Wydarzenia


Ekipa forum
Główne ognisko
AutorWiadomość
Główne ognisko [odnośnik]26.09.15 22:23
First topic message reminder :

Główne ognisko

Stos beli otoczony kamieniami na piasku jest miejscem, w którym co roku na cały tydzień rozpala się jedno z największych ognisk w Anglii  - podczas otwarcia organizowanego przez rodzinę Prewettów tygodniowego festiwalu celebrującego lato, miłość oraz płodność natury. Celebracje w tym okresie rozpoczynają się wieczorami i trwają aż do białego rana. W okół ogniska odbywają się nieskrępowane tańce; bose stopy, zwiewne stroje, podczas święta każdemu wolno więcej. Przy głównym ognisku śpiewają najwięksi artyści, przypominając słowa dawno zapomnianych irlandzkich ballad. 

Główne ognisko

Główne ognisko w Weymouth jak co roku rozpalone zostało na stosie złożonym z drewien wszystkich gatunków drzew rosnących w całej Wielkiej Brytanii; od wieków podkreślało rolę matki ziemi, matki wielkiego Lugha, strzegącej całej Wyspy, dziś miało wymiar podwójny - symbolizowało także jedność kraju zagrabionego przez oszalałych z nienawiści zbrodniarzy, oddawało cześć każdemu zakątkowi zranionemu przez kolejne bezmyślne rzezie urządzane w imię nierealnych idei. To na jego tle przemówić miał nestor rodu Prewett, sir Archibald, otwierając uroczyste świętowanie.

W kolejne dni, gdy tylko zaczynało zmierzchać, rozpoczynano kolejne obrzędy od próśb wznoszonych do pogrzebanej w zaświatach pięknej Caer - próśb o pokój dla kraju, o rozsądek dla tych, którzy go utracili i odwagę dla tych, którzy się bali. O jedność, która miała uchronić świat przed szaleństwem. Każdego dnia rozpoczynał je kto inny, za każdym razem była to jednak osoba zasłużona dla czarodziejskiego świata. Pierwszy dzień otwarty został przez Archibalda Prewetta, kolejne przez starą wiedźmę ze starszyzny jego rodu, wypędzonych sędziów Wizengamotu, którzy do końca pozostali na straży sprawiedliwości, dawnych mówców i polityków, filiozofów, naukowców i mędrców. Każda przemowa kończyła się ciśnięciem w sięgające nieba płomienie wieńca złożonego z innych kwiatów, symbolizujących kolejne ważne wartości: miłość, nadzieję, wiarę, sprawiedliwość, pokój, radość, współczucie, gościnność, uczynność, odwagę, poświęcenie, rodzinę, mądrość i szacunek. Wieniec nasączony specjalnym wywarem wywoływał widowiskowy wybuch i taniec płomieni, a tuż po nim z płomieni wylatywał śniący za dnia Fawkes, zachwycając swoim widokiem zgromadzonych gości. Wielki ptak wydawał się w tym okresie u szczytu swojej formy, przypominał złotego łabędzia. Lśniące ogniste pióra mieniły się na czerniejącym niebie, a jego pieśń pomagała odpocząć zmęczonym, zmężnieć wystraszonym i powstać niepocieszonym.

O zmierzchu, na rozpoczęcie, czarodzieje tańczyli wokół głównego ogniska w kręgu, trzymając się za dłonie. O świcie taniec ten powtarzano, lecz zamiast wzajemnych uścisków mieli w rękach pochodnie, które symbolicznie rozganiały nocne mroki i przywoływały słońce. Tańce i zabawy przy ognisku odbywały się całą noc nieprzerwanie.

Wśród świętujących czarodziejów krążyły ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.

Polowania
Do przygotowania rozdawanej przy jarmarku strawy wykorzystuje się mięso dziczyzny ustrzelonej w trakcie polowań urządzanych tuż przed świtem. Dzień w dzień urządzane są zbiorowe pościgi za zwierzyną, w trakcie których czarodzieje rywalizują o tytuł króla polowania. Tytuł przypada czarodziejowi, który dopadnie największą lub najrzadszą, w obu przypadkach najcenniejszą zdobycz. Codziennie o zmierzchu przy głównym ognisku następuje koronacja zwycięzcy z dnia poprzedniego. Jego skronie zdobi się wieńcem z plecionych liści laurowych, pozostali uczestnicy otrzymują sosnową gałązkę.

Jeżeli gracz wybranego przez siebie dnia uda się na polowanie w jakimkolwiek temacie w trakcie i w obrębie festiwalu i upoluje zwierzynę rozpoczyna w ten sposób rywalizację o tytuł króla polowania. Pozostali gracze udający się na polowanie w przeciągu realnych dwóch tygodni od momentu zgłoszenia udanego polowania w niniejszym temacie (tryumfalnego powrotu postaci ze zwierzyną z wyraźnym oznaczeniem daty) muszą przybrać tą samą datę. Rywalizacja kończy się po upływie dwóch realnych tygodni. Postać, która upoluje najrzadszą zwierzynę przyjmuje tytuł króla polowania i zostaje koronowana w trakcie kolejnego zmierzchu wieńcem plecionym z liścia laurowego.

Jednego dnia można wyruszyć na polowanie tylko raz.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:45, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne ognisko - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główne ognisko [odnośnik]02.07.18 10:04
Nabijanie się ze szlachcianek szybko mu się znudziło, za to bez reszty pochłonął go taniec. Ta muzyka, trzaskający obok ogień, szum morza i blask ogniska tańczący we włosach Maxine sprawiły, że Joe zapomniał o całym merlińskim świecie. Miał wrażenie, że byli tu, na tej plaży, całkiem sami - jakby cała reszta w wyniku anomalii po prostu... znikła. Chyba udzielił mu się klimat tego miejsca, a może... sama magia festiwalu?
Okręcona dziewczyna ponownie wpadła w jego ramiona, a ich twarze znalazły się może odrobinę zbyt blisko. Dlaczego? Bo zdążył bez reszty utonąć w jej modrych oczach, rumieniec na jej twarzy tylko podkreślił ich kolor.
- Mówiłem już, że ślicznie dziś wyglądasz? - zapytał nim wciąż w tańcu pozwolił jej się od siebie odsunąć na odpowiednią odległość. Lekki uśmiech jednak nie zniknął z jego twarzy.
To ten wianek. To dziwne uczucie, które nim zawładnęło na tą jedną chwilę, to z pewnością sprawka tego jej wianka... Może był rzucony nań jakiś urok?
- Każdy Wright tańczy - sprostował jej pytanie i uśmiechnął się szerzej. - Ale tak tańczę tylko ja - posłał jej swój łobuzerski uśmiech numer pięć, a jakże! Przecież bez swojej bajery nie mógłby się obyć, prawda? Czasami można było sądzić, że lepszy z niego podrywacz niż zawodnik qudditcha... ale wystarczało zazwyczaj, że sam o tym pomyślał, a chwilę później dostawał po mordzie i zostawał sprowadzony na ziemię. Cóż... ani trochę go to nie zrażało.
W tańcu nie dostrzegł zmiany nastroju Maxine, kiedy mówił o rodzinie. Szczerze mówiąc na moment sam pogrążył się we wspomnieniach. Posiadanie tak licznej rodziny miało oczywiście swoje zalety i w przypadku Joe takowe przeważały, ale jak wszystko - nie było też pozbawione wad. Wieczna walka o uwagę, wieczna rywalizacja, pamiętanie o wszystkich świętach wszystkich członków rodziny (dobra, o wszystkich nie pamiętał, bo na to nie było szans), brak nawet chwili świętego spokoju (chociaż na szczęście jemu to aż tak bardzo nigdy nie przeszkadzało) i wiele, wiele innych. Choć prawda była taka: jako jedynak raczej nie byłby szczęśliwy.
- Ach, Presley! - uśmiechnął się wyrwany z zamyślenia. - A więc to on ci gra w duszy? Panno Desmond, czyżby panna chodziła na mugolskie dyskoteki? - zapytał przekornie, ale i z ciekawością. Osobiście na tych mugolskich nierzadko bawił się lepiej niż na czarodziejskich, choć ostatnimi czasy na żadnej z takich potańcówek nie był. Teraz te anomalie, wcześniej zawody quidditcha, jeszcze wcześnie przygotowania do sezonu... a może to tylko wymówki i po prostu jest już za stary na takie zabawy?


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright
Re: Główne ognisko [odnośnik]02.07.18 13:20
- Nu, Syberia - przytaknął Siergiej. Nie czuł się oburzony, że nie wie. Na przestrzeni lat zdążył już przywyknąć do tego, że Anglicy, Szkoci, czy Irlandczycy mają średnie pojęcie o geografii - w przeciwieństwie do niego, tytana intelektu, dla którego Austria i Australia to było to s a m o. Zamierzał ją jednak łaskawie oświecić. O rodzinnej krainie opowiadał przecież każdemu, kto zechciał słuchać. - Dobrze słyszała. To wielka, zimna kraina za Uralem. W Rosji - wytłumaczył, nie potrafiąc oderwać oczu od jej słodkich minek; była naprawdę urocza, taka niewinna, młoda i świeża - podobała mu się coraz bardziej. - Zimą jest taki mróz, że prawie czysty spirytus zamarza - dodał z powagą. Miał nadzieję, że nie wie co to spirytus - albo przynajmniej, że nie wie jak smakuje. Takie urocze dziewczyny jak ona nie powinny pić spirytu. Ani za dużo wódki. - No pewnie - przytaknął, oburzony, że kwestionuje siłę jego mięśni. Podrzucił ją jeszcze raz, aby nie miała najmniejszych wątpliwości.
Zlustrował ją spojrzeniem, aby sprawdzić, czy aby na pewno nie jest zbyt opasła; w porę ugryzł się w język, by nie skomentować, że tak naprawdę mogłaby podjeść trochę pączków, by zaokrąglić się tu i ówdzie, by było za co złapać... Zamierzał jednak uwieść ją swoim prawdziwie dżentelmeńskim zachowaniem.
Zwłaszcza, że skoro gra w quidditcha to musi mieć galeonów jak lodu. Ciakawe, czy miała ze sobą sakiewkę?
On przy ognisku nie dostrzegł znajomych, to dobrze. Jeszcze by jakiś gamoń wystartował z pytaniem o żonę, albo syna, a wtedy musiałby się zacząć tłumaczyć. Ruda sprawiała wrażenie niegłupiej jak dotąd, sprawa nie byłaby taka prosta... Na całe szczęście jak dotąd wszystko szło zgodnie z planem. No, może prócz tego, że w ramionach trzymał Weasleya i na pewno się na tym nie wzbogaci. Nie można jednak mieć wszystkiego.
- Pierwszy raz? - zdziwił się. To nawet on, wychowany w głębkiej Syberii Rosjanin, bywał na Festiwalach Lata w ostatnich latach.
Za to prawie wszyscy mężczyźni w mojej rodzinie to aurorzy, to zdanie sprawiło, że zmarszczył brwi, jakby w zamyśleniu. Niedobrze, pomyślał. Nie musiał mieć nawet niczego na sumieniu, aby wystrzegać się tych patałachów. Nie, żeby był z niego nie wiadomo jaki czarnoksiężnik... Liznął trochę ciemnych mocy, potrafił zadać ból, lecz raczej nie był w tym rozmiłowany jak sadysta; Siergiej Dolohov należał do pokroju materialistów, złodziejów, oszustów - którym bardziej zależy na zagarnięciu dla siebie dóbr, niż władzy. Aurorzy jednak kilkukrotnie pokrzyżowali mu plany, zwłaszcza w przemycie czarnomagicznych artefaktów, wciąż nienawidził ich mniej niż czarodziejskiej policji, ale psy to psy - ot co. Każdy Dolohov szczerze nienawidził wszystkich przedstawicieli organów ścigania, a tfu.
- Taka ładna dziewczyna, a bierze się za walkę? A co jak ci noc połamią? - zapytał cmokając z dezaprobatą, ale wciąż z uśmiechem - nie ganił jej przecież na poważnie. - Siergiej - przytaknął zdziwiony; jak dotąd wydawała mu się dość bystra, nie zapamiętała jego imienia? Nieładnie. Następne pytanie nieco zbiło go z pantałyku, lecz nie dał po sobie tego poznać - był dobrym kłamcą.
Prędko połączył także fakty. Wszyscy mężczyźni z jej rodziny to aurorzy, wiklinowy mag, ten rudy dryblas, którego szkalował, a okazał się aurorem... Cóż, nie trzeba było być geniuszem pokroju Merlina, aby dojść do wniosku, że najpewniej byli spokrewnieni - nawet, gdy miało się iloraz inteligencji odwrotnie proporcjonalny do wagi jak Siergiej.
- Ja? Nie, ale mój brat Stefan owszem - skłamał gładko, nie odwracając od niej spojrzenia ani na moment, nie przestając się uśmiechać; kłamał na tyle często i gęsto, by robić to bez mrugnięcia okiem. Łgał jak z nut. - Nie mogłem, ktoś musiał się zająć chorą matką... - westchnął ciężko, z żalem. Kobiety uwielbiają troskliwych mężczyzn.
Przecież nie wiedziała, że jego matka nie żyła od dekady.
Musiał prędko skierować myśli Weasleyówny na inne tory, aby uniknąć podobnie grząskich tematów. Zamknął jej drobną sylwetkę w ciaśniejszym uścisku, zbliżył swoją twarz do jej. Dobrze, że nie pił jeszcze dziś wódki, więc pachniał wodą kolońską, a nie alkoholem - o dziwo.
-Byłem ze dwa razy na meczu Harpii - to akurat była prawda! Tylko dwa razy, bo nie stać go było na bilety, ale do tego nie zamierzał się przyznawać. - Świetnie gracie - wymruczał niskim głosem, spoglądając w jej oczy. Tak po prawdzie to uważał, że te wszystkie Harpie powinny tymi miotłami zamiatać kuchnię (kto je w ogóle z nich wypuścił?), czuł jednak, ze gdyby wygłosił tę prawdę głośno, to nie tańczyłaby już z nim tak chętnie... A chciał przecież dzisiaj przerzucić kafla przez jej obręcz.
Dłoń, która dotychczas podtrzymywała Rię za udo zsunęła się nieco niżej, jeszcze dalej od kolana. Nieustannie kołysał się dziwacznie w takt muzyki.


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Główne ognisko [odnośnik]02.07.18 19:21
Była głęboko skonsternowana i onieśmielona. Nie rozumiała do końca, co się dzieje, dlaczego wraz z nadejściem Druelli i Cygnusa atmosfera tak bardzo zgęstniała. Pozostawało też faktem, że nagle poczuła się tu obca, bo nie miała nic wspólnego ze szlacheckim światem. Ich ewentualne rodowe niesnaski były dla niej tajemnicą, podobnie jak to, czy się znali, czy też nie, ale szczególnie mężczyzna zdawał się budzić w Anthonym złe uczucia, choć Charlie nie wiedziała, dlaczego. Miała przeczucie, że chodzi o coś więcej niż ewentualny konflikt między rodami, o coś bardziej osobistego. Tylko o co?
Wodziła wzrokiem od jednego do drugiego. Nie należała do śmiałych, wyszczekanych dziewcząt, które zawsze miały gotową odpowiedź na wszystko. Była raczej nieśmiała, szczególnie wobec ludzi z tak innego świata. Druella i Cygnus zdawali się nie pasować do tego sielankowego obrazka i w rzeczy samej Charlie dużo lepiej bawiła się, zanim przyszli. Teraz i jej udzieliło się napięcie, miała ochotę po prostu odejść, woląc unikać nielubianej osoby niż szukać z nią kontaktu i zmuszać się do podtrzymywania tej niezobowiązującej pogawędki. To przypominało próbę chodzenia po bardzo kruchym lodzie, gdzie każde słowo mogło okazać się poważnym uchybieniem towarzyskim, ale Charlie miała zerowe pojęcie o szlacheckiej etykiecie. Dla tak prostolinijnej osoby jak ona wszelkie gierki były obce, ostatecznie jej nikt nie uczył od dzieciństwa gry pozorów, poruszania się w zawiłościach wyższych sfer, nie uczono jej, jak manipulować ludźmi i przybierać na twarz maski. Nie potrafiła zbyt dobrze kłamać, zawsze przychodziło jej to opornie i niezbyt naturalnie, tak, że nie trzeba było być bardzo spostrzegawczym, żeby to wyczuć. Była zwyczajną dziewczyną z kornwalijskiej wioski, nikim więcej.
I teraz stała tak, prosta dziewczyna z przeciętnej czarodziejskiej rodziny, pośród trójki błękitnokrwistych najwyraźniej nie darzących się ciepłymi uczuciami. Znalazła się między młotem a kowadłem i chciała się instynktownie wycofać, ale Anthony chwycił ją za rękę i nie pozwolił jej chyłkiem się oddalić. Została więc, czując zresztą, że ktoś musi być obok i łagodzić jego nastrój; można było odnieść wrażenie, że gdyby nie obecność Charlie i Druelli Macmillan od razu rzuciłby się na Blacka. Na szczęście poza nimi byli tu też inni tańczący ludzie, wśród twarzy mignęła jej nawet ruda czupryna Rii. Widok panny Weasley podziałał na nią kojąco, bo wiedziała, że należała ona do tych dobrych i była całkowitym przeciwieństwem Druelli. Charlene o wiele bardziej wolałaby porozmawiać z nią niż tkwić tutaj.
Zaproszenie Blacka z pozoru zdawało się brzmieć niewinnie, ot, propozycja wobec znajomego, ale coś bliżej nieokreślonego kazało jej się dopatrywać w tym drugiego dna, podobnie jak w słowach i spojrzeniu Druelli, która najwyraźniej liczyła na okazję do podrwienia z dziewczyny z pospólstwa, jaką dla nich z pewnością była, bo nie łudziła się, że którekolwiek z przybyszów traktuje ją jak równą sobie i szczerze chce ją poznać.
Najbezpieczniej było po prostu milczeć, by nie pogorszyć i tak niezwykle napiętej sytuacji.
Kiedy odniosła wrażenie, że się spiął, krótko zacisnęła palce na jego przedramieniu. Byli znajomymi zapoznanymi w dość niecodziennych okolicznościach, nie łączyła ich głęboka zażyłość, ale nie chciała, żeby niepotrzebnie się denerwował lub stracił panowanie nad sobą, ten drobny gest miał za zadanie go uspokoić i przywrócić do rzeczywistości. Z utęsknieniem czekała na moment, kiedy będzie mogła uwolnić się od niechcianego towarzystwa i miała nadzieję, że Druella i Black szybko się nimi znudzą i postanowią zająć się sobą, pozostawiając ją i Anthony’ego w spokoju. Charlie martwiła się o niego; może kiedyś wypyta go o to, co się tu działo tak naprawdę, pod fasadą pozornie uprzejmych słów. O ile mężczyzna będzie chciał powiedzieć, co wzbudzało w nim taką reakcję.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Główne ognisko [odnośnik]06.07.18 23:17
Syberia. Nazwa tego miejsca brzmiała równie pięknie co egzotycznie, ale kiedy Ria próbowała wyobrazić sobie dom rodzinny Siergieja, to przed oczami pojawiała jej się wielka, biała plama. Nigdy tam nie była, w Związku Radzieckim chyba raz - na początku swojej kariery jako rezerwowa podczas pucharu mistrzostw świata. Nie widziała za wiele, bardzo przejęta oraz rozentuzjazmowana toczącą się grą. Cały dzień przesiedziała w boksie dla zawodników zastępujących rozgrywających mecz, ale Weasley nie czuła się w żaden sposób poszkodowana tamtą decyzją. Dzięki niej mogła przyzwyczaić się do wyjazdowej tremy oraz podpatrzeć technikę zagranicznych drużyn, które na co dzień nie gościły na brytyjskich boiskach. Rudzielec miło wspominał tamtejsze chwile - to za ich sprawą miejsce urodzenia Dolohova oraz on sam skojarzył się czarownicy bardzo pozytywnie. Jednak wzmianka o wielkiej, zimnej krainie wywołała w kobiecie pewne obawy. Zasmuciła się lekko sądząc, że w takim razie mężczyzna musiał mieć bardzo ciężkie życie. Śnieg był fantastyczny, ale nie jeśli okalał krajobraz w nieskończoność. - Zimą? Czyli są tam pory roku? I śnieg leży tylko pod koniec i na początku roku? - dopytała zaciekawiona. Błysk zainteresowania pojawił się w ciemnych oczach Rhiannon - niestety przemienił się on w zmartwienie kiedy trzymający ją w ramionach czarodziej dobitnie zwizualizował potęgę siarczystego mrozu. Wiedziała czym był spirytus, Tony’emu zdarzało się coś o nim wspomnieć; jednak nigdy nie próbowała poznać smaku tegoż trunku. W ogóle nie przepadała za alkoholem, a przynajmniej nie w nadmiernych ilościach - rudowłosa wierzyła, że jako używka wpływał negatywnie na kondycję, której ona jako sportowiec nie mogła pogrzebać tak lekkomyślnym działaniem. Skrzywiła się z tego powodu; życie na Syberii po prostu musiało być niezwykle trudne. - Nie chciałabym tam mieszkać. Zamarzłabym pierwszej nocy! - zaśmiała się mimo wszystko, ponieważ nie chciała urazić swojego towarzysza. Jak dotąd był dla niej bardzo miły, co więcej, okazał się także bardzo uczynnym czarodziejem - z dobroci serca wziął ją na ręce, żeby nie musiała dodatkowo ranić swej stopy narażając się na narastający ból. Ria odczuwała względem Siergieja niewypowiedzianą wdzięczność, jaką okazywała mu w przepięknych uśmiechach. Naiwne dziewczę sądziło, że to wystarczy na pokrycie kosztów poniesienia przez Rosjanina strat w komforcie - trzymanie piórka przez długi okres czasu nie mogło szczycić się wysokim poziomem wygody.
Spomiędzy ust Weasley’ówny wydobył się śmiech kiedy została potrząśnięta niczym piegowaty wór ziemniaków; odruchowo mocniej objęła szyję wybawiającego ją gentlemana. - Przepraszam, już nigdy nie zwątpię w twoją siłę - zapewniła solennie jak tylko turbulencje ustały. To po nich wypatrzyła na horyzoncie znajome twarze. Niestety spoglądając na Tony’ego oraz Charlie nie spodziewała się tego, co nastanie. Macmillan przyciągnął swą towarzyszkę do siebie, a Rhiannon posłał chłodne spojrzenie. No tak, dlaczego tego nie przewidziała? Mężczyzna był zmęczony sławą, jaka dopadła go z powodu zwycięstwa w konkurencji, a dodatkowo złapał wianek Leightonówny - rudowłosa dodała dwa do dwóch i odebrała mającą miejsce scenkę zupełnie odmiennie od prezentującej się rzeczywistości. Oni byli tu razem - dosłownie i w przenośni. Na randce. A ona, głupia Ria, przeszkadzała im bezsensownym machaniem; szlachcic musiał mieć już dość wszelkich zaczepek i czarownica nie mogła się temu dziwić. Szczególnie, że zamierzał spędzić ten wieczór z ukochaną. Co za wtopa! Harpia momentalnie poczerwieniała na policzkach - tak bardzo, że złociste plamki stały się niemalże niewidoczne. Czuła palące uczucie wstydu piekące w policzki. Jak mogła być tak głupia, tak lekkomyślna i niedomyślna? Z emocji zapomniała posłać im przepraszającego spojrzenia. Utkwiła je w przystojnej twarzy Dolohova, jakby szukała w niej oparcia. Przez to zamieszanie nie dostrzegła strapionej miny mężczyzny, tak jak początkowo zignorowała jego udawaną dezaprobatę. Zamrugała szybko, trzepocząc przy tym rzęsami. Zapomniała języka w gębie. Ach, tak walka. Weasley zaśmiała się, choć brzmiało to trochę nerwowo. - To ja łamię nosy. Brat mnie nauczył - powiedziała dumnie, bardzo starając się powrócić do dawnego stanu równowagi. Kiedy jeszcze nie czuła się jak skończona kretynka. Prowadzone przez nią śledztwo okazało się niezwykle pomocne w zamierzeniach czarownicy. Zmrużyła oczy przyglądając się uważnie Rosjaninowi. Słuchała jego tłumaczeń, ale tak jak on był dobrym kłamcą, tak ona posiadała niezgorszą spostrzegawczość. Nieco przytłumioną przez powoli znikające poczucie wstydu, ale nadal obecną. - Stefan? - spytała bez przekonania. - Mogłabym przysiąc, że słyszałam Siergiej. Stałeś tam z takim… - Półolbrzymem. - …bardzo wysokim mężczyzną - uzupełniła wypowiedź, nie chcąc wyjść na niedelikatną. Prawdopodobnie Rhiannon drążyłaby niewygodny temat bardzo długo, gdyby nie sprytne zagranie czarodzieja - chora matka. Nikt nie kłamałby w tak paskudny sposób, na równie poważny temat, prawda? - Och, tak mi przykro! – zreflektowała się od razu. - Co u niej? Czy już wszystko w porządku? - spytała zmartwiona oraz przejęta. Czuła się winna - oni sobie beztrosko tańczyli przy ognisku, a tam cierpiała matka Siergieja! To straszne. Przez to rozemocjonowanie w pierwszej chwili Ria nie zrozumiała działań Rosjanina - ani jego niskiego głosu, ani zbliżenia do jej twarzy. Spłoszyła się niczym dzika łania nie wiedząc jak na to zareagować. Czy on ją podrywał? Będąc beznadziejną z flirtów oraz relacji damsko-męskich nie mogła rozszyfrować nieznanych sobie znaków dawanych jej przez trzymającego ją w ramionach osiłka. - Dziękuję? - rzuciła niepewnie, słabym głosem. Zagubiona - tak się właśnie czuła.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Główne ognisko [odnośnik]17.07.18 23:22
/4.08

Z Lottą rozstali się tuż po oddaniu jej wianka, obiecując, że spotkają się ponownie gdy wreszcie słońce zniknie za horyzontem, a wokół rozbrzmi muzyka, zachęcając wszystkich do skocznych tańców wokół paleniska... albo w innych miejscach, jak kto wolał! Większość jednak zbierała się właśnie w tym miejscu, przy głównym ognisku, największym ze wszystkich rozpalonych podczas Festiwalu Lata. Nie zabrakło tu także młodego Ollivandera, lekko już upojonego nie tylko atmosferą tego wydarzenia, ale także kilkoma nazbyt dużymi łykami wina. Ledwie dzień wcześniej brał udział w bitwie z Wiklinowym Magiem i całkiem nieźle sobie radził, wychodząc z owej walki z kilkoma oparzeniami (którymi od razu zajęli się uzdrowiciele), teraz wyglądało na to, że miał się już całkiem dobrze, dodatkowo znieczulony buzującym w żyłach alkoholem. Bo w ten przepiękny wieczór każdy chciał się napić! Gdzie się człowiek nie pojawił, tam poili go winem... Chciałoby się rzec - żyć nie umierać! Czemu Festiwal Lata nie mógł trwać przez cały rok? Magiczny świat byłby wówczas znacznie przyjemniejszy...
W każdym razie rozglądał się naokoło w poszukiwaniu rudych pukli i piegów znaczących znajome, gładkie policzki, a gdy wreszcie je dostrzegł, to usta same wyciągnęły mu się w szerokim uśmiechu. Poprawił powłóczystą szatę w rodowych barwach i otrzepał ją z niewidzialnych paprochów, z wolna ruszając w kierunku znajomej sylwetki. W końcu przy damie (swojego serca) musiał prezentować się jak na dżentelmena przystało - nienagannie, nawet jeśli wielu powiedziałoby, że do damy pannie Moore trochę brakuje... Zdziwiliby się, naprawdę! Zresztą i jemu wiele brakowało do stereotypowego dżentelmena i dzięki za to wszystkim czcigodnym czarodziejom, bo dzięki temu był po prostu Titusem Flaviusem Ollivanderem, a nie jakimśtamlordemjakichwielu.
- Lotta! - pomachał doń jedną ręką, jeszcze zanim zbliżył się na tyle, by zatrzymać się na przeciw. Skłonił się lekko, a uśmiech jeszcze bardziej wyciągnął jego usta, zdobiąc delikatnie zaczerwienione od upojenia lico - Mam nadzieję, że nie oddałaś mojego tańca innemu dżentelmenowi? - zapytał, przekrzywiając na bok głowę, po czym mrugnął doń jednym okiem - Jak się bawisz?


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Główne ognisko [odnośnik]18.07.18 22:53
Trochę się stresowała. Wiedziała jak to będzie wyglądać. Nawet jej najlepsza sukienka naznaczona była już znacznie zębem czasu, trochę na niej wisiała, kolor już dawno był sprany, a w dwóch miejscach była nawet lekko naddarta i dość niezdarnie zaszyta. I Lotta wiedziała, że to nie ma znaczenia, a jednak w jakiś sposób znaczenie jednak miało i chciała prezentować się ładnie przy wystrojonym Ollivanderze i czesała włosy pięć razy, to je rozpuszczała, to plotła warkocze, to koka. Wszystkie fryzury były niezdarne, bo ona nie robiła takich rzeczy, jej włosy zawsze pozostawały rozpuszczone i to jej wystarczało, zawsze starała się wyglądać schludnie, jednak od niedawna jakoś tak bardziej jej zależało na tym, żeby być ładną.
Tak więc wystroiła się jak mogła, sukienkę podszyła gdzie mogła, buty wyczyściła dokładnie, włosy w końcu zaplotła w koczek, nadal kiepski koczek, który jej się rozpadał i tym sfrustrowana właśnie go rozwalała do reszty, zamierzając włosy uwolnić, kiedy to Titus pojawił się jak na złość w samą porę. Spojrzała więc na niego poczochrana do reszty, ale nie mogła się nie uśmiechnąć, co najwyżej lekko czerwieniejąc, że taka jest niegotowa, a oni na tańcach już są. W pierwszym odruchu chciała go pocałować, zrobiła nawet kroczek, jednak zaraz się zatrzymała.
- Bawię się wspaniale, a moje włosy jeszcze lepiej. - stwierdziła i cóż mogła zrobić, okręciła się by zaprezentować cud ekspresjonizmu jaki na jej głowie właśnie wykwitł, nim powróciła do rozbijania misternej konstrukcji nad którą w domu tyle przecież pracowała. - Ale twojego tańca pilnuję, jest u mnie bezpieczny i nie musisz się martwić. Tylko po butach mnie proszę lorda nie podeptać.
Puściła mu jeszcze oczko, cofając się troszkę na bok.
- Ale pomożesz mi zapanować nad tą katastrofą? Było ładnie, a potem pojawił się wiatr i... no. - cóż ona jeszcze powiedzieć może? Odwróciła się, bo Titus z tyłu zobaczy lepiej i sam zapewne poradzi sobie szybciej niż ona bez jakiegokolwiek lusterka, żeby te włosy rozpuścić, żeby chociaż fryzurą go tutaj między ludźmi nie zawstydzała!


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Główne ognisko - Page 7 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Główne ognisko [odnośnik]18.07.18 22:53
The member 'Charlotte Moore' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Główne ognisko - Page 7 I0fhVtL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne ognisko - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne ognisko [odnośnik]25.07.18 16:47
Uśmiechnął się szerzej na wspomnienie o rozsądku Leanne. Nie, nie naśmiewał się, skądże. Wszakże była bardzo inteligentną czarownicą - niestety zawsze robiła coś całkowicie odwrotnego od zachowań roztropnych, dlatego tym bardziej nie mógł w to uwierzyć. Oby tylko nie uraził drobnej blondynki, o co niestety było bardzo łatwo. W ogóle kobiety wydawały się gruboskórnemu mężczyźnie zbyt wrażliwe i delikatne. Pomyślał Snape - największy pesymista w kraju.
- I jeszcze mnie przyrównała do łani - oburzył się. Udawanie. Wzniósł oczy ku niebu odchylając się lekko do tyłu, natomiast ręce wraz z palcami zaciśniętymi w pięść również podniósł do góry. Potrząsając kończynami wzywał chyba Opatrzność, żeby dodała mu sił do zmagania się z krnąbrną Tonks. - Pomimo wyzwisk doceniam ten zawoalowany komplement. Dzięki, Lea - powiedział już pogodniej. Tak, ego mężczyzn było delikatne niczym egzotyczny kwiat, należało zatem o nie dbać z większą starannością. Bowiem kiedy męskie ego puchnie, zmienia się cały świat. Urażona niewiasta podąsa się przez krótką chwilę, lecz niedługo później powróci do życia niezmieniona. W przeciwieństwie do osobników płci silniejszej. Silniejszej głównie z nazwy.
- To chodźmy do tego ogniska - przytaknął neutralnie, powoli zakładając skarpetki oraz buty. Westchnął widząc mokre, wygniecione nogawki, lecz w warunkach polowych niewiele był z tym zrobić. Dobrze, że alchemik nie stał pod skosem ściany, ponieważ z powodu nagle uniesionej głowy oraz wyprostowanej sylwetki bezapelacyjnie rąbnąłby się w czerep. Gdzieś indziej. Czy to oznaczało flirt czy jeszcze nie? Spojrzał na Leanne zaskoczony, lecz przy tym bardzo uważny. Bezpieczniej było założyć, że to ot tak palnięta głupia uwaga - w przeciwnym razie albo dostałby w twarz, albo straciłby szansę życia. Zawsze zachowawczy Cyrus wybrał wyjście, w którym to udał, że nie zrozumiał tajemniczej uwagi blondynki.
- Napiłbym się czegoś. Może być wino. Też rozgrzewa - zauważył. - Chociaż na krótko. Później wyziębia organizm. Jednakże skoro zamierzamy pić przy wielkim ognisku, mamy szansę nie paść ofiarą zamrożenia - dodał naukowym tonem. Plus jeszcze musiałaby być zima, lecz tę informację skrzętnie pominął w swojej przemowie. Wygładził nieistniejące, stojące kosmyki włosów sprawiając, że fryzura jeszcze mocniej przylegała do głowy, a potem faktycznie podetknął Lei swoje ramię. - Może ubierz buty - mruknął, w istocie pomagając jej to uczynić, jeszcze zanim wyrwali z kopyta opuszczając wybrzeże, a podchodząc do sporej wielkości ogniska. Muzyka grała, pary tańczyły, zaś Snape rozglądał się za rzeczonym winem. Podszedł bliżej epicentrum ciepłego powietrza, delikatnie wystawiając ku płomieniom dłonie, żeby trochę ocieplić skórę. - Odkryłaś coś ostatnio? - zagaił luźno, mając na myśli zarówno sprawy zawodowe tudzież naukowe jak i osobiste, chociaż o tych drugich mogła nie mówić. Nie domyślał się, że to pytanie mogłoby teoretycznie wywołać lawinę.


Love ain't simple
Promise me no promises

Cyrus Snape
Cyrus Snape
Zawód : Alchemik
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I wish
we could take it
back in time,
before we crossed the line,
no now, baby
we see a storm is closing in,
I reach out for your hand.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5269-cyrus-snape https://www.morsmordre.net/t5324-poczta-cyrusa#119174 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-pokatna-10-3 https://www.morsmordre.net/t5326-skrytka-nr-1322#119181 https://www.morsmordre.net/t5325-cyrus-snape#119177
Re: Główne ognisko [odnośnik]26.07.18 17:05
Zauważyłam subtelną zmianę w zachowaniu Cyrusa i ucieszyłam się z niej; w końcu do tej pory wydawał mi się spięty, nieśmiały, może odrobinę gruboskórny, gdy teraz wykazywał się nawet jakimś minimalnym poczuciem humoru, wyluzowaniem i droczeniem się(!), co było dla mnie szokiem. Ale nie zamierzałam ani narzekać ani się dąsać, skoro moja modlitwa do niebios o wyłowienie wianka przez niego się spełniła – dlatego postanowiłam wykorzystać ten wieczór najlepiej jak się dało. Kto wie, może magia i aura festiwalu pozwoli nam się lepiej poznać? A przynajmniej od tych lepszych stron, niż dotychczas. Bez słowa sprzeciwu ubrałam buty – chociaż tak naprawdę zapomniałam o ich istnieniu a ubranie ich na mokre stopy wydało mi się głupie, czego nie skomentowałam – i przystałam na propozycję  napojenia się mdlącym, słodkawym winem. W końcu nawet na weselu nie dane nam się było wspólnie napić: musieliśmy więc i to nadrobić.
Pomaszerowałam dzielnie przez tony piasku i wystających z ziemi korzeni do ogniska, od razu dopadając najmniej zaludnionego miejsca, co było nie lada wyczynem przy tylu zmarzniętych parach.
Próbowałam znaleźć zapiski o zakłóceniach magii, ale nic natknęłam się w nich na nic, co nakierowałoby mnie na odnalezienie ich źródła – westchnęłam zawiedziona – nawet w starszych woluminach nic nie było. Część z nich jest zapisana w innych językach, a ja niestety znam tylko angielski. – Fakt, przekopując archiwa biblioteki natknęłam się na kilka ksiąg spisanych w językach innych, niż angielski, lecz nie miałam prawa wynosić ich stamtąd, by zaczerpnąć porady kogoś, kto mówił w ów języku.
Dalej zamierzam je badać – nawiązałam do naszej rozmowy w herbaciarni – i szukam chętnych do pomocy. – Oczywiście za moimi słowami kryła się pewna sugestia, bo każda pomoc – niezależnie od dziedziny – była przydatna. Nie wiedziałam jednak, czy Cyrus się zgodzi, skoro raczej ostudzał mój zapał, niż go dopingował – nie rozumiałam skąd wynikała ta troska, bo tak właśnie interpretowałam to zachowanie. Nim jednak mi odpowiedział, dostrzegłam opuszczoną butelkę z winem nieopodal, więc bez namysłu po nią ruszyłam. Widać niebiosa nam sprzyjały, bo tak okazała się zamknięta i nienaruszona w żaden sposób; podetknęłam więc ją pod nos alchemika.
Cyrusie Snape, a co, jeśli się spijemy i nie będziemy w stanie wrócić do domów? – Spytałam, zakładając każdy możliwy przebieg tego spotkania; łącznie z upiciem się, o co nie było trudno, patrząc na stan współbiesiadników.
Leanne Tonks
Leanne Tonks
Zawód : historyk
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Speak and may the world come undone.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5268-leanne-tonks#118087 https://www.morsmordre.net/t5336-cwirek#119683 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f90-manor-road-35 https://www.morsmordre.net/t5574-skrytka-bankowa-nr-1304#130127 https://www.morsmordre.net/t5338-l-tonks#119729
Re: Główne ognisko [odnośnik]28.07.18 0:44
Aż zagwizdał, mierząc spojrzeniem jej fryzurę, godną rozczochranych amazonek.
- Jak dla mnie wyglądasz wystrzałowo, to będzie prawdziwy krzyk mody w przyszłym sezonie, zobaczysz, już widzę te nagłówki - nie wiesz jak poradzić sobie z niesfornymi kosmykami? Sprawdź najmodniejsze fryzury w tym sezonie, oto włosy czesane jeno wiatrem! - roześmiał się. W gruncie rzeczy podobałaby mu się nawet łysa.
- Zrobię co mogę, a jak podepczę, to proszę mi oddać, milady. - znowu się skłonił, tak typowo po lordowsku i fakt - będzie się starał mimo wszystko nie zrobić jej krzywdy. A nawet całkiem nieźle się ruszał, znacznie jednak entuzjastyczniej podchodząc do tańców współczesnych. Dobrze, że na festiwalu lata nikt mu nie kazał tańczyć walców czy innych polonezów, bo by chyba spasował i został w domu... Nie, wróć, nie odpuściłby żadnej okazji do dobrej zabawy.
- No pokaż, zobaczę co da się zrobić... - przekrzywił głowę na jedną i drugą stronę, walcząc z jej spiętymi włosami. Zmarszczył przy tym brwi i nos i chwilę się tak męczył, aż wreszcie swobodne, rude pasma opadły na dziewczęce plecy, a on wsparł dłonie na jej ramionach.
- No chyba... - skrzywił się, bo nagle poczuł dziwny ucisk w żołądku, który się przerodził w okropny ból, że aż miał wrażenie, że go wszystkie trzewia palą i zaraz tutaj wykituje. Zgiął się lekko, palce jednej dłoni nieco mocniej zaciskając na dziewczęcym ramieniu, a drugą sięgając do brzucha.
- O matko, to chyba przez to wino... - mruknął, no bo co innego? A i tak przecież ledwie zmoczył wargi! - Taniec będzie musiał poczekać, muszę na chwilę usiąść. - kiwnął łbem i faktycznie przykucnął a później ułożył swoje lordowskie cztery litery na podłożu, wciąż mocno zaciskając palce na swoim ciele. Odetchnął głęboko, w duchu modląc się, żeby mu przeszło, bo to miał być taki cudowny wieczór w towarzystwie Lotty, a tymczasem zaczynał się niezbyt szczęśliwie, niestety. Los chyba nie był po ich stronie, ale nie wszystko stracone, bo jak wiadomo - fortuna kołem się toczy.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Główne ognisko [odnośnik]28.07.18 7:38
- Z tego w sumie możnaby zrobić fajny taniec. Z zawodów w parach kto kogo nadepnie więcej razy w sensie. - stwierdziła tak po chwili zamyślenia, bo i sama chętnie by pograła, mogłoby być po prostu śmiesznie. A właśnie tak zazwyczaj było przecież przy Titusie, czy nie to w nim uwielbiała?
Choć nie, uwielbiała go nawet, kiedy było poważnie albo spokojnie albo trochę romantycznie, choć śmiesznie i romantycznie też czasami potrafi być na raz!
Titus zajął się jej włosami i w sumie to już czuła, że powoli komuś się udaje nad nimi zapanować. Na szczęście. To był minus posiadania kręconych włosów, że czasami lubiły zachowywać się trochę nazbyt swobodnie. Chciała już się obrócić w jego stronę, kiedy uścisk na jej ramieniu nagle się wzmocnił. Spięła się w jednej chwili na dziwne zachowanie Titusa i kiedy ten usiadł, przysiadła na trawie obok. Patrzyła na niego poważnie, nie wiedząc co właściwie się dzieje. Jeszcze chwilę temu wszystko było dobrze, a teraz?
- Albo przeze mnie.
Choć Titus za wiele jej nie wyjaśnił, ludzie nie zaczynają NAGLE odczuwać bólu, jeśli coś im się nagle nie stanie. A przy mugolach czy charłakach teraz działo się wiele beznadziejnych rzeczy. Nie mogła mieć pewności i nic nie mogła też zrobić. Titus nie wyglądał za dobrze, ale nie wydawał się też wystraszony atakiem czy co to tam mu się stało.
- Albo coś genetycznego? - wypaliła na myśl o ataku, bo Titus to szlachcic, a przecież połowa szlachty ma jakieś genetyczne problemy ze wszystkim. W sensie duszą się albo mdleją albo inne takie, podobno przez to że ze swoimi krewnymi dzieci robią. W sumie to trochę mocno to jest straszne i paskudne, nie ma co się nad tym głębiej zastanawiać.
- Co się właściwie stało? - nie poganiała go, zaczęła skubać lekko trawę dookoła siebie, jakoś nie bardzo chcąc go dotknąć, nadal jakoś wcale nie przekonana, czy jej obecność mu czegoś nie zrobiła. No, lepiej uważać w każdym razie.


One day
the Grave-Digger had been approached by the stranger, who asked the way to town. He seemed strangely familiar, although they had never met.
Charlotte Moore
Charlotte Moore
Zawód : Pracownica sklepu ze zwierzętami
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Altruiści i idioci umierają młodo.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Główne ognisko - Page 7 Tumblr_mkp6pdRTLW1qbxi45o8_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3142-charlotte-moore-budowa https://www.morsmordre.net/t3147-poe#51864 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f287-smiertelny-nokturn-13-12 https://www.morsmordre.net/t3187-charlotte-moore#53052
Re: Główne ognisko [odnośnik]28.07.18 7:38
The member 'Charlotte Moore' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Główne ognisko - Page 7 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne ognisko - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne ognisko [odnośnik]28.07.18 22:48
Niedziwne, że nabijanie się ze szlachcianek prędko się Wrightowi znudziło. Arystokratki były przecież po prostu przeraźliwie nudne, nie mogło być inaczej, Maxine była o tym święcie przekonana. Nie wiedziała wiele o świecie czarodziejskiej arystokracji, ale słyszała co nieco o mugolskiej rodzinie królewskiej. Czytała o nich w gazetach, słyszała w radiu; w jej oczach byli to potwornie zimni i sztywni ludzie, miała wrażenie, że w przypadku magicznych lordów i lady było bardzo podobnie. W wyobraźni Maxine zwłaszcza szlachcianki jawiły się jako istoty z kamienia, uwięzione w złotych klatkach konwenansów i etykiety, niezdolne do podejmowania własnych decyzji i pozbawione możliwości decydowanie o sobie samym - ktoś taki musiał być piekielnie nudny, czyż nie?
Po co jednak było w ogóle myśleć o szlachcie? Prędko o nich zapomniała. Właściwie to o reporterze Czarownicy także, o innych, których widziała... Bawiła się tak dobrze, tańczyło jej się tak cudownie, że zapomniała o tym, co miało ostatnio miejsce, o tym, że Joseph nazywał się Wright i był bratem znienawidzonej Hannah, o tym, że grali w innych drużynach. To zeszło na dalszy plan, gdy znaleźli się tak blisko, niebezpiecznie wręcz blisko, a gdy z jego ust znów padł komplement - przez tę odległość wpadła w dziwną konsternację. Zamrugała kilkukrotnie oczyma, próbując strząsnąć z siebie zdziwienia własną reakcją; prędko przywołała na usta szelmowski uśmiech.
- Nie - skłamała niewinnie. - A wyglądam? - spytała zaczepnie, ciągnąc go za język; była tylko kobietą, dobrze? Lubiła słuchać komplementów z męskich ust, lubiła się stroić (ozdoby kupione na jarmarku ostatnio miały jej w tym pomóc) i lubiła czuć się ładna, a czuła się taka, gdy teraz na nią patrzył. To chyba naprawdę magia Festiwalu Lata. Nigdy w to nie wierzyła, to dotychczas była tylko taka pogadanka, trele-morele, bajeczka, ale chyba rzeczywiście była jakaś taka... Bardziej skłonna do ich gierek niż zwykle. Wciąż miała się na baczności, pamiętała, że Joe to niezły bajerant, ale jakby ciut mniej. - Z innym nie tańczyłam - i nie zatańczę - więc wierzę na słowo!
O rodzinie najpewniej oboje mogli mówić sporo. Tyle, że Maxine nie wypowiadałaby się o rodzicach zbyt pochlebnie, zresztą - po co? Była na to zbyt skryta i nie miała ochoty psuć sobie dzisiaj tym humoru. Nie wypowiadała się więc na ten temat, zamiast tego ciągnąc inny - znacznie przyjemniejszy.
- No pewnie - żachnęła się, jakby to była najbardziej banalna oczywistość na świecie. - Co w tym dziwnego? Oczywiście, że chodzę na mugolskie potańcówki. Kiedyś zostanę królową balu, jeszcze zobaczysz - zaśmiała się zaraz, bo nie pogniewała się przecież za jego zdziwienie - lubiła się bawić, lubiła się ruszać, uwielbiała muzykę. Oczywiście, że często tam chadzała! - Well, I don't care if the sun don't shine. I get my lovin' in the evening time when I'm with my baby - zanuciła Max; potrafiła śpiewać ładnie i czysto.


[bylobrzydkobedzieladnie]



That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?



Ostatnio zmieniony przez Maxine Desmond dnia 17.08.18 21:04, w całości zmieniany 1 raz
Maxine Desmond
Maxine Desmond
Zawód : Szukająca Harpii z Holyhead
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

she's mad, but she's magic
there's no lie
in her fire

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
mad max
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5560-maxine-desmond https://www.morsmordre.net/t5599-leopoldina#130569 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-swansea-st-helen-avenue-7 https://www.morsmordre.net/t5601-skrytka-bankowa-nr-1376#130573 https://www.morsmordre.net/t5600-maxine-desmond#130571
Re: Główne ognisko [odnośnik]29.07.18 0:07
- Pewno, że są - obruszył się Dolohov. - Ale inne niż tutaj. Lato mamy mamy krótkie, ale upalne. A zima... Cholernie długa, oj cholernie! Od września do maja to śnieg leży, taki śnieg, że byś się w nim zapadła i twoja ruda głowa by nie wystawała nawet - wytłumaczył Weasleyównie, gdy dostrzegł błysk zainteresowania w jej oczach. Zawsze chętnie opowiadał o swojej rodzinnej ziemi. Czuł się dumny z rosyjskiego pochodzenia, z tego w jak trudnym miejscu się wychował - to zahartowało jego charakter. Uczyniło go tak zimnym i twardym jak syberyjska ziemia.
Dobrze, że Ria nie przepadała za alkoholem; Dolohov był zdania, że wódka i spirytus nie były dla kobiet. A przynajmniej nie w dużych ilościach. Co nieco pozwoliłby jej wypić, bo wtedy baby robiły się łatwiejsze i chętniejsze do psot, lecz by nazbyt częstym spożywaniu napojów wysokoprocentowych stawały się brzydkie, miały czerwone twarze i niezbyt ładnie pachniały, a to już mu się nie podobało. Zreztą - kobiety powinny być trzeźwe, aby gotować obiad jak należy i zająć się swoim mężczyzną, ot co.
- To dobrze, bo byś na pewno zamarzła - odrzekł ze śmiechem, kiwając głową, aby potwierdzić jej słowa. - To nie miejsce dla Anglików. Narzekacie, że tu u was zimno i deszczowo, ale zejście prawdziwego zimna to wcale nie widzieli - wyrzekł, obdarzając Rię pełnym politowania spojrzeniem, jakby chciał powiedzieć oj Ci Anglicy!.
Chyba, że tę noc spędziłabyś ze mną, cisnęło mu się na usta. Nie zdecydował się jednak wyrzec tego na głos. Ruda młódka zdawała mu się innym typem kobiety, niż te, z którymi zwykł się zadawać; zbyt odważne słowa mogły ją wystraszyć,  a tego przecież nie chciał. Musiał działać sprytnie. Uśmiechnął się do własnych myśli, w których Ria pojawiała się teraz w chacie pośrodku tajgi, leżąca na niedźwiedzim futrze - w tej wizji przekonałby się, czy piegi zdobią całe jej ciało, czy tylko twarz i ręce.
Z powodu tej właśnie fantazji obruszył się, kiedy dostrzegł, gdzie Weasleyówna patrzy - w stronę mężczyzny, który zwyciężył Wiklinowego Maga. Wyglądał niepozornie, nigdy by go o to nie posądził. Czy go znała, czy po prostu patrzyła na niego dlatego, że zwyciężył? Tego nie miał prawa wiedzieć, ale stara ludowa prawda mówiła, że kobietom się nie ufa. Lekko poirytowany niby przypadkiem odszedł kilka metrów dalej, obracając się tak, aby uniemożliwić Rii spoglądanie na innych - miała patrzeć tylko na niego, ot co.
- Tak? A złamałaś już komuś nos? - zaśmiał się z niedowierzaniem Siergiej. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że była do tego zdolna. Do prób to moze, kto wie, co siedziło rudym w głowie, w końcu duszy to oni nie mieli, ale żeby taką prawdziwą krzywdę mogła uczynić - w to nie wierzył.
- Stefan, Stefan... - przytaknął gorliwie Rosjanin, uznając, że to będzie bardziej przekonujące niż milczenie. - Musiałaś się przesłyszeć. Uszy się myje, a nie wietrzy, nie słyszała? - zaśmiał się, ale nie drwiąco, bez kpiny. Chciał zażartować z nią, a nie z niej - ż taki głupi nie był. Chyba. - Nu, możliwe. To Ogden. Kamrat Stefana - wyjaśnił Rii łaskawie, tak jakby to była banalna oczywistość. Trochę zirytowała go tym jak drążyła temat jego obecności na Wiklinowym Magu, o której tak naprawdę wolałby zapomnieć - nie popisał się na nim wcale. Było sporo ciekawszych tematów, w które mogła wsadzić swój wścibski nos upstrzony piegami.
- Dziś czuła się już lepiej, ale dobrze nie jest... - łgał jak z nut dalej, zupełnie niewzruszony faktem, że to okrutne i niemoralne kłamać na taki temat. Dziewczyna zdawała się naprawdę przejęta losem chrej matki, w jej oczach dostrzegał troskę - to dobrze. To znaczy, że miała pełne dobroci serce, a co za tym szło - była naiwne. A on takiej naiwnej dzierlatki dziś właśnie potrzebował.
Wyraźnie straciła rezon i pewność głosu, gdy zbliżył twarz do jej twarzy. Właściwie to podobała mu się taka niewinna. Młoda i piękna. Przywodziła na myśl słodki kwiat, pierwszy wiosenny przebiśnieg, bielutki i świeży, który zapragnął tej nocy zerwać - i upoić się słodyczą jego zapachu.
- Wiesz, że teraz powinnaś mnie pocałować? - spytał zaczepnie. - Tak mówi tradycja.
Skoro nie sakiewkę, to ukradnę ci pocałunek.


I'm here to tell ya honey
That I'm bad to the bone

Siergiej Dolohov
Siergiej Dolohov
Zawód : Przemytnik, rozbójnik i awanturnik
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I didn't do it,
but if I did,
I was drunk
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4641-siergiej-dolohov-budowa#99812 https://www.morsmordre.net/t4729-iwan#101309 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t4782-skrytka-bankowa-nr-1199#102283 https://www.morsmordre.net/t4783-siergiej-dolohov#102284
Re: Główne ognisko [odnośnik]01.08.18 15:10
Och, czyżby panna Desmond poczuła się zmieszana komplementem? Zbił ją z tropu? Bo tak jakby na chwilę, na ułamek sekundy straciła rezon... Cóż, Joe musiał przyznać sam przed sobą, że spodobała mu się jej reakcja. Nawet jeśli po kolejnym mrugnięciu oczami, powróciła do niego znana mu doskonale pewna siebie Harpia i jej zawadiacki uśmiech.
Na jej pytanie nie odpowiedział od razu, milcząc dobrą chwilę. Dopiero kiedy ponownie okręcił Max i padła w jego ramiona, uśmiechnął się. Lekko, nie łobuzersko jak to zwykle robił, ale z takim... rozmarzeniem? Nie odwrócił też od niej wzroku.
- Pięknie wyglądasz, Maxine Desmond - powiedział w końcu bez zbędnego pośpiechu i, przede wszystkim, najzupełniej szczerze. W prawieniu komplementów Joseph Wright był wytrenowany chyba w takim samym stopniu jak we wrzucaniu kafla do pętli... a najważniejsza zasada tego pierwszego brzmiała: jeśli komplement - to tylko szczery. Inny podchodziłby już chyba pod kłamstwo, nie? A on nie miał w naturze mówić nieprawdy.
Dobrze mu się z nią tańczyło, tak zupełnie swobodnie, jakby wcale nie robili tego pierwszy raz, a stopy doskonale znały kroki. W sumie... jego znały.
- Uwierz, uwierz, tak będzie najbezpieczniej - przytaknął z lekkim rozbawieniem na jej słowa. - Ben nie jest takim dobrym tancerzem jak ja, a bycie przez niego podeptanym... - nie dokończył, tylko zawiesił głos, żeby sama sobie mogła dopowiedzieć. Chyba każdy wolałby takiego doświadczenia uniknąć. A że trochę przy okazji oczerniał brata...? Cóż, mówił prawdę! Benji potrafił tańczyć jak na Wrighta przystało... po prostu pod tym względem Joe był od niego lepszy (nie bez satysfakcji).
Co do mugolskich potańcówek zaś... kiedyś zdecydowanie powinni się na jakiejś spotkać, mogłoby być ciekawie.
- Co ty mówisz? Mógłbym się o różdżkę założyć, że już nią zostałaś... - odezwał się po ponownym nagłym zwrocie w tańcu. - Choćby na przykład dzisiaj - posłał jej łobuzerski uśmiech typowego Joe - amanta, po czym okręcił ją wokół swojej osi zasłuchany w fragment piosenki i sam dośpiewał:
- Well, it ain't no fun with the sun around.
I get going when the sun goes down
And I'm with my baby
- i choć głos miał ładny (ba, jak zawsze!) i śpiewał przyzwoicie, to jednak drugim Elvisem z pewnością nie zostanie: lepiej tańczył niż śpiewał, to akurat był fakt. Cóż, nie można mieć wszystkiego i być mistrzem w każdej dziedzinie, prawda?
I tak Max mogła być zaskoczona, że zna słowa piosenki Presley'a... cóż, czasami jakaś mu wpadała w ucho, a akurat jeśli rozchodziło się o muzykę, to Joe, choć nie mówił tego na głos, uważał, że w tym mugole bili o głowę czarodziejów.


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next

Główne ognisko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach