Wydarzenia


Ekipa forum
Pomnik Pamięci
AutorWiadomość
Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 14:33
First topic message reminder :

Pomnik Pamięci

Łuk z kamieni stanowiący symbol jedności Zakonu Feniksa w chwilach, gdy owa jedność wystawiona była na największą próbę, również ku pamięci odgonionych magicznych anomalii nękających Wielką Brytanię. Postawiono go po odejściu Bathildy Bagshot, by jej śmierć, ich przewodniczki, oraz śmierć wszystkich zaangażowanych w wielkie idee zakonników, nie została zapomniana oraz by przypominała o tym, że wciąż należało walczyć o wolność dla wszystkich magicznych i niemagicznych członków społeczności.
Pomnik Pamięci stoi na otoczonej lasem niewielkiej, okrągłej polanie blisko granicy z lasem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]22.12.19 19:14
Wiedziała, że ma lekkie opóźnienie, ale zdecydowanie nie przemyślała transportu zniczy, które wybrała starannie. W końcu udało jej się pomniejszyć je na tyle, by bez trudu mogła spakować je do płóciennej torby i uważając, by te nie zbiły się wsiadła na miotłę ruszając w kierunku przejścia w Zakazanym Lesie. Wejście do Oazy nie sprawiło jej problemów. Widziała już trochę ludzi, krzątających się i zajmujących rzeczami, do których się zobowiązali. Dzisiejszy dzień miał być ważny dla nich wszystkich. Dla każdego z osobna i całej grupy razem. Dziś mieli pożegnać mądrą czarownicę, ale nie tylko o niej, miało przypominać to miejsce. Miało przypominać o wszystkich tych, którzy poświęcili się ich sprawie. Którzy oddali życia, by Anglia była lepszym miejscem. Ich walka już trwała, ale najtrudniejsze nadal pozostawało przed nimi. Zatrzymała się kawałek dalej, przesuwając jasnym spojrzeniem po zgromadzonych wokół jednostkach, zatrzymując je na chwilę dłużej na Jackie, która lustrowała swoje dłonie. Westchnęła lekko. Ich ostatnia dłuższa rozmowa podczas treningu była pełna emocji. Ruszyła w końcu, zatrzymując się na chwilę przy starszym bracie, na ramieniu którego zacisnęła dłoń. Łagodny uśmiech, znalazł się na jej twarzy ledwie na moment. Gabriela, klepnęła lekko w ramię. Spojrzała na Keatona któremu skinęła jedynie głową ruszając dalej. Mijając witała kolejnych ludzi, Charlene, Anthonyego, Marclle, Steffena, Jamie, Bertiego . Nie wydawała poleceń, widząc, że Kieran zaczął już rozdzielać poszczególne zadania. Milcząco przesuwała się przez teren, zaciskając raz po raz usta. Jej wzrok skrzyżował się na chwilę z Hannah, której skinęła też głową. W końcu dotarła do przyjaciółki na którą spojrzała przeciągle odkładając torbę gdzieś obok. Wsadziła dłonie w kieszenie i zlustrowała spojrzeniem kamienny pomnik, który miał być wspomnieniem, przypomnieniem, hołdem. Wszystkim jednocześnie. Jednocześnie miał być ważnym miejscem dla nich, ale i dla wszystkich, którzy po nich przyjdą. Nie odezwała się z początku, schylając po znicze, które zaczęła wyciągać i przy pomocy zaklęcia powiększające przywracać do naturalnej wielkości. Były proste, o kwadratowym kształcie, bez zdobień. W swojej prostocie ujmujące. Nie zapalała ich jednak jeszcze. Podniosła się, wkładając różdżkę do cieńszego już płaszcza, wiosnę dało się czuć w powietrzu. W końcu spojrzała na Jackie.
- Wszystko w porządku? - zapytała głową wskazując na ręce. Nie widziała ich co prawda, ale dostrzegła jak obserwowała je wcześniej. Rozejrzała się wokół, każdy pracował. Oaza w ciągu kilku miesięcy zaczynała powstawać.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pomnik Pamięci - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]23.12.19 1:43
To był niezwykle ważny dzień. Podczas przygotowań Lucan dokładał wszelkich starań, aby wywiązać się należycie z zadania, które mu powierzono. Słabo znał co prawda wszystkich poległych - samą profesor spotkał chyba tylko raz, Herewarda również. Ale choć sam osobiście nie miał bliskich więzi z tymi, których pamięć mieli dziś uczcić, doskonale zdawał sobie sprawę jak ważne było to wydarzenie. Gdy przybył do Oazy, prace już trwały. Stojąc przez chwilę w ciszy, mężczyzna obserwował jak ławy wspólnymi siłami przywracane są do pierwotnej wielkości i ustawiane na miejscu. Jego wzrok prześlizgnął się po budowli z kanciastych kamieni - Pomnika Pamięci. Zebrani zakonnicy krzątali się, kończąc przygotowania. Na całe szczęście, nie spóźnił się. Nie zamierzał jednak dłużej zwlekać, wkrótce dołączył do tłumu, wyłapując co rusz bardziej lub mniej znajome twarze. Twarze tych, którzy towarzyszyli mu podczas misji w Azkabanie szczególnie rzuciły mu się w oczy, skinął więc po kolei głową Kieranowi i Marceli - nie podchodził jednak, by wymienić uściski dłoni, nie chciał im przeszkadzać w pracy. Przystanął nawet by zerknąć na Macmillana, jednak jego minął w ciszy, swoje kroki kierując ku jednej z gwardzistek.
- Just - skinął jej na powitanie głową. Zdjął z ramienia torbę, w której przyniósł własne pomniejszone znicze - nieco bardziej zdobne niż te, nad którymi pochylała się Tonks, nadal jednak zdecydowanie skromne i w dobrym smaku. Chodziło w końcu o pamięć. Machnąwszy lekko różdżką, zaczął je przywracać do pierwotnych rozmiarów, obserwując jak z niewielkich kwadracików wyrastają pełnoprawne lampiony. Przez chwilę przypominało mu to trochę rosnące pączki kwiatów. Aż lekko parsknął na to porównanie. Wystarczyło je właściwie już tylko zapalić, ale to było najmniejszym problemem. Tymczasem Lucan dostrzegł, że w innej części uroczystości wciąż są pewne problemy, stąd też ruszył na ratunek.
- Potrzebujecie pomocy? - skinąwszy głową po kolei wszystkim mężczyznom, którzy zajmowali się stołami, Lucan znów chwycił za swoją różdżkę, powiększając ostatnie z opornych mebli. Mniej gadania, więcej pracy.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]23.12.19 11:34
Wciąż nie był pewien, czy to był dobry pomysł, kiedy przekraczał granicę otaczającego polanę lasu, żeby zatrzymać się tuż za nią – pod szarozieloną ścianą drzew, ciemniejącą stopniowo w miarę, jak zapadał wieczór. Z tej odległości widział już krzątające się kilka metrów dalej sylwetki, zarys przyciągającej oko, charakterystycznej konstrukcji pomnika, unoszące się w powietrzu lampiony, stoły pojawiające się jakby znikąd – ale nie ośmielił się dołączyć do tego (rodzinnego?) rozgardiaszu, jednocześnie chaotycznego, jak i w nieokreślony sposób harmonijnego. Nie był jednym z nich; był niedogodnością, której obecność w szeregach organizacji podyktowała wyższa konieczność, kimś, kto walczył przeciwko nim tak samo długo, jak im nieudolnie pomagał, i gdyby nie stojący tuż obok niego Ben, nigdy nie zdecydowałby się tutaj pojawić. Chciał oddać szacunek poległym, na pewien sposób czuł nawet, że powinien to zrobić, ale pogrzeby nie miały przecież służyć zmarłym, a żywym: tym pozostawionym w samotności i żalu, próbującym zamknąć urwany zbyt szybko rozdział, szukającym jedności i ukojenia. On nie był w tym wszystkim potrzebny – dlatego pozostał na uboczu, po trosze licząc na to, że ciemne szaty pomogą mu stopić się z leśnym tłem. – Idź – odezwał się cicho, krótkie słowo kierując do Benjamina, a dyskretnym ruchem głowy wskazując na resztę członków Zakonu Feniksa, dziwiąc się w milczeniu, jak wielu z nich rozpoznawał, choć jeśli miałby być szczery, to żadna twarz nie wywołała u niego zdziwienia. Żadnej nie przyglądał się też zbyt nachalnie, kiwając jedynie lekko głową, jeśli zdarzyło mu się przypadkowo skrzyżować z kimś spojrzenia. Przez moment miał ochotę mimo wszystko przekroczyć pusty pas ziemi niczyjej, za którym się schował, żeby przywitać się z Jackie – to jej dłoń wypisała zaproszenie, na którym znalazło się jego imię – ostatecznie stwierdzając jednak, że nie chciał jej przeszkadzać. Wyglądała na zajętą – a może po prostu zaaferowaną obecnością bliskich sobie ludzi, którzy – co swoją oczywistością uderzyło go dosyć niespodziewanie – byli bliscy również dla Jaimiego. – Powinieneś z nimi być – dodał jeszcze, spoglądając w bok i starając się odnaleźć w wieczornej szarówce parę czekoladowych tęczówek. Przewodził im, walczył razem z nimi w Azkabanie – jego miejsce było więc tam, pod łukowatym pomnikiem. Zerknął w jego kierunku raz jeszcze, tym razem wyłapując twarz pochylonej nad kwiatami Charlene i uśmiechając się na widok jej skupionego profilu, oraz unosząc wyżej brwi, gdy tuż obok dostrzegł Burroughsa i Cattermole’a, a także nieznajomą kobietę, która nie tak dawno wyrzuciła go w środku nocy z domu, gdy kominek wepchnął go przypadkowo prosto do jej salonu.
Kto by pomyślał.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]24.12.19 10:11
Wyjątkowo nie śpieszył się do Oazy - przestał lubić pogrzeby, cenić te ostatnie, wspólne chwile, spędzone na upamiętnieniu zmarłego. W rodzinnej wsi każda stypa niosła ze sobą nadzieję: siadano przy długim, drewnianym stole, pito hektolitry ognistej i z dumą opowiadano do dokonaniach wiekowego wuja, który dopiero niedawno spoczął w mogile na wzgórzu. Śmierć była częścią życia, początkiem nowej przygody, a wraz z ciałem do grobu nieboszczka wkładano sadzonki drzew, najczęściej potężnego dębu, by na zgliszczach doczesnego życia wyrosło coś nowego. Później, po kilku dekadach, bliski dalej był obecny: dając dom wędrownym ptakom, chłodząc cieniem w przerwach pracy drwali, świadkując nieśmiałym pocałunkom skrytych za pniem podlotków i pozwalając bawić się kolejnemu pokoleniu Wrightów na swych gałęziach.
Ostatnio jednak śmierci było w życiu Bena zbyt wiele - i przychodziła nie do dwustuletnich, brodatych dziadków, którzy właściwie wypatrywali jej z nadzieją na uwolnienie od zawodzącego ciała, a do młodych, niewinnych. Do osób nie doświadczających jeszcze w pełni piękna życia - albo do tych, którzy mogli jeszcze wiele pomóc w tej przeklętej wojnie. Potrzebowali Bathildy Bagshot, jej mądrości, wskazówek, dziedzictwa powierzonego czarownicy przez Albusa Dumbledore'a, rozsądku oraz troski. Jaimie nie mógł pogodzić się z tym, że ją utracili, ba, że on sam przyłożył rękę do zakończenia długiego, znaczącego życia Pani Profesor. Wiedział, że musiał to zrobić, że rozbijając amulet uratował wiele istnień, kończąc makabrę anomalii, ale i tak zjawiał się tego żałobnego dnia w Oazie w ponurym nastroju, dość niechętnie, ciesząc się jednak z towarzystwa Percivala. Gdy miał go u swego boku, oddychał spokojniej, nie spinał tak ramion, nie łyapł tak niechętnie spode łba, nawet gdy ujrzał w końcu pomnik oraz krzątających się wokół niego Zakonników.
- Tak, a ty tu zostań w cieniu lasu, jak jakiś podejrzany druzgotek, który tylko czeka żeby zawinąć komuś złoty zegarek - odburknął w odpowiedzi na wspaniałomyślną sugestię Percivala. Zerknął na niego z ukosa, wciskając zgrabiałe od chłodu dłonie głębiej w kieszenie mugolskiej kurtki. Tak naprawdę sam wolałby zostać tutaj, w oddali, ale nie zamierzał poddawać się szepczącym w głowie demonom. - Chodź. Bo złapię cię za rękę i cię tam zaciągnę - dodał już nieco lagodniej, unosząc lekko prawą brew w żartobliwej groźbie. Tak naprawdę nie miałby nic przeciwko dotykowi oznaczającemu wsparcie, pokrzepiającemu, pewnemu. I absolutnie niemożłiwemu w tych okolicznościach, ruszył więc razem z Blake'm w stronę zbiorowiska, pilnując, by towarzysz nie dokonał taktycznego odwrotu. - Witajcie, coś pomóc? - zagadnął tubalnym głosem, gdy znalazł się bliżej krzątaniny. Nie marnował czasu na podawaniu wszystkim graby, skinął tylko powitalnie głową i westchnął ciężko, wpatrując się w symbol mający upamiętnić Bathildę. I innych, których stracili.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]24.12.19 14:25
- Noo, to miałoby sens. - przyznał, ale ledwo skończył zdanie, a oberwał swoim nadaktywnym przyjacielem, obecnie bez futra i ogona. Zaśmiał się i pokręcił głową, nie tyle w znaczący sposób, co w reakcji na drobne ogłuszenie tym powitaniem jakie wywołał Steffenowy głos.
- Orany Steff. Siemasz. - zaśmiał się i znów uniósł spojrzenie na dziewczynę, ale sam Cattermole zabrał się już za działanie. - Ale wiesz, że te świeczki mają być w lampionach, co?
Upewnił się, choć tak w sumie też było całkiem okej. Ale skoro inni jeszcze działają to oni też mogą wrócić do pierwotnej wersji planu.
- Zdejmij je na dół skoro mamy czas. - zaproponował jeszcze, siadając gdzieś z boku i wyciągając ze swojej torby lampiony. - Macie też? - podpytał zaraz. Jeśli nie to część świeczek będzie wisieć po bokach, też powinno być spoko.
Zaraz skierował różdżkę na wyjęte z torby lampiony. Były mikroskopijne jakby pasowały do domku dla lalek.
- Finite Incantatem. - wypowiedział w myślach w nadziei iż uda mu się bez problemu czar rzucony w domu przez Sue. Reducio. Oczywiście, musiał poprosić o pomoc, wolał nie ryzykować że coś mu nie wyjzie i zepsuje przygotowane lampiony jeszcze zanim wyjdzie z domu. On i transmutacja to zdecydowanie zbyt ciężka para, żeby ryzykować.
Uniósł przy tym brew, patrząc na popisy Steffa i uśmiechnął się pod nosem, chyba - jak przystało na przyjaciela - w nadziei, że coś odwali. Wiedział, że to pożegnanie to ważny moment i wielu tutaj potrzebuje ciszy i spokoju. On takie rzeczy przeżywał jednak po swojemu i spora dawka Stefochaosu wydawała mu się pod tym względem bardzo na miejscu.
Witał się z kolejnymi mijającymi ich i przychodzącymi osobami, posyłał ciepłe uśmiechy, do Macmillana zamachał nawet. Nie znali się dobrze, ale miał dla tego człowieka jakiś szczególny rodzaj sympatii chyba.
Mijali go kolejni chętni do pomocy, w sumie miał wrażenie sie rąk do pracy robi się już więcej niż zadań. Co na swój sposób było z resztą całkiem fajne.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]24.12.19 15:14
Ludzi gromadziło się coraz więcej. I okazywało się, że wielu z nich znała, a nie o wszystkich wiedziała, że popierali tę samą stronę. Cóż, najwyraźniej wielu rzeczy nie wiedziała o swoich znajomych, ale rozumiała, że obowiązywała ich tajemnica, zaś ona nie była pełnoprawnym członkiem, więc jeszcze nie ufano jej na tyle, by wtajemniczać we wszystkie sprawy, i karty były przed nią odsłaniane stopniowo. Może to, że pozwolono jej tu dziś przybyć, oznaczano że zaufano jej bardziej, że po tym, jak pomogła Poppy w dostarczeniu ingrediencji do Oazy, a potem wraz z Hannah odnalazła rodzinę Brownów i również pomogła ich tu sprowadzić, postanowiono umożliwić jej wzięcie udziału w przedsięwzięciu, gdzie była obecna spora część Zakonników. Czy wszyscy – tego nie widziała. Ale profesor Bagshot najwyraźniej cieszyła się wśród nich wielkim poważaniem, skoro przybyli tu tak licznie, i to czarodzieje z tak różnych środowisk, zjednoczeni ponad podziałami.
Odwzajemniła uśmiech Michaela, ciesząc się na jego widok – a więc on też był jednym z nich. Pamiętała ich ostatnie spotkanie w styczniu w herbaciarni, gdzie przyłapała go na posiadaniu „Czarownicy”. Przywitała także Hannah, z którą nie tak dawno miała okazję współpracować. Był tu też pan Rineheart, Jackie, a także Poppy i Just. Każdy zajmował się jakąś częścią przygotowań, tak by wszystko było gotowe, gdy nadejdzie właściwy czas.
Jamie skupiła się znów na stojących najbliżej Steffenie i Bertiem, wraz z którymi miała zawiesić lampiony. Coś przeczuwała, że, o dziwo, z ich trójki to ona była tą najbardziej rozsądną i trzeźwo myślącą. Dziwnie było jej z tą rolą, ale zamierzała dopilnować, by koledzy w tej ekscytacji i gorączce przygotowań nie poniszczyli lampionów zanim je zawieszą w powietrzu.
Swoje lampiony najpierw powiększyła, bo na czas transportu musiały być zmniejszone. Dopiero, gdy każdy odzyskał właściwy rozmiar, w każdym z nich zapaliła świeczkę. Były to specjalne czarodziejskie świeczki, które paliły się długo i nie gasły przy byle podmuchu wiatru. Dopiero, gdy każdy z lampionów był zapalony, zaczęła lewitować je do góry zaklęciem Volitavi.
- Tak będzie dobrze? – spytała, próbując odpowiednio określić odległość lampionów od siebie, by oświetlenie było równomierne i nie było pustych, ciemnych plam. W końcu niedługo się ściemni, więc potrzebowali dużo światła zarówno w pobliżu łuku, jak i w sąsiedztwie stołów. – Przyda się jakieś oświetlenie nad stołami i w pobliżu – rzekła do swoich kompanów, którzy także byli na etapie zapalania lampionów. Choć Steffen to się chyba już trochę pospieszył. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jego gorliwość i zapał. Pamiętała, jak podczas sylwestra w Dolinie Godryka przez niespodziewany splot wydarzeń razem próbowali rozwikłać pewną sprawę. Z tego co mogła dostrzec, kilka osób bieglejszych w transmutacji już powiększało stoły. Ona się tam nie pchała, widząc że i tak było tam sporo ludzi, postanawiając zająć się do końca lewitowaniem lampionów. Niedługo wszystkie te, które zrobiła, unosiły się już w powietrzu, rzucając rozdygotany blask na obszar, który oświetlały. Nie były może przepięknej urody, ale nigdy nie miała artystycznego zacięcia, zawsze w zbyt gorącej wodzie kąpana na zajęcia wymagające precyzji i długiego babrania się. Choć oczywiście się starała, by lampiony nie były koślawe i żeby jakoś się prezentowały. Cóż, miała nadzieję, że inni będą zadowoleni z efektu.
- W czymś jeszcze trzeba pomóc? – zapytała, gdy ostatni lampion uniósł się w powietrze. Jeśli było jeszcze coś do zrobienia, chętnie mogła pomóc innym, nie była osobą, która stałaby z założonymi rękami, kiedy inni ciężko pracują.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]24.12.19 20:30
Zależało jej na tym, by ten dzień wypadł dobrze. Była to w końcu rzecz, którą robili wszyscy razem, ramię w ramię bez względu na różnice, które dawały się we znaki na ostatnich spotkaniach. Teraz, patrząc na ludzi ustawiających stoły i rozwieszających dekoracje, mogła znowu zobaczyć tę grupę przyjaciół, do których dołączała prawie rok temu. Ten czas bardzo szybko mijał, za miesiąc miał jej stuknąć okrągły rok w organizacji. Może to kwestia braku pewnych jednostek, a może to aura przemienionej Oazy tak dobrze działała na wszystkich, że mogli się wyluzować i nie myśleć tylko o przykrych sprawach. Wojna cały czas gdzieś tam była, dysząc im w karki i stanowiąc nieustanną groźbę, ale tu na chwilę mogli odłożyć ją na bok.
Charlie zrobiła to wyjątkowo chętnie. Wojowniczka była z niej żadna, wolała oddawać się spokojniejszym zajęciom i pławić się w sielance, nawet jeśli tylko chwilowej. Żałowała tylko, że zabrakło tu Very. Jej siostra też powinna tu być, a tymczasem od pięciu miesięcy pozostawała zaginiona, a gdy Charlie spojrzała w stronę Pomnika Pamięci, nawiedziła ją gorzka myśl, że co jeśli Vera także zalicza się już do tego grona poległych Zakonników, których mieli żegnać i opłakiwać? Może to intuicja przygotowywała ją zawczasu na jutrzejszy dzień, niemniej jednak szybko zdusiła te myśli, bo zobaczyła Poppy. Wraz z uzdrowicielką mogły zająć się kwiatami, zebrać je od wszystkich, a następnie ułożyć w jednym miejscu, przy pomniku. Później zabrały się wspólnie za splatanie wieńca, który miał być główną żałobną dekoracją i zarazem elementem oddania czci profesor Bagshot i innym. Nie była pewna, czy miał już spocząć przy pomniku, czy może Gwardziści chcieli dopiero go złożyć, bardziej uroczyście, już podczas dalszej części wydarzenia. Ale prawdę mówiąc, Charlie nie wiedziała, jak dokładnie będzie to wszystko wyglądać. Nie był to typowy pogrzeb, choć w przeszłości już w kilku uczestniczyła, gdy umarli jej dziadkowie, a także Helen. Ten ostatni był najsmutniejszy, ale o nim też nie chciała dziś myśleć.
Z wieńca była całkiem zadowolona i miała nadzieję, że inni też będą. Naprawdę się starała, żeby kwiaty wyglądały ładnie.
Gdy skończyły, ruszyła w stronę miejsca, gdzie były stoły, bo akurat ktoś potrzebował pomocy z ich powiększeniem. Nie tylko ona zgłosiła się do tego zadania, więc za sprawą kilku różdżek stoły i krzesła zaczęły rosnąć, choć pan Rineheart wydawał się zniecierpliwiony. Charlie nie miała dość sił w swoich wątłych ramionkach, by je później ustawiać, ale udało jej się powiększyć część mebli, inni zrobili resztę.
- Jesteś tu nowy? – zagaiła nieśmiało do Keata, w końcu to na jego wołanie odpowiedziała. – Nie widziałam cię wcześniej – dodała, lustrując go uważnym wzrokiem. Cieszyło ją jednak, że dołączały do nich nowe osoby, tym bardziej że ubyło trochę starych członków. Niektórzy odeszli z własnej woli, inni... no cóż, wojna pociągała za sobą ofiary. Jej siostra także była jedną z nich, zasilając długie i smutne statystyki zaginięć.
- Hej, Hannah! – powitała swoją kuzynkę, która mignęła jej w pobliżu. Wciąż uparcie powstrzymywała się od zbyt częstego śledzenia wzrokiem Anthony’ego. Nie chciała, by ktoś, albo zwłaszcza sam zainteresowany, zauważył że się na niego gapiła czekając aż stół osiągnie właściwą wysokość.
Na szczęście zaraz coś innego przyciągnęło jej wzrok na tyle, że na moment zapomniała o Macmillanie. Nie spodziewała się bowiem zobaczyć tu jego, Percivala, ale pozostawało faktem, że tu był – i Charlie jego widok naprawdę ucieszył. Dostrzegła go w zasadzie przez przypadek, podczas tego momentu, gdy uciekła wzrokiem, by nikt nie zauważył jej zainteresowania Anthonym. Zdawał się trzymać na uboczu, niespiesznie wlokąc się za potężną, zwalistą sylwetką Bena. To Bena zauważyła najpierw (bo trudno byłoby go przegapić), a Percivala chwilę później. Nie wiedziała, jak dawno się pojawił, bo wcześniej była skupiona na kwiatach, a potem na pomocy w powiększaniu stołów, ale w końcu go zauważyła.
Dość spontanicznie postanowiła ruszyć w tamtą stronę.
- Ben – rzekła do kuzyna, ale to nie przy nim się zatrzymała. Percivalu! Cieszę się, że postanowiłeś do nas dołączyć – powiedziała przyjaźnie. Pamiętała, jak zaledwie tydzień temu spotkali się w rezerwacie smoków, gdy pomagała mu w sprawie powiązanej z małymi smoczętami. – Jak mają się twoi podopieczni? Czy moje podpowiedzi odnośnie eliksirów okazały się przydatne? – zapytała, ciekawa czy rezerwatowi alchemicy przygotowali już poprawiony specyfik i czy smoki zaczęły wracać do zdrowia. Ale nie tylko dlatego do niego podeszła. Zdawała sobie sprawę z tego, jak spora część Zakonników nieufnie zapatrywała się na jego osobę, i chciała poniekąd pokazać im wszystkim, że Percival nie gryzie i nie trzeba się go bać ani go alienować. A ona zamierzała traktować go tak, jak i innych, był teraz jednym z nich, a ona, po tych wszystkich ich spotkaniach i rozmowach, i to nie tylko o pracy, naprawdę zaczęła go lubić. I martwiło ją to, że mogłoby go tu spotkać wyobcowanie.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]25.12.19 2:22
Był niemniej zaskoczony niż Jamie, widząc ją w tym miejscu, lecz być może po prostu powinien już dawno przestać się dziwić, iż osoby mu znane, a nawet te z jego najbliższego otoczenia, związane są tajemnicą Zakonu.
Przywitał się z Anthonym, odpowiadając mu skinieniem głowy, a na widok Steffa uśmiech zagościł na jego twarzy, pogłębiając się, gdy dostrzegł za chłopakiem lewitujące piwa. - Cześć, mistrzu, potrzeba pomocnej różdżki, żeby powiększyć te meble - zakreślił swoją własną, cholernie nieprzydatną, szeroki krąg, wskazując na rozstawione na trawie mikroskopijne ławy i krzesła. Kątem oka dostrzegł brata Tonks, któremu przedstawił się na Sylwestrze przed swoim popisem na łyżwach, w odpowiedzi na jego komentarz wymamrotał tylko, że właśnie dotarł do mistrza transmutacji, więc kryzys został zażegnany.
Kolejna pomocna różdżka znalazła się szybko, posłał Charlie przepełnione wdzięcznością spojrzenie, gdy tylko zaoferowała swoją pomoc. - Tak, powiększyć do normalnych rozmiarów, zmniejszono je dla mnie, żebym mógł je jakoś ze sobą zabrać, jedna ława to pół biedy, ale dwie stają się już odrobinę nieporęczne - roześmiał się cicho, nie chcąc za bardzo afiszować się swoim wyjątkowo kiepskim poczuciem humoru. - Dziękuję wam bardzo - dodał jeszcze, przenosząc wzrok ze Steffa na Charlie, a także na dopiero co przybyłego Gabriela.
Na co czekają?
Dobre pytanie. Czas poskromić ten rozgardiasz.
- Chyba już możemy zabierać za ustawianie tego - odparł, zakasując rękawy, po czym podniósł cztery powiększone krzesła i zaczął je przenosić w stronę ustawionej już ławy; różdżkę schował uprzednio bezpiecznie do kieszeni spodni, tam, gdzie sprawdzała się lepiej niż w jego dłoniach.
Jakiemuś starszemu mężczyźnie chyba całkiem nieźle szło rozstawianie wszystkich po kątach, być może dzięki temu równie sprawie porozstawiają w końcu te meble.
- Zdecydowanie lepiej będzie siedzieć przy jednym, długim stole - wtrącił jeszcze, zgadzając się, że to lepsza opcja.
Chwilę później wrócił po kolejną porcję krzeseł, choć po drodze zagapił się tylko przez moment; woal czarnej sukni opadającej aż do ziemi wyglądał nieco jak żałobny kir, gdy prześlizgnął się spojrzeniem po sylwetce Wright, zahaczając wzrokiem o kok opadający na odsłoniętą szyję, którą niemal zawsze przykrywa kurtyną włosów. Przyspieszył kroku, zaciskając usta w wąską kreskę. Akurat, gdy nieco agresywnie odstawiał krzesło, mignęła mu Justine, której odpowiedział na powitanie tym samym gestem - krótkim skinięciem głową, choć pozwolił sobie jeszcze na nieco rozmyty uśmiech.
- Bardzo się przyda, zostało jeszcze tych kilka ostatnich krzeseł do powiększenia - odpowiedział Lucanowi, po czym upewnił się, czy aby na pewno ma rację, ale wyglądało na to, że w końcu dotarli do etapu, na którym pozostało już tylko dostawić siedzenia do połączonych ław.
Obrócił się wokół siebie, upewniając się, czy aby na pewno nie został jeszcze na trawie żaden z przyniesionych przez niego mebli, wtedy też poczuł na sobie czyjś wzrok; stojący przez chwilę na uboczu mężczyzna był mu doskonale znany, towarzyszący mu nadzorca w Peak Districk również. Nieznaczne skinięcie głową mogło pozostać niedostrzeżone, lecz Keat przez dobrą chwilę po prostu patrzył bezwiednie na swojego opiekuna, starając się powiązać jego obecność na tym wydarzeniu z... faktem, iż ktoś tak zaciekle go szukał. Czy istniała szansa, że chodzi o Zakon, a nie porachunki Blake'a ze szlachtą?
Czy to dlatego wyrzekł się swojego nazwiska - został członkiem Zakonu Feniksa i nie mógł już dłużej być utożsamiany z polityką Nottów?
Kogo szukała Rain - byłego Notta czy członka Zakonu Feniksa? Ile jeszcze twarzy ma ten człowiek? Im więcej się o nim dowiadywał, tym mniej wiedział.
Dźwignął ostatnie z krzeseł z Parszywego, dopiero teraz dostrzegając na nim jakąś piękną wiązankę, wyrytą scyzorykiem albo zaklęciem; dosunął je do ławy, zastanawiając się, co teraz. Z kłopotu wybawiła go ponownie Charlie. - Keat, miło mi - przedstawił się, bo jeszcze nie miał okazji tego zrobić - całkiem nowy, jestem sojusznikiem od stycznia - mógł wyglądać na pewnego siebie, ale zagubienie wciąż wkradało się do niektórych z jego poczynań, nie był pewien, czy jest właściwą osobą w tym miejscu.
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 3:45
Uśmiechnięta Hannah i władczy Kieran dali mu niezbędną motywację do szybkiego uwijania się ze stołami.
-Zaraz będą gotowe! - zapewnił Hanię, nie chcąc opóźniać jej zadania. Nie był co prawda pewien, gdzie jest więcej mebli, ale Rineheart szybko wskazał mu lokację.
-Idziemy? - zagaił Gabriela. Wokół Burroughsa zebrała się już grupka samozwańczych mistrzów transmutacji, więc zakładał, że chłopak poradzi sobie z powiększeniem mebli. On i młodszy Tonks lepiej sprawdzą się w zadaniu, które wymaga siły mięśni.
Przywitał się z siostrą uśmiechem i ruszył w stronę magazynu, rozglądając się po kolejnych znajomych twarzach. Brata Hannah spodziewał się tu ujrzeć, zaskoczył go natomiast widok Percivala. Skinął im obu głową z lekkim uśmiechem. Noc pod lodziarnią zaczęła nabierać sensu, a Michael zaczął zastanawiać się, jak wiele wiedział Blake, gdy siedzieli razem w celi. Gdyby był Zakonnikiem, kojarzyłby Tonksa jako sojusznika - czy był więc kolejnym, niewtajemniczonym w personalia wszystkich Zakonników sojusznikiem?
Chociaż powinien się smucić z powodu śmierci profesor Bagshot, to nie znał jej osobiście i bardziej cieszyła go okazja poznania wielu Zakonników oraz sojuszników. Czuł się o wiele pewniej, wiedząc z kim działa w jednej organizacji - tym bardziej, że jego auror mógł mieć do czynienia z tymi osobami nawet w pracy, tak jak podczas próby uratowania lodziarni Floreana.
Poczekał na brata i podniósł pierwszy ze stołów. Od jesieni sporo ćwiczył, więc był w stanie poradzić sobie z meblem sam - drewno nie było zresztą ani zbyt porządne, ani zbyt ciężkie. Ruszył z meblem na miejsce, wcale nie próbując dojrzeć Hani kątem oka. Zupełnie niechcący ustawił zresztą stół akurat niedaleko Hannah i Marcelli, aby mogły od razu przejść do dekorowania.
Posłał dziewczynom lekki uśmiech i ruszył z powrotem do magazynu, zanieść kolejny mebel albo sprawdzić, czy Gabriel lub Rineheart nie potrzebują pomocy. W trójkę chłopa praca pójdzie im raz-dwa. Po drodze zdjął płaszcz i rzucił go na jakieś krzesło - zgrzał się nieco przy tym noszeniu, a chciał wyglądać dobrze i poważnie.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Pomnik Pamięci - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 5:35
Steffen pokraśniał z dumy, mogąc okazać się przydatnym. Zaraz jednak zarumienił się ze wstydu, gdy Bertie przypomniał mu o świecach w lampionach.
-Już, już je ściągam! - roześmiał się i przywołał lampiony z powrotem. Powkładał świece na swoje miejsce i z powrotem odesłał lampiony w powietrze, kątem ucha słuchając Keata.
-Poradzicie już tu sobie? - upewnił się, patrząc pytająco na Bertiego i Jamie. Wyglądało na to, że mistrz transmutacji był potrzebny do powiększania stołów.
Ruszył w stronę Keata i Charlene, ale po drodze zobaczył...
-OJEJKU TO PAN! - wykrzyknął, rozdziawiając usta na widok Percivala.
-I pan! - dodał, wytrzeszczając oczy na widok Bena.
Nie wierzył własnym oczom - upadły szlachcic i upadła gwiazda Quidditcha pojawili się na spotkaniu Zakonu Feniksa! Rozpromienił się, uznając, że to najwspanialsza organizacja pod słońcem.
-Bardzo miło mi pana widzieć, panie N...Blake i pana, panie Wright, jestem gorącym fanem, szkoda, że już pan nie gra! - zapewnił, kłaniając się odruchowo, a potem taktycznie wycofał się w stronę stołów, zanim "celebryci" mieli szansę zareagować.
Wyprostował się dumnie i powiódł wzrokiem od Charlene do Lucana. Tego ostatniego pamiętał z ich styczniowego pojedynku.
-Wspólnymi siłami, uporamy się z tym raz-dwa! Spokojna głowa, Keat! - zapewnił. Wykonał już jedno zadanie, teraz miał pomóc z meblami, zrobił kanapki... jeśli wszyscy wkładali w organizację dzisiejszej uroczystości tyle samo zapału i energii, to Pożegnanie Pani Profesor powinno się odbyć lada chwila. Prawdę mówiąc, Steff nie mógł już doczekać się uroczystości oraz poczęstunku po niej. Nie miał jeszcze okazji być na żadnym ze spotkań Zakonu Feniksa, więc bardzo chciał poznać lepiej Zakonników i innych sojuszników. Jak widać, świat był mały i pełen niespodzianek - obawiał się już Charlie, nie wiedząc, że jest Zakonniczką, kibicował niegdyś Benowi, pojedynkował się z Lucanem i doradzał Percivalowi... miał nadzieję, że teraz wszyscy spojrzą na niego przychylniej (szczególnie ten ostatni, bo pan szlachcic wydawał się nieco nadąsany). Teraz jednak pozostawało mu skupić się na zadaniu do wykonania, na integrację przyjdzie czas.
-Engiorgio! - mruknął, celując w krzesło.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 5:35
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 11
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 9:10
Uniosła dłoń, kiedy na horyzoncie dojrzała Justine. Pojawienie się Bena było wyłącznie kwestią czasu, więc kiedy go dostrzegła — co było nieszczególnie trudne, uśmiechnęła się słabo, ale szczerze zadowolona z jego obecności, pomimo ponurej aury, pomimo smutnej atmosfery pogrzebu, żałoby, którą w sercach nosili przecież od dawna. Ale to towarzystwo Percivala wprowadziło ją w chwilowe zakłopotanie. Na nim jej wzrok spoczął zaraz po bracie, mina jej nieco zrzedła. Czekoladowe tęczówki utknęły w jego twarzy na dłużej, przyglądając mu się uważnie, nie wiedząc nawet czemu. Wiedziała. Wiedziała już wszystko, co powinna wiedzieć, a to sprawiało, że serce zabiło w jej piersi mocniej, gwałtowniej, wprowadzając w stan chwilowego otępienia. Zacisnęła usta mocniej, skinając mu głową w geście niemrawego powitania, po czym odwróciła się w kierunku Marcelli. Pan Rineheart szybko podzielił obowiązki, mogły liczyć na sprawne ogarnięcie sprawy, więc przykucnęła ze swoją skrzynką i zajęła się ostrożnym odwijaniem skrawków materiałów, które chroniły szklanki przed stłuczeniem.
— Charlie — powitała kuzynkę ostrożnie, zachowawczo, szybko dostrzegając z jaką poufałością i energią przywitała Blake'a. Nie była pewna, co powinna sądzić o jego obecności tu, na pożegnaniu. Chciał tu być, czy może zmusił go do tego Jamie? Czy czuł potrzebę oddania czci tym, którzy zginęli, czy przywdziawszy maskę mógł chełpić się wewnętrzną satysfakcją? Jaki był naprawdę? Kim był, w ciszy, samotności, gdy nikt nie patrzył? Czy takiego, jak poznała go w lesie mogła uznać za prawdziwego? Obserwowała ich kątem oka, póki stoły nie znalazły się w pobliżu. Przez ten moment wszystko inne jej umknęło, ale szczęśliwie ławy i krzesła zaczynały pojawiać się w pobliżu, a one mogły zająć się swoją pracą. Nie miały wiele czasu. Pożegnanie lada moment się rozpocznie. Teraz wokół brzęczały rozmowy, mniej lub bardziej podsycone energią, entuzjazmem i werwą. Głos młodego chłopaka, który zagaił do jej brata pewnie by ją rozbawił w innej sytuacji niż ta, ale zaczęła ją powoli przygniatać powracająca świadomość tego, po co się tu spotkali. Wielu z tu obecnych straciło swoich bliskich. Ona sama wciąż nie mogła pogodzić się z tym, co wydarzyło się dawniej z ministerstwem, z ludźmi, których znała, z którymi widywała się na co dzień.
Odgarnęła pojedyncze włosy z twarzy, a pionowa zmarszczka przedzieliła jej czoło, kiedy brwi ściągnęły się ku sobie. Wstała, otrzepując spódnicę z trawy, wiedziała, że Marcella najpewniej wzięła ze sobą obrus.
— Chodź, załatwmy już ten stół— zaproponowała czarownicy, wyciągając z jej rzeczy materiał. Przy jej pomocy to, co było już rozstawione i przygotowane zaczynało nabierać właściwych kształtów. Obrusy lądowały na drewnie, przykrywając wszelakie mankamenty, kwiaty znalazły się na swoim miejscu, po nich przyszedł czas na talerze, szklanki, zastawę, którą układały skrupulatnie i równo. Milczała, skupiając się na tej prostej i niewymagającej szczególnego zaangażowania pracy, zerkając raz po raz na migające odbicia w szkle, przemykające w nim zniekształcone twarze, sylwetki.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci - Page 2 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 14:32
Początkowy chaos został szybko usystematyzowany przez Kierana, który chyba miał już wprawę jeżeli chodzi o zarządzanie ludźmi. Zdążył się więc przywitać z Justine i już, tak jak polecił mu Rineheart udał się z Michaelem. - Idziemy, idziemy - potwierdził i udał się w kierunku wskazanym przez Kierana. Dotarli do magazynu całkiem szybko, w końcu nie można było się zbytnio ociągać, przecież musieli ustawić stoły i krzesła nim Hannah i Marcella odpowiedzialne za zastawę naprawdę się zezłoszczą. Nie wiedział, jak to działa, ale kobiety przy podobnych sytuacjach mogą być większym zagrożeniem niżeli najpotężniejszy czarnoksiężnik. A przynajmniej znajdowały się zdecydowanie bliżej, aby móc wyrządzić szkodę. Złapał za drugi stół i ustawili je z bratem w odpowiednim miejscu. Wtedy też jego oczom ukazała się brodata twarz Bena, który szedł w czyimś towarzystwie. Także w drodze do magazynu, Gabriel postanowił się jeszcze z nim przywitać. - Ben, dobrze cię widzieć - rzucił, a w gąszczu jasnej brody uformował się uśmiech. Dłoń Tonksa poklepała solidnie Wrighta po ramieniu, w jak najbardziej braterskim geście przywitania. Dopiero później spojrzenie jasnych, niebieskich i zaskakująco pogodnych oczu przeniósł się na jego towarzysza. - A to pewnie sławny Peregrin, miło w końcu poznać, Gabriel Tonks - przedstawił się, wyciągając dłoń w geście powitania. Nie miał pojęcia, jakie doświadczenia ich nowy sojusznik miał z poznawaniem nowych zakonników, ale Gabriel był ostatni do rzucania oskarżeń, o czym chyba też przekonał się Ben podczas ich pierwszego spotkania, gdy zbierali informacje dla Zakonu na Śmiertelnym Nokturnie. Zdążył się przekonać, że świat nie jest czarno biały, a czyny Blake'a jak dotąd działały tak samo na jego korzyść jak i niekorzyść, więc zapewne czas pokaże. Nawet jeżeli była to mało istotna informacja dla Percivala to u Gabriela miał czystą kartę. - Jeżeli panowie nie macie innych rzeczy do zrobienia i chwilę czasu to myślę, że każda pomoc przy ustawianiu krzeseł i stołów się przyda - zaproponował, zerkając za siebie, w stronę mebli, które rosły na ich oczach i niezależnie od tego jaką decyzję podejmą, Gabriel wrócił do swojego zajęcia, czyli chwycił krzesła, które nadawały się już do ustawienia i rozmiarem pasowały do sylwetek dorosłych ludzi, a nie lalek dla dzieci. Starał się nie tracić ducha, chociaż to nie tak, że nie rozumiał powagi sytuacji. Chyba po prostu w ten sposób radził sobie ze stratą, jaką wszyscy ponieśli podczas misji w Azkabanie. I niezależnie od tego co postanowią panowie, Gabriel ruszył za starszym bratem, aby przynieść kolejny stół.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 15:30
Jego zaklęcie poskutkowało i bez większych problemów Bott także powiększył swoje lampiony i zaczął wkładać do nich magiczne świeczki podobne do tych które miała dziś ze sobą jego wspólniczka, kiedy Jamie uniosła już wszystkie swoje ku górze. Na jej pytanie zerknął za nimi i pokiwał lekko głową. Nie miał może jakiegoś wybitnego wyczucia, ale grunt żeby było praktycznie, a ogień wyglądał będzie tak czy inaczej, no nie? Cóż, już zaczynało tu wyglądać całkiem fajnie, trzeba przyznać.
- Myślę, że tak. Jest jasno, ale te nie wiszą nam dziwnie zaraz nad głowami. - potwierdził, podnosząc się zaraz i na jej kolejne stwierdzenie także musiał się zgodzić. - Mhmm. Swoje mogę tam pokierować. - Pokiwał lekko głową z uznaniem, zerkając na dziewczynę zaraz i wracając do własnych świeczek. Zaraz i Steff sobie poradził, ostatecznie wiele pracy z tym nie mieli i Bertie także po chwili wysłał swoje lampiony zgodnie z ustaleniami nad stoły. Schował potem różdżkę i rozejrzał się dookoła czy nie znajdzie się coś jeszcze do roboty zanim nie zaczną. Choć z tego co widział, wszystko szło piorunem, nie dziwne z resztą skoro tyle się ich tutaj nazbierało.
Widząc, że Hana i Marcelka nakrywają do stołów, podszedł do nich ze swoimi pakunkami i zaczął rozglądać się za pozostałymi, bo widział że więcej osób przyniosło jakieś jedzenie i zaczął zbierać to w jedno miejsce i gromadzić na stołach.
- Przyda się pomoc? - zaczepił je i uśmiechnął się wpierw do jednej, potem do drugiej, po prostu zabierając się za rozstawianie wszystkiego po kolei. Nie zapomniał w końcu, że pannę Figg musi jeszcze do siebie przekonać, a od czasu kiedy wspólnie naprawiali anomalię, nie bardzo miał do tego okazję. Co prawda nie był pewien, czy pomoc w układaniu szklanek na stole przysporzy mu wielu punktów, ale grosz o grosza...
A tak na prawdę to on wiedział, że ona go jednak lubi, przybiła mu przecież piątkę. Zaraz stoły były zastawione i wszystko czekało już na rozpoczęcie ceremonii właściwie.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]26.12.19 23:14
Naprawdę wydawało mu się, że jego pierwotny plan miał sens i sporą szansę na powodzenie; nie zakładał nawet innej opcji, gdy namawiał Bena do ruszenia się z miejsca i dołączenia do pozostałych członków Zakonu Feniksa – dlatego burkliwa odpowiedź Gwardzisty nie doczekała się wystarczająco szybkiej reakcji, spowolnionej przez mijającą stopniowo mieszaninę zaskoczenia – i złości, choć tylko chwilowej, bo startej wizją Wrighta, spełniającego swoją mało poważną groźbę. – Mówiłem poważnie. Nie jestemdzieckiem, chciał powiedzieć, ale zanim zdążyłby dokończyć myśl, dostrzegł zmierzającą w ich stronę Charlene, witającą ich z entuzjazmem, który wywołał u niego zakłopotanie, z jakiegoś powodu tylko potęgujące przytłaczające uczucie znajdowania się nie na miejscu. – Charlie – przywitał się, posyłając w jej stronę uśmiech słaby, ale szczery; cieszył się na jej widok, żałował jednak, że po raz kolejny spotykali się w okolicznościach co najmniej przygnębiających, przesiąkniętych wiszącym w powietrzu uczuciem utraty. Dla niego samego pozbawionej co prawda osobistego wydźwięku, nie miał nigdy okazji spotkać żadnej z osób, które dzisiaj żegnano – ale sama świadomość przerzedzonych bezlitośnie szeregów organizacji sprawiała, że wyjątkowo wyraźnie odczuwał tego wieczoru widmo otaczającej ich wojny. Dotkliwiej, być może, niż w trakcie samej walki, bo o ile rzucanie zaklęć i poczucie zagrożenia skutecznie uniemożliwiały poważniejsze pochylenie się nad ponurymi konsekwencjami wojennego chaosu, o tyle widok pomnika, kwiatów i rzucających blade światło lampionów, wyciągał na światło dzienne wszystko to, co zazwyczaj pozostawało pogrzebane. – Tak, od paru dni dostają już eliksiry uwarzone według twoich sugestii, i póki co reagują dobrze. Ben może ci powiedzieć więcej, jeśli interesują cię szczegóły. – Zerknął z ukosa na Jaimiego, żałując – nie po raz pierwszy – że nie jest w stanie odgadnąć jego myśli. – Smoki są pod jego opieką, ja tylko starałem się pomóc – wyjaśnił, odrywając spojrzenie od Charlene i ponad jej ramieniem krzyżując je z Keatonem, przyglądającym mu się (czy mu się zdawało?) z raczej nieodgadnionym wyrazem twarzy; skinął młodemu łowcy głową, ten sam gest odwzajemniając w stronę spieszącego się gdzieś Michaela i Hannah, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że jej rysy na sekundę stężały w napięciu. Nie zdążył się jednak nad tym zastanowić, bo na ziemię brutalnie ściągnął go dziwnie znajomy okrzyk, który dopasował do widzianej niedawno twarzy zanim jeszcze udało mu się odszukać Steffena spojrzeniem. Dokładnie tak, jak się spodziewał, za entuzjastycznym okrzykiem podążyły kolejne słowa, wywołujące u niego jednocześnie zdziwienie, zaskoczenie, konsternację, rozbawienie i zakłopotanie (niekoniecznie w tej kolejności), ostatecznie prowadzące do chwilowego zwarcia obwodów – odbierającego mu zdolność mówienia na tyle długo, że gdy już udało mu się otworzyć usta, Cattermole zniknął równie szybko, jak się pojawił. – Nie wiedziałem, że masz tu fanów – mruknął półgębkiem, na tyle cicho, by sarkastyczny komentarz usłyszał jedynie Ben.
Jako następny w polu jego widzenia pojawił się jasnowłosy mężczyzna, którego – dla odmiany – nie kojarzył, zdawało się jednak, że dobrze znał Jaimiego; Percival przyglądał się przez moment przyjacielskiemu powitaniu, nie spodziewając się wyciągniętej w jego stronę ręki – ale uścisnął ją bez zawahania. – Właściwie to Percival – sprostował, z lekkim zdziwieniem, ale bez wyraźnego skonfundowania, już świadomy przydomku, jakim początkowo obdarzył go Ben. – A uczucie jest odwzajemnione. I, jasne – pokaż tylko, co trzeba zrobić – dodał, z niejaką ulgą łapiąc się okazji do zajęcia czymś rąk (i myśli), i podążając za Gabrielem w stronę reszty nierozstawionych jeszcze krzeseł. Zdenerwowanie bynajmniej go nie opuściło, nie mówiąc o nieprzyjemnym i uporczywym uścisku za mostkiem, który czuł za każdym razem, gdy jego spojrzeniu zdarzyło się zabłądzić w kierunku złożonych pod pomnikiem kwiatów – ale musiał przyznać, że proste czynności niosły w sobie coś kojącego.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pomnik Pamięci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach