Uliczki przy kamienicach mieszkalnych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych
Uliczki prowadzące do kamienic mieszkalnych. Okolica jest zamieszkała, wobec czego stanowi jeden z najbezpieczniejszych rejonów Nokturnu, pomimo że wiadomo, jakie osoby decydują się na wynajem. Często słychać tutaj mało wyszukane przekleństwa, na przybyszy łypią ponuro zakapturzone postacie, które doskonale orientują się, kto jest mieszkańcem, a kto tylko gościem - idealnym materiałem do szybkiego zarobku. Wejście w te okolice stróżów prawa jest ryzykowną grą - margines społeczeństwa skrupulatnie szczerze swojej prywatności. W rynsztoku w porze deszczowej zbiera się cały brud z ulicy. Ponure, brudne, z ciemności pojedynczych uliczek można usłyszeć odgłosy walki bezpańskich zwierząt... Dobrze, że masz tyle szczęścia, że to tylko one.
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 74
#1 'k100' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 74
Zaklęcie Elizabeth wyszło jej zupełnie nie tak, jak tego chciała. Czar wystrzelił z różdżki w zupełnie innym kierunku niż powinien, odpił się od ściany i uderzył w podłogę przerywając tym samym niefortunny czar Lilith. Z tego powodu aurorzy nie musieli już liczyć na szczęście, każdy podjęty przez nich krok okazał się bezbolesny.
Drętwota Lilith śmignęła tuż obok ucha lecącego Samuela. Mężczyzna, który szykował się do skoku upadł w pajęczynę ponownie się do niej przyklejając, tuż obok niego wylądował auror. Jego stopy piekły od poparzeń, na szczęście niegroźnych, a ze złamanego nosa ciągle sączyła się krew.
|Udało się wam schwytać mężczyznę, podłoga już nie parzy. Odczuwacie pewien dyskomfort z powodu poparzeń stóp, ale nie są to poważne obrażenia. Samuel cały czas ma -5 do rzutów za złamany nos.
Na odpis macie 48 godzin.
Drętwota Lilith śmignęła tuż obok ucha lecącego Samuela. Mężczyzna, który szykował się do skoku upadł w pajęczynę ponownie się do niej przyklejając, tuż obok niego wylądował auror. Jego stopy piekły od poparzeń, na szczęście niegroźnych, a ze złamanego nosa ciągle sączyła się krew.
|Udało się wam schwytać mężczyznę, podłoga już nie parzy. Odczuwacie pewien dyskomfort z powodu poparzeń stóp, ale nie są to poważne obrażenia. Samuel cały czas ma -5 do rzutów za złamany nos.
Na odpis macie 48 godzin.
Nie wszystko poszło, tak jak zakładał, ale - mniejsza o to. Wciąż czuł pulsujący ból ze złamanego nosa, co chwilę też na ustach pojawiał się metaliczny posmak krwi, która znalazła drogę przez samuelową brodę, i powoli kapała na koszulę i płaszcz.
Zatrzymał się tuż przy spetryfikowanym uciekinierze, wciąż piekły go stopy, ale mieszające się doznania bólowe starał się zignorować, zatrzymując spojrzenie na leżącym i oblepionym pajęczyną mężczyźnie.
- Trzeba go wciągnąć do środka - zerknął na Lilith z uznaniem kiwając jej głową - tak przynajmniej miało to wyglądać, bo jedną rękę złapał się w okolicach ust, wycierając cieknącą krew. Będzie im łatwiej zmusić do mówienia nokturnowego podglądacza.
Korzystając z chwilowego spokoju, zdecydował samemu nastawić nos. Wcześniejsza próba Lizzy wywołała tylko dodatkowe, bolesne przesunięcie chrząstki, bez poprawy jego umiejscowienia. Chyba..że miała czarne poczucie humoru, ale - nawet znając jej złośliwą naturę, nie wierzył, by działała z premedytacją. Chyba. Ostatni raz przetarł wargi i skupił się na swoim zadaniu. Zacisnął zęby i sięgnął obiema dłońmi nosa, celnie potraktowaną sierpowym.
Zatrzymał się tuż przy spetryfikowanym uciekinierze, wciąż piekły go stopy, ale mieszające się doznania bólowe starał się zignorować, zatrzymując spojrzenie na leżącym i oblepionym pajęczyną mężczyźnie.
- Trzeba go wciągnąć do środka - zerknął na Lilith z uznaniem kiwając jej głową - tak przynajmniej miało to wyglądać, bo jedną rękę złapał się w okolicach ust, wycierając cieknącą krew. Będzie im łatwiej zmusić do mówienia nokturnowego podglądacza.
Korzystając z chwilowego spokoju, zdecydował samemu nastawić nos. Wcześniejsza próba Lizzy wywołała tylko dodatkowe, bolesne przesunięcie chrząstki, bez poprawy jego umiejscowienia. Chyba..że miała czarne poczucie humoru, ale - nawet znając jej złośliwą naturę, nie wierzył, by działała z premedytacją. Chyba. Ostatni raz przetarł wargi i skupił się na swoim zadaniu. Zacisnął zęby i sięgnął obiema dłońmi nosa, celnie potraktowaną sierpowym.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Zadziałało. Mężczyzna runął na ziemię a na moich ustach rozkwitł triumfalny uśmiech. Włosy powoli wracały do swej naturalnej barwy, nie pozostawiając już niczego innego jak tylko wspomnienia o krwistym kolorze. Spojrzałam w kierunku Sama a kiedy nasze oczy się spotkały, posłałam mu łobuzerski uśmiech. Miałam nadzieję, że był zadowolony z postępów jakie robiłam. Nie mogłam go zawieść. Podeszłam do niego, po drodze wyciągając z kieszeni jedwabną chusteczkę, podałam ją mężczyźnie.
- Proszę, chyba wygodniej będzie Ci tym tamować ten krwotok. - Rzuciłam nie kryjąc troski, która tak wyraźnie zabrzmiała w moich słowach. - Fakt. - Dodałam pośpiesznie kierując się w stronę drzwi w celu zamknięcia ich, przecież nie chcielibyśmy, żeby ktokolwiek był świadkiem całego zajścia. - Ale najpierw - Przerwałam, schylając się do nieznajomego i szybkim ruchem zgarniając jego różdżkę z podłogi(?), by następnie schować ją do środkowej kieszeni peleryny. Nie rozważnym było by pozostawienie go uzbrojonego, szczególnie że nie mieliśmy pojęcia jak długo moje zaklęcie będzie działać; to też nie wiele myśląc po raz kolejny wycelowałam w niego swoją różdżkę.
- Incarcerous. - Wypowiedziałam zaklęcie z niezwykłym spokojem, mając nadzieję, że tym razem zadziała poprawnie.
- Proszę, chyba wygodniej będzie Ci tym tamować ten krwotok. - Rzuciłam nie kryjąc troski, która tak wyraźnie zabrzmiała w moich słowach. - Fakt. - Dodałam pośpiesznie kierując się w stronę drzwi w celu zamknięcia ich, przecież nie chcielibyśmy, żeby ktokolwiek był świadkiem całego zajścia. - Ale najpierw - Przerwałam, schylając się do nieznajomego i szybkim ruchem zgarniając jego różdżkę z podłogi(?), by następnie schować ją do środkowej kieszeni peleryny. Nie rozważnym było by pozostawienie go uzbrojonego, szczególnie że nie mieliśmy pojęcia jak długo moje zaklęcie będzie działać; to też nie wiele myśląc po raz kolejny wycelowałam w niego swoją różdżkę.
- Incarcerous. - Wypowiedziałam zaklęcie z niezwykłym spokojem, mając nadzieję, że tym razem zadziała poprawnie.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Lilith Greengrass' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Samuel, udało ci się nastawić nos, jeszcze przez chwilę leciała z niego krew, ale szybo przestała. Bolesne pulsowanie przypominało o nieprzyjemnym zderzeniu z pięścią, ale nic poważnego się na szczęście nie stało.
Lilith, twoje zaklęcie się nie udało, mężczyzna leżał na ziemi wciągnięty do środka. Po chwili mogliście zauważyć jak zaczyna odzyskiwać świadomość. Pierwszą jego reakcją było sięgnięcie po różdżkę, która bezpiecznie spoczywała już w kieszeni panny Greengrass. podniósł się na ziemię, jego oczy błysnęły inteligencją, gdy zrozumiał swoje położenie.
- Niech was avada popieści - mruknął tylko zanim ponownie opadł na ziemię najwyraźniej straciwszy chęci do ucieczki.
|Na odpis macie 48 godzin.
Lilith, twoje zaklęcie się nie udało, mężczyzna leżał na ziemi wciągnięty do środka. Po chwili mogliście zauważyć jak zaczyna odzyskiwać świadomość. Pierwszą jego reakcją było sięgnięcie po różdżkę, która bezpiecznie spoczywała już w kieszeni panny Greengrass. podniósł się na ziemię, jego oczy błysnęły inteligencją, gdy zrozumiał swoje położenie.
- Niech was avada popieści - mruknął tylko zanim ponownie opadł na ziemię najwyraźniej straciwszy chęci do ucieczki.
|Na odpis macie 48 godzin.
Mogło pójść gorzej. Patrząc na to obiektywnie to można było uznać to nawet za zabawne, że trójka aurorów miała tak duże problemy ze złapaniem mężczyzny, który też jakoś bardzo nie utrudniał im pracy. Kolejne zaklęcie jej nie wyszło, ale przynajmniej osiągnęła inny niż spodziewany skutek. Mogła teraz poruszać się bez obaw przed oparzeniem, choć swoje już musiała przeboleć i nadal odczuwała dyskomfort. Jednak nie miała najgorzej patrząc na Samuela, którego nos wyglądał po prostu źle. Na szczęście mieli ze sobą Lilith, która pokazała, że będzie co najmniej dobrym aurorem. I na pewno dzisiaj bardziej skutecznym niż oni, doświadczeni w swoim fachu.
Zauważyła, że mężczyzna zaczął odzyskiwać przytomność, ale widząc swoje położenie zrezygnowany opadł na ziemie. Bezbronny, rozbrojony nie stanowił teraz zagrożenia. Jednak na wszelki wypadek jak i w celu wywarcia presji nie schowała różdżki. Trzymała ją oburącz obserwują siedzącego na podłodze mężczyznę.
- Czeka nas miła rozmowa. – powiedziała do niego ze uśmiechem, który mówił zupełnie co innego. – Niech pan zacznie od przedstawienia się. Nie mogę się również doczekać historii co też pana tu sprowadziło. I radze powiedzieć prawdę, dla własnego dobra. – dodała nie spuszczając z niego wzroku.
Zauważyła, że mężczyzna zaczął odzyskiwać przytomność, ale widząc swoje położenie zrezygnowany opadł na ziemie. Bezbronny, rozbrojony nie stanowił teraz zagrożenia. Jednak na wszelki wypadek jak i w celu wywarcia presji nie schowała różdżki. Trzymała ją oburącz obserwują siedzącego na podłodze mężczyznę.
- Czeka nas miła rozmowa. – powiedziała do niego ze uśmiechem, który mówił zupełnie co innego. – Niech pan zacznie od przedstawienia się. Nie mogę się również doczekać historii co też pana tu sprowadziło. I radze powiedzieć prawdę, dla własnego dobra. – dodała nie spuszczając z niego wzroku.
Czuł się lepiej, gdy pulsujący ból zelżał, a już po chwili cieknący czerwienią strumyk, zaprzestał swej wędrówki. Wciąż miał na sobie szkarłatne ślady. Przyjął od Lilith chustkę, ostatecznie, niedbale przecierając z twarzy i brody pozostałości. Miał ważniejsze rzeczy do zrobienia, skumulowane w postaci - w końcu - schwytanego jegomościa.
Nie musieli długo czekać na pierwsze przebłyski przytomności uciekiniera. Stanął pod ścianą, blisko leżącego, mając nadzieję, ze tym razem to on mu zaserwuje mu specjalne traktowanie - kopniakiem, taka złośliwa odwdzięka za złamany nos. Tylko..musiał mieć powód, a przepytywanie, mogło prawdopodobnie takowe dać. Nie miał zamiaru być brutalny, nie należał do więziennych stręczycieli, ale...przypomnienie o zasadach rozmowy, czasami było konieczne.
- Posłuchamy co nasz miły gość ma do powiedzenia - dodał tylko do słów Elizabeth, pozwalając by kontynuowała. Skamander mógł się za szybko rozpędzić i przejść do cięższych zagadnień. Miał nadzieję, że tym razem nikogo pod drzwiami nie ma, dla pewności najpierw zerkając za wejście, potem wrócił do leżącego.
- Przyda ci się jedna zachęta i zapewnienie, że jednak powinieneś z nami współpracować - mruknął bardziej do siebie niż do mężczyzny, by cicho wypowiedzieć zaklęcie - Esposas - skierował koniec różdżki w więźnia. Wolał, żeby nie prezentował im dodatkowych atrakcji. Jak na sam początek, mieli z nim wystarczająco dużo zamieszania. Ale..przynajmniej coś się działo. Coś ruszyło.
Nie musieli długo czekać na pierwsze przebłyski przytomności uciekiniera. Stanął pod ścianą, blisko leżącego, mając nadzieję, ze tym razem to on mu zaserwuje mu specjalne traktowanie - kopniakiem, taka złośliwa odwdzięka za złamany nos. Tylko..musiał mieć powód, a przepytywanie, mogło prawdopodobnie takowe dać. Nie miał zamiaru być brutalny, nie należał do więziennych stręczycieli, ale...przypomnienie o zasadach rozmowy, czasami było konieczne.
- Posłuchamy co nasz miły gość ma do powiedzenia - dodał tylko do słów Elizabeth, pozwalając by kontynuowała. Skamander mógł się za szybko rozpędzić i przejść do cięższych zagadnień. Miał nadzieję, że tym razem nikogo pod drzwiami nie ma, dla pewności najpierw zerkając za wejście, potem wrócił do leżącego.
- Przyda ci się jedna zachęta i zapewnienie, że jednak powinieneś z nami współpracować - mruknął bardziej do siebie niż do mężczyzny, by cicho wypowiedzieć zaklęcie - Esposas - skierował koniec różdżki w więźnia. Wolał, żeby nie prezentował im dodatkowych atrakcji. Jak na sam początek, mieli z nim wystarczająco dużo zamieszania. Ale..przynajmniej coś się działo. Coś ruszyło.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Nieznany jegomość poruszył się, co prawdopodobnie wytrąciło mnie ze skupienia, powodując tym samym (po raz kolejny) nieudolnie rzucone zaklęcie. Wywróciłam tylko oczami, robiąc przy tym drobnym geście zniecierpliwienia połączonego z zniechęceniem, parę kroków w bok, tak że teraz opierałam się ramieniem o odrapaną ścianę, dając moim towarzyszom prawo do przesłuchania mężczyzny. Prychnęłam pod nosem słysząc jego przekleństwo.
- Po co te formy grzecznościowe. - Zauważyłam, może nieco ironicznie a już na pewno niezbyt grzecznie ale w tym momencie ów nieznajomy był ostatnią osobą która zasługiwała na jakąkolwiek formę szacunku z naszej strony. Zlustrowałam wzrokiem Samuela, później Elizabeth, dopiero na końcu skupiając swoje świdrujące spojrzenie w człowieku leżącym na podłodze. - Radziłabym pośpieszyć się z odpowiedzią. - Rzuciłam jakby od niechcenia. - Jestem nieco mniej cierpliwa niż moi towarzysze. - Dodałam jeszcze, posyłając mu złośliwy uśmiech.
- Po co te formy grzecznościowe. - Zauważyłam, może nieco ironicznie a już na pewno niezbyt grzecznie ale w tym momencie ów nieznajomy był ostatnią osobą która zasługiwała na jakąkolwiek formę szacunku z naszej strony. Zlustrowałam wzrokiem Samuela, później Elizabeth, dopiero na końcu skupiając swoje świdrujące spojrzenie w człowieku leżącym na podłodze. - Radziłabym pośpieszyć się z odpowiedzią. - Rzuciłam jakby od niechcenia. - Jestem nieco mniej cierpliwa niż moi towarzysze. - Dodałam jeszcze, posyłając mu złośliwy uśmiech.
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Zaklęcie Samuela się nie udało. Mężczyzna jednak pozbawiony różdżki nie miał zamiaru uciekać. Wciąż czuł się skołowany, ale jakby dopiero rozpoznał z kim ma do czynienia.
- Co mam wam mówić - burknął. - Ja nic nie wiem, przyszedłem tu tylko po moje pieniądze, które ta sklątka mi ukradła. Skąd miałem wiedzieć, że macie tu jakiś aurorski zjazd. Nie przedstawiacie się, człowiek nie wie, co się dzieje, zaklęcia w niego latają, to uciekłem. Mea kurwa culpa.
Mężczyzna usiadł wreszcie z niesmakiem przyglądając się twarzom otaczających go ludzi.
- Dobra, już mówię - skomentował poczynania Skamandera. - Jestem handlarzem, sprzedaję zioła na Pokątnej. Kiedyś przyszła do mnie jakaś kobieta i poprosiła o pożyczkę, to jej dałem, wyglądała naprawdę paskudnie. Ale nie oddała przez tydzień, chociaż obiecała. Puff, zniknęła. Raz ją zobaczyłem przypadkiem jak przechodziła, to poszedłem za nią. Zobaczyłem jak tu przyszła, ale było z nią więcej ludzi, to się nie pchałem. Przychodziłem tu co jakiś czas aż zobaczyłem, że się wynosi wczoraj. Więc postanowiłem dzisiaj wpaść, zobaczyć czy jakich pieniędzy nie zostawiła i zabrać, co moje. Nie wiedziałem, że ktoś tu będzie - łypnął okiem na Lilith jakby to była wszystko jej wina. - Nic złego nie zrobiłem, czarnej magii nie używam, wypuścicie mnie? Nie chcę skończyć w Tower, nic nie zrobiłem, myślałem, że jesteście jej pomagierami, nie chciałem atakować funkcjonariuszy. Pomogę wam.
Spojrzał po kolei w twarze wszystkich aurorów. Wyglądał dość żałośnie siedząc na brudnej podłodze, bez różdżki, patrząc z rezygnacją na otaczających go ludzi. Zapewne któryś z aurorów mógł kojarzyć mężczyznę, czasem zdarzało mu się dostarczać składniki eliksirów do samego Biura. Pewnie to stamtąd kojarzył twarz Samuela, najstarszego wiekiem i stażem ze wszystkich zebranych.
|Na odpis macie 48 godzin.
Nie musicie rzucać kością, jeśli chcecie związać mężczyznę, możecie uznać, że zaklęcie się powiedzie. Na razie nie musicie rzucać kością na żadną czynność, poinformuję Was, jeśli coś się zmieni.
- Co mam wam mówić - burknął. - Ja nic nie wiem, przyszedłem tu tylko po moje pieniądze, które ta sklątka mi ukradła. Skąd miałem wiedzieć, że macie tu jakiś aurorski zjazd. Nie przedstawiacie się, człowiek nie wie, co się dzieje, zaklęcia w niego latają, to uciekłem. Mea kurwa culpa.
Mężczyzna usiadł wreszcie z niesmakiem przyglądając się twarzom otaczających go ludzi.
- Dobra, już mówię - skomentował poczynania Skamandera. - Jestem handlarzem, sprzedaję zioła na Pokątnej. Kiedyś przyszła do mnie jakaś kobieta i poprosiła o pożyczkę, to jej dałem, wyglądała naprawdę paskudnie. Ale nie oddała przez tydzień, chociaż obiecała. Puff, zniknęła. Raz ją zobaczyłem przypadkiem jak przechodziła, to poszedłem za nią. Zobaczyłem jak tu przyszła, ale było z nią więcej ludzi, to się nie pchałem. Przychodziłem tu co jakiś czas aż zobaczyłem, że się wynosi wczoraj. Więc postanowiłem dzisiaj wpaść, zobaczyć czy jakich pieniędzy nie zostawiła i zabrać, co moje. Nie wiedziałem, że ktoś tu będzie - łypnął okiem na Lilith jakby to była wszystko jej wina. - Nic złego nie zrobiłem, czarnej magii nie używam, wypuścicie mnie? Nie chcę skończyć w Tower, nic nie zrobiłem, myślałem, że jesteście jej pomagierami, nie chciałem atakować funkcjonariuszy. Pomogę wam.
Spojrzał po kolei w twarze wszystkich aurorów. Wyglądał dość żałośnie siedząc na brudnej podłodze, bez różdżki, patrząc z rezygnacją na otaczających go ludzi. Zapewne któryś z aurorów mógł kojarzyć mężczyznę, czasem zdarzało mu się dostarczać składniki eliksirów do samego Biura. Pewnie to stamtąd kojarzył twarz Samuela, najstarszego wiekiem i stażem ze wszystkich zebranych.
|Na odpis macie 48 godzin.
Nie musicie rzucać kością, jeśli chcecie związać mężczyznę, możecie uznać, że zaklęcie się powiedzie. Na razie nie musicie rzucać kością na żadną czynność, poinformuję Was, jeśli coś się zmieni.
Dłuższą chwilę po prostu przyglądał się schwytanemu. Dopiero, gdy adrenalina zmniejszyła swoje obroty, w głowie zaczęły kiełkować wspomnienia, które - potwierdzały kolejne słowa mężczyzny. Zmarszczył brwi na pierwsze wyburczane zdanie, ale nie poruszył się. Opierał się o ścianę, mierząc dosyć nieprzyjemnie jego sylwetkę.
- Zdaje się, że pani się przywitała najpierw, więc swoich kurwa win nam nie rzucaj - wskazał zerknięciem na Lizzy, ale nie kontynuował, kiedy były uciekinier w koniu przeszedł na właściwe tory odpowiedzi. Przysłuchiwał się spokojnie.
- Opisz ją, tę kobietę - zignorował jęki kolejnych tłumaczeń. rzeczywiście, powoli świtało mu, że twarz była nader znajoma, co jakiś czas pojawiająca się w Biurze. Sam nie miał z nim większej styczności, ale wystarczająco długo pracował, by skojarzyć fakty - O zamykaniu pomyślimy jeszcze później, zależnie od twojej pomocy. Jak się przedstawiała? I skoro wczoraj ją widziałeś - wiesz przypadkiem, gdzie się wybierali? Zabierali coś konkretnego? Mówili może o czymś? Usłyszałeś coś? Może kogoś mieli ze sobą, kto nie wyglądał na..tutejszego? - rzucał kolejne, pospieszne pytania, wiedząc, że i Lilith i panna Falwey dopowiedzą ewentualne niejasności. Zerknął dla pewności na obie kobiety. Swoją różdżkę wsunął do rękawa, by w razie konieczności, móc ją szybko wyciągnąć. Drzwi były zamknięte, różdżka odebrana, a kwaśna mina ich więźnia świadczyła, że jednak nie będzie więcej próbował im uciekać - Jak się nazywasz? - dodał już łagodniej, rozluźniając zaciśnięte na ramionach pięści. Nadal nie opuszczał spojrzenia, obserwując poczynania wskazanego.
- Zdaje się, że pani się przywitała najpierw, więc swoich kurwa win nam nie rzucaj - wskazał zerknięciem na Lizzy, ale nie kontynuował, kiedy były uciekinier w koniu przeszedł na właściwe tory odpowiedzi. Przysłuchiwał się spokojnie.
- Opisz ją, tę kobietę - zignorował jęki kolejnych tłumaczeń. rzeczywiście, powoli świtało mu, że twarz była nader znajoma, co jakiś czas pojawiająca się w Biurze. Sam nie miał z nim większej styczności, ale wystarczająco długo pracował, by skojarzyć fakty - O zamykaniu pomyślimy jeszcze później, zależnie od twojej pomocy. Jak się przedstawiała? I skoro wczoraj ją widziałeś - wiesz przypadkiem, gdzie się wybierali? Zabierali coś konkretnego? Mówili może o czymś? Usłyszałeś coś? Może kogoś mieli ze sobą, kto nie wyglądał na..tutejszego? - rzucał kolejne, pospieszne pytania, wiedząc, że i Lilith i panna Falwey dopowiedzą ewentualne niejasności. Zerknął dla pewności na obie kobiety. Swoją różdżkę wsunął do rękawa, by w razie konieczności, móc ją szybko wyciągnąć. Drzwi były zamknięte, różdżka odebrana, a kwaśna mina ich więźnia świadczyła, że jednak nie będzie więcej próbował im uciekać - Jak się nazywasz? - dodał już łagodniej, rozluźniając zaciśnięte na ramionach pięści. Nadal nie opuszczał spojrzenia, obserwując poczynania wskazanego.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Przysłuchiwałam się uważnie tłumaczeniom mężczyzny. Przez cały czas trzymając w dłoni różdżkę, której czubek nadal skierowany był w stronę obcego mężczyzny. Mimo, że rozbrojony w dalszym ciągu mógł stanowić zagrożenie a nawet jeśli nie, wolałam dmuchać na zimne jak to się mówi. Nie miałam zamiaru dać mu choćby cienia szansy na ucieczkę. Kiedy skończył, posłałam znaczące spojrzenie Samuelowi. Nie znałam tego mężczyzny, jego twarz była mi kompletnie nieznana, to też jego słowa nie miały większej wartości. Mój wzrok zadawał aurorowi tylko jedno pytanie : Wierzysz mu?
And on purpose,
I choose you.
.
I choose you.
.
Lilith Greengrass
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Don't mistake my kindness for weakness,
I'll choke you with the same hands I fed you with.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Miała przed sobą mężczyznę, który mógł być ofiara oszustwa albo wspólnikiem zbrodni. Nie ona była od wymierzania sprawiedliwości, ale swoje własne osądy posiadała. Nie była nadal do końca pewna czy uwierzy mężczyźnie, na razie na pewno się na to nie zanosiło.
- Tak dla przypomnienia: to pan pierwszy wycelował we mnie zaklęciem. – powiedziała słysząc jego tłumaczenia, które równie dobrze można było wyrzucić do kosza. Zaatakował pierwszy co od razu kładzie się cieniem na jego osobie. Mógł od razu ich rozpoznać, w szczególności że nikt z nich się nie przedstawił, a mężczyzna wiedział kim są.
- Zawsze użycza pan tak łatwo pożyczek? Przychodzi do pana obca kobieta, nie zna jej pan i nie może ufać. Do tego jej wygląd nie zachęca to bliższego zapoznania, ale mimo to pożycza jej pan pieniądze. – popatrzyła wymownie na Samuela. – Chce po prostu zrozumieć dlaczego pan jej zaufał. – wytłumaczyła gdyż nie potrafiła uwierzyć, że doświadczony handlarz postawił na takie ryzyko. Może złożyła mu propozycje nie do odrzucenia a może cały czas ich wkręca. – Ludzie. Zna ich pan? Tutejsi? Wygląd, cechy szczególne… Zna Pan kogoś z kim utrzymywała ona kontakt, ktoś kto będzie wiedział o niej więcej? – zapytała dopowiadając do pytać Samuela. Na pewno mężczyzna wyznaczył im nową drogę, którą mieli podążyć. By złapać kobietę musieli zrozumieć metody jej działania, to jak udawało się jej ukrywać i uciekać cały czas.
- Tak dla przypomnienia: to pan pierwszy wycelował we mnie zaklęciem. – powiedziała słysząc jego tłumaczenia, które równie dobrze można było wyrzucić do kosza. Zaatakował pierwszy co od razu kładzie się cieniem na jego osobie. Mógł od razu ich rozpoznać, w szczególności że nikt z nich się nie przedstawił, a mężczyzna wiedział kim są.
- Zawsze użycza pan tak łatwo pożyczek? Przychodzi do pana obca kobieta, nie zna jej pan i nie może ufać. Do tego jej wygląd nie zachęca to bliższego zapoznania, ale mimo to pożycza jej pan pieniądze. – popatrzyła wymownie na Samuela. – Chce po prostu zrozumieć dlaczego pan jej zaufał. – wytłumaczyła gdyż nie potrafiła uwierzyć, że doświadczony handlarz postawił na takie ryzyko. Może złożyła mu propozycje nie do odrzucenia a może cały czas ich wkręca. – Ludzie. Zna ich pan? Tutejsi? Wygląd, cechy szczególne… Zna Pan kogoś z kim utrzymywała ona kontakt, ktoś kto będzie wiedział o niej więcej? – zapytała dopowiadając do pytać Samuela. Na pewno mężczyzna wyznaczył im nową drogę, którą mieli podążyć. By złapać kobietę musieli zrozumieć metody jej działania, to jak udawało się jej ukrywać i uciekać cały czas.
Uliczki przy kamienicach mieszkalnych
Szybka odpowiedź