Wydarzenia


Ekipa forum
Wiedźmia Kryjówka
AutorWiadomość
Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]04.05.19 23:52
First topic message reminder :

Wiedźmia Kryjówka

★★
Tuż przy prowadzącym na szczyt góry szlaku przycupnięty jest drewniany budynek. Chociaż nałożone na niego zaklęcia ukrywają go tylko przed wzrokiem mugoli, to większość czarodziejów również zupełnie nie zwraca na niego uwagi: niewielki i niepozorny, na pierwszy rzut oka wygląda jak opuszczony dawno dom. Trudno jednak o wniosek bardziej błędny - chata, mimo że pozbawiona jest jakiegokolwiek szyldu, w powiększonym magicznie wnętrzu kryje funkcjonujący tu od lat pub, prowadzony przez jednooką wiedźmę, w okolicy znaną głównie z niezwykłych umiejętności kulinarnych. W lokalu można napić się zarówno popularnych w czarodziejskim świecie alkoholi, jak i wyrobów bardziej regionalnych; dla nielicznych gości serwowane są również gorące dania, z których większość ma nieco niepokojące nazwy, nawiązujące do krążących wokół wiedźm podań (do najczęściej zamawianych należą Charłacze Nóżki oraz Paluszki Na Ostro), ale chociaż sama szefowa kuchni rzadko pokazuje się gościom, to stanowczo zapewnia, że w trakcie przygotowywania jej posiłków nie ucierpiały żadne dzieci.
Możliwość gry w czarodziejskie oczko.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:03, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]24.09.19 0:36
Wyglądało na to, że pojedynek był skończony. Ich przeciwnicy ponieśli porażkę, nie zdołali wydrzeć im Hobdaya, który pozostawał teraz na ich łasce. Czy raczej – Tristana, bo to on zdecyduje o jego dalszych losach oraz o dalszej roli Lyanny w całej sprawie. To on tu dowodził, a ona słuchała jego poleceń. Gdy kazał jej sprawdzić to miejsce, zrobiła to niezwłocznie, interesując się biurkiem, które wydawało jej się najbardziej prawdopodobnym miejscem ukrycia ważnych rzeczy. Blat wydawał się pusty, ale niezrażona tym otworzyła szuflady, a dzięki bystremu oku udało jej się dostrzec, że w jednej z nich znajdowało się podwójne dno. Podważyła je, zauważając w środku pergaminy z zapiskami, jakieś mapy, które musiały coś znaczyć i mogli się tego dowiedzieć. Hobday na pewno wiedział, czego dotyczyły te materiały, być może sam je tu ukrył.
- Chyba coś znalazłam – powiedziała, ostrożnie wyciągając cenne znalezisko, uważając by niczego nie przegapić. – Jakieś mapy. Jeszcze nie wiem, co znaczą, ale na pewno się dowiemy.
Ostrożnie schowała znalezione zapiski do torby. Będą mogli zapoznać się z nimi później, w bezpiecznym miejscu. To lada chwila mogło przestać takim być; i ona usłyszała zbliżające się dźwięki. Ktoś nadchodził, być może odsiecz zorganizowana przez rodzinę Hobdaya, która uciekła. Oni też powinni się stąd zbierać. Mieli Hobdaya, a on cenne informacje. Po to właśnie tutaj przyszli, inni nie byli aż tak istotni.
Było coś makabrycznego w tym, że Hobdaya miał wynieść z jaskiń inferius stworzony z ciała jego syna. Podejrzewała że coś takiego skutecznie zadziała na psychikę mężczyzny i złamie jego hart ducha, czyniąc go bardziej podatnym na perswazję. Poza tym miało to wymiar praktyczny, bo Lyanna z oczywistych względów nie dałaby rady go wynieść, potrzebowała też wolnej różdżki, by w razie potrzeby bronić się przed tymi, którzy ich ścigali.
Podążyła za Tristanem; mieli opuścić to miejsce jednym z bliźniaczych korytarzy, którymi się tu dostali. Już nie osobno, a razem.
- Właściwie to jest jeszcze coś, co mogę zrobić – powiedziała nagle już w korytarzu, przypominając sobie o klątwie, którą nałożyła, której ofiarą mieli paść ci, którzy chcieli im odebrać Hobdaya. Klątwa nie została należycie spożytkowana, ale nadal mogła stanowić zasadzkę i uniemożliwić pościg za nimi.
Aktywowała ją jednak dopiero wtedy, gdy miała pewność, że sami są poza zasięgiem, odeszli dostatecznie daleko i nie padną jej ofiarą. Wcześniej wszystko zostało zrobione jak należy, wiedziała, że poprawnie nałożyła wszystkie runy z użyciem odpowiedniej bazy.
- Ordior – wyszeptała formułę aktywującą klątwę. Ci, którzy tam zmierzali, będą mieli niespodziankę i raczej nie będzie im już w głowie ściganie ich, skoro sami dla siebie staną się wrogami.
A potem mogli z czystym sumieniem starać się oddalić od systemu jaskiń jak najbardziej i zabrać ze sobą cenne źródło informacji oraz znalezione materiały.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]27.09.19 23:13
Mijały kolejne sekundy, a jedynym dźwiękiem, który wypełniał grotę, było echo przybliżających się kroków; zaklęcie Tristana, choć wymierzone celnie, strąciło z półek tylko część żywności, większość pomieszczenia pozostawiając w stanie nietkniętym. Istniało jednak niewielkie prawdopodobieństwo, że ktoś jeszcze ośmieli się użyć tej kryjówki ponownie.
Inferius stworzony przez Tristana posłusznie podniósł z ziemi nieruchome ciało Hobdaya, wcześniej wyrywając spomiędzy jego palców różdżkę i przekazując ją Śmierciożercy. Istota była silna, niesienie - nawet ciężkiego - mężczyzny nie sprawiało jej problemów, Tristan i Lyanna mogli więc opuścić jaskinię nie martwiąc się opóźnieniami. Udało im się wydostać na powierzchnię bez napotkania kolejnych przeszkód, a dzięki zapobiegliwości Lyanny, nie musieli też obawiać się ewentualnej pogoni. Biegła w starożytnych runach Rycerka była w stanie prawidłowo ocenić przybliżony zasięg działania klątwy, zabezpieczając w ten sposób drogę powrotną - i utrudniając akcję ratunkową.
Odgłos kroków, który dotarł do uszu Rycerzy, należał do funkcjonariuszy magicznej policji, zaalarmowanych przez żonę i córkę Hilliarda Hobdaya. Policjanci pojawili się w grocie zaraz po tym, jak opuścili ją Tristan i Lyanna, nie ruszyli jednak w pogoń - zamiast tego natychmiast po zbliżeniu się do wejścia, zwrócili się przeciwko sobie, rzucając się sobie nawzajem do gardeł. Dwóch czarodziejów zginęło w ten sposób na miejscu; trzeci, który zorientował się w sytuacji, nim wszedł na teren działania klątwy, z trudem zdołał uniknąć śmierci z rąk swoich kolegów. To on powiadomił łamaczy klątw, jednak nim udało im się dotrzeć na miejsce i przełamać nałożoną przez Lyannę magię, minęły kolejne godziny - nieprzytomnych Anthony'ego i Benjamina wydostano więc z pułapki dopiero nad ranem, ledwie żywych i kołyszących się na granicy życia i śmierci.

***

Misja Rycerzy Walpurgii zakończyła się sukcesem: Hilliard Hobday znalazł się w waszych rękach i istniała spora szansa, że przy zastosowaniu odpowiednich środków perswazji podzieli się z wami posiadaną wiedzą, a pozyskane od niego informacje pozwolą na odnalezienie wszystkich przeciwników władzy, których do tej pory zdołał ukryć.

Misja Zakonu Feniksa zakończyła się porażką: nie udało wam się ocalić Hilliarda Hobdaya przed wpadnięciem w ręce przeciwników, nie uratowaliście też jego rodziny. Timothy zginął tragiczną śmiercią na oczach ojca, jego ciężarna żona nigdy nie dotarła na miejsce - istniało niepokojące prawdopodobieństwo, że padła ofiarą rzuconej przez Lyannę klątwy lub ludzi, których ona dosięgła. Żona oraz córka Hilliarda zapadły się pod ziemię: póki co żadna z nich nie podjęła próby skontaktowania się z Zakonem i wątpliwym było, by Hobdayowie kiedykolwiek jeszcze zaufali organizacji.

***

Anthony odzyskał przytomność dopiero początkiem kwietnia, na Oddziale Urazów Pozaklęciowych Szpitala Świętego Munga. Zajmujący się nim uzdrowiciel poinformował aurora, że trafił na oddział w stanie krytycznym: rozległe obrażenia wewnętrzne i utrata krwi spowodowały dwukrotne zatrzymanie akcji serca, nim jego stan udało się ustabilizować. Zalecono pozostanie w szpitalu co najmniej do połowy kwietnia - jeśli Anthony zdecyduje się wypisać na żądanie wcześniej, będzie musiał szczególnie na siebie uważać, ponieważ wysiłek fizyczny (nawet lekki) może spowodować ponowne otworzenie się ran i krwotok wewnętrzny. Dodatkowo do końca kwietnia aurorowi będzie towarzyszyć ostry, stopniowo słabnący ból w klatce piersiowej, obniżona wydolność płuc (objawiająca się gwałtownymi atakami duszności i krwawego kaszlu) i ogólnie osłabienie, mogą też pojawić się omdlenia. Do 5 kwietnia, to jest do czasu zagojenia ran krtani, nie będzie mógł mówić ani rzucać zaklęć werbalnie. Ze względu na użycie źle uwarzonej maści z wodnej gwiazdy, blizna po niezwykle potężnym, czarnomagicznym zaklęciu, które ugodziło Anthony'ego w klatkę piersiową, nie zniknie - została dopisana do znaków szczególnych. Proces gojenia będzie urozmaicony intensywnym swędzeniem rany.

Benjamin odzyskał przytomność 29 marca na Oddziale Urazów Magizoologicznych Szpitala Świętego Munga i został wypisany następnego dnia, po bolesnym i bardzo nieprzyjemnym procesie usuwania toksyn z organizmu. Na udach, łydkach i lewym pośladku pozostały mu ślady ukąszeń, które przez kolejny tydzień będą dokuczać uporczywym swędzeniem. Do końca kwietnia Benjamin będzie też borykać się z długofalowymi konsekwencjami zatrucia wężowym jadem: krwawieniami z nosa, okresowymi nudnościami i uczuciem ogólnego osłabienia.

Fabularne uleczenie obrażeń nie jest wymagane, ale zarówno Benjamin, jak i Anthony, powinni rozegrać przynajmniej jeden wątek, w którym uwzględnione zostaną płynące z nich konsekwencje (choć Mistrz Gry zachęca oczywiście, by uwzględniać je we wszystkich kwietniowych rozgrywkach).

***

Mistrz Gry dziękuje wszystkim za wspólną zabawę i aktywną grę.  Zużyte eliksiry zostaną za chwilę odpisane z waszego wyposażenia, a zdobyte blizny dopisane do znaków szczególnych.

W razie wątpliwości i niejasności - zapraszam.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]16.10.21 20:40
09 lutego 1958

Nie sądziła, że kiedyś znowu zawita w Szkocji, ale z drugiej strony, absolutnie przestała się dziwić temu, gdzie wywiewał ją los. Po prostu dawała się ponieść życiu i czasem zastanawiała się, czy wpakuje się w niebezpieczeństwo, czy jednak da radę mieć jeden dzień pełny spokoju? Wydawało się to momentami absurdalne, ale jednak to kłopoty znajdowały bardziej ją, a nie, żeby robiła sobie jakąś przysługę sama bez tego, zwłaszcza, że kobiety marynarze byli witane równie radośnie co kolejna plaga. Sam a za to wzruszyła ramionami, ostatecznie starając się wywalczyć miejsce dla siebie a jednocześnie czasem decydując się po prostu zniknąć z oczu nabuzowanej i napakowanej zgrai marynarzy, którzy szukali tylko jednego słowa do rozpoczęcia bójki.
Zima jednak nie była aż tak łagodna, aby beztrosko wędrować sobie godzinami i nic nie robić sobie z pogody dookoła – musiała rzeczywiście się zastanowić, co powinna zrobić jeżeli zima będzie się przedłużać, zwłaszcza że potrzebowała też miejsca do spania, aby w razie czego móc mieć gdzie schronić. Nie chciała jeszcze wracać, a przechodzenie z jednego miejsca na drugie o wiele bardziej pozwalało oczyścić myśli, czego teleportacja niezbyt pozostawiała dla człowieka.
Schronienie na ten moment dała Wiedźma Kryjówka, miejsce, które wydawało się…cóż, przyjazne, o ile mogła tak powiedzieć jakkolwiek w momencie tego epizodu swojego życia. Zamówiła kufel pełen piwa, upijając nieco i ciesząc się jego cierpkością, oddychając z wytchnieniem kiedy jej rude włosy kołysały się podczas podróży do jednego z wolnych stolików, a szalik, ten, który otrzymała od Yvette, szczelnie opatulał jej szyję. Spokój, cisza, nic, co by wymagało jej większej uwagi…jak szybko to pomyślała, tak już za chwilę musiała zmienić zdanie.
- …i tak jak mówiłem, dwadzieścia galeonów za cała partię paszy dla aetonanów będzie odpowiednie. – Thalia zatrzymała się w miejscu, odwracając się ku jednemu ze stolików. Słyszała dokładnie o tym, co dzieje się właśnie, i nie dowierzała uszom. Dwadzieścia galeonów?! Było to zdzieranie kogoś w żywy dzień, a nie mogła tego zostawić od tak, bo chociaż ciemnowłosa kobieta na pierwszy rzut oka nie wyglądała na głupią, tak Thalia bardzo źle czuła się jako profesjonalista.
- Można też je spokojnie zakupić za maksymalnie dziesięć galeonów, jeżeli o tym mowa. Dwadzieścia jest już sporą przesadą. – Ton jej głosu był wyjątkowo delikatny, ale spojrzenie jej pozostawało twarde. Mężczyzna, któremu przerwała, skrzywił się znacząco, próbując odwrócić spojrzenie od niej samej.
- Skoro pani nie wie, o czym pani mówi, to nie ma co się wypowiadać. Kobiety takie jak pani zawsze myślą, że można wpieprzyć się we wszystko.
Oh tak, kobiety takie jak ona. Oczywiście, że próbowała się powstrzymać, oczywiście, że mogła to zignorować, ale…ale nie. Ostrożnie odstawiła kufel na stół, zwijając dłoń w pięść i wyprowadzając cios w jego nos, który na tyle zaskoczył mężczyznę że nie osłonił się przed nim, łapiąc się zaraz kiedy krzyknął z bólu. Ściągnęli uwagę pozostałych klientów, co w tym momencie mogło nie podobać się to kobiecie, zwłaszcza że jej przeszkodziła.
- Przepraszam, może pani sama chciała to zrobić? Albo przeszkodziłam akurat w rozmowie? Już sobie idę, proszę sobie mną głowy nie zawracać. Ewentualnie mogę dostać od pani w twarz jeżeli to jakaś sprawiedliwość. – Ostrożnie podniosła kufel, w sumie gotowa przyjąć całą uwagę od kobiety, jaka tylko by była potrzebna.

Odpowiednie uderzenie tutaj


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]31.10.21 0:32
Wszystko zaczęło się psuć przed tygodniem, gdy doszły ją słuchy o zaginięciu jej wieloletniego dostawcy paszy. Prawdopodobnie w innych czasach, gdzie nie było wojny i problemów z żywnością, nie widziałaby w tym żadnego problemu, jednak teraz? Musiała szukać na oślep, zupełnie po omacku miotając się między ludźmi spoza kontaktów, które przez lata zdążyła sobie utworzyć. Fraser, jej poprzedni handlarz był człowiekiem uczciwym, przynajmniej jak na przemytnika przystało i nawet nie szło go porównać z tym tutaj. Niemniej jednak potrzebowała niemal na gwałt dostawcy, a czas potrafił boleśnie przypominać o konieczności wykarmienia sporego stadka aetonanów i jedynie przez to nie była wybredna co do napataczających się pod jej nos handlarzy. Evelyn była nad wyraz odpowiedzialna, przynajmniej w stosunku do swoich zwierząt i obowiązków, przedkładała swoje dobro nad powinności, a to często bywało zgubne dla niej samej.
- To jakiś abs… - Zaczęła stawiać opór, który szybko został przerwany wpół zdania przez słowa przypadkowej, całkowicie nieznanej jej kobiety. Spięła się słysząc dźwięczny głos rudowłosej, jak długo przysłuchiwała się ich rozmowie? Ile usłyszała i przede wszystkim dlaczego się wtrąciła? Zaraz jednak przetrawiła jej słowa, zdając sobie sprawę z ich sensu, z całego oszustwa, które mamiło jej oczy w jej niemal przypartej do muru sytuacji. Możliwe, że kazałaby kobiecie trzymać się własnych spraw, ba, zapewne właśnie by to zrobiła, gdyby nie odpowiedź , jaką mężczyzna uraczył nieznajomą. Słowa, które nigdy nie powinny paść. Despenser była kobietą prowadzącą biznes w pojedynkę i często, zbyt często musiała spotykać się z uwagami mężczyzn, którzy nie dopuszczali do siebie myśli, ze to naprawdę ona, a nie jej mąż, czy ojciec są właścicielami hodowli. Chciała interweniować od razu, już teraz, zaraz, ale wtedy rudowłosa wymierzyła cios, wprawiając Evelyn w osłupienie. Było to tak proste wymierzenie sprawiedliwości, którego dawno już nie raczyła spotkać. Od razu poczuła jakąś nikłą nić sympatii z nieznajomą, szanowała ją, choć przecież zupełnie jej nie znała.
Podniosła się ze złością, próbując pojąć absurd całej sytuacji. Jakim cudem nie zauważyła, że ten typ zamierza orżnąć ją z aż takim przebiciem? Przez chwilę wędrowała spojrzeniem od kobiety do mężczyzny i z powrotem. W jej głowie wzbierał się gniew, ten czysty, agresywny, wywołujący drżenie dłoni prowadzący do nieobliczalnych zachowań w których logika nie miała nic do powiedzenia. Zatrzymała lodowate spojrzenie swoich stalowoniebieskich tęczówek na handlarzu. - Chciałeś mnie oszukać...? – zapytała ostrym tonem, przeciągając zdanie, jednocześnie wywołując poruszenie na sali i ściągając na siebie zdecydowanie zbyt wiele uwagi. Nie zwracała wielkiej uwagi na słowa stojącej obok kobiety, bo choć wyraźnie je słyszała, to była zbyt zajęta swoją małą wojną, by móc na nie odpowiedzieć. Lewa dłoń, którą trzymała do tej pory niemal opróżniony kufel, trzęsła się w nad wyraz rozwiniętej wściekłości. Oddychaj Evelyn… powiedziała sobie w myślach, próbując się uspokoić, zaradzić sytuacji, jak na kobietę przystało. Była jednak tak zła, tak wściekła na wszystko, nie tylko na tego handlarza, ale i całą niesprawiedliwość, której wymierzali jej głównie mężczyźni – ci, którzy traktowali ją z góry, ci sami, którzy sądzili, że tak łatwo jest ją oszukać, dokładnie ci, którzy myśleli, że jest bezbronna, nie mając pojęcia, jakiego potwora musi trzymać pod skórą i próbować ukoić jego żądzę odwetu właśnie w takich sytuacjach. Pieprzyć oddychanie i zanim zdążyła przetrawić tę myśl, zamachnęła się bez zawahania ciężkim kuflem, który z ostatecznie z mocnym trzaśnięciem zderzył się z twarzą mężczyzny, który najwyraźniej był zbyt oszołomiony, by się przed tym uderzenie osłonić. Pochyliła się nad nim bez oznaki skruchy. – Ażebyś nigdy więcej nie pokazywał mi się na oczy, następnym razem skończy się to o wiele gorzej – mruknęła ciszej z wybrzmiewającą w pełnej krasie groźbą skrytą pod szkockim akcentem. Złapała za różdżkę na tyle zauważalnie, by parszywiec mógł dostrzec i zrozumieć ten gest – w przyszłości na zwykłej potyczce się nie skończy. Wyprostowała się z zauważalnie zawadiackim, nad wyraz zadowolonym uśmieszkiem. Teraz już nie interesowały jej spojrzenia postronnych osób, zapewne nie była to dla nich pierwsza taka sytuacja, a już zapewne nie ostatnia. Odetchnęła głęboko, zaciskając po tym mocno usta, jakby właśnie zdała sobie sprawę z faktu, że przyjdzie jej teraz szukać kogoś innego, bardziej godnego zaufania.
Zastygła zaraz, przypominając sobie o obecności kobiety, przecież to właśnie ona ustrzegła ją przed całym absurdem, inaczej zapewne Evelyn cały czas marnowałaby swój czas na próbach przekonania mężczyzny, że cena, której żądza jest zbyt wysoka, a tak miała problem z głowy. Odwróciła się w kierunku rudowłosej, łapiąc z nią bezpośredni kontakt wzrokowy. – Nie będzie to potrzebne, chyba już mi lepiej – przyznała, porzucając na stole pusty kufel i rozmasowując zmrowiałą od mocnego utrzymywania kufla dłoń. Gwizdnęła zaraz przy pomocą dwóch palców prawej dłoni w stronę baru i wskazała na swój pusty kufel, dostając w chwilę całkiem przyjazną odpowiedź, co by mogło oznaczać, że nie gościła tu pierwszy raz. – Proszę zostać, jeżeli oczywiście ma pani czas, postawię oczywiście trunek. Chyba potrzebuję wreszcie kobiecego towarzystwa, mężczyźni ostatnio mnie jedynie irytują, jak widać – wywróciła oczami, jakby to była jedyna słuszna reakcja na całe to zamieszanie. Wskazała kobiecie stół, przy którym przed chwilą zasiadała wraz z handlarzem, który widocznie zdążył się już z niego ewakuować, a czego Despenser nie chciała nawet komentować, przynajmniej nie w tej chwili. – Dziękuję – powiedziała nagle, tak wprost, bez żadnych oporów, bijąc niezaprzeczalną szczerością. Co jak co, ale Szkotka akurat potrafiła docenić bezinteresowne wsparcie, sama zresztą nie szczędziła takowego okazywać w niejednej sytuacji.


rzut na uderzenie klik


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]31.10.21 11:53
Nie miała pojęcia, jakie problemy obecnie targają Evelyn w kwestii handlu, ale w pewnym gorzkim stwierdzeniu powiedziałaby, że to niestety dość popularne sytuacje ostatnimi czasy. Wojna odbijała się nie tylko na cenach, ale też na obecność samych zainteresowanych. Towar musiał płynąć, bo żadne państwo nie było samowystarczalne, niektórzy jednak chcieli uciec albo zapomnieć o tym, co miało się dziać na ziemiach brytyjskich, rezygnowali więc z dnia na dzień, często bez słowa. Starali się w końcu ratować i siebie i swoją rodzinę, a momentami im mniej osób wiedziało, tym lepiej.
Thalia też wiedziała sporo rzeczy – na przykład takich, że sytuacja pomiędzy kobietą i mężczyzną nie była ciekawa. Podczas wojny niewiele brakowało ludzi, którzy skłonni byli zaryzykować i oszukać drugą osobę dla dodatkowych pieniędzy, czasem dla szczytnych celi, czasem dla własnej chciwości. Nie było to jednak ważne – ważne było, aby w tym momencie chcąca coś kupić kobieta nie była traktowana gorzej przez to, kim urodził ją los. Ta ścieżka była tak łatwa, że Thalia za każdym razem miała ochotę czymś rzucić, byleby tylko się wyżyć. Niestety, świadomości społeczeństwa żeglarskiego zmieniać nie mogła w pojedynkę, musiała więc to przetrzymać.
Przez chwilę zastygła, spodziewając się, że na ten cios czeka ją też jakiś komentarz od nieznajomej kobiety, tak jakby chciała w tym momencie wygarnąć jej zachowanie – a jednak w momencie, kiedy mężczyzna miał powiedzieć coś jeszcze, ciemnowłosa nie powstrzymała się i trzasnęła go od razu w twarz. Nie było to zbyt taktowne, ale też nie coś, co Thalia kiedyś ograniczała – teraz po prostu roześmiała się, widząc nie tylko zdezorientowanie i ból wijącego się przed nią mężczyznę, jak również to, jak szybko ucieka, kiedy tylko mignął mu widok obcej różdżki. Odwróciła się w stronę Evelyn, spoglądając na nią błękitnymi oczyma. Ciekawiło ją to, co sądziła o tej całej sytuacji i czy może potrzebowałaby jeszcze jakiegoś celu, aby wyładować swoje emocje.
- Jeżeli moje towarzystwo to nie problem, to towarzystwem nie pogardzę. Tylko proszę, nie pani, bo taka to ze mnie żadna, wystarczy Thalia. – Czy robiła błąd, podając swoje prawdziwe dane nieznajomej? Nie czuła tego – patrząc po wcześniejszym podejściu kobiety, nie wydawało się, aby ta miała jakikolwiek problem z postawieniem sprawy prosto, a nawet załatwieniu spraw własnoręcznie, dlatego jeżeli kiedyś miałaby być dla niej zagrożeniem, to raczej już osobistym, nie bawiąc się w pośredników. – Proszę uwierzyć, doskonale rozumiem, przez jedenaście lat mam wrażenie, że mężczyźni chyba prześcigają się w próbach wzajemnych irytacji. – Wykończyła zawartość swojego kufla na jeden raz, wiedząc, że w tym wypadku nie miała co narzekać na darmową kolejkę. – Jeżeli w tym momencie mogę pozwolić sobie na doradzenie czegoś, to w wypadku ciosów, jeżeli chcesz uważać, nie wkładaj kciuka do środka, bo możesz go uszkodzić. A jeżeli chcesz, aby był nieco silniejszy, możesz włożyć coś do dłoni, jak, przykładowo, sakiewkę z pieniędzmi. Obciąży ci nieco dłoń. – Być może tych porad nie potrzebowała i nie chciała, ale nic złego w tym nie będzie.
- Nie ma za co. – Stwierdzenie było szczere, kiedy Thalia zajmowała miejsce naprzeciwko kobiety, sięgając też po nowy napitek, który przyniosła im jedna z kelnerek, stawiając kufel przed nimi. Odruchowo dłonie panny Wellers powędrowały na krawędź, przesuwając palcami bo lekkich zarysowaniach na naczyniu. – Jeżeli jest coś, czego nie cierpię na tym świecie, to zdecydowanie są to mężczyźni, którzy próbują wmawiać kobietom, gdzie jest ich miejsce, oraz handlarze, naciągający kogoś o kim myślą, że się wcale na tym nie zna. Na całe moje szczęście, tutaj trafiło mi się dwa w jednym. Zdrowie tych, którzy umieją sobie poradzić? – Posłała uśmiech, rozciągający nieco jej blizny na twarzy, unosząc naczynie z alkoholem i czekając czy nieznajoma pociągnie ten mały toast. – Jeżeli mogę o to zapytać, czym się zajmujesz? Z rozmowy wywnioskowałam, że prowadzisz własny interes?
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]01.11.21 1:48
Prawdopodobnie dawniej, zaledwie parę miesięcy wcześniej, Evelyn nie posunęłaby się do takiego czynu, nie podniosłaby ręki na drugą osobę, niezależnie od tego, jak zostałaby wcześniej znieważona. Od dziewięciu lat jednak była sama, jej rodzice zostali zamordowani, jej brat bliźniak próbował ją zabić pod postacią wilkołaka, pozostawiając po sobie szereg blizn i likantropię, na barkach miała brzemię w postaci hodowli. Nie mogła pozwolić sobie na bycie słabą, uległą kobietą. Przez te osiem długich lat bycia obdarzoną klątwą, przechodziła przez piekło przy każdej pełni, musiała baczyć na swój gniew i emocje bardziej, niż inni. O ile wcześniej trzymała w ryzach swoje zachowanie, próbując zachować resztę manier, to jednak wojna sprawiła, że przestała interesować się tym, co pomyślą sobie inni – musiała przeżyć, nie dla siebie, a dla swoich zwierząt i nic innego się nie liczyło. Długo była neutralna, mając wrażenie, że ją ominą wszystkie skutki batalii, ba, była wściekła na obie strony konfliktu, bo każda zatruwała jej świat tak samo, różniąc się jedynie pobudkami i obietnicami. Neutralność Evelyn skończyła się w miejscu, w którym pewnego dnia uchroniła nieznajomego mężczyznę przed olbrzymem, odciągając go ze ścieżki w krzaki i to właśnie tam, w tej gęstwinie, odnaleźli ciało powieszonej przez mugoli czarownicy, którzy postanowili pozostawić po sobie tabliczkę na szyi kobiety. Tamta sytuacja złamała Despenser, ugięła jej kolana, powaliła brutalnie na ziemię, niszcząc wszystkie nastawiane przez lata barykady w umyśle kobiety, a przede wszystkim otworzyła ją na bodźce, uczucia, które przez tyle lat trzymała szczelnie odcięte. Nie potrafiła już patrzeć na świat z taką samą ignorancją jak wcześniej, nie umiała trzymać języka za zębami, cofać ręki przed celem. Była inna, ale czy lepsza? Czy można było nazwać ją dobrą, gdy sama wyrządzała zło drugiej osobie, nawet jeżeli było to poniekąd uzasadnione? Jej złość nie ostygła, umysł pragnął więcej, a ciało wrzało adrenaliną, próbując znaleźć upust nagromadzonych bodźców. Utrzymywała gniew na wodzy, ale gdzieś tam, w środku, miała wrażenie, że coś jest nie tak.
- Dobrze cię poznać, Thalio. Już nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś tak bezinteresownie, ale jakże skutecznie wtrącił się w moją rozmowę. – Przyznała z uszczypliwością, jakby chcąc przekazać, że nie lubi, gdy ktoś wtyka nos w jej sprawy, ale jednocześnie uznając, że tym razem było to naprawdę potrzebne. – Evelyn – przedstawiła się w odwzajemnieniu, bez żadnego wyczuwalnego spięcia w głosie. Niegdyś nie zdradziłaby swojego imienia pierwszej lepszej, świeżo poznanej osobie, ale teraz już na to nie zważała, skończyła z wiecznym strachem i oglądaniem się za siebie w poszukiwaniu nieistniejącego cienia, śladu niebezpieczeństwa. Oparła łokcie na stole, dopijając resztę swojego trunku, w oczekiwaniu na następny. – Większość z nich stawia sobie to chyba za punkt honoru, dranie – ostatnie słowo zaznaczyła wyraźnym akcentem, prychając przy tym poniekąd z rozbawienia i jednoczesnej złości. Temat mężczyzn był dla niej niezwykle drażliwy, miała wrażenie, że los specjalnie wrzuca ją na ścieżki tych, którzy serwują jej, nawet nieświadomie, przesyt kompletnie niepotrzebnych emocji – często opacznie ją rozumieli, a to wywoływało szereg nieporozumień i wzajemnych frustracji. – Zapamiętam na przyszłość – puściła oczko, unosząc nieznacznie kąciki ust ku górze. Czy jej się to kiedyś przyda? Kto wie, może faktycznie znajdzie się w podbramkowej sytuacji i będzie musiała skorzystać z rady? Biorąc pod uwagę jej ostatnią zdolność pakowania się w tarapaty, to prędzej, czy później będzie miała okazję do przetestowania patentu z sakiewką.
W międzyczasie otrzymała kolejną porcję trunku, witając kufel z zadowoleniem. Jasne, miała gdzieś z tyłu głowy myśl, że nie powinna teraz pić, że należałoby zająć się od razu poszukiwaniem nowego handlarza i spróbować dobić targu jak najszybciej, ale jednocześnie miała już dość ciągłego pędu, stresu, braku oddechu i chwili na przyjemności. Dlaczego nie mogłaby zatrzymać się chociaż raz na moment i zrobić czegoś tylko i wyłącznie dla siebie? I dlaczego nie dziś? – Dlatego w nas siła, by im udowadniać, że jest inaczej, zdrowie! – zakończyła przemowę z uśmiechem wymalowanym na twarzy, stukając w kufel rudowłosej, by już po chwili przyłożyć go do ust i upić kilka porządnych łyków w toaście. Dziwne, naprawdę dziwne uczucie, że wreszcie spotkała kobietę, która odzwierciedlała poniekąd jej własne podejście i myśli, dzieląc się nimi bez skrupułów. Brakowało jej tego, tych nieoceniających rozmów, gdzie mogła wypowiedzieć swoje zdanie bez zważania na konsekwencje, a teraz miała wrażenie, że właśnie znalazła jakąś nić porozumienia z kimś, kto podzielał jej własne zdanie. Odstawiła kufel na blat, oblizując usta z krople trunku. Wraz z zadanym pytaniem, zrzedła jej mina, jakby na chwilę wybiło ją z rytmu. – Taaak… Hoduję aetonany, ciężki kawałek chleba w tych czasach, nie polecam – skrzywiła się z niesmakiem, próbując przetrawić własne słowa. Nieczęsto otwarcie narzekała na swój los, ale wgłębi duszy często rozprawiała o słuszności decyzji, jaką było zachowanie biznesu zamiast pozbycia się go, sprzedania z posiadłością i spełniania marzeń, wyruszenia w świat i doświadczenia własnych przygód. Przykuła się tu kajdanami, nie tylko z powodu likantropii i było to… Ciężkie do przetrawienia. – A ty? Zajmujesz się obroną uciśnionych i wymierzaniem sprawiedliwości kłamliwym sukinkotom, czy to był jedynie przypadek? – spytała bez ogródek, unosząc w zapytaniu jedną z brwi, podsycając to krzywym uśmiechem. Nie była nad wyraz ciekawa, ale skoro już prowadziły rozmowę, to czemu miałaby nie spróbować wyjść z inicjatywą? Może to właśnie jedna z niewielu szans na zdjęcie maski i przekonania się o skuteczności tego działania, kto wie?


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me


Ostatnio zmieniony przez Evelyn Despenser dnia 15.11.21 16:55, w całości zmieniany 2 razy
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]04.11.21 21:46
Chciałaby coś szerzej określić jeżeli chodziło o swoje zachowanie, bo w tym zestawieniu wypadała nad wyraz fatalnie – od dziecka rzucała się naprzeciw każdemu wyzwaniu, nawet jeżeli walka była z góry przegrana. Miała wrażenie, że czasem mowa była bardziej o tym, że była często święcie przekonana, że tak miało wyglądać już zawsze jej życie. Że miała pokazać w wielu wypadkach swoje kły, aby pokazać, że w tej drabinie społecznej, gdzie lądowała na samym dnie, nie wszystko było stracone i nie można było zepchnąć na sam dół. Jej problemy z agresją nie były niczym nowym, ale nauczona, że od zawsze musi walczyć o okruchy współczesnego świata, bo tylko tyle będzie w jej zasięgu A teraz…teraz świat stanął na głowie, oszalał i nie chciał znormalnieć. W tym wypadku nie była już na dnie, bo znalazły się nowe osoby, które doświadczyć musiały rzeczy zupełnie innych, być może nawet wyjątkowych albo tego, co robili po raz pierwszy. Gdzie teraz ona musiała się odnaleźć.
Nie wiedziała, gdzie w tym wszystkim jest Evelyn i co sprawia, że udaje jej się przetrwać dzień, ale nie wnikała. Głównie dlatego, że nie z tego powodu przyszła jej z pomocą – zaryzykowała stwierdzeniem, że kobieta jest po prostu inteligentniejsza niż wszyscy inni i że o wiele łatwiej jej wdrożyć się w rzeczywistość i na nią zareagować niż komukolwiek innemu. Czy w takim wypadku będzie to dla niej lepsze, jeżeli powie jej prawdę i pozostawi jej decyzje? Sądziła, że tak – patrząc po tym, jak dała sobie rade, miała wrażenie, że w ogóle nie będzie z tym problemu.
- Przeprosiłabym za podsłuchiwanie, ale w tym momencie podejrzewałabym, że to zupełnie inna kwestia kiedy to pomogło, więc może tak…przeprosiny w połowie? Mały kompromis. – Uśmiechnęła się, lekko odchylając głowę. – Miło mi poznać, Evelyn. Zazwyczaj ludzie się w takich chwilach pytają, gdzie się urodziło albo gdzie się wychowało, ale w sumie co się nie zadziało w twoim życiu, że skończyłaś w takim miejscu albo w innym, ale powiedziałabym, że nagle takie pytania stały się problemami. Pozwól więc, że zapytam cię o coś innego – czy potrzebujesz pomocy ze znalezieniem odpowiedzialnego dostawcy, który nie sprawi, że wyjdziesz na bankruta w ciągu najbliższego czasu? Sama pracuję w handlu, mogłabym pomóc ci, jeżeli byś tego potrzebowała.
Wywróciła lekko oczyma, kiedy tylko wspomniała o mężczyznach. Wiedziała, że to temat rzeka i można go było ciągnąć i ciągnąć i jeżeli się nie miało całego dnia, ciężko było zaczynać go jakkolwiek.
- Tak czasem jest. Część z nich stawia cię na równi z nimi, część cię docenia, inna część uważa, że powinnaś szorować im podłogi. Niestety dla nas, w większości wypadków świat składa się z tego, że napotykamy tych ostatnich i nagle wszyscy tacy się stają. Niestety, nakręcają też na to kobiety, więc robi się taki dziwaczny krąg. – Krąg, w którym mężczyźni z radością napuszczali kobiety na siebie, tak jakby to była dla nich rozrywka. Bo było to równie łatwe, wskazać kobiecie tę drugą, na której mogła się wyżyć, zwłaszcza jeżeli mężczyzna był dla niej ważny.
- Podziwiam, musisz mieć niesamowitą wprawę jeżeli chodzi o ogarnianie tak wielu rzeczy na raz. Zawsze miałaś rękę do zwierząt, czy jednak mowa tutaj o czymś innym? – Może odziedziczyła hodowlę? Albo poszła tą ścieżką przez wzgląd na coś innego? Nie wiedziała nawet, jaka historia miała się za tym kryć, ale jeżeli chciała się nią podzielić…cóż, nie martwiła się tym aż tak i teraz wiedziały o tym obydwie. Spojrzenie miała wciąż łagodne, a wiedziała, że na żadne pytanie odpowiadać nie musiała. Ot, po prostu rozmowa dwóch nieznajomych kobiet, które w tym momencie znalazły jakiś okruch przyzwoitości.
- Oh nie, zajmuję się handlem morskim i pływaniem na statkach. – I przemytem. – Podejrzewam, że w konkursie popularności zawodu dla kobiety, plasuje mnie to gdzieś poniżej prostytutek, ale wciąż wyżej niż poszukiwanych przestępców. Czyli nie samo dno, coś miłego. – Parsknęła lekko, sięgając znów po kufel aby upić nieco, tak jakby słowa łatwo było spłukać alkoholem. – Znasz jakieś ciekawe miejsca w okolicy? – Wyrwała to pytanie nagle, ale brzmiało to o wiele ciekawiej niż użalanie się nad własnym losem.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]07.11.21 5:38
Wpatrywała się w towarzyszkę odrobinę zbyt długo, próbując ocenić prawdziwość jej zamiarów i słów, jakby zastanawiała się, czy ta aby nie żartuje w sposób, którego Evelyn nie rozumie. Kruczowłosa jednak w jakiś niewytłumaczalny sposób została przekonana o szczerości kobiety. Było to zupełnie niespodziewane osiągnięcie, przedziwna reakcja Szkotki, która do wszystkich zwyczajowo podchodziła niczym do jeża, w końcu według niej każdy kłamał. Pozory rządziły się własnymi prawami - Nie uznaję nieszczerych przeprosin, jeżeli nie potrzebujesz ich wygłaszać, nie czujesz odpowiedzialności, to zwyczajnie tego nie rób. Żadnych kompromisów – nieugiętym głosem wypowiedziała ostatnie zdanie, unosząc jedną z brwi ku górze. Nie chciała słuchać kłamstw, gardziła nimi, więc jak miałaby udawać, że tu jest to zachowanie całkowicie normalne, niczym na porządku dziennym? Nie była tą, która będzie przyjmować kompromisy, dzielone na pół zdania, wolała szczerą prawdę, wolała wiedzieć, że kobieta nie żałuje. Uśmiechnęła się półgębkiem, słuchając jednak dalszych słów, chcąc choć trochę zapoznać się z kobietą, którą właśnie miała na przeciwstawnej pozycji, przecież nie wydawała się być zła, prawda? – Jeżeli chcesz służyć radą, to wiedz, że z chęcią skorzystam – przyznała z nienaturalnym spokojem, pokrywanym surowością głosu, jakby nie ufała kobiecie, którą spotkała. Czyżby miała kontakty z handlarzami, którzy i tak ją zwiodą? Może wręcz przeciwnie, była dobra i starała się wyciągnąć pomocną dłoń, którą Evelyn zazwyczaj z marszu gryzła? Coś jednak było w tej kobiecie, coś, co kazało Despenser zatrzymać się na chwilę i jej wysłuchać. – Thalio, jeżeli jesteś w stanie mi zapewnić kontakt do iście sprawiedliwego handlarza, to nie wzgardzę – uśmiechnęła się półgębkiem, uważnie wpatrując się w oczy nowo poznanej kobiety. Zawsze, ale to zawsze nawiązywała odgórnie kontakt wzrokowy, jakby to było silniejsze od niej, jakby była wilkiem, który nie boi się zaglądać w oczy mimo charakternych uprzedzeń.
Parsknęła pustym śmiechem, jakby zasłyszała coś nader śmiesznego, ale jednak całkowicie odrealnionego. – Większość z nich jest zaściankowymi egocentrykami, nie warto nad tym rozprawiać. – Gorycz wylewała się z każdym kolejnym słowem. Doświadczenia kruczowłosej były rozległe, w większości niestety dotyczyły walki o własne przekonania i wieczne toczenie sporów z mężczyznami, a nawet jeżeli próbowali się wybielać, to prędzej, czy później i tak ładowali nóż w jej plecy. Nie ufała mężczyznom, ani jednemu i to nie miało się zmienić. Nigdy.
- Poniekąd od zawsze mnie to interesowało, rodzice mieli hodowlę. Ja chciałam mieć wiedzę i podróżować, szukać zwierząt w naturze na własną rękę. Wyjść poza własną strefę komfortu, poznać inny świat, zwiedzać kraje. Niestety moi rodzice zostali zamordowani, a kilka miesięcy wcześniej zostawili hodowlę na moich barkach, więc muszę nieść to brzemię. Nie sprzedałabym zwierząt, których francuska krew zawdzięczana jest moim przodkom, to niemal bluźnierstwo. – pominęła fakt, że większość rodziny zaczęłaby przewracać się w grobach na wieść o sprzedaniu hodowli obcej rodzinie, pewnie nawiedzaliby ją później do śmierci, aż ciarki przeszły po jej grzbiecie wraz z pustym śmiechem wydobywającym się z ust. Naprawdę wydawać by się mogło, że Evelyn mówi o tym z takimi samymi emocjami, jakimi obdarzała zeszłoroczny śnieg. W spojrzeniu niebieskookiej nie było nic z łagodności, bardziej uwidaczniało się zacięcie, zadziorność i zuchwałość, którą starała się emanować, często świadomie, choć bywało i tak, że jedynie jej maska się uaktywniała i zakrzywiała potrzebną na dany moment rzeczywistość.
- Praca na morzu? Podziwiam – wyjątkowa, wręcz zadziwiająca szczerość biła ze słów kobiety, która naprawdę uważała, iż taka praca dla kobiety jest przełomem, rozłamem w ich świecie, krokiem naprzód, który wymagał pochwały i dalszego aprobowania. – Widzę, że się nie doceniasz, zacznij to robić, ponieważ twoja praca jest znacząca, a od razu będziesz postrzegać wszystko inaczej. – Ich płeć nie była słaba i Evelyn uważała, że należało o tym przypominać kobietom na każdym kroku. Gdzie byłyby inaczej, bez tych prowodyrek, odważnych kobiet? Nadal w domach, wychodząc młodo za mąż, rodząc dzieci i może zajmując się domem? Niedoczekanie, przerażająca przyszłość, przynajmniej wedle Szkotki, której matka właśnie taką drogą była kierowana, choć akurat ona miała wybór i swojego dokonała, a to, że uważała go za błąd, to już zgoła inna sprawa. Pociągnęła wreszcie łyk z kufla, nie jeden, a co najmniej dwa, jakby faktycznie potrzebowała sowitego dopicia się przez otaczającą ją rzeczywistość. Za każdym razem zacierała prawdę procentami i już przestała widzieć w tym nieprawidłowość. – Czy znam? Ależ pytanie, pochodzę stąd – parsknęła z lekko słyszalną ignorancją w tonie, zupełnie jakby miała do czynienia z turystą. Momentalnie jednak nabrała dystansu, nie chcąc od razu zrazić do siebie kobiety, w końcu nie każda przedstawicielka jej płci potrafiła zachować dystans od zasłyszanych słów, biorąc nadwrażliwie wszystko do siebie. – Mogę cię trochę oprowadzić. Słyszałaś o schronisku dla magicznych stworzeń? Będę się tam wybierać niedługo, więc jeżeli chciałabyś dołączyć, to serdecznie zapraszam, ze mną nie zginiesz. Czysto teoretycznie – puściła kobiecie oczko, cóż, ciężko było zaprzeczyć temu, że niebieskooka często, zdecydowanie zbyt często wpadała w tarapaty, ale kto wie, może ten duet przełamałby złą passę? A z pewnością przynajmniej podróż odciągnęłaby na moment obie kobiety od zmartwień ich codzienności, więc czemu by nie spróbować?




I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]14.11.21 21:51
Przyzwyczajona była do tego, że ludzie się w nią wpatrują, w większości z zainteresowaniem ze względu na jej blizny. Chociaż ta w kąciku ust nie zwracała takiej uwagi aż tak, ta większa na połowę twarzy zdecydowanie przykuwała uwagę. Od czasów dzieciństwa użerała się z komentarzami na ten temat, słysząc przykłady o tym, że przez to właśnie rodzice ją porzucili. Co prawda chwilę po tym praktycznie próbowała ich udusić w stawie albo wrzucić im trawę do ust. Albo po prostu spróbować przywalić im w twarz, jeżeli akurat w tym wypadku nie uciekali zbyt szybko. Problemy z agresją były u niej czymś, co działo się w zasadzie od początku, ale ponieważ nikt się tym nie zajmował, kwitło to sobie w najlepsze. Dopiero na statku została przypilnowana aby przynajmniej jakoś się zachowywała, dlatego jeszcze nad wszystkim musiała pracować.
- Przyznam, że nie wiem. Ciężko o mnie powiedzieć, abym w ogóle została wychowana, więc wiele rzeczy, które dla mnie są normalne, dla innych są przejawem braku kultury. Czy więc w takim razie dopasować się do ogółu, który uważa to za nieuprzejme, czy jednak dostosować się do zasad, które tak naprawdę były konceptem innej grupy społecznej, zwłaszcza tej, która uznawała cię za gorszą. – Oczywiście, Evelyn raczej nie musiała się przejmować, kim w zasadzie była ta nieznajoma, która teraz właśnie rozmawiała o sobie i nakręcała się sama o sobie. Zwłaszcza, że przecież ledwie się spotkały, a chociaż Thalia budziła w sobie zainteresowanie odnośnie obcych, tak długo jak potrzebowali pomocy, nie do końca umiała docenić jeżeli ktoś robił to w drugą stronę. I to nie przez złośliwość, po prostu do końca nie rozumiała, co ta druga osoba w niej widzi aby się nią zainteresować.
- Dziwacznie to brzmi, ale te czasy są już i tak zwariowane na tyle, że chyba już za moment przestanie dziwić kogoś, że moja profesja mocno wchodzi na tereny męskie, ale tak, zajmuję się handlem i znam handlarzy. A co najważniejsze, staram się jak najlepiej, aby być jednak kimś, na kim można polegać, bo dane słowo cenię sobie dość mocno. Może kiedyś, jak założę kompanię handlową, dzięki temu będę mogła liczyć na stałych klientów którzy będą mnie już znać ze wcześniejszych sytuacji. – Oczywiście były to dalekosiężne plany, a i mogła w sumie liczyć na to, że wiele osób będzie niezadowolonych z tego, jak obecnie byli traktowani, przez ludzi takich, jak poprzedni człowiek od sprzedaży. Evelyn zasługiwała na uczciwe ceny nie dlatego, że była kobietą, ale zasługiwała też na uczciwe ceny bo była przedsiębiorcą, który musiał radzić sobie w tych czasach, które nie były łatwe. A polityka biznesowa musiała być jasna i uczciwa.
- Powiedziałabym, że po prostu…wielu z nich nawet nie zajmuje się tym, jak wygląda bycie kobietą, więc i nawet nie zajmują się tym, że komuś może być gorzej. – W końcu to było aż takie dziwaczne, że kobiety były w końcu tak dyskryminowane, nawet jeżeli to one rodziły dzieci. Czy to chodziło o coś innego? Już nawet nie chciała wnikać, pakując się w końcu samodzielnie w grupę najbardziej seksistowskich i dyskryminujących ludzi z własnej woli.
- Przykro mi, że to do tego doszło. Tak szczerze, zarówno ze względu na stratę bliskich jak i niemożliwość realizacji marzeń. Niestety, życie jest dość ciężkie i bez dodatkowych komplikacji, a jeszcze wydaje się, że los już wystarczająco nas przemęczył, ale okazuje się, że nagle coś się pojawia i człowiek najchętniej po prostu rozkwasiłby na blacie twarze innych osób. – Albo przynajmniej ona tak miała i było za tym coś jeszcze. W tym momencie Thalia też spojrzeniem uciekła gdzieś na bok, spoglądając na jedną z mar która krążyła nad nimi, stojąc nad stolikiem jakby na coś czekała. Idiotyzm z tymi klątwami.
- To niekoniecznie chodzi o sam fakt, że się nie doceniam, tylko o to, że wystarczy mi już samotnego przebijania się przez masę półgłówków i walczenia samodzielnie o poprawę warunków w żeglarstwie. Wystarczy mi, że częściej niż rzadziej musze po prostu się z nimi bić i dać komuś w nos, żeby nie próbował wsadzać łap tam, gdzie nie powinien. O zwykłym wyżywaniu nie mówiąc. Nie zrezygnuję z tego, ale ludzie powinni nieco się ogarnąć. Zwłaszcza, że mamy wojnę. – I zwłaszcza, że była bardziej niż mniej zirytowana.
Nie zajęła się roztrząsaniem tego tonu, uśmiechając się lekko, kiedy została zapytana o to, czy wybierze się wraz z nią do schroniska.
- Bardzo chętnie, miałam niebawem zaopatrzyć się w jakieś miejsce dla siebie, więc może byłby to cudowny czas na przygarnięcie zwierzęcia. A jak ginąć, to przecież w wybitnym towarzystwie, nieprawda? – Cieszyła się, że trafiła na dobre towarzystwo, a przynajmniej takim się wydawała Evelyn. Uniosła jeszcze swoje naczynie do jeszcze jednego toastu, jeżeli Despenser by chciała.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]20.11.21 1:34
Nie zajmowała się wyglądem, nie obserwowała potencjalnych aspektów urodowych, sama miała blizny, których już od dawna u siebie nie zauważała, więc tym bardziej była ślepa na te występujące u innych. Owszem, mogła po tym aspekcie próbować identyfikować kobietę ze swoją przeszłością, zapewne wiedziała, że w czasach szkolnych widywała ją często na meczach, jednak minęło już tyle lat, iż nie przywiązywała do tego żadnej uwagi. Ludzie się zmieniali, ona sama zmieniła się aż za bardzo, a Thalia? Jeżeli była tą, którą kojarzyła, to zmieniła się znacząco, przynajmniej w jej własnych oczach. – Jesteśmy tacy, jakimi ukształtował nas świat, historie, własne doświadczenia. Nie zmieniamy się specjalnie, po złości, na przekór wszystkim. Do tego prowadzą różne czynniki i nie zamierzam w nie wnikać. – Mogła ją oceniać po tym, jaką widziała ją teraz, w tej chwili, ale nikt nie dawał jej przyzwolenia na ocenianie jej przez pryzmat wydarzeń, tym bardziej, że Despenser ich nie znała, jej tam nie było. Nie znała kobiety, ale znała siebie. Pamiętała o każdym, własnym potknięciu, przeciwności pod stopami, przeszkodzie z którą musiała się zmierzyć. Wiedziała, że to wydarzenia ostatniej dekady ją ukształtowały, zmieniając w podskórnie zrzędliwą jędzę, która za nic miała sobie wszystkich i wszystko, ignorując otaczającą ją rzeczywistość. Kim była, żeby oceniać innych, gdy sama nie potrafiła ocenić siebie bez nawiasu przeszłości?
Parsknęła niewymuszonym śmiechem, nawet nie próbując zachować powagi - Jeżeli utrzymałaś się w zawodzie, to tylko dzięki sobie samej. Męski zawód? Czasy się zmieniają, potrzeba teraz więcej tobie podobnych. Nie bądź dla siebie surowa, nie próbuj obie umniejszać – pokręciła głową, jakby chciała zaprzeczyć wszystkim tym bzdurom, które potrafili wygadywać mężczyźni z ukierunkowanymi poglądami. Kruczowłosa pracowała w biznesie nie od dziś, znała temat i miała pojęcie o obecnym środowisku, które reagowało nieprzychylnie na kobiety obracające się w tak zwanych mocnych, odpowiedzialnych zawodach. Czy miała zamiar przez to zrezygnować? Nie. Różnica była taka, że Evelyn miała wsparcie, może nie w bezpośrednim kontakcie z klientem, ale zawsze mogła się ukorzyć i przyznać do porażki jedynej osobie, która z nią współpracowała, nawet jeżeli nie był to lekki kawałek chleba. Oczywiście nigdy nie dzieliła się swoimi myślami, ale zawsze wiedziała iż ma taką możliwość – dzięki temu wszystko wydawało się łatwiejsze, nawet jeżeli było to jedynie prozaiczne. – Niektórzy z nich wiedzą, jak to jest. Niektórzy rozumieją, są otwarci, bardziej wrażliwi, nieprawdopodobnie pomocni i dający oparcie w potrzebie. Wcale nie trzeba ich szukać, sami się znajdują – przyznała konspiracyjnie, uśmiechając się kącikami ust, jakby sama zdziwiła się słowami, które właśnie wypowiedziała. Jednak, czy tak nie było? Czy tak nie wyglądał świat? Nie był jedynie czarno-biały, istniała cała paleta kolorów, dokładnie tak, jak istniała paleta ludzi, pośród której niektórzy byli ewenementami, których należało z przysłowiową świecą słuchać. Despenser znalazła takich niejednokrotnie na swej drodze, ale przez własną dumę, zbyt wielką, przesadnie niezależną, odrzucała najlepszych ludzi, których darował jej los. Niektórych ubolewała do dziś, zupełnie tak, jakby żałowała własnych decyzji, choć nie szło tego bezpośrednio wywnioskować po jej głosie, czy zachowaniu. Maska przybierała na sile, a ton stawał się zimny, jednostajny, jakby mówiła o zeszłorocznym śniegu – nieważne, przejdźmy dalej.
- Każdy niesie brzemię, nie jestem sama. Ty je niesiesz, oni je niosą – wskazała obszernym ruchem ręki stoliki i ludzi wokół. – Jesteśmy pionkami w grze, musimy przyjąć to, co daje nam los i unieść to ponad nasze siły, by pokazać, że jesteśmy dość silni, by żyć – serdeczny uśmiech w ogóle nie pasował do jej twarzy, jakby ktoś przyszył go do kruczowłosej na siłę, ale możliwe, że to było jedynie złudzenie, mara przesłaniająca sprawiedliwy osąd, zmuszając do wytężenia zmysłów, skupienia się na prawdziwości słów do mimiki? Zrozumienia? Kto wie?
- Ustalone! Wybieramy się na wyprawę! – odpowiedziała z wyczuwalną w tonie satysfakcją, uderzając kuflem o stół, wzbijając go raz po raz, jakby wybijała konkretną melodię pieśni, którą chciała podjąć, ale nie była pewna, czy może to zrobić teraz, pośród tych wszystkich ludzi. Nie spodziewała się też, że Thalia mogłaby ją znać. Była podekscytowana i to powinno ostatecznie wystarczyć. Niebieskooka miała dość siedzenia w miejscu, przebywania na farmie, mając poczucie obowiązku. Chciała czegoś więcej, żądała przygody i wychodziło na to iż Thalia nieświadomie miała spełnić jej pragnienie.


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]21.11.21 19:45
Przyzwyczajona była do brzydoty i braków, nie tylko u siebie ale też u innych. Niektórzy mężczyźni w portach miewali wygląd zbira, nawet jeżeli zdarzało się, że byli najbardziej uprzejmymi osobami w całym mieście. Niektórzy cierpieli przez pracę, inni przez choroby, inni najzwyczajniej w świecie padli ofiarą swoich czasów i nie mieli już nic do jedzenia, próbując przetrwać przez to nawet mimo tego, że ich ciała mogły być toczone chorobą. Nad tym już Thalia się nie zastanawiała, często po prostu nie patrząc na to, czy ktoś akurat nie ma nogi, czy jednak coś innego postanowiło życiowo wkopać kogoś w problemy.
Chociaż w jej wypadku było to też nieco oszustwo. Mogła być w końcu kim chciała i mogła rzucać mężczyzn na kolana. Mogła odgonić wszystkich swoich wyglądem, kiedy tylko czepiała się kogokolwiek by podarował jej nieco drobnych, kiedy tak naprawdę stała na warcie. Bywała jak dziwna, nieco niezrozumiała niewiadoma, która mogła być kimkolwiek gdyby chciała. Jak mały odprysk z chaosu.
- I tak, i nie. Dzięki przeżywaniu podobnych doświadczeń możemy lepiej zrozumieć, co ma odczuwać druga osoba. Ale nie przeżywamy też tego tak samo i nie ma możliwości, aby każdy z nas odbierał te same wydarzenia bez większych konfliktów. Problem w tym, że czasem nie da się przejmować cudzymi problemami bo człowiek po prostu oszaleje. – Tak bardzo, jak Thalia chciałaby zbawić świat, tak musiała przyznać, że prędzej czy później doszłaby do szaleństwa kiedy musiałaby zastanawiać się, czy każda jedna osoba w tym kraju żyła dobrze i miała dach nad głową.
Wychyliła jeszcze naczynie, dość szybko starając się upić wszystko tak by nie musiała martwić się o dolewki ani resztki. Alkoholu i porządnej dawki snu nigdy nie odmawiała, ale w tych czasach z pierwszym był często problem, a drugie niemal nie było możliwe w tym wypadku. Musiała się zadowolić tym, co miała i nie zamierzała robić nic więcej.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo korci mnie abym mogła zobaczyć minę jakiegoś zatwardziałego męża czasów obecnych, który słyszy jak żona uczy się zarabiać lepiej od niego i zajmować się domem o wiele sprawniej niż kiedykolwiek by mógł. Może powinnam właśnie otworzyć takie lekcje dla chętnych kobiet. – Uśmiechnęła się lekko, nie mogąc się powstrzymać od przyjemności wytworzenia w głowie takiej wizji. Poza granicami tego kraju nie było gorzej ani lepiej, ale znajdywała tam też silne jednostki, które pozwalały sobie na przewodzenie całej społeczności tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Radziły sobie to lepiej, to gorzej, były czasem fatalne, były czasem niczym objawienie. Nie chodziło o to, że kobiety zawsze były cudowne, ale o to, by w ogóle miały szanse.
- Prawda to, po prostu nie ma się co śpieszyć i trzeba być sobą, a w końcu się znajdą. – Miała rację, nic na siłę. Już teraz mogła powiedzieć, że miała cudownych przyjaciół i jeżeli chcieli się z nią liczyć oraz mieć jakieś powiązanie, tak musiała przyjąć do wiadomości to, że mimo ich chęci bezpieczeństwa też musiała dać im przestrzeń. Życie mimo wszystko przypominało decydowanie o wyniku gry, kiedy moneta rzucona w powietrze wciąż wirowała. Być może decyzja miała się zgadzać z wynikiem, być może to miało zwiastować tragedię. Jak miało być w wypadku znajomości z Evelyn? Moneta wciąż była jeszcze w powietrzu.
- W takim razie…postarajmy się przynajmniej rzucić się aby wybrać melodię, do której mamy tańczyć. – Uśmiechnęła się jeszcze w stronę kobiety, chociaż w tym wypadku jej niepokój bardziej składał się na niepewność, kiedy tęczówki ostatecznie spoczęły na najbliższej zmorze. Odejdź chociaż raz.
- W takim razie co powiesz na jutrzejsze spotkanie? Chyba, że pasuje ci raczej inny termin. – Nie chciała pozostawać w Szkocji na długo, ale nie szkodziło chyba parę dni wolnego, prawda? W razie czego mogła też po prostu tu wrócić. Nie było jej jednak potrzebne dużo czasu aby zastanowić się, jakiego zwierzaka by chciała przygarnąć z tamtego miejsca.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wiedźmia Kryjówka [odnośnik]23.11.21 20:44
- O ile w ogóle ktoś chce współodczuwać, zrozumieć drugiego człowieka. Niestety moja droga, ja jestem po tej ignoranckiej, niewrażliwej stronie barykady. Interesuje mnie jedynie moja rodzina – przyznała twardo, może trochę zbyt oschle i bezpośrednio, jednak przynajmniej była szczera. Mówiąc o rodzinie, nie mówiła o tych z którymi łączyły ją więzy krwi – matka, ojciec i brat już nie żyli, a reszta rodziny przebywała we Francji. Wyrażała się jednak o tych, którzy byli jej prawdziwą rodziną. Tych, za których wskoczyłaby w ogień, których chciała chronić za wszelką cenę i którzy bez zawahania odwdzięczyliby jej się tym samym. Czasami przyjaciele są ponad przynależnością krwi, co u Evelyn doskonale się sprawdzało. Nie interesowali jej zaś inni ludzie, biedni, bogaci, nędznicy, szlachta. Niezależnie od tego, jak wiodło się obcym, kim byli i co przeżyli – Despenser traktowała ich niczym powietrze, które istnieje, ale którego nie widać. Możliwe, że była brutalna, ale świat sam nauczył ją takiego światopoglądu i nie miała zamiaru go zmieniać. Dopóki ktoś był jej obcy – nie istniał.
- Żeby to zrobić, musiałabyś wpierw znaleźć chętnych. Niestety widzę w mieście nierzadko kobiety, które jedyne, co potrafią, to marudzić na to jak im źle. Sukcesu nie osiąga się drogą marudzenia, trzeba chwycić los za gardło i wycisnąć z niego jak najwięcej. Trzeba chcieć i potrafić o to poprosić, przy okazji też spodziewać się, że to okrutna droga pełna kamieni. – dywagowała, bo choć pomysł ją zainteresował, był nietuzinkowy, to jednak coś wewnętrznie podpowiadało, że to może się udać niestety jedynie na niewielką skalę. Nie chciała nawet myśleć, co w takiej sytuacji stałoby się z kobietami, które takowe lekcje pobierałyby w tajemnicy przed mężami. Czy i przed twardą ręką małżonka Thalia miała zamiar je ochronić? Evelyn nie spodziewała się bowiem, by wszystkim mężom takie zajęcia się podobały. Gdyby była na ich miejscu, cóż, tkwiłaby w kajdanach usłużnego małżeństwa do końca życia, bądź zwyczajnie próbowałaby doprowadzić do śmierci męża, copewnie doprowadziłoby i do jej śmierci, w dodatku z własnej głupoty. Jeżeli mężczyzna wolałby nią rządzić niż być jej partnerem, to toczyłaby wojny, jednak życie zrobiło z niej – szczęście w nieszczęściu – starą pannę i co najlepsze, wcale nie mogła na to narzekać. Nikt nie wybierał za nią, była panią swojego losu, własną szefową i choć nie było to łatwe – raczej nie zamieniłaby tego na życie w dostatku u boku mężczyzny, który jedynie ją strofuje i wysuwa żądania.
- Oby tylko nie walili drzwiami i oknami, niektóre serca mają określoną pojemność – jej słowa wypowiedziane były pół żartem, pół serio. Nie pragnęła atencji, nie szukała ludzi, którzy sprawiliby, że zaczęłoby jej zależeć, pogłębiając jej słabość i czarne myśli, demony pod skórą, które uwielbiały jej szeptać najczarniejsze scenariusze o śmierci. Dość już przeżyła, wiele widziała, nie chciała i nie miała zamiaru dopuścić do kolejnej śmierci bliskiej osoby, dlatego też trzymała stosowny dystans w relacjach, raz chłodny, raz uprzejmy, ale zawsze jakiś. Nie stawiała kroku naprzód, nie pogłębiała zażyłości, dawała się poznać i sama chciała poznawać, ale to miało swoje granice, które wyznaczały niewidzialne bariery. Tematy, których nie poruszała, pytania na które odpowiadała wymijająco, maska ukrywająca szalejące w niej uczucia – gniewu, strachu, niekiedy może samotności, którą sama na siebie zesłała. Pozwalała czuć drugiej osobie, że zacieśnia więzi, ale sama kontrolowała to, na ile dopuści do siebie drugą osobę i nigdy nie zapominała o tymże zadaniu.
- Podoba mi się ta myśl – mrugnęła porozumiewawczo z niewielkim uśmiechem na ustach. Zmarszczyła zaraz brwi, widząc, że spojrzenie kobiety zbłądziło w jeden konkretny punkt, jakby widziała niewidzialne. Kruczowłosa jednak nie miała zamiaru dopytywać, nie była wścibska i dodatkowo nie wiedziała, czy chciałaby znać odpowiedź na pytanie, które wyszłoby z jej ust. Prowadziłaby ją jedynie zwykła ciekawość, aczkolwiek i ona niekiedy była czymś wykraczającym poza utarte schematy jej osobowości. Po co być zachłannym i chcieć wiedzieć wszystko, jak można było po prostu zaakceptować dziwoty tego świata i  zbyt wiele się nad nimi nie roztkliwiać?
- Jutro? – zastanowiła się, mieląc pytanie w ustach. Miała swoje obowiązki, a w dodatku akurat jutro przyjdzie jej załatwić pewną niemogącą czekać sprawę. – Niestety, ale mam już plany. Może dwunastego? Powinnam znaleźć chwilę wysupłać odpowiednią ilość czasu i zdążyć załatwić sobie zastępstwo – miała nadzieję, że jej się to uda, choć przecież doskonale wiedziała, że nieczęsto prosiła o zastępstwo przy obowiązkach, więc czemu nie wykorzystać tego teraz? Od dawna miała już ochotę na wycieczkę w tamto miejsce, nie było sensu czekać. Zdoła też do tego czasu odzyskać odpowiednio wszystkie siły po ostatniej pełni, więc w razie ewentualnych problemów, o których zawsze myślała, byłaby na tyle stabilna fizycznie i psychicznie, by móc się bronić.
Podążyła wzrokiem za okoliczne okno i skrzywiła się. Było późno, później niżeli się spodziewała, a dla niej dzień jeszcze się nie kończył, miała swoje obowiązki w hodowli. Zacisnęła mocniej usta, ganiąc się w myślach za swoją głupotę, która zatrzymała ją w tym miejscu zdecydowanie za długo. Prędko dopiła swój trunek, nie chcąc marnować wydanych pieniędzy. – Muszę cię już opuścić, mam nadzieję, że Szkocja potraktuje cię dobrze. Pamiętaj, że nie za bardzo lubimy obcych – posłała kobiecie konspiracyjny uśmieszek. Szkoci byli trudni w kontaktach i jeżeli sobie ich nie życzyli, to potrafili skutecznie zniechęcić do siebie człowieka. Wymieniła jeszcze z Thalią kilka podstawowych informacji, doprecyzowując datę i konkretne miejsce spotkania, po czym skąpo się pożegnała i zniknęła z pola widzenia szybciej, niżeli można byłoby się spodziewać.


/zt x2


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Wiedźmia Kryjówka - Page 12 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691

Strona 12 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12

Wiedźmia Kryjówka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach