Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]06.11.18 19:22
Uśmiechnął się praktycznie niewidocznie na padające kolejne deklaracje, które kompletnie zaprzeczały temu, co było mówione na ostatnim spotkaniu. Najwyraźniej wszyscy wiedzieli o czymś, o czym sam nie miał pojęcia. Nie zamierzał się jednak w tym temacie już odzywać. Wszyscy słyszeli jego opinię za pierwszym razem. Powtarzanie się byłoby marnowaniem czasu - szczególnie jego własnego. Obserwował nieistniejący punkt, nie obserwując wychodzących z Białej Wywerny i nie interesując się zbytnio okolicznościami. Spotkanie, w jakiejkolwiek formie przeprowadzone, przynosiło wiele myśli i zagadnień do przeanalizowania. Morgotha nie interesowały tak naprawdę głosy większości - chciał problematykę zważyć po swojemu, bez ludzkich opinii z zewnątrz. Zdawał sobie sprawę z czym mieli mierzyć. Zdawało mu się jednak że niektórym porzucenie swojego człowieczeństwa przychodziło niezwykle łatwo, a ta zgnilizna rozchodziła się coraz szybciej i zarażała nawet te pozornie suwerenne jednostki. Choroba trawiła nie tylko społeczeństwo i magiczny świat. Oni również byli na nią narażani i najwidoczniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Kolejny już papieros dogasał zanim Yaxley otrząsnął się z tak częstego stanu głębokiej zadumy. Wypił do końca zawartość kielicha, czując jak alkohol rozgrzał jego gardło, zostawiając typowy posmak goryczy - symboliczne oddanie zbiegowiska w Białej Wywernie? Nie wyszedł jeszcze z sali, jednak stojąc po drugiej stronie stołu, sięgnął po kilka eliksirów, by spojrzeć jeszcze z wyraźną wdzięcznością na Quentina. Nie tylko uzdrowiciele pracowali w szeregach równie solennie. Skinął braciom Burke głową na pożegnanie, po czym skierował swoje kroki w stronę drzwi wyjściowych, pozwalając sobie na kolejnego papierosa. Który z łatwością odnalazł drogę do ust. Morgoth spojrzał krótko na kuzyna, gdy wymijał go, dając wyraźny znak, że powinni wracać do domu. Mieli wiele do omówienia i nie chodziło wcale o to spotkanie. Zbliżający się szybkimi krokami szczyt nestorów miał być czymś znacznie większym niż jedynie strąceniem Ministra ze stanowiska. Miały się tam rozstrzygnąć losy dalszego egzystowanie czystej krwi.

Zabieram od Quentina eliksiry: ochrony, czuwający, garota, buchorożca, antidotum, amortencja, felix listopadowy
|zt



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Mniejsza sala [odnośnik]06.11.18 19:27
Odnalezienie dusz, tak, to najistotniejsze. Powtarzał to sobie w głowie, zamierzając sprostać przedstawionym przed nim wyzwaniom. Może faktycznie nie należał do najbardziej okrzesanych osób, może lubił dosadny humor oraz odrobinę luzu, lecz przede wszystkim znał wartość obowiązków - do tej pory przestrzegał ich sumiennie. Jedynie ostatnio dość mocno zdziczał, coraz mocniej negując pozycję ojca, który dotąd był dla Cadana wzorem godnym naśladowania. Czyżby blondyn dorastał? Nie, prawdopodobnie na zawsze miał pozostać wyrośniętym dzieckiem o swoistych przyzwyczajeniach. Może za to przejrzał na oczy? Ostatnie tragedie mające miejsce w jego życiu - włącznie z wizytą w Azkabanie - otworzyły mu dotąd zaślepiony umysł na wiele życiowych prawd. Może stał się nieco wycofany, nieufny, jednakże przy tym odznaczał się typową dla siebie niefrasobliwością. Oczami wyobraźni widział podróż do Danii, która mimo wszystko wzbudzała w nim ukryte dotąd podekscytowanie. Zapewne popłyną tam - i nawet ta świadomość nie zniechęciła Goyle'a do wykonania misji. Zresztą, musiał to uczynić, tego odeń oczekiwano, tego oczekiwał też od siebie. Że dadzą radę i nie zawiodą Czarnego Pana, zaś więzienie na wyspie pozostanie twierdzą w ich rękach. Subtelny posmak potęgi.
Zamyślił się nad tym, co powinien ze sobą zabrać i nim się obejrzał, a czas minął bezpowrotnie. Rozkojarzony uniósł wzrok na pozostałych Rycerzy, lecz ci zaczęli się zbierać. Zerknął na Deirdre - tak, spotkanie zostało zakończone. Drew chyba nic do niego nie powiedział - nie usłyszał swojego imienia ani nazwiska, lecz kto wie? - dlatego Cadan nie przejął się za bardzo ani Salazarem w opałach, ani mniejszymi bądź większymi dramatami rozgrywającymi się już pomiędzy konkretnymi członkami organizacji. Wręcz wzruszył ramionami, po czym powstał wraz z innymi. Ponownie zarzucił na siebie płaszcz, po czym wolnym krokiem podszedł do alchemików. - Zostawiam wam kilka ingrediencji. Chciałbym, żebyście zrobili mi z krwi człowieka oraz włókna ludzkiego serca bazy pod klątwy - odezwał się wreszcie, spoglądając zarówno na Quentina jak i Valerija. - Reszta należy do was - dodał, podając pierwszemu - siedział bliżej - mężczyźnie niewielki pakunek. Miał nadzieję, że uwiną się w miarę szybko, bowiem Goyle zamierzał spróbować swoich sił w naprawdę trudnych klątwach, do tego zaś potrzebował odpowiednich baz. - Na razie - pożegnał się ze wszystkimi, dodając do słów lekkie skinięcie głowy. Wyszedł z Wywerny, a zapaliwszy papierosa powolnym krokiem udał się do domu.

Oddaję: żądło mantykory x2, krew jednorożca x2, krew człowieka x2, włókno z ludzkiego serca, figa abisyńska.
Biorę eliksir kociego wzroku.

zt


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Mniejsza sala [odnośnik]07.11.18 19:56
Przesuwałem się spojrzeniem po każdym, kto zabierał głos, z najwyższą starannością odnotowując słowa warte uwagi; we własnym umyśle. Cieszyłem się, że było kilkoro chętnych do wzmocnienia swoich różdżek, ale trochę obawiałem się kwestii organizacyjnych tych wypraw. Potrzebowaliśmy przynajmniej trzech badaczy do dopełnienia całego procesu, a to wymagało niezwykle zręcznego operowania czasem. Nie chciałem martwić się na zapas, dlatego potakiwałem wszystkim zainteresowanych tym tematem. Właściwie nie wiedziałem czemu Cassandra miałaby dźwigać to sama; chyba nawet nie mogła, choć nie wiedziałem czy znała równie dobrze astronomię oraz numerologię tak jak magię leczniczą. Mimo to spojrzałem na Magnusa szczerze zdzwiony jego wypowiedzią, nie komentując jej jednak. To nie było teraz tak istotne jak dusze dementorów oraz zabezpieczenie Azkabanu przed Zakonnikami. Niestety nie mogłem dorzucić swojego zdania odnośnie ochrony wszelkich przybytków należących do Rycerzy Walpurgii. Nie znałem się ani na runach, ani na eliksirach, ale na pewno wszyscy wiedzieli, że w razie problemów służyłem pomocą.
- Niestety nie wiemy jeszcze jaki to może mieć wpływ na różdżkę oraz jego właściciela – odpowiedziałem jeszcze na zaległe pytanie skądś wcześniej. Umknęło mi niepotrzebnie. – Nic nie brałem ze sobą – rzuciłem tym razem do Morgotha. Gdybym tylko wiedział, że kuzyn posiadał podobne zdolności, nie omieszkałbym zabrać czegoś z tamtego domu i mogącego służyć za trop. Westchnąłem w irytacji, że nie pomyślałem o tym wcześniej czy raczej, że nie przewidziałem podobnego wydarzenia. Ale teraz było już za późno. Mogłem tylko zagryźć zęby i postanowiłem myśleć w przyszłości w zdecydowanie szerszej perspektywie.
Ostatecznie Deirdre zakończyła spotkanie, więc skinąłem głową jej oraz Craigowi, bo naprawdę całość przeprowadzili sprawnie, nawet pomimo bezczelnego wtargnięcia Traversa do Białej Wywerny. Wreszcie wstałem od stołu zarzucając na siebie wierzchnią szatę. Skierowałem kroki do Valerija, bo był najbliżej, a ja nie musiałem okrążać stołu. – Ja także mam dla was parę składników, mam nadzieję, że na coś się przydadzą – powiedziałem do obu mężczyzn i faktycznie oddałem niewielką paczkę z paroma ingrediencjami. Później pożegnałem się ze wszystkimi i nie oglądając się na spieszącego się Alpharda wróciłem do domu.

z/t, oddaję pędy wnykopieńki, odłamek spadającej gwiazdy x2, jad jadowitej tentakuli, róg dwurożca i korzeń diabelskiego sidła
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Mniejsza sala [odnośnik]11.11.18 13:58
Pomimo iż spotkanie dobiegło końca Dolohov nie śpieszył się z opuszczeniem sali. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że dla niego to nie był jeszcze koniec. Jako alchemik i członek badawczej jednostki musiał się jeszcze skonsultować w kilku kwestiach z Qentinem, który podobnie jak on był głównym, alchemicznym filarem organizacji, a przy tym również rywalem. Siedział więc na krześle i wzrokiem odprowadzał odchodzących od stołu rycerzy, żegnając nieco za nerwowym skinieniem głowy tych, którzy przed wyjściem posłali mu spojrzenia. Niektórzy również podchodzili do niego po eliksiry - wydawał je i tłumaczył w razie potrzeby ich działanie by następnie w krótkiej przerwie pomiędzy jedną, a drugą falą zainteresowania odnotować kto co i ile wziął tak, by móc w swej pracowni potem na spokojnie usiąść i wyliczyć statystyczne zapotrzebowanie na mikstury na przyszłym spotkaniu.
Luźniej zrobiło się nie tylko w torbie Dolohova i jego naniesionych dziś na spotkanie eliksirów, lecz również w sali. Wyszła Dei, wyszedł sir Tristan oraz Mulciberowie. Burke ostał się jeden konkretny i właściwie to już powoli oznaczało, że wypadało się jakoś organizować do małej narady po naradzie. Valerij wstał więc i podniósł swoja pękatą, lecz lżejszą już torbę w której znajdowały się ingrediencje. Oczywiście ładnie upakował tam te które przekazała my Lyanna, sir Magnus oraz Antonina. Niektóre nie były dedykowane specjalnie jemu, lecz to nie robiło różnicy bo miał zaraz dokonać z Qentinem istotnej roszady. Zabierał się za to niechętnie, jak pies za jeża. Dzielenie się wyrobami już gotowymi to było zupełnie co innego niż dzielenie się ingrediencjami ze sprzymierzonym rywalem po fachu. No ale podszedł do Burke.
- Lordzie Burke... - zaczął, pochylając nieco czoła w uznaniu do tytułu. Pierwiastek dumy alchemicznego rzemieślnika utrzymał kręgosłup w naturalnej prostocie - Skoro już mamy bardziej kameralne warunki chciałbym pomówić z lordem o podziale dóbr. Prócz tych przekazanych nam dziś, przyniosłem część z prywatnych zbiorów, które być może przydadzą się lordowi bardziej, niż mnie - gdy skończył rozchełstał torbę i z godnie z wolą Qentina przekazał mu wybrane przez niego ingrediencje. Był to bezoar w dwóch uncjach, jad jadowitej tentakuli, jad smoka, jagody z jemioły, kora z drzewa wiggen, kość człowieka, krew jednorożca w dwóch uncjach, krew reema, łuska smoka, dwa odłameki spadające gwiazdy, piołun, dwa rógi dwurożca, róg garboroga, skrzeloziele, dwie porcje strączków wnykopieńki, włos jednorożca, włosie akromantuli, dwa żądła mantykory.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Valerij Dolohov dnia 13.11.18 11:05, w całości zmieniany 2 razy
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Mniejsza sala [odnośnik]12.11.18 20:55
Kolejne spotkanie dobiegło końca. Edgar czuł, że padło na nim wystarczająco dużo słów - dowiedział się wielu interesujących rzeczy, które zapewne będą zaprzątać jego głowę przez najbliższe dni. Tajemnicze dzieci, Gellert Grindelwald, Insygnia Śmierci. Musieli szybko brać się do roboty jeżeli chcieli przechytrzyć swoich wrogów - wierzył, że są w stanie to zrobić, i to szybciej niż wszystkim się wydaje. Zainteresował go również temat wzmocnienia różdżki - żałował, że swoją poprzednią różdżkę utracił, wszak naprawił nią tak wiele anomalii. Zerknął na te lśniące drewno afromosii, na którym nie było na razie widać żadnego śladu użytkowania. Niby poczuł więź z nową różdżką, lecz wciąż nie ufał jej tak samo jak starej. W końcu miał ją przez ponad dwadzieścia lat, a nie przepadał za zmianami, szczególnie tak osobistymi. Cóż, nie miał innego wyjścia, jak wreszcie przetestować ją w walce. Czuł, że niedługo nadarzy się ku temu okazja.
Czytał najnowszy numer Walczącego Maga i, prawdę mówiąc, nieszczególnie zdziwiła go zawartość pierwszej strony. Już nie raz interesowano się ich sklepem, a patrząc na ostatnie działania ministra, kolejna inspekcja wydawała się tylko kwestią czasu. Edgar był pewien, że po raz kolejny uda im się wybronić - może tym razem będzie trudniej (Longbottom udowodnił swoimi działaniami, że jest zdolny do wszystkiego), ale na pewno nie będzie to niemożliwe.
Kiedy zebranie dobiegło końca, Edgar wstał ze swojego miejsca i ruszył w kierunku brata, którego zajmowała rozmowa z Dolohovem. Domyślał się, że niewiele z niej zrozumie, więc nawet nie zamierzał czekać na niego aż skończy. Podszedł tylko po to, by podzielić się zdobytymi ingrediencjami. Jemu nie przyniosą żadnego pożytku; znał się na warzeniu eliksirów niemal tak samo jak na mugolach, czyli w ogóle. - Mam nadzieję, że się przyda - mruknął, stawiając przed mężczyznami cztery rogi dwurożca, figę abisyńską, czułki szczuroszczeta, włosie akromantuli, i, co najważniejsze, krew jednorożca.  
- Zobaczymy się w Durham - powiedział bratu na wychodnym, żegnając się z Dolohovem skinieniem głowy. Miał nadzieję, że przemyśli tę szafkę zniknięć - jest zbyt istotny w tej organizacji, żeby mógł narażać się na takie niebezpieczeństwo. Chyba był tego świadomy?
Edgar narzucił na plecy ciemny płaszcz i wyszedł z Białej Wywerny, kierując swe kroki ku rodzinnemu sklepu.

|Przekazuję cztery rogi dwurożca, figę abisyńską, czułki szczuroszczeta, włosie akromantuli, krew jednorożca

zt


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Mniejsza sala [odnośnik]16.11.18 22:49
Powiódł ciężkim wzrokiem po zgromadzonych przy stole Rycerzach, skrzętnie wygłaszających swoje uwagi, dzielących się wiedzą i doświadczeniem. Tego chciał Czarny Pan, tego właśnie od nich oczekiwał. W tej walce dbali nawzajem o swoje plecy, nawet jeśli oznaczało to wpuszczenie wewnątrz kogoś z ludu. Mulciberowie udowodnili swoją przydatność, Deirdre również się wykazywała, będąc w służbie bardziej zapalczywą od niego, Borgin, Rookwood, Dolohov - nie brakło im animuszu, więc Magnus powoli akceptował ten podział miejsc za ciężkim, dębowym, poczerniałym blatem. Popiół z jego papierosa osypał się na stół, kiedy zbyt energicznie otrzepał końcówkę: pora się zbierać. Padły już najbardziej naglące kwestie, również te intrygujące. Badania nad różdżkami nie powinny czekać, rozkazy Czarnego Pana winny być wykonane niezwłocznie, a anomalie ponownie okiełznane. Znali nazwiska niektórych członków Zakonu Feniksa, tożsamości sprzyjających im szlamolubów oraz zdradzieckich szlachciców, a także tchórzy i wymoczków, którzy zlekceważyli swoje obowiązki względem Lorda Voldemorta. A tym samym względem ich wszystkich, świata, przez nieostrożne ręce popychanego ku zagładzie. Moralna degrengolada i paranoiczna relatywność kierowała społeczeństwo na skraj szaleństwa, filozofowie nigdy nie byli zgodni, lecz obecny chaos przekraczał wszelkie hipotetyczne teorie. Nieśpiesznie dźwignął się z krzesła, dotarcie wszelkich informacji sygnalizując już tylko gestami. Robiło się późno - miał dużo do przemyślenia, poza sprawami olbrzymiej wagi, chciał też sprawdzić, czy w trakcie tych kilku godzin nie stał się przypadkiem po raz trzeci ojcem. Lub wdowcem, liczył się z tą opcją, choć kurczowo wbijał paznokcie we wrażliwą skórę dłoni, jakby to mogło go (ich) w jakiś sposób ochronić. Zaprzedał duszę, by zapobiec destrukcji rodziny, a jej podstawa i tak chwiała się w posadach, drżąc przy najlżejszym ruchu. Moira nie miała pojęcia, jak wiele zależy od niej, by była silna, a Magnus uważał, że świadomość tego to brzemię za duże, by kobieta potrafiła je udźwignąć. Krótko, bo ledwie skinieniem pożegnał się ze swymi druhami, nieco więcej uwagi poświęcił Craigowi oraz debiutującej Deirdre, po czym zniknął w jednym z zaułków za Białą Wywerną i zniknął w oparach czarnej mgły.

|zt
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 14 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Mniejsza sala [odnośnik]01.12.18 1:49
Mogła być jedynie bierną obserwatorką rozmów o politycznym szczycie, nie miała wpływów ani kontaktów, nie miała nazwiska, nie miała też wiedzy o panujących koneksjach, zawsze stała gdzieś obok - poza prawem  - nieszczególnie interesując się czymkolwiek, co działo się poza jej prywatną czarną strefą. Polityczne siły rycerzy wydawały się mnogie - to dobrze wróżyło. Znalazła się pośród nich - i miała nadzieję, że odnajdzie się po stronie zwycięzców. Kwestię, którą miała dzisiaj do poruszenia - wraz z Quentinem, Lupusem i Valerijem - mogła uznać za zamkniętą. Czarodzieje nie mieli więcej pytań - a i ona nie miała nic więcej do powiedzenia. Zostało im działać: jeśli wykażą się udolnością, sporządzony przez nich plan nie okaże się porażką. Obejrzała się przez ramię na Deirdre, kiedy poczuła jej dotyk - lecz nie odpowiedziała na niego w żaden sposób, kiedy czarownica odeszła. Nie zamierzała przekazywać alchemikom ingrediencji i nie sądziła też, by ktokolwiek tego od niej oczekiwał, potrzebowała ich przecież na własny użytek, w lecznicy. Jednocześnie - nie zamierzała niczego zabierać. Proste specyfiki potrafiła wykonać samodzielnie, trudniejsze nie były jej potrzebne. Na dłużej utkwiła spojrzenie we fiolce Felix Felicis, po raz pierwszy widząc podobny wywar na własne oczy - z wolna zaczynając rozumieć potęgę, z jaką mieli w tym miejscu do czynienia. Nie zamierzała jednak wtrącać się w posiedzenia alchemików, powstała, zabierając z oparcia krzesła płaszcz i, zarzuciwszy go na ramiona, skierowała się do wyjścia. Dopiero teraz jej dłoń odruchowo przesunęła się po podbrzuszu, dyskomfort doskwierał jej od pewnego czasu, ale nie zamierzała obnażyć się z nim przed wszystkimi, kiedy przemawiała przy stole - teraz, teraz większość już odeszła. Dni zaczynały robić się długie, a nogi coraz cięższe. Do lecznicy nie miała daleko, raptem trzy zakręty; zdecydowała się przejść ten fragment pieszo - nie było jeszcze tak późno, a przechadzka mogła jej pomóc. Zostawiła Lysę samą, nie powinna była tak robić. Winna jeszcze spać, wciąż śnięta eliksirem słodkiego snu, ale w dobie anomalii niczego nie można było być pewnym.

zt




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Mniejsza sala [odnośnik]07.04.19 13:48
5 listopad

W Białej Wywernie pojawiła się jeszcze wcześniej, niż zazwyczaj. W prostej, czarnej sukni z powłóczystą spódnicą i długimi rękawami nie wyróżniała się na tle innych gości baru, którzy w głównej sali świętowali jak gdyby nigdy nic. Nie zwykła się spóźniać, zwłaszcza na zebrania Rycerzy Walpurgii, jednakże to miało dla niej nowością. Po raz pierwszy miała zasiąść pośród nich jako Śmierciożerczyni, wierny sługa, który dostąpił zaszczytu znalezienia się bliżej Niego. Od kilkunastu dni nosiła na przedramieniu Mroczny Znak, czarną czaszkę, przez którą przeplatał się wąż; organizm opuścił już czarny eliksir, nie dręczył ją ból i mdłości, myślała o tym jednak wciąż i wciąż, odtwarzając tamtą noc we własnych myślach - bolesną i trudną, lecz jednocześnie najważniejszą jaką przetrwała.
Zimne, pełne gniewu spojrzenie Czarnego Pana, jakim ją wówczas obdarzył, nie dawało Sigrun spokoju. Powierzył jej wówczas poprowadzenie dzisiejszego spotkania, mającego być jeszcze trudniejszym, nie miała bowiem dla Rycerzy Walpurgii dobrych wieści.
Skłamałaby mówiąc, że nie czuje poddenerwowania. Była wyszczekana, to prawda, wdawała się w karczemne awantury tak często i gęsto, że nie byłaby w stanie tego zliczyć; nie zwykła jednak przemawiać do tłumów, nie potrafiła ich porwać własnym monologiem, czarowała różdżką, a nie słowem. Przygotowała się wcześniej, rozplanowując to, co miała im do przekazania; dotychczasowe ich spotkania miały uporządkowany charakter, nie chciała, aby dzisiejszego wieczora z jej winy doszło do chaotycznych, słownych przepychanek - bo to ostatnie, czego teraz potrzebowali. Burza szalała nieustannie na niebie nad Londynem i nie mogła zakraść się do wnętrza Białej Wywerny, do niewielkiej sali, gdzie wstęp mieli jedynie nieliczni. Była pusta, gdy obraz uchylił się przed Rookwood, wpuszczając ją do środka. Podeszła do jednego z krańców stołu, nie usiadła jednak na krześle, zamiast tego poświęcając kilka chwil samotności na zapalenie papierosa. Akurat gasiła go w popielnicy, kiedy drzwi otworzyły się ponownie. Sigrun stanęła przy jednym z krzeseł u szczytu stołu, spoglądając na kolejne, pojawiające się twarze spod ciężkich, podkreślonych węgielkiem powiek. Przeczesała jeszcze palcami jasne włosy, wciąż wilgotne od deszczu. Burzowe grzmoty były tak potężne, że jego stłumiony huk było słychać nad piwnicach Białej Wywerny. Zdążyła nabrać już podejrzeń, że nieustająca wichura niewiele miała wspólnego ze zwyczajną, brytyjską pogodą.

| Rycerze Walpurgii, przybywajcie! Macie na to czas do niedzieli, 14 kwietnia, godz. 20, wtedy spotkanie rozpocznie się postem Sigrun. Bardzo proszę o dopisek na początku posta, które krzesło zajmujecie. Nie siadajcie sobie na kolanach. <3

Stół:


She's lost control
again


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 14.04.19 21:10, w całości zmieniany 4 razy
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Mniejsza sala [odnośnik]08.04.19 8:09
Początek nowego miesiąca mimo szalejącej bezustannie burzy mijał w zaskakującym tempie. Morgoth nie wiedział, gdzie dokładnie ani kiedy przeminęły dni od Samhainu — wszystko zdawało się jedyną, niekończącą się nocą. Ciemność panująca nad Wielką Brytanią pochłaniała każdą godzinę, minutę, narzucając ponurą scenerię mieszkańcom. Nie czuł z tego powodu żadnej niezręczności, wszak wychowywał się w podobnej atmosferze i klimacie, dlatego poruszanie się pod osłoną chmur, mgieł i wilgoci unoszącej się w powietrzu było dla niego niczym więcej jak powrotem do domu. Nie mógł czuć się bardziej swobodnie, chociaż kolejne anomalie gromadzące się przy korzystaniu z jakiejkolwiek magii były jeszcze bardziej niebezpieczne od poprzednich. Różdżki zdawały się być teraz jakby magnesem na błyskawice i pioruny. Tej nocy nie było inaczej, gdy z komnat obserwował to, co działo się za oknem. Jedna za drugą jasna struna jasności przecinała niebo, uderzając z zaskoczenia w ziemię i łącząc na moment dwa odseparowane ze sobą światy. Czy nie był to obraz aktualnej sytuacji, którą mieli w świecie polityki? Opuścił Yaxley's Hall w kłębie czarnego dymu, zastanawiając się nad tym, jak daleko miały zajść śmiałe postępowanie wrogich im sił. Byli na przedzie, ścigając się z nimi niczym zaszczute w zaprzęgu psy i czując na plecach bat swoich panów. Różnili się jednym — byli jednością, podczas gdy Rycerze Walpurgii wciąż stawiali na indywidualność.
To pojawienie się na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu nie różniło się od momentów z przeszłości. Tak samo brudny, śmierdzący i ciemny. Nie oferował nic nowego, dlatego Morgoth ruszył znaną sobie niemal na pamięć ścieżką między alejkami, by dotrzeć do miejsca, do którego odbudowy się przyczynił. Mimo że ciemny, zniszczony płaszcz chronił go przed niepowołanymi oczami, barman poznał go od razu i przepuścił do małej sali zgodnie z tradycyjnym torem działania. Yaxley przepłynął przez wnętrze, nie obdarowując nikogo spojrzeniem. Część jak nie większość bywalców Białej Wywerny sięgnęła już dna swojego kielicha i oddawała się stadium delirium. Jego kroki były ciche acz pewne, gdy drzwi odpowiedniego pomieszczenia rozwarły się przed nim bez użycia ludzkiej siły. Wszedł do środka w kłębie papierosowego dymu, zauważając niezbyt zaskoczony, że pomieszczenie było puste. Prawie puste. Rookwood miała najwyraźniej prowadzić spotkanie, bo tkwiła na szczycie stołu, czekając na resztę. Którą rozpoczynał on swoim przybyciem. Zawsze pojawiał się jako jeden z pierwszych i tym razem nie było inaczej. Skierował się ku jednemu z boków stołu, wybierając miejsce pośrodku, chcąc jak najlepiej słyszeć każdego, kto miał się tam zebrać. Gdy tylko usiadł, zsunął się delikatnie z krzesła. Położył wolno, niemal leniwie prawą kostkę na lewym kolanie i oparł jeszcze o blat stołu, usadawiając się w najwygodniejszej dla siebie pozycji. Krzesła, które tu mieli, nie należały do najwygodniejszych, a spotkania nie trwały piętnaście minut. Na razie byli z Rookwood jedynymi postaciami, jednak nie przejmował się tym. Przybędą inni.

|krzesło 17



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Mniejsza sala [odnośnik]08.04.19 20:10
Pojawił się w Białej Wywernie o wiele wcześniej niż się spodziewał. Tego dnia zaszył się na zapleczu swojego sklepu i pracował w ciszy nad niezwykle kapryśną klątwą. Nie mógł rozszyfrować run, które odnalazł: był pewny, że gdzieś ukryta jest jeszcze jedna, zupełnie zmieniająca działanie badanej klątwy, ale za żadne skarby nie mógł jej zauważyć. Nawet doszedł do wniosku, że mógłby się z kimś skonsultować w tej sprawie, lecz ostatecznie postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę. Spróbuje następnego dnia, czasem na świeży umysł przychodziły lepsze pomysły.
Dzień minął mu przy pracy błyskawicznie, stąd pośpiech w dotarciu do Wywerny. Wyszedł na ulicę, uprzednio narzucając na siebie elegancką pelerynę z szerokim kapturem, która miała go ochronić przed deszczem. Zaczął się listopad i lunęło jak z cebra - z każdym miesiącem anomalie zdawały się rosnąć w siłę. Edgar bał się pomyśleć co może się stać pod koniec grudnia na przełomie roku. Wtedy chyba całe niebo runie im na głowę.
Wszedł do lokalu, od razu kierując swe kroki ku mniejszej sali, w której miało odbywać się zebranie. Wyjątkowo nie czuł się do niego przygotowany; jego ostatnia misja zakończyła się fiaskiem i w ogóle w ciągu zeszłego miesiąca nie przysłużył się szczególnie ku chwale Czarnego Pana. Tak nie powinno być, nic innego nie powinno dostawać pierwszeństwa. Obiecał sobie, że popełnił ten błąd tylko ten jeden raz.
Wszedł do sali, zdejmując z siebie wilgotną pelerynę. Zdziwiło go, że stół w zasadzie był pusty - aż zerknął na zegarek, dopiero wtedy zauważając, że jednak udało mu się przyjść dużo wcześniej. Przywitał się z Sigrun, dziwiąc się, że to właśnie ona zajmuje dzisiaj miejsce u szczytu stołu, chociaż jego mina jak zwykle pozostawała niewzruszona. Zazdrościł jej; od pewnego czasu coraz bardziej brakowało mu Mrocznego Znaku na przedramieniu. Skinął również głową Morgothowi, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, że tak młody człowiek mógł zostać nestorem swojego rodu. Edgar nigdy nie dałby takiej odpowiedzialności sobie samemu sprzed kilkunastu lat. Pamiętał jednak z jaką cierpliwością Morgoth przemieniał zwłoki w inferiusy, ale to dawało mu jedynie kawałek odpowiedzi dlaczego ówczesny nestor Yaxley'ów zdecydował się na tak odważny krok.
Zajął miejsce pośrodku stołu, trochę bliżej drzwi, oczekując na resztę towarzyszy.

Miejsce nr 7


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Mniejsza sala [odnośnik]08.04.19 22:18
Październikowe dni ustąpiły miejsca burzowemu, zacinającemu deszczem listopadowi. Nie ulegało wątpliwości, że ostatnie podrygi ciepła były już przeszłością i Amadeus odczuwał to na własnej skórze, krocząc przez Śmiertelny Nokturn, którego brudne kamienice, dachy i zaułki obywał intensywny deszcz.
Zmierzał dziś na spotkanie Rycerzy Walpurgii w dość średnim nastroju – doskonale pamiętał zakończoną fiaskiem wyprawę do Kumbrii, która wciąż nie dawała mu spokoju. Czy znaleziona przez nich dusza naprawdę była tak silna? Czy może to oni byli tak słabi, niezdolni do wypełnienia rozkazu Czarnego Pana?
Nie znał odpowiedzi na te pytania. Nie miał również ochoty przyznawać się do swojego niepowodzenia przed resztą Rycerzy Walpurgii. Nie przyjmował porażek zbyt lekko – a poplecznicy Czarnego Pana, podobnie jak sam Voldemort, nie byli zbyt wyrozumiali. W ich wspólnym dziele liczył się każdy element układanki, każdy rozkaz, który mógł się okazać kluczowy, a druga szansa była pojęciem względnym.
Dlatego też przybył do Białej Wywerny z dość ponurym obliczem, choć mimo wszystko był gotów, by jak co miesiąc wysłuchać relacji z poczynań pozostałych Rycerzy. Zdecydowanym krokiem udał się  do mniejszej sali i pchnąwszy ciężkie drzwi, znalazł się w środku. Wyglądało na to, że był jednym z pierwszych, którzy stawili się na spotkanie; oprócz niego w sali znajdowali się jeszcze lordowie – nestorowie! - Burke i Yaxley oraz jasnowłosa kobieta stojąca u szczytu stołu. Nie był pewien, czy zapamiętał jej nazwisko z poprzedniego spotkania, ale zdawało mu się, że brzmiało ono Rookwood.
Czyżby była to jakaś nowa moda, której nie mógł zrozumieć? Kobieta przewodząca ich obradom już po raz kolejny?
Nie ubrał swoich myśli w słowa, choć niewiele brakowało; zamiast tego skinął całej trójce głową na powitanie, po czym odwiesił mokrą od deszczu pelerynę i zasiadł przy stole nieopodal lorda Burke’a. Wciąż było jeszcze stosunkowo wcześnie, ale już wkrótce sala miała zapełnić się Rycerzami Walpurgii – ubiegły miesiąc okazał się nie mniej burzowy niż początek listopada i istniało wiele spraw, które należało przedyskutować.
Wątpił więc, by ktokolwiek zlekceważył wezwanie… oczywiście z wyjątkiem zdrajców.

krzesło nr 4
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Mniejsza sala [odnośnik]10.04.19 20:05
Od samego rana bił się z myślami, czy decyzja, którą podjął podczas niedawnego spotkania z Caley, nie była błędem. Im bliżej spotkania było, tym wyraźniejsze stawały się jego wyrzuty sumienia; powracały one ze zdwojoną siłą, sprawiając, że miotał się po całej posiadłości zły niczym osa. Rozważał nawet złamanie danego jej słowa, co z pewnością zerwałoby łączącą ich nić porozumienia, jednak czy bezpieczeństwo siostry nie było najważniejsze...? Zrezygnował jednak z tego pomysłu, praktycznie pewien, że teraz, gdy pociągnęła go za język i nie błądziła już dłużej we mgle, zrobiłaby wszystko, by dostać się w ich szeregi.
Gdy spotkali się o umówionej wcześniej porze, Caelan panował już nad swymi nerwami, przybierając na twarz znajomą maskę opanowania. Panująca od kilku dni burza zdawała się współgrać z jego nastrojem; czarne, kłębiaste chmury szczelnie przesłaniały niebo, jedynie od czasu do czasu rozświetlane ono było przez nagłe błyski pojawiające się w akompaniamencie grzmotów. Przemierzał kolejne ulice żwawym krokiem, chcąc jak najszybciej dostać się do Wywerny, schować się w niej przed tym męczącym deszczem - co chwila zerkał jednak na idącą obok Caley, zachowywał jeszcze większą ostrożność niż zwykle. Nokturn nie był odpowiednim miejscem dla kobiet takich jak ona; miał pewność, że zabiłby na miejscu każdego, kto ośmieliłby się podnieść na nią rękę, było jednak za późno na zmianę decyzji. Wciąż miał problem z nałożeniem na siebie wyobrażenia, które dotychczas miał na jej temat i wizji, którą nie tak dawno przed nim roztoczyła; pozbycie się męża-tyrana, nauczenie się niezwykle trudnej - i bolesnej - sztuki legilimencji...
Znaleźli się w końcu przed budynkiem Wywerny; Caelan puścił siostrę przodem, samemu rozglądając po wciąż zalewanej deszczem ulicy. Po chwili i on przekroczył próg lokalu, gestem dłoni pokazując kobiecie, by poczekała. Zwrócił się do barmana z prośbą o butelkę najlepszego rumu i dwie - czyste - szklanki, dopiero wtedy ruszył dalej, ku jednemu z oddalonych pomieszczeń. Serce biło mu szybciej niż zwykle, był również bardziej nerwowy, lecz wtedy nie podejrzewał jeszcze, że to nie wszystko. Dopiero gdy znaleźli się w mniejszej, przeznaczonej do spotkań salce i ujrzał stojącą u szczytu stołu Rookwood, przystanął w pół kroku, wyraźnie wybity z rytmu. Wbijał w jej szczupłą, odzianą w czerń sylwetkę intensywne spojrzenie otworzonych szeroko oczu; czuł suchość w ustach, chyba naprawdę musiał się napić. Doskonale pamiętał ich rozmowę na temat śmierciożerców, tych spośród nich, którzy dostąpili zaszczytu posiadania mrocznych znaków. Czyżby została jedną z wybranych...? Po chwili udało mu się odzyskać równowagę; odwrócił wzrok, przenosząc go znów na towarzyszącą mu siostrę. Teraz z kolei przypomniał sobie o tamtym wieczorze w Zielonej Wróżce, znały się, ona i Sigrun. Westchnął głęboko, mimowolnie, kierując się w stronę krzesła obok Morgotha. Odstawił na blat stołu zakupiony alkohol, następnie pozbył się przemoczonego płaszcza, by w końcu opaść bez sił na wybrane siedzisko. Co chwila zerkał ku Caley, próbując wyczytać z jej twarzy, czy wszystko w porządku; nie mogła się już wycofać. W końcu rozejrzał się dookoła - omijając wzrokiem sylwetkę Rookwood - by przywitać się krótkim skinieniem głowy z każdym z lordów.

| miejsce 16 Caelan, miejsce 15 Caley



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Mniejsza sala [odnośnik]10.04.19 20:46
Przynależność do Rycerzy wciąż była dla niej zupełnie nowa. Bycie częścią ugrupowania tak rozbudowanego i zorganizowanego jak to działające w Anglii nie było tym samym, co spotkania grupy młodych, pełnych pasji czarodziejów w Pradze, zafascynowanych czarną magią i obserwujący z oddali to, co działo się na odległych Wyspach Brytyjskich. Musiała przyznać, że w pewnym sensie bycie na powrót w Anglii stanowiło dla niej nie tylko wspaniałe orzeźwienie, ale i możliwość bycia aktywną, robienia czegoś, z czym czuła się naprawdę związana.
Zazwyczaj będąca wolnym duchem i podążająca własnymi ścieżkami nie sądziła, iż będzie w stanie przyporządkować się do ścisłych reguł obowiązujących w ugrupowaniu, zwłaszcza iż te wydawały się być dość rygorystyczne. Mimo wszystko, wślizgując się do pomieszczenia, w którym miało odbyć się zebranie poczuła lekkie ukłucie podekscytowania. Nie do końca była pewna tego, czego powinna się spodziewać - dotychczas słyszała o poczynaniach Rycerzy Walpurgii jedynie od osób, które stanowiły dla niej łączników, pozwalając jej zaczerpnąć odrobinę wiedzy odnośnie tego, co działo się w ich kręgach, bez jednoczesnego poznawania zbyt wielu informacji, które mogłyby okazać się kłopotliwe, gdyby ona sama okazała się zupełnie inną osobą, za którą się podawała. Chociaż w rzeczywistości nie było to jej pierwsze spotkanie - pojawiła się na nim za pierwszym razem, gdy podjęła decyzję o wstąpieniu w kręgi tajnej organizacji, trzymając się z boku i pełniąc raczej rolę obserwatora, nie czując się zbyt pewnie by wychylać się ponad resztę zgromadzonych, mających zapewne większe doświadczenie niż ona sama, teraz czuła się zupełnie tak, jakby to również był jej pierwszy raz. Oprócz podekscytowania była również zdenerwowana; uczucie, które nie było dla niej codziennością i nie pojawiało się u niej zbyt często, przez co odczuwała je jeszcze mocniej i intensywnej. W tym momencie, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym obecnych było już kilka osób, czuła się jednak gotowa, by przyjąć bardziej aktywną rolę. Miała dosyć bierności, we wszystkich aspektach swojego życia.
Wnętrze Białej Wywerny było ciemne i duszne, rozświetlone jedynie blaskiem świec. Mimo wszystko kobieta była w stanie dostrzec twarze osób zgromadzonych przy stole, wyłapując z nich jedną, która była dla niej bardziej znajoma niż inne. Uśmiechnęła się sama do siebie, wiedząc, iż kobieta nie jest w stanie zobaczyć jej gdy znajdowała się wciąż u wejścia do pomieszczenia. Wzrokiem powędrowała wokół stołu, znajdując wolne krzesło znajdujące się wprost naprzeciw Caley i bez wahania podążając w jego stronę. Witając się skinieniem głowy z innymi zgromadzonymi usiadła na miejscu, przenosząc spojrzenie na pannę Goyle, i posłała jej krótki uśmiech.

| miejsce 8


Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
Esther Trelawney
Esther Trelawney
Zawód : wróżbitka
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
but in all chaos, there is calculation
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6445-esther-trelawney https://www.morsmordre.net/t7399-lilith https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f173-eyemouth-berwick-east-dom-nr-13 https://www.morsmordre.net/t7308-esther-trelawney
Re: Mniejsza sala [odnośnik]10.04.19 21:00
Pierwszy raz zapuszczał się w mury Śmiertelnego Nokturnu; całkowicie świadom zagrożenia czającego się za rogiem, choć paradoksalnie było to kolejne (w dalszym ciągu jedno z niewielu) miejsce, gdzie miał prawo czuć się bezpiecznie, lecz uczucie to traktował jako ułudę mającą go zwieść z obranej ścieżki. Skrupulatnie spychane na dno oddawał w kontrolę chłodnego opanowania oraz zimnego dreszczu biegnącego wzdłuż pleców, gdy strugi deszczu oraz zrywy równie mrożącego powietrza uderzały o okrycie mające skryć jego sylwetkę z dala od ciekawskich spojrzeń innych. Nie chciał w żaden sposób zdradzać swojej tożsamości, zmierzając na miejsce w zaufanym towarzystwie przyjaciela. Traktował go jak przewodnika, wszak to on zdradził mu tajemnice Rycerzy Walpurgii i pozwolił w nich uczestniczyć. Był mu za to dozgonnie wdzięczny i, choć jeszcze nie wiedział jak, zamierzał przysłużyć się sprawie tak dobrze, jak tylko był w stanie. Nie mógł pozwolić, by szlamy i zdrajcy krwi niszczyli tysiąclecia porządku trzymającego czarodziejski świat w całości.
Z każdym krokiem stawianym w stronę lokalu, odpychał od siebie wątpliwości, z wolna coraz mocniej otulając twarz najgrubszym szalem, jaki posiadał. Nie okazywał jednak faktu, że było mu zimno. Własne pragnienie ciepła utrzymywał na wodzy, wiedząc, że w środku będzie nieco lżej znosić okropną pogodę podtrzymującą aurę anomalii. Nie spoglądał na Craiga, mając pewność, że obaj utrzymywali równe tempo i mieli przekroczyć próg Wywerny, od razu zmierzając do jednej z bocznych sal w podpiwniczeniu. Tuż przed wejściem do niej, Zachary zwolnił kroku, pozwalając przyjacielowi jako pierwszemu wkroczyć do środka, by tuż za nim udać się w stronę miejsc, które mieli zająć. W międzyczasie omiótł spojrzeniem tych, którzy już czekali, ze spokojem dostrzegając znajome twarze nestorów mianowanych na zgromadzeniu w Stonehenge, jak i twarze znane z wyprawy do Avendonu. W milczeniu skinął jedynie głową w ramach powitania, nie chcąc ofiarowywać żadnych słów. Cicha atmosfera działała na niego uspokajająco, gdy zajmował miejsce obok jednego z lordów, obok zostawiając puste krzesło dla Burke'a. Odwinął z głowy i szyi szal, zerkając w stronę czoła stołu, zaledwie spoglądając na kobietę u jego szczytu, powstrzymując jednak pytanie cisnące się na usta. W zamian rozejrzał się po dość pustej komnacie, oddając się cichemu liczeniu wolnych miejsc oraz spoglądaniu na tych, którzy wkraczali po nim, by móc zapamiętać ich z wiedzą, że stali po tej samej stronie burzy szalejącej nad Londynem.

| Zachary miejsce 5, dla Craiga miejsce 6




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 14 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Mniejsza sala [odnośnik]11.04.19 14:36
Od kilku dni kraj był zalewany strugami deszczu, a burzowe niebo przecinały zygzaki błyskawic. Lyanna miała wrażenie, że to wina anomalii, które z każdym miesiącem rosły w siłę. Tak długa burza nie była czymś naturalnym, nie widziała takiej nigdy, więc zakładała, że to po prostu kolejny etap anomalii.
Nie obchodziły jej nieszczęścia mugoli i szlam. Nie przejmowała się cierpieniami przypadkowych, bezimiennych obywateli. Myślała przede wszystkim o sobie i własnych niedogodnościach szczególnie odczuwalnych przy wykonywaniu zawodu, który za sprawą anomalii stał się jeszcze bardziej niebezpieczny, a także o sprawie, której częścią się stała. Musieli pokazać szlamom, gdzie ich miejsce i przywrócić czystej krwi dawną chwałę. Pleniący się szlam bez tradycji i wartości próbował zniszczyć pokoleniowy dorobek prawdziwych czarodziejów i sprowadzić wszystkich do tego samego nędznego poziomu, na co nie można było pozwolić.
Na spotkaniu musiała się pojawić, więc piątego listopada zjawiła się na Nokturnie spowita od stóp do głów w czerń, z włosami ukrytymi pod kapturem. Ale mimo okrycia i tak dotarła do Białej Wywerny mokra, znacząc za sobą ślad kropelek deszczu skapujących z materiału czarnego płaszcza. We wnętrzu zrzuciła też kaptur, pozwalając burzy gęstych, brązowych włosów spłynąć na plecy. Wiedziała, dokąd iść, bo już tu bywała, i to nie tylko na spotkaniach organizacji.
Po dotarciu do sali bocznej rozejrzała się po twarzach obecnych. Większość znała z poprzednich spotkań, choć było i parę nowych twarzy, jak Esther, której pojawienie się powitała z pewną satysfakcją - w końcu to kolejna czarownica popierająca sprawę, czy nieznany śniadolicy mężczyzna odróżniający się wyglądem od bladych Anglików. U szczytu stołu siedziała już Sigrun, która przeszła próbę i została śmierciożercą, jedną z najwierniejszych. Lyanna już dawno podejrzewała, że w przypadku tak silnej i bezwzględnej czarownicy jak Rookwood jest to tylko kwestią czasu, aż Czarny Pan wywyższy ją ponad innych zwolenników. Lyanna wierzyła w nią nie tylko przez wzgląd na swego rodzaju sojusz, który nawiązał się między nimi po wspólnym naprawieniu kilku anomalii, ale także przez kobiecą solidarność – dobrze było widzieć silne kobiety, które mogły wytyczać szlaki innym, takim jak Zabini. Magiczną mocą nie ustępowały mężczyznom.
Nie miała wśród rycerzy faktycznych przyjaciół (nie posiadała ich wszak w ogóle), do których mogłaby się dosiąść i przed spotkaniem wymienić się jakimiś uwagami, więc zajęła miejsce stosunkowo blisko końca stołu, tuż obok Esther. Nie lubiła być szczególnie widoczna, tym bardziej że mimo sukcesu w naprawie anomalii poniosła porażkę na misji. Nie łudziła się też, że stanowiący większość zgromadzenia szlachetnie urodzeni uważali ją za równą sobie, była jedynie tolerowana dopóki wypełniała swoje obowiązki. Była nie tylko kobietą, ale w dodatku mieszańcem. Milczała, ograniczając się do witania innych skinieniem głowy.

| miejsce nr 9
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini

Strona 14 z 25 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 19 ... 25  Next

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach