Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród przed domem
AutorWiadomość
Ogród przed domem [odnośnik]21.11.15 16:57
First topic message reminder :

Ogród przed domem

Domek znajduje się na przedmieściach, otoczony przez płot, który zdawałoby się został postawiony pospiesznie oraz tylko i wyłącznie dla formalności - i tak jest niezwykle słabym zabezpieczeniem, jeśli jakimkolwiek, ponieważ często można dostrzec na terenie posiadłości włóczące się dzikie zwierzęta. Niedaleko bowiem znajduje się las, więc widok saren, dzików czy zajęcy nie jest obcy w tej okolicy. Po majowym wybuchu ucierpiała roślinność otaczająca chatę, jednak wkoło konstrukcji szybko zaczęły pojawiać się wpierw chwasty, a później coraz większa roślinność wszelakiej maści. W ogrodzie również, tak jak w prawie że całej chacie, można spotkać małe, świetliste leśne stworzonka przypominające patronusy - niewątpliwie ktoś zakupił je na Festiwalu Lata i postanowił wypuścić w kwaterze Zakonu. Okolica jest spokojna i cicha, zdawałoby się, że temu miejscu towarzyszy jakieś przyjemne odosobnienie oraz swoboda.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogród przed domem [odnośnik]27.11.15 16:02
Wkrótce ujrzał zdecydowanie więcej osób, niż myślał, że zobaczy; prosząc najbliższych o pomoc nie spodziewał się nawet, że zjawią się tak tłumnie, zapraszając też swoich przyjaciół. Zakon Feniksa rodził się (z płomieni?), gotów był zaistnieć, wprowadzić ognisty element zaskoczenia, spowodować zamęt, który wcale nie okaże się niszczycielski - a zaprowadzi dobro prosto do zwycięstwa, pomoże światu na nowo zdefiniować pojęcie sprawiedliwości. Garrett uśmiechnął się lekko, choć uniesione kąciki ust zniknęły gdzieś za ścianą kłębiącego się papierosowego dymu.
- Witaj, Alex - rzucił w kierunku pierwszego przybyłego, mimochodem wbijając wzrok gdzieś w dal i wypatrując kolejnych sylwetek. Kolejnych Zakonników, poprawił się w myśli, wciąż rozbawiony doborem słów - był jednak przekonany, że Dumbledore wiedział, co robi. Zresztą Zakon już wiele dni temu przestał kojarzyć mu się z surowymi murami klasztornych budynków, a z ludźmi, jego najbliższymi, ich uśmiechami, gotowości do walki o wszystko, o czym w milczeniu marzyli, bojąc się wypowiedzieć kontrowersje na głos.
Przywitał się ciepłym uśmiechem z Doreą, nieco zbyt mocno uścisnął dłoń należącą do Samuela, mimochodem spoglądając na niego z (podejrzliwą? przecież nie wątpił w jego intencje) uwagą. Zerknął przyjaźnie, choć nieco badawczo na Bena i towarzyszącego mu przyjaciela - Garrettowi nawet przez chwilę nie przeszło przez myśl, że może on okazać się młodą kobietą. Kobietą, którą, jak mu się zdawało, skądś kojarzył; uruchomiony wodospad myśli nie zdołał połączyć twarzy z rozmazanym wspomnieniem, więc zaniechał dalszych prób. Skinął głową Charlusowi i jego siostrze, przywitał się z Perseusem (którego obecność wciąż go zadziwiała, lecz Luno ręczył za niego, a Garrett nie miał zamiaru podważać głębi łączącej ich przyjaźni), Gwenny i Hazel. Uścisnął dłoń Barty'emu, spojrzał z półuśmiechem na Ignatiusa.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz - odpowiedział mu cicho, mając nadzieję, że ten darzy go wystarczającym zaufaniem, by poczekać.
Cieszył się, że wkoło nie dostrzegał nieznajomych i intruzów - tak nietypowe nagromadzenie różnych osobowości nie uszłoby uwadze przechodniów, bo - póki co? - zależało mu na tym, by uniknąć jawnego działania. W otwartym starciu nie mieli żadnych szans, w cieniu potęgi zła prezentowali się wyjątkowo żałośnie. Czym było czternaście dłoni dzierżących różdżki wobec całego świata pogrążającego się w chaosie?
- Tak, to wszyscy - potwierdził Garrett, spoglądając na twarze Zakonników. - Możemy już ruszać.
Machinalnie zerknął na tarczę mugolskiego zegarka; wskazówki już dawno przekroczyły granicę godziny dwudziestej, choć sierpniowe niebo zdawało się dopiero zauważać, że zbliżał się wieczór. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, chcąc ukryć się za odległym horyzontem.
- I wybaczcie tę małomówność i tajemniczość - dodał już o wiele głośniej, tak, aby wszyscy mogli doskonale go usłyszeć. - Po prostu zachowujemy maksymalną ostrożność - skwitował, spoglądając na Luno, by w końcu ruszyć wzdłuż ulicy.
Szli naprawdę niedługo - tak powiedział Dumbledore, chatka znajdowała się ledwie trzy budynki dalej na samotnym pagórku. A kiedy doszli na miejsce, Garrett zatrzymał się, ostatni raz rozglądając się wkoło, jakby próbując dostrzec kryjących się w cieniu intruzów. W końcu jednak, gdy upewnił się, że na ulicy znajdowali się wyłącznie oni, skinął głową w stronę... nicości? Tak, zgromadzeni nie mogli dostrzec jeszcze tego, co widzieli założyciele Zakonu i Weasley dopiero po chwili przypomniał sobie o zaklęciach nałożonych na budynek.
- Witajcie w kwaterze Zakonu Feniksa.
I zabrzmiało to jak zaklęcie - wkrótce oczom Zakonników ukazała się niewielka, drewniana chatka kryjąca się w cieniu rosłych drzew i będąca w którymś z ostatnich stadiów rozkładu. Dach zdawał się przeciekać, spod ziemi wyrósł niewysoki płotek, który nie dawał żadnej ochrony przed zwierzętami, jakie niekiedy przechadzały się po posiadłości.
- Śmiało - dodał jeszcze, otwierając bramkę i wkraczając wprost do zarośniętego ogrodu, spoglądając przez ramię, czy wszyscy idą za nim. W końcu równie dobrze mogli uznać to wyłącznie za głupi żart.

| kochani - tę kolejkę piszemy jeszcze tutaj, a w następnej zapraszamy do kuchni


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 2 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Ogród przed domem [odnośnik]27.11.15 16:52
Uśmiechy. Kiwanie głowami. Ściskanie rąk. Poklepywanie po plecach. Jeszcze więcej uśmiechów, imion, mrugnięć, tupnięć, uważnych spojrzeń oraz mierzenia się wyzywającym wzrokiem. Cały ten magiczny rytuał powitań niektórych potrafił wprawić w zakłopotanie, ale oczywiście Benjamin nie należał do tego introwertycznego grona. Uwielbiał poznawać nowych ludzi, dlatego też odpowiedział na każdy przyjacielski gest, zapamiętując zwłaszcza mocny uścisk prawicy Samuela - lubił konkretnych mężczyzn - oraz rudą czuprynę Herewarda. Reszta towarzystwa także wpadła mu w oko, ale gdyby zamierzał każdemu z nich poświęcić chociaż jedno sympatyczne słowo, musiałby zacząć trajkotać jak jakaś baba, czego, rzecz jasna, nie chciał. Był stuprocentowym samcem, kierującym swe kroki w kierunku Walki Ze Złem, teraz mając wielkie szczęście zapoznania się ze swoimi towarzyszami broni. Nie wyglądali zbytnio przerażająco, może mały Avery - skądś go kojarzył - miał jakąś szczurzą minkę, ale poza tym w gronie wtajemniczenia nie znajdywał się nikt, kto mógłby wzbudzić jego niechęć. Z wszystkimi chętnie napiłby się Ognistej i miał nadzieję, że gdy już dotrą w to magiczne miejsce, będą mogli zintegrować się przy czymś więcej niż gorących ideałach.
Po krótkich powitalnych rozmowach znów powrócił wzrokiem do Cressidy, w głowie odtwarzając jej słodkie potknięcie sprzed chwili. Zastanawiał się, jakim cudem to dziewczę śmiga po płotach oraz dachach nie łamiąc sobie wielokrotnie karku, ale widocznie plotki o dziewięciu kocich życiach miały w sobie wiele z prawdy. Mrugnął do niej zawadiacko, po czym podobnie zamrugał do Garretta, chcąc nie tylko przełamać nieco chłodną wibrację między nimi, ale także niewerbalnie zasugerować, że jego przyjaciółka jest także dla niego kimś więcej, kimś, kto ogrzewa jego łóżko. W swej zwierzęcej postaci. Bo jest animagiem. Po telepatycznym przekazaniu oczywistego skrótu myślowego rudzielcowi, Jaimie wysłuchał zdawkowych słów Garretta, po czym ruszył za wszystkimi w bliżej niesprecyzowanym kierunku, pociągając za sobą Cressidę.
- Znasz tu kogoś? - zagadnął niemalże wesoło, nawet nie próbując dociekać jak zdezorientowana musi być Morgan, spodziewająca się bandy zamaskowanych zbirów. Idący wokół nich ludzie do takowych nie należeli, ot, słodkie małżeństwo, szlachecki piękniś, sympatyczni dalsi znajomi i...i och. Widocznie w pierwszym amoku przegapił znajomą twarz. Gwenny bez uzdrowicielskiego kitla prezentowała się zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Złapał jej spojrzenie, ale nie posłał jej rubasznego uśmiechu, po prostu przez krótką chwilę wpatrując się w oczy kobiety, czekając na wewnętrzny kopniak wyrzutów sumienia. Który nie nadszedł, owszem, zrobiło mu się jakoś dziwnie i przez chwilę przestał szczerzyć zęby w przerażającym, radosnym grymasie człowieka z depresją na ostrych lekach, ale reszta bolesnych sensacji nie pojawiła się w jego ciele. Postanowił więc podejść do Flume jak najszybciej, kiedy już znajdą się na miejscu. Będącym...całkiem niezłą łąką? Przystanął za zatrzymującym się Garrettem, zerkając na niego z niepewnością.
- Jesteś pewien, że to tutaj? - spytał go półgębkiem, wpatrując się w jakieś chwasty, niezbyt przypominające tajną siedzibę niesamowitej organizacji. Zamiast odpowiedzi doczekał się uroczej deklamacji, powodującej, że przed jego oczami pojawiła się zdezelowana chatka. Ponownie łypnął na Weasley'a, wspinając się po trzeszczących schodkach na ganek. To miejsce wcale nie prezentowało się lepiej niż poprzednia pusta przestrzeń. - Jesteś pewien, że to tutaj? - powtórzył z dobrze udawanym niepokojem, osiągając kolejne maksimum swej zabawności.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Ogród przed domem [odnośnik]27.11.15 20:42
Nakreślona przez Benjamina wizja organizacji zderzała się właśnie z zaskakującą rzeczywistością w stylu iście widowiskowym, powodując, że Cressida – zazwyczaj i tak mało rozmowna – straciła zdolność mówienia niemal całkowicie, przez dłuższą chwilę po prostu przypatrując się nadchodzącym systematycznie ludziom szeroko otwartymi oczami, po raz pierwszy dopuszczając do siebie myśl, że być może popełniała błąd. Na moment zaślepiona wizją bohaterskiej walki o podniosłe ideały i przydania się do czegokolwiek, nie pomyślała o tym, że uczestniczenie w zorganizowanej akcji wiązało się nierozłącznie ze współpracą z innymi czarodziejami i z masowym rozdawaniem zaufania, którego przecież ani nie miała, ani obdarowywać nim nie potrafiła. Gryzła intensywnie wewnętrzną stronę policzka, w milczeniu przypatrując się wszystkim po kolei, marząc o niewidzialności i powrocie na nokturn, który wydawał się jej aktualnie niemal przytulny. Przesadzała, owszem, ale już dawno nie czuła się tak na widoku, przyzwyczajona do chowania się za swoją animagiczną formą, która pozwalała jej zachować anonimowość. A tutaj nie była nikim, nie była czarnym kotem, przemykającym ciemnymi zaułkami. Była Cressidą Morgan. Wyrzutkiem zarówno rodzinnym, jak i aurorskim, i chociaż nie znała praktycznie nikogo ze zgromadzonych, nie potrafiła pozbyć się irytującego uczucia, że wiedzieli.
Prawie podskoczyła, gdy wysoki mężczyzna zwrócił się do niej po imieniu. Miała wrażenie, że skądś go kojarzyła, podobnie zresztą sprawa się miała z rudowłosym przywódcą? całego spotkania, ale wspomnienia wyblakły tak bardzo, że nie była pewna, czy ich sobie po prostu nie wymyśliła, desperacko pragnąc dostrzec gdzieś znajomą twarz. Uśmiechnęła się niewyraźnie, zastanawiając się, czy powiedzieć witaj, cześć, czy dzień dobry tak długo, że nieznajomy zdążył już odwrócić się w stronę Bena i uścisnąć mu rękę. W efekcie nie odezwała się wcale, kiwając tylko głową i zwracając uwagę na nowe, pojawiające się osoby.
Na widok Perseusa otworzyła szerzej oczy, odruchowo zaciskając dłonie w pięści i kuląc się mimowolnie, gdy ich spojrzenia spotkały się na przeraźliwie długą sekundę. O ile jeszcze przed minutą miała wątpliwości co do słuszności pojawienia się na zgromadzeniu, o tyle teraz już absolutnie tego żałowała, a przed ucieczką powstrzymywał ją jedynie niespłacony dług wdzięczności i lekkomyślne słowo dane Jaimiemu. Który chyba o coś ją pytał?
Niestety – wysyczała przez zaciśnięte zęby, powoli odrywając spojrzenie od przedstawiającego się Averego. Krótkie słowo można było odebrać dwojako, ale nie siliła się na szersze wyjaśnienia, a chwilę później truchtała już przy ramieniu przyjaciela, nadal prawie że uczepiona benowego rękawa, próbując dorównać jego długim krokom i rozglądając się dookoła w poszukiwaniu… czegoś. Budynku, przejścia? Przystanęła, tak jak zrobili to wszyscy, chociaż zdawało się, że donikąd przecież nie dotarli.
Ale czy na pewno?
Utkwiła wzrok w pustej przestrzeni, mrugnęła… i wraz z podniosłymi i dziwnie brzmiącymi słowami rudowłosego mężczyzny, pustka przemieniła się w chatkę. Niewielką, otoczoną płotem, schowaną w roślinności, której – mogłaby przysiąc – sekundę wcześniej zdecydowanie tam nie było.
Chciała o coś zapytać, ale słowa znowu ją zawiodły, przegonione ze zdezorientowanego umysłu obijającą się wciąż frazą zakon feniksa, która nie mówiła jej kompletnie nic, ale… budziła coś w rodzaju ekscytacji? Niemal namacalnej i rosnącej z każdym krokiem, a swoje apogeum osiągającej gdzieś między rozklekotaną furtką, a prowadzącymi do domku drzwiami.


I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1571-cressida-morgan http://morsmordre.forumpolish.com/t1583-kocie-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1713-cressida-morgan
Re: Ogród przed domem [odnośnik]27.11.15 20:57
Uśmiechnął się do kobiety - jak się dowiedział przed chwilą, o wyjątkowo ładnym imieniu Dorea - po czym chwycił jej wyciągniętą rękę, skłaniając się i delikatnie muskając ustami skórę dłoni pani Potter. - Alexander Selwyn, miło poznać - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Uścisnął dłoń także mężczyźnie, z którym przyszła, witając się następnie z kolejnymi przybywającymi. Musiał przyznać, że zaczynał się z tego robić mały tłum. Dobrze, ze było pusto wszędzie wokół, mogliby bowiem zacząć zwracać na siebie niepotrzebną uwagę.
Obserwował obecnych wokół siebie czarodziejów, analizując ich co nieco w swej uzdrowicielskiej manierze. O niektórych coś słyszał kiedyś, czy w gazecie czy w rozmowie gdzieś usłyszanej, o innych mógł się tylko domyślać, choć młodą pannę Potter znał z opery, której był stałym bywalcem. Jednak obecność Avery'ego - nie ważne, że go nie znał - wzbudziła w nim pewne nieprzyjemne uczucie. Miał dość Averych, najchętniej nie oglądałby ich do końca życia. Jednak, może skoro Perseus tu jest to znaczy, że nie utożsamia się ze swoją (świrniętą) rodzinką? Alexander żywił szczerą nadzieję, że tak właśnie jest.
Wtem Garrett ruszył, tym samym uniemożliwiając Selwynowi dalszą obserwację Zakonników. Szli kawałek, dochodząc do wspaniałego, majestatycznego niczego. Alexander uniósł jedną brew zastanawiając się, czy to Fidelius czy też Weasley postanowił się rozerwać i zrobić wszystkim tu zebranym kawał. Jednak gdy ich oczom ukazała się nędzna chatka, Alex nie mógł szerzej się uśmiechnąć.
No co, ledwo co przestał być nastolatkiem, więc widok ich kwatery, razem z całą otoczką tajności i wielkiej misji chcąc nie chcąc skojarzył się z jago momentami beztroskim dzieciństwem. Jednak patrząc na przybytek z psychologicznego punktu widzenia, nie mogli mieć lepszego punktu. Za miastem, mimo że skryta potężnym zaklęciem to zupełnie niepozorna. Nikt nie przypuszczałby przecież, że w takim miejscu spotyka się ugrupowanie ludzi o pobudkach szlachetnych, chcących uczynić świat lepszymi miejscem poprzez... powiedzmy na razie, swego rodzaju rewolucję.
Nadal się uśmiechając, podążył za rudzielcem i pozostałą dwójką czarodziejów, którzy już odważyli się wejść na teren posesji, a w głowie kołatała mu się jedna myśl: jak oni pomieszczą się tam wszyscy, zwłaszcza z kimś takiego wzrostu i gabarytów jak idący przed nim Wright?


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Ogród przed domem - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Ogród przed domem [odnośnik]27.11.15 22:42
Z biegiem czasu, pojawiały się kolejne osoby. Jednych kojarzył, inni stanowili czystą zagadkę, ale nawet w Samuelowym sercu rosło coś, na kształt dumy, że..jednak znaleźli się tacy, którzy chcieli coś zmienić. Chcieli - zapewne tak jak on - naprawić panoszące się zło, albo przynajmniej...- też jak w jego przypadku - przekopać kilka przesiąkniętych Grindelwartową trucizną - tyłków. A zapewne kilka i innych po drodze się trafi...(do przekopania)
Jedyne nieprzyjemne skojarzenie nasunęło mu się, gdy dostrzegł postać Averego. Zacisnął jednak tylko zęby. Ktoś widać mu ufał, zęby przyprowadzić...więc zignorował swoją niechęć, odwracając wzrok od jegomościa. Nie chciał - już na samym początku wprowadzać zamętu.
Czarnowłosa dziewczyna, na którą zwrócił uwagę, wydawała się spłoszona, wodząc niepewnym spojrzeniem po zbliżających się postaci, szukając zapewne - oparcia. Zapewne z chęcią użyczyłby jej ramienia, ale skoro przyszła w towarzystwie Benjamina...może później. Zanim odwróciła wzrok posłał jej zachęcający uśmiech i pozwolił, by skryła się za postawną sylwetką Wrighta.
Uśmiechnął się za to promiennie na widok Ignasia i Hazel, choć..oboje wydawali się dosyć rozkojarzeni. Aurorka blada niemal jak ściana, kurczowo przytrzymywała się Prevetta, jakby miała zaraz wywinąć orła. Zbliżył się do dwójki przyjaciół, witając się ciepło z obojgiem, ale - nie próbował zagaić rozmowy. Ruszyli za Garretem.
Miejsce, do którego trafili, wydawało się na pierwszy rzut oka - zdecydowanie..odległe? Splątana trawa, podmokły teren i wszechobecny unoszący się zapach...ziemi. Zmarszczył brwi, by jak większość, spojrzeć pytająco na przewodnika. Z przyzwyczajenia założył ramiona przed sobą. gdyby miał o co się oprzeć, zapewne by to zrobił, a tak, powiódł wzrokiem po zebranych, szukając w i nich  możliwych odpowiedzi. Żałował, że jednak nie zapalił wcześniej, teraz wydawało mu się to nie na miejscu. Chyba. Sięgnął odruchowo do kieszeni, by złapać w palce zmięta paczkę, ale akuratnie na polanie, zamiast pustej przestrzeni, oczom ukazała się drewniana, rozpadająca się chatka.
Gdy usłyszał pytanie Wrighta, z niemym uśmiechem - miał ochotę mu zawtórować. Przynajmniej był ktoś, komu dopisywał humor, albo - jak on, podchodził do wszystkiego z dystansem. Zrezygnował z wyciągnięcia papierosa, by powędrować za podążającymi Zakonnikami Feniksa.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Ogród przed domem [odnośnik]28.11.15 13:23
Powiększające się grono osób zaczynało robić na niej coraz większe wrażenie. Nie miała pojęcia, że Garrett, mówiąc o sojusznikach, zdobędzie ich tak dużo. Jednak nie miała na co narzekać - w tej sprawie każda dodatkowa para rąk na pewno się przyda. Gdy tylko dojrzała idące w ich kierunku rodzeństwo Potterów, odetchnęła z ulgą. Przywitała się z Charlusem krótkim pocałunkiem, a z Aurorą ciepłym uściskiem. Dobrze było zobaczyć ją po tak długim czasie. Jej dłoń szybko odnalazła palce męża i od razu wplotła się dyskretnie między nie.
Starała się z każdym należycie przywitać, chociażby poprzez rzucenie ciepłego uśmiechu lub kiwnięcie głową. Jednak nie ze wszystkimi przyszło jej się tak witać. Spojrzała na młodszego od niej (choć całkiem niewiele?) mężczyznę, który, miast uścisnąć jej dłoń, ucałował jej wierzch. Selwyn, Selwyn... coś jej to nazwisko mówiło, ale niestety niewiele. Jednak to nie było teraz ważne. Alexander u niej zaplusował i to nawet bardzo!
- Mi również miło poznać - powiedziała do niego z szerokim uśmiechem.
Uścisnęła dłoń Charlusa nieco mocniej, gdy Garrett poprosił, by za nim poszli. Czuła ekscytację mieszającą się z niepewnością, która gasiła ją coraz bardziej i bardziej. W końcu stanęli na... pustej polanie. Rozejrzała się ostrożnie, jakby bała się, że zaraz ktoś lub coś wyskoczy na nich z kilku kępek traw siedzących sobie spokojnie na ziemi, i rozdepcze niczym karaluchy. Szok, który poczuła w następnej chwili, był znacznie większy niż oczekiwała.
Przed nimi pojawiła się chatka. Cholera, Merlinowi ducha winna chatka, która wywołała na skórze Dorei falę dreszczy, spływając od czubka jej głowy aż po same pięty. Dlaczego to musiała być chata?! Dumbledore nie mógł zainwestować swoich galeonów w jakąś willę? Albo chociaż malutki domek letniskowy!
Spojrzała z lekka przerażona na Charlusa i nieco mocniej owinęła się wokół jego ręki. Tak, owszem, przestraszyła się i to nie na żarty. Musiała jednak wejść głębiej, by nie być posądzoną o nagłą rezygnację z całego przedsięwzięcia. Weszła już do tej wody po kolana i nie było innego wyjścia, jak tylko wejść do niej jeszcze głębiej.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogród przed domem [odnośnik]28.11.15 20:55
Coraz więcej osób zaczynało zbierać się w wyznaczonym miejscu, powoli uświadamiając mi, że słowa, które przekazał mi Luno wcale nie były bez pokrycia. Wiedziałam, dlaczego tu jestem, skąd ta cała inicjatywa i mogłam mieć jedynie wrażenie, że otaczający mnie ludzie są równie godni zaufania, co inicjatorzy całego spotkania. Garrettowi zawierzyłabym własne życie i co tu ukrywać - nie raz już musiałam, a Skeeter, choć na pozór mógł wydawać się osobą dość śliską, mógł poświęcić wiele w imię wyższej sprawy. Benjamin - moja pierwsza, nastoletnia miłość, a obok niego zupełnie obca mi twarz kobiety. Pozdrawiający skinięciem głowy Samuel - jeden z najbliższych przyjaciół, stojący nieopodal Charlusa i jego żony. Mimo tego, że nasze relacje, zwłaszcza z tym pierwszym, w ostatnim czasie zmieniły się właściwie o stoosiemdziesiąt stopni, zdawałam sobie sprawę, że można im ufać. Kolejni nieznajomi i... Perseus. Zaciskam szczękę na jego widok, zastanawiając się, kto go tu zaprosił. Nawet, jeśli były to rozważania czysto retoryczne. Avery nie zdobyłby nawet cienia mojego zaufania i to nawet wtedy, gdyby zależało od tego moje życie. Luno mógł mu ufać, dla mnie był jednak jedynie fałszywym wężem, który w ciszy przygotowywałby się do ataku. I nic na tym świecie nie skłoniłoby mnie do uwierzenia, że jego zamiary są czyste. Zerknęłam jeszcze na stojącego najbliżej mnie Ignatius, próbując uśmiechnąć się do niego jak zawsze. Jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Nie było jednak czasu na rozmyślania, albowiem odezwał się Weasley, ściągając na siebie całkowitą uwagę wszystkich zebranych. Miał pełną rację, należało zachować ostrożność i sądzę, że nikt nie miał mu tego za złe. Z uwagą słuchałam wszystkiego, co miał by do powiedzenia, by wreszcie wciąż słaniając się na nogach ruszyć za całą grupą do niewielkiej chatki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogród przed domem [odnośnik]29.11.15 18:31
Słodkie przywitania, uprzejme zapoznania, przyjacielskie gesty, okraszone dużą dozą rezerwy - moje usta wygięte były w nienagannym uśmiechu mówiącym, że tak, jestem tu w tym samym celu co cała reszta, tak, chcę zmieniać świat, tak, kocham wszystkie szlamy stąpające po ziemi, tak, na swoje nieszczęście urodziłem się szlachcicem i tak, mam zamiar wyłamać się z krzywdzącego schematu nadęcia i arogancji, który wszyscy mi przypisują. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy, nienachalny, naturalny, chociaż wiedziałem doskonale, że niewspółmiernie odstaję od reszty. Nie umknęło mi spojrzenie Cressidy, która nie musiała nawet być w swojej kociej postaci, by dosłownie najeżyć się na mój widok, nie umknęło mi spojrzenie Alexa, pożal się Merlinie narzeczonego mojej ukochanej kuzynki, nie umknęło mi spojrzenie Hazel, której uczuciami swojego czasu bawiłem się jeszcze bardziej niż ciałem, czerpiąc większą rozrywkę z jej bezgranicznego, później bezlitośnie zmiażdżonego zaufania niż z faktu, że tak ochoczo ogrzewała mi łoże, wierząc w każde moje puste słowo. Uśmiechnąłem się krótko, widząc jak zerka w stronę Ignatiusa. Czy to jemu teraz wskakujesz pod kołdrę, żebrząc o miłość ponad podziałami klasowymi, naiwna Hazel?
Wysłuchałem Garretta, dobywając z kieszeni paczkę papierosów i podszedłem bliżej Luno, gdy Sackville wypuściła już go ze swoich macek, lecz już chwilę później nastąpiło ogólne poruszenie, dlatego też przemieściłem się razem z resztą we wskazane miejsce. I czekałem cierpliwie, gdy ustawiliśmy się w dość, mogłoby się zdawać, przypadkowym punkcie, by już po chwili ujrzeć niezbyt imponującą chatkę. A może to była tylko kolejna iluzja? Cóż, nie przekonamy się, dopóki nie wejdziemy do środka.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
2: Ogród przed domem. [odnośnik]30.11.15 19:51

Ściskając dłoń Garrettowi, nie miałem wątpliwości, że sprawa jest istotna. Mój przyjaciel nie zwykł marnować czasu na zbędne zajęcia. Kiwam głową, gdy słyszę jego szept, a wzrok wędruje nad jego ramię. Przy ścianie stoi Perseus równie zdziwiony moim widokiem, jak ja jego. Ostatni raz widziałem go w nieszczęsnych dokach, od tamtego czasu wieść o nim przepadła. Zastanawiam się, kto przyprowadził go ze sobą i co właściwie oznacza to spotkanie, gdzie zachowano niezwykłą czujność i środki, by nikt nie zauważył tak sporej grupy osób. Wszyscy zgodnie podążają za Weasley’em, Hazel bez słowa wymija mnie i pewnie idzie przodem. Po dobrych kilkunastu minutach zatrzymujemy się przed pustką… mimowolnie zastanawiam się, co znajdziemy za zaklęciami obronnymi. Niespodziewanie pojawia się chatka, o której powiedzieć grozi zawaleniem jest poważnym niepowiedzeniem. Garrett pewnie jednak otwiera drzwi  i każdy wchodzi do środka, zastanawiając się, jakie wnętrze znajdzie w kwaterze głównej Zakonu Feniksa. Nie pytam o nic, czekając aż mój przyjaciel sam zacznie wszystko tłumaczyć. Po raz pierwszy spotkałem się z tą nazwą. Jestem nieco zaskoczony, że Weasley, którego znam od dziecka ma pewne sekrety. Jednak po ostatniej rozmowie z Samem nie jestem aż tak zszokowany.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ogród przed domem [odnośnik]01.12.15 22:40
Widział powiększające się grono. To napawało go pozytywnymi emocjami. Nawet jeżeli wśród zgromadzonych pojawiła się Hazel, z którą jego relacje uległy dosyć drastycznej zmianie. Zakłopotany nieco jej obecnością, posłał chyba już eks przyjaciółce nikły uśmiech, aby znowu zwrócić się do swojej małżonki. W sumie nie będę się rozpisywała, jeżeli to jest mój ostatni post w tym temacie.
Kiedy zobaczył chatę, miał nadzieje, że Garry sobie z niego żartuje. Spojrzał na przyjaciela, ale ten nie wyglądał na osobę, która by żartowała. Poczuł zaciskające się palce na swojej ręce. Uścisnął ją mocniej, pochylając się nad uchem małżonki, pocałował jej skroń, jakby chciał jej namacalne dowody tego, że on stoi obok niej, że ta chatka nie jest ani trochę podobna do tamtej chatki. Wiedział, że wejście tam dla Dorei mogło okazać się trudne, dlatego nie chciał jej do tego zmuszać i spokojnie czekał, aż większość wejdzie, a potem z wolna ruszył za tłumem prowadząc swoją małżonkę. Charlie nie chciał, aby się bała. Strach paraliżuje nas, przejmuje nad nami kontrolę, nie chciał, żeby Dorea ustawiła swoje życie pod ten strach. I chciał jej w tym pomóc. W pozbyciu się lęków.
Charlus Potter
Charlus Potter
Zawód : auror
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Baby you're all that i want, when you lyin' here in my arms.
I'm findin' it hard to believe. We're in heaven
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t798-charlus-potter https://www.morsmordre.net/t879-sowa-o-dumnym-imieniu-sowa#4044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-west-country-dolina-godryka-74 https://www.morsmordre.net/t2779-skrytka-bankowa-nr-230#44919
Re: Ogród przed domem [odnośnik]09.12.15 18:28
Ruszył za wszystkimi pozostając nieco z tyłu. Towarzystwo zdawało się być zacne, jednak dalej pozostawało dla niego raczej zagadką. Trzymał się tego, że przynajmniej zna Garretta i w zasadzie jest tu na jego zaproszenie, prośbę, propozycję, jakkolwiek to nazwać. Wieczór, w którym dowiedział się o Zakonie Feniksa pamiętał jak przez mgłę. Ból głowy i suchość w ustach dnia następnego zdawała mu się być znacznie bliższa. Miał szczerą nadzieję, że był jedynym w ten sposób zrekrutowanym do zaszczytnego grona. Jeśli nie, to jego przyjaciel niebawem zostanie alkoholikiem, a tego z pewnością nikt by nie chciał. Los wystarczająco go pokrzywdził rudością. Zaczęło go zastanawiać czy z obecnymi ty ludźmi połączy go kiedyś coś na kształt przyjaźni. Jeżeli mają stawić czoło temu... No temu, to wymaga to od nich zaufania, a komu jak nie przyjaciołom ufa się najbardziej? Hereward nie czuł póki co nawet sympatii do zgromadzonych, byli mu ciągle obojętni. Kiedy się to zmieni? Przekraczając próg kuchni miał wrażenie, że podjął jakąś bardzo ważną decyzję, która była z tym w jakiś tajemniczy sposób powiązana.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Ogród przed domem [odnośnik]17.03.16 23:13
Maisie, Ronan, udało wam się uciec przed goniącymi was policjantami, ale zostawiliście też resztę grupy daleko za sobą. Ulica, na której aktualnie się znajdujecie, jest wręcz niecodziennie pusta i cicha. Nie możecie dostrzec chaty, na którą nałożone jest zaklęcie Fideliusa, ale im bardziej się do niej zbliżacie, tym wyraźniej dostrzegacie sylwetki dwóch postaci skrywających się w ciemności.

Megara, Perseus, wkrótce dostrzegacie dwie postacie wyłaniające się z nocnego mroku. Wydają się zmierzać w waszym kierunku - jak zareagujecie?

Hereward, miałeś wybrać się pod restaurację La Revenant, ale w ostatniej chwili w twojej głowie rozbrzmiała znajoma pieśń feniksa; jednak tym razem jej wydźwięk był inny, jakby... ostrzegawczy? Nie wiesz, dlaczego, ale podskórnie przeczuwasz, że nastąpiły jakieś komplikacje. Intuicja zaprowadza cię prosto pod kwaterę Zakonu Feniksa i przepełnia cię poczucie, że nie popełniasz błędu.

Na odpis macie 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród przed domem - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ogród przed domem [odnośnik]19.03.16 15:03
Oczywiście był spóźniony. Potargane rude włosy podskakiwały przy każdym kroku rozwiewane wiatrem. Teleportował się nieopodal kwatery Zakonu, żeby upewnić się, że nikt go nie śledzi. Miał wrażenie, że jego paranoja stawała się coraz silniejsza. Najpierw winogrona, który próbowały go zabić, potem Zakon Feniksa, wizja Dumbledore'a na ślubie, a na sam koniec aresztowanie. To było za dużo jak na jedną rudą głowę. Już od dawna pod jego oczami widoczne były sine ślady oznaczające przemęczenie, a blada cera i zapadnięte policzki dopełniały obrazu żywego trupa. Jeszcze trochę i nawet jego włosy wypłowieją. Oprócz palącej potrzeby odsapnięcia od wszystkiego czuł również przemożną chęć napicia się czegoś mocniejszego. Najlepiej w tajemnicy przed światem w miejscu, w którym nikt mu nie będzie przeszkadzał.
Nie widział nikogo po drodze, więc zatrzymał się nieopodal domu, którego został strażnikiem tajemnicy. Nie dyskutował z tym, bo i nie miał okazji, ale nie uważał się za odpowiednią osobę do takich rzeczy. Wierzył, że jeszcze miesiąc bez możliwości odsapnięcia i zacznie majaczyć, a wtedy do Kwatery zaprowadzi każdego, nawet samego Grindelwalda. Zapalił papierosa, ostatnią rzecz, która ratowała jego skołatane nerwy i scalała rozbijające się w drobny mak kawałeczki zdrowej psychiki. Zaciągnął się dymem jak tonący powietrzem, gdy wynurzy się z zabójczej wody. Kiedyś czułby się źle po wypaleniu dwóch paczek w ciągu jednej doby i po podobnych zachłannych haustach dymu zakaszlałby się niemalże na śmierć. Teraz jednak nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Chyba niszczył swoje zdrowie, bo nawet od krótkiego nieco bardziej intensywnego spaceru ledwo był w stanie złapać oddech. Przeklął w myślach swój nałóg i jakby na podkreślenie swojej niechęci zaciągnął się po raz ostatni i cisnął niedopałek za siebie. Im był bliżej, tym wyraźniej dostrzegał dwójkę ludzi. Jasnowłosa Megara Malfoy, z którą nie tak dawno dzielił celę i Perseus Avery. Hereward nie miał siły się uśmiechać. Wykrzesał z siebie jednak resztki entuzjazmu i wykrzywił usta. Uniósł rękę w geście pozdrowienia, skorzystał jednak z oferowanego półmroku i nie podszedł na tyle blisko, by ktokolwiek mógł zauważyć zmęczenie malujące się na jego twarzy. Poza tym coś mówiło mu, że powinien zostać tu, a nie gdzieś indziej. Ja chyba już zwariowałem - przeszło mu przez myśl, gdy poczuł coś ciepłego na ramieniu i zobaczył że oto właśnie na ramieniu, tuż obok ucha tańczące płomienie układają się w obraz feniksa. Zamknął oczy i zapalił kolejnego papierosa. Nie mógł na to patrzeć. Oczami wyobraźni widział jak staje w płomieniach, przypominał sobie siostrę, która zginęła właśnie spalona żywcem. Oddychał nieco niespokojnie opierając się o najbliższy mur czekając na przybycie kogokolwiek i modląc się, by ta noc wreszcie dobiegła końca.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Ogród przed domem [odnośnik]19.03.16 18:04
Chyba już tysięczna myśl pod tytułem Wracam do domu  i to teraz! .  Mimo to wciąż stałam jak ten grube w miejscu. Gdy moja towarzyszka pobiegła sprawdzić co się dzieje ja wciąż stałam jak ten kołek. Mogłam tylko zacisnąć palce na różdżce i  czekać na to co będzie się działo dalej.   Nigdy wizja ichoru spędzonego w domu nie wydawała się tak kusząca.  Nie każdy lubi robić z siebie idiotę…nawet w imię wyższych wartości.  Najpierw pojawił się jej dawny profesor. Mogłam się jedynie blado uśmiechnąć bo na miłość do czekoladowych żab co innego można było zrobić w takiej sytuacji? Ciekawe czy to kwestia mojego wieku czy braku doświadczenia ale jak na tych dobrych nie wydawali się oni strasznie…zmęczeni? Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić  i tak niczemu nie służące myśli. Co to przykuło moją uwagę to ptak czy też coś co miało kształt ptaka i spoczywało na ramieniu Bartiusa. Przyglądałam się temu dziwnemu zjawisku przez chwilę a gdy chciałam już o to spytać z oddali zaczęły wyłaniać się dwie postaci. Zacisnęłam mocniej palce na różdżce gotowa bronić się w każdej chwili. Jedynym pocieszeniem był fakt, że nie byłam sama i to, że jak na razie te dwie postacie nie wydawały się wrogo nastawione. Ale co ja tam mogę wiedzieć.
Megara Carrow
Megara Carrow
Zawód : stażystka w ministerstwie
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Once upon a time...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t634-megara-malfoy https://www.morsmordre.net/t663-mieta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-yorkshire-dworek-w-ravenscar https://www.morsmordre.net/t1706-megara-malfoy#18560
Re: Ogród przed domem [odnośnik]19.03.16 22:34
Orientuję się trochę zbyt późno, że udało się zgubić nie tylko funkcjonariuszów, ale i pozostałą część grupy uciekinierów. Serce podchodzi mi do gardła, gdy nie widzę przy sobie Rogera. - Chyba nam się udało - zwracam się, ciężko dysząc do towarzyszącego mi mężczyzny; widziałam go w holu, jednak gdzie pozostałe kobiety, gdzie ROGER? Wspieram się rękoma pod żebrami, gdzie czuję nieprzyjemne pulsowanie, to pomaga choć trochę w złapaniu oddechu - a co jeśli coś poszło nie tak, co jeśli tamci funkcjonariusze...? Nie, to nie możliwe. tak po prostu nie możliwe. Serce wciąż łomocze i nie jestem pewna, czy to wina zmęczenia czy może strachu. Rozglądam się we wszystkich kierunkach - ciężko udawać, że nikogo nie wypatruję, jednak dwie postaci majaczą na końcu ulicy. Niewiele myśląc, ruszam w ich kierunku - może to naiwne, ale liczę, że wiedzą cokolwiek. Tylko czy wtedy staliby tak spokojnie? Nie zaciskam dłoni na różdżce, dotyk jej rączki i tak nie daje mi większej pewności siebie - dlatego niech leży głęboko w kieszeni płaszcza. Z każdym krokiem wiem, że nie znam tej pary - choć ta jasnowłosa kobieta gdzieś się pojawiała... Może jako jedna z person na stronach czarownicy? O takich ludziach jak ta dwójka lubi się mówić.
Być może zrezygnowałabym z konfrontacji i czym prędzej wróciła w kierunku restauracji, gdyby nie pojawienie się rudowłosego czarodzieja - jego szczęśliwie znałam. Zbliżam się więc szybkim krokiem, licząc na to, że gdy przedstawię mu całą sytuacje, nie będę musiała wracać tam w pojedynkę. Jednak priorytety mogą ulec zmianie, szczególnie, gdy na ramieniu planowanego rozmówcy nagle znajduje się coś na kształt świetlistego feniksa. - Na Merlina, Herewardzie, co to jest? - wyrywa mi się, praktycznie na jednym wydechu, oczywiście, zanim zdążę pomyśleć. Świetnie, a teraz wszyscy wezmą mnie za wariatkę. Pocieram czoło z wyraźnym zakłopotaniem, niepewnie zerkając na ramię mężczyzny - feniks nie znika.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Ogród przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach