Wydarzenia


Ekipa forum
Brzeg
AutorWiadomość
Brzeg [odnośnik]27.09.15 15:21
First topic message reminder :

Brzeg

Kamienisty brzeg pełen odłamków muszelek, bursztynów oraz tego co zostanie pozostawione przez przypływ. Nie ma tutaj wzniesień, miękkiego piasku, by usiąść i podziwiać zachód słońca. Niemniej ta część wybrzeża przyciąga wielu spacerowiczów. Kto wie, może jeśli odpowiednio wytężysz wzrok, pomiędzy zwykłym żwirem i muszelkami odnajdziesz coś ciekawego?

Wianki

Organizowane w Weymouth pod przewodnictwem Prewettów uroczystości od setek lat łączyły czarodziejów niezależnie od ich pochodzenia, majętności i zajmowanych stanowisk. Miłość wszyscy świętowali wspólnie. Sierpień był czasem radości i spokoju dopóki nie rozpętała się wojna. Wynegocjowane w czerwcu zawieszenie broni pozwoliło czarodziejom i czarownicom na powrót do tradycji po dwóch latach walk i rozlewu krwi. Choć strach nie opuszczał ludzi, pozwolił im na chwilowe odetchnięcie od toczonych bitew i ucieczkę przed koszmarami.

Weymouth na nowo wypełniło się śpiewem, słodkimi zapachami, gwarem rozmów i przede wszystkim ludźmi. Tradycyjnie wianki plecione były przez panny, które ofiarowały je kawalerom. Zrywały kwiaty w samotności rozmyślając o własnych uczuciach, ale dziś plotły je także zamężne czarownice, w parach i grupach, ufając, że w ten sposób przypieczętują swój związek. Z kwietnymi koronami kierowały się ku plaży, gdzie puszczały na wodę wianki. Tam zainteresowani nimi kawalerowie, mężowie, narzeczeni i sympatie rzucali się  morskie fale, by wyłowić dla wybranki serca jej wianek. Stara tradycja mówi, że panna nie może odmówić tańca kawalerowi, który wyłowi jej wianek.

Wśród świętujących czarodziejów krążą ceremonialne misy wypełnione pszenicznym piwem zmieszanym z fermentowanym kwiatowym miodem, tradycyjny napój Lughnasadh. Ze wspólnych mis pili wszyscy, przekazując je sobie z rąk do rąk. Naczynia zapełniały charłaczki w zwiewnych sukienkach noszące przy sobie duże miedziane dzbany.

Jeśli chcesz wziąć udział w zabawie, musisz zejść bliżej brzegu celem puszczenia na wodę lub wyłowienia wianka i zanurzyć w niej nogę lub rękę. Należy wówczas rzucić kością opisaną jako wianki.  Postać męska może wyłowić dowolny wianek kobiety, która wcześniej wypuściła go na wodę (liczy się pierwszeństwo odpisu) lub postaci NPC, jeżeli na wodzie nie ma żadnych wianków należących do postaci.
W wiankach może wziąć udział nieograniczona ilość multikont, nieograniczoną ilość razy, ale każda postać może tylko raz rzucać kością Wianki. Rzucać kością Wianki nie mogą postaci, które pojawiły się na Wielkiej uczcie w Londynie. W losowaniu mogą brać udział wyłącznie aktywne postaci.
Wyjątkowo w temacie może przebywać więcej niż jedno konto tej samej osoby jednocześnie.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:08, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Brzeg [odnośnik]18.03.18 13:09
Zważanie na przesądy zawsze przywodziło jej na myśl starsze czarownice i matrony, które potrafiły wrócić do domu i zaszyć się w nim na cały dzień, jeśli tylko ich drogę przebiegł czarny kot. Nie mogła jednak wyprzeć się całkowitego niedbania o te niepisane zasady: czasami wolała po prostu ich przestrzegać z przezorności, bądź dla świętego spokoju, by matka nie zwracała jej na to uwagi. W życiu nie zaznała jednak wiele nieszczęścia. Może dlatego, że ukochana koteczka Fantine była kremowej maści? Któż to wie! W każdym razie przesądy i gusły w miemaniu Róży były kobiecą domeną, dlatego też zdziwiła ją owa fanaberia lorda Roelw'a, lecz przecież nic jej do tego.
-Jeśli są niewłaściwie, to z całą pewnością powinien - odpowiedziała dyplomatycznie i uprzejmie, do bólu poprawnie, absolutnie ignorując fakt własnej hipokryzji i wypowiadanych kłamstw. Zerknęła przelotnie na Flinta, kiedy przechodzili obok, zastanawiając się, czy w istocie ma o niej grzezne myśli - miała nadzieję, że tak i bynajmniej jej to nie peszyło, choć zapytana udawałby, że wielce.
Fanny znała swoje miejsce na tym targowisku próżności, jakimi były salony brytyjskiej arystokracji, odnadywała się na nich wręcz doskonale - głównie dzięki matce, która nie utkała jej na naiwną, głupiutką panienkę, a świadomą swych zalet kobietę. Miała świadomość złotej klatki i płynących zeń ograniczeń, lecz jednako wiedziała jak swoje zalety wykorzystać - uroda i wdzięk były znakomitym narzędziem władzy. Światem wszak rządzili mężczyźni, a któż rządził mężczyzną, jeśli nie kobieta? Swego mężczyzny jeszcze nie miała, jej ręka nie została nikomu przyżeczona, mogła więc oddawać się lubej rozrywce - bezwzględnemu deptaniu serc, co sprawiało Fanny satysfkację i przedziwną uciechę.
Radowała ją myśl, że cierpią z uczucia do niej.
-Myślę, że nie - nawet kiedy ma się rozchodzić o uczucie do damy, bo któraż dama zechciałaby lorda bez godności? - odpowiedziałaby, tym razem szczerze. Kiedy tylko mężczyźni płaszczyli się przed nią, błagając o odrobinę uwagi, o jej uczucie i szansę, korzyli się przed nią zapominając o dumie - traciła do nich szacunek, świadoma jak bardzo jest od nich silniejsza. Swe serce mogła oddać jedynie prawdziwemu mężczyźnie, który godności nie tracił nigdy.
Oderwała spojrzenie od twarzy lorda Rowle, rozglądając się ciekawie wokoło; przejażdżka była przyjemna, a widoki na wybrzeże zachwycające, lecz oczywiście nie mogły dorównać swym pięknem białym klifom w Dover. Zimno dawało się jednak we znaki, było odczuwalne pomimo ciepłego ubioru i sprawiało Fanny zawód - o tej porze roku najchętniej spacerowałaby plażą, trzymając w dłoniach bukiet upajająco słodkich bzów. Kulig w czerwcu, tego jeszcze nie przeżyła.
-Rozumiem. To nader uprzejme z pańskie strony, że dba pan tak o relację córki z ojcem nawet po ślubie - powiedziała Fantine, nieco bardziej poważnym i mniej słodkim głosem, a po jej blady przemknął cień smutku. Wątpiła, aby lord Corentin miał zamiar niańczyć którąkolwiek córkę po ślubie, choć kochał je bezgranicznie - lecz cóż, tego nie dowie się już nigdy.
-Niech nie spędza to panu snu z powiek - jakby spędzało -Wszystko między nami jest w najlepszym porządku -i jest to wyłącznie nasza sprawa, a nie pańska, przemknęło przez myśl, choć nie śmiałaby wyrzec tego na głos.
Ściągnęła usta w wąską kreskę: Magnus świadomie, bądź nie, przywiódł jej na myśl zmarłych ojca i Marianne, czemu zawsze towarzyszył ból. Wielki. -Cieszę się, że zdaje sobie pan z tego sprawę - powiedziała śmiało, ignorując cyniczną nutę w jego głosie. Nikt prócz Magnusa miał nie usłyszeć tych słów. Nie obchodziło Fanny, czy wziął jej słowa na poważnie, czy też nie - choć powinien, jeśli był świadom tego, kim był jej brat. Nie wiedziała czego ma się po lordzie Rowle spodziewać. Był gwałtowny, to nawet nie plotka, lecz powszechnie znany fakt. Plotek zaś także nasłuchała się dość, nie wiedziała którym winna dać wiarę, które uznać za bzdurę - pragnęła jednak, by sytuacja była jasna.
Uniosła spojrzenie na niebo nad nimi, które roziskrzyły barwne fajerwerki. Lekki uśmiech powrócił na pociągnięte szminką pełne usta.
-Tak, są piękne, lecz królewskiej czerwieni nic nie jest w stanie dorównać - powiedziała zaczepnie, głęboko przekonana o wyższości swej rodziny nad wszelkimi innymi.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Brzeg [odnośnik]18.03.18 13:10
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]22.03.18 20:36
Elegancka pogawędka zadowoliłaby każdą przyzwoitkę - właściwie dziwił się nieco, iż żadna dama nie towarzyszyła lady Rosier, odpędzając od niej zbyt nachalnych adoratorów - a przynajmniej, nie przyprawiłaby takowej o zawał w zbyt młodym wieku. Magnus nie tyle pilnował się, ile mniej więcej zważał na słowa, przypuszczając, że Róża rzeczywiście może zwiędnąć od zbyt wyszukanych i emocjonalnych określeń. Mógłby przekazać jej sporo z męskiego spojrzenia, ale był pewny, że wówczas nie czułaby już takiego zachwytu z atencji Flinta, a raczej obrzydzenie do nadmiernej jurności chłopaczka. Nie mężczyzny, a obecnie słabego półproduktu, nakręconego na konkretne przyjemności i zadania.
-Cóż to znaczy, niewłaściwe, lady Rosier? Czy myśląc, że jest mi niezwykle przyjemnie w twoim towarzystwie, czyni me spostrzeżenia niegodnymi, gdyż powinienem zarezerwować to odczucie wyłącznie dla mej drogiej małżonki? - spytał, unosząc lekko brew i wkraczając na znane wody, odwołujące się do n i c h. Poza salonowymi kurtuazjami wymienianymi kilkakrotnie na większych szlacheckich zgromadzeniach, Fantine była mu obca, lecz przechadzka trąciła tak wyważonym dowcipem, jak i salonową dwornością. Pokusiłby się o przypuszczenie, iż bawił się lepiej niż z żoną, zmuszony do wysłuchiwania utyskiwań ciężarnej. Moira wspaniale prezentowała się w stanie błogosławionym (znać, że w swym łonie nosiła jego syna), lecz kobiece fanaberie nieco zaburzały beztroskę Magnusa. I tak był wyjątkowo cierpliwy - wciąż nie oddalił żony i nie zamierzał tego robić - śpiąc z nią w jednym łożu i nadal czując do niej to samo, co dekadę temu. Miłość szła w parze z nienawiścią, zgrabny duet przetrwał wszystkie próby, lecz złapanie oddechu na poduszkach obok młodej, świeżutkiej lady nie wydawało się Magnusowi zdradą małżeńskiej przysięgi. Nawet, kiedy zastanawiał się, czy latorośl Rosierów przypadkiem nie posmakowała już drobnych przyjemności, dla cnotliwych niewiast (oraz wszystkich szlachcianek) zarezerwowanych wyłącznie po wymianie obrączek.
-Ojcowie starają się uszczęśliwiać swe córki dżentelmenami z nieposzlakowaną opinią - skinął głową, czarne owce rodziny zazwyczaj swatano po cichu, z dziewczętami pozbawionymi tytułu, aby zachować ciągłość linii, bez niepotrzebnych kompromitacji przed zaprzyjaźnionym rodem - oraz uczą dziewczęta, by miały szacunek do swych mężów. A jak można szanować kogoś, kto nie przejawia szacunku do samego siebie? - na powrót wybiegł w retoryczne spekulacje, gdyż konkretny przykład oczywiście przyznawał rację lady Fantine. Całe szczęście, że kulisy jego małżeństwa pozostawały nieznane, bo prawdopodobnie wzbudziłby skandal na skalę głośnego mezaliansu. Moirę traktował jak równą sobie, a podnoszenie na niego ręki - które powinno wzbudzić święty i słuszny gniew - nakręcało Rowle'a niemiłosiernie. W dźwiękach tłuczonej zastawy kochał ją najmocniej; nigdy nie skrzywdzili się wzajemnie na serio. Podobałaby się jej przejażdżka po zaśnieżonym wybrzeżu, a syn, dla którego nadal nie wybrał imienia, na pewno rozkopałoby się w jej łonie, reagując na szczęście matki i obecność ojca. Postanowił, że zapewni jej tę atrakcję na osobności, ponownie, tylko dla nich we dwoje. Stuprocentowo intymne chwile należały do rzadkości w zamku pełnym bliższych i dalszych krewnych oraz dwóch żywiołowych córeczek. Osobne skrzydło dworu a obowiązki weryfikowały aż nazbyt często wspólne, małżeńskie momenty.
-Dbam? - prychnął, wyciągając nogi na siedzenia naprzeciw, nie dbając, że brudzi stróżką błota obicie eleganckich siedzeń. Jechali we dwoje, mógł pozwolić sobie na ten komfort - nie rozdzielę ich przecież siłą, a od wnętrza szpitala dużo bardziej cenię naturę - odparł lekceważąco, wychylając się z sań, by nacieszyć oczy spektaklem słońca, odbijającego się od lodowatego morza. Szata kolorów odbiegała od purpury okalającej rodzinne Cheshire, lecz i tu Magnus mógłby czuć się jak w domu, zatopiony pod ciężkim listowiem, z słonym zapachem morza wdzierającym się w nozdrza.
-Nie insynuuję, iż jest inaczej - rzekł, chyląc leniwie głowę przed Fatine, która najwyraźniej uznała, iż coś wymaga naprostowania. Wierutna bzdura, mało obchodziły go relacje z bratem, prawdopodobnie kręcące się na tej samej, szlacheckiej karuzeli protekcji. Jego siostra mogła wszak liczyć na to samo, gdyby tylko nie była tak głupia, by sądzić, iż zdoła uciec z mugolskim pomiotem. W tym wesprzeć jej nie potrafił - ale od pociągnięcia jej na dno, aby nie dopuścić do zhańbienia rodu, nie umył już rąk.
-Masz mnie za gwałtownika, lady Rosier? - zaśmiał się żywo na jej uwagę, gdyż doprawdy, od początku zachowywał się przykładnie. Opinia mogła go wyprzedzać, aczkolwiek nigdy nie sprawił, by było o nim naprawdę głośno, a kobiety kochał w sposób czysto platoniczny. Czego - o zgrozo - musiał odmówić jej bratu.
-Och, czyżby? Czerwień jednak to nie tylko kolor królów - zauważył, uśmiechając się znacząco pod gęstym zarostem. Skąpa bielizna i błysk latarni, czerwona suknia, czerwona szminka, czerwone zasłony. Prosty trop, prowadzący do ulubionego przybytku arystokratów, w którym jednak drobna stopa Fantine z pewnością ani razu nie postała.
-Co, do...? - zawołał, kiedy nagle powietrze zgęstniało, a tuż przed nosem zaczęły mu tańczyć świetliste, poruszające się plamki, dmuchające w twarz złotym pyłem. Fantine wyglądała na równie zdezorientowaną co on; poderwał się z miejsca i stanowczymi gestami wygonił latające cholerstwa z ich sań, jednocześnie usiłując zetrzeć z twarzy mieniący się brokat.
-Złoto za to nadzwyczajnie ci pasuje, lady - mruknął, zbierając z własnych dłoni kilka błyszczących drobin - choć osobiście od kapiących klejnotami ozdób, wolę te skromniejsze - dodał, tuż po wypowiedzeniu tych słów, krzywiąc się nad własną wylewnością.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Brzeg [odnośnik]22.03.18 20:39
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]23.03.18 14:06
Daleko było mi do ideału, przynajmniej jeśli chodziło o dostępność wolnego czasu. Nie do końca wszystko ułożyło się tak, jak powinno. Zarówno początek czerwca, jak i jak później miało się okazać, końcówka czerwca były bardzo wymagające dla mnie jako dla uzdrowiciela. Miałem potworną ilość pracy, a odkąd przystąpiłem w szeregi Rycerzy Walpurgii, liczba ta znacząco się zwiększyła. Często musiałem leczyć członków organizacji w wątpliwych warunkach poza szpitalem wystawiając nas na działanie anomalii, ale czasem nie było innego wyjścia. Na szczęście sprytnie lawirowałem pomiędzy kolejnymi obowiązkami a pogodzeniem ich z życiem towarzyskim. Nie tylko musiałem, z racji bycia arystokratą, uczestniczyć we wszelkich zorganizowanych imprezach, ale także chciałem spędzać czas z Victorią. Zwykle nie mogłem pozwolić sobie na tak wiele skoro nie byliśmy zaręczeni, a wręcz nasze rodziny planowały zupełnie odmienny finał; do ostatniej klasy Hogwartu i ja zamierzałem zawierzyć zupełnie innej kobiecie. Wszystko rozleciało się jak domek z kart, a rzeczywistość obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Łączyły nas już inne relacje i choć zagłębialiśmy się w nich powoli, to już zaczęliśmy odczuwać ich skutki. Większa swoboda, nawet brak przyzwoitki siedzącej naprzeciwko mnie mówił jasno, że niebawem całe nasze istnienie ulegnie zmianie. Będę zmuszony pracować mniej zajmując się swą żoną, walczyć o przedłużenie rodu oraz finalnie przekazać dzieciom wszystkie prawidła rządzące rodem Blacków, którego zostaną nierozerwalną (o ile nie sprzeniewierzą się podstawowym, czystokrwistym wartościom, oby nie) częścią. Medycyna wciąż będzie obecna w moim życiu, ale na pewno w szczuplejszym wymiarze niż do tej pory. Musiałem do tego przyzwyczajać nie tyle Victorię, co samego siebie. To było trudne, wbrew pozorom.
Ale cieszyłem się na to spotkanie, cieszyłem się na zimę, na kolejne minuty większej beztroski. Stopniowanej, bo wciąż znajdowaliśmy się wśród towarzyskiej śmietanki. Z początku nie wierzyłem, że Prewettowie nie skalają swych ziem obecnością brudnej krwi, ale przyjemnie się rozczarowałem. Czy festiwal lata, o którym za chwilę mieliśmy rozmawiać będzie prezentował się równie dobrze?
- To dobrze się składa – odparłem oszczędnie na jej uwagę i kiwnąłem głową. Nie byłem wylewny, nie zamierzałem w kółko podkreślać zalet naszej relacji oraz zapewniać o obopólnym zaufaniu, doskonale to wiedziała, przeprowadziliśmy już kilka szczerych rozmów. Jeśli ich treść wypadła jej z pamięci to mogła mieć pretensje jedynie do siebie.
Tymczasem wybranie sań oraz konia przebiegło bardzo szybko, dlatego równie szybko znaleźliśmy się na swoich miejscach. Zimny wiatr smagał nasze twarze i prawdopodobnie po raz pierwszy od bardzo dawna na mojej bladej twarzy pojawiły się zdrowe rumieńce, świadczące jednak o chłodzie, nie emocjach. Z uwagą wysłuchiwałem odpowiedzi mej towarzyszki i musiałem przyznać, że uniosłem lekko brwi na wydźwięk zasłyszanych słów.
- Niby znamy się tyle czasu, a nadal mnie zaskakujesz. Wybrałaś pracę ponad przyjęcie, towarzystwo nadobnych dam, oszałamiających sukien i plotek na temat dystyngowanych lordów? Jestem pełen uznania – stwierdziłem nadzwyczaj szczerze. Chyba mogłem sobie pozwolić na tę niewinną swobodę, zwieńczoną zresztą lekkim uśmiechem. – Bardzo bym chciał, ale boję się jakie towarzystwo mógłbym tam zastać – przyznałem z kwaśną miną. U Nottów nie było podejrzenia, że na ich przyjęciu pojawiłby się ktoś wątpliwej reputacji; Prewettowie mogli jeszcze stwarzać szlacheckie pozory, ale kto wie jak to się rozwinie za ten miesiąc czy dwa? Polityka zmieniała się teraz bardzo ostro i niezwykle zaskakująco. – Możemy jednak sprawdzić i najwyżej opuścimy Weymouth jeśli goście nie będą nam odpowiadać – rzuciłem ugodowo, bo przecież chciałem, by Victoria dobrze się bawiła. A powinna u mojego boku, czułem się za nas odpowiedzialny już teraz.
Poprawiłem kołnierz płaszcza i utkwiłem zdziwiony wzrok w pięknej twarzy lady Parkinson kiedy zadawała pytanie dotyczące występu na sabacie. Nie, w życiu nie pozwoliłbym sobie na ośmieszenie próbując jeździć na łyżwach ku uciesze wesołej gawiedzi. Liczba zaliczonych upadków, które widziałem oczami wyobraźni, wręcz odstraszała już na starcie.
- Nie, sądzę, że to faktycznie nienajlepszy pomysł aby brać w tym udział. Jestem za tym, by potrenować nasze umiejętności taneczne na parkiecie i jestem rad, że masz podobne zdanie – powiedziałem więc zgodnie z prawdą. Znów zostałem miło zaskoczony; podejrzewałem raczej, że Victoria będzie chciała za wszelką cenę zaprezentować swoje wdzięki zarówno publiczności jak i samej lady Nott.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Brzeg [odnośnik]23.03.18 14:06
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]08.04.18 18:29
Przyzwoitką dziś miała być lady Cedrina, według ustaleń miały trzymać się blisko siebie; nie było to dla Fantine problemem, matka zawsze była dlań najcenniejszy towarzystwem, wierną przyjaciółką i protektorką, rozumiały się doskonale, a więź pomiędzy nimi była niezwykle silna - dlatego też Różyczka pragnęła być dla matki wsparciem w tych trudnych chwilach. Minął niewiele ponad miesiąc od śmierci ojca, a matka wciąż nie przebolała tej straty, potrzebowała oparcia w osobie najmłodszej córki. Zniknęła zaledwie na moment, a wówczas zjawił się lord Rowle, któremu Fantine nie chciała uczynić afrontu; ich rody łączyły dobre stosunki i należało je pielęgnować. Nie obawiała się reakcji matki na tę samowolę, ufała jej przecież pokładała w córce słuszną wiarę, iż nie uczyni nic, co mogłoby zaszkodzić ich reputacji.
Choć w chwili, kiedy lord Rowle zaczął poruszać tematy niewłaściwe w myśli Fanny pojawiły się wątpliwości, czy aby na pewno postąpiła słusznie; może nawet żal, że lady Cedriny nie ma obok, być może wtedy Rowle pilnowałby się bardziej.
- Nie ma w tym stwierdzeniu nic nieodpowiedniego, lordzie Rowle. Bardzo miło mi jednak słyszeć takie słowa, ważne - odrzekła Fantine, skinąwszy wdzięcznie głowa; nie zarumieniła się pod wpływem komplementu, zdążyła do nich przywyknąć przez wszystkie te lata, a ponadto była przekonana, ze na wszystkie zwyczajnie zasługiwała. Przez moment kusiło ją, by zwrócić uwagę, iż na takich właśnie myślach winien był pozostać, lecz obawiała się, że zacznie ciągnąć ją za język i dopytywać jakież byłyby właśnie niewłaściwe. Wtedy również próżn byłoby szukać na bladym licu lady Rosier panieńskiego rumieńca, lecz nie miała najmniejszego zamiaru prowadzić z Magnusem podbnej rozmowy. Nie była niewiniątkiem, lecz go udawała - kłamała dobze, mogła skromnie opuścić wzrok i udać, że nie ma pojęcia o czym mowa, choć i w jej głowie pjawiały się grzeszne myśli, które poznać mogli jedynie Ci, których obdarzyła zaufaniem - lord Magnus do nich nie należał.
Na usta Fantine cisnęła się kąśliwa uwaga, iż ojciec lady Moiry musiał pragnąć ją unieszczęśliwić, skoro wydał ją za mężczyznę o poszlakowanej opinii, lecz nie wygłosiła jej na głos, a jedynie pokiwała głową, niemo przyznając Magnusowi rację. Zgadzała się z tym, uczono ją szacunku do mężczyzn z jej rodziny, a także tego, iż mężowi należny jest szacunek - lecz jednocześnie wiedziała, że ów mąż musi być tego szacunku wart. Nie obawiała się jednak, że w przyszłości będą ją dręczyć podobne rozterki. Wierzyła w osąd swego brata i wuja, wiedziała, że jej ręka zostanie przyrzeczona najlepszemu z możliych kandydatów.
Bardziej od malowniczego spektaklu barw nieba spojrzenie Róży przyciągnęły buty lorda Rowle, które znalazły się nagle na siedzeniu naprzeciw, brudząc je błotem; uśmiech jej zrzedł, a spojrzenie wyrażało najwyżsżą dezaprobratę - nie byli dla siebie nikim bliskim, wciąż była to sytuacja oficjalna, pomiędzy lordem, a lady, a w takich wciąż obowiązywało przestrzeganie etykiety. Czuła oburzenie, odbierała to jako lekceważenie jej osoby, nie mogła więc powstrzymać się przed zwróceniem Magnusowi uwagi: - Bardzo prosiłabym, aby nie zapominał pan, lordzie Rowle, iż jest pan lordem - a nie czarordziejem ze wsi, by zachowywać się w podobnie niegodny sposób  -i ze towarzyszy panu dama - dokończyła obrażonym tonem, ściągając usta w wąską kreskę.
Fantine Rosier miała o sobie nader wysokie mniemanie, była przywiązana do tytulatury i dworskiego życia, oczekiwała więc szacunku i odpowiedniego traktowania - traktowania godnego damy, a w towarzystwie lady nie kładzie się ubłoconych buciorów na siedzeniu.
- Nie znam pana dobrze, milordzie, lecz na salonach słychać różne plotki, nawet jeśli nie chcę ich słuchać - powiedziała zimno, prostując się jak struna, wciąz mierząc go niezadowolonym spojrzeniem. Oczywiście, że chciała słuchać plotek, lecz takich rzeczy nie przyznawało się na głos. Żyli w świecie kłamstw, a Fantine odgrywała jedynie swoją rolę. - To kolor miłości, a cóż w życiu jest piękniejszego niz właśnie ona? - westchnęła lekko, teatralnie, uśmiechając się lekko na myśl o wszystkich listach z wyznaniami uczucia do niej, które piętrzyły się w sekretarzyku w jej komnatach. Czerwień, kolor pożądania i namiętności, owszem, to przywodziło jej na myśl. Z pewnością nie burdele, nie domy publiczne, w Europie wszak barwą kobiet parających się nierządem wcale nie był kolor królow, lecz barwa kanarkowa - Magnus jako specjalista w dziedzinie historii z całą pewnością miał tego świadomość.
- Uważam, że są całkiem urocze - powiedziała, a z ust wyrwał się nawet chichot, kiedy pojawiły się elfy, obrzucające ich złotym pyłkiem. Pod jego wpływem kichnęła cicho, lecz nie czuła irytacji - maleńkie, słodkie istoty wzbudzały weń wzruszenie i żałowała, że lord Rowle przegnał je tak szybko. - Ponownie dziękuję, milordzie. Niechże pan wyjawi jakież ozdoby panu przypadają do gustu? - spytała z uprzejmości.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.


Ostatnio zmieniony przez Fantine Rosier dnia 08.04.18 18:32, w całości zmieniany 2 razy
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Brzeg [odnośnik]08.04.18 18:29
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]13.04.18 13:32
Bałamucenie porcelanowych lady wychodziło mu kiepsko, przede wszystkim ze względu na to, iż był fatalnym tancerzem. Pierwsze zauroczenia (bo przecież nie miłostki) rozgrywały się wszak w ramionach partnera, mocnych, silnych, opiekuńczych, stanowczo prowadzących damę w rytm dworskiej muzyki. Magnus mógł zagwarantować swej partnerce wyłącznie podeptane stopy: jego umiejętności nie uległy nawet minimalnej poprawie od osiemnastu lat. Wymiana obrączek wytyczyła również pewną grancię, owszem przekraczaną, lecz Rowle nie spoglądał na kobiety w swym towarzystwie obrzydliwie pożądliwym wzrokiem, jakby próbując wizualnie zrekompensować sobie wszystkie wyrzeczenia. Nie zaliczał się do grona ordynarnych samców, zawzięcie łapiących każdą spódniczkę, szczególną zaś uwagą obdarzajacych te czyste, jeszcze nieskalane - stateczność absolutnie go zadowalała, zaś lekkie folgowanie myślom przychodziło mu z naturalną niewinnością. I tu mocno trzymał się rzeczywistości, gdyż marzenia o dziewiczej bieliźnie kojarzyły mu się dość... cóż, krwawo.
-Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się tą wspólną przejażdżką, droga Fantine. Nieczęsto mam podobną okazję, by na osobności porozmawiać z tak piękną i bystrą młodą damą. Mój ojciec był zdania, że swój wdzięk panna powinna prezentować wyłącznie ewentualnym pretendentom do jej ręki, a w obecności innych mężczyzn wyłącznie milczeć - rzucił prawie beztrosko, uśmiechając się do kobiety z uprzejmą obojętnością, zarezerwowaną właśnie dla takich pozornie nieistotnych momentów. Cegiełka po cegiełce, teraz też budował więź z Rosierami, ta winna pozostać nienaruszona, a może nawet wzmocniona, więc starał się zaangażować Fantine w dyskusję. Mocno obyczajową, lecz Magnus wzgardziłby zdaniem ocja, nawet, gdyby ten miał rację. Z zasady i przekory, do zasad nestora był skłonny się stosować, ale na pamięć swego rodzica mógł swobodnie splunąć. Prawie tak, jak uczynił to za odchodzącym teściem - na całe szczęście to wierutna bzdura. Gdyby tak było, pozbawiłoby mnie to sporej przyjemności, gdyż jako tak doskonale wychowana lady, na pewno nie podałabyś mi swej dłoni - zakończył łagdonym komplementem. W tym akurat był dobry, na retora się nie nadawał, lecz władanie słowem przychodziło mu z łatwością, dużo większą aniżeli stawianie stóp w skomplikowanych układach tanecznych. Kobiety zas uwielbiały pochwały, toteż ich im nie skąpił, jeśli tylko na nie zasługiwały. Skromna Fantine zapewne była ich łasa, pąs nie oblał jej idealnie bladych policzków, ani szyi, ani nawet dekoltu - Magnus skrupulatnie zerknął wszędzie, aby upewnić się co do swych przypuszczeń. Mógł karmić ją naprawdę długo (do znudzenia), gdyby nie szybka zmiana nastroju, wywołana ledwie drobiazgiem. Zaśmiał się ochryple, całkiem rozbawiony dwornym przytykiem. Wyważonym, acz dosadnym: nie pozostawiła wątpliwości, do czego pije. Mimo wszystko, Magnus nie ściągnął nóg z siedzenia naprzeciw.
-Jestem wysoki, a tu jest niestety zbyt mało miejsca - wyjaśnił i wcale nie kłamał. Siedząc w saniach z nogami na podłodze, musiał je kulić, co nie było zbyt wygodne. Najwyraźniej ich środek lokomocji został przewidziany dla osób o przeciętnym wzroście, a kilkanaście nadprogramowych centymetrów robiło już ogromną różnicę - proszę mi to darować, lady Rosier. Kiedyś może uda mi się to wynagrodzić - odparł gładko, rozbawiony przybraną obronną postawą. Blade policzki, ściągnięte brwi, zaciśnięte ustai sylwetka tak wyprostowana, iż nieomal wyginającą się na drugą stronę. Ręce trzymał na swych kolanach, na widoku - na wszelki wypadek.
-Cóż takiego słychać na salonach? - zainteresował się, ciągnąc oporną Fantine za język - nie sądziłem, że kiedyś będę bohaterem plotek. Jest wszak tyle bardziej godnych zainteresowania arytsokratów ode mnie - oznajmił skromnie, choć wypowiedź podszytya była delikatną drwiną. Rozsiadł się wygodniej, choć pozostawił Fantine na tyle dużo miejsca, by absolutnie nie stykali się żadną częścią ciała, po czym zwrócił ku niej głowę, z uwagą słuchając dziewczęcych wynurzeń. Nie chciał odpowiadać na to retoryczne pytanie - i nie musiał. Zawinął sobie niesforny lok za ucho, wykorzystując moment, by strzepać sobie z ramion resztki złotego pyłu, jakim obrzuciły ich te nieznośne elfy.
-Perły są piękne. Białe złoto. Elegancja w najbardziej klasycznym wydaniu - odpowiedział bez wahania, zanowowując sobie w pamięci, by niedługo - może za tydzień lub dwa - posłać Fantine sznur pereł bez żadnego liściku. Ciekawe, czy połączy fakty. W tym jednak momencie, Magnus poczuł gwaltowne szarpnięcie, sanie przechyliły się w lewo, a zewnątrz dało sie słyszeć parskanie koni oraz stłumione przekleństwa. Pod wpływem nagłej zmiany kierunku, Fantine przechyliła się w jego stronę, nieomal wpadając w jego ramiona, a właściwie - wprost w nie, bowiem Rowle uchronił ją tym sposobem przed nieprzyjemnym zderzeniem ze ścianą.
-Czy coś się stało, lady Rosier? Jak się czujesz? - spytał kurtuazyjnie, troskliwie, odrywając swoje ręce od jej smukłych barków i pomagając jej ponownie usadowić się właściwie. Uśmiechał się pod nosem, rozbawiony tym wybojem drogi, który popchnął Fantine wporst na niego, jakby zrządzeniem losu. Ciekawe.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Brzeg [odnośnik]13.04.18 13:32
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]23.04.18 22:04
Zima w czerwcu faktycznie była dziwnym zjawiskiem. Nie pamiętam, by kiedykolwiek w moim życiu doszło do opadu śniegu w letnim okresie i nie pamiętam by na zajęciach takie coś kiedykolwiek było omawiane. Dlatego z tak ogromnym zachwytem obserwowałam opadające płatki śniegu na zieloną trawę i to jak powolutku się zabielała. Z radością ubierałam zimowy płaszczyk i zimowe buciki i owinęłam wokół szyi ciepły zimowy szaliczek tym bardziej, że dzisiejszego dnia wybierałam się wraz z ojcem na sanie. Miały być ciągnięte przez piękne konie i mróz miał szczypać w nasze policzki. Wczoraj dokładnie wypytałam swoją opiekunkę jak to będzie wyglądać, jaka jest trasa, czego mogę się spodziewać i gdzie skupiać swój wzrok, aby niczego ciekawego nie przegapić. Nie odpuściłam opiekunce dopóki nie zaspokoiłam swojej ciekawości całkowicie, a dziś mogłam z pełną powagą w towarzystwie ojca wybrać się na łąkę przy plaży.
Mój ojciec potrzebował odpoczynku, ostatnio nie czuł się najlepiej. Doszły mnie nawet słuchy, że zasłabł i bardzo mnie to zmartwiło. Od tamtego czasu uzdrowiciel kategorycznie nakazał mu odpocząć, a ja postawiłam sobie za punkt honoru, że dopilnuję, aby tak właśnie się stało. Dlatego też wspólna wyprawa na wyprawę saniami była tak dobrym pomysłem. Nie dość, że mogliśmy spędzić wspólnie czas. Razem. Sam na sam. To dodatkowo nie było to mocno męczące i bardzo obciążające dla ojca. Ot, wystarczyło, że będzie siedział i oglądał widoki, patrzył też na mnie i rozmawiał ze mną. A dodatkowo świeże powietrze na pewno by mu bardzo dobrze zrobiło.
Widok był niesamowity i nie wiedziałam właściwie gdzie się patrzeć, gdy pojawiliśmy się już na miejscu. Na miejscu było pełno pięknych koni, wysokie rumaki, klacze o cudownych grzywach i cieszyłam się bardzo, że takie stworzenia będą nam dzisiaj towarzyszyć. Dalej stały ogromne sanie, trzy rodzaje i to od nich rozpoczęliśmy nasze wybory. Ojciec pozwolił sobie wybrać pojazd, zdecydował się na jedne z rodzajów sań, które okazały się być tymi nowocześniejszymi. Trochę zdziwił mnie jego wybór, bardziej myślałam, że postawi na coś klasycznego, ale nie powiedziałam nic w pełni akceptując jego wybór. Wszystko co wybierze było przecież idealne. Następnie kazał mi wybrać konie. Bardzo mnie to ucieszyło, w końcu je uwielbiałam. Niestety postawił mnie przed bardzo trudnym wyborem i gdybym mogła podejmowałabym decyzję zdecydowanie dłużej. Czułam jednak na sobie jego ponaglający wzrok, więc w końcu się na coś zdecydowałam. Byłam całkiem z tego zadowolona.


|rzucam na konia
Gość
Anonymous
Gość
Re: Brzeg [odnośnik]23.04.18 22:04
The member 'Arleen Rowle' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brzeg - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brzeg [odnośnik]01.05.18 16:50
Skinęła z wdzięcznością głową, z zadowoleniem przyjmując kolejny komplement, który - cóż - był prawd. - Interesujące stwierdzenia - odrzekła Fantine, wzruszając lekko ramionami, na słowa Magnusa o poglądach jego ojca na wdzięk młodych panien. Nie zamierzała z tym dyskutować, miała świadomość, że Rowlowie w swej konserwatywności byli wręcz radykalni - w tym także nie widziała nic złego. - Prawdopodobnie własnie tak by było. Dobrze więc, że wolno mi się odzywać, czyż nie? - nie potrafiła powstrzymać się od lekkiego przekąsu, który wkradł się do jej dziewczęcego głosu. Nie zarumieniła się wcale, uwielbiała komplementy, a rozbuchane ego rozrastało się jeszcze mocniej do niebotycznych rozmiarów - niczym wszechświat, już nieskończenie wielki, a nieustannie się powiększał. Gdzież było na to miejsce? Ta odpowiedź miała pozostać wielką niewiadomą.
Wahała się dłuższą chwilę nad odpowiedzią, czy daruje mu ten występek. Wyjaśnienia nie były dla panny Rosier wystarczające. Naprawdę, nie obchodziło jej, czy jest za wysoki, czy za niski, czy za gruby, czy za chudy i jest mu z tego powodu niewygodnie. To nie miało najmniejszego znaczenia - winien był się odpowiednio zachowywać przy damie bez względu na wszystko. Ona także mogła narzekać, że ciasno sznurowane gorsety, wciąż tak modne na salonach, pozbawiają ją oddechu i przyprawiają o ból żeber - ale nigdy nie pisnęła nawet słówka, nawet gdy Cedrina ściskała wstążki gorsetu jeszcze mocniej od garderobianej, bo tak po prostu musiało być.
- Daruję - wyrzekła w końcu, z łaskawością godną królowej, wciąż nieco obrażona, jakby wahała się, czy Magnus na owe wybaczenie zasługuje. Obdarzyła go przeciągłym, uprzejmie zdziwionym spojrzeniem. Chyba nie sądził, że naprawdę powtórzy mu wszystko, co usłyszała od innych? - Och, nie pamiętam tego tak dokładnie, nie chciałabym skłamać - skłamała gładko i przekonująco, robiąc przy tym niewinną i przepraszającą zarazem minę. - Wszyscy jesteśmy bohaterami plotek i opowieści - dodała wymijająco, krzywiąc się lekko, jakby w istocie było to dla niej problemem. Rzeczywistość malowała się jednak nieco inaczej - Fantine lubiła, gdy mówili o niej inni. Uwielbiała znajdować się w samym środku zainteresowania. Dbała jednak, by to, co o niej mówiono, zawsze było dla niej korzystne.
- Ma więc lord dobry gust. Perły i białe złoto są naprawdę piękne. Osobiście, z wiadomych względów, ponad wszelką miarę uwielbiam rubiny - powiedziała Fantine, spoglądając gdzieś w dal, ciągnąć uprzejmą dyskusję o niczym - lecz ta odmiana konwersacji była na salonach czymś naturalnym. Mówić tylko po to, by mówić. Mimowolnie sięgnęła do własnego kolczyka z rubinem, który lśnił przy uchu i w tym samym momencie sanie przechyliły się w lewo, a ona, nie zdążywszy złapać się poręczy, przesunęła się gwałtownie - wpadając wprost w ramiona lorda Magnusa. Wyczuła zapach jego wody kolońskiej i silny uścisk na ramionach. Natychmiast rozejrzała się prędko, czy inne sanie były w pobliżu - i czy ktokolwiek zdołał uchwycić ją spojrzeniem w podobnej sytuacji. Nie było z nimi przyzwoitki, mogło wyglądać to więc... Niepokojąco.
- Wszystko w porządku, bardzo dziękuję - wymamrotała w odpowiedzi, z męską pomocą wracając na swoje miejsce. Ledwie poprawiła włosy, a płozy sań znów natrafiły na dziurę - a Fantine po raz wtóry przesunęła się wprost na Magnusa.
Każda inna panna na jej miejscu najpewniej oblałaby się krwistym rumieńcem z powodu bliskoci męskiego ciała. Fantine wydawała się jednak jedynie rozgniewana, na woźnicę, martwiła się - cóż sobie Rowle pomyśli. A nie uczyła przecież tego specjalnie.
- Och, przepraszam... - powiedziała, wyraźnie zirytowana, nie na Rowle'a, lecz woźnicę, któremu nie omieszkała zwrócić uwagi, gdy usiadła z powrotem na swoim miejscu.
- Dziękuję za przejażdżkę, milordzie. Było mi niezwykle miło - rzekła uprzejmie Fantine, gdy zakończyli swą podróż, sanie przystanęły, a lord Rowle pomógł jej z nich wysiąść. - Życzę panu miłego dnia - pożegnała się uprzejmie i oddaliła, by jak najprędzej znaleźć matkę. I zapomnieć, że wpadła w ramiona Magnusa tego dnia aż dwukrotnie.

| zt Fantine i Magnus


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
kulig [odnośnik]05.05.18 11:58
Edgar odpowiedział na spojrzenie Quentina delikatnym wzruszeniem ramion. Nie odpowiedziałby lepiej na to pytanie - niegdyś dużo podróżował, ale najczęściej do ciepłych krajów, które były o wiele bliższe jego sercu. Wystarczająco często spotykał się z deszczem i chłodem w Wielkiej Brytanii, dlatego zdecydowanie wolał wyjeżdżać do gorącej Afryki, by choć raz na jakiś czas poczuć na swoim ciele prawdziwe promienie słoneczne, a nie takie zza chmur jak tutaj. - Wujek ma rację - odpowiedział, ponieważ bądź co bądź pytanie było skierowane do niego, więc musiał wziąć udział w tej dyskusji. - Ja też nigdy nie byłem w takim miejscu - dodał, prawdopodobnie w tym momencie zawodząc swoją córkę, ale przecież nigdy jej nie mówił, że odwiedził każde miejsce świata. Kto wie, może Aldora kiedyś zechce nadrobić jego braki i pojechać właśnie tam, gdzie jego jeszcze nigdy nie było. Poza tym odnosił wrażenie, że jego córce bardziej przypadłyby do gustu chłodne kraje i sypiący z nieba puszysty śnieg - ale może się mylił, może przekornie marzy o równie gorących miejscach co on. W zasadzie mogliby kiedyś wybrać się gdzieś razem; musiał się nad tym zastanowić po powrocie do Durham.
Jego przemyślenia zostały przerwane przez naglą atrakcję - wątpliwą atrakcję, jak się wkrótce okazało. Spojrzał zaskoczony na różową kurtynę, która oddzieliła ich od pozostałych uczestników kuligu. Spróbował ją uchylić, żeby spojrzeć co się dzieje; może wszyscy musieli użerać się z podobną niedogodnością - ale nie udało mu się. Doprawdy, nawet gdyby był tutaj ze swoją żoną, te tandetne różyczki do niczego by go nagle nie nastroiły. - Prewettowie się nie popisali - stwierdził, prawdę mówiąc, ciesząc się na ten fakt. Nie czułby się do końca komfortowo gdyby okazało się, że miło spędził czas w Weymouth i nie miał do kuligu absolutnie żadnych zastrzeżeń. Teraz jedno miał, mógł więc narzekać do woli. Zerknął na Wynonnę pytająco, kiedy tak niespodziewanie parsknęła śmiechem - to nie zdarzało się jej często, i jakoś tak jej zawtórował, bo sytuacja faktycznie była dość... zabawna. - Mogę zobaczyć? - Zapytał Aldorę, wcześniej zdjąwszy skórzaną rękawiczkę, wyciągając do niej dłoń.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Brzeg [odnośnik]04.06.18 17:44
Nagłe zmiany w życiu bywały trudne. To do czego się przyzwyczailiśmy nagle przestawało istnieć i należało przyzwyczaić się do czegoś zupełnie innego. Sama również kiedyś, nie raz i nie dwa, przez to przechodziłam. Podczas pierwszej wizyty w Hogwarcie, gdy zmarł mój brat, gdy stawałam się pełnoletnia. I także teraz, gdy na mojej dłoni widniał zaręczynowy pierścionek, szykowałam się do obrotu o sto osiemdziesiąt stopni. Nie będzie już lady Parkinson, a będzie lady Black mieszkająca w centrum Londynu i musząca tolerować długą i ciężką pracę mężą oraz wydanie potomka, a najlepiej, jeśli będzie on płci męskiej. I może brzmiało to strasznie i jakaś inna kobieta próbowała się na to nie zgodzić, tak ja czekałam z zapartym tchem do czegoś do czego przygotowywali mnie rodzice od małego. I nie mogłam się już doczekać.
Rozumiałam jednak, że i dla Lupusa ta sytuacja może być czymś nowym dlatego wykazywałam się ogromną ilością tolerancji i spokoju, nawet zbytnio nie pytając o jego dalsze plany jeśli chodzi o jego pracę. Zrobi tak, jak sam uzna za słuszne. Miałam jednak nadzieję, że mnie o tym poinformuje.
Doskonale pamiętałam nasze rozmowy, dlatego i ja więcej nie odezwałam się na ten temat. Prawdą było, że trochę tych rozmów już przeszliśmy i jeżeli Lupus uważał, że nie było sensu do tego wracać, to ja jedynie mogłam przytaknąć. Zdziwiło mnie natomiast jego zdziwienie, że wybrałam pracę zamiast spotkania na sabacie. Przez chwilę patrzyłam na niego zaskoczona, a potem zaśmiałam się lekko.
- To było bardzo ważne wydarzenie, wymagało mojego zaangażowania. Podpisywałam się po nim i nie mogłam zawieść jeśli kiedyś chcę coś osiągnąć w życiu na tym polu - wyjaśniłam.
Było mi bardzo miło, że był pod wrażeniem. Mam nadzieję, że z tej dobrej strony. Zawsze mi przecież na tym zależało, mój narzeczony nie powinien być zgorszony moim zachowaniem. Mogłabym tego surowo pożałować.
- Z tym może być różnie. Z tego co słyszałam z opowieści, to pojawiły się tam osoby, których towarzystwa wolałabym nie zaznać. Ale masz rację, Lupusie, zawsze możemy opuścić to miejsce - przytaknęłam. - Nikt nie ma prawa mieć do nas o to pretensji, czyż nie?
Ród Prewett mógł nadal udawać, że są rodem szlacheckim, który w jakiś sposób kultywuje nasze tradycje i nie poddaje się nowoczesności, ale widać było po ich członkach, że zdecydowanie zbaczają na złą stronę. A szkoda, byli by, według mnie, ważnym przyjacielem, jeśli tylko by tego chcieli. Znali się na roślinach i zwierzętach i można by z ich wiedzy korzystać. Ale wiedząc co o nich mówiono, to nie chciałam się w relacje z tymi ludźmi zagłębiać. Co to, to nie.
Na szczęście szybko opuściliśmy temat festiwalu lata, a skupiliśmy się na bardziej istotnej teraz kwestii jak zbliżający się sabat. Towarzyszyły mu dziwne zjawiska pogodowe, co lady Nott starała się mocno wykorzystać. Nie do końca wiedziałam, czy mi to odpowiadało. Odetchnęłam z ulgą gdy okazało, że nie tylko ja mam takie zdanie. Dobrze, że i Lupus uważał to za coś nieodpowiedniego. Zdecydowanie nie chciałam stać się pośmiewiskiem całej sali, a już zdecydowanie nie lady Nott. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, jeżeli mój narzeczony musiałby się za mnie wstydzić. Nie wzięcie udziału w tej zabawie nie zostanie źle odebrane, a zdecydowanie pewniej czułam się na zwykłym parkiecie.
- Cieszę się, że uważasz podobnie - odpowiedziałam. - Mam wrażenie, że lady Nott ostatnio zbytnio wymyśla. Znajduje takie zabawy i konkurencje, aby tylko nas ośmieszyć i przyznam szczerze, że zaczyna mnie to drażnić.
Może były to bardzo śmiałe słowa, których być może nie powinnam wygłaszać. Ale będąc z narzeczonym sam na sam mogłam pozwolić sobie na swobodę. A jeśli tylko Lupus przypomni sobie ostatnie sabaty, chociażby ten sylwestrowy z osobną zabawą dla pań i panów, to zda sobie sprawę z tego, że mogę mieć w tej kwestii rację.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455

Strona 9 z 33 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 21 ... 33  Next

Brzeg
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach