Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland
Senna Dolina
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Senna Dolina
Pośród szczytów wybijających się znad Krainy Jezior kryje się górska, polodowcowa dolina, otulona specyficzną mgłą, której nie rozwieje nawet najbardziej porywisty fen. Mugole nazywali ten obszar Senną Śmiercią, bo niejeden zbłądził już w tym rejonie - włóczył się bez celu, stracił orientację i majaczył zupełnie tak, jakby zapadł na chorobę wysokościową.
W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
W lokacji znajdują się kości.W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
-Zaraza - Mruknął kiedy pierwsza tarcza nie zadziałała, ale przecież się nie podda. Nie teraz. Chociaż słaniał się na nogach i przed oczami prawie przebiegło mu całe życie to przecież chciał dalej żyć. A jeżeli miał zginąć to walcząc do końca. Dając innym szansę na przeżycie i ucieczkę. -Protego Maxima! - Spróbował ponownie.
|Protego Maxima, st.75, + 15 opcm, +2 do rzutu, II
|Protego Maxima, st.75, + 15 opcm, +2 do rzutu, II
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Wszystko działo się szybko; chociaż dobiegł to krew podbuzowana adrenaliną nie pozwoliła na skupienie się i ostatecznie pazury stworzenia napotkały nie tarczę, a plecy Lucindy. Chyba odwaga Lucy sprawiła, że kobieta odzyskała kontrolę nad własnym ciałem i uciekła w ślad za innymi. Rory zaś zogniskował swoje spojrzenie na Lucindzie, która z pewnością miała odczuć dzisiejsze spotkanie. Zacisnął mocniej palce na różdżce, jednocześnie oferując kuzynce pomoc w podniesieniu się z ziemi. Skrzywił się, widząc bohaterską postawę Herberta, ze złości na swoją bezsilność.
- Aeris! -zdecydował się podjąć akcję, kiedy widział, że tarcza nie chce pojawić się przed sylwetką Herberta. Chciał odrzucić cień, aby mogli wszyscy uciec z Sennej Doliny i złapać oddech w zaciszu własnych ścian. Może nie miał wiele doświadczenia w bitwie (nie miał go wcale), ale nie umiałby funkcjonować z myślą, że zostawił kogoś ze swoich w potrzebie.
- Aeris! -zdecydował się podjąć akcję, kiedy widział, że tarcza nie chce pojawić się przed sylwetką Herberta. Chciał odrzucić cień, aby mogli wszyscy uciec z Sennej Doliny i złapać oddech w zaciszu własnych ścian. Może nie miał wiele doświadczenia w bitwie (nie miał go wcale), ale nie umiałby funkcjonować z myślą, że zostawił kogoś ze swoich w potrzebie.
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 1
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 1
Poczuła jak przez jej plecy przechodzi ból. Było tak jakby ktoś smagnął ją biczem. Kobieta skuliła się w sobie i utkwiła spojrzenie na uratowanej kobiecie. Ta na szczęście zerwała się już do biegu i Lucinda pomyślała, że oni powinni zrobić to samo. Nie miała już siły by walczyć, nie mieli szans w starciu z cieniem, który zdawał się unikać wszelkich zaklęć. Podniosła się na nogi i odwróciła w stronę atakującego psa. Wiedziała, że muszą uciekać, ale nie mogła też pozwolić by ktokolwiek z tej misji nie wrócił. Ostatkiem sił uniosła różdżkę i rzuciła w stronę cienia - Caeruleusio - mając nadzieje, że magia tym razem jej posłucha. Nie zważając jednak na rezultat zaklęcia ponownie uniosła różdżkę i skierowała ją w stronę skraju Doliny - tam gdzie zniknęli inni. Musiała uciekać. Nie miała już sił. - Ascendio - rzuciła.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 2, 4, 8, 1
--------------------------------
#3 'k100' : 58
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 2, 4, 8, 1
--------------------------------
#3 'k100' : 58
Herbert słabł. Czuł to – każdą komórką ciała, wszystkimi zakończeniami nerwowymi; wraz z każdym kolejnym oddechem coraz mocniej kręciło mu się w głowie i doświadczenie podpowiadało mu, że mogło mieć to związek z oparami dyptamu: zasłaniająca usta chustka wyschła już dawno, teraz przesiąknięta wyłącznie potem i skraplającą się parą z ust. Ręka dzierżąca różdżkę zdawała się ciążyć, a sięganie po magię wyczerpywało umysł; wznoszone przed czarodziejem tarcze pojawiły się jedna po drugiej, kiedy jednak uderzył w nie cień – rozpierzchły się w obłokach błękitnej mgiełki, a Herbert poczuł, jak ogromna siła uderza go w klatkę piersiową, popychając go do tyłu. Głowa odchyliła się, grunt uciekł mu spod nóg, upadł – sekundę później uderzając plecami o twardą ziemię, gwałtownie wypuszczając z płuc powietrze. W uszach mu zaszumiało, przed oczami wybuchły fajerwerki, zamieniając się po chwili w fontannę migoczących gwiazdek; poczuł pieczenie – i ból, ostry, rozrywający brzuch i lewe ramię, sięgający obojczyka i szyi; zrobiło mu się gorąco a zaraz potem zimno, nozdrza wypełnił metaliczny zapach krwi. Był ranny – ubranie przesiąkało krwią, ostre jak brzytwa pazury rozorały skórę i mięśnie, pozostawiając po sobie głębokie rany. Był w stanie dźwignąć się na nogi – ale gwałtowne zawroty głowy i nudności sprawiały, że potrzebował pomocy z przemieszczaniu się. Obraz falował mu przed oczami, czuł – podskórnie, instynktownie – że lada moment straci przytomność.
Świadkami upadku Herberta byli Lucinda i Roratio; oboje zdecydowali się zaatakować istotę, która po zranieniu Zakonnika na powrót przybrała formę psa – opadając ciężko na wszystkie cztery łapy. Nietoperze skrzydła rozłożyły się szeroko, ale bestia nie rzuciła się do ataku ponownie; pozostając pod wpływem poprzedniego zaklęcia Herberta, wydawała się ociężała – i nawet nie spróbowała uniknąć biegnących w jej stronę promieni. Podmuch wiatru wzniecony przez Roratio uderzył w nią jako pierwszy, odrzucając istotę do tyłu, zmuszając do złożenia skrzydeł; wściekły warkot rozdarł powietrze, widzieliście jednak, jak pies traci równowagę i wywraca się na bok. Zaraz po tym otoczyła go lodowata mgiełka posłana przez Lucindę, a gęste jak smoła opary pokryły się czymś, co przypominało szron. Cień skulił się, przez moment wyglądając tak, jakby zamienił się w lodową rzeźbę – ale zaledwie sekundę później warkot się nasilił, wypełnił powietrze; lodowa powłoka zaczęła pękać, koniec końców z pewnością miała poddać się sile istoty.
Wiedzieliście, że była to wasza jedyna i ostatnia szansa na ucieczkę.
Lucinda podjęła ją pierwsza, inkantacja zaklęcia sprawiła, że różdżka pociągnęła ją z całej siły w przód, w stronę drzew; z dala od pola walki. Drogę przed sobą miała czystą. Rorartio i śmiertelnie ranny Herbert zostali za jej plecami.
Atak cienia działał jak zaklęcie Sectumsempra i odebrał Herbertowi 65 punktów żywotności (cięte) (rzut). Herbert - pazury istoty pozostawiły po sobie dwie rany:
- pierwsza - głęboka - ciągnie się od okolicy lewego biodra do linii żeber po prawej stronie i mocno krwawi - w ciągu 3 tur utracisz przytomność w wyniku utraty krwi;
- druga - nieco płytsza i nierówna, biegnie od lewego ramienia, przez obojczyk i szyję, kończąc się tuż pod żuchwą.
Obie rany wymagają szycia. Jeśli będą leczone prawidłowo, pozostawią po sobie dwie pokaźne blizny, które początkowo przybiorą ciemną, czerwonawą barwę. Zbledną na przestrzeni kilku miesięcy, po pół roku jaśniejąc i stając się słabiej widoczne - nigdy jednak nie znikną.
Bolesność blizn będzie utrzymywała się przez fabularny miesiąc - w jego trakcie Herbert otrzymuje karę do kości -5 (za osłabienie), niezależną od wartości żywotności.
Blizny zostaną dopisane do znaków szczególnych po zakończeniu wątku.
Cień w tej turze pozostaje pod działaniem Impedimenty, nie atakuje.
Cień otrzymał obrażenia:
- 20 PŻ - od ataku na Herberta (Silvia);
- 25 PŻ - od ataku Lucindy;
- 14 PZ - od ataku Roratio.
Czas na odpis: 48 h. Możecie podjąć próbę opuszczenia lokacji, przed rozpoczęciem wątków mających miejsce bezpośrednio po starciu czekacie jednak na podsumowujący post mistrza gry.
Aktywne zaklęcia i eliksiry:
Silvia - Herbert
Nigre Extremos - cienie
Muscipulia - cień Franek (nr 1)
Impedimenta - cień Zbyszek (nr 2)
Cień Franek (nr 1):
czarna magia: 25
zwinność: 38
sprawność: 13
żywotność: 41/158 (-50)
Cień Zbyszek (nr 2):
czarna magia: 25
zwinność: 38
sprawność: 13
żywotność: 99/158 (-15)
Herbert:
125/220 (-20) (65 - rozległe rany cięte na brzuchu, prawym ramieniu i szyi)
EM: 3/50
Lucinda:
141/181 (-10)
EM: 5/50
Roratio:
215/235
EM: 16/50
Świadkami upadku Herberta byli Lucinda i Roratio; oboje zdecydowali się zaatakować istotę, która po zranieniu Zakonnika na powrót przybrała formę psa – opadając ciężko na wszystkie cztery łapy. Nietoperze skrzydła rozłożyły się szeroko, ale bestia nie rzuciła się do ataku ponownie; pozostając pod wpływem poprzedniego zaklęcia Herberta, wydawała się ociężała – i nawet nie spróbowała uniknąć biegnących w jej stronę promieni. Podmuch wiatru wzniecony przez Roratio uderzył w nią jako pierwszy, odrzucając istotę do tyłu, zmuszając do złożenia skrzydeł; wściekły warkot rozdarł powietrze, widzieliście jednak, jak pies traci równowagę i wywraca się na bok. Zaraz po tym otoczyła go lodowata mgiełka posłana przez Lucindę, a gęste jak smoła opary pokryły się czymś, co przypominało szron. Cień skulił się, przez moment wyglądając tak, jakby zamienił się w lodową rzeźbę – ale zaledwie sekundę później warkot się nasilił, wypełnił powietrze; lodowa powłoka zaczęła pękać, koniec końców z pewnością miała poddać się sile istoty.
Wiedzieliście, że była to wasza jedyna i ostatnia szansa na ucieczkę.
Lucinda podjęła ją pierwsza, inkantacja zaklęcia sprawiła, że różdżka pociągnęła ją z całej siły w przód, w stronę drzew; z dala od pola walki. Drogę przed sobą miała czystą. Rorartio i śmiertelnie ranny Herbert zostali za jej plecami.
- pierwsza - głęboka - ciągnie się od okolicy lewego biodra do linii żeber po prawej stronie i mocno krwawi - w ciągu 3 tur utracisz przytomność w wyniku utraty krwi;
- druga - nieco płytsza i nierówna, biegnie od lewego ramienia, przez obojczyk i szyję, kończąc się tuż pod żuchwą.
Obie rany wymagają szycia. Jeśli będą leczone prawidłowo, pozostawią po sobie dwie pokaźne blizny, które początkowo przybiorą ciemną, czerwonawą barwę. Zbledną na przestrzeni kilku miesięcy, po pół roku jaśniejąc i stając się słabiej widoczne - nigdy jednak nie znikną.
Bolesność blizn będzie utrzymywała się przez fabularny miesiąc - w jego trakcie Herbert otrzymuje karę do kości -5 (za osłabienie), niezależną od wartości żywotności.
Blizny zostaną dopisane do znaków szczególnych po zakończeniu wątku.
Cień w tej turze pozostaje pod działaniem Impedimenty, nie atakuje.
Cień otrzymał obrażenia:
- 20 PŻ - od ataku na Herberta (Silvia);
- 25 PŻ - od ataku Lucindy;
- 14 PZ - od ataku Roratio.
Czas na odpis: 48 h. Możecie podjąć próbę opuszczenia lokacji, przed rozpoczęciem wątków mających miejsce bezpośrednio po starciu czekacie jednak na podsumowujący post mistrza gry.
Aktywne zaklęcia i eliksiry:
Silvia - Herbert
Nigre Extremos - cienie
Muscipulia - cień Franek (nr 1)
Impedimenta - cień Zbyszek (nr 2)
Cień Franek (nr 1):
czarna magia: 25
zwinność: 38
sprawność: 13
żywotność: 41/158 (-50)
Cień Zbyszek (nr 2):
czarna magia: 25
zwinność: 38
sprawność: 13
żywotność: 99/158 (-15)
Herbert:
125/220 (-20) (65 - rozległe rany cięte na brzuchu, prawym ramieniu i szyi)
EM: 3/50
Lucinda:
141/181 (-10)
EM: 5/50
Roratio:
215/235
EM: 16/50
- nieobecni:
- Vincent:
161/207 (-10)
EM: 24/50
Volans:
103/223 (-30)
EM: 30/50
Aurora:
175/205 (-5)
EM: 35/50
Thalia:
194/241 (-10)
EM: 21/50
Moment kiedy tarcza nie została wyczarowana zrozumiał, że tym razem mu się nie uda. Ledwo gdy ta myśl wybrzmiała w jego głowie poczuł ból, który przeszył całe ciało, powietrze ugrzęzło w płucach by zaraz boleśnie je opuścić. Krzyknął, gdy pazury rozorały mu skórę i ubranie. Choć się spodziewał tak doświadczenie tego było czymś zupełnie innym.
Tracił siły równie szybko jak krew wypływała z jego ciała. Nie miał za dużo czasu. Musiał uciekać jeżeli nie chciał swojego życia poświęcić w Sennej Dolinie.
Dostrzegł jak za mgłą Roratio i wskazał mu las, tam gdzie musieli uciekać.
Potrzebował uzdrowiciela i to w miarę szybko. Musiał zatamować krwawienie, a następnie udać się do kogoś kto udzieli mu pomocy.
-Ascendio - Resztkami sił wypowiedział zaklęcie celem ucieczki.
|Ascendio, st.55, +15 opcm, +2 do rzutu, I
Tracił siły równie szybko jak krew wypływała z jego ciała. Nie miał za dużo czasu. Musiał uciekać jeżeli nie chciał swojego życia poświęcić w Sennej Dolinie.
Dostrzegł jak za mgłą Roratio i wskazał mu las, tam gdzie musieli uciekać.
Potrzebował uzdrowiciela i to w miarę szybko. Musiał zatamować krwawienie, a następnie udać się do kogoś kto udzieli mu pomocy.
-Ascendio - Resztkami sił wypowiedział zaklęcie celem ucieczki.
|Ascendio, st.55, +15 opcm, +2 do rzutu, I
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Widząc, że zarówno Lucinda, jak i Herbert byli już zdolni do ucieczki, Roratio nie zastanawiał się zbyt długo. Idąc ich śladem skierował różdżkę w stronę ściany lasu, w której wcześniej zniknęli ludzie. - Ascendio - wypowiedział formułę zaklęcia i liczył na to, że tym razem magia go nie zawiedzie.
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 51
'k100' : 51
Zdawaliście sobie sprawę, że chwilowe oszołomienie cienistej istoty mogło być waszą ostatnią szansą na ucieczkę; kierując różdżki w stronę linii drzew, zarówno Herbert, jak i Roratio, wypowiedzieli inkantacje tego samego zaklęcia - i obaj w tej samej chwili poczuli gwałtowne szarpnięcie, gdy magia ze sporą prędkością pociągnęła ich do przodu. Oddalili się od otwartego terenu, zwiększając swoją odległość od wciąż odzyskującej siły istoty, jednak chociaż Roratio bez większego trudu wylądował na własnych nogach, to Herbert - mocno się na nich słaniając - nie zdołał utrzymać równowagi. Impet lądowania sprawił, że zachwiał się i upadł na ziemię, a przed oczami znów zatańczyły mu jasne iskierki. Ból w całym ciele, promieniujący od zranionych mięśni i skóry, był niemożliwy do zignorowania; do gardła podeszła mu żółć, miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje - lub zemdleje. Drzewa wirowały mu przed oczami, oparte o ziemię dłonie miały dziesięć palców, a po paru sekundach liczyły ich już dwadzieścia; obraz rozdwajał się i łączył, utrudniając orientację w terenie. Herbert dyszał ciężko, nie był już w stanie iść samodzielnie; pole widzenia zaczęły przysłaniać mu czarne plamy - lada moment miał stracić przytomność.
Mistrz gry dziękuje wszystkim za zaangażowanie i ciekawe posty, mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze, co ja.
Lucinda, Roratio - możecie opuścić lokację.
Herbert - możesz opuścić lokację, o ile otrzymasz pomoc od swoich towarzyszy. Jeśli nie, przed rozpoczęciem kolejnego wątku zaczekaj na post mistrza gry.
Wszystkim uczestnikom przypominam o konieczności odegrania konsekwencji odniesionych obrażeń. Jeśli zdecydujecie o zmianie daty wątku, również proszę o informację. <3
Lucinda, Roratio - możecie opuścić lokację.
Herbert - możesz opuścić lokację, o ile otrzymasz pomoc od swoich towarzyszy. Jeśli nie, przed rozpoczęciem kolejnego wątku zaczekaj na post mistrza gry.
Wszystkim uczestnikom przypominam o konieczności odegrania konsekwencji odniesionych obrażeń. Jeśli zdecydujecie o zmianie daty wątku, również proszę o informację. <3
Senna Dolina tego dnia rozbrzmiała odgłosem zaciętych walk. Przez osiadająca mgłę, niosąc się w głąb lasu dźwięki rzucanych zaklęć mieszających się z okrzykami ludźmi budziły grozę oraz strach. Całe połacie dyptamu zostały zdeptane przez walczących, którzy chcieli najpierw odbić lokację z rąk szmalcowników, a następnie musieli zmierzyć się ze stworami utworzonymi z mrocznej materii.
Ziemia miejscami była nasiąknięta krwią, dowodami śmiertelności tego zdarzenia, z którego cudem wszyscy uszli z życiem.
Na samym końcu pola walki ostali się Grey, Lucinda i Roratio, którzy zabezpieczali tyły, a więźniowie wraz z Aurorą i Thalią mogli uciec. Należało ich jeszcze przenieść w bezpieczne miejsce, najlepiej na ziemię sojuszu i dowiedzieć się gdzie zmierzali. Senna Dolina była punktem przerzutowym do innych hrabstw a nawet poza Anglię, choć nie wszystkim udawało się bezpiecznie uciec z ogarniętego wojną kraju.
Podróżnik upadł na ziemię z trudem łapiąc oddech, a z ran sączyła się krew odbierając mu resztki sił. Uciekł za pomocą magią spod pazurów maszkary, ale w takim stanie padnie zaraz trupem parę metrów dalej. Przed oczami wszystko się dwoiło i troiło, a spojrzenie zachodziło mgłą.
Ledwo słyszał jak ktoś woła jego imię i unosi za ramiona do góry. Był w pełni bezwładny, a ból już tak nie odbierał sił; obejmując całe ciało zapadał się powoli w ciemność.
Roratio wraz z Thalią dostrzegli słaniającego się Greya w poszyciu leśnym, który nie doznał tak rozległych obrażeń jak Volans, ale na jego ciele również były wyraźne ślady pazurów przecinających klatkę piersiową, brzuch oraz ramię i szyję. Sącząca się z nich krew zabarwiła ubranie oraz ziemię, na której leżał. Mieli pewność, że czarodziej nie jest w stanie iść o własnych siłach.
Usadzenie go na miotle Roratio nie należało do najprostszych czynności, ale wspólną pracą udało się im zabezpieczyć podróżnika, który asekurowany przez Prewetta zabrał go do swojego członka rodziny - Archibalda, który mógł pomóc w poskładaniu mężczyzny. Czasu nie było wiele, a Thalia widząc, że znikając na niebie stając się małym, czarnym punkcikiem mogła sama bezpiecznie opuścić Senną Dolinę, która na powrót zapadała w dziwną stagnację, która nie wróżyła niczego dobrego.
|Kochani, dziękuję wam za grę i wspaniały wątek. Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście.
Dziękuję MG - Williamowi, która poprowadziła nam cienie i dała wiele przyjemności z rozgrywki.
Pamiętajcie aby wyleczyć wasze postaci i dać znać MG gdzie to się dzieje.
Do zobaczenia na kolejnych misjach.
Ziemia miejscami była nasiąknięta krwią, dowodami śmiertelności tego zdarzenia, z którego cudem wszyscy uszli z życiem.
Na samym końcu pola walki ostali się Grey, Lucinda i Roratio, którzy zabezpieczali tyły, a więźniowie wraz z Aurorą i Thalią mogli uciec. Należało ich jeszcze przenieść w bezpieczne miejsce, najlepiej na ziemię sojuszu i dowiedzieć się gdzie zmierzali. Senna Dolina była punktem przerzutowym do innych hrabstw a nawet poza Anglię, choć nie wszystkim udawało się bezpiecznie uciec z ogarniętego wojną kraju.
Podróżnik upadł na ziemię z trudem łapiąc oddech, a z ran sączyła się krew odbierając mu resztki sił. Uciekł za pomocą magią spod pazurów maszkary, ale w takim stanie padnie zaraz trupem parę metrów dalej. Przed oczami wszystko się dwoiło i troiło, a spojrzenie zachodziło mgłą.
Ledwo słyszał jak ktoś woła jego imię i unosi za ramiona do góry. Był w pełni bezwładny, a ból już tak nie odbierał sił; obejmując całe ciało zapadał się powoli w ciemność.
Roratio wraz z Thalią dostrzegli słaniającego się Greya w poszyciu leśnym, który nie doznał tak rozległych obrażeń jak Volans, ale na jego ciele również były wyraźne ślady pazurów przecinających klatkę piersiową, brzuch oraz ramię i szyję. Sącząca się z nich krew zabarwiła ubranie oraz ziemię, na której leżał. Mieli pewność, że czarodziej nie jest w stanie iść o własnych siłach.
Usadzenie go na miotle Roratio nie należało do najprostszych czynności, ale wspólną pracą udało się im zabezpieczyć podróżnika, który asekurowany przez Prewetta zabrał go do swojego członka rodziny - Archibalda, który mógł pomóc w poskładaniu mężczyzny. Czasu nie było wiele, a Thalia widząc, że znikając na niebie stając się małym, czarnym punkcikiem mogła sama bezpiecznie opuścić Senną Dolinę, która na powrót zapadała w dziwną stagnację, która nie wróżyła niczego dobrego.
|Kochani, dziękuję wam za grę i wspaniały wątek. Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście.
Dziękuję MG - Williamowi, która poprowadziła nam cienie i dała wiele przyjemności z rozgrywki.
Pamiętajcie aby wyleczyć wasze postaci i dać znać MG gdzie to się dzieje.
Do zobaczenia na kolejnych misjach.
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Musiała odpocząć. Potrzebowała regeneracji, eliksirów, które postawią ja na nogi, a przede wszystkim potrzebowała snu. Uciekając z Sennej Doliny czuła się wycieńczona. Nawet adrenalina ją już opuściła. Wiedziała, że w domu znajdzie odpowiednie eliksiry, wzmocni się przed kolejnym dniem i kolejnym starciem, ale musiała dotrzeć do tych czterech ścian Szkocji. Pocieszał ją fakt, że wszyscy wyszli z tego... cało. Żyli i to było najważniejsze. Osiągnęli też swój cel jakim było uwolnienie jeńców, zapewnienie im nowego startu. Mogła odetchnąć z ulgą. Mogła odpocząć. Zniknęła zostawiając to starcie za sobą, ale długo nie będzie w stanie zapomnieć o tych cieniach, o tych przeklętych istotach i o bezradności, którą czuła.
z.t
z.t
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Odetchnął z ulgą, kiedy szarpnięcie różdżki pociągnęło go w stronę bezpiecznej ściany lasu. Po krótkim locie, który z każdą sekundą oddalał go od bestii, której wspomnienie najchętniej wymazałby z pamięci. Stabilnie udało mu się stanąć na własnych nogach. Czego nie mógł powiedzieć o Herbercie. Rozejrzał się dookoła i właśnie wtedy ujrzał mężczyznę słaniającego się na nogach. Na śmierdzące gacie Godryka, zaklął w myślach, udając się w jego kierunku. Nie było innej rady, musiał przetransportować go do uzdrowiciela, a w tej gorączce mógł jedynie pomyśleć o starszym bracie, do którego wiedział, że mogą bezpiecznie zwrócić się o pomoc. Nie wiedział czy Herbert ma w domu kogoś, kto może mu pomóc przy wyleczeniu ran; lepiej żeby zobaczył to profesjonalista. Na szczęście pojawiła się Thalia, która pomogła w przygotowaniu wpół przytomnego Herba do transportu. Rory dobył swojej miotły, która dotychczas bezpiecznie skrywała się w leśnej gęstwinie. Cieszyć mogło go jedynie to, że Lucinda o własnych siłach zebrała się do ucieczki. A tak? Miał nadzieję, że w porę uda mu się dolecieć z Greyem do Weymouth. Właściwie tylko o tym mógł myśleć, kiedy odbijał się od podłoża. Czuł jak materiał powoli przesiąka krwią z ran zadanych czarodziejowi przez bestię. Co jakiś czas błagalnie wypluwał z siebie strzępki słów, prosząc, aby jeszcze chociaż trochę wytrzymał, że już za chwilę będą na miejscu i ktoś się nim zajmie. Nie zostawiaj mnie. Ocknij się. Już prawie jesteśmy. Jego słowa przeplatały się ze świtem wiatru. Szczęki zaciskały się mocno, niemalże w stalowym uścisku. Ulgę przyniosło dopiero wylądowanie przed drzwiami do Weymouth. Gdzie wprowadził Herberta do środka i poprosił jednego z członków rodziny przedstawionego na obrazie, aby posłał po Archibalda. A dalej? Nie miał czasu rozmyślać co dalej, chciał jedynie doprowadzić się do porządku. Z zaskakującym kontrastem wybiła się myśl, że przecież Mare czekała na niego w Derby. Jeszcze tego samego wieczoru, nie dając się obejrzeć żadnemu z członków rodziny wsiadł na miotłę i ruszył prosto tam, do Derby. Bo przecież jutro był ważny dzień, prawda?
z/t i dziękuję bardzo wszystkim za wspólną zabawę
z/t i dziękuję bardzo wszystkim za wspólną zabawę
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Senna Dolina
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland