Sypialnia
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sypialnia
Sypialnia Gwen znajduje się na poddaszu, podobnie jak jej pracownia malarska. Pomieszczenie ma ścięte ściany, w związku z czym wyższej osobie może trudno się w nim poruszać. Przejść można do niego tylko z pracowni właśnie, dlatego właściwie nie jest to pokój przeznaczony dla gości.
Z powodu specyfiki pokoju, Gwen sypia na materacu, co kompletnie jej nie przeszkadza: z wyższych łóżek po prostu potrafi spadać. Poza niską komodą i krzesłem właściwie nie ma tu mebli: rolę szafki nocnej pełni mocny, ozdobiony przez malarkę karton. Sypialnię oświetlają zwykle przede wszystkim świeczki, a przez bardzo niewielkie okno nawet nocą sypialnia pogrążona jest w półcieniu.
Z powodu specyfiki pokoju, Gwen sypia na materacu, co kompletnie jej nie przeszkadza: z wyższych łóżek po prostu potrafi spadać. Poza niską komodą i krzesłem właściwie nie ma tu mebli: rolę szafki nocnej pełni mocny, ozdobiony przez malarkę karton. Sypialnię oświetlają zwykle przede wszystkim świeczki, a przez bardzo niewielkie okno nawet nocą sypialnia pogrążona jest w półcieniu.
- Mhm - kiwam głową w odpowiedzi na jej pytanie. Dla mnie to właśnie było najbardziej intrygujące - ta niepewność do ostatniej chwili; co właściwie znajdowało się na kliszy? Jakie kryła tajemnice? Jakie smaczki? Jak bardzo byłem pijany kiedy ostatni raz miałem w rękach aparat?...
- Gwen, proszę cię, trochę pewności siebie! - śmieję się. Przecież o to właśnie chodziło, żeby próbować, wciąż i wciąż, aż do skutku, żeby się uczyć, tworzyć, poszukiwać i znajdować. Wywracam oczami, a kiedy wreszcie przystaje na propozycję kiwam głową na znak, że nie ma problemu, chętnie porobię za modela. Już miałem w tym trochę doświadczenia, chociaż wcześniej pozowałem do aktów i portretów malarskich; trzeba się było przy tym nastać i wynudzić, z fotografią zapewne będzie dużo prościej i przede wszystkim po stokroć szybciej - wystarczył jeden pstryk! by uchwycić coś na kliszy, w tym przypadku moje przystojne lico. To, że byłem fotogeniczny było nawet bardziej niż pewne (gorzej jak się okaże, że wychodzę na zdjęciach jak niedorozwój, ale to i tak dopiero po wywołaniu zdjęć).
- No to siadam - znowu kiwam głową, po czym tam gdzie stałem tam walnąłem na podłogę, od razu krzyżując pod sobą nogi. Mógłbym się trochę powyciągać na ziemi jak jakaś szprycha, ale do takich sesji zdecydowanie lepiej nadawały się panny i pewnie Gwen zaraz by uznała, że jestem nienormalny, zboczony, zdegenerowany do granic możliwości i powinienem wyjść. A ja nie chciałem wychodzić, kiedy na zewnątrz panowała taka parszywa pogoda, dobrze mi tutaj było. W tym mieszkaniu, a przede wszystkim w towarzystwie panny Grey. Zerkam na nią z dołu, dłonie wspieram na kolanach i prostuję się; przez chwilę, bez cienia uśmiechu, wyglądam pewnie jak jakiś bardzo poważny człowiek, ale nie wytrzymuję tak zbyt długo - moje usta wyciągają się w szerokim uśmieszku, który zdecydowanie bardziej pasuje do reszty twarzy i ogólnego całokształtu. W międzyczasie poprawiam jeszcze kołnierzyk koszuli, bo jak już ma mnie uwiecznić na zdjęciu, to wypadałoby się jakoś prezentować, a nie jak zwykle, jak jakiś menel.
- Gwen, proszę cię, trochę pewności siebie! - śmieję się. Przecież o to właśnie chodziło, żeby próbować, wciąż i wciąż, aż do skutku, żeby się uczyć, tworzyć, poszukiwać i znajdować. Wywracam oczami, a kiedy wreszcie przystaje na propozycję kiwam głową na znak, że nie ma problemu, chętnie porobię za modela. Już miałem w tym trochę doświadczenia, chociaż wcześniej pozowałem do aktów i portretów malarskich; trzeba się było przy tym nastać i wynudzić, z fotografią zapewne będzie dużo prościej i przede wszystkim po stokroć szybciej - wystarczył jeden pstryk! by uchwycić coś na kliszy, w tym przypadku moje przystojne lico. To, że byłem fotogeniczny było nawet bardziej niż pewne (gorzej jak się okaże, że wychodzę na zdjęciach jak niedorozwój, ale to i tak dopiero po wywołaniu zdjęć).
- No to siadam - znowu kiwam głową, po czym tam gdzie stałem tam walnąłem na podłogę, od razu krzyżując pod sobą nogi. Mógłbym się trochę powyciągać na ziemi jak jakaś szprycha, ale do takich sesji zdecydowanie lepiej nadawały się panny i pewnie Gwen zaraz by uznała, że jestem nienormalny, zboczony, zdegenerowany do granic możliwości i powinienem wyjść. A ja nie chciałem wychodzić, kiedy na zewnątrz panowała taka parszywa pogoda, dobrze mi tutaj było. W tym mieszkaniu, a przede wszystkim w towarzystwie panny Grey. Zerkam na nią z dołu, dłonie wspieram na kolanach i prostuję się; przez chwilę, bez cienia uśmiechu, wyglądam pewnie jak jakiś bardzo poważny człowiek, ale nie wytrzymuję tak zbyt długo - moje usta wyciągają się w szerokim uśmieszku, który zdecydowanie bardziej pasuje do reszty twarzy i ogólnego całokształtu. W międzyczasie poprawiam jeszcze kołnierzyk koszuli, bo jak już ma mnie uwiecznić na zdjęciu, to wypadałoby się jakoś prezentować, a nie jak zwykle, jak jakiś menel.
Uśmiechnęła się niepewnie, gdy Johnatan polecił jej, aby była nieco pewniejsza siebie. Starała się, naprawdę się starała! Ale to nie było takie proste, szczególnie, gdy miała w rękach cudzy aparat. Nie miała pojęcia, jak go używać i choć fotografia wydawała jej się ciekawa, cały czas obawiała się, że przypadkiem go zniszczy. Wystarczyło przecież, że się potknie i na niego upadnie. Sprzęt wydawał jej się taki delikatny, mimo że warzył swoje i Gwen po chwili trzymania w dłoniach zaczęła czuć, jak aparat ciąży jej w rękach.
– Staram się – mruknęła tylko, zbyt skupiona na zadaniu i zbyt nerwowa, aby powiedzieć cokolwiek więcej. Cóż, może ta wściekłość wcale jej tak do końca nie przeszła? Tylko zmieniła się właśnie w brak pewności siebie? A jeszcze przed chwilą była gotowa ganiać Johnatana w formie gęsi po całym pokoju.
Bojczuk usiadł, a Gwen prędko zauważyła, że chłopak czuje się w przeciwieństwie do niej całkiem pewnie. Nie była jednak w nastroju, aby zastanawiać się nad jakością jego pozowania, a że traktowała Johnatana jak przyjaciela bądź brata nie miała zamiaru myśleć nad jego fizycznymi atutami. Z resztą, panna Grey o takich sprawach myślała zwykle tylko w trakcie pracy nad cudzym portretem. Albo (ewentualnie) gdy jej spojrzenie powędrowało w stronę przystojnego nieznajomego, do czego jednak wolała się nie przyznawać nawet przed samą sobą. Znajomych po prostu akceptowała takimi, jakimi byli.
Gdy zajrzała do wizjera potrzebowała chwili, aby przywyknąć do spoglądania na świat przez oko obiektywu, a potem przez dłuższą chwilę myślała, pod jakim kątem zrobić zdjęcie. Nie wiedziała, czy lepiej stać, czy kucać, dlatego już po chwili aparat zaczął klikać: najpierw wykonała fotografię od dołu, potem od boku, od góry… Naprawdę nie była przyzwyczajona do tej formy i po prostu chciała wypróbować jak najwięcej możliwości. Cóż, Johny, przekazując jej aparat, musiał liczyć się z tym, że zniszczy mu kliszę. Albo dwie.
– Jak myślisz, coś z tego będzie? – spytała, zerkając na trzymany w ręku aparat. – Może potem przygotuje obiad… albo coś? – dopytała. – I właściwie może stań jeszcze tutaj? – Pokazała Johnatanowi miejsce przy szafce. Nie miała zamiaru męczyć go zbyt długo, ale skoro sam to zaproponował to może stanąć jej w jeszcze jednym miejscu, a co!
| zt x2
– Staram się – mruknęła tylko, zbyt skupiona na zadaniu i zbyt nerwowa, aby powiedzieć cokolwiek więcej. Cóż, może ta wściekłość wcale jej tak do końca nie przeszła? Tylko zmieniła się właśnie w brak pewności siebie? A jeszcze przed chwilą była gotowa ganiać Johnatana w formie gęsi po całym pokoju.
Bojczuk usiadł, a Gwen prędko zauważyła, że chłopak czuje się w przeciwieństwie do niej całkiem pewnie. Nie była jednak w nastroju, aby zastanawiać się nad jakością jego pozowania, a że traktowała Johnatana jak przyjaciela bądź brata nie miała zamiaru myśleć nad jego fizycznymi atutami. Z resztą, panna Grey o takich sprawach myślała zwykle tylko w trakcie pracy nad cudzym portretem. Albo (ewentualnie) gdy jej spojrzenie powędrowało w stronę przystojnego nieznajomego, do czego jednak wolała się nie przyznawać nawet przed samą sobą. Znajomych po prostu akceptowała takimi, jakimi byli.
Gdy zajrzała do wizjera potrzebowała chwili, aby przywyknąć do spoglądania na świat przez oko obiektywu, a potem przez dłuższą chwilę myślała, pod jakim kątem zrobić zdjęcie. Nie wiedziała, czy lepiej stać, czy kucać, dlatego już po chwili aparat zaczął klikać: najpierw wykonała fotografię od dołu, potem od boku, od góry… Naprawdę nie była przyzwyczajona do tej formy i po prostu chciała wypróbować jak najwięcej możliwości. Cóż, Johny, przekazując jej aparat, musiał liczyć się z tym, że zniszczy mu kliszę. Albo dwie.
– Jak myślisz, coś z tego będzie? – spytała, zerkając na trzymany w ręku aparat. – Może potem przygotuje obiad… albo coś? – dopytała. – I właściwie może stań jeszcze tutaj? – Pokazała Johnatanowi miejsce przy szafce. Nie miała zamiaru męczyć go zbyt długo, ale skoro sam to zaproponował to może stanąć jej w jeszcze jednym miejscu, a co!
| zt x2
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Sypialnia
Szybka odpowiedź