Opuszczony plac zabaw
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Opuszczony plac zabaw
Opuszczone place zabaw bywają doprawdy przygnębiającymi widokami, i ten nie stanowi wyjątku od reguły. Pomimo tego, że od końca wojny minęło już sporo czasu, przychodząc w to miejsce można nabrać wrażenia, jakby ciągle ona trwała. Nie słychać śmiechu dzieci, pojawiają się tu bardzo rzadko, częściej można tu spotkać starsze dzieciaki z biedniejszych sfer społecznych, bez przyszłości.
W rozkopanej piaskownicy leży kilka niedbale rozrzuconych foremek, jakby ktoś dopiero co się tutaj bawił, jakby ktoś w popłochu przed czymś uciekał. Tuż obok piętrzył się niski, ceglany murek, umazany czerwono-czarną farbą osiedlowych łobuzów. Barierki zardzewiałych drabinek zdawały się być nieco pokrzywione, jakby choć raz uderzono w nie z wyjątkowo imponującą siłą. Smagana wiatrem huśtawka buja się w tę i wewte, przy wtórze upiornego skrzypu. Po nieprzystrzyżonym trawniku wokół placu tańczą porozrzucane śmierci: folie, papierki.
W rozkopanej piaskownicy leży kilka niedbale rozrzuconych foremek, jakby ktoś dopiero co się tutaj bawił, jakby ktoś w popłochu przed czymś uciekał. Tuż obok piętrzył się niski, ceglany murek, umazany czerwono-czarną farbą osiedlowych łobuzów. Barierki zardzewiałych drabinek zdawały się być nieco pokrzywione, jakby choć raz uderzono w nie z wyjątkowo imponującą siłą. Smagana wiatrem huśtawka buja się w tę i wewte, przy wtórze upiornego skrzypu. Po nieprzystrzyżonym trawniku wokół placu tańczą porozrzucane śmierci: folie, papierki.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Także Charlie bardzo miło wspominała Festiwal Lata. Tamtejsze okolice przypominały jej rodzinne strony, Kornwalię, z której pochodziła. Po skończeniu Hogwartu zamieszkała na przedmieściach Londynu, nie tylko dlatego by mieć bliżej na alchemiczny kurs, ale też by szybciej uporać się ze smutkiem po śmierci siostry. Łatwiej było jej i Verze zacząć od nowa w innym miejscu, ale brakowało jej tutaj tych pięknych, nadmorskich krajobrazów, choć nadal często odwiedzała rodzinny dom, gdy tylko pozwalała jej na to praca. Festiwal Lata był natomiast pierwszą od dłuższego czasu okazją do wypoczynku i dobrej zabawy, a nawet pewnej beztroski. Na chwilę mogła zapomnieć o tragediach, dając się ponieść festiwalowej, radosnej atmosferze.
Ale potem nastąpił powrót do rzeczywistości, w której były anomalie i inne nieprzyjemne sprawy. Jedna z takich spraw sprowadziła ich tutaj, zmuszając do sprawdzenia, co stało się z mieszkającym w tej okolicy mugolem. Na szczęście Charlie nie musiała okłamywać siostry; ona też była częścią Zakonu, więc mogły być ze sobą szczere.
Dom mugola mieścił się blisko opuszczonego placu zabaw, który sprawiał dość złowieszcze wrażenie przez aurę zaniedbania, którą roztaczał. Spotykając się na nim mogli zobaczyć dom ze złowieszczo ciemnymi oknami, które wyglądały jak pokryte smołą, oraz fragment ogrodu, który był zasypany piachem.
- Myślisz, że tam mogły zadziałać jakieś anomalie? – zapytała; wokół mugoli działo się wiele dziwnych zjawisk. Wiele miejsc było też ogarniętych anomaliami, więc któraś mogła pojawić się i tu, niszcząc ogród, i być może krzywdząc mieszkańców domu. Żeby się do niego dostać, nie mogliby ominąć piachu, który zagradzał im drogę, dlatego Charlie była pewna, że trzeba zacząć od ogrodu, uporać się z problemem ruchomych piasków, i dopiero wejść do domu, by znaleźć jego mieszkańca i dowiedzieć się więcej o tym, co się tu wydarzyło. Coś musiało się stać. Coś, co zainteresowało Zakon.
Gdy podeszli do ogrodzenia, mogła zobaczyć, że piaski wyglądały niepokojąco. Dużo bardziej, niż zwykłe zaklęcie Deserpes, które przecież potrafiła rzucać. Może anomalie miały na to wpływ, że obszar wyglądał tak niestabilnie, gotów wciągnąć w piach każdego, kto na nim stanie?
- W ostateczności mogę tam przejść po płocie, nie muszę wchodzić na piach... Ale może masz rację. Więc zanim którekolwiek z nas tam wejdzie, lepiej się tego pozbyć – powiedziała, obserwując jego próbę rzucenia zaklęcia. – Co, jeśli Finite Incantatem nie zadziała? Jeśli z tym zaklęciem tutaj jest coś nie tak? – zastanowiła się, przyglądając się złowieszczo wyglądającym piaskom. – Ale spróbuję... Finite Incantatem! – rzuciła, celując różdżką w piach.
Ale potem nastąpił powrót do rzeczywistości, w której były anomalie i inne nieprzyjemne sprawy. Jedna z takich spraw sprowadziła ich tutaj, zmuszając do sprawdzenia, co stało się z mieszkającym w tej okolicy mugolem. Na szczęście Charlie nie musiała okłamywać siostry; ona też była częścią Zakonu, więc mogły być ze sobą szczere.
Dom mugola mieścił się blisko opuszczonego placu zabaw, który sprawiał dość złowieszcze wrażenie przez aurę zaniedbania, którą roztaczał. Spotykając się na nim mogli zobaczyć dom ze złowieszczo ciemnymi oknami, które wyglądały jak pokryte smołą, oraz fragment ogrodu, który był zasypany piachem.
- Myślisz, że tam mogły zadziałać jakieś anomalie? – zapytała; wokół mugoli działo się wiele dziwnych zjawisk. Wiele miejsc było też ogarniętych anomaliami, więc któraś mogła pojawić się i tu, niszcząc ogród, i być może krzywdząc mieszkańców domu. Żeby się do niego dostać, nie mogliby ominąć piachu, który zagradzał im drogę, dlatego Charlie była pewna, że trzeba zacząć od ogrodu, uporać się z problemem ruchomych piasków, i dopiero wejść do domu, by znaleźć jego mieszkańca i dowiedzieć się więcej o tym, co się tu wydarzyło. Coś musiało się stać. Coś, co zainteresowało Zakon.
Gdy podeszli do ogrodzenia, mogła zobaczyć, że piaski wyglądały niepokojąco. Dużo bardziej, niż zwykłe zaklęcie Deserpes, które przecież potrafiła rzucać. Może anomalie miały na to wpływ, że obszar wyglądał tak niestabilnie, gotów wciągnąć w piach każdego, kto na nim stanie?
- W ostateczności mogę tam przejść po płocie, nie muszę wchodzić na piach... Ale może masz rację. Więc zanim którekolwiek z nas tam wejdzie, lepiej się tego pozbyć – powiedziała, obserwując jego próbę rzucenia zaklęcia. – Co, jeśli Finite Incantatem nie zadziała? Jeśli z tym zaklęciem tutaj jest coś nie tak? – zastanowiła się, przyglądając się złowieszczo wyglądającym piaskom. – Ale spróbuję... Finite Incantatem! – rzuciła, celując różdżką w piach.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie pozostało mi nic innego jak westchnąć głęboko przed udzieleniem Charlene odpowiedzi na jej pytanie. Nie chciałem siać wokół nas pesymizmu, ale oczywiście spodziewałem się tam anomalii. Spodziewałem się ich absolutnie wszędzie - nawet we własnym mieszkaniu. Szczególnie po ostatnim incydencie w lodziarni, kiedy ożyła jedna ze ścian. Cały weekend musiałem poświęcić na dokładnie czyszczenie lokalu, bo bałem się użyć do tego różdżki. A co dopiero miejsce jak to: tajemnicze, gdzieś na odludziu. Aż prosiło się o niespodziewany wybuch magii. - Obawiam się, że tak - postanowiłem nie ukrywać swoich prawdziwych myśli, bo to była zbyt poważna sytuacja, żeby bawić się w pocieszające kłamstwa. Zacisnąłem mocniej palce na różdżce jakby sama rozmowa miała nasłać na nas nieszczęście. - Ale to tylko podejrzenie niepoparte dowodami - byłem hobbystycznym historykiem, musiałem to dodać, bo fakty zawsze były niezwykle istotne.
- Możesz spróbować jak chcesz - nie znałem się na animagii, tym samym nie miałem prawa zakazywać jej podobnych czynów. Mogłem tylko stwierdzić czy uważam je za dobry pomysł czy nie - teraz miałem wątpliwości, bo przecież z płotu trzeba było kiedyś zejść, i co wtedy? Zresztą nawet jeśli, ja też musiałem jakoś się tam przedostać.
A może również powinienem nauczyć się animagii? W zasadzie to musiało być przecudowne uczucie - ja chciałbym zostać wydrą, tak mi się wydaje, żeby móc pływać w chłodnej wodzie i wygrzewać się na piaszczystej plaży. Chociaż to nie byłoby zbyt taktyczne rozwiązanie, bo ruchome piaski dalej stanowiłyby dla mnie wyzwanie.
- Nie wiem, Charlene. Na razie mam nadzieję, że to zaklęcie zadziała - przyznałem, uśmiechając się do niej blado. Nie straciłem wiary nawet wtedy, kiedy finite mi się nie udało, bo czułem w kościach jak niewiele mu brakowało. Spojrzałem z nadzieją na próbę swojej towarzyszki, ale poszło jej trochę gorzej jak mi. A jeżeli miała rację...? - Do trzech razy sztuka - podczas pojedynków cały czas sobie powtarzałem, że nie można się poddawać, więc teraz musiałem wprowadzić tę lekcję w prawdziwe życie. - Finite Incantatem.
- Możesz spróbować jak chcesz - nie znałem się na animagii, tym samym nie miałem prawa zakazywać jej podobnych czynów. Mogłem tylko stwierdzić czy uważam je za dobry pomysł czy nie - teraz miałem wątpliwości, bo przecież z płotu trzeba było kiedyś zejść, i co wtedy? Zresztą nawet jeśli, ja też musiałem jakoś się tam przedostać.
A może również powinienem nauczyć się animagii? W zasadzie to musiało być przecudowne uczucie - ja chciałbym zostać wydrą, tak mi się wydaje, żeby móc pływać w chłodnej wodzie i wygrzewać się na piaszczystej plaży. Chociaż to nie byłoby zbyt taktyczne rozwiązanie, bo ruchome piaski dalej stanowiłyby dla mnie wyzwanie.
- Nie wiem, Charlene. Na razie mam nadzieję, że to zaklęcie zadziała - przyznałem, uśmiechając się do niej blado. Nie straciłem wiary nawet wtedy, kiedy finite mi się nie udało, bo czułem w kościach jak niewiele mu brakowało. Spojrzałem z nadzieją na próbę swojej towarzyszki, ale poszło jej trochę gorzej jak mi. A jeżeli miała rację...? - Do trzech razy sztuka - podczas pojedynków cały czas sobie powtarzałem, że nie można się poddawać, więc teraz musiałem wprowadzić tę lekcję w prawdziwe życie. - Finite Incantatem.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Często zastanawiało ją, jak to jest, że anomalie pojawiały się także w pobliżu mugoli i charłaków, którzy do tej pory nie mieli w sobie magii, często nawet nie wiedzieli o jej istnieniu. Współczuła im, bo to musiało być okropne doświadczenie – poznać ten świat w taki sposób. A przecież magia była piękna. To anomalie wypaczały ją, atakując coraz to nowe miejsca. Aż strach pomyśleć, do czego doprowadzi to, jeśli obecny stan potrwa dłużej.
To miejsce wyglądało jak obszar objęty anomalią, lub może to ktoś z premedytacją rzucił zaklęcie. Obstawiała raczej pierwszą ewentualność.
- Myślę, że niedługo się przekonamy – odezwała się. – Tylko najpierw musimy pozbyć się tego piachu i tam przejść.
Mogła się zmienić w kota, ale żeby Florean mógł przejść, i tak musieli zdjąć zaklęcie, więc równie dobrze mogli to zrobić teraz. I tak należało to zrobić, nie powinni zostawiać tego miejsca w takim stanie... a i tak nie wiadomo, co jeszcze ich czekało w środku.
Animagia rzeczywiście była cudownym uczuciem, choć pierwsza przemiana była dziwacznym doświadczeniem. Na początku ciężko było poruszać się w kocim ciele i mierzyć się z tyloma nowymi bodźcami, których nie znała w ludzkim wcieleniu. Niemniej jednak opanowanie jej było trudnym i długotrwałym procesem, i dopiero wtedy następowała ta chwila – możliwość znalezienia się w zwierzęcym ciele. Charlie wciąż pamiętała tamto doświadczenie, i uważała, że warto było poświęcić tyle czasu nauce. Niestety wszystko miało swoje cienie; przez to nie była w eliksirach aż tak dobra, jak mogłaby być, gdyby nie rozproszyła swej uwagi i w trakcie kursu nie uczyła się też animagii. Festiwalowy konkurs alchemiczny dobitnie to udowodnił.
Niestety zaklęcie nie zadziałało. Ani jego, ani jej. Nie była pewna, czy po prostu rzucali je za słabo, czy może nie miało zadziałać na ten obszar, zaburzony prawdopodobnie anomalią? Pozostawało też faktem, że Charlie nie była zbyt utalentowana w takiej magii. Jej umiejętności w zakresie obrony przed czarną magią niestety były dość skromne, co było teraz widać w postaci nieudanego zaklęcia.
- Też mam taką nadzieję. Nie możemy tego tak zostawić – rzekła cicho, smętnie wpatrując się w złowieszczo wyglądający piach, gotów zacząć wciągać każdego, kto na nim nieopacznie stanie. - Finite Incantatem – spróbowała znowu, starannie wypowiadając inkantację. Musieli się jakoś tego pozbyć, nie można było tego zostawić w tym stanie. Oby w końcu się udało.
To miejsce wyglądało jak obszar objęty anomalią, lub może to ktoś z premedytacją rzucił zaklęcie. Obstawiała raczej pierwszą ewentualność.
- Myślę, że niedługo się przekonamy – odezwała się. – Tylko najpierw musimy pozbyć się tego piachu i tam przejść.
Mogła się zmienić w kota, ale żeby Florean mógł przejść, i tak musieli zdjąć zaklęcie, więc równie dobrze mogli to zrobić teraz. I tak należało to zrobić, nie powinni zostawiać tego miejsca w takim stanie... a i tak nie wiadomo, co jeszcze ich czekało w środku.
Animagia rzeczywiście była cudownym uczuciem, choć pierwsza przemiana była dziwacznym doświadczeniem. Na początku ciężko było poruszać się w kocim ciele i mierzyć się z tyloma nowymi bodźcami, których nie znała w ludzkim wcieleniu. Niemniej jednak opanowanie jej było trudnym i długotrwałym procesem, i dopiero wtedy następowała ta chwila – możliwość znalezienia się w zwierzęcym ciele. Charlie wciąż pamiętała tamto doświadczenie, i uważała, że warto było poświęcić tyle czasu nauce. Niestety wszystko miało swoje cienie; przez to nie była w eliksirach aż tak dobra, jak mogłaby być, gdyby nie rozproszyła swej uwagi i w trakcie kursu nie uczyła się też animagii. Festiwalowy konkurs alchemiczny dobitnie to udowodnił.
Niestety zaklęcie nie zadziałało. Ani jego, ani jej. Nie była pewna, czy po prostu rzucali je za słabo, czy może nie miało zadziałać na ten obszar, zaburzony prawdopodobnie anomalią? Pozostawało też faktem, że Charlie nie była zbyt utalentowana w takiej magii. Jej umiejętności w zakresie obrony przed czarną magią niestety były dość skromne, co było teraz widać w postaci nieudanego zaklęcia.
- Też mam taką nadzieję. Nie możemy tego tak zostawić – rzekła cicho, smętnie wpatrując się w złowieszczo wyglądający piach, gotów zacząć wciągać każdego, kto na nim nieopacznie stanie. - Finite Incantatem – spróbowała znowu, starannie wypowiadając inkantację. Musieli się jakoś tego pozbyć, nie można było tego zostawić w tym stanie. Oby w końcu się udało.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie po raz kolejny mi nie wyszło - mogłem się tego spodziewać, ostatnio moja różdżka działała tylko wtedy kiedy miała na to ochotę. Podczas ostatniego pojedynku ze swoim przyjacielem Konstantym zacząłem podejrzewać, że może mugolska część mojego pochodzenia zaczęła przeważać nad tą czarodziejską? Bo nie chciało mi się wierzyć, że anomalie miały aż taki wpływ na działanie mojej różdżki, nawet jeżeli wersja z mugolskim pochodzeniem brzmiała idiotycznie. Ostatecznie powodem mogły być moje niskie umiejętności, których nigdy się nie wypierałem, ale chyba nie były aż tak niskie? W każdym razie naprawdę się starałem, a pomimo tego ostatnio nic mi nie wychodziło. Nawet teraz, kiedy naprawdę potrzebowaliśmy tego jednego udanego uroku. A co jeżeli ktoś nas zaatakuje po drodze? A to było bardzo, ale to bardzo prawdopodobne.
Z pewną dozą rezygnacji patrzyłem na kolejne nieudane zaklęcie, tym razem w wykonaniu Charlene. - Myślisz, że w tym miejscu w ogóle da się rzucać zaklęcia? - Nic innego nie przychodziło mi do głowy, przecież to nie było normalne, żeby nic się nie udało aż po czterech próbach. I nie myślałem tutaj tylko o zaklęciu, ale i o anomaliach! Na szczęście nie miałem jeszcze wielu okazji się o tym przekonać, ale wiedziałem, że wraz z machnięciem różdżką pojawiały się nieraz niezwykle niebezpieczne anomalie. A teraz nie było ani tego ani tego.
Westchnąłem i zaraz potem zganiłem się w myślach za dopuszczenie do siebie to okropne poczucie rezygnacji. Nie, panie Floreanie, jeszcze nic nie było stracone. W końcu mówi się, że złe dobrego początki - i oby właśnie tak było. - Nie szkodzi. Nie szkodzi, spróbuję jeszcze raz - powiedziałem, chyba bardziej do samego siebie niż do Charlene, ale nie musiała o tym wiedzieć . - Przecież to niemożliwe, żeby w końcu nam się nie udało. Potem już będzie z górki - akurat tego nie byłem taki przekonany, ale musiałem jakoś podnieść morale. - Finite Incantatem.
Z pewną dozą rezygnacji patrzyłem na kolejne nieudane zaklęcie, tym razem w wykonaniu Charlene. - Myślisz, że w tym miejscu w ogóle da się rzucać zaklęcia? - Nic innego nie przychodziło mi do głowy, przecież to nie było normalne, żeby nic się nie udało aż po czterech próbach. I nie myślałem tutaj tylko o zaklęciu, ale i o anomaliach! Na szczęście nie miałem jeszcze wielu okazji się o tym przekonać, ale wiedziałem, że wraz z machnięciem różdżką pojawiały się nieraz niezwykle niebezpieczne anomalie. A teraz nie było ani tego ani tego.
Westchnąłem i zaraz potem zganiłem się w myślach za dopuszczenie do siebie to okropne poczucie rezygnacji. Nie, panie Floreanie, jeszcze nic nie było stracone. W końcu mówi się, że złe dobrego początki - i oby właśnie tak było. - Nie szkodzi. Nie szkodzi, spróbuję jeszcze raz - powiedziałem, chyba bardziej do samego siebie niż do Charlene, ale nie musiała o tym wiedzieć . - Przecież to niemożliwe, żeby w końcu nam się nie udało. Potem już będzie z górki - akurat tego nie byłem taki przekonany, ale musiałem jakoś podnieść morale. - Finite Incantatem.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Charlie ostatnimi czasy także przechodziła pewien kryzys wiary w siebie i swoje umiejętności. Na konkursie alchemicznym zupełnie jej nie poszło, nie szły jej także czary. To, że przegrywała klubowe pojedynki, nie było niczym niezwykłym, biorąc pod uwagę fakt, że w czarowaniu nigdy nie była wybitna. Jedynie co z transmutacją radziła sobie przyzwoicie, w innych dziedzinach miała niestety braki, które bardzo chciała nadrobić, w nadziei, że wreszcie coś zacznie jej wychodzić i rzucenie Finite przestanie być takim wyzwaniem. To właśnie dlatego poszła do Klubu Pojedynków – by się czegoś nauczyć i być bardziej gotowa do obecnych trudnych czasów.
Zdjęcie zaklęcia Deserpes nie powinno być trudne ani poza ich zasięgiem. Nie było to najtrudniejsze transmutacyjne zaklęcie, a jednak nie wychodziło im usunięcie go. Może to wina anomalii? Albo tego, że ten Deserpes był nieco inny, jakby mocniejszy niż te, które widywała do tej pory? Albo po prostu ich magia postanowiła dzisiaj z nich zadrwić i nie słuchała ich?
Mieli do wypełnienia zadanie, a tymczasem nadal nawet nie przybliżyli się do wejścia do domu. Wciąż stali przed podwórzem, próbując zdjąć zaklęcie, które zagradzało im drogę. Ani jemu, ani jej kompletnie to nie wychodziło. Piasek nadal zaścielał całe podwórze, gotów wciągnąć w siebie każdego, kto by na nim stanął. To miejsce nie było bezpieczne, dlatego musieli się nim zająć, a potem wejść do domu i zbadać sprawę. Oby dla mugola nie było za późno... Charlie miałaby straszne wyrzuty sumienia, gdyby okazało się, że nie zdążyli na czas.
- Powinno się dać. Ale z jakiegoś powodu nam nie wychodzi. Może to kaprysy naszej magii lub różdżek... Lub to z tym Deserpesem coś jest nie tak, i dlatego jeszcze go nie ściągnęliśmy? – zastanowiła się, zerkając na moment na swojego towarzysza, który podjął kolejną, znów nieudaną próbę. Westchnęła cicho. Nie obwiniała go, ale wyglądało na to, że jeszcze dużo czasu tu spędzą, próbując zdjąć to zaklęcie.
- W końcu musi się udać – rzekła, kurczowo zaciskając palce na różdżce. – Jeszcze raz. Finite Incantatem – powtórzyła. Nie mogli przecież odejść. Musieli dostać się do domu i sprawdzić, co się tam stało, choćby mieli spędzić kilka godzin na bezsensownych próbach przejścia przez podwórze i wejścia do środka.
Zdjęcie zaklęcia Deserpes nie powinno być trudne ani poza ich zasięgiem. Nie było to najtrudniejsze transmutacyjne zaklęcie, a jednak nie wychodziło im usunięcie go. Może to wina anomalii? Albo tego, że ten Deserpes był nieco inny, jakby mocniejszy niż te, które widywała do tej pory? Albo po prostu ich magia postanowiła dzisiaj z nich zadrwić i nie słuchała ich?
Mieli do wypełnienia zadanie, a tymczasem nadal nawet nie przybliżyli się do wejścia do domu. Wciąż stali przed podwórzem, próbując zdjąć zaklęcie, które zagradzało im drogę. Ani jemu, ani jej kompletnie to nie wychodziło. Piasek nadal zaścielał całe podwórze, gotów wciągnąć w siebie każdego, kto by na nim stanął. To miejsce nie było bezpieczne, dlatego musieli się nim zająć, a potem wejść do domu i zbadać sprawę. Oby dla mugola nie było za późno... Charlie miałaby straszne wyrzuty sumienia, gdyby okazało się, że nie zdążyli na czas.
- Powinno się dać. Ale z jakiegoś powodu nam nie wychodzi. Może to kaprysy naszej magii lub różdżek... Lub to z tym Deserpesem coś jest nie tak, i dlatego jeszcze go nie ściągnęliśmy? – zastanowiła się, zerkając na moment na swojego towarzysza, który podjął kolejną, znów nieudaną próbę. Westchnęła cicho. Nie obwiniała go, ale wyglądało na to, że jeszcze dużo czasu tu spędzą, próbując zdjąć to zaklęcie.
- W końcu musi się udać – rzekła, kurczowo zaciskając palce na różdżce. – Jeszcze raz. Finite Incantatem – powtórzyła. Nie mogli przecież odejść. Musieli dostać się do domu i sprawdzić, co się tam stało, choćby mieli spędzić kilka godzin na bezsensownych próbach przejścia przez podwórze i wejścia do środka.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 54
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Kolejny raz rzuciłem zaklęcie i momentalnie tego pożałowałem, czując w dłoni przeraźliwy chłód. Nigdy nie czułem swoich kości, ale mimo to wiedziałem, że dotarł aż do nich, na wskroś. Musiałem wypuścić różdżkę z dłoni, bo nie byłem w stanie jej utrzymać - zdążyłem jednak zauważyć jak wychodzi z niej gęsta mgła. Może faktycznie anomalie stały za naszymi niepowodzeniami? Nie lubiłem zrzucać wszystkiego na kaprysy magii, podejrzewałem, że im lepiej człowiek ma opanowaną daną dziedzinę tym łatwiej sobie z nimi radzi, ale chyba w tym momencie nie miałem innego wyjścia. Spoglądałem przez chwilę na swoją różdżkę, leżącą pod moimi stopami, zastanawiając się co by było gdyby stało się to podczas otwartej walki. Cóż, chyba lepiej tego nie rozpatrywać dopóki nie ma takiej potrzeby.
- Może masz rację - tym razem musiałem się zgodzić z Charlene, przecież ten chłód w mojej ręce nie wziął się znikąd. - Z tego co wiem, deserpes to nie jest silne zaklęcie. Nie rozumiem - ostatnio nie rozumiałem również wielu innych rzeczy, ale w tym momencie naprawdę głowiłem się dlaczego nie może nam wyjść zwykłe finite. Zgodzę się, że to nie jest najprostsze z możliwych zaklęć, ale nie przesadzajmy w drugą stronę! - Jakie mamy inne opcje? - Chyba nadszedł najwyższy czas, żeby zacząć je rozważać. - Mówiłaś, że możesz zamienić się w zwierzę i dostać się do domu? Jesteś pewna, że dałabyś radę? - Mi osobiście by to nie pomogło, ale może niepotrzebnie tracimy tutaj oboje czas - może Charlene dowiedziałaby się w międzyczasie czegoś pożytecznego i obmyśliła kolejny plan działania, podczas gdy ja, cóż, dalej głowiłbym się nad zlikwidowaniem deserpes. - Tak się zastanawiam... Może masz rację, może powinnaś zobaczyć co się tam dzieje, a ja będę dalej próbował - nie byłem przekonany co do tego planu, rozdzielanie się nigdy nie było dobrym pomysłem, ale może w tym momencie i tak najlepszym jaki mieli do dyspozycji. Utwierdziłem się w tym, kiedy kolejny raz nie wyszło jej zaklęcie. Chłód z mojej ręki zniknął tak szybko jak się w niej pojawił, mogłem podjąć jeszcze jedną próbę. Odetchnąłem głęboko i skupiłem się znowu na tym nieszczęsnym zaklęciu, musiało teraz wyjść, proszę, Merlinie! Finite incantatem
- Może masz rację - tym razem musiałem się zgodzić z Charlene, przecież ten chłód w mojej ręce nie wziął się znikąd. - Z tego co wiem, deserpes to nie jest silne zaklęcie. Nie rozumiem - ostatnio nie rozumiałem również wielu innych rzeczy, ale w tym momencie naprawdę głowiłem się dlaczego nie może nam wyjść zwykłe finite. Zgodzę się, że to nie jest najprostsze z możliwych zaklęć, ale nie przesadzajmy w drugą stronę! - Jakie mamy inne opcje? - Chyba nadszedł najwyższy czas, żeby zacząć je rozważać. - Mówiłaś, że możesz zamienić się w zwierzę i dostać się do domu? Jesteś pewna, że dałabyś radę? - Mi osobiście by to nie pomogło, ale może niepotrzebnie tracimy tutaj oboje czas - może Charlene dowiedziałaby się w międzyczasie czegoś pożytecznego i obmyśliła kolejny plan działania, podczas gdy ja, cóż, dalej głowiłbym się nad zlikwidowaniem deserpes. - Tak się zastanawiam... Może masz rację, może powinnaś zobaczyć co się tam dzieje, a ja będę dalej próbował - nie byłem przekonany co do tego planu, rozdzielanie się nigdy nie było dobrym pomysłem, ale może w tym momencie i tak najlepszym jaki mieli do dyspozycji. Utwierdziłem się w tym, kiedy kolejny raz nie wyszło jej zaklęcie. Chłód z mojej ręki zniknął tak szybko jak się w niej pojawił, mogłem podjąć jeszcze jedną próbę. Odetchnąłem głęboko i skupiłem się znowu na tym nieszczęsnym zaklęciu, musiało teraz wyjść, proszę, Merlinie! Finite incantatem
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Z magią od dłuższego czasu działy się dziwne rzeczy. Znajdujący się przed nimi dom i podwórze były tego niezbitym dowodem. To musiało być miejsce zawładnięte przez anomalie, których ofiarą mógł paść też mieszkaniec domu, którego musieli znaleźć i sprawdzić, co z nim.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że w dziedzinie obrony przed czarną magią miała spore braki, i może stąd te liczne porażki przy próbie rzucenia zaklęcia. Znała podstawy, ale do tej pory nie poświęcała zbyt wiele czasu, by rozwinąć się w tej dziedzinie ponad poziom wiedzy zdobytej w szkole. Był to błąd, który musiała naprawić, jeśli nie chciała popisywać się taką nieudolnością jak teraz. Dwójka dorosłych czarodziejów nie potrafiła zdjąć zaklęcia Deserpes, które nie było najbardziej skomplikowanym czarem. Jak więc poradziłaby sobie z trudniejszym wyzwaniem, skoro pokonywało ją to? Jak miała przydać się w walce w czymś innym niż warzenie eliksirów?
- Nie jest, ale może to jest jakoś... zniekształcone anomalią. To bardzo prawdopodobne – odezwała się, wciąż wpatrując się w warstwę piachu, zastanawiając się, jak głęboka jest. Gdyby stanęli na niej w ludzkim ciele, od razu zaczęliby się zapadać i tonąć w ruchomych piaskach, z których nie tak łatwo było wyjść. – Podobnie działa też zaklęcie Duna. Czasem jest stosowane przez czarodziejów jako zabezpieczenie przed intruzami chcącymi wejść na ich teren. Ale żadne z nich w normalnych okolicznościach nie powinno być aż tak rozległe.
Zastanowiła się, co jeszcze mogliby zrobić.
- Mogłabym zmienić się w kota i przejść po płocie. Ale to nie rozwiąże sprawy, jak ty miałbyś się tam dostać. Szkoda, że nie zabrałeś miotły, wtedy może mógłbyś dyskretnie podlecieć do okna... – zastanawiała się wciąż. – Tak czy inaczej, nie możemy zostawić tu tego piachu, bo jakiś mugol może w nim zginąć. Trzeba próbować do skutku.
Owszem, tracili czas, ale nie mogli zostawić tego terenu w takim stanie i przed odejściem i tak musieliby go odczarować. Mieszkali tu niemagiczni, ktoś z nich nieświadomy zagrożenia mógł tu wejść i zostać wciągnięty.
- Spróbuję inaczej. Może Reparifarge zadziała lepiej? – zaproponowała nagle, przypominając sobie o użytecznym zaklęciu z dziedziny transmutacji, którym także mogła się posłużyć, żeby zdjąć inny transmutacyjny czar. A z transmutacją radziła sobie lepiej, miała szansę powodzenia, jeśli odpowiednio się skupi.
Znów skierowała różdżkę na piach.
- Reparifarge – powiedziała. Miała nadzieję, że wreszcie im się uda.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że w dziedzinie obrony przed czarną magią miała spore braki, i może stąd te liczne porażki przy próbie rzucenia zaklęcia. Znała podstawy, ale do tej pory nie poświęcała zbyt wiele czasu, by rozwinąć się w tej dziedzinie ponad poziom wiedzy zdobytej w szkole. Był to błąd, który musiała naprawić, jeśli nie chciała popisywać się taką nieudolnością jak teraz. Dwójka dorosłych czarodziejów nie potrafiła zdjąć zaklęcia Deserpes, które nie było najbardziej skomplikowanym czarem. Jak więc poradziłaby sobie z trudniejszym wyzwaniem, skoro pokonywało ją to? Jak miała przydać się w walce w czymś innym niż warzenie eliksirów?
- Nie jest, ale może to jest jakoś... zniekształcone anomalią. To bardzo prawdopodobne – odezwała się, wciąż wpatrując się w warstwę piachu, zastanawiając się, jak głęboka jest. Gdyby stanęli na niej w ludzkim ciele, od razu zaczęliby się zapadać i tonąć w ruchomych piaskach, z których nie tak łatwo było wyjść. – Podobnie działa też zaklęcie Duna. Czasem jest stosowane przez czarodziejów jako zabezpieczenie przed intruzami chcącymi wejść na ich teren. Ale żadne z nich w normalnych okolicznościach nie powinno być aż tak rozległe.
Zastanowiła się, co jeszcze mogliby zrobić.
- Mogłabym zmienić się w kota i przejść po płocie. Ale to nie rozwiąże sprawy, jak ty miałbyś się tam dostać. Szkoda, że nie zabrałeś miotły, wtedy może mógłbyś dyskretnie podlecieć do okna... – zastanawiała się wciąż. – Tak czy inaczej, nie możemy zostawić tu tego piachu, bo jakiś mugol może w nim zginąć. Trzeba próbować do skutku.
Owszem, tracili czas, ale nie mogli zostawić tego terenu w takim stanie i przed odejściem i tak musieliby go odczarować. Mieszkali tu niemagiczni, ktoś z nich nieświadomy zagrożenia mógł tu wejść i zostać wciągnięty.
- Spróbuję inaczej. Może Reparifarge zadziała lepiej? – zaproponowała nagle, przypominając sobie o użytecznym zaklęciu z dziedziny transmutacji, którym także mogła się posłużyć, żeby zdjąć inny transmutacyjny czar. A z transmutacją radziła sobie lepiej, miała szansę powodzenia, jeśli odpowiednio się skupi.
Znów skierowała różdżkę na piach.
- Reparifarge – powiedziała. Miała nadzieję, że wreszcie im się uda.
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Opuszczony plac zabaw
Szybka odpowiedź