Mniejsza sala
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mniejsza sala
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.
Możliwość gry w kościanego pokera
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Szum głosów wcale jej nie przeszkadzał: miała wrażenie, że na tym spotkaniu wielu z Rycerzy odważyło się śmiało mówić o własnych pomysłach, dzieląc się ideami z innymi. O to także chodziło i chociaż niektóre z planów spotkały się z wątpliwościami, to sam fakt ich wysuwania świadczył o zaangażowaniu poszczególnych czarodziei w łączącą sprawę. Ceniła to, słuchała więc z uwagą wymiany zdań. Spostrzeżenia Morgotha były więcej niż celne, wątpiła, że Yaxleyowie opowiedzą się po słusznej stronie. Tak samo ród Burke'ów, którzy i tak już ucierpieli przez politykę Longbottoma. - Jeśli kontrowersyjne plany, o których napisał na początku miesiąca Walczący Mag - tu zerknęła na Rowle'a - faktycznie dojdą do realizacji, zapewne nie zakończą się one na inspekcjach w waszym sklepie i w rezerwacie w Kent. Kolejne szanowane rody i działalności znajdą się na celowniku - Nie musieli być jasnowidzami, by zdawać sobie z tego sprawę; Longbottom poczynał sobie coraz odważniej, śmielej od szalonej Wilhelminy i jej nieudolnego syna. Postawienie się nowym rządom i sprzeciwienie tym idiotycznym pomysłom było jednym z priorytetów, z jakich zdawali sobie sprawę wszyscy szlachcice zgromadzeni przy stole.
Spojrzała na Cassandrę, nie musiała znacząco mrugać ani się uśmiechać, by jej wzrok był porozumiewawczy; znały się na tyle dobrze, by rozumieć się wzajemnie. W ferworze rozmów część ważnych słów Vablatsky umknęło zgromadzonym. Na szczęście Ramsey zareagował w porę, przypominając o liście. Miała mieszane uczucia co do zaangażowania Mulcibera w tę biurokratyczną sprawę, był śmierciożercą, miał na głowie więcej od innych Rycerzy - nie umniejszając ich obowiązkom. - Podejmiesz się tego? - spytała spokojnie, nie chcąc ani nic narzucać ani tym bardziej obarczać go urzędniczą robotą. - Każdy, kto naprawił anomalię, powinien to zgłosić, być może wraz z informacją o rdzeniu różdżki? - Spojrzała pytająco na badaczy. - Powinniśmy być ostrożni w przekazywaniu tych wiadomości - Zastrzegła, lista wpadająca w niepowołane ręce mogłaby doprowadzić do nieprzyjemnego ciągu zdarzeń - delikatnie mówiąc. Dłuższa wypowiedź Alpharda stanowiła dobrą wymówkę do spojrzenia na Blacka: jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, gdy go słuchała; znajdowali się tu na stopie wręcz oficjalnej, ale i tak czuła na policzku palący wzrok Rosiera. Znała przyjaciela na tyle dobrze, by przeczuwać, że w środku kłębią się w nim także wątpliwości, może zszokowany, drobny lęk przed tym, czego stał się częścią - a na takie uczucia nie było już miejsca. - Wasze działania jako szanowanych polityków na pewno okażą się przydatne w usuwaniu z rządu szkodliwych osób - skinęła głową zarówno Blackowi jak i - dość niechętnie - Crouchowi; posiadali koneksje, pieniądze i doświadczenie, mogli budować zaplecze w Ministerstwie Magii, powoli wzrastający gabinet cieni, gotowy do zmaterializowania się, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Krok po kroku, subtelnie, bez gwałtownych działań - przynajmniej na razie. Tylko głupcy szarżowali na ślepo, a tych przy stole - pomijając Salazara - na szczęście nie było.
Wyczerpująca odpowiedź Lupusa pozwalała rozwiać większość wątpliwości dotyczących wzmocnienia różdżek. Wysłuchała go z zainteresowaniem, przypominając sobie własne sukcesy. - Zapewne będziecie mieć wiele pracy. Gdybyście potrzebowali wsparcia bądź ochrony, zwracajcie się do nas bez wahania. Wzmacniając różdżki zwiększamy nasze szanse podczas potyczek, to ważny element dalszych działań - ponownie zwróciła się do Lupusa, Quentina, Cassandry i dość milczącego Valerija, później przesuwając spojrzeniem po zgromadzonych. Im silniejsi staną się jako jednostki, tym mocniejsi okażą się jako słudzy Czarnego Pana. Kwestię bezpieczeństwa - hojna oferta Cynerica nie umknęła jej uwadze - pozostawiała do załatwienia pomiędzy samymi zainteresowanymi, tak samo jak pojawienie się Antonii w Stonehenge. Sama Deirdre wychowała się w rodzinie służącej Malfoyom, podejrzewała, że Borginowie może nie byliby witani tam z honorami, ale na pewno z szacunkiem należnym współwłaścicielom interesu Burke'ów. W milczeniu powróciła spojrzeniem do Salazara, gnącego się pod ścianą niczym giętki bluszcz, niepotrafiący złapać przyczepności. Żałosne. Pozorne wytłumaczenie i szczeniackie rozpoczęcie odpowiedzi od zasugerowania słabości śmierciożerczyni zapaliły w jej wnętrzu czysty ogień, czarne oczy na moment zabłysnęły niebezpiecznie - ale to nie było miejsce na krwawy spektakl. Uśmiechnęła się tylko lodowato. - Z pewnością niedługo znajdę zlecenie odpowiednie do poziomu twych umiejętności i zaangażowania, Travers - odpowiedziała tonem niezwykle miłym, ale jednocześnie mogącym budzić prawdziwe przerażenie. Jeden idiota nie mógł zepsuć rzeczowej atmosfery spotkania, ale zamierzała złożyć mu wizytę i odpowiednio pouczyć. W wolnej chwili, poświęcanie choćby sekundy więcej pijakowi mijało się z celem; potrafiła zresztą wpływać na innych, czego przykładem był Magnus. Widziała drobne wykrzywienie ust, ale powstrzymał się od odburknięcia lub komentarza. Doskonale. Zerknęła krótko na Rosiera, wiedziała, że sam musiał stawić czoła przeciwnościom i że podołał postawionemu przed nim, trudnemu zadaniu; Salazar zawiódł i powinien ponieść tego konsekwencje. Zamilkła jednak ponownie, dając wypowiedzieć się Craigowi, łatwo rozdzielającemu zadania; odpowiedział też na większość zagadnień, kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że odwiedziny u Nottów - troskliwe i uprzejme - mogłyby rozjaśnić losy rodu tak dbającego o czystość krwi i utrzymanie tradycji.
- Podsumowując, najważniejsze zadanie to odnalezienie dusz i odpowiednie ich spętanie w celu ochronienia Azkabanu. Nie wiemy, jaką mocą dysponuje Zakon, musimy więc skupić całe siły na roztoczeniu wokół więzienia mocnej bariery. Kontynuujemy naprawy anomalii, ci, którzy jeszcze nie próbowali swych sił, powinni to zrobić - a ci, mający na koncie sukcesy, mogą wykorzystać okiełznaną moc i przy pomocy jednostki badawczej wzmocnić swe różdżki - powiedziała, dając tym samym sygnał do powolnego kończenia spotkania. - Działajmy także w Ministerstwie Magii, podczas spotkania w Stonehenge i codzienności: pamiętajmy o Zakonnikach. I o kwestiach bezpieczeństwa - O wspomnianej Lucindzie, o Tonks, o Selwynie; wierzyła, że Rycerze pamiętają przebieg spotkania i podejmą się prób dowiedzenia się czegoś więcej bądź zdobycia samych przedstawicieli Zakonu. - Jeśli macie jeszcze jakieś pytania lub ważny podjęcia temat, to odpowiedni moment na ich poruszenie - rozejrzała się po zgromadzonych; być może w chaosie dyskusji ktoś nie zdołał się wypowiedzieć: teraz miał na to szansę i spokojniejszą przestrzeń. - Możecie także dokonać podziału eliksirów oraz wymiany ingrediencji - zerknęła na Dolohova, pojawiającego się w Białej Wywernie z całym składzikiem przeróżnych substancji. Miała nadzieję, że okażą się pomocne. - Alphardzie, wierzę, że Ramsey odpowie na wszystkie twoje pytania, które na pewno pojawią się po dzisiejszym spotkaniu - zwróciła się beznamiętnie do Blacka; w pewien sposób żałowała, że to nie ona może wprowadzić go głębiej w istotę Rycerzy Walpurgii, ale dokonała przecież samodzielnego wyboru. - Wasze odkrycia oraz badania są bardzo ważne dla organizacji. Pracujcie dalej tak, jak do tej pory, a z każdą zbadaną tajemnicą staniemy się silniejsi - zwróciła się szczególnie do jednostki badawczej, podkreślając ich dokonania. Bez nich nie dowiedzieliby się wielu szczegółów dotyczących anomalii - a dzięki nim mogli pozyskać dodatkową moc z rdzeni swych różdżek.
| To już koniec spotkania, dziękujemy za udział. Oczywiście możecie wymieniać się eliksirami, zadać ostatnie pytania i tak dalej - w ciągu najbliższych 48h.
Spojrzała na Cassandrę, nie musiała znacząco mrugać ani się uśmiechać, by jej wzrok był porozumiewawczy; znały się na tyle dobrze, by rozumieć się wzajemnie. W ferworze rozmów część ważnych słów Vablatsky umknęło zgromadzonym. Na szczęście Ramsey zareagował w porę, przypominając o liście. Miała mieszane uczucia co do zaangażowania Mulcibera w tę biurokratyczną sprawę, był śmierciożercą, miał na głowie więcej od innych Rycerzy - nie umniejszając ich obowiązkom. - Podejmiesz się tego? - spytała spokojnie, nie chcąc ani nic narzucać ani tym bardziej obarczać go urzędniczą robotą. - Każdy, kto naprawił anomalię, powinien to zgłosić, być może wraz z informacją o rdzeniu różdżki? - Spojrzała pytająco na badaczy. - Powinniśmy być ostrożni w przekazywaniu tych wiadomości - Zastrzegła, lista wpadająca w niepowołane ręce mogłaby doprowadzić do nieprzyjemnego ciągu zdarzeń - delikatnie mówiąc. Dłuższa wypowiedź Alpharda stanowiła dobrą wymówkę do spojrzenia na Blacka: jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, gdy go słuchała; znajdowali się tu na stopie wręcz oficjalnej, ale i tak czuła na policzku palący wzrok Rosiera. Znała przyjaciela na tyle dobrze, by przeczuwać, że w środku kłębią się w nim także wątpliwości, może zszokowany, drobny lęk przed tym, czego stał się częścią - a na takie uczucia nie było już miejsca. - Wasze działania jako szanowanych polityków na pewno okażą się przydatne w usuwaniu z rządu szkodliwych osób - skinęła głową zarówno Blackowi jak i - dość niechętnie - Crouchowi; posiadali koneksje, pieniądze i doświadczenie, mogli budować zaplecze w Ministerstwie Magii, powoli wzrastający gabinet cieni, gotowy do zmaterializowania się, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Krok po kroku, subtelnie, bez gwałtownych działań - przynajmniej na razie. Tylko głupcy szarżowali na ślepo, a tych przy stole - pomijając Salazara - na szczęście nie było.
Wyczerpująca odpowiedź Lupusa pozwalała rozwiać większość wątpliwości dotyczących wzmocnienia różdżek. Wysłuchała go z zainteresowaniem, przypominając sobie własne sukcesy. - Zapewne będziecie mieć wiele pracy. Gdybyście potrzebowali wsparcia bądź ochrony, zwracajcie się do nas bez wahania. Wzmacniając różdżki zwiększamy nasze szanse podczas potyczek, to ważny element dalszych działań - ponownie zwróciła się do Lupusa, Quentina, Cassandry i dość milczącego Valerija, później przesuwając spojrzeniem po zgromadzonych. Im silniejsi staną się jako jednostki, tym mocniejsi okażą się jako słudzy Czarnego Pana. Kwestię bezpieczeństwa - hojna oferta Cynerica nie umknęła jej uwadze - pozostawiała do załatwienia pomiędzy samymi zainteresowanymi, tak samo jak pojawienie się Antonii w Stonehenge. Sama Deirdre wychowała się w rodzinie służącej Malfoyom, podejrzewała, że Borginowie może nie byliby witani tam z honorami, ale na pewno z szacunkiem należnym współwłaścicielom interesu Burke'ów. W milczeniu powróciła spojrzeniem do Salazara, gnącego się pod ścianą niczym giętki bluszcz, niepotrafiący złapać przyczepności. Żałosne. Pozorne wytłumaczenie i szczeniackie rozpoczęcie odpowiedzi od zasugerowania słabości śmierciożerczyni zapaliły w jej wnętrzu czysty ogień, czarne oczy na moment zabłysnęły niebezpiecznie - ale to nie było miejsce na krwawy spektakl. Uśmiechnęła się tylko lodowato. - Z pewnością niedługo znajdę zlecenie odpowiednie do poziomu twych umiejętności i zaangażowania, Travers - odpowiedziała tonem niezwykle miłym, ale jednocześnie mogącym budzić prawdziwe przerażenie. Jeden idiota nie mógł zepsuć rzeczowej atmosfery spotkania, ale zamierzała złożyć mu wizytę i odpowiednio pouczyć. W wolnej chwili, poświęcanie choćby sekundy więcej pijakowi mijało się z celem; potrafiła zresztą wpływać na innych, czego przykładem był Magnus. Widziała drobne wykrzywienie ust, ale powstrzymał się od odburknięcia lub komentarza. Doskonale. Zerknęła krótko na Rosiera, wiedziała, że sam musiał stawić czoła przeciwnościom i że podołał postawionemu przed nim, trudnemu zadaniu; Salazar zawiódł i powinien ponieść tego konsekwencje. Zamilkła jednak ponownie, dając wypowiedzieć się Craigowi, łatwo rozdzielającemu zadania; odpowiedział też na większość zagadnień, kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że odwiedziny u Nottów - troskliwe i uprzejme - mogłyby rozjaśnić losy rodu tak dbającego o czystość krwi i utrzymanie tradycji.
- Podsumowując, najważniejsze zadanie to odnalezienie dusz i odpowiednie ich spętanie w celu ochronienia Azkabanu. Nie wiemy, jaką mocą dysponuje Zakon, musimy więc skupić całe siły na roztoczeniu wokół więzienia mocnej bariery. Kontynuujemy naprawy anomalii, ci, którzy jeszcze nie próbowali swych sił, powinni to zrobić - a ci, mający na koncie sukcesy, mogą wykorzystać okiełznaną moc i przy pomocy jednostki badawczej wzmocnić swe różdżki - powiedziała, dając tym samym sygnał do powolnego kończenia spotkania. - Działajmy także w Ministerstwie Magii, podczas spotkania w Stonehenge i codzienności: pamiętajmy o Zakonnikach. I o kwestiach bezpieczeństwa - O wspomnianej Lucindzie, o Tonks, o Selwynie; wierzyła, że Rycerze pamiętają przebieg spotkania i podejmą się prób dowiedzenia się czegoś więcej bądź zdobycia samych przedstawicieli Zakonu. - Jeśli macie jeszcze jakieś pytania lub ważny podjęcia temat, to odpowiedni moment na ich poruszenie - rozejrzała się po zgromadzonych; być może w chaosie dyskusji ktoś nie zdołał się wypowiedzieć: teraz miał na to szansę i spokojniejszą przestrzeń. - Możecie także dokonać podziału eliksirów oraz wymiany ingrediencji - zerknęła na Dolohova, pojawiającego się w Białej Wywernie z całym składzikiem przeróżnych substancji. Miała nadzieję, że okażą się pomocne. - Alphardzie, wierzę, że Ramsey odpowie na wszystkie twoje pytania, które na pewno pojawią się po dzisiejszym spotkaniu - zwróciła się beznamiętnie do Blacka; w pewien sposób żałowała, że to nie ona może wprowadzić go głębiej w istotę Rycerzy Walpurgii, ale dokonała przecież samodzielnego wyboru. - Wasze odkrycia oraz badania są bardzo ważne dla organizacji. Pracujcie dalej tak, jak do tej pory, a z każdą zbadaną tajemnicą staniemy się silniejsi - zwróciła się szczególnie do jednostki badawczej, podkreślając ich dokonania. Bez nich nie dowiedzieliby się wielu szczegółów dotyczących anomalii - a dzięki nim mogli pozyskać dodatkową moc z rdzeni swych różdżek.
| To już koniec spotkania, dziękujemy za udział. Oczywiście możecie wymieniać się eliksirami, zadać ostatnie pytania i tak dalej - w ciągu najbliższych 48h.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Wiele głosów padało jeden po drugim, lecz początkowy chaos zaczął się uspokajać i wyłuszczenie odpowiednich tematów nie było problemem. Przysłuchiwał się z uwagą rozmowie o śledzeniu poszukiwanych zbiegów, a gdy zostało wyjawione ostatnie miejsce, gdzie znajdowali się tropiący, zmarszczył lekko brwi. - Megara Carrow, była członkini Zakonu Feniksa, powiedziała mi, że ich kwatera mieści się na obrzeżach Londynu. Jeśli to właśnie tam urwały się poszukiwania, można przypuszczać, że skryli się właśnie w niej - podłapał temat, przywołując wspomnienia z jednej z wcześniejszych misji. Ściganie zlęknionego dziecka nie sprawiało mu przyjemności, jednak informacje, które wtedy zdobyli, mogły okazać się cenne w perspektywie czasu. - Jeśli mielibyście jakiekolwiek rzeczy do nich należące, mógłbym spróbować ich wytropić. Im szybciej, tym lepiej. Trop prędko zanika - dodał, przenosząc uwagę na tych, którzy byli za tamten pościg odpowiedzialni. Nie twierdził, że jego obecność miała przynieść skutki, jednak warto było próbować. Szczególnie że każde działanie mogło ich przybliżyć do celu. Lub jego brak - oddalić. Wciąż poznawał swoje możliwości jako animag, dlatego był pewien, że jeszcze nie wszystko zostało mu wyjawione. Biernością nie miał sobie pomóc. Wzmocnienie różdżek przykuło jego uwagę, lecz nie odezwał się, czekając jedynie na dalszy rozwój ów kwestii. Wiedział, że prosząc o spotkanie Lupusa czy Quentina miał o wiele większą łatwość niż niektórzy z zebranych. - Wszyscy znamy swoje powinności - powiedział, kończąc tym samym własne zaangażowanie w tematy polityczne na spotkaniu. Na to miał przyjść czas później, a dysputowanie równie gorąco w Białej Wywernie, mając między sobą osoby niezwiązane z rodami szlacheckimi, było jedynie marnowaniem czasu. Nie po to się tu zebrali. Deklaracje zostały złożone. Teraz mieli się skupić na dalszych zadaniach. Nie uważał, by zasłanianie się ludem cokolwiek dało na szczycie; szczególnie że obywatele wiedzieli, że arystokraci mieli ich za nic. To nie społeczeństwo mieli przekonać. Mieli stać na straży magii, która płynęła w ich żyłach od setek lat i nie dać jej splugawić napływom nieczystości. - Skoro to twoi przyjaciele, może ty powinieneś odpowiedzieć - odparł, wzruszając ramionami. W końcu powiedział, że część z nich tam będzie, a skoro Burke nie znał znaczenia tego słowa to już jego problem. Zresztą większość osób zostało wytłumaczonych ze swojej nieobecności. Rażący brak Notta miał być wyjaśniony na zjeździe nestorów. - Przypominam, że to nie od nas zależy zajęcie się nieobecnymi - powiedział, patrząc bezpośrednio na Craiga. Obaj doskonale wiedzieli, że za jego słowami kryło się odwołanie do ostatniego spotkania Rycerzy, gdzie dosadnie zostało wyjaśnione do kogo należał ów obowiązek. Ich zadaniem było zaraportowanie Voldemortowi o nieobecnych, a nie bezmyślne szczucie członków organizacji na osoby, których tego dnia zabrakło. Sięgnął do kieszeni, by przesunąć po stole zawartością znajdującą się w skórzanej sakwie w stronę Quentina. Włos jednorożca, popiół feniksa, odłamek spadającej gwiazdy, krew jednorożca oraz łuska smoka na pewno miały się przydać i chociaż nie było tego wiele, każdy składnik był wart swojej ceny.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Spotkanie dobiegało końca, mogła to wyraźnie wyczuć. Ustalane były ostatnie sprawy, a Lyanna wiedziała już mniej więcej, co miała robić. Podjąć kolejne próby naprawy anomalii oraz wyruszyć na poszukiwanie dusz uwalnianych ze szczątków dementorów, by pomóc w stworzeniu bariery. To brzmiało jak interesujące wyzwanie i ważne zadanie. Oby tym razem ktoś jej nie przeszkodził, tak jak podczas poprzedniej misji. Tamta porażka stanowiła cios dla jej dumy, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieposłuszną magię która płatała jej figle, ale następnym razem musiała być lepiej przygotowana by już nie dać się tak zaskoczyć.
Była ciekawa, co ostatecznie zostanie postanowione w kwestii ochrony Białej Wywerny, podejrzewała jednak, że jeśli będzie potrzebna jej znajomość run, ktoś na pewno ją wezwie. Była gotowa zaangażować się we wszystko, gdzie mogły się przydać jej umiejętności i co mogłoby się przyczynić dla dobra organizacji. I co za tym idzie, również jej własnego, nie chciała wpaść w ręce aurorów.
Sprawami szczytu oraz innymi politycznymi kwestiami na pewno miał się zająć ktoś inny, ktoś szanowany i nie posiadający w swoich żyłach domieszki brudnej krwi. Jako najmarniejsza z Zabinich nie mogła w tych sprawach nic zdziałać. Ale przynajmniej była tu w przeciwieństwie do swojego dalekiego, nadętego kuzyna, który w ogóle nie zjawił się na spotkaniu. Jego los jej jednak nie interesował, bo w obrębie rodziny obchodziła ją tylko jedna osoba.
Zainteresowała się eliksirami, po tym jak główna część spotkania dobiegła końca i pozwolono na wymianę eliksirów i ingrediencji, wstała ze swojego miejsca i podążyła w kierunku alchemików.
- Czy któryś z was mógłby wykonać dla mnie parę eliksirów? Konkretnie chodzi mi o maść z wodnej gwiazdy, eliksir niezłomności, kameleon, eliksir giętkiej mowy, czuwający strażnik i smocza łza? Mam na nie niezbędne ingrediencje – zwróciła się do dwóch obecnych dziś alchemików i wyjęła z torby pakunek, w którym znajdowały się składniki: po dwie porcje jagód z jemioły, żądła mantykory oraz rogu garboroga, krew reema, sierść gryfa i łuska smoka, ale także inne składniki które mogła oddać do puli: dwa bezoary, pnącze diabelskiego sidła, róg dwurożca, piołun i strączki wnykopieńki. Trochę tego było; jej ojciec za życia był handlarzem ingrediencji, więc znała niektóre jego kontakty i dojścia, z których chętnie skorzystała mimo złych relacji z rodzicem.
Wzięła na razie kilka mikstur z tych uwarzonych przez Valerija; porcję eliksirów niezłomności i kociego wzroku, maść z wodnej gwiazdy, czuwający strażnik i kameleon. Jeszcze nie odchodziła, czekając na odpowiedź ze strony alchemików, który przyjmie ingrediencje i zechce podarować kilka porcji specyfików, których potrzebowała.
| przekazuję składniki: jagody z jemioły x2, sierść gryfa, róg garboroga x2, krew reema, żądło mantykory x2, bezoar x2, pnącze diabelskiego sidła, róg dwurożca, strączki wnykopieńki, łuska smoka, piołun
Biorę: 1 porcja eliksiru niezłomności (stat. 21), 1 porcja eliksiru kociego wzroku (stat. 21), 1 porcja maść z wodnej gwiazdy (stat. 32), 1 porcja kameleon (stat. 32), 1 porcja czuwający strażnik (stat. 32)
Była ciekawa, co ostatecznie zostanie postanowione w kwestii ochrony Białej Wywerny, podejrzewała jednak, że jeśli będzie potrzebna jej znajomość run, ktoś na pewno ją wezwie. Była gotowa zaangażować się we wszystko, gdzie mogły się przydać jej umiejętności i co mogłoby się przyczynić dla dobra organizacji. I co za tym idzie, również jej własnego, nie chciała wpaść w ręce aurorów.
Sprawami szczytu oraz innymi politycznymi kwestiami na pewno miał się zająć ktoś inny, ktoś szanowany i nie posiadający w swoich żyłach domieszki brudnej krwi. Jako najmarniejsza z Zabinich nie mogła w tych sprawach nic zdziałać. Ale przynajmniej była tu w przeciwieństwie do swojego dalekiego, nadętego kuzyna, który w ogóle nie zjawił się na spotkaniu. Jego los jej jednak nie interesował, bo w obrębie rodziny obchodziła ją tylko jedna osoba.
Zainteresowała się eliksirami, po tym jak główna część spotkania dobiegła końca i pozwolono na wymianę eliksirów i ingrediencji, wstała ze swojego miejsca i podążyła w kierunku alchemików.
- Czy któryś z was mógłby wykonać dla mnie parę eliksirów? Konkretnie chodzi mi o maść z wodnej gwiazdy, eliksir niezłomności, kameleon, eliksir giętkiej mowy, czuwający strażnik i smocza łza? Mam na nie niezbędne ingrediencje – zwróciła się do dwóch obecnych dziś alchemików i wyjęła z torby pakunek, w którym znajdowały się składniki: po dwie porcje jagód z jemioły, żądła mantykory oraz rogu garboroga, krew reema, sierść gryfa i łuska smoka, ale także inne składniki które mogła oddać do puli: dwa bezoary, pnącze diabelskiego sidła, róg dwurożca, piołun i strączki wnykopieńki. Trochę tego było; jej ojciec za życia był handlarzem ingrediencji, więc znała niektóre jego kontakty i dojścia, z których chętnie skorzystała mimo złych relacji z rodzicem.
Wzięła na razie kilka mikstur z tych uwarzonych przez Valerija; porcję eliksirów niezłomności i kociego wzroku, maść z wodnej gwiazdy, czuwający strażnik i kameleon. Jeszcze nie odchodziła, czekając na odpowiedź ze strony alchemików, który przyjmie ingrediencje i zechce podarować kilka porcji specyfików, których potrzebowała.
| przekazuję składniki: jagody z jemioły x2, sierść gryfa, róg garboroga x2, krew reema, żądło mantykory x2, bezoar x2, pnącze diabelskiego sidła, róg dwurożca, strączki wnykopieńki, łuska smoka, piołun
Biorę: 1 porcja eliksiru niezłomności (stat. 21), 1 porcja eliksiru kociego wzroku (stat. 21), 1 porcja maść z wodnej gwiazdy (stat. 32), 1 porcja kameleon (stat. 32), 1 porcja czuwający strażnik (stat. 32)
Gwarne głosy dołączające się do chóru przeciwnego ministrowi nie były zaskoczeniem, ale uspokajały - rodziny nie miały wątpliwości co do tego, że Longbottom nie był właściwą osobą na właściwym miejscu. Powinien zostać odsunięty od władzy jak najszybciej - i z pewnoscią zanim zacznie próbować kłaść swoje łapska na jego rezerwacie. Był właśnościa jego rodziny, nie zamierzał komukolwiek pozwolić wejść do środka, ale nie był też idiotą, by rozpoczynać bójkę z aurorami pod progiem tego miejsca. Jeśli Longbottom dotarł do handlu wątrobami, mógł również dotrzeć do tego, kto wywołał pożar. A jeśli tak się stanie - jedyną odpowiednią karą dla niego będzie śmierć. Z zainteresowaniem przeciągnął spojrzeniem od Quentina po Antonię, im większa będzie ich sila, tym większe mieli szansę na powodzenie. Skinął głową na słowa Drew, nie włączając się w dalszą dyskusję - kwestię klątw zamierzał pozostawić tym, którzy się na nich znali, wierząc, że wezmą słowa, które dotąd padły, pod uwagę.
Trójgłowe psy bywały zbyt trudne do okiełznania, ale troll bez wątpienia pozwoli im trzymać niechcianych gości z daleka - pomysł Cynerika był wart rozważenia, tym jednak zajęli się Craig i Derdre.
- Nie zaszkodzi upewnić się, że wszystko z nimi w porządku i poznać powód nieobecności, skoro nie jest znany - wtrącił, Morgoth miał słuszność powstrzymując rycerzy przed samosądami, jednak dopiero co prowadzili dysputy o zbyt śmiałym ministrze - czy miałby opory zamknąć Nottów za kratami? Wątpliwe, dopiero co rozmawiali także o tym, że Zakon Feniksa znał ich nazwiska - czy mógł dopaść Nottów? Mógł. Arogancja pewnego dnia ich zgubi, wszak nic nie wskazywało, by którykolwiek z Nottów traktował swoje obowiązki bez należytej staranności. - Czarny Pan nie był zadowolony, kiedy nikt nie poznał przyczyny absencji Craiga - przypomniał, unosząc spojrzenie na Burke'a. Pewnie o tym nie wiedział - wszyscy zostali ukarani za brak solidarności. Dobrze było słyszeć, że Black był zarówno wierny sprawie, jak bezpieczny.
- Valeriju, Quentinie - Nim powstał, wyjął z kieszeni niewielkie dwie sakiewki - przesunął je w kierunku obu alchemików. Zawierały po dwie fiolki krwi jednorożca - jako smokolog miał prosty dostęp do tego typu ingrediencji. Wierzył, że nie musiał dodawać, że jeśli ich badania nad ingrediencją odniosą efekty, chciałby zostać ich beneficjentem. Dopiero wówczas - wstał i powolnym krokiem opuścił salę, dematerializując się u progu Wywerny.
oddaję:
krew jednorożca x2 dla Valerija
krew jednorożca x2 dla Quentina
zt
Trójgłowe psy bywały zbyt trudne do okiełznania, ale troll bez wątpienia pozwoli im trzymać niechcianych gości z daleka - pomysł Cynerika był wart rozważenia, tym jednak zajęli się Craig i Derdre.
- Nie zaszkodzi upewnić się, że wszystko z nimi w porządku i poznać powód nieobecności, skoro nie jest znany - wtrącił, Morgoth miał słuszność powstrzymując rycerzy przed samosądami, jednak dopiero co prowadzili dysputy o zbyt śmiałym ministrze - czy miałby opory zamknąć Nottów za kratami? Wątpliwe, dopiero co rozmawiali także o tym, że Zakon Feniksa znał ich nazwiska - czy mógł dopaść Nottów? Mógł. Arogancja pewnego dnia ich zgubi, wszak nic nie wskazywało, by którykolwiek z Nottów traktował swoje obowiązki bez należytej staranności. - Czarny Pan nie był zadowolony, kiedy nikt nie poznał przyczyny absencji Craiga - przypomniał, unosząc spojrzenie na Burke'a. Pewnie o tym nie wiedział - wszyscy zostali ukarani za brak solidarności. Dobrze było słyszeć, że Black był zarówno wierny sprawie, jak bezpieczny.
- Valeriju, Quentinie - Nim powstał, wyjął z kieszeni niewielkie dwie sakiewki - przesunął je w kierunku obu alchemików. Zawierały po dwie fiolki krwi jednorożca - jako smokolog miał prosty dostęp do tego typu ingrediencji. Wierzył, że nie musiał dodawać, że jeśli ich badania nad ingrediencją odniosą efekty, chciałby zostać ich beneficjentem. Dopiero wówczas - wstał i powolnym krokiem opuścił salę, dematerializując się u progu Wywerny.
oddaję:
krew jednorożca x2 dla Valerija
krew jednorożca x2 dla Quentina
zt
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Te spotkania zawsze go w jakiś sposób frasowały. Rozumiał, że znajdował się tu by wysłuchać potrzeb oraz myśli tych, którzy działali w otaczającej ich rzeczywistości. By na ich podstawie spróbować znaleźć rozwiązania na wytworzone problemy. Miał pełnić rolę doradczą. Jednak dziś, tutaj teraz - nie bardzo czuł się kompetentny. Nie poruszał się płynnie w polityce, nie posiadał znaczących koneksji, był tak w zasadzie społecznym planktonem żyjącym na marginesie - bo na Nokturnie, głęboko pod ziemią. Z własnej woli, po części uporu oraz przekonań, lecz nie zapowiadało się by coś w tej materii się zmieniło w sposób znaczący na tyle by mógł swobodnie czuć się w proponowaniu rozwiązań między ludźmi. Sugestie zdrady, sugestie tego, że ktoś wie (na szczęście nie o nim) - to wszystko dało się jego zdaniem rozwiązać dość prędko odpowiednią miksturą. Zezował jednak na spreparowaną zawczasu zmarzlinę, która jednak nie przykuwała jak na razie większej uwagi. A szkoda bo moc od niej bijąca była, skromnie ujmując, znacząca. To dało alchemikowi do zrozumienia, że być może ludzkie waśnie i niesmaki należny rozwiązywać z większą pompatycznością i kłopotem. Trudno. Ze swojej strony zaproponował więc możliwość rozwiązania problemu patronusów które siały zamieszanie. Jeszcze nie był pewny tego, czy takie badania byłyby możliwe, jednak im bardziej dumał nad możliwościami tym bardziej sensowne i realne się stawało. Gdy tylko wróci do swojej pracowni postara się rozpisać plan badań. Jak na razie skinął głowa potakująco gdy zwrócono uwagę na temat potrzeby wzmocnienia różdżek członkom ich obrady. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to też będzie wymagało jako-takiego zorganizowania. Wiązało się to oczywiście z ogromnym nakładem pracy i czasu, lecz to wszystko tez musieli między sobą zaplanować i skoordynować tak by mieć czas na inne odpowiedzialności.
Dolohov z wdzięcznością i podekscytowaniem przyjmował ingrediencje. Wydawał również eliksiry. Jeszcze tuż przed wyjściem zamierzał dokładnie wymienić się i podzielić z Qentinem zapasem alchemicznych odczynników oraz ingrediencji.
Dolohov z wdzięcznością i podekscytowaniem przyjmował ingrediencje. Wydawał również eliksiry. Jeszcze tuż przed wyjściem zamierzał dokładnie wymienić się i podzielić z Qentinem zapasem alchemicznych odczynników oraz ingrediencji.
- Eliksiry :
Każdy kto chce przytulić jakiś eliksir niech zamieści na końcu swojego posta informację jaki eliksir bierze i w jakiej ilości. WAŻNE: NIE ZGŁASZAJCIE TERAZ W AKTUALIZACJACH TEGO CO WZIĘLIŚCIE - JA TO ZROBIĘ NA KONIEC ZEBRANIA.
Eliksiry do zaadoptowania:
- Eliksir kameleona (3 porcje, stat. 21) - efekty: powoduje znikanie ciała prócz oczu, brwi i prawej dłoni, nieczucie organizmu prócz kończyn dolnych; efekt utrzymuje się 3 tury (eliksir prawie udany)
- Zmarzlina (moc powiększona o 5, obrażenia 36/tura - 3 porcje, stat. 21)
- Wężowe usta (2 porcje, stat. 21)
- Eliksir mopsusa (1 porcja, stat. 21, moc +10)
- Eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 21)
- Eliksir odtworzenia (3 porcje, stat. 32)
- Eliksir uspokajający (2 porcje, stat. 32)
- [?] Antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcje, stat. 32)
- Eliksir euforii (5 porcji, stat. 32)
- Smoczy eliksir (4 porcje, stat. 32)
- Eliksir Dyńka (3 porcje, stat. 32)
Kto-co-lista
Tristan Rosier: 1 [?] Serce Hespery (stat. 32)
Drew Macnair: 2x Wywar żywej Śmierci ( stat. 40)
Magnus Rowle: 1 porcja czuwającego strażnika (st.32), 1 porcja maści z wodnej gwiazdy (st.32), 1 porcja wężowych ust (st.21), 1 porcja smocza łza (st.32)
Drew Macnair: 1 porcja maści z wodnej gwiazdy (st.32)
Lyanna Zabini: 1 porcja eliksiru niezłomności (stat. 21), 1 porcja eliksiru kociego wzroku (stat. 21), 1 porcja maść z wodnej gwiazdy (stat. 32), 1 porcja kameleon (stat. 32), 1 porcja czuwający strażnik (stat. 32), 1 Eliksir uspokajający (stat. 32)
Salazar Travers: 2x Eliksir euforii (stat. 32), 1 Smocza Łza (stat. 21)
Ramsey Mulciber: 1 Eliksir Volubilis (stat. 21)
Cyneric Yaxley: 1 Eliksir garota (stat. 21)
Craig Burke: 1 Eliksir grozy (stat. 21), 1 [?] Antidotum na niepowszechne trucizny stat. 32), 1 Eliksir ochrony (stat. 21), 1 Eliksir kociego wzroku (stat. 21), 1 Eliksir euforii (stat. 32)
Ostatnio zmieniony przez Valerij Dolohov dnia 08.11.18 17:39, w całości zmieniany 1 raz
Z zadowoleniem słuchał deklaracji kolejnych arystokratów, że przeciwstawią się rządom szalonego ministra na zlocie w Stonehenge. Trudno powiedzieć, by Caelan był wielkim przyjacielem szlachetnie urodzonych, musiał jednak przyznać, że ich wpływy, ich pozycja społeczna okazywały się w tej chwili niezwykle istotne dla dobra sprawy. Nie od dziś było wiadomo, że czystokrwiści, lecz bez szlacheckiego rodowodu, nie mieli aż takiej siły przebicia w kwestii polityki.
Słyszał prośbę Cassandry o sporządzenie listy, słyszał też deklarację Ramseya, że jej z tym pomoże; on sam nie proponował, że się tym zajmie, jako że nie naprawił jeszcze żadnej anomalii. Chciał się jednak podjąć kolejnej próby w trakcie najbliższych dni, by możliwie jak najszybciej pomóc z tym problemem, a także zapracować w ten sam sposób na wzmocnienie swej różdżki.
Pokiwał krótko głową, gdy prowadząca spotkanie Śmierciożerczyni raz jeszcze pokreśliła, czym powinni zająć się w najbliższym czasie, jakie były ich priorytety. Wiedział już, gdzie i z kim uda się, by spętać dusze i przyczynić się do ochronienia Azkabanu. Teraz zaś musiał przygotować się do tej podróży; dopiąć kilka spraw na ostatni guzik, dogadać się ze swoją załogą. Przy okazji podpytać tę kobietę, która poruszyła temat przemytników - Borgin, jak wnosił po wypowiedzi Burke'ów - o szczegóły.
- Pozwolę sobie skontaktować się z niektórymi osobami w sprawie poruszonego wcześniej tematu przemytników - powiedział w chwili ciszy, spoglądając to na Larsona, to na Drew. Nie mógł spojrzeć na Antonię, to jednak z nią musiał najpierw porozmawiać.
Później zaś spojrzał na siedzącego obok Rookwood Valerija, następnie na również parającego się alchemią Burke'a. Zaczął szukać czegoś w kieszeniach swego płaszcza, by w końcu położyć na blacie dwie malutkie paczuszki.
- To niewiele, lecz może się przydać - dodał. - Gdybyście potrzebowali czegoś konkretnego, możecie posłać mi sowę, spróbuję zdobyć to możliwie jak najszybciej.
Niewiele później wstał ze swego miejsca, zabrał swój kapelusz i - śladem Rosiera - skierował się ku wyjściu z sali. Nie było czasu do stracenia, musiał zacząć działać.
| przekazuję ingrediencje:
Quentin: czułki szczuroszczeta, szpik kostny
Valerij: róg buchorożca, włosie mantykory, ogniste nasiona
| zt
Słyszał prośbę Cassandry o sporządzenie listy, słyszał też deklarację Ramseya, że jej z tym pomoże; on sam nie proponował, że się tym zajmie, jako że nie naprawił jeszcze żadnej anomalii. Chciał się jednak podjąć kolejnej próby w trakcie najbliższych dni, by możliwie jak najszybciej pomóc z tym problemem, a także zapracować w ten sam sposób na wzmocnienie swej różdżki.
Pokiwał krótko głową, gdy prowadząca spotkanie Śmierciożerczyni raz jeszcze pokreśliła, czym powinni zająć się w najbliższym czasie, jakie były ich priorytety. Wiedział już, gdzie i z kim uda się, by spętać dusze i przyczynić się do ochronienia Azkabanu. Teraz zaś musiał przygotować się do tej podróży; dopiąć kilka spraw na ostatni guzik, dogadać się ze swoją załogą. Przy okazji podpytać tę kobietę, która poruszyła temat przemytników - Borgin, jak wnosił po wypowiedzi Burke'ów - o szczegóły.
- Pozwolę sobie skontaktować się z niektórymi osobami w sprawie poruszonego wcześniej tematu przemytników - powiedział w chwili ciszy, spoglądając to na Larsona, to na Drew. Nie mógł spojrzeć na Antonię, to jednak z nią musiał najpierw porozmawiać.
Później zaś spojrzał na siedzącego obok Rookwood Valerija, następnie na również parającego się alchemią Burke'a. Zaczął szukać czegoś w kieszeniach swego płaszcza, by w końcu położyć na blacie dwie malutkie paczuszki.
- To niewiele, lecz może się przydać - dodał. - Gdybyście potrzebowali czegoś konkretnego, możecie posłać mi sowę, spróbuję zdobyć to możliwie jak najszybciej.
Niewiele później wstał ze swego miejsca, zabrał swój kapelusz i - śladem Rosiera - skierował się ku wyjściu z sali. Nie było czasu do stracenia, musiał zacząć działać.
| przekazuję ingrediencje:
Quentin: czułki szczuroszczeta, szpik kostny
Valerij: róg buchorożca, włosie mantykory, ogniste nasiona
| zt
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wsłuchuję się we wszystkie głosy, ale nie czekam na odpowiedź Antoni. Mam tylko nadzieję, że poważnie potraktuje moje pytanie i wpłynie na swoją rodzinę, żeby ktokolwiek z nich pojawił się na szczycie w Stonehenge. To bardzo ważne. Nie tylko dla całej sprawy - może nawet przede wszystkim dla interesu naszych rodzin. A co za tym idzie, też dla Rycerzy Walpurgii, więc historia zatacza koło. Obie te rzeczy są dla siebie istotne i ze sobą powiązane.
Deirdre ma rację. Zaczynają od Borgina & Burke’a oraz rezerwatu Kent, a potem spadnie na kolejnych, nawet jeśli nie zajmują się niczym nielegalnym. Tylko patrzeć aż przesłuchają duchy Rowle’ów, przebadają handel trollami Yaxley’ów czy przetrząsną kamienicę Blacków. I co tam zastaną? Na pewno każdy z nich trzyma czarnomagiczne księgi lub nawet artefakty, akurat konserwatywna arystokracja ma dość jednoznaczne hobby, pomimo licznych zróżnicowań.
Kiwam głową Morgothowi, gdyż ma rację. Wszystko wskazuje na to, że Bathilda zabrała dzieci do kwatery Zakonu. - Znaleźliśmy tam zabawki, w domu profesor. Ubrania na pewno też zostały. Jednak żadne z nas niczego stamtąd nie zabrało - odpowiadam mężczyźnie patrząc na innych badaczy w celu potwierdzenia. Może jednak ktoś się pokusił na wzięcie jakiejś pamiątki? Ja niestety nie. - Naturalnie - mówię do Lyanny, na pewno podzielimy się z Valerijem pracą. Potem dziękuję wszystkim, którzy zechcieli podzielić się swoimi ingrediencjami.
- To teraz pokrótce powiem co ja mam - rzucam, kiedy jeszcze nie wszyscy skierowali się do drzwi. - Mam dwa Felix Felicis gotowe na teraz oraz jeden, który dojrzeje dziewiętnastego listopada - zaczynam spokojnie. - Sześć porcji Veritaserum, o dużej mocy, gotowe od pierwszego października - kontynuuję, mówiąc na razie o tych eliksirach, które każdy zna. - I cztery porcje Amortencji - dodaję. Cóż, niepozorny wywar, ale zawsze można kogoś w sobie sztucznie rozkochać i wydobyć z niego należne informacje. Lub namówić do złego! - Cztery eliksiry grozy wzmagające zastraszanie, trzy porcje eliksiru kociego wzroku polepszające spostrzegawczość, dwie porcje czuwającego strażnika odpowiedzialnego za zachowanie trzeźwego umysłu - ciągnę dalej, wyliczając wszystko. - Mikstura buchorożca. Silnie wybuchowa, nie należy nią wstrząsać. Zadaje obrażenia wrogom wybuchając, zaś wlana do gardła powoduje śmierć przez rozsadzenie. Trzy porcje. Siedem porcji antidotum na niepowszechne trucizny, niweluje efekty zatrucia, w tym czarną magią - relacjonuję. Ostatnio bardzo łatwo zatruć się czarną magią, dlatego zrobiłem sporo fiolek z odpowiednim antidotum. - Trzy o większej mocy niż pozostałe cztery - wyjaśniam krótko. - Trzy porcje Agonii czyli trucizna powołująca ból całego ciała. Trzy fiolki eliksiru Garota, czyli gazu duszącego, powoduje problemy z oddychaniem. I eliksir ochrony, o dużej mocy, cztery porcje. Wylanie go dookoła siebie powoduje, że nie można czarować, ale zaklęcia z zewnątrz także nie przedostają się przez barierę. - To tyle, gwoli wyjaśnień. Jestem ciekaw, czy ktokolwiek będzie coś chciał z tego arsenału. Wiem tylko, że Sigrun zamówiła wcześniej dwie fiolki, więc mam dla niej odłożone te mikstury. Bahanocydu, Hanka Overa czy wywaru z sangwiniary na pewno nikt nie chce, więc nawet o nich nie wspominam.
Deirdre ma rację. Zaczynają od Borgina & Burke’a oraz rezerwatu Kent, a potem spadnie na kolejnych, nawet jeśli nie zajmują się niczym nielegalnym. Tylko patrzeć aż przesłuchają duchy Rowle’ów, przebadają handel trollami Yaxley’ów czy przetrząsną kamienicę Blacków. I co tam zastaną? Na pewno każdy z nich trzyma czarnomagiczne księgi lub nawet artefakty, akurat konserwatywna arystokracja ma dość jednoznaczne hobby, pomimo licznych zróżnicowań.
Kiwam głową Morgothowi, gdyż ma rację. Wszystko wskazuje na to, że Bathilda zabrała dzieci do kwatery Zakonu. - Znaleźliśmy tam zabawki, w domu profesor. Ubrania na pewno też zostały. Jednak żadne z nas niczego stamtąd nie zabrało - odpowiadam mężczyźnie patrząc na innych badaczy w celu potwierdzenia. Może jednak ktoś się pokusił na wzięcie jakiejś pamiątki? Ja niestety nie. - Naturalnie - mówię do Lyanny, na pewno podzielimy się z Valerijem pracą. Potem dziękuję wszystkim, którzy zechcieli podzielić się swoimi ingrediencjami.
- To teraz pokrótce powiem co ja mam - rzucam, kiedy jeszcze nie wszyscy skierowali się do drzwi. - Mam dwa Felix Felicis gotowe na teraz oraz jeden, który dojrzeje dziewiętnastego listopada - zaczynam spokojnie. - Sześć porcji Veritaserum, o dużej mocy, gotowe od pierwszego października - kontynuuję, mówiąc na razie o tych eliksirach, które każdy zna. - I cztery porcje Amortencji - dodaję. Cóż, niepozorny wywar, ale zawsze można kogoś w sobie sztucznie rozkochać i wydobyć z niego należne informacje. Lub namówić do złego! - Cztery eliksiry grozy wzmagające zastraszanie, trzy porcje eliksiru kociego wzroku polepszające spostrzegawczość, dwie porcje czuwającego strażnika odpowiedzialnego za zachowanie trzeźwego umysłu - ciągnę dalej, wyliczając wszystko. - Mikstura buchorożca. Silnie wybuchowa, nie należy nią wstrząsać. Zadaje obrażenia wrogom wybuchając, zaś wlana do gardła powoduje śmierć przez rozsadzenie. Trzy porcje. Siedem porcji antidotum na niepowszechne trucizny, niweluje efekty zatrucia, w tym czarną magią - relacjonuję. Ostatnio bardzo łatwo zatruć się czarną magią, dlatego zrobiłem sporo fiolek z odpowiednim antidotum. - Trzy o większej mocy niż pozostałe cztery - wyjaśniam krótko. - Trzy porcje Agonii czyli trucizna powołująca ból całego ciała. Trzy fiolki eliksiru Garota, czyli gazu duszącego, powoduje problemy z oddychaniem. I eliksir ochrony, o dużej mocy, cztery porcje. Wylanie go dookoła siebie powoduje, że nie można czarować, ale zaklęcia z zewnątrz także nie przedostają się przez barierę. - To tyle, gwoli wyjaśnień. Jestem ciekaw, czy ktokolwiek będzie coś chciał z tego arsenału. Wiem tylko, że Sigrun zamówiła wcześniej dwie fiolki, więc mam dla niej odłożone te mikstury. Bahanocydu, Hanka Overa czy wywaru z sangwiniary na pewno nikt nie chce, więc nawet o nich nie wspominam.
- Eliksiry:
Felix felicis x2
Felix felicis - do odebrania 19.11
Veritaserum x1 moc +20 - do odebrania 01.10
Veritaserum x3 moc +10 - do odebrania 01.10Eliksir grozy x1 stat. 20
Eliksir kociego wzroku x2 stat. 20Czuwający strażnik x1 stat. 20Mikstura buchorożca x1 moc +5
Antidotum na niepowszechne trucizny x1 moc +20
Antidotum na niepowszechne trucizny x2
Agonia x1 moc +5 stat. 40
Amortencja x2 moc +15Eliksir Garota x1 moc +5
Eliksir ochrony x1 moc +15
notatka dla mnie: Sigrun: felix felicis, buchorożca, garota, antidotum; Dei: felix, antidotum x2; Morgoth: ochrony, czuwający, garota, buchorożca, antidotum, amortencja, felix listopadowy; Luke: grozy, czuwający, agonia; Drew: veritaserum, amortencja; Salazar: ochrony, garota, antidotum; Ramsey: agonia, antidotum, grozy, kociego wzroku; Amadeus: veritaserum, antidotum, buchorożca; Lyanna: grozy, antidotum, garota, ochrony; Antonia: grozy, ochrony; Craig: agonia;
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Ostatnio zmieniony przez Quentin Burke dnia 06.11.18 15:29, w całości zmieniany 6 razy
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wciąż przysłuchiwała się z uwagą dyspucie o planowanym zebraniu na szczycie. A choć na polityce się nie znała, nie miała ku zostaniu politykiem ani predyspozycji, ani umiejętności, to po cichu pragnęła się tam wówczas znaleźć. Nie było w niej zgody na rządy Longbottoma i z rozkoszą przeczytałaby w Proroku o odsunięciu go od władzy. Z tego co słyszała większość czarodziejskiej szlachty opowie się przeciwko - rozegrać się więc przy Stonehedge interesujące widowisko. Pojawiać się tam osobiście jednak nie zamierzała; jeśli ktokolwiek z jej rodziny miałby to uczynić, to najpewniej ojciec i najstarszy brat.
- Rozumiem - odparła. Propozycja uczynienia z trójgłowego psa strażnika schowka Dolohova nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem, nie zamierzała jednak dyskutować ze Śmierciożercami, skoro podjęli już decyzję. Nie zgadzała się z tym, że przyciągnąłby zbyt wiele uwagi; dzięki odpowiednim czarom, powiększeniu i wyciszeniu komnaty, nikt nie miałby nawet pojęcia o tym, co kryje się pod podłogą. Wybór należał jednak do nich. Być może rzeczywiście podobny pupil byłby zbyt trudny do okiełznania dla alchemika nieobytego z niebezpiecznymi istotami. Z trollem powinno pójść łatwiej; sprawdzali się jako ochroniarze, czego doskonałym przykładem była lecznica Cassandry. Należało jednak znać ich język, by się z nimi porozumieć, choć w zasadzie - jeśli spytać by Sigrun, to stwierdziłaby, że wystarczy odpowiednio chrząkać i pokazywać palcem, a zrozumieją wszystko.
Pokiwała w milczeniu głową na znak, że przyjęła wszystkie informacje do wiadomości, gdy Tsagairt podsumowała wszystkie naistotniejsze tematy, które zostały dziś poruszone przy tym stole. Najważniejsze było najszybsze wyruszenie tropem dusz, dzięki odpowiednim eliksirom, które odebrała na wyprawę z Yaxleyem. Poinformowała jednostkę badawczą gdzie udało jej się ujarzmić anomalię, zamierzała napisać także list - z informacją o rdzeniu własnej różdżki. Od lat był nim pazur garboroga.
Dość beznamiętnie przysłuchiwała się dyspucie o Nottach, a także dalszej naganie udzielanej Traversowi. Wciąż miała w pamięci przyganę Morgotha, sugerującą, iż to nie do niej, ani Elijaha Zabiniego należy wysnuwanie propozycji o zajęciu się nieobecnymi - jeśli miałaby to uczynić, dostałaby taki rozkaz, a w wówczas z pewnością by go wypełniła.
W chwili, gdy spotkanie chyliło się ku końcowi, a Śmierciożerczyni zezwoliła na zajęcie się tematem ingrediencji i eliksirów, sięgnęła do torby, którą ze sobą przyniosła. Położyła pakunek przed Dolohovem, który siedział najbliżej.
- To dla was - wyrzekła; nie wiedziała, który składnik przyda się któremu alchemikowi bardziej. Podzielą się nimi z Burkiem wedle własnego uznania. Przyniosła dla nich łuskę smoka, włos jednorożca i krew jednorożca; jako łowczyni miała łatwiejszy dostęp do podobnych ingrediencji. Rozbłysły jej oczy, gdy Burke zaczął mówić o eliksirach, które miał do zaoferowania. Zamówiła o niego już wcześniej antidotum i eliksir Garota, jednakże to jak opowiadał o innych... - Wezmę Felix Felicis i miksturę buchorożca - odezwała się, wstając z miejsca, aby podejść do alchemika i odebrać od niego fiolki.
Niedługo potem i ona opuściła Białą Wywernę; nie mieli wiele czasu, musieli się pośpieszyć. Rozpoczął się wszak wyścig.
| zt
- Rozumiem - odparła. Propozycja uczynienia z trójgłowego psa strażnika schowka Dolohova nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem, nie zamierzała jednak dyskutować ze Śmierciożercami, skoro podjęli już decyzję. Nie zgadzała się z tym, że przyciągnąłby zbyt wiele uwagi; dzięki odpowiednim czarom, powiększeniu i wyciszeniu komnaty, nikt nie miałby nawet pojęcia o tym, co kryje się pod podłogą. Wybór należał jednak do nich. Być może rzeczywiście podobny pupil byłby zbyt trudny do okiełznania dla alchemika nieobytego z niebezpiecznymi istotami. Z trollem powinno pójść łatwiej; sprawdzali się jako ochroniarze, czego doskonałym przykładem była lecznica Cassandry. Należało jednak znać ich język, by się z nimi porozumieć, choć w zasadzie - jeśli spytać by Sigrun, to stwierdziłaby, że wystarczy odpowiednio chrząkać i pokazywać palcem, a zrozumieją wszystko.
Pokiwała w milczeniu głową na znak, że przyjęła wszystkie informacje do wiadomości, gdy Tsagairt podsumowała wszystkie naistotniejsze tematy, które zostały dziś poruszone przy tym stole. Najważniejsze było najszybsze wyruszenie tropem dusz, dzięki odpowiednim eliksirom, które odebrała na wyprawę z Yaxleyem. Poinformowała jednostkę badawczą gdzie udało jej się ujarzmić anomalię, zamierzała napisać także list - z informacją o rdzeniu własnej różdżki. Od lat był nim pazur garboroga.
Dość beznamiętnie przysłuchiwała się dyspucie o Nottach, a także dalszej naganie udzielanej Traversowi. Wciąż miała w pamięci przyganę Morgotha, sugerującą, iż to nie do niej, ani Elijaha Zabiniego należy wysnuwanie propozycji o zajęciu się nieobecnymi - jeśli miałaby to uczynić, dostałaby taki rozkaz, a w wówczas z pewnością by go wypełniła.
W chwili, gdy spotkanie chyliło się ku końcowi, a Śmierciożerczyni zezwoliła na zajęcie się tematem ingrediencji i eliksirów, sięgnęła do torby, którą ze sobą przyniosła. Położyła pakunek przed Dolohovem, który siedział najbliżej.
- To dla was - wyrzekła; nie wiedziała, który składnik przyda się któremu alchemikowi bardziej. Podzielą się nimi z Burkiem wedle własnego uznania. Przyniosła dla nich łuskę smoka, włos jednorożca i krew jednorożca; jako łowczyni miała łatwiejszy dostęp do podobnych ingrediencji. Rozbłysły jej oczy, gdy Burke zaczął mówić o eliksirach, które miał do zaoferowania. Zamówiła o niego już wcześniej antidotum i eliksir Garota, jednakże to jak opowiadał o innych... - Wezmę Felix Felicis i miksturę buchorożca - odezwała się, wstając z miejsca, aby podejść do alchemika i odebrać od niego fiolki.
Niedługo potem i ona opuściła Białą Wywernę; nie mieli wiele czasu, musieli się pośpieszyć. Rozpoczął się wszak wyścig.
| zt
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Przysłuchiwał się wszystkim z uwagą. Nie zamierzał wypowiadać się na temat spotkania szlachty. Nie przepadał za szlachtą, jednak wierzył, że uporają się z szalonym ministrem jak najszybciej i posadzą na tym stołku kogoś to będzie sprzyjał ich interesom. Jeśli dalej Longbottom pełniłby swoją funkcje tylko się obejrzeć, a zacząłby węszyć w Kotle. A to by było bardzo kłopotliwe dla jego interesów i nie tylko. Dlatego wszystko zostawało w rękach szlachciców.
On teraz miał zamiar skupić się na anomaliach oraz pętaniu dusz. Postanowił wyruszyć z lordem Crouch’em i nie chciał się w żaden sposób zbłaźnić, chciał i musiał być przydatny. W końcu obrona Azkabanu w tym momencie to był priorytet. Chciał również wzmocnić swoją różdżkę, więc następnym krokiem po spętaniu dusz było udanie się na miejsce występowania anomalii i rozprawienie się z nią, oczywiście skutecznie.
Słysząc słowa Caelan’a przeniósł na niego wzrok, po czym skinął głową. Sprawa przemytników i handlarzy co prawda była sprawą drugorzędną, jednak należało się nad nią też pochylić. Choć w ich gronie byli przemytnicy i Luke wiedział, że wspólnymi siłami z pewnością sobie poradzą z tymi, którzy za bardzo wyskakiwali przed szereg, to jednak chciał się skupić na jeszcze jednej grupie. Handlował opium i miał możliwość wniknięcia w miejsca gdzie ludzie gadali dużo, będąc pod wpływem tej nielegalnej substancji. I choć niektórym mogłoby się wydawać, że gadają od rzeczy to wprawione ucho potrafiło wychwycić co trzeba.
Uniósł wzrok na Deirdre i na Craig’a, po czym rozejrzał się po zgromadzonych. Na dłużej skupił swój wzrok na Quentina i wysłuchał jakie eliksry ma na wydanie. Nie ma co, zaciekawił go, jego uwagę przykuły zwłaszcza trzy eliksiry.
- Jeśli mogę, to wziąłbym Czuwającego Strażnika, Eliksir Grozy i jedną Agonię. - powiedział spokojnie kiwając głową.
Coś miał wrażenie, że w najbliższym czasie może mu się to przydać, a nawet jeśli nie, to zawsze dobrze było mieć coś takiego w zanadrzu. Niestety nie miał się czym podzielić z alchemikami, jednak miał nadzieję, że przy najbliższej okazji będzie mógł się odwdzięczyć za eliksiry.
Chwilę później podniósł się z miejsca, poprawił, podwinięte do tej pory, rękawy kurtki i podszedł by odebrać fiolki. Kiedy to zrobił spojrzał po wszystkich zebranych i skinął im głową na pożegnanie. Na dłużej zatrzymał wzrok na lordzie Crouch’u, postanawiając, że skontaktuje się z nim jak najszybciej w celu ustalenia planu działania, po czy opuścił sale.
| zt
On teraz miał zamiar skupić się na anomaliach oraz pętaniu dusz. Postanowił wyruszyć z lordem Crouch’em i nie chciał się w żaden sposób zbłaźnić, chciał i musiał być przydatny. W końcu obrona Azkabanu w tym momencie to był priorytet. Chciał również wzmocnić swoją różdżkę, więc następnym krokiem po spętaniu dusz było udanie się na miejsce występowania anomalii i rozprawienie się z nią, oczywiście skutecznie.
Słysząc słowa Caelan’a przeniósł na niego wzrok, po czym skinął głową. Sprawa przemytników i handlarzy co prawda była sprawą drugorzędną, jednak należało się nad nią też pochylić. Choć w ich gronie byli przemytnicy i Luke wiedział, że wspólnymi siłami z pewnością sobie poradzą z tymi, którzy za bardzo wyskakiwali przed szereg, to jednak chciał się skupić na jeszcze jednej grupie. Handlował opium i miał możliwość wniknięcia w miejsca gdzie ludzie gadali dużo, będąc pod wpływem tej nielegalnej substancji. I choć niektórym mogłoby się wydawać, że gadają od rzeczy to wprawione ucho potrafiło wychwycić co trzeba.
Uniósł wzrok na Deirdre i na Craig’a, po czym rozejrzał się po zgromadzonych. Na dłużej skupił swój wzrok na Quentina i wysłuchał jakie eliksry ma na wydanie. Nie ma co, zaciekawił go, jego uwagę przykuły zwłaszcza trzy eliksiry.
- Jeśli mogę, to wziąłbym Czuwającego Strażnika, Eliksir Grozy i jedną Agonię. - powiedział spokojnie kiwając głową.
Coś miał wrażenie, że w najbliższym czasie może mu się to przydać, a nawet jeśli nie, to zawsze dobrze było mieć coś takiego w zanadrzu. Niestety nie miał się czym podzielić z alchemikami, jednak miał nadzieję, że przy najbliższej okazji będzie mógł się odwdzięczyć za eliksiry.
Chwilę później podniósł się z miejsca, poprawił, podwinięte do tej pory, rękawy kurtki i podszedł by odebrać fiolki. Kiedy to zrobił spojrzał po wszystkich zebranych i skinął im głową na pożegnanie. Na dłużej zatrzymał wzrok na lordzie Crouch’u, postanawiając, że skontaktuje się z nim jak najszybciej w celu ustalenia planu działania, po czy opuścił sale.
| zt
Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.
I always have an ace up my sleeve.
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ostatnie spekulacje oraz pytania zostały rozwiane, a wnioski wyciągnięte. Szatyn zdawał sobie sprawę, że spotkanie dobiegało końca i należało prężnie wziąć się do działania, by wypełnić rozkazy, a także wywiązać się z przedstawionych na spotkaniu pomysłów. Nie wiedział jeszcze na ile był on wykonalny, jednakże wcześniejsze przemyślenia oraz plany zdawały się być zadowalające, więc należało przeanalizować je w większym gronie i poczynić odpowiednie kroki. Nie było czasu do stracenia.
-Amulety byłby stałe, ale większa ich ilość zapewniłaby możliwość wejścia nowym poprzez przekazanie im takowych. Ustalimy wszystko i powiadomimy o naszych celach.- odpowiedział Craigowi wiedząc, że czym więcej osób zaangażowałoby się w badania, tym więcej pomysłów przyjdzie im przeanalizować wysuwając najlepszy na pierwszy plan. W ich gronie było wielu umiejętnych czarodziejów, każdy mógł zasugerować coś znacznie lepszego niżeli szatyn założył w pierwowzorze – nie był nieomylny i zdawał sobie z tego sprawę.
Słowa Morgotha sprawiły, że powędrował ku niego wzrokiem. Skoro byli w posiadaniu podobnych informacji należało brać je pod uwagę. Nie znał Megary, nie wiedział czy Zakon miał świadomość jej zdrady, jednak najlepszym było zbadać ów trop, skoro inny urywał się w podobnym miejscu.
Pozostawiając pakunek z ingrediencjami na stole wierzył, że Quentin oraz Valerij stosownie się nimi podzielą względem swoich potrzeb. Nie znał się na eliksirach, obce były mu ich składy, stąd jeśli cokolwiek było im niezbędne to z pewnością sami najlepiej będą wiedzieć jak rozłożyć je między siebie. Chwyciwszy jedynie fiolki rozpoznane przez Dolohova oraz jedną przyrządzoną przez niego miksturę wstał od stołu upijając jeszcze resztę pozostałego wina z kielichu.
Na wspomnienie o silnym Veritaserum uniósł nieznacznie brew, a w jego głowie momentalnie zaczął kreować się nowy plan. Czy miał on jakiś sens? Jeszcze nie wiedział. -Quentinie zgłoszę się do Ciebie po veritaserum i amortencję.- rzucił spoglądając na niego. Nie ukrywał, że liczył na umiejętności mężczyzny, także w kwestii tworzenia baz pod klątwy. Sam nie był w stanie starannie ich uwarzyć, a zdobycie odpowiednich ingrediencji do najprostszych nie należy.
Skinąwszy głową nie rozglądał się już po sali, a udał do wyjścia – nie było czasu do stracenia.
/zt
-Amulety byłby stałe, ale większa ich ilość zapewniłaby możliwość wejścia nowym poprzez przekazanie im takowych. Ustalimy wszystko i powiadomimy o naszych celach.- odpowiedział Craigowi wiedząc, że czym więcej osób zaangażowałoby się w badania, tym więcej pomysłów przyjdzie im przeanalizować wysuwając najlepszy na pierwszy plan. W ich gronie było wielu umiejętnych czarodziejów, każdy mógł zasugerować coś znacznie lepszego niżeli szatyn założył w pierwowzorze – nie był nieomylny i zdawał sobie z tego sprawę.
Słowa Morgotha sprawiły, że powędrował ku niego wzrokiem. Skoro byli w posiadaniu podobnych informacji należało brać je pod uwagę. Nie znał Megary, nie wiedział czy Zakon miał świadomość jej zdrady, jednak najlepszym było zbadać ów trop, skoro inny urywał się w podobnym miejscu.
Pozostawiając pakunek z ingrediencjami na stole wierzył, że Quentin oraz Valerij stosownie się nimi podzielą względem swoich potrzeb. Nie znał się na eliksirach, obce były mu ich składy, stąd jeśli cokolwiek było im niezbędne to z pewnością sami najlepiej będą wiedzieć jak rozłożyć je między siebie. Chwyciwszy jedynie fiolki rozpoznane przez Dolohova oraz jedną przyrządzoną przez niego miksturę wstał od stołu upijając jeszcze resztę pozostałego wina z kielichu.
Na wspomnienie o silnym Veritaserum uniósł nieznacznie brew, a w jego głowie momentalnie zaczął kreować się nowy plan. Czy miał on jakiś sens? Jeszcze nie wiedział. -Quentinie zgłoszę się do Ciebie po veritaserum i amortencję.- rzucił spoglądając na niego. Nie ukrywał, że liczył na umiejętności mężczyzny, także w kwestii tworzenia baz pod klątwy. Sam nie był w stanie starannie ich uwarzyć, a zdobycie odpowiednich ingrediencji do najprostszych nie należy.
Skinąwszy głową nie rozglądał się już po sali, a udał do wyjścia – nie było czasu do stracenia.
/zt
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
Skłonił tylko głowę na słowa Deirdre i ponownie oparł się o ścianę. Przymknął oczy zaciągając się fajką i wsłuchiwał w słowa kolejnych Rycerzy. Niespecjalnie miał pojęcie, o czym mówią, nie przeszkadzało mu to jednak przeszkadzało. Szybko zorientował się, że nieobecni wzbudzają niepokój. Na chwilę poczuł jak wielka gula rośnie mu w gardle na myśl, że niewiele brakowało, a i nim zajmowano by się dzisiaj w podobny sposób. Wolał nie myśleć, co znaczy złożenie wizyty Nottom. Oczywiście, jeśli stało im się coś złego niebawem będą mieli tych wszystkich ludzi obmyślających plan pomocy. Prawdopodobnie. Ale jeśli zrobili to samo, co Salazar, czyli po prostu nie pojawili się z powodów, które, czego Travers dzisiaj się nauczył, niczego nie usprawiedliwią, zaczął im nieco współczuć.
- Jeśli chodzi o kontrolę dostaw, Traversowie kontrolują drogi morskie, jeśli Ministerstwo będzie chciało je sprawdzać, z pewnością się o tym dowiemy. W razie potrzeby możemy też zorganizować specjalny szlak, którym wywieziemy stąd wszystko, czego nie chcemy pokazywać Longbottomowi - zdołał zorientować się mniej więcej, o co chodzi i dorzucić swoje pięć knutów do rozmowy. W sprawie nieobecnych niewiele mógł zrobić, ani ich nie znał, ani nie posiadał umiejętności wystarczających, by pomóc śmierciożercom w robieniu porządku z kimkolwiek. Jedyne co jeszcze potrafił to wyrzucać zwłoki na pożarcie rekinów. I nie tylko zwłoki, gdyby ktoś był zainteresowany. A mówiąc już o tym - nie tylko rekinów. Zaciągnął się jedynie fajką czując, że zaczyna coraz lepiej funkcjonować i że stanie o własnych siłach przestało mu grozić spektakularnym upadkiem. Uznając brak zakazu za przyzwolenie odszedł od ściany zbliżając się do Quentina i położył przed nim zabrane ingrediencje, sam za to biorąc jeden eliksir ochrony, jeden garota, jedno antidotum na niepowszechne trucizny, jedną smoczą łzę i dwa eliksiry euforii. Po czym wrócił na swoje miejsce starając się nie spoglądając tęsknie w stronę krzesła. Skoro przyszedł spóźniony nie zamierzał wychodzić pierwszy, dlatego czekał aż każdy zdecyduje się na opuszczenie sali, czekając jeszcze na ewentualne polecenia. Nie miał pojęcia, co piękna kelpia rozumiała przez niedługo i nie zamierzał ryzykować zgadywania.
|Przekazuję Quentinowi jagody z jemioły, kości człowieka i czułki szczuroszczeta.
Biorę
Od Quentina: ochrony x1, garota x1, antidotum na niepowszechne trucizny x1
Od Valerija: smocza łza x1, euforii x2
- Jeśli chodzi o kontrolę dostaw, Traversowie kontrolują drogi morskie, jeśli Ministerstwo będzie chciało je sprawdzać, z pewnością się o tym dowiemy. W razie potrzeby możemy też zorganizować specjalny szlak, którym wywieziemy stąd wszystko, czego nie chcemy pokazywać Longbottomowi - zdołał zorientować się mniej więcej, o co chodzi i dorzucić swoje pięć knutów do rozmowy. W sprawie nieobecnych niewiele mógł zrobić, ani ich nie znał, ani nie posiadał umiejętności wystarczających, by pomóc śmierciożercom w robieniu porządku z kimkolwiek. Jedyne co jeszcze potrafił to wyrzucać zwłoki na pożarcie rekinów. I nie tylko zwłoki, gdyby ktoś był zainteresowany. A mówiąc już o tym - nie tylko rekinów. Zaciągnął się jedynie fajką czując, że zaczyna coraz lepiej funkcjonować i że stanie o własnych siłach przestało mu grozić spektakularnym upadkiem. Uznając brak zakazu za przyzwolenie odszedł od ściany zbliżając się do Quentina i położył przed nim zabrane ingrediencje, sam za to biorąc jeden eliksir ochrony, jeden garota, jedno antidotum na niepowszechne trucizny, jedną smoczą łzę i dwa eliksiry euforii. Po czym wrócił na swoje miejsce starając się nie spoglądając tęsknie w stronę krzesła. Skoro przyszedł spóźniony nie zamierzał wychodzić pierwszy, dlatego czekał aż każdy zdecyduje się na opuszczenie sali, czekając jeszcze na ewentualne polecenia. Nie miał pojęcia, co piękna kelpia rozumiała przez niedługo i nie zamierzał ryzykować zgadywania.
|Przekazuję Quentinowi jagody z jemioły, kości człowieka i czułki szczuroszczeta.
Biorę
Od Quentina: ochrony x1, garota x1, antidotum na niepowszechne trucizny x1
Od Valerija: smocza łza x1, euforii x2
Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.
Śmiałe rządy Longbottoma były zagrożeniem. Jego polityka rozmijała się z interesami Rycerzy Walpurgii, groziła im, tak jak szlachetnym rodom, których tradycje sięgały wielu pokoleń. Wydawało się, że minister mógłby je zdeptać bez zmrużenia okiem, tak po prostu, bez lęku i poczucia żalu. Błędnie, niepoprawnie. Beznadziejnie. Wśród nich byli jednak wpływowi przedstawiciele rodów. Wierzył, że ich obecność na szczycie arystokratów jeszcze wiele może zmienić.
— Tak jak powiedziałem — przytaknął Deirdre, krzyżując z nią spojrzenie. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że mógłby zając się innymi sprawami, istotniejszymi, bardziej porywającymi, ale dopatrywał się w tym zadaniu pozytywów. Chciał wiedzieć. Chciał poznać ich skuteczność, zgłębić wynikające z tego korzyści, upewnić się o ich wpływach i obszarze działań. Uczyni to bez większej szkody dla siebie, a z pewnością uczyni to bardzo skrupulatnie. Nie pominie nikogo w notatkach przygotowanych dla badaczy.
Powstrzymał się przed skomentowaniem słów Morgotha, który najwyraźniej zapomniał, że pewne rzeczy nie wymagały przypominania, nie w pewnych kręgach. Jego omyłkowe założenia i nieprawidłowy osąd mu wybaczył, nawet najwierniejsi słudzy Czarnego Pana popełniali błędy, wszak nikt nie mówił o wymierzaniu sprawiedliwości, czy dokonywania samosądów. Milczeniem zbył jego uwagę, nie zamierzając wdawać się w słowne batalie.
— Odwiedzę Eddarda Notta i sprawdzę, cóż za interesy powstrzymały go przed dotarciem tutaj — odpowiedział Craigowi ze spokojem. Nie proponował wcześniej niczego innego. Nim jednak doniesienia zostaną złożone Czarnemu Panu musieli upewnić się, co do przyczyn nieobecności. Voldemort kazał im zwracać uwagę na swoich, lojalnie dbać o wzajemne interesy. Jeśli którykolwiek z Nottów miał kłopoty i musiał się ukryć — powinni wiedzieć, jeśli zostali zatrzymani przez Zakon i ta wieść jeszcze do nich nie dotarła — należało dołożyć wszelkich starań, aby ich z tego wyciągnąć. Jeśli zaś odwrócili się od Lorda, będą musieli zawiadomić go o zdradzie, aby podjął decyzję, cóż czynić z głupcami.
Podniósł się ze swojego krzesła i wyciągnął z kieszeni szaty ingrediencje, które przesunął po stole w kierunku Quentina. Tuż po tym wyciągnął z kieszeni papierosy i ruszył w stronę drzwi, odpalając dopiero, znalazłszy się pomiędzy stolikami, obstawionymi gośćmi nowej, niedawno postawionej Białej Wywerny.
| Przekazuję Quentinowi: Korzeń diabelskiego sidła, kości człowieka, odłamki spadającej gwiazdy x1
Biorę do Quentina: agonię, antidotum, grozy, kociego wzroku,
Biorę od Valerija: Volubilis
zt
— Tak jak powiedziałem — przytaknął Deirdre, krzyżując z nią spojrzenie. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że mógłby zając się innymi sprawami, istotniejszymi, bardziej porywającymi, ale dopatrywał się w tym zadaniu pozytywów. Chciał wiedzieć. Chciał poznać ich skuteczność, zgłębić wynikające z tego korzyści, upewnić się o ich wpływach i obszarze działań. Uczyni to bez większej szkody dla siebie, a z pewnością uczyni to bardzo skrupulatnie. Nie pominie nikogo w notatkach przygotowanych dla badaczy.
Powstrzymał się przed skomentowaniem słów Morgotha, który najwyraźniej zapomniał, że pewne rzeczy nie wymagały przypominania, nie w pewnych kręgach. Jego omyłkowe założenia i nieprawidłowy osąd mu wybaczył, nawet najwierniejsi słudzy Czarnego Pana popełniali błędy, wszak nikt nie mówił o wymierzaniu sprawiedliwości, czy dokonywania samosądów. Milczeniem zbył jego uwagę, nie zamierzając wdawać się w słowne batalie.
— Odwiedzę Eddarda Notta i sprawdzę, cóż za interesy powstrzymały go przed dotarciem tutaj — odpowiedział Craigowi ze spokojem. Nie proponował wcześniej niczego innego. Nim jednak doniesienia zostaną złożone Czarnemu Panu musieli upewnić się, co do przyczyn nieobecności. Voldemort kazał im zwracać uwagę na swoich, lojalnie dbać o wzajemne interesy. Jeśli którykolwiek z Nottów miał kłopoty i musiał się ukryć — powinni wiedzieć, jeśli zostali zatrzymani przez Zakon i ta wieść jeszcze do nich nie dotarła — należało dołożyć wszelkich starań, aby ich z tego wyciągnąć. Jeśli zaś odwrócili się od Lorda, będą musieli zawiadomić go o zdradzie, aby podjął decyzję, cóż czynić z głupcami.
Podniósł się ze swojego krzesła i wyciągnął z kieszeni szaty ingrediencje, które przesunął po stole w kierunku Quentina. Tuż po tym wyciągnął z kieszeni papierosy i ruszył w stronę drzwi, odpalając dopiero, znalazłszy się pomiędzy stolikami, obstawionymi gośćmi nowej, niedawno postawionej Białej Wywerny.
| Przekazuję Quentinowi: Korzeń diabelskiego sidła, kości człowieka, odłamki spadającej gwiazdy x1
Biorę do Quentina: agonię, antidotum, grozy, kociego wzroku,
Biorę od Valerija: Volubilis
zt
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Spotkanie powoli dobiegało końca – wydarzenia z ostatniego miesiąca zostały zrelacjonowane, plany na przyszłość omówione, a zadania przydzielone, zatem nie pozostawało już nic innego jak tylko opuścić Białą Wywernę i zacząć działać. Zawsze był zdania, że szybko podjęta akcja stanowiła połowę sukcesu, dlatego nie zamierzał zwlekać z wyprawą do Kumbrii, będącą przecież tak kluczową dla zrealizowania ich celów. Wszelkie inne zobowiązania musiały więc poczekać, lecz Amadeusa bynajmniej nie martwił ten stan rzeczy; na miejsce pośród Rycerzy Walpurgii należało nieprzerwanie pracować, a lord Crouch był gotowy udowodnić swoją użyteczność.
Wiedział, że postawione przed nim oczekiwania obejmowały nie tylko misję w Krainie Jezior, ale i działalność w Ministerstwie Magii, dlatego postanowił w duchu, że dołoży wszelkich starań, by zachwiać pozycją Longbottoma i nie spuścić z oczu tych, którzy podzielali jego zgubne poglądy.
Gdy nie pozostało już nic więcej do przedyskutowania, nieruchome dotąd postacie Rycerzy zaczęły podnosić się z krzeseł, a Amadeus bez wahania poszedł w ich ślady i wstał od stołu. Odwzajemnił przy tym spojrzenie młodego mężczyzny, z którym miał udać się do Kumbrii, uważnie zapamiętując jego twarz; wciąż nie wiedział o nim prawie nic, co nie wynikałoby z jego wypowiedzi podczas spotkania, lecz liczył na to, że ich współpraca będzie owocna.
Zanim opuścił salę, udał się jeszcze w stronę Quentina z zamiarem odebrania fiolek kilku eliksirów, które w najbliższym czasie mogły się okazać przydatne.
- Byłbym wdzięczny za porcję Veritaserum, antidotum i mikstury buchorożca – powiedział, po czym przyjął część fiolek i umieścił je ostrożnie w wewnętrznej kieszeni szaty, woląc nie myśleć, co stałoby się z salą, gdyby przez przypadek upuścił fiolkę zawierającą miksturę buchorożca. Choć sam nie znał się na sztuce warzenia eliksirów, miał w pamięci słowa alchemików dotyczące działania poszczególnych mikstur.
Pożegnawszy się z pozostałymi Rycerzami oszczędnym skinieniem głowy – ani ich powitania, ani pożegnania nie należały do wylewnych – skierował się ku drzwiom i po kilku chwilach opuścił Białą Wywernę.
biorę od Quentina: veritaserum x1, antidotum x1, miksturę buchorożca x1
zt
Wiedział, że postawione przed nim oczekiwania obejmowały nie tylko misję w Krainie Jezior, ale i działalność w Ministerstwie Magii, dlatego postanowił w duchu, że dołoży wszelkich starań, by zachwiać pozycją Longbottoma i nie spuścić z oczu tych, którzy podzielali jego zgubne poglądy.
Gdy nie pozostało już nic więcej do przedyskutowania, nieruchome dotąd postacie Rycerzy zaczęły podnosić się z krzeseł, a Amadeus bez wahania poszedł w ich ślady i wstał od stołu. Odwzajemnił przy tym spojrzenie młodego mężczyzny, z którym miał udać się do Kumbrii, uważnie zapamiętując jego twarz; wciąż nie wiedział o nim prawie nic, co nie wynikałoby z jego wypowiedzi podczas spotkania, lecz liczył na to, że ich współpraca będzie owocna.
Zanim opuścił salę, udał się jeszcze w stronę Quentina z zamiarem odebrania fiolek kilku eliksirów, które w najbliższym czasie mogły się okazać przydatne.
- Byłbym wdzięczny za porcję Veritaserum, antidotum i mikstury buchorożca – powiedział, po czym przyjął część fiolek i umieścił je ostrożnie w wewnętrznej kieszeni szaty, woląc nie myśleć, co stałoby się z salą, gdyby przez przypadek upuścił fiolkę zawierającą miksturę buchorożca. Choć sam nie znał się na sztuce warzenia eliksirów, miał w pamięci słowa alchemików dotyczące działania poszczególnych mikstur.
Pożegnawszy się z pozostałymi Rycerzami oszczędnym skinieniem głowy – ani ich powitania, ani pożegnania nie należały do wylewnych – skierował się ku drzwiom i po kilku chwilach opuścił Białą Wywernę.
biorę od Quentina: veritaserum x1, antidotum x1, miksturę buchorożca x1
zt
Starannie wypakowała z torby paczuszki z ingrediencjami, przesuwając je po stole w kierunku alchemików. Sami zdecydują, jak się tym podzielić. Lyanna nie wiedziała, jakie posiadają preferencje odnośnie wywarów, ale podejrzewała, że żaden nie pogardzi dobrej jakości składnikami, tym bardziej że przyniosła ich niemało. Sama niezbyt znała się na warzeniu eliksirów, pamiętała głównie szkolne podstawy. Lepiej wyglądała wiedza w zakresie ingrediencji, dlatego wiedziała co jest w paczkach które położyła na stole. Ojciec mógł darzyć ją niechęcią przez wzgląd na jej status krwi, ale wyposażył ją w niezbędną wiedzę zwłaszcza o ingrediencjach roślinnych. W odpowiednim czasie mogła się też zgłosić po specyfiki które zamówiła, miała nadzieję że któryś z alchemików podejmie się zadania. Lyanna była zdania, że eliksiry bojowe i proste lecznicze mogły się okazać nieocenione podczas ewentualnych starć. I tak była pod ogromnym wrażeniem ilości specyfików, które przygotowali – musieli poświęcić naprawdę dużo pracy, żeby zadbać o wyposażenie rycerzy w niezbędne mikstury.
Odebrała od Valerija wybrane przez siebie fiolki i ostrożnie wsunęła je do torby, uważając żeby żadna się nie potłukła ani nie otworzyła. Te specyfiki mogły okazać się niezwykle cenne – podczas walki w domu Slughorna przekonała się, ile mogą dać odpowiednie eliksiry. Ich przeciwnik dzięki zażywanym fiolkom dał radę walczyć z ciężkimi ranami od czarnej magii; bez nich prawdopodobnie pokonaliby go znacznie szybciej i mieliby szansę dowiedzieć się czegoś na temat dwójki tajemniczych intruzów, którzy przeszkodzili im w przeszukaniu domu byłego hogwarckiego nauczyciela eliksirów. Po chwili wahania wzięła jeszcze z jego zasobów fiolkę eliksiru uspokajającego.
Wysłuchała wyjaśnień Quentina na temat eliksirów i zdecydowała się wziąć jeszcze kilka fiolek z jego zasobów. Fiolka eliksiru grozy, antidotum na niepowszechne trucizny, eliksir Garota i eliksir ochrony mogły się przydać, zwłaszcza że wybierała się na misję i planowała próbować mierzyć się z anomaliami. A z tego co mówili inni rycerze, wynikało że spotkania z Zakonem nie należały do rzadkości. Było prawdopodobne, że jeszcze kiedyś może trafić na podobnych nieproszonych gości jak niedawno w rezerwacie. I tym razem nie mogła już być tak nieprzygotowana jak wtedy.
Po odebraniu wszystkich wybranych przez siebie eliksirów i zapakowaniu ich do torby ruszyła w stronę wyjścia z sali, a później opuściła Białą Wywernę.
| zt.
Biorę jeszcze:
Od Valerija: eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 32)
Od Quentina: 1 porcja eliksir grozy, antidotum, eliksir Garota, eliksir ochrony
Odebrała od Valerija wybrane przez siebie fiolki i ostrożnie wsunęła je do torby, uważając żeby żadna się nie potłukła ani nie otworzyła. Te specyfiki mogły okazać się niezwykle cenne – podczas walki w domu Slughorna przekonała się, ile mogą dać odpowiednie eliksiry. Ich przeciwnik dzięki zażywanym fiolkom dał radę walczyć z ciężkimi ranami od czarnej magii; bez nich prawdopodobnie pokonaliby go znacznie szybciej i mieliby szansę dowiedzieć się czegoś na temat dwójki tajemniczych intruzów, którzy przeszkodzili im w przeszukaniu domu byłego hogwarckiego nauczyciela eliksirów. Po chwili wahania wzięła jeszcze z jego zasobów fiolkę eliksiru uspokajającego.
Wysłuchała wyjaśnień Quentina na temat eliksirów i zdecydowała się wziąć jeszcze kilka fiolek z jego zasobów. Fiolka eliksiru grozy, antidotum na niepowszechne trucizny, eliksir Garota i eliksir ochrony mogły się przydać, zwłaszcza że wybierała się na misję i planowała próbować mierzyć się z anomaliami. A z tego co mówili inni rycerze, wynikało że spotkania z Zakonem nie należały do rzadkości. Było prawdopodobne, że jeszcze kiedyś może trafić na podobnych nieproszonych gości jak niedawno w rezerwacie. I tym razem nie mogła już być tak nieprzygotowana jak wtedy.
Po odebraniu wszystkich wybranych przez siebie eliksirów i zapakowaniu ich do torby ruszyła w stronę wyjścia z sali, a później opuściła Białą Wywernę.
| zt.
Biorę jeszcze:
Od Valerija: eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 32)
Od Quentina: 1 porcja eliksir grozy, antidotum, eliksir Garota, eliksir ochrony
Każdy wypowiedział się w ważnych dla siebie kwestiach i każdy finalnie dostał zadanie, które musiał wykonać. Reszta miała rozegrać się w nadchodzących miesiącach. Antonia nie chciała zwlekać ze swoją misją i miała nadzieje, że Dei myśli podobnie. Dla niej zrobienie czegoś od razu było lepsze niż odkładanie na później. Już i tak w ostatnim czasie miała duże problemy ze snem, a niewykonane zadanie powierzone jej przez samego Czarnego Pana było priorytetem. Chciała mieć spokój i wiedzieć, że wykonała jedno z zadań powierzonych jej w tym czasie. To najważniejsze.
Borgin słysząc słowa Quentina skierowała na niego spojrzenie. Znał jej rodzinę i wiedział o niej wystarczająco by domyślać się, że kobieta nie ma zamiaru się tam pojawić. Nie wiedziała czy to był atak w płynącą w jej żyłach krew czy po prostu chęć ugaszenia jej aktywności na obecnym spotkaniu, ale nie miała zamiaru dać się poprowadzić wyznaczoną przez niego ścieżką. - Na pewno zjawi się ktoś bardziej decyzyjny ode mnie lordzie Burke. Choć bardzo bym chciała opowiedzieć o wszystkich swoich negatywnych wnioskach co do prowadzenia rządu przez obecnego Ministra to szlachetnie urodzeni nie wezmą w głosowanie kogoś kogo krew jest w połowie brudna. - odpowiedziała silnym głosem zgodnie z prawdą. Nadal to była dość duża skaza w jej wizerunku i samym postrzeganiu własnej osoby, ale nie mogła udawać, że jest inaczej. Nie mogła zmienić płynącej w sobie krwi nawet jeśli bardzo by chciała. Ufała, że są inne sposoby na zdobycie szacunku ewentualnie zaistnienie niżeli krew choć to właśnie patrzenia przez pryzmat najbardziej się bała. Gdyby znała swoją wartość trochę bardziej nie podchodziłaby z takim gniewem do własnego podchodzenia, a po prostu by się z nim pogodziła.
Na słowa Goyle’a skinęła głową. Jeżeli chciał się z nią skontaktować w sprawie przemytników to nie był to dla niej problem. Ona chciała sama pomóc w utemperowaniu pewnych zachowań nawet jeśli te gdzieś finalnie mogły przynieść im zysk. Wierzyła, że im więcej się pozwoli tym cięższe będą tego skutki.
Gdy spotkanie dobiegło końca podniosła się ze swojego miejsca i sięgnęła do sakiewki wyciągając z niej uzyskane ingrediencje. Kładąc na stole korę drzewa Wiggen, strączki wnykopieńki, walerianę i popiół feniksa spojrzała po twarzach alchemików mając nadzieje, że uda im się jakoś nimi podzielić. - Chciałabym wziąć eliksir grozy i eliksir ochrony – dodała spoglądając na Quentina. Kiedy całość ich spotkania się zakończyło, kobieta opuściła Białą Wywernę.
z.t
Borgin słysząc słowa Quentina skierowała na niego spojrzenie. Znał jej rodzinę i wiedział o niej wystarczająco by domyślać się, że kobieta nie ma zamiaru się tam pojawić. Nie wiedziała czy to był atak w płynącą w jej żyłach krew czy po prostu chęć ugaszenia jej aktywności na obecnym spotkaniu, ale nie miała zamiaru dać się poprowadzić wyznaczoną przez niego ścieżką. - Na pewno zjawi się ktoś bardziej decyzyjny ode mnie lordzie Burke. Choć bardzo bym chciała opowiedzieć o wszystkich swoich negatywnych wnioskach co do prowadzenia rządu przez obecnego Ministra to szlachetnie urodzeni nie wezmą w głosowanie kogoś kogo krew jest w połowie brudna. - odpowiedziała silnym głosem zgodnie z prawdą. Nadal to była dość duża skaza w jej wizerunku i samym postrzeganiu własnej osoby, ale nie mogła udawać, że jest inaczej. Nie mogła zmienić płynącej w sobie krwi nawet jeśli bardzo by chciała. Ufała, że są inne sposoby na zdobycie szacunku ewentualnie zaistnienie niżeli krew choć to właśnie patrzenia przez pryzmat najbardziej się bała. Gdyby znała swoją wartość trochę bardziej nie podchodziłaby z takim gniewem do własnego podchodzenia, a po prostu by się z nim pogodziła.
Na słowa Goyle’a skinęła głową. Jeżeli chciał się z nią skontaktować w sprawie przemytników to nie był to dla niej problem. Ona chciała sama pomóc w utemperowaniu pewnych zachowań nawet jeśli te gdzieś finalnie mogły przynieść im zysk. Wierzyła, że im więcej się pozwoli tym cięższe będą tego skutki.
Gdy spotkanie dobiegło końca podniosła się ze swojego miejsca i sięgnęła do sakiewki wyciągając z niej uzyskane ingrediencje. Kładąc na stole korę drzewa Wiggen, strączki wnykopieńki, walerianę i popiół feniksa spojrzała po twarzach alchemików mając nadzieje, że uda im się jakoś nimi podzielić. - Chciałabym wziąć eliksir grozy i eliksir ochrony – dodała spoglądając na Quentina. Kiedy całość ich spotkania się zakończyło, kobieta opuściła Białą Wywernę.
z.t
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Mniejsza sala
Szybka odpowiedź