Wydarzenia


Ekipa forum
Kawiarnia nad jeziorem
AutorWiadomość
Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]16.07.19 20:55
First topic message reminder :

Kawiarnia nad jeziorem

-
Ten niewielki lokal mieści się przy jeziorze Derwentwater, jednym z większych i popularniejszych wśród czarodziejów odwiedzających Kumbrię. Z zewnątrz wygląda odrobinę jak ładny wiejski domek. Jest ukryty przed mugolami, więc klientelę stanowią wyłącznie czarodzieje; niemagiczni widzą w tym miejscu jedynie rozpadającą się, grożącą zawaleniem ruinę. Największym atutem tego miejsca jest bez wątpienia ogród, o który osobiście dba właścicielka kawiarni, starsza pani Bell. Dzięki zaklęciom ochronnym nawet przy brzydkiej pogodzie można cieszyć się jego urokami, dlatego większość należących do lokalu stolików jest wystawiona właśnie tam, w cieniu zadbanych drzew, z możliwością cieszenia oczu zadbanymi roślinami, pobliskimi wzgórzami oraz znajdującym się nieopodal jeziorem, którego wody widać z ogródka kawiarnianego. Choć i to miejsce ucierpiało w wyniku niedawnych anomalii, po ich ustąpieniu pani Bell szybko przystąpiła do prac nad ogrodami, by znów mogły cieszyć oczy klientów. Można tutaj napić się różnych rodzajów herbat, a także kaw i innych napojów. Pani Bell i jej pomocnice serwują także wyborne ciasta. Przez wzgląd na wyjątkowo piękne umiejscowienie i scenerię jest to miejsce lubiane przez czarodziejów obdarzonych artystycznymi duszami.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]25.10.22 21:56
To nie mógł być dobry dzień na rzucanie czarów dla Corneliusa - jak tylko zacisnął palce wokół zdobionej rączki, drewno odpowiedziało buntem, nie tylko nie wypuszczając magii na zewnątrz w postaci wiązki zaklęcia, ale i cofając ją z powrotem w ciało, z którego chciała upłynąć. Poczuł nagły skurcz żołądka, a zaraz po nim sztywniejący i gorący ból w prawej dłoni. Gdy spojrzał na nią, zobaczył, jak skóra nagle zaczyna się kurczyć i marszczyć niczym skóra sędziwego starca; odpłynęła z niej krew, zrobiła się dziwnie szara, jakby pokryta twardymi łuskami. Różdżka spadła na ziemię, tuż obok prawego buta, ale ból utrzymał się dłużej, uniemożliwiając Corneliusowi nie tylko uchwycenie jej raz jeszcze, ale i jakikolwiek ruch z nią związany. Palący ból minął dopiero po kilku długich chwilach, jednak wygląd dłoni utrzymywał się do końca dni. Teraz jednak, będąc w chwili zagrożenia, dłoń wciąż odmawiała posłuszeństwa.

Tutaj Mistrz Gry w związku z wyrzuceniem przez Corneliusa krytycznej porażki.
Do końca wątku obowiązuje Cię kara -5 do każdego rzutu.
Finalnie wszystkie dolegliwości związane z nagłym uwiądem dłoni miną następnego dnia. Nie jest wymagana wizyta u uzdrowiciela.
W razie wątpliwości zapraszam na pw do Rhennarda Abbotta.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]29.10.22 13:00
Artur zmrużył oczy, skacząc spojrzeniem z jednej osoby na drugą. Było źle, bardzo źle. Nie dość, że przeciwnicy mogli się poszczycić niekoniecznie honorową (jednak niezwykle użyteczną) przewagą liczebną, to jeszcze miał przed sobą dwójkę niebezpiecznych czarowników. Nawet w pojedynku nie był na tyle arogancki, żeby obstawiać swoje zwycięstwo. Jedynie ten cały "Dirk" nie wydawał się wielkim zagrożeniem, jednak to i tak było optymistyczne założenie. Nadal, w zwykłej walce nie miał z nimi szans.
Choć musiał przyznać, że to nie była zwykła walka. To nie sama kalkulacja, nie miał przed sobą znanych jedynie z zakonnych doniesień czarnoksiężników. To byli bardzo konkretni ludzie, jeden znany politycznie.
- Wielkoduszna oferta, panie rzeczniku. Obaj jednak wiemy, że za nią nie będzie krył się honor - rzekł spokojnie, nie mając zamiaru lekceważyć tego człowieka.
Wszystko co o nim wiedział aż krzyczało, iż nie mógł opuścić gardy nawet na sekundę. W jego postawie było coś godnego, niewątpliwie współgrającego z autorytetem, dzięki czemu łatwo mogło przyjść posłuchanie rozkazu. Longbottom się jednak oparł pokusie, choć przez jeden zdradliwy moment złapał się na rozważaniu takiej opcji.
Zaraz jednak mimowolnie się rozkojarzył, słysząc jej głos. To byli bardzo konkretni ludzie, jedna znana mu aż zbyt osobiście...
- Dei - odpowiedział na jej powitanie, chcąc brzmieć równie beznamiętnie co ona, jednakże głos mu zadrżał. Od wspomnień, tego co było... i może strachu? - Ja ci nie wystarczę? - Artur w końcu zdobył się na bardziej spokojny i suchy ton. - Musiałaś, prawda? Nie mogłaś oprzeć się pokusie wbicia jakiejś szpili... co się z tobą stało? - powiedział z goryczą, czując na sobie nadal ciężar po zmarłej żonie.
Zdecydowanie nie chciał, żeby sięgała po swoją różdżkę. Ubiegł ją jednak Cornelius, mając zamiar rozbroić zakonnika. Trudno powiedzieć, czy to był jakiś akt łaski, w końcu Deirdre nie byłaby tak łagodna... a przynajmniej ta osoba, która zastąpiła Dei, którą kiedyś znał.
Magia bywa jednak jak żywioł, nawet najbardziej doświadczeni czarodzieje nie zawsze nad nią zapanują.
Artur postanowił wykorzystać okazję. Nie postawił na bezpośredni atak, chciał kupić cenne chwile, mogące decydować o życiu Hoggów. Przypomniał sobie pewne zaklęcie, którego użył w pewnej szczególnej kuchni do gaszenia pożaru. Kolejny okruch tego kim był.
- Nebula exstiguere! - Longbottom wyczarował gęstą mgłę, która normalnie służy raczej do gaszenia pożarów. Tym razem jednak miała wprowadzić potrzebne mu zamieszanie, zatrzymać w tym miejscu całą trójkę. Jednocześnie uskoczył w bok, przeczuwając ryzyko wrogich zaklęć znacznie bardziej raniących niż jego.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]31.10.22 1:22
Rozmowa o potomstwie - i myśli o tym, czy sama Deirdre spełni obowiązek czarownicy, cisnące się do głowy Corneliusa - musiała poczekać. W zasadzce na mugoli liczyło się skupienie i czas, choć niespodziewany gość przerósł ich najśmielsze oczekiwania.
Expelliarmus nie zadziałało... jak powinno. Stłumił instynktowny krzyk - nie mógł pozwolić sobie na słabość przy Longbottomie - ale przez twarz i tak przemknął wyraźnie grymas zaskoczenia, a potem skurcz bólu. Ściągnął brwi, z niedowierzaniem wpatrując się najpierw w nieposłuszne drewno, a potem we własną dłoń - wyglądającą coraz dziwniej, zdrętwiałą i przez moment równie bezużyteczną. Nabył różdżkę z pau ferro zaledwie pół roku temu, poprzednią (towarzyszącą mu przez całe dotychczasowe życie) stracił w przykrych okolicznościach, brutalnie okradziony przez mugolaka w Derbyshire. Czy to dlatego nowa nie działała, jak trzeba? Nie mówił Deirdre o tamtym upokorzeniu i stracie najcenniejszej broni, choć widziała, że miał nową - nie wiedział też, kogo konkretnie spytać o możliwe komplikacje. Gregorowicz, twórca nowej różdżki, wydawał się kompetentny, ale był cudzoziemcem, może jego wyroby działały gorzej od tych Ollivandera? Szukając winy wszędzie, byle nie w sobie, nachylił się prędko po różdżkę i chwycił ją lewą ręką, prawą nerwowo otrzepując. Stracił cenne sekundy, ale Deirdre już mówiła, płynnie pociągnęła temat, przekonując Longbottoma do rzucenia broni. Przez myśl Corneliusa przemknęło, że ta dwójka zwraca się do siebie w dziwny, zbyt poufały sposób. Znali się? Spyta o to Deirdre później, nie teraz, nie mogą wypaść z roli ani zepsuć negocjacji.
Dirk zerknął kontrolnie na Corneliusa, a potem w stronę tylnych drzwi.
-Moje zaklęcie by ich zatrzymało, ale to co słyszeliśmy - to był trzask śwwstoklika, prawda? - burknął w odpowiedzi na rozkaz, spoglądając ponuro na Artura. Mericourt nigdy nie słyszała, by wypowiedział tyle słów na raz, a w mrukliwym tonie pobrzmiewał gniew. Pomimo stałej, niewyrażającej emocji miny, Doge zdawał się znajdować przyjemność w aresztowaniu niemagicznych - jak dotąd żadne krzyki lub krew nie zaspokoiły jego żalu po śmierci syna, chciał więcej.
-Powie nam lord, dokąd prowadził ten świstoklik. Po dobroci, widziałem jak mężsi od lorda krzyczą gdy wydobywam wspomnienia siłą - to byłoby niehonorowe, a tego chcemy uniknąć, prawda? - pomimo bólu, Sallow odzyskał głos i rezon, zwracając się do Artura ze sztuczną uprzejmością. -Wątpi lord w nasz honor? Jesteśmy wrogami niemagicznych, nie lordów. Jaka szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją. - dodał obłudnie. Terror Harolda Longbottoma sprawił, że jego krewnych ni mogli traktować z równą pobłażliwością, co choćby Greengrassów - żony i córki tamtych mogły być niewinne wobec zachcianek nieodpowiedzialnego nestora; Longbottomowie mieli na sumienia wybuch całej rebelii.
Zamrugał, gdy w pomieszczeniu rozlała się fioletowa mgła.
Finite Incantatem - Dirk, znając doskonale to zaklęcie z czasów w policji, przytomnie użył kontrzaklęcia. Machnął różdżką, a mgła zaczęła się rozwiewać.
Artur, uskakujący w stronę okna, poczuł niewidzialną barierę bijącą od okiennicy - zaklęcie Doge'a skutecznie uniemożliwiało opuszczenie pomieszczenia jakimkolwiek sposobem.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]01.11.22 17:14
Prawie wywróciła oczami, ponownie słysząc o honorze. Rozumiała chęć przeprowadzenia tej rozmowy w cywilizowany sposób, dając przykład terrorystom, jak należy się zachować w przypadku politycznych konfliktów, lecz gdy tylko usłyszała głos Artura - a także magiczny trzask dobiegający zza domu - straciła resztki cierpliwości. Przyszli tu w konkretnym celu, mieli odciąć kolejną głowę hydrze, wyrwać jej kręgosłup, by nie mogła się odrodzić, a zamiast tego musiała spoglądać na spersonifikowaną przeszłość; historię zamkniętą w jasnych oczach, stale nieokiełznanych włosach i ciepłym, przyzwoitym spojrzeniu. Poczciwym wręcz. Jak mogła uznać je za pociągające? Co właściwie widziała w młodszej wersji stojącego teraz przed nią buntownika? Czuła obrzydzenie do samej siebie, do tej głupiej siksy, jaką była - i tak, to na pewno dlatego jej serce przyśpieszyło rytm na widok Longbottoma, bohatersko, niemal własną piersią, broniącego dostępu do mugolskich śmieci. Jakże honorowo. Jakże ujmująco. Skrzywiła się lekko, ignorując niepokojący grymas na twarzy Corneliusa.
- Naprawdę powtórzyć rozkaz jeszcze raz, Doge? Rusz się. Sprawdź, co się dzieje za budynkiem- teraz niemal warknęła, nie dowierzając, że Dirk nie ruszył się z miejsca. Marnowali cenne sekundy; nieważne, czy usłyszał trzask świstoklika czy gałązki, powinien zniknąć za drzwiami w mgnieniu oka, próbując uniemożliwić dalszą ucieczkę Hoggom. Nie spojrzała na towarzysza Sallowa, nie zirytowała się też na jego nieposłuszną magię, skupiona - może przesadnie? - na Arturze. Reagującym zbyt gładko i uprzejmie na jej niezbyt subtelną prowokację.
- To od ciebie zależy, czy mi wystarczysz - odpowiedziała cicho, prawie mrucząco, obracając w rękach zitanowe drewno. Chłodne, jej lodowate dłonie go nie rozgrzały, ale było kwestią czasu, gdy różdżka zabłyśnie mocniej od tysiąca słońc. Nie żartowała, wolałaby spotkać tutaj Harolda niż Artura - Longbottom był zbędnym łącznikiem z przeszłością, fałszywymi stopniami na ruchomej klatce schodowej, mogącymi poprowadzić ją w niewygodną stronę, prosto do piekieł - lub raczej do cmentarnych spotkań z trupem dawnej Dei. Dei prymuski, Dei grzecznej dziewczynki, Dei pełnej ambicji, Dei cnotliwej, porządnej, wiernie służącej regulaminom i zasadom, Dei dobrej. Gotowej przedłożyć szczęście innych ludzi nad własne. - Nie jesteśmy już dziećmi, Arturze. Szkoda, że tylko jedno z nas zdaje sobie z tego sprawę - zawiesiła głos z autentycznym smutkiem, on też powinien pogrzebać dawne ideały, czcze wzory do naśladowania i złudne marzenia. Świat nie był takim, jakim chcieli go widzień wtedy, spętani w ramy szkolnego regulaminu. Tylko odważni mogli sięgnąć po wielkość - i tylko najpotężniejsi mogli sami ustalać zasady, nie musząc ślepo powielać tych ustalonych przez głupszą, słabszą większość. Zamockała cicho, robiąc kolejnych kilka kroków wokół szlachcica, wsłuchując się w przemowę Corneliusa, przymilną i pełną pogardy jednocześnie. Nie zastanawiała się, co Sallow może pomyśleć o jej relacji z Longbottomem, nie zamierzała się tłumaczyć. - Masz jedną szansę na podjęcie mądrej decyzji. Skorzystaj z niej. Później nie będzie tak miło. Gdzie uciekli? Gdzie znajduje się kolejny punkt przerzutowy dla mugolskich władz? - zapytała Longbottoma konkretnie, choć jej ton dalej oscylował wokół przyjemnego niemal szeptu. Nie wypuszczała z dłoni różdżki, ale jeszcze jej nie podnosiła, nawet wtedy, kiedy w kawiarni rozbłysły zaklęcia. Szybkie i wprawne, akcja i reakcja; mgła nie zdołała rozwinąć pełni swej możliwości. Zacmokała z niezadowoleniem, zmniejszając odległość od przeciwnika, rywala, przeszkody, irytującej ją coraz mocniej z każdą sekundą. - Nie bądź głupi, Arturze. Współpracuj, a może zdołasz odpracować choć część swych zbrodni przeciwko magicznemu światu - zaoferowała z cichym poświstem, świadoma, że oferuje mu wyjątkową łaskę. Powinien ją przyjąć. Uniosła wolną dłoń, dotykając ramienia Longbottoma, uskakującego w bok, znajdowali się blisko, wiedziała, że w ten sposób się naraża, ale jeśli istniała choć drobna szansa, że przekona samozwańczego bohatera do współpracy, zamierzała z niej skorzystać. Potrzebowali Hogga. Potrzebowali też Longbottoma, informacji, jakie posiadał. Sallow na pewno też zdawał sobie z tego sprawę, dlatego potraktowali poplecznika Harolda niemal z sympatią - oby tej sympatii nie zmarnował. Zacisnęła palce mocniej na ramieniu szlachcica, nie uciekała wzrokiem; wzrokiem nnym niż kiedyś, martwym, czarnym, pozbawionym blasku - zastąpiła go głębia, nieprzyjemna jednak, lodowata, obca.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]11.11.22 19:22
Artura niezbyt interesowała urażona duma Corneliusa. Właściwie, może duma jako taka była kolejną słabością? Skazą osłabiającą siłę czy bardziej godny pochwały honor. Gdyby usłyszał ten krzyk zdradliwych myśli, to "nie mógł pozwolić sobie na słabość przy Longbottomie"... nie roześmiałby się mimo absurdu. Co z tego kto okaże słabość? Liczyło się kto bardziej przyczyni się do wygrania własnej sprawy, kto będzie bardziej użytecznym trybikiem. Bo chyba czarodziej tak mądry rzecznik musiał wiedzieć, że dla Czarnego Pana był właśnie takim trybikiem. Wykonanym ze srebra lub złota, istotnym w całej machinie, ale ostatecznie tylko trybikiem. Cennym, dopóki jest użyteczny.
Kto wie, może z Arturem było tak samo? Machina Zakonu kochała męczenników, napęd z krwi i poświęcenia. Oddających życie za kolejną cegiełkę sukcesu, spełniających swoje zadanie... czy tym byli wszyscy polegli towarzysze Longbottoma? Czy on też taki będzie? Może w gruncie rzeczy oba mechanizmy, Zakonu i Rycerzy, były bliźniacze?
Bez znaczenia. Chyba to ich właśnie mogło różnic... Zakonnik wie, że nie jest ważny, że jest tylko tym małym trybikiem... jest jednak trybikiem zgodnie ze swoją wolą.
- Chyba nie sądzicie, drodzy goście, że taka wiedza jest w moim posiadaniu? Dlaczego właściwie miałbym to wiedzieć... mugole w końcu w swej mądrości mają przysłowie... "Nie trzyma się wszystkich jajek w jednym kurniku"... polecam ich czasem posłuchać zamiast bezpodstawnie pogardzać... - Artur stąpał po cienkim lodzie.
Nie mógł powstrzymać rozbawienia, słysząc argumenty Corneliusa.
- Wystarczy Artur - powiedział, dając do zrozumienia co sądzi o wywyższeniu szlachty. - Nie męczy cię to, Corneliusie? Mimo swoich starań, nigdy nie będziesz równy u was prawdziwym lordom. Co byś nie zrobił, zawsze natrafisz na mur... i obawiam się, że to zderzenie za każdym razem będzie bolesne. Czy w tym jest honor? - próbował przemówić do rozsądku i ambicji Corneliusa, jednak nie dla ratunku. Nie zmieni go w końcu w jednej rozmowie, ale kto wie, może kiedyś kolejny sługa Czarnego Pana przejrzy na oczy.
Artur nie wiedział kim był dziś dla Deirdre, równie dobrze mógł być wstydliwym wspomnieniem, ciepłym uczuciem przeszłości czy po prostu niczym. Jej słowa mogły być jakąś oznaką "dawnych czasów", ale równie dobrze tylko kolejną grą lub okrutną zabawą. Jakby odrywała odnóża pająka, powoli i niemal pieszczotliwie, ostatecznie uniemożliwiając ucieczkę. Tylko że Artur nie chciał uciekać.
- Wątpię, żeby ktokolwiek i cokolwiek ci wystarczyło, Dei - powiedział do drapieżnika. Nie poznawał w tej, którą dawno temu spotkał w pociągu. - Szkoda - powtórzył za nią, nie kryjąc dalej tej goryczy.
Jej szept był niemal hipnotyczny, jak kojące zaklęcie, zdradliwie zarzucające fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Zachęcające do oddania siebie na złotej tacy, zdeptania ideałów... dlaczego jad był tak słodki?
- Co się z nimi stanie? - nieostrożnie dał się wciągnąć w jej grę, zaraz jednak poczuł obrzydzenie do samego siebie. Tak łatwo zaczął rozważać jej słowa? Czy zaraz będzie gotów do zdrady dla ratowania życia i dla niej?
Dotknęła go w ramię, jakby chciała łagodnie poprowadzić. Przypomniał sobie dawne chwile, momenty szczęścia ukryte wśród murów Hogwartu.
- Dziękuję - powiedział ciepło i szczerze, wiedząc jakim ryzykiem była dla niej pobłażliwość. Czarny Pan w końcu nie znosił słabości, a Deirdre wspięła się tak wysoko właśnie dzięki sile. - Przepraszam, może gdybym był przy tobie, to mógłbym cię uratować... - Longbottom mocniej poczuł jej palce, ciągnące go w stronę z której nie było już odwrotu. Do obcych oczu, osadzonych w znajomej twarzy. Zupełnie jakby ktoś założył jej skórę. - ... ale nie mogę iść u twojego boku, Dei.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]16.11.22 2:06
Krótko i żołniersko skinął głową na Doge'a, idź. Doświadczył na własnej skórze konsekwencji krnąbrności gdy Deirdre była w złym humorze, ochroniarz nie powinien się narażać - nawet z powodu lojalności. Sallow rozumiał zwłokę, Dirk zobaczył jego spektakularną porażkę z Expelliarmusem i musiał martwić się obecnością samego lorda Longbottom - ale Cornelius nie był przecież bezbronny, a póki rozmawiali - był bezpieczny. Doge ukłonił się krótko Deirdre i ruszył na tył pokoju, wyjrzeć przez okno i dokładnie się rozejrzeć, rzucone Incarcerere uniemożliwiało nawet jemu samemu umieszczenie pomieszczenia - mógłby je zdjąć, ale jeszcze nie było takiej konieczności, a zatrzymanie Artura w środku wydawało się priorytetem dla wszystkich.
Uniósł lekko brwi, gdy Mericourt tak po prostu chwyciła Longbottoma za ramię, ale widział do czego była zdolna, jak potężną czarną magią władała - nie ryzykowałaby, gdyby nie miała asa w rękawie.
-Pogardzać? Ależ skąd - mieć samego lorda Longbottom po swojej stronie, to imponujące. Proszę jednak nie zakładać, że zlekceważymy pańską pozycję, milordzie. Sam fakt, że pomaga im czarodziej stawia Hoggów w uprzywilejowanej pozycji - mamy wierzyć, że sam lord Northumberland nie zna ich planów? - zmrużył oczy, postępując o krok do przodu. Drgnął, słysząc, jak Longbottom zdrabnia imię Dei. Dopiero teraz zerknął na Mericourt z zaskoczeniem - jej słowa nie zdradzały emocji, ale jego już tak. Co ich łączyło?
Zacisnął mocniej palce na drewnie różdżki, chcąc to wyczuć - a raczej, strategicznie chcąc zorientować się, czy negocjacje mają sens, co czuje w tym momencie Artur, czy jest szansa, że zmięknie.
-Pragniemy tylko informacji od pana Hogga. Możemy wynegocjować, co się z nimi stanie. - podchwycił, gdy Artur zadał pytanie o los mugoli, zdradzając tym samym, że coś o nich wie. Prawdziwym celem był mugolski premier, Manny Shinwell - wobec rodziny Hogga mogliby iść na pewne... ustępstwa. A przynajmniej obiecać je Arturowi. Słowa, słowa, słowa. Złamał już wiele obietnic - sztuką było wiedzieć, które naruszyć i jak zrobić to tak, by nie zszaragać całej reputacji.
Przygryzł lekko wargę, słysząc kolejne słowa Longbottoma. Uratować? Oszalał? Cornelius, były narzeczony Deirdre Mericourt, miał w tym momencie w i e l e p y t a ń.
Zawsze wiedział, co powiedzieć, ale wiedział też, kiedy zamilknąć. Zamilkł więc teraz, oczekując sygnału od Deirdre.


wyczuwam emocje Artura


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]16.11.22 2:06
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 61
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]18.11.22 13:12
Nie zamierzała poświęcać mugolskim przysłowiom nawet ułamka sekundy, nie przyszli tu po to dywagować o potencjalnej przewadze szlamu, mieli zadanie do wykonania, zadanie, które z każdą sekundą wymykało im się z rąk coraz szybciej. Potencjalni współpracownicy Shinwella rozmyli się w mgle, napływającej znad widocznego przez zakurzone okno jeziora, uciekli zapewne dużo dalej, korzystając z sprzyjających warunków atmosferycznych tylko przez moment - później najprawdopodobniej wykorzystali świstoklik, rozpoznała ten dźwięk. Zirytowana, żeby nie powiedzieć wściekła; spóźnili się o zaledwie kilka chwil. Nie ukazywała jednak żadnej z tych emocji, nie odrywając spojrzenia od poważnej twarzy Artura. Utracili coś cennego - i coś cennego, nawet drogocennego, mogli zyskać, Longbottom jako nawrócony szlachcic byłby wspaniałym narzędziem propagandy, świetlistym przykładem programu naprawczego oraz łaskawości nowego rządu, tak troszczącego się o arystokrację, nawet gdy ta błądziła. Wątpiła, że Longbottom da się skusić, znała go za dobrze, a choć minęło wiele lat od długich letnich wieczorów, które spędzali razem na błoniach Hogwartu, gdy była pewna, że wie o nim wszysko - z czułą wzajemnością - to pewne zasady nie ulegały degeneracji wraz z upływającym czasem.
- Jak widać, błękitna krew nie równa się potędze, mądrości i chwale. A Czarny Pan hojnie nagradza tych, którzy wiernie mu służą, niezależnie od szlacheckiego pochodzenia - skomentowała cicho, nie tyle w obronie Corneliusa, co z wewnętrznej potrzeby objaśnienia Arturowi świata. Naprawdę tego nie widział? Szansy, jaką utracił, stając po złej stronie historii? Zaprzepaścił możliwości, jakie oferowała mu magia, tląca się w żyłach. Chciała go przed tym ustrzec, to przecież dlatego złamała mu - im? - serce, kierując się rozumem, chęcią obserwowania Longbottoma wykorzystującego pełnię potencjału i możliwości, jakie oferowało mu nazwisko. Zmarnował tę ofiarę - a teraz stali tutaj we dwoje, na krańcu świata, próbując wynegocjować warunki rozejmu.
Czuła napinające się pod jego ubraniem mięśnie ramion, a ciepły oddech owiewał jej policzki, żaden z tych bodźców nie wytrącił jej z równowagi. Musiała skupić się tylko na nim. I na tym, co obydwoje mogli zyskać, choć decyzja leżała tylko w rękach szlachcica. Potrafiącego zawsze celnie wypowiedzieć słowa, które trafiały na podatny, ale zapomniany, ukryty grunt. On też ją znał. Nienasycenie. Ambicję. Niezaspokojone pragnienie, które nie pozwalało zaznać prawdziwego szczęścia. Na sekundę wargi Deirdre zadrżały, wygięły się w dziwnym grymasie, ni to wściekłości, ni zagubienia, ni smutku, szybko się jednak opanowała.
- To płotki. Polujemy na cenniejszą zwierzynę. Jeśli przekażą mi ważne informacje, puszczę ich wolno - odpowiedziała powoli na kolejne pytanie, rzeczowe, nie mrugając, nie okazując w żaden sposób, że kłamie. No już, Arturze, postąp mądrze, zdawało się mówić jej uporczywe spojrzenie. Mijały cenne sekundy, musiała spróbować go przekonać - bezskutecznie, nie była zdziwiona, uniosła tylko brew słysząc o ratunku. - To ja mogłabym ci pomóc - szepnęła tylko zawiedziona, przesuwając lodowatymi palcami po jego ramieniu, na wpół pieszczotliwie, na wpół niczym pająk badający swego przeciwnika, sunący odnóżami, by ocenić, jak syto pożywi się kolejną ofiarą. - To twoja ostateczna decyzja? Chcesz stracić wszystko, ot tak? Dla kogo? Dla zgrai nieudaczników, terrorystów i miłośników szlamu? Dla tych, którzy wbiliby ci nóż w plecy, nigdy nie ufając szlachcicowi? Dla swego szalonego wuja? - kontynuowała cicho, ze smutkiem, mocniej zaciskając palce drugiej dłoni na skrytej w rękawie sukni różdżce. Żałowała. Zaprzepaszczonych szans, przelanej błękitnej krwi, urwanego śladu, za jakim podążali wraz z Corneliusem. Wiedziała, że Sallow znajduje się tuż za nią, że zapewne ma wiele pytań, ale na razie robiła wszystko, by wydostać od Longbottoma odpowiedź. Jakąkolwiek. Zegar tykał, wskazówki przesuwały się niczym odważniki, znacząco przesuwając szalę na korzyść...właśnie, na czyją korzyść?


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]04.12.22 21:11
Chwile rozciągały się do godzin, zupełnie jakby czas postanowił odwlec koniec. Bo to wszystko dzisiaj nieubłaganie zmierzało ku końcowi, prawda?
- Kuszące - odpowiedział Corneliusowi, w tym jednym słowie było więcej prawdy niż Artur mógłby przyznać. - Tak, panie Solow, bowiem w tej chwili jestem w pierwszej kolejności aurorem. Mieczem i tarczą, obrońcą niewinnych, że tak to górnolotnie ujmę. Czy miecz lub tarcza muszą wiedzieć, jakie dokładnie plany ma głowa? Niezbyt, muszą tylko wykonywać swój obowiązek... - Longbottom odepchnął od siebie zwodnicze słowa mężczyzny.
Artur nic już mu więcej odpowiedział, podejrzewając negocjacje o los Hoggów jako kolejną zgrabną sztuczkę. Podejrzewał na czym, a właściwie na kim, tak naprawdę zależy Corneliusowi. Doprowadzenie do pojmania kogoś takiego oznaczałby dla niego wywyższenie wśród sług Czarnego Pana. Dla Zakonu zaś cios, z którego może się już nie podnieść.
- On nie nagradza, Dei. On tylko robi sobie z was marionetki, żerując na waszych pragnieniach i strachu - odpowiedział cicho. - On wam nie daje nagród... on wam daje kajdany. - Longbottom już nie wierzył, że słowami jest w stanie kogoś z nich przekonać, mógł jednak trafić do kogoś innego - do siebie.
Kupił Hoggom chyba już dość czasu, jednak z jakiegoś powodu dalej w to brnął, jakby pokusa dołączenia do Rycerzy była realna. Może to była właściwa droga, sposób na zmianę świata na lepsze? Czy taka władza ostatecznie nie zaprowadziłaby pokoju, zapewniając czarodziejom bezpieczeństwo? Wystarczyło tylko mugoli rzucić u swoich stóp...
- Dla ludzi - odpowiedział ogólnie. - Czarodziej czy mugol, wszyscy jesteśmy ludźmi, tylko pierwsi są obdarzeni magią. Wasz pan twierdzi, że magia to potęga. Sam byłem niebezpiecznie blisko takich idei, ale to nie ona jest najcenniejsza w ludziach. Wiesz co? - Artur spojrzał w oczy Deirdre. - Serce - odpowiedział. - Niepotrzebnie wystrzegałem się go przez tyle lat. Nie chcę zachować życia jego kosztem, nie dołączę do Voldemorta! - Longbottom po raz drugi w życiu wymówił imię czarnoksiężnika. - Kończmy to - zaproponował, odsuwając się i wyciągając gotową różdżkę przed siebie.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]08.12.22 20:01
Nie pojmowała, jak można być tak głupim. Poświęcić bogactwo, wyjątkowe pochodzenie, możliwości dostępne tylko męskim dziedzicom szlacheckich rodów; rzucić na stos ofiarny wszystko, co umożliwiało uczynienie świata faktycznie lepszym, tylko po to, by podążać ścieżką prowadzącą ku zagładzie magii. Artur, którego poznała przed laty, młody mężczyzna, w którym zadurzyła się po raz pierwszy w życiu, nigdy nie dałby się zwieść złudnym obietnicom szalonego wuja, nie przekonałyby go czcze argumenty, nie uwierzyłby w bajki opowiadane przez terrorystów, byleby tylko usprawiedliwić swe przestępcze działania. Żałowała go, żałowała utraconego potencjału, ale także czuła dziwny spokój. Wtedy, nad jeziorem, na hogwarckich błoniach, wybrała dobrze. W nieoczywisty sposób, prowadzący ją po wybudowanych ze sztyletów schodach, lecz to finalnie ona miała stać się tym, kim mógłby - miałby? - Artur.
Mylnie pojmujący honor. Słuchała go bez zdziwienia, kąciki pełnych ust zadrżały tylko lekko, nie wiadomo, czy zapowiadając grymas rozbawienia czy przejmującego smutku. Sama nie mogłaby określić, czy chce wybuchnąć gorzkim, prawie histerycznym śmiechem, czy też spróbować raz jeszcze, ostatni raz, przekonać go do postąpienia rozsądnie. Widziała w jasnych oczach czarodzieja upór, dumę, nieustępliwość, rycerskie cechy niespotykane wśród Zakonników, zaprzepaszczone szlacheckie cnoty, na które Longbottom pluł - w ślad za swym krewnym. Odtrącał szansę naprawienia swych win, nie miała więc innego wyjścia. Zrobiła krok do tyłu, potem drugi i kolejny, obydwoje oddalali się od siebie nieśpiesznie, prawie leniwie, nie spuszczając wzroku z twarzy przeciwnika. Dalej chlubiącego się moralną wyższością, podkreślającego swe ideały, ckliwe, naiwne, g ł u p i e. Dlaczego więc tak mierziła ją ta ostatnia przemowa? Dlaczego oczy zmrużyły się jeszcze bardziej, gdy słyszała o kajdanach? Została wyzwolona, nie uwięziona, ale skąd mógłby to wiedzieć? Tkwił w swym zaślepieniu, a ona - nie mogła mu już pomóc. Jedyne, co pozostawało w jej rękach, to okazanie mu niebywałej łaski, łaski niemal spokojnego końca.
Nie zawahała się nawet sekundy. Wymierzyła w niego różdżką w mgnieniu oka przeistaczając się z obiecującej sprawiedliwość i wsparcie kobiety w czarownicę pozbawioną jakichkolwiek skrupułów.
- Avada Kedavra - wypowiedziała pozornie beznamiętnie, dokładnie wypowiadając każdą głoskę, z alchemiczną precyzją unosząc nadgarstek, by najpotworniejsza, niewybaczalna klątwa nabrała mocy. Nie zawahała się. Chciała dokonać tej egzekucji, uciąć chorą gałąź rodu Longbottomów, przekazać ostateczną wiadomość. I zarazem odciąć się od przeszłości, od tamtej równie głupiej i naiwnej dziewczyny, spoglądającej nieśmiało na usta swej nastoletniej sympatii, niemal spijając z nich każde słowo. Tamte wspomnienia musiały zostać zniszczone - i oby tak się stało, oby opadły w mrok, przecięte szmaragdowozielonym blaskiem. Ten rozniósł się falą po ciemnym wnętrzu, gdy promień niezwykle mocnego zaklęcia uderzał w pierś Artura. Nie zdołałby się obronić, nawet gdyby próbował, Deirdre dawno nie czuła takiej mocy w zitanowym drewnie. Sprowadzającej na Longbottoma ostateczność, zadaną ręką kogoś, z kim niegdyś chciał spędzić życie.
Mericourt powoli opuściła różdżkę, głuchy stukot ciała uderzającego o podłogę był jedynym słyszalnym dźwiękiem. Wyczuwała obecność Corneliusa za plecami, prawie zapomniała o nim podczas prób przekonania Artura do nawrócenia, nie odwróciła się ku Sallowowi od razu. Podeszła do bezwładnego ciała mężczyzny i przyklęknęła przy nim na moment, przesuwając lodowatymi palcami po jego jeszcze ciepłej twarzy, pieszczotliwie, niemal czule. Chciała upewnić się, że nie żyje? A może pożegnać się ostatni raz? Głupiec, wyszeptała bezgłośnie, obrysowując jego lekko rozchylone usta, tak, jakby mogła tym gestem cofnąć odebrać ich pierwszy pocałunek.
Podniosła się chwilę później, obracając różdżkę pomiędzy palcami, w zamyśleniu, nie nerwowo, powoli. - Zabawne, prawda? - rzuciła w przestrzeń, nie uściślając, co w użyciu Klątwy Niewybaczalnej i zamordowaniu krewnego Harolda Longbottoma właściwie miało być wesołe. Może fakt, że rodzina Hoggów wymknęła się im tak szybko? Mericourt zacisnęła usta w wąską linię, stojąc bez ruchu nad bezwładnym ciałem Longbottoma, próbując uspokoić wewnętrzne wątpliwości i ciągle szaleńczo buzującą magię. Avada wymagała wielu sił i uwagi, nic dziwnego, że poczuła zalewającą ją falę gorąca - bo przecież nie były to uczucia czy inne słabości. - Nie przydałby nam się. Mógł przynieść więcej kłopotów niż korzyści. Zbyt honorowy, by współpracować. Szkoda. Taka cenna krew - dodała cicho, jakby do siebie, choć była świadoma obecności podchodzącego do niej Sallowa.

cienie, bo ktoś mi usunął post...


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]27.12.22 17:29
Negocjatorzy powinni wiedzieć, kiedy zamilknąć - a oratorzy, że milczenie bywa złotem. Choć widok samego (samotnego!) lorda Longbottoma był niespodzianką, a perspektywa negocjacji wspaniałym wyzwaniem, to wymiana zdań wystarczyła, by zorientować się, że to słowa Deirdre zdawały się wywierać na arystokracie większe wrażenie. Nie potrzeba było nawet legilimencji, by rozpoznać coś pomiędzy tą dwójką - ale co? Deirdre zręcznie maskowała (pogrzebała?) własne emocje, ale jej słowa wystarczyły, by Cornelius zamilkł, szczerze zaintrygowany. Miłosierdzie dla mugoli nie było czymś, czego spodziewał się po Śmierciożerczyni. Puściłaby ich wolno, gdyby Artur kooperował? Jeśli kłamała, robiła to przekonująco - ale Longbottom byłby cennym zakładnikiem, nawet w przypadku szczerości bilans byłby równy.
-Obowiązek? - odezwał się dopiero, gdy auror zwrócił się bezpośrednio do niego. Naśladował głos Deirdre, wplótł w swój ton smutne niedowierzanie. -Biuro Aurorów zostało rozwiązane, sir Longbottom. - przypomniał Arturowi. -Nie wykonuje sir żadnego obowiązku, a jedynie zadania od swojego wuja. - szalonego wuja, jak to określiła Deirdre. -i od rebeliantów, przyczyniające się do destabilizacji kraju. - zmierzył mężczyznę uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, czy te argumenty mają szansę do niego dotrzeć, czy też rebeliant jedynie zasłania się frazesami o obowiązku. Sam Sallow podchodził do tej kwestii poważnie - był służbistą, Biuro Aurorów nie istniało. W Bezksiężycową Noc zdradzili Ministra, złamali hierarchię, wyszli na ulice aby walczyć z porządnymi czarodziejami, z funkcjonariuszami z własnego wydziału.
Zacisnął lekko usta, na które cisnęło się nagradza hojniej niż się spodziewasz, Longbottom. Pozycja, medale, szacunek, przywileje, możliwość wspięcia się w górę w skostniałym do niedawna świecie, możliwość zmiany tego świata. Deirdre, namiestniczka Londynu - bez szlachetnych korzeni, z zagraniczną krwią - była najlepszym przykładem nagród dla zasługi.
Ale Artur nie chciał i nie mógł słyszeć o nagrodach. Nawet jeśli zadbają o to, by już nigdy z nikim nie porozmawiał, nie może ich zapamiętać jako oportunistów.
-Nie robimy tego dla nagrody, a dla lepszego świata. - odparował od razu i może mógłby mówić dalej, ale Artur wyraźnie odmówił współpracy. Żarliwie, jak wszyscy idealiści.
Coś w wyrazie jego twarzy, w bredzeniu o sercu nieprzyjemnie skojarzyło się Corneliusowi z Marceliusem.
I wtedy pomieszczenie przeciął szmaragdowy promień.
Wstrzymał oddech.
Nigdy nie widział egzekucji Avadą z bliska. Jak zahipnotyzowany oglądał, jak promień godzi w ciało Artura - pogodzonego z losem? Jak można być pogodnym z czymś takim?
Deirdre uklękła przy ciele, nie przypominał sobie, aby upewniała się tak dokładnie przy kimkolwiek innym.
Przezornie milczał.
Bał się jej rozpraszać, bał się jej.
Dopiero gdy wstała i się odezwała, skinął sztywno głową. Nie, nie było w tym nic zabawnego, nie w śmierci Longbottoma, którego można było stracić pokazowo - ale usprawiedliwiła się sama. Londyn był jej, decyzje były jej, Artura zdawała się znać lepiej. Publiczna egzekucja mogła uczynić z niego męczennika, stworzyć niebezpieczną okazję dla szerzenia ostatnich słów skazańca.
-To boli? - odezwał się cicho, zaintrygowany. Czy mimo wszystko podarowali arystokracie honorową śmierć?
-Każę Dirkowi przeszukać dom, zaskoczyliśmy ich. Muszą tu być jakieś ślady. - zaproponował, odrywając wzrok od trupa. Spojrzał krótko na Deirdre - z troską? - ale chyba najlepiej zostawić ją samą, choćby na moment.
Wyszedł przed dom, zawołał ochroniarza. Przekazał rozkazy - przeszukać wszystko dokładnie, znaleźć każdy ślad mugolskiej obecności, zwrócić uwagę na przedmioty mogące być innymi świstoklikami (mieli tylko jeden?), notatki. Dirk był kompetentnym czarodziejem i byłym policjantem, mogą go tu zostawić samego, choćby na kilka godzin.
Pozostaje kwestia ciała.
-Gotowa? Dirk posprząta - co chcesz zrobić z ... nim? - zaproponował Deirdre, wróciwszy do środka. Zerknął wymownie na trupa. -Powinniśmy rozgłosić jego śmierć. Nie bardziej niż "śmierć" rebeliantów w kwietniu, ale może... - myślał głośno, nikt nie widział ciał Zakonników i choć śmierć Artura nie powinna przyćmić stracenia poszukiwanych listami gończymi to może mogłaby uwiarygodnić tamte działania? -...może niech ktoś z nich albo z cywili znajdzie ciało? - namacalny dowód, niebudzący wątpliwości.


Słowa palą,

więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.

Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia nad jeziorem - Page 5 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155
Re: Kawiarnia nad jeziorem [odnośnik]28.12.22 19:11
Czy śmierć bolała? Czy uciekająca dusza miała czas zaznać cierpienia? Czy anihilacja, absolutne zniszczenie, gwałtowny spadek w nicość - torturowały? Czy może pozwalały zasnąć w spokoju, w mgnieniu oka, w śnie rozmytym pomiędzy ostatnim oddechem i pierwszym stłumionym krzykiem przerażenia? Te filozoficzne kwestie niezbyt ją kłopotały, pokochała przecież śmierć, uczyniła swoją powierniczką, towarzyszką, pokarmem. Śmierć przerażała ją i podniecała, a ból był przecież nieodłączną częścią obydwu skrajności. Jeśli Artur cierpiał, nie było tego widać, twarz miał spokojną, nieco zdziwioną, krew zaczynała już z niej odpływać, lecz jasne oczy jeszcze nie zmętniały.
- Skąd mam wiedzieć, Sallow? Wyglądam ci na trupa? - odsyknęła krótko na dość intrygujące pytanie Corneliusa; zjadliwie, ostro; takiej jej jeszcze nigdy nie słyszał, rozjuszonej niczym wściekła kotka, lecz maska spadła z jej bladej twarzy na zaledwie ułamki sekund. Rysy rozluźniły się, powróciła wystudiowana obojętność, wyniosły chłód, z jakim przyglądała się dziesiątkom - może już nawet setkom? kiedy przestała liczyć życia, które odebrała? - śmierci. - Dlaczego pytasz: z troski o tego zdrajcę? Jednego mniej, tylko to się liczy - dorzuciła spokojniej, kiwając tylko głową na propozycję propagandzisty. Rozsądną, Dirk powinien przetrzepać to przeklęte miejsce do gołej ziemi, gdzieś tu musiały znaleźć się poszlaki doprowadzające ich do Hoggów. Przyszli tu w ich sprawie, ponieśli porażkę, lecz śmierć bliskiego krewnego Harolda nieco ją osłodziło. I uwolniło samą Deirdre. Została przy bezwładnym ciele Artura jeszcze kilka chwil, wpatrując się w twarz, którą kiedyś, w nastoletnich snach, uważała za najpiękniejszą na świecie, nie czuła jednak zawodu ani smutku. Tylko złość. Na siebie - i na niego, na błędną decyzję, którą podjął, na głupotę, jaką się finalnie wykazał. Zacisnęłą usta raz jeszcze, mocno, niemal do bólu, a potem podniosła różdżkę, wprawnie odginając nadgarstek w lewo, niewerbalnie nakładając na martwe ciało Longbottoma ostatnią klatwę. To szaleństwo i zbrodnie mego wuja, Harolda Longbottoma, ściągnęło na mnie śmierć. Tak skończy każdy zdrajca i terrorysta, sprzeciwiający się woli Czarnego Pana, miały wypowiedzieć zwłoki, Deirdre nie miała jednak już nigdy usłyszeć głosu Artura. Odwróciła się tuż po rzuceniu zaklęcia i wyszła na zewnątrz, głęboko wdychając czyste powietrze.
- Powiadom mnie o znaleziskach Dirka - poleciła Corneliusowi, spoglądając na niego z niewzruszonym spokojem. Musieli znaleźć wszystkich przywódców mugolskiego ruchu oporu, nieistotne, jak trudne to będzie. Dzisiejsza wpadka nie mogła się już powtórzyć. - Ktoś na pewno go znajdzie - odparła tylko cicho, mocniej zaciskając palce na zitanowym drewnie. Rozjarzającym się wkrótce szmaragdowym światłem bijącym od łuny mrocznej czaszki, rozświetlającej niebo nad opuszczonym budynkiem. Morsmordre. Złowieszczy symbol, przywołany przez Śmierciożerczynię, na pewno przyzwie tutaj okolicznych mieszkańców a także, zapewne, dawnych przyjaciół Longbottoma. - Nie powinien stać się męczennikiem. Nie musimy specjalnie się przejmować- dodała jeszcze beznamiętnie, poprawiając rękawy sukni. Oblizała powoli usta, ostatni raz spoglądając na twarz Corneliusa. Dziwne to było spotkanie, dwóch mężczyzn z przeszłości w tak ciasnym pomieszczeniu - dobrze, że przetrwał choć jeden. Uśmiechnęła się blado, wiedziała, że Sallow był diabelnie spostrzegawczy, że na pewno pojął więcej niż mogłaby przypuszczać, lecz nie był to czas na wyjaśnienia. - Porozmawiamy o dalszych poszukiwaniach w bardziej sprzyjających okolicznościach - postanowiła, nie zaproponowała, kładąc przelotnie Corneliusowi dłoń na ramieniu. A później odeszła, wyprostowana i spokojna, znikając za porastającymi brzeg jeziora krzewami, znad których uniósł się niedługo później strzęp czarnej mgły, przemykającej nad Mrocznym Znakiem, odbijającym się jeszcze długo w ciemnej toni zatoki.


rzut na pośmiertną wiadomość

| ztx2 Sad


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Kawiarnia nad jeziorem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach