawno zapomnianym uczuciem rywalizacji. – Niewiele z niej zostanie, gdy skończymy zabawę, ale może uda mi się to naprawić. Nie myślę o niej, ale twoje buty… - urwała, opuszczając lekko spojrzenie na te lakierki. Tak, siedzieli w tym razem. Znów razem. Ta myśl rozpalała jej serce. Ono jednak też zamarło, kiedy mignęła jej postać Michaela, na tym samym balu, w tej samej zabawie, otoczonego kobietami. Dziesięć lat, może jedenaście. Wiele niewysłanych listów, tonącego we łzach serca, gnijących marzeń i wiecznego niepogodzenia. Choć szła, broda jej zadrżała. Błyskawicznie uciekła spojrzeniem. Spróbowała znów skupić się na tej konkurencji. Co takiego musieli zrobić? Dobrze, że Vincent nadążał.
Bajki, baśnie. Pomyślała o mamie, o bujanym fotelu i czarodziejskim głosie, który swą mocą ożywiał brzmiące obrazy. – A to Włochate serce czarodzieja, a dalej chyba… chyba Fontanna Szczęśliwego Losu… - Oglądała obrazki, kątem oka wyłapując nieco rozleniwionego liska. Cóż to za przystanek? Podglądali obrazki, zastanawiając się nad właściwym ułożeniem. Symbole i kreski migały jej przed oczami. Wiele czasu minęło od ostatniej opowiastki. A potem znów trzej bracia… - Są podpowiedzią, niebanalną wskazówką. Powinniśmy przypatrzeć się szczegółom – mówiła zamyślona, a prawie w tej samej chwili rudzielec podbiegł zaczepnie do Rinehearta, a później, odgoniony, poleciał prosto do niej i zaczął ocierać się o ubłoconą sukienkę, pragnąc gestów adoracji. A to pieszczoch! Musnęła palcami miejsce między czułymi uszami, ale nie chciała się rozpraszać. Chociaż ten pyszczek kusił… – Zaczekaj, chyba wiem! – zawołała nagle, wyłapując jakiś tajemniczy sens między tymi obrazkami. A jeśli…?
Jakby znów mieli czternaście lat. Niesamowite.


K100: wiedza o literaturze, +10
K15: skarb
Cora Howell
Cora Howell
Zawód : przygarniam pogubione kudłonie
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Słyszysz pieśń lasu?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8263-cora-howell-budowa https://www.morsmordre.net/t8275-listy-do-cory#239409 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-gloucestershire-okolice-little-witcombe-klebek https://www.morsmordre.net/t8273-skrytka-nr-1986#239400 https://www.morsmordre.net/t8608-cora-howell
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 0:17
The member 'Cora Howell' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 40

--------------------------------

#2 'k15' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 1:28
Nic nie mogła poradzić na to, że w jakiś sposób czuła się tu nie na miejscu. Ten miesiąc był ciężki. To było wielkie niedomówienie. Ostatnie tygodnie były trudne, rozrywające, wywracające świat do góry nogami. Pójście na ślub, założenie ładnej sukienki, tańczenie i wypicie kilku kieliszków wina wydawały się być nieodpowiednie. Jakby zabawa, doznawanie jakichkolwiek przyjemności w tych ponurych czasach były karygodne. Tak się czuła dzisiejszego poranka, frywolnie przerzucając sukienki. Czuła, że powinna być gdzieś indziej. W pracy, próbując załatać potężną dziurę finansową. W oazie, próbując naprawić tych, których dewastowała ich nowa rzeczywistość. Przy Melanie, bo to wszystko co się działo wokół ich małej rodziny, dotykało jej najbardziej. Prawdopodobnie, zrezygnowałaby albo ograniczyła swoją wizytę do złożenia gratulacji parze młodej. Bardzo możliwe, że by to zrobiła, ale zaprosiła Bearnarda i postanowiła nie wycofywać się z tego. Chociaż zamiast miłego uczucia ekscytacji, miała wrażenie jakby szykowała się do czegoś wyjątkowo nieprzyjemnego. Dopiero w trakcie ceremonii, gdy goście powoli zaczęli zajmować swoje miejsce, sięgać po szampana i radośnie gaworzyć z bliskimi zrozumiała, że każdy z nich zasługiwał na chwilę radości wyrwaną  z kontekstu. Żeby ślub młodej pary nie był pogrzebem, żeby przypomnieć sobie jak było kiedyś i pamiętać o tym, że to może czekać ich w przeszłości. Chociaż może miał w tym udział widok Figga w grubych białych podkolanówkach i szkockim kilcie. Chyba wtedy rozluźniona tą atmosferą zaproponowała, aby wzięli udział w poszukiwaniach skarbów.
Magiczne lampiony potęgowały bajeczną atmosferę. Mokradła, na których mieli się stawić w celu wzięcia udziału w zabawie straciły swoją ponurość. Przyjęła kalosze od domowego skrzata, bo jej buty kompletnie nie nadawały się po brodzenia po bagnach, a nawet zawinęła kieliszek Quintina, planując opróżnić go jeszcze przed wyruszeniem.
Gdzieś w tłumie dostrzegła sylwetkę Charlie., pomachała jej krótko, mając nadzieję, że w trakcie zabawy, uda jej się ją odnaleźć.  Lekki uśmiech wpłynął na jej wargi, gdy usłyszała słowa swojego partnera - Z pewnością zrobiłeś to wyłącznie z myślą o Anthonym - powiedziała lekko rozbawiona, rzucając krótkie spojrzenie w jego kierunku. Nie dała się nabrać, pewnie nawet gdyby byli na ślubie kogoś z tak daleka, że nawet nie wiedziałby co to kilt, to Bearnard i tak by go założył. Był zbyt dumny ze swojego pochodzenia. Chciała jeszcze coś dodać, ale zabawa się rozpoczęła.
Kompletnie nie wiedziała jakiego lisa powinni wybrać. Może to było jego nieco nietypowe ubarwienie, a może fakt, że nikt inny się nim nie zainteresował. Dopiero widząc groźne spojrzenie zwierzęcia, zawahała się. Ale było już zbyt późno, aby się wycofać. - Chyba trafił się nam złośnik - powiedziała, ostrożnie zachowując dystans.
- Właśnie uświadomiłam sobie, że nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na ślubie. Ba! Kiedy ostatnio wyszłam gdziekolwiek, żeby po prostu spędzić czas z innymi dorosłymi ludźmi - zagadnęła, podążając śladem lisa. Musiała pewnie wyglądać prześmiesznie w niebieskiej sukience i ciężkich kaloszach, starając się stawiać ostrożne kroki.
Na chwilę oderwała wzrok od ścieżki, przyglądając się głazowi koło, którego przystanął lis. - Oh - ciche westchnienie wydostało się z jej ust, przesuwając dłonią po liczbach wykutych w kamieniu. Sporo czasu minęło od czasu, gdy ostatni raz zaczytywała się w numerologicznych księgach. Nie była pewna czy jest w stanie rozwiązać zagadkę, ale o ile pamiętała Bear był znacznie lepszy w tym od niej. Mimo to podjęła próbę rozwiązania zadania, próbując wyznaczyć odpowiednie miejsce.

1. pierwszy post
2. numerologia (I)
3. skarb
4. zadanie



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 1:28
The member 'Roselyn Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k6' : 6

--------------------------------

#2 'k100' : 56

--------------------------------

#3 'k15' : 15

--------------------------------

#4 'k20' : 17
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 2:15
Przystanęła przy Kerstin i Michaelu z rozmysłem. Nigdy nie wstydziła się Kerstin, nie odcinała ją siłą od magicznego świata i magicznych znajomych, chciała po prostu, żeby była bezpieczna. I choć mieszkanie z dwoma i pół aurorem za takie teoretycznie można było uznać, to Tonks i tak była pełna strachu o nią. Nie zostali jednak długo, ruszając dalej żeby wybrać lisiego towarzysza jednocześnie rozprawiając nad szablami, mieczami i nożami. Kąciki ust łagodnie uniosły się, kiedy Keat parsknął śmiechem, na chwilę zapomniała o wszystkim co wyprowadziło jej z równowagi wcześniej i przez jej głowę przemknęło jej, że może jednak nie będzie tak źle. Jednak urwane zdanie Burroughsa i całkowicie odmienna jego część sprawiły że uniosła na niego spojrzenie, a później powędrowała za nim wzrokiem trafiając na Vincenta, jasne brwi zmarszczyły się a wzrok powrócił do Keatona by zaraz znów skierować się na Rinehearta. O co właściwie mu chodziło? Nie była pewna, nie powinien zająć się swoją śliczną partnerką zamiast mierzyć gniewnym spojrzeniem Keata?
- To Vincent. - wyjaśniła Keatonowi, mając ochotę włożyć dłonie w kieszenie. Ruch jednak szybko zamarł w martwym punkcie, kiedy przypomniała sobie, że sukienka posiada jedynie wszyscy na różdżkę. Opuściła dłonie wokół ciała. Jej twarz zachmurzyła się lekko. - Ten od bukietu. - dopełniła wyjaśnienia, nie wątpiąc, że ten zrozumie o co chodzi. Wzruszyła lekko ramionami na drugie z pytań. W sumie nie znała na nie odpowiedzi. I nie miała siły, ani chęci próbować je odnaleźć. Pokręciła przecząco głową na kolejne z pytań. Nie mogło, chciała to załatwić od razu. Bo właściwie przecież to było nic, prawda?
- To akurat, jest wątpliwe. Myślę, że oni dobrze znają swoje lisy. I... nie lepiej byłoby samemu wytrenować jakiegoś? - zapytała spoglądając na zwierzenie, przykucają na chwilę, żeby wyciągnąć w jego kierunku rękę. Kiedy podjął trop dźwignęła się do góry zerkając na Keata kiedy podejmował się słownego wyrażania własnych przemyśleń.
- Dobra. - zgodziła się rozbawiona, na chwilę chociaż przestając znów myśleć o wszystkim co ją dręczyło. Zaśmiała się łagodnie na kolejne pytanie. - Idealnie. - potwierdziła by za chwilę spoważnieć, kiedy nawiązał do jej wcześniejszych słów. Wsparła się o zaproponowane ramię, przynajmniej łatwiej będzie jej się wyciągnąć jak wpadnie w jakieś bagno. Odchrząknęła marszcząc lekko brwi. - Głupek z ciebie czasem. - mruknęła kiedy wspomniał coś o sesji terapeutycznej, wywracając przy tym oczami. Zaraz jednak zasępiła się odrobinę. - No bo słuchaj. Bo ja nie wiedziałam, okej? Dopiero Hanka mi ostatnio powiedziała, że podobno jak się z kimś idzie na wesele to znaczy że jest się nim na poważnie zainteresowanym. - wyjaśniła biorąc wdech w płuca. - No i wolałam to wyjaśnić, że no… wiesz… lubię cię Burroughs, ale no na poważnie zainteresowana to tobą nie jestem. Zdawało mi się, że idziemy razem, bo szliśmy samemu i to różnica żadna jest. - wzruszyła ramionami w wytłumaczeniu samej sobie milknąc i szczerze licząc na to, że potwierdzi jej punkt widzenia i nie będzie musiała się tym dalej przejmować.
Kiedy dotarli do miejsca do którego doprowadził ich lis rozszerzyła lekko oczy w zdumieniu. Zmrużyła odrobinę oczy zerkając ku górze na stworzenia, które nie każdy był w stanie zobaczyć. I dopiero wtedy dostrzegła pudełko, które powinni byli zdobyć. Pytanie jej towarzysza zwróciło jej uwagę ponownie na niego.
- Musiałbyś zdefiniować dawno. Trochę mętne to dla mnie jest, czemu jedni je widzą a inni nie. - przyznała, bo z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami miała jedynie podstawową wiedzę i nie pamiętała dokładnie wszystkiego. Nie była pewna, czy żeby je widzieć musiał umrzeć ci ktoś bliski, czy jakoś inaczej to szło. Sięgnęła po miotłę i wzbiła się na niej za Keatem pozwalając by to on jako pierwszy zbliżył się do stworzeń. Miał do nich lepszą rękę od niej.
- Nieźle, Keaton. - pochwaliła go, posyłając w jego kierunku uśmiech. Jeden do przodu, może rzeczywiście mieli szansę to wygrać i wtedy nie będzie trzeba hamować odbijania Keatona. Bo z radości czasem każdemu może odbić.

| Keat osiągnął ST, więc rzucam tylko k15 i na zadanie k20



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Mokradło - Page 7 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 2:15
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k15' : 1

--------------------------------

#2 'k20' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 16:43
Czasem pośród tych niedorzecznie ślicznych ozdób, powłóczystych sukni oraz gęstych wąsów, których nigdy nie będzie w stanie zapuścić odnajdywał oddech ulgi na widok znajomych twarzy, choć powinno go nieco martwić w zasadzie, że gdzie by się nie obejrzał, tam Botta ujrzy i krążącą niczym urokliwy, acz nad wyraz entuzjastyczny królik Sue, nawet w tłumie Keata — tego drania, który na popijawy nie zaprasza i za co wcale żalu nie odczuwa, ale jednak odczuwa — dostrzegł i brwiami w rozbawieniu poruszał, kiedy tak jego wzrok osiadł na dłużej na pannie Baudelaire. Nie winił go, gdyby miał mniej przyzwoitości oraz usposobienie totalnego dupka, też by się na nią gapił mimowolnie, poddając się urokowi, jaki sobą roztaczała.
Nie mam pojęcia, będę wtedy daleko ze swoim, nim ktokolwiek by się zorientował — odpowiedział pogodnie, bo organizatorzy wydarzenia kłamali paskudnie i totalnie będą mogli zabrać te urocze lisy ze sobą. Zastanawiał się nawet, czy kierowca, który pełnił dziś zmianę, weźmie udział w tej brawurowej kradzieży przypadkowej adopcji zwierzątka, gdy słowa blondynki nieco go rozproszyły, a palce mimowolnie dotknęły wściekle różowego kapelutka, po którym pląsały wesoło łasice, to uśmiechając się szelmowsko w ichniej wersji, to kłapiąc zębami.
Są zasłoną dymną moja droga, coby te wszystkie zachwycone spojrzenia nie przytłoczyły twej skromnej osoby — uznał pewnie, ostrożnie ściągając z jasnego kosmyka konfetti, jakie się weń zaplątało — Mówią, że łasice mogą dostosować się do każdej sytuacji. I są świetne w wykrywaniu tajemnic, chociaż tego drugiego nie mogę być pewnym — roześmiał się szczerze Ernie, który prawdziwie mógł w każdej sytuacji się odnaleźć, a nawet korzyści czerpać, nawet jeśli różdżkę do gardła miałby przytkniętą. Nie dodawał nic więcej, słuchając prowadzącego, a przynajmniej do czasu aż nie przyprowadzono ich lisa i po raz pierwszy w życiu Prang pojął, czym był zew ojcostwa.
Ty — mówi do zwierzęcia ocierającego się o nogawki spodni — Jesteś moim nowym dzieckiem — oświadcza, nie szczędząc czułości rudzielcowi w zachwycie. Dla niego zabawa mogłaby się już skończyć, wystarczyło mu głaskać stworzenie. Ale obiecał, obiecał skarbu szukanie, tak też ruszyli wspólnie w ślad za lisem i gdyby oczy mogły mówić, rzekłyby: kocham cię, kocham cię, wypiłem za mało, kocham cię, oww błocko. Bo oczywiście, że z jego szczęściem musieli trafić na trzęsawisko.
Bycie błotnym potworem ziściło się szybciej, niż mógłbym przypuszczać — stwierdza, podając rękę Solene, coby mogła się na nim oprzeć. Brodzenie nie mogło być dla dziewczyny przyjemne i skłonny był ją nawet podnieść, jeśli wyraziłaby niezadowolenie podobnym stanem rzeczy. Błotoryj krążący dookoła uderzał głównie w nogawki Erniego, jako że ten wolał się znaleźć na linii jego szczęk, niźli wiotka półwila — O królu mokradeł, majestatyczny inaczej stworze, oddawaj skarb — wyrecytował wdzięcznie, urok cały w swój głos wplatając, gotowy kopnąć stwora, gdyby tylko chciał pogryźć kostki jego ślicznej towarzyszki albo łapki jego nowego syna.

| k15 - skarb, k20 - zadanie, k100 - ONMS (st 50/-40 brak biegłości). Ponadto lusterko to wstrętny oszukista i oczywiście, że zabieramy lisy (plus jestem burakiem biedakiem i mogę, o!)


The risk I took was calculatedBut man, I'm so bad at math...

Ernie Prang
Ernie Prang
Zawód : kierowca Błędnego Rycerza, lep na kłopoty, twoje marzenie
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't do the right thing

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nanananana Ernie!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6139-ernest-prang https://www.morsmordre.net/t6223-keto https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6224-skrytka-bankowa-nr-1526 https://www.morsmordre.net/t6225-ernest-prang
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 16:43
The member 'Ernie Prang' has done the following action : Rzut kością


#1 'k15' : 10

--------------------------------

#2 'k20' : 4

--------------------------------

#3 'k100' : 90
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 18:31
Dawno już nie czuł się tak rozluźniony - świeże powietrze, czekające na nich poszukiwanie skarbów i alkohol radośnie krążący w żyłach, skutecznie odpędzały ponure myśli, pozwalając na moment zapomnieć o tym, co działo się poza: poza Kornwalią, i poza trwającym weselem, mimo początkowych obaw przeradzającym się w wyśmienitą zabawę. Owszem, naznaczoną pewną dozą wymuszonej ostrożności, choć Percival musiał przyznać, że im weselsze było otaczające ich towarzystwo, tym mniej mu to przeszkadzało - zdawało się zresztą, że nikt tak naprawdę nie zwracał na nich uwagi.
Słysząc pytanie Bena, oderwał na moment spojrzenie od łaszącego im się do nóg lisa i zmarszczył brwi; prawdę mówiąc, do tej pory nie zastanawiał się nad tym zbytnio - być może dlatego, że nakładanie maski utkanej z konwenansów na przyjęciach przychodziło mu po prostu odruchowo i naturalnie; nie przywykł do grania w otwarte karty w tłumie osób, których nie znał, lub którym nie do końca ufał. - Jak chcesz, to mogę cię czymś wkurzyć - zaproponował wspaniałomyślnie, wzruszając ramionami, choć oczywiście nie mówił poważnie - to, że wszystko się między nimi ułożyło, wciąż uważał za cud ostatnich miesięcy - i sama myśl, że mogliby wrócić do punktu wyjścia, znajdującego się gdzieś pod wysokim drzewem rosnącym przy wejściu na tereny Prewettów, sprawiała, że coś twardego i nieprzyjemnie chłodnego zaczynało uwierać go za mostkiem.
Do rozpoczęcia poszukiwań nie trzeba było przekonywać go dwa razy - ruszył w ślad za Benem i lisem, póki co powstrzymując się przed ostudzeniem entuzjazmu tego pierwszego w sprawie zabrania zwierzaka do Sennen. Dziwne śpiewanie dotarło i do jego uszu, zmarszczył więc brwi, pomiędzy drzewami szukając jego źródła; dostrzegł charakterystyczne upierzenie ptaka w tej samej chwili, w której Benjamin wymówił jego nazwę. - Tak, to lelek. Chyba pilnuje jakiejś skrzyneczki - przytaknął, podchodząc bliżej. Przeniósł na moment spojrzenie na przyjaciela, słysząc, jak ten zaczyna nucić - i bez zawahania przyłączył się do tego pomysłu; musieli jakoś udobruchać ptasiego strażnika, więc Percival - choć los poskąpił mu raczej talentu muzycznego - również zanucił, starając się dopasować rytm do znacznie dźwięczniejszych, lelkowych treli.

| pierwsza kostka - śpiewanie (brak biegłości), druga kostka - skarb (+5 za liska-przytuliska), trzecia kostka - zadanie




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 18:31
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 41

--------------------------------

#2 'k15' : 6

--------------------------------

#3 'k20' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 19:11
Paradoksalnie, mimo swojego nieco gburowatego usposobienia, nigdy nie stronił od dobrej zabawy! Dlatego, kiedy minął go Keat, zapewnił go, że jak tylko skopie mu tyłek w szukaniu skarbów. Następnie mógł skupić się już tylko na swojej towarzyszce. - Oczywiście, że z szacunku - żachnął się, niby to obruszony tym, co Roselyn zaczęła insynuować, albo mogła chcieć. Inna sprawa, że to faktycznie była sprawa dumy ze szkockich korzeni. Być może tak natrętnie wszystkich torturował silnym akcentem z Północy wysp.
A Bearnie świadomie wskazał na tego małego buntownika o ognistym spojrzeniu. Wierzył, że ten mały nicpoń pomoże im wygrać, a podobno co nieco znał się na zwierzętach. Poza tym lubił wygrywać, można powiedzieć, że był skory do rywalizacji. - To jest nasz as w rękawie - powiedział zadowolony, dając się poprowadzić do pierwszego zadania. Zerkną jeszcze na Roselyn. - A wiesz, że ja też nie pamiętam - cóż w jego ustach była to jedynie częściowa nieprawda. Z tego względu, że chociaż wychodził to był najczęściej sam wśród obcych; poza tym nie zawsze pamiętał swoje wyjście z lokalu. Także, technicznie rzecz biorąc nie okłamał jej w tej materii. Nie śmiałby! Doszli do pierwszego zadania i chociaż Bearnard z łatwością poradził sobie z rozwiązaniem go, to przecież damy mają pierwszeństwo, prawda? A nigdy nie wątpił w intelekt i błyskotliwość Rosie, więc skoro wskazała poprawny kierunek to udał się jej śladem. Zaczął rozglądać się za czymś konkretnym, zapewne jakimś pudełkiem (całkiem możliwe, że ktoś mówił w czym skarby będą schowane, ale całkiem możliwe było też, że Bearnard nie słuchał). - Co my tu mamy... - zadumał się, kiedy w końcu pierwsza zguba znalazła się w zasięgu ich wzroku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mokradło [odnośnik]04.05.20 19:11
The member 'Bearnard Figg' has done the following action : Rzut kością


'k15' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mokradło - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 7 z 31 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 19 ... 31  Next

Mokradło
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach