Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Łuk Durdle Door
Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
Przeszkoda średnia
Jeździectwo II
Lunara w sumie tylko uniosła brwi, widząc zdumienie Joeya. Trochę wstyd przyznać, ale zupełnie zapomniała o tym szczególe, wedle którego wszystkie magiczne stworzenia go nienawidziły. To dlatego nawet mu nie wspominała że wyścig odbywa się na aetoanach! A może po prostu zakładała, że wiedział a mimo to i tak postanowił podjąć ryzyko? Nie wiedziała. W każdym razie mogła go tylko pokrzepiająco poklepać po plecach.
- Na pewno dasz radę! - niestety wiele więcej zrobić nie mogła, bo zbliżał się już moment wyścigu! Lunara prędko więc musiała dosiąść swojego wierzchowca, a gdy już znalazła się na jego grzbiecie, próbowała zdobyć nieco przychylności klaczy, głaszcząc ją pieszczotliwie po łopatkach. Zawsze trzeba było próbować nawiązać dobrą więź ze swoim wierzchowcem! Chętniej i zdecydowanie przyjemniej się wtedy prowadził!
Gdy stanęli na linii startu, Lunara dostrzegła pośród uczestników jeszcze jedną znajomą twarz. I chociaż nie była pewna, czy Fox w ogóle ją zauważy, gdyż stał w pewnym oddaleniu od niej, pomachała mu. Zdążyła jeszcze tylko w myślach pogratulować mu wyboru wierzchowca, gdyż jego klacz była nie tylko pięknie umaszczona ale i wyglądała na silnego i szybkiego aetoana. Na więcej niestety nie miała czasu, a to dlatego... że w końcu ogłoszono sygnał do startu! Och, jakże była podekscytowana. Dodatkowym, niezwykle istotnym elementem tej gonitwy był fakt, że ścigali się po terenach, które naprawdę zapierały dech w piersiach. Możliwość podziwiania krajobrazu oraz uczucie wolności zdecydowanie napełniły serce Lunary radością - a przecież właśnie po to się zgłosiła, aby się trochę rozerwać i wyluzować. Gdy pęd powietrza uderzył ją w twarz, pozwoliła sobie nawet na krótki, aczkolwiek niezbyt głośny okrzyk radości. Pamiętała jednak naturalnie też o swoim bezpieczeństwie - szaleństwo miało wszak swoje granice. Między innymi dlatego kiedy na ich drodze pojawiła się pierwsza przeszkoda, Lunara, podobnie jak inni, zdecydowała się nie szarżować zanadto i skierowała swoją klacz - którą zdążyła już nazwać Milady - na środkowy okser.
Jeździectwo II
Lunara w sumie tylko uniosła brwi, widząc zdumienie Joeya. Trochę wstyd przyznać, ale zupełnie zapomniała o tym szczególe, wedle którego wszystkie magiczne stworzenia go nienawidziły. To dlatego nawet mu nie wspominała że wyścig odbywa się na aetoanach! A może po prostu zakładała, że wiedział a mimo to i tak postanowił podjąć ryzyko? Nie wiedziała. W każdym razie mogła go tylko pokrzepiająco poklepać po plecach.
- Na pewno dasz radę! - niestety wiele więcej zrobić nie mogła, bo zbliżał się już moment wyścigu! Lunara prędko więc musiała dosiąść swojego wierzchowca, a gdy już znalazła się na jego grzbiecie, próbowała zdobyć nieco przychylności klaczy, głaszcząc ją pieszczotliwie po łopatkach. Zawsze trzeba było próbować nawiązać dobrą więź ze swoim wierzchowcem! Chętniej i zdecydowanie przyjemniej się wtedy prowadził!
Gdy stanęli na linii startu, Lunara dostrzegła pośród uczestników jeszcze jedną znajomą twarz. I chociaż nie była pewna, czy Fox w ogóle ją zauważy, gdyż stał w pewnym oddaleniu od niej, pomachała mu. Zdążyła jeszcze tylko w myślach pogratulować mu wyboru wierzchowca, gdyż jego klacz była nie tylko pięknie umaszczona ale i wyglądała na silnego i szybkiego aetoana. Na więcej niestety nie miała czasu, a to dlatego... że w końcu ogłoszono sygnał do startu! Och, jakże była podekscytowana. Dodatkowym, niezwykle istotnym elementem tej gonitwy był fakt, że ścigali się po terenach, które naprawdę zapierały dech w piersiach. Możliwość podziwiania krajobrazu oraz uczucie wolności zdecydowanie napełniły serce Lunary radością - a przecież właśnie po to się zgłosiła, aby się trochę rozerwać i wyluzować. Gdy pęd powietrza uderzył ją w twarz, pozwoliła sobie nawet na krótki, aczkolwiek niezbyt głośny okrzyk radości. Pamiętała jednak naturalnie też o swoim bezpieczeństwie - szaleństwo miało wszak swoje granice. Między innymi dlatego kiedy na ich drodze pojawiła się pierwsza przeszkoda, Lunara, podobnie jak inni, zdecydowała się nie szarżować zanadto i skierowała swoją klacz - którą zdążyła już nazwać Milady - na środkowy okser.
You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
The member 'Lunara Greyback' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k20' : 19
--------------------------------
#3 'k6' : 5
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k20' : 19
--------------------------------
#3 'k6' : 5
koń łagodny ST 35
przeszkoda niska ST 2
jeździectwo I (+10)
szybkość -15 (?)
próba III
Jak to było? Metodą kija i marchewki? Marchewka na Śpiocha nie działała. Tyle że kto jak kto, ale Joe z kijem by na konia nie wyskoczył. Nawet na takiego tępego konia ze skrzydłami, który jak już zaczynał współpracować... to i tak bezczelnie zatrzymywał się przed przeszkodą. I to tą najniższą.
- Przecież masz skrzydła! - ofuknął go. - Nawet kuc przeskoczył przez przeszkodę! I to wyższą niż ta.
To niesamowite! Może jednak źle zrobił wybierając najbardziej rozleniwionego aetonana spośród wszystkich? Fakt, był potulny i na razie nic Joeyowi nie zrobił... ale jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że szybciej Wright dotarłby do mety pokonując całą trasę na własnych nogach!
Ale mniejsza o to. Do trzech razy sztuka, tak? Zawrócił Śpiocha, by dać mu większy rozbieg i kolejny raz podszedł do przeszkody.
przeszkoda niska ST 2
jeździectwo I (+10)
szybkość -15 (?)
próba III
Jak to było? Metodą kija i marchewki? Marchewka na Śpiocha nie działała. Tyle że kto jak kto, ale Joe z kijem by na konia nie wyskoczył. Nawet na takiego tępego konia ze skrzydłami, który jak już zaczynał współpracować... to i tak bezczelnie zatrzymywał się przed przeszkodą. I to tą najniższą.
- Przecież masz skrzydła! - ofuknął go. - Nawet kuc przeskoczył przez przeszkodę! I to wyższą niż ta.
To niesamowite! Może jednak źle zrobił wybierając najbardziej rozleniwionego aetonana spośród wszystkich? Fakt, był potulny i na razie nic Joeyowi nie zrobił... ale jak tak dalej pójdzie, to się okaże, że szybciej Wright dotarłby do mety pokonując całą trasę na własnych nogach!
Ale mniejsza o to. Do trzech razy sztuka, tak? Zawrócił Śpiocha, by dać mu większy rozbieg i kolejny raz podszedł do przeszkody.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k20' : 1
--------------------------------
#3 'k6' : 2
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k20' : 1
--------------------------------
#3 'k6' : 2
| przeszkoda średnia!
Przed startem Cressida upewniła się, że wszystko jest jak należy i podczas wyścigu jej nie zawiedzie. Przeczuwała, że trafiła na temperamentną klacz, która aż rwała się do biegu, choć wyglądała na bardzo upartą, więc zdawała sobie sprawę, że musi umieć nad nią zapanować. Pogładziła ją raz jeszcze po lśniącej szyi i spojrzała w ciemne, mądre oczy, a później jej dosiadła i poprowadziła w stronę startu, wśród innych jeźdźców czekając na sygnał. Widziała wśród nich sylwetki jej znajome, jak Ulyssesa czy Rufusa, a nawet Flaviena i Zachary’ego, którego spotkała jeszcze w śnieżnym czerwcu w Londynie. Wyglądało na to, że jest jedyną reprezentantką Flintów i Fawleyów, choć dostrzegła dwójkę Carrowów, swojego dalekiego krewnego, Adriena i jego córkę Inarę, z którą rozmawiała parę dni temu na nocy spadających gwiazd. Podejrzewała, że to któreś z nich wygra wyścig, Carrowowie jazdę na ateonanach mieli we krwi. Mimo to chciała wypaść jak najlepiej, tak, by jej mąż, rodzice i rodzeństwo mogli być z niej dumni, by sama mogła być z siebie zadowolona, bo przecież kochała jazdę konną i wyścigi.
Kiedy rozległ się sygnał do startu, ruszyła, starając się umiejętnie okiełznać klacz, by ta niosła ją dokładnie tam, gdzie chciała. Nie znała jej tak, jak znała wierzchowce Flintów i Fawleyów, których dosiadała do tej pory, więc nie do końca była pewna, czego się spodziewać, ale musiała zaufać swoim umiejętnościom i temu, że klacz doceni jej dobre traktowanie i podejmie współpracę. Mogła z pewnością trafić na mniej wyrozumiałego jeźdźca niż łagodna Cressida, która wolała działać na upartą klacz dobrocią niż siłą, za czasów młodzieńczych przejażdżek to zwykle działało i dobrze radziła sobie z końmi Flintów.
Pierwszą przeszkodą był skok przez okser. Cressida, nie znając jeszcze umiejętności swojej klaczy, nie zdecydowała się na najtrudniejszą przeszkodę, zamiast tego wybierając średnią, nie miała skłonności do ryzyka i wolała mierzyć siły na zamiary. Pewnie ponagliła wierzchowca do szybszego biegu i umiejętnego skoku, mając nadzieję, że klacz się nie zawaha i przeskoczy na drugą stronę za pierwszym razem.
| jeździectwo II
Przed startem Cressida upewniła się, że wszystko jest jak należy i podczas wyścigu jej nie zawiedzie. Przeczuwała, że trafiła na temperamentną klacz, która aż rwała się do biegu, choć wyglądała na bardzo upartą, więc zdawała sobie sprawę, że musi umieć nad nią zapanować. Pogładziła ją raz jeszcze po lśniącej szyi i spojrzała w ciemne, mądre oczy, a później jej dosiadła i poprowadziła w stronę startu, wśród innych jeźdźców czekając na sygnał. Widziała wśród nich sylwetki jej znajome, jak Ulyssesa czy Rufusa, a nawet Flaviena i Zachary’ego, którego spotkała jeszcze w śnieżnym czerwcu w Londynie. Wyglądało na to, że jest jedyną reprezentantką Flintów i Fawleyów, choć dostrzegła dwójkę Carrowów, swojego dalekiego krewnego, Adriena i jego córkę Inarę, z którą rozmawiała parę dni temu na nocy spadających gwiazd. Podejrzewała, że to któreś z nich wygra wyścig, Carrowowie jazdę na ateonanach mieli we krwi. Mimo to chciała wypaść jak najlepiej, tak, by jej mąż, rodzice i rodzeństwo mogli być z niej dumni, by sama mogła być z siebie zadowolona, bo przecież kochała jazdę konną i wyścigi.
Kiedy rozległ się sygnał do startu, ruszyła, starając się umiejętnie okiełznać klacz, by ta niosła ją dokładnie tam, gdzie chciała. Nie znała jej tak, jak znała wierzchowce Flintów i Fawleyów, których dosiadała do tej pory, więc nie do końca była pewna, czego się spodziewać, ale musiała zaufać swoim umiejętnościom i temu, że klacz doceni jej dobre traktowanie i podejmie współpracę. Mogła z pewnością trafić na mniej wyrozumiałego jeźdźca niż łagodna Cressida, która wolała działać na upartą klacz dobrocią niż siłą, za czasów młodzieńczych przejażdżek to zwykle działało i dobrze radziła sobie z końmi Flintów.
Pierwszą przeszkodą był skok przez okser. Cressida, nie znając jeszcze umiejętności swojej klaczy, nie zdecydowała się na najtrudniejszą przeszkodę, zamiast tego wybierając średnią, nie miała skłonności do ryzyka i wolała mierzyć siły na zamiary. Pewnie ponagliła wierzchowca do szybszego biegu i umiejętnego skoku, mając nadzieję, że klacz się nie zawaha i przeskoczy na drugą stronę za pierwszym razem.
| jeździectwo II
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cressida Fawley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'k20' : 19
--------------------------------
#3 'k6' : 3
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'k20' : 19
--------------------------------
#3 'k6' : 3
| przeszkoda wysoka, ST 6 (jeździectwo II +2)
Na linii startu echo głosów mieszało się i trudniej było wyłapywać konkretne słowa. Skupiła się więc na prowadzącym, który przedstawiał dalsze instrukcje. Uśmiech śmiało oplatał jej wargi i z tym wyrazem, ostatni raz przed początkiem wyścigu, obdarzyła Percivala. Wiedziała, że się martwił, ale zadbała w każdy możliwy sposób o bezpieczeństwo maleństwa. Miała jednaka coś więcej, rodową krew, która płynęła w żyłach, która obligowała ją do bardziej śmiałych poczynań w towarzystwie aetonanów, niż inni. Znała dobrze te dumne stworzenia i miała tez świadomość ich niekonwencjonalnych charakterów. Sayuri, którą dosiadała wpisywała się niemal stereotypowo w kanon aetonana. Żywa, nie raz butna, okazująca szacunek tylko wobec kogoś, czyją obecność uznała wyższa w ustalonej gdzieś hierarchii. Inara mogłaby się zaśmiać, ale tak bywa i z nią samą.
Nachyliła się nad czarną grzywą siwki, wdychając intensywny zapach sierści i...wolności. Nieuchwytna i ulotna niczym wiatr - Dziękuję, Moja Droga za twoje towarzystwo - odezwała się cicho, wprost do ucha, a smukłe nogi zwierzęcia tupnęły dumnie, gdy niemal obróciła piruet w miejscu - Powinno ci się spodobać - dodała jeszcze, popuszczając wodze i ofiarując aetonance więcej swobody ruchu.
Inara odchyliła się w siodle i dopiero, gdy rozległ się dźwięk rozpoczynający wyścig, wyprostowała się i docisnęła łydki, ruszając do przodu. Sayuri wyrwała do przodu, ale na początek nie chciała forsować zwierzęcia. Zebrała wierzchowca, skracając pełny galop i tym samym przygotowując do skoku. Musiała pilnować, by złożone skrzydła nie rozwinęły się zbyt szybko. A wiedziała, że mogło do tego dojść prędzej czy później. Wiatr wołał, prawda?
Wybrała najwyższa przeszkodę, krótkimi półparadami przygotowując klacz do zmiany, która miała nastąpić. Miały wybić się wysoko, patrzeć na wprost oksera i opaść lekko, nim wezbrany pył osiądzie na włosach i grzywie. Kilka wytycznych wskazówek, które miały poprowadzić je dalej.
Na linii startu echo głosów mieszało się i trudniej było wyłapywać konkretne słowa. Skupiła się więc na prowadzącym, który przedstawiał dalsze instrukcje. Uśmiech śmiało oplatał jej wargi i z tym wyrazem, ostatni raz przed początkiem wyścigu, obdarzyła Percivala. Wiedziała, że się martwił, ale zadbała w każdy możliwy sposób o bezpieczeństwo maleństwa. Miała jednaka coś więcej, rodową krew, która płynęła w żyłach, która obligowała ją do bardziej śmiałych poczynań w towarzystwie aetonanów, niż inni. Znała dobrze te dumne stworzenia i miała tez świadomość ich niekonwencjonalnych charakterów. Sayuri, którą dosiadała wpisywała się niemal stereotypowo w kanon aetonana. Żywa, nie raz butna, okazująca szacunek tylko wobec kogoś, czyją obecność uznała wyższa w ustalonej gdzieś hierarchii. Inara mogłaby się zaśmiać, ale tak bywa i z nią samą.
Nachyliła się nad czarną grzywą siwki, wdychając intensywny zapach sierści i...wolności. Nieuchwytna i ulotna niczym wiatr - Dziękuję, Moja Droga za twoje towarzystwo - odezwała się cicho, wprost do ucha, a smukłe nogi zwierzęcia tupnęły dumnie, gdy niemal obróciła piruet w miejscu - Powinno ci się spodobać - dodała jeszcze, popuszczając wodze i ofiarując aetonance więcej swobody ruchu.
Inara odchyliła się w siodle i dopiero, gdy rozległ się dźwięk rozpoczynający wyścig, wyprostowała się i docisnęła łydki, ruszając do przodu. Sayuri wyrwała do przodu, ale na początek nie chciała forsować zwierzęcia. Zebrała wierzchowca, skracając pełny galop i tym samym przygotowując do skoku. Musiała pilnować, by złożone skrzydła nie rozwinęły się zbyt szybko. A wiedziała, że mogło do tego dojść prędzej czy później. Wiatr wołał, prawda?
Wybrała najwyższa przeszkodę, krótkimi półparadami przygotowując klacz do zmiany, która miała nastąpić. Miały wybić się wysoko, patrzeć na wprost oksera i opaść lekko, nim wezbrany pył osiądzie na włosach i grzywie. Kilka wytycznych wskazówek, które miały poprowadzić je dalej.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k20' : 16
--------------------------------
#3 'k6' : 3
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k20' : 16
--------------------------------
#3 'k6' : 3
Jeszcze raz wysoka przeszkoda
A jednak skrzydła poszły w ruch. Zawróciła zwierzę, które zanadto wczuło się w rolę konia wyścigowego. Drobiła nerwowo w miejscu, ale utrzymała wierzchowca i w łydkach i na kontakcie, nie pozwalając się wyrwać do przodu. Musiały powtórzyć skok, tym razem bardziej precyzyjnie. Umykające już sylwetki wymijały ja, sprawnie pokonując przeszkodę. Nie zniechęcała się, miały jeszcze chwilę, nim całość pogna do dalszego etapu - Spokojnie, Moja Droga, za chwilę będziesz miała okazję do gnania, ale teraz... - ruszyła galopem po szerokim kole i powtórnie ruszyła ku wysokiej przeszkodzie, by najechać ja od właściwej strony i kąta. To wielokrotnie potrafiło zaważyć na finale.
A jednak skrzydła poszły w ruch. Zawróciła zwierzę, które zanadto wczuło się w rolę konia wyścigowego. Drobiła nerwowo w miejscu, ale utrzymała wierzchowca i w łydkach i na kontakcie, nie pozwalając się wyrwać do przodu. Musiały powtórzyć skok, tym razem bardziej precyzyjnie. Umykające już sylwetki wymijały ja, sprawnie pokonując przeszkodę. Nie zniechęcała się, miały jeszcze chwilę, nim całość pogna do dalszego etapu - Spokojnie, Moja Droga, za chwilę będziesz miała okazję do gnania, ale teraz... - ruszyła galopem po szerokim kole i powtórnie ruszyła ku wysokiej przeszkodzie, by najechać ja od właściwej strony i kąta. To wielokrotnie potrafiło zaważyć na finale.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k20' : 14
--------------------------------
#2 'k100' : 89
--------------------------------
#3 'k6' : 1
#1 'k20' : 14
--------------------------------
#2 'k100' : 89
--------------------------------
#3 'k6' : 1
I skok na wysoka przeszkodę raz jeszcze.
I znowu błąd. Wyłamanie, które nie dało szansy na właściwe ukończenie skoku. Inara odetchnęła głęboko, czując jak mięśnie napinają się. To nie było jej potrzebne, a na pewno nie aetonance, która denerwowała się coraz bardziej. Potrzebowały obie uspokoić się i puścić zaplatane co chwilę nerwy. Mięśnie przy łopatkach wierzchowca drgały miarowo, jakby Sayuri wciąż szykowała się do skoku, nawet nie widząc przeszkody. Położyła dłoń na miękkiej szyi zwierzęcia, samej wypuszczając kumulowane powietrze - Jeszcze raz - wyszeptała i łagodnie ruszyła galopem, wracając do punktu wybicia oksera.
I znowu błąd. Wyłamanie, które nie dało szansy na właściwe ukończenie skoku. Inara odetchnęła głęboko, czując jak mięśnie napinają się. To nie było jej potrzebne, a na pewno nie aetonance, która denerwowała się coraz bardziej. Potrzebowały obie uspokoić się i puścić zaplatane co chwilę nerwy. Mięśnie przy łopatkach wierzchowca drgały miarowo, jakby Sayuri wciąż szykowała się do skoku, nawet nie widząc przeszkody. Położyła dłoń na miękkiej szyi zwierzęcia, samej wypuszczając kumulowane powietrze - Jeszcze raz - wyszeptała i łagodnie ruszyła galopem, wracając do punktu wybicia oksera.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k6' : 2
--------------------------------
#3 'k20' : 13
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k6' : 2
--------------------------------
#3 'k20' : 13
|wysoka przeszkoda
Adrien siedząc na koniu poprowadził swego rumaka na linię startu. Czuł na sobie spojrzenia znajomych mu czarodziei rzucanych gdzieś z oddali, jednak zignorował je wszystkie. W tym momencie był lordem Carrowem i całą swą uwagę poświęcał rodzinie. Nie było zakonu, sojuszników.
Gdy pojawił się sygnał zwiastujący początek ich podróży - jego oraz towarzyszącego mu zwierzęcia - ruszyli równym tempem do przodu. Zwierze rwało się i być może właśnie to dało przeświadczenie Adrienowi, że było rozgrzane na tyle by spróbować pokonać najwyższą przeszkodę i na taką też zostało poprowadzone.
Adrien siedząc na koniu poprowadził swego rumaka na linię startu. Czuł na sobie spojrzenia znajomych mu czarodziei rzucanych gdzieś z oddali, jednak zignorował je wszystkie. W tym momencie był lordem Carrowem i całą swą uwagę poświęcał rodzinie. Nie było zakonu, sojuszników.
Gdy pojawił się sygnał zwiastujący początek ich podróży - jego oraz towarzyszącego mu zwierzęcia - ruszyli równym tempem do przodu. Zwierze rwało się i być może właśnie to dało przeświadczenie Adrienowi, że było rozgrzane na tyle by spróbować pokonać najwyższą przeszkodę i na taką też zostało poprowadzone.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'k20' : 16
--------------------------------
#3 'k6' : 1
#1 'k100' : 48
--------------------------------
#2 'k20' : 16
--------------------------------
#3 'k6' : 1
|Średnia
Będąc bliskim skoku stworzenie zastrzygło nie tyle co uszami, a skrzydłami. Tu nie miało być miejsc na wzloty. Co to to nie. Adrien zduszając krnąbrne zapędy swego wierzchowca zmuszony był do zwolnienia jego zapędów. Ogier nie był z takiego obrotu sprawy zadowolony. Szarpnął łbem próbując wyrwać jeźdźcowi wodze z dłoni. Jak na razie bezskutecznie. Nie używając jeszcze bata, szorstkim prowadzeniem nie tyle co zachęcił co zmusił do obrania innej przeszkody. Krew buzowała w nim najwyraźniej zbyt mocno by mógł przeskoczyć, a nie przelecieć dlatego też to właśnie średnia przeszkoda miała się okazać dla niego lepszą.
Będąc bliskim skoku stworzenie zastrzygło nie tyle co uszami, a skrzydłami. Tu nie miało być miejsc na wzloty. Co to to nie. Adrien zduszając krnąbrne zapędy swego wierzchowca zmuszony był do zwolnienia jego zapędów. Ogier nie był z takiego obrotu sprawy zadowolony. Szarpnął łbem próbując wyrwać jeźdźcowi wodze z dłoni. Jak na razie bezskutecznie. Nie używając jeszcze bata, szorstkim prowadzeniem nie tyle co zachęcił co zmusił do obrania innej przeszkody. Krew buzowała w nim najwyraźniej zbyt mocno by mógł przeskoczyć, a nie przelecieć dlatego też to właśnie średnia przeszkoda miała się okazać dla niego lepszą.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset