Wydarzenia


Ekipa forum
Kawałek plaży
AutorWiadomość
Kawałek plaży [odnośnik]06.03.21 14:13
First topic message reminder :

Kawałek plaży

Wychodząc na tyły domu wzrok natrafia na zaczynającą się kawałek za wydmami plażę. Z ganku od tej strony również prowadzą schodki, pozwalające zejść i dostać się na miejsce szybko. Rzadko kiedy można dostrzec tutaj obce osoby - te nie są w stanie jednak zauważyć domostwa skrytego pod potężnym zaklęciem.
Dom objęty Zaklęciem Fideliusa.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Kawałek plaży  - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Re: Kawałek plaży [odnośnik]14.12.22 22:58
So insignificant, sleeping dormant deep inside of me
Are you hiding away, lost, under the sewers?


Była śpiąca. Od samego rana dręczyła ją migrena, pokłosie wielu tygodni stresu, lęku o najbliższych, decyzji zbyt trudnych dla jej młodego ducha i mnożących się obowiązków. Nakarmiła kury, porzucała zabawkę Tomowi, a potem zaszyła się w kuchni, żeby ugniatać ciasto na bułki. Raz za razem jednak odchodziła od blatu i ocierała dłonie z mąki, żeby oprzeć się o parapet i pomasować skronie. Żadne naturalne remedia nie pomagały na ból głowy, ani mięta, ani pozycje relaksacyjne, a nie miała i nie będzie miała w domu żadnego imbiru. Mogła jeszcze sięgnąć po tabletki, których skromny zapas zdobyła dzięki pracy w lecznicy, w której czasem, wobec niemagicznych pacjentów, używano także niemagicznych leków. Bieda i niedobory odstręczały ją jednak od apteczki. Żaden ból nie wydawał się wystarczający na to, żeby wziąć tę cenną tabletkę; mogło być wszak gorzej, nigdy nie cierpiała dość.
Może jednak powinna ulżyć sobie już rano? Teraz bowiem, gdy tak siedziała w swoim kuchennym fartuszku i ocierała spocone strąki z czoła, odnosiła wrażenie, że widzi czerwone smugi pełznące po drewnianych deskach podłogi. Kostkami dłoni otarła oczy aż zapiekło, a potem spojrzała znowu, próbując dojrzeć oznaki halucynacji ze zmęczenia.
Ale to nie były halucynacje, tyle, że zorientowała się o tym zbyt późno. Uniosła brodę akurat wtedy, by na czole rozprysnęła jej się gęsta kropla; piekąca, ciepła, metaliczna. Ledwie rozpoznała malowidła sznurów, płomieni, kości i cierpień, a z jej gardła wydobyło się przeciągłe, piskliwe westchnienie, które miało być przecież krzykiem. Ale żaden nie wybrzmiał, bo nie była już w stanie ani mówić ani krzyczeć, jakby wszystko wokół od początku było tylko snem, z którego nie zdołała się rano wybudzić.
A teraz ten sen zmieniał się w koszmar.
Psy wyły, kot skamlał, a jej do ucha szeptały duchy, niewidzialne duchy śmierdzące smołą i krwią. Najobrzydliwsze rzeczy, od których serce jej pękało, a żołądek wywracał się na drugą stronę. Nie mogła krzyczeć ani wzywać pomocy, nie mogła się uszczypnąć, żeby się obudzić.
Gdy znowu otworzyła usta, splunęła krwią, przerażająco prawdziwą. Płakała, nie wiedząc, że to nie łzy, bała się i przyciskała dłonie do uszu, zsunęła się z krzesła wprost w smołę i czekała, aż to wszystko się skończy. Cała była lepka, brudna i śmierdząca. Zakażona. Splamiona.
Woda. Muszę się dostać do wody.
Jeden krok wykonała w stronę zlewu, ale zaraz coś nią szarpnęło i ruszyła w kierunku drzwi. I dalej, na taras.
Zlew to za mało. Potrzebna ci woda, w której zanurzysz się cała.
Tylko tak mogła się stać znów czysta. Tylko tak się obudzi. W snach zawsze potrafiła świetnie pływać, choć nie posiadała tej umiejętności na jawie. Dopiero kiedy się zanurzy i poczuje jak jej ciało opływa morze, dopiero wtedy mózg zrozumie, że śni i że musi się obudzić.
Wtedy wszystko się skończy.

65/115 (-50 psychiczne) (-20 do rzutu)
Rzucam na odporność magiczną (mam jakąś?) ST dla mnie chyba 90


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Kawałek plaży [odnośnik]14.12.22 22:58
The member 'Kerstin Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]14.12.22 23:23
Siedział w salonie, w fotelu ustawionym niedaleko drzwi wyjściowych, wertując nieobecnie stary podręcznik od numerologii, naprzeciwko otwartych drzwi do kuchni.
Nie mógł się skupić...
Nie mógł się skupić.
Najpierw poczuł chyba zapach - z jednej strony krwisty, ale zarazem obcy, nienaturalny. Potem usłyszał szczekanie psa, przed oczyma mignęła mu czerwień, a potem usłyszał szepty. Podniósł się z fotela - zaalarmowany, a może zachęcony? Wzywały do rzucenia się do wody, na suficie widział obrazy rozszarpanych ciał...
Niebezpieczeństwo. - instynkt zadziałał pierwszy, przebijając się przez kakofonię szeptów.
Fidelius. - krwawe pręgi, dziwne szepty. Widział, jak Kerstin nieruchomieje przy zlewie, czy ona też to słyszała? Zerknął kontrolnie na siedzącego w fotelu Castora, na jego minę.
Nie tylko on to słyszał.
Instynktownie sięgnął po różdżkę, zwalczając chęć ruszenia w stronę drzwi, w stronę morza.
Fidelius powinien nas ochronić.
Cokolwiek to było... nie wiedział, jak z tym walczyć. Wszystkie znane mu ataki, czarnoksiężnicy, klątwy - to nie miało prawa wedrzeć się do domu.
-Kerstin, nie! - otworzyła drzwi, stłumił cisnące się na usta przekleństwo, wrócił do siebie. Czegokolwiek nie było na zewnątrz, to w domu powinno być niebezpiecznie. Szła dalej, nie słuchała?
-Castor...? To nie powinno się dziać, musimy uciekać, dać komuś…znać - komu, komuś w Plymouth? Nieważne, Kerstin była na tarasie, Michael wybiegł z domu, wkładając różdżkę za pasek, by chwycić biały klawisz fortepianowy. -Castor, trzymaj się blisko nas! - krzyknął, krew z nosa wlewała mu się do ust.
-Kerrie, spójrz na MNIE, nie możemy tu zostać, Kerrie! - mówił do siostry łagodniej, głośno, desperacko.
A potem chwycił Kerstin za ramię, najmocniej jak mógł, by ją zatrzymać.

zdany rzut na odporność magiczną
akcja: chwytam/próbuję zatrzymać Kerrie



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Kawałek plaży  - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 15:40
Obrażenia z szafki: 90/220 30 osłobienie 10 psychicznie 27 corio - zdarta skóra na boku prawej łydki, 63 ciętych (sectumpsempra) - rana I stopnia - lewe udo od zewnętrznej strony, krwotok 2/3 -30

Nie spotkała się z tym wcześniej. Z cieniami, magią inną - ale mroczną - która rozpełzła się po świecie nagle. Chociaż na pewno - nie bez powodu. Co knuli tym razem? Bo nie była naiwna, cienie nie wzięły się same z siebie - tak jak wcześniej anomalie. Może poczuła się zbyt pewnie - zbyt bezpiecznie, kiedy wszystko poszło tak gładko - choć wcale nie zgodnie z jakimś planem. Ale pojawienia się Rosiera, było niebezpiecznie odżywcze. Wzburzało krew w żyłach, otępiałą po stracie której doznała.
A kiedy w końcu go zobaczyła - wtedy to zrozumiała. Mimo, że jej cel tym razem był inny. Że postanowiła zagrać, tak jak oni grali. Sięgnąć po karty, które wcześniej odsuwała. Ale pod tym wszystkim było jeszcze jedno - inne pragnienie. Chciała się z nim zmierzyć. Stanąć twarzą w twarz. Nie na arenie klubu pojedynków, gdzie obowiązywały zasady - ale w prawdziwym życiu, w którym wygrywał ten, który posiadł przychylność szczęścia i wiedział jak w prawdziwym życiu grać.
I - musiała mu to oddać - Tristan Rosier, był przeciwnikiem który mógłby ją zgładzić. Ale jednocześnie im dłużej walka trwała im bardziej adrenalina rozpychała się w żyłach, kiedy ku jego zgubie zaczynały go prowadzić własne czary, a jej obrona była szczelna. Wtedy zrozumiała coś jeszcze. Że ona, ona była tą, która była w stanie pokonać też jego.
Przynajmniej do momentu w którym cieniste potwory nie wypełniły niewielkiej przestrzeni piwnicy. Nie ruszając na niego. Nie zerkając w kierunku Evandry (dlaczego? Czy byli z nimi powiązani? Rosiera podejrzewała o to w ciemno, ale jego żonę? Może była bardziej świadoma i perfekcyjnie odgrywała swoją rolę). Skupiły się na Justine.
Cztery na jednego.
Wrzenie w żyłach nasiliło się tylko. Serce łomotało jak szalone. Magia - inna, nowa, atakowała ją. Dając ewidentną przewagę jemu. Wiedziała, że teraz była to gra do nagłej śmierci. Jeden błąd i był koniec.
Tyle wystarczyło - jeden błąd. Krzyk opuścił jej wargi. Krew trysnęła z ran zalewając spodnie, mocząc buty, spływając na podłogę. Irracjonalny pomysł by zostać przemknął przez jej głowę. Ale tym razem, wygrał rozsądek. Zostając ledwie chwile dłużej - umrze. Zabije ją w imię wściekłości, która świeciła w jego oczach, rozgościła się na twarzy. Rozkaz który wypowiedział w stronę wilków zdawał się przynosić pewność, że ponosił za nie odpowiedzialność. Patrzyła jak powietrze u jego stóp wiruje. Słyszała warkot. Widziała krew spływającą po podłodze, która uformowała się w idealnie geometryczne wzory. Co do cholery?! Nie była pewna. Uniosła zaskoczone spojrzenie na Rosiera, kiedy krąg zamknął się wokół niej. Czy na Rowenę była ta magia? Nie znała żadnego z zaklęć czarnomagicznych działających w ten sposób. Odkryli coś nowego? Kiedy i jak? Lawina pytań przemknęła przez głowę. Musiała wiać, tym bardziej - nie potrafiąc przewidzieć tego co stanie się dalej. Ciało zadziałało samo, aktywując świstoklik w chwili, kiedy wilki rzuciły się ku niej przez okrąg gubiąc swoje materialne formy. W krótkiej chwili w której zaczynał działać, krew z posadzki zaczęła spływać w jej kierunku. Serce uderzyło jak dzwon, kiedy wspięła się na jej stopy.
Chyba powinna czuć przerażenie. Zgubiła strach?
Narzędzia nie musiały się bać.
Upadek… nie był przyjemny. Noga nie wytrzymała nacisku. Ugięła się, wyrzucając Tonks na kolana. Oddychała ciężko słysząc szepty w głowie, których znaczenia nie rozumiała.
- Szlag. Szlag. SZLAG! - zaklęła rozglądając się wokół, czując, że za chwilę opadnie z sił całkiem. Czuła się jak wrak. Ale cała irracjonalność - powodzenie i jego brak w zdarzeniu sprawiło, że pochyliła głowę i łapiąc oddechy zaczęła się śmiać, jedną rękę przytykając do czoła niedowierzająco. Zrobiła to. Naprawdę to zrobiła. Wypuściła powietrze.
Może oszalała kompletnie?
Ale głos jej zmarł, kiedy krew - jej własna? - zaczęła tworzyć wzory jak te w piwnicy. Poszły za nią?
- Szlag. - wydarło się znów z ust. Zacisnęła mocniej ręce na różdżce odrzucając zużyty świstoklik. Próbowała się podnieść, kiedy wzory ruszyły w stronę Przystani. Ale zachwiała się znów, zasłabła, nie będąc w stanie dźwignąć ciała. - Szlagszlagszlag. - wypadało jak mantra z jej ust, kiedy patrzyła jakie siały po sobie spustoszenie. CZYM DO CHOLERY TO BYŁO?! I wtedy je dostrzegła. Jej nowi kumple - trzy wilki. Jak jakaś pieprzona baśń. Tylko nie o wilku a wilkach i kapturku. Choć nie była tak niewinna. - Stęskniłyście się? - mruknęła do nich ponuro. Musiała się uleczyć, żeby móc im stawić czoła. Nie umrze tutaj, jeszcze nie dzisiaj, nie teraz kiedy odkryła jedną ważną prawdę. Tristan Rosier może i był diabłem. Ale krwawił jak człowiek. A ona była bronią, która mogła upuścić z niego całą krew. A to, paradoksalnie, dawało jej nadzieję. Mogli wygrać tą wojnę. Więc to jej się chwyciła, na niej skupiła, na nadziei i na feniksie, który mógł ją uleczyć, który prowadził ją już od dawna. Na melodii, którą niósł. Na mocy, którą posiadał. Wilki uciekły, oblewając ją zaskoczeniem, a krew tryskająca z uszu i nosa zaskoczyła ją samą. - Expecto Patronum. - wybrała z pewnością, choć oddech jej się mieszał, wzrok wariował a w głowie rozgrywała sonata czarnomagicznych szeptów. Potrzebowała leczniczej mocy własnego towarzysza i to z niej właśnie zamierzała skorzystać. Musiał zacząć od nogi, zatrzymać krwotok. Nie dać jej się wykrwawić. Potem... Potem zajmie się resztą.
Nie podda się.
Nie dzisiaj.

| korzystam z biegłości Zakonu "Z popiołów" + mam ST patronusa obniżonego na 35
(nie wiem czy powinnam liczyć większy minus za to krwawienie więc proszę jak coś o pacnięcie) :pwease:



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Kawałek plaży  - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 15:40
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 21

--------------------------------

#2 'k8' : 5, 8, 5, 3, 1, 4, 1, 4, 5, 8, 6, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 17:49
Zmarszczone brwi i nos sugerowały, że cokolwiek, co czytał właśnie Oliver, nie było dla niego proste, potrzebował ciszy i skupienia. Ciszy i skupienia, które znalazł w salonie Wrzosowej Przystani, z Michaelem siedzącym całkiem niedaleko i Kerstin w kuchni. Justine nie było, ale Justine była jak kot — znikała i wracała, gdy chciała, chadzała swoimi ścieżkami, zdążył się do tego przyzwyczaić. On z kolei podobny był bardziej do psa, potrzebował swoich, zawsze wracał i kręcił się w okolicy. Rozwalony w fotelu, z długimi patykami nóg przerzuconymi przez jeden z podłokietników i drugim służącym za oparcie studiował mapę letniego nieba, planując już własne spoglądanie w gwiazdy. Dziś, wedle wszystkich dokonywanych przez niego na pergaminie opartym o kolano obliczeń, godzinę po zmierzchu widać będzie nie tylko Wenus, ale dwie gwiazdy z gwiazdozbioru bliźniąt.
W tym Castora.
Coś zamigotało mu poza czystym dzięki okularom polem widzenia. Zmarszczył brwi jeszcze mocniej, poprawiając je na nosie i wtedy je dostrzegł. Strugi, czegoś co wyjątkowo mocno przypominało krew. Złożył mapę nieba, odłożył ją za siebie na fotelu i podniósł z niego, wzrokiem wodząc po wzorach, szukając w nich jakiejkolwiek znajomej alegorii — czy to symboli alchemicznych, wszak trójkąty, także te poprzecinane liniami odpowiadały za zapiski żywiołów, a i półksiężyce znajdywały swe zastosowanie, czy to w srebrze, czy platynie. Myśli pomknęły na moment do run — zimny dreszcz przeszył ciało, ale on mógł tylko sunąć za śladami, obserwować, jak krople kapią ze wzorów, słyszeć, jak syczą, gdy stykają się z podłogą. Chciał zareagować, chwycił w palce różdżkę, ale nie zdążył zrobić wiele więcej.
Szepty bez ciała, czy to je słyszał pod Szarodrzewem? Usłyszał piski i wycie zwierząt — i chciał wybiec za nimi, chciał uspokoić najpierw je, jakby świat skurczył się momentalnie wyłącznie do tego małego, Oliverowego mikrokosmosu, ale nie potrafił się ruszyć.
Nie wtedy, gdy czuł coś lepkiego przylegającego do ciała, nie wtedy, gdy obce szepty rozsadzały mu czaszkę.
Nie sądził, że może było tak blisko domu, ale teraz wydawało się niemal na wyciągnięcie ręki. Ruszył przed siebie, mechanicznie, a wtedy kilka rzeczy stało się jednocześnie.
Kerstin otworzyła drzwi, wypuszczając zwierzęta na zewnątrz.
Michael znalazł się obok, krzyknął.
A on sam użył całej siły, jaką w sobie miał, by się zatrzymać. Tamte szepty w Warwickshire nie były niczym miłym. Wtedy jego i Alfiego uratował eliksir ochrony, ale tamci zmienili się w krwawą miazgę. Nie może iść do fal.
To kłamstwo. Pułapka.
Ocknął się, gdy Michael odezwał się do niego, był już sam.
I okropnie się bał.
— Też to słyszałeś? — powtórzył zduszonym głosem, chwytając swój płaszcz, z przyzwyczajenia. W kieszeniach miał wszystkie rzeczy, które zawsze brał ze sobą na akcje, nie wiedział, czy gdy wyjdą z domu, w ogóle będzie do czego wracać. Wydawało się, że Kerstin ich nie słuchała, ale i on miał z tym problemy, wszędzie była krew, krew, krew. Ta z oczu zatrzymywała się na szkłach okularów, na części szkła przylegającej do nosa. Ta z uszu lepiła złote kosmyki włosów, skapywała na kołnierz koszuli, ta z nosa wpadała do rozchylonych warg, gdy próbował coś powiedzieć.
Gdy wydostali się na taras, postarał się splunąć, wyrzucić ją z siebie, ale ta wydawała się nie przestawać płynąć. I gdy uniósł wreszcie głowę, gdy rozmazał jedną z krwawych smug na swojej twarzy zauważył, że Michael i Kerstin...
Nie chciał na to patrzeć.
I musiał to zatrzymać, jak najprędzej. Uspokoić się. Skierował różdżkę na siebie, przytknął jej koniec do klatki piersiowej.
— Paxo Maxima — najlepsza pomoc to żywa pomoc, tak mówili w s z y s c y w tym domu i musiał stanąć na wysokości zadania. Spokojny będzie mógł zająć się wszystkim, co działo się dookoła. W myślach układał już plan, ale potrzebował spokoju, nawet tego wyrwanego przy pomocy zaklęcia, żeby mieć absolutną pewność, że nikomu nie zaszkodzi.

| zdany test na odporność magiczną
żywotność 122/172 (-10 do kości), (50 - psychiczne)
Ekwipunek::


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 17:49
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 68

--------------------------------

#2 'k8' : 5, 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 19:58
Głosy, te prawdziwe, należące do rodziny, docierały do niej jakby zza grubej szyby. Może nawet słabiej, mgliściej, gdy w uszach wciąż i wciąż na nowo szeptały duchy martwych ludzi. Krwi w ustach miała już tyle, że spływała jej po brodzie, nawet nie próbowała jej ocierać. I tak cała była brudna ze smoły, która zalała wszystkie jej starannie wymyte podłogi, kanapy okryte ręcznie szytymi narzutami, wpadła nawet do spiżarki i ich ostatnich zapasów. Drzwi, które otwarła zimną, białą ręką zaraz zostały wykorzystane przez całe grono zwierzaków, które wpadały jej pod nogi w panicznej ucieczce. Może biegły do morza, tam, gdzie ona? Z trudem już otwierała oczy zlepione krwią, potrzebowała wody.
Natychmiast, natychmiast.
Jeśli nie wskoczy w głębinę, udusi się własną krwią i czarną mazią, zniknie, stanie się częścią tych szeptów, które na zawsze będą odbijać się od ścian ich małego domu.
Ale ponad tym wszystkim, gdzieś daleko, ktoś również krzyczał.
Kerstin, nie!
Nie znała tego głosu. A może znała? To mógł być Michael. Czy nie rozumiał, że musieli dotrzeć do wody, że inaczej zginą?
- Musimy iść! Puść mnie! Idziemy! Morze jest tam! - Chciał, żeby na niego popatrzyła, ale przecież i tak nic nie widziała. Świat zalał się czernią i czerwienią, ledwie mówiła, na przemian łykając i wypluwając krew. Zbierało jej się na wymioty od metalicznego smaku. To był smak śmierci, ale ta śmierć czyhała na nich tylko na lądzie. - Puścisz mnie, ale już! - rozkazała w sposób w jaki nigdy nie odważała się rozkazywać najstarszemu z braci, a potem szarpnęła łokciem raz i drugi, tak jakby była w stanie siłować się z wilkołakiem. Może była. Teraz, gdy wzywała ją woda, czuła, że potrafi wszystko.
Nie rozumiała, nie mogła rozumieć, że to wszystko to tylko czarna magia, najpotężniejsza z możliwych. Nie czuła już strachu ani bólu głowy ani tej przeraźliwej bezradności, która towarzyszyła jej od miesięcy. Przebudziła się, chyba po raz pierwszy w życiu.
Zawalczy o siebie i o najbliższych, jak prawdziwa wojowniczka, prawdziwy Tonks. Dostanie się do tej przeklętej wody.

Pierwszy rzut: wyrywam się Michaelowi, sporny na sprawność (mam bonus +6 i -20 więc łącznie -14)
Drugi rzut na odporność magiczną: -20, ST 90


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Kawałek plaży [odnośnik]15.12.22 19:58
The member 'Kerstin Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 3

--------------------------------

#2 'k100' : 45
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]16.12.22 14:32
Zniknęła z powierzchni ziemi, przepadła, rozpłynęła się w lekkim, wiosennym powietrzu, rozmąconym przez drobniutkie krople przyjemnego deszczu, dłuższe promienie rozgrzewającego słońca, poprzez intensywną woń młodej, wybudzonej roślinności, rozpoczynającej okres wzrastania, kreowania, obdarowywania najcenniejszymi prezentami. Nie pojawiała się w przestrzeni utraconego, irlandzkiego domostwa. Nie odpowiadała na listowną korespondencję, kreśloną z największą skrupulatnością, decyzją, właściwym doborem słów. Nie znajdował jej w ulubionych miejscach – skropionych kolorem ozdobnego, nieustającego, liliowego kwiecia, upstrzonych długością gęstej trawy, uginającej się pod obciążonymi stopami. Nie spotykał jej podczas standardowych, codziennych odwiedzin skoncentrowanych na nadmorskim pięknie Wrzosowej Przystani. Nie mijał jej w przestrzeni długiego korytarza, nie wymieniał słodkiego przywitania, nie częstował nową, ziołową mieszanką parzoną w ulubionym, glinianym kubku. Nie było jej w Oazie, podczas zorganizowanych, wojowniczych zbiórek, w których miał okazję uczestniczyć. Rozglądał się wtedy ze wzmożoną intensywnością, szukając drobnej postury, jasnego kosmyka wysuniętego spod cienkiego materiału głębokiego kaptura. Nikt, nie odpowiadał na nurtujące pytania, rzucane w jaśniejącą przestrzeń. Unikała go. Ciąg przemyślanych działań, złośliwie oddalał go od ulubionej osoby. Jednostki, która kilka miesięcy temu, zapoznała go z tak rewolucyjną informacją, wywracającą całą, doczesną rzeczywistość. Jej wyjątkowy błogostan wymagał przecież tak wielu wyrzeczeń, wzmożonej ostrożności, permanentnej opieki, kontrolującej delikatne położenie oraz wątpliwe zdrowie. Gdzie była? Dokąd wyjechała? Dlaczego nie dawała znaku życia, ukrywając się przed koniecznym kontaktem? Kogo zaangażowała? Czy nikt nie pilnował jej podczas codziennych, niebezpiecznych sprawunków? Czy ktoś potwierdził ogólne przyzwolenie, na wykonywanie wojennych działań?  Wiedział, że nie odpuściła. Nie dbała o siebie. Każdego dnia ryzykowała własne życie, angażowała w misję - dla dobra sprawy, dla wsparcia rebelianckiej organizacji, walczącej z ciężkim, mistycznym przeciwnikiem. Nie miał na nią żadnego wpływu. Zostawiła go w najtrudniejszym momencie: pełnego obaw, w permanentnym zmartwieniu, strachu wykręcającym wszystkie wnętrzności. W stanie, w którym zdrowie fizyczne, a przede wszystkim psychiczne, wymagało natychmiastowej poprawy. Wszystko waliło mu się na głowę, a on, po raz pierwszy od ponad roku, nie potrafił posklecać ów złożonej układanki. Pogubił się, chciał odnaleźć właściwą drogę. Pomóc jej, przekonać się o istnieniu, duchowej nierozerwalnej więzi między dwiema, bliźniaczymi duszami. Byli sobie przeznaczeni. Dlatego też, ten jeden raz – nie dał za wygraną. Zatrzymując się w połowie drogi do miastowego klienta, odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwnym kierunku. Po kilku chwilach, ciało uniosło się do góry, znajome uczucie ścisnęło okolice gardła, klatki piersiowej, wrażliwego żołądka; teleportował się na obrzeża drewnianego azylu, drugiego domu, kojącej odskoczni. Dzisiejszego dnia, nastawił się na prawdziwą walkę.
Pokaźną odległość przemierzył w zaskakująco szybkim tempie – sprężyste kroki, niosły go ku skrzypiącej furtce, przepuszczającej do wnętrza morskiego pałacu. Spieszył się, gdyż wzmożony oddech, przytykał lekko schorowane płuca, mięśnie bolały go od nadmiernego wysiłku. Czuł lekkie zawroty głowy, lecz nie kojarzył ich z niebezpieczeństwem, które w tym samym czasie rozpłynęło się po malowniczej okolicy, zacisnęło długie, cieniste macki wprowadzają w stan paraliżującego szaleństwa. Nie zarejestrował momentu, w którym czaszka eksplodowała pod naporem drażniących, nawarstwionych szeptów, wirujących w drobnych kanalikach. Zatrzymał się tuż przed furtką, zaciskając dłoń na wilgotnej zasuwce. Zamarł, oparł się o ceglany murek, pochylając głowę do dołu. Bał się spojrzenia w odległą, zieloną pustkę, która z niewiadomych przyczyn zmieniła swą barwę. Wydawała się zadymiona, wygaszona, wyłączona z autentycznego obiegu. Widział je – rozłożyste linie, skręcone w najróżniejsze, złowrogie kształty. Halucynogenne wzory, zmieniały się w zatrważające wizje. Tańczyły na granicy błękitnej tęczówki, wpajając prawdziwość ów niemożliwego zjawiska. To wszystko działo się przecież naprawdę. Schylił się jeszcze mocniej, gdyż ból przeszywający czaszkę, nie pozwalał na wyprostowanie rosłej sylwetki. Niemożliwe szaleństwo, cofało go kilka miesięcy wstecz – do podziemnego piekła przesyconego ów rozrywającą paranoją. Dłoń przystawiona do skroni, zakleszczała się w coraz silniejszym uścisku. Zasłonił uszy, instynktownie, mimowolnie, chcąc wyciszyć obce, diabelskie byty. A one nie przestawały – śpiewały, nakłaniały, zapraszały do zabawy. Kusiły kojącym szumem fal, który znajdował się tak blisko, tuż obok, kilkanaście metrów stąd. Wierzył, że oczyszczająca moc słonej wody zakończy cierpienie, przegoni mary, przywróci wygląd upragnionego świata. Nie protestował, chciał poddać się przyjemnemu nawoływaniu. Ratuj się.

Rzut na odporność: tutaj

[bylobrzydkobedzieladnie]



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Kawałek plaży [odnośnik]17.12.22 0:09
Justine zdawała sobie sprawę, że wokół niej dzieje się coś do cna złego, złowrogiego; moce, których po raz pierwszy była świadkiem w piwnicy, podążyły za nią na plażę, do miejsca, które do tej pory wydawało się bezpieczne. Czując ogarniającą ją słabość, sięgnęła po moc najjaśniejszą i najbardziej znajomą – pośród kłębiącej się wokół niej plugawej magii będąc w stanie ostatkami sił przywołać wspomnienia na tyle silne, by wezwać patronusa. Koniec jej różdżki rozbłysnął, błękitne światło najpierw rozjaśniło okolicę, a później – ukształtowało się w postać feniksa. Skrzydlata istota rozłożyła skrzydła, żeby zatoczyć koło wokół klęczącej na zakrwawionym piasku Justine, a później do niej wróciła, otaczając ją, wnikając do poranionego ciała. Ciepło wypełniło ją od środka, biała magia zaczęła zasklepiać rany – tamując krwotoki, uspokajając. Wciąż była zmęczona, utrata krwi ją osłabiła, ale była w stanie powstać, stanąć na własnych nogach – bez ryzyka, że za moment osunie się w ciemność.

Bladobłękitny blask patronusa był doskonale widoczny dla wszystkich znajdujących się w najbliższej okolicy – przez otwarte drzwi wejściowe widzieli je Michael, Castor i Kerstin, dostrzegł je też zbliżający się do furtki Vincent. Czarodzieje stojący w wejściu domu byli też w stanie ocenić, że krwawe ślady miały swoje źródło na plaży, spoglądając w tamtym kierunku, od razu zauważyliby Justine.

Kerstin nie zdołała wyrwać się z uścisku Michaela, mimo że odnaleziona na nowo determinacja dodawała jej sił. Nie była w stanie zrozumieć, dlaczego brat próbował ją powstrzymać – musiał oszaleć, dotarcie do wody było przecież jedynym ratunkiem – nie tylko dla samej Kerstin, ale też dla pozostałych.

Vincent, im bliżej znajdował się domu, tym wyraźniej słyszał rozlegający się w głowie szmer głosów; na plaży dostrzegł Justine, zakrwawioną, ranną, klęczącą na piasku, w który wsiąkała ciemnoczerwona krew – ale chociaż w pierwszej chwili ogarnął go niepokój, to zaledwie parę uderzeń serca później został wyparty – wypchnięty przez nieznaną, potężną siłę wołającą go w stronę szumiącego morza. Cokolwiek działo się na plaży, krwiste symbole, czerń wylewająca się z otwartych drzwi – zanurzenie się w chłodnych falach wydawało się jedynym ratunkiem, zarówno dla niego samego – jak i dla Justine.

To tylko post uzupełniający – w dalszym ciągu możecie pisać bez udziału mistrza gry, chyba że pojawi się sytuacja sporna lub wymagająca rozjaśnienia.

Zaklęcie patronusa przywróciło Justine wszystkie punkty żywotności - nadal jednak pozostaje osłabiona.

Castor i Michael zdołali wyrwać się spod nawoływania, słyszą je Kerstin i Vincent (który traci również 50 punktów żywotności). ST otrząśnięcia się wynosi 70, tury: Kerstin 2/5, Vincent 1/5.

Paxo maxima przywróciło Castorowi 17 punktów żywotności.

Jak o czymś zapomniałam, to dajcie znać. <3
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]17.12.22 23:48
Skinął krótko głową, gdy Castor spytał, czy też to słyszał.
-Nie słuchaj ich. - zdążył tylko wychrypieć, już w biegu, do siostry. Nie był pewien, czy alchemik go słyszy, czy słowa przebiją się przez tamte szepty, ale kazał mu trzymać się blisko. Dopiero gdy chwycił Kerstin za ramię, zerknął kontrolnie do tyłu. Castor posłuchał, spojrzenie miał przytomniejsze. Krótkie ukłucie ulgi, trudniej byłoby martwić się o ich dwoje...
...troje?
Justine nie było dzisiaj w domu - w pierwszej chwili nie zmartwił się o nią, ciesząc się, że jest z dala od tego czegoś. Dopiero gdy dostrzegł znajomy, błękitny blask, podążył wzrokiem w stronę plaży.
Patronus.
Tylko jedna osoba mogła rzucić to zaklęcie tak blisko domu. Wiedział, że to ona, jeszcze zanim ją zobaczył - na plaży, otoczoną krwawymi śladami.
Justine.
Kerrie krzyczała do niego, na niego, ale w pierwszej chwili był skupiony na lustrowaniu sceny wzrokiem, analizowaniu zagrożenia, bezpieczeństwa bliskich.
W kieszeni miał świstoklik, ale początkowy plan ewakuacji stąd siostry i Castora, ściągnięcia posiłków, oddalił się w czasie. Sytuacja się zmieniła, w domu były dwie siostry i dwóch aurorów. Nie wiedział, co się stało, w jakim stanie jest Justine, ale albo razem zbadają tą sprawę, albo wyciągnie stąd całą rodzinę.
Jego słowa nie trafiły chyba do Kerrie, ale to się nie liczyło.
-Kerrie, nie wyrywaj mi się! Pójdziemy na plażę. Razem. - podkreślił z naciskiem, pozornie się z nią zgadzając. Spróbował zagrodzić jej drogę, przez moment spojrzeć jej w oczy, albo przynajmniej skupić jej uwagę na sobie. Mówił głośno, wyraźnie, chcąc przebić się przez szepty, które musiały wpłynąć na nią bardziej niż na niego i Castora, dwójkę czarodziejów.
-Jest niebezpiecznie, więc musimy trzymać się razem, dobrze? Nie zostawię cię, nie zostawiaj mnie. - w cokolwiek wierzyła, cokolwiek podpowiadała jej panika, zawsze się nią opiekował - a ona była nadopiekuńcza względem niego. Ostatnio bała się, że jej starszy brat spadnie z miotły podczas rekreacyjnego lotu, czy naprawdę zostawiłaby go teraz samego, pośrodku niebezpieczeństwa? Wierzyła, że samodzielnie da radę dobiec do morza i nie zrobi przy tym niczego głupiego? -Tam jest Justine, widzisz? - co właściwie widziała, co podpowiadał jej mrok? Nie wiedział, tłumaczył jak dziecku. -Pójdziemy po nią, razem. - razem, razem, w stronę morza, to jakiś kompromis. Prawą dłoń trzymał na ramieniu Kerrie, ale lewą wziął ją za rękę, splótł ich palce. Mocno, by czuła jego obecność, ale nie tak, by bolało. -Chodź. - obejrzał się przez ramię na Castora, kiwnął mu głową. Wszyscy, razem.
Nie wiedział, co się działo, nie wiedział gdzie się to działo, nie może ich zostawić samych - choć mógłby unieruchomić Kerrie, zostawić ją na progu drzwi pod opieką alchemika, samemu biec do Just. Nie chciał, nie dopóki najmłodsza siostra nie robiła nic kompletnie nieobliczalnego.
Chciałby podnieść wolną dłoń, otrzeć jej z nosa krew, ale każdy jego instynkt krzyczał, że nie uspokoi się dopóki ta sytuacja będzie niewiadomą, że musi oszacować skalę niebezpieczeństwa.
Lokalizację niebezpieczeństwa.
Lewą ręką trzymał dłoń Kerrie, prawą dłonią ścisnął różdżkę. Podniósł ją, celując... przed siebie? Krwawe ślady dochodziły z plaży, coś wtargnęło do domu, ale co? Gdzie? Czy nadal tu było, czy zmagali się jedynie z chaosem, jaki po sobie zostawiło?
-Festivo. - szepnął, mając nadzieję, że magia - standardowe zaklęcie, rzucane nieustannie przez każdego aurora - podpowie mu, czy mieli do czynienia z czarną magią (co czuł intuicyjnie), czy niebezpieczeństwo wciąż im zagraża, a jeśli tak - to gdzie się znajduje.

rzucam na Festivo i ślicznie proszę o uzupełnienie, jak interpretować zaklęcie w tej niecodziennej sytuacji (Michael ma w stałym ekwipunku noszoną codziennie szatę z +1 do rzutów) < 3



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Kawałek plaży  - Page 4 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Kawałek plaży [odnośnik]17.12.22 23:48
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kawałek plaży [odnośnik]18.12.22 11:32
Skinął głową, w gorącym postanowieniu, drobinki krwi trysnęły ze strumieni lecących z uszu, skapując na drewno ganku.
Ciepła łuna zaklęcia objęła jego ciało, dała ukojenie przynajmniej części zmysłów. Serce przestało bić tak panicznie, choć wciąż czuł smak i zapach krwi. Intensywny, z n a j o m y, znał przecież smak wyłącznie swojej krwi, choć teraz metal nie był połączony z ziemistością, nie chrzęścił pod zębami resztkami mchu.
Zacisnął wyłącznie zęby — udało mu się powstrzymać przed zaciśnięciem palców, przed ich wyłamaniem, napięte wcześniej mięśnie rozluźniły się pod wpływem uzdrawiającego zaklęcia — widząc i słysząc to, co dzieje się z Kerstin. Myślami na moment, może nieodpowiedzialnie, wrócił do mieszkańców Oazy, do tamtego chaosu, do chwili, w której miał przed oczami wyłącznie wielką falę, falę, która wdarła się przemocą w jego ciało, pozbawiła tchu, przytomności, życia.
Coś błysnęło, błysnęło coś znajomego. Patronus. Justine też tam była, była przy morzu, morzu, które wołało jej młodszą siostrę tak intensywnie. Czy też potrzebowała pomocy? Wierzył, że jako doświadczona zakonniczka Justine da sobie radę sama, a rzucony z pozytywnym skutkiem patronus był przecież tego najlepszym wyznacznikiem. Niemniej jednak wyczuł z gestów i słów Michaela, że podjął już decyzję, że pójdą tam, że muszą być wszyscy r a z e m. Nie protestował — wierzył w jego doświadczenie, zdrowy rozsądek.
— Kerrie — napomniał ją łagodnie, na moment przenosząc spojrzenie na Michaela. Z prośbą, by pozwolił mu działać, przynajmniej przez moment. Najmłodsza z Tonksów była tylko mugolką (czy tam charłaczką, nowozdobyta mugolakowa wrażliwość skłaniała go do używania tego terminu), znosiła rzeczy znacznie gorzej niż czarodzieje, ale była przecież silna, była pielęgniarką, widziała już i rozumiała wiele. Wierzył, że uda jej się dotrzeć do siebie, po fali pierwszego szoku. — Kerrie, posłuchaj nas — powtórzył, podnosząc wolną, lewą rękę i układając ją na poznaczonym śladami krwawych łez policzków. Spróbował zetrzeć je kciukiem, tak samo łagodnie, jakby ścierał z policzków dziecięce łzy, ale chyba bardziej rozmazał ten ślad, krew to nie łzy. — Pójdziemy nad morze, ale musimy... — chciał kupić im trochę czasu, pozwolić Kerrie wyrwać się spod działania szeptów samodzielnie, ale widział, że jest przecież niemal w furii, a on przecież nie potrafił kłamać. — Przebrać się w stroje kąpielowe — wyrwało mu się wreszcie, bez większego namysłu. Potrzebowali czasu, chciał go kupić w jakikolwiek sposób. Cały czas wpatrywał się z wyczekiwaniem w szaroniebieskie oczy blondynki, szukając w nich czegokolwiek, nawet najmniejszego błysku zrozumienia, powrotu starej Kerstin.
Wykorzystał chwilę. Różdżka z agarowego drewna zetknęła się z ciałem mugolki, a spomiędzy jego warg wymsknęło się:
— Paxo Maxima — szepnął, mając nadzieję, że skoro udało mu się wyczarować choć częściową ulgę dla samego siebie, uda mu się pomóc także Kerstin. Niezależnie od efektu zaklęcia, ustawił się po drugiej stronie Kerstin, szykując się w myślach do momentu, w którym będzie musiał chociaż spróbować przytrzymać ją w miejscu, gdyby wymagała tego sytuacja.

| żywotność 139/172 (-5 do kości), (50 33 - psychiczne)


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Kawałek plaży [odnośnik]18.12.22 11:32
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 86

--------------------------------

#2 'k8' : 4, 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawałek plaży  - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Kawałek plaży
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach