Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]04.08.21 14:32
First topic message reminder :

Salon

Każdy kto znał Bathildę Bagshot wiedział, że jej dom mieścił w sobie niewyobrażalną ilość książek. Każdy regał, każdy kąt obudowany był rzędem półek z woluminami. Niektóre z nich były magiczne — nie dało się ich otworzyć i przeczytać, umykały niegodnym kartkowania stron osobom, by na koniec każdemu kto nie zna się na literaturze zatrzasnąć się na nosie. Pokój jest duży i przestronny. Mieści się w nim zielona, welurowa kanapa, i dwa niedopasowane do niej fotele naprzeciw kominka, w którym od dawna nie trzaskał ogień.  Na ścianach pokoju widnieją obrazy przedstawiające ukochanego kota Ptysia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon [odnośnik]03.09.21 1:00
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 71
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]03.09.21 10:32
Może to przez nadmiar wrażeń, może przez bezustanny pęd i tak naprawdę brak jakiegokolwiek planu, poukładania – jakoś zupełnie i kompletnie zapomniała o tym, że sylwestrowa noc naprawdę była poniekąd przełomem. Zmianą – nie wiedziała czy na dobre, czy niekoniecznie – świeżym oddechem, choć otulonym zimnem i wichrem. Mieli zaglądać w przyszłość, zostawić za sobą wszystko co stare, złe, niepotrzebne, odciąć się od całego niepokoju i strachu – choć na moment. Jeden wieczór, jedną noc, jeden poranek. Może obudzą się jutro w innym świecie?
Po krótkich przygotowaniach, jakich dokonywała z Thomasem, świeżo poznanym bratem Jamesa, wróciła do Makówki; pomóc odrobinę Julienowi, później przygotować samą siebie – na tyle ile było to możliwe, z bardzo uszczuplonych zapasów ubrań, o ozdobach nie wspominając. Pamiętała pięknie ubrane panie, które w ostatni wieczór roku wybierały się na wystawne bale i eleganckie bankiety; pamiętała migotliwe suknie i śliczną biżuterię, wysokie upięcia i błyskotki, które skrzyły w blasku latarni. Ona nie miała tego wszystkiego, jedynie kremową koszulę i ołówkową spódnicę z ładnymi, niebieskimi guzikami.
Rozczesane fale pszenicznych pasm przyozdobiła niedużą, perłową spinką, na samym końcu rzęsy traktując czernidłem, usta czerwoną szminką. Może były jakieś zaklęcia, które dodawały brokatu czy innych świecidełek, ale finalnie stwierdziła, że chyba nie jest to jej potrzebne.
Ciepły płaszcz spoczął na plecach, wysokie trzewiki oplotły gołe łydki, później wystukiwały miarowy rytm, kiedy pospiesznie kierowała się na nowo w kierunku odpowiedniego domu w Dolinie. Nie zdążyła zapytać Julka o historię tego przybytku, ale na pewno znajdzie jeszcze okazję.
Nuta nerwowości tańczyła gdzieś w dole żołądka, sprawnie jednak przysłaniana przez zwyczajną, niemal dziecięcą ekscytację; nie pamiętała już kiedy ostatni raz miała możliwość spędzenia wieczoru w taki właśnie sposób, nie licząc potańcówki – dość felernej – w Lynmouth. Tutaj jednak szykowało się prawdziwe przyjęcie, a powód samej jego organizacji w dość niespodziewany dlań sposób sprawiał, że uśmiechała się, zupełnie szczerze.
Dotarłszy do domostwa, nieco niepewnie uchyliła drzwi, wchodząc do środka.
– Heeeej? – rzucone miękko w eter, nim nie ujrzała kilku sylwetek, które zdążyły pojawić się już wewnątrz; niemal od razu dostrzegła płomienne włosy Neali, a zaraz obok niej Aidana. Niepohamowany uśmiech zagościł na wargach, machinalnie także uniosła rękę w górę, machając w kierunku znajomych twarzy – Ooo, już jesteście! – ucieszona podreptała w kierunku przyjaciółki, po drodze mijając Olliego, którego przytuliła krótko, nim wzrok napotkał... chłopca – szczura? - z plaży...?
Steffen, no proszę – odrobinę kłopotliwe przywitanie zaszczyciło dziewczęce usta, nim nie podała ręki towarzyszącej mu dziewczynie, przedstawiając się; obcy chłopak towarzyszył też Nelce i Aidanowi, więc od razu kiedy przedstawiła się towarzyszce szczuro-chłopca, podała dłoń także chłopakowi – Jestem Annie, cześć.
Thomas mignął jej gdzieś w tle, więc kiwnęła mu głową w ramach ponownego przywitania.

paczuszkę zostawiłam w pokoju na piętrze podczas ostatniego wątku, kilka godzin wcześniej


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Salon [odnośnik]03.09.21 12:12
Nie do końca podzielała entuzjazm Jamesa i nie do końca chciała go podzielać – wolała, aby krąg osób obecnych nie rozprzestrzeniał się niczym koła na wodzie. Nie chciała żadnych przyjaciół przyjaciół przyjaciół, świętować woląc w zamkniętym gronie, bez udziału osób trzecich i z pewnością, że nie ucieknie gdzieś w środku nocy od wszystkich, aby się nie zaszyć gdzieś z dala od ich obecności, przytrzymując blisko Marsa który właśnie z zadowoleniem dreptał obok niej, głowę zawieszając nisko i wpatrując się w okolicę, którą wdział już wcześniej, co jakiś czas też trącając Sheilę, Thomasa, Jamesa i każdego, kto jeszcze też napatoczył się po drodze, oczekując dodatkowego głaskania go i zwracania na niego uwagi. Każdą nową osobę obwąchiwał jednak, z początku nieufnie, dopiero potem decydując, czy może podejść do tego łagodniej jeżeli widział, że Sheila w żaden sposób nie reagowała nerwowo.
Ta ostatnia póki co zresztą zajęła się przyjmowaniem wszystkiego, co potrzebne było – nastawiła gramofon, aby ten zaczął grać muzykę, samej też zdejmując zaraz płaszcz. Ubrała piękną, kwiecistą spódnicę połączoną kompletem z bluzką – coś, co James i Neala mogli już obserwować wcześniej w Noc Duchów kiedy to razem odwiedzali Devon. Do tego oczywiście kolczyki, które kiedyś otrzymała od Jamesa i wstążki wplecione w tym razem rozpuszczone włosy, falujące wraz z każdym ruchem jej głowy.
Uśmiechnęła się na widok wchodzących jej znajomych osób, chociaż zaraz też pojawiły się te, których do końca nie kojarzyła. Posyłała więc ciepłe spojrzenie każdemu – Neali, Aidanowi, Fleamontowi, Anne, Olliemu, Steffenowi, Belli i komukolwiek, kto tam jeszcze zawitał do środka.
- Thomas i Eve zaraz będą, jeszcze się upewniają co do okolicy. Tylko nie siedź za długo z tą pigwówką! I nie wypij całej po drodze! – Niby rzuciła to z rozbawieniem, ale obserwowała go nieco uważniej, zaraz też kierując się w stronę łazienki. Ostrożnie dociągnęła swój wygląd delikatnym makijażem od kosmetyków, które „pożyczyła” od Adeli, wiedząc, że odłoży je potem na miejsce a ta się nawet nie zorientuje. Na szczęście nie zajęło jej to długo, bo nie stawiała na nic mocniejszego, dlatego całkiem szybko mogła dołączyć do reszty w salonie – tym bardziej, że na miejscu zjawił się Castor, któremu pomagała z wniesieniem do środka całego jedzenia. Odciągnęła go szybko na bok, uśmiechając się kiedy dojrzała przyniesione przez niego kwiaty.
- Dziękuję, jesteś cudowny! Nie chcę tak wykorzystywać dobroci twojej szklarni, ale cieszę się, że mogę z niej skorzystać! – Delikatnie sięgnęła po kwiaty ciemiernika, wplatając je we włosy i przypinając wsuwkami. Miała nadzieję, że będzie się dobrze prezentować tego wieczoru. – Jeżeli ktoś jest głodny, mamy przygotowanych parę potraw!
- zwróciła się tym razem już do wszystkich.

Strój inspirowany tym, rzucam tutaj na utwór aby już nam grało


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Salon [odnośnik]03.09.21 19:16
W niewielkim domu w Brighton przygotowania do wieczoru trwały właściwie od południa. Demelza nie mogła się wręcz doczekać chwili wyjścia. Nosiło ją od kilku dni na samą myśl o sylwestrze. Ciężko było jej uwierzyć, że nie musi pojawić się w Piórku Feniksa, że nie ma innych zobowiązań, a tę noc spędzi z przyjaciółmi. Zaczęła od długiej, gorącej kąpieli, później starannie wyczesywała włosy i zaplotła je na wałki, by popołudniu ułożyć je w modną fryzurę. W klubie zawsze prezentowała się w mocnym makijażu, dziś postawiła więc na coś bardziej subtelnego - oko wydłużała jaskółka z węgielka, puder ukrył piegi, zaś czerwona pomada podkreśliła kształt ust.
W Dolinie Godryka pojawiła się odpowiednio wcześniej. Właściwie nie była pewna o której dokładnie wszystko miało się zacząć, umawiali się po prostu na wieczór, Demelza jednak obiecała wpaść jeszcze wcześniej, aby dopilnować, że zając w przyprawach ziołowych oraz ziemniaczki znajdą się w piecu w domu Sproutów o odpowiedniej godzinie. Dokończyła też wtedy sałatkę z jadalnymi kasztanami i przyprawami. Poprosiła Castora, by pierwszy zaniósł do domu, gdzie mieli się bawić, a sama zaszyła się na kilkanaście minut w jego łazience i przebrała ze zwykłej sukienki w swoją sylwestrową kreację. Bala się, że może trochę przesadziła, z drugiej jednak strony... Kiedy, jeśli nie teraz? Przecież to ostatnia noc w roku. Noc, gdy mieli się bawić i poczuć choć odrobinę beztroski. Patrząc w lustro zastanawiała się, czy to w ogóle możliwe, lecz musieli spróbować - jeśli nie poczują się normalnie nawet przez moment, to wszyscy w końcu powariują.
Do tych, którzy zdążyli zebrać się w salonie domu Bathildy Bagshot dołączyła niedługo po Castorze, z miską w rękach. Trochę było Demelzie głupio wchodzić na teren tego domu, nie należał przecież do nikogo z ich, nikt nie pozwolił im się tu bawić... Chłopcy zapewniali jednak, że to dobry pomysł i nic się nie stanie. Jedzenie zostawiła w kuchni - poza przygotowywanymi wczoraj potrawami przyniosła także trochę kaszanki, butelkę ginu i butelkę ognistej whisky - płaszcz na korytarzu i zwabiona głosami, niektórymi znajomymi, innymi zupełnie obcymi, również pojawiła się w salonie - ubrana w długą suknię ze złotymi aplikacjami, zabudowaną na górze i przylegającą w talii w biodrach, spódnicę z tiulu miała jednak luźną, lekko rozkloszowaną, by nie krępowała ruchów i ładnie wirowała w tańcu. W uszach błyszczały kolczyki ze sztucznych pereł, na prawdziwe nie było panny Fancourt stać. Lekko nerwowym gestem, zawstydzona tyloma nowymi twarzami, wsunęła za ucho nieistniejący kosmyk.
- Cześć wszystkim - przywitała się uprzejmie, wchodząc do salonu i powiodła spojrzeniem po zebranych. Pomachała Steffenowi, uściskała Sheilę oraz poznaną wczoraj Nealę, po czym zawiesiła wzrok na obcej twarzy ładnej, zdecydowanie młodszej od niej blondynki. Podeszła do niej (Anne) i wyciągnęła rękę. - Mam na imię Demelza, miło cię poznać - zagadnęła Fancourt ciepłym tonem, zastanawiając się gdzie jest reszta i kiedy do nich dołączą.


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Salon [odnośnik]04.09.21 0:09
Plany sylwestrowe zrodziły mu się całkowicie spontanicznie i przypadkowo. Sam niczego tego dnia nie planował, podobnie zresztą jak rok wcześniej, kiedy sytuacja życiowa mocno mu się pokomplikowała i nie był w stanie wykrzesać z siebie zbyt wiele - o ile w ogóle - radości. Nie chciał też nikomu psuć dzisiaj nastroju swoją osobą, bo sam do końca nie wiedział czy będzie w stanie bawić się na równi z osobami, które przecież z utęsknieniem wyczekiwały sylwestrowej zabawy. Został jednak zaproszony, a na zaproszenia nie mógł odmówić, zwłaszcza kiedy kierowane były przez bliskich przyjaciół. Dzień zaczął rzecz jasna, bo jakże by inaczej, od... pracy. Wiedział że liczba chętnych do dyżuru w trakcie święta będzie znikoma, ale nie mógł tak po prostu pozostawić Lecznicy bez jakiejkolwiek opieki. Chorych i potrzebujących na szczęście nie przybyło, zdawać by się mogło że wystarczy magia kalendarzowej zmiany roku i ludzie na 24 godziny potrafili przetrzymać najgorszą grypę. Wyszedł zatem za pracy wyjątkowo wcześniej, zamierzając jeszcze doprowadzić się do porządku i ubrać w coś... specjalnego? Nie był pewny czy mógł w taki sposób określić swój ubiór, okrojona garderoba i dość ubogie materiały na ubrania nie dawały wielkiego pola do popisu, a też niespecjalnie miał okazję do strojenia się pod TAKĄ uroczystość. Ostatecznie jednak udało mu się wygrzebać stare ubrania z mugolskich sklepów, oporządzić i nadać im dawnego blasku.
Czekał przed domem na pierwszych gości, owinięty w szczelny w płaszcz. Ileż miał szczęścia że był historycznym hipokrytą i nie zdawał sobie nawet sprawy, w jakim miejscu postanowiono świętować nadejście nowego roku. Szybko na horyzoncie pojawiła się Neala wraz z dwójką chłopców, prawdopodobnie tą młodszą częścią imprezy.
- Tak, to ja. Panienka Neala, jeśli dobrze pamiętam? - obdarzył ją uśmiechem witając się, a następnie uścisnął dłonie Fleamonta i Aidana, którym jeszcze powtórzył na powitanie swoje imię. Wchodząc do środka pomieszczenia zostawił płaszcz na wieszaku, prezentując swój wizerunek na dzisiejszą noc. Ludzie zaczęli się zbiegać, część znał dość dobrze jeszcze z czasów szkolnych, inni natomiast byli dla niego zupełnie obcy, przez co czuł się odrobinę skrępowany. Przywitał się ze Steffenem i Isabelle, wymienił krótki uścisk z Anne, odwzajemnił ciepłe spojrzenie Sheili. Zawiesił na moment wzrok na koleżance z roku i z domu, Demelzie, z którą niegdyś spędzał dużo wolnego czasu, ale obecnie niemalże nie utrzymywali kontaktu. Uśmiechnął się mimowolnie na myśl o starych czasach. - Hej Dem. Nie spodziewałem się że cię tu zobaczę!
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Re: Salon [odnośnik]04.09.21 13:53
Przygotowania na Wrzosowisku nie zwalniały tempa. Impreza organizowana u niego w domu dopiero się zaczynała, gdy wraz z Demelzą upewniali się, że jedzenie, którego przygotowaniem zajmowała się ekipa kucharska, nadawało się do spożycia. Właściwie to upewniała się właśnie Demelza, która uznawszy, że chyba wszystko jest w porządku, wysłała go z pakunkami na miejsce imprezy. I wyruszył Castor w podróż, grzecznie udostępniając przyjaciółce dobrodziejstwa wrzosowiskowej łazienki, choć przed ostatecznym wystąpieniem poza granice wrzosowiska wstąpił jeszcze do rodzinnej szklarni, pamiętając o prośbie, którą wystosowała do niego Sheila. Ech, dziewczęta i ich chęć do wyglądania pięknie... Bardzo dobrze, w końcu to jedyna taka noc w roku!
Po zostawieniu jedzenia w kuchni pojawił się wreszcie w salonie. Miał na sobie czarną koszulę i równie czarne spodnie, jednakże to czerwona apaszka zawiązana na szyi zwracała największą uwagę; no poza przydługimi włosami, które hodował trochę nieświadomie, ale miodowe loki dziś zostały nawet uczesane tak, by nie wpadały mu od razu w oczy, umożliwiając wyraźniejsze widzenie i czasowe uchronienie od umazanych okularów.
— Cześć wszystkim! — zawołał wesoło w eter, przywołując na usta szeroki uśmiehc. Myśląc o kwiatach, które wciąż miał przy sobie, wyszukał wzrokiem Sheilę, do której zbliżył się prędko.
— A tam, jak będziesz potrzebowała jeszcze trochę, to możemy później skoczyć i uzupełnić zapasy. Demi zaraz przyjdzie, kazała mi przenieść jedzenie, czeka w kuchni. — wszystkie te słowa przekazał konspiracyjnym niemal szeptem, lecz niedługo później Sheila ogłosiła fakt dotarcia jedzenia i to bardzo głośno. Castor nie miał jej jednak tego za złe. Po to się dziś zjawili, by bawić się, jeść, tańczyć oraz — przede wszystkim — pić.
Po załatwieniu sprawy z panną Doe przyjrzał się dokładniej obecnym w pomieszczeniu. Przyjazny uśmiech zaoferował Steffenowi i Belli, skinął głową w kierunku Neali, notując sobie na przyszłość, że musi z nią koniecznie o czymś porozmawiać, choć jeszcze nie wiedział dobrze o czym. Podszedłby nawet do Anne, blondynki, której jeszcze nie znał, lecz najpierw wpadł prosto na Olliego.
— Ohoho, panie Marlowe. Skąd dorwałeś taką kurtkę? — zagadnął prawdziwie zaciekawiony, poprawiając zsuwające się z nosa okulary. Muzyka rozpoczęła grę, Castor zmarszczył nieco brwi w zamyśleniu, by dodać kolejne pytanie, znów szeptem. — To piosenka mugolska? Znasz ją? Pierwsze słyszę... — ale brzmiała naprawdę bardzo ładnie! Prawie wolno, idealna do romantycznego tańca bez deptania partnerki po stopach! Obecność Fleamonta i Aidana wciąż pozostawała dla Castora tajemnicą, tak się biedaczek zagadał i zanurzył we własnych myślach...


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Salon [odnośnik]04.09.21 17:49
Ekscytacja. Właśnie to towarzyszyło jej od rana, gdy tylko otworzyła oczy. Nie mogła doczekać się momentu, gdy wszyscy zejdą się do domu w Dolinie i rozpocznie się sylwestrowa zabawa. Wiedziała, że część osób będzie jej całkowicie obca, ale nie miała z tym problemu. Pierwszy raz dziś w domu Bagshot pojawiła się sporo przed czasem, razem z resztą Doe. Wszystko, co miało znaleźć się w środku, było na swoim miejscu, ostatnie rzeczy miały trafić tu wraz kolejnymi osobami. Dlatego kiedy wewnątrz nie było już nic pilnego do zrobienia, poszła wraz z Thomasem rozejrzeć się po okolicy i upewnić, że nikt nie interesował się kręcącą dzieciarnią, której niedługo przybędzie więcej. Sylwester na szczęście rządził się swoimi prawami, a Dolina, jak całe hrabstwo miało pewnie za nic godzinę policyjną. Przez całą drogę zaciskała kurczowo palce na materiale spódnicy, unosząc ją delikatnie, aby jej krawędzie nie spijały wilgoci z chlapy w którą zmieniał się śnieg pod nogami. To co miała obecnie na sobie była wynikiem sprzeczki z poranka. Mimo to nie zamierzała pozostać tak ubrana. Miała na to plan i wiedziała, że szwagier stanie się wspólnikiem w tej drobnej zbrodni, przeciwko wymysłom Jamesa, skoro uparł się, aby iść z nią. Wracając zaszła do jednego z wielu podobnych domów w którym przez przeszło dwa tygodnie odnalazła ciepły kąt. I to tutaj zostawiła sukienkę, którą teraz ubrała szybko, wracając do czekającego na nią Thomasa. Stając przed nim, obróciła się lekkim ruchem wokół własnej osi, prezentując kreację z wyraźnym rozbawieniem.
- Dobrze? – spytała, zaraz narzucając na siebie ciepły płaszcz i zapinając pod szyję. Było jednak za zimno na paradowanie w samej kiecce.
Była w jasnym miedzianym kolorze, zgrywając się z ciemniejszym odcieniem skóry, odróżniającym ją tak bardzo od większości Anglików. Odkąd włożyła swoją przerobioną sukienkę, przypadł jej do gustu poprawiony krój, będący zasługą znajomej krawcowej. Z przodu sukienka była całością z lekkim dekoltem, zaś z tyłu odsłaniała część smukłych pleców. Zwiewny dół składający się z dwóch, różnej długości warstw, tworzył falbany, kojarząc się z cygańskimi. Całość pozostawała dość lekka, by przy każdym ruchu układała się ślicznie. Nie spięła włosów, pozwoliła, by gęste loki rozsypywały się po ramionach. Usta podkreśliła czerwienią, rzęsy czernią i wiedziała, że tyle wystarczy. Kiedy wrócili do miejsca, gdzie mieli spędzić sylwester, spojrzała na wszystkich, którzy zdążyli przyjść. Odwiesiła płaszcz i przywitała się ze Steffenem, Castorem, Isabellą i Demelzą, chłopaków znała od dawna, a dziewczyny mając okazję poznać w ostatnim czasie. Przy ostatniej jednak zatrzymała się na chwilę dłużej.- Jeszcze raz dziękuję za pomoc z sukienką.- uśmiechnęła się do Fancourt i uścisnęła ją lekko. Dopiero po tym złapała na chwilę spojrzenie Sheili, zanim podeszła do nowych osób, bez wahania zaczepiając kolejne duszyczki. Szybko poznała się z Nealą i Anne, by w końcu podejść do Olliego.- Cześć, jestem Eve.- uśmiechnęła się delikatnie.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Salon - Page 2 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Salon [odnośnik]05.09.21 21:56
Spacer z rodziną był czymś, co zawsze mu odpowiadało. Po drodze rzucił patyk raz czy dwa Marsowi, ciesząc się że psiak im towarzyszy… Ale słysząc prośbę Eve w czymś, nie mógł jej odmówić. Pod pretekstem sprawdzenia okolicy, zaszli do domu, w którym ta zostawiła sobie sukienkę na zmianę. Nie rozumiał tej całej kłótni między nią, a Jamesem - bo w końcu ich kobiety w taborze ubierały się często pięknie i barwnie, niejednokrotnie specjalnie tak, aby skupiać na sobie wzrok innych mężczyzn. A jeśli Eve miała się czuć dobrze w innej kreacji, to dlaczego jej mąż miałby mu bronić?
Naprawdę musiał chyba z Jamesem na ten temat porozmawiać.
- Piękna jak zawsze, chcesz wszystkich przyćmić na sylwestrze? - zapytał po romsku z uśmiechem, kiedy bratowa pokazała mu kreację. Po tym już ruszył z nią w stronę domu Bathildy Bagshot, do którego niekoniecznie weszli legalnie kilka dni wcześniej… Ale nikt chyba nie musiał im tego wypominać, prawda?
Kiedy dotarli do domu, z uśmiechem pomógł zdjąć Eve ubranie wierzchnie, odkładając je na miejsce, a później zdejmując i swoją kurtkę, ukazując barwną koszulę, wytarte spodnie no i oczywiście kapelusz z dużym rondem przyozdobiony kwiatami ze szklarni Castora, który może i był znacznie bardziej wiosenno-letni, ale kto mu będzie wypominał to podczas zabawy?
Zaraz jednak, kiedy znalazł się w domu, nie byłby sobą gdyby zamiast witać się z tymi, których jeszcze nie znał lub rzuceniem zwykłego cześć do innych, nie zrobiłby czegoś więcej.
Wyszedł więc bardziej na środek, wyciągając spod ściany krzesło i wskakując na nie.
- Ja tylko pragnę na moment uwagi, bo nie wiem czy ktoś już to zdążył powiedzieć… - zaraz zawołał głośniej, chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Że wszystkie nasze panie, które dzisiaj przybył wyglądają niesamowicie pięknie i to zaszczyt być w waszej obecności, bo olśniewacie i przyćmiewacie nas wszystkim razem wziętych. Niesamowite kreacje, panie. Sheilo, Eve, już was komplementowałem w domu, wiecie o tym doskonale jak piękne jesteście. Nealo, to przyjemność widzieć cię w czymś tak eleganckim i tak pasującym do ciebie, mam nadzieję, że na dzisiejszej potańcówce skupisz się na zabawie. Nie chcę cię widzieć biegającej i zajmującej się pracą, jeśli coś jest potrzebne do zajęcia się tym, wołaj mnie. Dzisiaj masz się bawić! Anne, miło mi że będziesz się z nami bawić, wyglądasz olśniewająco - zaczął mówić, zwracając się do każdej z panien z uśmiechem, radośnie i wesoło. - Isabello… Wciąż nie rozumiem jakim cudem taka kobieta jak ty znajduje się u boku Steffka, ale to zaszczyt, że możemy bawić się w twojej obecności. Demelzo, powiedziałbym że jesteś równie piękna jak pamiętam cię ze szkoły, ale stanowczo jesteś jeszcze piękniejsza niż za tamtych lat - mówił z uśmiechem, chcąc aby każda pań miała swoje dwie minuty, a po tym już zszedł z krzesła i odstawił ja na bok, a słysząc pytanie Steffka, zupełnie spokojnie, pokiwał głową.
- Tak, taki jest plan, ma go przyprowadzić - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się przyjacielski uśmiech. - W końcu to jego urodziny, nie? - rzucił, wzruszając ramionami jak gdyby nigdy nic, a zaraz po tym skierował swoje kroki do Anne, szczególnie słysząc jak muzyka zaczęła grać. Z uśmiechem pokłonił się i zaraz wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Mogę prosić? - zapytał wesoło, bo przecież ktoś musiał zacząć się bawić, a skoro muzyka już grała to warto było zacząć tańczyć!

Strój jak na avku.


Salon - Page 2 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Salon [odnośnik]07.09.21 21:17
Dom wyglądał pięknie.
Być może koloryzowała własny odbiór, ale opuszczone domostwo pokryte do tej pory kurzem i mrokiem, teraz naprawdę prezentowało się nienagannie. Nie do końca wiedziała, do kogo tak naprawdę budynek należy i kto był tutaj faktycznie gospodarzem, ale pytania tego typu zdecydowała się zachować na później. Tym bardziej teraz, kiedy główne pomieszczenie powoli coraz bardziej zapełniało się pozostałymi gośćmi. Zsunęła z ramion płaszcz, rozplatając również szalik wijący się wokół szyi i wełniane rękawiczki; wierzchnia część garderoby spoczęła gdzieś z boku, tam gdzie kurtki i płaszcze pozostałych osób. Przeczesując palcami jasne włosy odwzajemniła spojrzenie Sheili, zaraz potem roziskrzonym wzrokiem podążając dalej. Było w tym wszystkim coś niesamowitego, niemal zahaczającego o nierealność – rodzeństwo Doe, które na nowo stało przy Jimmym, Neala i Aidan, którzy zjawili się tutaj z tak daleka; jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziła, że ponownie spotka te same twarze, a dziś mieli wspólnie świętować ostatni dzień w roku, i to w jakim stylu! Ponadto fakt, że wszystko to, co przygotowali, uczynili z myślą o Marcelu, rozlewał przyjemne fale ciepła na jej sercu.
Uśmiechnęła się znów, kiedy Sheila wspomniała o przygotowanych potrawach, jednak jej uwagę prędko skradła kolejna osoba; młoda dziewczyna, choć chyba starsza od nich wszystkich, bardziej kobieca, w pięknym stroju, który ujawniła gdy tylko zdjęła z siebie okrycie.
I choć nie chciała przyglądać się jej nadmiernie, bo to okropnie niegrzeczne, nie była w stanie odwrócić wzroku; sukienka błyszczała pięknie, a sama jej właścicielka roztaczała wokół siebie jakąś dziwną, przyjemną aurę, która w Anne wywoływała coś na skraju zachwytu i nuty zazdrości.
Niedługo później dziewczyna podeszła do niej, a Beddow, odrobinę zawstydzona, uścisnęła jej dłoń z subtelnym uśmiechem.
– Annie...och, masz przepiękną sukienkę – wypowiedziała szczerze w stronę Demelzy, unosząc wyżej kąciki ust.
Drzwi otworzyły się kolejno i znów, niosąc ze sobą jasnowłosego chłopca, którego nie rozpoznawała, ale także obdarzyła uśmiechem. Podobnie Eve, której przedstawiła się uprzejmie i z taką samą radością.
Cudownie było mieć wokół siebie tylu uśmiechniętych ludzi.
Nie zdążyła rozejrzeć się na nowo, kiedy uwagę postanowił skraść Thomas; jego wdrapanie się na krzesło było dlań typowe, ale mimo to uniosła kąciki ust gdy zaczął mówić takie miłe rzeczy. Bo wyglądali pięknie, wszyscy; biła od nich energia i zapał, jednocześnie poświęcenie, które z jednej strony odrobinę ją peszyło, z drugiej zwyczajnie radowało.
Nie zdążyła dotrzeć do Neali, kiedy pojawił się przy niej starszy brat Jamesa; odrobinę zaskoczona uniosła brwi ku górze, decydując się jednak przyjąć jego dłoń.
– Już teraz? – zapytała wpierw, choć uśmiech wciąż nie schodził z jej warg – No dobrze... – w końcu to był sylwester, a ten ponoć należało spędzić na zabawie i tańcach!


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Salon [odnośnik]08.09.21 18:48
Trochę się denerwował, choć oczywiście głównie ekscytował! Cieszył się na nowy rok, na zabawę, na spotkanie z przyjaciółmi, choć obecność nowych osób wprawiała go w zakłopotanie. Był wdzięczny Billemu, że się zgodził, no i że państwo Weasley też się zgodzili. Dziwnie byłoby mu przyjść tu bez Nelki. Też zasługiwała na jakąś rozrywkę, a widząc jej własne podekscytowanie nie potrafił nie odpowiedzieć na to uśmiechem. - Tak samo jak i ty. - Jedna noc bez jakichkolwiek zmartwień, jedna noc, w której każde z nich mogło być normalnymi nastolatkami. Noc, po której miało nastać nowe jutro. Może lepsze? Oby lepsze. Miał nadzieje, że lepsze. Nie musieli się jednak nad tym teraz zastanawiać. Co ma przyjść to będzie, a dziś mają się bawić. Odprężył się nieco na tę myśl zaciskając mocnej chwyt na niewielkim pudełku trzymanym w dłoniach.
Pod drzwiami domu spotkali Olliego, z którym się przywitał uściskiem dłoni, a następnie w ślady Nelci weszli do środka zdejmując i zawieszając swoje płaszczę. Z wyborem stroju nie miał większego problemu. Miał tylko jedną parę wyjściowych butów, spodni może z dwie, znaczy takich lepszych, nie że od garnituru i jedną koszulę, białą, przy której Sheila poczyniła nieco swej magii dodając na niej haft kwiatów i liści czyniąc ją tym samym najpiękniejszą i najcenniejszą. Dodatkowo na lewym nadgarstku przywiązaną miał apaszkę, która była prezentem od dziewczyny. Przywitał się z Thomasem z uśmiechem goszczącym na ustach postanawiając zignorować jego ostatnią próbę dogryzienia mu. Pochwycił również wzrok Sheili uśmiechając się do neij ciepło.- Czasem wychodzę z domu. - Rzucił żartobliwie w odpowiedzi Steffenowi, witając się w następnej kolejności z towarzyszącą mu Isabellą, a później odmachując równie energicznie Anii, zupełnie jakby nie dzieliło ich zaledwie kilka metrów, a kilkanaście. - Wyglądacie bardzo ładnie. - Skomplementował wszystkie trzy dziewczyny obok siebie starając się odgonić róż wypływający na policzki. Wzrokiem próbował odnaleźć gdzieś Sheilę, lecz ta zniknęła gdzieś z Castorem. Postanowił poczekać chwilę przedstawiając się w tym czasie Demelzie i Eve. Wypatrując swoją okazję po tym jak Sheila i Castor w końcu wrócili do salonu Aidan zwrócił się do Nelki. - Zostawię cię na sekundkę, dobrze? Za moment wrócę. - Zapytał i od razu ją zapewnił. Bez wątpienia Nelcia była bardziej odpowiedzialna niż on, ale przyrzekł się, że będzie jej pilnować, a słowa zawsze dotrzymywał. Podszedł bliżej Sheili czując jak z każdym krokiem wysycha mu w ustach. O ile Paprotka zawsze wyglądała pięknie, tak dziś przebiła chyba nawet samą siebie. Jej kwiecisty strój, wstążki we włosach ciemnych włosach, zaróżowione policzki, uśmiech i gwiazdy w oczach. Nie spodziewał się, że... no nie spodziewał się. Obiecał sobie coś jednak, no i ta rozmowa z Cillianem. Jeśli chciał być mężczyzną musiał się zachowywać jak mężczyzna. - Mogę cię prosić? Mam coś, emm... do kuchni. - Zapytał wskazując na pakunek trzymany w dłoniach, a następnie zerkając w bok na Thomasa, który po swojej przemowie podszedł do Ani. Miał pewne obawy co do braci Doe. Raczej za wiele od czasu Hogwartu w tej kwestii się nie zmieniło. Skierował swoje kroki do kuchni mając nadzieję, że dziewczyna pójdzie jego śladem.- Niekoniecznie jest to coś do kuchni, choć jakby się uparł pewnie i można by to zjeść. - Od razu skruszony przyznał się do swojego małego kłamstewka starając się przeobrazić to w żart. - To dla ciebie. - Wyjaśnił kładąc pudełeczko na stole i wyjmując z niego mały bukiecik na rękę składający się głównie z białych frezji i herbacianych róż. Nie pamiętał jak to się nazywało. Kotwica? Kadłub? Nieważne. - Nie będzie chyba aż tak szybko drugiej takiej okazji, żebyśmy wszyscy byli tacy wystrojeni i żeby były tańce. Można powiedzieć, że to taki nasz mały bal. - Starał się wyjaśnić zerkając to na bukiecik w dłoniach, to na Sheilę. - Więc pomyślałem... - Sięgnął po jej lewą dłoń trzymając ją tak chwilę w tej jego po czym zawiązał bukiecik wstążką na jej nadgarstku. Wziął głęboki oddech czując ponownie zdradliwy rumieniec na swoich policzkach. - Wyglądasz... - Przed oczami pojawiły mu się wszystkie te scenki kiedy chciał się zdobyć na to by w końcu jej to powiedzieć. Komplementowanie, to przecież mówienie prawdy, czy nie powinno być to nieco łatwiejsze? Te kierowane do innych szły mu dużo łatwiej, przy niej jednak za bardzo się tym wszystkim stresował. Weź się w garść Moore. Obrazy znikły tak szybko jak się pojawiły, a przed nim stała tylko ona. Aż ona. - Pięknie. Wyglądasz pięknie.


The power of touch, a smile, a kind word, a listening ear, an honest compliment or the smallest act of caring, all of which have the potential to
turn the life around
Aidan Moore
Aidan Moore
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
The only way to deal with
an unfree world is to become
so absolutely free that your very existence is an act of rebellion.
OPCM : 8 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 7 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9575-aidan-moore#291411 https://www.morsmordre.net/t9693-bazyl#294574 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9923-skrytka-bankowa-nr-2197#299908 https://www.morsmordre.net/t9696-aidan-moore#294585
Re: Salon [odnośnik]09.09.21 23:53
Z każdą chwilą na imprezie pojawiało się coraz więcej ludzi, a z każdą kolejną osobą odczuwał naprzemiennie stonowaną radość z poczuciem skrępowania i niezręczności. Ostatnim razem na takiej potańcówce - jeśli można ją w ten sposób nazwać - był prawdopodobnie za czasów Hogwartu, bo na pewno nie po zakończeniu nauki. Większość dotychczasowych sylwestrów spędzał raczej w towarzystwie mugoli mieszkających w jego sąsiedztwie, niespecjalnie będąc nawet zapraszanym na zabawy dla czarodziejów. Dzisiaj było jednak inaczej, miał całkowitą możliwość zaszaleć i porwać się zabawie, a sama ta myśl wywoływała u niego nienaturalną obawę, jak gdyby potrzebował odgórnej zgody że tego dnia może się cieszyć, śmiać, być zażenowanym i zawstydzonym. Ciężko mu było jednak określić skąd ta zgoda miała by nadejść i chyba tylko jakaś dawka alkoholu byłaby w stanie wykrzesać z niego trochę ognia.
W oczekiwaniu na odpowiedź Demi, przy której czuł się trochę swobodniej, poprawił niesforny kosmyk opadający na czoło, którego nie mógł tego dnia opanować. Zupełnie nie spodziewał się, że zaraz wpadnie na niego Castor z komplementem, który Ollie mógłby sobie co najwyżej wymarzyć w wywróconym do góry nogami świecie.
- Ach, to staroć jest, tylko trochę uprany. Kupiłem kiedyś w takim mugolskim sklepie w Londynie, ale nie za bardzo się nadaje do noszenia na co dzień. A pan, panie Sprout coś dzisiaj w mrocznym wydaniu. Apaszkę ma pan też z tego samego sklepu? - uśmiechnął się nieco szerzej do przyjaciela, po chwili wsłuchując się w lecącą w tle melodię. Gramofon robił niesamowity klimat, aż zrobiło mu się cieplej na sercu!
- Cas... to jest wasz kawałek. Czarodziejski w sensie... Cele... Celestyna? Dobrze pamiętam? - odpowiedział chłopakowi również szeptem, czując jak nieznajomość twórczości jednej z najważniejszych gwiazd muzyki czarodziejów mogłaby okazać się dla Sprouta dramatyczna w skutkach. Ach, te jazzowe kawałki, aż nóżka Olliemu zaczęła mimowolnie podrygiwać w rytm wolnego, romantycznego utworu.
W międzyczasie podeszła do nich nieznana uzdrowicielowi urocza dziewczyna o brązowych włosach i podobnych do niego oczach, przedstawiając mu się z delikatnym uśmiechem. - Cześć, jestem Ollie. Miło mi cię poznać. - odpowiedział Eve, obdarzając ją równie delikatnym, szczerym uśmiechem. Ciekawiło go czy uda mu się zamienić tego dnia chociaż słowo z każdą, nowopoznaną osobą. Potencjalne rozmowy zostały dość szybko przerwane, a uwaga zwrócona na jednego z braci Doe, którego kojarzył poprzez młodszą siostrą Sheilę. Przemowa chłopaka była dla Marlowe dość infantylna i przesadnie teatralna, ale jej przesłanie było czymś, co powinno wybrzmieć podczas tego spotkania. I cieszył się, że wybrzmiało na samym początku, kiedy jeszcze wszyscy przyjmowali takie wiadomości na trzeźwo.
Ollie Marlowe
Ollie Marlowe
Zawód : uzdrowiciel i magipsychiatra w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10401-ollie-marlowe https://www.morsmordre.net/t10455-wicher#316648 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f390-dolina-godryka-cichy-domek https://www.morsmordre.net/t10567-szuflada#320177 https://www.morsmordre.net/t10445-ollie-marlowe#315624
Re: Salon [odnośnik]10.09.21 9:56
- Absolutnie, już teraz. W końcu kiedy mam zacząć tańczyć jak nie z muzyką? - zapytał z uśmiechem dziewczyny, a kiedy ta mu tylko podała dłoń, zaraz pociągnął ją bardziej na parkiet, aby mieli więcej miejsca do zatańczenia. W końcu mieli się dzisiaj bawić, a to że jego siostra obsłużyła gramofon był idealną okazją do tego. Skoro brzmiała już muzyka, trzeba było zachęcić wszystkich do tańców, a co mogło zrobić to lepiej niż wyjście na sam parkiet?
Ujął obydwie dłoni Anne, poruszając się wraz z nią w rytm muzyki, od razu zaczynając prowadzić. Nie martwił się zupełnie czy dziewczyna zna kroki, bo w momencie, w którym robiłaby jakieś potknięcia nie zwracał na nie uwagi, jedynie się uśmiechając.
- Wyglądasz naprawdę pięknie. Podobno tak jak spędza się sylwestra, taki będzie nowy rok i mam nadzieję, że dla ciebie okaże się on promienny, i radosny. Nie ma co co oszczędzać na zabawie dzisiaj, może to przyniesie nam szczęście? - powiedział typowo dla siebie, chcąc może nieco dodać otuchy dziewczynie. W końcu wojna dla nich wszystkich była ciężka - wyrywała ich z normalności, do której coraz bardziej tęsknili. Z normalności i do bliskich.
- Mam nadzieję, że odpoczęłaś po przygotowaniach chociaż odrobinę... Byłoby przykro, gdyby brakło ci sił do północy. W razie czego, zawsze można odpocząć chwilę na górze, albo w ogrodzie - przypomniał z uśmiechem, nie narzucając jakiegoś szalonego tempa podczas tańcu, ani też bliskości. Jeden obrót Anne, drugi, i znów spokojniejsze rytmiczne poruszanie się.
- Często miałaś okazję na zabawę? Wiesz, przed wojną. W taborze niemalże co wieczór wszyscy zbieraliśmy się przy ognisku, graliśmy na instrumentach i tańczyliśmy. Jak z tobą? - dopytał, chcąc wykazać trochę zainteresowania dziewczyną - no i sam raczej miał nikłe okazje do wyjścia na tego typu zabawy. Nawet w ich przypadku starsi nie patrzyli na takie wybryki przychylnie, mimo że on i inne dzieci czarodziejów miały nieco większe przyzwolenie na zadawanie się z obcymi. Szczególnie, kiedy udali się do Hogwartu. - Jaką lubisz muzykę?


Salon - Page 2 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Salon [odnośnik]10.09.21 10:58
Spoglądała na wchodzących gości, zastanawiając się, jak dzisiaj spędzą wieczór. Widziała, że James przygotował jakieś wyzwania (a może to nie on? Chyba zgubiła się w przygotowaniach poza tym, w czym sama się angażowała), na pewno też spróbują alkoholu, więc jeżeli potrzebowała czegoś nowego, to mogła skusić się na to, co przygotowywali Marcel i jej brat, nawet jeżeli było w niej pełno obaw. Najpewniej nie zapytali nikogo, jak w ogóle przygotowywać alkohol. Gramofon, świeciorki w ogrodzie…coś jeszcze na pewno było, ale oczywiście nie mogła sobie teraz przypomnieć…ach tak, kadzidła! Do nich się dopiero przekonywała, ale skoro przygotowała je narzeczona Steffena…nie mogły być aż tak złe, prawda? Może poprosi Eve, aby z nią poleżała na chwilę…wiedziała, że też dla niej to było dużo osób i nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy Mars wydawał się lekko przejęty, podchodząc ostrożnie i pyskiem trącając dłoń drugiej cyganki.
Uniosła brwi kiedy tylko Thomas od razu rzucił się w stronę dziewczyn, czarując wszystkich – wywróciła oczyma na te jego komplementy, ale już nic nie powiedziała, odwracając się w stronę pozostałych osób. Cieszyła się, że zjawiają się tutaj w dobrych humorach, co mogło oznaczać, że przynajmniej dzisiejszy wieczór mógłby przejść bez większych problemów i dramatów…tak by się przydało.
Delikatna prośba sprawiła, że odwróciła się w kierunku Aidana, kiwając głową i kierując się za nim do kuchni. Przez dłuższa chwilę nie do końca rozumiała, czemu tak jakoś omijał temat…a przynajmniej dopóki nie zobaczyła delikatnego bukieciku…przepiękne kwiaty wydawały się tak delikatne i przepiękne, że chciała, aby przetrwały nie tylko dzisiejszą noc, ale już na zawsze pozostały tak piękne! Spojrzała na Aidana który nieśmiało acz z delikatnością zawiązał je na jej nadgarstku, nie mogąc powstrzymać delikatnego uśmiechu, ale też czując to pieczenie w policzkach. Dobrze, że jej skóra nie była tak jasna, że od razu było widać wszystkie rumieńce! I jeszcze ten komplement! Naprawdę się postarał…i to tak dla niej? To było bardzo miłe!
- Dziękuję Aidan, jest prześliczny! – Wyciągnęła dłoń przed siebie, oglądając bukiecik, zaraz też przytulając go ostrożnie, tak aby nie musieć się o popsucie czegokolwiek w swoim stroju albo też jego stroju. – Sam wyglądasz bardzo przystojnie! – Nie bała się go skomplementować, delikatnie ujmując go pod ramię i kierując się wraz z nim do salonu. Mogli w końcu potańczyć póki jeszcze każdy był w miarę trzeźwy! Sięgnęła tylko do wazonu, ostrożnie losując jedną z karteczek z wyzwaniem. Ciekawe, co miało jej powiedzieć to, co pojawi się na pergaminie.



Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Salon [odnośnik]10.09.21 10:58
The member 'Sheila Doe' has done the following action : Rzut kością


'k60' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]10.09.21 13:10
Ruchem różdżki pilnował, by ciężki słój z zatrważającą ilością alkoholu nie runął na ziemię, rujnując ich kilkumiesięczną pracę i jednoczesną naukę umiejętności z nowej dziedziny bimbrownictwa. Wszedł do domu, już od razu natrafiając na gromadzące się w środku osoby. W pierwszej chwili jego wzrok pomknął w głąb salonu, gdzie jego brat już porwał do tańca złotowłosą dziewczynę. Uśmiechnął się pod nosem, na widok Anne, ciesząc się, że się tu znalazła razem z nimi i mogli spędzić ten wieczór w takim gronie. Zaraz po tym jego wzrok, zupełnie instynktownie zatrzymał się na nagich plecach lekko okrytych burzą gęstych włosów, na kształtnych biodrach otoczonych pomarańczowym, wyrazistym materiałem. Uniósł brew, ledwie powstrzymując odruch zagwizdania. Przecież Eve tu gdzieś była, zdał sobie szybko sprawę, równie szybko zaczynając zauważać pewne podobieństwa. Złapał słój w ręce i przytulił do siebie, z dziwnej, nieuzasadnionej oczywiście obawy, że lada moment z roztargnienia go upuści zaklęciem. Gołymi rękami, chociaż słój był zimny, trzymał go mocno, między dwoma palcami próbując jeszcze podtrzymać własną różdżkę. Zastanawiał się, czy wejść w grupę, w której nie rozpoznał kilku męskich twarzy; był kiepski w nawiązywaniu znajomości, a jeszcze gorszy w robieniu dobrego wrażenia. Mógłby skinąć głową dziewczynom, Steffenowi i ruszyć na miejsce, gdzie chciał odstawić Mocarza, ale zaryzykował. Podszedł do stojącej razem grupy, nie dostrzegając w niej swojej siostry. Wpierw zerknął na Demelzę, przy której ostatecznie przystanął i uśmiechnął się do niej.
— Nie możesz tu być i tak dobrze wyglądać, to odbije się na zdrowiu nas wszystkich — powitał ją z uśmiechem, starając się nie przyglądać jej zbyt długo. Wyglądała zjawiskowo. Obrócił się także do lady Weasley, przemykając po niej wzrokiem. Nie krył zdziwienia tym, jak wyglądała, a wyglądała bardzo ładnie. Kobieco. jej włosy wciąż przypominały ogień, a oczy zdawały się mieć jeszcze intensywniejszą barwę błękitu.— Cześć — rzucił z uśmiechem, potem przelotnie spoglądając na pozostałych: Castora, na którego widok drgnęła mu brew. Sztywny pan prefekt, kto by pomyślał. Co za spotkanie. — Cześć Olliego, Flemonta,którego kojarzył chyba ze szkoły jeszcze, ale to było kilka żyć temu. — Cześć. Ehm, James— przedstawił się krótko, na wszelki wypadek. Uśmiechnął się od razu do Steffena i uniósł brwi ma widok stojącej u jego boku Belli, która przestała być już niewidzianą, wymyśloną dziewczyną kumpla. — Czeeeść. Isabella! Taak wiele o tobie słyszałem, nie masz pojęcia. Cattermole nie przestaje o tobie mówić— skłamał, drań nie mówił o niej ani słowa przez ładnych parę miesięcy. Uśmiechnął się do niej życzliwie, ale w tym uśmiechu było coś prowokującego, jakby ugryzł się w język przed powiedzeniem czegoś jeszcze. Na samym końcu spojrzał na dziewczynę, której w pierwszej chwili nie poznał — pomyślałby, że miał prawdziwe zaćmienie, nie kojarząc jej z perspektywy, którą dobrze znał — i wtedy zrozumiał, jakim był kretynem. Idiotą i imbecylem. Uniósł brwi, zatrzymując spojrzenie na Eve. Zawadiacki uśmiech nie zniknął mu z twarzy, ale rozchylił usta, ale nic nie powiedział, blokując się na kilka sekund. Dałby sobie rękę uciąć, że kiedy wychodzili z domu wyglądała zupełnie inaczej. Kiedy to się, kurwa, wydarzyło? Jej usta w kolorze tak intensywnej czerwieni przyciągnęły jego uwagę na dłużej, a później strój, który był nieco wyzywający, ale jednocześnie nie mógł nie przyznać w myślach, że wyglądała naprawdę pięknie. — Hej — odezwał się w końcu, ciszej, zdając sprawę z krótkiej blokady i zamknął usta, kiwając głową. Musiał wyglądać idiotycznie, ale nie sądził, że kiedykolwiek mogłaby go jeszcze wprawić w kretyńskie zakłopotanie, jakby spotkali się po raz pierwszy. To był idealny moment na taktyczny odwrót.
— Ekhm. Mam tu coś specjalnego — powiedział, po tym jak odchrząknął. Zakołysał się tanecznie, sprawiając, że pigwówka zafalowała w słoju. — Ktoś odważny? Na dobre rozpoczęcie? To wyrób własny. Coś specjalnego. — Uniósł brew, spoglądając szybko po wszystkich, choć ostatecznie jego wzrok uciekł znów do Eve na dłużej. — Nie bójcie się. Sprawdzony przepis — skłamał gładko i cmoknął, po czym wyminął ich i ruszył na górę, w stronę wykuszu, gdzie pozostawili wszystkie alkohole.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe

Strona 2 z 12 Previous  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach