Wydarzenia


Ekipa forum
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych
AutorWiadomość
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]21.09.15 23:43
First topic message reminder :

Uliczki przy kamienicach mieszkalnych

Uliczki prowadzące do kamienic mieszkalnych. Okolica jest zamieszkała, wobec czego stanowi jeden z najbezpieczniejszych rejonów Nokturnu, pomimo że wiadomo, jakie osoby decydują się na wynajem. Często słychać tutaj mało wyszukane przekleństwa, na przybyszy łypią ponuro zakapturzone postacie, które doskonale orientują się, kto jest mieszkańcem, a kto tylko gościem - idealnym materiałem do szybkiego zarobku. Wejście w te okolice stróżów prawa jest ryzykowną grą - margines społeczeństwa skrupulatnie szczerze swojej prywatności. W rynsztoku w porze deszczowej zbiera się cały brud z ulicy. Ponure, brudne, z ciemności pojedynczych uliczek można usłyszeć odgłosy walki bezpańskich zwierząt... Dobrze, że masz tyle szczęścia, że to tylko one.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]30.04.18 8:56
W przeciwieństwie do Lyanny w żyłach Rookwood płynęła krew czysta. Nie szlachecka, lecz z domieszką krwi błękitnej. Wiedzy o tym nie posiadała, nie miała świadomości kim w rzeczywistości był jej ojciec. Normund Rookwood nazwisko nosił wszak po matce, nie ojcu i przez wiele lat czynił to nieświadomie, sądząc, że kuzyn matki, a zarazem jego ojczym, jest jego prawdziwym ojcem. Rzeczywistość malowała się jednak inaczej. Bardziej brutalnie, zdecydowanie nieprzyjemnie. Lord Everard Rowle przed laty wziął Catrionę Rookwood siłą i pozostawił po sobie ślad, który rozkwitł w jej łonie. W obawie przed skandalem, nadaniem dziecku łatwi bękarta, panna Rookwood poślubiła swego kuzyna - starszego mężczyznę, który potrzebował dziedzica. Uznał syna Catriony za swego, sekret prawdziwego pochodzenia Normunda zabrał ze sobą do grobu, jedynie jemu samemu zdradził je przed śmiercią. Ojciec Sigrun nigdy nie zdecydował się wyjawić swemu potomstwu tej tajemnicy. Cała jego piątka zrodziła się ze związku małżeńskiego z Gudrun Borgin. Sigrun zawsze sądziła, że powierzchowność w spadku pozostawiła jej właśnie ona; nie zdawała sobie sprawy, że po części może być także sprawką normańskich korzeni Rowlów. Najpewniej gdyby ojciec zdecydował się wyjawić ten serket - ego Sigrun rozbuchałoby się jeszcze bardziej. Już teraz, mogąc się poszczycić czystą krwią, czuła się lepsza od reszty czarodziejskiego społeczeństwa. Mając lorda za dziadka...
Uznałaby to także za niezwykle zabawne. Kolejna rzecz, która łączyła ją z Ramseyem Mulciberem.
Im dłużej przyglądała się Lyannie, tym więcej wspomnień wyłaniało się z otchłani niepamięci. Przypominała sobie nie tylko mecze, lecz także jej starszego brata, który musiał być chyba od niej starszy, może nawet z jej rocznika - ale nie pamiętała dokładnie. Przez lata były sobie obojętne i nie zastanawiała się nad pochodzeniem młodej Zabini, trafiła w końcu do Slytherinu, nie mogła być szlamą, lecz i Rookwood dobiegły w końcu plotki o tym, że jest półkrwi. Na samą mysl skrzywiła się znacznie, lecz nie wyrzekła ani słowa - to nie jej było oceniać kogo przyjmowano w szeregi Rycerzy Walpurgii. Nie miała prawa, by podważać decyzje Śmierciożerców i Czarnego Pana.
Chcąc, czy nie, musiała z nią współpracować. Jak dotąd szło nieźle: Zabini popisała się nawet bardziej, niż ona sama, co przyprawiło Sigrun o grymas niezadowolenia. Mężczyzna najpierw przystanął nieruchomi w miejscu, a kiedy czerwony promień zaklęcia znów się nie zmaterializował, skutecznie go spetryfikowała. Zesztywniał i runął do tyłu jak długi. Nawet w ciemności dostrzegała, że miał szeroko otwarte oczy. Rookwood rozejrzała się czujnie wkoło: ulica wciąż była pusta, kamienice pogrążone we śnie.
- To trudne zaklęcie - warknęła niepotrzebnie, usprawiedliwiając się przed samą sobą. Ciężko znosiła porażki. Uniosła znów różdżkę, zbliżając się do mężczyzny na kilka kroków.
- Imperio - wyrzekła z mocą, skupiając wszystkie myśli na poprawnym wykonaniu ruchu nadgarstkiem.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]30.04.18 8:56
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 1

--------------------------------

#2 'k10' : 1

--------------------------------

#3 'Anomalie - CZ' :
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 19:39
Kolejna próba rzucenia na mężczyznę zaklęcia niewybaczalnego nie miała skończyć się dla Sigrun Rookwood dobrze. Gdy kończyła wypowiadać inkantację, poczuła jak rękojeść różdżki rozgrzewa się gwałtownie pod jej dłonią, a jej koniec lekko drży. Zamiast złotawej iskry mknącej w kierunku ofiary, blado czerwona wiązka oplotła różdżkę niczym pnącza, aż dotarła do jej dłoni i wniknęła w nadgarstek. Rookwood momentalnie odniosła wrażenie, że coś rozdziera ją od środka, przepoławia od wewnątrz. W jednej chwili była świadoma tego, że jej zaklęcie się nie powiodło i wydarzyło się coś dziwnego, a po chwili kompletnie o tym zapominała i jedyne co miała w głowie to zmusić do uległości wszystkimi znanymi sposobami osoby, które były w pobliżu. Korzystanie z czarnej magii miało swoją cenę, dla Sigrun była niezwykle wysoka, poczuła jak ogarnia ją nagła słabość.

| Sigrun, użycie czarnej magii osłabiło cię, zadając 15 obrażeń psychicznych. ST powstrzymania skutków nieudanego imperio wynosi 60, do rzutu możesz doliczyć bonus biegłości jasny umysł. Póki nie uda Ci się powstrzymać samej siebie i doprowadzić do wewnętrznej równowagi, w każdym kolejnym poście będziesz próbowała podporządkować sobie otoczenie. Możesz zatem wykonywać dwie akcje - jako świadoma ty, np. próbując przełamać urok, i jako nieświadoma ty, próbując wymusić uległość na osobach, które Cię otaczają (w tym Lyanne) - każdym możliwym sposobem (za pomocą zaklęć, biegłości).
Lyanna, możesz spróbować przemówić Rookwood do rozsądku, by zmniejszyć jej ST przełamania o 10. ST skutecznej perswazji wynosi 60, możesz do tego doliczyć bonus z retoryki lub zastraszania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 22:30
Lyanna zawsze była świadoma, że czystokrwiści byli lepsi od nieczystokrwistych i że wolno było im więcej, przynajmniej w takie przekonanie wpędzał ją ojciec. Nigdy nie miała być tak dobra jak oni, mówił, ale ona, zamiast się poddać i pogodzić z własną niższością dążyła do tego, by być dobrą, utalentowaną czarownicą, zgłębiającą magię dla większości niedostępną. Próbowała oddzielić się od skalanej krwi i coś w życiu osiągnąć, poszerzyć własne horyzonty poznawcze, jeśli chodzi o magię. Była dobra w tym, co robiła, choć mogła być jeszcze lepsza i do tego zamierzała dążyć.
Być może Rycerze Walpurgii mieli poszerzyć jej horyzonty jeszcze bardziej, pokazać jej tajniki magii, o jakich nawet jej się nie śniło. Może mogli dać jej więcej niż mogła sama sobie dać, ale wszystko za odpowiednią cenę, którą prędzej czy później będzie musiała zapłacić swoim oddaniem i wiernością sprawie. Przyjęli ją w swoje szeregi mimo skazy na krwi, dano jej szansę i nie chciała jej zmarnować.
Mimo osłabienia po wcześniejszym użyciu czarnej magii wyczarowała mocną wiązkę petryficusa, która natychmiast powaliła mężczyznę na ziemię. Nie zdążył nawet jęknąć, kiedy jego ciało zesztywniało i zwalił się na brudną kostkę brukową sztywny niczym nagrobna płyta. Rzucając to zaklęcie sama też poczuła nagły przypływ sił, który częściowo zmniejszył wcześniejsze osłabienie. Sigrun powinna mieć teraz ułatwione zadanie, bo dużo łatwiej było celować w nieruchomy cel niż w kogoś, kto idzie i nieuchronnie się oddala. Nawet z tej odległości widziała oczy szeroko otwarte w wyrazie zdziwienia, choć przecież powinien się spodziewać, że na Nokturnie ktoś może go napaść, chyba że czuł się tu tak pewnie, że całkowicie stracił czujność.
Widziała, że Sigrun znów podjęła próbę rzucenia na niego zaklęcia Imperius, ale nawet ona mogła zauważyć, że wydarzyło się coś dziwnego, kiedy wiązka zaklęcia, zamiast ugodzić w ofiarę, oplotła się wokół różdżki Rookwood, a potem wniknęła w jej dłoń. Lyanna obserwowała to czujnym wzrokiem, w końcu żyli w czasach wszechobecnych anomalii. Mężczyzna nie mógł póki co nigdzie uciec, więc mogła na chwilę przestać go pilnować i skupić się na Rookwood, która zaraz po porażeniu dziwnym promieniem zaczęła się niepokojąco zachowywać.
- Rookwood – syknęła do niej tak, by tylko ona mogła to usłyszeć. – Nie zapominaj o zadaniu, które mamy wykonać, słyszysz? – Zbliżyła się i potrząsnęła nią, próbując zwrócić na siebie uwagę kobiety i otrząsnąć ją z tego dziwnego amoku. – Jesteśmy na Nokturnie i twoje szaleństwo to ostatnie, czego teraz potrzebujemy. Skup się, wiem, że to potrafisz. On tu ciągle leży i na ciebie czeka – mówiła, wskazując na unieruchomionego mężczyznę. - Zadanie - powtórzyła z naciskiem. Potrzebowały Imperiusa rzuconego przez Sigrun, tylko czy czarownica była w stanie go rzucić, skoro najwyraźniej zamiast zaczarować nieznajomego mężczyznę zrobiła krzywdę sobie? Nie była pewna, czy uda jej się do niej dotrzeć. Czy w ogóle pamiętała, po co tu przyszły?

| rzucam na retorykę!
żywotność 169/204 (-5)
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 22:30
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 22:58
200/215

Rzadko sięgała po zaklęcia niewybaczalne. Tak potężne czary były niebezpieczne dla samego czarnoksiężnika, a Rookwood, choć zarozumiała i przekonana o własnej mocy, wolała nie ryzykować wbijania sztyletów we własne plecy. Praktykowała czarną magię, coraz bardziej się w niej rozmiłowywała, lecz prawdziwa potęga nie przychodziła ani łatwo, ani prędko. Właśnie przekonała się o tym po raz kolejny, znów dostała niezwykle bolesną lekcję. Ledwie wypowiedziała inkantację czarnomagicznej klątwy, a poczuła ciepło pod palcami, wyraźnie drżenie cisowego drewienka. Ciepło niemal parzyło, lecz wbrew oczekiwaniom, silne Imperio nie pomknęło ku spetryfikowanemu mężczyźnie - wprost przeciwnie. Dziwaczna, bladoczerwona wstążka zaczęła oplatać różdżkę z rdzeniem z pazura garboroga, aby dotrzeć do dłoni, choć próbowała ją strzepnąć pewnym ruchem. Promień wniknął w nadgarstek, a ona nie mogła oprzeć się wrażeniu... że coś rozrywa ją na pół. Nie był to fizyczny ból, lecz czuła wyraźnie, że...
Po chwili zapomniała co czuła, zapomniała co się stało, zapomniała po co tu jest.
Oczy otworzyły się szerzej, usta rozchyliła w lekkim wyrazie zdziwieia. Rozejrzała się wkoło, oddychając ciężko i niemal drżąć od silnego pragnienia, które zrodziło się w szalonej głowie. Pragnienia władzy. Władzy nad wszystkimi, których widziała wkoło. Chciała, by jej ulegli, by wykonywali wszystkie jej rozkazy. Targnęła nią słabość, zachwiała się w miejscu, gdy przed oczy wstąpiły mroczki.
Nie minęło kilka uderzeń serca, a znów była świadoma tego jak wielką porażką okazało się dla niej niewybaczalne zaklęcie.
- Nie jestem szalona - warknęła w odpowiedzi. Przecież nie była, poczuła się słabiej, lecz wszystko było w najlepszym porządku.
Po chwili znów zapomniała o czym mówiła. Zadanie, zadanie, powtarzała dziewczynka o pięknych włosach, lecz Sigrun nie myślała o żadnym zadaniu - w głowie miała jedynie wizję, gdy zmusza ją do uległości. Każdym możliwym sposobem. Spojrzenie brązowych oczu stało się rozbiegane.
- Sratatata - odwarknęła Lyannie, zbywając jej gadaninę niecierpliwym gestem. Uwagę Rookwood przyciągnął mężczyzna. Och, tak, będzie z pewnością łatwiejszym celem... Lecz i na nią przyjdzie pora. Już za chwilę. Na wszystkich przyjdzie chwila.
Zawładnie nimi wszystkimi. Jeszcze zobaczą. Drżała z podniecenia na samą myśl.
Uniosła różdżkę i lekkomyslnie wyrzekła: - Imperio! - głos miała pogodny i radosny, jakby już zaklęcie się powiodło i czuła, że nad mężczyzną zawładnęła.
Ledwie wyrzekła inkantację, a zapomniała o tym, że właśnie to zrobiła, lecz dostrzegła wyciągniętą dłoń z różdżką wycelowaną w mężczyznę? Co wyrabiała? Obdarzyła Zabini pełnym dezorientacji spojrzeniem, próbując sobie przypomnieć i wziąć się w garść. Odzyskać kontrolę nad własnym umysłem, który właśnie płatał jej okrutne figle, bo porwała go do tańca czarna magia.

1. jestem szalona i rzucam imperio znowu, yolo
2. próbuję nie być szalona, a dzięki Lyannie st spadło do 50


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 22:58
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 68

--------------------------------

#2 'k10' : 2

--------------------------------

#3 'Anomalie - CZ' :
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 HXm0sNX

--------------------------------

#4 'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]01.05.18 23:58
Lyanna mierzyła siły na zamiary i zdawała sobie sprawę, że sama jeszcze nie jest gotowa na zaklęcia niewybaczalne. Nie posiadała wystarczającej wiedzy, umiejętności ani zimnej krwi, by je rzucić i musiała to przyznać sama przed sobą. Należało być świadomym swoich słabości, i choć zawsze była osobą naznaczoną pewnymi kompleksami, unikała brawury i bezmyślności na polach, po których nie poruszała się pewnie. Obcowanie z klątwami i łamanie ich nauczyło ją pewnej pokory i tego, że to nigdy nie popłaca, że czasem należało spieszyć się powoli i stopniowo naprawiać swoje braki i poznawać nowe umiejętności. Czarna magia była niebezpieczna, sama się o tym przekonywała, nawet rzucając zaklęcia znacznie mniej poważne od Imperiusa. Wyraźnie czuła, jak nawet jednorazowe użycie czarnej magii pozbawiło ją części sił, a Imperius rzucony przez Sigrun zdawał się zwrócić przeciwko niej. Być może to wina anomalii, tak czy inaczej kobieta w tym stanie mogła stanowić zagrożenie dla otoczenia, a także dla samej siebie.
Lyanna nie miała pojęcia, co teraz działo się w jej umyśle. Mogła tylko obserwować jej zachowanie, i to, że znowu ją zbyła i podjęła próbę ponownego rzucenia Imperiusa, co w tym stanie niezbyt się udało, bo z różdżki nie wydostał się żaden promień. Inkantacja rozbrzmiała w powietrzu kolejny raz, ale nic się nie stało, wola mężczyzny nadal należała do niego, bo czarownica nie potrafiła wziąć jej w posiadanie. Sigrun warczała i była opryskliwa, wyraźnie nie potrafiła pogodzić się z porażką – a może po prostu nie chciała być strofowana przez byle mieszańca, jakim chcąc nie chcąc była Zabini.
Próbowała do niej dotrzeć, przypomnieć jej o zadaniu, które miały wykonać, bo miała wrażenie, że chwilami dostrzega w spojrzeniu Sigrun przebłyski przytomności i świadomości tego, co się dzieje. A może tylko jej się zdawało? Na ulicy było ciemno, więc ten błysk mógł być zwodniczy. Mówiła do niej, próbując przykuć jej uwagę do rzeczywistości. Były na Nokturnie, w trakcie wykonywania ważnego zadania. Nie mogły sobie pozwolić na dekoncentrację i błąd, który mógł im obu zaszkodzić.
Potrząsnęła nią raz jeszcze, po czym nagle chwyciła ją za ramiona, gdy dotarło do niej, że próba użycia czarnej magii osłabiła je obie na tyle, że mogłyby tu stać do rana, a i tak nie rzucą tego zaklęcia.
- Chodź, idziemy – syknęła znowu, wiedząc, gdzie powinny się udać, żeby nabrać sił przed kontynuowaniem zadania, więc podzieliła się tym z Rookwood. – Jak będziemy mieć szczęście, nadal będzie tu leżał, rzuciłam mocne zaklęcie – zapewniła ją. Oby mężczyzna nie obudził się i im nie uciekł, a nawet jeśli... Cóż, złapią kogoś innego. Mało to mężczyzn na Nokturnie?

| zt. x 2
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]02.09.18 11:58
29 lipca

Nokturnowy chłód składał na jej policzkach lodowate pocałunki, gdy przemierzała posępną dzielnicę, z każdą chwilą coraz boleśniej uświadamiając sobie, że było już późno.
Nigdy nie pozwalała sobie na taką nieostrożność; ilekroć odwiedzała Nokturn (z duszą na ramieniu), pilnowała czasu i zawsze dbała o to, by znaleźć się na Pokątnej przed zapadnięciem całkowitych ciemności. Nie ufała nawet swojemu doświadczeniu, wiedząc, że miejsce to było nieprzewidywalne i mogło zgubić nawet rodowitego mieszkańca, który znał każdą cegłę, z jakiej zbudowano smętne kamienice pnące się ku ciemnogranatowemu niebu.
Miała nadzieję, że nie czekał ją dzisiaj taki los.
Idąc szybko, ale nie za szybko – nie chciała wzbudzać podejrzeń – wyrzucała sobie, że spędziła tyle czasu na rozmowie z dwoma czarodziejami, z których każdy próbował sprzedać jej pająka rzekomo rzadkiego gatunku, niewystępującego w Wielkiej Brytanii. Obydwoje okazali się krętaczami i najzwyklejszymi łgarzami, dlatego Tilda – z pustymi rękami i bynajmniej nie w humorze – postanowiła nie tracić więcej czasu w tym okropnym miejscu i wrócić do domu.
Ale już w tego było późno.
Za każdym razem, gdy czuła na sobie czyjeś spojrzenie, jej dłoń – ukryta w przepastnej kieszeni szaty – zaciskała się na różdżce, a Tilda wstrzymywała na moment oddech, niemal pewna, że dojdzie do konfrontacji. Choć jej twarz nie wyrażała niczego poza beznamiętnością – na Nokturnie okazywanie strachu równało się z zastawianiem pułapki na samego siebie – serce dudniło jej w piersi tak głośno, że odnosiła wrażenie, iż hałas ten słyszał każdy, kogo mijała.
Jak mogła być tak lekkomyślna? Dlaczego nie kontrolowała czasu?
Umysł podsuwał Tildzie najgorsze scenariusze, dlatego przyspieszyła kroku, sunąc przez ulicę przy cichym łopocie czarnej szaty, którą miała na sobie. Zerkała na budynki, oświetlone bladą, trupią łuną nielicznych latarni, usilnie starając się odnaleźć znajome numery i szyldy. Im dłużej jednak szła, tym bardziej docierało do niej, że coś było nie w porządku; okolica wyglądała dość obco, a tam, gdzie miał znajdować się zakręt prowadzący na Pokątną, witała ją ślepa uliczka.
Nie przerywając marszu, zastanawiała się, jak wybrnąć z sytuacji – czyżby czekał ją nocleg w tym miejscu? Niepokój był jak arktyczne podmuchy wiatru i choć Tilda ze wszystkich sił próbowała nad nim zapanować – panika zdecydowanie nie mogła jej pomóc – z każdą chwilą ogarniała ją coraz większa beznadzieja.
Wreszcie, dając Nokturnowi jeszcze jedną szansę, skręciła w jakąś uliczkę i po chwili znalazła się w miejscu, które musiało stanowić dzielnicę mieszkalną. Spoglądając w okna ponurych kamienic (nie ujrzała w nich żadnej twarzy; ani przyjaznej, ani nieprzyjaznej), ruszyła dalej w nieco wolniejszym tempie, wciąż mając się na baczności. Liczyła na to, że gdy znajdzie się u wylotu uliczki, wszystko znów zacznie wyglądać trochę bardziej znajomo, a intuicja zaprowadzi ją we właściwie miejsce, skąd będzie potrafiła przedostać się do nieco bezpieczniejszej części Londynu.


You have witchcraftin your lips



Tilda Fancourt
Tilda Fancourt
Zawód : hoduję pająki
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna


the good ones always seem to break


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3972-tilda-fancourt https://www.morsmordre.net/t3987-arachne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-redwood-avenue-17-3 https://www.morsmordre.net/t4010-skrytka-bankowa-nr-1022 https://www.morsmordre.net/t6385-tilda-fancourt#162295
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]04.09.18 0:12
Odkąd powróciła do kraju po dwuletniej wyprawie zapuszczała się na Nokturn regularnie, początkowo chroniona protekcją starszego brata który miał tu znajomości, później, od czerwca tego roku – Rycerzy Walpurgii. Zapuszczanie się tutaj zawsze niosło ze sobą posmak ryzyka, Nokturn miał w sobie coś fascynującego i pociągającego tą gorszą część jej natury, pragnącą smakować zakazanych owoców. Poza tym przychodzenie tu miało też względy praktyczne; bardziej interesujące, choć nie zawsze legalne zlecenia, dobre stawki za interesujące artefakty, możliwość zbytu mniej legalnych przedmiotów oraz ingrediencji roślinnych, które czasem zbierała przy okazji wypraw związanych z łamaniem klątw i poszukiwaniem artefaktów, korzystając z wiedzy wpojonej przez ojca. Nawet po jego śmierci pozostała część jego kontaktów, więc Lyanna, żeby sobie dorobić, czasem sprzedawała też znalezione rośliny. Jako niezależna łamaczka klątw nie mogła liczyć na stałą ministerialną pensję, ale jej wzgarda do tej instytucji i niechęć do nudnej pracy ograniczonej koniecznością przestrzegania przepisów zaważyły na tym, że nie planowała tam wracać, woląc wciąż działać na własną rękę. Lubiła niezależność, którą teraz mogła się cieszyć.
Być może samotne przesuwanie się ulicą o dość późnej porze było oznaką pewności siebie i buty, ale Lyannę nie tak łatwo było przestraszyć. Nie bała się podrzędnych chłystków, tym bardziej, że teraz stała po stronie tych, których naprawdę należało się bać w tych nokturnowych odmętach i nie tylko. Z biegiem czasu nasiąkała zepsuciem i trudno już było dopatrzeć się w jej pięknych rysach tamtej dawnej dziewczynki sprzed lat, która drżała przed własnym srogim ojcem. To, że nikt nigdy się nad nią nie roztkliwiał, tylko ją zahartowało i ukształtowało na osobę, która z biegiem czasu coraz łatwiej przekraczała pewne granice i ignorowała podszepty resztek moralności.
Załatwiła swoje dzisiejsze interesy z powodzeniem, udało jej się sprzedać zdobyty kilka dni temu przeklęty artefakt. Zarobione monety starannie ukryła, wiedząc, że na Nokturnie roi się od złodziei, choć w razie konieczności była gotowa poszczuć śmiałka jakąś czarnomagiczną klątwą, by wiedział, że Lyanna Zabini nie jest śliczną, bezbronną lalką i łatwym celem. Ale może to nie miało być konieczne; gdy wyszła z kamienicy, w której mieszkał jej dzisiejszy klient, nie zobaczyła żywej duszy poza kilkoma wychudłymi kotami.
Przesuwała się ulicą niemal bezszelestnie, odziana od stóp do głów w czerń; rzadko decydowała się na inne kolory. Długa peleryna omiatała jej kostki i częściowo maskowała smukłą, kobiecą sylwetkę, a twarz była skryta pod kapturem. Nie odstawała swoim wyglądem od dużej części bywalców Nokturnu. Nie wyróżniała się ani nie rzucała w oczy.
Ale wtedy jej czujne spojrzenie wychwyciło zbliżającą się z naprzeciwka sylwetkę. Dostrzegła pewną nerwowość w ruchach nieznajomej osoby, co kazało jej się nią zainteresować; była wyczulona na wszelkie podejrzane oznaki. I jej dłoń odruchowo powędrowała ku ukrytej w połach płaszcza różdżce, a bystre oczy zlustrowały sylwetkę. I w końcu, gdy padł na nią wątły blask starodawnej, poobtłukiwanej latarni, jednej z nielicznych która jeszcze się trzymała w tym plugawym miejscu, dostrzegła pszeniczne włosy i nieco rozbiegane spojrzenie; nieznajoma wyglądała znajomo. Ładna, niewinna i nie pasująca do tego miejsca – ale to samo można by pomyśleć o Lyannie. Ślicznotka nie pasująca do nokturnowych odmętów. Pozory lubiły mylić, była tego przykładem. Czy myliły i w przypadku dawnej Krukonki? Minęły lata, osiem lat odkąd ostatni raz widziały się w murach szkoły, i wiele mogło się w jej życiu zmienić.
Lyanna pod wpływem impulsu zagrodziła jej drogę, pozwalając, by kaptur lekko obsunął się w tył, przez co kobieta mogła dostrzec fragment bladej twarzy i kilka pasm bujnych, ciemnych włosów. Czy ją pamiętała? Pamiętała jedną z wielu Ślizgonów, którzy się od niej odsunęli?
- Zgubiłaś się? – zapytała cicho, choć pewnie, zastanawiając się, co ona mogła tu robić. Pamiętała ją z Hogwartu jako osobę o miękkich poglądach, tak przynajmniej przedstawiali ją Ślizgoni, którym wystarczył jeden incydent, by odwrócić się od Krukonki, która uważała ich za przyjaciół. I odwróciła się wtedy też Lyanna, która z racji skundlonego statusu krwi musiała starać się bardziej niż inni, by pokazać, że posiada słuszne poglądy godne Domu Węża. Tyle że od tamtego czasu minęły lata i Lyanna nie żywiła już do kobiety urazy, bo niewiele myśli poświęcała czasom szkolnym, skupiając się raczej na tym, co było później.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]09.09.18 17:55
Wiedziała, że tak naprawdę nie należała do tego miejsca.
Byli ludzie, którzy potrafili poruszać się po Nokturnie niemalże z nonszalancją, pewni własnych kroków i świadomi czyhających wszędzie niebezpieczeństw. Znali uliczki, o jakich ona nie miała najmniejszego pojęcia; rzadko używane skróty i najposępniejsze zaułki, gdzie czarodzieje ginęli bez śladu, pochłonięci przez Nokturn jak przez ruchome piaski. W oczach Tildy ta część miasta była nie tak potężnym, lecz wciąż skomplikowanym mechanizmem, który działał na zupełnie innych zasadach niż reszta Londynu – wiedziała więc, że nawet jeśli odwiedzała go regularnie (i z wielkim bólem), w żaden sposób nie mogła się równać z jego mieszkańcami, doświadczonymi w sztuce przetrwania w tym toksycznym miejscu.
Może właśnie dlatego nie od razu odrzuciła myśl, by zapukać do którychś z odrapanych drzwi i zapytać o drogę. Nie musiałaby nawet mówić, że zgubiła się, że szukała drogi z powrotem na Pokątną, co zdradziłoby jej rozpaczliwą chęć, by wydostać się z tego miejsca. Mogłaby zapytać o drogę do dowolnego sklepu, którego nazwę pamiętała i który posłużyłby jej później za punkt orientacyjny. Mimo to im dłużej rozważała ten plan, mijając kolejne kamienice i wpatrując się w osnute mrokiem okna, tym większe narastało w niej zwątpienie – co jeśli osoba, która otworzyłaby jej drzwi, wciągnęłaby ją niespodziewanie do środka?
Wolała nie myśleć, co mogłoby się dalej wydarzyć.
Zrezygnowawszy więc z proszenia się o własną zgubę, szła przed siebie ze wzrokiem utkwionym w mętnym końcu uliczki, który zdawał się wręcz oddalać niż przybliżać. Odnosiła wrażenie, że każdy mięsień jej ciała był napięty, tak jakby lada moment miała walczyć o życie, a w jej ruchy powoli wkradała się nerwowość.
Czuła, że coś się zaraz stanie.
I stało się - gdy czyjaś sylwetka nagle zagrodziła jej drogę, palce Tildy zacisnęły się na ukrytej różdżce, którą w ułamku sekundy wydobyła z kieszeni, mierząc w postać w czerni. Mimo to kobieta nie atakowała i nie zanosiło się – jeszcze - na to, by miała złe zamiary. Tilda zamarła zatem w miejscu, świdrując wzrokiem bladą twarz, którą odsłonił kaptur, po krótkiej chwili uświadamiając sobie, że skądś ją znała. Opuściła nieznacznie różdżkę, sygnalizując znajomej nieznajomej, iż i ona nie miała złych intencji, po czym w milczeniu wpatrzyła się w delikatne rysy, błękitne oczy i ciemne fale opadające kobiecie na ramiona.
Lyanna Zabini? Czy tak się nazywała? Czy to z nią kiedyś tak usilnie starała się o akceptację grona Ślizgonów?
Choć minęło już tyle lat, pamięć podpowiadała Tildzie, że miała przed sobą kolejnego ducha przeszłości; niekoniecznie takiego, którego pragnęła ponownie ujrzeć.
Na pytanie Lyanny początkowo odpowiedziała więc milczeniem, nie do końca pewna, jakiej odpowiedzi powinna była jej udzielić, lecz wreszcie przerwała ciszę, nie spuszczając Zabini ze wzroku.
- Można tak powiedzieć – odrzekła ostrożnie, opuszczając różdżkę jeszcze niżej, choć jeszcze nie była gotowa schować ją z powrotem do kieszeni. - Co tutaj robisz? – zapytała po chwili, darując sobie przesadne grzeczności, a tym bardziej radość ze spotkania po latach; o takiej zresztą nie mogło być przecież mowy. Z jakiegoś powodu nie dziwił jej widok Lyanny w tym miejscu, lecz podejrzewała, że Zabini mogła się zastanawiać, co sprowadzało tu Tildę.


You have witchcraftin your lips



Tilda Fancourt
Tilda Fancourt
Zawód : hoduję pająki
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna


the good ones always seem to break


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3972-tilda-fancourt https://www.morsmordre.net/t3987-arachne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-redwood-avenue-17-3 https://www.morsmordre.net/t4010-skrytka-bankowa-nr-1022 https://www.morsmordre.net/t6385-tilda-fancourt#162295
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]10.09.18 12:06
Dla niektórych to właśnie Nokturn był głównym miejscem życia. To tu mieszkali i funkcjonowali, wyjęci spod prawa i z reguły nie niepokojeni przez ministerstwo. Lyanna była tu tylko gościem, i choć wiedziała, jak się tu poruszać i zachowywać, oraz które miejsca należy absolutnie omijać, nie była częścią tego miejsca w takim stopniu, jak jego prawdziwi mieszkańcy stłoczeni w starych, obskurnych kamienicach. Mieszkała po tej jasnej stronie Londynu, tutaj trafiając w konkretnych sprawach. Korzystając z wątpliwej renomy Nokturnu oraz tego, że porządni, uczciwi obywatele się tu nie zapuszczali, kwitły tu rozmaite nielegalne interesy, mogli tu też działać Rycerze Walpurgii.
Ale nie chciałaby tu mieszkać na stałe, wiedząc, że musiałaby upaść naprawdę nisko, by zagnieździć się w jednej z obskurnych klitek śmierdzących stęchlizną i nędzą. I choć z jednej strony podziwiała mieszkańców Nokturnu za zaradność, z drugiej w głębi duszy trochę nimi gardziła, przepełniona poczuciem wyższości zdobytym za sprawą dorastania w rodzinie czystej krwi o dobrej renomie, gdzie nigdy nie zaznała ubóstwa ani nie musiała kryć się w takim miejscu jak to niczym szczur. Jej ojciec miał naprawdę wielkie ego i równie wielkie ambicje, i nawet jego pogardzana córka pomyłka o skalanej krwi nasiąkała niektórymi jego przekonaniami. Vincent Zabini był przekonany o własnej wyjątkowości, lubił otaczać się niezwykłymi przedmiotami, a potajemne maczanie palców w czarnej magii dawało mu poczucie władzy.
Ale nie ulegało wątpliwości, że na Nokturnie mogła robić rzeczy, które w innych miejscach byłyby ryzykowne, więc przychodziła tu, kuszona obietnicą ciekawszych zadań i smakowania tego co zakazane. Brakowało jej wrażeń? Możliwe.
Wiedziała, że na Nokturnie nie można okazywać strachu ani zagubienia. To przyciągało kłopoty, każdy nokturnowy opryszek z łatwością węszył potencjalną ofiarę. A Lyanna nie zamierzała być ofiarą, dlatego szła ulicą pewnym krokiem, sprawiając wrażenie, że doskonale wiedziała, dokąd i po co idzie. Wiedziała. W końcu nie robiła tego pierwszy raz. I choć należała do grona rycerzy stosunkowo krótko, poczucie przynależności w pewien sposób napełniało ją dumą. Mimo zamiłowania do wolności i niezależności oraz przekonania, że umie sobie poradzić bez pomocy pogardzającej nią rodziny tak naprawdę zawsze chciała czuć się przynależną do tych lepszych – czystokrwistych, szanowanych, pozbawionych skazy. Teraz mogła być jedną z nich i służyć komuś, kto chciał zmienić świat i już tego dokonywał.
Pragnęła tej przynależności już w Hogwarcie – ale w przeciwieństwie do Tildy była jedną z nich. Nosiła barwy Slytherinu, była Ślizgonką, myślała jak Ślizgoni – jedyną skazą na tym obrazku była zmieszana krew, w oczach własnej rodziny czyniąca ją czymś gorszym. Miała więc gorszą krew, ale pozostawała Zabinim oraz Ślizgonką bez względu na to, co niektórzy mogli myśleć. Nie była też tak naiwna, by wierzyć, że inni Ślizgoni naprawdę się z nią zaprzyjaźnią, że stanie się dla nich kimś więcej. W tym środowisku nie można było pozwolić sobie na zbytnią ufność, zawsze trzeba było uważać i myśleć w pierwszej kolejności o sobie i swoich korzyściach, tak też czyniła, unikając potencjalnych pułapek, jak ta, w którą wpadła zbyt naiwna Tilda. Dawała z siebie tyle, ile uważała za opłacalne i kiedy tylko była sposobność, brała, nie pozwalając się wykorzystywać, za co czasem zdobyła pewien respekt, bo nie była ofiarą losu, która nie umie upomnieć się o swoje. Z czasem zaakceptowała jednak fakt, że nigdy nie będzie stać na równi z tymi, w których krwi nie było tak znaczącej skazy. Społeczeństwo miało swoją określoną hierarchię, na szczycie której stała krew szlachetna, potem czysta, a dopiero później znajdowali się wszelkiej maści mieszańcy stanowiący większość społeczeństwa – ale wierzyła, że z racji światopoglądu nadal dużo bliżej jej do świata czystokrwistych niż do brudnych szlam. Pozostawało też faktem, że niektórzy czystokrwiści nic sobie nie robili ze swojego statusu i bratali się ze szlamem jak równy z równym. I oni niby mieli być lepsi od niej? Niedoczekanie.
Nie zamierzała jej atakować ani krzywdzić. Mimo rodzącej się od paru lat fascynacji czarną magią nie była rozsmakowana w krzywdzeniu innych bez konkretnego powodu. Przyglądała jej się jednak uważnie, kiedy wyciągnęła różdżkę, jednocześnie zaciskając palce na swojej, na wypadek gdyby to Tilda zaatakowała ją. Wyglądała i zachowywała się jak zaszczute, przerażone zwierzątko zapędzone w kozi róg. Kącik jej ust na moment lekko uniósł się w górę, chociaż reakcja obronna kobiety była jak najbardziej zrozumiała. Lyanna na jej miejscu także szybko sięgnęłaby po różdżkę, w myślach zastanawiając się już, jakim zaklęciem najlepiej zaatakować.
- Nie zrobię ci krzywdy – rzekła, widząc, że Tilda ostrożnie opuszczała różdżkę, choć jej nie schowała. W takim miejscu jak to należało mieć różdżkę w zasięgu dłoni. – Choć twoja reakcja jest jak najbardziej zrozumiała i logiczna, biorąc pod uwagę, gdzie jesteśmy – mówiła cichym i spokojnym głosem, wciąż uważnie jej się przyglądając. Jej twarz przywodziła teraz na myśl opanowaną maskę. Nie bała się, nie czuła się zagubiona. – Powiedzmy, że sprowadziły mnie tu pewne zawodowe sprawy – odpowiedziała lakonicznie, nie zdradzając całej prawdy, ale też nie kłamiąc. Łamacze klątw i runiści w istocie mieli mnóstwo powodów, by interesować się Nokturnem. – Bardziej mnie ciekawi twój widok w takim miejscu jak Nokturn. Nie wyglądasz, jakbyś wiedziała, dokąd zmierzasz, a zgubienie się tutaj może skończyć się gorzej, niż zgubienie się w jakimkolwiek innym miejscu Londynu. Czyżbyś szukała guza? Czy może również sprowadziły cię tu pewne... interesy? Kto by pomyślał, że akurat ciebie tu spotkam?
Nie widziała Tildy od lat, więc nie wiedziała, jak ułożyło się jej życie. Ale nigdy nie przypuszczałaby, że spotkanie po latach odbędzie się na Nokturnie; kiedyś raczej wyobrażała sobie, że Tilda stanie się kimś praworządnym i porządnym. Jedną z tych ugrzecznionych panien wpasowujących się w społeczne schematy. Ale pozory lubiły mylić.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]17.09.18 20:14
Cudownie.
Spotkanie po latach było naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką miała w tym momencie ochotę, a grobowa aura Nokturnu nie sprzyjała wspominkom z czasów Hogwartu, sztucznym uśmiechom i jeszcze sztuczniejszym wyrazom radości. O tych ostatnich nie mogło być zresztą mowy; im dłużej Tilda wpatrywała się w spowitą cieniem twarz Lyanny – o wiele poważniejszą i dojrzalszą niż ją zapamiętała – tym bardziej uświadamiała sobie, że nie, nie cieszyła się z tego spotkania. Lyanna była żywym dowodem na to, o jakie towarzystwo zabiegała kiedyś Tilda i sam widok Zabini boleśnie przypominał jej swoje niegdysiejsze ambicje.
Przyjaźnie tylko na papierze, znajomości budowane pod presją tłumu oraz rozpaczliwą pogoń za uznaniem i docenieniem.
Nie spuszczając czarownicy ze wzroku – nie czuła strachu, raczej rosnące napięcie – mimo wszystko musiała przyznać, że od czasów Hogwartu minęły przecież lata, burzliwe i dla niej, i być może dla Lyanny. Czy miała prawo oceniać człowieka przez pryzmat tego, kim był niecałą dekadę temu? Tym bardziej jeśli nie wiedziała, jak potoczyły się jego losy? Te ciche podszepty sumienia brzmiały sensownie, lecz Tilda wciąż miała w myślach obraz Lyanny, którą poznała wiele lat temu – młodej dziewczyny o dużych ambicjach i jeszcze większych aspiracjach do najbardziej elitarnego grona Ślizgonów. Prawie nie mogła uwierzyć, że to właśnie łączyło ją kiedyś z Zabini, że ich znajomość opierała się w dużej mierze na wspólnych celach.
Lyanna zdecydowanie okazała się jednak dużo wytrwalsza niż ona sama.
Cichy głos Zabini brzmiał tak samo jak przed laty; aż dziwnie było go usłyszeć w scenerii innej niż wiekowe mury zamku. Wyglądała na perfekcyjnie opanowaną, ale Tilda nie zdziwiłaby się, gdyby pewności siebie nadawał Lyannie fakt, że w przeciwieństwie do Tildy znała tę okolicę.
- Zawodowe sprawy. Zrozumiałe – powtórzyła po niej, nie mogąc powstrzymać się od krzywego półuśmiechu, który wypłynął powoli na jej wargi, by zaraz zniknąć. Ta informacja także nie była dla niej zaskoczeniem, lecz jednocześnie uświadomiła sobie, że przecież i ona znalazła się na Nokturnie w zawodowych sprawach. Nie do końca wiedziała też, jak powinna była potraktować słowa Lyanny – zaufanie Zabini wydawało się w tym momencie dość ryzykowne – ale z pewnym wahaniem wreszcie schowała różdżkę do kieszeni. Nie wyjęła z niej jednak ręki, wciąż dotykając palcami gładkiego drewna.
Tymczasem Lyanna nie przebierała w słowach – i na dobrą sprawę Tilda rozumiała jej ciekawość, doskonale wiedząc, że hermetyczny światek Nokturnu przyciągał tylko określony typ osób.
Czy Tilda naprawdę się w niego wpisywała, czy też po raz kolejny udawała kogoś, kim nie była?
- Myślę, że interesy to dobre określenie – odrzekła ostrożnie, ważąc każde słowo. Czy tego chciała, czy nie, Lyanna mogła jej się teraz przydać. - I nie szukam guza. To guz szuka mnie – dodała ponuro, po czym zamilkła na moment, znów zastanawiając się nad doborem słów. Jeśli Zabini znała drogę na Pokątną, Tilda musiała zacisnąć zęby i skorzystać z rady czarownicy – jeśli oczywiście Lyanna była skłonna jej udzielić. - Wracałam ze spotkania z klientem i najwidoczniej pomyliłam drogę – postanowiła zignorować aluzję Zabini, że Tilda nie wyglądała na osobę, która kręciłaby się po Nokturnie.
Wyprostowała się lekko, spoglądając na kobietę i z kamienną twarzą ignorując ukłucie irytacji, że była zmuszona prosić ją o przysługę.
- Jeśli wiesz, jak trafić z powrotem na Pokątną, byłabym wdzięczna za jakąś wskazówkę – słowo wdzięczna ledwo przeszło jej przez usta. - Bo wygląda na to, że czujesz się w tym nieprzyjemnym miejscu dość swobodnie – rzuciła bezbarwnie, mierząc Lyannę wzrokiem i czekając na odpowiedź.


You have witchcraftin your lips



Tilda Fancourt
Tilda Fancourt
Zawód : hoduję pająki
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna


the good ones always seem to break


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3972-tilda-fancourt https://www.morsmordre.net/t3987-arachne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-redwood-avenue-17-3 https://www.morsmordre.net/t4010-skrytka-bankowa-nr-1022 https://www.morsmordre.net/t6385-tilda-fancourt#162295
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]21.09.18 23:04
Lyanna mimo tego dawnego pragnienia przynależności do Domu Węża i konserwatywnego grona uczniów o czystej krwi nie tęskniła zbytnio za Hogwartem ani pozostawionymi tam znajomościami. Może nieliczne darzyła większym sentymentem, większość jednak przerwała bez żalu, wiedząc doskonale, że były to znajomości warunkowe, trwające tylko dopóki wszystko było dobrze. Znajomości dla których musiała wpasować się w pewne schematy – ale przychodziło jej to o tyle naturalne, że naprawdę wyznawała poglądy zgodne z poglądami większości Ślizgonów i nie musiała tylko udawać. Nie była też osobą towarzyską, potrzebującą licznego grona przyjaciół, z czego zdała sobie sprawę z czasem – choć miała ambicje i lubiła obracać się w gronie lepszych, jak każda dorastająca młoda dziewczyna chciała czuć się akceptowana i udowodnić, że może być kimś mimo skazy na krwi. Ale później zrozumiała, że czyniła to raczej dla korzyści, które mogła z tego wyciągnąć niż dla faktycznej przyjaźni, bo kto obdarzyłby prawdziwą przyjaźnią mieszańca? Nie była tak naiwna, by w to wierzyć, a jako Ślizgonka nie była pozbawiona egoizmu, w pierwszej kolejności zawsze troszczyła się o siebie, czego nauczyło ją zarówno dorastanie z jej ojcem, jak i te siedem lat w zielonych barwach. Dobrze radziła sobie również w samotności, była zdolna i bystra. Nie utrzymywała wielu bliskich więzi, nawet z własną rodziną, dla której była czarną owcą.
Do takich minionych dawno temu znajomości należała ta z Tildą, przerwana kiedy od Krukonki odwrócili się i inni Ślizgoni. Nie zakładała, że ich drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują, nie myślała o tej dziewczynie praktycznie w ogóle od czasu kiedy widziała ją ostatni raz. Była tylko jedną z wielu twarzy napotkanych w szkole. Twarzą kojarzoną z naiwnością, osobą która uwierzyła, że znajdzie w Slytherinie przyjaciół, którzy będą ją akceptować nawet wtedy kiedy się wyłamie.
Ale teraz wszelkie dawne emocje nie miały racji bytu. Minęły lata, obie były dorosłymi kobietami, które życie pokierowało na zupełnie inne ścieżki, a które niespodziewanie spotkały się po latach właśnie tu, na Nokturnie. Miejsce to nie sprzyjało jednak wspominkom i sentymentom, choć Lyanna wciąż była zdumiona że ją tu znalazła i trudno było powstrzymać się od dociekliwych pytań, pozbawionych zarówno wrogości, jak i sympatii. Zachowywała się neutralnie i spokojnie, choć w pewien sposób czuła potrzebę upewnienia się, że Fancourt jej nie zagraża, sumienie Lyanny nie było wszak do końca czyste. A wiedziała też, że musi strzec sekretów swojej nowej przynależności i nie byłyby nikomu na rękę niepowołane osoby węszące na Nokturnie i wcinające się w nieswoje sprawy – choć o bycie aurorem raczej jej nie posądzała, w Hogwarcie nie należała do ludzi, którzy głośno manifestowali swoje bohaterskie zapędy i chęci zbawiania świata kiedy tylko skończą szkołę. Lyannie zawsze wydawało się to żałosne, choć na swój pokrętny sposób chciała przecież ratować świat – ten magiczny przed postępującą degeneracją sprowadzaną przez pleniący się szlam.
Ale Tilda niewątpliwie miała szczęście że trafiła akurat na nią, nie każdy ograniczyłby się tylko do pytań, ale Lyanna nie miała w zwyczaju atakować, nie widząc w tym większego celu. W Tildzie nie widziała większego zagrożenia, które należało unieszkodliwić, choć pozostawała ostrożna i nieufna, a jej spojrzenie badawcze. Pamiętała Tildę z przeszłości, ale wiedziała też że nikogo nie można było lekceważyć. Sama była tego dowodem. Wielu ją lekceważyło, oceniając przez pryzmat płci, urody i wiotkiej sylwetki, a ona potrafiła to wykorzystać, i czasem nawet okazywało się wygodne to, że wielu jej nie doceniało, choć często frustrowało, gdy powątpiewano w jej umiejętności i skuteczność – bo co taka śliczna lalka o burzy gęstych, ciemnych włosów i porcelanowej twarzy mogła wiedzieć o klątwach?
- Łatwo się tu zgubić – skwitowała jej słowa, nie kwestionując jednak ich prawdziwości; Tilda rzeczywiście wyglądała jak ktoś, kto się tu zgubił, Lyanna była na tyle spostrzegawcza by to wychwycić. A Nokturn nadzwyczaj chętnie pożerał zagubione dusze, nie zawsze je oddając. – Choć lepiej tego nie robić, bo w podobnym przypadku nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś opuści się to miejsce – mówiła wciąż. – Ale masz szczęście, właśnie szłam w stronę Pokątnej – dodała. Nie była typem zbawicielki zagubionych, nie miała też w zwyczaju narażać się dla innych, ale teraz przecież nie angażowała się w nic ryzykownego. A skoro i tak zamierzała właśnie opuścić Nokturn, mogła wyświadczyć dawnej znajomej pewną przysługę, przy okazji zabierając z dala od tego miejsca niepasujący element. Może pewnego dnia Tilda odwdzięczy się tym samym? – W rzeczy samej nie jestem tu pierwszy raz, więc wiem, jak stąd wyjść – skinęła w stronę kobiety głową, po czym ruszyła przed siebie w stronę mającą je doprowadzić do Pokątnej. Wiedziała, że Tilda, nie mając za bardzo innego wyjścia, ruszy za nią. W tym momencie była zależna od znającej drogę Lyanny i Zabini w pewien sposób spodobało się to uczucie bycia tą bardziej doświadczoną, tą, od której zależało, czy Tilda znajdzie bezpieczną drogę wyjścia, czy może będzie się błąkać w zaułkach przez kolejne godziny, narażając się na niebezpieczeństwo. Kiedyś, dawno temu, to ona była młodą, nieznającą życia dziewczyną, którą ktoś inny tu wprowadził i uczył, jak powinna się tu poruszać, którędy chodzić i czego absolutnie się wystrzegać. Ale teraz wolała myśleć, że ten etap już dawno za nią, nienawidziła poczucia bycia słabą i zależną od innych, lubiła czuć się osobą niezależną, świadomą tego, że nie była już słabą, bezbronną dziewczyną. Może właśnie dlatego ciągnęło ją do tego, co mroczne i zakazane – bo pozwalało poczuć się silniejszą, odciąć się od bycia wyrzutkiem, co towarzyszyło jej dawno, dawno temu.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Uliczki przy kamienicach mieszkalnych [odnośnik]30.09.18 16:33
Nie znosiła mieć długów wdzięczności - tych niespisanych nigdzie rachunków przysług, z których jasno wynikło, że jej bilans był ujemny. Nie mogła spłacić ich sakiewką monet w określonym terminie i po prostu o nich zapomnieć – nie, długi wdzięczności ciążyły na jej sumieniu niczym ogromy głaz i dawały o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach, żądając spłaty.
O ile zazwyczaj starała się nie dopuszczać do podobnych sytuacji, o tyle w tym momencie była zmuszona schować dumę do kieszeni i poprosić Lyannę o pomoc, choć bardzo pragnęła tego uniknąć. Prawie spodziewała się, że po jej słowach nastąpi niezręczna cisza, po czym Zabini zaśmieje się perlistym głosem, spoglądając na nią z jawną wyższością – nie potrafiła (jeszcze?) myśleć o Lyannie w innych kategoriach niż aroganckiej Ślizgonki, którą znała ze szkoły i która raczej nie paliła się do bezinteresownej pomocy. Tilda zdawała sobie sprawę z tego, że obraz ten mógł nie być do końca sprawiedliwy – na pewno nie był – lecz z taką właśnie postawą kojarzyła jej się Lyanna.
Usiłowała doszukać się na twarzy czarownicy choćby cienia pogardy, który mógłby utwierdzić ją w przekonaniu, że popełniła błąd, pytając ją o drogę, lecz oblicze kobiety pozostawało neutralne.
Może schlebiało jej to, że Tilda prosiła ją pomoc? Z drugiej strony miała raczej niewielki wybór, ograniczający się do Zabini i anonimowych mieszkańców pobliskich kamienic, którzy prawie na pewno nie byliby skorzy do jakiejkolwiek pomocy.
- Masz rację – odrzekła krótko, nie widząc sensu, by dłużej zagłębiać się w dyskusję dotyczącą  niebezpieczeństw czyhających na Nokturnie; był to przecież temat rzeka. Obydwie – jak zdążyła wywnioskować Tilda – wiedziały przecież, że poruszanie się w tym miejscu przypominało spacerowanie po cienkiej tafli lodu, który w każdym momencie mógł się załamać i wciągnąć nieszczęśnika w ciemną otchłań. - W takim razie prowadź – dodała, odpowiadając jej kiwnięciem głowy, choć w zasadzie nawet nie musiała; Lyanna już ruszyła w stronę wylotu uliczki.
Tilda pośpieszyła za nią, szybko zrównując się z czarownicą, która najwidoczniej nie musiała zastanawiać się dwa razy przed wyborem drogi. Szły więc w milczeniu, a Tilda co jakiś czas rozglądała się dookoła, woląc nie tracić czujności. To, że były ich dwie i że każda z nich miała różdżkę, wcale nie stanowiło skutecznej ochrony przed wszelkiego rodzaju mętami i rzezimieszkami, którzy kręcili się po Nokturnie.
Milczenie, jakie zapadło pomiędzy nimi, zdawało się ciążyć w powietrzu, jednak póki co Tilda nie miała ochoty go przerywać. Lyanna nie była osobą, z jaką chętnie powspominałaby czasy Hogwartu, dawnych nauczycieli czy innych uczniów; przeszłość należało zostawić tam, gdzie się ją znalazło, i więcej do niej nie wracać. Z drugiej strony, Tilda nie czuła też, by szczególnie interesowało ją życie prywatne Lyanny – nie życzyła jej źle, ale był to kolejny temat, którego nie miała ochoty poruszać.
- Często tu bywasz? – wreszcie wydobyła z siebie głos, zadając pytanie tym samym co wcześniej, dość beznamiętnym tonem. Nie miała pojęcia, czemu tak zależało jej na kontynuowaniu rozmowy – przecież równie dobrze mogłyby milczeć – ale mimo wszystko Tilda czuła, że cisza z każdą chwilą zdawała się być coraz bardziej wymowna.
Liczyła więc na to, że zadane przez nią pytanie okaże się wystarczające, by prowadzić w miarę neutralną rozmowę.


You have witchcraftin your lips



Tilda Fancourt
Tilda Fancourt
Zawód : hoduję pająki
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna


the good ones always seem to break


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3972-tilda-fancourt https://www.morsmordre.net/t3987-arachne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f149-redwood-avenue-17-3 https://www.morsmordre.net/t4010-skrytka-bankowa-nr-1022 https://www.morsmordre.net/t6385-tilda-fancourt#162295

Strona 15 z 20 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 20  Next

Uliczki przy kamienicach mieszkalnych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach