Brama
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brama
Niewielu zdawało sobie sprawę z istnienia wielkiej kamiennej bramy, która obłożona wieloma zabezpieczeniami chroniła wejście do Locus Nihil. Potężnego, magicznego artefaktu, na który przed wieloma latami odnalazły gobliny i które po tym, co wydarzyło się z całą rasą olbrzymów postanowiły na zawsze zamknąć znalezisko i skryć sekret przed czarodziejskim światem. Mawia się, że ci, którzy nałożyli zabezpieczenia zostali pozbawieni wspomnień, że rzeczywiście się tego podjęli. Wejście znajduje się głęboko, głęboko pod ziemią w miejscu skrytym za jedną z kamiennych ścian obleczonej iluzją. W przestrzennej, komnacie wyciosane zostały złote wrota, które ostrzegają w runicznym języku każdego, kto jest w stanie je zrozumieć. Napis na nich głosi: strzeżcie się wszyscy, którzy tu wejdziecie
The member 'Theodore Wilkes' has done the following action : Rzut kością
'Gringott' :
'Gringott' :
Nie wiem, czy bardziej się ciebie boję, czy bardziej mnie pociągasz - wyznaję, bo mimo że ta franca bezprawnie używa moich ust i tak bezczelnie rozpanoszyła się w mym wnętrzu, to czuję, że trochę mnie kręci. Nie sądziłem, że ta wyprawa będzie tak... rozpasana, póki co nie przejmuje mną strach, raczej ciekawość. Lęk oszczędzam na później, jeśli już (tylko?) z tych prób wyjdziemy zwycięsko - bronisz tych kamieni, czy nas do nich prowadzisz? - pytam - wiesz, kto nas tu przysłał, prawda? - small talk jak przy filiżance czarnej kawy, jestem w tym całkiem dobry, jakbym potrzebował CV, to w tabelce z umiejętnościami zapisałbym drukowanymi literami że zdaję egzamin w kontaktach interpersonalnych - dziękuję - za to gwizdnięcie i mówię szczerze. Nie taka zła ta zjawa, gdyby tylko nie robiła mi sieczki z mózgu, to nawet moglibyśmy być ze sobą blisko - nie próbowałaś, jak jest w nim, na przykład. Mogłoby ci się bardziej spodobać. Czaruje lepiej ode mnie - tak zachęcam, a nóż, przy kolejnej okazji wczepi się w Rosiera, a mi da święty spokój. Boli mnie od niej głowa i paluszek.
Pyskuję Tristanowi, a zaraz po tym - niespodzianka, odzyskuję władzę w nogach i całym ciele - ojapierdolę - mruczę pod nosem, podnosząc ręce do twarzy, i aż podskakuję, żeby sprawdzić, czy to nie żart i czy faktycznie wywalczyłem sobie niepodległość. Wszystko na to wskazuje - ale Lyannę zaczynają oplatać żółtawe żyłki o złotym blasku. Czy to moja wina? Eee, nawet jeśli, lepiej, że ona, nie ja - egoistyczny ze mnie buc, no bywa.
-O stary, ale na takie coś, to ja się nie pisałem - warczę do Tristana, nie zaprzestając macania się po klatce piersiowej. Tak na wszelki wypadek, jakby zamiast dodatkowego gościa w umysłowej sferze, po jakże urokliwej obecności, zostały mi, na przykład, cycki - weź bądź dla niej milszy następnym razem, bo przez ciebie obrywałem bęcki - dodaję, wyjmując z kieszeni różdżkę i zbliżając się do trzeciego z posągów.
-Woda, odpowiedź to woda - mimo niepewności, jaką zasiała we mnie upiorzyca, nie daję się podejść. Czy jesteś pewny? To twoja ostateczna odpowiedź? Już wiadomo, od kogo uczył się Hubert Urbański, zanim zaczął prowadzić Milionerów - balneo - mruczę, celując różdżką w posąg, z myślą, by woda wpadła w rozstawione dłonie posągu - widziałeś tamtego ptaka? Skąd on się tu wziął? - pytam Rosiera, bo Zabini zdaje się walczyć, podobnie, jak ja wcześniej - Zygzak, noga. Trzymaj się blisko mnie, chyba, że powiem inaczej, rozumiesz? - zwracam się do dywanu, licząc, że ten jeden raz nie zakwestionuje moich poleceń. Przejąłby się choć trochę, a nie.
Pyskuję Tristanowi, a zaraz po tym - niespodzianka, odzyskuję władzę w nogach i całym ciele - ojapierdolę - mruczę pod nosem, podnosząc ręce do twarzy, i aż podskakuję, żeby sprawdzić, czy to nie żart i czy faktycznie wywalczyłem sobie niepodległość. Wszystko na to wskazuje - ale Lyannę zaczynają oplatać żółtawe żyłki o złotym blasku. Czy to moja wina? Eee, nawet jeśli, lepiej, że ona, nie ja - egoistyczny ze mnie buc, no bywa.
-O stary, ale na takie coś, to ja się nie pisałem - warczę do Tristana, nie zaprzestając macania się po klatce piersiowej. Tak na wszelki wypadek, jakby zamiast dodatkowego gościa w umysłowej sferze, po jakże urokliwej obecności, zostały mi, na przykład, cycki - weź bądź dla niej milszy następnym razem, bo przez ciebie obrywałem bęcki - dodaję, wyjmując z kieszeni różdżkę i zbliżając się do trzeciego z posągów.
-Woda, odpowiedź to woda - mimo niepewności, jaką zasiała we mnie upiorzyca, nie daję się podejść. Czy jesteś pewny? To twoja ostateczna odpowiedź? Już wiadomo, od kogo uczył się Hubert Urbański, zanim zaczął prowadzić Milionerów - balneo - mruczę, celując różdżką w posąg, z myślą, by woda wpadła w rozstawione dłonie posągu - widziałeś tamtego ptaka? Skąd on się tu wziął? - pytam Rosiera, bo Zabini zdaje się walczyć, podobnie, jak ja wcześniej - Zygzak, noga. Trzymaj się blisko mnie, chyba, że powiem inaczej, rozumiesz? - zwracam się do dywanu, licząc, że ten jeden raz nie zakwestionuje moich poleceń. Przejąłby się choć trochę, a nie.
Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
The member 'Francis Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Przyglądał się Francisowi przemawiającemu słowami obcej istoty. Złożył jej przecież swoją propozycję, ale zdawała się być równie kapryśna, co każda kobieta, więc stracił nią zainteresowanie. Pomiędzy posągami stał kufer, czy to on ukrywał kamień? Możliwe, ale nie zamierzał się do niego zbliżać, póki nie minie przynajmniej częściowych zabezpieczeń; posągi mogły oczekiwać odpowiedzi - i musiały je dostać. Ściągnął brew, słysząc niewybredne przekleństwo.
- Przed wiekami mówiono w ten sposób.. ? - Chciał zapytać bytu, lecz przeniósłszy wzrok na Francisa pojął, że Lestrange wrócił do siebie. Oczywiście, że tak. - Możesz spróbować się wypisać - odpowiedział mu zdawkowo, powracając spojrzeniem ku posągom. - Chroniła cię - wyjaśnił, wciąż bez entuzjazmu. - Gdzie ona jest? - Jeśli nie w nim - to dokąd poszła? Towarzyszyła im przez cały ten czas i była dość cenną towarzyszką podróży. - Nie mów, że ją zgubiłeś - Powrócił ku niemu spojrzeniem, pełnym niedowierzania. - Lyanno? - dziewczyna jednak odwróciła uwagę od Francisa, w półmroku chyba nie do końca widział, co się z nią działo, ale wydawała się... nieswoja? Francis podjął się trzeciej zagadki, została czwarta.
- Pocałunek - zwrócił się do ostatniego posągu, nie był pewien, czy oprócz wypowiedzenia odpowiedzi, należało przekonać do tej odpowiedzi namacalnie - sugerowało to nieco ułożenie rąk. Pocałunkiem witało się i żegnało gości, oschły pocałunek mógł być tylko protekcjonalny, oddawało się go z miłości lub z szacunku, nie będąc niczym fizycznym, jedynie gestem, nie mógł mieć domu. - Lyanno, ucałuj dłoń tego posągu - zwrócił się do niej, odsuwając się kilka kroków od rzeźby - bo nie zamierzał robić tego sam.
- To nie jest ptak - odpowiedział Francisowi, choć zdawał sobie sprawę z tego, ze mówił rzecz oczywistą. Powiódł spojrzeniem po suficie, za miejscem, w które - zdawało się - leciał. - Jesteśmy za głęboko, za daleko od powierzchni. To nas śledzi - Ale czym było - nie wiedział.
- Przed wiekami mówiono w ten sposób.. ? - Chciał zapytać bytu, lecz przeniósłszy wzrok na Francisa pojął, że Lestrange wrócił do siebie. Oczywiście, że tak. - Możesz spróbować się wypisać - odpowiedział mu zdawkowo, powracając spojrzeniem ku posągom. - Chroniła cię - wyjaśnił, wciąż bez entuzjazmu. - Gdzie ona jest? - Jeśli nie w nim - to dokąd poszła? Towarzyszyła im przez cały ten czas i była dość cenną towarzyszką podróży. - Nie mów, że ją zgubiłeś - Powrócił ku niemu spojrzeniem, pełnym niedowierzania. - Lyanno? - dziewczyna jednak odwróciła uwagę od Francisa, w półmroku chyba nie do końca widział, co się z nią działo, ale wydawała się... nieswoja? Francis podjął się trzeciej zagadki, została czwarta.
- Pocałunek - zwrócił się do ostatniego posągu, nie był pewien, czy oprócz wypowiedzenia odpowiedzi, należało przekonać do tej odpowiedzi namacalnie - sugerowało to nieco ułożenie rąk. Pocałunkiem witało się i żegnało gości, oschły pocałunek mógł być tylko protekcjonalny, oddawało się go z miłości lub z szacunku, nie będąc niczym fizycznym, jedynie gestem, nie mógł mieć domu. - Lyanno, ucałuj dłoń tego posągu - zwrócił się do niej, odsuwając się kilka kroków od rzeźby - bo nie zamierzał robić tego sam.
- To nie jest ptak - odpowiedział Francisowi, choć zdawał sobie sprawę z tego, ze mówił rzecz oczywistą. Powiódł spojrzeniem po suficie, za miejscem, w które - zdawało się - leciał. - Jesteśmy za głęboko, za daleko od powierzchni. To nas śledzi - Ale czym było - nie wiedział.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 28.10.20 12:19, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
'Gringott' :
'Gringott' :
Lyanna czuła, że świeca jest właściwą odpowiedzią, ale niestety nie przewidziała tego, że nie tak łatwo będzie ją wyczarować. Nie znalazła luźnych kamieni, choć mogła odspoić fragment jednej z płytek i spróbować transmutacji jeszcze raz. Ale obecność miała inne plany, choć tym razem było inaczej niż przy poprzednim kontakcie z nieznaną mocą. Tym razem nic nie szeptało do niej, to jej ciało zaczęło się zmieniać, utrudniając czarowanie, bo Lyanna była leworęczna, a zmiany zaczęły ogarniać jej wiodącą dłoń. Najpierw pojawiły się żółtawe żyłki, a potem jej palce złączyły się i zaczęły pokrywać brązowym futrem. Jeszcze nie upuściła różdżki, ale to mogło nastąpić lada moment, jeśli przemiana będzie postępować. Zmieniała się w zwierzę. Tylko w jakie? Nie chciała się w nic zmieniać. Musiała z tym walczyć, tak jak i z poprzednią obecnością. Chciała pozostać sobą, zdolną do kontynuowania misji.
- To ta moc. Ona próbuje mnie przemienić – odezwała się, póki jeszcze mogła to robić. Wciąż toczyła walkę wewnętrzną, próbując wypchnąć tę moc tak, jak zrobiła to poprzednim razem. Odrzucić ją, odrzucić przemianę, której nie chciała. To było w tym momencie najważniejsze. Zdobyciem płytki i zmianą jej w świecę mogła zająć się za chwilę.
Jednocześnie dobiegły jej uszu słowa Tristana, jego polecenie. Mogło jej się to niekoniecznie podobać, ale i jej wydawało się, że odpowiedzią jest pocałunek, a ktoś z nich musiał pocałować posąg. Rosier jako najważniejszy najwyraźniej nie miał zamiaru robić tego sam. Dlatego zbliżyła się do rzeźby, zamierzając krótko musnąć ustami dłoń posągu, któremu odpowiadała ostatnia z zagadek. Oby to wystarczyło.
| Rzucam na przezwyciężenie mocy kamienia, moją akcją jest pocałowanie posągu.
- To ta moc. Ona próbuje mnie przemienić – odezwała się, póki jeszcze mogła to robić. Wciąż toczyła walkę wewnętrzną, próbując wypchnąć tę moc tak, jak zrobiła to poprzednim razem. Odrzucić ją, odrzucić przemianę, której nie chciała. To było w tym momencie najważniejsze. Zdobyciem płytki i zmianą jej w świecę mogła zająć się za chwilę.
Jednocześnie dobiegły jej uszu słowa Tristana, jego polecenie. Mogło jej się to niekoniecznie podobać, ale i jej wydawało się, że odpowiedzią jest pocałunek, a ktoś z nich musiał pocałować posąg. Rosier jako najważniejszy najwyraźniej nie miał zamiaru robić tego sam. Dlatego zbliżyła się do rzeźby, zamierzając krótko musnąć ustami dłoń posągu, któremu odpowiadała ostatnia z zagadek. Oby to wystarczyło.
| Rzucam na przezwyciężenie mocy kamienia, moją akcją jest pocałowanie posągu.
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Próbował skupić się tylko i wyłącznie na zagadce, w końcu nie mieli ani chwili do stracenia – dodawał do siebie kolejne liczby, zmieniał ich kolejność, przestawiał płytki. Nie spodziewał się słabości, która nagle wstrzymała bieg serca, skutecznie powstrzymała przed zaczerpnięciem kolejnego oddechu. Wybałuszył oczy, wspierając się ramieniem o pobliską ścianę; przez krótką chwilę nie był już pewien, co się z nim dzieje. Czy to ta sama zawszona moc, która dopiero co przestała igrać z lordem Burke, przerzuciła się na niego? Czy i on przemieni się zaraz w jakieś bydle...? Niewiele później sięgnął do piersi, bezwiednie rozmasowując odzywające się bólem miejsce; łapczywie zaczerpnął powietrza, gwałtownie mrugając przy tym oczami. Pozwolił pozostałym działać, w duchu odczuwając ulgę na myśl, że Craig odzyskał kontrolę nad swym ciałem, mógł wspomóc ich w rozwiązywaniu kolejnego problemu. Ostrożnie wzruszył ramionami w reakcji na pierwsze słowa kuzyna, kiedy już upewnił się, że żyje, że chyba nie ma zawału – skąd wiedział? Wydawało się to jedynym logicznym wyjściem z tej sytuacji, lecz przecież równie dobrze mógł zagubić się we własnych, opieranych o błędne założenia wnioskach. – Kurwa – syknął tylko, gdy coś kliknęło obiecująco, niemalże uspokajająco, jednak ściany nie zatrzymały się. Jeleń pozostawał w bezruchu. Może naprawdę nie o to chodziło? Lecz czy gdyby popełnili błąd, nie byliby już przypadkiem martwi...? Według zagadki posągu szansę mieli mieć tylko jedną. Wciąż czuł się obolały, nie ufał samemu sobie, a ten przeklęty mechanizm nie działał. – Może… – odpowiedział z roztargnieniem, wyraźnie poirytowany; nie tak miało to wyglądać. Teza Wilkesa brzmiała jak czyste szaleństwo, przecież dopiero co posąg poruszał się sam, bez niczyjej pomocy, z drugiej strony – nie miał żadnej lepszej propozycji. Powoli godził się z myślą, że najprawdopodobniej nie wygrają z tym idiotycznym zabezpieczeniem, gorączkowo poszukiwał więc pomysłów, które mogłyby im pomóc w tej podbramkowej sytuacji. – Magicus Extremos – spróbował szybko. Niezależnie od tego, czy będą próbowali zatrzymać ściany, czy zrobić w nich dziurę, nie mogli pozwolić sobie na luksus powtarzania zaklęć po kilka razy.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k8' : 3, 4, 7, 2, 6, 8
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k8' : 3, 4, 7, 2, 6, 8
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Był obolały, połamany, zmęczony, rozdrażniony, a nawet wściekły. Układanie płytek jedną ręką, śliską od potu, było trudne, ale finalnie wszystko wylądowało na swoim miejscu - lub przynajmniej miał szczerą nadzieję, że są one właściwe. Komnata zmniejszała się coraz bardziej, co wywoływało w mężczyźnie początki paniki. Krótkie spojrzenie, posłane posągowi jelenia, przepełnione było niecierpliwością - niech ta pieprzona kreatura ich stąd wypuści. Czego jeszcze mogła chcieć. Burke ponownie przeliczył wszystkie płytki i wierzył w to, że liczby wylądowały na właściwych miejscach. Co jeszcze mieli zrobić? Z nietęgą miną odwrócił się do stojącego obok Caelana - i wtedy go trafiło. Widział to wyraźnie. Jak mógł wcześniej tego nie dostrzec. Miał u swojego boku zdrajcę. Parszywego, brudnego zdrajcę. To na pewno on sabotażował układankę - i teraz całą trójką mieli przez to zginąć. A jeśli uda im się przejść dalej, Goyle na pewno będzie chciał odebrać im artefakt, aby zanieść go w zębach Zakonowi!
- Ty pieprzony zdrajco - warknął donośnie, szukając rozpaczliwie różdżki ukrytej w kieszeni płaszcza - Ty podstępna żmijo! - ledwie jednak wypowiedział te słowa, nagle stracił całe to przekonanie, nakazujące mu zaatakować Caelana. - Co...? Co się znów... kurwa. - syknął, łapiąc się za skronie. Znów coś próbowało mu mieszać w głowie. Wiedział to, czuł to. Szybko ukrył różdżkę, rozglądając się zdezorientowany.
Zagadka. Skup się na zagadce. Nie na Goyle'u. On ich nigdy nie zdradził.
- Spróbujmy z tą głową - poparł Wilkesa. Ściany były już tak blisko że nawet jeśli popełnią błąd, efekt będzie taki sam, jakby dalej tkwili w bezczynności. Sam więc również wyciągnął zdrową rękę, aby pomóc Theo w pochyleniu jeleniego łba, aby spojrzał na ułożone przez nich płytki.
- Ty pieprzony zdrajco - warknął donośnie, szukając rozpaczliwie różdżki ukrytej w kieszeni płaszcza - Ty podstępna żmijo! - ledwie jednak wypowiedział te słowa, nagle stracił całe to przekonanie, nakazujące mu zaatakować Caelana. - Co...? Co się znów... kurwa. - syknął, łapiąc się za skronie. Znów coś próbowało mu mieszać w głowie. Wiedział to, czuł to. Szybko ukrył różdżkę, rozglądając się zdezorientowany.
Zagadka. Skup się na zagadce. Nie na Goyle'u. On ich nigdy nie zdradził.
- Spróbujmy z tą głową - poparł Wilkesa. Ściany były już tak blisko że nawet jeśli popełnią błąd, efekt będzie taki sam, jakby dalej tkwili w bezczynności. Sam więc również wyciągnął zdrową rękę, aby pomóc Theo w pochyleniu jeleniego łba, aby spojrzał na ułożone przez nich płytki.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'Gringott' :
'Gringott' :
- Kto wie. - odpowiedział głos w głowie Francisa. Kolejne jego słowa jednak nie sprawiają, że powiedziała więcej. Zdaje się milcząca, a może bardziej skupiona na czymś innym. Francis czuł jednak, jak się uśmiecha, jak dobrze się bawi. A potem znika, za sprawą jego samego, gdy odnalazł dostatecznie siły, by się jej pozbyć. Z jego różdżki popłynęła woda, która przelała się przez dłonie posągu, jednak i ten nie zareagował w żaden sposób. Chwilę po wypowiedzeniu inkantacji coś poczuł i wiedział od razu - prawdopodobnie dlatego, że ona przebywała w nim tak długo - że coś znów zakrada się do jego umysłu. Coś innego, mniej oczywistego, delikatniejszego, wpływającego jednak mocniej nie na jego działania, a myśli. A te, biegły własnym torem ze skupionym na Tristanie spojrzeniu. A gdyby go tu zabić. Zamordować, tak po prostu, to mógłby odzyskać swój spokój, swoją wolność. Musiałby tylko przekonać kobietę, że to wszystko stało się przypadkiem. Albo namówić ją do pomocy. Da radę przecież, czemu miałby nie dać? Teraz, póki nie patrzył, miał szansę na atak. Teraz, od razu, póki był czas.
Tristan poczuł nagle, jak jego ciało zaczyna się przechylać na jedną stronę, a gdy zerknął w dół, zauważył, że jego noga, zaczyna się kurczyć, podwijając nogawkę dostrzeże garść żółtych żyłek. Te odpuściły szybko, wycofując się a jego noga powróciła do wcześniejszych rozmiarów.
Lyanna ze skutkiem odepchnęła od siebie magiczną moc. A gdy nachyliła się i ucałowała posąg, poczuła, lekkie niczym muśnięcie piórkiem, zawirowanie magi. Zdawała sobie sprawę, że stojąc ledwie kawałek dalej nie poczułaby nic. Gdy odjęła usta od posągu została zaatakowana ponownie. Czarownica poczuła od razu, że ta moc jest silniejsza, mocniejsza, czerwone żyłki rozpoczynając wędrówkę od jej prawej dłoni roznosiły się na ciele zdecydowanie szybciej.
Dwa z posągów posiadały przedmioty w dłoniach, trzeci - jeśli wasza odpowiedź była poprawna - otrzymał też swój własny, mniej materialny. Nie wiedzieliście jednak, czy ulokowaliście je odpowiednio, na ten moment, nic się w nich nie zmieniło.
Francis, oparcie się potrzebie zabicia Tristana ma ST 30, nieosiągnięcie go oznacza, że podejmiesz się działania - możesz przekonywać Lyanne do swoich racji, albo działać na własną rękę.
Lyanna, ST dla ciebie wynosi 60
Macie dwie akcje.
Zdawaliście sobie sprawę, że ustawione płytki, znajdują się w odpowiedniej kolejności i odpowiadają na żądanie wypowiedziane w formie zagadki przez kamienną rzeźbę jelenia. Wszyscy widzieliście, że ten jako jedyny nie jest wyłożony żadnym z kamieni - jak było w przypadku płaskorzeźb na pozostałych ścianach. Theodore podszedł do niej, a gdy jego dłonie ułożyły się na zimnym kamieniu który ani drgnął, w jednej chwili, krótkiej, poczuł jak jego nogi, zaczynają odrywać się i unosić ku górze wprawiając jego ciało w stan lewitacji. W głowie Theodore rozszedł się kobiecy śmiech. Jego ciało wzniosło się na wysokość głów towarzyszących mu mężczyzn, by za chwilę magia puściła jego ciało, a grawitacja pociągnęła je w dół.
Caelan sięgnął po zaklęcie wspomagające, a gdy tylko magia zawirowała pomiędzy jego dłonią a różdżką poczuł, jak lewa ręka pali go ciepłem od środka. Nieprzyjemnie, niewygodnie wręcz, kiedy uniósł ją by na nią spojrzeć, kula ognia wielkości pięści wystrzeliła z niej, ku górze miał tylko chwilę, żeby uskoczyć i ochronić się przed oparzeniem.
Craig i Theodore poczuli, że są zdolniejsi do większych wyczynów. Biała magia Caelana wypełniła ich, przynajmniej na jakiś czas.
Craig czuł narastającą w jego wnętrzu panikę. Ta rosła z każdą chwilą coraz bardziej i zdawał sobie sprawę z tego ze odpowiada za to jego klaustrofobia. Ściany były już naprawdę blisko. Właściwie obok was. Niewiele dzieliło was, od naprawdę bliskiego spotkania z nimi. Robiło mu się duszno, nieprzyjemnie, chciał stąd jak najszybciej wyjść. I nagle, na kilka chwil wszystko ustąpiło. Nie czuł nic. Ani rozdrażnienia, ani wściekłości, nie czuł też strachu. Żadna emocja zdawała się nie ostać z w nim, albo była, tylko on ich nie odczuwał. Wpatrywał się w działania Theodore, nie czując zupełnie nic. By nagle, poczuć znów wszystko. Dokładnie, dosadnie, o wiele mocniej. Całe to rozdrażnienie, okrutne zmęczenie i strach. Silnie i wyraźnie, jak nigdy wcześniej.
Ściany znajdowały się już blisko, na tyle, byście prawie czuli na plecach tą, co znajdowała się za wami. Wasz czas zdawał się kończyć.
Caelan, unik przed kulą ognia ma ST 30
Theodore, opadnięcie na posadzkę bez upadku ma ST 30
do obu doliczana jest zwinność, działanie nie jest wliczane w przysługującą wam akcje
Macie jedną akcję
W razie pytań piszcie <3
działające:
Craig - Czuwający Strażnik +28 3/5
Magicus +15 ⅓ (Craig, Theodore)
- Ekwipunek i żywotność:
- Żywotność:
Tristan 160/220 -10 (-60 kłute, trzy ślady na plecach)
Lyanna 197/202 (5 obita kostka)
Francis 180/215 -5, (-20 kłute lewa ręka, 15 psychiczne)
Craig 173/248; -10 (15 psychiczne, 60, cztery szramy na lewej ręce, dodatkowe złamania)
Caelan 187/240; -10 (15 psychiczne, 28 rany szarpane - pociągła na piersi i lewej ręce, 10 tłuczone kostka)
Theodore 210/220 (10, obity bark)
Tristan:
1. Eliksir kociego wzroku
2. Kryształ
3. Eliksir siły
4. Brzękadło
+ Rękawice
Lyanna:
Różdżka, Oko Ślepego jako biżuteria na palcu, nakładka na pas z sakwami, a w niej eliksiry:
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 21)
- Eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 21)
- Eliksir przeciwbólowy x1
- Antidotum podstawowe x1
- Pasta na oparzenia x1 (+39)
Francis:
magiczny dywan (pomniejszony)
różdżka
eliksir siły (+31)
marynowaną narośl ze szczuroszczeta
maść z wodnej gwiazdy (+31)
petki i skręcik
Criag:
Różdżka, fluoryt, pazur gryfa w bursztynie, kamień runiczny
- Wywar wzmacniający x1
- Mieszanka antydepresyjna x1
- Wywar ze szczuroszczeta x1
Claean:
- miotła (pomniejszona, w kieszeni)
- Mieszanka antydepresyjna x1
- Czuwający Strażnik x1 (+28)
- Mikstura buchorożca (1 porcja, stat. 32, z mocą 130 oczek)
ten kryształ (+10 do transmutacji).
Theodore:
- wywar ze szczuroszczeta
- eliksir banshee
- eliksir kociego wzroku (+30)- czuwający strażnik (+28)
+ kryształ[/size]
345
Słowa Lyanny dotarły do niego, kiedy potknął się o własną nogę; podchyliwszy nogawkę dostrzegł złote żyłki, które próbowały go pochłaniać i... zamienić? przemienić? W zwierzę, legenda mówiła o bursztynowym kamieniu. Zjawisko ustąpiło. Musieli mieć się na baczności, tych przedziwnych mocy, bytów, było tutaj więcej - ich nowa znajoma przegoniła przecież od nich inną. Nie powinni zbyt długo zostawać w jednym miejscu, choć wydawało mu się, że im bliżej serca tego miejsca się znajdą, tym gorzej będzie - i tym trudniej będzie się przed tymi bytami ochronić.
- Trzymaj gardę - odpowiedział krótko Zabini, odchodząc pół kroku od posągu. Ostatni otrzymał swój podarek, ale wciąż nie mieli świecy: zagadka mówiła o krwawiącym wosku, wymiana jej na lumos lub inne zaklęcie zdawała się nie wchodzić w grę; przykucnął nad posadzką, ocierając dłonią z kurzu jedną z płytek, powoli wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Defodio - zamierzając wydłubać z posadzki fragment skały, próba przetransmutowania takiego w świecę, ku czemu wysiłek wcześniej podjęła Lyanna, mógł się udać. Usiłował uzyskać podłużny kształt, który będzie możliwy do przemiany w świecę odpowiednim zaklęciem. Szkoda było tego miejsca - podziemie robiły wrażenie i zachwycały.
- Trzymaj gardę - odpowiedział krótko Zabini, odchodząc pół kroku od posągu. Ostatni otrzymał swój podarek, ale wciąż nie mieli świecy: zagadka mówiła o krwawiącym wosku, wymiana jej na lumos lub inne zaklęcie zdawała się nie wchodzić w grę; przykucnął nad posadzką, ocierając dłonią z kurzu jedną z płytek, powoli wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Defodio - zamierzając wydłubać z posadzki fragment skały, próba przetransmutowania takiego w świecę, ku czemu wysiłek wcześniej podjęła Lyanna, mógł się udać. Usiłował uzyskać podłużny kształt, który będzie możliwy do przemiany w świecę odpowiednim zaklęciem. Szkoda było tego miejsca - podziemie robiły wrażenie i zachwycały.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Tristan wyszedł zza kręgu posągu, przykucając przy posadzce. Kiedy przetarł dłonią podłoże kurz wzbił się w powietrze wokół niego i osiadł na ręce. Wiązka zaklęcia uderzyła we wskazane miejsce, a jego moc pozwoliła na dość precyzje wybicie kawałka kamiennej płyty, ten miał około dwudziestu centymetrów wysokości, około pięciu centymetrów wzdłuż i wszerz.
| to tylko post uzupełniający, czas na odpis pozostaje taki sam
| to tylko post uzupełniający, czas na odpis pozostaje taki sam
Brama
Szybka odpowiedź