Wydarzenia


Ekipa forum
Samotna łódka
AutorWiadomość
Samotna łódka [odnośnik]16.03.21 12:47
First topic message reminder :

Samotna łódka

W pobliżu Hopton, na jeziorze Carsington od północnej strony, przy brzegu szeroko porośniętymi można znaleźć stary pomost, a przy nim, zacumowaną błękitną łódkę. Miejscowi mawiają, że znajduje się tam od wielu lat. Wokół miejsca krąży legenda, że raz do roku, w czasie przesilenia wiosennego łódka wypływa na środek jeziora. A szumiące wokół drzewa i woda, rozgrywają piękna, lecz smutną melodię. Mawia się, że to duch kobiety odwiedza miejsce w którym tragicznie zginął jej mąż, ratując tego dnia jej życie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Samotna łódka [odnośnik]02.09.21 20:09
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 6

--------------------------------

#2 'Zdarzenia' :
Samotna łódka - Page 6 VWcs3cT
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotna łódka [odnośnik]02.09.21 20:51
Gdy tylko zbliżył się w stronę lasu, stając pod wiatr, zrozumiał już, jak bardzo się mylił - łudząc się, że znajdzie tutaj spokój. Wciągnął powietrze nozdrzami, które odetkały się już po szybkim locie w mrozie. I wtedy uderzył w nie zapach, którego nie dałoby się z niczym pomylić. Nawet będąc zwykłym człowiekiem. Szczególnie będąc wilkołakiem.
Zapachu trupów, krwi i czegoś plugawego, czegoś co aurorowi kojarzyć się mogło z czarną magią, a konkretnie Michaelowi ze smrodem warsztatu w Surrey, w którym był świadkiem podobnej masakry. Przymknął na moment oczy, biorąc głęboki wdech ustami - nie, to był zły pomysł, teraz zdawało mu się, że czuje na języku smak tego smrodu. Odliczył do dwóch, tak jak uczyła go Ronja (ach, miał do trzech, ale nie było czasu), zdławił pierwszy impuls gniewu i z wymuszonym spokojem sięgnął po różdżkę, przygotowując się psychicznie na to, co spodziewał się zobaczyć za drzewami.
Najpierw bezpieczeństwo. Własne i wszystkich w okolicy.
-Protecta. - szepnął z determinacją, a potężne wyładowanie białej magii rozlało się po okolicy, utrudniając działanie czarnej magii. Rannych to nie uzdrowi ani nie pokona inferiusów, ale chociaż uczyni walkę bardziej wyrównaną jeśli pozostał tu ktoś jeszcze.
Ruszył między drzewa, rozglądając się uważnie.
Najpierw zobaczył zwłoki - sine, przedziwnie powyginane, z twarzami wykrzywionymi w grymasie bólu i przerażenia. Śnieg lub deszcz musiały stąd zmyć ślady krwi, mróz powstrzymał nieco procesy gnilne, ale ohydny słodkawy odór i tak drażnił wilkołacze nozdrza. Gardło mu się ścisnęło, ale widział zbyt wiele takich scen aby reagować na nie obrzydzeniem, a grozę i gniew starannie tłumił w sobie - spychając ludzkie uczucia głębiej, głębiej, byle jak najgłębiej, byle nie czuć już nic. Byle myśleć zadaniowo, trupy wskrzeszając jedynie w koszmarach.
Czasem koszmary powracały też na jawie, płatając figle wyobraźni. Jedna z twarzy, młody chłopak, wydała się przez ułamek sekundy dziwnie znajoma - ale zanim Michaela przeszedł zimny dreszcz, przyjrzał się trupowi uważniej. Ukłucie ulgi, nie znał go. I - za plecami trupa - ruch kolejnego.
Ścisnął różdżkę mocniej. Inferius...?
Postąpił o kilka kroków do przodu, spojrzał kontrolnie na sinobladą twarz i niespodziewanie dostrzegł błysk przytomności w mętnym spojrzeniu brodatego mężczyzny.
On żył.
-Proszę pana...! - w dwa kroki dopadł do rannego, kontrolnie rzucając spojrzenie na jego brzuch pokryty krwawą posoką, czy to czarna magia rozpłatała mu tors? Krew zakrzepła jednak, przemarznięty mężczyzna oddychał z wyraźnym trudem, jeszcze nie jest za późno, mógłby...
-Zabiorę pana do uzdrowiciela. - szepnął ochryple, wypierając z głowy to, co było oczywiste na widok obrażeń, na widok pełnej cierpienia miny tego człowieka, co sam musiał wiedzieć, znając się przecież trochę na anatomii. -Przywołam tu uzdrowiciela. - poprawił się, zaciskając palce na różdżce, tak będzie lepiej, przywoła patronusa, przywoła Roselyn albo Castora i...
Podniósł głowę. Intuicja rzadko go zawodziła, a od kilku minut wydawało mu się przecież, że czuje, widzi, słyszy jeszcze czyjąś obecność. Zapach życia? Szelest w krzakach? Nieważne - w przypływie czujności, odszukał wzrokiem sylwetkę między drzewami.
-Ej, ty! - krzyknął, chwilowo porzucając plan wyczarowania patronusa i biorąc młodzieńca na celownik różdżki. -Widziałeś, co tu się stało? - miałeś coś z tym wspólnego? Jesteś ranny? Dlaczego nie jesteś ranny? Znasz ich, zdążyłeś się ukryć?
Ranny zarzęził. To nie czas na przesłuchanie.
-Przynieś mu wody, z jeziora, szybko! - zakomenderował, stanowczo, acz łagodniej.



rzuty - Protecta z mocą 123, spostrzegawczość 71 (zapach odgrywam zgodnie z genetyką, oswojony z widokami jestem niestety)



Can I not save one
from the pitiless wave?



Ostatnio zmieniony przez Michael Tonks dnia 03.09.21 3:08, w całości zmieniany 1 raz
Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Samotna łódka - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Samotna łódka [odnośnik]02.09.21 21:33
Słyszał skrzep śniegu pod butami, wiedząc już że jeśli obcy mu mężczyzna tylko się wysili, wcale nie będzie mu trudno odnaleźć źródło dźwięku. Mimo wszystko chciał spróbować uciec, ale…
Uderzył go smród, którzy od razu zaczął go paraliżować. Tym bardziej, kiedy się obrócił. Czemu nie zauważył tego moment wcześniej? Ta rzeź, która miała tutaj miejsce. Sparaliżowało go na moment, nie wiedział co miał zrobić, jak się ruszyć - mimo że chciał uciekać to nie mógł. Ten widok, ten zapach… Czy tak wyglądał wtedy jego tabor? Czy to był widok, którego Jimmy nie uniknął wtedy? Czy to było to wszystko, przed czym uciekał? Co chciał tak usilnie ignorować? Całą tą pieprzoną wojnę. Co ci ludzie mieli wspólnego poza tym, że pewnie byli mugolami? Nie zrobili niczego złego! Nie każdy mugol był zły, nie każdy chciał tylko krzywdzić… Nawet on to wiedział jako cygan, który był tyle razy przestrzegany przed obcymi! Bo żył i z czarodziejami, i z mugolami.
Wpatrywał się w przerażony w trupy, nie skupiając się na tym, że obcy mężczyzna podbiegł do kogoś. Usłyszał jak krzyknął i przeniósł wystraszone spojrzenie na niego. Zajęło mu moment zanim zrozumiał, że to było polecenie.
… wody, szybko…
Wypuścił miotłę z rąk na ziemię i wydawać by się mogło, że zaraz rzuci się do ucieczki, ale kurs zmienił tylko po to, żeby wyciągnąć ze śniegu leżącą gdzieś w pobliżu pustą manierkę. Zaraz ruszył w stronę wody, wciąż w sporym oszołomieniu. Ruchy wykonywał mechanicznie, jakby był wciąż jeszcze nieobecny. Wciąż był przerażony. To było to, przed czym powinien się uczyć bronić? To było to, przed czym bronić się chciał nauczyć ich Jayden?
Wrócił do obcego mężczyzny, bez zawahania zaraz pojąc rannego wodą z jeziora. Jakby odruchowo zaczął się uśmiechać, ciepło i miło, chcąc zapewnić, że będzie w porządku.
- Będzie dobrze, proszę pana, trochę wody… Już, już, proszę się nie wykłócać, uzdrowiciel zaraz przybędzie. Zaraz będzie w porządku. Jak się pan nazywa? Zaraz się panem zajmiemy… - zapewniał, nie będąc pewnym co miał robić - ale zachowywał się instynktownie. Lepiej było wyprzeć, lepiej było kłamać. Ten widok… Nie bolał tak jak myśl w celi, że James i Marcel mogli być martwi. Nie, ale ten widok paraliżował i ściskał w inny sposób, nie w taki że chciał płakać z niemocy i nie potrafił zachować jasnego umysłu - ten widok ściskał go w żołądku, obrzydzał i przerażał. Ale nie powstrzymywał tak jak myśl o bracie i przyjacielu, tutaj potrafił powstrzymać swoje łzy i grać wesołego cygana, którym tak naprawdę był przez większość czasu.
Nawet mimo strachu.
Odłożył w końcu manierkę, widząc jak mężczyzna nie chciał pić. Czy on… umierał? Przerażała go ta myśl. Zerknął na mężczyznę mu towarzyszącego z cichą prośbą w oczach, jakby chciał żeby ten coś zrobił - pomógł temu umierającemu. Ale… chyba żaden z nich nie mógł wiele zrobić.
Zaraz w przypływie niemocy i braku pomysłu, wyciągnął z kieszeni swój instrument, zaczynając grać. Nie wiedział co zrobić innego, co mógł zrobić poza… w jakikolwiek sposób odegnania tej ciszy i niepokoju, tego szumu wiatru, który zdawał się tworzyć niebezpieczeństwo. Czy ktoś lub coś czaiło się dalej wśród tych drzew? Czyhało na nich..?
Zaczął grać. Spokojną, może nieco bardziej skoczną melodię niż by chciał. Wciąż starał się uśmiechać wzrokiem, jakby chciał muzyką zapewnić, że wszystko będzie w porządku - że była cicha nadzieja, że ten człowiek, który był w tak tragicznym stanie, jeszcze stanie o własnych siłach i będzie mógł się cieszyć podobną muzyką. I szczerze nie obchodziło go zdanie obcego mężczyzny, który pierwszy podbiegł do rannego - czy uznawał to za nieodpowiednie, czy groteskowe, czy jeszcze inne. W końcu muzyka najstarszemu z Doe towarzyszyła przez ostatnie piętnaście lat i to w niej znajdywał ukojenie. Przecież nikt nie powiedział, że nie znajdzie tego ten umierający mężczyzna. W końcu uzdrowiciel miał się zaraz pojawić, nie mogli niczego zrobić do tego czasu.
Ktoś się zaraz zjawi i go uratuje.
Prawda?

| 15 na grę na harmonijce, +15 za zaklęty instrument, +60 za II poziom


Samotna łódka - Page 6 EbVqBwL


Ostatnio zmieniony przez Thomas Doe dnia 30.09.21 21:23, w całości zmieniany 1 raz
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Samotna łódka [odnośnik]09.09.21 19:05
W normalnych okolicznościach spoglądałby na nieznajomego chłopaka podejrzliwiej - jak na każdego nieznajomego, odkąd pojawił się list gończy. Teraz jednak wszystko zeszło na bok - ktoś umierał,, oni mogli spróbować pomóc, liczyła się każda sekunda. Ciemnowłosy chłystek wydawał się być przerażony, a Mike - dawny Mike, zanim praca i wojna odarły go z wrażliwości - nie mógłby się mu dziwić, każdego zszokowałby ten widok, ten smród, to wszystko. Tonks wbił jednak w niego ostre, ponaglające spojrzenie, a młody wreszcie zareagował. Upuścił miotłę, jakby chciał uciec, ale Mike dostrzegł manierkę w ręce i się uspokoił, powracając spojrzeniem do rannego.
-Expecto... - szepnął, próbując - wśród trupów, odoru, zaschniętej krwi i śniegu - odnaleźć w sobie szczęśliwe wspomnienia. Zanim zdążył skupić się na radosnych chwilach na weselu Anthony'ego i dokończyć inkantancję, mugol podchwycił jednak jego spojrzenie i spróbował coś wycharczeć. Z ust pociekła krew.
-Już, sprowadzimy wodę, wezwę pomoc... - szepnął Mike empatycznie, ale w oczach mężczyzny dostrzegł jakąś desperację, która wręcz przerażała swoją ostatecznością. Mężczyzna otworzył zaciskaną do tej pory kurczowo dłoń, w której znajdował się pomięty kawałek papieru. List...? Bystrym wzrokiem, Tonks dostrzegł u góry kobiece imię i słowo, które sprawiło, że serce na moment mu stanęło.
Oaza.
-Mogę...? Dostarczę go. Jestem z Zakonu Feniksa. - wyszeptał, nachylając się do mężczyzny. Rozbiegany wzrok rannego zatrzymało się na moment na jego twarzy, w zbolałym spojrzeniu pojawił się jakby... spokój?
Gdy Mike chował list do kieszeni, nieznajomy chłopak zdążył już wrócić. Z wodą. Mike przywołał Thomasa gestem dłoni, ale i bez tego brunet najwyraźniej wziął się w garść. Zwrócił się do starca zaskakująco ciepło i odważnie, próbując go napoić i dając Tonksowi chwilę na przyjrzenie się mężczyźnie.
Nie chciał pić. A ta rana... gdy zawiesił na niej wzrok, gdy nozdrza zadrżały mu od zapachu krwi, tyle krwi... zrozumiał, że nic nie da się zrobić. Wstrzymał oddech i - zamiast zacisnąć palce na różdżce - wziął rannego za rękę.
-Znajdę ją. - szepnął, a muzyka przecięła upiorną ciszę lasu. Melodia, prosta i zadziwiająca piękna, zdawała się uspokajać umierającego. Obietnica też. Gdy przymknął oczy i westchnął ciężko, wyglądał niemalże spokojnie.
Mike słuchał harmonijki jeszcze przez chwilę, a potem wyciągnął dłoń aby domknąć zmarłemu powieki. Podniósł na chłopaka szkliste spojrzenie i pokręcił lekko głową.
Już nie musisz grać.
-Z ciał można zrobić inferiusy. Trzeba spalić albo porządnie pochować zwłoki. - rzucił krótko, wstając z kolan. Pozwolił melodii wybrzmieć, a chłopakowi zrozumieć własne słowa, a potem z niechęcią odwrócił wzrok od zmarłego. Zamrugał, by osuszyć powieki.
Przez moment był człowiekiem, czas znowu stać się aurorem.
-Orcumiano. - szepnął, wskazując różdżką w kawałek wolnej przestrzeni na polanie.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Samotna łódka - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Samotna łódka [odnośnik]09.09.21 19:05
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotna łódka [odnośnik]14.09.21 19:59
Nie zastanawiał się w takich momentach, nie myślał - może przez strach, a może przez fakt, że nienawidził bezczynności. Przytłaczała go jak nic innego. Nie fakt, że komuś działa się krzywda - że coś się działo innego, ale fakt, że nie mógł w żaden sposób na to zaradzić czy pomóc. To było najgorsze, szczególnie kiedy myślał, że po Tower nie był w stanie pomóc ani bratu z koszmarami, ani Marcelowi z dłonią. Mogli tylko czekać… Choć z drugiej strony, wyraźnie ten pierwszy tydzień stycznia znacznie zmobilizował Thomasa do działania i szukania, jak mógł zapewnić coś lepszego rodzinie niż idiotyczny strach w Londynie, z którym wiązał się pobyt w tamtym mieście. Nie powinni się tam pojawiać, nie jeśli nie mieli innej opcji…
Grał, bo to jedyne co był w stanie zrobić. Nie znał się na magii leczniczej, nie znał się na pierwszej pomocy, a mężczyzna wyraźnie odmawiał zarówno jedzenia jak i picia. Może ten mężczyzna mógł…
Mimowolnie zerknął na niego podczas gry, ale zrozumiał dość szybko, że nie mogli pomóc temu mężczyźnie w żaden sposób. Umierał. Nie byli w stanie nic na to poradzić, w żaden sposób tego zatrzymać, a on oczywiście nie mógł dać po sobie poznać, że coś było nie w porządku. Nie dlatego, że było mu szkoda tego człowieka, którego nie znał - bardziej dlatego, że bał się, że coś takiego mogłoby spotkać ich znowu.
Kiedy skończył grać, spiął się, słysząc o…
- Inferiusy? - zapytał mimo zaciśniętego gardła, chociaż przez to słowo zabrzmiało bardziej jak cichy pisk, jakby Thomas był jeszcze w trakcie przechodzenia mutacji, a nie miał ponad dwadzieścia lat. Zaraz jednak odchrząknął, jakby chcąc się poprawić, bo był sam zażenowany tym co usłyszał - i też od razu wbił wzrok w trupy, a nie w nieznajomego. - One… nie powstają przy zaklęciu..? Ktoś tu może jeszcze być..? - zapytał cicho, bo nie wyobrażał sobie powodu, przez który ktoś miałby tutaj zostać. Chyba że…
Oglądali jak ci ludzie umierają..? zadał sobie pytanie, chociaż nie chciał znać odpowiedzi, ani tym bardziej człowieka któremu coś takiego sprawiałoby przyjemność.
Zaraz schował harmonijkę do kieszeni, podnosząc się z ziemi. Nie będzie kopał, bo przecież ta była cała zmarznięta! I chyba nawet nie mieli łopaty. Wyciągnął zaraz różdżkę, przyglądając się mężczyźnie jak ten rzucał zaklęcie. Nie znał go. Ale wyraźnie było skuteczne… Jednak nie mógł go powtórzyć.
Zaraz zaczął się jednak rozglądać, jakby czegoś szukał. Desek, wioseł - czegokolwiek…
- Acus - rzucił wykonując ruch różdżką, a po chwili go powtórzy. - Acus - dodał, a po chwili znalezione odpowiedniej wielkości kawałki drewna i innych pozostałości, zaczęły się przeobrażać w łopaty. Zajęło to rzecz jasna moment, ale Thomas wcale się nie zraził.
Trzeba było pochować tych ludzi, tak czy siak, niezależnie w jaki sposób… Nie chciał natrafić na inferiusy czy inne monstra. I wolał, żeby obcy ludzie nie natrafili na ten widok - nie potrzeba było, żeby martwe i powykrzywiane ciała stały się częścią krajobrazu.
Kiedy łopaty były gotowe, Thomas rzucił kolejne zaklęcie.
- Facere, facere - rzucił dwukrotnie na każdą z łopat, a te zaczęły wykopywać zmarzniętą ziemię, chociaż wiedział, ze mogło to trochę zająć czasu. Zerknął dopiero po tym w stronę mężczyzny…
- Co tutaj… znaczy… no nietypowe miejsce… żeby się kręcić - zapytał, chociaż z pewnością sam mógłby oskarżyć się o dokładnie to samo. Ale cóż, już mógł powiedzieć, że wyraźnie ten czarodziej przewyższał go umiejętnościami - a to było mniej bezpieczne od spotkania losowego cygana w środku lasu. Co mu zrobi? Ukradnie buta?

| 75 i 51 na acus, rzucam facere


Samotna łódka - Page 6 EbVqBwL


Ostatnio zmieniony przez Thomas Doe dnia 20.09.21 22:48, w całości zmieniany 1 raz
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Samotna łódka [odnośnik]14.09.21 19:59
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 43, 55
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotna łódka [odnośnik]20.09.21 22:39
-Powstają. Przy zaklęciu. - skwitował ponuro. -Nie ma tutaj inferiusów, już byśmy je zauważyli albo by nas zaatakowały... - może kilka lat temu nie straszyłby w ten sposób tak młodego chłopaka, ale teraz groza wojny stawała się ponurą rzeczywistością, a nie jedynie przestrogą szkolonego aurora. -...ale ciała wciąż można przemienić. Jeśli ktoś tu jest, albo tutaj wróci... - przełknął ślinę, marszcząc lekko brwi. -Nie zostawię ich tak. - stwierdził głucho. Nie powinien ich zostawiać, jako auror - ale nawet gdyby nie był świadom makabrycznych celów, do których można wykorzystać ludzkie zwłoki, to nie chciał ich tak zostawiać. Było w tym coś niegodnego.
Podniósł zmęczony wzrok na chłopaka. Z jednej strony chciał mu powiedzieć, że może już iść. Zapewnić, że on się tym zajmie, że ich pochowa. To jego patrol, jego praca, jego obowiązek. Z drugiej - na usta cisnęło mu się sporo pytań. Jesteś z Derbyshire? Widziałeś tu kogoś wcześniej? Niezbyt pilnych pytań, brunet już na pierwszy rzut oka wydawał się zaskoczony. Nie zachowywał się jak ktoś, kto widział tu czarnoksiężników albo coś ukrywał. Z doświadczenia Michaela, ludzie, którzy byli w jakiś sposób powiązani z mrocznymi sprawami, albo uciekali albo próbowali podzielić się tym, co widzieli. Zamiast tego, chłopak sięgnął po harmonijkę - a teraz trwał obok, wyraźnie wstrząśnięty, lecz jakby nigdzie mu się nie śpieszyło.
Śpieszyło się za to Michaelowi. Mężczyzna, który zaabsorbował jego uwagę, już nie żył. List spoczywał w kieszeni, a jego adresatka powinna czekać gdzieś w Oazie. Protecta objęła cały pobliski teren swoim działaniem, ale Michael i tak nie miał jeszcze gwarancji, że jest tu bezpiecznie. A na głowie, oprócz kilkunastu trupów, miał nastolatka o poczciwym spojrzeniu. Może powinien go potem odeskortować do domu, jeśli ten dom był w Derbyshire.
-Homenum Revelio. - szepnął, rozglądając się wkoło. Dopiero gdy spróbował upewnić się, czy są sami, powrócił spojrzeniem do bruneta.
-Jesteś z Derbyshire? Widziałeś kogokolwiek po drodze? Co tu robisz? - zapytał, ale tym razem nie użył szorstkiego, aurorskiego tonu. Przed chwilą ktoś skonał na ich oczach - a choć wcześniej się nie znali, to smutne doświadczenie w przedziwny sposób zbliżało. Michael Tonks nie tracił czujności, ale dziś mógł być - jak to mówili mugole - dobrym policjantem.
-Sprytny pomysł. - spróbował uśmiechnąć się blado, widząc jak chłopak wyczarowuje łopaty i za pomocą magii zmusza je do pracy. Tonks znał podstawy transmutacji, ale nie ćwiczył tej dziedziny magii i prawidłowa przemiana czegoś w łopatę zajęłaby mu więcej czasu niż zwykłe, magiczne wykopanie dołu.
-Orcumiano, Orcumiano. - skierował różdżkę na kolejne skrawki wolnej przestrzeni, dwukrotnie. Jeden dół powinien pomieścić kilka ciał, a choć zbiorowe groby napawały Mike'a jakimś przygnębieniem, to nie mieli czasu na wiele więcej. Łopaty kopały dalej, obok pierwszego wyczarowanego dołu powstały kolejne dwie mogiły.
-Pochowam ich, nie musisz... /b] - odchrząknął nerwowo. Ile ten chłopak mógł mieć lat? Osiemnaście? Dwadzieścia? W jego wieku Mike był już na kursie, ale jeszcze nie dotknął pierwszego martwego ciała. [b]-Chyba, że chcesz mi pomóc. Magią. - zaproponował. Choć bez wahania odebrał list od konającego mężczyzny, to wolał nie dotykać samych, zbrukanych czarną magią ciał. Słyszał, że trupa Bertiego Botta użyto juz do zasadzki, a nie znał się na runach na tyle, by sprawdzać teren pod kątem klątw.



1. Homenum Revelio
2. Orcumiano x 2




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Samotna łódka - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Samotna łódka [odnośnik]20.09.21 22:39
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 95

--------------------------------

#2 'k100' : 90, 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotna łódka [odnośnik]02.10.21 20:04
Nie do końca do niego to docierało. To wszystko było po prostu jak brzydki koszmar, których w ostatnich dniach miał mnóstwo - męczyły go i nie dawały spać, chociaż stanowczo nie przerażał go sam w sobie widok trupów. Przerażała go myśl, że to jego rodzina może być na ich miejscu, jakby się bał że w niektórych ciałach może zaraz dostrzec tak dobrze mu znane twarz z taboru. Rozmawiał z Jamesem, przecież była szansa że uciekli - czarodzieje i mugole. Wszyscy byli tak samo zagrożeni w tej sytuacji, ale nie podejrzewałby żadnego z ich ludzi o szczerą nienawiść do tych, którzy urodzili się po prostu bez magii. Było możliwe, że mogliby się zaszyć w podobnej grupie ludzi, może też podróżować, może po prostu się ukrywać - w końcu prowadząc życie w wozach nauczyli się jak sobie radzić i gdzie znaleźć jedzenie, i też że w grupie było bezpieczniej.
Nawet jeśli ponad dwa lata temu to ich straciło.
Spojrzał nieco zaskoczony na mężczyznę, słysząc te pytania. Skąd był czy z Derbyshire, co tutaj robił. Zamiast odpowiedzi zaczął się w niego po prostu wpatrywać, a im dłużej to robił tym bardziej wrażenie, że skądś go zna…
- Hej, też jesteś Tonks! - rzucił nagle, jakby go olśniło. No tak, trochę przez wzgląd na Justine poznaną na początku stycznia, zaczął bardziej się w Londynie przyglądać plakatom w Londynie z poszukiwanymi i…
- A, przepraszam.. Po prostu… Dużo czasu spędziłem w Londynie i to dlatego. Wydawałeś się znajomy… - rzucił cicho, jakby czując że potrzebuje się wyjaśnić. Już po chwili jednak odwrócił wzrok od mężczyzny. Miał szczęście w styczniu spotykać tych ludzi z plakatów - a może to oni mieli szczęście, że nie spotkali ich w październiku? Czy gdyby w listopadzie ich znał, podałby gdzie ich widział? Nie był pewny do końca. Wtedy w listopadzie wszystko było po prostu prostsze, ale teraz? Sam nie wiedział co powinien zrobić - był po prostu niepewny każdego swojego kroku. Gdyby dzisiaj został w domu - byłoby łatwiej. Zostałby z Sheilą, zaplótłby jej warkocze i wyprowadziliby Marsa. Nie wiedziałby, co tutaj się stało - nie grzebałby tych zwłok.
Chociaż nie, nie musi tego przecież robić. Nie musi, nawet ten mężczyzna o tym mówił, chociaż z boku Michealowi mogłoby się wydawać, że Thomas po prostu go nie słucha lub ignoruje - przez brak jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony. Nie odezwał się, nie poruszył głową, nie zaprzeczył ani nie potwierdził swojej pomocy. Po chwili w takim stanie jednak po prostu zacisnął mocniej dłonie i wykonał prosty ruch, znanego mu zaklęcia.
- Wingardium leviosa - rzucił cicho i niepewnie, a kiedy nic się nie stało - zawahał się. Czy to zaklęcie nie działało na ludzi? Na zwłoki? Zagryzł zaraz wargę chyba pierwszy raz w życiu czując zażenowanie z powodu braku swojej wiedzy. A może to zaklęcie po prostu nie wyszło? Tak proste, to które było jednym z pierwszych jakie opanował…
Odchrząknął jakby próbując uratować swoją twarz.
- Mibilicorpus! - rzucił pewniej, wykonując ruch różdżką i tym razem zauważył jak trzy ciała się podrywają na kilka centymetrów nad ziemię, a on rzeczywiście może przenieść je za pomocą magii do pobliskiego rowu.

Rzuty Wingardium leviosa za 21 więc nie wychodzi, mobilicorpus za 105


Samotna łódka - Page 6 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Samotna łódka [odnośnik]07.10.21 0:34
Przywyknął do tego, że gdy spoglądał na niektórych (młodzi, przestraszeni chłopcy zaliczali się do niektórych) takim surowym wzrokiem, to uzyskiwał interesujące go odpowiedzi. Podstawy przesłuchania, codzienność.
Chłopak jednak uparcie milczał i przyglądał mu się wielkimi oczyma (czyżby za bardzo go przestraszył...?) aż...
No tak, rozpoznał go, skojarzył nazwisko, cholerny list gończy.
Michael wzdrygnął się lekko, ale nie mógł się tego nie spodziewać. Był w pogotowiu, odkąd cały kraj obiegła jego podobizna zawsze był w pogotowiu. Natomiast chłopak wydawał się odrobinę bardziej roztargniony, zamyślony, czy choćby wstrząśnięty dantejskim pogorzeliskiem. Ta chwila zamyślenia przeważyła - Mike zwinnym ruchem sięgnął po różdżkę i w sekundzie trzymał już bruneta na celowniku.
-Tak, Tonks. - potwierdził, ton nagle stał się lodowaty, mina stężała. Tak, teraz bardziej przypominał mężczyznę z listów gończych niż przed chwilą, gdy ze współczuciem ściskał dłoń umierającego mężczyzny. -Gratulacje, rozpoznałeś mnie. Zanim wpadnie ci do głowy cokolwiek głupiego albo przedsiębiorczego, uprzedzę, że nie masz szans w otwartym pojedynku. - raczej, młodzi czarodzieje potrafili zaskakiwać, ale nie wyszkolonych aurorów. Zastraszał go zresztą celowo, chcąc wydać się pewniejszym siebie niż w rzeczywistości. Chwilę mroził chłopaka wzrokiem, aż jego spojrzenie odrobinę złagodniało.
-Widzę, że jesteś wrażliwy i odważny, skoro mu pomogłeś, skoro... tu zostałeś. Jeśli na mnie doniesiesz, to po jakimś czasie nie będzie już komu ich grzebać. - dodał łagodniej. Musiał uchronić się przed jakimikolwiek nieprzyjemnymi niespodziankami, skoro chciał zostać tutaj dłużej - ale zarazem nie chciał całkowicie zrażać do siebie chłopaka, społeczeństwa. Potrafił zastraszać ludzi, ale w Derbyshire Zakon Feniksa chciał ich przede wszystkim do siebie przekonać, a to wymagało pewnego zaufania.
Poza tym, przyda mu się pomoc w kopaniu grobów.
-Możesz mi mówić Michael. - mruknął, lekko opuszczając różdżkę - nie celował już w Thomasa, a w zwłoki. Rzucone kilkukrotnie Orcumiano, w które włożył sporo mocy, wykopało kilka głębokich dołów. Łopaty też zrobiły swoje. -A ty jak masz na imię? Znasz te okolice? - zagaił. Gdybyś znał, wiedziałbyś, że w tym lesie czaili się szmalcownicy, w jesieni. - uświadomił sobie ponuro, ale nie zamierzał wdawać się w konkrety. -Jeśli nie... uważaj na siebie. Sam widzisz. - westchnął, by wreszcie wypowiedzieć inkantancję:
-Mobilicorpus. - zwłoki uniosły się w powietrze, by wylądować w dole. I tak dalej. I tak dalej. Słońce zniżało się ku zachodowi. Przypomniał mu się jakiś mugolski dramat o kobiecie, która po nocach grzebała zwłoki - nigdy nie sądził, że właśnie tak będzie wyglądać praca aurora.
Dobrze, że trafił tutaj na patrolu. Musiał poinformować lady Greengrass i Samuela - on też miał patrolować Derbyshire w tym tygodniu. I - oczywiście - kobietę w Oazie.
-Dziękuję za pomoc. Odprowadzę cię w stronę wioski, lepiej nie chodź sam po zmroku. - zaproponował, gdy zasypali ostatni dół. Ciała zostały zakopane, list bezpiecznie spoczywał w kieszeni.
Tylko tak mogli pomóc.
Jeśli chłopak przyjął jego propozycję, Michael faktycznie odprowadził go w stronę wioski, palce wciąż przezornie zaciskając na różdżce - i nie zbliżył się do ludzkich siedzib, a deportował się, gdy Thomas był już blisko nich.


zastraszanie II, mobilicorpus z mocą >120

/zt




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Samotna łódka - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Samotna łódka [odnośnik]07.10.21 16:39
Zapomniał zupełnie, a może po prostu nie był do końca świadomy tego, że ludzie z listów gończych powinni bardziej uważać na to, komu się pokazują. A tym bardziej nie wziął pod uwagę, że obcy mężczyzna mógł go uznać za zagrożenie - może miał coś w sobie w tej kwestii? Że wiele osób uznawało go za potencjalne zagrożenie… Nawet jeśli już po chwili wyraźnie zaczął nieco panikować, wykonując dwa kroki w tył i mało nie przewracając się na na zamarzniętej krwi na ziemi. Wbił wzrok w Michaela nieco roztargniony.
- H-hej… Zaraz pojedynek… To nie tak, n-nie chcę się bić! - od razu zawołał, wzrokiem nerwowo kierując się w stronę pozostawionej na ziemi swojej miotły. Powinien uciekać? Może powinien się zabrać stąd…
Chociaż kiedy mężczyzna się nieco uspokoił, on sam wciąż zachował ostrożność i odległość. Nie lubił konfrontacji, zawsze starał się ich unikać kiedy tylko mógł. Chociaż z drugiej strony… w końcu Micheal niekoniecznie musiał był w błędzie, bojąc się że Thomas mógłby na niego donieść. Może kilka tygodni czy miesięcy temu byłoby to dość racjonalną obawą, ale teraz…
- Nie doniosę na ciebie ja… - powiedział cicho i niepewnie. - Po prostu jakiś czas temu w pracy dorywczej spotkałem jedną Tonks, Justine. Ona też jest poszukiwana, prawda..? Po prostu… no… nie byłem pewny czy to ty… - powiedział, chociaż mogło to trochę zabrzmieć jakby szukał powiązań i sposób na złapanie ich i sprzedanie. - Moja rodzina… i bliscy… oni zginęli w podobnej… masakrze. Na początku wojny. Dlaczego miałbym na ciebie donosić…? - rzucił znów na wydechu, wciąż zastraszony. Może i kłamał co do szczegółów masakry, która miała miejsce w jego taborze, ale z drugiej strony czy Tonks miałby siły na podważanie teraz jego słów? Grzebanie i dopytywanie? Zginęli przez zaklęcia, przez pożar, a może i przez czarną magię - jednak pytanie czy to wszystko wyglądało tak jak wtedy?
Czy gdyby Tonks natknął się na spalone wozy i wymordowanych cygan te dwa lata temu, również zacząłby zakopywać zmarłych? Czy zostawiłby, uznając ich za gorszy sort tak jak z pewnością wielu na jego miejscu by stwierdziło.
- Thomas Doe. Nie, nie znam… Dużo siedziałem w Szkocji od początku roku, do niedawna w Londynie i nie wiem co się dzieje w hrabstwach… - wyjaśnił spokojnie, nie chcąc wciąż za bardzo zdradzać skąd był. Nie musiał się dzielić tym.
Widząc, że mężczyzna zabrał się dalej do pracy, wyraźnie tracąc potencjalne ataki w jego stronę, na moment odetchnął. Złapał mocniej różdżkę, znów rzucając zaklęcie, kiedy pierwsze trupy były już w rowach.
- Mobilicorpus - rzucił i kolejne ciała uniosły się nad ziemię, będąc transportowane do rowów. Zajęło im nieco czasu zakopanie wszystkich trupów, a obraz po masakrze był jeszcze bardziej przytłaczający, szczególnie kiedy wiedziało się co tutaj miało miejsce.
Czy tak samo wyglądało to w jego taborze..? Czy wszyscy zostali po prostu w samym miejscu, nieruszona, może spłonęli…
Nie wiedział, dlaczego na propozycję mężczyzny się zgodził. Nie mieszkał tutaj, wiedział że będzie musiał wracać na miotle… Chociaż rzeczywiście, kiedy znalazł się nieopodal miasta, poczekał aż Tonks się ulotni, a po tym sam postanowił wrócić do swojej rodziny za pomocą teleportacji.

/zt


Samotna łódka - Page 6 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Samotna łódka [odnośnik]25.02.23 21:28
22 lipca

Chciał odpocząć. Nie. Musiał odpocząć. Jego ciało dopraszało się tego wręcz żałośnie głośno, wyciągało łapska, upominało się bólem pleców, które w czasie wykonywania obowiązków musiały być cały czas spięte; bólem głowy, która prócz wszystkich pokładów stresu, zaczynała też mocniej reagować na przedziwną, niewytłumaczoną wciąż moc komety, na którą nie znaleziono jeszcze lekarstwa, jedynie półśrodki, zastępcze kuracje objawowe. Nie wierzył, że to coś daje, że to, co emituje z siebie to coś to tylko światło, którego moc można ukrócić ciemnymi, grubymi zasłonami i przeczekać. Wszystko, co widział, mówiło mu, że to zapowiedź końca.
Że Bezksiężycowa Noc była zaledwie zaproszeniem do dalszej zabawy, jaką w słabym guście zaserwowała im tyrada siły Tego-Którego-Imienia-Nikt-Nie-Wymawiał. Że to, co przeżył, to była jakaś forma rozgrzewki przed tym, co ma nadejść najgorsze.
Stał na pomoście patrząc na odbicie jasnej poświaty w wodzie. Marszczyła się razem z kometą, wieczorna mgła dotykała jej tak, jak żadna magia nie mogła dotknąć; gwiazdy kropiły czarną taflę jak rzucone pędzlem plamki białej farby; księżyc lśnił gdzieś z boku, świecąca, ciągnąca za sobą warkocz iskier kula przesłoniła jego wieczną chwałę. Był wieczór - wieczór schodzący w noc, która ostrzegała przed sobą, przed niebezpieczeństwem czyhającym się w odmętach, przed ludźmi - mugolami i czarodziejami - którzy postanowią nagle zaatakować stojącego na krańcu pomostu magomedyka.
Zaczynało kręcić mu się w głowie, zbyt długo stał w tak odsłoniętym miejscu, zbyt długo dawał o sobie znać tej, której mocy nie rozumiał, więc zaczęła znów mieszać mu w głowie. Usłyszał znów szelest pergaminu, na którym informowano go o kiepskim stanie Billa. Usłyszał jego niespokojny, przesycony bólem żeber oddech, który niepojęcie mocno przypominał mu jego własny, gdy ostatnimi podrygami życia dostawał się do domu Hectora. Zobaczył w pół strawioną przez robaki twarz Penny, jej zatruwanie jadem śmierci ciało, na którym sam rozpalił płomień. Zobaczył języki ognia trawiące kamienicę, w której niedawno sam jeszcze mieszkał. Coś kazało mu myśleć, że długo już nie pociągnie. Że po dług życia, który zaciągnął u Penny, niedługo ktoś się zgłosi. Zgarbiona postać okryta czarnym całunem, trzymająca w kościstych palcach to, co miało uciąć nić przeznaczenia.
Chciał poczuć na sobie zimno wody, więc zdjął najpierw torbę, potem koszulę, spodnie i skarpetki. Trząsł się, zaczął drżeć na ciele, bo mimo lata wieczorne temperatury wciąż nie zachęcały do paradowania pół nago po okolicznych jeziorach. Ale czuł, że właśnie tego potrzebuje. Wystawił nogę do tyłu, zgiął się i wskoczył do wody. Plusk dotarł do jego uszu w połowie ucięty, a potem nastała ciemność, a wszystkie dźwięki zostały natychmiast ucięte.
Ale on je słyszał. Te najgłośniejsze, gdzieś z tyłu jego głowy. Wrzaski ludzi wdeptujących go w londyński bruk. Williama zarzucającego mu ignorancję i odcięcie się od własnej rodziny. Chrzęst kości nos, kiedy go uderzył. Własne jęki, gdy próbował nieść własne ciało do Hectora w jednym kawałku. Nie otwierał oczu, choć czuł, że im dłużej przebywa pod wodą, traci oddech. Jeszcze chwila.
Jeszcze tylko krótka chwila i wypłynie. Powierzchnia wody nie mogła być przecież tak daleko.



jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty


Ted Moore
Ted Moore
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
i must not fear
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 30 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11462-ted-moore#354341 https://www.morsmordre.net/t11467-bronte#354524 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11604-szuflada-teda#358655 https://www.morsmordre.net/t11476-ted-moore
Re: Samotna łódka [odnośnik]25.02.23 22:46
Wieczorne podmuchy wiatru rozwiewały ciemne, półdługie włosy. Pozwoliła im powiewać na wietrze, choć gdy wymykała się o podobnych porach poza swój dom w okolicy Penarth zazwyczaj wiązała je jakoś, aby zachować jak największą widoczność w niesprzyjających warunkach. Wojna zmuszała ludzi do ucieczki, także poza promienie słoneczne. Tam, gdzie było ciemno, było przede wszystkim bezpiecznie — w takich miejscach każdy mógł być po prostu człowiekiem, w samej człowieczeństwa istocie, bez wszelkich cech, które powodowały podziały. Tam, gdzie wzrok nie mógł wybadać więcej, niż ogólny kontur sylwetki, wszyscy byli równi. Kobiety, mężczyźni, czarodzieje, niemagiczni, złodzieje i magipolicjanci...
Dzisiejsza gra była warta świeczki. Podobno jeden z rolników w okolicy Hopton planował przeprowadzkę w jakieś spokojniejsze miejsce. Gdzie — Iris nie wnikała, gdyż istotniejsze, zdecydowanie bardziej istotne były dla niej okoliczności towarzyszące tej przeprowadzce. Mężczyzna posiadał niewielkie, bo niewielkie, lecz zawsze jakieś stado owiec, których nie mógł zabrać ze sobą. Zwierzętom groziła więc rychła śmierć i potencjalne zmarnowanie tego, co można byłoby w wyniku tej śmierci pozyskać albo pozostawienie na pastwę losu w zamkniętej owczarni, aż wykończy je powolna śmierć głodowa. Wystarczył jednak jeden cynk, krótka informacja od starego znajomego, który powiadomił Bell o okolicznościach owego rolnika. Takie sytuacje nie zdarzały się codziennie, a pozyskanie owiec na potrzeby Zakonu, przede wszystkim najbardziej potrzebujących pomocy w walce z głodem było teraz na wagę złota. Nie myślała o tym, jaka przyszłość czeka zwierzęta, jeżeli trafią w ich ręce. Chciała myśleć, że cenniejsza będzie wełna i mleko, lecz głód miał olbrzymie oczy, głód często pragnął mięsa. Cokolwiek się nie stanie, była pewna, że to dobry ruch, dobra decyzja.
Rolnik dał się z kolei poznać jako osoba niezwykle ostrożna i w obawie przed potencjalnymi represjami zgodził się na spotkanie w odosobnionym miejscu, już po zmroku. Nie była w pozycji na stawianie warunków, przynajmniej nie teraz. Zgodziła się na spotkanie w okolicach północnej strony jeziora Carsington, przy starym pomoście z błękitną łódką. Całkiem dobry znak rozpoznawczy.
Wylądowała wśród rosnących niedaleko brzegu drzew tak, aby nie wystawiać się jeszcze na pełen widok. Czasy były niepewne, nie mogła ufać temu człowiekowi w stu procentach. Ogłoszono co prawda zawieszenie broni, zamierzała się go trzymać, lecz nie wiedziała, czy informacja o takowym dotarła także do najniższych szczebli zajmowanych przez pachołki Malfoya. Aby dostać się do umówionego miejsca, ruszyła w drogę między drzewami, nasłuchując z uwagą, czy aby nie jest tu zupełnie sama. Starała się przy tym zachowywać pełną dyskrecję, próbując zamaskować dźwięk swych kroków. Wydawało się, że wokół nie ma ani żywej duszy.
Czyżby została oszukana?
Nieprzyjemny ścisk w żołądku odezwał się, gdy dojrzała wreszcie umówiony most, a wokół nie było nawet śladu po jakimkolwiek człowieku. Przynajmniej tak wydawało się na pierwszy rzut oka, póki nie postawiła stopy na drewnie, nie oderwała się od udeptanej ziemi.
Ubrania. Męska koszula, spodnie, skarpetki i torba. Przykucnęła przy nietypowym znalezisku, umysł sam podpowiadał jej najgorsze scenariusze, ale nie chciała wierzyć, że jej przyszły kontrahent zdecydował się odebrać sobie życie akurat teraz, zrobić jej takie okrucieństwo. Wysunęła dłoń przed siebie, dotknęła ubrań, jeszcze gorące. Gorące od ludzkiego ciała, nie słonecznych promieni, to musiało być niedawno.
Cnychbyła oczywiście świadoma, że jest teraz w Anglii, lecz w zdenerwowaniu i przede wszystkim samotnie pozwoliła sobie na walijski sposób rozładowania emocji. Wiedziała, że nie ma wiele czasu. Jeżeli ten człowiek znajdował się pod wodą, może uda się go jeszcze uratować. Wyciągnie go. Postanowienie było przecież silniejsze od strachu, że pływać umiała bardzo mocno średnio, a wyciągnięcie spod wody dorosłego mężczyzny nie było takie proste.
Nie miała czasu się bać. Kilkoma prędkimi ruchami zsunęła z nóg buty, które zmieszały się z rzeczami nieznajomego, uzupełniając tę potencjalnie makabryczną mieszankę. Jeżeli jej się nie uda i będą jej szukać — odnajdą ją chociaż po butach. Była tego pewna.
Na boso przeszła do krawędzi pomostu, zatkała palcami nos i wskoczyła do wody, tak jak stała. W letniej sukience, bez butów tylko, ale chyba mogła mieć dzisiaj szczęście...
Bo nim zdążyła spróbować otworzyć oczy, uderzyła biodrem w czyjeś ramię, a ręce zareagowały same.

| za którą część ciała łapię Teda?
1: za rękę
2: za głowę
3: wymyka mi się z uchwytu, ale za to dostaje moim łokciem w skroń
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946
Re: Samotna łódka [odnośnik]25.02.23 22:46
The member 'Iris Bell' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotna łódka - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Samotna łódka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach