Royal Opera House
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Royal Opera House
Royal Opera House to jeden z najważniejszych gmachów operowych w Londynie, znajdujący się w centralnej części miasta – w dzielnicy Covent Garden. Stanowi siedzibę Opery Królewskiej i Królewskiego Baletu. Pierwszy budynek teatru został otwarty w pierwszej połowie osiemnastego wieku, gdy wystawiono komedię autorstwa Williama Congreve'a – "The way of the world". Powstał on wówczas przy placu Covent Garden, który bierze swą nazwę od ogrodu klasztoru benedyktynów westminsterskich. Niegdyś mieścił się tu najważniejszy londyński targ kwiatów, owoców i warzyw. Na przestrzeni lat wystawiano tutaj opery, pantomimy, sztuki teatralne.
Zbudowany jest w stylu klasycystycznym oraz w typowym stylu teatru dworskiego. Do dziś Opera Królewska należy do najpiękniejszych i najznakomitszych budynków operowych świata, gdyż od początku istnienia teatr ściąga tłumy widzów z różnych krajów. Na scenie występowały największe gwiazdy opery i baletu, ale nie mniej ważny jest utalentowany zespół techników, projektantów i producentów, odpowiedzialnych za przygotowanie każdego przedstawienia.
Zbudowany jest w stylu klasycystycznym oraz w typowym stylu teatru dworskiego. Do dziś Opera Królewska należy do najpiękniejszych i najznakomitszych budynków operowych świata, gdyż od początku istnienia teatr ściąga tłumy widzów z różnych krajów. Na scenie występowały największe gwiazdy opery i baletu, ale nie mniej ważny jest utalentowany zespół techników, projektantów i producentów, odpowiedzialnych za przygotowanie każdego przedstawienia.
Obserwowała go, jak wstawał z miejsca. Wiele się zmieniło od ich ostatniego spotkania. Najwięcej w niej samej. Utkwiony na jego twarzy wzrok zdawał się czystszy niż ostatnio. Nie zdążyła go zmącić żadna myśl. Skupiona była dokładnie na tym, co mogło jej pomóc zanalizować to konkretnie przypadkowe spotkanie. Uśmiechnęła się do lorda Yaxleya, zaledwie w przelocie, kiedy już wyprostowany stał przed nią. Po prawidłowym powitaniu siadła obok, czując jak spojrzenie wściekłych widzów łagodnieje. Część z nich utrzymała jednak wzrok na parze przypadkowo spotkanej dwójce znajomych, zanim wrócili uwagą do odgrywanej na scenie sztuki.
Darcy nie mogła nie poczuć tego spojrzenia. Nieznaczne mrowienie na karku kazało jej podejrzewać, że zbyt wyraźnie zwrócili na siebie uwagę osób zajmujących lożę. Aż dziwne jak wiele spojrzeń utkwionych było na nich, skoro w środku tygodnia w godzinach pracy niewiele osób odwiedzało operę. Zawiesiła wzrok na twarzy Morgotha, zastanawiając się czy i on nie miał bardziej naglących spraw do załatwienia. Niczego nie zdradzała ani swoim milczeniem, ani postawą. Tak samo obojętna pozostała, kiedy zauważył – jakże odkrywczo – brak towarzyszącego jej narzecone. Wszyscy wokół jeszcze chwilę skupiali na nich uwagę. Z tego względu pochyliła się w bok, nad ramieniem mężczyzny, odpowiadając mu dyskretnie przy uchu:
— Jeszcze nie opanowałam umiejętności wiązania do siebie swojego narzeczonego odpowiednim zaklęciem.
I wyprostowała się, unosząc kąciki ust w lekko drwiącym uśmiechu. Dała wyraźny komunikat, że drwiła. Wracając do swojej poprzedniej pozycji, jej oczy zdawały się jeszcze bardziej roziskrzone, a ona sama rozbawiona. Zaraz jednak spróbowała, z kontrolowanym spokojem wrócić do swojej powagi. Mając na uwagę fakt, że przynajmniej jedna osoba bezpośrednio za nią, chuchająca jej na kark ciepłym powietrzem, przysłuchiwała się ich wymianie zdań.
— To dlatego, że nie chciałam zajmować mu czasu w dniu niewolnym od pracy.
Zawiesiła ton i podążyła za spojrzeniem Morgotha, na scenę. Nie potrafiła jednak zachować tej ciszy na dlugo. Już po kilku chwilach wsłuchiwania się w dźwięki instrumentów i wysokie nuty wyrywane z gardeł śpiewaków, podjęła ponownie wcześniej przerwany temat.
— A Ty? Co sprowadza Cię tu w dzień taki jak ten? Sztuka?
Domniemała, ze tą zdążył już widzieć nie raz.
Darcy nie mogła nie poczuć tego spojrzenia. Nieznaczne mrowienie na karku kazało jej podejrzewać, że zbyt wyraźnie zwrócili na siebie uwagę osób zajmujących lożę. Aż dziwne jak wiele spojrzeń utkwionych było na nich, skoro w środku tygodnia w godzinach pracy niewiele osób odwiedzało operę. Zawiesiła wzrok na twarzy Morgotha, zastanawiając się czy i on nie miał bardziej naglących spraw do załatwienia. Niczego nie zdradzała ani swoim milczeniem, ani postawą. Tak samo obojętna pozostała, kiedy zauważył – jakże odkrywczo – brak towarzyszącego jej narzecone. Wszyscy wokół jeszcze chwilę skupiali na nich uwagę. Z tego względu pochyliła się w bok, nad ramieniem mężczyzny, odpowiadając mu dyskretnie przy uchu:
— Jeszcze nie opanowałam umiejętności wiązania do siebie swojego narzeczonego odpowiednim zaklęciem.
I wyprostowała się, unosząc kąciki ust w lekko drwiącym uśmiechu. Dała wyraźny komunikat, że drwiła. Wracając do swojej poprzedniej pozycji, jej oczy zdawały się jeszcze bardziej roziskrzone, a ona sama rozbawiona. Zaraz jednak spróbowała, z kontrolowanym spokojem wrócić do swojej powagi. Mając na uwagę fakt, że przynajmniej jedna osoba bezpośrednio za nią, chuchająca jej na kark ciepłym powietrzem, przysłuchiwała się ich wymianie zdań.
— To dlatego, że nie chciałam zajmować mu czasu w dniu niewolnym od pracy.
Zawiesiła ton i podążyła za spojrzeniem Morgotha, na scenę. Nie potrafiła jednak zachować tej ciszy na dlugo. Już po kilku chwilach wsłuchiwania się w dźwięki instrumentów i wysokie nuty wyrywane z gardeł śpiewaków, podjęła ponownie wcześniej przerwany temat.
— A Ty? Co sprowadza Cię tu w dzień taki jak ten? Sztuka?
Domniemała, ze tą zdążył już widzieć nie raz.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie czuł tych spojrzeń. Nie dlatego że nie wiedział, że takiego istniały. Po prostu wiedział jak je ignorować, ale nie wyłączać świadomości o tym, że były. Jak wzrok dwóch kobiet po lewej zaraz za nimi, którym nie podobało się to wtrącenie. Wiedział też, że mężczyzna dwa rzędy za nimi po lewej stronie dość intensywnie wpatrywał się w Darcy, na co Morgoth spojrzał mu prosto w twarz jeszcze zanim usiedli. Było jeszcze kilka osób, które mniej lub bardziej ciekawe zerkały na nich jak na żywą atrakcję. Nie było to jednak coś godnego uwagi. Żaden człowiek nie należący do rodziny nie był godny uwagi. Na szacunek trzeba było sobie zasłużyć, ale zaufanie Yaxley'a leżało daleko w granicy nieosiągalnego. Wrodzona zewnętrzna i wewnętrzna izolacja działała na jego korzyść, dzięki czemu nie dopuszczał do siebie niechcianych osób, a także trudno było się na nim rozeznać nawet jeśli myślało się, że się go znało. Gdy nachylała się w jego stronę, w natłoku rodzinnych myśli zatrzymał się na wczorajszym spotkaniu ze swoją młodszą kuzynką. Liliana. Wiedział, że wcale nie zamierzała go słuchać. Że patrząc na niego i słuchając jego słów, postanowiła już, że zamierza się spotkać z Burke'm. W głębi duszy chciał jednak wierzyć w jej rozsądek. Że się pomylił co do niej. Że jego kuzynka nie uda się lekkomyślnie na tereny sobie nieznane. Że zachowa trzeźwość umysłu i odnajdzie właściwą drogę. Czas miał pokazać, a Morgoth czekał. Nawet jeśli miało to oznaczać zawód.
Nie dał się rozproszyć przez jej bliskość i słowa, które wypowiedziała. Zerknął jednak na nią, widząc uniesione w kpiącym uśmiechu kąciki ust, chociaż jego nie poruszyły się ani na chwilę. Lord Burke... Kolejny lord Burke, jednak jego chwilowe towarzystwo na ślubie Tristana znalazł jako w miarę zadowalające. Podobnie jak on nie był skory do rozmów i Yaxley nie musiał słuchać niepotrzebnego monologu o podatkach czy mądrych słów związanych z polityką.
- Koncertmistrzyni - odpowiedział, po czym sam lekko nachylił się w stronę Darcy, by go usłyszała. - Wróciła po wielu latach przerwy i to jej pierwszy występ - mruknął, przenosząc spojrzenie na pierwszą parę skrzypiec. Siwa kobieta w wysoko upiętym koku nie pozwalała sobie na odpoczynek, grając niezwykle energicznie, a gdy skupiło się na jej ruchach, można było wyszukać również silnego brzmienia jej instrumentu. Jedno pociągnięcie i bieg palców po gryfie. Idealnie wyważona melodia. W tej samej chwili na scenę wszedł Scarpia, a jego widok w jakimś dziwnym sensie go zasmucił. Znowu nastała cisza, gdy rozgrywały się kolejne minuty Tosci, a gdy akcja opadła, spytał:
- Twój brat odnalazł się w nowej roli?
Miał na myśli i małżeństwo, ale o wiele bardziej interesowała go sprawa przejęcia obowiązków opieki nad rezerwatem w Kent. Był to ogromny przywilej jak i obowiązek.
Nie dał się rozproszyć przez jej bliskość i słowa, które wypowiedziała. Zerknął jednak na nią, widząc uniesione w kpiącym uśmiechu kąciki ust, chociaż jego nie poruszyły się ani na chwilę. Lord Burke... Kolejny lord Burke, jednak jego chwilowe towarzystwo na ślubie Tristana znalazł jako w miarę zadowalające. Podobnie jak on nie był skory do rozmów i Yaxley nie musiał słuchać niepotrzebnego monologu o podatkach czy mądrych słów związanych z polityką.
- Koncertmistrzyni - odpowiedział, po czym sam lekko nachylił się w stronę Darcy, by go usłyszała. - Wróciła po wielu latach przerwy i to jej pierwszy występ - mruknął, przenosząc spojrzenie na pierwszą parę skrzypiec. Siwa kobieta w wysoko upiętym koku nie pozwalała sobie na odpoczynek, grając niezwykle energicznie, a gdy skupiło się na jej ruchach, można było wyszukać również silnego brzmienia jej instrumentu. Jedno pociągnięcie i bieg palców po gryfie. Idealnie wyważona melodia. W tej samej chwili na scenę wszedł Scarpia, a jego widok w jakimś dziwnym sensie go zasmucił. Znowu nastała cisza, gdy rozgrywały się kolejne minuty Tosci, a gdy akcja opadła, spytał:
- Twój brat odnalazł się w nowej roli?
Miał na myśli i małżeństwo, ale o wiele bardziej interesowała go sprawa przejęcia obowiązków opieki nad rezerwatem w Kent. Był to ogromny przywilej jak i obowiązek.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Trwał w milczeniu, wiec Darcy nie przerywała tej ciszy, znajdując w jego spojrzeniu faktyczne zainteresowanie odgrywanymi na scenie aktami. Koncentracja lady Rosier zaś była podzielona pomiędzy nuty, dochodzące do uszu, a obraz Morgotha, któremu posyłała dość częste spojrzenia, w oczekiwaniu na jego odpowiedź, zanim z rezygnacja przerzucila wzrok na scenę i nie spuszczała go stamtąd, póki lord Yaxley w końcu nie udzielił jej odpowiedzi na poruszoną kwestię. Chwilę milczała, mając dziwne wrażenie, że intensywna rozmowa mogła zakłócić skupienie mężczyzny na docierającej do ich uszu muzyki. Dlatego odczekała do pierwszej możliwej pauzy w nutach.
— Więc to nie Twój pierwszy słuchany występ z jej udziałem?
Obserwowała jak jej palce lekko, z wyuczonym zrównoważeniem, ale też i pełna żywiołowością adekwatną do utworu, pociągają gryfem po strunach. Musiała przyznać, że rozumiała obiekt zainteresowania Morgotha. W Beauxbatons, czy w domu, uczyła się gry na skrzypcach. Teraz, opierając się lekko łokciem o podbicie swojego siedziska, przyłożyła dłoń do ust, przysłaniając lekki, kpiący uśmiech. Dla odmiany, tą kpinę zachowała dla siebie i skierowaną do siebie. Wiedziała już, aby z progiem wymagań Yaxleya, nie chwytać nigdy skrzypiec w jego towarzystwie. Obserwowała grę kobiety, biorąc sobie ją za przykład. Jednak z takiej lekcji nie była w stanie nic wyciągnąć. Kunszt gry był zbyt śmiały, zdecydowany, zbyt dobry, aby mogła go kiedyś doścignąć. Przede wszystkim, musiałaby wykazywać w tym kierunku szczególne talenty.
— Miałeś przyjemność odwiedzić Podwodny Balet, który Tristan sprezentował małżonce? — spytała mężczyzny w odpowiedzi na jego pytanie i zawiesiła znów na nim wzrok.
— Wydaje się idealnie odnajdować na nowo obranej ścieżce, balansując ją z nowymi obowiązkami w pracy.
Domyślała się, że Morgoth mógł być bardziej zainteresowany tematem awansu niż malżeństwa. Do malżeństwa musiał nie być przekonany, wnioskując po jego braku zorientowania w tej kwestii pod kątem własnego narzeczeństwa. I uwagi, jaką rzucił na wejściu, nie dostrzegając przy boku Darcy lorda Burke. Jakby już na etapie narzeczeństwa, przeznaczone sobie osoby miały być dla siebie cieżarem. Mogła jedynie snuć domysły, dlatego spytala:
— Doszły Cię słuchy o jego awansie? Jak mają się interesy w Peak District?
Dwa pytania złożone w jednym ciągu słów specjalnie i nie zaznaczyły stopień niewypowiedzianej pochwały Darcy dla ostatnich sukcesów jej brata.
— Więc to nie Twój pierwszy słuchany występ z jej udziałem?
Obserwowała jak jej palce lekko, z wyuczonym zrównoważeniem, ale też i pełna żywiołowością adekwatną do utworu, pociągają gryfem po strunach. Musiała przyznać, że rozumiała obiekt zainteresowania Morgotha. W Beauxbatons, czy w domu, uczyła się gry na skrzypcach. Teraz, opierając się lekko łokciem o podbicie swojego siedziska, przyłożyła dłoń do ust, przysłaniając lekki, kpiący uśmiech. Dla odmiany, tą kpinę zachowała dla siebie i skierowaną do siebie. Wiedziała już, aby z progiem wymagań Yaxleya, nie chwytać nigdy skrzypiec w jego towarzystwie. Obserwowała grę kobiety, biorąc sobie ją za przykład. Jednak z takiej lekcji nie była w stanie nic wyciągnąć. Kunszt gry był zbyt śmiały, zdecydowany, zbyt dobry, aby mogła go kiedyś doścignąć. Przede wszystkim, musiałaby wykazywać w tym kierunku szczególne talenty.
— Miałeś przyjemność odwiedzić Podwodny Balet, który Tristan sprezentował małżonce? — spytała mężczyzny w odpowiedzi na jego pytanie i zawiesiła znów na nim wzrok.
— Wydaje się idealnie odnajdować na nowo obranej ścieżce, balansując ją z nowymi obowiązkami w pracy.
Domyślała się, że Morgoth mógł być bardziej zainteresowany tematem awansu niż malżeństwa. Do malżeństwa musiał nie być przekonany, wnioskując po jego braku zorientowania w tej kwestii pod kątem własnego narzeczeństwa. I uwagi, jaką rzucił na wejściu, nie dostrzegając przy boku Darcy lorda Burke. Jakby już na etapie narzeczeństwa, przeznaczone sobie osoby miały być dla siebie cieżarem. Mogła jedynie snuć domysły, dlatego spytala:
— Doszły Cię słuchy o jego awansie? Jak mają się interesy w Peak District?
Dwa pytania złożone w jednym ciągu słów specjalnie i nie zaznaczyły stopień niewypowiedzianej pochwały Darcy dla ostatnich sukcesów jej brata.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Grała podczas pierwszego spektaklu Tosci, na którym byłem - odpowiedział, wyłapując odpowiedni moment na odpowiedź i niezaburzanie całej opery. Można było powiedzieć, że znał ją na pamięć, ale wcale tak nie było. Za każdym razem odnajdywał nowe elementy, które jedynie podnosiły wartość sztuki. Zresztą każde wystawienie przedstawienia różniło się od poprzedników. Nawet jeśli śpiewacy, stroje, rekwizyty pozostawały takie same. To dodawało operze realizmu, chociaż każdy dawał się porwać w mniejszym lub większym stopniu złudzeniu prawdziwości wystawianej sztuki. Tosca nie wyróżniała się niczym szczególnym - byłby przecież o wiele pompatyczniejsze dzieła, jednak posiadała w sobie pewien magnetyzm, który nakazywał oglądającym przychodzić i odkrywać ją na nowo. Wciąż i wciąż. Bo nigdy się nie nudziła. Jeśli ktoś naprawdę przykładał wagę do opery i sztuki z nią związanej, doceniał każdy, nawet najdrobniejszy atut. To nie było miejsce na słabości.
- Nie znajduję przyjemności w syrenich kuriozach - odpowiedział zgodnie z prawdą. Znajdował o wiele ciekawsze atrakcje niż podziwianie wodnych stworzeń. Wiedział, że owa placówka przeszła w inne ręce, ale zasłyszał to jedynie przypadkowo podczas rozmowy na korytarzu Royal Opera House. Chyba nawet ktoś też go o to spytał, ale zbył odpowiedź. Tak samo dalsze słowa Darcy przyjął w milczeniu, wiedząc, że Tristan akurat bardzo łatwo mógł sprostać postawionym przed nim wymaganiom. Tak naprawdę pytanie było zbędne, ale czy lady Rosier nie poruszyłaby tego w końcu sama? Co do małżeństwa... Morgoth znał swoją powinność. Nic więcej ani nic mniej. Jeśli przyjdzie czas, podejmie się tego jak wszystkiego, czego wymagał od niego ojciec.
Gdy Darcy skończyła mówić, atria dobiegła już końca. Widzowie zaczęli wstawać, a na loży również zapanowało niezwykłe poruszenie. Ogłoszono, że do następnej części zostało pół godziny minut, podczas której można było wyjść na balkon odświeżyć się lub skorzystać z wystawionego specjalnie na tę okazję bufetu. Pomimo pewnego poziomu kulturalnego ludzie raczej nie zważali na to, by się nie przepychać.
- Tak. Takie rzeczy szybko się rozchodzą. Nie odpowiadam za interesy w rezerwacie - odparł zwięźle, po czym wstał, by spojrzeć na Darcy. - Zamierzasz mi towarzyszyć?
W jego głowie już zrodził się plan udania się na balkon i otwarcia papierośnicy. Do tego znajome brzegi srebrnej zapalniczki mogły być praktycznie wyczuwalne pod palcami. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, by przełożyć skórzane opakowanie z papierosami do zewnętrznej. Patrzył wciąż z pewnym wyczekiwaniem zmieszanym z nadzieją na swoją nagłą towarzyszkę.
- Nie znajduję przyjemności w syrenich kuriozach - odpowiedział zgodnie z prawdą. Znajdował o wiele ciekawsze atrakcje niż podziwianie wodnych stworzeń. Wiedział, że owa placówka przeszła w inne ręce, ale zasłyszał to jedynie przypadkowo podczas rozmowy na korytarzu Royal Opera House. Chyba nawet ktoś też go o to spytał, ale zbył odpowiedź. Tak samo dalsze słowa Darcy przyjął w milczeniu, wiedząc, że Tristan akurat bardzo łatwo mógł sprostać postawionym przed nim wymaganiom. Tak naprawdę pytanie było zbędne, ale czy lady Rosier nie poruszyłaby tego w końcu sama? Co do małżeństwa... Morgoth znał swoją powinność. Nic więcej ani nic mniej. Jeśli przyjdzie czas, podejmie się tego jak wszystkiego, czego wymagał od niego ojciec.
Gdy Darcy skończyła mówić, atria dobiegła już końca. Widzowie zaczęli wstawać, a na loży również zapanowało niezwykłe poruszenie. Ogłoszono, że do następnej części zostało pół godziny minut, podczas której można było wyjść na balkon odświeżyć się lub skorzystać z wystawionego specjalnie na tę okazję bufetu. Pomimo pewnego poziomu kulturalnego ludzie raczej nie zważali na to, by się nie przepychać.
- Tak. Takie rzeczy szybko się rozchodzą. Nie odpowiadam za interesy w rezerwacie - odparł zwięźle, po czym wstał, by spojrzeć na Darcy. - Zamierzasz mi towarzyszyć?
W jego głowie już zrodził się plan udania się na balkon i otwarcia papierośnicy. Do tego znajome brzegi srebrnej zapalniczki mogły być praktycznie wyczuwalne pod palcami. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, by przełożyć skórzane opakowanie z papierosami do zewnętrznej. Patrzył wciąż z pewnym wyczekiwaniem zmieszanym z nadzieją na swoją nagłą towarzyszkę.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Czuła się w tym momencie wrogim rozmówcą. Morgoth samych odpowiedzi udzielał jej wybiórczo i bez przekonania. Zaledwie odpowiedział na wybraną kwestię, a już milczał. Wpatrywała się w niego chwilę, a chwilę w odgrywaną na scenie Toscę. Dłonie oparła na podłokietnikach siedziska, zastanawiając się czy nie lepszym towarzystwem byłoby takie, które stwarzałoby chociaż cień zainteresowania swoim rozmówcą. Nie była tak wielkim sympatykiem opery, jak Morgoth, ale potrafiła się domyślić kiedy prawdziwy jej pasjonat wymaga ciszy i skupienia. Dlatego w najmniej inwazyjnym momencie, wtrąciła wypowiedź kończącą temat:
— Nie sądziłam, ze jesteś sentymentalny.
Wzrok scentrowany na scenie szukał tam wartości, które dostrzegał Morgoth. Oceniała stroje, głosy, grę. Wszystkie te elementy razem były przyjemne dla oka i uszu, ale nie potrafiłaby powiedzieć o nich nic więcej ponad to. Może gdyby nie spotkała tu nikogo znajomego, przeanalizowalaby spektakl głębiej, skupiła się na nim. Tymczasem Darcy, mimo standardowych rorywek odpowiadających jej korzeniom, bardziej zainteresowana była zgłębianiem ludzkich umysłów, ich zachowań. Tylko dlatego, mając jakieś perspektywy zapełnienia własnych pasji, nie mogła dzielić jej pomiędzy artystyczne dzieła, a zgłębianie umysłów.
— Oczywiście — potwierdziła jego następne słowa, bardziej dla siebie niż dla niego, skoro on nie był skory do rozmowy — Nie potrafię sobie wyobrazić w czym znajduje przyjemność lord Morgoth Yaxley.
Kiedy wszyscy wstali po zakończonej atrii, Darcy pozostała w miejscu. Wzrok utkwiony miała na powoli opuszczających scenę śpiewaków i muzyków. Dostrzegając lekki ruch ze swojej prawej strony, dopiero wtedy zadarła podbródek w górę, obserwując jak Morgoth przerzuca coś – może zbyt ostentacyjnie – z jednej kieszeni do drugiej. Słowa układały się w pytanie, a ciało sugerowało odpowiedź. Czy powinna ulec tej sugestii?
— Więc pracujesz w rezerwacie, którego interesy wcale Cię nie interesują? Może powinieneś pracować w Kent? Skoro pracą mojego brata wyrażasz większe zainteresowanie.
Dała sobie czas do namysłu nad pytaniem Morgotha, a jednocześnie chociaż słowa przepełnione były kpiną, tak samo jak i jej własne pytanie, wcale nie żartowała. Smoki w Kent potrzebowały dobrych rąk do pracy, kompetentnych ludzi, a kto do tego nadawałby się bardziej niż Yaxley? Z tą kwestią powinien się z nią zgodzić też i Tristan, a jeśli nie, jej głowa, żeby go do tego przekonać. Opierając najmocniejszy argument na bratersko-siostrzanej więzi i wzajemnym zaufaniu. To Morgoth stanowił największy problem. Dlatego nie rozwijała dalej tej kwestii.
— Nie. Mam wrażenie, że bardziej ucieszy Cię inne towarzystwo.
— Nie sądziłam, ze jesteś sentymentalny.
Wzrok scentrowany na scenie szukał tam wartości, które dostrzegał Morgoth. Oceniała stroje, głosy, grę. Wszystkie te elementy razem były przyjemne dla oka i uszu, ale nie potrafiłaby powiedzieć o nich nic więcej ponad to. Może gdyby nie spotkała tu nikogo znajomego, przeanalizowalaby spektakl głębiej, skupiła się na nim. Tymczasem Darcy, mimo standardowych rorywek odpowiadających jej korzeniom, bardziej zainteresowana była zgłębianiem ludzkich umysłów, ich zachowań. Tylko dlatego, mając jakieś perspektywy zapełnienia własnych pasji, nie mogła dzielić jej pomiędzy artystyczne dzieła, a zgłębianie umysłów.
— Oczywiście — potwierdziła jego następne słowa, bardziej dla siebie niż dla niego, skoro on nie był skory do rozmowy — Nie potrafię sobie wyobrazić w czym znajduje przyjemność lord Morgoth Yaxley.
Kiedy wszyscy wstali po zakończonej atrii, Darcy pozostała w miejscu. Wzrok utkwiony miała na powoli opuszczających scenę śpiewaków i muzyków. Dostrzegając lekki ruch ze swojej prawej strony, dopiero wtedy zadarła podbródek w górę, obserwując jak Morgoth przerzuca coś – może zbyt ostentacyjnie – z jednej kieszeni do drugiej. Słowa układały się w pytanie, a ciało sugerowało odpowiedź. Czy powinna ulec tej sugestii?
— Więc pracujesz w rezerwacie, którego interesy wcale Cię nie interesują? Może powinieneś pracować w Kent? Skoro pracą mojego brata wyrażasz większe zainteresowanie.
Dała sobie czas do namysłu nad pytaniem Morgotha, a jednocześnie chociaż słowa przepełnione były kpiną, tak samo jak i jej własne pytanie, wcale nie żartowała. Smoki w Kent potrzebowały dobrych rąk do pracy, kompetentnych ludzi, a kto do tego nadawałby się bardziej niż Yaxley? Z tą kwestią powinien się z nią zgodzić też i Tristan, a jeśli nie, jej głowa, żeby go do tego przekonać. Opierając najmocniejszy argument na bratersko-siostrzanej więzi i wzajemnym zaufaniu. To Morgoth stanowił największy problem. Dlatego nie rozwijała dalej tej kwestii.
— Nie. Mam wrażenie, że bardziej ucieszy Cię inne towarzystwo.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Podczas arii dwóch w operze pojawiło się dwóch mężczyzn, którzy nie byli zainteresowani sztuką, a jedną z jej miłośniczek. Na wejściu przedstawili swoje zamiary, określając je jako służbowe, podając przy tym swoje dane i departament ministerstwa z jakiego działali, mimo późnej pory i nietypowego miejsca. Byli jednak mocno zaangażowani w ostatnie działania, a za nieodpowiednie wypełnienie(lub niewypełnienie) odgórnie narzuconych zadań czekało ich wiele nieprzyjemności. Chcieli od razu po przybyciu wkroczyć na balkon i poprosić lady Rosier o kilka minut rozmowy, lecz dyrektor, którego od razu powiadomiono o obecność służb powstrzymał ich, błagając by przez wzgląd na renomę tego miejsca i duchowe doznania jakie oferuje wstrzymali się do zakończenia arii. Zgodzili się, lecz odmówiwszy poczęstunku skierowali się na schody, gdzie postanowili poczekać.
Młody chłopak, który tego wieczora miał obowiązek dbania o porządek w loży i zapewnianie jej gościom wszystkiego, na co będą mieć ochotę, wszedł do środka i od razu skierował swoje kroku do lady Rosier, którą doskonale znał z widzenia.
— Proszę mi wybaczyć — powiedział cicho, kłaniając się nisko przed lordem i piękną lady. — lecz sprawa jest pilna.
Od razu zbliżył się do szlachcianki i przekazał jej dyskretnie informację, że dwóch pracowników czarodziejskiej policji chce z nią mówić i czekają na dole, przy schodach. Później odsunął się, czekając na ewentualne instrukcje.
| Na odpis macie 48h.
Młody chłopak, który tego wieczora miał obowiązek dbania o porządek w loży i zapewnianie jej gościom wszystkiego, na co będą mieć ochotę, wszedł do środka i od razu skierował swoje kroku do lady Rosier, którą doskonale znał z widzenia.
— Proszę mi wybaczyć — powiedział cicho, kłaniając się nisko przed lordem i piękną lady. — lecz sprawa jest pilna.
Od razu zbliżył się do szlachcianki i przekazał jej dyskretnie informację, że dwóch pracowników czarodziejskiej policji chce z nią mówić i czekają na dole, przy schodach. Później odsunął się, czekając na ewentualne instrukcje.
| Na odpis macie 48h.
- Zapewne - odparł na jej słowa o sentymencie, jednak kryjąca się za nimi pewna oczywistość była wyczuwalna. Nie dał się jej poznać, ani nie zamierzał tego robić. Należeli być może do tego samego świata, ale dzieliło ich zdecydowanie więcej niż można było przypuszczać. Nie był częścią wyższej socjety, która uwielbiała wszelkie powiązania rodowe, do tego też nie był chociażby w jednej setnej zdolny do takiej swobody wyrażania myśli jak Darcy. Byli po prostu inni. Nie rozumiał, dlaczego więc chciała z nim przebywać z własnej woli po wszystkim przez co przeszli. Ale to wszystko wydawało mu się jakby w innym życiu. Odległe i niemal zapomniane jak dawny sen z poprzedniego życia. Teraz wyglądałoby to zupełnie inaczej, ale nikt nie mógł cofnąć czasu ani zmienić przeszłości. Nie miało to znaczenia. Liczyła się teraźniejszość i przyszłość, którą mogli kształtować. Oni się nie liczyli - liczyło się dziedzictwo, które mieli po sobie zostawić. Morgoth zamierzał dopilnować i robić wszystko, co w jego mocy, by nie dopuścić do napływu złej krwi do ich świata. To był jego cel na teraz i później. Nawet w operze, pochłonięty sztuką widział powiązania między nią, a tym co nadchodziło. A Darcy? Czy ona też to widziała? Nie odpowiedział na jej słowa o przyjemnościach. Gdy obserwowała go na tyle uważnie jak sądziła, dostrzegłaby, że własnie byli świadkami jednej z nich. Milczał do czasu, aż zahaczyła kolejny raz o pracę. Sam poruszył ten temat, ale uznawał go za zakończony.
- Może lubisz sobie dopowiadać, lady Rosier - odparł Yaxley, po czym zdecydował się nie czekać na wyjście na balkon. Jedynymi z przywilejów tak wysokich stawek na przedstawienia i zajmowania najlepszej z lóż, była pełna dowolność. A Morgoth właśnie z niej skorzystał, wyjmując papierosa, otwierając zapalniczkę i odpalając go od ognia. I tak część gości, jeśli nie wszyscy, poza ich dwójką wyszli. Przekrzywił lekko głowę i przymrużył oczy jak zawsze, by zaciągnąć się dymem. W tej samej chwili jego uwagę przykuł pracownik opery zmierzający w ich kierunku. Przez to wtargnięcie słowa Darcy zniknęły gdzieś w eterze, a chłopiec po przywitaniu nachylił się w stronę młodej arystokratki. Morgoth nie zamierzał ingerować w żadne prywatne sprawy Rosier, więc powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia, chociaż uprzednio przejechał spojrzeniem, niemal czułym, scenę pod ich stopami.
- Może lubisz sobie dopowiadać, lady Rosier - odparł Yaxley, po czym zdecydował się nie czekać na wyjście na balkon. Jedynymi z przywilejów tak wysokich stawek na przedstawienia i zajmowania najlepszej z lóż, była pełna dowolność. A Morgoth właśnie z niej skorzystał, wyjmując papierosa, otwierając zapalniczkę i odpalając go od ognia. I tak część gości, jeśli nie wszyscy, poza ich dwójką wyszli. Przekrzywił lekko głowę i przymrużył oczy jak zawsze, by zaciągnąć się dymem. W tej samej chwili jego uwagę przykuł pracownik opery zmierzający w ich kierunku. Przez to wtargnięcie słowa Darcy zniknęły gdzieś w eterze, a chłopiec po przywitaniu nachylił się w stronę młodej arystokratki. Morgoth nie zamierzał ingerować w żadne prywatne sprawy Rosier, więc powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia, chociaż uprzednio przejechał spojrzeniem, niemal czułym, scenę pod ich stopami.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Darcy chciała jeszcze coś odpowiedzieć na słowa Morgotha, w pierwszej kolejności może nawet wyprosić go z loży, jeśli planował przy niej zaciągać się papierosem. Jej uwagę skupił jednak pracownik opery, nieproszony ani przez nią, ani przez Morgotha (a przecież tylko ich dwójka tu zostaa w trakcie przerwy), podchodzący w ich kierunku. Odsunęła się na bok, sądząc, że może nagli go jakaś sprawa do lorda Yaxleya. Tym większe było jej zdziwienie, kiedy chłopaczek stanął przy niej i za jej przyzwoleniem (mylnie musiał potraktować jej skinienie głowy), pochylił się nad jej uchem, zdradzając jej słowa, które w Darcy zrodziły lekki niepokój. Instynktownie zerknęła za oddalającym się Morgothem, niepokój ten zamieniając na złość skierowaną w jego kierunku. Obawy ulotniły się, pozostawiając miejsce tylko na chłód i niezadowolenie. Zimne w tym momencie spojrzenie zawiesiła na niczego winnym chłopaczku.
— Jeśli nie posiadają ze sobą stosownego zawiadomienia, proszę ich poinformować, że nie jest to teraz możliwe. Spędzam przyjemne popołudnie z bardzo ważnym przyjacielem.
Zawiesiła wzrok na nie tak ważnym i na pewno nie będącym jej przyjacielem lordzie Yaxleyu, a jej wzrok był chłodny i intensywny.
Nie wychodź – myślała, odprowadzając jego plecy spojrzeniem, ale że była zbyt dumna, żeby prosić go o wsparcie i jednocześnie nie miała na jego odejście żadnego wpływu, raz jeszcze zerknęła na chłopaczka. On przekazywał tylko informację od czarodziejskiej policji, ale jaką sprawę policja mogła mieć do niej? Jeśli nie złamała czarodziejskiego prawa, a nie przypominała sobie żeby cos takiego miało ostatnio miejsce, nie powinni jej najpierw poinformować o takiej rozmowie? W końcu jednak przymknęła powieki i wyrzuciła z kontrolowanym spokojem, przez co może nawet zbyt oschle.
— W porządku. Niech pan poinformuje mojego przyjaciela, że bardzo mi przykro, ale chciałabym przełożyć nasze spotkanie i powtórzyć je w innym terminie, ponieważ teraz wzywa mnie czarodziejska policja. Niech pan nie zapomni o tym wspomnieć. Nie chcę żeby mój przyjaciel pomyślał, że postanowiłam zlekceważyć jego obecność dla rzeczy błahych.
Nie chciała, żeby Morgoth ją zostawił samą sobie na czas rozmowy z policją. Wolała mieć naocznego świadka tej rozmowy, z uwagi na nieprzyjemne doświadczenie z obcowania z tymi konkretnie przedstawicielami Ministerstwa Magii.
— Ach, byłabym zapomniała. Będę czekać na stosowne zrekompensowanie mi nieprzyjemności i strat materialnych, jakie ponoszę nie mogąc w spokojnej atmosferze dokończyć wystąpienia, za które zapłaciłam należne pieniądze. Może pan przekazać te słowa zarządcy opery.
— Jeśli nie posiadają ze sobą stosownego zawiadomienia, proszę ich poinformować, że nie jest to teraz możliwe. Spędzam przyjemne popołudnie z bardzo ważnym przyjacielem.
Zawiesiła wzrok na nie tak ważnym i na pewno nie będącym jej przyjacielem lordzie Yaxleyu, a jej wzrok był chłodny i intensywny.
Nie wychodź – myślała, odprowadzając jego plecy spojrzeniem, ale że była zbyt dumna, żeby prosić go o wsparcie i jednocześnie nie miała na jego odejście żadnego wpływu, raz jeszcze zerknęła na chłopaczka. On przekazywał tylko informację od czarodziejskiej policji, ale jaką sprawę policja mogła mieć do niej? Jeśli nie złamała czarodziejskiego prawa, a nie przypominała sobie żeby cos takiego miało ostatnio miejsce, nie powinni jej najpierw poinformować o takiej rozmowie? W końcu jednak przymknęła powieki i wyrzuciła z kontrolowanym spokojem, przez co może nawet zbyt oschle.
— W porządku. Niech pan poinformuje mojego przyjaciela, że bardzo mi przykro, ale chciałabym przełożyć nasze spotkanie i powtórzyć je w innym terminie, ponieważ teraz wzywa mnie czarodziejska policja. Niech pan nie zapomni o tym wspomnieć. Nie chcę żeby mój przyjaciel pomyślał, że postanowiłam zlekceważyć jego obecność dla rzeczy błahych.
Nie chciała, żeby Morgoth ją zostawił samą sobie na czas rozmowy z policją. Wolała mieć naocznego świadka tej rozmowy, z uwagi na nieprzyjemne doświadczenie z obcowania z tymi konkretnie przedstawicielami Ministerstwa Magii.
— Ach, byłabym zapomniała. Będę czekać na stosowne zrekompensowanie mi nieprzyjemności i strat materialnych, jakie ponoszę nie mogąc w spokojnej atmosferze dokończyć wystąpienia, za które zapłaciłam należne pieniądze. Może pan przekazać te słowa zarządcy opery.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pracownik opery spojrzał przerażonymi oczami na szlachciankę, dzielnie i z pokorą znosząc gorzkie słowa. Nie pierwszy i nie ostatni raz słuchał nagany za coś, czemu nie był winny. Był winny zawsze, taka była jego praca, a jego obowiązkiem uśmiechać się grzecznie i przytakiwać, gdy należało. Dlatego skinął głową, zatrzymując na niej wzrok. Przeczuwał, że to wszystko źle się skończy. Pracując w operze wiele słyszał, a plotki o tym, co wyczyniało ministerstwo przerażały go śmiertelnie. Miał nadzieję, że niewiele w nich było prawdy.
Utkwił wzrok w przepięknej twarzy kobiety, której widok zawsze, niezmiennie zapierał mu dech w piersiach. Pamiętał ten wieczór, w którym chusteczka upadła jej na ziemię, a on podniósł ją, lecz kazała mu ją zatrzymać. Nie uprał jej ani nie złożył. Trzymał ją w szufladzie, czasem tęsknie do niej zaglądając.
— Oczywiście, przekażę, zgodnie z życzeniem lady.
Grzecznie się ukłonił i ruszył za lordem, pełniąc rolę posłańca. Nie wzbudził w nim sympatii, lecz nie musiał lubić wszystkich gości. Właściwie lubił mało kogo. Poza lady Rosier, oczywiście.
— Przepraszam najmocniej — wtrącił po raz kolejny, zaczepiając młodego mężczyznę tuż przed wyjściem. — Lady prosiła przekazać, iż jest jej niezmiernie przykro, lecz musi przełożyć spotkanie i powtórzyć w innym terminie, ponieważ została wezwana przez czarodziejską policję, która czeka na nią w operze.
Ledwie powstrzymał się, by dodać coś od siebie. Posłał mu jednak pełne konspiracji spojrzenie, kiwając głową w kierunku wyjścia na schody. Zniknął za kotarą i ruszył przekazać informacje czekającym służbom, choć przez kobiecą zmienność sam nie wiedział, co powiedzieć. Słabość wobec zniewalającej arystokratki podpowiedziała mu jednak, by grał na zwłokę i tak też uczynił, gdy dotarł do czarodziejów.
| Na odpis macie 48h.
Utkwił wzrok w przepięknej twarzy kobiety, której widok zawsze, niezmiennie zapierał mu dech w piersiach. Pamiętał ten wieczór, w którym chusteczka upadła jej na ziemię, a on podniósł ją, lecz kazała mu ją zatrzymać. Nie uprał jej ani nie złożył. Trzymał ją w szufladzie, czasem tęsknie do niej zaglądając.
— Oczywiście, przekażę, zgodnie z życzeniem lady.
Grzecznie się ukłonił i ruszył za lordem, pełniąc rolę posłańca. Nie wzbudził w nim sympatii, lecz nie musiał lubić wszystkich gości. Właściwie lubił mało kogo. Poza lady Rosier, oczywiście.
— Przepraszam najmocniej — wtrącił po raz kolejny, zaczepiając młodego mężczyznę tuż przed wyjściem. — Lady prosiła przekazać, iż jest jej niezmiernie przykro, lecz musi przełożyć spotkanie i powtórzyć w innym terminie, ponieważ została wezwana przez czarodziejską policję, która czeka na nią w operze.
Ledwie powstrzymał się, by dodać coś od siebie. Posłał mu jednak pełne konspiracji spojrzenie, kiwając głową w kierunku wyjścia na schody. Zniknął za kotarą i ruszył przekazać informacje czekającym służbom, choć przez kobiecą zmienność sam nie wiedział, co powiedzieć. Słabość wobec zniewalającej arystokratki podpowiedziała mu jednak, by grał na zwłokę i tak też uczynił, gdy dotarł do czarodziejów.
| Na odpis macie 48h.
Lubił ten widok. Był w pewien sposób również przyzwyczajony do tego, że znajdował się zawsze na prawo od sceny, gdzie jego spojrzenie nie było przez nikogo zaburzone. Mogłoby się wydawać, że pomimo obrazu, dźwięk załamie się nieodpowiednio, chociaż nic takiego się nie działo. Instrumenty słychać było doskonale, a gdy nikt nie zakłócał ich gry swoim nieprzyzwoitym gadulstwem, wsłuchiwanie się w każdy ton nie było wcale najtrudniejszym zadaniem. Morgoth był przyzwyczajony do odpowiedniego nastawienia względem opery. Matka od zawsze starała mu się wpoić zrozumienie wartości, która szła właśnie za tym rodzajem sztuki. Jedni miłowali się w obrazach, inni w rzeźbach, jednak Yaxley najbardziej ze wszystkich doceniał właśnie realność jak i muzykę w jednym. A gdzie można było indziej je znaleźć jak nie właśnie w operze? Niektórzy pozostawali ślepi i głusi na jej względy, ale nie miało to znaczenia. Lepiej jeśli zaznajomieni z tematem mogli się nią upajać w spokoju. A właśnie o spokoju mówiąc... Morgoth właśnie wychodził z loży i szedł korytarzem, by przejść w stronę balkonu, gdy ktoś zaczął go wołać. Początkowo w ogóle nie zareagował, nawet nie mając w myślach tego, że chodzi o niego. Dopiero gdy ktoś zrównał się z nim krokiem i wbił w niego spojrzenie, Yaxley zatrzymał się, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na pracownika opery. Dokładnie tego samego, który wcześniej rozmawiał z Darcy. Nie wiedział i tak naprawdę nie interesowała go kwestia, którą poruszył z Rosier. Najwidoczniej jednak miała mieć on w jakimś stopniu też wpływ na niego samego. Początkowo wpatrywał się w posłańca, który zanim skończył mówić, został wyminięty. Morgoth widział to wymowne spojrzenie mówiące o tym, gdzie stoi dwóch stróżów prawa. Nie zamierzał zostawiać szlachcianki samej, szczególnie w tak dziwnej sytuacji. Miał nadzieję, że nie było to nic poważnego. Nie wierzył w to, by Darcy mogła popełnić jakiekolwiek przestępstwo. A przynajmniej nie świadomie. Ruszył w kierunku schodów, gdzie przy wejściu czekało dwóch policjantów. Zszedł parę stopni, gdy dołączyła do niego Rosier.
- Co się dzieje? - spytał otwarcie, przenosząc na nią spojrzenie.
- Co się dzieje? - spytał otwarcie, przenosząc na nią spojrzenie.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Darcy nie spodziewałaby się, ze mogłaby urazić pracownika opery. Nie widziała w nim przecież żadnej winy z zaistniałą sytuację. Był tylko gońcem, mało się liczył w całym podsumowaniu zaistniałej, trochę dziwnej i niepokojącej sytuacji. Dostrzegając jego przerażenie w oczach (które nie wiedziała, ze nie było wywołane przez nią, a przez działania ministerstwa), uśmiechnęła się do niego blado. Nie dlatego, ze zrobiło jej się go szkoda. Był dla niej obcym człowiekiem, nie liczyła się z jego komfortem. Pozostawał jednak pracownikiem opery, w której była stałym gościem. Nie raz już widziała go w tym miejscu, obsługującego loże. Nie chciała odbierać sobie jego przychylności. Tylko dlatego złagodniała zanim opuściła jego towarzystwo.
Szła nieśpiesznie w kierunku schodów. Zakładała, że cokolwiek czarodziejska policja od niej może chcieć, nie powinno jej do nich naglić. Dlatego jej krok był równy i bardzo powolny. Nic dziwnego, że Morgoth, nadchdozacy do schodów z zupełnie innej strony, zdołał ją dogonić. Zeszli się na ostatniej części stopni, łączących się ze sobą z dwóch stron. Zawiesiła na nim na krotko wzrok, zanim spojrzała przed siebie. Został im do pokonania ostatni fragment schodów, przy których podstawie, czekało na nią dwóch policjantów.
Pytanie Morgotha było tak nietrafione, że aż wstrząsnął ją nieprzyjemny dreszcz.
— Chciałabym wiedzieć, Morgoth… — pozwoliła sobie nie tytułować go tym razem, a postawić nacisk na jego imię, kiedy zerknęła na niego z boku.
Naturalnie, jakby przyszli tu razem i razem chcieli też opuścić gmach opery, wzięła mężczyznę pod ramię i zatrzymała się z nim dopiero przed magiczną policją, utkwiwszy zimne spojrzenie niebieskich oczu na bliższym z funkcjonariuszy czarodziejskiej policji.
— Witam — specjalnie użyła tego zwrotu, akcentując wyższość nad mężczyznami, nie dając cienia szansy na rozpoznanie po niej jej skonfundowania zastanymi okolicznościami tej rozmowy.
— Ponoć potrzebujecie mojej pomocy — założyła na wstępie, chociaż nikt takich informacji jej nie przekazał. Przezornie zabezpieczała się przed ewentualnymi nieprzyjemnościami, chociaż nie widziała ku nich żadnych powodów.
Szła nieśpiesznie w kierunku schodów. Zakładała, że cokolwiek czarodziejska policja od niej może chcieć, nie powinno jej do nich naglić. Dlatego jej krok był równy i bardzo powolny. Nic dziwnego, że Morgoth, nadchdozacy do schodów z zupełnie innej strony, zdołał ją dogonić. Zeszli się na ostatniej części stopni, łączących się ze sobą z dwóch stron. Zawiesiła na nim na krotko wzrok, zanim spojrzała przed siebie. Został im do pokonania ostatni fragment schodów, przy których podstawie, czekało na nią dwóch policjantów.
Pytanie Morgotha było tak nietrafione, że aż wstrząsnął ją nieprzyjemny dreszcz.
— Chciałabym wiedzieć, Morgoth… — pozwoliła sobie nie tytułować go tym razem, a postawić nacisk na jego imię, kiedy zerknęła na niego z boku.
Naturalnie, jakby przyszli tu razem i razem chcieli też opuścić gmach opery, wzięła mężczyznę pod ramię i zatrzymała się z nim dopiero przed magiczną policją, utkwiwszy zimne spojrzenie niebieskich oczu na bliższym z funkcjonariuszy czarodziejskiej policji.
— Witam — specjalnie użyła tego zwrotu, akcentując wyższość nad mężczyznami, nie dając cienia szansy na rozpoznanie po niej jej skonfundowania zastanymi okolicznościami tej rozmowy.
— Ponoć potrzebujecie mojej pomocy — założyła na wstępie, chociaż nikt takich informacji jej nie przekazał. Przezornie zabezpieczała się przed ewentualnymi nieprzyjemnościami, chociaż nie widziała ku nich żadnych powodów.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Phil i Bill byli pracowali w Ministerstwie Magii od kilku lat. Byli braćmi, lecz dzieliła ich niewielka różnica wieku. Do tej pory ich praca nie przynosiła im większych sukcesów, nie napawała nikogo dumą i nie uczyniła z nich bohaterów, którzy zasługiwaliby na awans. Widmo pięcia się w górę po szczeblach kariery oddalało się z każdym rokiem, lecz ostatnie zmiany w departamentach, które szybko skutkowały kilkoma zwolnieniami, zbliżyły tę perspektywę. W całym tym zamieszaniu widzieli szansę na swój indywidualny sukces, więc postanowili wykorzystać moment, by zaistnieć.
Czekanie na damę ciągło się w nieskńczoność, a im kończyła się cierpliwość. Bill był młodszy i o wiele bardziej narwany. Chciał iść do loży, zakłócić jej chwilę relaksu i wywlec ją w celu przesłuchania. Powstrzymał go jednak mądrzejszy z braci — Phil.
W końcu niewiasta pojawiła się przed nimi w asyście jakiegoś młodzieńca. Nie zaskoczyła ich swoją opieszałością, gdy witała się tak, jakby pojawili się w jej skromnych progach, lecz wciąż znajdowali się w miejscu publicznym i nie mogła poszczycić się prawem do czegokolwiek. Nawet świętego spokoju.
— Śmiem wątpić, czy chodzi o pomoc— mruknął Bill, ledwie gryząc się w język przed powiedzeniem czegoś więcej. Brat zmierzył go wzrokiem i z obojętnością odezwał się do lady Rosier.
— Jestem Phillipe Hopkirk, a to Billy Hopkirk. Jesteśmy z policji antymugolskiej i mamy do pani kilka pytań dotyczących jednego z klientów. Woli pani, żeby to się odbyło tu, czy przejdziemy się?— zaproponował, nie wzbudzając żadnej sympatii. Był obcesowy, poważny i wydawało mu się, że miał ją na muszce. A jeśli jej towarzysz sądził, że może im przeszkodzić to grubo się mylił.
| Na odpis macie 48h.
Czekanie na damę ciągło się w nieskńczoność, a im kończyła się cierpliwość. Bill był młodszy i o wiele bardziej narwany. Chciał iść do loży, zakłócić jej chwilę relaksu i wywlec ją w celu przesłuchania. Powstrzymał go jednak mądrzejszy z braci — Phil.
W końcu niewiasta pojawiła się przed nimi w asyście jakiegoś młodzieńca. Nie zaskoczyła ich swoją opieszałością, gdy witała się tak, jakby pojawili się w jej skromnych progach, lecz wciąż znajdowali się w miejscu publicznym i nie mogła poszczycić się prawem do czegokolwiek. Nawet świętego spokoju.
— Śmiem wątpić, czy chodzi o pomoc— mruknął Bill, ledwie gryząc się w język przed powiedzeniem czegoś więcej. Brat zmierzył go wzrokiem i z obojętnością odezwał się do lady Rosier.
— Jestem Phillipe Hopkirk, a to Billy Hopkirk. Jesteśmy z policji antymugolskiej i mamy do pani kilka pytań dotyczących jednego z klientów. Woli pani, żeby to się odbyło tu, czy przejdziemy się?— zaproponował, nie wzbudzając żadnej sympatii. Był obcesowy, poważny i wydawało mu się, że miał ją na muszce. A jeśli jej towarzysz sądził, że może im przeszkodzić to grubo się mylił.
| Na odpis macie 48h.
Morgothowi nie podobało się to, co widział na końcu schodów. Dwóch mężczyzn czaiło się tam na nich z wyraźnym zniecierpliwieniem. Wyglądali co najmniej dziwacznie w niedopasowanych, wyraźnie znoszonych płaszczach, kontrastując z gośćmi, którzy odwiedzili tego wieczoru Royal Opera House. Nie zareagował, gdy Darcy chwyciła go pod ramię i zaczęła schodzić tuż obok niego. Praktycznie jej nie dostrzegał, wciąż obserwując rzekomych egzekutorów prawa. Skoro nie miała pojęcia o co chodziło, a oni zjawili się w takim miejscu o tej godzinie, musieli działać bardzo impulsywnie. Gdy zatrzymali się przed nimi, Rosier od razu się odezwała, równocześnie zaznaczając, że to właśnie ona będzie miała kontrolę nad sytuacją. Chciałby w to wierzyć... Gdy jeden z funkcjonariuszy w końcu się odezwał, Yaxley wbił w niego spojrzenie, chociaż zaraz przeniósł je na stojącego niedaleko pracownika opery. Najwyraźniej stali się atrakcją w przerwie między atriami.
- W wiadomości przekazano że przybyła czarodziejska policja - odezwał się w końcu, wyraźnie akcentując przedostatnie słowo. Zmarszczył lekko brwi, nie rozumiejąc dziwnego zachowania obu mężczyzn. Przeniósł spojrzenie z jednego na drugiego, widząc jak starszy z nich zmierzył wzrokiem drugiego. Najwyraźniej wysłali nie tylko kompletnie niekompetentnych pracowników, co pozbawionych jakichkolwiek prawnych pojęć. Sam brak odpowiedniego zwrócenia się do wezwanej przez nich samej kobiety było oznaką braku jakiegokolwiek wychowania. - Rozumiem, że wraz z przebranżowieniem się potracili panowie zdolność do poprawnego wylegitymowania się? - powiedział, chociaż było to pytanie czysto retoryczne. Mimo wszystko nie zamierzał nigdzie iść i na pewno Darcy o tym wiedziała, że bez tego nie było mowy o jakiejkolwiek dalszej rozmowie. - Wiadomość o przesłuchaniu powinna zostać zawarta na pisemnym wezwaniu - dodał, nie poruszając się. Sami sobie przeczyli, negując słowa Rosier, by zaraz wspomnieć o chęci zadania jej kilku pytań.
- W wiadomości przekazano że przybyła czarodziejska policja - odezwał się w końcu, wyraźnie akcentując przedostatnie słowo. Zmarszczył lekko brwi, nie rozumiejąc dziwnego zachowania obu mężczyzn. Przeniósł spojrzenie z jednego na drugiego, widząc jak starszy z nich zmierzył wzrokiem drugiego. Najwyraźniej wysłali nie tylko kompletnie niekompetentnych pracowników, co pozbawionych jakichkolwiek prawnych pojęć. Sam brak odpowiedniego zwrócenia się do wezwanej przez nich samej kobiety było oznaką braku jakiegokolwiek wychowania. - Rozumiem, że wraz z przebranżowieniem się potracili panowie zdolność do poprawnego wylegitymowania się? - powiedział, chociaż było to pytanie czysto retoryczne. Mimo wszystko nie zamierzał nigdzie iść i na pewno Darcy o tym wiedziała, że bez tego nie było mowy o jakiejkolwiek dalszej rozmowie. - Wiadomość o przesłuchaniu powinna zostać zawarta na pisemnym wezwaniu - dodał, nie poruszając się. Sami sobie przeczyli, negując słowa Rosier, by zaraz wspomnieć o chęci zadania jej kilku pytań.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Morgoth zajął się przejęciem kontroli nad toczoną dyskusją. Dla Darcy stanowiło to swojego rodzaju ulgę. Wcale nie miała ochoty prowadzić cieżkich dywagacji z pracownikami Ministerstwa Magii. Stała obok, wsłuchując się w wymianę zdań. Lekceważenie Morgotha, nawet w zastanych okolicznościach, wydawało jej się nazbyt niewyjaśnionych przypadkiem. Ciężko było jej zrozumieć jego arogancję wobec jej osoby, w momencie, w którym – chociaż nie musiał – stawał w jej imieniu w konfrontacji słownej z policją antymugolską. Zerknęła na niego z boku, marszcząc brwi, a zaraz potem przeniosła wzrok na mężczyzn, którzy, co Morgo zdążył zauważyć, a czego Darcy nie zdążyła powiedzieć – nie wylegitymowali się, nie zgłosili terminu przesłuchania, ani szczególnie nie przedstawili jej żadnego powodu, żeby musiała wdać się z nimi w rozmowę.
Odpowiedź na ich pytanie, w zastanych okolicznościach była aż zbyt prosta do przewidzenia.
— Zostaniemy tutaj — zdecydowała, mimochodem zerkając w stronę schodów, czy nikt poza nimi nie zainteresował się tą sytuacją. Wzrok miała dość chłodny, bo i aktualna sytuacja obniżała stanowczo jej nastrój.
— Chociaż nie jestem pewna, czy będę w stanie w jakikolwiek sposób panom pomóc — zaakcentowała ostatnie słowo, uparcie, wyraźnie ignorując tym samym komentarz młodszego z braci.
Odpowiedź na ich pytanie, w zastanych okolicznościach była aż zbyt prosta do przewidzenia.
— Zostaniemy tutaj — zdecydowała, mimochodem zerkając w stronę schodów, czy nikt poza nimi nie zainteresował się tą sytuacją. Wzrok miała dość chłodny, bo i aktualna sytuacja obniżała stanowczo jej nastrój.
— Chociaż nie jestem pewna, czy będę w stanie w jakikolwiek sposób panom pomóc — zaakcentowała ostatnie słowo, uparcie, wyraźnie ignorując tym samym komentarz młodszego z braci.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Phil uniósł brwi wysoko i spojrzał na swojego brata.
— Doprawdy? — Nie przypominał sobie, by legitymowali się w ten sposób, choć na jego twarzy pojawił się cień kpiącego uśmiechu, który próbował ukryć pod teatralnym zdziwieniem — jakże pasującym tego miejsca i tych ludzi.
— Pewnie to ten chłoptaś — wtrącił Bill, lecz Phill już zwrócił się do Morgotha:
— A czy to rodzi jakis problem?— Już nie był zdziwiony. Jego twarz wyrażała konsternację i czujność. Wyjątkowo lekceważący stosunek jegomościa zupełnie zignorował, nie zamierzając wdawać się w głupie dyskusje. Jeśli mężczyzna wciąż będzie prowokował niesnaski to z pewnością zrobią wszystko, by wyciągnąć z tego właściwe konsekwencje. Mógł być arystokratą, nie doceniał jednak przedstawicieli Ministerstwa Magii.
Żaden z Hopkirków nie odpowiedział lordowi. Może wymagał od nich wyjątkowo wysokiej kultury osobistej, lecz nie przybyli tu, by oczarowywać piękną damę i wdać się w szaleńcze dywagacje z wielmożnym lordem. Phil uznał, że impertynencja w wykonaniu szlachcica wnikała z jego wieku i nadmiernego poczucia wyższości, które tu i teraz było zupełnie zbędne. Dla nich był wciąż chłopcem, więc posłali mu jedynie pobłażliwe spojrzenie, zwracając się do lady Rosier.
— Jak już mówiłem... Sprawa nas nagli. Jesteśmy tu z powodu klienta, który podarował panience bilet na dzisiejszą operę. — Stąd pora i miejsce spotkania. — Jego kontakty z mugolami budzą odrazę, a działania ogromny niepokój. Mieliśmy przyjemność go przesłuchać wstępnie, lecz nie stawił się na wezwanie do ministerstwa. Tak naprawdę, zniknął. Po tym, co od niego usłyszeliśmy mamy mocne podstawy, by twierdzić, że panienka go ukrywa.— Wyłożył sprawę jasno, oczekując teraz odpowiedzi w tej kwestii. Liczył na to, że zrozumie aluzje, co do tego, że stawiają ją w roli podejrzanej, jakkolwiek absurdalne mogło jej się to wydawać. I zamierzali znaleźć swojego poszukiwanego, choćby mieli poruszyć tym samym niebo i ziemię.
| Na odpis macie 48h.
— Doprawdy? — Nie przypominał sobie, by legitymowali się w ten sposób, choć na jego twarzy pojawił się cień kpiącego uśmiechu, który próbował ukryć pod teatralnym zdziwieniem — jakże pasującym tego miejsca i tych ludzi.
— Pewnie to ten chłoptaś — wtrącił Bill, lecz Phill już zwrócił się do Morgotha:
— A czy to rodzi jakis problem?— Już nie był zdziwiony. Jego twarz wyrażała konsternację i czujność. Wyjątkowo lekceważący stosunek jegomościa zupełnie zignorował, nie zamierzając wdawać się w głupie dyskusje. Jeśli mężczyzna wciąż będzie prowokował niesnaski to z pewnością zrobią wszystko, by wyciągnąć z tego właściwe konsekwencje. Mógł być arystokratą, nie doceniał jednak przedstawicieli Ministerstwa Magii.
Żaden z Hopkirków nie odpowiedział lordowi. Może wymagał od nich wyjątkowo wysokiej kultury osobistej, lecz nie przybyli tu, by oczarowywać piękną damę i wdać się w szaleńcze dywagacje z wielmożnym lordem. Phil uznał, że impertynencja w wykonaniu szlachcica wnikała z jego wieku i nadmiernego poczucia wyższości, które tu i teraz było zupełnie zbędne. Dla nich był wciąż chłopcem, więc posłali mu jedynie pobłażliwe spojrzenie, zwracając się do lady Rosier.
— Jak już mówiłem... Sprawa nas nagli. Jesteśmy tu z powodu klienta, który podarował panience bilet na dzisiejszą operę. — Stąd pora i miejsce spotkania. — Jego kontakty z mugolami budzą odrazę, a działania ogromny niepokój. Mieliśmy przyjemność go przesłuchać wstępnie, lecz nie stawił się na wezwanie do ministerstwa. Tak naprawdę, zniknął. Po tym, co od niego usłyszeliśmy mamy mocne podstawy, by twierdzić, że panienka go ukrywa.— Wyłożył sprawę jasno, oczekując teraz odpowiedzi w tej kwestii. Liczył na to, że zrozumie aluzje, co do tego, że stawiają ją w roli podejrzanej, jakkolwiek absurdalne mogło jej się to wydawać. I zamierzali znaleźć swojego poszukiwanego, choćby mieli poruszyć tym samym niebo i ziemię.
| Na odpis macie 48h.
Royal Opera House
Szybka odpowiedź