Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko Wyzwolenia
Ottery St. Catchpole 11 maja 1958
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
Butelka
Zasady:
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1. Skrzacie wino - 1 butelka - 1k6
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Wytrzymałość alkoholowa
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
Jedzenie
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Korzystanie z używek ma swoje konsekwencje. Alkohol pobudza produkcję soków trawiennych i ogranicza łaknienie, podnosi ciśnienie krwi, zaburza pracę serca. Obniża koncentrację, poprawia humor i powoduje kaca.
Każdy pijący jest zobowiązany do sprawdzenia swoich możliwości z pomocą wzoru bazowego i modyfikatorów:
100 + sprawność x2
- modyfikator zależny od wieku ( -5 za każdy 1 rok poniżej 23 lat)
- modyfikator za bycie kujonem -15
- modyfikator za abstynencję -20 (całkowita) -10 (sporadyczna)
- modyfikator losowy (forma w danym dniu) 1k20 (1-10 ujemny, 11-20 dodatni)
- modyfikator kolektywny - przyznawany uznaniowo (potwierdzenia należy szukać u organizatorów) -10 (za stan psychiczny postaci)
- modyfikator wagowy - +5 za każde zaczęte 5 kg powyżej 70 kg wagi
- modyfikator gastronomiczny - +2 za posiłek (umówmy się nie mamy dań)
- modyfikator taneczny +10 za taniec (przetańczenie całej piosenki)
- modyfikator narkoleptyczny +20 za ucięcie godzinnej drzemki
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
- Mocarz:
- 1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz alkohol najbliższej postaci do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę chłodna kąpiel, inaczej zaliczysz solidnego zgona. Punkty upojenia rosną o 10, o ile w ciągu najbliższych trzech tur nie zanurzysz się w pobliskim jeziorze.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego różowawą barwę na jakąś mniej dziewczęcą. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w pobliskim jeziorze będzie dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego poza skrzywieniem. Jest mocny i, choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, ktoś szykował w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątała się w nim pestka, która stanęła ci w gardle. Musisz ją wykrztusić.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Przez najbliższe trzy tury otrzymujesz 5 punktów upojenia więcej za każdy wykonany rzut.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotacyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić. Otrzymujesz 3 punkty upojenia więcej.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
- chleb pokrojony na kromki,
- sok z dyni w przezroczystej dużej butelce ze szkła,
- gotowany makaron w słoiku,
- ciasteczka z owocami,
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 13.09.22 9:45, w całości zmieniany 3 razy
W pierwszej chwili od smrodu naciągnęło go na wymioty, które jednak powstrzymał. Wyciągnął ręce, otrzepując ją z gówna z niesmakiem, kiedy obok runął James i tajfunem rozchlapał tę breję mocniej - osłonił twarz dłońmi, ale niewiele to dało.
- Szimy? Utopiłesz sję? - dopytał kontrolnie, z obawą unosząc spojrzenie na okno. - Chosz, musimy uciekać - próbował wstać na równe nogi, wspierając się o ściankę budynku i wyciągnął rękę do Jamesa. - Masz kitare? - dopytał, pomagając mu wstać.
1. Zapieram się rękami i nogami i daję radę nas z tego wyciągnąć
2. James mi się wyślizguje z uścisku i tylko on wpada jeszcze raz
3. Ślizgam się stopą i wpadam jeszcze raz, ciągnąc za sobą Jamesa
- Szimy? Utopiłesz sję? - dopytał kontrolnie, z obawą unosząc spojrzenie na okno. - Chosz, musimy uciekać - próbował wstać na równe nogi, wspierając się o ściankę budynku i wyciągnął rękę do Jamesa. - Masz kitare? - dopytał, pomagając mu wstać.
1. Zapieram się rękami i nogami i daję radę nas z tego wyciągnąć
2. James mi się wyślizguje z uścisku i tylko on wpada jeszcze raz
3. Ślizgam się stopą i wpadam jeszcze raz, ciągnąc za sobą Jamesa
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
- No tak - radośnie przytaknęła na słowa Neali, paliła się przy dotyku Marcela, przy jego bliskości, przy pięknym zapachu jego ciała, miękkości włosów pod palcami. Nie o to chodziło Weasley, oczywiście, ale przynajmniej się zgodziły. - Jaką dynią? Nie jesteś wcale żadną dynią, chudziutka jesteś i śliczna, i tylko trochę pomarańczowa. Tam na górze - wskazała dłonią na koronę swoich włosów, analogicznie mając na myśli odzyskane przy ognisku pukle płomiennego koloru.
Pluskała się, podczas gdy Neala intonowała treść listu, z rozmarzeniem spoglądając na niebo ponad ich głowami, ciało mając odchylone do tyłu. Chciałaby skłamać, że unosiła się na wodzie dzięki umiejętnościom pływackim, ale prawda była zupełnie inna: Celine wciąż podtrzymywała się stopami wędrującymi po dnie. Przy wichrującym sercu straciła równowagę, całą sobą zatapiając się w jeziorze; na szczęście nie było tam tak głęboko, by po chwili nie wyskoczyła ponad powierzchnię kaszląc i plując niesmaczną wodą. Srebrne włosy przylgnęły do zarumienionej twarzy.
- Co to było o tym sercu? - spytała, trąc nos dwoma palcami. W nim też czuła mętny dotyk jeziora. - A czemu niby nie? Bujdy jakieś, całkiem głupie. Miłość to... Ona jest naaajpiękniejsza! Kiedy biją serca dwa, nie trzeba słów - znów wcieliła się w teatralną rolę, dłonie wyciągając w kierunku Neali. Stała za płytko, podczas gdy półwila już była cała mokra. - Wiem, to niełatwe, bo mężczyzna wciąż musi śnić, lecz jest gdzieś to światło, do którego warto iść! - uśmiechnęła się szeroko.
Pluskała się, podczas gdy Neala intonowała treść listu, z rozmarzeniem spoglądając na niebo ponad ich głowami, ciało mając odchylone do tyłu. Chciałaby skłamać, że unosiła się na wodzie dzięki umiejętnościom pływackim, ale prawda była zupełnie inna: Celine wciąż podtrzymywała się stopami wędrującymi po dnie. Przy wichrującym sercu straciła równowagę, całą sobą zatapiając się w jeziorze; na szczęście nie było tam tak głęboko, by po chwili nie wyskoczyła ponad powierzchnię kaszląc i plując niesmaczną wodą. Srebrne włosy przylgnęły do zarumienionej twarzy.
- Co to było o tym sercu? - spytała, trąc nos dwoma palcami. W nim też czuła mętny dotyk jeziora. - A czemu niby nie? Bujdy jakieś, całkiem głupie. Miłość to... Ona jest naaajpiękniejsza! Kiedy biją serca dwa, nie trzeba słów - znów wcieliła się w teatralną rolę, dłonie wyciągając w kierunku Neali. Stała za płytko, podczas gdy półwila już była cała mokra. - Wiem, to niełatwe, bo mężczyzna wciąż musi śnić, lecz jest gdzieś to światło, do którego warto iść! - uśmiechnęła się szeroko.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
- Nie. Nje. Nie. - pokręciłam głową nie że dynią i nie że sliczną. Wywróciłam oczami. - Nie jestem śliczna. Jestem pomarjanczowa. - zgodziłam się z tym drugim jednak. Weszłam trochę głębiej, jak Celine zniknęła a jak się pojawiła zapytałam. - Ższyjesz? - bo miałam nadzieję, że tak. Zmarszczyłam brwi. - Że wiruje? Wichruje? Wariujej? - nie pamiętam, przyznałam zaraz. Wydęłam usta kręcąc głową. - Żadne światło. - uniosłam obie ręce układając je na bokach. - No miłość ten tak. - zgodziłam się z nią. - Ale ja nie, więc miłość jest pa pa. - tłumaczyłam pewna że robię to idealnie i dokładnie. Pokiwałam zadowolona głową.
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- To baaardzo ładny kolor. Jak jesień albo chleb - właściwie chleby były brązowe, ale na potrzeby zilustrowania smakowitości barwy musiała sięgnąć po kolejną kulinarną awangardę. Czy gdzieś na świecie były pomarańczowe chleby? - Ledwo, wszystko mi wiruje, Nela. Też. Hm... Serce i świat - ale tak żyło się najprzyjemniej, poza kajdanami, które na co dzień szczelnie trzymały się nadgarstków, niewidoczne dla nikogo poza nią samą. Promienny uśmiech znów nie schodził z ust. Była szczęśliwa. - Bo jeszcze nie spotkałaś takiego, z którym będziesz chciała tańczyć do rana - oceniła stanowczo i chwyciła dłonie Weasley, by pociągnąć ją za sobą jeszcze głębiej. - Jak spotkasz, to powiesz jej... dzień dobry, nie papa - zamierzała wyrazić się piękniej, jednak słownik wydawał się dziwnie okrojony, wręcz pusty. Kto by się tym przejmował? - A do mnie? Ta miłość? - z figlarnym błyskiem w oku przylgnęła do Neali i wzbiła się w górę, oplótłszy dziewczynę nogami w talii, ręce wyciągnąwszy przy tym do boku, żeby mogły łagodnie falować na wodzie po obu jej stronach, w wyobraźni przypominając żagle albo wodne skrzydła.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Ostatnio zmieniony przez Celine Lovegood dnia 18.09.22 14:16, w całości zmieniany 1 raz
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Poleciał na ziemie, puszczając gitarę, bardziej nieświadomie niz celowo - ale dzięki temu wpadła w krzaki, a nadzieja na to ze sie ocaliła była duża. On za to runął w miękkie błoto. Zapach końskiego łajna nie był obcy, tak pachniała codzienność. Zdusił w sobie jęk, otwierając znowu oczy powoli, tym razem widząc przed sobą Marcela, nie Castora.
- Teras jusz napewnosie plmalem… - mruknął cicho, nie mogąc złapać oddechu w płucach. Dusiło go w klatce piersiowej. - nie mam, poleciała gdzies… - Nie miał siły sie rozejrzeć. W koncu jednak złapał reke Marcela i podniósł sie, ale nim stanął prosto, Marcel wpadł ciągnąć go A sobą. Tym razem runął twarza prosto w błoto. Podniósł sie na przedramionach, by na kolanach wygramolić sie z błota. - tu jes… - chwycił gitarę i zrobił kilka kroków. - Merlinie, tso ci sie stao, Marsel! - spanikowany spojrzał na kumpla, ktory miał ciemne włosy. - Choc, prędko, idą! Dopadną nas! - ponaglił go i ruszył chwiejnym krokiem, przedzierając sie przez krzaki, potykając ra po raz. - Mamy to! - krzyknął głośno, jak zdobywca. Poczekał na Marcela, wieszając sie na nim. Był obrzydliwie śliski i cuchnął jak konskie lajno. - Casssstor, mamy to! - uniósł gitarę w zwycięskim geście, zbliżając sie do ogniska.
- Teras jusz napewnosie plmalem… - mruknął cicho, nie mogąc złapać oddechu w płucach. Dusiło go w klatce piersiowej. - nie mam, poleciała gdzies… - Nie miał siły sie rozejrzeć. W koncu jednak złapał reke Marcela i podniósł sie, ale nim stanął prosto, Marcel wpadł ciągnąć go A sobą. Tym razem runął twarza prosto w błoto. Podniósł sie na przedramionach, by na kolanach wygramolić sie z błota. - tu jes… - chwycił gitarę i zrobił kilka kroków. - Merlinie, tso ci sie stao, Marsel! - spanikowany spojrzał na kumpla, ktory miał ciemne włosy. - Choc, prędko, idą! Dopadną nas! - ponaglił go i ruszył chwiejnym krokiem, przedzierając sie przez krzaki, potykając ra po raz. - Mamy to! - krzyknął głośno, jak zdobywca. Poczekał na Marcela, wieszając sie na nim. Był obrzydliwie śliski i cuchnął jak konskie lajno. - Casssstor, mamy to! - uniósł gitarę w zwycięskim geście, zbliżając sie do ogniska.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Nie chcę być jak chleb. - poskarżyłam się wykrzywiając usta i opuszczając ramiona. Jesień była dobra. Ale chleb był pospolity. Westchnęłam cięzko. - Nie spotkam, jestem na fojnie z przeznaszceniem! - oznajmiłam jej poważnie. - To jak się nie zakocha nie można do rana? - zapytałam jej marszcząc brwi, gubiąc się kompletnie. - Nic nie powiem, odwrócę się na pięcie. A nie, chwila, nie spotkam, to też mójwić nic nie będę. - trochę się pomieszałam ale to nic. Dałam się złapać za ręce i pociągnąć gdzieś głębiej. Mało to rozsądne było co nie, ale trudno. A Celina nagle wskoczyła na mnie. Spojrzałam na nią rozciągając usta. - Dzień dobry. - powiedziałam zadowolona, ale mimo że woda i ten to się zachwiałam i nie wiedząc kiedy.
1 - przechyliłam się i obie pod taflę wody wpadłyśmy.
2 - jakoś źle stałam i nogi mi się zaczynają po dnie rozjeżdżać więc z każda chwilę tracę na wysokości
3 - zachwiałam się tylko lekko
1 - przechyliłam się i obie pod taflę wody wpadłyśmy.
2 - jakoś źle stałam i nogi mi się zaczynają po dnie rozjeżdżać więc z każda chwilę tracę na wysokości
3 - zachwiałam się tylko lekko
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
Puff i Jamesa nie było obok.
Marcel też gdzieś zniknął, prawdopodobnie za oknem.
A Castor, jak to Castor. Postanowił pójść do drzwi domu, uznając oczywiście, że koledzy nie wpadną na pomysł ponownej ewakuacji oknem, tylko skorzystają z dobrodziejstwa schodów. Czekanie trwało, trwało i trwało, a w ciemności lepiej mu się jakoś rejestrowało rzeczywistość zmysłami innym niż wzrokiem. Niekoniecznie słyszał, co mogło dziać się w środku, nieświadomy rozgrywającego się dramatu uznał, że chłopcy dadzą sobie radę, więc poszedł powoli, noga za nogą, biorąc kolejny łyk Mocarza, w kierunku światła. Ze strony ogniska dobiegały jakieś głosy, ale nie zdążył jeszcze tam dojść, gdy uderzył go najpierw...
Obrzydliwy smród (zarazsięzrzygam) i niewątpliwie głos Jamesa.
— Coście... — jęknął dramatycznie; cali czarni, czy tam brązowi, jeszcze śmierdzący ponad zdrowy rozum. — Dobra, daj tę gitarę... — przed zbliżeniem się do nich pociągnął drugi łyk Mocarza. — Wy do wody, ja sobie pogram — oznajmił, maszerując dziarsko do ogniska.
Klapnął tyłkiem na jednym z koców, ułożył sobie gitarę na kolanach (ale tak, jakby był leworęczny, bo przecież nie znał się na gitarach).
— Otwieram koncert muzycznych życzeń, miłe panie! — zawołał, brzdękając póki co bez celu.
WA 91%
Marcel też gdzieś zniknął, prawdopodobnie za oknem.
A Castor, jak to Castor. Postanowił pójść do drzwi domu, uznając oczywiście, że koledzy nie wpadną na pomysł ponownej ewakuacji oknem, tylko skorzystają z dobrodziejstwa schodów. Czekanie trwało, trwało i trwało, a w ciemności lepiej mu się jakoś rejestrowało rzeczywistość zmysłami innym niż wzrokiem. Niekoniecznie słyszał, co mogło dziać się w środku, nieświadomy rozgrywającego się dramatu uznał, że chłopcy dadzą sobie radę, więc poszedł powoli, noga za nogą, biorąc kolejny łyk Mocarza, w kierunku światła. Ze strony ogniska dobiegały jakieś głosy, ale nie zdążył jeszcze tam dojść, gdy uderzył go najpierw...
Obrzydliwy smród (zarazsięzrzygam) i niewątpliwie głos Jamesa.
— Coście... — jęknął dramatycznie; cali czarni, czy tam brązowi, jeszcze śmierdzący ponad zdrowy rozum. — Dobra, daj tę gitarę... — przed zbliżeniem się do nich pociągnął drugi łyk Mocarza. — Wy do wody, ja sobie pogram — oznajmił, maszerując dziarsko do ogniska.
Klapnął tyłkiem na jednym z koców, ułożył sobie gitarę na kolanach (ale tak, jakby był leworęczny, bo przecież nie znał się na gitarach).
— Otwieram koncert muzycznych życzeń, miłe panie! — zawołał, brzdękając póki co bez celu.
WA 91%
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 5, 6
--------------------------------
#2 'k20' : 6, 1
#1 'k6' : 5, 6
--------------------------------
#2 'k20' : 6, 1
- Chcesz - zaoponowała, chlebów było teraz mało, każdy ich pragnął, każdy potrzebował, a tylko niewielu dostawało od życia. Czy to nie wspaniałe, być tak nieprzeciętnym, rzadkim gatunkiem? Celine nie potrafiła jednak wytłumaczyć tego na głos, dwa razy rozchylała wargi, by spróbować, ale na próżno. - Ech, na brodę Czajkowskiego... Chcesz - uparła się, licząc najwyraźniej, że Nela zrozumie przekaz telepatycznie. Pokręciła też głową na pytanie o taniec, z takim, do którego nie rwało się serce można było tańczyć góra przez kilka godzin, to tylko władca uczuć miał w sobie siłę do usidlenia na dłużej, pomimo zmęczenia. - Coś mi się to nie podoba, pokłapć... pokałama... pokułkaćkana ta logika - miała na myśli pokałapućkaną, a to bardzo trudne słowo jak na tyle kieliszków mocarza, ognistej whisky i ciastek z rumem.
k1 - Nucąc pod nosem zadowoloną piosenkę Celine oparła głowę na ramieniu Neali i oplotła jej ramiona własnymi, przylegając do dziewczynki jeszcze bliżej, bez nachalności, lekko, ale z wyczuwalną czułością i sympatią. - Dzień dobry, chlebku - wymruczała, rozanielona. - Coś romantycznego! - zawołała do Sprouta, który pojawił się znikąd, i na dodatek miał gitarę.
k2 - Podtrzymywana przez dzielną Nealę półwila zaczęła wyławiać dryfujące obok nich glony. - Zrobię ci wianek - zdecydowała błogo, nie dostrzegając wielu żyjątek przylepionych do śliskich gałązek, ślimaków, czy nawet żabich skrzeków. - Też chcesz wianek? - nie wiedziała, do kogo należał głos dobiegający z okolicy ogniska, Castor był za jej plecami.
k3 - Coś otarło się o dół uda wiszącej na Neali półwili, na co ta pisnęła przeraźliwie, oczyma wyobraźni widząc przynajmniej osiem nieistniejących gatunków morskich potworów, które mogły zamieszkiwać dno jeziora przy Ottery St. Catchpole. - Kelpie! O matko! - pisnęła i rozplotła nogi z talii Neali, żeby zaraz rzucić się w szaleńczą ucieczkę w ramiona jeziora. Szum rozbryzgiwanej wody zagłuszył jej głos Castora.
k1 - Nucąc pod nosem zadowoloną piosenkę Celine oparła głowę na ramieniu Neali i oplotła jej ramiona własnymi, przylegając do dziewczynki jeszcze bliżej, bez nachalności, lekko, ale z wyczuwalną czułością i sympatią. - Dzień dobry, chlebku - wymruczała, rozanielona. - Coś romantycznego! - zawołała do Sprouta, który pojawił się znikąd, i na dodatek miał gitarę.
k2 - Podtrzymywana przez dzielną Nealę półwila zaczęła wyławiać dryfujące obok nich glony. - Zrobię ci wianek - zdecydowała błogo, nie dostrzegając wielu żyjątek przylepionych do śliskich gałązek, ślimaków, czy nawet żabich skrzeków. - Też chcesz wianek? - nie wiedziała, do kogo należał głos dobiegający z okolicy ogniska, Castor był za jej plecami.
k3 - Coś otarło się o dół uda wiszącej na Neali półwili, na co ta pisnęła przeraźliwie, oczyma wyobraźni widząc przynajmniej osiem nieistniejących gatunków morskich potworów, które mogły zamieszkiwać dno jeziora przy Ottery St. Catchpole. - Kelpie! O matko! - pisnęła i rozplotła nogi z talii Neali, żeby zaraz rzucić się w szaleńczą ucieczkę w ramiona jeziora. Szum rozbryzgiwanej wody zagłuszył jej głos Castora.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Ostatnio zmieniony przez Celine Lovegood dnia 18.09.22 14:38, w całości zmieniany 1 raz
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
Taniec z Roratio sprawił, że na dłuższą chwilę przestała zupełnie zwracać uwagę na to, co działo się dookoła; nie dbała specjalnie o muzykę, początkowo pląsając do śpiewu Jamesa, później - chyba pozwalając, żeby melodię wygrywało jej własne, bijące mocno serce. Lubiła tańczyć, gdzieś po drodze doszła do wniosku, że lubiła też rudowłosego chłopca o policzkach obsypanych brązowymi gwiazdami - którego duże, ciepłe dłonie zachęcały ją do wirowania wokół własnej osi, aż alkohol połączony z tym kręceniem się zupełnie pozbawił ją równowagi - sprawiając, że zachwiała się, stopa zahaczyła o łydkę; ratując się, wyciągnęła ręce, dłońmi chwytając za ramiona Rory'ego - cudem unikając zderzenia własnego nosa z jego klatką piersiową. - Ty też tańczysz pięknie - odpowiedziała, śmiejąc się; w normalnych okolicznościach spłonęłaby ze wstydu, ale teraz wszystko wydawało się zabawniejsze, łatwiejsze; uniosła w górę wzrok, stawiając stopy stabilniej. - Jak prawdziwy rycerz. Mówiłam ci już? Roratio brzmi jak imię dla rycerza - wyjawiła śmiało. Odzyskana równowaga pozwoliła jej na stanięcie o własnych nogach, na sięgnięcie dłońmi palców partnera; pociągnęła go w swoją stronę, znów porywając do tańca, chociaż chyba powinna zatrzymać się na chwilę; policzki płonęły jej gorącem, cała była rozpalona - od mocarza? Ogniska? Podskoczyła jeszcze kilka razy, zapominając o całym świecie; uwaga Marcela o abordażu wywołała oburzenie jedynie na chwilę, nie zdążyła jednak go uzewnętrznić - bo wszystko to wydało jej się nieistotne.
Dopiero okrzyk Neali przywrócił ją do rzeczywistości; zatrzymała się, już trochę zdyszana, obracając głowę w stronę jeziora - i dostrzegając Celine i ich rudowłosą gospodynię zanurzające się w jeziorze. Musiało być wspaniałe i chłodne; kąpiel w nim wydała jej się nagle najwspanialszym pomysłem pod słońcem (czy może - pod księżycem), zwłaszcza, że policzki nadal płonęły jej wściekle. - Zaraz wrócę - zapowiedziała, uśmiechając się do Rory'ego. - Siostry mnie wzywają - dodała, jakby to wyjaśniało wszystko - i zanim zdążyłaby się zastanowić nad tym, co właściwie robiła, zrobiła krok do przodu, wspięła się na palce i ucałowała sam środek piegowatego policzka. A później - przygryzając wnętrze własnego - odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę jeziora, przystając na jego brzegu tylko na sekundę, żeby zsunąć z nóg buty za kostkę. Potem wbiegła do wody, wzdrygając się od jej chłodu, chwiejąc pod ciężarem sukienki; wyłapując pojedyncze słowa obu dziewcząt. - O miłości rozmawiacie? - zapytała, pomagając sobie ramionami, na wpół podpływając, na wpół do nich podchodząc; obróciła się na plecy, unosząc nogi, pozwalając ciału dryfować; wszystko wirowało.
Dopiero okrzyk Neali przywrócił ją do rzeczywistości; zatrzymała się, już trochę zdyszana, obracając głowę w stronę jeziora - i dostrzegając Celine i ich rudowłosą gospodynię zanurzające się w jeziorze. Musiało być wspaniałe i chłodne; kąpiel w nim wydała jej się nagle najwspanialszym pomysłem pod słońcem (czy może - pod księżycem), zwłaszcza, że policzki nadal płonęły jej wściekle. - Zaraz wrócę - zapowiedziała, uśmiechając się do Rory'ego. - Siostry mnie wzywają - dodała, jakby to wyjaśniało wszystko - i zanim zdążyłaby się zastanowić nad tym, co właściwie robiła, zrobiła krok do przodu, wspięła się na palce i ucałowała sam środek piegowatego policzka. A później - przygryzając wnętrze własnego - odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę jeziora, przystając na jego brzegu tylko na sekundę, żeby zsunąć z nóg buty za kostkę. Potem wbiegła do wody, wzdrygając się od jej chłodu, chwiejąc pod ciężarem sukienki; wyłapując pojedyncze słowa obu dziewcząt. - O miłości rozmawiacie? - zapytała, pomagając sobie ramionami, na wpół podpływając, na wpół do nich podchodząc; obróciła się na plecy, unosząc nogi, pozwalając ciału dryfować; wszystko wirowało.
i nie wiem o czym myśleć mam
żeby mi się przyśnił taki świat
żeby mi się przyśnił taki świat
w którym się nie boję spać
Leonie Wilde
Zawód : kursantka uzdrowicielstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
tańcz ze mną
sekundy pędzą
no tańcz
potem powróci mój
szary świat
sekundy pędzą
no tańcz
potem powróci mój
szary świat
OPCM : 2 +1
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 11
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
- Ochlapałesz mnie, sztary - odparł bez zawahania na jego głupie pytanie. Pognał za Jamesem, by wkrótce wszyscy znaleźli się z powrotem na miejscu; na tryumfalny gest sam wystrzelił zaciśniętą pięść ku niebu: wiktoria, nikt ich nie widział, nikt ich nie złapał, z pewnością nikt ich nie usłyszał. Gitara wybrzdęka teraz rytm, i... zaraz, czy ktoś tu potrafił właściwie grać na gitarze? Castor, co za szczęście! - Zagraj coś energicznego! - zawołał do Castora. - Najlepiej Elvissa! - śpiewali go pół wieczoru, ale Elvisa nigdy nie było mało. Castor co prawda miał krew czystą jak woda, pewnie nie znał mugolskiej muzyki, ale o tym Marcel nie myślał teraz wcale.
- Co tak cuchnie? To ty? - zapytał po chwili Jamesa, oglądając własne dłonie. - Casztor miał szraczkę, to epidemia? - Trochę się faktycznie ubrudzili, kiwnął głową Sproutowi, chyba rzeczywiście miał niegłupi pomysł. - Kto osztatni, ten fujara! - zawołał do Jamesa, biegnąc nad wodę; jeszcze po drodze zdjął przez głowę brudną koszulę, odrzucając ją na brzeg. Był boso, spodnie ściągnął już nad wodą, z rozpędu wskakując do wody na szczupaka, zanurzając się pod wodą całkiem, żeby woda zmyła błoto i końskie łajno. To wtedy - wygłuszony wodą - dobiegł go pisk Celine; wynurzył się po chwili, łapczywie szukając oddechu na powierzchni. - Szłyszałeś? - zapytał przyjaciela, nieznacznie trzeźwiejszy od zetknięcia się z lodowatą wodą. - Szo to było? Dziefczyny? - Obejrzał się, odnajdując wzrokiem pobliską sylwetkę Neali, dopiero teraz. Poruszał ramionami na tafli jeziora, ale jego ruchy były cięższe, niż zwykle. Oporniejsze. Był pijany. Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Jamesowi, po czym zaczął płynąć w ich stronę.
- Co tak cuchnie? To ty? - zapytał po chwili Jamesa, oglądając własne dłonie. - Casztor miał szraczkę, to epidemia? - Trochę się faktycznie ubrudzili, kiwnął głową Sproutowi, chyba rzeczywiście miał niegłupi pomysł. - Kto osztatni, ten fujara! - zawołał do Jamesa, biegnąc nad wodę; jeszcze po drodze zdjął przez głowę brudną koszulę, odrzucając ją na brzeg. Był boso, spodnie ściągnął już nad wodą, z rozpędu wskakując do wody na szczupaka, zanurzając się pod wodą całkiem, żeby woda zmyła błoto i końskie łajno. To wtedy - wygłuszony wodą - dobiegł go pisk Celine; wynurzył się po chwili, łapczywie szukając oddechu na powierzchni. - Szłyszałeś? - zapytał przyjaciela, nieznacznie trzeźwiejszy od zetknięcia się z lodowatą wodą. - Szo to było? Dziefczyny? - Obejrzał się, odnajdując wzrokiem pobliską sylwetkę Neali, dopiero teraz. Poruszał ramionami na tafli jeziora, ale jego ruchy były cięższe, niż zwykle. Oporniejsze. Był pijany. Rzucił porozumiewawcze spojrzenie Jamesowi, po czym zaczął płynąć w ich stronę.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Krok za krokiem, jeden za drugim. Raz i dwa, pięć i sześć. Uśmiech poszerzył mu się zwycięsko, ujawniając rząd białych zębów z ciemnej, błotnistej brei, kiedy znaleźli się przy Castorze. Podał mu gitarę, mrugając powoli, jeszcze do niego nie dotarł ten smród. Zasalutował wpół pionowo — pamiętał, że jego ojciec tak robił tuż przed tym jak wygadywał te wszystkie bzdury i rzucał się na nich pijany. Palce przystawione do głowy samotnie wplątały się w lepką czuprynę i zaczesały ją do tyłu.
— You ain't nothin' but a hound dog... cryin' all the time — rzucił, słysząc propozycję pięknej pani, ale zaraz popatrzył na Marcela i pacnął go w czoło, odbijając od dłoni błoto, dzięki czemu Marcel był ciemnoskóry z białą plamą na środku twarzy. — Zapach męszczysny — odpowiedział mu, strzepując błoto z ramion. — Szlak, Marsel!— ryknął za nim, zrywając się do wody zaraz po nim. Zaskoczył go znowu, więc nie zamierzał mu być dłużny. Wpadł w niego w wodzie, wpychając go pod wodę. Poślizgnął się jednak na mule i wpadł zaraz obok z gracją słonia. Przetarł twarz dłonią, zmywając część błota i obejrzał się w głąb jeziora. — Nimfy, stary, najprawdziwsze nimfy — szepnął, chwytając się jego ramienia. Nie miał sił biec do nich, popchnął więc Marcela, by rzucił się chwytać łupy. — Dalej, dalej — dopingował go z uniesioną w górę pięścią, choć powoli alkohol odbierał mu siły. Wpadł do wody, w tył, zanurzając się całkiem pod taflę, ale prędko też poderwał się do góry, krztusząc przeraźliwie. Zdobył się na odrobinę mocy, pokonując kilka kroków, w kierunku brzegu, po czym rzucił się na ziemię, zanurzony jeszcze do połowy. Rozłożył ręce szeroko i spojrzał w niebo.
— You ain't nothin' but a hound dog... cryin' all the time — rzucił, słysząc propozycję pięknej pani, ale zaraz popatrzył na Marcela i pacnął go w czoło, odbijając od dłoni błoto, dzięki czemu Marcel był ciemnoskóry z białą plamą na środku twarzy. — Zapach męszczysny — odpowiedział mu, strzepując błoto z ramion. — Szlak, Marsel!— ryknął za nim, zrywając się do wody zaraz po nim. Zaskoczył go znowu, więc nie zamierzał mu być dłużny. Wpadł w niego w wodzie, wpychając go pod wodę. Poślizgnął się jednak na mule i wpadł zaraz obok z gracją słonia. Przetarł twarz dłonią, zmywając część błota i obejrzał się w głąb jeziora. — Nimfy, stary, najprawdziwsze nimfy — szepnął, chwytając się jego ramienia. Nie miał sił biec do nich, popchnął więc Marcela, by rzucił się chwytać łupy. — Dalej, dalej — dopingował go z uniesioną w górę pięścią, choć powoli alkohol odbierał mu siły. Wpadł do wody, w tył, zanurzając się całkiem pod taflę, ale prędko też poderwał się do góry, krztusząc przeraźliwie. Zdobył się na odrobinę mocy, pokonując kilka kroków, w kierunku brzegu, po czym rzucił się na ziemię, zanurzony jeszcze do połowy. Rozłożył ręce szeroko i spojrzał w niebo.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Szybka odpowiedź