Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój kwiatowy
AutorWiadomość
Pokój kwiatowy [odnośnik]08.01.19 20:18

Pokój kwiatowy

Niewielkie, wyjątkowo intymne miejsce domu. Pokój ten znajduje się na piętrze, nad biblioteką, co zapewnia ciszę i spokój do wszelkich rozmów. Główną tematyką ozdób są kwiaty, zarówno te pospolite, jak i magiczne. Jest do idealne miejsce zarówno do rozmów w cztery oczy bez niepotrzebnych świadków, jak i do wyciszenia. Najczęściej występującymi tutaj kwiatami są fioletowe wrzosy i pastelowe róże. Dodatkowym elementem są różnego rodzaju i wielkości niebiesko-białe wazy i kominek.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]11.01.19 12:50
| data

Pierwszy dzień po powrocie do domu spędził w łóżku. Bał się wyjść poza swój pokój. Zdawało się mu, że każda minuta jego życia była jak żywe cierpienie. Jego wygląd się zmienił. Nie przypominał dawnego siebie. Był blady. Oczy miał podkrążone; brakowało w nich dawnego blasku. Myśli niebezpiecznie go dręczyły. Czasami miał ochotę z sobą skończyć, ale w pobliżu zawsze był ktoś z domowników. Następny dzień po powrocie był lepszy. Wciąż jednak panikował, dostawał niespodziewanych napadów lęku. Nie potrafił się uspokoić. Miał wrażenie, że koszmary, które budziły go w nocy trwały nawet w dzień.
Prócz złego stanu psychiczne doskwierał mu ból w dolnej części pleców i w lewym łokciu. Klątwa niewybaczalna, która została na nim używa, czasem o sobie przypominała. W najbardziej niespodziewanych momentach zwijał się z bólu, którego nie potrafił określić i którego nie potrafił zlokalizować. To najbardziej go denerwowało. Czuł się źle z tym faktem, że nie mógł sobie pomóc.
Wtedy właśnie przypomniał sobie o pannie Leighton, która przecież była alchemikiem u Munga. Wahał się dość długo przy tym czy powinien napisać do niej list. Nie znała go dobrze, tak samo jak on nie znał jej. Kilka przyjemnych spotkań i prób wyciągnięcia się wzajemnie z tarapatów nic nie znaczyło w tej sytuacji. Gazety przecież pisały o tym, co zrobił, a i nawet pokazały kto zmarł podczas Stonehenge. Wiedział, bo jeden z wujów przeczytał mu artykuł z numeru Proroka Codziennego, który wyszedł jedenastego października. Każde zdanie powodowało u niego uczucie, jak gdyby wracał się na obrady i do koszmaru po tym jak Lord Voldemort wyszedł z ukrycia. Lista zmarłych z kolei pogłębiała w nim poczucie winy. Przełamał się jednak, gdy kolejny raz dostał napadu lęku, nad którym nie był w stanie zapanować. Matka przerażona jego stanem nie dawała mu wyboru. Powinien poprosić o pomoc.
W liście jednak nie potrafił jednak zmusić się do większej wylewności, którą kiedyś się charakteryzował. Nie wiedział jak zareaguje panna Leighton, choć miał nadzieję, że wybaczy mu zarówno to, jak i fakt, że zabierał jej drogocenny czas. Ku swojemu zdziwieniu, odpowiedziała. Co bardziej go zadziwiło – wydawała się być przejęta. Nie spodziewał się takiej reakcji.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]11.01.19 15:32
| 13.10

Odkąd wczorajszego ranka przeczytała „Proroka codziennego”, czuła strach i niepokój. A więc Voldemort, ten sam, który doprowadził do spalenia ministerstwa i wielu innych tragedii, ujawnił się na szlacheckim spędzie i sięgnął po władzę, obalając prawowitego ministra i umieszczając na jego miejscu swoją marionetkę. Charlie zdawała sobie sprawę, że o ile wojna była faktem już po spaleniu ministerstwa, teraz czasy stawały się jeszcze bardziej niebezpieczne, skoro czarnoksiężnicy już nie kryli się w cieniu, a coraz śmielej sięgali po władzę.
Martwiła się o członków Zakonu, którzy również tam byli. Nie wszyscy posiadaczy szlachetnej krwi byli źli, niepokoiła się o tych przyzwoitych, zwłaszcza tych, którzy działali dla Zakonu. Coś w niej nieprzyjemnie drgnęło, gdy przeczytała w druku nazwisko Anthony’ego, który znowu wpadł w tarapaty – i to naprawdę poważne. Nie mogła się nie zmartwić, bo zdążyła go polubić i naprawdę się bała, że może znaleźć jego nazwisko wśród zmarłych. Nawet mimo tego, co przydarzyło im się niedawno w wyniku niefortunnego incydentu z amortencją, której padli ofiarą, powodując kolejną niezręczność. Nadal go lubiła, bo wiedziała, że w tym co się stało nie było ich winy, że działał na nich silny, potężny eliksir, który pozbawił ich oboje zdrowego rozsądku, ale przestał działać zanim oboje zrobili coś bardzo głupiego. Miała też postanowienie, by dziś nie poruszać tego tematu, zwłaszcza że byli w posiadłości jego rodziny i ktoś mógł usłyszeć tą wymianę zdań. Może kiedyś, kiedy oboje ochłoną i kiedy okoliczności będą odpowiedniejsze znajdzie się czas na tą trudną rozmowę, ale nie teraz. Dziś czekała ich inna trudna rozmowa, zupełnie innego rodzaju, a jej myśli skupiały się głównie na tym, co przeczytała i co mimochodem usłyszała o wydarzeniach w Stonehenge.
Może gdyby była inną osobą znienawidziłaby go za jego czyn, ale była przekonana, że nie chciał takiego obrotu sprawy ani on, ani Skamander, auror z Zakonu. Był dobrym człowiekiem i nadal w to wierzyła, kiedy sowa przyniosła jej list od niego z prośbą o pomoc. Nie odmówiła mu, zamiast tego obiecując, że pojawi się, jak tylko będzie mogła. Dla niej te dawne spotkania nie były bez znaczenia, nawet mimo niezręczności tego ostatniego, podczas którego nie byli sobą i pod wpływem eliksiru uwierzyli, że się w sobie zakochali, co oczywiście nie było prawdą. To podczas nich zobaczyła w nim dobrą osobę i to wyobrażenie uparcie nie chciało zniknąć z jej głowy nawet po tym, co pisał Prorok. Żeby wyrobić sobie opinię, wolała poznać prawdę u źródła niż bazować na gazecie, która na pewno znajdowała się we władzy ministerstwa. Nie mogłaby też mu odmówić pomocy tylko dlatego, że czuła się niezręcznie na wspomnienie tego, co mówiła pod wpływem amortencji.
Zwolniła się z pracy nieco wcześniej, spakowała trochę potrzebnych rzeczy i wyruszyła do Kornwalii; noc mogła spędzić u swoich rodziców w Tinworth. Wiedziała, jak trafić do Puddlemere, a stamtąd odnaleźć dwór Macmillanów było już bardzo prosto. Powiedziała, że jest alchemiczką przybyłą do Anthony’ego i ktoś poprowadził ją do pokoju, w którym miał czekać Macmillan.
Zapukała, a po usłyszeniu przyzwolenia weszła do środka, czując się niezręcznie, a policzki już zaczynały ją palić, bo mimowolnie przypomniała sobie te chwile na walijskim wybrzeżu, ale zaraz przegoniła te myśli. To nie byli prawdziwi oni.
- Anthony? – rzuciła w przestrzeń. Kiedy jednak go zobaczyła, zakryła sobie usta dłonią i szybko zapomniała o niezręczności, bo jego stan twardo utrzymał ją w rzeczywistości i nie pozwalał trwonić czasu na czcze rozmyślania o czymś, czego i tak już nie cofną. Mężczyzna wyglądał jak cień samego siebie, zmaltretowany nie tylko fizycznie poprzez urazy, których zapewne doznał, ale najwyraźniej również na duchu. Na pewno miał okropne wyrzuty sumienia. – Wyglądasz strasznie!
Nawet to brzmiało jak eufemizm, biorąc pod uwagę to, jak się prezentował, choć pewnie już zapewniono mu opiekę uzdrowicielską. Usiadła na przeciwko niego, obok kładąc swoją torbę. Ostrożnie wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
- Opowiesz mi, co się wydarzyło? Czytałam Proroka, ale wolałabym poznać prawdę od ciebie. Wierzę, że cokolwiek tobą kierowało, kiedy pomogłeś Anthony’emu Skamanderowi w podtrzymaniu zaklęcia, nie chciałeś skrzywdzić tych ludzi świadomie – powiedziała. Chciała jednak, by coś powiedział. By wyjaśnił. By potwierdził, że tego nie chciał i opowiedział, co dokładnie mu się stało, bo jak miała mu pomóc, nie wiedząc tego? Obiecał w liście, że wytłumaczy, więc cierpliwie czekała na jakiekolwiek wyjaśnienia, które padną, choć wiedziała, że to będzie trudna rozmowa, choć liczyła na to, że z jego strony na jej przebiegu nie zaważy to, co było między nimi ostatnio, choć gdyby miało zaważyć, to czy napisałby list akurat do niej? A ona sama nie codziennie siedziała na przeciwko ludzi, którzy doprowadzili do tragedii i przez jedną lekkomyślną, podjętą brawurowo decyzję mieli na rękach krew.

[bylobrzydkobedzieladnie]




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?


Ostatnio zmieniony przez Charlene Leighton dnia 28.02.19 14:56, w całości zmieniany 3 razy
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]12.01.19 14:05
Głos czarownicy sprawił, że Anthony, który dotychczas spoglądał przez okno i obserwował młodych Macmillanów, odwrócił się jak oparzony. Nagły ruch był błędem. Syknął z bólu i przymknął oczy. Dolna część pleców wciąż była obita i bolała. Każdy krok był dla niego bolesny, dlatego od tego momentu kiedy wrócił do domu, zaczął posługiwać się laską.
Gdy ból trochę się zmniejszył, na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Dobrze, że przyszła, myślał, ale jednocześnie czuł swego rodzaju wstyd. Co prawda, sam ją tutaj zaprosił. To jednak nie oznaczało, że poczucie winy minie ot tak. Wstyd pogłębiał także fakt, że panna Leighton zauważyła, że nie wyglądał najlepiej. Chwycił za laskę, którą wcześniej oparł o parapet i postąpił kilka kroków naprzód. Z bliskiej odległości dało się zauważyć, że jego oczy były podkrążone i zdradzały ból. Starał się jednak zachowywać tak, jak gdyby nic mu nie przeszkadzało.
Miło cię widzieć – odezwał się, gdy odległość między nimi zmniejszyła się do zaledwie dwóch-trzech kroków. Wyciągnął w jej stronę rękę, chcąc się w ten sposób przywitać. Na ten czas wepchnął laskę pod prawie ramię. – Ty wyglądasz wyśmienicie – starał się zażartować, co by to zmniejszyć zmartwienie blondynki. W głosie brakowało mu jednak zabawnego tonu. Jak mu się zdawało, zasłużył na to, żeby „wyglądać strasznie”. Miał jakieś dwadzieścia istnień na swoim sumieniu. Bez względu na to czy byli po dobrej, czy po złej stronie „barykady” ich życia też coś znaczyły dla innych. – Usiądź – wskazał na pobliski fotel.
Nie był przekonany do tego czy powinien opowiedzieć dziewczynie to, co się stało. Prorok i tak skrócił obrady. Myślał dość długo nad tym wszystkim. Westchnął ciężko, jak gdyby z bólem. Przez chwilę nawet ucieszył się, że Charlene znajdowała usprawiedliwienie na to, co zrobił… zaraz jednak głębokie poczucie winy wróciło. Nic nie mogło tłumaczyć śmierci tylu osób.
Nie wiem, co chciał osiągnąć Skamander. Ja chciałem tylko powstrzymać to szaleństwo i tych wszystkich przeklętych zdrajców – w końcu przemówił. Nie patrzył jednak prosto w oczy czarownicy. Wstydził się. Nie pomyślał nawet przez chwilę skąd panna Leighton znała drugiego Skamandera. – Co i tak nie usprawiedliwia tego, co się stało – dodał. – Nie chciałem ich skrzywdzić… ale wtedy… w ogóle nie pomyślałem wtedy, kiedy rzucałem zaklęcie, o konsekwencjach i następstwach. Wiem, że to brzmi niesensownie… Po prostu… Nie mogę znieść tego jak ta żmija wszystko zaplanowała. Od a do zet… – Miał na myśli Malfoya. Swoje tłumaczenie przerwał, bo zaczął się gubić w swoich myślach. Naprawdę nie potrafił wyjaśnić słowami tego, co wtedy czuł. – Źle się czuje – stwierdził, gdy nagle zaczęła boleć go głowa.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]12.01.19 16:51
Patrzenie na niego w tym stanie nie było przyjemne. Wolałaby widzieć go w pełni zdrowego, po jakichś najwyżej nieszkodliwych kłopotach. Wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy, kiedy to Macmillan uwolnił ją od kłopotliwego „podarku”, nie stało się nic naprawdę groźnego. Tamto wydarzenie wywoływało jedynie rumieńce i zawstydzenie, tak samo jak spotkanie pod wpływem amortencji. Mimo odczuwanej niezręczności już wiele bardziej wolałaby już rozmawiać o tym niż o prawdziwych nieszczęściach, które nie powinny go spotkać, a spotkały. Teraz wydarzyło się coś o wiele, wiele gorszego, i Anthony zapewne o wiele bardziej wolałby być omamiony eliksirem miłosnym lub mieć na rękach cudzą bieliznę przyklejoną zaklęciem Trwałego Przylepca niż krew tych, którzy zginęli w Stonehenge. Bez względu na to, kim byli, ich śmierć była tragedią i nie powinna była się zdarzyć. Potężne zaklęcia łatwo jednak wymykały się spod kontroli i stawały się obusieczną i nieobliczalną bronią.
Przybyła jednak niezależnie od tego, co wypisywały gazety, bo chciała poznać jego stanowisko oraz pomóc mu. Po tym brawurowym i odważnym występku przeciwko zwolennikom Voldemorta i czystości krwi zapewne znalazł się na celowniku – ale nie jej rolą było mówienie komukolwiek o Zakonie, dlatego fakt swojej przynależności do organizacji, tej samej, do której należeli Anthony Skamander, wyklęty przez własną rodzinę Alexander Selwyn i kilku innych obecnych na szczycie musiała przemilczeć.
- Na pewno lepiej niż ty. Wyglądasz jakby stratowało cię stado garborogów – dodała, próbując przywołać humorystyczny ton, ale prawdopodobnie wyszło trochę kulawo, bo za bardzo się martwiła jego wyraźnie zbolałą powierzchownością.
Usiadła, przygładzając materiał skromnej sukienki. Utkwiła w nim wzrok, cierpliwie czekając na opowieść o jego roli w wydarzeniu, bo i tak podejrzewała, że Prorok znacząco to skrócił i spłycił, a z jego perspektywy wszystko mogło wyglądać inaczej. Naprawdę nie wierzyła w to, że działał z zamiarem celowego zabicia kogokolwiek. Może mówił prawdę, że chciał tylko powstrzymać to szaleństwo i dokonywany na szczycie przewrót. Może przyłączył się do Skamandera w daremnej próbie obrócenia sytuacji na korzyść tych dobrych, ale potężny czar w tak starym miejscu mógł z łatwością wywołać znaczne szkody, czego pewnie nie przewidzieli. Skamander był aurorem i Zakonnikiem, również nie wierzyła w to, by działał ze złych pobudek. To Voldemort i jego zwolennicy byli źli, to oni pragnęli przelewać niewinną krew tylko dlatego, że nie była czysta.
- To, co się wydarzyło, jest po prostu straszne. Nie było mnie tam, dlatego trudno mi nawet sobie wyobrazić, co przeżywaliście. Wierzę, że chcieliście dobrze, bo nikt przyzwoity nie potrafiłby biernie patrzeć na to, jak czarnoksiężnik i jego fanatyczni zwolennicy otwarcie sięgają po władzę. – Ona też by nie potrafiła, ale nie miałaby w zanadrzu tak silnej broni, jak Terremotio. Mogłaby co najwyżej spróbować zmienić kogoś w królika lub rzucić w niego kociołkiem dopóki nie sięgnąłby jej promień czarnomagicznej klątwy, a zapewne stałoby się to bardzo szybko. Dwóch Anthonych miało ogromne szczęście, że w ogóle przeżyli tak otwarte wystąpienie przeciwko Voldemortowi i tym, którzy go poparli.
- Naprawdę ci współczuję, że zostałeś do tego zmuszony, choć zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie przyniosą ci ulgi. – Nie było tak łatwo zapomnieć o czymś takim, o tym, że chciało się dobrze, a niechcący doprowadziło się do kolejnych niepotrzebnych śmierci, które były ubocznym skutkiem tak silnego czaru ogarniającego ogromny obszar zatłoczony mnóstwem ludzi. Zapewne ciężar tego pozostanie z nim do końca życia. Żadne zaklęcie ani żaden eliksir tego nie zmienią.
- Wspominałeś w liście, że potrzebujesz eliksirowej pomocy – odezwała się po chwili, przypominając sobie, po co właściwie ją wezwał. – Rozumiem, że już zbadał cię uzdrowiciel i powiedział ci, jakie specyfiki powinieneś stosować? – Charlie miała o anatomii podstawowe pojęcie, więc miała nadzieję, że Anthony’ego wyleczył profesjonalista i zalecił odpowiednie środki, które Charlie mogłaby jedynie wykonać. Była pewna, że rodzina szybko ściągnęła do niego uzdrowiciela, który go poskładał, przynajmniej na ciele, bo zranionego ducha i sumienia nie można było uleczyć tak łatwo.

[bylobrzydkobedzieladnie]




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?


Ostatnio zmieniony przez Charlene Leighton dnia 28.02.19 14:50, w całości zmieniany 1 raz
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]15.01.19 19:51
Uśmiechnął się nieznacznie na żart Charlene. Dobrze, że dało się z całej tej sytuacji wyjść humorystycznie. W innym przypadku pewnie by się zaśmiał, ale od dziesiątego października coś się w nim zmieniło. Był znacznie poważniejszy. Jego spojrzenie także stało się chłodniejsze i jakby spokojniejsze. Wyjątkiem były jedynie napady paniki, kiedy dostrzegał sylwetkę czarnoksiężnika lub zmasakrowane ciała. Poza tym, jedyne, co go przerażało i czyniło go poważnym była cicha chęć odwetu, do której wstydził się przyznać. Panna Leighton miała rację co do tego, że to, co przeżyli on i Skamander było straszne.
W ciszy obserwował to pannę Leighton, to spoglądał przez okno na dzieci swoich kuzynów i wujków. To, że Prorok skrócił i spłycił całe wydarzenie, było rzeczą oczywistą. Ci wszyscy zakompleksieni szlachcice otwarcie przyznali się do poparcia lorda Voldemorta, który jedyne czego żądał to dominacja i zniszczenie tych, którzy go nie popierali, a przy tym zarówno mugolaków i mugoli. Lord Malfoy z kolei się pod tym podpisał i zrzucił lorda Longbottoma ze stanowiska. Na same wspomnienie tego, co niektórzy szlachcice mówili aż się w nim gotowało.
Fanatyzm nigdy nie był dobry – stwierdził po długiej chwili ciszy. – Sami kręcą sobie bat – dodał zaraz i ponownie odwrócił się w stronę panny Leighton. Przez chwilę stanął jak wryty, widząc dobrze znaną mu, nawiedzającą go od Stonehenge sylwetkę, która śmiała się jak szalona. Zanim jednak zdążył ostrzec Charlene, sylwetka zniknęła. Przetarł twarz dłonią. – Wybacz, zakręciło mi się w głowie – spróbował wymigać się od tłumaczeń związanych z jego przywidzeniami. Nie chciał niepokoić czarownicy.
Rzeczywiście, żadne słowa nie przynosiły mu ulgi, choć słowa nestora czy najbliższej rodziny na pewno uspokajały na chwilę sumienie. Potem jednak ponownie wracał do swoich rozmyślań i zamartwiania. W całym tym nieszczęściu przestał pić.
Po prostu nie mogę spać, a czasem panikuję bez potrzeby – odpowiedział wpierw wymijająco. – Przepisano mi eliksir uspokajający. Mam brać regularnie. Sam bym go przygotował, ale nie potrafię się skupić – westchnął ciężko. Wcale nie podobało mu się to, że czekała go seria eliksirów do picia. Nie chciał wyjść na słabeusza, ale rzeczywiście to, co przeżywał przez te dwa dni było koszmarem. – Jesteś w stanie go przyrządzić? – Zapytał niepewnie, choć pytanie było niepotrzebne. Miał przecież przed sobą doświadczoną alchemiczkę.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]15.01.19 20:42
Charlie także mogła to zauważyć – był inny niż podczas poprzednich spotkań. Już wtedy zdawała się w nim kryć jakaś nostalgia, ale teraz przypominał kupkę nieszczęścia, co utwierdzało ją w przekonaniu, że na szczycie wydarzyło się coś naprawdę potwornego, i to, co pisał Prorok, to zaledwie ułamek faktów. Zapewne wypytywanie go dokładniej, kiedy był w takim stanie, byłoby nietaktem, więc powstrzymała się. Podejrzewała, że prędzej czy później i tak dowie się wszystkiego, na szczycie byli członkowie Zakonu, którzy na pewno podzielą się z resztą organizacji tym, co widzieli. Było to w końcu ważne nie tylko dla pokrzywdzonych jednostek jak Macmillan, ale też dla całego Zakonu oraz ogóły społeczeństwa, skoro pojawił się tam Voldemort, a jego zwolennicy nawet nie bali się okazać mu poparcia publicznie, choć do tej pory kryli się.
Fanatyzm zawsze jawił się Charlie jako okropne wypaczenie. Nie był dobry w żadną stronę – ani nienawiść wobec mugoli i mugolaków, ani wobec czystej krwi nie mogła doprowadzić do niczego dobrego. Dlatego Charlie starała się nie oceniać ludzi na podstawie krwi i pochodzenia, w każdej grupie społecznej byli dobrzy i źli. A fanatycy jawili się jako ludzie zagubieni w swojej nienawiści i dopuszczający się rzeczy strasznych w imię swoich wypaczonych poglądów.
- Dobrze, że nie wszyscy są tacy... jak oni – rzekła. – Wasza rodzina opowiedziała się przeciwko? Wasza i jeszcze kilka innych? – zapewne krewni osób znanych jej z Zakonu. Prewettowie, Abbottowie, Longbottomowie, i pewnie parę innych. W nich była nadzieja, że nie wszyscy chcieli iść z prądem degeneracji, nienawiści i fanatyzmu, choć zapewne nie brakowało też takich, którzy poparli czarnoksiężnika ze strachu, a nie z prawdziwego przekonania. Płynięcie pod prąd zawsze wymagało dużo więcej siły i odwagi niż płynięcie z prądem.
- W porządku – rzekła, patrząc na niego z niepokojem, widząc, że nagle zesztywniał. – Nic ci nie jest? Jeśli źle się czujesz, to powiedz.
Nie wiedziała, co zrobić, żeby pomóc mu się oderwać od tych okropnych wspomnień i zapomnieć. Ale mogła pomóc mu z eliksirami, o to zresztą ją prosił, zapraszając ją do dworu Macmillanów. Ostatnio, niewiele ponad tydzień temu, pewien inny eliksir był przyczyną ich kłopotów i niezręczności, ale teraz innym mogła mu pomóc. I chciała mu pomóc, dlatego tu przybyła mimo wciąż świeżych wspomnień z tamtego wieczoru. Jego zdrowie było ważniejsze niż emocje, które wywoływały na jej twarzy rumieńce, a w myślach i zachowaniu niezręczność.
- Nie ma problemu! W Mungu warzę go regularnie – powiedziała. Eliksir uspokajający był jednym z tych, które musiała warzyć dość często, zwłaszcza kiedy akurat przychodziło jej pracować na trzecim piętrze i zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Do Munga trafiało wiele osób przeżywających stany lękowe i traumy spowodowane doznanymi anomaliami, utratą bliskich w wyniku tragedii ostatnich miesięcy, bądź innymi problemami. Niekiedy były to również ofiary czarnej magii.
- Powiedz mi tylko, czy masz tu gdzieś w zanadrzu serce tego eliksiru? Ropę czyrakobulwy? Potrzebuję do jego uwarzenia tej ropy, a nie miałam w swoim zapasie ani jednej fiolki – poprosiła go; oby Macmillanowie mieli tu gdzieś ropę czyrakobulwy. Sama zabrała ze sobą kociołek, niezbędne przybory a także kilka pakunków z ingrediencjami dodatkowymi; wzięła takie dość uniwersalne, które mogą być użyteczne w różnych eliksirach leczniczych, zależnie od tego, co by potrzebował. – Mógłbyś też poprosić skrzata, żeby przyniósł mi czystej wody? – dodała jeszcze.
Kociołek mogła zawiesić nad paleniskiem w kominku, dbając o odpowiednią odległość od ognia. Zwykle tak nie robiła, bo w pracowniach alchemicznych, czy to szpitalnej czy domowej, miała odpowiednio przygotowane stanowisko z miejscem na staroświecki palnik, ale tutaj musiała poradzić sobie w takich warunkach jakie miała do dyspozycji. Czekając na ropę czyrakobulwy oraz wodę chwyciła pogrzebacz i ostrożnie poprzekładała tlące się drewno w kominku, tak by ogień nie był ani za słaby, ani za mocny i żeby znajdował się bezpośrednio pod kotłem.

[bylobrzydkobedzieladnie]




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?


Ostatnio zmieniony przez Charlene Leighton dnia 28.02.19 14:53, w całości zmieniany 1 raz
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]16.01.19 18:14
Macmillan kipiał jednocześnie ze złości, ale i martwił się. Wszystko to, co się stało podczas spotkania cały czas kręciło mi się w głowie jak zapętlony mugolski film. Nie wiedział co przyniesie jutro, a co dopiero kolejna godzina. Miał wrażenie, że zwariuje. Nie było mu do żartów, nie było mu do niczego. Zupełnie tak, jak gdyby zamiast trzydziestu lat miał sto pięćdziesiąt, a życie miało się niedługo zakończyć. W kontrataku przygotowana była druga myśl, która mówiła, że zamiast załamywać się nad sobą, powinien wziąć się w garść, zemścić się na wrogach lub chociaż (na początek) zająć się najbliższym kręgiem, co by to mógł później ruszyć jak z kopyta.
Obserwował pannę Leighton bardzo uważnie. Nie chciał jej w żaden sposób straszyć lub martwić swoimi słowami. Brzmiał, jak mu się zdawało, jak rozżalony panicz. Zresztą, Charlene pewnie miała ważniejsze problemy na głowie niż rodowe wojny. Biorąc jednak pod uwagę to, że spotkanie dotyczyło także zwykłych obywateli, pewnie stąd brało się jej zainteresowanie całą tą sytuacją.
Nie są – potwierdził od razu. – Nasza, Prewettowie, Longbottomowie, co jest oczywiste, Ollivanderowie, Greengrassowie… nawet Abbottowie – przykład Abbottów podał na końcu, po krótkim wahaniu. Nie wiedział czy Charlene rozumiała i zdawała sobie sprawę z relacji rodowych. Sam był zdziwiony, kiedy widział Lucana wyraźnie oponującemu Malfoyowi. – Prócz tego kilka jednostek. Mój kuzyn, z Selwynów, też się sprzeciw… ale ta żmija odebrała mu nazwisko w zamian za to. No i jeden Nott, ku mojemu zdziwieniu. Też odebrali mu nazwisko – westchnął ciężko. – Nikt nie lubi prawdy, rozumiem to, ale żeby kłamać i iść w absurdalną skrajność... żeby… na litość dobrej i uczciwej Helgi… żeby aż tyle rodów było zamieszanych w jakieś ciemne interesy… i jeszcze do tego, żeby uważali, że tłamszenie słabszych jest dobre… jeżeli tak ma wyglądać magiczna szlachta Anglii, to lepiej żeby w ogóle nie istniała – wyznał zgorzkniale, choć ostatnie słowa wypowiedział wyjątkowo cicho. – Albo niech popłynie więcej krwi, sam nie wiem – mruknął jeszcze ciszej, pod nosem, a potem spojrzał ponownie w stronę okna.
Przemilczał pytanie dotyczące jego samopoczucia. Nie chciał zamartwiać Charlene swoimi wymysłami z głowy. Za każdym razem, gdy widział sylwetkę samozwańczego lorda wpierw panikował i sztywniał. Po dłuższej lub krótszej chwili wszystko mijało. Machnął ręką na jej prośbę. Nie było sensu mówić o jego przywidzeniach.
Uśmiechnął się więc skromnie, gdy usłyszał, że czarownica nie widzi żadnego problemu w uwarzeniu eliksiru. Kiwnął głową, gdy zapytała o ropę czyrakobulwy. Zagwizdał głośno, a wystarczyła chwila, żeby pojawił się przed nim skruszony, ale gotowy na przyjęcie polecenia skrzat o wyjątkowo krzywym nosie.
Przynieś, proszę zapasy ropy czyrakobulwy – rozkazał natychmiast. – I dwie herbaty od czarnego bzu, róży i mięty… i czystą wodę – wyliczył. Skrzat natychmiast zniknął. – Chwilę to pewnie mu zajmie.
Sam Macmillan natychmiast rzucił się do pomocy Charlene. Głupio mu było, żeby dziewczyna męczyła się z kociołkiem i ogniem. W końcu była kobietą, a te nie powinny, w mniemaniu Anthony’ego, niepotrzebnie dźwigać rzeczy, gdy w pobliżu był mężczyzna.
Pomogę – stwierdził, zabierając blondynce pogrzebacz.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]16.01.19 21:48
Charlene nie miała pojęcia o rodowych sporach, ale szczyt musiał interesować i zwykłych obywateli, zwłaszcza tych działających w Zakonie, ponieważ miał znaczenie z punktu widzenia organizacji oraz funkcjonowania ich społeczeństwa. To, że dokonano przewrotu i ujawnili się Voldemort oraz jego zwolennicy, nie znaczyło nic dobrego dla ich świata, zwłaszcza dla tych o nieczystej krwi. Konflikty między rodami były jej czymś obcym, ale tutaj chodziło o coś większego niż to, że przedstawiciele jednego rodu krzywo łypali na przedstawicieli innego na salonach. Chodziło o bezpieczeństwo wszystkich bez względu na krew. Każdy, komu leżało na sercu dobro innych, musiał się zainteresować i przejąć.
- Jesteście bardzo odważni. – Charlie była pełna podziwu dla Anthony’ego i jego krewnych, którzy nie wahali się przeciwstawić i stanąć w obronie słusznych wartości. Szkoda, że większość rodzin pozostawała zaślepiona ideologią czystości krwi i często także nienawiścią do mugoli i mugolaków. – Dobrze słyszeć, że część rodzin nie jest obojętna na krzywdę niewinnych. Żałuję tylko, że obalono Longbottoma, on mógł zrobić naprawdę wiele dobrego dla wszystkich, bo w odróżnieniu od poprzedników próbował działać.
Niestety, ci którzy działali często spotykali się ze sprzeciwem tych, w których interesy godzili. Próby reform Longbottoma szybko zostały ukrócone, ale z tego co było jej wiadomo, prawowity minister żył, a więc nie wszystko było stracone. Był też Zakon Feniksa, który na pewno nie zamierzał być bierny. Charlie próbowała chwytać się nadziei, że nie wszystko przepadło, nawet jeśli przyszłość wydawała się malować w coraz czarniejszych barwach.
Wiedziała też, o jakiego Selwyna i jakiego Notta chodziło właśnie z lektury „Proroka codziennego”. Selwynem był nie kto inny jak Alexander, młody Gwardzista z Zakonu Feniksa, ale i Notta poznała i to nie tak dawno temu. Ledwie tydzień po ich rozmowie smokolog, który zamówił u niej eliksiry, przeciwstawił się swojej rodzinie i również utracił nazwisko, co wydawało się bardzo przykre. Jak można było wyrzucić z rodziny jednego ze swoich tylko dlatego, że myślał inaczej i nie miał klapek na oczach? Z punktu widzenia Charlie, nauczonej miłości do bliskich oraz tolerancji, było to nie do pojęcia, ale czuła ogromny szacunek zarówno do Alexandra, jak i Percivala, którzy podjęli słuszną, ale odważną decyzję, której podjęcie kosztowało ich tak wiele.
- Nigdy nie zrozumiem, jak można wyrzucać ludzi z rodziny i odbierać im nazwisko i... wszystko. Wasz świat czasem działa naprawdę dziwacznie – zauważyła. Podejrzewała że u Macmillanów i tym podobnych liberalnych rodów nie odbierano nazwiska tak łatwo, ale konserwatywne rody z łatwością wypierały się niepasujących jednostek. – Tak czy inaczej to naprawdę chore, co tam się stało. I trudno mi się dziwić, że po czymś takim puściły wam nerwy i rzuciliście to zaklęcie.
Charlie nie wiedziała jednak, że Anthony wycierpiał dużo więcej niż tylko skutki własnego zaklęcia, wyrzutów sumienia czy obecności dementorów. Gazeta pominęła tak drażliwy szczegół, a gdyby Charlie znała całą prawdę, zapewne czułaby jeszcze większy niepokój i współczucie.
Patrzyła, jak Macmillan przyzywa skrzata i wydaje mu polecenia. Obecność skrzatów zawsze była dla niej pewnym zaskoczeniem poza Hogwartem, bo większości ludzi, których znała, nie było stać na posiadanie takiego stworzenia, ale w dworach pewnie były czymś normalnym i oczywistym.
- Dziękuję – powiedziała, kiedy Anthony pomógł jej z odpowiednim poukładaniem drewna w kominku. Uśmiechnęła się do niego ciepło, a po chwili znowu pojawił się skrzat. Jemu Charlie również podziękowała, nauczona szacunku do magicznych stworzeń i istot, zwłaszcza tych rozumnych. Wzięła naczynie z wodą oraz dwie fiolki z ropą czyrakobulwy. Oby nie zmarnowała ingrediencji.
- Zabiorę się od razu do pracy – powiedziała, wlewając część wody do kociołka. Podczas gdy ciecz powoli grzała się nad ogniem, Charlie przygotowała sobie prowizoryczne stanowisko pracy na jednym z małych stolików, który tymczasowo przestawiła bliżej kominka. Wyjęła z torby deskę do krojenia, nożyk oraz kilka paczek ze składnikami.
Kiedy woda się zagotowała, ostrożnie odsunęła pogrzebaczem część drewna, by zmniejszyć ogień. Dodała do kociołka posiekane chwilę wcześniej liście gryfonii oraz kolce jeżozwierza i zamieszała dokładnie. Odmierzyła dokładnie dziesięć suszonych czarnych jagód, po czym wyłuskała z pakunku trzy pióra hipogryfa. Na samym końcu, po odpowiednim odstępie czasowym, powoli i ostrożnie wlała do eliksiru zawartość jednej fiolki ropy czyrakobulwy, po czym zaczęła dokładnie mieszać odpowiednią ilość razy. Przez cały czas wykonywania eliksirów pozostawała cicha i skupiona. Nie trwało to bardzo długo, ten eliksir nie należał do najbardziej skomplikowanych. Miała nadzieję, że wyjdzie tak, jak należy i że mimo pewnego stresu i niepokoju o stan Anthony’ego udało jej się odpowiednio skupić na wszystkich czynnościach.

| Anthony przekazuje mi 2x ropa czyrakobulwy
Zużywam jedną porcję ropy na eliksir uspokajający, ST 50




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]16.01.19 21:48
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]17.01.19 20:22
Kiwnął głową na stwierdzenie Charlene. Oczywiście, że pozbawienie Longbottoma stanowiska było złym posunięciem. Pozostawienie władzy konserwatywnym rodom było jak oddanie broni ślepemu maniakowi, który jedyne czego chce to machać szablą bez potrzeby. Wcale a wcale mu się to nie podobało. Nawet, jeżeli na co dzień nie interesował się polityką i unikał jej jak ognia. Może właśnie teraz powinien się nią zainteresować. Szczególnie po tym, co się stało. Jego rodzina mogła być w niebezpieczeństwie każdego dnia i to przez niego.
Sam tego nie rozumiem – odpowiedział blondynce, w nawiązaniu do pozbawienia Alexandra i Percivala nazwiska. – U nas się to rzadko dzieje. Prawie w ogóle. Chyba, że w wyjątkowo krytycznych przypadkach. Ale i tak… niektórzy… przedstawiają nas przed innymi rodami jak barbarzyńców wśród szlachty. – To, co miała dalej do powiedzenia przemilczał. Miał wrażenie, że poszargane nerwy może nie były zbyt dobrym wytłumaczeniem na to wszystko. Trudno było jednak nie przyznać tego, że wtedy rzeczywiście puściły mu nerwy, a natura Macmillana wyraźnie się ujawniła. Szczególnie, gdy zaproponowano Malfoya na stanowisko Ministra.
Nic jednak nie dało się teraz zmienić. Należało się przygotować i wyczekiwać ruchu wroga. A kiedy ten miał nastąpić – to było wielkie pytanie, bez odpowiedzi. Oby tym razem byli lepiej przygotowani niż wtedy w Stonehenge. Oby sam lord Longbottom nie poddał się w swoich dążeniach do poprawy Anglii.
Wzdychał ciężko od czasu do czasu. Głowa bolała go jeszcze bardziej od nadmiaru przemyśleń. Znowu miał wrażenie, jak gdyby słyszał maniakalny śmiech samozwańczego lorda. Zdawało mu się, że aż żołądek go zabolał z tego przesłyszenia. Patrząc, z kolei, na kominek miał wrażenie, że widzi przerażające choć płomienne szaty dementorów. Zapatrzył się, zupełnie tak jak gdyby coś zabraniało mu spojrzeć gdziekolwiek indziej. Pomocny okazał się jedynie ogień, który delikatnie musnął jego palce. Anthony zamrugał, a dopiero potem wycofał dłoń. Znowu chwycił się za głowę, a właściwie za czoło.
Gdy tylko pojawił się skrzat, wstał i zrobił miejsce dla Charlene. Mały pomocnik jednak najwyraźniej pogubił się i przyniósł całą skrzynkę prywatnych ingrediencji Anthony’ego. Tak czy siak – wykonał swoje polecenie. Dobrze, że czarownica nie miała oporów w odnalezieniu tego, co było jej potrzebne, no i że sama wzięła jego zapasy ropy czyrakobulwy. Macmillan natomiast zaaferowany został przez tackę z herbatą, która znajdowała się na głowie skrzata. Szybko ją ściągnął i to zanim ta  roztrzaskałaby się o zabytkowy dywan. Odstawił filiżanki na stolik, co by to nie rozpraszać czarownicy. Zaraz jednak stanął w pobliżu i zaczął przyglądać się poczynaniom panny Leighton przez jej ramię.
Wybacz, jeżeli to cię dekoncentruje, ale mam wyjątkowo dziwną manierę obserwowania jak ktoś coś sporządza – przeprosił natychmiast, żeby uniknąć jakichkolwiek uwag. Cieszył się, że ta jednak zdawała się być skupiona na swoim zadaniu.

| Tak jak napisała Charlene, przekazuję jej 2x ropę czyrakobulwy


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]18.01.19 0:09
To, co się wydarzyło, stanowiło złą wróżbę na przyszłość. Marionetka Voldemorta u władzy nie mogła oznaczać niczego dobrego dla szarych obywateli. Ludzie tacy jak Charlie pokładali nadzieje w Longbottomie, teraz pozostał tylko Zakon, bo ministerstwo zapewne stanie się do reszty zdeprawowane. Longbottom mógł im pomóc, a pod pieczą Malfoya mogło być nawet gorzej niż w czasach Wilhelminy Tuft. Czy znowu czekały ich bzdurne dekrety i ograniczenia, a także prześladowanie mugolaków? Anthony, którego nie było wówczas w kraju, pewnie znał to tylko z opowieści, ale Charlie to pamiętała.
- Naprawdę tak źle was postrzegają? – zapytała; sama miała Macmillanów za dobrych i odważnych ludzi, którzy nie wahali się opowiadać za tym, co słuszne, zwłaszcza po szczycie. Ale już wcześniej myślała o nich raczej ciepło, bo dorastała na ich ziemiach, a rodzina jej matki od dawna żyła w przyjaźni z panami Kornwalii. – Cóż, myślę że to raczej konserwy można określić takim mianem. Ludzi, którzy wspierają zło i szerzącą się nienawiść, którzy wypierają się własnych bliskich.
Dlaczego nie mogli po prostu żyć tak, jak do tej pory, w okresie spokoju między poprzednią wojną a tym, co działo się teraz? Dlaczego nie wszyscy potrafili docenić ten okres pokoju i przynajmniej tolerować fakt, że społeczeństwo było zróżnicowane i każdy miał w nim swoje miejsce bez względu na krew? Dlaczego ktoś chciał burzyć to, co z takim trudem odbudowano lata temu, kiedy była zbyt młoda, by dobrze rozumieć te wydarzenia?
Czasem bywało i tak, że pod wpływem emocji podejmowało się jakieś decyzje, które z początku wydawały się słuszne, a później okazywało się, że pociągnęły za sobą opłakane skutki. Tak zapewne było i z Anthonym, który zadziałał pod wpływem impulsu, w dobrej wierze, a później wszystko wymknęło się spod kontroli i ucierpiało wiele osób, podczas gdy Voldemort pewnie umknął stamtąd nienaruszony i wciąż bardzo niebezpieczny.
- Trochę się o ciebie martwię – rzekła. A właściwie to martwiła się bardzo, ale aż się zarumieniła na tę myśl. – Co, jeśli oni... będą chcieli cię skrzywdzić przez to, co zrobiłeś? – zastanowiła się. Podejrzewała, że istniały dwie opcje, albo dotrą do niego oficjalnymi ministerialnymi kanałami, skoro przejęli władzę, albo Rycerze Walpurgii przyjdą po niego i po prostu go zabiją tak, jak Potterów i innych, którzy stanęli im na drodze. Podpadł im poważnie, zaatakował ich i ich pana. Charlie na spotkaniach Zakonu nasłuchała się na tyle, by wiedzieć, że coś takiego nie przejdzie bez echa. – Powinieneś być teraz bardzo ostrożny. Ty i twoi bliscy. Ci ludzie są bardzo niebezpieczni, zdolni do wszystkiego – przestrzegła go, choć zaraz zdała sobie sprawę, że powiedziała trochę za dużo, bo przecież oficjalnie była tylko alchemiczką z Munga. Ale miała nadzieję, że nie wyda mu się to podejrzane, że wie coś na temat rycerzy, ostatecznie w gazetach również pisano o ich niektórych dokonaniach. Nie mogła wprowadzić go do Zakonu, ale liczyła na to, że zrobi to ktoś inny, kto mógł, i że organizacja pomoże Anthony’emu. Zdała sobie sprawę, że gdyby coś mu się stało, bardzo by to przeżyła. Nie znali się długo, a jednak w pewien sposób obdarzyła go sympatią i martwiła się o niego. Był dobry, był po ich stronie. Wierzyła w niego.
Kiedy skrzat przyniósł wszystko co potrzebne, z łatwością odnalazła wśród składników ropę czyrakobulwy. Każdego dnia pracowała z ingrediencjami, czy to w Mungu czy robiąc zapasy dla Zakonu, więc rozpoznawanie ingrediencji nie stanowiło problemu. Zabrała się do pracy, wytrwale dodając do kociołka składniki w odpowiednich odstępach i kolejności, i regularnie mieszając mieszadłem.
- W Mungu często pracuję w towarzystwie innych alchemików, co chwila przychodzą też stażyści i uzdrowiciele po eliksiry. Przywykłam – rzekła; czuła za plecami obecność Macmillana zerkającego ciekawsko przez ramię, ale miała podzielną uwagę. Bo choć w domu miała w pracowni spokój, tak w Mungu często ktoś go zaburzał. W pracowni często pracował w tym czasie też jakiś inny alchemik i nie zawsze była sama, ponadto regularnie ktoś przychodził po eliksiry. Rozumiała też jego ciekawość i patrzenie na ręce, po tym co przeżył pewna paranoja nie była niczym dziwnym. – Nie martw się, nie zamierzam cię otruć. Otrzymasz jak najbardziej zdatny do użytku eliksir uspokajający – zapewniła go, starając się wlać w te słowa odrobinę humoru, ale prawda była taka, że pokładał w niej duże zaufanie. Skończyła warzenie. Ostrożnie przelała zawartość kociołka do fiolek. Wyszło ich dokładnie cztery, które starannie zakorkowała i odstawiła na stolik. – Stosuj zgodnie ze wskazaniami uzdrowiciela. Spróbuję uwarzyć więcej porcji z drugiej ropy, będziesz miał więcej, gdyby tak okazało się to niezbędne.
Znowu wlała do kociołka wodę i zaczekała, aż się zagotuje. Czekając napiła się herbaty, a potem powtórzyła procedurę od początku, tak samo jak poprzednio. Wrzuciła do kociołka resztę pokrojonych liści gryfonii, których nie zużyła do pierwszego eliksiru. Dodała także kolce jeżozwierza oraz czarne jagody, nie zapominając o odstępach czasowych i mieszaniu odpowiednią ilość razy. Znów wrzuciła trzy pióra hipogryfa, a potem wlała zawartość drugiej fiolki z ropą czyrakobulwy. Oby tym razem też wyszło, to przynajmniej Anthony będzie mieć większy zapasik.

| Zużywam drugą porcję ropy na eliksir uspokajający, ST 50




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]18.01.19 0:09
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 28
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]19.01.19 21:38
Nie tylko osoby pokroju Charlene pokładały wielkie nadzieje w lordzie Longbottomie. Nawet Anthony, który na co dzień nie był zainteresowany polityką, wierzył w to, że może właśnie Harold zmieni coś w tym przeklętym bagnie kłamstw, które od stuleci wyjątkowo zrażało do siebie wszystkich Macmillanów. Co prawda on wierzył bardziej to, że rodzina jego matki nie może robić źle, a zapewne wierzył też w sojusz, jaki od lat istniał pomiędzy rodami.
Inna sprawa, że Macmillanowie byli pozbawieni niepotrzebnych, sztucznych manier, którymi odznaczały się inne rody. Nikt tutaj nie uznawał się wyższym od drugiego człowieka. Owszem, wszyscy lubili wyższy status i to, że mieli do dyspozycji ziemię. Na dłuższą metę jednak to nic nie znaczyło. Ani tytuł, ani przodkowie nie znaczyli nic, jeżeli człowiek nie był dobry. Być może dlatego umiłowali sobie zarówno alkohol i Quidditch. W obu dziedzinach nie można było kłamać, ani zrzucać obowiązków na drugich. W obu trzeba było wykazać się swoimi umiejętnościami, żeby dotrzeć na sam szczyt, a i on nie był na tyle ważny jak rodzina.
Naprawdę – przyznał. – Nie lubią nas, bo nie przebieramy w słowach… i z kilku innych powodów – wyjaśnił. Nie chciał mówić jej o tym, że jego ojciec w młodości opowiadał mu o podbojach Macmillanów i o tym jak jego ród najechał na Anglię. Zresztą, to i tak teraz nic nie znaczyło. Nawet, jeżeli czasami Anthony żałował, że jego przodkowie nie zostali w Szkocji. Potem jednak zawsze stwierdzał, że nie mógłby wyobrazić siebie w innym miejscu niż w Kornwalii. Na dalsze słowa panny Leighton wyraźnie się uśmiechnął. Myślał w ten sam sposób. A i zdawało się, że pewnie i ona została wychowana w duchu dobrych przyjaciół Macmillanów. – Mówisz jak Wright.
Zaraz jednak wyraźnie spoważniał, kiedy Charlene odgadła obawy, które dręczyły go od Stonehenge. Bał się. Szczególnie doznawał tych dziwnych i niewyjaśnionych wizji i koszmarów. To, że ktoś mógł się na nim zemścić było całkiem możliwe, pozostawało jednak pytanie kiedy miało to nastąpić i w jaki sposób. Tak czy siak, wiedział że po jego stronie stał lord nestor, a i jeszcze dwa zaprzyjaźnione rody. Jeżeli miał się poddać władzy i zostać osądzony za to, co się stało, to tylko wtedy, kiedy władzę przejmie lord Longbottom. Z szujami nie zamierzał współpracować. Malfoy i spółka, jeżeli mieli wykorzystać przypadek jego i Skamandera, wcale nie zamierzali robić tego dla ofiar. Podczas Stonehenge zresztą pokazali jak bardzo obchodzi ich społeczeństwo zwykłych czarodziei bez tytułu. Jawnie opowiedzieli się za tym, że to oni stali za spaleniem Ministerstwa i to tylko przez to, że Travers zaczął głośno popierać samozwańczego lorda.
Stanie się, co ma się stać. Nie ma sensu nad tym rozmyślać – odpowiedział po chwili namysłu. – Poddam się karze tylko wtedy, jeżeli Longbottom wróci do władzy. I tak karzę samego siebie każdego dnia za to, co się stało – dodał ciszej. Jego oczy zdawały się wyrażać duchowy ból, który się w nim skrywał. Zdawało się jednak, że stara się ukryć swoje własne uczucia. Znowu starał się nie patrzeć w stronę blondynki. – Poradzimy sobie – stwierdził po jeszcze dłuższej chwili, ale już pewniej. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, że dziewczyna powiedziała trochę za dużo. Z istnienia Zakonu i tak nie zdawał sobie sprawy.
Zamiast rozmyślać kolejny raz nad tym, co mogło się stać w nadchodzących dniach, skupił się na tym, co robiła panna Leighton. Przyglądanie się dawało mu swego rodzaju ulgę. A i zdawało się, że rzeczywistość i imaginacja nie prawiły mu psikusów. Dobrze natomiast, że Charlene nie czuła się źle z jego wyjątkowo zaangażowaną obserwacją. Tak mu się zdawało, dopóki nie zażartowała. On z kolei nie wiedział jak przyjąć jej słowa. Trochę poczuł się urażony, a trochę się zawstydził, nie wiedział też czy przypadkiem nie uraził jej swoim ciekawskim zachowaniem. Natychmiast cofnął się o krok, co by to nie patrzeć jej na dłonie.
Wybacz – przeprosił natychmiast, nie wiedząc czy naprawdę żartowała, czy mówiła na poważnie. Zaraz jednak zaczął przyglądać się fiolkom, do których czarownica przelewała eliksir. – Jasne, jasne – dodał. Znowu jednak zawołał skrzata i nakazał mu pomóc Charlene przy przelewaniu. Nie chciał, żeby jako kobieta męczyła się z kociołkiem. Przy warzeniu eliksiru po raz drugi zachował już większą odległość. Pił herbatę i wszystko byłoby w porządku, gdyby znowu nie dostrzegł w kącie twarzy Tego, Którego Imienia Nie Chciał Wymawiać. Z przerażającej wizji przepełnionej maniakalnym śmiechem ocknął się dopiero wtedy, gdy usłyszał jak podstawka, którą trzymał w lewej dłoni rozbija o stoliczek do kawy. Stał w miejscu jak sparaliżowany, a filiżanka w drugiej dłoni zupełnie się przechyliła. W oczach miał strach, którego nie dało się opisać. Herbata wylała się na dywan.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój kwiatowy 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pokój kwiatowy [odnośnik]20.01.19 16:24
Charlie wierzyła w to, że może być lepiej, że Longbottom miał szansę naprawić to co zepsuli jego poprzednicy i uczynić ten kraj przyjaźniejszym dla wszystkich bez względu na krew. Że winni tragedii zostaną odpowiednio ukarani i nikt nie będzie musiał bać się o swoje życie ani o bliskich. Teraz nawet ta nadzieja została im odebrana, bo wątpiła, by Malfoy pociągnął winnych spalenia ministerstwa do odpowiedzialności.
Sama nigdy się polityką nie interesowała ani nigdy nie planowała pracy w ministerstwie, woląc pomagać innym jako alchemik w Mungu, ale to co działo się teraz dotyczyło każdego bez względu na pochodzenie, zawód i poglądy. Mimo przepaści w pochodzeniu podejście Anthony’ego wydawało się jednak bliższe światu, który znała, nie był taki jak członkowie innych rodów, jak Blackowie czy Malfoyowie. Widziała w nim dobro i tolerancję; sam fakt, że zaprosił tutaj właśnie ją, czarownicę półkrwi, a nie kogoś sobie podobnego świadczył o tym, że nie należał do tych, dla których krew stanowiła główny wyznacznik wartości.
- Ciężko mi zrozumieć ich podejście do życia. Dorastałam w zwyczajnej rodzinie, w poszanowaniu dla wszystkich bez względu na pochodzenie. Obce mi są salonowe intrygi, gra pozorów i tego typu sprawy. Dlatego też nie ma dla mnie znaczenia to, jak jesteś postrzegany przez... konserwatywne rody. Dla mnie liczy się to, że jesteś dobry... nawet jeśli popełniłeś ostatnio kilka błędów – uśmiechnęła się blado, zwłaszcza kiedy stwierdził, że mówiła jak Wright. Poczuła ukłucie dumy, bo została wychowana przez kobietę z tej rodziny i zapoznana z systemem wartości Wrightów, dla których rodzina zawsze była ważniejsza niż polityka i intrygi. Byli dobrymi, prostymi ludźmi.
Martwiła się o Anthony’ego, bo wiedziała, jak po spotkaniu ze zwolennikami Voldemorta wyglądali Ben i Hannah, którzy i tak mogli mówić o ogromnym szczęściu, że przeżyli. Chociaż nie znali się długo, zdążyła polubić Macmillana i jego los nie był jej obojętny. Nawet po tym co zrobił nie odwróciła się od niego. Za swój czyn został dostatecznie ukarany przez własne sumienie, które niewątpliwie posiadał, sądząc po jego zachowaniu i tym, że wyglądał na zwyczajnie złamanego ostatnimi wydarzeniami.
- Kara ze strony ministerstwa i wylądowanie za kratkami to pewnie jeszcze nie jest najgorsze, co może cię spotkać – powiedziała cicho. Wątpiła, by rycerze Walpurgii zadowolili się zamknięciem Macmillana. Groziło mu o wiele większe niebezpieczeństwo ze strony fanatyków, którzy znali czarną magię i potrafili zabijać bez mrugnięcia okiem. – Wiem, że jesteś silny i zaradny, nie brakuje ci odwagi, ale po prostu... martwię się. Tym razem wpadłeś w naprawdę poważne tarapaty. – Tym razem nie wystarczyło zmienić przeciwnika w królika i uciec z kłopotów. Anthony wpadł w takie bagno, w jakie najprawdopodobniej nie wpadł jeszcze nigdy. Miał za sobą ród, to prawda, ale czarnoksiężnicy zawsze mogli znaleźć jakiś moment, by go dopaść.
By o tym nie myśleć, zajęła się drugim eliksirem, choć w jej umyśle wciąż krążyły obawy o przyszłość ich wszystkich. Zarówno członków zakonu, ale i wszystkich niewinnych ludzi każdego stanu. Nie tak powinien wyglądać ten świat. Nie powinien nim rządzić szaleniec popierany przez grupę bezwzględnych fanatyków.
- Chyba niezbyt wiarygodnie wychodzi mi żartowanie, a chciałam cię odrobinę rozweselić – westchnęła, kiedy się odsunął. – Nie czuję się urażona, jak chcesz, to patrz – dodała. – W sumie to nawet miłe, że ktoś się interesuje tym, jak to robię. Zdarza ci się czasami coś warzyć samemu?
Skończyła również drugi eliksir, ostrożnie przelewając chochelką jego zawartość do flakoników. Wymagało to dużej precyzji, by nie uronić cennego eliksiru.
- Będziesz miał osiem porcji – dodała. Wszystkie osiem flakoników po starannym zakorkowaniu leżało na stoliku, były też opisane. Poprosiła skrzata, żeby umył kociołek i przybory, skoro już tutaj był i wyraźnie garnął się do pomocy, sama pochowała do torby resztki składników, których nie zużyła.
Zaalarmował ją dopiero trzask spadającego spodeczka, który rozbił się o stoliczek. Odwróciła się w tamtym kierunku, dostrzegając że Anthony stanął jak wryty z wymalowanym na twarzy przerażeniem i z przechyloną filiżanką w dłoni. Zdawał się zupełnie nie zauważać, że rozlał herbatę na dywan.
- Anthony? – zapytała, natychmiast odkładając swoją torbę i do niego podchodząc. Ostrożnie wyjęła z jego dłoni filiżankę i odstawiła ją, po czym chwyciła go za dłonie, ściskając je delikatnie, ale mocno, by poczuł jej obecność i wyrwał się z tego dziwnego stanu. – Coś się stało? Proszę, nie mów, że wszystko w porządku, bo przecież widzę, że coś się dzieje. – Gdyby było w porządku, to nie wyglądałby, jakby w progu pokoju właśnie stanął Voldemort we własnej osobie. Choć nawet nie wiedziała, jak bardzo to porównanie jest bliskie prawdy. Czyżby trauma po szczycie trzymała się go tak silnie? Czy może wbrew temu, co wcześniej mówił, bał się zemsty Voldemorta i jego zwolenników? To z pewnością było coś więcej niż tylko wyrzuty sumienia czy urazy po zaklęciu, które rzucił.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Pokój kwiatowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach