Wydarzenia


Ekipa forum
Most Godryka
AutorWiadomość
Most Godryka [odnośnik]16.07.19 21:07

Most Godryka

Most Godryka, zawdzięczający swoją nazwę imieniu Godryka Gryffindora, znajduje się w ciągu głównej, prowadzącej do wioski drogi. Jest to stara, kamienna, łukowata konstrukcja, zawieszona bezpośrednio nad przepływającą przez okolicę rzeką Pondle Creek, swoje ujście znajdującą w rozlanym szeroko stawie. Solidny i zadbany, swoją dobrą (mimo upływu lat) kondycję zawdzięcza samym mieszkańcom, solidarnie rezygnującym z przebudowania go na modłę bardziej nowoczesną; w efekcie niemożliwe jest minięcie się na moście dwóch pojazdów jednocześnie, czy to wozów, czy nielicznych samochodów. Nikomu zdaje się to jednak nie przeszkadzać, a sam most jest lubianym miejscem spotkań okolicznej młodzieży, regularnie urządzającej zawody w skakaniu z niego do głębokiej wody.
Żyjący w Dolinie Godryka czarodzieje utożsamiają z kolei most z krążącą wokół niego legendą: mówi się bowiem, że został wzniesiony na polecenie samego Gryffindora, który samodzielnie obłożył go silnymi zaklęciami dodającymi odwagi; podobno przejście pod kamiennymi łukami, wieńczącymi początek i koniec mostu, gwarantuje przypływ siły koniecznej do podjęcia trudnej decyzji, a zrobienie tego w pełnię księżyca zawsze skończy się podjęciem tej dobrej.
Tuż przed mostem, na poboczu drogi, od lat stoi stary wóz, który zdaje się nie należeć do nikogo - czasami odwiedza go jednak duch jasnowłosej dziewczyny, śpiewem witającej i żegnającej przechodzących tędy wędrowców, opowiadającej historię miłosną o chłopcu, z którym miała uciec, ale który nigdy nie pojawił się na miejscu spotkania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]09.09.19 21:26
sylwester

Wyjście tego wieczora spod ciepłej pierzyny i miłego, słodkiego domku było niczym tortura. Musiała zapomnieć o ciepłej zupce ugotowanej w pocie czoła przez Arabellę, która żegnała wieczorem siostrę aż ze złością w oczach, w jej głowie na pewno pojawiła się myśl, że pierwszy raz od lat spędzą pierwszy dzień nowego roku we dwie. W końcu los rozdzielił dziewczęta na długie lata, niedługo stuknie aż piętnaście od kiedy Marcella musiała odejść w kierunku nowego życia w szkole magii, zaś Arabella, cóż... Zacząć nowe życie wśród nieczarodziejów i przełknąć gorzki smak życia. Życia bez magii, której tak bardzo pragnęła. Marcella natomiast nie wiedziała czy w ogóle swoją magię mogła nazwać tak ważną w życiu.
Myśli atakowały ją jak anomalie tamtej nocy. Ciągła ciemność, którą próbowała odgonić, stawiająć między sobą a zmartwieniami grubą ścianę. Dlatego nie mogła pozostać w domu na tak długo i wykurować się do końca. Zamiast tego postawiła na ciepły, wełniany płaszcz i szalik, otulający całą jej szyję aż po brodę. Wtulała w niego nos co jakiś czas, zaraz po wytarciu noska w bawełnianą chusteczkę, bo ciągle doskwierał jej katar. Dzięki jakiejś mieszance ziół przygotowanej przez Connie było trochę lepiej, przynajmniej ustała gorączka, została tylko chrypa i trochę kataru. Pozostałość po tamtym trudnym wieczorze. No i kolejna pozostałość...
Koszmary.
Czasami atakowały tak bardzo znienacka, że nie potrafiła już zmrużyć zmęczonych życiem powiek. Leżała wtedy z nosem skierowanym ku sufitowi, nie wiedząc co dalej począć i jak ponownie wrócić do snu. Później zupełnie prozaiczne zatkanie nosa nie pozwalało jej zasnąć i już nic nie pomagało, kończyło się zazwyczaj na wypisywaniu jakichś pokracznych wierszyków w senniku. I tyle.
Nie spodziewała się listu. Relacja między dwojgiem czarodziejów była tak śliska, że nie mogła się go spodziewać. Ten jeden wieczór wydawał się zupełnie nic nie zmienić w jej postrzeganiu. Pamiętała każdy gest, każdą małą czułostkę, pamiętała zagubienie ich spojrzeń, gdy jedna ręka trafiła w objęcia drugiej i spróbowali czegoś, co obojgu nie wychodziło. Pamiętała też śmiech wewnątrz siebie. Po prostu pogodę i śmiech. Może tego właśnie potrzebowała? Zmęczenia śmiechem, by ponownie zasnąć bez strachu?
W dłoni trzymała lampkę szampana zabraną z jednego z namiotów i powoli wspięła się na mostek, by stanąć na jego środku. Niewiele widziała, choć zgadywała, że widok mieli urokliwy - jej okulary zupełnie zaparowały i minie chwila, gdy znowu będzie mogła przez nie normalnie patrzeć. Szalik mocno otulał jej szyję, zaś uszy chroniła cudownie błękitną apaszką, grającą z jasnymi oczami czarownicy.
- Mogłam się domyślić, że ludzi będzie dużo. - Powiedziała i oparła łokcie na oparciu mostka. Zerknęła do kieliszka. Miała nadzieję, że trunek będzie dobry. Gdy okulary zaś już przestały parować, mogła się zupełnie spokojnie rozejrzeć po okolicy.

| 1. rzucam na szampana, 2. rzucam na spostrzegawczość


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Most Godryka [odnośnik]09.09.19 21:26
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością


#1 'k10' : 2

--------------------------------

#2 'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]10.09.19 18:40
To jest bez sensu. Bez sensu tulić do piersi uczucia i bez sensu zamartwiać się przeszłością. Azkaban niósł w sobie wiele zaskakujących lekcji - jedną wciąż widoczną w postaci przekrwionego, obrzękniętego na sino oka. Mógłbym rozmyślać o tym, co podpowiedziały mi głosy z koszmarów, o tym, jak wyrwały mi serce rozszarpując przy tym płuca, ale czy sztuczne tkanie nici z jednej cieniowej sylwetki do drugiej ma jakąkolwiek rację bytu? Nie lepiej jest zasznurować otwarte rany ratunkową liną i dać ciężkiej głowie zapomnieć o historii okupionej krwią? Czy to coś zmieni? Zmiana leży w rękach teraźniejszości, cała reszta jest niewiadomą albo piętnem, jakiego nie da się zaleczyć żadnymi sposobami. Nie lubię się umartwiać, tkwić w jednym miejscu, rozmawiać o tym, co boli - bo nie przestanie. To jak nieustanne rozgrzebywanie ziemi, w której pochowano kogoś bliskiego. Takie rzeczy są już na porządku dziennym, trup ścieli nie tylko zapomniane przez Merlina uliczki, ale też te tętniące hałasem ludzkiej obecności. Coraz odważniej, coraz mniej zahamowań - jak można płakać, gdy jest do zrobienia tyle rzeczy, tyle ludzi do uratowania? I chociaż jestem w tym ledwie zielony, to wiem, że siedzenie i czekanie na cud nie jest tym, czym chcę zajmować się na co dzień.
Jest zaskakująco normalnie. Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego pobłażania. Zwyczajny trening w zwyczajny dzień. Kilka nowych siniaków na ciele, dwa odrętwiałe od wysiłku mięśnie. Kilka noworocznych piosenek w magicznym radiu, puszka pierników niezjedzonych przez święta. Wszyscy pokątnie szepczą o sylwestrowej zabawie, ale nikt nie ma odwagi nikogo ciągnąć za język. Poważne biuro aurorów na tropie poważnych spraw. Nie umiem być poważny zbyt długo - stąd całkowite odcięcie się od spraw zawodowych podczas pobytu na wielkiej imprezie w Dolinie Godryka. Możliwe, że jestem wrogiem publicznym numer jeden nietraktującym obowiązków z należną im odpowiedzialnością, ale nie czuję rozrzewnienia ani wstydu palącego policzki. To kąsa je mróz kolorując na delikatny odcień czerwieni; nie mam najmniejszego pojęcia jak nazywa się ta barwa. Nie sądzę też, żeby ta informacja miałaby być niezbędna.
Dlaczego postanowiłem zignorować mury między nami, druty kolczaste raniących słów oraz uwierającą nieznacznie niezręczność? Nie wiem. Nie lubię analizować sytuacji, podlegać złudzeniom. Wolę założyć, że tamto spotkanie nic nie znaczyło, ale jednak rozpaliło się w nim coś, co mógłbym nazwać refleksją. Pochylam się nad nią tak jak teraz pochylam się nad barierką kamiennego mostu. Ciemna woda odbija okoliczne światła imprezowego życia. - Tak wygląda brak konkurencji - stwierdzam trochę nieobecnym tonem. To jedyna taka zabawa dzisiejszego dnia, ludzi ciągnie do światła w ciemnych czasach. - Dlaczego weszliśmy na most dodający siły w podejmowaniu decyzji? - Krótki śmiech wtapia się w stłumione hałasy z terenów przyległych. Im dłużej się nad tym zastanawiam, wbrew zdrowemu rozsądkowi, to chcę ją w sobie znaleźć. W moście, w kieliszku obracanym w palcach. - Co o mnie myślisz, Figg? - pytam nagle, nie do końca będąc świadomym efektów wypitego przez Marcellę szampana. Nie rozumiem też skąd ten poważny ton w moim głosie, gdy głupkowata mina zadowolenia jest bardziej realna niż zwykle. Może chcę popsuć sobie humor, może chcę usłyszeć kłamstwo, a może to powoli spijany alkohol rozwiązuje niepotrzebnie język. Zerkam najpierw na plakietkę losu przypiętą do szaty, potem na niebieską poszetkę tkwiącą pod dwiema cyframi wyrytymi w metalu. Aż unoszę wzrok na linię drzew przed nami, wsłuchując się w rozmowy przechodzących za plecami osób.

poproszę ten sam zestaw Most Godryka 2573766412


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Most Godryka [odnośnik]10.09.19 18:40
The member 'Randall Lupin' has done the following action : Rzut kością


#1 'k10' : 5

--------------------------------

#2 'k100' : 99
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]12.09.19 1:53
Randall przystanął na moście, pochylając się nad kamienną barierką, i choć początkowo nic nie budziło jego niepokoju - głosy za jego plecami składały się głównie w zdania o trwającej zabawie, nowej fryzurze Celestyny Warbeck i sekretnym przepisie na ciasto cytrynowe, które podobno można było dostać w bufecie - to zerkając w dół, na zamarzniętą rzekę, kątem oka dostrzegł cień. Zza podpory mostu, tuż przy zamarzniętym brzegu, wystawało coś czerwono-złotego, co po dokładniejszych oględzinach można było uznać za skarpetę - utkaną ze szkarłatnej wełny, wyszywaną w symbole złotych zniczy, trzepoczących zaczarowanymi skrzydełkami. Skarpeta okrywała stopę pozbawioną buta, z miejsca, w którym stał Randall, nie można było dostrzec reszty (ciała? postaci? stworzenia?); do czegokolwiek przytwierdzona była stopa, znajdowało się to głębiej pod mostem.

Post dotyczy wyłącznie Randalla oraz postaci, które zostaną przez niego fabularnie zaalarmowane. Do czasu zakończenia interakcji, żadna z biorących w niej udział postaci nie powinna rozgrywać wątków mających miejsce chronologicznie później.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]13.09.19 20:09
Z placu

Może gdybym zainteresowała się cudzymi historiami pisanymi przez okrutny los, zrozumiałabym, że nie tylko ja mam w życiu ciężko. Ba, pewnie nie dotknęło mnie większość ludzkich tragedii, ale zachowuję się, jakby tak właśnie było - i nieważne, że to wciąż ulepszany mechanizm obronny, który ma zapobiec jakimkolwiek dalszym ranom. Po każdym ciosie nie powinien zostać nawet ślad, gdy wyćwiczona umiejętność od razu zacznie leczyć nadwyrężone tkanki. Mimo wszystko powinnam pozostać wrażliwa na cudzą krzywdę, chociaż to nie tak, że jestem całkowicie bezduszna. Nie wybrałabym ścieżki zawodowej w wiedźmiej straży, gdyby pozostali czarodzieje byli dla mnie zupełnie nieistotni, bo to nie tak, że godziwa płaca jest jedynie formą przeżycia w tym brutalnym świecie. Jednak prawda tkwi również w świadomości, że w istocie, nie jestem osamotniona w przeżywaniu cierpienia, smutku, niesprawiedliwości. Codziennie z tym problemem zmierza się naprawdę wiele ludzi - a jednak nie wszyscy kipią gniewem, językiem zadającym nadzwyczaj celne ciosy, nie zrażają do siebie innych. Co ze mną jest nie tak? Wszystko. Wolę nie dostrzegać tego, że chroniąc siebie, wydaję wyrok na drugą stronę. Czasem zasłużenie, ale niekiedy… niekiedy wysnuwam zbyt daleko idące wnioski; krzywda niewinnych wcale nie cieszy tak, jak powinna. W okresie najintensywniejszej fazy buntu przeciwko parszywemu traktowaniu byłam przekonana, że odpłacanie się za doznane okrucieństwa nawet tym, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego, przyniesie długo wyczekiwaną ulgę. Wreszcie będę mogła poczuć się wolna. Odważna, stojąca po właściwej stronie. Dobra? W pokrętnej logice nastolatki tak; miałam się za tę dobrą stronę, która walcząc o swoje z niesprawiedliwością robi słuszną rzecz. Wierzyłam, że to cały świat wokół jest zły, gdy musiałam mierzyć się z nim w samotności, licząc wyłącznie na siebie. Nawet odetchnięcie w matczynych ramionach podczas zdecydowanie zbyt krótkich wakacji nie wnosiło zbyt wiele. Bo tak właściwie to koszmar zaczynał się na nowo - nic się nie zmieniało. Miałam do niej o to żal. Że nie potrafi mi pomóc, że jest słaba. Nie chciałam być słaba. Nie chciałam patrzeć bezczynnie na to, jak najbliższa osoba musi walczyć w bitwie z góry przegranej. W rezultacie nie mam takiej osoby w ogóle - czy tego właśnie chciałam? Zamiast przywiązywać się, tworzyć nowe więzi, w pewien sposób otoczyć ochroną nieznajomych, których nigdy nie poznam? Pytanie brzmi - czy dalej aby na pewno stoję na tej samej ścieżce?
Nie umiem się zatrzymać. Obrałam pewien kierunek i wolę wmówić sobie, że idę dobrze. Tak jak patrząc na mapę dostrzegam drogę, którą powinniśmy podążać w celu dostania się na most. Składam ją więc i chowam do kieszeni. Najgorsze rozmyślania przychodzą wraz z chwilą oddechu. Idąc tak w milczeniu mam czas na przetwarzanie danych, zaglądanie w przeszłość, której wolałabym już nigdy nie odkurzać z perfekcyjnie zapakowanych pudełek. Musiałabym przyznać się do błędu, do bycia parszywą osobą, do tego, że cały misterny plan jest ohydztwem, a ja miotam się wewnętrznie między pragnieniami, a rzeczywistością. Wydaje mi się teraz, że lepiej zanurzać się w bagnie, ale czy w tym momencie nie robię sobie na złość? Nie, za dużo myślenia, za mało rozglądania się. Otacza nas przecież cała masa osób, mróz szczypie w policzki, głos Celestyny niesie się echem po całej dolinie. Zmarznięte ręce pocieram o siebie, starając się je nieco rozgrzać (w duchu przeklinając Brada i to, że przez niego zgubiłam rękawiczki) i zerkam z ukosa na Urquarta. Musi być przerażony i załamany jednocześnie z powodu mojego towarzystwa i powinno mi być z tego powodu wszystko jedno, ale zamiast tego czuję wyrzuty sumienia. Nienawidzę wyrzutów sumienia. Przystaję przed pierwszym kamiennym łukiem, sięgam do kieszeni. Wydobywam z niej lizaka, który po rozpakowaniu ląduje w mojej buzi. Potem wyjmuję drugiego, wyciągając go w stronę policjanta. - Chcesz? - pytam neutralnie, robiąc przerwę w konsumpcji i patrzę na niego wyczekująco. - Truskawkowy - uzupełniam szalenie istotną informację. - W środku znajduje się śpiewna guma balonowa. Jak do niej dotrzesz, to w głowie pojawia się twoja ulubiona piosenka - tłumaczę jakoś nieudolnie, ale wszystko jedno. Ja tam lubię każdy rodzaj lizaków, więc obojętnie jak smakują lub jakie mają właściwości, ale niektórym wydaje się to niezwykle istotne, więc oto jestem, mamrocząca jakieś informacje.


play with the cat

g e t s c r a t c h e d


Dahlia Meadowes
Dahlia Meadowes
Zawód : kurs wiedźmiej straży, chyba teraz wstrzymany
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
myśli moje obłąkane burzą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7585-dahlia-meadowes https://www.morsmordre.net/t7653-serein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f140-fleet-street-93-6 https://www.morsmordre.net/t7655-skrytka-nr-1841 https://www.morsmordre.net/t7654-dahlia-meadowes
Re: Most Godryka [odnośnik]19.09.19 2:57
Azkaban nie zostawił na jej ciele rys, choć wydawałoby się, że powinien. Momenty były niebezpieczne, bolesne, odbierały zmysły, jednak to w jej głowie została największa rysa. Majaki były nieznośne, wracały do niej w niechętnych momentach. Zbyt wiele myśli się tam kłębiło, gdy tylko przystawała by się namyślić, jednak nijak nie definiowały jej życia. To nie powinno tak być, prawda? Ofiara, którą poświecili w Azkabanie powinna ich zatrzymać na dłużej, czas powinien choć na chwilę wstrzymać oddech, by mogli zastanowić się dlaczego tak potoczyło się to życie. Nie, świat kręcił się dalej, mijały dni. Co by nie zrobili, świat jakoś będzie stał, jakoś będzie działał. Tylko jaki to będzie świat. Czy to będzie ten świat, ich świat? Ten, o który warto walczyć w pocie czoła i opłakiwać straconych?
Pragnęła znów latać. Pozwolić mrozowi podrapać policzki, unieść ręce ponad głowę, zamknąć oczy, wlecieć w chmurę i widzieć tylko jej biały puch. Jakie to było proste. Nikt nie powiedział jak stąpać po ziemi tej, która zawsze pragnęła tylko latać. Czy to co robi jest dobre? Czy ta idea w ogóle jest jej? Czy warto w ogóle myśleć o tym, gdy łokieć dotykał twardego kamienia, a oczy wpatrzone były gdzieś w stronę strumyka. W ustach spoczął smak słodkich cytrusów, oferując jej niespodziankę, której się nie spodziewała. Bo ten wieczór cały był niespodzianką. Rok temu nigdy by tak o tym nie pomyślała. Czemu ostre, niebieskozielone oczy stały się tak bardzo łagodne. Kiedy coś ominęła? Kiedy nagle pytania zaczęły mieć dla nich znaczenie? I kiedy zaczęły świadczyć o zmianie?
Bo takie pytania jak padły przed chwilą były tymi które zmieniały. Nieodpowiednia odpowiedź mogła zmienić zupełnie wszystko. Nie chciała tego wieczoru zmieniać wszystkiego. Chciała ukoić myśli pieśnią wesołych śmiechów dochodzących z daleka, bo tutaj mogli choć trochę delektować się ciszą, ale nadal obecna była cała reszta zamieszania. Weseli ludzie, ciepła muzyka, światło, którego szukać nie musiała, które ciągle odnajdowała w miejscach, w których się nie spodziewała. Na widok tych męskich oczu kiedyś krzywiła nos, zastanawiając się jak. Jak można być tak krytycznym i tak gorzkim. Dlaczego już dzisiaj nie było tak gorzko, a powietrze pachniało słodką pomarańczą przełamaną kwaśną cytryną.
- Nie ma dzisiaj pełni. - Więc nie będą najwyraźniej mogli podjąć tych dobrych decyzji. Ciekawiło ją jak musiała czuć się ta kobieta, która czekała na ukochanego. Ach, przecież doskonale wiedziała jak. Strata na pewno nie smakuje słodkim szampanem. Smakuje słono, jak łzy. - Ja... - Poczuła coś dziwnego. Jakiś alarm w głowie, który mówił jej, że nie powinna się odzywać. Coś w niej podpowiadało odpowiedzi zupełnie prawdziwe i zupełnie niedyplomatyczne, jakieś dziwnie niewygodne. Wszystko nagle stało się tak dziwnie jasne. Odwróciła się, strumyk nagle przestał przyciągać jej uwagę, zupełnie jakby szukane przez nią odpowiedzi nagle stały się zupełnie jasne. Głęboki oddech zatrzymał słowa na rozchylonych ustach. Jakie to dziwne. Uczucie pewności tak rzadko jej towarzyszyło, że zapomniała jaki ma smak. Spojrzenie przesunęło się po sylwetce, na chwilę zatrzymało się na poszetce w kolorze takim samym jak jej apaszka. Czy podjęli takie same decyzje? - Nie lubiłam Cię. - To wypadło z jej ust tak niespodziewanie, że sama była zaskoczona, ale szare oczy uniosły się do twarzy mężczyzny tak pewnie jak nigdy. - Ale coś sprawiło, że gdy odszedłeś, nagle nie było już tak samo. I jestem za to... zła. Zrobiłeś to tylko gdy zaczęłam myśleć, że zaczyna być między nami coś lepszego niż ciągłe i ciągłe wspominanie o tym, że nie nadaję się do niczego. - Głos jej teraz zadrżał. Nie lubiła pokazywać tego, co negatywne. - Czasami łapię się na... wracaniu do Twoich przyzwyczajeń, choć już nie mam powodu, by te rzeczy robić. I... tak mocno liczy się dla mnie Twoje zdanie. Chcę, żebyś widział, że... nie jestem do niczego. I myślę, że jesteś... Że nie wiem. Że nadal po tym czasie zupełnie nie wiem co myśleć. Ale ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego. - Nie była do końca pewna czy to nawet połowa odpowiedzi, której oczekiwał, to było dokładnie to, co podpowiedziała jej głowa. Może trochę już pijana głowa. Ale to była tylko jedna lampka szampana, czy to możliwe, że aż tak wyszła z formy. Dłonie aż nerwowo odnalazły w kieszeni paczkę papierosów, by kobieta mogła pozwolić sobie na przeczyszczenie płuc.
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Most Godryka [odnośnik]19.09.19 9:04
Wcale nie był przerażony! Do tego było mu naprawdę daleko, chociaż dziecięcą ekscytację, którą próbował w sobie utrzymać można było zapewne pomylić ze strachem. Bardzo łatwo zresztą, bo po dzieciach można było się spodziewać naprawdę wiele, a Urquart wciąż był tym kilkunastoletnim chłopcem, który nie dorósł do standardów, które wyznaczali mu jego rówieśnicy. W większości. Nic więc dziwnego, że Dahlia podejrzewała go o zasrane gatki — w końcu nabrał wody w usta, dreptając za nią posłusznie i próbując nie być zbyt blisko ani zbyt daleko. Milczał, bo bał się, że wypali z czymś kretyńskim, a przecież nie chciał znów czegoś popsuć. Tak samo szedł za nią w przestrzeni bezpieczeństwa, nie mając pojęcia czy gdyby szli ramię w ramię, czarownica nie wykrzywiłaby się w zniesmaczeniu. A może gdyby szedł zbyt daleko, uznałaby, że to on nie chce z nią przebywać. Ciężkie życie! Dlatego też Elphie skupił się na takich drobnych elementach, nie chcąc zbytnio przytłaczać towarzyszki swoją obecnością, ale chcąc też z tego czerpać. Dla siebie, bo Meadowes zapewne nienawidziła go za to, że musiała z nim patrolować Sylwester. Dahlia była w końcu kompletnie nie z jego ligi, ale nie oznaczało to, że nie mógł dostać odrobiny blasku padającego z jej postaci. Taka okazja trafiała się raz na pięćdziesiąt lat, dlatego też niezwykle podekscytowany zapomniał kompletnie o pani Celestynie i zajął się dotrzymywaniem kroku wiedźmiej strażniczce. Czy ona kiedykolwiek miała przestać mu imponować? Jej praca była jedynie potwierdzeniem wyidealizowanego obrazu młodej kobiety w oczach policjanta, bo przejście stażu przygotowawczego w Patrolu Egzekucyjnym było niczym w porównaniu z tym, co działo się w Wiedźmiej Straży. W obrazkowym wyobrażeniu Dahlia stała u boku królowej, podczas gdy Elphie był tym cudakiem od pilnowania, żeby kolejka trwała w jednej linii. Nie wiedział nic o jej zmaganiach wewnętrznych, ale chyba nikt o tym nie wiedział. Zawsze była skryta i uciekała przed wszystkimi, chociaż Elphinstone odbierał to jako zdecydowanie niezniżanie się do poziomu ludzi niefajnych i do tej grupy niemających mieć nigdy dostępu. Cóż. On nie był fajny. Całe życie ludzie mówili mu, że był i będzie frajerem, ale nie zrażał się. A przynajmniej nie w rzeczach codziennych, bo z faktem, że Dahlia Meadowes nie zostanie nigdy jego żoną, musiał zacząć się godzić. Kiedyś należało — w końcu ten stan zawieszenia trwał już osiem lat i nic się pod tym względem nie działo. Chyba niedługo powinien już rezygnować, prawda? Prawda?
Szli w milczeniu obok siebie, mijając ludzi, którzy zmierzali w odwrotnym od nich kierunku — wszyscy ciągnęli na plac główny, gdzie było centrum wszelkiej zabawy, a oni właśnie stamtąd wracali. To było cudaczne, bo Elphie tak długo powstrzymywał uśmiech zadowolenia cisnący mu się na usta, że rozbolała go cała twarz. Dlatego poniekąd zaskoczeniem było to odezwanie się Dahlii i powrót do rozluźnionych mięśni mimicznych. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu zdołał zamrugać intensywnie parę razy, nie wierząc za bardzo w to, co się działo. Truskawkowy? Gruby Mnichu, Krwawy Baronie i Prawie Bezgłowy Nicku! Czy to sen, czy przeznaczenie? Przecież nie mogła wiedzieć, że uwielbiał zapach truskawek, które kojarzyły mu się z najlepszymi, najsłodszymi wspomnieniami dzieciństwa! Prawda?! - Oooo. Jasne! - rzucił nagle cały podekscytowany, nie zatrzymując już grymasu radości, który wykwitł mu na twarzy, gdy brał od dziewczyny (niemal nabożnie) słodycz. - Mój ulubiony smak. Dziękuję - dodał łagodniej i ciepło, posyłając wdzięczne spojrzenie swojej towarzyszce. Wszyscy, którzy wątpili, że Dahlia Meadowes miała serce, mogli się schować, bo przecież nikt jeszcze nie widział, żeby z kimś dzieliła się jedzeniem. Albo czymkolwiek zresztą. Słysząc jej dalsze słowa, uniósł brwi. - Serio? Fajny pomysł, chociaż nawet jakby nie było w nim śpiewającej gumy, to strasznie bym się cieszył - dodał, zaraz żałując, że to powiedział, a czerwony rumieniec wstydu wykwitł na jego skórze. Chociaż mógł to zrzucić na mroźną pogode. Odchrząknął i wpakował sobie już w ciszy lizaka do ust i przez chwilę tak stali — mijani przez spóźnione tłumy, pogrążeni w niezręcznym milczeniu. W końcu jednak Elphie kątem oka zobaczył, że Dahlia ogrzewała jedną dłoń o drugą, starając się jakoś je ocieplić. I to nie pierwszy już raz. Nie zastanawiając się długo, odwinął swoją szyję z czerwono-żółtego szalika, od razu czując w gardle chłód powietrza. - Chcesz? Mnie nie jest potrzebny, a widziałem, że tobie bardziej się przyda - zwrócił się do niej, wysuwając w jej kierunku swój gryfoński szalik. Zerknął na jej skostniałe dłonie, które pocierała raz po raz — na pięknej, ciemnej skórze pojawiały się białe pęknięcia od mrozu. Nie mógł tego tak po prostu zostawić. - Nie mam niestety rękawiczek, a jedyne co mogę ci zaoferować to szalik i swoje kieszenie - dodał żartobliwie, ale znów złapał się na tym, że palnął głupotę, dlatego odwrócił twarz, udając, że się rozglądał. Tak naprawdę chciał ukryć zawstydzenie, które wypłynęło nie tylko w postaci miny, ale również i w spojrzeniu. Zaczął jednak naprawdę się rozglądać, szukając jakichkolwiek oznak poruszenia czy zmian. Przyszli tu w końcu w określonym celu, czyż nie? To dopiero był pierwszy przystanek na liście lokacji i początek długiej nocy.

|spostrzegawczość II


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Most Godryka [odnośnik]19.09.19 9:04
The member 'Elphie Urquart' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 53
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]22.09.19 2:01
Poszukiwania skarbu
Kiedy Hannah oznajmiła, że zamierza zebrać wszystkie klucze, fantomowo szukając rękawów do zakasania, w pierwszej chwili pomyślał, że rzeczywiście ma zamiar robić to gołymi rękami - co prawda zależało mu na zwycięstwie, ale nie był przekonany, czy aż tak, by ryzykować zdrowiem dziewczyny. A może ta woda wcale nie była taka zimna, na jaką wyglądała? Ostatecznie wielu czarodziejów znajduje w kąpieli w lodzie receptę na długie zdrowie - gdyby zaszła konieczność... cóż, tym razem nie zaszła; czarownica zareagowała trzeźwo, sięgając po zaklęcie pomocne w walce z żywiołem - tworząc sobie otwartą drogę prosto do kluczy. Został na brzegu, służąc jej pomocną dłonią przy wyjściu na ląd. Pewnie wyszłaby sama, ale w ich ruchach najbardziej liczył się teraz czas.
- A reszta? - zapytał ze zdumieniem, kiedy wynurzyła się spod lodu z tylko jednym kluczem; zapowiadała przecież, że zabierze wszystkie. Jeśli dostali się tu jako pierwsi, a Justine i Bertie mogli zmierzać w tym kierunku, nie powinni im zostawić nic, co pomogłoby im w grze. - Nieważne. Dobra robota. - Nie mieli jednak czasu na tłumaczenia - spojrzał przez jej ramię na bilecik, bezgłośnie poruszając ustami; nie chciał, nie zamierzał zdradzać jego treści potencjalnym podsłuchującym.
- Spójrz, tym razem powiedzieli ci, co robić - zauważył, wskazując palcem na zanegowaną propozycję kąpieli. - Most Godryka. Widać go stąd, jesteśmy blisko. - Obejrzał się przez ramię na drogę prowadzącą do Doliny. - Musimy na niego wejść od strony miasteczka. Przy starym wozie błąka się duszyca opowiadająca o ckliwych romansach, musi chodzić o nią, szybko - Puścił się biegiem w kierunku mostu, nie zważając na pozostawiony po sobie bałagan w postaci nieco podniszczonego lodowiska, nie wybiegając jednak przed szereg na tyle, by zostawić Hannę z tyłu. Dopiero wówczas sprawił wrażenie, jakby w ogóle usłyszał jej słowa o Percivalu. Czarodziej był twardym orzechem do zgryzienia, wiedział, że Zakonnicy nie zaakceptują jego obecności łatwo. Nie powinien przy niej podważać decyzję Gwardii, był jej częścią, nawet jeśli mało istotną. Nie wolno mu było krytykować rozkazów ani decyzji tych, którzy je podejmowali. Nie wolno mu było sugerować na głos, że jego zdaniem w to wszystko weszło zbyt wiele prywatnych emocji. Musiał się za to skupić na tym, co było faktem, obiektywnym wycinkiem rzeczywistości dającą Nottowi szansę na poprawienie swoich rokowań. Nie tylko przed nimi, ale i przed tym, co zważy jego duszę po śmierci; Brendan widział w tym tylko tchórzostwo, a tchórzostwem gardził.
- Tędy - rzucił, stając przed mostem, pewnym krokiem wchodząc na jego ścieżkę. Mieli przejść górą. - Jest silnym czarodziejem - przyznał, już na trakcie, wracając do uciętego tematu. - Mistrzem pojedynków - Zdobył ten tytuł ciężką pracą. - Jaki byłby z niego pożytek w więzieniu? Nie ocaliliśmy go przed sprawiedliwością, Hannah, przesunęliśmy jedynie moment egzekucji. Złożył nam przysięgę wieczystą, że będzie walczył u naszego boku z wrogiem - a po wszystkim odda się pod sąd, jeśli dożyje. Wiesz przecież, co to oznacza, brzmi jak uczciwy, choć mało etyczny układ. Jeśli chcesz pytać mnie, dlaczego należy mu zaufać, odpowiem: nie ufaj. Nie wiem, co mu siedzi w głowie, nie znam go. Ktoś, kto stał po ich stronie, ktoś kto wierzył choć przez chwilę w ideę czystej krwi... - W to, że jest lepszy od ciebie tylko dlatego, że urodził się w wyjątkowo nieszczęśliwej rodzinie - Musi być skończonym dupkiem. Potraktuj go jak wściekłego psa, którego wszyscy chcą zabić, a którego chwilowo my mamy na smyczy. Trudno to nazwać miłosierdziem. - Miał mieszane odczucia względem tego, co z nim zrobili. I tak stał się więźniem, ale jeśli nie pragnął naprawdę dołączyć do walki - ofiarowali mu jedynie wieczne tortury i życie w ciągłym lęku. - Ale toczymy wojnę, w której wszystkie chwyty zaczynają być dozwolone - jak widać, nawet posiadanie niewolników. - To Percival wysunął propozycję wieczystej przysięgi, ale to on ją podjął jako pierwszy. Reszta obchodziła się z nim jak z jajkiem - nie rozumiał dlaczego. Znali się, to pewne, znali się z przeszłości, a dziś - chyba pogubili się w priorytetach. Nie potrafił odpowiedzieć Hannie, dlaczego Benjamin pokłada w nim tak wiele nadziei - też nie potrafił tego pojąć. Niezależnie od tego miał mieszane odczucia względem roli Notta. To, co z nim ostatecznie zrobili, było zwyczajnie naganne moralnie.
- A skoro o śmierci mowa, gdzieś tu powinna się błąkać nasza zjawa - rzucił, skinąwszy głową na pobliski wóz. - Pani?! - zawołał za nią, doszukując się w ciemnościach niematerialnej sylwetki.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Most Godryka [odnośnik]22.09.19 15:47
Łatwiej wyplenić z siebie myśli niż uczucia, te zarastają grubym kokonem bezpieczeństwa, zapuszczają trwałe korzenie, powodując ból duszy. Nie cierpię ich, każdego dnia próbuję z nimi walczyć - zawsze przegrywam. Chociaż w momentach, gdy widzę, że nikt inny prócz mnie ich nie dostrzega, pozwalają mi iść dalej. Lubię przysłaniać je grubą warstwą głupiego humoru. Kto podejrzewałby tego idiotę o skrywane emocje? W tym tkwi siła. W niedocenieniu przeciwnika, uznania go z góry za niegroźnego. Wtedy mury opadają, następuje zbliżenie, a później… och, później można dzierżyć w dłoni broń gotową do uderzenia w każdej chwili. Tak jest lepiej. Lubię racjonalizować pewne zachowania, tłumaczyć własne decyzje. Prościej uznać daną rzecz za wytwór długofalowych procesów myślowych popełnionych z premedytacją oraz chłodną kalkulacją niż przypadkowy zlepek chaotycznej abstrakcji. Wtedy nawet najgłupsza decyzja sprawia wrażenie rozsądnej i przemyślanej - ludzie zaczynają postrzegać cię w innych barwach. Nie przepadam za tą sztywnością, koniecznością podążania według odwiecznych, logicznych prawideł; wolę zdawać się czasem na instynkt. Czy to on mną zawładną, gdy pisałem tamten list? Ciężko przyznać się przed samym sobą, że pewna zębatka po prostu przeskoczyła ujawniając w ten sposób brak jakiegokolwiek planu. Potem było już za późno na wycofanie się - i chociaż jestem przekonany, że na Marcelli nie zrobiłoby to żadnego wrażenia, to nie czułbym się dobrze sam ze sobą. O rany, co ja sobie robię?
To jeszcze nic. Uzewnętrzniam się emocjonalnie, chociaż nie wypiłem jeszcze ani kropelki alkoholu. Jestem jakiś bezsensownie patetyczny, wprowadzam niezręczny nastrój między nami. Nie wiem po co. Przecież jest sylwester. Powinniśmy iść za śladem reszty czarodziejów - bawić się, żartować, zapijać wewnętrzne smutki. Jestem dziś do niczego. Może to podbite oko uruchomiło we mnie jakąś nieznaną dotąd zapadnię. Kolejnej bzdury. Zdarza się.
Szczególnie mi.
- Zatem musimy wypić za noc błędnych decyzji - oznajmiam, nim jeszcze jesteśmy w stanie zamoczyć usta w szampanie. Co za żałosny toast. Mam cały rok takich pomyłek, dlaczego nie dążę do zmiany? Takiej, która już się zresztą pojawiła. Zaowocowała niepozornej nocy, rozbiła resztki złudzeń. Tak jak odpowiedź na zadane pytanie. Nie spodziewałem się jej. Nie w takiej formie, nie w takiej obszerności. Mrugam szybko, usiłując przetworzyć nowo zdobyte informacje. - Nie chciałem odejść - przyznaję w końcu. - Musiałem. - Chociaż pewnie mi nie wierzysz, nie masz ku temu powodów. - Poza tym, tak jest lepiej. Możesz rozwinąć skrzydła. Przestać się mną denerwować. Odetchnąć z ulgą - kontynuuję, wciąż rozglądając się po przyciemnionym horyzoncie. To była dobra decyzja, wmawiam to sobie każdego dnia. Ignorując fakt, że jestem za stary na zmiany. Nagle orientuję się, że nie potrafię czerpać z nich radości. Kiedyś byłem chodzącym chaosem podążającym za przygodą, dziś zdarza mi się wątpić w obrany kierunek. Muszę to wreszcie zatrzymać - rozwój jest dobry. - Nie jesteś do niczego. Nigdy nie byłaś. Każdy się kiedyś uczy, nawet najbardziej doświadczeni popełniają błędy. Po prostu… po prostu świat jest okrutny. Złamie cię jeszcze niejeden raz i to bardziej niż ja. Myślałem, że wolisz być na to gotowa. Bo ja nie byłem gotowy na katastrofę, która zatrzęsła moim istnieniem. Żałowałem wtedy, że nikt mnie na to nie przygotował. - Kolejne wyznanie pachnie zbyt znajomo. Drewnem, trawą, tytoniem i wanilią. Ich barwy odbijają się w przejrzystej cieczy kieliszka. Uśmiecham się do zawartości, której resztka szybko ląduje w moim gardle. Za plecami ludzie rozmawiają jak gdyby nigdy nic się nie działo, chociaż dzieje się dosłownie wszystko. A może to moja dusza? Ogołocona z drutu kolczastego oraz innych zabezpieczeń. Zbyt wrażliwa. Kurwa mać. - Widzisz to? - pytam nagle, ręką wskazując podporę mostu. - Tam coś jest. Skarpeta? Stopa? Nie wiem, pójdę sprawdzić - dodaję, przerywając festiwal ekshibicjonizmu. Już dość. - Idziesz? - dopytuję jeszcze przez ramię, schodząc z mostu i powoli oraz ostrożnie zmniejszając dystans między mną, a znaleziskiem. Staram się przy tym wyjąć różdżkę nie wzbudzając przy tym niczyjej paniki. Może to tylko jakaś atrapa, zwykła zabawka, ale lepiej pozostać czujnym.


I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke

Randall Lupin
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7038-randall-lupin#185370 https://www.morsmordre.net/t7047-horatio#185742 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f259-hawley-s-corner-67 https://www.morsmordre.net/t7051-skrytka-bankowa-nr-1738#185748 https://www.morsmordre.net/t7050-randall-lupin#185746
Re: Most Godryka [odnośnik]23.09.19 22:29
Zaklęcie z powodzeniem rozstąpiło wodę, kiedy tylko zeszła utworzonym przejściem pod jej powierzchnię zadrżała na samą myśl, że mogła w tej samej chwili topić się w tym lodzie. Bez zastanowienia sięgnęła po pierwszy z kluczy, a później następny, lecz z drugim nie było juz tak łatwo. Uciekał od niej, nie pozwalając się schwytać. Rozbieganym wzrokiem przemknęła po kolejnych, za wzrokiem podążając dłonią, ale udawało jej się łapać jedynie powietrze wokół. Wróciła więc na brzeg czym prędzej, ściskając różdżkę i klucz i jeszcze próbując spódnicę, by nie przydepnąć jej na śliskiej powierzchni, drugą zaś chętnie uchwyciła pomocnej dłoni Brendana.  
— Są chyba zaklęte w jakiś sposób. Kiedy chwyciłam ten jeden, żaden inny nie dał się już wziąć — wypaliła na jednym wdechu, pospiesznie zapinając płaszcz i otaczając szyję błękitną chustką. Musieli się spieszyć, jeśli zamierzali wygrać. Wyglądało na to, że szło im całkiem nieźle — przy kluczu pojawił się sznurek z bilecikiem, na którym widniała kolejna wskazówka. Spojrzała na Weasleya, mrużąc oczy — chyba świetnie się bawił, kiedy ją przechodziły ciarki na samą myśl taplania się w zamarzniętym stawie. — Szkoda. Tym razem z pewnością sam chciałbyś spróbować zaznać orzeźwiającej kąpieli, co? Jeśli będzie jeszcze taka okazja, ja postoję i ci pokibicuję z brzegu — mruknęła z przekąsem, ściskając palce na zdobyczy. Kiedy tylko puścił się biegiem, ruszyła za nim, znów zadzierając wyżej spódnicę. Tym razem jednak spróbowała biec po jego śladach, nie tonąc po kolana w śniegu. Nie wzięła jednak pod uwagę, że robił nieco większe kroki od jej własnych, choć z pewnością nie mógł się pochwalić tak długimi nogami. Wpadnięcie prosto w dziury, które zrobił w trakcie biegu okazało się nie lada wysiłkiem, tym bardziej, że biegł szybciej. Łaskawie, wyglądało na to, że jednak nie próbował jej uciec, a ona nie musiała go gonić za wszelką cenę, wypluwając po drodze płuca. Kiedy w końcu zwolnił, wzięła głęboki wdech i oparła się o niego ciężko ręką.
— Zaczynam współczuć Jackie i Just treningów z tobą — mruknęła, próbując unormować oddech. Zaczesała włosy za uszy i wyprostowała się w końcu, rozglądając dookoła. Kiedy znaleźli się na ścieżce, wóz zalśnił nieopodal. Wyglądało na to, że byli blisko celu. Już miała rozejrzeć się za złotowłosą pięknością, kiedy się odezwał, sprowadzając ją twardo na ziemię. Miała ochotę przewrócić oczami na wspomniany przez niego tytuł, ale miał rację — z pewnością pod względem taktycznym lepiej było mieć kogoś takiego po własnej stronie niż przeciwnej. Wciąż jednak podchodziła do tego emocjonalnie, pomimo tych wszystkich racji, pomimo zrozumiałych dla niej zasad i aspektów nie potrafiła przełknąć tego wraz ze śliną.
— Jeśli dożyje...— powtórzyła za nim głucho. Przysięga wieczysta, to o tym mówił Benjamin, kiedy stał za typem murem. — Gdyby w jego ręce wpadł kamień wskrzeszenia, przysięga wieczysta nie byłaby wcale takim ciążącym na barkach fatum, huh?— mruknęła wciąż sceptycznie. Nie po to spytała jednak Brendana, by krytykować dalej kwestię samego Percivala. Potrzebowała wyjaśnien — rozsądnych i otrzeźwiających. Zmuszających ją do postawienia się w szeregu, przyporządkowania się normom i zasadom, które dobrowolnie przyjęła dołączając do Zakonu Feniksa. Uniosła na niego wzrok, zatrzymując na jasnej, pokrytej konstelacją złocistych, drobnych i ledwie widocznych piegów twarzy, kiedy mówił o zafaniu. Nie ufała mu. Sądziła, że w tym tkwił cały problem, że nie potrafiła tego zrobić, wciąż traktując go jako jednego z wrogów. — Myślę o nim, jak o lisie wpuszczonym do kurnika — przyznała szczerze i z lekką obawą, względem własnych przekonań, i nieco ze wstydem, bo czuła, co czuła, niezależnie od tego, co czuć wypadało. — Poznałam jego brata. Poznałam Rosiera. To niebezpieczni ludzie — ale kto wiedział o tym lepiej jak nie on sam, auror, gwardzista, jeden z najbardziej zapalczywych wojowników, jakich dotąd poznała. Ktoś, kogo można i trzeba było podziwiać, czyim śladem kroczyć ślepo, ufając jego wyborom i decyzjom. — Tacy ludzie pewnie też są gotowi się poświęcić. Siebie lub kogoś. — By dostać to, czego chcieli. Spuściła wzrok znów na drogę przed nimi, czując jak po plecach przebiega jej nieprzyjemny dreszcz. — Nie myślałeś ani przez chwilę, że mogliby go poświęcić, a wcześniej wykorzystać, patrząc, jak penetruje nas od środka? — Powinna spojrzeć na to wszystko tak, jak Bren. Nie próbować z nim walczyć, czy konkurować w roli jednego z nich, sojusznika, czy przyjaciela. Był obcy. Był wrogiem. Wściekłym psem na łańcuchu. I na pewno wciąż potrafił mocno gryźć, pomimo swojego czarującego usposobienia i doskonałej aparycji. — To co pisali w Proroku ostatnio... O cukierni, lodziarni...— Głos jej zadrżał, a usta wygięły się w uśmiechu, ale nie było w nim nic z wesołości. —Po tym, co zrobili z ministerstwem to wydaje się jakieś małostkowe. — Zniszczenie tych miejsc, w których ucierpieli ludzie było potworne, ale wciąż jakieś absurdalne w perspektywie dotychczasowych czynów. Grube ryby już mieli, teraz rzucali się jak dzikie bestie na drobne i nieszkodliwe zwierzęta? Czy któreś z rodzeństwa Fortescue mogło im tak zaleźć za skórę? Zrobili to tak po prostu, bo mogli?—  Pierwsze, co pomyślałam, widząc tam bohaterstwo Percivala, to że ukartowali to wszystko, dając mu łatwą szansę to zabłyśnięcia po właściwej stronie. — Ledwie przeszło jej to przez gardło. Możliwe, że to było głupotą, możliwe, że się myliła — miała beznadziejną intuicję, ale to wszystko było grubymi nićmi szyte. Było jej wstyd, że zrugała tak brata, ale martwiła się o niego, zapominając, że o wiele lepiej niż ona sama potrafił sobie poradzić i w hierarchii Zakonu stał najwyżej. Miał dobre serce i po właściwej stronie. Niepokoiły go jego słowa o swojej historii, o tym, jak postrzegał Notta.
Zatrzymała się przy wozie, wsuwając dłonie w kieszenie płaszcza; na moment zdekoncentrowana i niepewna, skonfundowana. Musiała wziąć się w garść, zebrać w sobie, jeśli mieli wypełnić kolejne zadanie. Zerknęła jeszcze przelotnie na wskazówkę i rozejrzała się dookoła, poszukując wspomnianej przez rudowłosego mężczyznę duszątka.
— Piękna jasnowłosa Pani? — zawołała, idąc w ślad za Brendanem. Schyliła się, by zajrzeć pod wóz. — Poszukujemy klucza. Mógłby wyglądać jak ten — uniosła do góry ten, który już zdobyli w stawie. — Byłabyś tak miła, by pomóc nam go odszukać? Wiesz może gdzie jest?

| mg przepraszam, że po terminie, dziękuję za wyrozumiałość kc


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Most Godryka 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Most Godryka [odnośnik]26.09.19 1:08
BRENDAN, HANNAH

Dotarliście na drogę tuż przy Moście Godryka, i ledwie zawołaliście za nawiedzającym to miejsce duchem kobiety, oboje poczuliście się, jakbyście mimo wszystko zażyli tej wspomnianej kąpieli w zmrożonym jeziorze. Jasnowłosa zjawa zanuciła cicho, przelatując najpierw przez Brendana, a następnie przez Hannah, niosąc za sobą mrożące krew w żyłach uczucie zimna. Choć siadać fizycznie nie mogła, przysiadła lekko na stojącym na poboczu wozie, poprawiając długie loki i przyglądając się mam z głośnym westchnieniem. – Każdy czegoś szuka – odpowiedziała śpiewnie na słowa Hannah, jednak to nie na niej skupiła uwagę na dłużej, spojrzenie jasnych, przejrzystych oczu zatrzymując na Brendanie. – Ja szukam towarzystwa. I muzyki. Jeśli pomożecie mi ją znaleźć, pomogę wam odszukać zgubę. Złoto często trudno odróżnić od złota – dodała jeszcze tajemniczo, dłonią wskazując na wóz, na którym piętrzyła się sporych rozmiarów kopka siana; przysypana nieco śniegiem, sięgała ponad wasze głowy, mieniąc się srebrzyście w otaczającej was ciemności.

”zadanie”:

Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]26.09.19 21:46
Przeszył ją dreszcz, a wraz z dreszczem nawiedziło upiorne zimno, które przeniknęło ją na wskroś, wywołując gęsią skórkę. Zerknęła na Brendana, kontrolnie, bo jeśli cokolwiek miało się stać, on z pewnością szybciej zdałby sobie z  tego sprawę, kierowany doświadczeniem i praktyką. Ale to był duch jasnowłosej dziewczyny, który przeleciał przez nich — nieco niegrzecznie — powodując dyskomfort. Dziewczę było urodziwe i słodkie, zmarszczyła więc brwi, słysząc jej westchnięcie i rozmarzenie. Otuliła się szczelniej ramionami, licząc, że pozbędzie się szybko wspomnienia chłodu, który przeszył jej ciało, zadrżała mimochodem, choć jeszcze chwilę wcześniej adrenalina rozgrzała ją na tyle, że skłonna była wejść do lodowatej wody, byle tylko zdobyć klucz. Spojrzała na Weasleya raz jeszcze, upewniając się, że mimo wszystko pozostaje trzeźwy i przytomny, a zimna panna nie omotała go jakimś dziwnym urokiem. Nie zamierzała go za sobą ciągnąć, zauroczonego atrakcyjną duszą. Mieli wygrać tą zabawę i z powodzeniem zdobyć trzy klucze, nie pora na zadurzenia.  Uniosła brwi, wyczekująco, sądząc, że na chwilę oniemiał z wrażenia. Najwyraźniej musiała wziąć sprawy we własne ręce. Odchrząknęła lekko, zbliżając się do ducha.
— Droga pani, świętujemy nadejście Nowego Roku. W całej Dolinie Godryka aż roi się od wspaniałych czarodziejów, którzy umarliby dla takiego towarzystwa — mruknęła do ducha, po chwili zastanawiając się, czy dobór słów nie był zbyt niefortunny. Zbliżyła się nieco do wozu, spoglądając na snopek siana. Znalezienie klucza zajmie im mnóstwo czasu, musieli wymyślić coś skutecznego. Nie potrafiła śpiewać i nie zamierzała próbować przy Weasleyu za żadne skarby. Każda, nawet najcichsza próba bez wątpienia skończyłaby się pąsem na policzkach i próbą rzucenia obliviate na aurora. Dość ryzykowną. — Na ulicach gra muzyka, wszyscy tańczą, bawią się, świętują. Na głównym placu gromadzą się czarodzieje, tak jak ty, pani, poszukujący towarzysza dzisiejszego wieczoru.— Spojrzała na nią i usmiechnęła się lekko, niepewna jednak, czy duch przystałby na ich propozycję. — Może zechcesz wziąć z nami udział w zabawie w poszukiwaniu kluczy, a później spędzisz z nami tę noc? Bylibyśmy zaszczyceni. Prawda, Bren?— Odwróciła się przez ramię, spoglądając na aurora i uśmiechnęła się zachęcająco. No dalej, Weasley, użyj swojego wdzięku, uroku osobistego, głęboko ukrytego talentu. Może mógł ją jakoś oczarować, zachęcić, by znalazła dla nich klucz i przekazała go; a może potrafił śpiewać, lub grać na czymś, niekoniecznie na nerwach. Nie miał przy sobie nic, ratować ich mogła jedynie fujarka, która zmieściłaby się do każdej kieszeni.

| retoryka na I


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Most Godryka 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright

Strona 1 z 9 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Most Godryka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach