Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna sala
AutorWiadomość
Boczna sala [odnośnik]24.11.23 19:48
First topic message reminder :

Boczna sala


Małe, dość puste pomieszczenie z wysłużoną drewnianą podłogą pokrytą wytartymi śladami. Pod ścianami stoi kilka ław, lecz oprócz nich próżno by szukać innych mebli - poza stoliczkiem z dużym gramofonem, pod którym znajduje się karton z podpisanymi płytami. Sala służy potańcówkom rozkwitającym wieczorami; zbierają się tu goście w każdym wieku, żeby ruszyć do tańca, a ci, którym doskwierają wszelkie opory, mogą pozbyć się ich dzięki mnogości alkoholów oferowanych przy barze.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna sala - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna sala [odnośnik]29.08.24 13:58
Poczuł zawód. Adriana i Maeve zdawały sobie sprawę z jego działalności, z tego, co zdziałał do tej pory, z tego, za co został doceniony i zaproszony do węższego grona przez samego Ministra; może nie były to działania, które zmieniłyby losy wojny, może nie pozbawił życia żadnego okrutnego Rycerza, może nie potrafił wiele, ale starał się wykorzystywać te zasoby, które leżały w zasięgu jego rąk. Czy tamta sprawa z Tonksem, prywatne niesnaski z jego siostrą, sprawiły, że przestały doceniać go jako sojusznika przy wspólnym stole? Może tak miało być - ale siedział przy nim uparcie, uciekając wzrokiem w kierunku Ministra, gdy wypowiedział jego nazwisko. Działał na terenie Londynu, był jednym ze szczurów tego miasta i wiedział, że znał to miejsce lepiej od każdego w tej izbie. Wiedział, którędy chodzą patrole, wiedział, czego się po nich spodziewać, wiedzial też, jak ich unikać i nie wdawać się w konfrontacje, która mogłaby położyć te plany. Zrobi to - i zrobi to dobrze. I będzie to robił, póki ostatnia osoba nie będzie kazała mu odejść. Czy tez wolno było mu poprosić Primę o eliksiry? Stanowczy głos Justine odwiódł go od tego pytania. Ale nawet on wiedział, że nie mogła podważyć rozkazu Ministra Magii. Ostrożnie kiwnął głową, choć wcale nie chciał z nią rozmawiać. Chciał już skończyć tamten temat. Porzucili go spętanego w ciemnym lesie. Mógł tego przeżyć, godzili się na to. Godzili się na jego śmierć. Ale przeżył.  
- Zajmiemy się tym, sir - przytaknął Cecilowi, oglądając się na Jamesa - Cecil miał silniejszą różdżkę niż oni, razem temu podołają. Gdyby zadanie wymagało aurorskich umiejętności, zostałoby przydzielone aurorowi. Musieli tylko pozostać niewidzialni i przemknąć obok wroga tak, by ich nie spostrzegł - a to potrafili. Czuł napięcie rodzące się w brzuchu, ale ni przez chwilę nie czuł zawahania. Wiedział, dlaczego chciał działać dla Zakonu. I wiedział, dlaczego robił to już ponad rok czasu. Mogli oceniać go przez pryzmat wieku - lecz gdzie byli, gdy podjął swoją pierwszą decyzję, decyzję o dołączeniu do tej walki? Gdzie byli, kiedy on już działał?
Młodzi ludzie też dorastają. A mała mucha może być bardziej upierdliwa od wściekłego psa, jeśli trafi w odpowiedni moment.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna sala [odnośnik]29.08.24 14:35
Słuchał zadań jakie przypadły czarodziejom z niepewnością, ale dopiero kiedy minister wspomniał Marcela i jego zadanie, trwoga wstrząsnęła jego sercem. Powstrzymał się, by popatrzeć na przyjaciela, ale nie potrafił przepędzić podłej obawy, że wysyłali go na misję, z której mogło nie być powrotu. Spodziewaj się walki. Dobierz towarzyszy rozsądnie. Przełknął ślinę — z jednej strony wiedział, ze poszedłby i pójdzie za nim wszędzie, a z drugiej miał wątpliwości, czy nie będzie dla niego tylko kulą u nogi. Bójka w barze to nie to samo, co walka z magicznymi istotami, ani pięść ani szybkość nie pomogą im w tej walce. Wielu z obecnych się znało już i znało swoje możliwości, a ci, którzy wyraźnie byli zaproszeni pomiędzy to szanowne grono pierwszy raz przedstawiali się jedno po drugim, opowiadając o swoich umiejętnościach i tym, czym mogli się przysłużyć sprawie. Czuł się głupio, patrząc na nich po kolei. Jasnowidz, alchemiczna i astronomka, pracownica wydziału zaopatrzeniowego, która znała się na walce. Oni wszyscy potrafili rzeczy, które leżały poza zasięgiem jego możliwości. Co on mógł ofiarować tym ludziom? Wiele miesięcy dojrzewał do tych decyzji, rozwijały się w nim powoli, budziły  i zakorzeniały w jego umyśle — stanowczo za wolno, przez tyle miesięcy ten świat mógł przestać istnieć. Wstyd kazał mu milczeć, nie było nic co mógł zaoferować i czym mógłby się pochwalić. Był pewien, że cokolwiek nie powie na tle tych wszystkich ludzi zabrzmi głupio. Nie był szpiegiem, a o drygu do przywłaszczania sobie cudzej własności mówić nie zamierzał — nie wśród autorów i ludzi z silną moralnością. I pewnie gdyby nie Cecil, milczałby dalej. Popatrzył na niego — nieprawdopodobnie skromny w swoim przedstawieniu się, nie doszacował swojej wartości. Znał go wystarczająco długo, by wiedzieć, że władał magią znacznie lepiej od niego, miał wiedzę i zdolności, nawet jeśli brakowało mu bezpośredniego doświadczenia. Rozmawiali o tym. O tym, że obaj nauczą się co robić, być żołnierzami. Pomogą sobie wzajemnie. Wiedział, że kiedy on zabrał głos nie pozostało mu już nic innego jak też się odezwać, nie mogąc pozostać anonimowym, milczącym, jakby był tu przypadkowym słuchaczem;. Tym bardziej, że takim nie ufało się znacznie bardziej niż tym, którzy pletli jak najęci. Popatrzył na Marcela, kiedy ten obrócił ku niemu twarz, jakby ton jego głosu dodał mu nie tyle otuchy co pewności, że tak powinno być. Skinął mu głową.
— Znamy dobrze wesołe miasteczko, nie ma przed nami żadnych tajemnic — dodał zaraz po nim głosem, w który włożył całą pewność siebie, jaką w sobie odnalazł. Strach mógł pokazać, że nie nadawali się do tego, nie Marcel, ale on i Cecil, a przecież nie takie wrażenie, chcieli zbudować, nikt ich tu nie zaciągnął siłą, nie zmuszał i nikt nie będzie ich niańczył. Byli już mężczyznami, nie bezbronnymi dziećmi. — Ehm... Mam na imię James, sir— zsunął się ze stołka i wstał na chwilę.— Mieszkam w Londynie, posługuję się tam innym imieniem. Na inne mam też zarejestrowaną różdżkę. Patrin Tremaine. Nie mam umięjętności i talentów żadnego z was — mówiąc to przelotnie popatrzył po wszystkich zebranych. — Chyba, że fakt, że żyje choć tyle razy powinienem umrzeć jakimś jest. Nie brakuje mi ducha walki. Ani żadnemu z nas. Policja nie stanowi dla nas problemu. Z rycerzami i cieniami... Też... Sobie poradzimy. Zrobimy co do nas należy, sir — na koniec zwrócił się znów do samego Harolda Longbottoma i spoczął znów na stołku.



it's hard
to forget your past if it's written all over your body


James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
How do you love?
Like a fist. Like a knife.
But I want to be more like a weed,
a small frog trembling in air.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Boczna sala [odnośnik]29.08.24 14:45
Usiadł na miejscu oczekując na potwierdzenie (albo wręcz przeciwnie) od Marcela i poczuł olbrzymią falę ulgi, kiedy przyjaciel skinął mu w odpowiedzi głową. Cecil uśmiechnął się do niego blado, wciąż jeszcze przytłoczony ilością stresu, jakiego wymagało od niego publiczne zabranie głosu na spotkaniu pomiędzy Zakonnikami. Nie był przyjaciółmi z większością obecnych tu ludzi. Co więcej, wielu z nich w ogóle nie znał wcześniej. A przynajmniej nie z imienia. Nie osobiście. Niektóre twarze kojarzył z plakatów i to wprawiało go w jeszcze większe zawstydzenie niż gdyby byli mu całkowicie obcy. Marcel i James byli jedynymi tu obecnymi, przy których czułby się swobodnie wygłaszając podobne deklaracje, co przed chwilą. A oni mogliby się z niego śmiać. A on razem z nimi. I świat byłby łatwiejszy do zniesienia. Ale oto siedział na stołku, z kartką pełną nieczytelnych notatek, zagubiony i wątpiący. Ale przyjaciele w niego wierzyli. Popatrzył na nich jeszcze raz i uśmiechnął się, tym razem nieco szerzej. Da sobie przecież radę. Jeśli nie z Marcelem i Jimem, to z kim? Byli w końcu jak trzej muszkieterzy. A przynajmniej oni byli jak dwaj, a Cecil no, był. Dwie szpady jednak i tak na wszystko im do tej pory wystarczały.
Kiedy Marcel zakończył swoją niekoniecznie płomienną, ale za to porządną (nie to, co Cecil) przemowę, nachylił się do niego, rzucając kątem oka spojrzenie pani Justine.
- Będziesz rozmawiał z panią Tonks? - Nawet w jego szepcie pobrzmiewało wyraźne podekscytowanie, które zasłoniło nico wcześniejsze nerwy. - Przedstawisz nas kiedyś? - Cecil mimowolnie zrobił minę uroczego kotka, proszącego o smaczka, wpatrując się w przyjaciela. Zaślepiony ekscytacją nie dostrzegał oczywistego napięcia pomiędzy nimi.
A potem odwrócił to samo spojrzenie, które jeszcze nie zdążyło powrócić do normy do Jamesa. Podziwiał jego odwagę, jego wiedzę. Co on takiego mógł wnieść do ich misji? Nie znał Wesołego Miasteczka, nie posiadał tajnych tożsamości. Dotychczas miał tylko pióro i kilka kartek papieru. Ale zrobi co w jego mocy, żeby nie przynieść przyjaciołom wstydu. Taką złożył sobie w myślach obietnicę, pieczętując ją jeszcze jednym, pełnym determinacji spojrzeniem w kierunku Pana Ministra.


Dream no small dreamsfor they have no power to move the hearts of men.


Caradog Blishwick
Caradog Blishwick
Zawód : poeta, dziennikarz, buntownik
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
OPCM : 15 +1
UROKI : 10 +7
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t12417-caradog-cecil-blishwick https://www.morsmordre.net/t12438-alkmena#382604 https://www.morsmordre.net/t12478-caradog-cecil-blishwick#383918 https://www.morsmordre.net/f476-somerset-dolina-godryka-lawendowy-zakatek https://www.morsmordre.net/t12457-skrytka-bankowa-nr-2658#383059 https://www.morsmordre.net/t12454-caradog-blishwick#382979
Re: Boczna sala [odnośnik]29.08.24 15:08
Podniósł spojrzeniem za Jimem, kiedy przedstawił się zebranym przy tym stole, nie powtórzył ich gestu, Zakonnicy go znali i wiedzieli, kim był, nie musiał tego robić. Kilka nowych twarzy nie mogło go kojarzyć, ale pozostali też nie przedstawiali się nowym. Zakonnicy zdawali sobie sprawę z jego umiejętności, współpracował przecież przy wielu akcjach. Był z niego dumny. Z jego decyzji, z jego odwagi, z jego determinacji. Niewielu mogło wiedzieć, ile kosztowało go to wystąpienie - ale Marcel wiedział. Jego uwagę odciągnął szept, z zaskoczeniem obejrzał się na Cecila. Spojrzał mu w rozmarzone oczy. Głupio było przyznać, że kilka dni temu Tonks próbował go zamordować za próbę zamordowania jego siostry - pewnych rzeczy nie przemyślał, niektóre mogły potoczyć się inaczej, nie powiedział mu tego, ale Adriana obrazowo wyjaśniła mu jak niebezpieczne mogły być czarodziejskie używki dla mugoli. Nie wiedział o tym. Nie miał złych zamiarów, to był błąd. Głupi, ale może niewybaczalny. Uciekł spojrzeniem, na krótko, udając zainteresowanie toczonymi rozmowami, gdy dogadywane były kolejne grupy.
- Jasne - odpowiedział szeptem, nie patrząc na Cecila, przesuwając głowę w jego stronę na tyle, żeby nikt inny nie mógł go usłyszeć. - Następnym razem - Jaka była szansa, że Cecil do tego czasu zdąży zapomnieć? Że przy następnym razie znajdzie inną wymówkę? Może powinien się przyznać do tego, jak to wszystko wyglądało. Do tego, co stracił, pewnie bezpowrotnie. Ale było mu wstyd przed Cecilem. Nie pamiętał, jak to możliwe, że go to wtedy ominęło, chyba odpłynął na imprezie. Przecież chciał dobrze. Przecież nie chciał niczyjej krzywdy. Próbował zaopiekować się Kerstin, ocierał jej łzy, poświęcił jej masę czasu, kiedy Steffen ją nastraszył. I to tyle - teraz on był wszystkiemu winny? Spojrzał na Ministra, z uwagą, mając nadzieję, że dalsze rozmowy urwą tę rozmowę. Nie był tym, za kogo mieli go przyjaciele, choć bardzo chciał być taki. Sam już nie wiedział, jak powinien się zachować ani co mówić.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna sala [odnośnik]30.08.24 0:54
Coraz więcej głosów, unikalnych doświadczeń przewijało się wśród zgromadzonych. Skala problemu wymykała się spod kontroli, zdawała odcisnąć swe złowieszcze piętno na większości Zakonników i zaangażowanych Sojuszników. Była wielowymiarowa, niejednoznaczna, traktowała obszar, o którym nie mieli pojęcia, na który nie znaleźli odpowiedniego rozwiązania. Zmyślny i przebiegły przeciwnik próbował przejąć całkowitą władzę nad bytami zrodzonymi z upiornej ciemności i obezwładniającej mgły. Utkane z piekielnej materii tworzyły śmiertelną, służalczą broń. Jeśli wzmianka o kontroli nieokiełznanych potworów okazała się prawdą, ich szanse malały nieubłaganie. Nie byli przygotowani, tracili nadzieję, wspominali felerne incydenty, które o mały włos nie pozbawiły ich tak cennego żywota. Aż do dziś, gdy poważna sylwetka starszego przewodnika wyznaczyła tor, przygotowała świetlisty atrybut pełen nieznanej magii. Kubek obracany między palcami parował z tą samą siłą. Zmarszczone brwi, wzrok utkwiony w enigmatycznej świecy, zdawały się przetwarzać, priorytetyzować wszelkie, zasłyszane informacje, wydobywać kluczowe przesłanki przydatne do walki oraz nadchodzących misji. Kiwnął głową na uzupełnienie Herberta, wysłuchując spekulacji powiązanych z dziwnymi wersetami długowłosego Lovegooda. Jeszcze raz, powolnie podniósł na niego jasne tęczówki, skupiając się na jego twarzy, próbując zrozumieć magiczne przesłania wypowiadane przed szerszą publicznością. Były przepowiedziane, wypowiedziane, prawdziwe. Znał takich jak on, wiedział, że nie można było lekceważyć tak silnego i ujawnionego daru. Odetchnął ciężko przygnieciony ilością, powagą sprawy i ponownie zwrócił się w stronę Ministra zerkając ukradkiem na część mapy. Świeca znajdująca się tuż obok emanowała miłym, lecz niezrozumiałym ciepłem skoncentrowanym na jego dłoni. Dotknął jej delikatnie, lecz pozostawała zimna. Słuchał kolejnych instrukcji skupionych na przedmiocie, przepięknym, złotym piórze, które kilkanaście minut temu opadło tuż pod jego stopami. Dłoń zakreśliła coś na pustej kartce – aby nie wypuścić myśli oraz nowej spekulacji. Ponownie skupił się na szerokim pergaminie, aby dokładnie zlokalizować punkty wskazywane przez Sir Longbottoma. Dopiero po chwili, gdy uwaga skupiła się na ciemnych teczkach wysuniętych z torby, poprawił pozycję, wyprostował plecy i śledząc ich ruch, zauważył, że jedna z nich zatrzymała się tuż przed nim. Nie zareagował mimiką twarzy. Wstrzymał powietrze próbując odczytać zamiary, o których dowiedział się po krótkiej chwili. Gdy jego nazwisko wybrzmiało wśród zgromadzonych, a uwaga przywódcy skupiła się na jego osobie, kiwnął głową kilkukrotnie w wyrazie gotowości. – Oczywiście Sir. – wypowiedział. Stał się liderem, przywódcą grupy, którą dobierał według własnej wiedzy i potrzebnych zasobów. Był zaszokowany, lecz w pewnym stopniu doceniony. Zrozumiał, iż jego starania oraz specjalistyczna wiedza okazała się potrzebna, ukierunkowana na konkretne działania. Od dłuższego czasu nie czuł już tej starej niepewności, zniknęła wraz z zdarzeniami, osobami, które były dla niego najistotniejsze. Zmienił się. Przesunął swą pozycję zdejmując cień podejrzeń i domniemanej zdrady, którą wmówiono mu na samym początku, zaraz po nieoczekiwanym powrocie. Czyjś wzrok prześlizgnął się po jego sylwetce. Złapał go tylko na moment, przelotnie, rozumiejąc, iż była to Justine. Niemalże od razu powrócił do koncentracji na rozkazach. Plugawa magia, Wyspa Rzeźb, przekleństwa powiązane z cieniami… Zadanie było trudne i niebezpieczne. Wymagało skupienia, wielozadaniowości i różnorodnych umiejętności. Otworzył teczkę, lecz zerknął na zawartość jedynie przez krótki moment. Nie miał wątpliwości, iż rudowłosa towarzyszka będzie nieocenioną pomocnicą. Gdy ta odezwała się tuż po nim, profil przekręcił się w jej stronę, a on powiedział: – Twoja pomoc będzie nieoceniona. – był jej wdzięczy, za każdą pomoc, ratunek, odpowiedź na wezwanie wystosowane w coraz trudniejszych warunkach. Nigdy nie protestowała. W chwili obecnej był odpowiedzialny za jej życie. Nie zdążył zbyt długo zastanowić się nad kolejnym, zdolnym towarzyszem, gdy Weasley zabrał głos, oddając mu swą gotowość. Oczy przesunęły się na jego stronę tylko na chwilę, bez cienia podejrzeń oraz żadnych, złych intencji. Nie wiedział co kryło się za posturą monumentalnego mężczyzny, jakie myśli, uprzedzenia zrodziły się w jego głowie. Czy miał wątpliwości? A może nadal mu nie ufał? Nie było to teraz istotne. Był doświadczonym wojownikiem, a takie umiejętności mogły okazać się kluczowe. Skinął głową i zwrócił się wprost do niego: – Dziękuję. – powiedział. – Magia bojowa będzie nam potrzebna. – doprecyzował jeszcze, przenosząc wzrok na Thalię. Czekała ich karkołomna przeprawa pełna czyhających demonów.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Boczna sala [odnośnik]30.08.24 13:33
Wpatrywał się w pergaminową teczkę, która z kojącym szelestem wylądowała tuż przed nim, zastanawiając się, czy nie pomyliła przypadkiem drogi. Widywał podobne już wcześniej, czerniejący na przedzie symbol ministerstwa magii znał na pamięć; nie potrafił już wyobrazić go sobie bez rozpostartych szeroko skrzydeł feniksa, oplatających pojedynczą literę. Cienkie foldery na ogół kryły w sobie jednak rozkazy lub informacje, które miał dostarczyć innym; dowódcom, żołnierzom walczącym na pierwszej linii frontu. Czuł się dziwnie z myślą, że wytyczne do niebezpiecznej misji tym razem były przeznaczone dla niego – czuł się jak oszust, choć przecież Harold Longbottom w osądzie pomylić się nie mógł. Dotknął bezwiednie szorstkiego papieru, starając się powstrzymać napływ wspomnień; ze starć z cienistymi istotami nigdy jeszcze nie udało mu się wyjść zwycięsko, pamiętał czarne, oplatające go macki, trzymające go w żelaznym uścisku, gdy znęcał się nad nim Rosier. Lewa strona twarzy zaswędziała go nieprzyjemnie, miał ochotę się podrapać – ale nim zdążyłby to zrobić, głos ministra wyrwał go z zamyślenia. – Dobrze, sir – przytaknął, odnajdując spojrzenie dowódcy i kiwając głową, wątpliwości nie miały powstrzymać go przed działaniem. Uda się do Loch Ness – i zmierzy się z każdym potworem, którego tam znajdzie.
Niewiadomą pozostawało jeszcze, kogo weźmie ze sobą; wysłuchiwał uważnie wszystkich padających nad stołem słów, nie spodziewając się, że to te wypowiedziane przez jego młodszego brata zaskoczą go najbardziej. Zerknął na Teda z ukosa, poszukiwał dla siebie miejsca bez konfliktu? Nie wyobrażał sobie, by dzisiaj takie istniało; nie, gdy mieli mierzyć się ze śmiercionośnymi cieniami. Uzdrowiciele byli potrzebni nie tylko w polowych szpitalach, ale i na tyłach pola walki – pamiętał tamtą dziewczynę, której uratowali ostatnio życie, jej rozległe rany skutecznie wryły mu się w pamięć. Jeżeli ktokolwiek z nich zostanie ranny w ten sposób, nie zdążą zabrać go ani do Latarni, ani do Borrowash. Ciche słowa zatańczyły mu na języku, ale zdusił je – to nie było coś, do czego powinien go przekonywać.
Deklaracja Primy sprawiła, że poczuł ulgę, nie miał bladego pojęcia o alchemii – a pewność, z jaką wypowiadała się o astronomii kazał Williamowi sądzić, że czarownica doskonale wiedziała, o czym mówiła. Spojrzał na nią łagodnie, uśmiechając się lekko. – Będę wdzięczny za p-p-pomoc – zgodził się.
Podział na grupy zarysowywał się coraz wyraźniej, śledził kolejne informacje, w międzyczasie pobieżnie zerkając na zawartość teczki; kogo jeszcze powinni zabrać? Podniósł wzrok, jego uwagę zwróciły słowa Elrica – chociaż jeszcze przez parę sekund nie wiedział, dlaczego jego wnętrzności skręciły się nagle w supeł. – Widziałeś Pomonę? – zapytał cicho, nie zdążył się powstrzymać. Przełknął ślinę, czując na języku gorycz; czy widział też jego? Czy wiedział, że ją zawiódł, że nie zdążył dobiec do niej na czas – z więziennych otchłani wyciągając wyłącznie pustą skorupę, pozbawione życia ciało Zakonniczki?
Otrząsnął się po chwili, obecność ministra wymuszała na nim skupienie; mieli przed sobą zadanie. – Nealu – zwrócił się do siostry Brendana, po raz ostatni widział ją na pogadance o szkodliwości czarodziejskich używek – ale dzisiaj nie miało to znaczenia. – Udasz się z nami do Szkocji? Możemy p-p-potrzebować medyka – zapytał; wiedział, że studiowała magię leczniczą pod okiem Teda, była też uczestniczką wydarzeń z Brenyn – mogło się okazać, że będzie znacznie lepiej od niego rozumiała, co i w którym momencie powinni zrobić ze świecami. Nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwo, ale odwiedziny wroga w odległej Szkocji wydawały mu się i tak mniej prawdopodobne niż w Anglii, a w ucieczce przed cieniami mógł pomóc im obu; magia obronna skrywała przed nim coraz mniej tajemnic, a szukanie ewentualnej drogi ewakuacji stawało się powoli jego specjalnością.
Krótko spojrzał jeszcze w stronę Brendana, jakby szukając jego aprobaty – czy może składając mu milczącą obietnicę, że po wszystkim dostarczy jego młodszą siostrę bezpiecznie do domu.




here, where the world is quiet;
here, where all trouble seems
dead winds' and spent waves' riot
in doubtful dreams of dreams

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Boczna sala [odnośnik]30.08.24 17:55
Mówiłam starając się brzmieć rzeczowo. Ale nie szło mi tak całkiem, trudno było nie dlatego że wszystkie oczy były na mnie - bywały już wcześniej. Bardziej chyba przez to, że wiedziałam, że ci ludzie tutaj więcej wiedzą i widzieli więcej. Wiedziałam, że brzmię nieprawdopodobnie, ale trudno byłoby zmyślić prawdę. Ostatnie słowa, te o pomyśle zawieszając trochę z obijającym się sercem do czasu aż wuja - w sensie Minister - Longbottom nie nazwał go dobrym. Wtedy odetchnęłam spoglądając na niego z wdzięcznością, potakując głową. A potem zamilkłam słuchając po kolei padających opisów miejsc. Odprowadzając wzrokiem każdą z teczek by potem spojrzeć na osobę przed którą wylądowała. Milczałam dalej kiedy pan Herbert pytał o rośliny - znałam się na nich trochę tylko, tyle o ile nie czując że powinnam znaleźć się przy nim. Alchemia też nie była moją mocną stroną. Misja pani Adriany w ogóle mnie nie potrzebowała. Potem przeniosłam wzrok na Caradoga który się podniósł. Szczególne umiejętności? Zawiesiłam na nim jasne spojrzenie na dłużej. Naprawdę tak sądził, że żadnych nie miał? Do miejsca najtrudniejszego też nie było mi po drodze, przesunęłam spojrzenie na Olivera który zdawał się wiedzieć czego potrzebował i to nie byłam ja. A potem na Brendana, który też zdawał się od razu wiedzieć gdzie być powinien. Marcel też nie miał wątpliwości w głosie, dołączył do niego James, nie doceniając się tak samo jak Caradog. Rozchyliłam lekko usta z początku chcąc zaoferować że pójdę z nimi. Tarapaty to było ich drugie imię, całej trójki, gdybym była z nimi mogłabym chociaż zdziałać cokolwiek. Ale zaraz przypomniałam sobie, że Londyn nie był dla mnie dobrym wyborem też. Co jeśli nie pasowałam nigdzie? Przebiegło mi mimowolnie przez głowę. Kolejny raz, do ich świata, ich życia, do żadnej z misji. Potem przenosząc tęczówki na Teda. Zamarłam mimowolnie czując rodzące się we mnie zwątpienie może to przy nim powinnam zostać, tak jak na co dzień. Czy tyle było dobrze, kiedy serce chciało zdziałać więcej? Powinnam się podnieść i powiedzieć co umiem? Umiałam coś dobrze?
Drgnęłam wyciągnięta z rozmyślań odszukując głos który wymówił moje imię, lokując spojrzenie na bracie Liddy. Powinnam? Spojrzałam na Teda, potem Brendana jakby jeszcze raz chcąc się upewnić, że mogłam. Wracając tęczówkami do Williama, potakując głową z mieszaniną ulgi i wdzięczności. - Udam. - zgodziłam się w końcu przypominając sobie, że zapewnienie dobrze by było powiedzieć głośno przesuwając tęczówki na panią Primę.
- Mogę pani pomóc, pani Lovegood. - zaproponowałam. - Na eliksirach znam się marnie, ale przygotowanie fiolek albo pogrupowanie składników, sprzątnięcie kociołka przed kolejnym eliksirem, mogę się tym zająć, żeby pani sama nie musiała wszystkiego. - tyle byłam w stanie, eliksiry mogły się przydać każdemu.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Boczna sala [odnośnik]30.08.24 21:07
Jak tylko sylwetka ojca pojawiła się w drzwiach, na jej ustach zatańczył krótki, przytłumiony uśmiech. Długo wpatrywała się w niego, dopóki nie uchwycił jej spojrzenia, wtedy skinęła mu lekko głową, jakby chciała powiedzieć „witaj w domu, tato”. Nie wątpiła w niego, w jego umiejętności i zdrowy rozsądek, ale nawet w takich sytuacjach obawy usiłowały za wszelką cenę zakiełkować - da sobie radę? Wróci ranny czy ledwo żywy? Czy w ogóle wróci? Ale on wracał. Zawsze wracał.
Pozwoliła sobie na ten nieprofesjonalizm zaledwie na kilka krótkich sekund, potem oddała się dalszemu przebiegowi spotkania, przenosząc wzrok na każdego, kto zabrał głos. Zadania były przekazywane sprawnie, podobnie jak tworzenie grup. Jakaś maleńka iskra gdzieś w jej wnętrzu aż burzyła się, by biegiem udać się do Londynu, ale na jej twarzy nie zagościła ani niecierpliwość, ani tym bardziej infantylne oburzenie, kiedy Oliver zasygnalizował potrzebę posiadania Jackie w swojej grupie. Skinęła raz głową, zgadzając się na ten scenariusz - jak już było wspomniane przez Justine, siły musiały zostać odpowiednio rozdzielone, grupa uderzeniowa była jedna, ale wróg mógł uderzyć z każdej strony.
- Macie moją różdżkę - odparła, zastanawiając się jednak nad czymś jeszcze. - Centaury mogą mieć więcej odpowiedzi dotyczących przepowiedni, którą dostaliśmy. I wizji Elrica.
Każde z nich miało do wykonania zadanie, miało swój cel, może teraz niejasne, nie dość zarysowane, ale pewne i wyznaczone przez samego sir Longbottoma. Nie potrzebowała więcej, wystarczyło wskazać jej drogę.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Boczna sala - Page 8 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Boczna sala [odnośnik]30.08.24 23:16
Początkowo czuł się dziwnie siedząc przy tym stole bez znajomej obecności Benjamina. Niepewnie, niewłaściwie; ogarnięty dyskomfortem trudnym do uchwycenia, niezwiązanym bynajmniej z twardym siedziskiem niewygodnego krzesła ani nienaturalnie wysokim zagęszczeniem aurorów na metr kwadratowy. Wright pozostawał jego głównym łącznikiem z Zakonem Feniksa tak długo, że przez dłuższą chwilę Percival poczuł się prawie zagubiony – ale im więcej słów padało dookoła niego, tym dosadniej rozumiał, że to była już także i jego walka. Że tak naprawdę chyba była nią od dawna.
O tym, że z cienistymi bytami należało się rozprawić, nikt nie musiał przekonywać go dwa razy – wystarczyło mu pojedyncze starcie z utkanym z mroku bykiem w Weymouth, żeby wspomnienie o jego ociekających krwią rogach na stałe wryło się w pamięć Percivala. Fakt, że cienie przybierały formę zwierzęcopodobną, budził odrazę, pozostawiającą po sobie nieprzyjemną gorycz na języku; zrodzone z czarnej magii, nie miały w sobie nic z magicznych czy niemagicznych stworzeń, były nienaturalne, wynaturzone. – Kryształ zakończył działanie wszystkich zaklęć w promieniu kilkunastu metrów – przytaknął, zabierając głos po raz pierwszy, zgadzając się ze słowami Adriany, która przytoczyła ich walkę przy ramorze. – Zapewne w jakiś sposób rozproszył też magię tworzącą tamtą istotę. – Wychylił się nieco do przodu, opierając łokcie na drewnianym stole. – Mam podejrzenie, że podobne działanie mogłoby przynieść rzucenie divirgento, ale to teoria nieprzetestowana – zaklęcie jest trudne i złożone, istnieje ryzyko, że odganiając jeden cień, przyciągnęłoby inne. Mogę to jednak sprawdzić – zaproponował. Z urokami radził sobie doskonale, eksperyment – poczyniony na terenie oddalonym od jakichkolwiek skupisk ludzi – miał szansę zaszkodzić wyłącznie jemu samemu.
Wspomnienie Ben Nevis i późniejsze słowa Elrica skupiły jego uwagę na dłużej, utkwił w smokologu uważne spojrzenie, bezwiednie marszcząc brwi. Nie wiedział, czy bardziej zaskoczyło go to, że Lovegood posiadał dar jasnowidzenia i nigdy się o nim nawet nie zająknął – czy to, że w swojej wizji dostrzegł przelatującego nad Ben Nevis smoka. – Istnieją doniesienia o smoczych jajach czarnych hebrydzkich, które zaginęły w okolicy Steal Falls – podjął, był tam razem z wyprawą, zwabiony pogłoskami o zagubionym w szkockich górach, dzikim smoku – nie znaleźli wtedy jednak niczego. – Ale to tylko miejska legenda – dodał, skoro jaja pozostawały nieodnalezione przez kilkaset lat, to nie mogło ich tam być. – Znam jednak ten teren, a w rezerwacie znajdują się dokładne mapy, które zgromadziłem przed jedną z wypraw – dostarczę je – zapowiedział, jemu się nie przydały – ale Zakonowi Feniksa mogły. – Mogę też sprawdzić okolicę, przed lub po Nocy Duchów – dodał; przez kilkanaście miesięcy wiele mogło się zmienić – zwłaszcza po deszczu meteorytów.
Słowa Tonks go zaskoczyły, nie spodziewał się, że będzie chciała zabrać go ze sobą; przeniósł na nią spojrzenie, czując, jak szorstki dyskomfort znów do niego powraca – obecność byłego szefa Biura Aurorów sprawiała, że instynktownie zaczynał robić rachunek sumienia – ale nie miał zamiaru oponować. Potrafił walczyć lepiej niż spora część zgromadzonych przy stole Zakonników, a przynajmniej tak mu się wydawało; nie spodziewał się doświadczenia bojowego u alchemiczek czy uzdrowicieli, nie mówiąc już o młodzieńcach, którzy wyglądali, jakby w tym roku dopiero skończyli Hogwart. Poza tym: wiązała go przysięga. – Byłem już w Stonehenge – odpowiedział w ramach potwierdzenia; wątpił, by potrzebowali przewodnika, w okolicy nie było nic poza ruinami – ale przynajmniej wiedział, czego mniej-więcej powinni się na miejscu spodziewać.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Boczna sala [odnośnik]01.09.24 12:55
Harold Longbottom, oddawszy głos członkom Zakonu Feniksa, przez dłuższą chwilę przysłuchiwał im się w milczeniu, nie komentując w żaden sposób składów tworzących się drużyn. Znali się najlepiej – i to do nich należało wyważenie swoich silnych i słabych stron, ocena ryzyka. Dopiero, gdy głos zabrał Ted, minister zwrócił się w stronę uzdrowiciela, a jego krzaczaste brwi zbiegły się ku sobie. Dłonie oparł na blacie stołu, nad którym pochylił się, zbliżając się nieznacznie ku Zakonnikowi. – Nie potrzebuję uzdrowiciela w Derbyshire, Moore, potrzebuję go w terenie. To, czy się tam znajdziesz, zależy od ciebie. Jeśli nie czujesz się na siłach, magomedycy z Sanatorium pozostaną w gotowości przez całą noc. Dołącz do nich – powiedział. Nie podniósł głosu, ale ten i tak poniósł się po pomieszczeniu wyraźnie, donośnie. Zaraz potem czarodziej odwrócił się w stronę Primy. Nie czekał na odpowiedź Teda, spotkanie zbliżało się ku końcowi; zadania zostały rozdane, teraz kafel znajdował się po stronie Zakonu Feniksa.
Spisz te wnioski i przekaż je pozostałym – odezwał się po chwili Harold Longbottom, podsumowując długą wypowiedź alchemiczki. – Warto mieć na uwadze, które zaklęcia będą wam tej nocy sprzyjać, nie opierajcie się jednak wyłącznie na gwiazdach; korzystajcie ze swoich atutów, baczcie na słabości – przestrzegł, obecni w pubie czarodzieje nie zostali wybrani przypadkowo; każdy posiadał umiejętności, z których powinien skorzystać. – Zaopatrzcie się też w eliksiry – dodał, odnosząc się tak do propozycji Primy, jak i wypowiedzi Justine; każda pomoc mogła mieć wagę złota.
Po tych słowach minister znów zamilkł na parę minut, bez komentarzy przysłuchując się ustaleniom Zakonników; przytakując zarówno Adrianie jak i Cecilowi, nie podważając dokonywanych wyborów. Nad pomysłem wysuniętym przez Justine zamyślił się na moment, wreszcie kiwając głową. – Nałóż je na obozowisko centaurów – powiedział, gestem wskazując na rozłożoną na stole mapę, na której wyraźnie zaznaczono Hogwart i otaczający zamek, Zakazany Las. – Trawi je choroba, prawdopodobnie podchodząca od samych cieni – stworzenie przestrzeni wolnej od czarnej magii może im pomóc – wyjaśnił, dłonią pocierając siwiejącą brodę.
Harold Longbottom skinął głową w reakcji na słowa Elrica, odwracając się na moment ku siedzącemu obok czarodziejowi. – Wszystko, co zapiszesz – przesyłaj do mnie – polecił, na parę sekund krzyżując z jasnowidzem tęczówki – odrywając je dopiero, gdy głos zabierali kolejni członkowie organizacji, przytakując w odpowiedzi na następujące po sobie deklaracje Brendana, Marcela, Jamesa i Caradoga, a także pozostałych. Kiedy wydawało się, że większość ról zostało nakreślonych, minister podniósł się z krzesła i raz jeszcze przebiegł wzrokiem po Zakonnikach. – Możecie zostać tu tak długo, jak będzie potrzebować – oznajmił, jednocześnie sięgając po czarną torbę, z którą przyszedł na spotkanie. – Jeszcze dziś wieczorem oczekuję listów z ostatecznymi składami poszczególnych oddziałów. Tonks – kontynuował, zawracając się w stronę Justinekiedy skończysz nakładać zabezpieczenia, prześlij mi raport. Informujcie mnie także o innych przygotowaniach. To nasza jedyna szansa – podkreślił po raz kolejny; jego spojrzenie zdawało się ciężkie, prawie namacalne. – Nie zmarnujmy jej – dodał. Dopiero później obrócił się na pięcie, żeby ruszyć ku drzwiom – za którymi zniknął, zamykając je ostrożnie za sobą.

Mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki. Możecie jednak nadal pisać w temacie.

Skrótowe opisy przekazanych wam zadań znajdują się poniżej:

Vincent:

Marcelius:

William:

Justine:

Adriana:

Oliver:

Herbert:

Wszystkie wątki związane z wydarzeniem (zarówno właściwe, jak i przygotowawcze) należy przesłać do odpowiedzialnych mistrzów gry drogą prywatnej wiadomości. Zakończenie przygotowań powinno nastąpić przed północą w Noc Duchów; po otrzymaniu sygnału od lidera grupy, mistrz gry zarysuje sytuację w wątku.

Dla przypomnienia, poszczególne grupy są prowadzone przez mistrzów gry:

William: Vincent, Adriana, Marcelius
Tristan: Justine, Herbert, William, Oliver

Termin rozpoczęcia wątków mija w środę, 4 września.

W razie pytań – zapraszam. <3

Boczna sala - Page 8 OzGzBL5
Harold Longbottom
Harold Longbottom
Zawód : Prawowity minister i przywódca rebelii
Wiek : 58
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t86-wzor-karty-postaci https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Boczna sala [odnośnik]02.09.24 17:24
Rozejrzał się dookoła, patrząc po zgromadzonych, na dłużej zatrzymując spojrzenie na Justine Tonks, kiedy minister zwracał się do niej z listą zadań. Popatrzył jeszcze na świecę, którą miał przed sobą i nabrał powietrza w płuca. Obok stał kubek z cieczką, po którą się pochylił dopiero po chwili, upijając z cynowego kubka przyjemnie rozgrzewający napój. Wciąż był mokry, ale włosy przestały natrętnie lepić się do twarzy. Mimo to, trzymał go chwilę w dłoni, słuchając już w milczeniu ostatnich deklaracji i informacji na temat czekającego na nich zadania. Nie wiedział, czy był na nie przygotowany tak jak być powinien, ale zgodnie z tym, co powiedział, zrobią wszystko, co w ich mocy by sprostać zadaniu. Popatrzył na Cecila, a potem na Marcela. Cokolwiek miało się wydarzyć, będą w tym razem, na śmierć i życie. W jego głowie brzmiało to patetycznie i nieszczególnie do niego docierała jeszcze powaga tej sytuacji, ale czuł, że cokolwiek na nich czeka będzie jego kamieniem milowym. Najwyższa pora.
Odstawił kubek na blat przed sobą, kiedy żegnał ich Harold Longbottom. Odruchowo zsunął się z krzesła z zamiarem wstania, jak w szkole, kiedy profesorowie wchodzili i wychodzili i należało im w ten sposób oddać szacunek. Kiedy jednak drzwi się za nim zamknęły zerknął na Marcela i nim w ogóle pomyślał o czymkolwiek, sięgnął po pergamin, który Cecil trzymał przed sobą i pióro i wybiegł z sali zaraz za ministrem magii.
— Sir! — zawołał za nim niemalże dramatycznie, przemykając między ludźmi zgromadzonymi w Króliczej Łapce, licząc na to, że zdąży go zatrzymać. — Sir, przepraszam, sir. Przepraszam, że zatrzymuję, napewno ma pan wiele ważnych zajęć i ultraważnych spraw na głowie, ale, sir... Podziwiam pana z całego serca, jest pan wielkim wzorem do naśladowania dla wszystkich młodych ludzi. Natchnieniem i nadzieją na to, że ten świat wróci na właściwe tory. Sir, mamy lorda kartę z czekoladowych żab, czy mógłbym... jeszcze... ośmielić się... poprosić jeszcze o autograf? — wydukał w końcu.



it's hard
to forget your past if it's written all over your body


James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
How do you love?
Like a fist. Like a knife.
But I want to be more like a weed,
a small frog trembling in air.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Boczna sala [odnośnik]03.09.24 20:07
Harold Longbottom zaskakująco szybko zanurzył się we wnętrzu głównej sali "Króliczej łapki", na chwilę znikając Jamesowi z oczu. Drogę zastąpili mu goście, wieczorem w pubie było tłoczno; żeby dogonić przywódcę rebelii, młodzieniec musiał przepchnąć się pomiędzy niskim staruszkiem w rubinowej szacie, który wyglądał, jakby wypił już o co najmniej jeden kufel czarnego ale za dużo, oraz grupą roześmianych dziewcząt. Jedna z nich spojrzała na niego z wyraźnym zainteresowaniem, dostrzegłszy, że wyszedł z bocznego pomieszczenia zaraz za ministrem magii - jej wzrok podążał za Jamesem jeszcze przez chwilę po tym, jak udało mu się ją minąć.
Gdy nawoływanie czarodzieja dotarło do Harolda Longbottoma, ten znajdował się już przy drzwiach; obejrzał się i przez moment rozglądał się dookoła, zanim dostrzegł zatrzymującego się przed nim Jamesa. W reakcji na słowa Doe, brwi ministra uniosły się ku górze; twarz pozostała surowa, choć młodzieńcowi mogło się wydawać, że kącik ust starszego czarodzieja drgnął ledwie zauważalnie. - Kartę? Naprawdę? - zapytał, zerkając w dół, jakby spodziewał się ją zobaczyć w dłoni chłopaka. W jego głosie zadźwięczało zainteresowanie. Odwrócił się, tak, żeby stać prosto przed Jamesem, nie zwracając uwagi na to, że blokują przejście. - A masz może Jocundę Sykes? Za nic nie mogę na nią trafić - dodał. Trudno było stwierdzić, czy minister żartuje, chociaż brzmiał całkowicie poważnie.
Harold Longbottom odezwał się ponownie po krótkiej pauzie, wcześniej głośno wypuszczając powietrze z płuc. Wyciągnął prawą rękę, żeby położyć ją na ramieniu Jamesa. - To wy jesteście nadzieją, Doe - powiedział; jego głos wydawał się teraz cięższy niż przed chwilą, podobnie jak spoczywająca na ramieniu chłopaka dłoń. - Starzy czarodzieje, jak ja, mogą wam co najwyżej utorować drogę i spróbować jak najlepiej ją wskazać - ale to na waszych barkach, młodych, spocznie obowiązek wyprowadzenia tego świata na prostą - dodał. Cofnął rękę, zrobił też krok do tyłu. - Wróćcie z tej misji w jednym kawałku, a podpiszę ci wszystko, co będziesz chciał - zapowiedział, po czym skinął głową i obrócił się na pięcie - żeby zniknąć w strugach lejącego na zewnątrz deszczu.
Harold Longbottom
Harold Longbottom
Zawód : Prawowity minister i przywódca rebelii
Wiek : 58
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t86-wzor-karty-postaci https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Boczna sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach