Brama
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brama
Niewielu zdawało sobie sprawę z istnienia wielkiej kamiennej bramy, która obłożona wieloma zabezpieczeniami chroniła wejście do Locus Nihil. Potężnego, magicznego artefaktu, na który przed wieloma latami odnalazły gobliny i które po tym, co wydarzyło się z całą rasą olbrzymów postanowiły na zawsze zamknąć znalezisko i skryć sekret przed czarodziejskim światem. Mawia się, że ci, którzy nałożyli zabezpieczenia zostali pozbawieni wspomnień, że rzeczywiście się tego podjęli. Wejście znajduje się głęboko, głęboko pod ziemią w miejscu skrytym za jedną z kamiennych ścian obleczonej iluzją. W przestrzennej, komnacie wyciosane zostały złote wrota, które ostrzegają w runicznym języku każdego, kto jest w stanie je zrozumieć. Napis na nich głosi: strzeżcie się wszyscy, którzy tu wejdziecie
Ale rozkojarzone myśli mu na to nie pozwoliły, kopuła opadła; mieli coraz mniej czasu. Nie był pewien, czy to kamień, czy mroczny znak zapewniają mu bezpieczeństwo, ale musiał się przygotować na jego utratę. Na razie rycerze koncentrowali się na Lyannie, on uniósł kamień, powoli odkładając go na szalkę - w miarę możliwości starając się nie wypuścić go z rąk.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Choć zaklęcie podziałało i monety rozmnożyły się, to waga ani drgnęła. Najwyraźniej magiczny mechanizm nie był podatny na tę próbę oszustwa – bo to nawet nie były prawdziwe monety, a transmutowany guzik rozmnożony magią. Przynajmniej podjęli próbę poszukania innego rozwiązania, ale może właściwą odpowiedzią od początku był kamień. Może ofiarowanie go wadze miało im podarować coś jeszcze cenniejszego od niego? Czasem trzeba było coś poświęcić, żeby odnieść większą korzyść. Wiedziała też, że samo złamanie klątwy nie poruszy wagą, nie sprawi, że to co skrywała stanie się dla nich dostępne.
Zerknęła kątem oka na Tristana, patrząc na jego poczynania. Sama uniosła różdżkę, zamierzając podtrzymać zaklęcie Protego totalum, by wciąż mogli zachować ochronną kopułę. Kiedy Rosier pozbędzie się kamienia, zbroje mogły zaatakować ich oboje, więc ochrona wciąż była im potrzebna. Miała nadzieję, że waga w końcu drgnie i zbroje zostawią ich w spokoju, a oni będą mogli ruszyć dalej.
| skoro totalum można rzucać i podtrzymywać we dwójkę, to rzucam też na podtrzymanie
Zerknęła kątem oka na Tristana, patrząc na jego poczynania. Sama uniosła różdżkę, zamierzając podtrzymać zaklęcie Protego totalum, by wciąż mogli zachować ochronną kopułę. Kiedy Rosier pozbędzie się kamienia, zbroje mogły zaatakować ich oboje, więc ochrona wciąż była im potrzebna. Miała nadzieję, że waga w końcu drgnie i zbroje zostawią ich w spokoju, a oni będą mogli ruszyć dalej.
| skoro totalum można rzucać i podtrzymywać we dwójkę, to rzucam też na podtrzymanie
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
POST UZUPEŁNIAJĄCY - czas na odpis nie zmienia się
Caelan, Craig, Theodore
Craig postanowił sięgnąć po kamień mieniący się bursztynem. Praktycznie czuł moc jaka w nim się ukrywa, choć na ten moment nie mógł stwierdzić co dokładnie potrafi. Kamień zdawał się pulsować w jego dłoni. Wyraźnie, dokładnie, przepełniając go całego mocą. Nie umiał określić którą dziedzinę dokładnie wspomagał. Jedyne co wiedział na pewno, to to, że choć przedmiot był czarnomagiczny, to nie zaklęcia z czarnej magii miał wspomagać. Trzymanie go pompowało w jego ciało magiczną energię, która rozpychała się po ciele zmieniając je nieznacznie. Włosy na dłoniach zrobiły się gęstsze, tak samo było z tymi na nogach, a na czole pojawiły się dwa, niewielkie uwypuklenia.
Ruszyliście dalej w drogę pozostawiając za sobą komnatę, zagłębiając się w ciemny korytarz dość ciasny korytarz, który prowadził was przed siebie. Musieliście iść jeden za drugim, bo tego wymagała konstrukcja budowli. W pewnym momencie ścieżka urwała się, sprawiając, że trafiliście na ścianę. Ślepy zaułek. Przynajmniej z pozoru. Proste zaklęcie pozwoliło wam zrozumieć, że to przejście, a za nim znajduje się kwadratowa komnata. Kiedy ta stanęła przed wami otworem waszym oczom ukazało się coś, czego z pewnością nie spodziewaliście się zobaczyć. W pomieszczeniu znajdowały się trzy jednostki. Jeden z mężczyzn miał zakrwawioną twarz. Coś ostrego rozorało mu skórę nosa aż do kości. Jeśli się rozejrzeliście dostrzegliście zakrwawiony kamień kawałek dalej. W mężczyźnie rozpoznaliście Tristana Rosiera, choć ten nie prezentował się najlepiej. Drugim okazał się Francis Lestrange, stojący do was plecami, uderzający właśnie kolanem w klejnoty rodowe nestora. Obok, przy ścianie, znajdowała się kobieta, stała tyłem do pozostałej dwójki, zakrywając dłońmi twarz. Nie zauważyła waszego pojawienia się.
Tristan, Lyanna
Kiedy tylko Tristan odłożył trzymany wcześniej kamień na szalkę zauważył, jak waga drgnęła, opadając trochę na dół. Nadal niewiele, widocznie potrzeba było większego ciężaru, by ten zrównoważył ciężar po drugiej stronie. Szczęśliwie lub nie, dla waszej dwójki, kopuła pozostała nad wami, o nią rozbiły się ataki zbroi przy Lyannie. Mimo to, zbroje zamachnęły się ponownie. A do nich, dołączyły też dwie stojące najbliżej Tristana. Śmierciożerca wyraźnie czuł, że z wnętrz zbroi bije podobna - jeśli nie taka sama - energia, jak ta którą wyczuwał od kamienia, który właśnie wypuścił z dłoni.
jeśli postanowicie nie podtrzymywać kopuły totalum - 1 akcja - atak rozbije się o nią, zanim ta opadnie
wszyscy możecie wykonać dwie akcje
Craig postanowił sięgnąć po kamień mieniący się bursztynem. Praktycznie czuł moc jaka w nim się ukrywa, choć na ten moment nie mógł stwierdzić co dokładnie potrafi. Kamień zdawał się pulsować w jego dłoni. Wyraźnie, dokładnie, przepełniając go całego mocą. Nie umiał określić którą dziedzinę dokładnie wspomagał. Jedyne co wiedział na pewno, to to, że choć przedmiot był czarnomagiczny, to nie zaklęcia z czarnej magii miał wspomagać. Trzymanie go pompowało w jego ciało magiczną energię, która rozpychała się po ciele zmieniając je nieznacznie. Włosy na dłoniach zrobiły się gęstsze, tak samo było z tymi na nogach, a na czole pojawiły się dwa, niewielkie uwypuklenia.
Ruszyliście dalej w drogę pozostawiając za sobą komnatę, zagłębiając się w ciemny korytarz dość ciasny korytarz, który prowadził was przed siebie. Musieliście iść jeden za drugim, bo tego wymagała konstrukcja budowli. W pewnym momencie ścieżka urwała się, sprawiając, że trafiliście na ścianę. Ślepy zaułek. Przynajmniej z pozoru. Proste zaklęcie pozwoliło wam zrozumieć, że to przejście, a za nim znajduje się kwadratowa komnata. Kiedy ta stanęła przed wami otworem waszym oczom ukazało się coś, czego z pewnością nie spodziewaliście się zobaczyć. W pomieszczeniu znajdowały się trzy jednostki. Jeden z mężczyzn miał zakrwawioną twarz. Coś ostrego rozorało mu skórę nosa aż do kości. Jeśli się rozejrzeliście dostrzegliście zakrwawiony kamień kawałek dalej. W mężczyźnie rozpoznaliście Tristana Rosiera, choć ten nie prezentował się najlepiej. Drugim okazał się Francis Lestrange, stojący do was plecami, uderzający właśnie kolanem w klejnoty rodowe nestora. Obok, przy ścianie, znajdowała się kobieta, stała tyłem do pozostałej dwójki, zakrywając dłońmi twarz. Nie zauważyła waszego pojawienia się.
Kiedy tylko Tristan odłożył trzymany wcześniej kamień na szalkę zauważył, jak waga drgnęła, opadając trochę na dół. Nadal niewiele, widocznie potrzeba było większego ciężaru, by ten zrównoważył ciężar po drugiej stronie. Szczęśliwie lub nie, dla waszej dwójki, kopuła pozostała nad wami, o nią rozbiły się ataki zbroi przy Lyannie. Mimo to, zbroje zamachnęły się ponownie. A do nich, dołączyły też dwie stojące najbliżej Tristana. Śmierciożerca wyraźnie czuł, że z wnętrz zbroi bije podobna - jeśli nie taka sama - energia, jak ta którą wyczuwał od kamienia, który właśnie wypuścił z dłoni.
jeśli postanowicie nie podtrzymywać kopuły totalum - 1 akcja - atak rozbije się o nią, zanim ta opadnie
wszyscy możecie wykonać dwie akcje
Kamień nie przeważył szalki, ale z nią rezonansował: dokładnie tak, jak z posągami rycerzy - może to jednak oni byli odpowiedzią? Potężne figury trzymały oręż, miały fragmenty zbroi, zniszczone - dałoby się ułożyć na szali. Czuł od nich moc, tę samą, co od kamienia. Może to one miały wewnątrz serca, których potrzebował? Może to ich miecze były w stanie przeważyć szalę? Zacisnął palce na kamieniu z powrotem, zabierając go z wagi, bacząc, by nie dotknąć przy tym samej wagi - po czym zerwał kopułę, o którą obiły się jeszcze ataki rycerzy.
- Zniszczmy to - zarządził, zwracając się do Lyanny. Nie był pewien, czy kamień uchroni go przed atakiem, kiedy sam zaatakuje, sądził, że nie, ale to nie miało większego znaczenia: zmarnowal tutaj już dość czasu. Lecz - czym? Zbroje były puste, czarna magia zda się na nic naprzeciw istoty pozbawionej ciała. Najpewniej żadne ostrza nie zdołają ich zranić. Co zostawało? Siła uderzenia? Czy w ogóle dało się je w ten sposób uszkodzić? - Deprimo! - przywołał inkantację, kierując różdżkę w pierś zbroi znajdujacej się przed nim (5) - przy odrobinie szczęścia odepchnie kolejną.
1. kończymy totalum 2. atak , zabieram kamień
- Zniszczmy to - zarządził, zwracając się do Lyanny. Nie był pewien, czy kamień uchroni go przed atakiem, kiedy sam zaatakuje, sądził, że nie, ale to nie miało większego znaczenia: zmarnowal tutaj już dość czasu. Lecz - czym? Zbroje były puste, czarna magia zda się na nic naprzeciw istoty pozbawionej ciała. Najpewniej żadne ostrza nie zdołają ich zranić. Co zostawało? Siła uderzenia? Czy w ogóle dało się je w ten sposób uszkodzić? - Deprimo! - przywołał inkantację, kierując różdżkę w pierś zbroi znajdujacej się przed nim (5) - przy odrobinie szczęścia odepchnie kolejną.
1. kończymy totalum 2. atak , zabieram kamień
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Dawno już się tak nie lałem - chociaż tak naprawdę nie oberwałem jeszcze naprawdę porządnie. W ogóle nie oberwałem, a ten tam jakby się nadstawia na moje pięści. Zagryzam wargi, wietrzę w tym pułapkę, ale chyba już za późno, skoro muszę ocierać dłonie z krwi, a Rosier, osłabiony osunął się na kolana. Jeśli to naprawdę ty, cóż, przykro mi, więcej dzieci mojej siostrze nie zrobisz, myślę. Raz jeszcze podnoszę na niego rękę, mierząc w żuchwę (silny cios). Moja lewa ręka wystrzeliwuje do przodu i zatrzymuje się na jego szczęce, opór ciała jest taki sam, jak zwykle - satysfakcjonujący. O tyle dobrze, że dziewczyna, ta, którą kocham - nie patrzy. Żałuję, że nie poprosiłem, by zatkała uszy. Już za późno, bo na deser zamierzam zwieńczyć to po czarodziejsku, bo widzę, że to licho już odjeżdża.
-Lancea - intonuję, mierząc w jego pierś. Potrzebuję jego serca, hm? Z różdżki tryska promień zaklęcia, a ja nagle za sobą słyszę jakieś hałasy, odwracam się więc przez ramię i dostrzegam pogubionych wcześniej towarzyszy - wolniej się nie dało, co? - pytam z przekąsem, gdy już otrząsam się z pierwszego szoku - widzieliście może nagą kobietę, szła tamtędy? Brunetka, duże piersi? Bardzo atrakcyjna, ale straszna, taka, że aż się odechciewa zagadywać - dopełniam swego obrazu mojej opiekunki demonicy - gdzieś wsiąknęła, a miała mi podpowiadać, co dalej. Tak w ogóle, jesteście cali? Zdobyliście ten kamień? - drążę, jednocześnie czując ulgę, jak i rozczarowanie. Szansę na wejście w posiadanie artefaktu w pojedynkę miałem co prawda marne, ale z nimi u boku, cóż, jeśli go dostaniemy, to prysnąć, no nie prysnę. Trzeba było słuchać tej baby od początku, ale mądry to jestem zawsze dopiero po szkodzie.
-Miałaś rację, wiesz - wołam w przestrzeń, licząc, że usłyszy. Na pewno słyszy, tylko się obraziła i mi nie odpowie.
| pierwszy rzut - cios | drugi rzut - zaklęcie
przepraszambardzomocno #mechanikajestskomplikowananawetpopięciulatachmorsowania
-Lancea - intonuję, mierząc w jego pierś. Potrzebuję jego serca, hm? Z różdżki tryska promień zaklęcia, a ja nagle za sobą słyszę jakieś hałasy, odwracam się więc przez ramię i dostrzegam pogubionych wcześniej towarzyszy - wolniej się nie dało, co? - pytam z przekąsem, gdy już otrząsam się z pierwszego szoku - widzieliście może nagą kobietę, szła tamtędy? Brunetka, duże piersi? Bardzo atrakcyjna, ale straszna, taka, że aż się odechciewa zagadywać - dopełniam swego obrazu mojej opiekunki demonicy - gdzieś wsiąknęła, a miała mi podpowiadać, co dalej. Tak w ogóle, jesteście cali? Zdobyliście ten kamień? - drążę, jednocześnie czując ulgę, jak i rozczarowanie. Szansę na wejście w posiadanie artefaktu w pojedynkę miałem co prawda marne, ale z nimi u boku, cóż, jeśli go dostaniemy, to prysnąć, no nie prysnę. Trzeba było słuchać tej baby od początku, ale mądry to jestem zawsze dopiero po szkodzie.
-Miałaś rację, wiesz - wołam w przestrzeń, licząc, że usłyszy. Na pewno słyszy, tylko się obraziła i mi nie odpowie.
| pierwszy rzut - cios | drugi rzut - zaklęcie
przepraszambardzomocno #mechanikajestskomplikowananawetpopięciulatachmorsowania
Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
The member 'Francis Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'k100' : 54
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'k100' : 54
Ataki zbroi znów rozbiły się o kopułę, zaś waga po ułożeniu na niej kamienia drgnęła. Niestety tylko nieznacznie, zupełnie jakby potrzebowała czegoś więcej. Więcej podobnych kamieni? Tylko gdzie mieliby je znaleźć? W jakichś skrytkach pod podłogą jak tamten? A może zbroje z jarzącymi się czerwonymi ślepiami skrywały je w środku? Tristan pewnie nie bez powodu chciał je zniszczyć. Pytanie tylko, jakim zaklęciem powinna zadziałać, żeby poskutkowało. Czarna magia raczej nie miała się tu na nic przydać, zaś jeśli chodzi o uroki, należało spróbować.
Najpierw musieli zerwać kopułę, pod którą się chowali. Teraz była znowu wystawiona na ataki, oboje byli, ale jeśli uda im się pokonać zbroje, problem z nimi zostanie rozwiązany i będą mogli poszukać większej ilości kamieni.
- Deprimo! – rzuciła również, wymierzając atak w zbroję stojącą od jej boku, żeby odepchnąć ją od siebie, przy odrobinie szczęścia może udałoby jej się ją rozbić o ścianę?
| 1 akcja – ściąganie totalum, 2 akcja - celuję w zbroję nr 6 (dobrze zakładam, że Lyanna jest jasnozieloną kropką?)
Najpierw musieli zerwać kopułę, pod którą się chowali. Teraz była znowu wystawiona na ataki, oboje byli, ale jeśli uda im się pokonać zbroje, problem z nimi zostanie rozwiązany i będą mogli poszukać większej ilości kamieni.
- Deprimo! – rzuciła również, wymierzając atak w zbroję stojącą od jej boku, żeby odepchnąć ją od siebie, przy odrobinie szczęścia może udałoby jej się ją rozbić o ścianę?
| 1 akcja – ściąganie totalum, 2 akcja - celuję w zbroję nr 6 (dobrze zakładam, że Lyanna jest jasnozieloną kropką?)
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
- Dziękuję – odezwał się cicho, już łagodniej, gdy dzięki pomocy krewniaka nie tylko potraktował ranę śmierdzącą miksturą, ale i odzyskał część sił za sprawą rzuconego przez niego zaklęcia. Zacisnął zęby, gdy specyfik wywołał bolesne szczypanie, wiedział jednak, że nie była to wysoka cena za zasklepienie wciąż krwawiącej rany po kosie. Poruszył ostrożnie ręką, sprawdzając mobilność, odnotowując w pamięci, by jej nie nadwyrężać. – I co tam zobaczyłeś? – zwrócił się do oglądającego kielich lorda; pamiętał słowa rogacza, nagrodą w wyścigu było to, czego pożądali. Lecz czy naprawdę wygrali? Czy miała to być kolejna pułapka? Niewiele później podłoże zadrżało; Caelan skrzywił się, zakładając, że to sugestia, by nie trwali zbyt długo w jednym miejscu. Niekończąca się wędrówka, wciąż musieli odnaleźć pozostałych. Uniósł wyżej brwi na widok zmian zachodzących w aparycji Craiga, jak gdyby znów przemieniał się w jelenia. – Wszystko w porządku? – zapytał, kiedy zmierzali już w stronę nowego przejścia. Ruszył przodem, ostrożnie stawiając kolejne kroki; korytarz był na tyle wąski, że musieli iść gęsiego. Po jakimś czasie natrafili na ścianę. Żeglarz zaklął pod nosem, tego im brakowało, na szczęście łatwo rozproszyli iluzję i ruszyli dalej – do kwadratowej, obszerniejszej komnaty. Obrazek, który ich powitał, sprawił, że na krótką chwilę Goyle stracił rezon. Czy to był Lestrange? Sprowadzony tu na siłę, obrażony na cały świat Lestrange, który okładał…? Nie, to niemożliwe. Rosier był zbyt silny, zbyt potężny, by dać się zaskoczyć. By dać się tak załatwić. – Co ty, kurwa, wyprawiasz? – warknął, żwawo podchodząc bliżej, ignorując odzywający się w nodze, w pachwinie ból. – Nie pierdol o cycatych babach, tylko nam to lepiej wytłumacz, jeśli życie ci miłe – dodał, uparcie trzymając się myśli, że to nie może być prawda. Że naznaczony Mrocznym Znakiem, wyniesiony na piedestał Śmierciożerca nie mógł zostać ofiarą potulnego, niegroźnego Francisa; przecież on ledwo umiał się bić, nie chwalił się również, jakoby miał zostać w ostatnim czasie mistrzem pojedynków. – Expelliarmus – odezwał się głośno, celując trzymaną w dłoni różdżką w znajomego szlachcica; nie chciał mu zrobić krzywdy, jeszcze. – Magicus Extremos – spróbował jeszcze, tak na wszelki wypadek, myśląc o wzmocnieniu Wilkesa i Burke’a; musieli być gotowi na wszystko, również do ewentualnej walki. A może to wcale nie był Lestrange. Może to kolejna iluzja, widmo. Przeklęte podziemia. Ignorował stojącą do nich tyłem kobietę, ona nie była w tej chwili najważniejsza.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 73
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 73
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k8' : 2, 4, 1, 8, 8, 7
'k8' : 2, 4, 1, 8, 8, 7
Znak wyryty na kamieniu nie powiedział mu wiele. Burke zrozumiał to, co było wyryte w bursztynie - niemniej w kontekście ich obecnego położenia nie było to praktycznie żadną pomocą. Podpowiadało mu to co nieco o tym, kim mógł być przeklęty rogacz, który utrudniał im całą podróż. Może później ta wiedza okaże się użyteczna. Przed nimi stało w końcu otworem kolejne przejście, kto wie co ich tam czekało.
- Niewiele. Nasz koleżka jest ściśle powiązany z mitologią celtów i wojną. - odpowiedział na pytanie Goyle'a. Cóż, poniekąd był to symbol adekwatny do ich obecnych czasów. Rycerze także w końcu toczyli wojnę - ze szlamami oraz ich wielbicielami. Podobny symbol odbierał jednak jako dobry omen - to z pewnością był magiczny artefakt z przeszłości, magiczny i niezwykle potężny. Nie wyglądało jednak na to, by był w jakiś sposób zabezpieczony, dlatego też Burke w końcu zacisnął na nim sprawną rękę. Nie wiedział czego się spodziewać - uczucia ciepła lub zimna, jakiejś magicznej iskierki. To, co poczuł, było zdecydowanie intensywniejsze. Nagle przepełniła go nieznana moc i magia. Nie potrafił rozpoznać tego rodzaju energii. Mimo to, to uczucie było całkiem... przyjemne.
- Hm? Tak, wszystko okej - jego odpowiedź była nieco nieobecna, bo Craig cały czas wpatrywał się w kamień. Nie zauważył, że znów coś się działo z jego ciałem - włosy na nogach i rękach skryte były pod ubraniem, a sam nie widział przecież swojej twarzy.
Ruszenie w dalszą drogę było jedynym rozsądnym wyborem. Szczególnie kiedy znów zaczęła się trząść podłoga. Przejście znajdujące się przed nimi wzywało go, wskazywało kierunek. Był oczywiście nieco sceptycznie nastawiony do wszystkiego, co mogło czekać w ciemnym tunelu, ale nie mieli wyboru. Nie wiedział nawet czy cofnięcie sie było możliwe. Dlatego też schował bursztyn do kieszeni, postępując naprzód. W ciemnym, wąskim korytarzu znów zaczął odczuwać podchodzącą mu do gardła panikę - klaustrofobia dała o sobie znać. Ściskanie bursztynu jednak w jakiś sposób dodawało mu otuchy. O ironio, już wkrótce mógł zapomnieć o swoim lęku przed małymi przestrzeniami - to, co zobaczyli w niewielkiej, kwadratowej komnacie, sprawiło że Burke przez chwilę trwał w szoku. Jego myśli właściwie pomknęły tym samym torem co u Goyle'a. Nie znał może Lestrange'a zbyt dobrze, wiedział jednak jaką siłą dysponuje Tristan. Rozgrywająca się przed nimi scena była bardziej niż surrealistyczna - niemniej, przecież musieli pamiętać, gdzie się znajdowali. To miejsce potrafiło zrobić z niego samego bezwładnego jelenia, a później węża. Równie dobrze mogło odebrać Francisowi zmysły, a Tristana obedrzeć z mocy i woli walki. Różdżka momentalnie znalazła się w dłoni Burke'a, wycelowana właśnie w lorda Lestrange. Levicorpus wydał mu się w tym momencie najwłaściwszym urokiem - pacyfikował napastnika, pozwalał go przesłuchać i jednocześnie nie robił... zbyt dużej krzywdy, gdyby faktycznie okazało się że mają do czynienia z Francisem we własnej osobie, a nie jakąś nieprzyjemną zwidą. - Po kolei i na spokojnie. Co się tu właściwie dzieje, do jasnej cholery - zażądał odpowiedzi, podchodząc powoli do dwójki mężczyzn. Dostrzegł także oczywiście kobietę, jednak chwilowo pozostali rycerze byli istotniejsi. O kamieniu nie zamierzał nic opowiadać, przynajmniej póki nie dostaną jakichś odpowiedzi.
Levicorpus na Francisa
- Niewiele. Nasz koleżka jest ściśle powiązany z mitologią celtów i wojną. - odpowiedział na pytanie Goyle'a. Cóż, poniekąd był to symbol adekwatny do ich obecnych czasów. Rycerze także w końcu toczyli wojnę - ze szlamami oraz ich wielbicielami. Podobny symbol odbierał jednak jako dobry omen - to z pewnością był magiczny artefakt z przeszłości, magiczny i niezwykle potężny. Nie wyglądało jednak na to, by był w jakiś sposób zabezpieczony, dlatego też Burke w końcu zacisnął na nim sprawną rękę. Nie wiedział czego się spodziewać - uczucia ciepła lub zimna, jakiejś magicznej iskierki. To, co poczuł, było zdecydowanie intensywniejsze. Nagle przepełniła go nieznana moc i magia. Nie potrafił rozpoznać tego rodzaju energii. Mimo to, to uczucie było całkiem... przyjemne.
- Hm? Tak, wszystko okej - jego odpowiedź była nieco nieobecna, bo Craig cały czas wpatrywał się w kamień. Nie zauważył, że znów coś się działo z jego ciałem - włosy na nogach i rękach skryte były pod ubraniem, a sam nie widział przecież swojej twarzy.
Ruszenie w dalszą drogę było jedynym rozsądnym wyborem. Szczególnie kiedy znów zaczęła się trząść podłoga. Przejście znajdujące się przed nimi wzywało go, wskazywało kierunek. Był oczywiście nieco sceptycznie nastawiony do wszystkiego, co mogło czekać w ciemnym tunelu, ale nie mieli wyboru. Nie wiedział nawet czy cofnięcie sie było możliwe. Dlatego też schował bursztyn do kieszeni, postępując naprzód. W ciemnym, wąskim korytarzu znów zaczął odczuwać podchodzącą mu do gardła panikę - klaustrofobia dała o sobie znać. Ściskanie bursztynu jednak w jakiś sposób dodawało mu otuchy. O ironio, już wkrótce mógł zapomnieć o swoim lęku przed małymi przestrzeniami - to, co zobaczyli w niewielkiej, kwadratowej komnacie, sprawiło że Burke przez chwilę trwał w szoku. Jego myśli właściwie pomknęły tym samym torem co u Goyle'a. Nie znał może Lestrange'a zbyt dobrze, wiedział jednak jaką siłą dysponuje Tristan. Rozgrywająca się przed nimi scena była bardziej niż surrealistyczna - niemniej, przecież musieli pamiętać, gdzie się znajdowali. To miejsce potrafiło zrobić z niego samego bezwładnego jelenia, a później węża. Równie dobrze mogło odebrać Francisowi zmysły, a Tristana obedrzeć z mocy i woli walki. Różdżka momentalnie znalazła się w dłoni Burke'a, wycelowana właśnie w lorda Lestrange. Levicorpus wydał mu się w tym momencie najwłaściwszym urokiem - pacyfikował napastnika, pozwalał go przesłuchać i jednocześnie nie robił... zbyt dużej krzywdy, gdyby faktycznie okazało się że mają do czynienia z Francisem we własnej osobie, a nie jakąś nieprzyjemną zwidą. - Po kolei i na spokojnie. Co się tu właściwie dzieje, do jasnej cholery - zażądał odpowiedzi, podchodząc powoli do dwójki mężczyzn. Dostrzegł także oczywiście kobietę, jednak chwilowo pozostali rycerze byli istotniejsi. O kamieniu nie zamierzał nic opowiadać, przynajmniej póki nie dostaną jakichś odpowiedzi.
Levicorpus na Francisa
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Brama
Szybka odpowiedź