Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia [odnośnik]21.01.19 21:56
First topic message reminder :

Sypialnia

Sypialnia Gwen znajduje się na poddaszu, podobnie jak jej pracownia malarska. Pomieszczenie ma ścięte ściany, w związku z czym wyższej osobie może trudno się w nim poruszać. Przejść można do niego tylko z pracowni właśnie, dlatego właściwie nie jest to pokój przeznaczony dla gości.
Z powodu specyfiki pokoju, Gwen sypia na materacu, co kompletnie jej nie przeszkadza: z wyższych łóżek po prostu potrafi spadać. Poza niską komodą i krzesłem właściwie nie ma tu mebli: rolę szafki nocnej pełni mocny, ozdobiony przez malarkę karton. Sypialnię oświetlają zwykle przede wszystkim świeczki, a przez bardzo niewielkie okno nawet nocą sypialnia pogrążona jest w półcieniu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sypialnia [odnośnik]24.02.19 2:28
Choć tej „mugolskiej części” Gwen wyjaśnienia Charlie wydawały się absurdalne to przecież nie po to przez siedem lad swojego życia spędziła w szkole magii, aby nie potrafić uwierzyć w wyjaśnienie dziewczyny. Szczególnie, że to faktycznie wydawało się mieć najwięcej sensu w stosunku do poprzednich pomysłów malarki.
Cierpliwie wysłuchała nieznajomej, nie przerywając jej, cały czas świecąc jej różdżką nad głową. Blask różdżki musiał nieco oślepiać kobietę, jednak Gwen była na tyle przejęta sytuacją, że taka myśl nawet nie przeszła jej przez głowę.
To… to ma chyba sens – przyznała z westchnieniem. Czy powinna jednak zacząć zachowywać się zupełnie przyjaźnie względem zupełnie nieznajomej kobiety? Gdyby odwiedził ją mężczyzna, malarka pewnie bardziej zastanawiałaby się nad swoimi kolejnymi poczynaniami. Paniom jest jednak łatwiej ufać, dlatego Gwen nie miała zamiaru poddawać w wątpliwość opowieści nocnego gościa. Zwłaszcza, że… to naprawdę wydawało się trzymać kupy.
Ktoś mógłby się przestraszyć i mieć problem z sercem – dodała po chwili. Sama gdyby zobaczyła przemieniającego się animaga mogłaby na dłuższą chwilę zaniemóc.
O tym, że wokół mugoli działy się dziwne rzeczy, malarka miała tylko pobieżne pojęcie. Wprawdzie w Muzeum dochodziło czasem do różnorakich wypadków, ale żyjąc w dwóch światach na raz i mając odrobinę szczęścia unikała większości wielkich zdarzeń. Na przemian czytała też gazety, czasem sięgając po magiczne, czasem po te mugolskie, więc nie każda informacja do niej docierała. Zwłaszcza, że Gwen była zainteresowana raczej czasopismami branżowymi związanymi z różnymi dziedzinami sztuki. Przeciętne dzienniki kojarzyły jej się z polityką, za którą nie przepadała.
Przytaknęła, słysząc pytanie kobiety, jednak nie zgadzała się z jej dalszą częścią wywodu. Głęboko wierzyła, że jednak więcej osób pomogłaby zwierzęciu. W końcu kto zostawiłby puszyste, przyjazne stworzenie na pastwę losu? Chociaż z drugiej strony…
To nie tak, ludzie się po prostu boją, że przyjazne koty należą do ich sąsiadów. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Faktycznie, to nie było… przeciętny sposób na poznanie kogoś. Ale dziewczyna wyglądała całkiem sympatycznie, Gwen w międzyczasie zdążyła się właściwie całkowicie dobudzić, a ponadto jej lęk i zadziwienie stopniowo mijały, dlatego na twarz malarki zaczęła powracać ciepła, rozluźniona mina.
Gwen – przedstawiła się. – Może pójdziemy do kuchni? Tam… będzie wygodniej, niż tu, w tej dziurze – zaproponowała. – To te drzwi prawej.
Zaczekała, aż dziewczyna zwolni jej przejście, po czym sprawnie zeszła po drabince, po drodze zapalając światło w niewielkim przedpokoju.
Nox – mruknęła do różdżki; nie była jej już więcej potrzebna.
Już po chwili znajdowały się w oświetlonej elektrycznymi lampami kuchni. Lodówka brzęczała cicho. Gwen ruszyła w stronę blatów.
Chcesz się czegoś napić? Kawy, herbaty? – zaproponowała, nalewając wody do czajnika z elektryczną grzałką.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]24.02.19 14:50
Cała ta sytuacja była dość absurdalna i absolutnie przez Charlie nie planowana. Zabawiła jednak na mieście dłużej, ale w ciele kota łatwo było stracić poczucie czasu. Miała tylko nadzieję, że Vera jest tak zajęta, że nawet nie zauważy że Charlie o tej godzinie nadal nie było w domu, a przecież powinna być, bo raczej nie miała w zwyczaju włóczyć się po nocach. Jeśli po pracy zdarzyło jej się zboczyć gdzieś, na przykład do kogoś znajomego, to i tak wracała w rozsądnych godzinach, bo przed snem często warzyła jakieś eliksiry lub się uczyła.
- Tak... dlatego właśnie wolę nie zmieniać się w miejscach gdzie może łatwo napatoczyć się jakiś przypadkowy mugol. I tak mają wystarczająco dużo stresów.
Przemiana z boku wyglądała dość dziwnie, zwłaszcza dla kogoś, kto nie był do tego przyzwyczajony. Ale wokół mugoli działo się sporo zjawisk, których zapewne nie rozumieli i których się bali. Charlie wcale im się nie dziwiła, bo choć była czarownicą to też bała się anomalii, bo było to coś nieznanego i niebezpiecznego.
- W wielu przypadkach pewnie tak jest, ale ludzie mają dość własnych problemów, by dokładać sobie jeszcze kocie. W okolicy mojego domu kręci się ich trochę, większość została bezpańska po wybuchu anomalii, kiedy ich właściciele wyjechali... Nie mogę przygarnąć wszystkich, ale staram się je chociaż dokarmiać. – Po wybuchu anomalii wielu mugoli w jej okolicy wyjechało, nie wszyscy zabrali ze sobą zwierzęta i samotne koty oraz psy często włóczyły się po ulicy. Charlie w miarę możliwości zostawiała im resztki z jedzenia oraz świeżą wodę, czasem kupowała karmę, więc na jej podwórzu stale błąkało się co najmniej kilka kotów. Poza tym nie brakowało ludzi, którzy zwyczajnie byli zbyt zapatrzeni w koniec własnego nosa, by przejmować się innymi, a zwłaszcza zwierzętami. Często słyszało się też o okrucieństwie wobec zwierząt, co zdarzało się zarówno wśród czarodziejów, jak i mugoli. Będąc kotem mogła porozumiewać się z innymi kotami, więc słyszała wiele opowieści właśnie od nich.
Dziewczyna się przedstawiła, więc Charlie poznała już przynajmniej jej imię. Gwen. Niestety nic jej to nie mówiło, nie pamiętała z Hogwartu żadnej Gwen. Zaproponowała też przejście do kuchni, na co Charlie od razu się zgodziła.
- Jasne, łatwiej będzie rozmawiać, kiedy obie znajdziemy się na tym samym poziomie – uśmiechnęła się; w końcu dziwnie się mówiło do sufitu, kiedy jej rozmówczyni siedziała poziom wyżej, a Charlie musiała zadzierać głowę i patrzeć na nią z dołu. Odsunęła się więc od drabinki i ruszyła we wskazanym kierunku, znajdując się w kuchni, która wyglądała jak zwykła kuchnia mugolska – a przynajmniej tak, jak Charlie wyobrażała sobie mugolską kuchnię, bo nie można byłoby powiedzieć, że widziała ich wiele. Właściwie to prawie żadnej, bo nawet jej znajomi mugolskiego pochodzenia w większości zasymilowali się w świecie magii i często przestawali być na bieżąco z niemagicznymi nowinkami.
- Chętnie napiję się herbaty – zgodziła się, jednocześnie rozglądając się po wnętrzu. Skoro już tu była to mogła przynajmniej zostać na herbacie, tym bardziej, że wciąż czuła się trochę winna całej sytuacji, do której niechcący doszło, i było jej zwyczajnie głupio się tak nagle zmyć po tym, jak zakłóciła spokój dziewczyny swoją obecnością w jej mieszkaniu. – Co to jest? To coś, co tak brzęczy? – spytała nagle, podchodząc do lodówki; oczywiście nie wiedziała, że ów element wyposażenia właśnie tak się nazywa. Z ciekawością podeszła bliżej, oglądając urządzenie. Zapukała w drzwiczki, a następnie otworzyła je, ze zdziwieniem zauważając, że w środku zapaliło się światełko, buchnął też na nią chłód jakby znalazła się zimą na dworze. – Brr, zimno. – Zamknęła drzwiczki, a potem zerknęła w stronę lamp jarzących się jaśniej niż świece, jakie widywała na co dzień. Niestety nie pamiętała, jak się nazywało to coś co dawało światło w lampie, ale pamiętała, że pewien mugolak kiedyś jej powiedział, jak nazywało się zjawisko, dzięki któremu to świeciło. – Kiedyś słyszałam, jak to się nazywa. Eklektyczność? Coś w tym rodzaju, czego mugole używają, żeby działały ich urządzenia, ale nie jestem pewna, czy dobrze zapamiętałam nazwę. Ale to niesamowite, co potrafią tworzyć, żeby zastępować sobie magię, prawda?
Bardzo rzadko widywała jednak podobne cuda w domach czarodziejów. Może dziewczyna była mugolaczką? Nie zapytała o to, by Gwen nie pomyślała, że Charlie ma jakieś uprzedzenia; w obecnych czasach byłoby to pewnie dość nietaktowne pytanie, choć jej nie przyświecały uprzedzenia, a ciekawość. W jej domu nie było takich rzeczy, ani w tym rodzinnym w Kornwalii, ani w londyńskim. Oświetlała pomieszczenia świecami, nie miała żadnej warczącej szafki ze światełkiem w środku, a zamiast dziwnego czajnika miała zwykły piec kaflowy, w którym zapalało się ogień i można było zagotować wodę.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sypialnia [odnośnik]24.02.19 19:39
Dorosłe życie nie było proste. A szczególnie życie w jednym z tych dwóch istniejących. Gwen miała je ułatwione: jeśli coś nie szło jej w świecie magicznym, próbowała swoich sił w tym mugolskim, dzięki czemu miała zwykle większe szanse na powodzenie. Gdyby wybrała jeden z dwóch światów niewątpliwie byłaby mniej szczęśliwa i bardziej zestresowana. Dobrze wiedziała jednak, jak wiele pracują niemagiczne kobiety, mając na głowie mężów, dzieci i rodziny: zajmowanie się biednymi kotami mogło faktycznie wypaść jej z głowy.
Och, naprawdę? Wyjechali i zostawili zwierzęta? – spytała Gwen, zdumiona i oburzona. Jak można w ogóle pomyśleć o zrobieniu czegoś takiego! Jej ukochana Varda być może nie przepadała za swoją właścicielką, ale była jej pupilem i członkiem rodziny. Nie mogłaby wyjechać bez niej. To przecież szczyt nieodpowiedzialności, absolutnie niegodny dorosłego człowieka.
Gdy przeszła do kuchni, prędko zauważyła, że Charlie jest zainteresowana przede wszystkim jej lodówką. Wrzucając do czajniczka odpowiednie liście, przyglądała się czarownicy. Najpierw Artur był zainteresowany tym konkretnym przedmiotem, teraz ona. Czy to przez dźwięk? Malarka była do niego tak przyzwyczajona, że praktycznie go nie zauważała.
To lodówka – powiedziała. – Chłodzi żywność, dzięki temu wolniej się psuje. A latem jest prawdziwym zbawieniem! Zawsze możesz mieć pod ręką coś  zimnego do picia – wyjaśniła. Dziwiło ją, że czarodzieje nie próbowali sami wykorzystywać takich czarodziejskich wynalazków. Na pewno w wielu przypadkach mogłyby im się przydać.
Kiwnęła głową, słysząc definicję elektryczności.
Tak, tak to się nazywa. Ale nie proś mnie o dokładniejsze wyjaśnienie, większość mugoli nawet nie wie, jak to dokładnie działa – wyjaśniła, uśmiechając się ciepło. – Zabawy prądem mogą być niebezpieczne, dlatego zajmują się nim tylko specjaliści.
Dobrze pamiętała, jak pewnego lata jej ojciec postanowił zająć się zepsutą instalacją w domu i został lekko, ale boleśnie pokopany przez prąd. Od tamtej pory Gwen nawet nie próbowała głębiać się w jego działanie.
Czy ja wiem, czy zastępować? – zastanowiła się na głos. – W wielu aspektach są bardziej rozwinięci od czarodziejów. No wiesz, samoloty, telefony, lodówki. Tego chyba nie ma w magicznym świecie? – spytała, bez szczególnej pewności. W końcu nie przebywała zbyt często w domach czarodziejów. Nie miała pojęcia, co tam w gruncie rzeczy się znajduje.
Woda zagotowała się. Malarka wyłączyła elektryczny czajnik i chwyciła go. Zalała liście, po czym wyciągnęła filiżanki. Już po chwili Gwen niosła całą zastawę na drewnianej tacce, kładąc ją na stole.
Słodzisz? – spytała, znów wracając do kuchni. Wyciągnęła cukierniczkę oraz ciasteczka, które trzymała w szafce nad zlewem.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]24.02.19 22:33
Charlene żyła w tylko jednym świecie – tym czarodziejskim. Oboje jej rodzice byli czarodziejami, i choć wychowano ją w duchu tolerancji bez względu na czystość krwi, nie wiedziała o świecie mugoli zbyt wiele. A to, co mogła pamiętać z dzieciństwa zatarło się stopniowo przez siedem lat w Hogwarcie. Ale i tak nie było tego wiele, bo jako dziecko bawiła się głównie z czarodziejskimi dziećmi, w przeważającej części z rodziny. W jej rodzinnej wiosce żyli i czarodzieje i mugole, ale ci pierwsi przestrzegali Zasad Tajności i ukrywali się przed drugimi. W wiosce wielkości Tinworth i tak czas toczył się zupełnie inaczej niż w wielkim, tłocznym Londynie, gdzie nowoczesność docierała znacznie szybciej niż na ciche wybrzeża Kornwalii. Było to zresztą powszechne wśród czarodziejów, bo nie licząc tych, którzy mieli jedno lub oboje rodziców mugoli, większość cechowała się ignorancją jeśli chodzi o pozamagiczny świat i wystarczało im życie w tym jednym, a zainteresowanie mugolskimi nowinkami nadal było postrzegane przez wielu w kategorii dziwactwa i ekscentryzmu. W najlepszym przypadku, bo niestety nie brakowało takich, którzy nienawidzili wszystkiego, co mugolskie i ubliżali osobom mugolskiego pochodzenia, nazywając ich szlamami. A w tych czasach często nie kończyło się tylko na wyzwiskach, to już nie był Hogwart, a prawdziwy, często brutalny świat, nad którym zbierały się czarne chmury i realne niebezpieczeństwo wojny.
- Nie wszyscy, ale niestety niektórzy... Ale cóż, bali się i wyjeżdżali w pośpiechu, biorąc tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zostawili swoje domy, a niekiedy i zwierzęta. – Charlie właściwie bardzo im współczuła. Do niedawna jej okolica była bardzo spokojna, ale anomalie wystraszyły wielu mugoli i część rodzin postanowiła dla bezpieczeństwa wyjechać. Wielu ludzi ucierpiało, co wzbudzało w nich popłoch, i Charlie momentami była wdzięczna Verze za liczne zaklęcia ochronne, dzięki czemu te niebezpieczeństwa ją ominęły. – Dla niektórych znalazłam już nowych właścicieli, a te które zostały dokarmiam. Kto wie, może wezmę pod swój dach jeszcze parę, choć niestety z racji pracy nie mam aż tyle czasu, ile chciałabym.
Sporą część dnia spędzała w Mungu, popołudniami – we własnej pracowni lub na nauce. Czasem jeszcze zdarzało jej się wychodzić na zakupy lub spotykać się z kimś towarzysko. Nie była więc teraz idealną panią dla kotów i dlatego póki co miała na stałe tylko jednego, tego odziedziczonego po zmarłej siostrze.
Lodówka przykuła uwagę Charlie przez dziwne dźwięki. Była ciekawa, skąd one się biorą, bo żadna z szafek w jej domu nie warczała. Może była w tym momencie nieco wścibska, ale ciekawość kazała jej zajrzeć do środka. Myślała że zobaczy tam źródło dźwięków, ale znalazła chłód, światełko i jedzenie. Wyjaśnienie Gwen było całkiem logiczne, bo skoro mugole nie znali zaklęć, musieli w jakiś sposób chronić żywność przed zepsuciem.
- Naprawdę niezwykłe, ale i przydatne, zwłaszcza teraz, gdy magia tak często szaleje, że od maja na co dzień prawie jej nie używam. – Bo nawet robiąc sobie herbatę mogła niechcący wysadzić w powietrze pół kuchni, więc musiała robić wszystko niemagicznymi sposobami. – Ale większość z nas nie ma w domu tej eee... eklektyczności czy jak jej tam. Pewnie bez niej ta lodówka by nie działała? – zastanowiła się. – Jeden ze znajomych, który miał rodziców mugoli, mówił że eklektyczność działa jak zaklęcie Commotio, kiedy się jej dotknie. – Ale to było na tyle, jeśli chodzi o jej wiedzę w tym zakresie. – Co to jest samolot i telefon? Słyszałam kiedyś te słowa, ale nie do końca rozumiem, co znaczą. Co robią te rzeczy? Masz je gdzieś tutaj? – Zapewne dla Gwen były to oczywistości, ale Charlie, choć umiała się zmieniać w kota i posiadała naprawdę dużą wiedzę ze swoich ulubionych dziedzin, w kwestii mugolskich spraw była kompletną ignorantką. – Czarodzieje radzą sobie ze wszystkim za pomocą magii, ułatwiają swoją codzienność zaklęciami i magicznymi wynalazkami. Słyszałam jednak, że mugole tworzą coraz to nowe udogodnienia, i że ich świat z biegiem lat coraz mocniej różni się od naszego.
Kiedy woda się ugotowała, usiadła przy stole. Na pytanie o słodzenie herbaty przytaknęła; wolała słodką.
- Zdumiewające, że dopiero co obie czułyśmy się tak niepewnie, kiedy nakryłaś mnie w swoim mieszkaniu, a teraz opowiadasz mi o mugolskich wynalazkach – zaśmiała się, zdając sobie sprawę z dziwaczności tego wszystkiego. Ale Charlie, mimo że nie należała do najbardziej śmiałych osób, była dość kontaktowa i szybko się otwierała. – Jeszcze raz przepraszam za to całe najście i za to, że pewnie napędziłam ci stracha. W ogóle która jest godzina? Zastanawiam się, czy o tej porze złapię jeszcze Błędnego Rycerza, by przed pracą zażyć odrobinę snu.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sypialnia [odnośnik]25.02.19 11:48
Gwen westchnęła ze smutkiem. No tak, jeśli anomalie faktycznie były tak złe, jak to ostatnio do niej docierało (wszak Charlie nie pierwsza jej o tym mówiła) to być może wielu mugoli naprawdę była tak przestraszona? Być może… coś trzeba było z tym zrobić?
Właściwie… skąd się wzięły te anomalie? – pomyślała na głos, nie mając pojęcia, skąd te dziwne zdarzenia mogły wziąć się w Anglii. Nigdy nie wgłębiała się w ten temat, choć kto wie, być może powinna. Może byłaby w stanie komuś pomóc, mimo że w tej chwili nie miała nawet pojęcia w jaki sposób one działają.
Może warto dać ogłoszenie do gazety? – zaproponowała. – Pewnie znalazłby się ktoś chętny.
Malarka, z powodu swojej sowy, wolała nie adoptować kota: nie chciała stresować swojego pupila. Marzył się jej jednak pies, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w tej chwili nie będzie miała dla niego wystarczającej ilości czasu. Wolała najpierw popracować, zdobyć pewną renomę, kto wie, może rzucić pracę w Muzeum? Lubiła ją i naprawdę wiele się w niej uczyła, ale to przecież nie było coś, co pragnęła robić do końca życia.
Przytaknęła. Malarka naprawdę nie miała szczęścia co do bycia świadkiem anomalii (sama była świadkiem tylko tych niegroźnych), ale jeśli magia szalała to chyba naprawdę lepiej byłoby korzystać z mugolskich wynalazków.
Ale elektryczność to nie problem – powiedziała, machając ręką. – Nie działałaby, ale wystarczy pociągnąć do domu kable. Są specjaliści od tego. I czy ja wiem, czy tak działa… to możliwe, ale sama nigdy tego czaru nie używałam, a szczerze mówiąc jak nie używam zaklęć to wypadają mi z pamięci.
Bo i po co Gwen miałaby nawet myśleć o tym, by kogokolwiek razić prądem? To przecież mogło zrobić krzywdę, co było przecież niezgodne z prawem, a ponadto – z jej osobistą moralnością. W dorosłym życiu jeszcze nikt nigdy jej nie zaatakował, więc nie miała nawet powodów, by korzystać z takich zaklęć w celach obronnych.
Samolot to emm… taki latający pojazd. Przypomina podłużną skrzynkę i jest bardzo szybki. Można nim podróżować na duże odległości. A telefon mam w salonie… To takie urządzenie, które przez kable przekazuje dźwięk. Dzięki temu możesz rozmawiać z każdym, kto też go posiada – wyjaśniła, mając nadzieję, że Charlie zrozumie o co jej chodzi. Nie raz zadziwiało Gwen to, jak trudno jest objaśnić czarodziejom najprostsze, mugolskie wynalazki.
Rudowłosej trudno było stwierdzić, czy te różnice faktycznie się pogłębiają. Musiałaby częściej przebywać w magicznych domostwach, aby być w stanie dokładniej zbadać ten temat. Dlatego tylko przytaknęła, słysząc słowa Charlie.
Zaśmiała się nerwowo. Po prawdzie wciąż czuła wewnętrzny ścisk, przez który czuła, że musi cały czas coś mówić i robić; odwiedziny kobiety były dla Gwen naprawdę dużym zaskoczeniem. Nie miała jednak zamiaru przyznawać się do tego nowej znajomej.
W końcu nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – powiedziała.
Która była godzina? Właściwie trudno było Gwen powiedzieć z głowy; nie miała najlepszego poczucia czasu, a na nadgarstku zwykle nie nosiła zegarka.
Zaczekaj, zaraz ci powiem. – Wyszła na przedpokój, na którego ścianie wisiał duży zegar. Rzuciła na niego okiem, po czym wróciła do kuchni, siadając przy stole: – Wpół do drugiej. Może jeszcze zdążysz?
Nie miała pojęcia, jak działa Błędny Rycerz. Nigdy z niego nie korzystała, ale miała nadzieję, że nieznajomej uda się wrócić do domu. I tak przypadkiem nieźle namieszała w jej życiu.
Malarka zaczęła nalewać herbaty do filiżanek.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]25.02.19 14:14
Charlie bardzo współczuła mugolom. O ile czarodzieje mogli sobie jakoś poradzić, tak mugole byli w starciu z mocami anomalii zupełnie bezbronni i nawet nie rozumieli, co się z nimi dzieje, bo od wieków nie wierzyli w magię i uważali ją za wymysł baśni i legend. Jeśli ktoś przypadkiem zobaczył przejaw czarów lub na przykład magiczne stworzenie, ktoś musiał wymazać mu pamięć. Teraz musieli żyć w ogromnym strachu, a amnezjatorzy na pewno mieli wiele pracy z wymazywaniem im wspomnień. Nie mogła się dziwić panice tych ludzi, którzy postanowili wyjechać, dlatego jej sąsiedztwo trochę się wyludniło.
- Myślę, że każdy chciałby to wiedzieć – westchnęła. Wiedziała o anomaliach i tak więcej, niż przeciętni czarodzieje, bo słyszała o nich na spotkaniach Zakonu, a nawet próbowała z jedną walczyć, ale nie miała pojęcia, skąd się wzięły, i jak to wyjaśnić komuś nieświadomemu. – Pojawiły się nagle, i pozostaje nam wierzyć, że ministerstwo w końcu coś z nimi zrobi. – Ale Charlie nie liczyła na ministerstwo, które dotąd nie zrobiło nic poza zamknięciem niebezpiecznych obszarów, wiedziała jednak, że Zakon dokłada starań, by wygaszać ogniska anomalii, i kto wie, może uda im się je powstrzymać całkowicie? Nie mogła jednak o tym mówić, więc powiedziała o ministerstwie, starając się brzmieć tak, jakby naprawdę wierzyła w działania tej instytucji.
- Ach, elektryczność, no tak – starannie powtórzyła poprawną wymowę tego słowa. – Ale nie sądzę, by wasi specjaliści byli przyzwyczajeni do obecności w magicznych domach, poza tym słyszałam, że ta elektryczność wariuje od nadmiaru magii w powietrzu. – Co prawda dom Charlie i Very nie był przepełniony dużą ilością magicznych przedmiotów, od czasu wybuchu anomalii unikały też używania bez potrzeby różdżek, ale ciążyły na nim zaklęcia ochronne, a to już pewnie mogłoby stanowić przeszkodę dla jakichkolwiek mugolskich instalacji. Poza tym należy pamiętać o fakcie, że Charlie do dziś nawet nie wiedziała, co to jest lodówka, nie mówiąc o obsługiwaniu takich urządzeń.
Charlie także rzadko korzystała z zaklęć w celach innych niż ułatwianie sobie w różny sposób życia, ale nadchodziła wojna, więc liczyła się z tym, że czasem będzie trzeba sięgnąć po różdżkę, żeby się bronić. I to już tak na poważnie, nie jak w klubie pojedynków, gdzie po walce zaraz mogli wyleczyć ją uzdrowiciele i nie było tam zaklęć czarnomagicznych, mogących uczynić komuś realną krzywdę. Niemniej jednak też nie napawało jej to entuzjazmem, tym bardziej że w urokach była beznadziejna i coś takiego jak wspomniane Commotio przerastałoby jej umiejętności. Ale słyszała o działaniu tego zaklęcia i o tym, że gdy mugolacy chcieli opisywać czarodziejskim kolegom elektryczność, często porównywali ją do właśnie tego uroku.
- Jak to lata bez użycia odpowiednich zaklęć? Mugole nie boją się do niego wejść? Zawsze się zastanawiałam, jak nie boją się wchodzić do tych puszek na kołach, którymi poruszają się po Londynie. Też nie wiem, jak one działają, ale kiedyś mnie to zastanawiało, jak akurat przechodziłam ulicą prowadzącą do Dziurawego Kotła i minęła mnie taka warcząca machina. – Pamiętała też, jak kiedyś jej kolega Johnny zaliczył bliskie spotkanie z taką i nie skończyło się to dla niego szczególnie przyjemnie. Zaciekawiło ją jednak działanie telefonu. – To coś jak lusterko dwukierunkowe, ale nie widzisz rozmówcy, tylko słyszysz jego głos? – zapytała. Ciekawe, jak mugolom udało się osiągnąć taki efekt? Czy to też miało coś wspólnego z elektrycznością? To co Gwen mówiła brzmiało naprawdę dziwacznie, ale i fascynująco. Zresztą Charlie miała ciekawską naturę – przynajmniej jeśli chodzi o kwestie wiedzy o świecie, bo w prywatne sprawy obcych ludzi starała się nie wcinać. Pamiętała też, że koledzy mugolskiego pochodzenia kiedyś jej opowiadali o niektórych mugolskich przedmiotach, ale odkąd była dzieckiem w początkowych latach Hogwartu, a dorosłą kobietą wiele mogło się zmienić i wielu rzeczy też zwyczajnie pozapominała, skoro na co dzień nie miała do czynienia z sytuacjami, kiedy wiedza ta byłaby jej potrzebna.
Ta rozmowa pomagała jej też przejść do porządku dziennego nad wcześniejszą sytuacją, choć wciąż było to zdumiewające, że jej przypadkowa wizyta w tym miejscu zaczęła się od bycia kotem, a teraz w środku nocy gawędziły przy herbatce jak gdyby nigdy nic, a Charlie zasypywała nową znajomą pytaniami o urządzenia, które zastała w jej kuchni a które były jej obce.
Skinęła głową na odpowiedź, która była godzina. Wpół do drugiej. Późna pora, naprawdę rzadko przebywała o takiej poza domem.
- No cóż, jakoś muszę wrócić. Prześpię się chociaż trzy, cztery godziny – rzekła. – Wypiję herbatkę i już mnie nie ma.
Co prawda nie miała sztywnej godziny, o której musiała być w Mungu, ale mile widziane było pojawianie się możliwie wcześnie. I tak miała wyrobione tak wiele nadgodzin, że pewnie nic się nie stanie, jak pojawi się troszkę później niż zazwyczaj, nie była jedynym alchemikiem w Mungu, było ich więcej plus kursanci, którzy często pomagali im w pracy.
Zabrała się więc za sączenie herbaty, choć ta była gorąca, więc musiała to robić powoli i ostrożnie.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sypialnia [odnośnik]25.02.19 21:39
Czyli nie była taką zupełną ignorantką: anomaliami zajmowało się Ministerstwo Magii i ona, jako podrzędny czarodziej nie specjalizujący się przecież w używaniu różdżki niewiele mogła zdziałać. Chociaż gdyby Gwen wiedziała jak może pomóc, na pewno by się nie wahała. Teraz mogła jednak jedynie westchnąć ze smutkiem: środek nocy i przypadkowe spotkanie z nieznajomą osoba raczej nie były najlepszym miejscem do dyskutowania na takie tematy. Ale może powinna się spytać Artura co wie na ten temat?
Gwen o niczym takim nie słyszała, jednak z drugiej strony to wyjaśniałoby, czemu czarodzieje tak bardzo odcinają się od wszystkich mugolskich wynalazków.
To może weź coś na baterię? Na przykład latarkę? To taka przenośna lampka. Pomogłaby sprawdzić, czy elektryczność faktycznie wariuje. I chyba wystarczy, by po prostu trakcie ich wizyty nie czarować… starodawne paleniska i inne takie przedmioty mogą ich zdziwić, ale nie przestraszyć. – Wzruszyła ramionami, uśmiechając się delikatnie.
Malarka kiedyś nawet myślała, by spróbować swoich sił w klubie pojedynków, jednak w szkole nigdy nie miała na to odwagi: obawiała się oceniania przez innych. Gdyby przegrała, mogłaby dać Ślizgonom kolejny powód do wyśmiewania się z niej, a i tak jej psychika ledwo dawała sobie radę z tym, co wtedy przeżywała. A potem wyjechała… zapominając wielu zaklęć.
Podrapała się po głowie, słysząc pytanie Charlie.
Właściwie nie wiem… nie znam się na typ. Samochody mają po prostu silniki, samoloty pewnie też… No i czy Błędny Rycerz to chyba autobus, prawda? On nie działa na bazie silnika? – Zmarszczyła brwi. Skoro jednak w tym jednym przypadku czarodzieje zrobili wyjątek dla pozornie mugolskiego pojazdu to chyba jednak coś o nich musieli wiedzieć? Sama jednak o istnieniu magicznego autobusu dowiedziała się przypadkiem w szkole i nigdy nie próbowała drążyć tego tematu.
Malarka potrzebowała chwili, aby przypomnieć sobie, czym jest lusterko dwukierunkowe. To na tyle rzadki przedmiot, że Gwen nawet nie myślała o korzystaniu z niego.
Można to tak nazwać. Tylko głos i czasem niewyraźnie, jeśli na linii są jakieś problemy. Ale działa, nawet na olbrzymie odległości. Możesz na przykład zadzwonić do kogo chcesz z Francji, czy USA, o ile tylko ma telefon.
Gwen sięgnęła po swoją filiżankę.
Jak chcesz, zawsze możesz przespać się u mnie… Mam w salonie kanapę.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]26.02.19 2:02
Ministerstwo teoretycznie powinno wziąć na swoje barki okiełznanie tego chaosu, ale było opieszałe, dlatego to Zakonnicy wzięli na siebie naprawianie magii, ryzykując nakrycie... i niestety nie tylko oni. Ale to było tajemnicą, więc osobom niezwiązanym z organizacją nic na ten temat nie zdradzała, nie dając też po sobie poznać, że wie coś więcej. Nie rozwijała już tematu, skupiając się na rozmawianiu o mugolskich urządzeniach.
- Wydaje się, że naprawdę dużo wiesz na ten temat. To... interesujące – zauważyła; choć Gwen niewątpliwie była czarownicą, mugolskie wynalazki były dla niej czymś normalnym i codziennym, zapewne żyła na styku obu tych światów. Na swój sposób to musiało być ciekawe – być częścią dwóch zupełnie różnych światów, nie tylko jednego, i czerpać z obu. Czarodzieje bez mugola w rodzinie nie mieli takiej szansy. Charlie aż zaczęła się zastanawiać, dlaczego niektórzy tak nienawidzili mugolaków, jak mogli oni wnieść do ich zastałego, skostniałego świata powiew czegoś nowego.
- Błędny Rycerz to chyba przypadek szczególny, ale nigdy nie wiedziałam, jak dokładnie działa i dlaczego się porusza, czymkolwiek jest ten silnik, o którym mówisz. Ale jest zaczarowany, potrafi się teleportować i zmieniać swoje rozmiary, by mieścić się w wąskich uliczkach. Zawsze myślałam, że napędza go właśnie magia. Nie zastanawiałam się nad tym mocniej. – Ale jak Gwen poruszyła ten temat, to Charlie aż sama zaczęła się zastanawiać nad fenomenem tego środka transportu. Podejrzewała, że musiał stworzyć go jakiś mugolak, ktoś taki jak Gwen, kto chciał połączyć ze sobą dwa światy. Większość czarodziejów nie wiedziała, co to jest autobus, nie mówiąc o zasadach ich działania czy prowadzeniu takich pojazdów. Gdyby tak Charlie posadzić za kółkiem tego tak zwanego „samochodu”, pewnie od razu wjechałaby na najbliższe drzewo lub słup. – Słyszałam, że niektórzy czarodzieje potrafią zaczarować mugolskie urządzenia, ale podobno to w wielu przypadkach nielegalne. Ale może na Błędnego Rycerza pozwolili, magiczne radio też chyba zostało zapożyczone od mugoli, może ktoś zorientował się, że to naprawdę ciekawy i przydatny wynalazek. - Może pewnego dnia odkryją też uroki innych, nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. O ile niektórzy czarodzieje pójdą po rozum do głowy i przestaną zwalczać wszystko co inne od ich świata.
Rozmawiały dalej na temat tych zawiłości i różnic między światami. Gdy Charlie skończyła herbatę, było już po drugiej.
- Jeśli to nie kłopot, chętnie prześpię się na kanapie i pójdę rano, zawsze to bliżej – powiedziała. Nie chciała się narzucać i sprawiać problemu, ale w tych czasach podróżowanie nocą nie napawało jej radością. Może bezpieczniej dla niej było tu zostać i przespać się chociaż do szóstej, a potem mogła od razu udać się do Munga, stąd miała bliżej niż z Lavender Hill. I miała szansę pospać godzinkę dłużej, bo zanim dotarłaby do siebie i poszłaby spać, pewnie byłaby już trzecia. – Naprawdę dziękuję.
Po herbacie pożyczyła Gwen dobrych snów, już nie zmąconych przez nagłe pobudki i zaskoczenia w postaci obcych kobiet pałętających się po mieszkaniu, ułożyła sobie prowizoryczne posłanie na kanapie i dość szybko zasnęła, a z samego rana udała się do Munga, by zacząć kolejny dzień pracy.

| zt. x 2




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sypialnia [odnośnik]03.03.19 19:46
| 2 października

Czas spędzony z Willow był naprawdę owocny. Zobaczyła żaberta Alberta, w końcu mogła zapoznać się z hipogryfami, a magiczny ogród zoologiczny zachwycił ją swoim urokiem. Opuszczając koleżankę czuła się tak lekko na duchu! To był miło spędzony czas.
Właśnie miała zmierzać do domu, gdy przez głowę przeszła jej myśl. Właściwie skoro tak podobają jej się te magiczne zwierzęta to może dobrze byłoby o nich poczytać? Willow nie musiałaby jej wszystkiego wyjaśniać, jeśli spotkają się ponownie. Poza tym naprawdę czuła potrzebę dowiedzenia się czegoś nowego. Zawsze była ciekawa świata.
Dlatego zamiast od razu powędrować do domu jej nogi zaprowadziły ją na Pokątną. Tam zajrzała do księgarni: Esy i Floresy jak zawsze stały otworem dla tych, którzy poszukiwali nowej wiedzy… i chcieli za nią zapłacić.
Od razu podeszła do sprzedawcy:
Dzień dobry, czy mógłby mi pan polecić coś o magicznych stworzeniach? Coś niezbyt trudnego, ale treściwego – poprosiła.
Mężczyzna skinął głową.
Oczywiście, młoda damo, coś się dla pani znajdzie. Proszę za mną.
Już po chwili w siatce Gwen wylądowały dwa opasłe tomiszcza. Z jednego miała poznać podstawy wiedzy, z drugiego – uzupełnić ją. Malarka nie miała zamiaru oszczędzać na wiedzy ani wracać ponownie na Pokątną po drugą książkę, dlatego w jej torbie od razu wylądowały obydwie.

Wieczór zastał ją szybciej, niż myślała. Zdążyła posprzątać, wykonać parę szkiców dla klienta i coś zjeść, gdy okazało się, że właściwie warto byłoby zbierać się do snu. Szczególnie, że następnego dnia była umówiona z nijakim Arturem Longbottomem: nie znała go za dobrze, ale obydwoje mieli ochotę pospacerować po muzeach, dlatego gdy to zaproponował, nie wahała się i od razu zgodziła się na wspólną wycieczkę.
Oczywiście „zbierać się do snu” w przypadku Gwen wcale nie oznaczało dokładnie tego. Przed spaniem miała w zwyczaju wykonywać mniej lub bardziej twórcze czynności, takie jak kontynuowanie szkicowania, czy czytanie książki. Dlatego gdy usiadła w swojej różowej piżamie na materacu od razu chwyciła w dłoń pierwszą z polecanych książek i zaczęła zapoznawać się z jej treścia.
Prędko dowiedziała się, że we wschodniej Afryce mieszka nijaki Nundu – niezwykle groźny lamart o gigantycznym rozmiarze i szarej sierści. Odświeżyła sobie wiedzę o nieśmiałku. Te niewielkie stworzonka musiały być takie urocze! Uwagę Gwen zwrócił także rem: wół o złotej sierści. Malarka obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek założy farmę (a to byłoby takie cudowne!) to postara się to zwierzę zakupić. Wyglądałoby tak cudownie na jej pastwisku, w towarzystwie owiec, kózek i krów!
Czemu wcześniej tego nie zrobiła? Przecież te magiczne stworzenia są tak wspaniałe. Ech, jednak wiek nastoletni nie sprzyja dobrym, życiowym wyborom. Gdyby tak bardziej skupiała się na lekcjach może byłaby lepszą czarownica? I lepszą wersją siebie?
W pewnym momencie odsunęła od siebie książkę i zmarszczyła brwi. Właściwie to… może mogłaby wykorzystać swój talent, aby pomóc dzieciom w poznawaniu świata? Dobrze wiedziała, że maluchy często bardzo lubią puszyste zwierzątka. Ona też. I wielką radość sprawiłoby, gdyby mogła coś dla nich stworzyć.
Może stworzy książkę? Książkę o zwierzętach dla dzieci! Skupiłaby się głównie na ilustracjach, do których dopisałaby krótką – mającą zdanie czy dwa – charakterystykę zwierzątek. Mogłaby zrobić wstępny projekt, a potem pokazać do Heathowi. Ciekawe, jakby na to zareagował? Może Willow też by jej pomogła. Zweryfikowałaby informacje, może dodała coś od siebie? Gwen nie miałaby nic przeciwko, aby koleżanka była współautorką jej dzieła.
Nie mysląc nas tym szczególnie wiele sięgnęła po leżący niedaleko materaca szkicownik i patrząc na zdjęcia przedstawione w książce zaczęła szkicować dwurożca. Jej wersja była dużo bardziej komiksowa, uproszczona, ale bez problemu dało się rozpoznać, co to za zwierzątko. Po wykonaniu szybkiego szkicu Gwen zaczęła dodawać krótkie opisy, prowadzące strzałkami do postrzegalnych elementów zwierzęcia. Rogi dwurożca zrzucane są raz na rok. Jego kopyta są podobne do krowich. Osiąga naprawdę duży wzrost w kłębie…
Po dwurożcu zaczęła szkicować wstępne pomysły na jednorożca i reema, o którego istnieniu dowiedziała się chwilę wcześniej. Czuła się tak zafascynowana swoim pomysłem, że mogłaby tworzyć przez całą noc. Niestety, stopniowo zaczęła przegrywać ze zmęczoną ręką oraz sennością. Jej szkice traciły na dokładności, a jej oczy powoli zaczęły się zamykać.
Wzdychając, odłożyła więc szkicownik i sięgnęła po różdżkę.
Nox.

| z/t


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]13.05.19 17:25
8.12

Minęło już trochę czasu od mojego ostatniego spotkania z Gwen i szczerze powiedziawszy zdążyłem się za nią stęsknić. Wciąż szukałem luk w swoim grafiku, bo każdy kolejny dzień mijał w zastraszającym tempie przybliżając nas do dnia rozpoczęcia Salonu Niezależnych, a ja nadal byłem ze swoją pracą w czarnej dupie. Może więc powinienem się tym zająć i zaprosić Gwen do siebie, zamiast składać jej niezapowiedzianą wizytę? Bo fakt, nie zapowiedziałem się, siekący zewsząd śnieg nie sprzyjał sowom, a choć Majtek był raczej przyzwyczajony do ciężkich warunków, jakoś nie miałem serca wysyłać go gdziekolwiek w taką beznadziejną pogodę.
Ja za to opatuliłem się szczelnie szalikiem i ruszyłem w drogę, jak zwykle korzystając z usług Błędnego Rycerza. Ern wyrzucił mnie w centrum, gdzie zatrzymałem się dopiero przed znajomymi drzwiami mieszkania przy Aldermanbury. Załomotałem we wrota, po czym otrzepałem płaszcz ze śniegu. Włosy miałem całkowicie przemoczone, zaś połowicznie ukryta pod szalikiem twarz i tak piekła z zimna, mogłem sobie tylko wyobrażać jak bardzo czerwone miałem policzki. Pociągnąłem nosem, przestępując z nogi na nogę. Każda kolejna minuta spędzona pod drzwiami dłużyła się w nieskończoność i już nawet zacząłem się bać, że nie zastałem panny Grey w domu, że może spędzę tu całe godziny, albo co gorsza będę musiał sobie podarować i wrócić w chatę. Chowam dłonie w kieszeniach, mrucząc pod nosem coś w rodzaju no dalej, bądź w domu, jakby to faktycznie mogło jakkolwiek pomóc... I nagle słyszę strzęk zamka, a pomiędzy skrzydłem i framugom dostrzegam twarz Gwendolyn. Uśmiecham się szeroko pod materiałem szalika.
- Proszę, wpuść mnie do środka, zaraz tu zamarznę. - mruczę niewyraźnie, przekraczając próg mieszkania. Od razu lepiej! Odwijam szal i zrzucam płaszcz, ponownie pociągając nosem - Wybacz, że tak wbijam bez zapowiedzi, ale nie chciałem wysyłać sowy w taką pogodę, a pomyślałem, że może cię odwiedzę, skoro mam trochę wolnego. Przyszedłem zobaczyć jak Betty się chowa no i oczywiście pooglądać twoje obrazy. - kiwam głową, poprawiając dyndający mi na szyi aparat. Pomyślałem, że zabiorę go ze sobą, bo ostatnio wydawała się całkiem zainteresowana fotografią, tylko okoliczności nie sprzyjały robieniu zdjęć. Co innego tutaj, w domowym zaciszu, może nawet zgodzi się na jakąś sesję, a jeśli nie, to ja chętnie popozuję. Fotogeniczny był ze mnie gość, hehe.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Sypialnia [odnośnik]13.05.19 22:54
Betty okazała się lepszym prezentem, niż Gwen mogłaby się spodziewać. Piesek działał świetnie jako obiekt poprawiający nastrój i dziewczyna odzyskała sporo ze swojej wcześniejszej pogodności. Przy tak puszystym, miłym zwierzątku po prostu nie dało się smucić.
Malarka siedziała w salonie, odziana w domowy strój: stare luźne spodnie i prostą koszulkę. Zajmowała kanapę, szkicując coś na kartce, trzymając podkładkę na kolanie. Betty siedziała tuż obok dziewczyny, przysypiając i delikatnie machając ogonem. Varda zaś odpoczywała, siedząc na swojej klatce, spoglądając na swoją właścicielkę spod wpółprzymkniętych powiek.
W pierwszej chwili skupiona na swoich myślach Gwen po prostu nie usłyszała pukania. Mieszkanie nie było wprawdzie duże, ale zamknęła drzwi na przedpokój, które dobrze przytłumiały dźwięk. Dopiero gdy Betty podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi, piszcząc cicho, dziewczyna odłożyła szkicownik, wstając z miejsca.
Chcesz wyjść, Bet? – spytała, idąc za szczeniakiem.
Dopiero po otwarciu drzwi na przedpokój zdała sobie sprawę z tego, co zwróciło uwagę psa. Do drzwi ktoś pukał. Tylko kto? Gwen nikogo się dzisiaj nie spodziewała. Może jakaś sąsiadka? Czasami starsze panie mieszkające obok zaglądały do niej, jakby martwiąc się o dobrobyt młodej dziewczyny.
Gdy otwarła drzwi okazało się, że nie mogła bardziej się pomylić: stał w nich Johny, z którym nie miała kontaktu od ich feralnego spotkania w kawiarni, w której podarował jej Betty. Gwen chciała natychmiast coś powiedzieć, przywitać się, jednak nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, puchaty szczeniak zaczął krążyć wokół chłopaka, obwąchując go i machając żywiołowo ogonem. Dziewczyna zaśmiała się cicho, wpuszczając Bojczuka do środka i zamykając za nim drzwi
Chodź, chodź, Johny – powiedziała, gestem zapraszając go dalej, co jednak musiało być utrudnione: piesek kręcił się wokół niego jak najęty, ni to się ciesząc, ni to się bojąc „nowej” osoby.
Och, nic się nie stało, wchodź! No jak widać, chowa się tak dobrze, że chyba niedługo braknie mi dla niej miejsca w mieszkaniu. Już jest chyba dwa razy większa!
Gwen oczywiście przesadzała… ale nie szczególnie. Betty naprawdę rosła w oczach i dziewczyna z dnia na dzień utwierdzała się w przekonaniu, że ten piesek raczej nie pozostanie długo małym, puchatym niedźwiadkiem.
I chyba ostatnio nie rozstajesz się z aparatem? Zrobić ci coś ciepłego? Chodź do pracowni, tam wszystko trzymam… No i przynajmniej Betty nie potrafi tam wchodzić. Będzie pewnie trochę piszczeć, ale chyba tutaj nie przestanie się wokół ciebie kręcić – stwierdziła ze śmiechem, spoglądając na wciąż podekscytowanego zwierzaka.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]14.05.19 12:42
Wielkie, puchate bydle zaczyna mi się kręcić pod nogami, a ja śmieję się w głos, z każdym krokiem uważając, by nie wyrżnąć na podłogę.
- Faktycznie rośnie jak na drożdżach! - aż się łapię za głowę, bo wtedy, jak ją sobie brałem z targowiska, była znacznie, znacznie mniejszym psem. Teraz bardziej przypominała niedźwiedzia niż szczeniaka. I to takiego wcale już nie najmniejszego. Siadam na podłodze by wytarmosić psiaka za uszami i w ogóle wszędzie, a na koniec się jeszcze trochę poprzytulać i serio, cieszy mnie to jak dziecko. Daję się nawet polizać po twarzy, co właściwie sprawia, że spomiędzy moich warg wypada kolejny niepohamowany okrzyk radości i dopiero głos Gwen wyrywa mnie do rzeczywistości. Unoszę na nią spojrzenie, uśmiechając się szeroko.
- Coś w tym jest. Ostatnio okoliczności niezbyt sprzyjały foceniu, ale pomyślałem, że skoro nawiedzę cię dzisiaj w domu, to może się przydać, muszę zapełnić kliszę, bo jeden znajomy obiecał, że pokaże mi jak to wszystko ogarnąć w ciemni, a odwiedza nas tylko na kilka dni, w sumie przybywa na wystawę, także nie mam już dużo czasu. - kiwam głową, dłońmi wciąż przesuwając po puchatym ciele psiaka - Jezu, tak, cokolwiek ciepłego, proszę. - to mógłby być nawet wrzątek, serio. W tym momencie po prostu chciałem się trochę rozgrzać, bo o ile zaczynałem już czuć palce u dłoni, a tyle te u stóp wciąż pozostawały zdrętwiałe prawie tak samo jak mój orli nochal. Ostatni raz przytulam się do Betty, a w końcu wstaję z podłogi i pobieżnie otrzepuję ubranie - spodnie oraz sweter tak bardzo oblazły w futro, że sam zaczynam wyglądać jak niedźwiedź, ale nieszczególnie się tym przejmuję, bo i zaraz ściągam pulower, zostając we wzorzystej, kolorowej koszuli, którą zresztą wygładzam obiema dłońmi, żeby nie wyglądać jak jakiś lump. Bluzę zostawiam na wieszaku.
- Mhm, no to pokaż co tam masz. - znam drogę do pracowni, więc od razu kieruję tam swoje kroki, nawet jeśli zatrzymuję się w połowie schodów na górę, bo Betty piszczy żałośnie wspierając potężne łapska na jednym ze szczebli. Smutny to widok, szczególnie, że wbija we mnie te swoje wielkie oczęta i drepta tylnymi łapkami, ogonem wymachując tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz jej się urwie.
- No nie patrz tak na mnie! - wydaję z siebie przeciągły jęk i znikam wreszcie w pracowni, bo jak spędzę tu jeszcze chwilę to chyba pęknie mi serce.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Sypialnia [odnośnik]15.05.19 13:56
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc jak Johnatan reaguje na zachowanie Betty. Chyba sam powinien sprawić sobie psa. Właściwie to nie byłby taki głupi pomysł: mogliby wychodzić z nimi razem na spacer. Tylko czy tak wolna dusza jak Johny byłaby w stanie zająć się odpowiednio zwierzęciem? Tego malarka nie była już taka pewna. Schyliła się, aby również pogłaskać pieska.
Nie wiem, czy w moim mieszkaniu będziesz miał co fotografować – stwierdziła, śmiejąc się. – Ale próbuj, warunki na zewnątrz chyba nie sprzyjają zdjęciom? Ciemnia to musi być ciekawa sprawa, będziesz musiał pokazać mi szczegóły wywoływania fotografii, jak już się sam nauczysz – stwierdziła z uśmiechem.
Oczywiście nie miała zamiaru zostawiać Bojczuka bez niczego ciepłego; wyraźnie wyglądał na zmarzniętego, a przecież nie można było zostawić gościa w takim stanie!
Wolisz kawę czy herbatę? Jak chcesz to poczekaj w sypialni, to te drzwi na wprost jak wejdziesz. Odnawiam fotele, średnio nadają się teraz do siedzenia. Zaraz przyniosę na górę wodę, mam tam osobną zastawę… Wnoszenie tego na górę to prawdziwa katorga – stwierdziła, spoglądając na drabinkę; nawet transport wody do góry potrafił być utrudniony. Ale przynajmniej Betty nie miała jak wejść do pracowni.. Gwen właściwie nie przeszkadzałoby towarzystwo psa w trakcie tworzenia, ale jednak szczeniak jak na razie nie nauczył się jeszcze czystości i mógłby przypadkiem zniszczyć jej obrazy. A niektóre były przecież zamówione i tylko czekały na odbiór.
Ruszyła do kuchni, nalewając wodę i już po chwili wspinała się na górę. Na całe szczęście robiła to tak często, że miała w tym pewną wprawę. Udało jej się więc dotrzeć na górę. Podeszła do stojącej pod ścianą zastawy z przygotowanym garnuszkiem i grzałką, zaczynając przygotowywać herbatę w nieco polowych warunkach.
Właściwie ten obraz Willy miałam jej przekazać – mówiła w trakcie; Johnatan, nawet jeśli poszedł do sypialni Gwen, powinien bez problemu ją usłyszeć. – Ale chyba nie będzie miała nic przeciwko, jeśli poczeka chwilę. W ogóle w razie czego mogłaby przyjść? Chyba zależałoby jej na tym. Na razie jest jeszcze u mnie, bo czekam na ramę – tłumaczyła.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Sypialnia [odnośnik]15.05.19 17:17
- Zawsze się coś znajdzie. - mrugam do Gwen jednym okiem, no bo przecież jej będę cykał fotki, tylko na razie o tym nie mówię, później ją namówię na sesję - Jasne, nie ma sprawy, tylko to ty będziesz musiała przygotować roztwór wywołujący, bo ja totalnie nie znam się na eliksirach. - i nigdy nie znałem. Dostawałem same Trolle na lekcjach, a to, że na egzaminie udało mi się otrzymać aż Nędzny, było prawdziwym cudem. Kontynuować przedmiotu i tak nie mogłem, ale właściwie nigdy nie chciałem tego robić - to nie była moja bajka.
- Herbatę, zdecydowanie. - kiwam głową. Rozgrzewam zmarznięte dłonie, pocierając jedną o drugą i zgodnie ze wskazówkami wbijam do sypialni, zostawiając za sobą szeroko otwarte drzwi pokoju. Rozglądam się po otoczeniu, całkiem tu przyjemnie, muszę przyznać. W końcu przyglądam się różnym pamiątkom i drobiazgom zdobiącym całe wnętrze, a gdy słyszę, że i Gwen włóczy się już po pracowni, to wyglądam do niej, przystając w przejściu. Wspieram się o framugę. Wsłuchuję się w jej słowa, zakładając ręce na pierś i uśmiecham lekko.
- Pokaż co tam masz to na bank coś wybierzemy. - kiwam głową - I pamiętaj, że obiecałaś mi pomóc z moim projektem, niedługo muszę się za niego wziąć, bo czas leci w zastraszającym tempie, a ja wciąż żyję tylko ideą. - wzdycham przeciągle, opuszczając powoli ręce. Odbijam się od framugi, tym razem przechadzając niespiesznie w kierunku Gwen i to obok niej się zatrzymuję, spoglądając na gotującą wodę.
- Jasne, że może, wszyscy mogą. W sensie wszyscy, z którymi chcesz wtedy świętować. Będzie trochę ludzi, sam zamierzam zaprosić wiele znajomych i przyjaciół, by bawili się razem ze mną. - wzruszam lekko ramionami. Tworzyłem już listę zaproszonych i powiększała się ona z dnia na dzień; czasem nawet zastanawiałem się, gdzie pomieszczą się ci wszyscy ludzie, no ale zawsze jakoś to było, więc i tym razem jakoś być musi. W gruncie rzeczy nie mogłem się już doczekać, szczególnie, że do naszego domu w Bibury zaczęli się już zjeżdżać niektórzy artyści stacjonujący aktualnie za granicą, których, zdawało mi się, nie widziałem już całe wieki.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Sypialnia [odnośnik]19.05.19 11:30
Zaśmiała się.
Może Betty okaże się fotogeniczna. O ile zaśnie, chyba nie złapiesz jej w ruchu?
Podrapała się w głowę. Coś niby o eliksirach wiedziała, ale…
Tylko będziesz mi musiał przygotować przepis… czy coś. Nie jestem jakimś wybitnym alchemikiem, chociaż ostatnio próbuje sobie przypomnieć, jak to się robiło – przyznała. – Albo może wystarczy ten roztwór kupić? Chyba, że to magiczny aparat? – spytała. Właściwie wydawało jej się, że czarodzieje czegoś takiego, jak „fotografia” jeszcze nie wynaleźli. Ach, ta ich zaściankowość! Jak można być tak ślepym na tyle dziedzin życia, sztuki i wynalazków?
Gdy przygotowała herbatę, postawiła zastawę na niskim stoliku, przy którym siedzieli kilka tygodni wcześniej, rzeźbiąc w mydle.
Wybacz za polowe warunki – powiedziała, nalewając naparu do filiżanek. – Już pokazuje.
Ruszyła w stronę obrazów i już po chwili wyciągnęła malunek przedstawiający Willow, wciąż pozbawiony ramy. Dziewczyna siedziała przy kamieniu, czytając książkę, a tuż obok niej spacerowały (być może nieco zbyt baśniowe) jednorożce. W tle widać było ciepłe barwy jesiennego lasu.
To ten obraz. – Podeszła z pracą do Bojczuka, aby mógł swobodnie ją obejrzeć. – A twój projekt na czym dokładniej ma polegać? Bo chyba mi nie zdradziłeś. Chcę wiedzieć, na co się zgodziłam. – Uniosła brew. Wciąż nie do końca ufała Johnatanowi jeśli chodzi o jego pomysł; obawiała się, że skoro chłopak nie jest w stanie sam sobie poradzić to może być coś naprawdę dużego, albo nietypowego, a Gwen mimo wszystko niekoniecznie lubiła wyłamywać się ze swojej strefy komfortu. Brakowało jej do tego pewności siebie.
Uśmiechnęła się, słysząc zapewnienie Johnatana.
To dobrze, Willy na tym bardzo zależało – powiedziała, przypominając sobie rozmowę z koleżanką. – Ja chyba jakoś wielu osób nie jestem w stanie zaprosić… Wiesz, trudno o mocne relacje, gdy żyjesz w dwóch światach jednocześnie, a potem znikasz na dwa lata – wyjaśniła pogodnie i bez cienia żalu w głosie; tak po prostu było, niewiele mogła na to poradzić. Szczególnie, że była mimo wszystko nieco bardziej zamknięta niż Johnatan, nawet jeśli dobrze czuła się w towarzystwie ludzi i nie lubiła być samotna.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Sypialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach