Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Jarmark
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
'k100' : 31
– Można się ślizgać, wtedy mamy przewagę nad ludźmi – ominęła skrzętnie potencjalne zderzenie ze ścianą; skoro pod tą postacią potrafiła pływać, to jazda na brzuchu chyba też nie powinna sprawić im problemu. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce dużo rzeczy mogło pójść nie tak.
Widać nie tylko ją wzięło na egzystencjonalne rozterki, bo kiedy tylko zadał pierwsze z pytań, czarownica poczuła się, jakby dostała obuchem w głowę. Tego też nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, nie interesowało jej to, a jeśli tak było i miał choć trochę racji, to szkoda, że nikt nie mówił, że czarodziejskim przejściem pomiędzy widzialnym a niewidzialnym było zaklęcie w postaci pokracznego zwierzaka lub co gorsza, karą dla niegrzecznych dorosłych, choć ona nic nikomu nie zrobiła. Było zresztą w tej sytuacji coś dziwnie baśniowego, jak z opowieści o zaklętych zwierzątkach, które pomagały sierocie w lepszym życiu i przyszykowaniu jej do wyjścia na bal – tylko tam wszystko kończyło się szczęśliwie, gdy u nich malowała się wizja smutnego wybiegu ze szczątkowym lodowcem i płytkim basenem. Ale jeśli miał trochę racji, to kto wie, może bardziej zacznie zważać na opowiadania dla dzieci, by w przyszłości – oby nie – wyłapywać pewne analogie szybciej, wcześniej i sprawniej. Nie odpowiedziała, wykonała coś na kształt wzruszenia skrzydłami, po czym rozejrzała się.
– Jeszcze nie mam odpowiedzi na to pytanie – odparła rozbrajająco – przywódca powinien chyba być największy i najbardziej postawny albo się wyróżniać, ale ja z nim nie rozmawiam, to chyba męska robota – wolała skupić się na porach karmienia, otwieraniu drzwi, jakimkolwiek schemacie, gdyby za pierwszym razem się nie powiodło. Wnet jednak dostrzegła zachowanie pozostałych pingwinów i była przekonana, że w ludzkiej postaci właśnie parsknęłaby głośnym, złośliwym śmiechem. – Chyba poznaliśmy odpowiedź szybciej, niż zakładałam; scena jest twoja – niech no się popisze elokwencją i zdolnościami przywódczymi, skoro zakładał zrobienie burdy między innymi stworzeniami.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Millicenta Goshawk dnia 02.08.22 19:01, w całości zmieniany 1 raz
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
'k100' : 89
Dywagacje nad baśniową analogią w tamtej chwili jakoś się mnie nie imały, przeciwnie do fali spływających zewsząd obaw, kiedy zdałem sobie sprawę, że do ocalenia może być znacznie więcej, niż własna skóra. Brak odpowiedzi ze strony pingwinki wzbudził we mnie realny dreszcz niepokoju; musiałem jej tym pytaniem zadać niemałą zagwozdkę... a skoro nie tylko ja dostrzegałem głębię w tym szalonym pomyśle, może było w nim ukryte dno. Z drugiej strony, opracowanie planu ucieczki na standardy ludzkiego umysłu nie wydawało się niemożliwe. Rzekłbym raczej, że jego wdrożenie w życie, przy odpowiedniej koordynacji czasu i dostępnych zasobów, byłoby wysoce prawdopodobne — więc jeśli nam uda się uciec, dla żadnego przedstawiciela gatunku ludzkiego nie powinno to stanowić problemu. Mijane pingwiny nie były zresztą skalane myślą, co na siłę można by tłumaczyć wieloletnią egzystencją w skórze tych stworzeń (bo sam bym chyba oszalał), ale wówczas też niewiele byłoby w nich ludzi. Zresztą, żeby komukolwiek pomóc, musiałem najpierw sam stąd uciec. Jeśli będą dalej gryźć mnie podobne rozterki, zawsze mogę tutaj wrócić, prawda?
Może nie potrafiliśmy wydawać z siebie odgłosów śmiechu, ale zawtórowałem charakterystycznemu gdakaniu wyrażającemu rozbawienie. — Tylko jak mam to niby zrobić. Zmusić je, żeby zaczęły się o mnie bić? — zażartowałem, ale samice chyba zrozumiały, co mam do przekazania — bo ni stąd, ni zowąd wśród ptaków nastało poruszenie, a ja nie musiałem się nawet specjalnie przykładać, żeby podburzyć je do działania. Znalazł się nawet samiec alfa, ten drugi, zazdrosny o moje branie — i całe szczęście, że w mojej obronie stanęły pozostałe pingwiny, bo nie wyobrażam sobie wyjść cało z tego starcia. To dało nam czas, żeby znaleźć się bliżej wyjścia, kiedy klatka zostanie otwarta. — To nasza chwila, ruszajmy — zaproponowałem i zacząłem przemieszczać się pod wskazane miejsce w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń.
'k100' : 84
– Nic innego nie przychodzi mi do głowy – nie miała zapasowego planu, dodatkowego pomysłu, nie teraz, kiedy działała w mieszance paniki, frustracji i bezradności oraz natłoku egzystencjonalnych rozważań, które bombardowały ją niemal z każdej strony w najmniej odpowiednich okolicznościach. Teraz, gdy musiała się skupić – co ze względu na spowolnione myślenie nie było wcale proste – uczepiła się myśli o tym, że jeśli stąd nie wyjdą to towarzysz niedoli oświadczy się jej kamyczkiem, by potem inne pingwinice rzuciły się jej do gardła, pozostałości bezczeszcząc. Z chwilowego festiwalu absurdów wyrwało ją trącenie skrzydłem; bez problemu dostrzegła jak pingwiny nagle ruszyły w stronę drugiego nieszczęśnika i to wcale nie zwiastowało nic dobrego. Poczuła, że chyba wkopali się w jeszcze większe bagno, niż dotychczas, ale nie było odwrotu. Bez słowa ruszyła w kierunku wąskiego korytarza i zaczaiła się za skałką.
– Oby to zadziałało, bo jeśli nie, to nas zadziobą – spanikowana patrzyła błagalnie w kierunku drzwi, mając nadzieję, że ktoś się pojawi. Inaczej im obojgu groził pogrom. Chyba narazili się pozostałym pingwinom.
suma rzutów: 263 (w tym bonus Garfielda za sprawność)
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
'k100' : 94
Nagle horyzont przysłonił mi liść w dziób. A dokładniej rzecz biorąc pingwinie skrzydło, przez które sunąc po tafli lodu, wywróciłem kozła. Przeciwnik nie ustawał w swych atakach; zdecydowałem się na zastosowanie okrzyku bojowego i kontratak, wpierw zasłaniając się własnym skrzydłem, jakbym przybrał gardę, a później zrywając na równe nogi (co przyszło mi wbrew pozorom łatwiej, niż przypuszczałem w swoich uprzednich rozważaniach) i wymierzając cios. Tak się złożyło, że atakujący mnie pingwin pofrunął wprost do mieszczącej się obok tafli wody, torując mi drogę ucieczki. Wówczas, ile sił w nogach, uciekając przed goniącymi mnie zwierzętami, popędziłem w stronę wyjścia z klatki, mając na swej drodze jeszcze jedną przeszkodę do pokonania — wysokiego na metr osiemdziesiąt faceta, który wydawał z siebie niezrozumiałe okrzyki i dość żwawo biegł w naszą stronę. Od wyjścia dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Zamierzałem się tam przedostać, nawet jeśli będę musiał wydziobać mu oczy.
rzut za 5... suma 293, do ucieczki wymagane 300
Zaczęła się niecierpliwić. Opiekun zdawał się nie nadchodzić, klamka ani drgała, z kolei tłum ludzi przed wybiegiem dla pingwinów stał zszokowany tak nietypowym zjawiskiem, jakim była walka między nimi. Nie wiedziała, czy w naturze pingwiny były konfliktowymi stworzeniami i coś takiego było rzadkim wyjątkiem, ale to czego była pewna po opuszczeniu tego miejsca, to fakt, że nigdy więcej nie zbliży się do pingwinów i nie zostanie ich miłośniczką. I wtedy nagle stało się to, czego oczekiwali: drzwi otworzyły się a zza nich wyłonili się nadzorcy wybiegu. Niewiele myśląc prześlizgnęła się na brzuchu do drzwi, pomiędzy nogami tamtej dwójki, która nie zwróciła uwagi na nią i ledwo, dosłownie w ostatniej chwili, znalazła się po drugiej stronie. Po ataku paniki nie było miejsca; ustąpił on miejsca euforii godnej nastolatki, kiedy z radosnym piskiem podniosła się z ziemi na równe, człowiecze nogi. Obmacała się po twarzy, ciele, zauważając, że chyba wcześniejszy upadek poskutkował rozbiciem głowy, lecz nie zważała na zaschniętą krew. Adrenalina działała. Wnet jednak przypomniała sobie o tamtym nieszczęśniku. Podbiegła do drzwi i otwierając je na oścież krzyknęła: – UCIEKAJ! – i niewiele w tej chwili mogła już zrobić, tylko czekać aż doczłapie się do progu.
suma rzutów 357
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
Warto cofnąć się jeszcze o kilka kroków, kiedy stanąłem naprzeciw opiekuna wybiegu. Ślizg na brzuchu stałby się najpewniej popisowym numerem mojej towarzyszki, o którym wspominałbym przy kuflu Czarnego Ale przez całe lata, lecz nie było mi dane skoncentrować na nim swojej pełnej uwagi. Niewiele myśląc, powtórzyłem jej ruch, pokładając pełnię wiary, że uda mi się przedostać do wyjścia — i ku wielkiemu zdziwieniu, udało bez przeszkód. Sunąłem tak prędko, że dziewczyna zdążyła ledwie podnieść się z ziemi i wydać okrzyk otuchy, który miał zagrzać mnie do ucieczki... ale wtedy byłem już na niej. Dosłownie.
Tak się potoczyło, że kiedy przekroczyłem próg klatki, zamieniwszy się w człowieka, poleciałem prosto przed siebie — i zupełnym przypadkiem popchnąłem ją ze sobą. Można sobie wyobrazić, jak żenująco czułbym się w bezpośredniej konfrontacji z obcą kobietą po takich przeżyciach... tym bardziej rumieńca wstydu nie dało się zmazać z bladego lica, gdy dowiedziałem się, kim jest ta dziewczyna.
Finisz! zt
Melpomene coraz więcej czasu spędzała poza granicami rodzinnych ziem. Jako główny motyw działań podawała chęć nawiązania silnych relacji ze stadninami i opiekunami magicznych stworzeń znajdujących się na całej wyspie. Miała się przecież uczyć, a czegokolwiek podejmowała się młoda Abbottówna musiało być wykonane pod każdym względem perfekcyjnie. Ten dziwny objazd, który sobie wymyśliła, wydawał się czymś bezsensownym w czasach tak potężnej zawieruchy, ale dawał dziewczynie zajęcie bez, którego pewnie by już całkiem zwariowała. Wejście na jarmark miało być przystankiem w podróży powrotnej do domu. Co złego mogłoby się tam stać? Mel udało się nawet odesłać służącą, bo jakieś sprawunki, by mieć, choć chwilę dla siebie. Co złego mogłoby się stać?
Oczy Meli błyszczały pędząc z jednego stoiska na drugie. Choć z pewnością nie były tak bogato zaopatrzone jak jeszcze przed wojną to młodą arystokratkę cieszyło każde znalezione świecidełko i kolejny bezwartościowy bubel. Nie ważne, że gdyby chciała, mogłaby kupić wszystko. Nie ważne, że w jej własnej sypialni znajdowały się dużo cenniejsze rzeczy. Po raz pierwszy od dawna czuła w powietrzu zapach normalnego i spokojnego życia. Na kilka chwil znów była dzieckiem mającym boskie prawo by zachwycać się otaczającym je światem. Tyle że w tej swobodzie poczuła się chyba nieco zbyt pewnie. Nie była bowiem do końca świadoma, że noszone przez nią nazwisko nie wszędzie zadziała z taką samą mocą. Co gorsza, Mel nie miała szans całkowicie wtopić się w przechodzący tłum. Wyróżniał ją przecież już sam sposób bycia nie mówiąc już o jakości materiału, z której uszyte było ubranie, które nosiła. Czy naprawdę można było się dziwić, że jeden ze sprzedawców zobaczył w tej niepozornej dziewczynce okazję, by choć odrobinę poprawić swój ciężki los? Z drugiej strony mogło chodzić o to, by znaleźć ujście dla kłębiących się w ludzkim umyśle strachu i frustracji. To arystokracja wciągnęła wyspę w te przeklętą wojnę. To ich należało winić za wszechogarniające zło i rozpacz. Los dał mu jedyną okazję, by się wyżyć i odpłacić pięknym za nadobne. Nigdzie nie było widać strażników młodej lady, a nawet damy do towarzystwa. Dziewczyna się nie obroni, nie będzie nawet się stawiać. Tylko głupiec by nie spróbował…prawda?
Zacznijmy jednak od początku. W momencie, w którym Mel przechodziła obok jednego ze straganów misternie wykonane naczynie upadło na bruk zmieniając się w kupkę gruzu. Zaskoczona obróciła się na pięcie, by sprawdzić co się stało i z nieco niezrozumiałym spojrzeniem przesuwała wzrok pomiędzy małym pobojowiskiem, a coraz bardziej rozemocjonowanym sprzedawcą. Padały słowa, padały całe potoki słów, które zdawały się nie docierać do dziewczyny. Panienka Abbott była w głębokim szoku. Odkąd opuściła mury Hogwartu jeszcze się nie zdarzyłoby ktokolwiek ośmielił się podnieść na nią głos. Przez całe jej, krótkie życie zaledwie garstka osób miała czelność, być wobec niej niegrzeczna nie mówiąc już o tak grubiańskim zachowaniu. Nie była w stanie zrozumieć motywów, którymi kierował się ten mężczyzna. Nawet przez myśl jej nie przeszło, by zapłacić mu za doznaną krzywdę. Zresztą, której nie popełniła, bo przecież nigdy nie okazałaby się tak niezdarna. Wyciągnęła więc różdżkę, oczekując, że jedno proste zaklęcie załatwi sprawę. Gest ten okazał się dużym błędem, mężczyzna poczuł się prowokowany. Ton jego głosu podniósł się na tyle, że kolejni przechodnie zaczęli spoglądać w ich stronę. Nikt jednak nie miał zamiaru stanąć w obronie skonsternowanej, a może już nieco przestraszonej młodej kobiety. Mężczyzna zrobił krok w stronę dziewczyny a ona cofając się upadła na szczęście, na suchą ziemię. Nie przywykła do ucieczki, ale nawet ona w końcu zaczęła sobie zdawać sprawę, że może nie mieć innego wyjścia.
Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
— A czy istnieje coś takiego, jak właściwa wiedza? — odbił piłeczkę z radosnym uśmiechem, przechylając przy tym głowę w bok. Sceptycyzm Hectora był mu oczywiście znany i nie stanowił w żaden sposób zaskoczenia. Chwilę później pokiwał lekko głową, zgadzając się z jego kolejnym stwierdzeniem. Nie na wszystko da się przygotować — dowiedział się tego jako młody człowiek, próbujący złapać odłamki potrzaskanego życia w dłonie tylko po to, by dodatkowo je sobie poranić. Wzniósł oczy w górę, w niebo przybierające coraz to ciemniejsze barwy. Księżyc chował się powoli, w kościach czuł jeszcze ból ich łamania, pierwsze paroksyzmy lunarnej przemiany. Westchnął głośno, opuszczając wraz z tym ramiona.
Nie mógł o tym myśleć, nie teraz.
— Jeżeli się nie sprawdzi, wtedy będziemy wiedzieć, czy to właściwe, czy nie — oznajmił wreszcie, wybierając (swoim zdaniem) najbardziej logiczną opcję, podejście empiryczne. Jeżeli wróżby się sprawdzą, będzie to wystarczającym dowodem na ich prawdziwość, jeżeli rozpłyną się w ciemności nocy — tym bardziej udowodnią stanowisko Hectora. I żadne z nich nie będzie w stanie wpłynąć na wynik.
Wreszcie nadszedł czas decyzji. Po wejściu do namiotu, zajęciu miejsca i rozsypaniu popiołu na kości, przyglądał się temu, w jaki kształt się ułożyły. Zmrużył lekko oczy, półmrok panujący w środku w połączeniu z szerokim gestem, jakim rozsypał popioły, nie pomagał mu w odnalezieniu czegoś, co mogło mieć sens. Jednak po chwili przysunąwszy twarz bliżej, dostrzegł zarysy przypominające drapieżnego ptaka. Może orła?
— Czy to orzeł? — spytał naiwnie, przenosząc wzrok z popiołów na pomarszczoną twarz spodomantki. Ta spoglądała na niego z wyraźnym zainteresowaniem, nie odzywając się przez jakiś czas. Oliver przełknął głośno ślinę, niepewny, czy był to znak dobry, czy zły i co bardziej wprawiało go w niepokój — nieustępliwość spojrzenia wróżbitki, czy popiół wśród kości.
Po krótkiej chwili milczenia, ciągnącej się w jego głowie do godziny, wreszcie poznał znaczenie swej wróżby.
— Mierz wysoko, a zajdziesz daleko — słowa kobiety, choć ciche, wybrzmiały w jego uszach tak mocno, jak dzwon z niedalekiej wieży. Przyglądał się chwile kobiecie z lekko rozchylonymi ustami, nie wiedząc, jak powinien zareagować. Wróżba była przecież oczywiście dobra, wspierała jego własne mniemanie o posiadanych umiejętnościach i możliwościach, które wciąż jeszcze znajdowały się w jego zasięgu. A jednak usłyszeć to od kogoś innego było czymś zupełnie innym; nigdy nie potrafił przyjmować komplementów, a to był — w pewien pokrętny sposób — jeden z nich.
Siedziałby na miejscu jeszcze przez długi czas, wszak usta otwierały się i na przemian zamykały, bo chciał o coś dopytać, tylko nie wiedział do końca, o co. Z drugiej jednak strony, gdzieś na krańcu świadomości migotała mu kolejka, której był częścią i Hector tuż za połami namiotu. Nie mógł zajmować wróżbitce czasu i m u s i a ł opowiedzieć magipsychiatrze o tym, co usłyszał.
— Dziękuję! — ukłonił się przed kobietą, powstając z miejsca, po czym energicznie wyszedł z namiotu, łapiąc jeszcze roziskrzonym spojrzeniem to Hectora. Nie jest źle, pragnął przekazać mu bez użycia słów; Vale wydawał się być dziwnie przejęty, a przecież nie miał czym.
Roztrząsał w głowie sens swej wróżby do czasu, w którym usłyszał tuż obok głos Hectora. Uniósł na niego wzrok, nie mogąc powstrzymać się przed dziwnym ukłuciem niepokoju. Coś było nie tak, czuł to podskórnie, ale Hector wydawał się robić wszystko, by nie dodać mu powodów do zmartwień. Może wszystkie te próby na coś by się zdały, gdyby nie to, że znał go; widział w najbardziej wrażliwych momentach.
Coś musiało się wydarzyć.
— Tak, chodźmy — odbił się od drzewa, ruszając w kierunku namiotów wyznaczających rozłożony w ramach festiwalu jarmark. Co jakiś czas spoglądał na Hectora, chcąc wyczytać z jego mimiki coś więcej, lecz ten zastosował dość sprytny fortel, zmieniając temat. — Powiedziała mi, że zajdę daleko, jak będę mierzył wysoko, czy jakoś tak... — odpowiedział, posyłając mu szeroki uśmiech. W owym błysnęły i białe zęby, ukazały się krzywe trójki, których Oliver się wstydził, lecz dziś nie dbał o takie szczegóły. Uniósł ramiona do góry, przeciągając się w trakcie ich spaceru, aż westchnął głośno i zwrócił się do niego raz jeszcze. — A tobie? Sądząc po minie, chyba nie jesteś przekonany...
Niedługo później znaleźli się wśród rozświetlonej świetlikami przestrzeni jarmarku. Oliver przyglądał się z ciekawością mijanym stoiskom, rejestrując między innymi to oferujące kuchenne książki (powinien wreszcie nauczyć się gotować — po wyprowadzce z Wrzosowej Przystani nie jadł jeszcze ciepłego posiłku), a także kilka znajomych twarzy, przede wszystkim dostawców ingrediencji, których używał w swej działalności.
— Zobacz, loteria! — zauważył z nieco zbyt dużym entuzjazmem, jak na wiek wpisany w metryce. Ale dziś był przecież dzień cudów, dzień radości. Raz w roku mógł przecież robić wszystko tylko po to, by się cieszyć. By o siebie zadbać. Znalazłszy się przy stoisku z loterią, nie mógł powstrzymać się od donośnego kichnięcia. Zapach siana zawsze powodował u niego kichanie, a wyostrzony likantropią węch nie poprawił sytuacji. Po opanowaniu sytuacji uśmiechnął się przepraszająco do właściciela straganu, po czym odwrócił się przez ramię do Hectora, zachęcając go do podejścia bliżej.
Samemu w tym czasie wysupłał z kieszeni sakiewkę, z której wyciągnął jednego knuta. Pieniądz trafił do skarbonki, po czym Oliver przeszedł do starszych pań pilnujących losów.
— Dobry wieczór, jeden los poproszę — a gdy mógł, wsunął rękę w kuleczki z siana i wstążek, chcąc wyłowić z nich ten jeden, jedyny.
Swój.
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset