pokój Poli
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Poli
Bardzo małe pomieszczenie, urządzone jak dla piętnastolatki. Pola nie narzeka, bo też nie zaprasza do domu nikogo - wystrój pokoju jest jej obojętny, a może nawet z psychologicznego punktu widzenia to lepiej, że wygląd się nie zmienia. Przynajmniej jak się już nawdycha oparów, to ma zawsze rano pewność, że nie pomyliła dzielnic
Barry zaproponował powrót do domu i właściwie.. podobał mi sie ten pomysł. Wernisaż był piękny, ale chyba przesadzilam z tymi grzybkami. Chyba wzięłam ich za dużo. Albo za mało, żeby nie czuć tego, że za dużo. Szłam tak jak mi Barry kazał. Niestety znów musieliśmy skorzystać z sieci Fiuu. Kiedy wyskoczylismy juz u mnie, łapie się za głowę i mówię- Barry, Barry, nigdy więcej mnie tam nie wsadzaj, zaraz umrę chyba - i tak mecze go, chociaż pewnie i tak będzie to zapomniane i zrzucone na moj stan. Nie Barry, to nie mój stan. To ten sposób transportu. Najgorszy. Jakoś udaje nam się jednak dostać do sypialni. Staje w drzwiach i nie chce, żeby już mnie kładł spac.
- Przebrać? A gdzie idziemy Barry?- uśmiecham się do niego, chociaż trochę daleko ma twarz. - Na wernisaż? Och, nie chce tam wracać, Daniel na pewno sie zorientował, że jestem po grzybkach. Ale wiesz? Bardzo ładne obrazy. Podobały ci sie? - przychylność w jego stronę, nie kontaktuje zbyt precyzyjnie, wiec określenie na przykład odleglosci która dzieli nas, czy jest to metr czy kilometr, jakoś się utrudnia. Ratuje się uśmiechem, on dobry na wszystko.
- Przebrać? A gdzie idziemy Barry?- uśmiecham się do niego, chociaż trochę daleko ma twarz. - Na wernisaż? Och, nie chce tam wracać, Daniel na pewno sie zorientował, że jestem po grzybkach. Ale wiesz? Bardzo ładne obrazy. Podobały ci sie? - przychylność w jego stronę, nie kontaktuje zbyt precyzyjnie, wiec określenie na przykład odleglosci która dzieli nas, czy jest to metr czy kilometr, jakoś się utrudnia. Ratuje się uśmiechem, on dobry na wszystko.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Pamiętał, że po przybyciu na wernisaż Polka niezbyt dobrze się czuła, dlatego też ostrożnie szedł, gdy wrócili do jej domu. Spokojnie i bez żadnych gwałtownych ruchów przeprowadził po schodach do jej pokoju i stanął w drzwiach obserwując Polkę. Gdyby chciał, mógłby już iść i nawet wrócić na wernisaż, ale nie zostawi tutaj Polki samej, o nietrzeźwych myślach. Poza tym są przyjaciółmi. Ich nie zostawia się w biedzie, nawet jeśli samemu żyje się w nędzy. Widząc jej uśmiech na twarzy, uśmiechnął się i oparł bokiem o framugę jej drzwi od pokoju. Jeszcze te wino, które nieco rozkręciło jego. - No nie wiem, pomyślałem że chciałabyś spać w wygodniejszym stroju.- powiedział wesołym tonem, lecz po kolejnych słowach nieco spoważniał. - Nie, nie wracam tam. O Daniela się nie martw, raz tylko spojrzał w naszą stronę, pewnie nawet nie zauważył, jak próbowałaś łapać ludzi za nos. - powiedział kończąc z uśmiechem na twarzy. A obrazy... Ten ostatni był dziwny. - Były ... dziwne, niespotykane... no ale już, mam cię położyć do łóżka?- zmienił temat nie chcąc męczyć swego umysłu nad oceną obrazów. Wolał wyjść, napić się porządnie i zasnąć zapominając o całym tym wernisażu. Zrobił kilka kroków w jej stronę i założył ręce na piersi, jakby stał się nagle jej starszym bratem. Podobał mu się ten uśmiech i chętnie wbrew pozorom, zostałby, ale też ma cholernie głupie poczucie odpowiedzialności za własne czyny. Własne, jak i Polki, aby potem nie żałowała czegoś. Nie chciałby potem widzieć łez na jej twarzy, czy słyszeć jakieś wyrzuty z jej persony.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Wieść o Danielu nieco zmieniła tok rozumowania moich myśli. Te już się wokół czekoladowego batonika zakręciły. Pomyślałam sobie, że chętnie sobie bym coś teraz zjadła, na przykład to. Ale Barry powiedział magiczne imię, które mnie odrywa od tamtych myśli gastronomicznych i daje mi ochotę na myślenie o... o Danielu.
- Tylko raz? Och, ja nie wiem, on ma coraz piękniejsze te dziewczyny. Widziałeś jaką dziś przyprowadził? Miała tak piękną twarz i te oczy! Pewnie ją kocha, myślisz, że ją kocha? - zastanawiam się całe pół minuty, zaraz stwierdzam jednak, że już dość myślenia, szczególnie, że on mi tu się chce wepchnąć do łóżka. No drugi Marin!
- Już mam iść spać? - zasmucona opieram sie o ścianę i całe te loki, które kręciłam pół dnia, nagle okazały się być wygodną poduszką na pionowe spanie. Którego przecież nie chcę! Mrużę oczy i uśmiecham sie znacząco do Barrego. - Barry - przeciągam ostatnią literkę jego imienia, więc pewnie brzmi to jakbym mówiła Barriiiiii. A to wszystko po to, żeby pomógł mi nie zasnąć na stojąco, kiedy ja tak bardzo chce sobie przypomnieć co miałam zrobić przed tym zielonym obrazem. Przymykam na chwilę oczy i delektuje sie imieniem rudowłosego, które jakoś tak dźwięczniej nawet mi się wymawia. Cóż się takiego dzieje, samaa nie wiem. Może to kwestia tego, że mam taki humor od spotkania z Marinem, a może to te grzybki? - Wiesz, jak staliśmy pod tym zielonym pięknym obrazem, to wydawałeś mi się taki szczęśliwy. Miałeś w oczach tyle słów i tyle myśli. Czułeś się wspaniale? Ja czułam się tak dobrze, że oddałabym wszystko, by mieć ten obraz. Albo przynajmniej ten widok. I pomyślałam, że chcę ci pokazać, że ja też mam tak jak ty - bełkoczę cokolwiek mi serce podpowiada i wyciągam dłoń po nos Barrego. Nie trafiam na nos, ale na jego szyję. Ucho. Całe piegowate. Nie czuć tego pod opuszkami palców, ale potrafię sobie to wyobrazić. Weasleye i ich płomieniście rude włosy idealnie wpasowują się w zieloną otoczkę płócien, które mnie tak nastoiły. Otwieram oczy i palcami bawię się uchem, które złapałam. Zagryzam wargę i zanim Barry zorietował się chociażby, ja już się do niego przyklejam i go chcę całować, bo nikt mnie nie nauczył że chłopców sie nie całuje, to chłopcy cię całują.
- Tylko raz? Och, ja nie wiem, on ma coraz piękniejsze te dziewczyny. Widziałeś jaką dziś przyprowadził? Miała tak piękną twarz i te oczy! Pewnie ją kocha, myślisz, że ją kocha? - zastanawiam się całe pół minuty, zaraz stwierdzam jednak, że już dość myślenia, szczególnie, że on mi tu się chce wepchnąć do łóżka. No drugi Marin!
- Już mam iść spać? - zasmucona opieram sie o ścianę i całe te loki, które kręciłam pół dnia, nagle okazały się być wygodną poduszką na pionowe spanie. Którego przecież nie chcę! Mrużę oczy i uśmiecham sie znacząco do Barrego. - Barry - przeciągam ostatnią literkę jego imienia, więc pewnie brzmi to jakbym mówiła Barriiiiii. A to wszystko po to, żeby pomógł mi nie zasnąć na stojąco, kiedy ja tak bardzo chce sobie przypomnieć co miałam zrobić przed tym zielonym obrazem. Przymykam na chwilę oczy i delektuje sie imieniem rudowłosego, które jakoś tak dźwięczniej nawet mi się wymawia. Cóż się takiego dzieje, samaa nie wiem. Może to kwestia tego, że mam taki humor od spotkania z Marinem, a może to te grzybki? - Wiesz, jak staliśmy pod tym zielonym pięknym obrazem, to wydawałeś mi się taki szczęśliwy. Miałeś w oczach tyle słów i tyle myśli. Czułeś się wspaniale? Ja czułam się tak dobrze, że oddałabym wszystko, by mieć ten obraz. Albo przynajmniej ten widok. I pomyślałam, że chcę ci pokazać, że ja też mam tak jak ty - bełkoczę cokolwiek mi serce podpowiada i wyciągam dłoń po nos Barrego. Nie trafiam na nos, ale na jego szyję. Ucho. Całe piegowate. Nie czuć tego pod opuszkami palców, ale potrafię sobie to wyobrazić. Weasleye i ich płomieniście rude włosy idealnie wpasowują się w zieloną otoczkę płócien, które mnie tak nastoiły. Otwieram oczy i palcami bawię się uchem, które złapałam. Zagryzam wargę i zanim Barry zorietował się chociażby, ja już się do niego przyklejam i go chcę całować, bo nikt mnie nie nauczył że chłopców sie nie całuje, to chłopcy cię całują.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Cicho westchnął uśmiechając się przyjaźnie do Polki, a myślach tylko wołał, aby zachować spokój. Polka jest tylko naćpana, powinna odpocząć. Tak sobie powtarzał w myślach. - Każdy tego wieczora miał piękną twarz, Polly. Sądzę, że jest jakąś znajomą Daniela, ale możesz jutro jego o to się spytać, jeśli będziesz w stanie.- powiedział wesoło. W sumie każdy był wystrojony i wymalowany na tym wernisażu, aby tylko pokazać swój status jak i klasę, którą emanuje. Może Polka nie spodziewała się tylu piękności podczas jednego wieczora, ale też i ona ślicznie wyglądała, jak ją skomplementował w salonie przed przeniesieniem się do galerii.
I co ma jej powiedzieć, gdy tak zesmutniała na chwilę i oparła się o pobliską ścianę. No powinna iść spać, dla jej bezpieczeństwa. Aby nie zaczęła gdzieś szlajać się po ulicy. Spoglądał tylko na nią spokojnie nic nie mówiąc, dopóki nie zaczęła wymawiać jego imienia. Zaintrygowany jak i zaniepokojony podniósł jedną brew i obserwował poczynania Polki. To co dalej się działo, to był jakiś szok. Chciał coś powiedzieć, nawet opowiedzieć coś o tym obrazie, lecz jej dotyk jego sparaliżował. Nie powinni. Barry nie powinien do tego dopuścić. Czy Polka działa pod wpływem narkotyków, czy może też coś czuje do niego? Wcześniej nie interesował się tym, bo uważał ją za swoją przyjaciółkę. -Polly- wyszeptał jej imię chcąc jakby ją ostrzec, by tego nie robiła. Chwilę później czuję niespodziewanie jej usta na swoich wargach. To były inne usta niż Marcelyn. Mniejsze, delikatniejsze jak ten pocałunek, którym został obdarzony. Marcelyn... na samą myśl o nie ma ochotę zniszczyć to, co zbudował z rudą istotą. Nie wie, czy ponownie będzie w stanie zaufać Marcelyn, jak wcześniej to było. Ale na razie miał Polkę przyklejoną do jego ust, która czekała na jego ruch. Złapał ją w talii, lecz nieco odsunął swe wargi od ust dziewczyny i spojrzał na nią. Brzęczały jemu słowa, że nie powinien, że jeszcze ktoś się dowie i wyda. Ale kto się dowie? Przecież tu są tylko oni, nawet Billa nie ma. A Marcelyn sama pierwsza jego zdradziła swoimi kłamstwami. Nie musi wiedzieć o Polce. Ale jak Polce odwzajemni pocałunek, to może pomyśleć, że będą razem, a nie chciał dawać jej fałszywej nadziei. W dodatku, co jeśli dojdzie d a l e j? Może Polka jest właśnie tą osobą, z którą powinien spróbować? Zwłaszcza, że kusi swym wyglądem, a jej wzrok wprawia jego w kompleksy. Było jemu cholernie ciężko w tej chwili cokolwiek powiedzieć. - Polly... ja ... z resztą, chrzanić zasady.- wyszeptał cicho, po czy wpoił się delikatnie w jej usta trzymając ją w swoim ramionach. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Szczególnie Nestorowi.
I co ma jej powiedzieć, gdy tak zesmutniała na chwilę i oparła się o pobliską ścianę. No powinna iść spać, dla jej bezpieczeństwa. Aby nie zaczęła gdzieś szlajać się po ulicy. Spoglądał tylko na nią spokojnie nic nie mówiąc, dopóki nie zaczęła wymawiać jego imienia. Zaintrygowany jak i zaniepokojony podniósł jedną brew i obserwował poczynania Polki. To co dalej się działo, to był jakiś szok. Chciał coś powiedzieć, nawet opowiedzieć coś o tym obrazie, lecz jej dotyk jego sparaliżował. Nie powinni. Barry nie powinien do tego dopuścić. Czy Polka działa pod wpływem narkotyków, czy może też coś czuje do niego? Wcześniej nie interesował się tym, bo uważał ją za swoją przyjaciółkę. -Polly- wyszeptał jej imię chcąc jakby ją ostrzec, by tego nie robiła. Chwilę później czuję niespodziewanie jej usta na swoich wargach. To były inne usta niż Marcelyn. Mniejsze, delikatniejsze jak ten pocałunek, którym został obdarzony. Marcelyn... na samą myśl o nie ma ochotę zniszczyć to, co zbudował z rudą istotą. Nie wie, czy ponownie będzie w stanie zaufać Marcelyn, jak wcześniej to było. Ale na razie miał Polkę przyklejoną do jego ust, która czekała na jego ruch. Złapał ją w talii, lecz nieco odsunął swe wargi od ust dziewczyny i spojrzał na nią. Brzęczały jemu słowa, że nie powinien, że jeszcze ktoś się dowie i wyda. Ale kto się dowie? Przecież tu są tylko oni, nawet Billa nie ma. A Marcelyn sama pierwsza jego zdradziła swoimi kłamstwami. Nie musi wiedzieć o Polce. Ale jak Polce odwzajemni pocałunek, to może pomyśleć, że będą razem, a nie chciał dawać jej fałszywej nadziei. W dodatku, co jeśli dojdzie d a l e j? Może Polka jest właśnie tą osobą, z którą powinien spróbować? Zwłaszcza, że kusi swym wyglądem, a jej wzrok wprawia jego w kompleksy. Było jemu cholernie ciężko w tej chwili cokolwiek powiedzieć. - Polly... ja ... z resztą, chrzanić zasady.- wyszeptał cicho, po czy wpoił się delikatnie w jej usta trzymając ją w swoim ramionach. Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Szczególnie Nestorowi.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- No to się spytam, bo wyglądali na zakochanych - potakuję ostatni raz myśląc tego wieczora o Danielu. Niestety musi wyjśc z mojej głowy, przynajmniej na te kilka godzin, minut, kiedy Barry Weasley próbuje mnie zaprowadzić do spania.
Trochę szkoda, że to wszystko się tak szybko skończyło. Więcej przygotowań niż samej zabawy! Na przykład malowałam oczy tak długo, a okazuje sie, że chyba prócz Barrego to nikt mnie nie widział.
Nawet to, że Marin widział mnie przed wernisażem, nie załatwia sprawy, bo wtedy to się nie liczyło. Nie miałam skończonej fryzury i sukienki.
Nie wiedziałam, że tak wiele zmartwień może mieć ten rudy chłopak. Sądziłam, że on też poczuł te wszystkie zielone wibracje zrobione przez obraz. Nie wiedziałam, że będzie się głowił nad tym, czy chce mnie całować czy nie.
Barry długo się nie zastanawia. Już myślałam, że powie mi, żebym się nie wygłupiała, ale tak naprawdę, to wcale nie myślałam, tylko dałam się całować i całowałam go nawzajem, on mnie obejmował, a ja jego za szyję też. Dopiero po kilku minutach takiego tańca języków, kiedy na chwilę musiałam się ocknąć, odsuwam się na nieznaczną odległość i pytam: - Jakich zasad, Barry? Jesteś chłopcem z zasadami, a ja ci wszystko popsułam? - głowa się wacha od prawej do lewej i od lewej do prawej. Powoli, a usta na chwile spoczywają w kąciku ust Barrego, ale znów się odsuwam i opieram o ścianę, niech mi opowie jakie zasady, a jak nie chce mi opowiadać, to niech mi pomoże z zamkiem tej sukienki, bo jest fatalny i sama nie sięgam.
Trochę szkoda, że to wszystko się tak szybko skończyło. Więcej przygotowań niż samej zabawy! Na przykład malowałam oczy tak długo, a okazuje sie, że chyba prócz Barrego to nikt mnie nie widział.
Nawet to, że Marin widział mnie przed wernisażem, nie załatwia sprawy, bo wtedy to się nie liczyło. Nie miałam skończonej fryzury i sukienki.
Nie wiedziałam, że tak wiele zmartwień może mieć ten rudy chłopak. Sądziłam, że on też poczuł te wszystkie zielone wibracje zrobione przez obraz. Nie wiedziałam, że będzie się głowił nad tym, czy chce mnie całować czy nie.
Barry długo się nie zastanawia. Już myślałam, że powie mi, żebym się nie wygłupiała, ale tak naprawdę, to wcale nie myślałam, tylko dałam się całować i całowałam go nawzajem, on mnie obejmował, a ja jego za szyję też. Dopiero po kilku minutach takiego tańca języków, kiedy na chwilę musiałam się ocknąć, odsuwam się na nieznaczną odległość i pytam: - Jakich zasad, Barry? Jesteś chłopcem z zasadami, a ja ci wszystko popsułam? - głowa się wacha od prawej do lewej i od lewej do prawej. Powoli, a usta na chwile spoczywają w kąciku ust Barrego, ale znów się odsuwam i opieram o ścianę, niech mi opowie jakie zasady, a jak nie chce mi opowiadać, to niech mi pomoże z zamkiem tej sukienki, bo jest fatalny i sama nie sięgam.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Może się potem spytać Daniela, dla niego to nie problem. Barry raczej będzie jego unikać przez jakiś czas, może do świąt, gdzie będzie musiał się zjawić przy rodzinnym stole. Niech już będzie po świętach, aby mógł spokojnie dalej robić swoje nie przejmując się zbyt mocno rodzeństwem. A przynajmniej tego nie pokazywać po sobie. Jeszcze by Garrett zauważył i zaczęłoby się piekło.
A na razie, to ma przed sobą Polkę, z która się całował. Barry poddał się chwilowej namiętności, lecz był gotów w razie czego przerwać, gdyby doszło do dalszych czynów. Na szczęście Polka sama przerwała, na co może przez moment zesmutniał, lecz ten smutek odszedł wywołując uśmiech na jego ustach. Chce wiedzieć, co właśnie z nim robi? Co powoduje swoim zachowaniem? Złożył jej całus na ustach, gdy się zbliżyła, lecz gdy się odsunęła, posłusznie ją puścił i obserwował, jak zbliża się do ściany. - Czy ja wiem, czy popsułaś...- specjalnie nie dokończył swych słów, bo nie wiedział w sumie, co jej odpowiedzieć. Owszem, parę zasad jemu popsuła, ale czy to nie było zasłużone? On oczekiwał od Marcelyn prawdy, a jej nie dostał. Więc czemu i on ma nie łamać zasad? W przeciwieństwie do Nory, o Barrym raczej mało to się dowie. Bo raczej nie będzie rozpowiadać wśród szlachcianek na prawo i lewo, prawda? Z resztą, nie dał Marcelyn żadnego pierścionka, jak i nie poznali się oficjalnie. - Pomóc?- zadał pytanie, po którym zaraz podszedł do Havisham i delikatnie schwycił za zamek, i powoli zaczął nim zsuwać na dół. Drugą ręką przytrzymywał materiał na złączeniu starając się jednocześnie nie stykać z plecami Polki. -Mam wyjść?- wyszeptał jej do ucha pytanie ostatecznie rozpinając jej sukienkę. Puścił materiał sukienki nie sprawdzając, czy zaraz sukienka swobodnie spadnie, czy może zahaczy się o ramię, lub Polka ją złapie w ostatnim momencie. Skoro wprawiła jego w małe kłopoty, to czemu jej ma wyjść wszystko na sucho. Niech też i on coś z tego ma. Pod nosem uśmiechnął się, a sam nie ruszył się z miejsca, jakby czekał na jej ruch.
A na razie, to ma przed sobą Polkę, z która się całował. Barry poddał się chwilowej namiętności, lecz był gotów w razie czego przerwać, gdyby doszło do dalszych czynów. Na szczęście Polka sama przerwała, na co może przez moment zesmutniał, lecz ten smutek odszedł wywołując uśmiech na jego ustach. Chce wiedzieć, co właśnie z nim robi? Co powoduje swoim zachowaniem? Złożył jej całus na ustach, gdy się zbliżyła, lecz gdy się odsunęła, posłusznie ją puścił i obserwował, jak zbliża się do ściany. - Czy ja wiem, czy popsułaś...- specjalnie nie dokończył swych słów, bo nie wiedział w sumie, co jej odpowiedzieć. Owszem, parę zasad jemu popsuła, ale czy to nie było zasłużone? On oczekiwał od Marcelyn prawdy, a jej nie dostał. Więc czemu i on ma nie łamać zasad? W przeciwieństwie do Nory, o Barrym raczej mało to się dowie. Bo raczej nie będzie rozpowiadać wśród szlachcianek na prawo i lewo, prawda? Z resztą, nie dał Marcelyn żadnego pierścionka, jak i nie poznali się oficjalnie. - Pomóc?- zadał pytanie, po którym zaraz podszedł do Havisham i delikatnie schwycił za zamek, i powoli zaczął nim zsuwać na dół. Drugą ręką przytrzymywał materiał na złączeniu starając się jednocześnie nie stykać z plecami Polki. -Mam wyjść?- wyszeptał jej do ucha pytanie ostatecznie rozpinając jej sukienkę. Puścił materiał sukienki nie sprawdzając, czy zaraz sukienka swobodnie spadnie, czy może zahaczy się o ramię, lub Polka ją złapie w ostatnim momencie. Skoro wprawiła jego w małe kłopoty, to czemu jej ma wyjść wszystko na sucho. Niech też i on coś z tego ma. Pod nosem uśmiechnął się, a sam nie ruszył się z miejsca, jakby czekał na jej ruch.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Było im przecież dobrze, miło, wygodnie i dlaczego by nie? Bo Wasyl wbiegł do pokoju własnie? Pola i tak jest nietrzeźwa i nie widzi tego. Przestaje macać Barrego po policzku i przez chwilę patrzy na niego. Rumieni się od ciepła, które się w niej zagotowało.
- No nie mów, że już nawet nie pamietasz zasad? Jak pierwsza brzmiała? Nie całować Poli? - zaśmiewa się i dodaje bardzo cicho, dodaje to tylko po to, żeby poruszyć ustami. - Bo Marin całował pierwszy? Nie patrzy Pola, ma zamknięte oczy, kiwa się w tył i w przód. Chce zdenerwować Barrego? Po co mu to mówi? Aby podzielił się z przyjacielem wątpliwością, która go najdzie jak uświadomi sobie, że jego przyjaciółka Pola chce zaliczyć wszystkich kolegów. Na szczęście Barry miał pomysł z pójściem spać.
Pytanie pierwsze zaskoczyło ją, nie zdążyła zareagować. Czuje zmęczenie, czuje się dobrze, ale bardzo sennie. Chciałaby zagrzebać się w kołdrze i tam spać aż do ranka.
Pytanie drugie składa Barry na skraju jej ucha. I nagle rozpływa się po niej jakieś ciepło, fala gorąca, która otrzeźwia ją. Bo ona wisi gdzieś tam, gdzie nie wolno wisieć. I ma przyjemność z tego, że Barry szepcze jej na uszko miłe słowa. Ale czy takie miłe? Co powiedział takiego? pola się skupia, ale nic nie słyszy. Trzyma sukienkę ramieniem i obraca się powoli do Barrego. Oj Barry, Barry. Czy masz wyjść? Oczywiście, że masz wyjść. Masz na głowie narzeczoną, rudą, piękną i wysoką. Będziesz sobie z nią sprawdzał jak to jest. Pola nie wie o Marcelinie, ale instynkt podpowiada jej, żeby nie szalała za bardzo z Barrym. Może uprzedzenie do szlachciców, a może to kwestia chwilowej trzeźwości umysłu.
Uśmiecha się. Nie, zostań. - Możesz iść - zostań przyjacielem moim, Barry. Spotykajmy się czasami i całujmy, bo to było miłe. Nie powiem Marcelinie, nie powiem sama sobie. Możemy spotykać się w moich marzeniach. Snach. Tak, tam Polu znajdziesz Barrego. Obok Marina na półce będzie stał. Będą oboje śmieli się, że mieli Polę, chociaż jej nie mieli. Ona wszak wciąż czeka na swojego pana Pomfrey.
I tak zanim Pola stała się lafiryndą, to stała się zakonnicą.
- No nie mów, że już nawet nie pamietasz zasad? Jak pierwsza brzmiała? Nie całować Poli? - zaśmiewa się i dodaje bardzo cicho, dodaje to tylko po to, żeby poruszyć ustami. - Bo Marin całował pierwszy? Nie patrzy Pola, ma zamknięte oczy, kiwa się w tył i w przód. Chce zdenerwować Barrego? Po co mu to mówi? Aby podzielił się z przyjacielem wątpliwością, która go najdzie jak uświadomi sobie, że jego przyjaciółka Pola chce zaliczyć wszystkich kolegów. Na szczęście Barry miał pomysł z pójściem spać.
Pytanie pierwsze zaskoczyło ją, nie zdążyła zareagować. Czuje zmęczenie, czuje się dobrze, ale bardzo sennie. Chciałaby zagrzebać się w kołdrze i tam spać aż do ranka.
Pytanie drugie składa Barry na skraju jej ucha. I nagle rozpływa się po niej jakieś ciepło, fala gorąca, która otrzeźwia ją. Bo ona wisi gdzieś tam, gdzie nie wolno wisieć. I ma przyjemność z tego, że Barry szepcze jej na uszko miłe słowa. Ale czy takie miłe? Co powiedział takiego? pola się skupia, ale nic nie słyszy. Trzyma sukienkę ramieniem i obraca się powoli do Barrego. Oj Barry, Barry. Czy masz wyjść? Oczywiście, że masz wyjść. Masz na głowie narzeczoną, rudą, piękną i wysoką. Będziesz sobie z nią sprawdzał jak to jest. Pola nie wie o Marcelinie, ale instynkt podpowiada jej, żeby nie szalała za bardzo z Barrym. Może uprzedzenie do szlachciców, a może to kwestia chwilowej trzeźwości umysłu.
Uśmiecha się. Nie, zostań. - Możesz iść - zostań przyjacielem moim, Barry. Spotykajmy się czasami i całujmy, bo to było miłe. Nie powiem Marcelinie, nie powiem sama sobie. Możemy spotykać się w moich marzeniach. Snach. Tak, tam Polu znajdziesz Barrego. Obok Marina na półce będzie stał. Będą oboje śmieli się, że mieli Polę, chociaż jej nie mieli. Ona wszak wciąż czeka na swojego pana Pomfrey.
I tak zanim Pola stała się lafiryndą, to stała się zakonnicą.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Ktoś wbiegł do pokoju, na co Bzrry na chwilę zawitał wzrokiem. Pies. - Nie wspominałaś, że masz psa. Śliczny jest.- powiedział zaraz spoglądając z powrotem na Polkę z uśmiechem na ustach. Jak to się stało, że będąc z Polką, czuł się swobodniej? Chociaż nie, czuł ciężar na swych barkach, lecz ku zdziwieniu, nie był tak mocno odczuwalny. Jakby na chwilę gdzieś zapadł się pod ziemią. To chyba dobrze dla Polki, prawda? Początkowo zaśmiał się z jej wypowiedzi, lecz gdy usłyszał o Marinie, nieco zbladł. Jego najlepszy kumpel... całował Polkę? Co? Gdzie? Kiedy? Może kłamie? Ale niby czemu miałaby to robić? przytrzymał ją, gdy ta zaczęła się chwiać. Jak długo ma romans z Marinem? Może powinien z nim porozmawiać?
Zaraz potem przyszła sprawa sukienki. Starał się być miły, udawać, że nie dotknęły ani odrobinę to, co powiedziała o Marinie. Tę kwestię zostawi na później. Z resztą, oni się tylko całowali, nie doszło do niczego więcej. Więc chyba można dać na jakiś czas spokój z tym tematem. Przynajmniej w tej sytuacji. Chciał teraz być z Polką, jakkolwiek to brzmi w jego zakudłaczonych myślach. Jego uśmiech się rozszerzył widząc spojrzenie Polki. Słysząc jej słowa, zbliżył się do niej i złożył króciutki całus. Taki pożegnalny, choć gdyby Polka zmieniła zdanie, to oczywiście zostanie tu i na całą noc, jeśli zechce. Bez dotykania, jeśli zażąda. Zastąpi jej koc, który daje iluzję ciepła. Przecież nic nie musi się stać, prawda?
- Z Marinem... kiedy się całowałaś?- zadał pytanie odsuwając się od blondynki. Może chyba jednak zostanie, bo nie trafi nawet do swojego łóżka, a nie wydaje się, aby pies mógł ją ułożyć na mięciutkiej pościeli i zakryć ją kocem.
Zaraz potem przyszła sprawa sukienki. Starał się być miły, udawać, że nie dotknęły ani odrobinę to, co powiedziała o Marinie. Tę kwestię zostawi na później. Z resztą, oni się tylko całowali, nie doszło do niczego więcej. Więc chyba można dać na jakiś czas spokój z tym tematem. Przynajmniej w tej sytuacji. Chciał teraz być z Polką, jakkolwiek to brzmi w jego zakudłaczonych myślach. Jego uśmiech się rozszerzył widząc spojrzenie Polki. Słysząc jej słowa, zbliżył się do niej i złożył króciutki całus. Taki pożegnalny, choć gdyby Polka zmieniła zdanie, to oczywiście zostanie tu i na całą noc, jeśli zechce. Bez dotykania, jeśli zażąda. Zastąpi jej koc, który daje iluzję ciepła. Przecież nic nie musi się stać, prawda?
- Z Marinem... kiedy się całowałaś?- zadał pytanie odsuwając się od blondynki. Może chyba jednak zostanie, bo nie trafi nawet do swojego łóżka, a nie wydaje się, aby pies mógł ją ułożyć na mięciutkiej pościeli i zakryć ją kocem.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Niedawno- przed trzema godzinami, ale nie chce żebyś mnie oceniał Barry. Więc już nic nie mów. Anie to ja mam mówić. Więc dobrze, już mówię. - To takie śmieszne, ze sie przyjaznicie - usmiech niepewny, slowa zdradzieckie. Smieszne, bo niby jestes jego przyjacielem, ale kogo poprosi o bycie chrzestnym jego dzieci. Nie Ciebie. Nie mówił mi kogo, śmieszne ze go calowalam, bo wcale bo nie znam. Miałam mu pomóc przestać myśleć o sobie najgorzej, a w zamian zastanawiam się dlaczego Barry i Marin sie przyjaźnią. Nie, wcale o tym nie myślę, myślę o niebieskich migdalach. O tym, ze oni oboje są szlachciami i ze znam zasady domów szlacheckich i ze wiem, wiem doskonale, ze jeżeli bym wyszła za któregoś, mogłabym być pania arystokratka. Naiwna ja. Ale czemu naiwna, bo nie wiem o tym, ze oboje już mają zobowiązania. Dam się podejść, dam sobie wmówić, ze są kawalerski do wzięcia. Prędzej nie uwierzę w to, ze nie są. Czy tak zachowują się zakochani ludzie? Chodzą po innych pannach i proszą je o chwilę sam na sam, proszą je żeby im towarzyszyły na wernisazach. Nie uwierzę, nie zobaczę, nie będę też naiwna.
-Taki byłeś mądry, okropnie chce mi sie spać - padam na łóżko w tej spódnicy eleganckiej. Padam i spoglądam w sufit. I znów uśmiech kręci się pomiędzy policzkami. Barry, Barry, czy ty wiesz, że ten pies może ułożyć mnie do snu? Kiedy tylko o tym pomyślałam, Wazyl wskoczył na łóżko i zaczął sobie moscic miejsce. Tak naprawdę, to nie mogłam powiedzieć Barremu O prawdziwej naturze mego pieska. Szkoda. - Pomozssz miiiii? -wyciągam ręce do nieba, gdzie powinien być Barry, żeby mi pomóc jednak pozbyć sie tej sukienki, a kiedy tak sie silujemy to mowie o piesku -Nazywa się Bazyl,jest u mnie juz meeega długo. Piękny prawda? - a jaki piękny jako człowiek!
-Taki byłeś mądry, okropnie chce mi sie spać - padam na łóżko w tej spódnicy eleganckiej. Padam i spoglądam w sufit. I znów uśmiech kręci się pomiędzy policzkami. Barry, Barry, czy ty wiesz, że ten pies może ułożyć mnie do snu? Kiedy tylko o tym pomyślałam, Wazyl wskoczył na łóżko i zaczął sobie moscic miejsce. Tak naprawdę, to nie mogłam powiedzieć Barremu O prawdziwej naturze mego pieska. Szkoda. - Pomozssz miiiii? -wyciągam ręce do nieba, gdzie powinien być Barry, żeby mi pomóc jednak pozbyć sie tej sukienki, a kiedy tak sie silujemy to mowie o piesku -Nazywa się Bazyl,jest u mnie juz meeega długo. Piękny prawda? - a jaki piękny jako człowiek!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Śmieszne, i to w cholerę. Gdyby nie to, że była tu Polka, która potrzebowała kogoś do pomocy, to pewnie by poszedł do Marina i porozmawiał z nim. To nie było miłe dowiadywać się, że własny przyjaciel całował się z dziewczyną niedawno, gdy sam ją teraz pocałował. Co prawda Barry będzie chcieć przyjaźnić się z nią, to jednak nie jest normalne, że na ważniejsze imprezy ją właśnie zabiera? Z dobroci? Chyba raczej dlatego, że nie chce być sam wśród szumu arystokratycznego. A Polka wydaje się jemu jedną z odpowiednich jego znajomych, które mogą się poruszać po salonach. I jeszcze dochodzi sprawa Marcelyn... Na samą jej myśl robi się jemu niedobrze, więc skupił się na psie, który wskoczył na łóżko Polki. Rudzielec cicho zaśmiał się i zaraz podszedł do brązowookiej niewiasty. Psiak jest zabawny, a w tym przypadku chyba nie powinien walczyć z psem. Chociaż gdzieś głęboko tliła się iskierka zazdrości. Ale nie powie tego na głos! Za to zaraz pomógł Polce zdjąć sukienkę od góry. Starał się to robić powoli, aby przypadkiem nie zahaczyła się, lub przypadkiem nie poniszczyła. Te ich wszystkie sukienki niekiedy są takie delikatne, a Barry nie chciał niszczyć Polce rzeczy. Sam jest nauczony, że się powinno dbać o swoje rzeczy.
- Piękny piękny.- pochwalił Bazyla zerkając na chwilę na niego, po czym przewiesił jej sukienkę przez krzesło. Nic się jej nie powinno stać. - Ale widzę, że masz fachową opiekę, to nie będę zabierać konkurencji.- powiedziawszy podszedł do łóżka i chciał pogłaskać Bazyla, ale ten rzucił ostre spojrzenie, więc tylko uśmiechnął się w stronę psa. - Dobranoc.- powiedziawszy szeptem, ucałował Polkę w czółko. Niech śpi dobrze i przyśni się jej coś miłego. Zasłużyła sobie na dobry i przyjemny sen.
- Piękny piękny.- pochwalił Bazyla zerkając na chwilę na niego, po czym przewiesił jej sukienkę przez krzesło. Nic się jej nie powinno stać. - Ale widzę, że masz fachową opiekę, to nie będę zabierać konkurencji.- powiedziawszy podszedł do łóżka i chciał pogłaskać Bazyla, ale ten rzucił ostre spojrzenie, więc tylko uśmiechnął się w stronę psa. - Dobranoc.- powiedziawszy szeptem, ucałował Polkę w czółko. Niech śpi dobrze i przyśni się jej coś miłego. Zasłużyła sobie na dobry i przyjemny sen.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Barry był przeciwieństwem Marina - stąd to rozbawienie, że się przyjaźnić jakoś umieją. Przecież nie powinno im to wychodzić: bo tak czystoteretycznie: Barry pracuje w firmie, której właścicielem jest dziadek Marina, a Marin ma to gdzieś i sobie wyjeżdża, albo ma to po prostu gdzieś.
Może nie znałam się za bardzo na tym co robią Marin i Barry poza tym, że czasami się pojawiają w mojej okolicy - ale to co wiedziałam wystarczało mi do życia. Bo przecież nie muszę wiedzieć jak się składa różdżki, gdybym to wiedziała, to bym też tam pracowała. Ech, pracowanie z Barrym byłoby chyba jeszcze śmieszniejsze niż to, że całowałam się i z nim i z jego bff.
Ale najzabawniejsze wydaje się, że Barry miał ochotę być zazdrosnym o psa. Tak jakby wyczuwał, że Bazyl to nie tylko kundelek, ale przede wszystkim m ę ż c z y z n a. Animag. A ja, niestety, chociaż już poznałam tajemnicę, wcale nie widziałam nic złego w tym, żeby spać z Wazylem u boku. W sumie pewnie Billy sądził, że to obleśne spać ze zwierzątkiem, ale on nie wiedział, że ja czyszczę Wazyla, a Bazyl jak jest Vasillim to też się myje (jak no go prosze). No więc intuicja Weasleya była wręcz oszałamiająca.
- Nie, w dół musisz ciągnąć - jęczę leżąc w łóżku, skoro tylko Barry zamiast zająć się zdejmowaniem mi sukienki w dół, albo podniesieniem mnie, żebym jakoś sama sobie poradziła, to ciągnie w górę i aż mnie to boli, bo musze się kołysać, żeby spróbować wydostać. Jednak wkrótce odnaleźliśmy dobry kierunek i już mogę sie pochwalić, że usiadłam na łóżku i kiwając sie na boki, dąłam sobie ramiona zdjąć z sukienki. - Tak, Bazyl to super opieka, póki czegoś nie zbroi
Barry mnie całuje na dobranoc w czoło, ja łapię go za rękę gdzieś i pokazuje, żeby usiadł obok. I mam nadzieje, że usiądzie, bo już się do niego odwracam, tam gdzie miał siedzieć. - Może powinieneś zostać
Przypilnować mnie, żebym się nie sturlała z łóżka. Ściągam drugie ramiączko i do pasa w dół zostaję już tylko w takiej śmiesznej halce, która założyłam żeby nie chodzić na golasa pod spodem. No, zostań Barry, możesz być mi tym kocykiem, to będzie na pewno wygodne. Unoszę na niego spojrzenie i byłoby kłamstwem stwierdzanie, że nie chciałam go dalej całować. No więc tak sie znów zbliżam i oddalam i znów zbliżam, żeby znów całować.
Może nie znałam się za bardzo na tym co robią Marin i Barry poza tym, że czasami się pojawiają w mojej okolicy - ale to co wiedziałam wystarczało mi do życia. Bo przecież nie muszę wiedzieć jak się składa różdżki, gdybym to wiedziała, to bym też tam pracowała. Ech, pracowanie z Barrym byłoby chyba jeszcze śmieszniejsze niż to, że całowałam się i z nim i z jego bff.
Ale najzabawniejsze wydaje się, że Barry miał ochotę być zazdrosnym o psa. Tak jakby wyczuwał, że Bazyl to nie tylko kundelek, ale przede wszystkim m ę ż c z y z n a. Animag. A ja, niestety, chociaż już poznałam tajemnicę, wcale nie widziałam nic złego w tym, żeby spać z Wazylem u boku. W sumie pewnie Billy sądził, że to obleśne spać ze zwierzątkiem, ale on nie wiedział, że ja czyszczę Wazyla, a Bazyl jak jest Vasillim to też się myje (jak no go prosze). No więc intuicja Weasleya była wręcz oszałamiająca.
- Nie, w dół musisz ciągnąć - jęczę leżąc w łóżku, skoro tylko Barry zamiast zająć się zdejmowaniem mi sukienki w dół, albo podniesieniem mnie, żebym jakoś sama sobie poradziła, to ciągnie w górę i aż mnie to boli, bo musze się kołysać, żeby spróbować wydostać. Jednak wkrótce odnaleźliśmy dobry kierunek i już mogę sie pochwalić, że usiadłam na łóżku i kiwając sie na boki, dąłam sobie ramiona zdjąć z sukienki. - Tak, Bazyl to super opieka, póki czegoś nie zbroi
Barry mnie całuje na dobranoc w czoło, ja łapię go za rękę gdzieś i pokazuje, żeby usiadł obok. I mam nadzieje, że usiądzie, bo już się do niego odwracam, tam gdzie miał siedzieć. - Może powinieneś zostać
Przypilnować mnie, żebym się nie sturlała z łóżka. Ściągam drugie ramiączko i do pasa w dół zostaję już tylko w takiej śmiesznej halce, która założyłam żeby nie chodzić na golasa pod spodem. No, zostań Barry, możesz być mi tym kocykiem, to będzie na pewno wygodne. Unoszę na niego spojrzenie i byłoby kłamstwem stwierdzanie, że nie chciałam go dalej całować. No więc tak sie znów zbliżam i oddalam i znów zbliżam, żeby znów całować.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Wcale nie podejrzewał, że owy pies to animag. Sam miał kuguchara, dzięki któremu zrozumiał, że każde żyjące zwierzę posiada rozum i emocje podobne do ludzi. Wie, gdy jego pupil jest o niego zazdrosny - dzieki darowi rozmawiania z kotami, ale niekiedy nie potrzebuje ani chwili rozmowy. Wystarczą same reakcje zwierząt. Gdy pies zerka niezadowolony, wiadomo, aby zbyt blisko się nie zbliżać. Gdy szczeka, to lepiej zwiewać, aby zachować swe ciało w jednym kawałku. I tak dalej, i tak dalej.
- Przepraszam - wymamrotał pod nosem i zaraz się poprawił. Ściągnął ostatecznie jej suknię, dał jej buziaka. Nagle czuje jej dotyk, więc zdziwiony wpierw zerka na nią, a zaraz z łagodnym spojrzeniem zajmuje miejsce koło Polki. Widząc ją w samej halce, jego uśmiech machinalne się rozszerza, a chwilę później czuje już wargi dziewczyny. Kim teraz dla siebie będą? Przyjaciółmi bez zobowiązań? Parą kochanków? Nie, to nie byla dobra pora na myślenie o tym. Co będzie, to będzie i lepiej nie wybiegać w przyszłość. A co, jesli jemu coś jutro się stanie? Albo gdy rano wstanie? Lepiej pozbyć się chwilowo tych myśli. Barry'emu się to udało, bo jako typowy facet, mało myśli w tym momencie akurat o tych kwestiach. Bardziej to odwzajemnił pocałunek, a jego prawa dłoń nieco uniosła się, aby opuszki palców zaczęły głaskać jej policzek. Zaraz potem oderwał się od jej ust.
- A co z Bazylem?- zadał pytanie przypominając Havisham o jej pupilu. Ma tak sobie leżeć na łóżku? - I skoro powinienem zostać, to powinienem miec, gdzie się zdrzemnąć.- dodał kolejną uwagę. Nie, wcale jej nie sugerował, że chciałby być jej kocem, jej dzisiejszym pancerzem na zły sen. Zawsze może zasnąć na niezbyt wygodnym krześle, lub podłodze, jeśli Polce zależy na nieco prywatności.
- Przepraszam - wymamrotał pod nosem i zaraz się poprawił. Ściągnął ostatecznie jej suknię, dał jej buziaka. Nagle czuje jej dotyk, więc zdziwiony wpierw zerka na nią, a zaraz z łagodnym spojrzeniem zajmuje miejsce koło Polki. Widząc ją w samej halce, jego uśmiech machinalne się rozszerza, a chwilę później czuje już wargi dziewczyny. Kim teraz dla siebie będą? Przyjaciółmi bez zobowiązań? Parą kochanków? Nie, to nie byla dobra pora na myślenie o tym. Co będzie, to będzie i lepiej nie wybiegać w przyszłość. A co, jesli jemu coś jutro się stanie? Albo gdy rano wstanie? Lepiej pozbyć się chwilowo tych myśli. Barry'emu się to udało, bo jako typowy facet, mało myśli w tym momencie akurat o tych kwestiach. Bardziej to odwzajemnił pocałunek, a jego prawa dłoń nieco uniosła się, aby opuszki palców zaczęły głaskać jej policzek. Zaraz potem oderwał się od jej ust.
- A co z Bazylem?- zadał pytanie przypominając Havisham o jej pupilu. Ma tak sobie leżeć na łóżku? - I skoro powinienem zostać, to powinienem miec, gdzie się zdrzemnąć.- dodał kolejną uwagę. Nie, wcale jej nie sugerował, że chciałby być jej kocem, jej dzisiejszym pancerzem na zły sen. Zawsze może zasnąć na niezbyt wygodnym krześle, lub podłodze, jeśli Polce zależy na nieco prywatności.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Gdyby pies śmiać się umiał, śmiałby się do rozpuku wpatrując się w tę przezabawną scenę dwojga dzieci: niezdecydowanego i potykającego się o własne nogi Weasley'a oraz nieśmiało-śmiałej Poleczki w niesubtelny sposób doprowadzającej do stanu rzeczy, do którego chciała doprowadzić.
Po jego śmierci. Czy tam trupie.
Chciał tutaj spać? W j e g o łóżku? K o ł o Polly?
Wpatrywał się pierw czujnym wzrokiem w tego napalonego młodzieńca wróżąc swym psim móżdżkiem nieszczęście - nie, nie chodzi o cnotę naszej drogiej Polly, nie, nie chodzi o wściekłego rankiem Billego czy inne sprawy całkowicie niezwiązane z psimi interesami. Od razu, gdy padło pytanie o niego, zaszczekał dopominając się o należną mu uwagę i szczególny szacunek, a zwłaszcza m i e j s c e na łóżku, żadne miejsce na dywanie, kanapie w salonie czy fotelu u billa w gabinecie (swoją droga, gdyby ten znalazł go tam rankiem, w domu rozpętałby się istny armagedon). Wiedział do czego zmierza Weasley – dlaczego to musi był Weasley?, Polly wiedziała, że urodzą jej się RUDE dzieci? - i nie miał zamiaru na to pozwolić. I nie w bezinteresownej walce o bezpieczeństwo rozczulająco naiwnej Poleczki, a nawet jeśli, to nie było to głównym motywem. Chciał przegonić stąd obcego, kogoś, kto nie należał do tego domu i nie miał prawa naruszać ich intymnej sfery, nie miał prawa zajmować j e g o połowy łóżka, nawet jeśli ta połowa łóżka do tej pory należała do psa – ale Polly wiedziała, że tak n i e było. Dlatego szczeknął raz jeden, raz drugi i trzeci, aby zawiesić swój psi wzrok na dziewczynie w niecierpliwym, natarczywym oczekiwaniu.
Po jego śmierci. Czy tam trupie.
Chciał tutaj spać? W j e g o łóżku? K o ł o Polly?
Wpatrywał się pierw czujnym wzrokiem w tego napalonego młodzieńca wróżąc swym psim móżdżkiem nieszczęście - nie, nie chodzi o cnotę naszej drogiej Polly, nie, nie chodzi o wściekłego rankiem Billego czy inne sprawy całkowicie niezwiązane z psimi interesami. Od razu, gdy padło pytanie o niego, zaszczekał dopominając się o należną mu uwagę i szczególny szacunek, a zwłaszcza m i e j s c e na łóżku, żadne miejsce na dywanie, kanapie w salonie czy fotelu u billa w gabinecie (swoją droga, gdyby ten znalazł go tam rankiem, w domu rozpętałby się istny armagedon). Wiedział do czego zmierza Weasley – dlaczego to musi był Weasley?, Polly wiedziała, że urodzą jej się RUDE dzieci? - i nie miał zamiaru na to pozwolić. I nie w bezinteresownej walce o bezpieczeństwo rozczulająco naiwnej Poleczki, a nawet jeśli, to nie było to głównym motywem. Chciał przegonić stąd obcego, kogoś, kto nie należał do tego domu i nie miał prawa naruszać ich intymnej sfery, nie miał prawa zajmować j e g o połowy łóżka, nawet jeśli ta połowa łóżka do tej pory należała do psa – ale Polly wiedziała, że tak n i e było. Dlatego szczeknął raz jeden, raz drugi i trzeci, aby zawiesić swój psi wzrok na dziewczynie w niecierpliwym, natarczywym oczekiwaniu.
Gość
Gość
Nie wiem dlaczego wszyscy zawsze chcą się określać i nigdy nie jest tak, że można coś robić nie nazywając tego kochankami, parą czy przyjaciółmi. Nie lubię określać relacji w których jestem, bo czasami można zagubić się w tych ograniczeniach albo zobowiązaniach, które niosą za sobą pewne nazwy. Czasami przecież myślę, że kocham moją przyjaciółke Lilianę, ale to nie znaczy przecież, że weźmiemy ślub!
Mam wzrok wciąż zamglony, kiedy Barry się pyta, gdzie może spać. Obok mnie? To chyba dobra odpowiedź. Ale kolejne pytanie jest o Bazyla. Ten właśnie wtoczył się do pokoju i patrzy to na mnie to na mojego gościa.
- A on może spać z nami, prawda piesku? - ale Wazyl ma inny pomysł i zaczyna warczeć i szczekać. Próbuję go uciszyć - Wazyl, cicho, sąsiedzi mnie zabiją - a dobrze wiem, co mój pan sąsiad myśli o trzymaniu psa w mieszkaniu. Wyciągam ręce do Wasyla, żeby przestał i wskoczył mi na kolana, ja go utulam i już nie będzie musiał szczekać. - Bazyl no co znów, przecież zostawiłam ci jedzenie - opieram policzek w sierści psa i unoszę spojrzenie na Barrego. - Bazyl chyba jest zazdrosny, bo on zawsze śpi ze mną w łóżku - głaszczę go po głowie i nagle czuję, że bardzo to dobrze mieć takiego psa obronnego. Ale czasami irytujące. No ale skoro Bazyl zadecydował, że Barry nie może ze mną spać (troche szkoda), to tłumaczę to Barremu: - Nie mogę go wystawić na zewnątrz, bo będzie całą noc skomlał albo szczekał i jutro dostanę pogadankę od sąsiadów = idź spać na kanapę Barry.
Mam wzrok wciąż zamglony, kiedy Barry się pyta, gdzie może spać. Obok mnie? To chyba dobra odpowiedź. Ale kolejne pytanie jest o Bazyla. Ten właśnie wtoczył się do pokoju i patrzy to na mnie to na mojego gościa.
- A on może spać z nami, prawda piesku? - ale Wazyl ma inny pomysł i zaczyna warczeć i szczekać. Próbuję go uciszyć - Wazyl, cicho, sąsiedzi mnie zabiją - a dobrze wiem, co mój pan sąsiad myśli o trzymaniu psa w mieszkaniu. Wyciągam ręce do Wasyla, żeby przestał i wskoczył mi na kolana, ja go utulam i już nie będzie musiał szczekać. - Bazyl no co znów, przecież zostawiłam ci jedzenie - opieram policzek w sierści psa i unoszę spojrzenie na Barrego. - Bazyl chyba jest zazdrosny, bo on zawsze śpi ze mną w łóżku - głaszczę go po głowie i nagle czuję, że bardzo to dobrze mieć takiego psa obronnego. Ale czasami irytujące. No ale skoro Bazyl zadecydował, że Barry nie może ze mną spać (troche szkoda), to tłumaczę to Barremu: - Nie mogę go wystawić na zewnątrz, bo będzie całą noc skomlał albo szczekał i jutro dostanę pogadankę od sąsiadów = idź spać na kanapę Barry.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Przeklęty pies. Od kiedy zwierzaki mają głos, hm? Barry oczywiście teraz nie mógł równać się z panoszącym psem, którego w myślach już skazywał na kastrację. Ale dobrze, kiedyś to sobie odbiją, niech Bazyl to sobie zapamięta. Westchnął cicho [i bezradnie]. Co zrobić. Pozostała kanapa na dole.
- No dobrze, do kimnę się na kanapie w salonie.- powiedział i spróbował pogłaskać psa, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Czemu niby ma pieścić żyda, który nie chce dzielić się z łóżkiem? No właśnie. Za to ucałowałem Polkę w czoło na dobranoc i zaraz zniknąłem z jej przytulnego pokoiku, by zaraz rzucić się na kanapę, która przypomina Garrettową. Położył się na prawym boku i zasnął, póki nie nastał nowy dzień. Nowy dzień, nowy ty, nowy ja, nowi my.
z.t x2
- No dobrze, do kimnę się na kanapie w salonie.- powiedział i spróbował pogłaskać psa, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Czemu niby ma pieścić żyda, który nie chce dzielić się z łóżkiem? No właśnie. Za to ucałowałem Polkę w czoło na dobranoc i zaraz zniknąłem z jej przytulnego pokoiku, by zaraz rzucić się na kanapę, która przypomina Garrettową. Położył się na prawym boku i zasnął, póki nie nastał nowy dzień. Nowy dzień, nowy ty, nowy ja, nowi my.
z.t x2
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
pokój Poli
Szybka odpowiedź