Wydarzenia


Ekipa forum
Ratusz
AutorWiadomość
Ratusz [odnośnik]01.03.21 21:57
First topic message reminder :

Ratusz

Oaza zaczynała się rozrastać, a im więcej zamieszkiwało ją czarodziejów, tym bardziej potrzebna była ściślejsza organizacja. W połowie września 1957 r. ukończono budowę ratusza, który powstał przy samej wiosce, w nieznacznym oddaleniu od chatek mieszkalnych. Zamieszkał tam Harold Longbottom, który zawsze potrzebny był na miejscu, wraz z najbliższymi współpracownikami czuwającymi nad bezpieczeństwem wyspy i zdrowiem jej mieszkańców. To nieco większy budynek, w którym odbywają się rozmowy na szczycie, spotkania organizacyjne oraz audiencje u prawowitego Ministra Magii i jego delegatów. Wnętrze ratusza jest surowe, wojskowe, mało przytulne, brak elementów ozdobnych. Niewygodne drewniane meble zostały zbite przez Zakonników.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ratusz [odnośnik]07.04.21 0:09
Nie sądziłem, że dostanę na tym spotkaniu tak odpowiedzialne zadanie. Najchętniej już bym wyszedł z ratusza i zabrał się do pracy, bo przecież było jej mnóstwo! Już samo zbieranie jedzenia, szczególnie o tej porze roku, miało być niezwykle trudne i pracochłonne – zdecydowanie muszę częściej wybierać się na ryby, najlepiej każdego dnia, przecież i tak nie mam jakoś dużo pracy, akurat mógłbym spożytkować ten czas na wędkarstwo. Koniecznie muszę podpytać Billy'ego i Keata o tę łódkę i sieć, bo z nią byłoby nam o wiele łatwiej łowić większe ilości ryb – wedle mojej nadziei byłaby to wystarczająca ilość dla mieszkańców Oazy, choć przecież nie byłem pewny ilu ich tak naprawdę jest. Ach, no właśnie, przecież to jedzenie trzeba zakonserwować, a potem jeszcze skatalogować, i jeszcze jakieś miejsce do przechowywania wybudować, i opracować sposób wydawania jedzenia – owszem, ten sposób podany przez Hannah miał sens, ale przecież był na razie jedynie rzuconą propozycją, trzeba to przemyśleć, wprowadzić w życie. Wbiłem wzrok w jakiś losowy punkt naprzeciwko mnie, na moment przestając słuchać reszty obecnych. Przebudziłem się dopiero po kilku minutach, podczas których dwukrotnie dostałem załamania nerwowego, próbując rozpracować te wszystkie działania tak, żeby się z nimi dość szybko wyrobić – akurat jedzenie nie zamierzało na nikogo czekać. Z całym szacunkiem dla pozostałych, ale dla mnie właśnie to było priorytetem, bo bez jedzenia żadne walki i inwigilacje nie będą mogły mieć miejsca, bo zwyczajnie nikt nie będzie miał na to siły. Do moich uszu dotarły jednak obraźliwe słowa lorda Harolda do Marceli – oburzenie wymalowało się na mojej twarzy, bo przecież Marcella była jedną z osób najbardziej oddanych sprawie, to ja powinienem się wstydzić, zastanawiając się ostatnio u niej nad wyjazdem z tego kraju, ona jedynie powiedziała o swoich wątpliwościach, to chyba lepsze, niż chowanie ich w sobie. Poza tym miała rację. Kapituła miała przypominać struktury rządowe, więc błąd popełniony już na tym etapie mógł się potem odbić w przyszłości. – Marcella tylko wyraziła swoją obawę, niczego nie kwestionowała. Dopiero dowiedzieliśmy się o Kapitule, to chyba odpowiedni moment na rozwianie wszelkich wątpliwości – zauważyłem wyjątkowo spokojnym głosem jak na zaistniałe warunki, absolutnie nie chciałem podważać słów lorda Harolda, ale nie spodobała mi się ta ostra odpowiedź na zwykłą prośbę. Być może dramatyzuję, ale jednak chciałbym, żeby to było miejsce na dzielenie się każdą uwagą, skoro narażamy dla tej organizacji swoje życie. Tu chodziło o samą zasadę.
Słuchałem dalej Zakonników w ciszy, bo nie znałem się na walce i zasadzkach tak dobrze jak oni. Byłem jednak gotowy im pomóc, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Słuchałem dalej Zakonników w ciszy, bo nie znałem się na walce i zasadzkach tak dobrze jak oni. Byłem jednak gotowy im pomóc, gdyby tylko zaszła taka potrzeba.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Ratusz [odnośnik]07.04.21 23:26
Harold w ciszy wysłuchał przestrogi Anthony'ego Skamandera odnośnie londyńskiego portu, skinąwszy głową, kiedy skończył. Przeniósł spojrzenie na Keatona, kiedy auror zasugerował zaangażowanie w przedsięwzięcie Philippy - i przytaknął ponownie, bo ze słów tu obecnych wynikało, że miała szansę odnieść sukces. Przytaknął też milcząco Michaelowi Tonksowi.
W ciszy wsłuchiwał się już w kolejne myśli odnośnie Huxley i Crabbe, nie ingerując w dokładne plany Zakonnikom - zostawiając tę decyzję w ich rękach. Zwiady na terenie Wielkiej Brytanii, podobnie jak Irlandia i Szkocja, wydawały się być wyczerpanym tematem - Minister w milczeniu skinął głową Vincentowi, niemo dziękując za jego podsumowanie. Podobnież podziękował Williamowi kończącemu temat zabezpieczenia Oazy i Justine, która wspomniała o swoich zdolnościach. Przytaknął również kończącym słowom Maeve i Anthony'ego Macmillana, na tym ostatnim zatrzymując wzrok na dłużej - zwrócił się do Harolda.
- Im więcej osób będzie polowało na Schmidta, tym lepiej - odparł na jego słowa, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie chce zobowiązywać do tego tylko jednej osoby - kierował zatem swoje słowa do wszystkich. Szmalcownik wydawał się bardzo niebezpieczny i jego unieszkodliwienie w możliwie jak najkrótszym wydawało się ważne. Uniósł spojrzenie na Samuela, który podkreślił emocjonalne zaangażowanie Macmillana. Sam Minister o nim nie wiedział. - Skamander - podjął zatem słowa Samuela. - Weź Macmillana i wy też się tym zajmijcie. Do miesiąca chcę go mieć pojmanego, żywego lub martwego - zadecydował krótko, unosząc jednak spojrzenie na wszystkich Zakonników. Dwadzieścia osiem mugolskich serc oznaczało dwadzieścia osiem utraconych żyć. Każdy jego dzień na wolności mógł kosztować Anglię kolejne.
- Nie mamy czasu na plebiscyty - ukrócił wątpliwości odnośnie wyboru członków Kapituły zadane przez Macmillana. Przywództwo Zakonu Feniksa zostało mu ofiarowane przez czarodziejów, którzy, jak się wydawało, wierzyli w jego autorytet. Jako jedyny z tu obecnych miał faktyczne doświadczenie - zarówno w prowadzeniu wojny, jak polityki. Ludzi, którzy mu w tym pomogą, miał zamiar wybrać podłóg zasług według swojego uznania. - Lordzie Prewett, zadania Kapituły będą zależne od potrzeb i bieżących sytuacji. Wojna jest nieprzewidywalna, nie do końca wiemy, z czym będziemy się mierzyć jutro. Może się pojawić potrzeba, by pewne sprawy przedyskutowali we własnym gronie, spodziewam się jednak, że jako osoby najlepiej obeznane w tematach, przejmą część moich zadań. Czy będą mieli potrzebę spotykania się z bezpośrednimi wykonawcami ich zadań, podejrzewam że tak, bez tego nie mieliby jak działać - uściślił w odpowiedzi na wątpliwości. - Nie będę kontrolował wszystkich działań Kapituły, nie jestem w stanie. Zamierzam powołać na tę funkcję wyłącznie osoby, w których wszyscy jesteśmy położyć zaufanie na tyle mocne, by wiedzieć, że ich plany nie będą nierozsądne.
Skierował spojrzenie na Steffena, kiedy zrobił krótki wykład na temat ostrożności, skinięciem głowy dziękując jemu i Lucindzie, która uzupełniła jego słowa.  Następnie Steffen sięgnął po zaklęcie wykrywające klątwę: czarodziej przyglądał się listowi, Macmillanowi i w końcu całemu stołowi, nie do końca koncentrując swoją uwagę na czymś konkretnym, usiłując skupić uwagę na całej sali. Jego zaklęcie niczego nie wykazało. Lucinda zbadała list: wyglądało na to, że rzeczywiście nie został obłożony klątwą. List przebadał również Cedrik - jego doświadczenie było znacznie niższe od doświadczenia Lucindy, ale mógł dojść do podobnego wniosku samodzielnie.
- Fortescue - upomniał krótko Zakonnika, Minister nie zamierzał wdawać się w dywagacje odnośnie wcześniejszych słów Marcelli, w których nie dostrzegł wątpliwości skierowanych odnośnie Kapituły, które wymagałyby jego odpowiedzi. Minister nigdy nie sprawiał wrażenia człowieka nader empatycznego ani ciepłego, był doświadczonym przez życie żołnierzem, który próbował wygrać wojnę. Dywagacje nad istotą tego, czy zbudowany przez nich świat będzie lepszy, czy nie, zdawały się teraz prowadzić donikąd.
- Zatem to wszystko - oznajmił, kończąc tym samym spotkanie. - Rozejść się - dodał, wstając od stołu - krokiem człowieka, który nie zwykł marnować czasu, kierując się do wyjścia. - Tonks - przywołał aurora do siebie, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, wraz z nim opuszczając salę - i kierując się razem z nim do pokoju, który zajmował jako gabinet.

Spotkanie Zakonu Feniksa zostało zakończone, możecie dodać posty kończące. Tonks pisze w tym samym temacie, ale Zakonnicy nie mogą już usłyszeć jego rozmowy.

Szczegóły odnośnie Kapituły, wymagań oraz drogi zgłoszeń pojawią się w wkrótce wraz z aktualizacją opisu Zakonu Feniksa.
Harold Longbottom
Harold Longbottom
Zawód : Prawowity minister i przywódca rebelii
Wiek : 58
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t86-wzor-karty-postaci https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Ratusz [odnośnik]07.04.21 23:56
Wysłuchał ze skupieniem słów Macmillana, postanowiwszy porozmawiać z nim po spotkaniu. Może najlepiej nazajutrz, na spokojnie - albo gdy tylko wrócą z Foxem z wyprawy do Wiltshire. Z uwagą - acz nie nazbyt natarczywie - spojrzał też na lorda Archibalda Prewetta. Spróbował wyczytać cokolwiek z jego twarzy, przypominając sobie, jak na poprzednim spotkaniu lord nestor siedział obok niego i nie zareagował ze wstrętem na wyznanie o likantropii. Czym innym były jednak osobiste sympatie, a czym innym odpowiedzialność za swoje tereny i swoich ludzi. Pomimo doświadczenia w obserwowaniu ludzi, nie był wyczytać z twarzy nestora jasnej deklaracji, więc postanowił cierpliwie poczekać na jego decyzje w sprawie wilkołaków. Zastanowił się, czy mógłby go jakoś przekonać do kwestii bezpieczeństwa, ale nie był hipokrytą i jedynym, co na razie przychodziło mu na myśl było sięgnięcie samemu po eliksir uspokajający - jeden z tych, które zażywał w październiku od wyprawy do Azkabanu. Tak, przemyśli rozkazy i plany na spokojnie.
Spokój trudno było jednak zachować, słuchając o szmalcowniku, choć Michael bardzo się starał. A konkretniej, starał się odsuwać od siebie natarczywą myśl, że to jeden z ludzi zasługujących na śmierć. Gorszych od rabusi z Kumbrii i od morderców, którzy chcieli skrzywdzić Corę. Nie lubił takich myśli. Nie miewał ich przed ugryzieniem, właściwie do niedawna prawie w ogóle ich nie miewał. W sercu i głowie zakiełkowało jednak postanowienie wytropienia Schmidta.
-Opis wyglądu i wiadomość o niemieckim akcencie pomagają, ale wspomnienie twarzy tego szmalcownika dobrze byłoby móc obejrzeć w myślodsiewni. Szczególnie, jeśli ktoś widział go więcej niż jeden raz. - uzupełnił, spoglądając z zastanowieniem na Billy'ego i Anthony'ego Macmillana. Nie chciał zarazem, by stracili cokolwiek, co pomogłoby im samym w walce ze szmalcownikiem, więc wysunął propozycję jedynie jako luźną sugestię.

Wysłuchał dalszych informacji, a gdy spotkanie dobiegło końca, niezwłocznie udał się za lordem Longbottomem do gabinetu. Ostatnio, gdy Szef Biura Aurorów wzywał Michaela do siebie bez podania konkretnego powodu, zakończyło się to rzezią mugoli i wybuchem wojny. Dlatego Tonks, choćby dla spokoju ducha, odegnał od siebie wspomnienie Bezksiężycowej Nocy i postanowił nie spekulować o treści rozmowy zanim nie uczyni tego sam lord Harold Longbottom.
-Sir. - odezwał się tylko już w gabinecie, na znak, że słucha. Nie zajął miejsca siedzącego, o ile nie poprosił go o to sam Minister Magii.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ratusz - Page 8 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ratusz [odnośnik]08.04.21 13:48
Harold zaprowadził Tonksa do swojego gabinetu, ascetyczny pokój nie różnił się wiele od sali, w której spotkali się przed momentem: stół zastąpiło biurko zasypane dokumentami, na jednej ze ścian wisiała mapa kraju z dużą ilością odręcznych zapisków, a w kominku opodal wejścia tlił się żar. Minister Magii obszedł swoje biurko, niechętnie - w milczeniu - przez chwilę mieszając dłonią rozrzucone papiery, aż w końcu przysunął ku sobie kopertę listowną. Niedbałym gestem wysunął z niej list, przesuwając go w kierunku Tonksa - dając mu do zrozumienia, że powinien to przeczytać. W środku znajdował się list od jednego z jego podwładnych, który opisuje ostatnie symptomy rozdarcia Michaela, jego nieprzewidywalność i chaotyczne zachowania. Podkreśla, że Michael Tonks zaczął stanowić zagrożenie - jeśli nie dla siebie samego, to dla ludzi wokół niego z całą pewnością. Coraz częściej - nie przypominał już samego siebie, jakby nosił w sobie dwa różne byty. Ktoś tak nieprzewidywalny mógł położyć każdą akcję, w której brał udział - a co dopiero akcję, którą miał dowodzić. Tonks musiał zdawać sobie z tego sprawę.
- To nie jest pojedynczy przypadek - podjął, zbijając przedwcześnie niepadły jeszcze argument o gorszym dniu. - Co się z tobą dzieje, Tonks? Jesteś doświadczonym aurorem, jednym z moich najlepszych ludzi. Po kimś takim jak ty - spodziewam się przede wszystkim odpowiedzialności adekwatnej do zajmowanego przez ciebie stanowiska. Popełniliśmy już wiele błędów, nie mamy czasu na kolejne. Jeśli zawiedziesz ty - zawiodą też wszyscy, którzy tobie podlegają. A na takie ryzyko nie możemy sobie pozwolić. - Nerwowo zastukał palcami w blat gabinetu, jakby jeszcze wahając się nad podjętą decyzją. Sposób jego wyrażania się wskazywał jednak na to, że powziął ją znacznie wcześniej.
- Wycofuję cię z funkcji starszego aurora, Tonks. Na razie - podkreślił, lecz czy ta decyzja miała zostać wycofana, czy miała pójść dalej, pozostawił w niedopowiedzeniu zapewne celowo. Jego przyszłość leżała w jego rękach, musiał znaleźć w sobie wewnętrzną siłę. - W tym stanie nie jesteś w stanie dowodzić. Weź się w garść. Informuj mnie o postępach. Kiedy dojdziesz do siebie w pełni, dostarczysz mi papier od magomedyka, że nikomu nie zagrażasz i w pełni panujesz nad tym, co masz w głowie. Pytania? Jeśli nie, możesz wyjść - zakończył, zakładając ramiona na piersi i spoglądając na niego wyczekująco.
Harold Longbottom
Harold Longbottom
Zawód : Prawowity minister i przywódca rebelii
Wiek : 58
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t86-wzor-karty-postaci https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Ratusz [odnośnik]08.04.21 20:18
Koperta wzbudziła w nim złe przeczucia jeszcze zanim Harold podał mu list - może to już odruch Pawłowa, po tym jak tyle głosów roztrząsało jeden list panny Crabbe przez tyle czasu. Przeczytał szybko treść. Właściwie, zanim jeszcze przemknął po każdej linijce wzrokiem, litery już zlały się w upiorną całość - czyli tak wyglądał dla otoczenia, z zewnątrz? Choć duma mu to odradzała, to nie oparł się niejasnej pokusie zerknięcia na podpis lub choćby charakter pisma.
Jedyną, paradoksalną ulgą był fakt, że listu nie napisała Hannah. To byłoby chyba jeszcze gorsze niż donos od własnego podwładnego (jak musiałem się zachowywać, że nie przyszedł z tym najpierw do mnie?), choć zarazem bardziej sprawiedliwe.
Myśli same pomknęły ku ostatnim tygodniom. Pomimo ukłucia wstydu, w jakże ludzkim odruchu samozachowawczym chciał się chyba domyślić, co mogło go zdradzić. Ten dzień, gdy skrzyknął podwładnych do sprawdzenia kryjówek mugoli w Kent, choć nie był wtedy... w dobrym stanie? Ale przecież sprawa nie mogła czekać, a gdy miał do wyboru potrzebujących lub siebie, to przecież nigdy nie wybierał siebie. No widzisz, powiedziałbym, że "a nie mówiłem", ale nigdy mnie nie słu...
Szybko uciszył chaos w głowie, kosztem znajomego bolesnego ćmienia w skroniach - odzywającego się czasem, gdy w zarodku tłumił jego - albo własne sumienie - albo myśli, do których nie chciał się przed samym sobą przyznawać. Zadziałało, choć wiedział też już, że poczucie winy odezwie się, gdy zostanie sam - podszeptując to irytujące, to smutne alternatywy, jak choćby gorzkie poczucie, że mógł przed laty wybrać jakąkolwiek inną pracę albo rodzinę, a skończyłby lepiej niż pogryziony przez wilkołaka rebeliant, którego jedynym wynagrodzeniem był honorowy awans. I nawet na ten awans najwyraźniej nie zasłużył. Bolesny cios dla kogoś, kto od skończenia szkoły budował całą swoją tożsamość na własnej pracy - przez moment lękał się, że Harold odbierze mu nawet resztę obowiązków, łatwiej nie być starszym aurorem niż nie być aurorem. Na szczęście, pozostało mu chociaż to. Wiedział, że pod cudzym okiem da radę trzymać się w ryzach. Emocje było mu prościej trzymać na wodzy choćby na spotkaniu Zakonu niż w szponach ciszy, która od powrotu z Azkabanu wzbudzała w nim niejasny niepokój. A rozkazy zawsze pomagały.

Podniósł wzrok, ani przez moment nie zamierzając się usprawiedliwiać gorszym dniem. W 1955 miał gorszą minutę, z własnej winy, nie Fenrira. Zginęła przez to dwójka dobrych ludzi z norweskiego Ministerstwa. Może trójka, bo część "najlepszego aurora", którego pamiętał Harold, też wtedy umarła. Ale to nie chwila na wymówki ani na wracanie do ugryzienia, w końcu przecież przepracował to, gdy wrócił do pracy w Ministerstwie. Podobno.
"Co się dzieje, Tonks?" - sam zadawał sobie, a zwłaszcza Fenrirowi, to pytanie, ale odczekał aż Minister Harold Longbottom dokończy mówić. Doceniał próbę wahania. W chłodnym świecie aurorów była najbliższym synonimem czegokolwiek podobnego do współczucia, ale pracował w Ministerstwie zbyt długo, by łudzić się, że decyzja nie została podjęta. Marnym pocieszeniem było jedynie to, że wezwano go aż pod oblicze samego Ministra, bez świadków.
-Rozumiem, sir. - bo rozumiał, postąpiłby na jego miejscu tak samo, a emocje umiał przecież odsunąć, przynajmniej na jakiś czas, na chwilę tej rozmowy. Pewnie było po nim widać wstyd i smutek, ale nie rozsypał się, a o to chodziło.
Najłatwiej byłoby na tym poprzestać, ale Minister zadał mu pytanie. Wziął głębszy wdech, zastanawiając się jak dobrać słowa. Przecież wyznanie, że pisał już do magomedyka na początku listopada, że w październiku zbyt bał samego siebie by się za to zabrać byłoby żałosne.
-Niezwłocznie udam się do zaufanego magipsychiatry, sir. - oznajmił więc krótko. Farley już wyciągnął do niego rekę, ale wtedy był zajęty, był Gwardzistą - i nadal miał ręce pełne roboty. Tonks słyszał kiedyś o kimś innym, jakimś mugolaku - szkoda, że Rineheart zaginął, bo to chyba on wspominał o swoim znajomym. No nic, może Alexander będzie coś wiedział albo na razie weźmie go pod swoje skrzydła, a kogoś na stałe znajdzie go i tak.
-Zaczęło się po wyprawie do Azkabanu. - a może wcześniej? Ale wcześniej nad sobą panował, to w mroźnej twierdzy i po powrocie stracił kontrolę, to tam zawiązał ze swoją wilczą naturą zgubną umowę. Czy to choroba, czy pakt z demonem? To nie pytanie do Harolda, może magipsychiatra mu to wyjaśni, może sam znajdzie jakąś furtkę, albo przestanie ignorować wewnętrzny podszept, że może wystarczyłoby tej umowy d o t r z y m a ć. Na świecie było przecież pełno osób, których krew mogłaby uspokoić Fenrira, na spokojnie, na rozkaz - ale o tym bał się myśleć, choć rozkaz wytropienia Schmidta zabrzmiał jak coś w sam raz dla jego kłopotliwego współlokatora.
Spojrzał na Harolda z przelotną ciekawością, nie śmiąc jednak zapytać, czy sam Minister Magii wie o tym, jak Azkaban wpływa na ludzi. A konkretniej, na wilkołaki.
-Powinienem był to wychwycić i poprosić o... odpowiednie dostosowanie obowiązków. Przepraszam, sir. Was i... podwładnych. - przeprosi ich zresztą sam, o ile nadal będzie pracował w tym samym składzie. Może rozsądniej byłoby zmienić otoczenie, ale to już pewnie decyzja tymczasowego zastępcy Szefa Biura Aurorów... -Będę czekał na dalsze rozkazy od Szefa Biura i informował Was o postępach, sir. - obiecał. Pytań nie miał, ale odczekał czy jakieś padną ze strony samego Ministra.

Potem wyszedł, tak jak mu kazano, a świat nagle wydał się szary.

/zt



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ratusz - Page 8 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ratusz [odnośnik]10.04.21 19:20
Krótkie upomnienie Harolda mi wystarczyło, nie zamierzałem drążyć tego tematu. Czułem przed tym człowiekiem respekt – emanował taką... siłą, która mi niezwykle imponowała, choć zdarzało mu się przesadzać. Na moje oko bywał zbyt surowy, jak chociażby w tym wypadku, ale rozumiałem, że kierowanie taką organizacją nie należało do rzeczy prostych. Sam nie byłbym w stanie stać na czele Zakonu Feniksa, ojej, to zbyt wielka odpowiedzialność! Zdecydowanie lepiej czułem się w roli tego, który ma wypełniać polecenia, niż tego, kto te polecenia wydaje. Nigdy nie miałem wielkich ambicji jeżeli o to chodzi, nie zamierzałem zostawać szefem departamentu, to nie praca była moim głównym źródłem szczęścia. Teraz bym powiedział, że szczęście przynosił mi spokój, po prostu, tęsknię za spokojem. Za swoim mieszkaniem na Pokątnej, za tymi monotonnymi dniami, kiedy pracowałem w lodziarni, czytałem książki, odwiedzałem przyjaciół, przeprowadzałem eksperymenty razem z Bertiem, wracałem do mieszkania, jadłem coś smacznego, słuchałem wieczornej audycji w radiu – wtedy puszczali najlepszą muzykę. Byłem wdzięczny losowi za istnienie Oazy, a chatka Keata była całkiem przytulna, ale to zdecydowanie nie było to samo. W Oazie nie czułem się jak w domu, wciąż miałem wrażenie, że już zaraz wyjeżdżam i wracam do siebie. No, nie wracam, pewnie jeszcze przez długi czas.
Kiedy lord Longbottom ogłosił koniec spotkania, skupiłem wzrok na drobnej sylwetce Marcelli. Doskoczyłem do niej w dwóch susach, zanim zdążyła wyjść z ratusza. – Hej, czekaj – Zatrzymałem ją, grzebiąc w kieszeni swojej brązowej jesiennej kurtki. – Dostałem ostatnio od sąsiada w zamian za oporządzenie kilku ryb, ale... Tobie chyba się bardziej przyda – odparłem, wreszcie wygrzebując szeleszczący woreczek tytoniu. Przez chwilę nawet przeszło mi przez myśl, żeby nie przyjmować tego wyrazu wdzięczności, ale na szczęście szybko się opamiętałem; tytoń był w tej chwili rzadkim dobrem. Wyłapałem jeszcze wzrokiem Steffena, posyłając mu pytające spojrzenie – czy pamiętał o naszym spotkaniu?

Przekazuję tytoń słabej jakości (300g)


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Ratusz [odnośnik]10.04.21 20:15
Farley spojrzał na Cedrica, kiwając głową na jego gotowość do tego by wziąć udział w przesłuchiwaniu Crabbe. Tak więc Alexander, jeden auror i... będąc ze sobą szczerym wziąłby najchętniej jeszcze jednego łowcę czarnoksiężników, Foxa lub Skamandera. Powiódł spojrzeniem do jednego i drugiego, zastanawiając się, którego z nich wybrać. Westchnął bezgłośnie, powoli wydychając powietrze, decydując się zająć tą sprawą kiedy oczyści już umysł ze wszelkich innych spraw, które rozpraszały jego uwagę: w końcu ta miała teraz być przecież skupiona na toczącym się spotkaniu. Wszystko inne mogło zaczekać.
Alexander podniósł wzrok na Ministra Longbottoma kiedy ten wydał słowny list gończy za Schmidtem. Farley z natury uważał, że nie wszyscy byli zdolni funkcjonować między ludźmi, lecz względem szmalcownika nie miał cienia wątpliwości, że ten w ogóle w społeczeństwie nie powinien istnieć. Dla takich ludzi nie istniała litość, byli potworami, które za swoje winy musiały zapłacić odpowiednią cenę. W tym przypadku winna to być kara śmierci: nie można było przecież zliczyć, ile żyć wymazał na zawsze z istnienia. Ciekawe, czy on sam je liczył? Alexandra mimo wszystko fascynowało to, na jakich zasadach funkcjonowały umysły seryjnych morderców. Zamierzał trzymać rękę na pulsie w sprawie tropienia szmalcownika i jego pochwycenia, a kiedy tylko nadarzyłaby się do tego okazja zamierzał sobie uciąć pogawędkę ze szmalcownikiem. Wiedział jednak, że najlepiej odpowiedziałby na swoje pytania po prostu dosłownie zaglądając mu do głowy.
Koniec spotkania nadszedł dość nagle, choć Alexander zdawał sobie sprawę, że niewiele pozostało do poruszenia i omówienia. Może dziwił go nieco kierunek jaki rozmowy w niektórych momentach przybrały, lecz dyskusja w gronie Zakonników była owocna, a plany rozległe. Kiedy w krótkich, żołnierskich słowach Harold Longbottom zakończył zebranie, Alexander pozostał jeszcze chwilę na swoim miejscu, tkwiąc w nieznacznym letargu. Podparł głowę dłonią i zabębnił miarowo palcami o blat stołu, raz, drugi i trzeci, patrząc się w jakiś punkt na ścianie naprzeciw siebie. W końcu wziął głęboki oddech i zdecydował, że musi opuścić Oazę. Do domu jednak nie zamierzał wracać, nie kiedy Ida była chora i nie mógł po prostu razem z nią posiedzieć; nie, nie był w stanie wrócić do Kurnika nim w jakiś sposób nie przetrawi dzisiejszych informacji. Znał jednak idealne miejsce, w którym mógł odnaleźć potrzebny mu spokój i zroumienie.

| Alex zt, ale jeżeli ktoś coś by jeszcze potrzebował to proszę zaczepić mnie na discordzie <3


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ratusz - Page 8 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Ratusz [odnośnik]11.04.21 19:50
Mojej uwadze nie umknęła dyskusja o niejakim Schmidtcie, szmalcowniku austriackiego pochodzenia, o którym opowiadał Macmillan. Jeśli to on wyciął niemalże trzydzieści mugolskich serc, to musiał zostać unieszkodliwiony i nie było już istotne, czy służył Czarnemu Panu z idei, czy też robił to dla czystego zysku. Opcja druga wydawała mi się chyba jeszcze bardziej obrzydliwa i straszna. Ludzie zaślepieni ideą, fanatycznie oddani byli niebezpieczni, nienormalni, właściwie chorzy wręcz psychicznie - a rozmiłowani w złocie tak bardzo, że poświęcali własne człowieczeństwo, by się wzbogacić po prostu obrzydliwi. Zerknąłem znacząco na Maeve, gdy o nim rozmawiano. Mieliśmy zająć się siatką szmalcowników na półwyspie kornwalijskim, musieliśmy zatem rozejrzeć się i za tym konkretnym nazwiskiem - i zająć się nim w pierwszej kolejności, jeśli tylko dotrzemy do pogłosek, że kręci się po tych kilku hrabstwach, które przystąpiły do przymierza utworzonego przez lorda Prewetta. Przyznawałem też w duchu rację Foxowi - Macmillan mógł być źródłem wielu informacji w sprawie tego człowieka, lecz jego emocjonalne zaangażowanie mogło zaszkodzić jego schwytaniu. Milczałem jednak, nie przerywając Ministrowi Magii, który rozdzielił zadania i podsumował wszystkie wątki jakie pojawiły się w dyskusji.
Skrzyżowałem spojrzenia z Alexandrem, zastanawiając się kiedy i jak zamierza przystąpić do działania w sprawie Forsycji Crabbe; byłem jednak pewien, że mnie poinformuje, skoro zaproponował już, abym wziął udział w tym przesłuchaniu - choć nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że uczynił to z czystej przekory właściwej młodości.
Z lekkim zdziwieniem wysłuchałem Floreana, który stanął w obronie milczącej Marcelli, nie skomentowałem tego jednak już ani słowem - lord Longbottom powiedział wszystko, co powinno zostać powiedziane. Gdy zaś oznajmił, że spotkanie zostało zakończone i możemy się rozejść, przeniosłem spojrzenie na Williama. Prosił, abyśmy zostali po tych obradach i omówili jego plan na zabezpieczenie Oazy. Minister Magii chciał jednak pomówić z Michaelem Tonksem na osobności, musieliśmy więc opuścić salę obrad w Ratuszu.
- Poczekam na zewnątrz - zwróciłem się do Moore'a, po czym, zgodnie z rozkazem Ministra, wstałem z miejsca i wyszedłem razem z innymi, pozostawiając go sam na sam z Michaelem.
Na Williama czekałem na zewnątrz.

| zt


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Ratusz [odnośnik]30.04.21 21:33
Lucinda wsłuchała się w rzucane przez Zakonników propozycje. Jasne stało się dla niej to, że ich działania powinny być teraz skoncentrowane na wielu celach jednocześnie. Nie była jednak całkowicie przekonana co do kierunku, który postanowili obrać. Lucinda nie była jednak strategiem, wykonywała głównie polecenia, misje, które zostały przekazane. Nie była tu po to by cokolwiek kwestionować, może i od ponad roku angażowała się w działania Zakonu, ale nadal byli tutaj ludzie, którzy potrafili działania wojenne rozłożyć na części pierwsze. Widzieli szerzej, rozumieli więcej, byli głosem rozsądku, gdy wszyscy inni działali pod wpływem wielu często ciężkich emocji. Ona sama niejednokrotnie była takim poddawana. Dlatego wiedziała, że uczucia mogą być złym doradcą. Potrzebowali swoich szeregach ludzi, którym trudniej było przyćmić umysł. Ona się do tego nie nadawała. Może właśnie dlatego sam pomysł Kapituły bardzo przypadł jej do gustu. Dwie osoby nie mogły mieć na barkach wszystkiego. Każdej podjętej decyzji, każdej gotowej do walki osoby. To była zbyt duża odpowiedzialność – bez względu na doświadczenie czy wiek. Wbrew pozorom Lucinda potrafiła dostrzec to co widział też Harold. Miała nadzieje, że te zmiany poprawią ich wydajność, sprawią, że będą w stanie odnaleźć się po odpowiedniej stronie barykady, a może nawet uda im się przejąć choć na chwile inicjatywę i znaleźć się na wygranej pozycji.
Kiedy spotkanie dobiegło końca Lucinda zatrzymała jeszcze przez chwile spojrzenie na Williamie, który poprosił by po spotkaniu zostali ci, którzy są gotowi pomóc w zaklęciach ochronnych. Może i Lucinda wciąż nie opanowała perfekcyjnie obrony przed czarną magią, może miała wiele braków, ale natura jej zawodu pozwoliła na to by doskonale pojmować zaklęcia mające chronić, zabezpieczać. Idąc w ślad za Cedriciem postanowiła opuścić Ratusz i dać lordowi Longbottomowi trochę prywatności, tym bardziej, że rozmowa, którą chciał przeprowadzić z Tonksem musiała być naprawdę ważna.
Czy była przekonana, że poruszyli już wszystkie konieczne tematy? Chyba nie, ale w ostatnim czasie wiele się wydarzyło, a blizny przyniesione z Tower nie tylko jej dawały znać. Nie była jedyną osobą, która musiała przegonić własne demony. Przegonić lub się z nimi pogodzić.

z.t


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Ratusz [odnośnik]08.05.21 20:13
Spotkanie upłynęło stosunkowo szybko, choć pozostawiło w mojej głowie wiele tematów do przemyślenia. Miałem ochotę posłuchać czegoś więcej o planach bojowych, najlepiej z ust doświadczonego aurora, bo sam niewiele wiedziałem na ten temat – trochę się wprawiłem w bojach podczas tych wszystkich misji, w których brałem udział, co niezwykle mnie zmieniło, czułem to, ale wciąż nie znałem się za dobrze na strategiach, taktykach, i w ogóle nie odnajdowałem się w tym profesjonalnym podejściu do tematu. Teoretycznie miałem przebieg większości wielkich bitew w małym paluszku, ale to nie było to samo, co faktyczna walka, w której biorą udział ludzie, których naprawdę znam. Wtedy do tematu podchodzi się zgoła inaczej, niż jak się czyta grube książki o bardziej lub mniej anonimowych ludziach. Poza tym musiałem poważnie przemyśleć sprawę jedzenia w Oazie – jak je zdobyć, gdzie przechowywać, znaleźć pomoc w tworzeniu przetworów, ogarnąć temat łodzi, pomóc przy budowie spichlerza. Zima zbliżała się wielkimi krokami, nie poczeka aż przygotujemy sobie przetwory. Trzeba było zakasać rękawy i brać się do roboty.
Z tą myślą pożegnałem się z Marcelą i podszedłem do Steffena. – To co, idziemy? – Rzuciłem do... przyjaciela? Tak, chyba mogłem Steffena już tak nazwać, wiele razem przeszliśmy. Pożegnałem się z resztą osób, które jeszcze przebywały w środku ratusza, po czym ruszyłem w stronę wyjścia. Cieszyłem się na to spotkanie, parę rzeczy leżało mi na żołądku i miałem ochotę je z siebie wyrzucić. Czułem, że ze Steffenem mogę o tym wszystkim porozmawiać. – Musimy tylko zajść do mojej chatki po wędkę – uprzedziłem go, bo nie zabrałem wędki na spotkanie, i całe szczęście, bo lord Longbottom wtedy z pewnością nie wpuściłby mnie do środka, gdybym wpadł taki spóźniony i jeszcze może zahaczył kogoś przypadkiem haczykiem.
Łowiłeś kiedyś ryby? – Rzuciłem jeszcze, kiedy opuściliśmy ratusz.

zt dla Florka i Stefka


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Ratusz [odnośnik]09.05.21 11:07
Przytaknął na słowa lorda Longbottoma. Pomysł Kapituły nabierał w jego głowie coraz więcej sensu, ale i tak potrzebował dłuższej chwili na przemyślenie wszystkiego, o czym się dzisiaj dowiedział. Podejrzewał, że wiele osób będzie patrzyło w jego stronę jako potencjalnego członka tej rady – już zdążył się wykazać w roli nestora, w dodatku miał największe doświadczenie w dziedzinie magomedycyny spośród wszystkich obecnych, choć osobiście uważał to doświadczenie za i tak niewystarczające, bo czym było te dziesięć lat w zawodzie. Zdecydowanie musiał to przemyśleć, zastanowić się czy faktycznie jest w stanie narzucić na siebie ten obowiązek, obmyślić potencjalne plany rozwoju, jakie chciałby wprowadzić. To spotkane zdecydowanie zasiało w jego głowie wątpliwości. Musiał też przemyśleć kwestię wilkołaków – widział spojrzenie Michaela posłane w jego stronę, zdawał się mieć nadzieję, że właśnie na ziemiach Dorset znajdzie się dla nich miejsce. Archibald nie był przekonany czy chciałby sprowadzać wilkołaki na swoje ziemie, mimo wszystko byli to ludzie niebezpieczni i nieprzewidywalni, a nie chciał, żeby w Dorset szerzyły się przestępstwa, żeby hrabstwo znalazło się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż obecnie się znajduje. Archibald wstał z niewygodnego krzesełka, poprawiając nieco wygnieciony dół marynarki. Pożegnał się ze wszystkimi obecnymi i wyszedł z ratusza, postanawiając jeszcze się przejść po Oazie. Nie znał jej zbyt dobrze; przychodził tutaj tylko na spotkania albo do szpitala polowego, w którym spędzał cały wolny czas, a przecież Oaza to więcej niż te dwa miejsca. Przechadzał się między chatkami, chcąc zobaczyć w jakich warunkach tutaj się żyje, obiecując sobie, że następnym razem przejdzie się do lasu albo posiedzi na wybrzeżu – poczuł potrzebę poznania tego miejsca. Wrócił do Dorset dopiero po niemalże dwugodzinnym spacerze, dobrze wiedząc, że nie uda mu się szybko dzisiaj zasnąć. Jak zwykle czekało na niego dużo pracy, musiał wysłać kilka listów. Oddał skrzatowi swój jesienny płaszcz i od razu udał się w stronę swojego gabinetu.

zt


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Ratusz [odnośnik]21.05.21 12:56
Dyskusje w końcu cichły, wątpliwości dotyczące rozwiązania starego i stworzenia nowego tworu, który miał gromadzić szereg wyspecjalizowanych w danych obszarach jednostek nie mogły po prostu się zakończyć, nie budząc żadnych wątpliwości. Gwardia Zakonu była czymś, co do tej pory prowadziło ich do boju, ale od dłuższego czasu wszystko się sypało. Każde kolejne spotkanie było coraz gorsze, frustracja wylewała się z każdego, gniew nie pomagał w budowaniu mostu wzajemnego porozumienia. Sama się niejednokrotnie do tego przyczyniła, a to wszystko mieli zebrać do kupy i ogarnąć ludzie, którzy mieli mnóstwo innych rzeczy na swoich barkach. Patrzyła przez chwilę na Marcelę, nie widząc w niej zrozumienia, nie słysząc jej odpowiedzi. Kiedy ponownie Minister Magii zabrał głos, przeniosła niego spojrzenie, próbując nie zerkać ani na siedzącą obok przyjaciółkę, ani Alexandra. Choć nie mówili nic, domyślała się, że w obojgu gdzieś głęboko tlił się zawód, może niepewność. Dawali z siebie wszystko, a jednak uczucie, że zawiedli pozostało. I pozostanie na długo.
Wszyscy kolejno zaczynali się zbierać. Kiedy Minister poprosił Michaela o pozostanie, powiodła do Tonksa spojrzeniem, od razu czując, jak po plecach przebiegł jej zimny dreszcz. Czy Harold Longbottom wiedział? Czy Alex mu wspomniał? Nie, na pewno chodziło o coś innego, istotniejszego. Mike z pewnością był na dobrej drodze, by znaleźć zaburzoną równowagę, wrócić do siebie w pełni. Przeniosła spojrzenie na Billy’ego, odruchowo, machinalnie, w jego twarzy szukając wsparcia i otuchy. Nie powiedziała nic, przez chwilę, wstając z miejsca i zasuwając za sobą krzesło. Dopiero, gdy była gotowa do opuszczenia ratusza przystanęła obok Williama:
— Idziemy?— spytała, ale później przypomniała sobie, że miał jeszcze parę rzeczy do przedyskutowania z innymi. — Będę się tu kręcić, pewnie spróbuję wstępnie rozpisać to, co już mamy w zapasach— powiedziała to, choć przecież nigdy nie miał kłopotu ze znalezieniem jej, kiedy była potrzebna. Uśmiechnęła się do niego ciepło, przelotnie dotknęła palcami prawej dłoni jego ramienia, a później złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła w kierunku wyjścia, nie chcąc jej zostawiać samej. Musiała jej pomóc w uporządkowaniu ostatniej dostawy.

| zt


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Ratusz - Page 8 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Ratusz [odnośnik]25.05.21 21:00
Zależało mu na wstępnej akceptacji planu przez resztę członków istotnego zgromadzenia. I choć niewielki stres nadal ściskał wszystkie wnętrzności, postanowił aktywnie włączyć się w dyskusję, dzielić przemyśleniami, obserwacjami i spostrzeżeniami, które mogły okazać się przydatne. Jasne tęczówki przesunęły się po aktywnych uczestnikach, a głowa skinęła miarowo godząc się z poszczególnymi elementami wypowiedzi. Odetchnął cicho, z ulgą, słysząc pojedyncze głosy czynnej aprobaty oraz chęci pomocy. Uśmiechnął się lekko i wychylając do przodu rzucił jeszcze podsumowujące: – Dziękuję wam bardzo. W najbliższym czasie, kiedy rozpiszę już plan podam wam więcej informacji. Wtedy poproszę o pomoc, lub dokładniejsze namiary. – musiał starannie zobrazować swoją wizję, zastanowić się od czego zacząć, którą część zielonej Irlandii wziąć na pierwszy ogień. Potrzebował dłuższego rozeznania, uruchomienia niektórych kontaktów oraz jeszcze częstszych podróży. Zmarszczył brwi i postukał palcami w drewniany blat, aby utrwalić ustalenia. Wsłuchał się w pozostałe aspekty traktujące temat znajomego i niebezpiecznego szmalcownika. Im szybciej dopadną go w swoje ręce, tym prędzej skrócą cierpienie niewinnych jednostek, dojdą do większej siatki samozwańczych zabójców panoszących się po angielskich ziemiach. Nie wierzył, że chłopak, które kojarzył ze szkolnych korytarzy przeszedł tak zatrważającą przemianę. Czuł okropny zawód, kolejny podczas kilku wydłużonych tygodni. Wspomniana reorganizacja całego Zakonu była czymś intrygującym, kuszącym, lecz z tak nikłym doświadczeniem nie wierzył, iż mógłby zasilić jej szeregi. Z niepokojem spojrzał w stronę dwójki byłych Gwardzistów, na dłuższy moment zawieszając spojrzenie na blond towarzyszce, której mina nie zwiastowała nic dobrego. Miał zamiar zająć się nią zaraz po spotkaniu, wykonaniu zapowiedzianych zobowiązań. Zmarszczył brwi w momencie, w którym kilka osób rozpoczęło badanie listu w tym jednym, konkretnym momencie. Nie zareagował, będąc przekonanym, iż ów czynność będzie przeniesiona na później, wykonana porządniej, bez presji otoczenia. Obserwował papier kątem oka, gotowy na błyskawiczną reakcję. Widział, iż poprawne zaklęcie rzucone za którymś razem, nie wykazało żadnego, plugawego przekleństwa. Nie mieszał się również w osobiste niesnaski, jednakże zdenerwowanie prowadzącego nie umknęło jego uwadze; tak samo jak niesubordynacja poszczególnych siedzących przy stole przedstawicieli. Poczuł się dość dziwnie, nie był pewny czy odważyłby się przeciwstawić dowodzącemu szlachcicowi. Doświadczony auror wychwycił napiętą atmosferę, kończąc spotkanie w idealnym momencie. Całe napięcie, w jednym momencie opuściło ściągnięte łopatki. Poczuł głód i wyraźne pragnienie. Powoli odsuwając się od stołu, zerknął na wywołanego Tonksa, czy coś mogło się stać? Czyżby przyczynił się do jakiegoś incydentu, a może to niekontrolowany wilk ponownie przejął nad nim władzę? Nie rozmawiali od dawna, liczył jednak, iż wszystko skończy się pomyślnie. Chciał wspomóc grupę nakładającą zabezpieczenia, dlatego szybkim krokiem skierował się w stronę Moora, dając znać o swej gotowości. Wiedząc, że ma jeszcze trochę czasu, postanowił zrealizować plan spaceru w towarzystwie Justine. Odwrócił się pospiesznie, aby przedrzeć się przez wychodzący tłum. Był jednak zbyt daleko, aby wyprzedzić ciemnowłosą wytwórczynię mioteł, która zareagowała jako pierwsza kradnąc zmyślny plan. Zatrzymał się i opuścił ręce z rezygnacją i głośnym westchnieniem; świetnie. Jak zwykle pojawiała się w najmniej oczekiwanym momencie psując zamiary, a następnie nakładając na niego krzykliwy osąd. Spochmurniał odrobinę i wolnym korkiem wyszedł na zewnątrz. Gdy wszystkie zobowiązania dobiegły końca wrócił do domu, szykując się do kolejnego spotkania.

| zt



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Ratusz [odnośnik]26.05.21 21:07
Głośność podnoszonych słów, zdawała się - na jego własną prośbę - cichnąć. Brzydko (prawdopodobnie) selekcjonując wypowiedzi i skupiając się na tym, co uznawał za słuszne lub konieczne. Fantomowy zgrzyt wiercił się w jego umyśle, trącając wspomnienia dawnych spotkań, ale dla odmiany, tym razem, ciężkość podejmowanych ostatecznie decyzji, leżała na barkach Ministra. Zdążył poznać gorzki smak tego ciężaru i z całą mocą szanował stanowisko, jakie objął ich dowódca. Na słowa, rozkaz, który usłyszał, skinął milcząco głową, krótko, wiedząc, że być może jego własna wypowiedź prowokowała nieścisłość. Nie miał zamiaru kontynuować dywagacji, godząc się na ucięcie w miejscu, w którym zrobił to Longbottom. Tylko przelotnie spojrzał na Macmillana, wiedząc, że będą musieli również skonfrontować pewne kwestie.
Nie rozluźnił się, gdy zapadła decyzja o zakończeniu spotkania. Z niejaką, wciąż gorejącą czujnością obserwował kolejne, znikające persony, samemu znikając za wejściem i na zewnątrz czekając na umówione, krótkie spotkanie oraz omówienie działań, w których deklarował uczestnictwo. Zapadło wystarczająco wiele decyzji, zmiany miały przekształcić ich dotychczasową walkę w coś więcej, niż zgromadzenie znajomych, których łączyła idea. Chociaż wojna już wcześniej byłą źródłem i celem powstania Zakonu Feniksa, wydawało się, że dopiero teraz rzeczywiście, nie tylko symbolicznie, miało rozewrzeć skrzydła - w ataku. Chciał i potrzebował w to wierzyć. Swoją ścieżkę już dawno wpisując w tę bitewną. Innej drogi wybrać już nie potrafił.
Jeszcze zanim z pola widzenia zniknął kuzyn, przekazał krótkie, porozumiewawcze spojrzenie. Jeśli Godryk pozwoli, żywi, spotkają się kolejnego dnia, po przewidywanym patrolu z Cedrikiem. Zdążył się zasiedzieć na niskiej ławie i potrzebował rozkruszyć ciało, które wciąż nabierało sił. Z każdym przeżytym dniem, więcej.
Samo spotkanie miało jeszcze dodatkowe, bardziej osobiste znaczenie, które wychwycił na sam koniec. Dopóki nie spojrzał w twarze, których nie zdążył widzieć od swego powrotu, nie pamiętał relacji, które łączył. Zmiany, malowały się nie tylko w środowisku zdarzeń. Każdy z zebranych, niósł za sobą nową historię. Nowe doświadczenia. Nowe ja, do których on sam dostępu nie miał. Chociaż zdawało się, że tak dobrze kiedyś ich znał. Dziwnie obcy i znajomi jednocześnie. Jeśli chciał coś zyskać, potrzebował odświeżyć lub nawiązać nowe relacje. Te stare, zdawały się blaknąć, zostawiając mu tylko kilka filarów, na których wsparł obecność. Ale to wystarczało. W końcu, dostał nowy początek w czymś, co zdawało się kończyć.

| zt


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ratusz - Page 8 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ratusz [odnośnik]09.06.21 21:25
W odpowiedzi na pytanie Hannah pokręcił nieznacznie głową - nie mógł zapytać Phillie o plany Rycerzy, ani o konkretne osoby, których przynależność do zwolenników czarnomagicznych praktyk była już niemal powszechnie znana - nie, bo w odpowiedzi sama zaczęłaby drążyć temat. Pytał więc o ogóły, poruszał kwestię zmian zachodzących w porcie przy każdej okazji, jak wtedy, nad Błękitnym Stawem - w taki sposób, by każde pytanie dało się uzasadnić jedynie ciekawością, chęcią zorientowania się, co zmieniło się w miejscu wciąż mu bliskim (lecz niczym więcej). Dlatego też łatwiej byłoby mu zwrócić jej uwagę na poszczególne kwestie, gdyby wiedziała przynajmniej to, że on sam należy do Zakonu.
Z jakiegoś powodu wdał się w bezsensownie przeciągającą się rozmowę na jej temat. Pozwolił, by z równowagi wyprowadził go znawca charakterów ludzkich aka samozwańczy psycholog. Absurdalność tej sytuacji dotarła do niego dopiero teraz, gdy emocje nieco opadły; gdy w miarowym oddechu szukał spokoju, ignorując kolejną nadinterpretację.
Wymienił ze Steffem dłuższe spojrzenie, kiedy ten zadeklarował się z chęcią pomocy przy śledztwie ministerialnym. Jego umiejętności bez wątpienia byłyby nieocenione - być może dałby radę zakraść się do pomieszczenia, w którym przechowuje się dane wrażliwe pracowników? I dokopałby się do miejsca zamieszkania wiadomej czarownicy?
Sam Steff przyznał przecież, że jest w stanie wejść właściwie wszędzie - i na to też Burroughs liczył.
Skinął również głową na słowa Ministra - zarówno na te dotyczące opcji przesiedlenia się do Lancashire, jak i na kolejne, odnoszące się ponownie do kwestii rejestracji różdżek. Szczegóły dopracują już najpewniej w ścisłym gronie samych zainteresowanych; nie było potrzeby zajmować czasu wszystkich tu zgromadzonych.
Jednak jedna kwestia niezmiennie sprawiała, że po jego skórze chłodem wspinał się niepokój; to, o czym pomyślał, gdy tylko zaczął się klarować plan dotarcia do Rain, zwerbalizował Alex - zabiją ją, jeśli kiedykolwiek wyjdzie na jaw, że udzieliła informacji Zakonowi. Zabiją albo wykorzystają jako przynętę, ponownie robiąc z niej żywą marionetkę. Jeśli Zakonnicy jej nie ukryją, jeśli jej nie pomogą...
ale czy ona w ogóle była gotowa przyjąć jakąkolwiek pomoc? Czy ktokolwiek jest w stanie przemówić jej do rozsądku?
On próbował - i najpewniej poległ.
W ciszy przysłuchiwał się rozmowie Freda oraz Percivala, chcąc dodać coś od siebie - lecz nie potrafił się zmusić, by zabrać głos, choć przecież powinien był to zrobić. Powinien był powiedzieć, że najpewniej jest w stanie wywabić ją w portu, dotrzeć do niej.
Jeżeli nie będzie skora pójść na układ to należy w takim wypadku wydobyć z niej wszystko, co wie, i zlikwidować, by mieć pewność, że nie trafi już w ręce wroga.
To jedno zdanie wyryło się w jego pamięci - co jeśli doprowadziłby do niej Zakonników i ktoś uznałby, że to jedyne rozwiązanie? Że jej śmierć jest koniecznością?
Mógł się z nią pojedynkować, mógł wlać jej do ust veritaserum, ale nie łudził się, że dałby radę patrzeć, jak umiera.
Była mu bliska; nigdy nie zastanawiał się, co zrobiłby, gdyby przyszło mu walczyć na śmierć i życie z kimś tak dla niego ważnym. Celowanie różdżką we wroga nie wymagało nawet namiastki tego, co trzeba było w sobie znaleźć, by podobną inkantację wypowiedzieć patrząc w oczy kogoś, z kim jest się połączonym silną więzią.
Zdobył się przynajmniej na to, by zrobić to, co zamierzał, idąc na spotkanie. Gdy dobiegło już końca, wraz z pozostałymi - poza Tonksem - opuścił pokój, ponownie zrównując krok z Percivalem.
- Ra... Huxley pracuje w Parszywym Pasażerze - każde z tych słów kaleczyło jego krtań - dotrzymuje towarzystwa... za opłatą - ktokolwiek nazwałby ją dziwką, nie miałby pojęcia, jak bardzo się myli - handlowała przede wszystkim informacjami, a jedynie przy okazji swym ciałem.
Mógł udawać, że w ten sposób jej pomoże, ale nie miał przecież najmniejszych złudzeń co do tego, że w razie konieczności Zakon po prostu ją zabije. Taka deklaracja przecież padła przy stole, od którego właśnie odeszli. - To moje wspomnienie - dodał po chwili, ważąc tak słowa, jak i ciężar klarownej buteleczki - powinieneś wiedzieć, jak ona wygląda, gdyby... gdyby wciąż cię szukała - po chwili wahania w końcu podał mu wspomnienie, jeśli Percival chciał je przyjąć. - Wiesz, ona... nie jest złym człowiekiem - dodał jeszcze, ciszej; z tymi słowami chciał go zostawić. Być może smokolog przypomni sobie o nich w momencie, gdy przyjdzie mu zdecydować, co z jej życiem.
Samo wspomnienie, natomiast, wybrał nieprzypadkowo. Chciał pokazać mu, że była też inna Rain niż ta, o której mówiono dziś na spotkaniu. Szczęśliwa. Przepełniona nadzieją na lepsze jutro. Zwyczajnie świętująca swoje urodziny.
Wątły uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy przypomniał sobie, że mieli tamtej nocy spróbować dwudziestu dziewięciu rzeczy, których nigdy nie robiła.
Gdyby została jeszcze jedna, to wykorzystałby to przy najbliższym spotkaniu.
Zmusiłby Rain, by po prostu pozwoliła sobie pomóc.

w buteleczce znajduje się wspomnienie z tych postów

zt?



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Ratusz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach