Wydarzenia


Ekipa forum
Większa sala boczna
AutorWiadomość
Większa sala boczna [odnośnik]21.09.15 22:40
First topic message reminder :

Większa sala boczna

★★
To największa spośród bocznych sal. Znajduje się tutaj duży kominek z dwoma zużytymi fotelami wokół, kilka stolików wraz z ławami z charakterystycznymi futrzanymi narzutami. Cztery skrzypiące schody prowadzą na podwyższenie, gdzie znajduje się kilka miejsc z doskonałym widokiem na salę. Całość sprawia zaskakująco przytulne wrażenie, wręcz należy mieć się na baczności, by nie zapomnieć, że to jednak wciąż Nokturn.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Większa sala boczna - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Większa sala boczna [odnośnik]21.09.20 23:58
Dość nieoczekiwany obrót zdarzeń w postaci Cassandry, której miało dzisiaj nie być, potraktował jako dobrą wróżbę, choć do wieszcza było mu zdecydowanie zbyt daleko. Czarownica podjęła się zadania zaopatrzenia ich w niezbędne środki, całkowicie przezornie, jakby oczekiwała, że w pewnym momencie tej podróży może zabraknąć jego obecności. Nie wiedząc, co czekało na nich pod Gringottem, przekazanie kilku fiolek w dużej mierze mogło ocalić życie bez użycia magii leczniczej. Cokolwiek czekało na nich tam, głęboko pod ziemią, musieli być przygotowani w każdy możliwy sposób, a posiadanie kilku niezbędnych buteleczek z wywarami było jedną z możliwości, z których należało skrzętnie skorzystać.
Wygłoszonemu wykładowi nie przysłuchiwał się niemal wcale. Z łatwością rozpoznawał każdy eliksir leczniczy, wprawnie używając ich na oddziale, gdy zachodziła taka potrzeba, i nie potrzebował przyswajać ponownie wiedzy, która dla pozostałych mogła okazać się naprawdę ważna. W tej jednej kwestii posiadał przewagę, poświęcając całe swoje życie na kształcenie się w naukach uzdrowicielskich, dlatego też pozwolił sobie wstać od stołu, gdy Cassandra wspomniała o jednym z najpotężniejszych eliksirów leczniczych. Nie bez znaczenia pozostało spojrzenie, które z nią wymienił – dziękczynnie skinął głową – po czym chwycił rzeczoną fiolkę specyfiku oraz tę, opisaną jako Czuwający Strażnik. Spojrzał jeszcze w kierunku Elviry, by finalnie nachylić się jeszcze ku swoim towarzyszom.
Niedługo wrócę. — Wypowiedział ledwie dwa słowa i w milczeniu opuścił komnatę. Nie żegnał się. Miał wrócić tu, nim dwie godziny podarowane przez Czarnego Pana upłyną, nim ostatnie ziarno piasku w klepsydrze spadnie na stos bliźniaczych ziaren. Białą Wywernę jak i sam Nokturn opuścił najkrótszą drogą wiodącą do szpitala, skąd ruszył kolejną, prowadzącą tuż za jedno z wielu strzeżonych przejść do Londynu. Niemożność teleportacji okazała się być utrudnieniem, lecz jednocześnie stanowiła o tym, że sprawę należało załatwić szybko i bezboleśnie dla jakichkolwiek sentymentów. Powrót na Wyspę miał być jedynie krótką, kurtuazyjną wizytą w komnatach, pozbawioną jakiejkolwiek interakcji z krewnymi czy służbą. Potrzebował kilku własnych środków, wytworzonych jego własnymi rękami oraz znacznie stosowniejszego, cieplejszego odzienia, w którym miał zjawić się z powrotem. Nim jednak dotarł poza barierę zaklęć uniemożliwiających teleportację, jeszcze kilka razy zerknął na kieszonkowy zegarek, upewniając się, że na pewno upłynęło tyle czasu, ile odliczył we własnej głowie.

Biorę: Eliksir wiggenowy x1 (+32) i Czuwający Strażnik x1 (+28)

zt




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Większa sala boczna - Page 18 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Większa sala boczna [odnośnik]22.09.20 10:16
Wsłuchał się w słowa Alpharda odnośnie historii Banku Gringotta, a przede wszystkim olbrzymów, które miały drążyć szerokie i niezwykle długie tunele. Czyżby rzeczywiście gobliny weszły w posiadanie legendarnych kamieni i tym samym przejęły kontrolę nad tą niezwykle silą grupą? Brzmiało to równie nieprawdopodobnie, co treść pergaminu, jednakże poznając obie historie można było doszukać się ich głębszego sensu i swego rodzaju punktów wspólnych, które działały na korzyść ich autentyczności. Dobrze, że lord raczył o tym wspomnieć – każda wskazówka, trop miały ogromną wartość i wręcz należało podzielić się z nimi z resztą. Szli w nieznane, mieli w swym bagażu szczątki informacji, zero jakichkolwiek wieści odnośnie czającego się w korytarzach wroga i zabezpieczeń mogących utrudnić, a nawet uniemożliwić wykonanie misji.
Przenosząc wzrok na Czarnego Pana skinął głową na jego jasne polecenie. Nie zakładał porażki, nie kiedy miał równie lojalną i oddaną grupę, która gotów była podjąć wyzwanie i zrobić wszystko, aby osiągnąć wyznaczony cel. Przynajmniej z takim założeniem miał niedługo wyruszyć szatyn, dla którego porażka w ogóle nie wchodziła w grę nawet jeśli uniknięcie jej kosztowałoby kogoś tudzież jego życie.
Ofiara – potrzebowali jej, a przynajmniej takie były przypuszczenia. Ołtarz musiał gromadzić w sobie niezwykle potężną, czarnomagiczną moc, skoro cena za jego skorzystanie była równie wielka. Nie znał klątw – choć te nie miały przed nim tajemnic – które wymagałyby równie wielkiego poświęcenia ze strony zaklinacza, a przecież to właśnie one cechowały się tą najbardziej niebezpieczną, magiczną sztuką.
Kiedy Czarny Pan pozostawił ich samych rozejrzał się po zgromadzonych i dłużej zatrzymał wzrok na nowych twarzach. Byli gotowi? Nie mogli, nie mieli wystarczającego czasu i możliwości, aby zrozumieć jak wielkie czyhało na nich niebezpieczeństwo. Cóż bowiem miało się kilka plugawych czarów do niewyobrażalnego źródła mocy ukrytego w kamieniach, jeśli rzecz jasna legenda miała w sobie ziarno prawdy? Oby się mylił, jednakże mieli wielkie pole do popisu i liczył, że pokażą się z jak najlepszej oraz przydatnej strony.
Łapiąc spojrzenie Goyla skinął mu głową, po czym wstał od stołu i ruszył do drzwi. Rad był, że Cassandra przysłużyła się swymi licznymi eliksirami i Rycerze ochoczo po nie sięgnęli. Sam miał w swoich zapasach niezbędne minimum, dlatego bez dłuższego zwlekania zmienił się w kłąb czarnej mgły i udał na Śmiertelny Nokturn.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Większa sala boczna [odnośnik]22.09.20 15:31
Pojawienie się w progu Cassandry sprawiło, że Deirdre nieco wyrwała się z zamyślenia oraz analizy odpowiedzi zgromadzonych przy stole czarodziejów. Uśmiechnęła się do uzdrowicielki słabo, raczej z przyzwyczajenia niż z prawdziwej potrzeby emanowania zadowoleniem, bo choć czuła się dobrze, a ekscytacja postawionym przed Rycerzami Walpurgii zadaniem zwyciężała w nierównej walce z lękiem o to, czy uda im się zadowolić Lorda Voldemorta oraz osiągnąć to, po co zostaną wezwani w czeluście banku Gringotta - to wcale nie tryskała przesadną pewnością siebie. W skupieniu wysłuchała wytycznych Vablatsky, rozkładających na blacie dębowego stołu cały swój bogaty asortyment eliksirów. Brew Deirdre powędrowała w górę, z uznaniem: uzdrowicielka zaangażowała się w pomoc organizacji, postawiła ich dobro na pierwszym miejscu - lub dostatecznie wysoko - i nie zapomniała o swych zobowiązaniach. Ufała ciemnowłosej całkowicie, nie wyrywała się więc z pytaniami dotyczącymi zaklętych w fiolkach eliksirów, mogących stanowić duże wsparcie podczas nierównej walki z nieznanym. W międzyczasie eliksirowego harmidru, gdy Rycerze Walpurgii rozdzielali między sobą plony alchemicznej pracy Cass, Deirdre dyskretnie zwróciła się w stronę Claude'a. Pojawiła się tu prosto z la Fantasmagorii, ubrana idealnie na bankiet, a nie na ciężkie przeprawy w nieodkrytych jaskiniach. Na końcu języka miała prośbę - rozkaz? - to, by również i jej przyniósł niezbędne rzeczy, ale powstrzymała cisnące się na usta słowa, kierowana...sama nie wiedziała czym, wstydem, dumą, chęcią zaakcentowania odrębności? Poprawiła przód sukni, kątem oka spoglądając na poważnego Tristana, po czym wstała i podeszła do udzielającej ostatnich rad uzdrowicielki. - Dziękuję. Musiałaś włożyć w przygotowanie tego wsparcia wiele pracy, poświęcić wiele czasu - powiedziała z powagą, na sekundę kładąc na dłoni Cassandry własną rękę, kiwając uzdrowicielce głową z szacunkiem. Później: sięgnęła po dwie fiolki. Nie miała ich nawet gdzie bezpiecznie schować, na razie wsunęła je więc do kieszeni eleganckiej peleryny, którą ponownie zarzuciła na ramiona. Następnie skierowała się w stronę drzwi, bez odwracania się za siebie: nie musiała się nikomu tłumaczyć, była śmierciożerczynią, zmierzała we własną stronę, by należycie się przygotować - a potem, powrócić z odpowiednim zapasem czasu na spotkanie z Czarnym Panem.


| zt; biorę wywar wzmacniający x1 i eliksir uspokajający x1 (+43)


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Większa sala boczna [odnośnik]22.09.20 18:20
Powiodła spojrzeniem po tych, którzy jeszcze nie zdążyli opuścić Białej Wywerny. Nikt na pytanie jasnowłosej wiedźmy o znajomości języka goblinów nie odpowiedział. Niezbyt dobrze. Zatrzymała znów na dłużej spojrzenie na Helli Borgin, która pochwaliła się wszak pracą dla Banku Gringotta. Współpracując już od dłuższego czasu z goblinami i dla nich nie liznęła choć trochę ich ojczystego języka? Niedobrze. Sigrun zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nic nie powiedziała. Odebrała od Cassandry fiolkę z eliksirem wąchacza i zanim wyszła po raz drugi sięgnęła po pergamin przekazany przez Czarnego Pana, aby na spokojnie zapoznać się z jego treścią raz jeszcze. Chciała jak najlepiej przygotować się do tego zadania. Było ważne, bardzo ważne, skoro On zjawił się w Białej Wywernie osobiście, aby przekazać im rozkazy. Nigdy dotąd - a przynajmniej odkąd Sigrun przyłączyła się do Rycerzy Walpurgii za sprawą Ramseya - tego nie robił. Przekazywał swe rozkazy ustami Śmierciożerców.
Musiała dobrze przemyśleć co ze sobą zabrać. Zaczarowana torba pozwalała na przenoszenie o wiele większej ilości przedmiotów, niż pozwoliłyby na to czarownicy wyłącznie kieszenie szaty, lecz i ona nie była workiem bez dna (choć czasami tak o niej myślała).
- Czekaj na nas. Wrócimy i obyś nie miała przez to zbyt wiele roboty - rzuciła jeszcze do Vablatsky, nim w ślad za innymi opuściła Białą Wywernę.
Miała tylko dwie godziny. Przemieniwszy się w kłąb czarnej mgły dotarła na obrzeża Londynu, a gdy opuściła obszar objęty czarem uniemożliwiającym teleportację, przeniosła się do Harrogate, do Skały, aby wpaść do domu jak burza. Psy rozszczekały się ucieszone z jej wcześniejszego powrotu, lecz umilkły, najwyraźniej wyczuwszy niepokój właścicielki. Sigrun krzątała się po komnatach niespokojnie. Otworzyła ukrytą komnatę, aby zabrać stamtąd kilka fiolek cennych eliksirów - w tym wywar płynnego szczęścia, który zdecydowanie mógł im się tej nocy przydać. Musieli odnieść sukces, nie było innej możliwości, Czarny Pan musiał dostać to, czego pragnął.

| zt


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Większa sala boczna [odnośnik]23.09.20 23:21

Hella pogrążyła się w czymś pomiędzy zmęczeniem, wynikłym z bajkowości artefaktu, a zakłopotaniem, bo jednak to była poważna misja. Z jednej strony temat był obszerny, z drugiej zaś oczekiwano, że i ona weźmie już teraz udział w misji, do której przecież wygłosiła swoją chęć pomocy. Miała jednak tylko dwie godziny. Cholera, za dużo chyba się dzieje dziś?, myślała. Czarny Pan rozpłynął się, czarodzieje zostali z jego słowami, a Hella patrzyła przed siebie, na dwa kielichy wina. Najpierw sięgnęła dłonią do jednego z nich, ale zaraz potem odstawiła i przesunęła go dalej, niż był. Upicie się to najgorszy pomysł, wiedziała to.
Musi być gotowa. Pozostała godzina i 55 minut.
Olbrzymy, gobliny, korytarze, dzikie smoki. Co jeszcze skrywają podziemia Banku? Dowiem się. Spróbuję. O smokach tez słyszałam, w zabezpieczaniu tajnych korytarzy raczej udziału nie miałam, więc... o, język goblinów! Znam jakieś słówka, ale nie dość, by na pytanie Sigrum z zadowoleniem odpowiedzieć. Sory, kuzynka.
Zabrała ze sobą pergamin. Przydadzą się jej jeszcze te informacje, nie wątpiła w to. O ile będzie jeszcze czas je przeczytać ponownie. Kiedy ja się ogarnę?
I otworzył się oto bazarek z eliksirami, kiedy to już myślała o ucieczce z tego miejsca. Popatrzyła, obserwowała co kto bierze, aż w końcu podeszła i wybrała te, które uznała za odpowiednie.
- Wezmę to, jeśli pozwolisz - zwróciła się do Cassandry.
Ich ilość była dla Helli ogromna, a w dodatku czuła się fantastycznie z myślą że tak duże wsparcie ich drużyna może dostać. Drużyna, a to dobre, bo nikogo przecież nie znam. Ale jestem czarodziejką, profesjonalistką, co może pójść nie tak w tak zacnym gronie?! Chyba... nic? Tak, trochę przeceniła możliwości w obliczu całej tej legendy, choć wszystko jeszcze zależy od tego, ile w niej było kłamstwa, a ile prawdy.
Pochowała eliksiry do kieszeni, zabrała płaszcz i udała się ku wyjściu z sali. Musiała udać się do swojego domu, przyszykować ubranie, rzeczy i znaleźć się tu z powrotem.


Z eliksirów biorę:
- Maść z wodnej gwiazdy x1 (+31)
- Eliksir uspokajający x1 (+43)
- Smocza łza x1
- Eliksir kociego wzroku x1 (+30)
Hella Borgin
Hella Borgin
Zawód : klątwołamaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Dziś jestem jak ten, którego imienia nie wolno wymawiać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8464-hella-borgin#246366 https://www.morsmordre.net/t8678-hella#256443 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t8677-skrytka-bankowa-nr-1941#256441 https://www.morsmordre.net/t8676-hella-borgin#256438
Re: Większa sala boczna [odnośnik]24.09.20 20:00
Przysłuchiwał się wymianie zdań pomiędzy Alphardem a Czarnym Panem, nie dając jednak nic od siebie - starał się jednak spamiętać jak najwięcej szczegółów, spodziewając się, że historia tego miejsca, tych artefaktów, kamieni, może im być pomocna za kilka chwil. Miał złe przeczucia, jak zawsze wtedy, gdy igrali z tak potężną mocą. Mogło się to skończyć tragicznie. Czy miało? Nikt nie mógł wiedzieć, choć jego wzrok mimowolnie przemknął w kierunku Ramseya, któremu zdarzało się przecież widzieć przyszłość. Na końcowe słowa swego pana jedynie skłonił się z szacunkiem, a gdy się wyprostował - czarnoksiężnika nie było już pośród nich. Dwie godziny to niewiele, choć wystarczająco, by Claude, którego ku sobie przywołał, wykonał przekazane mu dyspozycje. Przedostanie się do Dover w takim czasie z zamkniętego Londynu było trudne, ale nie niemożliwe. W sali rozległy się ciche pomruki, niektórzy byli zdezorientowani, inni przerażeni, wszyscy zapewne zaszczyceni. Skoro Lord Voldemort objawił się między nimi osobiście, powierzone im zadanie musiało się okazać konieczne, ważne i bezbłędnie wykonane. A ich zadaniem było tego dopilnować. Nie wstał od stołu, wsłuchiwał się w rozmowy, nieśmiałe rozważania o smokach skrytych w podziemnych korytarzach; uchwycił spojrzenie Mathieu, później Sigrun - może miała mniejsze doświadczenie, niż oni, ale był pewien, że będzie potrafiła poradzić sobie z niejedną bestią.
- Smoki pilnują skrytek Gringotta - jeśli mamy udać się głębiej, niż ciągną się ich korytarze... - urwał, zbierając myśli; sam nie był pewien własnych słów. - Przetrzymywane w niewoli przez gobliny nie miały szans przedostać się niżej. Cokolwiek znajdziemy tam, gdzie zmierzamy - będzie pewnie gorsze, od jakiegokolwiek smoka. - Uniosł spojrzenie na Francisa, mając nadzieję, że jego szwagier zamierzał poważnie potraktować przygotowania - co chyba potwierdził kiwnięciem głowy. To nie była zabawa, sporo ryzykowali - ale ryzyko było tego warte. Spojrzał na Zachary'ego - i jego słowa były niepokojące. Ale wszyscy wiedzieli, jak pilnie gobliny potrafiły strzec swoich skarbów. Czy strzegły też tego, co znajdowało się niżej?
Nie wiedzieli, ale wkrótce mieli się dowiedzieć - kiedy Czarny Pan pojawił się ponownie, zniknęli stąd wszyscy.

/zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Większa sala boczna - Page 18 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Większa sala boczna [odnośnik]01.11.20 12:20
Powrócił wraz z uzdrowicielką, niosąc dla Rycerzy Walpurgii wiklinowy kosz po brzegi wypełniony rozmaitymi fiolkam; i przepełniony wiarą w sukces i pewnością, że powrócą z podziemi banku Gringotta zwycięsko. Niepewność, nieuzasadnione obawy i wątpliwości odeszły za jej sprawką, zgodnie z jej przypuszczeniami i planem. Jakiekolwiek ofiary przyjdzie im dziś ponieść — poniosą je z pełnym przekonaniem o słuszności swoich decyzji. Czarny Pan pragnął, by dotarli na miejsce, by odnaleźli dla niego ten artefakt. Zadanie było więc ważne i mieli potraktować je z najwyższym priorytetem. Locus Nihil, czymkolwiek był w rzeczywistości, w oderwaniu od pradawnych legend, znajdzie się w rękach Lorda Voldemorta. Droga miała być więc długa i trudna, nie pozbawiona przeciwności losu, ale jeśli nie oni — kto inny miałby tego dokonać? Nie zawiodą go. Zbyt wiele razy powinęła się noga niektórym z nich. Tej nocy nadejdzie czas próby, w której staną i udowodnią swoją wartość. Jeśli ceną będzie ich krew, poniosą ją bez wahania. Lojalnie i wiernie oddawszy swoje życie dla idei, dla potęgi Czarnego Pana.
Pozostawiając uzdrowicielkę otoczoną gromadzącymi się Rycerzami w potrzebie, opuścił Białą Wywernę, by przygotować się do podróży. Niewiele miał czasu, ale nie potrzebował go już wcale. Kilka rzeczy, fiolek tkwiących w jego mieszkaniu miał ukryć po kieszeniach i powrócić tu, przed Białą Wywernę, by wyruszyć w podziemia banku Gringotta. Eliksiry, których wciąż miał pełno od Quentina, świstoklik — choć nie przyda się w samym banku, mógł okazać się potrzebny później. Pierścień, oko ślepego. Być może czekały na nich smoki; zabezpieczenia, zaklęcia. Może stwory, o których nawet im się nie śniło, duchy i mary. Zapamiętał rady i wątpliwości zgromadzonych podczas spotkania sojuszników. Zapamiętał ich słowa, a także treść przekazanej przez Pana legendy. Ile było w niej prawdy? Okaże się, gdy dotrą do głębi; tam, gdzie nie dotarł od wieków nikt. Ukryty w podziemnych korytarzach skarb, dobrze zabezpieczony i tajemniczy stanie się dziś własnością najpotężniejszego z nich.

| zt



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Większa sala boczna - Page 18 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Większa sala boczna [odnośnik]01.11.20 21:47
Zabrał ze swego mieszkania niedawno zakupiony, magiczny pas, który mógł pomieścić znacznie więcej fiolek eliksirów. Przeczuwał, że te będą mu niezbędne, dlatego bez cienia zawahania sięgnął po najsilniejsze ze swej małej kolekcji. Rad był, że Belvina poukładała mu je zgodnie z przeznaczeniem, bowiem w innym przypadku z pewnością popełniłby jakiś błąd – same nazwy niewiele mu mówiły, często musiał podpierać się literaturą, a wówczas nie było na to czasu.
Uzupełniwszy piersiówkę upił jeszcze kilka łyków trunku prosto z butelki. Czuł, że misja będzie niebywale trudna, dlatego nie wyobrażał sobie pójść bez grama alkoholu. Jeśli miał w podziemiach Gringotta zionąć ducha to z pewnością nie na trzeźwo. Ponadto miał jeszcze na głowie kuzyna oraz Elvirę, którzy to poniekąd z jego woli trafili w szeregi Rycerzy w równie newralgicznym momencie. Nie miał pojęcia, że Czarny Pan szykował dla nich zadanie – związane z większą i trudniejszą wyprawą – dlatego też nie poinformował ich o rychłym niebezpieczeństwie, z którym przyjdzie im się zmierzyć. Mimo wszystko musieli zdawać sobie sprawę z ryzyka, potęga takowego wymagała, więc liczył, że umiejętności oraz wiedza pozwolą im wyjść z lochów cało. Zyskali szansę, zostali obdarowani powierzchownym zaufaniem i z pewnością zostanie to docenione, tego był pewien.
Powróciwszy do Białej Wywerny rozejrzał się po zebranych; nie zgromadzili się jeszcze wszyscy, ale wciąż mieli spory zapas czasu. W oczekiwaniu chwycił pergamin z legendą, którą zaczął ponownie analizować w poszukiwaniu aspektów, jakie wcześniej mogły mi umknąć. Nie był przyzwyczajony do równie szybkich działań, zwykle planował swe wyprawy, gdyż wtem było o wiele bardziej przygotowany i świadomy niebezpieczeństwa, zaś dziś musiał wykazać się przede wszystkim sprytem. Zdawał sobie sprawę, że nie wybierał się tam sam, lecz nie mógł mieć pewności jak finalnie wszystko się potoczy.
Rycerze coraz liczniej wypełniali dużą salę, co zwiastowało kończący się czas. Na krótki moment zatrzymał się na twarzy każdego z nich chcąc poznać targające nimi emocje. Byli zawzięci, byli gotów do walki w imię Czarnego Pana, choć gdzieś z tyłu czaiła się niepewność. Nie było to niczym dziwnym, w końcu szli w nieznane.

|zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Większa sala boczna [odnośnik]24.04.21 19:04
5 listopada

Minęło niewiele ponad miesiąc od ostatniego spotkania, zaszła jednak konieczność, aby Rycerze Walpurgii przy wspólnym stole zebrali się ponownie. Wszystkich, którzy powinni się przy nim znaleźć, poinformowała kilka dni wcześniej. Spotkania odbywały w pierwszych dniach kalendarzowego miesiąca, lecz w październiku nie byłoby to możliwe, nie dość, że początek był czasem pogrzebu jednego z nich, to i okresem jej własnej rekonwalescencji. Piątego października Rookwood nie byłaby w stanie poprowadzić obrad Rycerzy Walpurgii, a i w połowie miesiąca jej stan wciąż pozostawiał wiele do życzenia, choć poprawił się na tyle, aby Cassandra pozwoliła jej opuścić swoją lecznicę. W Białej Willi, pod czujnym okiem Deirdre, dochodziła do siebie, miały jednak minąć długie tygodnie, nim odzyska w pełni jasność myślenia i pozbędzie się halucynacji.
Dwór, jaki zamieszkiwała pierwsza Śmierciożerczyni, opuściła kilka godzin wcześniej, miała kilka spraw do załatwienia w Londynie. Miały zobaczyć się już na miejscu. Barman został poinformowany, aby przygotować jedną z sali, nikogo do niej nie wpuszczać, na stole postawić kilka kielichów. Boczna komnata, w której zawsze obradowali, była zatem pusta. Sigrun zjawiła się w niej pierwsza, nie wątpiła jednak, że lada chwila zjawi się Macnair, mający ją wraz z nią przewodniczyć dziś obradom - miała nadzieję, że trzyma się lepiej od niej, choć nie była tego pewna. Z tego, co wiedziała, to i jego z podziemi Banku Gringotta wyniesiono nieprzytomnego - nie mógł jednak dotknąć kamienia śmierci, nie było go wtedy. Liczyła, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut pozna więcej szczegółów wyzwania z jakim musieli się zmierzyć, aby odnaleźć dla Czarnego Pana Locus Nihil. Czarna magia tam obecna rozdzieliła ich na mniejsze grupy, musieli radzić sobie osobno.
Sigrun zajęła krzesło u szczytu stołu, ubrana w czarną suknię z długimi rękawami i zabudowanym dekoltem, w tali ściśniętą skórzanym pasem; oczy podkreśliła węglikiem, co może było błędem, bo cienie pod nimi jeszcze bardziej rzucały się w oczy, zwłaszcza przy niezdrowo bladej cerze. Nie panowała w ostatnich dniach do końca nad własnymi przemianami i jej włosy, proste jak nitki kukurydzy, wydawały się zupełnie białe, a nie pszeniczno-złote jak zawsze.
Cisza ja niepokoiła. Przerwała ją rytmem wybijanym przez paznokcie o stół. Chwilę błądziła spojrzeniem po sali, z niecierpliwością wyczekując przybycia innych, wtedy zaś kątem oka dostrzegła jakiś ruch. Poruszyła się niespokojnie i spojrzała w stronę drzwi - zamiast Macnaira do sali wkroczył Alphard Black i zajął miejsce wprost naprzeciwko niej, jak gdyby nigdy nic. Położył na stole splecione dłonie i spojrzał w oczy Rookwood wyczekująco.
- Nie ma cię tu. Pochowaliśmy cię... - wymamrotała, zaciskając powieki i licząc do dziesięciu w dół, zanim zdecydowała otworzyć je ponownie.


| Czas na odpis do wtorku (27.04) godziny 20:00.
Pod postem proszę o numer zajmowanego krzesełka i nie siadajcie sobie na kolanach.


Większa sala boczna - Page 18 KqtFqHt


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Większa sala boczna [odnośnik]24.04.21 23:14
Trzymając się od pewnego czasu daleko od stolicy, nie wyczekiwał i tym bardziej nie szukał niecierpliwie pretekstu, aby zjawić się w mieście. Wolał pozostać w znanej sobie okolicy, a najlepiej bez towarzystwa kogokolwiek, co było zdecydowanie bardziej problematyczne i czasami zwyczajnie nie wychodziło, tak, jakby tego chciał. Wiadomość o spotkaniu była jednak wystarczająca, aby porzucił owe założenia i spróbował zapomnieć o napadach niepokoju, wręcz lęku, który wraz ze zmęczeniem stały się normą ostatnich paru dni. Nawet denerwujący brak decyzyjności, nie okazał się tak dokuczliwy, jak strach z którym radził sobie zdecydowanie gorzej, kojarząc go z okrutną przeszłością. Nie uległ jednak temu, nie zrezygnował w ostatniej chwili, przełamując dziwny opór, jaki czuł w momencie opuszczenia domu.
Pokonując tą samą drogę przez dzielnice Londynu i sam Śmiertelny Nokturn, znikł w końcu wewnątrz lokalu. Kiedy pierwszy raz przekroczył próg Białej Wywerny oraz bocznej sali, towarzyszył mu spokój i cień ciekawości, którą starał się ukryć. Wtedy nie wiedział do końca czego się spodziewać, nie był przygotowany na to, co przyniosą kolejne godziny. Lubił wyzwania, wszelkie trudności, jakie stawały przed nim, lecz wtedy okazało się to trochę zbyt skumulowane. Tym razem było inaczej, co najistotniejsze nie był już Sojusznikiem, a jednym z Nich. Nie miał w sobie również ani krzty tego zainteresowania, szczeniackiej chęci przekonania się, co dalej. Mógł się już tego domyślić, stąd starał się zachować przede wszystkim spokój, utrzymać opanowanie niepozwalające na żaden głupi i impulsywny ruch. Wchodząc do sali, pierwsze co zauważył to obecność Sigrun. Czyżby właśnie stał się cud i wyrobił w sobie nieświadomą punktualność, przezwyciężając tendencje do spóźniania lub pojawiania jako ostatni? Najwyraźniej i czuł się nieco zaskoczony tym odkryciem. Skupił spojrzenie na kuzynce, kiedy dotarło do niego jeszcze coś, a dokładnie słowa, które wypowiedziała w przestrzeń i zdecydowanie nieskierowane do niego. Powiódł wzrokiem po wnętrzu, by zaraz ponownie zatrzymać wzrok na kobiecie.- Sig.- podjął cicho, by jego głos nie rozszedł się po sali zbyt agresywnie.- Wszystko w porządku? – spytał, podchodząc bliżej i zajmując sobie wolne miejsce. W obecnej chwili wolałby zniknąć wśród innych, nie rzucać się w oczy, aby nie potęgować niepokoju, lecz zważywszy na okoliczność, miał raczej marną możliwość do tego.- Kiepsko wyglądasz.- zwykle nie zagadywał przesadnie, nie czuł potrzeby, aby prowadzić rozmowy o czymkolwiek i przejawiać jakiekolwiek namiastki zainteresowania drugą osobą, lecz teraz, póki byli sami, naprawdę nie chciał tkwić w ciszy.

| miejsce 16


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Większa sala boczna [odnośnik]24.04.21 23:28
Kolejny zimny wieczór, kiedy znowu miał wrócić zbyt późno. Mokre od deszczu powietrze wdzierało się pod abaję Zachary'ego, gdy ten przemierzał ostatnie kroki zaułkami prowadzącymi z Pokątnej na Nokturn. Ścieżka praktykowana niezmiennie od miesięcy, dobrze mu znana prowadziła do Białej Wywerny, w której – mimo rozpalonych ogni – nie był w stanie odczuć tak potrzebnego ciepła.
Stawy zapiekły mocniej, kiedy przekroczył próg lokalu, instynktownie kierując Shafiqa ku rozważaniom, dlaczego nie mogli spotkać się w innym miejscu. W międzyczasie skinął głową barmanowi uprzejmym, choć niewątpliwie machinalnym ruchem głowy, po czym ruszył ku zamkniętym drzwiom bocznej sali. Jeśli mieli rozmawiać, to tylko tam; z dala od podejrzanych spojrzeń, co do których nie miał wątpliwości, że padały na każdego, kto przechodził do pomieszczenia przeznaczonego tylko dla Rycerzy Walpurgii. Nim jednak pchnął drzwi, na krótką chwilę zatrzymał się. Spojrzał na własną rękę, parokrotnie poruszył palcami, bez trudu nazywając każdą najmniejszą kość czy staw. Kłucie z wolna ustępowało, gdy tylko potarł dłońmi o siebie, rozgrzewając je, i dopiero po ustąpieniu kłucia wszedł do komnaty. Skupiony na własnych problemach, usłyszał ledwie urywek wypowiedzi, ale poza Rookwood i Macnairem nie odnalazł wzrokiem nikogo innego. Nie posłał z tego powodu innego niż zwykle obojętnego spojrzenia. Nie zamierzał zanadto wnikać w . Tak samo powitał Macnaira. Zajął jedno z najbliższych miejsc i przez kilka dobrych minut wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie, aż ponownie poczuł dziwne drętwienie w lewej ręce. Zastukał palcami w blat stołu, chcąc pozbyć się tego uczucia. Drugą ręką sięgnął pod połę wilgotnej abai; wyciągnął piersiówkę, prezent z ostatniego sabatu, pełną śliwowicy i pociągnął nieduży łyk, wzbudzając dobrze znany smak rozgrzewający gardło. Osobisty zapas prosto z Egiptu.
Poruszył się niespokojnie na krześle. Mrowienie przeniosło się z dłoni w kierunku barku i łopatki, niemal ostrzegawczo informując, że dzisiejsza noc miała być jedną z trudniejszych. Ufał, że Sekhmet zajęła się sobą i nie dopytywała, dlaczego jej brat jeszcze nie wrócił; podobnie jak szeptacze posłani, by wykonać powierzone im zadania. Nerwowo zerknął na sygnet noszony na palcu, myślami zaś powiódł w stronę szpitala i ponownie utkwił wzrok w ścianie naprzeciw, wziąwszy przed tym kolejny łyk alkoholu.

miejsce 14




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Większa sala boczna - Page 18 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Większa sala boczna [odnośnik]25.04.21 12:06
Po niepokoju dręczącym Elvirę przed wrześniowym spotkaniem pozostało wyłącznie wspomnienie. Czy nie tak mówiono, że boli tylko za pierwszym razem, a każdy następny to już tylko rutyna? Możliwe, choć nazwać informację o spotkaniu rutyną byłoby olbrzymim uproszczeniem; spodziewała się go, wyczekiwała tak jak kobieta co miesiąc wyczekuje krwi, ale oczekiwaniu temu nie towarzyszyła już dojmująca świadomość bycia ocenianą i niedopasowaną, stojącą u progu nowej drogi, kiedy drzwi wciąż mogły się jeszcze z hukiem zatrzasnąć. Po Locus Nihil stała się częścią tej organizacji i czuła tę przynależność każdą komórką ciała, nawet jeżeli musiała dzielić cel z takimi jednostkami jak Sigrun Rookwood, czy Mulciber. Może i skurwysyny, ale potężne skurwysyny, doskonali w obliczu walki z terroryzmem i szlamowatą krwią.
Nie obawiała się więc, przygotowała w spokoju, choć spoglądając na swoje perfekcyjnie chłodne oblicze w lustrze, dostrzegła, że kąciki jej ust są bez przerwy opuszczone w dół. Ponura. Taka dziś była. Spodziewając się, że będą musieli podsumować ostatnie miesiące, swoje działania, i że w podsumowaniu tym przewinie się temat pogrzebu Blacka oraz wszystkich jego następstw. Czy mogła wtedy przesiedzieć rozmowę w milczeniu? Nie zdoła chyba w żaden inny sposób uratować podupadającej godności. Na ciasno opiętą bordową koszulę zarzuciła czarny płaszcz, postawiła kołnierz na sztorc i okryła nim długą szyję. Obie dłonie wciąż zdobiły skórzane rękawiczki, do których zdążyła się przyzwyczaić, nawet jeżeli w teorii nie były jej więcej potrzebne. Włosy upięła luźno nad karkiem, powieki musnęła czernią. Nie stroiła się, myślała tylko o tym wszystkim, czego się dowiedziała i czym powinna się podzielić.
Wyszła wcześnie, w Białej Wywernie pojawiłaby się przed czasem, gdyby złośliwy los nie miał dla niej przygotowanej parszywej niespodzianki. Ledwo weszła na Nokturn, poczuła miękkie pacnięcie na ramieniu, ale kiedy odwróciła się z wyciągniętą różdżką, by pozbyć się stręczyciela, okazało się, że był to tylko ptak. I biała, wodnista plama.
- Och, naprawdę - warknęła, wyciągając łokieć i celując w ślad, aby pozbyć się go szybkim zaklęciem. - A żeby cię głodny mugol wpierdolił.
Zanim doprowadziła się do akceptowalnego porządku i poprawiła rozwichrzone irytacją włosy, minęło kilka minut, potem na Nokturnie musiała zejść z drogi trzem pijanym śpiewakom i zanim dotarła pod drzwi większej sali przy stole siedziały już cztery osoby. Skinęła głową Zachary'emu i Cillianowi, posłała długie spojrzenie Drew, a Sigrun nie zaszczyciła niczym. Przez chwilę wahała się, czy zająć miejsce obok przyjaciela, ale potem kapryśna część podszepnęła jej do ucha przewrotny pomysł i zamiast tego obeszła stół, żeby usiąść obok Rookwood. A niech spróbuje ją kopnąć pod stołem, pieprzona wariatka.

Miejsce 1


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Większa sala boczna [odnośnik]25.04.21 17:41
Nowy, świeżutki nabytek Rycerzy Walpurgii zjawił się w podłym, nokturnowym barze równiutko o wyznaczonej godzinie. Spóźnienia nie wliczały się w jego tryb działania, niezwykle nie pasujący do wpajanych przez ojca zasad, zaszytych tak głęboko pod skórą, iż nie dało się ich zwyczajnie wydobyć. Mroki Nokturnu niezwykle przypadały mu do gustu, co prawda ta dzielnica nijak miała się do podobnej dzielnicy w jego wspaniałym Wiedniu, był jednak w stanie jakoś to przeżyć. Odziany w czerń mężczyzna wszedł do baru, z wiernym psem kroczącym koło jego nogi. Dłonie szmalcownika oraz jego szata splamione były gdzieniegdzie krwią, którą wprawne oko wypatrzyło by również na psim pysku. Nie miał czasu by wpaść do mieszkania i doprowadzić się do porządku przed spotkaniem, zbyt zajęty pracą oraz dopięciem wszystkich obowiązków na ostatni guzik, nim przyjdzie mu zasiąść przy rycerskim stole. Nie wiedział, ile czasu zajmie spotkanie, tym samym nie mając pojęcia, czy miałby po nim chwilę na dokończenie obowiązków. Zielone ślepia uważnie powiodły po otoczeniu w poszukiwaniu wszystkich, możliwych dróg ewakuacji powiązanych z tym otoczeniem w nawyku, którego zwyczajnie nie potrafił się wyzbyć. Dopiero gdy wypatrzył wszystkie interesujące go detale otoczenia, spojrzenie przeniósł na osoby, do tej pory zgromadzone przy stole. Zielone ślepia prześlizgnęły się po twarzy Multon, Sigrun oraz Drew, na chwilę dłużej zatrzymując się przy twarzy Cilliana, posyłając mu spojrzenie pełne niezadowolenia oraz urazy, które młody Macnair z pewnością był w stanie zrozumieć. Nie podszedł do niego, nie zbliżył się by zająć miejsce tuż obok przyjaciela, tym samym manifestując, iż miał mu coś  za złe. Finalnie spojrzenie szmalcownika ledwie na ułamek chwili spoczęło na lordzie Shafiq, którego obecności w tym gronie jakoś wewnętrznie nie potrafił zaakceptować. W geście skąpego powitania skinął wszystkim głową, a z jego ust wydobył się charakterystyczny dla niego pomruk. Nigdy nie należał do osób towarzyskich, rzucających słowami na prawo i lewo.
Schmidt zajął miejsce na jednym z krzeseł.
- Hinsetzen, Otto. - Mruknął w ojczystym języku do wiernego psa, który zasiadł koło jego nogi, uważnie lustrując otoczenie brązowymi ślepiami. No, to teraz coś, co Friedrich uwielbiał najbardziej - obserwowanie oraz zbieranie informacji.

| Miejsce 9


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Większa sala boczna [odnośnik]25.04.21 18:14
Przytłaczająca jesień niosła za sobą wiele zmian i nowości. Kiedy ostatnim razem wszyscy zasiadali przy jednym stole było ich więcej. Niektórzy ponieśli śmierć w imię większego dobra i już nigdy więcej nie zasilą ich grona, nie posłużą radą, nie dadzą się poznać bardziej. Wojna niosła za sobą straty i wszyscy mieli tego świadomość, musieli przejść przez trud wielu wydarzeń i zająć się swoimi sprawami, tak istotnymi dla ich wspólnej przyszłości. To na tym najbardziej im zależało, a zmiany były nieodłącznym elementem istnienia. Przystosowanie się do nowego porządku jednym przychodziło z łatwością, innym z trudem, a inni znów kompletnie nie byli w stanie tego zaakceptować.
Drogę do Białej Wywerny znał doskonale. Minął już rok od kiedy zasilił szeregi Rycerzy Walpurgii i razem z nimi stawał do walki przeciwko problemom doczesnego świata, wspierać działania Czarnego Pana. Pamiętał swoje pierwsze pojawienie się wśród tego zacnego grona, szedł za Tristanem, wyglądając jak jego cień. Chyba wszyscy zdążyli przywyknąć do jego cichego zachowania i milczenia, a raczej odzywania się tylko w razie konieczności. Wszelkie doświadczenia minionego roku zmieniły go, zmieniły jego pogląd na świat i uzmysłowiły tak wiele różnych rzeczy. Wszystko musiało ulec zmianom, tak jak zmieniały się pory roku. A oni musieli iść wspólnie, ramię w ramię, walcząc o własną przyszłość, o lepszy czas.
W większej sali bocznej zjawiał się sam, kiedy wkroczył do wnętrza pomieszczenia było tam kilka osób. Sigrun Rookwood, której skinął głową na powitanie. Czarownica pomogła mu w kwestii wilkołaków w Rezerwacie i przez ten czas zdołał obdarzyć ją lekką sympatią, choć była ona powściągliwa. Cillian Macnair, z którym kroczył korytarzami Banku Gringotta całkiem niedawno. Zachary Shafiq, który miesiąc temu leczył go z rozległych ran ciętych. Elvira Multon, która była uzdolniona w magii leczniczej, a przynajmniej takie słuchy go doszły. Friedrich Schmidt, który tak prężnie pomagał mu wytropić zdrajców działających na szkodę Kent i Rezerwatu Albionów. Same znajome twarze, z którymi miał większy lub mniejszy kontakt. Z wieloma z zebranych osób zdołał poznać się bliżej, z innymi nie miał większej styczności, ale wiedział, że dla wspólnej sprawy są w stanie zdziałać naprawdę wiele.
Przywitał się z każdym, a następnie zajął stosowne miejsce. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż jego forma nie była obecnie najlepsza, a Zachary naciskał na to, aby Rosier nie forsował się zbytnio. Takie spotkanie było raczej czystą przyjemnością i nie wymagało nadmiernego nadwyrężania się, więc jego obecność tutaj była całkiem uzasadniona. Zasiadł niedaleko Zachary’ego i rozejrzał się uważnie, ciekawe był jakie wieści niosą i jakie tematy poruszą tym razem.


| Miejsce: 13



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Większa sala boczna [odnośnik]26.04.21 13:49
Przez całą końcówkę września i większość października borykała się z konsekwencjami wydarzeń w Locus Nihil, które pewnie w jakiś sposób odczuło każde z nich. Z konsekwencjami zdrowotnymi mimo wszystko najłatwiej było sobie poradzić, wystarczyło przestrzegać zaleceń uzdrowicielskich i regularnie smarować miejsce, które dwukrotnie przebił miecz magicznej zbroi. Ręka wróciła już do sprawności i o tym, że coś się jej przytrafiło przypominała tylko jaśniejąca blizna. Inną sprawą były wspomnienia, zwłaszcza jedno, to najbardziej bolesne – kiedy Theo zginął na jej oczach. Choć w ostatnich latach często wmawiała sobie, że go nienawidzi, okazało się, że to nie była prawda. Zrozumiała to w momencie, kiedy ugodził go zielony promień i upadł martwy u jej stóp, będąc ofiarą gniewu Czarnego Pana rozzłoszczonego o poniesione przez nich porażki. To były konsekwencje, które mogły spaść na każdego, równie dobrze to ona mogła wtedy umrzeć, stała przecież tuż obok – a jednak zginął Theo, a ona wciąż wiodła swój żywot i wciąż pozostawała wierna ideom Czarnego Pana. Bo pragnienie wielkości i potęgi było w niej silne, i nawet miłość do Theo nie mogła jej zawrócić z obranej drogi, ani tym bardziej nawrócić na zgubne poglądy szlamolubów. Tylko Czarny Pan, choć okrutny i nieobliczalny, mógł poprowadzić ich do potęgi oraz zapewnić czarodziejskiemu światu czystość i chwałę. Ale Theo często nawiedzał ją w snach, wracał moment jego śmierci, a w uszach rozbrzmiewało głośne krakanie. Czasem też, zerkając w lustro, miała wrażenie, jakby dostrzegała w swoich oczach błysk czerwieni zamiast ich zwykłego błękitu, jednak tego typu wrażenia trwały ułamek sekundy i były zapewne ułudą, mglistym wspomnieniem tego, jak inny byt przejmował nad nią kontrolę w tamtych podziemiach.
Pojawiła się na Nokturnie spowita w czerń, od razu kierując kroki ku dobrze znanemu miejscu, odwiedzanemu wiele razy i to nie tylko podczas spotkań. Po wejściu do środka zrzuciła z głowy kaptur długiego, dopasowanego w talii płaszcza, odsłaniając gęste, ciemne włosy okalające ponadprzeciętnie piękną twarz o regularnych, jakby wyciosanych z marmuru rysach. Wsunęła się do właściwego pomieszczenia przed czasem, skinieniem głowy witając wszystkich obecnych, którzy dotarli tu przed nią. Obeszła stół i zasiadła na jednym z wolnych miejsc, prostując się sztywno i splatając na stole dłonie okryte materiałem czarnych, skórzanych rękawiczek. Wyglądała poważnie, a dodatkowej powagi dodawało wcześniejsze podkreślenie oczu makijażem kontrastującym z bladością jej cery. Dziś nie chciała być niewinną ślicznotką, a poważną kobietą znającą wagę swej przynależności i obowiązków. Nawet jeśli nie wszystko w Locus Nihil poszło po jej myśli i popełniła kilka błędów.

| miejsce 4
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini

Strona 18 z 35 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 26 ... 35  Next

Większa sala boczna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach