Wydarzenia


Ekipa forum
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
Łuk Durdle Door [odnośnik]07.11.15 18:42
First topic message reminder :

Łuk Durdle Door

Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]16.11.23 21:55
Tym razem naprawdę zamierzał się postarać.
Jak widać, los miał jednak dla niego zupełnie, zupełnie inne plany.
Nie myślał o nim od zaskakująco długiego czasu. Prawdę mówiąc, żywił cichą nadzieję, że Ben Wright zdążył już sczeznąć w jakimś rowie daleko stąd, raz, a dobrze znikając z powierzchni ziemi. Byłoby dużo lepiej, gdyby Ben Wright był martwy, bo to zdjęłoby z jego ramion obowiązek wytłuczenia z niego życia gołymi rękoma; stanowiłoby to w końcu całkiem sprawiedliwy układ, życie za życie. On sam umarł przecież na tamtym boisku wiele lat temu, w mizernej scenerii tryskającej ze złamanego nosa krwi, wśród wrzasków tłumu i mdlącego chrzęstu rozcieranych na miał kości. Prochy dawnej przyjaźni porwane przez wiatr, dawne nadzieje wdeptane w ziemię, okrzyk zaskoczenia wtłoczony na powrót w jego usta wraz z wybitym zębem. Rozpamiętuje ten moment tak wiele razy, klatka po klatce, powoli, boli jak rozdrapywanie rany gwoździem, ale nie potrafi, nie chce przestać. We wspomnieniach ledwo widzi twarz Benjamina za tą czerwoną mgiełką furii, która przesłania mu oczy, kiedy broni się jak diabli, kiedy walczy o życie jak zapędzone w kozi róg dzikie zwierzę. Po latach ta twarz w jego głowie ewoluuje, żywa nienawiść zmienia poniekąd przystojne, nieco toporne rysy w paskudny, bestialski, prymitywny grymas. Jedyne, co pamięta wyraźnie, to ten ból w oczach Bena, ten szaleńczy zawód- ale wymazuje go szybko, odpychając dyskomfort, umysł szybko wygładza to, co zdaje się nie pasować do całości obrazu.
Łatwiej jest żyć w wyparciu, łatwiej wybrać niepamięć, niż każdego dnia płonąć żywym ogniem z czystej nienawiści. Co z oczu, to z serca, zabawne, bo to, co właśnie dzieje się na jego oczach, zostanie w jego sercu na długi, długi czas.
I zmieli je na miazgę.
Kilka taktów przed tragedią; widzi z przodu krótką czuprynę Liddy i wrzeszczy:
-Trzymaj się mocno, Skrzacie!- Taksuje tym samym ustawiające się za aeotanem siostry wierzchowce i ich jeźdźców, szczególnie płci męskiej, nieprzyjemnym spojrzeniem. Nie jest nadopiekuńczy,skądże, jest po prostu wyśmienitym bratem i stąd musi spełnić swój braterski obowiązek. Dostrzega jeszcze swoją prywatną bogini tańca, Evelyn przemyka gdzieś na horyzoncie spojrzenia, ale nie próbuje jej zaczepić- nie, kiedy na wyciągnięcie ręki Just posyła mu już znajomy, wyzywający uśmiech. Uśmiecha się do niej prawie wbrew woli, już otwierając usta, już szukając bezwiednie żartu, który mógłby wydobyć z niej śmiech, ale-
-ale wtedy wszystkie słowa zamierają mu na ustach, zduszone, zgaszone nagłym żalem. I furią.
Nie patrzy na Billy'ego, doskonale świadom, że jeśli to zrobi, zniszczy dzielący ich bardzo kruchy rozejm i zwyczajnie da mu w zęby.
-Niewierzę- Wyrzuca z siebie na wydechu, rozważając, czy zamiast Billy'emu mógłby zwyczajnie dać w zęby temu pierdolonemu bufonowi, i czy to przyniosłoby mu jakąkolwiek ulgę, chociaż ułamek.- Mylisz Moore'ów, stary cepie, mylisz zajebistego ścigającego z przeciętnym szukającym, i tak, chce się przejechać, więc puszczaj te wodze i wypierdalaj.
Elokwencja nie opuszcza go nawet na krok, podążając tuż za onieśmielającą charyzmą; powinien przeprosić Billy'ego, obiecał to sobie, powinien mu powiedzieć, że nie był taki zły jako szukający, ale nie zdąża.
Bo oto, wprost z jego koszmarów, wyłania się właśnie Benjamin Wright.
I posyła mu promienny uśmiech.
Pierdolić zasady; nie słyszy już, co mamrocze z oddali ten dureń w słomkowym kapeluszu, zbyt skupiony na ślepej wściekłości i chęci mordu, które sprawiają, że krew wrze mu w żyłach i pali skórę. Nie myśli logicznie, nie myśli wcale; świat maleje, kurczy się, zmniejsza do kształtu złamanego nosa i barków, i ramion, które tłukły go bez opamiętania, które złamały jego nogę i jego marzenia, i jego przyszłość. A teraz- teraz miał czelność uśmiechać się? Miał czelność triumfować? Miał czelność odzywać się do jego brata jak do starego przyjaciela, całkowicie ignorując jego, jego obecność?
-Dolecisz tam, kurwa, po moim trupie- Sapie, kiedy miękka faja ostatecznie przechyla szalę na rzecz szaleństwa. Wdrapuje się na konia jednym, niezgrabnym, ale zdeterminowanym ruchem i niecierpliwie ściska nogami jego boki; kieruje go jednak nie przed siebie, nie na plażę, ale prosto na aeotana, na którym próbuje właśnie uciec Wright.
Nie ma pojęcia o jeździe konnej, w obliczu tego po moim trupie nie wydaje się być wcale abstrakcją- jednak jeśli ma spaść, to zabierze Benjamina Wrighta ze sobą.
Theo Moore
Theo Moore
Zawód : eks-zawodnik Jastrzębi, obecnie magikowal
Wiek : 33
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
When the heart would cease
Ours never knew peace
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11769-theo-moore https://www.morsmordre.net/t11956-goblin#369851 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f430-irlandia-okolice-dungiven-stara-farma-moore-ow https://www.morsmordre.net/t12124-theo-moore#373220
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]16.11.23 21:55
The member 'Theo Moore' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 19

--------------------------------

#2 'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 0:43
- Oh, hm, dobra - lecę. - zgodziłam się z przyjaciółką, kiedy ta podjęła decyzję. Właściwie to chciałam, ale sama nie umiałam się do końca zdecydować. Więc skoro już decyzje podjęła to ja po prostu wziałm i na nią przystałam. Rozejrzałam się wokół na padające pytanie. - Nie wiem, byłam z ciocią. - przyznałam zgodnie z prawdą. Przywitałam się z panią Evelyn, którą pamiętałam z labiryntu częstując uśmiechem, i pomachałam też do pana Herberta a potem do Aishy - O patrz, tam Aisha jest. - wskazałam Liddy, przesuwając wzrokiem dalej wracając nim zaraz do Liddy. - Ale to dziwne, prawda? W sensie, Jim kocha konie… oh. - wypadło z moich warg marszcząc trochę brwi. Uniosłam rękę uderzając nią w czoło. - Jim mi pisał wczoraj, że wracają na Londyn. Więc… chyba nie przyjdą… znaczy on i Marcel. Miałam ci powiedzieć jakbyś pytała. - dodałam. - Ojej ona. - mruknęłam, rzucając krótkie spojrzenie Liddy, skupiając się na wyborze konia. Tak, ona była idealna. Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Oh, przepraszam kochana. - powiedziałam do klaczy, przesuwając dłonie na jej szyję. - Już, już, nie złość się, po wyścigu coś ci przyniosę, obiecuję. - przyrzekłam i słowa zamierzałam dotrzymać. - Hola, hola, Liddy - powiedziałam do niej słysząc wypowiadane słowa. - Wiem, że się przyjaźnimy, ale wygrać zamierzam ja i Gaja. - powiedziała do niej, rozciągając zęby w uśmiechu, zęby pokazać jej rzędy białych siekaczy. A potem moją uwagę skupiła rozmowa obok, czułam jak z każdym słowem chłopca z oburzenia czerwienię się coraz bardziej otwierając i zamykając usta. - Oburzające!!! - wypadło z moich warg, kiedy spoglądałam na niego, to na Liddy. Ale musiałam zająć się wsiadaniem. - Potem mu nagadam. - obiecałam, ruszając do siodła, wciągając się na górę, łapiąc za wodze. Wylosowałam słomkę czekając na wyrok. - Szczęściara! - powiedziałam do Liddy, ale nie wyglądałam na przejętą za mocno. Z góry, łatwiej było dostrzegać znajome twarze niż z mojego poziomu. Pochyliłam się, obiecując Gai, że dam jej marchewkę jakąś jak skończymy, kupię na jakimś stragenie - mogłam wpaść przecież na to, żeby wziąć ją ze sobą, ale nie pomyślałam wcale i wtedy wzrokiem trafiłam na Eve. Wyprostowałam się mimowolnie. Poufały gest był… dziwny - bo sądziłam, że nie lubi mnie wcale. Ale wyciągała rękę, więc i ja swoją uniosłam, trochę koślawo i skinęłam jej głową dźwigając usta w czymś co miało być uśmiechem. Dziwaczne. A może to wcale nie do mnie było, a do Aishy znajdującej się obok - to dopiero by było całkowicie niezręczne. Tak bym to nazwała, ale myśleć nad tym nie miałam już czasu, bo wyścig właśnie się zaczynał. Prowadzący tłumaczył zasady, a chwilę później puf, iskry- no to w drogę. Zamilkłam słuchając mężczyzny jak tłumaczy tor jazdy - i lotu. Poczułam jak adrenalina rozgaszcza się całkiem we mnie. Zacisnęłam mocniej dłonie na wodzach przyjmując pozycję. - Dobra, Gaja. - szepnęłam do klaczy, ostatni raz klepiąc ją po szyi. - Robimy to. - przypomniałam sobie i jej. A potem poleciały iskry, a ja uderzyłam ją lekko łydkami, żeby dać znać do ruszenia. Ale tego, co rozgrywało się przede mną kompletnie się nie spodziewałam z koni spadł ktoś, ale było za późno, żeby się zatrzymać, z Aetonanów też. Zacisnęłam zęby, mocniej łapiąc wodze. Starając się prowadzić Gaję tak, żeby nie stratowała nikogo kto spadł z konia. Jeden jegomość szybko chyba się zebrał, ale nim się spotrzegłam znów ktoś leżał. Nie jedna a dwie osoby. Dobra, Gaja, damy radę bez przebiegnięcia kopytami po kgoś twarzy. Dobra? Dobra. Byłam na boku, więc powinno starczyć trochę nadrobić trasy, żeby ich ominąć. Ruszając śladem niebywale dobrze radzącej sobie w siodle pani Evelyn i panu, którego imienia nie znałam. Bo zdawało się, że widzą co robią a ich trasa będzie bezpieczna. A wtedy może, jeśli zyskam na szybkości, mogłabym spróbować wziąć ich z którejś strony.

1. k100 na utrzymanie się w siodle
2. k100 na tempo jazdy
Jeździectwo I, ale mam też Szczęście i nie zawaham się go użyć! (jeślibedęmogła)



she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 0:43
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 22

--------------------------------

#2 'k100' : 94
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 11:07
Udział Liddy i Neali w wyścigu został więc oficjalnie potwierdzony i Moore nie ukrywała zadowolenia z tego stanu rzeczy. Szkoda tylko, że nie widziała reszty przyjaciół. Chociaż… niedługo, bo przyjaciółka wskazała w którymś kierunku i Liddy dostrzegła machającą do nich Aishę, więc odmachała jej z serdecznym uśmiechem na twarzy. Dobrze! Bo już zaczynała się martwić, że przyjaciele nie…
- CO?! – wyrzuciła z siebie może trochę zbyt głośno w towarzystwie kopytnych stworzeń i chyba zdała sobie z tego sprawę, bo zaraz nachyliła się do Neali i nieco spuściła z tonu, ale… - Jak to wracają? A wyścig? Pogięło ich? Jak mogą odpuścić wyścig?! Coś się stało? Na pewno musiało się coś stać! Pisali coś więcej? - Lidka wyrzucała z siebie kolejne słowa i rozglądnęła się wokół na szybko kalkulując czy zdąży ich złapać albo wysłać wiadomość albo zrobić cokolwiek, żeby zmienić ich zdanie… ale przecież nie było czasu. Wyścig miał się niedługo zacząć, a ona nie obróci tam i z powrotem nawet nie wiedząc gdzie ich szukać. Tym bardziej, że przecież widziała namiot chłopaków i faktycznie był bardziej opustoszały niż do tej pory… Mogli być już nawet w Londynie.
- Co za gamonie, przecież to totalnie bezsensu! – jęknęła rozczarowana i nieszczęśliwa. Najfajniejsza atrakcja festiwalu, a ich z nimi nie było… i nagle jakby całe to wydarzenie przestało wydawać jej się tak ekscytujące i fantastyczne jak minutę temu. Ech… Gdyby nie to, że jej przyjaciółki brały w nim udział i że wciąż był to wyścig na latających koniach, to pewnie by odpuściła. Czemu wyjechali? Czemu przed wyścigiem? Musiało się stać coś naprawdę złego, bo nie wierzyła, że zrezygnowaliby z tego bez powodu.
Z zamyślenia wyrwał ją chłopaczek stojący przy kasztanie.
- Jasne, że je… - zawahała się słysząc, że wziął ją za chłopaka. Rozbawiło ją to, ale postanowiła nie wyprowadzać go z błędu i nawet odchrząknąwszy specjalnie zniżyła głos. Ot, dla zabawy, ignorując przy tym oburzenie przyjaciółki.
- Jasne, że jeździłem – odparła pewnie. Pamiętała jak dziś jak wdrapywała się na drzewo, żeby z niego przedostać się na zbyt wysoki wtedy dla niej koński grzbiet. Wprawdzie od tamtego czasu upłynęło sporo wody… ale wierzyła, że jazda konna to jak jazda na rowerze - tego się nie zapomina.
Słyszałeś, Piegus? Damy czadu – poklepała ogiera po szyi, a potem sprawnie wdrapała się na jego grzbiet. Już nie potrzebowała do tego drzewa. Z aetonana miała znacznie lepszy widok na wszystko i wszystkich. Dostrzegła Eve i pomachała do niej, gdy złapały kontakt wzrokowy, a potem rozejrzała się wokół słysząc znajome wołanie.
- Wy też! – odkrzyknęła Theo widząc, że stoi tuż obok Billa. – Połamania skrzydeł! – dodała wesoło. Ich obecność ją rozchmurzyła i prawie… prawie nie myślała już o Marcelu i Jimie.
- Moooooże pozwolę ci zająć drugie miejsce. Zaraz po nas – zwróciła się z uśmiechem z powrotem do Neali, która oświadczyła, że zamierza wygrać, po czym znów poklepała przysypiającego Piegusa. Dobrze, niech teraz odpoczywa, to w wyścigu będzie pełen energii!
- Słyszysz, Piegus? O, chodź się przywitać z Gają! – dodała łapiąc za wodze i serią zachęcających cmoknięć, spróbowała go zmobilizować do podejścia do klaczy przyjaciółki, a potem razem ustawili się w rzędzie, żeby wylosować pozycje.
- Ha! Widzisz, Piegus, mamy dziś szczęście! – zawołała radośnie, kiedy okazało się, że będą startować zaraz za zwykłymi końmi. Czuła już dreszcz emocji i nie mogła się doczekać startu, kiedy poprowadziła aetonana na ich pozycję.
Potem oczywiście nastąpiła najnudniejsza część wyścigu (zaraz po mowie z podziękowaniami, która też często była przy takich wydarzeniach), czyli instrukcje czy coś takiego. Wyłączyła skupienie na słowach mężczyzny jakoś po tym jak powiedział „witam” i zaczęła się rozglądać z grzbietu swojego wierzchowca, żeby zorientować się ile osób i kto bierze z nią udział w wyścigu. Obok niej był mężczyzna jakoś w wieku jej braci (Everett) i na jego skinięcie głową odpowiedziała mu z uśmiechem tym samym. Do rudej, nieznajomej dziewczyny za nim (Gwen) też się uśmiechnęła, a potem się odwróciła. Za sobą miała bohaterkę, Justine Tonks, co trochę ją onieśmieliło, ale obok były jej przyjaciółki, a dalej jej bracia. To będzie wspaniały wyścig, wiedziała to na pewno. Szkoda tylko, że bez…
Na dźwięk „pogubienia podków” zorientowała się, że to chyba już, więc poprawiła się szybko w siodle i pewniej złapała wodze zmobilizowana do rywalizacji.
- Dobra, bratku, wyspałeś się, teraz im wszystkim pokaż! – przemówiła do ogiera z werwą, jakby chcąc mu tym samym przekazać swoje zdeterminowanie, a potem na znak do startu ścisnęła mocno łydkami jego boki i wypchnęła biodra do przodu, bo to wciąż pamiętała z nauki jazdy konnej.
- Dajesz, dajesz, dajesz! – dopingowała Piegusa do biegu. Koniec spania, czas działać!
Już na wstępie przed nimi się zakotłowało. Ktoś spadł z konia, zaczął się czołgać(?!) po piasku i Liddy przechyliła się w lewo (odruch z częstego latania na miotle) i starając się skierować Piegusa ciałem i wodzami tak, żeby wyminąć nieszczęśnika na ziemi. Kątem oka dostrzegła jeszcze, że ruda nieznajoma gdzieś z boku spada z grzbietu swojego rumaka... No nieźle, ale Liddy się nie przejmowała w tej chwili starając się nie dać przegonić pozostałym uczestnikom wyścigu. I oczywiście utrzymać się na własnym rumaku.

1 - k100 utrzymanie się w siodle
2 - k100 tempo jazdy
Jazda konna I


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 11:07
The member 'Liddy Moore' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 83

--------------------------------

#2 'k100' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 11:20
Zakrzyk jednego z hodowców w stronę Billy’ego na początku wlał w nią zaskoczenie, a każde jego kolejne słowo sprawiało, że absurd sytuacji bawił ją coraz mocniej w końcu wyciągając prawdziwe rozbawienie z jej warg. Lekkie, dźwięczne, nie zmącone fałszem zmyślnych i dobrych kłamstw. Ale to urwało się nagle, kiedy z ust Theo wydobywają się słowa unosząc jej brwi lekko do góry. - Przyjemniaczek. - orzekła po tym, jak gwizdnęła krótko z pozornym uznaniem. Uśmiech nadal błąkał się jej po ustach, kiedy hodowca w końcu spojrzał na nią. Cóż, chyba nie przypadła mu do gustu. A może po tych wszystkich rozchodzących się o niej plotkach bał się, że za jedno słowo potraktuje go lamino? - Dzięki. - powiedziała do niego, spoglądając z uniesioną brwią na konia mrużąc oczy.
Wysłuchała padających słów i trasy wyścigu, choć w głównej własnej myśli miała jedynie - jakoś to będzie. Dostrzegła Everetta przed sobą i gdy odwrócił się do niej, puściła mu oczko. Krótko obcięta ((Liddy) chyba dziewczyna, choć strój miała chłopca) otrzymała krótki uśmiech jeśli na nią zerknęła. Miała dobry humor - mogła być miła. Sama zerknęła za siebie. - Już patrzycie na moje plecy. - rzuciła do Moorów, wzrok zawieszając też na Benie, nadal zaskoczona, czując ulgę ale i niezrozumienie mimo świadomości - na rozmowę, tą poważną jeszcze przyjdzie czas. Zakrzyknięcie Bena zdawało się znajome, pasujące do niego. Ale to słowa Theo zmarszczyły jej brwi. - Nie umieraj Moore! - rzuciła, ale nie zerknęła skupiona na czarodzieju. - Nie wymigasz się tak od postawienia alkoholu po przegranej. - nie odwróciła jednak głowy - nie sądząc i nie wiedząc o tym, co między nimi zaszło - i tylko dlatego wystartowała razem z resztą uderzając w boki Brandy. Skupiając się na tym, żeby po pierwszy nie zlecieć i nie złamać sobie karku, po drugie, nie przejechać nikogo, kto już zleciał, ale karku jeszcze nie złamał. Stał jednak przed nimi robiąc za przeszkodę, dlatego pociągnęła wodze, chcąc pokierować konia tak, by je ominął - Artemisa jeśli nie zszedł i rudowłosą Gwen, która zdawała się nadal dochodzić do siebie. Theo był za nią - tak samo jak drugi Moore i Ben, nie miała pojęcia co tam się stało, ale nie sprawdzała zbyt niepewna własnych umiejętności, żeby skupiać się na tym, co było za nią. Plecy Everetta widziała gdzieś przed sobą - cóż, właściwie jedynie przechwalała się tą wygraną; jeśli w ogóle doleci do końca nie spadając po drodze będzie dobrze. Skupiła się na tym, żeby lecieć zgodnie z mniej więcej zapamiętanym planem.

1. k100 na utrzymanie się w siodle
2. k100 na tempo jazdy (+10 od konia)
Jeździectwo I



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Łuk Durdle Door - Page 52 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 11:20
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 22

--------------------------------

#2 'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 12:09
Skupienie krążyło wokół ciemnych ślepi smukłego, siwego aetonana. Chłonęła widok gładkich i mocnych skrzydeł - wciąż złożonych. Kąciki warg drgały rozbawione, gdy patrzyła na strojne miny, jakie posyłał innym, jeszcze czekającym stworzeniom. Skubnięcie rękawa jej koszuli, potraktowała jak przyjazną zaczepkę. Czuła się tak, jakby się zakochała i ta sama emocje jaśniała w jej własnych źrenicach, nawet wtedy, gdy trafiła na to niechętne, czujne, ostrzegawcze. Znała przyczynę, niemal przyzwyczaiła się do oceny, jaką jej i rodzinie - przeklejano. A ciemniejsza karnacja jej skóry, krucza czerń włosów i strój, w którym szarfa w pasie (najładniejszą jaką znalazła), znaczyła się wyraźnie, podkreślając zapewne - kim była. Na odchodne, gdy wodze znalazły się w jej dłoni, a ona zwinnie wskoczyła na grzbiet wierzchowca, niby przypadkiem, niemal zalotnie, uśmiechnęła do właściciela, zerkając przez ramię i mrużąc wesoło oczy. Niedługo potem lekko, ledwie muśnięciem łydek, dała sygnał Espinesowi, by wydłużył zwinny krok.
Ułożyła się miękko w siodle, prostując ciało, układając biodra tak, by maksymalnie zgrać się wierzchowcem. Zupełnie, jak w tańcu, gdy masz nowego partnera. Wodze przejęła w jednej dłoni, lekko, ale pewnie utrzymywały rytm. Druga ręka, z czułością, gładziła smukłą szyję, nie tylko oferując pieszczotę, ale i dając się poznać. Chciała by ją zapamiętał. Zgrał harmonię ruchów, zaufał, że stanowią zgrany duet, a ona jest godna poprowadzić go dalej. I chciałaby dodać - gdziekolwiek by chcieli, ale szaleńczy pomysł odfrunął równie szybko, co pchnięte oddechem pióro.
Uwielbiała atmosferę wyścigów. Te, które znała, kojarzyły jej się z energią. Pulsującą, krzyczącą, poganiającą. Z sercem bijącym raźno, z adrenaliną. Tutaj, było wciąż inaczej. Jeźdźcy nie gwizdali, a zaczepki w dużej mierze, dotyczyły tylko niektórych ze zwierząt. I nie dziwiła się, gdy już znalazła się na linii startu, jej młodzik rozpoczął swoje zabawne zaloty. Blisko, miała Nealę z nerwusem, który nie przyjął raczej podchodów jej wierzchowca za przyjazne. Była i nieznana jej kobieta, ale - rozpoznawalna z plakatów - Justine Tonks. Oczy błysnęły jej jaśniej, z ciekawością, ale nie próbowała rozpraszać uwagi, która - już po chwili podążyła ku słowom płynącym z głośnika i wytycznym, jakie miały prowadzić ich w dalszych etapach wyścigu.
Odetchnęła przez nos, wolno, w pełni, by uspokoić mięsnie i napięcie, które próbowało zawładnąć ciałem. Miała być lekka, miała słuchać ruchu aetonana. I płynnie poprowadzić wyznaczoną trasą.
- Potraktuj to jak zabawę, Kochany, ścigaj się z wiatrem, a ja zatańczę z Tobą - szepnęła pochylona tuż przed tknięciem łydek i gorącym tupaniem kopyt - ruszyli do przodu. Aisha wiedziała, że te pierwsze momenty wyścigu były najważniejsze. Mogły dać przewagę. Dlatego - dała szansę, by jej wierzchowce wybił się prędkością, byle kontrolować slalom przeszkód, który pojawił się, gdy pierwsze sylwetki znalazły się na ziemi. Jesli trzeba było, nawet przeskoczyć i pognać w stronę pierwszych, pędzących jak skrzydlate strzały - aetonany i ich jeźdźcy.

Jeździectwo II
1. Utrzymanie w siodle
2. Tempo jazdy



...światło zbudź,
Co stracone znajdź,
I wróć mi dawny skarb

Aisha Doe
Aisha Doe
Zawód : tancerka, przyszły alchemik, siostra
Wiek : 18
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Prick your finger on a spinning wheel
But don’t make a sound
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11832-aisha-doe#365247 https://www.morsmordre.net/t12177-poczta-aishy#375018 https://www.morsmordre.net/t12269-aisha-doe https://www.morsmordre.net/f386-dom-bathildy-bagshot https://www.morsmordre.net/t12176-szuflada-skrytka-aishy#375010 https://www.morsmordre.net/t11838-aisha-doe#365410
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 12:09
The member 'Aisha Doe' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 89

--------------------------------

#2 'k100' : 33
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 14:39
Uścisk go zaskoczył. Krótki, silny, wystarczający jednak, żeby zdusić kształtujące się na języku słowa pod grubą warstwą dezorientacji. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni Theo obdarzył go podobnym gestem – z pewnością jeszcze przed przeklętym meczem Jastrzębi, który przeciął ich relację wyraźną, grubą, poszarpaną kreską. Od tamtego dnia zawsze już było jakieś przed i po. Zawsze.
Nie zdążył zareagować, uśmiechnął się jednak, a dłoń, która miała klepnąć brata w łopatkę, ostatecznie wylądowała na jego własnym karku; podrapał się, zerkając w stronę aetonanów. – To w takim razie szkoda twoich rozmyślań, bo odp-p-powiedź brzmi: na żadnym – odpowiedział. I kiedy sądził, że nic go już w tej rozmowie nie zdziwi, Theo zaprosił go do domu. Ich domu. Domu, który nigdy nie pozbył się ze ścian charakterystycznej, świeżej woni ziołowych mieszanek mamy, i który chował w sobie wszystkie wspomnienia z przed. – Remont? Ty? – Uniósł brew. – Dom jeszcze st-t-toi? – zapytał, ale wesołe nuty zdradzały, że żartował. – Albo nie odpowiadaj, sam ocenię – dodał szybko, w razie gdyby jego brat planował wycofać się z propozycji. Opuścił dłoń, rozglądając się po plaży; zwycięstwo w wyścigu straciło nagle na znaczeniu.
Zanim jeszcze dotarli do zagrody, coś mignęło mu na krawędzi pola widzenia; odwrócił się, wyłapując wśród obcych twarzy znajomą, należącą do Wilhelma. Odmachał mu, odpowiadając też na milczące skinięcie Eve i posyłając jej uśmiech. Chwilowe zaalarmowanie spowodowane gwałtownym powitaniem Justine opuściło go na szczęście szybko, po części dlatego, że dziwnie głośna odpowiedź Theo zmusiła go do przeniesienia wzroku na brata. Jego brwi powędrowały w górę, dlaczego zachowywał się tak dziwnie? Był zmieszany? Otworzył usta, chcąc zadać oczywiste, cisnące się na nie pytanie, ale zanim zdążyłby to zrobić, gdzieś obok nich rozległ się chłopięcy krzyk – a sekundę później do Tonks podbiegł chłopiec, nazywając ją ciocią. Spojrzał na nią z rozbawieniem, postanawiając, że zapyta o okoliczności, w jakich poznała jego brata później. – Cześć. Jasne, że b-b-bierzemy – odpowiedział wesoło mężczyźnie, którego imienia nie potrafił sobie przypomnieć, ale który najwyraźniej był ojcem chłopca (Everett).
Ledwie się obejrzał, a już w dłoni trzymał wodze, a przed jego twarzą wyrósł hodowca, zwracając się do niego… Theodore? Zamrugał, spoglądając na mężczyznę w sekundowej konsternacji, którą paru sekundach zastąpiła życzliwość i rozbawienie. Obejrzał się na brata, pewien, że jego również to rozśmieszyło, ale najwidoczniej się pomylił – bo gdzieś nad jego lewym ramieniem posypała się wiązanka przekleństw. – Przymknij się, Theo – warknął, po czym zamachnął się wolną ręką, żeby walnąć brata w ramię. – Sam jesteś p-p-przeciętny – odciął się, czując, jak przez chwilową beztroskę zaczyna przebijać się doskonale znajoma gorycz, na którą przez tyle lat nie zdążył się uodpornić – nawet pomimo faktu, że wyrósł już dawno z prób udowodnienia starszemu bratu, że był dobry. Minęły czasy, w których zabiegał o jego aprobatę niemal żałośnie, w którymś momencie akceptując chyba, że nigdy jej nie otrzyma – a mimo to każdy przytyk nadal bezbłędnie trafiał w to stare, tkliwe miejsce. – Przepraszam p-p-pana najmocniej za brata, psidwak nasikał mu rano do butów i cały dzień chodzi w podłym nastroju. Jestem Billy – przeprosił i poprawił, wyraźnie zażenowany. – I dziękuję panu bardzo – dodał, przyjmując też pomoc czarodzieja we wgramoleniu się na koński grzbiet. Chwycił mocniej wodze, początkowo balansując trochę niepewnie; aetonan wydawał mu się znacznie mniej przewidywalny niż miotła, a minęły lata, odkąd jeździł – ostatni raz jeszcze z ojcem, w ich starym domu.
Wyciągnięcie krótkiej słomki wysłało go do ostatniego rzędu, poprowadził wierzchowca w tamtym kierunku, po drodze jeszcze wyciągając rękę, żeby pomachać znajdującej się bliżej linii startu Liddy. – Pokaż im! – krzyknął do niej, choć wiedział, że doskonale sobie da radę – jego siostra świetnie radziła sobie w powietrzu.
Kiedy znalazł się na właściwej pozycji, wyciągnął szyję, początkowo planując wysłuchać instrukcji mężczyzny w słomkowym kapeluszu, ale… – Ben – przywitał się, wyrzucając z siebie sylaby na wydechu, przenosząc wzrok na pojawiającego się obok szwagra. Wyglądał okropnie, gorzej chyba nawet niż tamtego dnia przy ogniskach; zawiesił na sekundę spojrzenie na zaczerwienionym nosie i podpuchniętych oczach. – Jest z Addą. Naszą znajomą. Nie p-p-przejmuj się tym, to też nie był mój dzień – odpowiedział, wzruszając lekko ramieniem, bo naprawdę rozumiał. Może po części, może nie do końca, nigdy nikt nie odebrał mu wspomnień – ale przez ostatnie tygodnie wyczołgiwał się mozolnie z osobistego piekła, w które wepchnęła go odbierająca zmysły klątwa, a później Rosier. Nigdy wcześniej nie czuł się tak bezsilny jak wtedy, pozbawiony wzroku i słuchu, nawigując na ślepo obcy świat utkany z zamglonych kształtów i ogłuszającej ciszy. To uczucie, lepkie i paskudne, nie opuściło go do tej pory – przypominając o sobie w słabszych momentach.
Dramatyczny wydźwięk rysującej się przed jego oczami sytuacji dostrzegł z opóźnieniem; Ben i Theo, siedzący obok siebie ramię w ramię, wydawali mu się obrazkiem tak abstrakcyjnym, że w pierwszej chwili tej abstrakcji nie zauważył. Sielankowa atmosfera popękała nagle, skruszona wściekłością malującą się na twarzy brata; serce zabiło mu mocniej, psidawcza mać – nie zdążył powiedzieć mu, że Wright tu był, że się odnalazł – ani że stracił pamięć, nie mógł więc mieć pojęcia, dlaczego Theo patrzy na niego tak, jakby miał ochotę miotnąć w niego lamino. – Theo, nie – wyrwało mu się, wyciągnął rękę, żeby złapać go za rękaw – ale był za daleko, spadłby z konia, zanim by go dosięgnął. – Stary, on cięnie pamięta, zamarło mu na ustach, bo czarodziej w słomkowym kapeluszu skończył mówić, w górę wystrzeliły czerwone iskry, Ben wyrwał się do przodu – a Theo zaraz za nim, w jakiejś idiotycznej próbie stratowania go.
Nie miał wyjścia, popędził aetonana, początkowo mając jedynie nadzieję, że jego szwagier po prostu będzie szybszy; nie spodziewał się widowiskowego upadku, wszystko działo się w ułamkach sekund – nie zdążył nawet się rozejrzeć, choć kątem oka widział jeszcze kilka lecących w stronę ziemi sylwetek. Kurwa, zaklął w myślach, powinien go tam zostawić – był dorosły, mógł sobie poradzić sam, skoro postanowił być skończonym idiotą – ale nogi mu znieruchomiały, zanim zdążyłby popędzić nimi wierzchowca. Bo nagle – zupełnie niespodziewanie – znalazł się w zupełnie innym miejscu, na wypełnionym okrzykami kibiców stadionie, na zimnej ławce rezerwowych.
Wchodzisz, Moore.
I poszedł, przekonany, że przecież nie liczyło się nic poza Quidditchem, nic poza Jastrzębiami. Nic nie było ważniejsze, a już na pewno nie wściekłość i rozczarowanie odbijające się w rysach jego starszego brata, gdy rzucał w niego nocną lampką, pierwszą rzeczą, którą zdołał złapać ze szpitalnego stolika. Nie miały znaczenia miesiące ciszy ani opuszczone spotkania rodzinne, ani piętrząca się coraz wyżej lawina wyrzutów, goryczy i niezrozumienia. Dzisiejszy upadek też mógł go nie mieć, mógł skończyć wyścig, może nawet zająć jakieś przyzwoite miejsce – ale po co?
Zawrócił Chochlika, żeby zsunąć się z jego grzbietu tuż przy Theo, w pierwszej chwili szybko łapiąc też za wodze Whisky – zanim klacz zdążyłaby stratować zrzuconego jeźdźca. Spojrzał na niego, szukając odruchowo oznak złamanych kości; zrobił sobie coś?Żyjesz? – upewnił się najpierw, ale troska nie wybrzmiewała w jego głosie długo. – KRETYNIE! – wrzasnął, wlewając w obelgę cały szarpiący wnętrznościami niepokój i przykrywając go rosnącą irytacją. Dopadł do niego, wyciągając wolną rękę, żeby pomóc mu wstać.Co ci strzeliło do głowy, cymbale, miałeś zamiar zabić was obu? „Po moim trupie”, psidwacza mać, prawie ci się udało z tym trupem! – warknął, dalej podnosząc głos, po części dlatego, że był wściekły, a po części żeby przekrzyczeć panującą na brzegu wrzawę. – On nawet nie wie, kim jesteś, stracił pamięć, ty durny gumochłonie – dodał. – A teraz wstawaj, zanim przez ciebie, idioto, bracia Moore przejdą do historii jako największe pokraki wyścigu – ostrzegł, próbując dźwignąć go z ziemi, a potem przytrzymując Whisky, żeby łatwiej mu było wsiąść. Miał już w nosie wyścig, ale miał też nadzieję, że Theo nie – albo że przynajmniej chęć sprezentowania wcir Benowi będzie silniejsza niż ewentualny wstrząs mózgu.

| generalnie to pomagam Theo się pozbierać, więc nie wiem, czy powinienem rzucać kośćmi jak wszyscy, ale na wszelki wypadek rzucam: 1. utrzymanie się w siodle, 2. prędkość jazdy




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 14:39
The member 'William Moore' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 65

--------------------------------

#2 'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 17:05
Wszyscy zdawali się wiedzieć co robią, ja tak nie za bardzo, więc ich podpatrywałem. Stałem samotnie w ostatniej linii, ale nie przeszkadzało mi to – widocznie organizator widział na pierwszy rzut oka, żem laik i nie chciał, aby od razu po sygnale rozpoczynającym wyścig inni jeźdźcy mieli pierwszą przeszkodę. No bo nie ukrywajmy, jak nie miałem zielonego pojęcia o prowadzeniu tego stworzenia, to jak mogłem długo się utrzymać w siodle? Lubiłem dobrą zabawę, a na taką mi to wyglądało, dlatego się zdecydowałem. -Będę mówić do ciebie Cień, dobra? Nie obrażaj się, nie spytałem o imię- powiedziałem do aetonana i poklepałem go po grzbiecie. Ciemne umaszczenie i grzywa pasowały i pozostało mi liczyć, że się nie obrazi. Bo on mnie nie rozumiał i tak? Chyba?
Widziałem, że w wyścigu biorą udział Liddy i ta ruda, chyba Nola, czy tam Nala, ale były ze dwa rzędy przede mną. Nie chciałem robić z siebie durnia, więc nie krzyknąłem po instrukcje obsługi, tylko robiłem dokładnie to co panowie przede mną. Wgramoliłem się niezdarnie i rozsiadłem w sidole. Wcisnąłem stopy w strzemiona i chwyciłem wodze w dłonie. Byli wyprostowani jak struny, więc sam uczyniłem to samo. Pytanie tylko czy oni wiedzieli co robili… pozostało czekać na zgubę, ale chociaż będzie śmiesznie.
Rosły gość przedstawił zasady oraz trasę. Pogubiłem się jakoś w połowie, ale i tak nie było szans, żebym tak daleko dotarł, dlatego w ogóle się tym nie przejąłem. -Prosto przez plażę, a potem lot nad wodą i kopyta moczyć- powtarzałem sobie w głowie. Iskry wystrzeliły, usłyszałem ryk i ruszyliśmy.
Ścisnąłem Cienia nogami i pociągnąłem wodze, tak jak uczynili panowie przede mną. Szarpnęło, zakołysałem się, ale na szczęście udało mi się wytrzymać najgorsze – tak, bo to chyba był najtrudniejszy moment w całym wyścigu. Prawda?...
Szybko się przekonałem w jak wielkim błędzie byłem. Ci kolesie przede mną zamiast się ścigać urządzili sobie jakieś prywatne pole bitwy! Instynktownie przechyliłem się w bok ciągnąc też za sobą wodzę, choć nie wiem czy właśnie o to chodziło, ale musiałem ich jakoś ominąć. -Cień skręcaj do licha- rzuciłem pod nosem. Przeszkodom jednak nie było końca – dalej leżeli w piasku kolejni jeźdźcy, a robiłem co mogłem żeby ich wyminąć. Stworzenie było szybkie, cholera nawet bardzo! Pędziłem jak wiatr!
Skupiałem się na trasie, nie patrzałem na boki. Tylko i wyłącznie przed siebie mając nadzieję, że zaraz nie runie pod kopyta kolejna osoba, bo nawet jeśli chciałem to nie miałem pojęcia, jak tego bydlaka zatrzymać. Chciało się wołać z drogi śledzie, ale pewnie nie znali tego powiedzenia.


| k100 na utrzymanie w siodle
| k100 na tempo (+10 za konia)
Mam też szczęście i jazdę na rowerze... awsome


Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
Freddy Krueger
Freddy Krueger
Zawód : Rybak, alchemik, złodziej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
We li­ve, as we dream
– alo­ne.
OPCM : 2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 12 + 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11968-freddy-krueger https://www.morsmordre.net/t12029-eldur#371473 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f454-warwickshire-warwick-barka-na-rzece-avon https://www.morsmordre.net/t12028-skrytka-bankowa-2600#371466 https://www.morsmordre.net/t12087-freddy-krueger#372584
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 17:05
The member 'Freddy Krueger' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 8

--------------------------------

#2 'k100' : 98
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 52 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]17.11.23 17:17
Udało mi się minąć przeszkody, pędziłem jak błyskawica. Było super! Do czasu… do czasu, kiedy ta prędkość nie wytrąciła mnie z równowagi i zacząłem się kołysać jak głupi, szarpnąłem też wodze do siebie – przypadkiem, naprawdę. Cień chyba wyczuł, że coś się działo albo doszedł do wniosku, że prowadzi go jakiś nieuk, bo zamiast zwolnić, to wyrwał kopyta do góry i zrzucił mnie z grzbietu. Nie było szans, żebym się utrzymał. Gruchnąłem plecami o piasek, który wcale nie był taki miękki jak o nim mawiają. Przekląłem pod nosem, przed oczami zatańczyły mi gwiazdeczki, ale nie mogłem się poddać. Nie było na to szans. Trzeba być twardym. Wstałem z ziemi i ponownie spróbowałem wgramolić się na siodło. Wciąż kręciło mi się w głowie, ale może jeszcze nie wszystko było stracone.

post uzupełniający - upadek


Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
Freddy Krueger
Freddy Krueger
Zawód : Rybak, alchemik, złodziej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
We li­ve, as we dream
– alo­ne.
OPCM : 2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 12 + 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11968-freddy-krueger https://www.morsmordre.net/t12029-eldur#371473 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f454-warwickshire-warwick-barka-na-rzece-avon https://www.morsmordre.net/t12028-skrytka-bankowa-2600#371466 https://www.morsmordre.net/t12087-freddy-krueger#372584

Strona 52 z 60 Previous  1 ... 27 ... 51, 52, 53 ... 56 ... 60  Next

Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach