Wydarzenia


Ekipa forum
Wybrzeże
AutorWiadomość
Wybrzeże [odnośnik]08.11.15 13:03
First topic message reminder :

Wybrzeże

Nie dajcie się zwieść, wybrzeże tylko z pozoru wygląda na spokojne. W ciągu chwili mogą powstać fale, szczególnie odczuwalne bliżej brzegu. Piasek miesza się z kamieniami, szczególnie w wodzie, gdzie głazy stają się coraz to większe, pokryte morskimi glonami, co czyni ich niebezpiecznie śliskimi. Nietrudno tutaj o niespodziewane wgłębienia, dlatego lepiej sprawdzać podłoże przy każdym kroku, oczywiście jeśli nie chce się zaliczyć kąpieli w morskiej pianie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 29 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wybrzeże [odnośnik]05.07.18 16:19
Chłodna bryza ciągnąca od strony przecinanego przez fale morza wplatała swe długie, nad wyraz nieistniejące palce pomiędzy niemalże czarne pod wpływem wilgoci roztrzepane kosmyki. Te, nawet ulizane ręką oraz wodą rządziły się własnymi prawami, odstając bezczelnie od czaszki, wywołując wrażenie nieładu, jaki zwykł cechować Ernowe życie. A przecież teraz był całkiem poukładany przecie, jego myśli nie błądziły po bezkresie, nie zatrzymywały się na mieliźnie bezsensownych rozważań, nie umykały w stronę rozmyślań tchnących filozoficznym bełkotem kończących się podsumowującą je rymowanką nie najwyższych lotów. Nie, nie. Teraz skupiały się wokół niewieściej postaci, której policzki pokrył szkarłat o dosyć uroczym odcieniu. Podobnie miały oczy, ciemnoniebieskie — tchnące nieskończoną wręcz cierpliwością, łagodnością i być może lekką nieobecnością, bo świadomość, że piaskowy żółw i jego niecne zamiary wciąż leżą gdzieś na plaży, nie zezwalała na całkowity relaks. Ale był, tak w osiemdziesięciu dziewięciu procentach, z mokrym ubraniem przylegającym do ciała i wesołym uśmiechem błąkającym się na ustach. I wiankiem, oczywiście, że wiankiem zawieszonym na nadgarstku rannej dłoni, coby bardziej go uszkodzić nie mógł. Chociaż mógł, bo rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, dosyć często miały miejsce w Prangowym towarzystwie. Świat jest prawdziwą niezgłębioną zagadką oraz czasem padalcem wprost niemożliwym.
Uciekała? Naprawdę? W takim razie musiała wiedzieć, iż spieszę się do panienki i wolała nie przeszkadzać — uznał pogodnie, bo przecież nie mógł rzec, iż z prędkością mu do twarzy a szybkość mu nie jest obca wcale. Czyż odrobina tajemniczości nie podsycała jedynie niezwykłości Festiwalu Lata? A coś w tej rozkosznie zawstydzonej, przejętej ponad miarę brunetce sprawiało, iż Ernest gotowy był sprawić, by ten dzień był jak najbardziej wyjątkowy dla panny Moore. Przynajmniej miał taką nadzieję, że mu się uda i żadne piaskowe dzieło jego rąk nie zdecyduje się rzucić nań klątwy. Dokładnie tak piaskowy żółwiu, my wiemy, że tu jesteś, że każdy krok obserwujesz, czekając na potknięcie. Stworo nieczysta.
Coś, co jest tworzone z uczuciem, zawsze jest wyjątkowe — zauważył łagodnie Ernie, muskając czule kwiatowe płatki, zaraz to wzrok podnosząc na swą towarzyszkę — Jednak będzie dla mnie zaszczytem, jeśli przyjmie go panienka z powrotem i będzie nosić ten wianek, tak jak powinno się go nosić od samego początku. Jak drogocenną koronę — dodał zaraz, choć nie wyglądało na to, by kwapił się prędko założyć na głowę Sally zakrwawiony wiecheć. Przynajmniej nie w momencie, w którym ta zdecydowała się przedstawić. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, mężczyzna zaś — choć duchem młodzieniec zawsze — ujął ją delikatnie, zupełnie tak jakby przy mocniejszym chwycie, dziewczyna miała rozpaść się zaraz.
Miło mi cię poznać Sally — oświadczając to, pochylił się lekko, składając na knykciach krótki pocałunek — Ernest Prang, do usług — przedstawił się również, nie prostując się, za to nawiązując kontakt wzrokowy. Którego nie przerywał, nawet gdy jego sylwetka znalazła się w pionie, a nieznaczne szarpnięcie zmusiło ciało niebieskookiej do zbliżenia się w stronę Erna tak, iż niemal stykali się nosami, dzięki różnicy wzrostu. Stali w tej pozycji może ze trzy uderzenia serca, może całą wieczność, a może tylko kilka sekund, gdy Prang ostrożnie założył na głowę swej wybranki wianek.
Ale wszyscy mówią mi Ernie — dodał, przechylając bordowe sploty odpowiednio, tak by nie wyglądały nazbyt krzywo. Zaraz to odsunął się na odległość trzech zdrowasiek, jak wymagała przyzwoitość oraz wewnętrzny alarm Pomfrey, która nawet będąc pod urokiem jasnowłosego dryblasa, mogła wyczuć jakieś niegodne zachowania. A przecież Ernest grzecznym był, także Poppy nie bij!
A więc panno Sally, zechce panienka spędzić ze mną resztę tego dnia i zaszczycić mnie tańcem przy ognisku? — pyta brunet, posyłając jej olśniewający — ale nie tak za bardzo, bo są jakieś ograniczenia w tym świecie — uśmiech, samemu tym razem wyciągając w jej stronę swoją zdrową dłoń. Chociaż w świetle tradycji, teoretycznie mu się to `należało`, tak zmuszanie kogokolwiek do spędzania z nim czasu wydawało mu się nader podłe, tak też wolał dać wolny wybór swej partnerce.
Ernie Prang
Ernie Prang
Zawód : kierowca Błędnego Rycerza, lep na kłopoty, twoje marzenie
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't do the right thing

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nanananana Ernie!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6139-ernest-prang https://www.morsmordre.net/t6223-keto https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6224-skrytka-bankowa-nr-1526 https://www.morsmordre.net/t6225-ernest-prang
Re: Wybrzeże [odnośnik]08.07.18 13:00
Jej mąż zawsze miał utrudnione zadanie. Złapanie jednego wianka czasem było po prostu trudne, a co dopiero gdy w grę wchodzą dwa wianki. Tradycja choć niesamowicie przyjemna to nie należała do najprostszych. Teraz była tylko grą. Pokazaniem, że wciąż szanuje się tradycje i zwyczaje. Kiedyś jednak tak nie było. Kiedyś to była prawdziwa walka o serce damy nawet jeśli i tak końcowe zdanie mieli rodzice i nestor. Lorraine słyszała wiele historii, w których to właśnie wianki odgrywały kluczową rolę. Miłosnych historii. Teraz czasy się zmieniły i trzeba było czegoś więcej by mówić o uczuciach, ale przecież różnie w życiu bywało. Sama doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Widząc zmierzającego w ich stronę Archibalda uśmiechnęła się szeroko. Co roku prezentował się podobnie chociaż czasem udawało się mu bez aż takich wyczynów. Zdawała sobie sprawę z tego jak przykry był dla niego fakt, że nie udało mu się w tym roku złapać dwóch wianków. Dbał o swoje kobiety tak jak dbał o dom. Chciał dla nich jak najlepiej. I takie nie złapanie wianku także uderzało w jego uczucia jako głowy domu. - To była prawdziwa walka – odparła widząc to jak po wyjściu z wody wyglądał jej mąż. Uśmiech nie schodził jej z ust i chyba właśnie o to w tym wszystkim dzisiaj chodziło. Zapomnieć o tym co złe i skupić się na prostych rzeczach i zabawie. Wbrew wszystkiemu wymagało to od nich wiele zaangażowania. Słysząc wymyśloną przez Archiego historię tylko przewróciła oczami i uśmiechnęła się po chwili jeszcze szerzej. Poprawiła za duży wianek na głowie córki i zwróciła się do niej ze smutkiem w głosie. - Za rok na pewno się tacie uda – zaczęła przenosząc spojrzenie na męża. - Mój chyba też nie jest najgorszy co? - zapytała jeszcze córki chcąc poprawić jej humor. Wiedziała, że na pewno jej na tym zależało. Jak każdemu dziecku. Lorraine też zależało na takich rzeczach kiedy dzieckiem była. Jej ojciec jednak nie bawił się w takie rzeczy. Był zbyt poważny. Był zbytnio szanowany. Nagle podbiegł do nich jakichś chłopiec trzymając w dłoniach wianek Mirci. Lorraine aż zaskoczona tym widokiem zaklaskała w dłonie. Była zaskoczona, ale chyba powinni pomału się przyzwyczajać do takich widoków. - Widzisz kochanie – zaczęła zwracając się do męża. - Tobie się nie udało, ale mamy tutaj dzielnego rycerza. - zaśmiała się ściągając swój wianuszek z głowy córki by zrobić miejsce na ten konkretny. Należący tylko do niej.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Wybrzeże [odnośnik]10.07.18 23:35
Nie zauważyła, kiedy stopy poniosły ją w kierunku zielonej ściany utworzonej prze gałęzie czeremchy, a głowa całkowicie odkleiła się od rzeczywistości, skupiając swoją uwagę na darach matki natury. Zupenie zatraciła się w tym doznaniu, bezsprzecznie prozaicznym i naiwnie dziewczęcym. Zawsze czuła silną więź z otaczającym ją światem – być może dlatego, że zbyt wiele lat spędziła gdzieś z dala od niego, znając jedynie najmroczniejsze zakamarki własnego umysłu. Mogła być w posiadaniu duszy odartej z człowieczeństwa, zawsze jednak pozwalała uwieść się temu, co wyeoluowało samoistnie, a może zostało stworzone przez pradawną magię, prosto z czterech żywiołów. Podczas gdy ludzie doszukiwali się namiętności w uciechach cielesnych, Dolohov odnajdywała je w spektakularie utkanym krajobrazie; prostej łące rozłożonej nad wybrzerzem, znad którego szum fal zagłuszał śpiew morskich stworzeń; rozległym stepie gdzieś pośrodku bezbrzeżnego oceanu traw; skalistym klifie wdzierającym się między czarne wody; mglistym, ośnieżonym szczycie na nieskończonym horyzoncie grań. Widziała to wszystko – dzieło doskonałe, najczystsze źródło życia, bezmyślnie rozkradane przez szlam, w swojej ułomności próbujący dorównać im, czarodziejom. Nie rozumiała, dlaczego tak wielu próbowało usilnie podtrzymać przy życiu rozprzestrzeniającą się plagę, jaką byli mugole – albo też nie rozumieli oni, w swojej ślepej miłości ignorując wszelkie przywary niższego gatunku.
Nie znała jej smaku, nie wiedziała, czy pachnie morką od deszczy ziemią, czy może raczej łapczywie schwyconym oddechem kochanka. A jednak pojawiła się tutaj, o ironio, na festiwalu szumnie hołdującym tej mitycznej przesłance. Swoją perspektywę mogła budować jedynie na obserwacjach, te zaś skłaniały ją do zdania, że z miłością musiało być jak z klątwami. Pojawiały się niezapowiedziane, wyniszczały organizm, trudno było się ich pozbyć, jednak w całym tym procesie było coś fascynującego, co nie pozwalało w nocy zmrużyć oka, co sprawiało, że krew przepływała pod skórą dwa razy szybciej, wrząca z zastrzyku emocji.  
Sama wydawała się być zaskoczona tym, jak dziewczęce zajęcie plecenia wianka porwało ją bez reszty, choć w zasadzie nie znała powodu innego niż ciekawość, dla którego łączyła ze sobą kolejne łany zbóż, łaskoczące wnętrza jej drobnych dłoni. Żałowała tylko, że nie znalazła żadnej gałązki pokrzywy, z pewnością przyozdobiłaby nią swą złotą koronę – zamiast nich otrzymała trzy przepustki do spełnienia życzeń. W swojej próbie ułaskawienia matka natura zakpiła z niej. Odłamki spadającej gwiazdy mimowolnie nasuwały jej jedno skojarzenie. Widywała je w pracowni Ingissona i zapewne gdyby nie dawna zażyłość łącząca ją z alchemikiem, zignorowałaby to niezwykle cenne znalezisko.
Wydawało jej się, że gdzieś na skraju pola widzenia snuł się za nią cień Sybilli, brodzący w otulonym promieniami słońca polu – przemyślenia musiały ją jednak pochłonąć mocniej, niż się spodziewała, bo gdy wróciła na ziemię, Vablatsky nie było już obok. Samotnie podążyła więc w kierunku wybrzeża, pozwalając, by wiatr jeszcze mocniej zabawił się z jej długimi włosami, uczesanymi wcześniej przez gałęzie czeremchy. Tam bez przeszkód odnalazła swoje towarzyszki, choć ta chwilowa samotnia zupełnie zdawała się jej nie przeszkadzać. Zanim do nich dołączyła, ułożyła złote naręcze łanów zboża na morskiej tafli, by jednak po chwili zupełnie zapomnieć o wianku, zwiedziona namiętnością znajomego błysku, który połyskiwał w dłoni Rokwood.  
- Kamień runiczny. - Bez zastanowienia odpowiedziała na pytanie Sigrun, leniwie wyciągając głowę tuż przy jej ramieniu, by lepiej mu się przyjrzeć, jednak z tej odległości nie była w stanie rozpoznać wyrytych na nim transkrypcji. Źrenice Dolohov rozszerzyły się, zalewając barwę tęczówek niezmąconą czernią. Bez pytania, z pełną butą, sięgnęła po zdobycz Rokwood, ujmując zimny odłamek w smukłe palce. Ciekawość zwyciężała nad nią za każdym razem – i za każdym razem pozbawiając zdrowego rozsądku. - Niestety, nie potrafię dokłanie zinterpretować tych zaklęć. Z pewnością nie są klątwą. – Co za strata. - Same nudy. Będzie ci sprzyjać w koncentracji i poprawi twoją pamięć. - Wyjaśniła, już bez entuzjazmu, który nakręcił ją w pierwszej chwili – tym samym z namaszczeniem odkładając znalezisko na dłoni właścicielki. - Mam więc nadzieję, że masz co pamiętać.- Dodała, ni to lekceważąco, ni zaczepnie, jednak spoglądając na Sigrun w sposób, który wręcz wyczekiwał kolejnej tajemnicy.



Dreamers, they never learn beyond the point of no return. It's too late, the damageis done

Lara Dolohov
Lara Dolohov
Zawód : badaczka klątw, konstruktorka pułapek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Amidst a crowd of strangers,
I still remain unknown
to myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5641-lara-dolohov https://www.morsmordre.net/t5643-hagalla#132372 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5644-skrytka-bankowa-nr-1387#132373 https://www.morsmordre.net/t5645-lara-dolohov#132374
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.07.18 17:12
| 4 sierpnia
Tylko masochista mógł ponownie udać się na Festiwal po porządnym ciosie półolbrzyma, który dosłownie zmiażdżył mu śledzionę w wyniku czego ta pękła dając nie lada wyzwanie uzdrowicielce składającej  go w całość. Ból nie pozwalał mu się skupić, więc siedzenie z nosem w książkach na swym strychu było wyjątkowo złym pomysłem, toteż podjął decyzję, iż pojawi się na wybrzeżu w poszukiwaniu rozrywki działającej niczym łagodzące objawy zaklęcie. Był praktycznie przekonany, iż trudno będzie znaleźć dobre towarzystwo do wypicia wypełnionej po brzegi piersiówki, jednakże liczył na łut szczęścia. Skoro ostatnimi czasy zdecydowanie mu go brakowało, to może chociaż dziś los okaże się łaskawszy.
Zasiadając na wybrzeżu rozglądał się po twarzach zebranych osób, które mniej , bądź bardziej hucznie świętowali te wyjątkowe chwile. W zasadzie gdyby nie łupnął akurat sporej ilości trunku to z pewnością zaśmiałby się kpiąco pod nosem, bowiem to było niebywałe jak ludzie potrafili marnować czas na głupoty. Nie rozumiał podobnych spędów, wróżb, wianków i innych dupereli, które nie przynosiły nic poza kretyńskimi uśmiechami i sztuczną życzliwością. To już na Nokturnie kręcące się typy sprawiały wrażenie zdecydowanie bardziej prawdziwych. Miłość, dobro, jedność. Bla, bla, bla.
Jak tylko zdążył pierwszy raz zaciągnąć się świeżo rozpalonym papierosem dostrzegł w oddali dziewczynę o bladoniebieskich włosach, na co jego wargi mimowolnie wygięły się w parszywie ironicznym wyrazie. Pamiętał ich ostatnie spotkanie, pamiętał nienawiść grasującą w jej oczach i atak, którego bezmyślnie się podjęła. `Nastała jego kolej.
Dźwignął się z ziemi dokładnie wiedząc, który wianek należał do Justine. Szukając swego księcia z bajki trafiła na prawdziwego rycerza na białym koniu, więc mogła tylko być dumna ze swojego szczęścia. Oczywiście, że zapragnął po prostu z niej zadrwić, wbić kolejną szpilę i zobaczyć jaka będzie reakcja, toteż ściągnąwszy buty wszedł bezpośrednio do wody rozglądając się za zdobyczą. -Wiedziałem, że czekałaś z tym na mnie kwiatuszku.- rzucił obracając się przez ramię, bowiem wyczuł na sobie jej spojrzenie. Był praktycznie pewien, że momentalnie zdała sobie sprawę z jego zamiarów i wcale nie przypadło jej to do gustu. Przeszłość? Teraźniejszość?

+




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 11.07.18 17:13, w całości zmieniany 1 raz
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Wybrzeże [odnośnik]11.07.18 17:12
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'Wianki - M' :
Wybrzeże - Page 29 XcRpzDI
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wybrzeże [odnośnik]13.07.18 10:22
Los koniecznie musiał spłatać mi kolejnego psikusa. Z początku wszystko szło dobrze, kiedy parłem przed siebie w celu pochwycenia interesującego mnie wianka, smętnie dryfującego na wodzie. Wiedziałem, że moja siostra tym bardziej będzie wściekła, bo jej zamysł na ten dzień był całkowicie inny a i do ślubu jej się nie spieszyło, ale trudno. Musiałem się wyżyć w jakiś sposób i zostawić wszystkie wątpliwości na brzegu. Także i w tym roku okazało się, że nie miałem żadnego wieńca do wyłowienia; kto wie, może zostanę starym kawalerem wraz z równie oporną na temat małżeństwa Walburgą? To byłoby nawet urocze. Dwóch godziwych braci oraz pozostała część rodzeństwa, zakały rodziny otoczone kotami. Wizja iście wzruszająca, ale trudna do osiągnięcia. Ojciec mógł stracić cierpliwość do córki, ale ja mogłem wciąż zbyt wiele ugrać na arystokratycznej scenie, by tak po prostu z tej możliwości nie skorzystać. To na pewno kwestia niedalekiej przyszłości jak nestor zadecyduje o moich kolejnych zaręczynach.
Ale festiwal dramatu trwał nieprzerwanie, kiedy próbowałem pokonać mieliznę, a nad uchem usłyszałem dziwne, piskliwe głosiki. Obejrzałem się za siebie dostrzegając przyjaźnie nastawione elfy. Chciałem je zignorować i podpłynąć do siostrzanego wianka, który interesował mnie bardziej niż dziwne, małe stworzonka, ale to im się chyba nie spodobało. Nagle zaczęły się wygrażać i rzucać we mnie kamieniami. Próbowałem się skulić; potem wymachiwałem rękoma, rozzłoszczony, że mówiły niewybredne komentarze pod adresem lady Black. Cóż, matka była, jaka była, ale jak już kogoś koniecznie musiały obrzucić wyzwiskami, to raczej powinny tamtą zniesmaczoną damę w bieli stojącą na wybrzeżu. Doprowadzony na skraj cierpliwości miotnąłem w grupkę chochlików zaklęciem, pozbywając się natrętów już na dobre. Woda coraz intensywniej wlewała się przez moje szaty do skóry powodując nieprzyjemny chłód. Zabrałem więc kwiecisty wieniec szybkim ruchem, równie pospiesznie wracając na brzeg. Przemoczony i zirytowany, co tylko podsycało mój nienajlepszy humor. Chciałem zobaczyć Cygnusa będącego w nie lepszej kondycji, ale ten już chyba opuścił to miejsce. A Alpharda dalej nie widziałem. To akurat dobrze, bo chyba nie zdzierżyłbym jego błazenady odstawionej na oczach wszystkich zgromadzonych tutaj gości.
Z zaciętą miną wróciłem na plażę, w dłoni trzymając spleciony przez siostrę wianek. Coś mnie jednak uwierało za kołnierzem, więc wolną ręką sięgnąłem do źródła problemu i wtedy ujrzałem dwa odłamki spadającej gwiazdy. Choć tyle dobrego w tej scenie rodem z koszmaru. Zamknąłem przedmioty w dłoni, po czym wrzuciłem do przemoczonej kieszeni. Podszedłem bliżej kochanej Walburgi; nie musiała ciskać we mnie zaklęciami, gromy iskrzące w jej ciemnych oczach były aż nazbyt widoczne. Gdyby nie było mi wszystko jedno, może nawet poruszyłaby mnie ta jej złość.
- Nie przejmuj się moja droga, nasz średni wiek to jakieś sto lat – odparłem zgryźliwie, sugerując, że była po prostu stara. – Dzięki tobie nie widać aż tak mojej niedojrzałości – dodałem prawie, że wesoło, nawet uśmiechnąłem się lekko. Od zawsze wydawało mi się, że najstarsza z Blacków w istocie urodziła się jako stuletnia czarownica, tylko w pomniejszonej wersji. Nie, bym kiedykolwiek zachowywał się szczeniacko, a rodzina musiała się za mnie wstydzić, ale wszystkie uwagi mojej drogiej siostry zbywałem właśnie w ten sposób.
Dostrzegłszy jej wyciągniętą dłoń udałem, że nie rozumiem o co jej chodziło. Naprawdę chciała się kłócić pośród tych wszystkich ludzi? Co powie na to nasza matka?
- Nie, Walbi – odezwałem się kręcąc głową, podpuszczając czarownicę jeszcze bardziej. – Miejsce wianka jest na głowie – pouczyłem ją jak krnąbrne dziecko, któremu trzeba wytłumaczyć oczywistości. I w istocie, mokra plecionka spoczęła na ciemnej skroni Blackówny. Przecież powinna być wyrozumiała, skoro nie miałem już narzeczonej, prawda? - Jesteś mi winna ten wieczór, lady - dodałem już z powagą, a przynajmniej z jej pozorami.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wybrzeże [odnośnik]14.07.18 0:16
Nadal mruczała pod nosem mocno niezadowolona z ego faktu, że musiała tutaj być. Nie chciała, przyszła tutaj tylko dlatego, że poprosiła ją Hanka, a potem, że obie razem wyciągnęły Jackie, która opierała się jeszcze mocniej niż ona.
Powinna się uczyć, egzaminy nie były proste - to wiedział każdy. Ale nie potrafiła odmówić swojej przyjaciółce. Nie jej, ona mogłaby namówić ją do wszystkiego. Była tego świadoma. Dla rodziny, przyjaciół, była naprawdę w stanie zrobić wiele, nawet przyjść a głupi festiwal lata, który jednocześnie przez niektórych nazywany był festiwalem miłości.
Nie to, że nie wierzyła miłość. To uczucie było jednym z tych w które wierzyła najmocniej, jej serce było nią wypełnione - a raczej to, co z niego zostało. Ale nie spodziewała się go tutaj. Była pewna, że dzisiaj, na wybrzeżu nie ujrzy Skamandera. Szczerze wierzyła w to, że zgodnie we trzy pójdą kraść wino. Ale gdy widziała, jak wianek Hanki jest łowiony, to był niemal pewna, że zostaną we dwie. I wtedy została sama. Całkowicie. Nie zamierzała jednak porzucać planu. Wino można było pić w samotności.
I wtedy zjawił się on.
Serce wypełniło się niezliczoną ilością różnorodnych emocji kompletnie przeciwstawnych, całkowicie różnych, jednak ponad wszystko nie rozumiała. Czemu?
- Nie! - krzyknęła, robiąc krok do przodu, miała to gdzieś, że kilka spojrzeń zwróciło się w jej kierunku. Nie obchodziło jej to. co w ogóle tutaj robił. Nie znał uczuć, nie cenił ich. Chciał prawdopodobnie kolejny raz zwyczajnie z niej zakpić.
Nie potrzebowała tego.
Zgodnie z wiankową tradycją miała być jego, na jeden taniec, ale nie chciał tego. Miała być niczyja, mogła być tylko jednego mężczyzny, który nie zjawił się tutaj, nie zamierzała tego zmieniać.
- Nie. - mruknęła do siebie odwracając się na pięcie. Zwyczajnie, po prostu nie. Jeśli odejdzie teraz, może straci ją z oczu zajęty próbą wyłowienia wianka. Nie było to ważne. Musiała stąd zniknąć, uciec. Inaczej, inaczej powinna go pojmać. Wiedziała, że tak. Nie była jednak na to jeszcze gotowa. Zresztą i miejsce nie było odpowiednie. Nie mogli walczyć w miejscu pełnym ludzi. Ruszyła przed siebie licząc, że nie odnajdzie jej w tłumie.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wybrzeże - Page 29 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wybrzeże [odnośnik]14.07.18 19:34
Zamyślenie przyszło momentalnie - gdy tylko wianek zetknął się z chłodną wodą morską, Susanne odpłynęła wraz z nim, prawie ulegając wielkiej ochocie położenia się na falach i dryfowania w spokoju. Nic to, że król wód spychałby ją wciąż do brzegu, z dala od samotności, w piaskowe objęcia gwarnego tłumu. Marzyła o szumie fal wypełniającym całe ciało jak okrąglutkie muszle, pragnęła jednego bodźca, zdolnego do pokonania wszelkich innych trosk, lekkiej piany pomiędzy palcami, chłodnego powiewu i ciemnej skały, azylu - równocześnie nie chcąc być sama. Próbowała dojść do źródła tej nostalgii, wyjaśnić sobie skąd wzięła się ta nagła zmiana i pragnienie ucieczki od tłumu, spędzenia czasu w małym gronie - przecież huczny festiwal dopiero się zaczął i powinna korzystać z jego dobrodziejstw. Wtedy też pomyślała, że może to kwestia równowagi - by umknąć przed wzrokiem i wyciszyć się, a potem wpaść w wir tańca do upadłego. Albo partnera - odpowiednia osoba mogła działać cuda w konkretnej sytuacji. Na tę myśl rozejrzała się za wiankiem, próbując wyłapać go z innych, utrzymujących się na wodzie, lecz nie dostrzegła pięknego kwiatu paproci. Wyciągała szyję jeszcze chwilę, błądząc wzrokiem po każdym splocie - na próżno. Szybko obmyła sukienkę z błota, stanowiącego pamiątkę po wyprawie za magiczną jaskółką, i powoli godziła się z tym, że wianek z pięknym i wyjątkowym kwiatem paproci przepadł - nietrudno było go wyłapać z tłumu innych, rzadki kwiat rzucał się w oczy, podobnie jak kształt korony, jaki nadała całości, modulując go wiązkami paproci. Nie wierzyła, by został wyłowiony tak szybko - chyba że zamyśliła się na dłużej niż sądziła. Ślady stóp zostawiane na brzegu plaży znikały szybko, słona woda kradła je w mgnieniu oka, czyniąc spacer wspomnieniem. Odliczała kroki. Trzy, dwa, jeden - nawrót. I po tym zgrabnym piruecie, kiedy miała wracać do wodnej łąki wianków oraz mężczyzn brodzących w wodzie, jasne spojrzenie napotkało jej dzisiejszą tiarę. Lekki uśmiech rozpogodził zmartwione usteczka na widok znajomej postaci oglądającej wyłowioną zdobycz. Klasnęła w ręce rozradowana, pozwalając dźwiękowi zniknąć w ogólnej wrzawie i wesołym pędem pomknęła ku Bottowi, zatrzymując się niedaleko niego. Bose stopy kontrastowały z piaskiem - jakby mleko rozlało się w niewielkich zakłębieniach - a mokre krawędzie sukienki nurzały się w drobnych ziarenkach, zatrzymując je na materiale. Przyłożyła dłonie do znajomej konstrukcji, opuszkami muskając listki paproci. Było jej ciepło i miło.
- Wiedziałeś, że to mój wianek? - zapytała, unosząc spojrzenie - oczy miała prawie sarnie - duże, czyste, szczere. Jasne włosy w nieładzie okalały twarz, warkoczyki poplątały się lekko na wietrze, a niesforne kosmyki fruwały wokół bladej twarzy jak aureola.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Wybrzeże - Page 29 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Wybrzeże [odnośnik]14.07.18 22:19
Na widok małej, wesołej Sue uśmiechnął się tylko szerzej. Cały był mokry, ale jakoś wcale mu to nie przeszkadzało, w sumie to cała ostatnia doba była jakąś kompletną abstrakcją - w szczególności kiedy wziąć pod uwagę, że tę noc spędził w Tower podejrzewany o rzucanie czarnomagicznych zaklęć i w sumie to trochę umierający, martwiąc się tym że wpieprzył w jakieś bagno kuzyna który w sumie to sam się ładuje w bagno zawodowo, ale oto zawsze inaczej kiedy to jest przez kogoś.
Tym bardziej potrzebował teraz oderwania. Jakiegokolwiek.
Kiedy doszedł do siebie - mniej więcej, w pełni zdrowia zapewne będzie do rana - postanowił, że musi na wianki iść. Nie byłby sobą, gdyby przepuścił okazję na popodrywanie jakiejś kobiety czy potańczenie z nią, nie ważne kto by mu się trafił w sumie. A że wianek wywołał konkretne skojarzenie, tak i teraz Bott szczerzył swoje kły do Sue.
- Można powiedzieć, że wiedziałem i nie wiedziałem jednocześnie. Ale wygląda jak twój wianek. - stwierdził i po chwili założył Sue jej wianek na głowę patrząc, jak słone kropelki morskiej wody moczą delikatnie jej ramiona, włosy i twarz.
- Pasuje do ciebie idealnie. - stwierdził zaraz. Trochę inny, trochę dziwny, trochę do niej nie pasował, a trochę pasował doskonale. Bott uśmiechnął się tylko weselej. - To wygląda na to że jesteś na mnie skazana przez całą potańcówkę.
Dodał zaraz i zacmokał niby to zmartwiony, niby to tak Suzie żałując, choć tak na prawdę to nie współczuł jej wcale, bo przecież będzie się dobrze bawiła i już jego w tym głowa, prawda? A co głowa Botta to... no w każdym razie będzie się dobrze bawiła.
- Mam nadzieję że jesteś wypoczęta, bo będą cię po niej bardzo bolały nogi. - dodał niby to groźbą, zaraz puszczając jej oczko. Był jakby trochę weselszy niż zwykle - odreagowywał po swojemu, może jeszcze trochę schodził z niego cały stres i nerwy, pewnie tak, ale to nie miało znaczenia. Przy kolejnej okazji Bertie prawdopodobnie i tak poszedłby na tamtą popapraną konkurencję z tym samym uporem i wolą walki.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 29 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wybrzeże [odnośnik]18.07.18 13:32
Złapanie maminego wianka przez tatę dobrze zwiastowało – przynajmniej tak mówiła pani Picks. Z jej opowieści Miriam wiedziała, że jeśli kwietną koronę złapie wybranek, miłość będzie kwitła przez następny rok i na pewno oboje nie będą się kłócili. Festiwal Lata posiadał wiele takich drobnych, barwnych przepowiedni, które znała na pamięć. To były czasami tylko bajki guwernantki, ale wciąż nadawały całemu wydarzeniu niesamowity kształt i barwę – kupienie w pierwszy dzień Festiwalu biżuterii napełniało ją energią pozostałych dni na cały następny rok, przyozdobienie wianku listkiem paproci oznaczał dobry humor i pełne zdrowie, a wykopanie na plaży i zakopanie w dołku białego kamyka w ostatni dzień miało przynieść szczęście.
Cieszyła się, że tacie udało się pochwycić w ostatniej chwili wianek mamy i że tak dobrze mu poszło z łódką! Klaskała uradowana, kiedy wychodził z morza na ląd niczym książę, który zdołał pokonać złego krakena i pędził wprost do ramion swojej księżniczki. Mimo słów wujka Brendana, które wciąż kołatały się po jej głowie, nie mogła zapomnieć o pięknych baśniach, które czytała jej do snu pani Picks. Bycie obrończynią pastereczek miało swoje plusy i nie rezygnowała z tej roli, ale miłość pomiędzy księżniczkami i książętami należała do najpiękniejszych i za nic nie chciała o niej zapominać.
- Naprawdę?! Zabrały go rybki? – tak się zapowietrzyła, że aż zakaszlała kilkukrotnie. Na szczęście ziołowe mieszanki lecznicze wciąż trzymały ją w ryzach i obyło się bez problemów z atakiem choroby. Pociągnęła mamę za dłoń, uśmiechając się tak szeroko, jak jeszcze nigdy. Maminy wianek na głowie potraktowała jak koronę. – Mamusiu, słyszałaś? Zostanę morską księżniczką!
Radość, choć szczera i nieposkromiona, okazała się jednak mieć swój koniec. Oczywiście nie tak do końca. Kiedy spojrzała w stronę wody, zobaczyła chłopca, który samotnie wchodził do toni z patykiem. Z takiej odległości nie wiedziała, czyj wianek łapie, jej spojrzenie wypatrywało raczej tego, czy wszystko z nim w porządku. Rodzice przecież tyle razy jej mówili, że nie powinna wchodzić sama do wody, bo jeszcze nie umie tak pływać. Wyglądało jednak na to, że chłopiec nie wchodził tak daleko i prędko z tej wody wyszedł.
I zaczął biec w jej stronę. Złapała mamę za rękę, przyklejając się do niej, nie wiadomo, czy ze wstydu czy ze strachu. Cała jej drobna, upstrzona piegami twarz zrobiła się czerwona jak dojrzały pomidor, kiedy chłopiec oddał jej wianek. Zrobiony z pomocą mamy, ale jej własny.
Dziękuję – odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć do chłopca, ale z marnym skutkiem. Spojrzała do góry, na mamę, a potem na papę, jakby szukając u nich wskazówek, co teraz miałaby zrobić, ale przecież doskonale wiedziała. Dygnęła ostrożnie, tak, by chłopiec mógł położyć na jej głowie złowiony wianek. Kiedy to zrobił, wyprostowała się, nie puszczając dłoni rodzicielki. – Mam na imię Miriam. A ty?
Nie wyglądał jak morski książę. Ale może chował za plecami trójząb?


Zgubiła swe kropki na łące
a może w ogródku na grządce

Molly Prewett
Molly Prewett
Zawód : żywe srebro Weymouth
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
in a world
where you can be
anything
be kind
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4347-miriam-prewett https://www.morsmordre.net/t4371-kremowka#93727 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4551-miriam-prewett
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.07.18 11:42
Widzę jak inni szamocą się w wodzie tylko po to, żeby uchwycić parę badyli. Co za nędza. Widocznie muszą słono za nie płacić, bo jak inaczej wytłumaczyć tak bezsensowne zachowanie? Tylko i wyłącznie chęcią wzbogacenia się, to oczywiste. Więc ja robię to samo. Choć niestety nie będę aż taki bogaty, bo po znajomości to nie bardzo mogę podnieść stawkę. Ale wciąż mam nadzieję, że znajdę jeszcze inne, cenne roślinki splecione w koło. Prę zatem nieustraszony do przodu, jakże zgrabnie wymijając uskok.
- He, he, he - śmieję się z frajerów, co to wpadają do wody, nie zauważając tego spadku na dnie. Co za przychlasty. Trelekcja naturalna czy coś tam takiego. Nieważne, macham ręką. Wpatruję się w te kwiatki takie śmieszne, które należą do Salomki. Chcę je jej zwrócić, więc chwytam po prostu w łapsko ten dziwny splot i maszeruję już z powrotem. Powoli, niech nabierze na mnie ochoty, to przecież nic złego. Muszę wyglądać bardzo majestatetycznie kiedy tak w zwolnionym tempie zmierzam ku brzegu. Odrzucam przydługie włosy do tyłu - zamaszystym ruchem głowy, przeczesuję je jeszcze na szybko jakbym szykował się na jakąś randkę stulecia. Jeszcze do tego widzę coś skrzącego się w wodzie. O, może kolejne coś, co mogę opchnąć? Bo reszta tych wianków to odpłynęła dalej i mi się nie chce po nie biec. Więc schylam się po świecidełko pełen nadziei, że właśnie złapałem szczęście za rogi. Przyglądam się znalezisku - nic, zero złota czy brylantów. Przygryzam kawałek tajemniczej rzeczy i bolą mnie zęby - czyli to coś twardego, jest szansa, że cennego. Średnio zadowolony chowam przedmiot do kieszeni. Kontynuuję bohaterski powrót. Wreszcie stąpam na mokrej, przybrzeżnej trawie orientując się, że grunt się pode mną trochę zapada, ale to nic. Uśmiecham się szeroko do Despiau ukazując rząd zębów.
- No - przytakuję lasi, kiedy mnie wita. Tak trochę dziwnie i oficjalnie, więc poklepuję ją przyjacielsko po ramieniu, ale chyba trochę za mocno. - Sorry - mruczę więc przepraszająco. - Dobra, chętnie zatrzymam. A ile za to płacą? - pytam, oglądając mokre badyle. Nie wiem co ludzie w tym widzą, to tylko parę chwastów, ale dobra. Z tymi wypindrzonymi to nie ma się co spierać, oni lubią takie bezsensowne klimaty. - Co? Nie będę nosił kwiatów, to pedalskie - obruszam się oburzony i potrząsam głową. Co ta Salomka wygaduje? Może ją przewiało? Chuj wie. W każdym razie chowam te rośliny pod pachę i jednocześnie zakładam z powrotem skarpety, opuszczam nogawki i wkładam buty. - Ja to tylko po pijaku umiem tańczyć - zwierzam się ze swoich nieumiejętności, ale nie jestem smutny. Wręcz cały czas się uśmiecham. - Zwierzęta są super. A wiesz gdzie są? - dopytuję, chociaż nie znam się na sierściuchach i innych gadach. To nic, będę udawał, że jest dokładnie odwrotnie!


no one cares

Oli Ogden
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4869-oli-ogden#105453 https://www.morsmordre.net/t4878-nokturnowy-smietnik#105711 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t4880-skrytka-nr-1247#105726 https://www.morsmordre.net/t4879-oli-ogden
Re: Wybrzeże [odnośnik]19.07.18 16:11
Oddaliła się od łąki i innych dziewcząt dość znacząco. Nie zależało jej na tym, by trzymać się blisko tych wszystkich rozchichotanych trzpiotek marzących o tym, że ich wianki zostaną złowione przez przystojnych kawalerów. Właściwie to wolała samotność i podążanie własnymi drogami, więc skierowała się w stronę lasu, stopniowo zapuszczając się coraz głębiej. Dźwięki festiwalowej muzyki cichły, a ona oddalała się, mogąc nasycić się samotnością i bliskością natury. Jak na tak kapryśną pogodę zauważyła trochę ziół; zerwała je, chowając do przewieszonej przez ramię torby. Sama nie warzyła mikstur, co najwyżej bazy pod klątwy, które uczyła się nakładać, ale na pewno mogła znaleźć kogoś, kto zrobi z tych roślin lepszy użytek.
Kwiatów przez długi czas nie widziała; dopiero później, kiedy już naszła ją ochota, by zawrócić, wypatrzyła kępę narcyzów rosnących blisko ścieżki. Zbliżyła się, zamierzając je zerwać. Nie zauważyła przy tym niepozornego niuchacza, którego zwabił błysk jej pierścionka na dłoni, którą sięgnęła do łodyg kwiatów. Nagle dostrzegła coś szarego i poczuła pieczenie w dłoni, kiedy stworzonko rzuciło się na nią, próbując ściągnąć błyskotkę. Syknęła ze złością, strząsając niuchacza i odrzucając go. Zwierzę uciekło, a po jej dłoni spływała strużka krwi z zadrapania. Drugą dłonią namacała w kępie kwiatów coś twardego; wyciągnęła to, zauważając czerwony kamień, który wyglądał na tyle interesująco, że postanowiła go zabrać. Była jak sroka; lubiła interesujące przedmioty, nawet jeśli miałoby się okazać, że połyskujący intrygująco kryształ nie jest wiele wart.
Schowała go do torby, zabierając też kwiaty, a potem zawróciła ścieżką w stronę wybrzeża. Nie bała się niuchacza, ale chyba nie miała już ochoty zapuszczać się dalej, w końcu to tylko głupie kwiatki. Tych, których miała, powinno już wystarczyć.
Na ścieżce uniosła lekko dłoń, zamierzając przyjrzeć się zranieniu, kiedy nagle zauważyła, że to zniknęło, pozostała po nim tylko zasychająca krew. Zdziwiła się, ale postanowiła pozastanawiać się nad tym później. Teraz ruszyła w stronę wybrzeża, po upływie kilkunastu minut docierając tam. Wcześniej po drodze splotła z kwiatów krzywy, koślawy wianek. Podczas jego tworzenia chciała się poczuć tak jak inne dziewczęta, ale chyba nie bardzo potrafiła, w końcu nie miała w najbliższej rodzinie żadnego wzorca kobiecości, bo wychowała się z ojcem i bratem, nie miała matki, która nauczyłaby ją pleść wianki. Czuła się odrębna od tych kobiet, jakby pochodziła z innego świata. Już samo zamiłowanie do ubierania się na czarno odróżniało ją od innych jakże radosnych dziewcząt, które właśnie rzucały na wodę wianki lub już odchodziły w towarzystwie mężczyzn, zmierzając w stronę ogniska.
A Lyanna była sama. Z dość beznamiętną miną podeszła do wybrzeża, po chwili rzucając na wodę wianek, choć wątpiła, by ktoś go wyłowił. Nie miała żadnego mężczyzny bliskiego jej sercu, ona też nikomu nie była bliska. Po co więc bawiła się w tę szopkę? Sama nie wiedziała, bo przecież po wyprawie do lasu wcale nie musiała tu przychodzić. Nie musiała próbować udawać normalnej młodej dziewczyny, która liczy na to, że jakiś mężczyzna pojawi się przy niej z jej wiankiem, gotów na spędzenie z nią wieczoru. Z nią, zakałą o mieszanej krwi.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.07.18 14:14
Jego kłamstwo było podyktowane dobrą wolą - dzieciom należały się podobne historie, ubarwiające szarą rzeczywistość. Wianek Miriam dryfował po spokojnej tafli wody, a może faktycznie porwały go kolorowe rybki? Niezbadane były głębiny oceanu. Westchnął cicho, odgarniając z czoła mokre kosmyki włosów, patrząc jak jego córka pięknie prezentuje się w wianku swojej matki. Na przyszły roku będzie musiał opracować lepszą taktyką. Całe szczęście, że festiwal odbywa się w okolicy ich domu - dzięki temu ma uproszczone zadanie. A może jednak nie będzie musiał nad tym pracować? Archibald na początku nie załapał, że mały człowiek podszedł właśnie do nich. Zignorował go; dopiero słowa Lorraine sprawiły, że zwrócił na niego uwagę. Zmierzył go od stóp do głów jakby miał do czynienia z poważnym człowiekiem ubiegającym się o rękę jego córki, a nie dzieckiem. Jeszcze nie oswoił się z myślą, że jego mała Miriam może mieć adoratorów - przecież miała zaledwie sześć lat, miał jeszcze czas! Miał, prawda? Wydawało mu się, że to się zacznie dopiero po skończeniu Hogwartu, ewentualnie gdzieś w trakcie, ale nie teraz!
Spokojnie, Archibaldzie, wdech i wydech.
Skądś kojarzył tę blond czuprynę, ale nie potrafił określić skąd dokładnie. Czyżby widział go kiedyś na salonach? Czy może mignął mu podczas jednej z wypraw na Pokątną? Miał ochotę zapytać go o parę rzeczy, ale ostatecznie uśmiechnął się i - Właśnie widzę - powiedział, posyłając Lorraine porozumiewawcze spojrzenie. W zasadzie ta scena była urocza i z zainteresowaniem chciał obserwować jak się rozwinie. Miriam zareagowała jak na małą lady przystało, był z niej dumny! - Wykazałeś się niezwykłą odwagą! - Pochwalił nieznajomego chłopca, bo faktycznie rzucenie się w morską toń przerastało nie jednego dorosłego. - A ja już myślałem, że wianek porwały rybki - pokręcił głową z niedowierzaniem, musząc teraz zgrabnie wyplątać się ze swojego małego kłamstewka. W tym momencie zastanowił się gdzie biega Winnie - mimo wszystko wolałby, żeby jego syn nie wziął przykładu z kolegi i nie wskakiwał do chłodnej wody, bo to może zakończyć się na setki nieszczęśliwych sposobów. - Winnie jest z panią Picks? - Zapytał cicho Lorraine. Zawsze mówi, że mógłby mieć całą gromadkę dzieci, ale w takich momentach jednak dziękuje Merlinowi, że ma tylko dwójkę.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.07.18 21:53
Heath nie wyglądał na specjalnie speszonego uwagą rodziców Miriam. W zasadzie słowa czarownicy mile połechtały jego ego. Szczególnie ten kawałek o jego odwadze. Nigdy się do tego nie przyzna, ale bał się wody. Tej morskiej nie tak bardzo, ale do jeziora by nie wlazł za żadne skarby świata. Kiedyś w jakiejś starej książce znalazł rysunki utopców i od tej pory zawsze się bał, że ich zimne oślizgłe ręce złapią go za kostki u nóg. No ale nikomu się o tej swojej fobii nie chwalił. Może co najwyżej Ayden coś podejrzewał.
-To nic takiego... - mruknął tylko na słowa rodziców dziewczynki o jego odwadze, ale wcale nie wyglądał na zawstydzonego tymi pochwałami.
Gdzieś za jego plecami w końcu dotarła do nich guwernantka chłopca. Nie przeszkadzała im, tylko delikatnie się skłoniła Archibaldowi i Lorraine, tak żeby wiedzieli, że dzieciak nie jest tutaj sam. Mogli też zauważyć, że posłała Heathowi nieco ostre spojrzenie. No cóż młody władował się do wody trochę bez jej zgody, ale czy to pierwszy raz coś takiego robił? Chyba mogłaby się już przyzwyczaić.
Co do tego skąd Archie mógł go kojarzyć... cóż w zeszłym roku był razem z resztą Macmillanów na meczu quidditcha. Twardo kibicował ze swoim ojcem i wujami. Może wtedy go przyuważył? Kto wie.
No ale Heath w sumie skupiony był na rudowłosej dziewczynce przed nim. Niestety musiał ją nieco rozczarować, książę morski był z niego żaden, ale... na miotle w powietrzu prezentowałby się dużo lepiej. Gdy dygnęła nieco Heath ostrożnie obrócił ozdobę w rękach i położył ją na głowie Miriam. Przy okazji udawał, że nie widzi jej zmieszania. A może nie zwrócił w ogóle na to uwagi? To drugie było nieco bardziej prawdopodobne.
-Heath- przedstawił się, dalej szczerząc cały garnitur zębów. Trochę wybrakowany, ale co tam.
-Uhm..- zawahał się na moment po czym wypalił jeszcze do Mirci i tym razem on był nieco speszony, ale nie potrafił ugryźć się w język - bardzo ładnie Ci w tym wianku- rzucił patrząc gdzieś w stronę stóp małej Prewettówny. Teraz przypominała nieco wizerunek Nimfy na który się gdzieś natknął, a może to była boginka leśna.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Wybrzeże [odnośnik]20.07.18 21:53
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Wybrzeże - Page 29 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wybrzeże - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 29 z 51 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 40 ... 51  Next

Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach