Nowy rok 57/58
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dolina Godryka
Dom Bathildy Bagshot Nowy Rok 1957/58 Sylwestrowa zabawa - goście z domu Bathildy Bagshot.
Szafka zniknięć
Sufit pełen gwiazd
Efekty mocarza
Szafka zniknięć
- Efekty kadzidła:
Aby umilić odpoczynek i wzmocnić nastrój w pomieszczeniu Steffen i James postanowili dodać pokojowi nieco magii. Dawny gabinet profesor Bagshot został przyciemniony — nie paliły się w nim żadne świece, nie docierało także światło z zewnątrz. Jedynym źródłem blasku były drobniutkie, iskrzące na suficie gwiazdy. Migoczące, bezchmurne niebo było prostą sztuczką, ale każdy kto zdecydował się położyć na śpiworach i odpocząć, wdychając dym z kadzideł mógł zobaczyć, że gwiazdy na niebie poruszały się, przybierając rozmaite kształty, budując opowiadane Steffenowi przez Jamesa cygańskie historie.
Aby sprawdzić, co pokazuje niebo nad głowami należy rzucić kością k6.
- Historie na nieboskłonie:
Efekty mocarza
- Efekty:
1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz gin do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę zimnego powietrza i dużo wody, inaczej zaliczysz solidnego zgona.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego barwę na jakąś przyjemniejszą i mniej kojarzącą się ze szczynami. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w wannie z lodowatą woda, wytarzanie się w śniegu, czy zmoczenie głowy w wiadrze może okazać się dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych przez Norę eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego, post skrzywieniem. jest mocny i choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, Nora szykowała w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątało się w nim źle przecedzone źdźbło rozmarynu, które wbiło ci się w dziąsło i będzie ci przeszkadzać przez resztę wieczoru, jeśli się z nim jakoś nie uporasz.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotabcyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 27.12.21 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Miał już po dziurki w nosie tej nocy. Naprawdę. Zapowiadała się tak dobrze. Miała być chwilą wytchnienia od wojny, okazją na spędzenie czasu z przyjaciółmi, a jak się skończyła? Nie mogli się powstrzymać od wywołania tej całej bójki? Kto wpadł w ogóle na pomysł z tymi kadzidełkami? Ciekawie się ten rok zapowiadał, nie ma co. Najpierw Marcel i Sheila, pobity Castor, zaklęcia, kłótnia małżeńska, a teraz jeszcze to. Nie winił Nelki. Biedna nie do końca wiedziała co robi. James nie był też do końca trzeźwy, ale był starszy i był mężczyzną. Nie powinien jej jeszcze podjudzać.
- Czym? - Zapytał bezwiednie patrząc na chłopaka w zdziwieniu. - Może darujmy sobie ten sparing i poczekajmy do rana, co? - Zapytał próbując jakoś do niego dotrzeć, przekonać, że to bardzo, a to bardzo zły pomysł. Ponownie stanął przed dziewczyną, tym razem jednak oddzielając ją od Jamesa. Złapał ją delikatnie za ramiona upewniając się, że tym razem go na pewno słyszy. - Nelka, przejdziemy się, wrócimy, napijesz się czegoś ciepłego i pójdziemy spać, w porządku? Musimy wcześnie wrócić, pani Weasley będzie się o ciebie martwić. - Dalej próbował ją przekonać, mając nadzieję, że wspomnienie cioci dziewczyny pozwoli jej nieco oprzytomnieć.
- Czym? - Zapytał bezwiednie patrząc na chłopaka w zdziwieniu. - Może darujmy sobie ten sparing i poczekajmy do rana, co? - Zapytał próbując jakoś do niego dotrzeć, przekonać, że to bardzo, a to bardzo zły pomysł. Ponownie stanął przed dziewczyną, tym razem jednak oddzielając ją od Jamesa. Złapał ją delikatnie za ramiona upewniając się, że tym razem go na pewno słyszy. - Nelka, przejdziemy się, wrócimy, napijesz się czegoś ciepłego i pójdziemy spać, w porządku? Musimy wcześnie wrócić, pani Weasley będzie się o ciebie martwić. - Dalej próbował ją przekonać, mając nadzieję, że wspomnienie cioci dziewczyny pozwoli jej nieco oprzytomnieć.
The power of touch, a smile, a kind word, a listening ear, an honest compliment or the smallest act of caring, all of which have the potential to
turn the life around
turn the life around
Aidan Moore
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
The only way to deal with
an unfree world is to become
so absolutely free that your very existence is an act of rebellion.
an unfree world is to become
so absolutely free that your very existence is an act of rebellion.
OPCM : 8 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 7 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- W sumie nje wiem. - odpowidziałam mu marszcząc brwi i wzruszając ramionami. - Nitk nie smalił. Nie do końca wiem z czym to się teguje. - dodałam jeszcze zaraz skupiona bardziej na tym, co działo się. A może raczej co padało. Bo jakoś nie mogłam tak wziąć i myśleć o tym że ja i James, pfu Leon. LEON. Co? Nie no nie. Pokręciłam głową żeby z myślami do siebie dojść. Przenosiłam tęczówki od jednego do drugiego, drugiej znaczy trzeciej. W sensie od Leona do Jamesa do Eve. Trochę dużo było wszystkiego. A kiedy zwrócił sje do mnie. To wzięłam i poszłam. Chciałam coś od tego bicia uzyskać. W sensie, cel jakiś miałam, że tak wszystkich wyzwałam, ale już nie byłam pewna do końca jaki. No ważne już nie. Powietrze było mroźne, poczułam to chociaż ciepło mi się zdawało. Patrzyłam jak coś robi i zbliżyłam się o krok i wyciągnęłam rękę, żeby wziąć butelkę. - No... - jak to czym? to jakieś podchwytliwe miało być. Zmarszczyłam brwi. Uniosłam butelkę i napiłam się z niej trochę. A opuszczając ją, podniosłam rękę drugą dłoń zwijając w pięść. Ale nie byłam pewna, czy dobrze czy źle. Kiedyś mi ktoś pokazywał jak dobrze było. - ...rękami? - zapytałam chociaż w głosie słychać było zwątpienie.
Nie zgodziłam się z Aidanem. Chciała zrobić krok, ale Aidan pojawił się przede mną. Uniosłam brew. - Żadne w posządku. - odpowiedziałam przyjacielowi unosząc dłonie, żeby przedramionami zsunąć jego ręce. - Nic mi nie będzie, jestem mądra i jakoś tak. - zapewniłam go zza niego wychylając się na bok, żeby spojrzeniem odszukać Jamesa. - To pomaga, nie? - zapytałam jeszcze Jamesa.
Nie zgodziłam się z Aidanem. Chciała zrobić krok, ale Aidan pojawił się przede mną. Uniosłam brew. - Żadne w posządku. - odpowiedziałam przyjacielowi unosząc dłonie, żeby przedramionami zsunąć jego ręce. - Nic mi nie będzie, jestem mądra i jakoś tak. - zapewniłam go zza niego wychylając się na bok, żeby spojrzeniem odszukać Jamesa. - To pomaga, nie? - zapytałam jeszcze Jamesa.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Odebrał różdżkę z wyraźną ulgą.
— Dzięki, Tommy — szepnął, bo jakoś dziwnie było mu dziękować za coś, co powinno być oczywiste, no ale przynajmniej tyle dobrego, że starszy z braci Doe miał więcej rozumu od tego młodszego. Przez moment obracał różdżkę w palcach, po czym przystawił ją najpierw do rozciętej wargi.
— Curatio Vulnera — od czegoś trzeba było zacząć. Kątem oka wyłapał jakiś ruch Thomasa, ale nie do końca był pewien, czy chciał tak prędko ruszać głową, by przekonać się o tym, że Doe ściągał z siebie koszulę.
O nie, nie, przemknęło mu przez myśl i pobladł nagle, ale tylko na tej części twarzy, która jeszcze była w miarę, nazwijmy to, responsywna. Nie mógł przecież przebierać się przy Thomasie. Mógł przecież w każdej chwili zobaczyć blizny, ujawnić sekret...
| pozwolę sobie nie rzucać na L, bo i obrażenia mam umowne, -20 do kości
— Dzięki, Tommy — szepnął, bo jakoś dziwnie było mu dziękować za coś, co powinno być oczywiste, no ale przynajmniej tyle dobrego, że starszy z braci Doe miał więcej rozumu od tego młodszego. Przez moment obracał różdżkę w palcach, po czym przystawił ją najpierw do rozciętej wargi.
— Curatio Vulnera — od czegoś trzeba było zacząć. Kątem oka wyłapał jakiś ruch Thomasa, ale nie do końca był pewien, czy chciał tak prędko ruszać głową, by przekonać się o tym, że Doe ściągał z siebie koszulę.
O nie, nie, przemknęło mu przez myśl i pobladł nagle, ale tylko na tej części twarzy, która jeszcze była w miarę, nazwijmy to, responsywna. Nie mógł przecież przebierać się przy Thomasie. Mógł przecież w każdej chwili zobaczyć blizny, ujawnić sekret...
| pozwolę sobie nie rzucać na L, bo i obrażenia mam umowne, -20 do kości
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
- Zaraz jak się wyleczysz oddajesz do Sheili. Wszyscy macie zakaz na różdżki dzisiaj - odpowiedział, marszcząc brwi. Kiedy do łazienki wleciały też ubrania Castora, pozwolił im wylądować na krzesełku.
- Dobra, jesteś w stanie podnieść ręce? - rzucił, kiedy już sam wrzucił swoją koszulkę do zlewu. Chłoszczyść powinno się uporać z ubraniami, prawda?
Podszedł do kolegi, chcąc mu pomóc zdjąć górą część ubrania, bo przecież mówił, że miał złamane żebro, a nie mógł się nadwyrężać. A przynajmniej nie powinien. - Zarzyganiec, współpracuj.
- Dobra, jesteś w stanie podnieść ręce? - rzucił, kiedy już sam wrzucił swoją koszulkę do zlewu. Chłoszczyść powinno się uporać z ubraniami, prawda?
Podszedł do kolegi, chcąc mu pomóc zdjąć górą część ubrania, bo przecież mówił, że miał złamane żebro, a nie mógł się nadwyrężać. A przynajmniej nie powinien. - Zarzyganiec, współpracuj.
Spojrzał powoli na Aidana, czując, jak zaczyna z niego schodzić cała adrenalina powoli, zastępuje ją zmęczenie i rozgoryczenie, akcją z Eve, Castorem.
— Sama chciała — mruknął, pomiędzy jednym duchem a drugim, szybko zaciągając się papierosem, próbując uspokoić rozkołatane serce, uspokoić przyspieszony wciąż oddech. Rękami. Spodziewał się, że poduszkami, ale rękami też mogło być, jeśli tak chciała. Pokiwał głową w geście zrozumienia, nie ruszając się jednak o krok; niech sobie wyjaśnią co mają do wyjaśnienia, nie chciał już brać w tym udziału. Potrzebował lekarstwa, szukał ukojenia, jakiegoś sposobu na to, żeby to, co zaczynał czuć zniknęło zanim się pojawi. Uniósł wzrok na Nealę w końcu, gdy wychyliła się na bok. — Chyba... — mruknął, spuszczając wzrok, ale jednocześnie odsuwając się od fontanny. Stanął naprzeciw niej, dzielił ich wciąż Aidan. — Przesuń się, wadzisz jej — mruknął. — Ręce wyżej, nadgarstki bardziej schowane, musząc tworzyć linię prostą z knykciami — powiedział z papierosem w ustach, stając pół kroku za Aidanem i uginając lekko jej dłonie zgodnie z tym, co mówił. Dokładnie tak, jak kiedyś uczył go Thomas. Nie miał pojęcia po co to było wszystko; zapomniał jakby na chwilę, że była kobietą, a do tego arystokratką. — Jak uderzasz, rozprostowujesz rękę tu, a siła idzie z bicepsa, nie przedramienia — Dwoma rekami lekki złapał jej rękę i zasymulował znów wyprowadzenie lekkiego ciosu. W końcu wyjął papierosa z ust, stanął szerzej na nogach. — Przesuń się — mruknął znów do Aidana, tym razem z irytacją i uniósł wzrok na Wedle. — To spróbuj. Uderz mnie.— Ręce opuścił wzdłuż ciała, nie zamierzał się bronić. Głowę lekko przechylił, tak by jej trafienie nie złamało jej przypadkiem ręki, niefortunnym uderzeniem w szczękę.
— Sama chciała — mruknął, pomiędzy jednym duchem a drugim, szybko zaciągając się papierosem, próbując uspokoić rozkołatane serce, uspokoić przyspieszony wciąż oddech. Rękami. Spodziewał się, że poduszkami, ale rękami też mogło być, jeśli tak chciała. Pokiwał głową w geście zrozumienia, nie ruszając się jednak o krok; niech sobie wyjaśnią co mają do wyjaśnienia, nie chciał już brać w tym udziału. Potrzebował lekarstwa, szukał ukojenia, jakiegoś sposobu na to, żeby to, co zaczynał czuć zniknęło zanim się pojawi. Uniósł wzrok na Nealę w końcu, gdy wychyliła się na bok. — Chyba... — mruknął, spuszczając wzrok, ale jednocześnie odsuwając się od fontanny. Stanął naprzeciw niej, dzielił ich wciąż Aidan. — Przesuń się, wadzisz jej — mruknął. — Ręce wyżej, nadgarstki bardziej schowane, musząc tworzyć linię prostą z knykciami — powiedział z papierosem w ustach, stając pół kroku za Aidanem i uginając lekko jej dłonie zgodnie z tym, co mówił. Dokładnie tak, jak kiedyś uczył go Thomas. Nie miał pojęcia po co to było wszystko; zapomniał jakby na chwilę, że była kobietą, a do tego arystokratką. — Jak uderzasz, rozprostowujesz rękę tu, a siła idzie z bicepsa, nie przedramienia — Dwoma rekami lekki złapał jej rękę i zasymulował znów wyprowadzenie lekkiego ciosu. W końcu wyjął papierosa z ust, stanął szerzej na nogach. — Przesuń się — mruknął znów do Aidana, tym razem z irytacją i uniósł wzrok na Wedle. — To spróbuj. Uderz mnie.— Ręce opuścił wzdłuż ciała, nie zamierzał się bronić. Głowę lekko przechylił, tak by jej trafienie nie złamało jej przypadkiem ręki, niefortunnym uderzeniem w szczękę.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
— Nie szarp mnie, na rany Morgany... — był obolały, zmęczony i chyba znowu zaczynał być zły. Trudno było mu tylko wskazać, na kogo najbardziej. Zaklęcie niby powinno zadziałać, a jednak organizm nie chciał z nim współpracować. Uniósł wzrok na Thomasa jeszcze raz, po czym skinął głową, zgadzając się z jego słowami o różdżce.
— Oddam od razu, ale daj mi się wyleczyć, potem się przebiorę — powiedział, starając się ładnie artykułować wszystkie głoski. — Albo zgaś światło — jak na Wrzosowisku, wtedy też przebierali się po ciemku i nie było żadnego problemu.
Niezależnie od następnego ruchu Thomasa, raz jeszcze spróbował zaleczyć sobie dolną wargę.
— Curatio Vulnera.
— Oddam od razu, ale daj mi się wyleczyć, potem się przebiorę — powiedział, starając się ładnie artykułować wszystkie głoski. — Albo zgaś światło — jak na Wrzosowisku, wtedy też przebierali się po ciemku i nie było żadnego problemu.
Niezależnie od następnego ruchu Thomasa, raz jeszcze spróbował zaleczyć sobie dolną wargę.
— Curatio Vulnera.
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
- Chcesz się leczyć na oślep? I tak ledwo widzisz - rzucił, marszcząc brwi na jego słowa. Niekoniecznie go rozumiał. Westchnął jednak, widząc, że ten znowu rzuca jakieś zaklęcie. Odczekał moment, a po tym po prostu złapał za dół jego koszuli, podwijając ją do góry.
- Już, ręce do góry, serio zarzygany chcesz siedzieć? Zachowujesz się gorzej niż James jak był mały - stwierdził, marszcząc brwi, chociaż do jego obowiązków przebieranie brata nigdy nie należało. Ciche kłamstwo, może urażenie dumy, że zachowywał się tak jak młodszy Doe mogło poskutkować na dziwną upartość blondyna.
- Już, ręce do góry, serio zarzygany chcesz siedzieć? Zachowujesz się gorzej niż James jak był mały - stwierdził, marszcząc brwi, chociaż do jego obowiązków przebieranie brata nigdy nie należało. Ciche kłamstwo, może urażenie dumy, że zachowywał się tak jak młodszy Doe mogło poskutkować na dziwną upartość blondyna.
Daleko nie miał, jak się okazało. Ale drogę przebył niemałą. Powodem mógł być typ kroku, jaki sobie do marszu wybrał, słynne „krok do przodu, dwa do tyłu”, który zmienił na „dwa do przodu i krok w tył” dopiero w momencie, gdy tyłem głowy klupnął w ścianę. Zamroczyło go wtedy troszkę i przez moment był pewny, że niebo wali mu się na łeb.
Kiedy w końcu wydostał się z walącego się pokoju, odetchnął z ulgą. Że przeżyje, to jedno. Ale też, że znalazł tą, która obiecała mu chochlewki. Świeże powietrze i wcześniejsze zderzenie potylicy z tynkiem, wymiotły mu już trochę z płuc kadzidłowych dymów, pozbywając się przy tym relaksującego organizm efektu.
Przejrzał na oczy. Ale tylko trochę. Co tu miał... Bitny chłopak, bitna dziewka i blondyn w opałach.
- Ej, Nela, miały być chochlewki, a nie bitki, co jest? – zawołał, drapiąc się z tyłu głowy, skąd właśnie doszedł go stłumiony ból.
- Chyba jest mi zimno... – burknął jeszcze ciszej, orientując się, że nie ma na sobie zimowej odzieży.
Kiedy w końcu wydostał się z walącego się pokoju, odetchnął z ulgą. Że przeżyje, to jedno. Ale też, że znalazł tą, która obiecała mu chochlewki. Świeże powietrze i wcześniejsze zderzenie potylicy z tynkiem, wymiotły mu już trochę z płuc kadzidłowych dymów, pozbywając się przy tym relaksującego organizm efektu.
Przejrzał na oczy. Ale tylko trochę. Co tu miał... Bitny chłopak, bitna dziewka i blondyn w opałach.
- Ej, Nela, miały być chochlewki, a nie bitki, co jest? – zawołał, drapiąc się z tyłu głowy, skąd właśnie doszedł go stłumiony ból.
- Chyba jest mi zimno... – burknął jeszcze ciszej, orientując się, że nie ma na sobie zimowej odzieży.
Leon Longbottom
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
We rip out so much of ourselves to be cured of things faster than we should that we go bankrupt by the age of thirty and have less to offer each time we start with someone new. But to feel nothing so as not to feel anything - what a waste!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Nelka. Koniec na dziś. - Zwrócił się do niej inaczej, wyraźnie stanowczo, tak jak nigdy do niej wcześniej. Nie krzyczał, nie miał zamiaru. Nigdy nie podniósłby na nią w ten sposób głosu. Był już jednak zirytowany. Zły na siebie, że dopuścił, aby skończyła w takim stanie. cały wieczór łaził za Sheilą, a to przecież na Nelkę miał mieć oko, to on był za nią odpowiedzialny. Poza tym uznał, że proszenie nic już nie da. Nelcia co jak co, ale była uparta. Jamesa nie znał na tyle by wiedzieć czy faktycznie nie zrobi jej żadnej krzywdy. Zresztą, mogła ją sobie w takim stanie zrobić nawet przez przypadek, a nie chciał ryzykować. Odsunął się. Dokładnie pół kroku. Nie więcej. Uważnie obserwując poczynania Jamesa. Faktycznie więc chciał ją tylko nauczyć? Pokazać. Zademonstrować na sobie. Nie miałby wtedy nic przeciwko. Nie uznawał kobiet za gorszych. Wręcz przeciwnie. Zdolność do samoobrony była też przydatna, tym bardziej teraz. Nelcia była jednak delikatna. Silna, ale delikatna. - Jak masz uczyć ją samoobrony to może lepiej by miała okazję tą naukę zapamiętać? W tym stanie jej się to na nic nie przyda.- Rzucił zirytowany w stronę chłopaka, po raz kolejny ignorując Leona. Cholewki to ten ma co najwyżej przy butach.
The power of touch, a smile, a kind word, a listening ear, an honest compliment or the smallest act of caring, all of which have the potential to
turn the life around
turn the life around
Aidan Moore
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
The only way to deal with
an unfree world is to become
so absolutely free that your very existence is an act of rebellion.
an unfree world is to become
so absolutely free that your very existence is an act of rebellion.
OPCM : 8 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 7 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
— Czuję, gdzie mnie boli — odparł, bo właściwie innego wyjścia nie miał. Z podbitym okiem, zarzygany i bez okularów w domu się nie pojawi. Nie było nawet takiej opcji. Na całe szczęście poczuł, jak rzucone zaklęcie przynosi mu choć jedną drobną ulgę. Dla pewności przesunął językiem po zaleczonej wardze, ale — chwała magii — udało się.
— A jak mi nie będziesz przeszkadzał, to może zaraz będę trochę lepiej widzieć — drżącą rękę z różdżką podniósł do oka, gdy Thomas próbował podnosić jego koszulę od dołu, jakby zapomniał, że ta ma guziki.
— Thomas, jak mam żebro złamane, to nie mogę tak machać łapami na lewo i prawo, to pogarsza sprawę — upomniał go, przypominając sobie wreszcie, że Thomas na anatomii znał się chyba na tyle, by po prostu wiedzieć, że pięść leci w oko, szczękę albo brzuch. Przewróciłby oczami, gdyby tylko mógł.
— Daj mi zaleczyć limo i żebro, a potem się przebiorę, słowo prefekta — mógł patrzeć tylko jednym okiem, więc to zrobił. Chociaż postać Thomasa miał zabawnie rozmazaną, taką bez konkretnych detali.
— Episkey Maxima — powiedział, mając nadzieję, że i tym razem zaklęcie wyjdzie, a Thomas da mu przynajmniej chwilę upragnionego spokoju.
| z racji zaleczenia jednej ranki pozwolę sobie na -15 do kości tym razem
— A jak mi nie będziesz przeszkadzał, to może zaraz będę trochę lepiej widzieć — drżącą rękę z różdżką podniósł do oka, gdy Thomas próbował podnosić jego koszulę od dołu, jakby zapomniał, że ta ma guziki.
— Thomas, jak mam żebro złamane, to nie mogę tak machać łapami na lewo i prawo, to pogarsza sprawę — upomniał go, przypominając sobie wreszcie, że Thomas na anatomii znał się chyba na tyle, by po prostu wiedzieć, że pięść leci w oko, szczękę albo brzuch. Przewróciłby oczami, gdyby tylko mógł.
— Daj mi zaleczyć limo i żebro, a potem się przebiorę, słowo prefekta — mógł patrzeć tylko jednym okiem, więc to zrobił. Chociaż postać Thomasa miał zabawnie rozmazaną, taką bez konkretnych detali.
— Episkey Maxima — powiedział, mając nadzieję, że i tym razem zaklęcie wyjdzie, a Thomas da mu przynajmniej chwilę upragnionego spokoju.
| z racji zaleczenia jednej ranki pozwolę sobie na -15 do kości tym razem
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Nie miał zamiaru dać mu spokoju.
- I dlatego chcesz siedzieć w zarzyganej koszuli? Nie będę pięć razy rzucał zaklęcia - odpowiedział od razu, puszczając jednak koszulę, kiedy zobaczył, że ten postanawia rzucać po raz kolejny jakieś zaklęcie. Odczekał moment, a po tym zaczął odpinać mu guziki.
- Siedź spokojnie, naprawdę jesteś jak dziecko. Spokój, bo ci przywalę - ostrzegł, a jednak po tym co miało miejsce dopiero moment wcześniej w pokoju, Sprout powinien wiedzieć, ze Tomek leżących i cierpiących bić się nie bał, jeśli ci się wyrywali.
- I dlatego chcesz siedzieć w zarzyganej koszuli? Nie będę pięć razy rzucał zaklęcia - odpowiedział od razu, puszczając jednak koszulę, kiedy zobaczył, że ten postanawia rzucać po raz kolejny jakieś zaklęcie. Odczekał moment, a po tym zaczął odpinać mu guziki.
- Siedź spokojnie, naprawdę jesteś jak dziecko. Spokój, bo ci przywalę - ostrzegł, a jednak po tym co miało miejsce dopiero moment wcześniej w pokoju, Sprout powinien wiedzieć, ze Tomek leżących i cierpiących bić się nie bał, jeśli ci się wyrywali.
- Chciałam. - potwierdziłam, mając jakieś mgliste przeświadczenie, że PO COŚ tego chciałam. Tylko pytaniem nadal pozostawało po co. Ale no, wycofać się nie zamierzałam. - Aidan. Jest dobrze. - zapewniłam, jednocześnie nie zgodziłam się z nim unosząc spojrzenie, żeby wziąć mu w oczy zajrzeć. Nie obawiałam się, bo jakoś tak ufałam temu, co mnie tu przyprowadziło. Wrażeniu, a może pewności, że nic mi nie będzie.
Podniosłam ręce tak jak mi kazał James, a raczej pozwalając, żeby manewrował mi przy rękach dokładnie tak, jak było być powinno. Skupione, zamglone spojrzenie znajdowało się na dłoniach. Moich, jego. Jego. Zmarszczyłam brwi. Pozwalając sobą kierować. Uniosłam spojrzenie na Aidana. - Trochę tak. - przyznałam Jamesowi rację. Mało wygodnie w tym ścisku było. Uła, zrobiłam pierwszy cios, znaczy prowadzony. Jak kobieta w tańcu trochę. Zmarszczyłam brwi obserwując ruch ręki, unosząc spojrzenie na Jamesa.
- To mężczyzna smali cholewki, Leon. Jak chcesz to biesz się za starania. - poradziłam Leonowi, odwracając głowę, żeby na niego spojrzeć, ale na chwilę tylko. Co ja mu powiedziałam właśnie? Zaraz, chwila, zrobiłam się chyba czerwona. Ale nie ważne. James kazał się przesunąć Aidanowi, ale to co powiedział kolejne odwróciło moją głowę, sprawiając, że włosy uniosły się trochę do góry. Wydęłam wargi. - A jak.. hm… - zastanowiłam się przestępując z nogi na nogę. - Dobrze. - zgodziłam się odsuwając jednak wątpliwości. Przestąpiłam z nogi na nogę. Wzięłam wdech w płuca. Zamach, czy jak to tam.
a bo jak jest szansa żeby upaść, to czemu nie:
1 - I trudno powiedzieć w jaki sposób, ale chyba to że przeskoczyłam z nogi na nogę nie pomogło za bardzo. Bo jedna mi uciekła, a ja próbując się ratować dłońmi szukałam czegoś, na czym mogłabym się uwiesić. Bezskutecznie bo upadłam na cztery litery. Ale zamiast się podnieść, opadłam na plecy śmiejąc się, bo niezłą musiałam mieć minę, jak podejmowałam się kolejnej walki o ustanie na nogach.
2 - I wyprowadziłam cios. Czy jak to się tam nazywało, ale kiedy pięść wędrowała w stronę jego piersi zawahałam się. - Czekaj, nie tak. - zastanowilam się na głos, marszcząc brwi i nos do kompletu. - Jeszcze raz. - zapowiedziałam cofając rękę i dłoń i pięść. Wzięłam wdech. Teraz udać się miało, więc wykonałam ruch, jak pokazał chcąc zatrzymać pięść wcześniej, ale nie wyszło coś. - Oh. - mruknęłam.
3 - Nie boisz się? - zapytałam, robiąc groźną minę i pocierając ręce o siebie. - Znaczy bronisz, nie bronisz się? - poprawiłam, chociaż chyba o oba mi chodziło.
Podniosłam ręce tak jak mi kazał James, a raczej pozwalając, żeby manewrował mi przy rękach dokładnie tak, jak było być powinno. Skupione, zamglone spojrzenie znajdowało się na dłoniach. Moich, jego. Jego. Zmarszczyłam brwi. Pozwalając sobą kierować. Uniosłam spojrzenie na Aidana. - Trochę tak. - przyznałam Jamesowi rację. Mało wygodnie w tym ścisku było. Uła, zrobiłam pierwszy cios, znaczy prowadzony. Jak kobieta w tańcu trochę. Zmarszczyłam brwi obserwując ruch ręki, unosząc spojrzenie na Jamesa.
- To mężczyzna smali cholewki, Leon. Jak chcesz to biesz się za starania. - poradziłam Leonowi, odwracając głowę, żeby na niego spojrzeć, ale na chwilę tylko. Co ja mu powiedziałam właśnie? Zaraz, chwila, zrobiłam się chyba czerwona. Ale nie ważne. James kazał się przesunąć Aidanowi, ale to co powiedział kolejne odwróciło moją głowę, sprawiając, że włosy uniosły się trochę do góry. Wydęłam wargi. - A jak.. hm… - zastanowiłam się przestępując z nogi na nogę. - Dobrze. - zgodziłam się odsuwając jednak wątpliwości. Przestąpiłam z nogi na nogę. Wzięłam wdech w płuca. Zamach, czy jak to tam.
a bo jak jest szansa żeby upaść, to czemu nie:
1 - I trudno powiedzieć w jaki sposób, ale chyba to że przeskoczyłam z nogi na nogę nie pomogło za bardzo. Bo jedna mi uciekła, a ja próbując się ratować dłońmi szukałam czegoś, na czym mogłabym się uwiesić. Bezskutecznie bo upadłam na cztery litery. Ale zamiast się podnieść, opadłam na plecy śmiejąc się, bo niezłą musiałam mieć minę, jak podejmowałam się kolejnej walki o ustanie na nogach.
2 - I wyprowadziłam cios. Czy jak to się tam nazywało, ale kiedy pięść wędrowała w stronę jego piersi zawahałam się. - Czekaj, nie tak. - zastanowilam się na głos, marszcząc brwi i nos do kompletu. - Jeszcze raz. - zapowiedziałam cofając rękę i dłoń i pięść. Wzięłam wdech. Teraz udać się miało, więc wykonałam ruch, jak pokazał chcąc zatrzymać pięść wcześniej, ale nie wyszło coś. - Oh. - mruknęłam.
3 - Nie boisz się? - zapytałam, robiąc groźną minę i pocierając ręce o siebie. - Znaczy bronisz, nie bronisz się? - poprawiłam, chociaż chyba o oba mi chodziło.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Nowy rok 57/58
Szybka odpowiedź