Wydarzenia


Ekipa forum
Aleja Theodousa Traversa
AutorWiadomość
Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]26.12.15 0:07
First topic message reminder :

Aleja Theodousa Traversa

Jedna z dłuższych alei, wybrukowana szarą kostką. Pomimo lokalizacji tuż przy samej Tamizie, gdzie odbywają się załadunki i rozładunki towaru, spotkać tu można wiele osób - najczęściej amatorów długi spacerów i charakterystycznego zapachu rzecznej toni. To właśnie tutaj  cumuje Jolly Jelly II, jeden ze statków rodziny Travers. Z portu można się na niego dostać poprzez drewnianą, stabilną kładkę. Z kolei woda przy porcie najczęściej jest dosyć chłodna - chodnik oddzielają od niej ponad metrowe żeliwne słupki, połączone łańcuchem zdobionym w morskie stwory.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:32, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.05.18 17:44
Liny udało nam się pokonać w miarę szybko. Nie były więc przeszkodą nie do pokonania - widocznie o wiele lepiej radziliśmy sobie z zaklęciami, niźli z transmutacją, której ja z pewnością nie byłem królem. Znałem co prawda kilka zaklęć, jednak była to wiedza którą otrzymałem w szkole. Wszystkie te zmiany ludzi w zwierzęta zdawały się zwyczajnie wykraczać poza moje umiejętności. Zresztą będąc z sobą samym szczery - szczerze wolałem poszerzać swoją wiedzę z innych dziedzin, niźli skupiać się na transmutacji.
Zbliżaliśmy się do statku. Każdy krok sprawiał, że znajdowaliśmy się bliżej. Trzymałem z uwagą rękę w różdżce - niefartem byłoby zgubić ją w tafli wody. Zdecydowanie nie miałem ochoty rozstawać się z narzedziem, które znałem od lat. Anomalie zdawało się wręcz czuć, powietrze zdawało się jakby gęstsze i wibrowało od nadmiaru skumulowanej w niej magii. Zdecydowanie znajdowaliśmy się w odpowiednim miejscu, choć jeszcze żaden z nas nie wiedział, czy też jesteśmy odpowiednimi osobami by zadbać o to miejsce. Pierwszy raz udało mi sie zabrnąć tak daleko, jeśli szło o anomalie, a jednak nadal byliśmy zaledwie na początku drogi. Rozejrzałem się kontrolnie, poruszając się w ślad za Macnairem. Nikt jednak nie nadchodził co jasno świadczyło o tym, iż jesteśmy sami. To dobrze, to nawet lepiej - mogliśmy skupić się całkowicie na anomalii i naprawić ją wedle wskazówek, które otrzymaliśmy podczas spotkania rycerzy Walpurgii. Chociaż, nie mogliśmy też mieć pewności, że wykonamy je poprawnie. Żaden z nas nie miał doświadczenia i nie był w stanie określić jak magia powinna się zachowywać. Musieliśmy jednak zaufać własnym umiejętnościom. Wydawało mi się, iż jeśli zostaliśmy wcieleni do szeregów Rycerzy, musieliśmy posiadać jakieś umiejętności, które czyniły z nas ludzi potrzebnych i mile widzianych. Uniosłem dłonie - obie - rozkładając je po bokach, cienka zmarszczka pojawiła się na czole, gdy skupiałem się, by nagiąć magiczne moce i unormować je przy pomocy czarny magi. Skupienie wypełniło mnie całego, odrzuciłem rozważania na każdy inny temat, zwyczajnie nie chcąc dać się rozproszyć.


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.05.18 17:44
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 37
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.05.18 21:45
Początkowo wszystko zdawało się odpowiednie. Postępowali według przekazanych im instrukcji starając się okiełznać anomalie i nagiąć ją wedle swojej woli. Znajdujący się obok Apo szybko dołączył do niego wspomagając go w próbie podjęcia kontroli. Jednak nagle, zupełnie niespodziewanie, coś zdawało się zerwać. Ja nić. Pęknąć, niczym bańka mydlana. Wymknąć z ich silnego uchwytu i choć próbowali nie istniała już możliwość, by ponownie zapanować nad żywiołem, który zdecydowanie zdawał się przewyższać ich siły. Musieli opuścić to miejsce, jeśli nie chcieli narazić się na działanie anomalii. Potrzeba zaleczenia kolejnych ran nie jawiła się Manairowi w różowym świetle.
- Znikamy. - zawyrokował więc jako pierwszy, zdając sobie sprawę, że i miłośnik wina stojący obok doskonale to rozumiał. I on musiał poczuć zerwanie magii, która uciekała spod ich władania. Pozostawanie na miejscu anomalii było więc - nie dość że zbyteczne - to i niebezpieczne. Nie tylko przez trudne do przewidzenia zachowania anomalii, ale i możliwość wpadnięcia w ręce służbom Ministerstwa. Wizytwa w Tower zdecydowanie nie zachęcała do pozostawania dłużej na miejscu. Gdy blondyn przytaknął mu niewiele czekając zaczęli wycofywać z miejsca zdarzenia uważając, by nie paść ofiarom lin, które wcześniej udało im się poskromić.
Jednak mieli jeszcze czas, a noc była stosunkowo młoda. Oni zaś nie odnieśli żadnych obrażeń. I choć wizja zimnego piwa z pewnością była kusząca, równe dobrym wyborem było podjęcie ponownej próby zmierzenia się z zadaniem, które powierzył im Czarny Pan. Być może kolejna z lokacji będzie dla nich łaskawsza niż ta. Być może kolejna próba pójdzie im lepiej. Możliwie, że będzie całkowicie odwrotnie, ale nie miało to znaczenia gdy oboje znikali w ciemnościach, by już za chwilę znaleźć się niedaleko centrum kolejnej z anomalii licząc, że tym razem zarówno szczęście, jak i magia sprzyjać im będzie bardziej.
Może choć jedna z anomali skora będzie poddać się ich woli.

| ztx2




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]14.05.18 22:48
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.

Edgar i Magnus naprawili anomalię, wątek Drew i Apo powinien znaleźć się chronologicznie wcześniej.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]01.06.18 15:06
Może i nie obeszło się bez komplikacji, ale najważniejsze, że ich misja zakończyła się sukcesem. Opanowanie anomalii było niezwykle ważnym zadaniem - czarna magia nie mogła szaleć bez nadzoru, a kto miał lepiej nią władać jeśli nie oni. Każdy podwładny Czarnego Pana w mniejszym lub większym stopniu znał się na tej zakazanej dziedzinie - i bardzo dobrze, bo to właśnie ona odpowiadała za potęgę czarodzieja. Edgar nie wierzył w zapewnienia, że da się bez niej osiągnąć coś wielkiego. Nie da się, przynajmniej Czarny Pan był tego świadomy. A Edgar, choć zazwyczaj preferował stan wilka stepowego, był dumny, że może mu służyć pomocą. W Wielkiej Brytanii brakowało człowieka o tak dużej charyzmie i słusznych przekonaniach - Lord Voldemort z pewnością osiągnie sukces.
Edgar powędrował za wzrokiem Magnusa - miał rację, aleja prezentowała się znacznie spokojniej i mniej złowieszczo. Buzująca wcześniej czarna magia teraz tylko cicho brzęczała, posłuszna ich woli.
Spojrzał z zaciekawieniem na Magnusa, kiedy poprosił go pomoc - nie mógł ukryć, że wolałby się dowiedzieć o co chodzi już teraz, ale faktycznie to nie było najlepsze miejsce na tego typu rozmowy. Bo jak się domyślał, sprawa nie była do końca legalna - ludzie bardzo rzadko zwracali się do niego z czymś nie potrzebującym złamania prawa. Cóż, przywykł do tego, tak samo jak wcześniejsze pokolenia członków jego rodziny. Ich nazwisko niezmiennie kojarzyło się z czarną magią i przekrętami - w końcu zapracowali sobie na to miano. - Dobrze - odpowiedział, zduszając ciekawość. - W takim razie czekam na wiadomość - dodał, nie bez obawy obserwując jak Magnus postanawia wysuszyć się za pomocą magii - to było dość ryzykowne, Edgar by tego nie spróbował. Wolałby pozostać mokrym niż zarażać się na ewentualne choroby jak chociażby ta nieszczęsna sinica. - Do zobaczenia - w tym wypadku nie pozostawało mu nic innego jak również wrócić do domu. Na tym ich praca się kończyła.

|zt


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]25.09.18 16:11
Może być 30 lipca? Chciałbym mieć już nos :/

Trzynasta godzina należała do tych z puli ulubionych - podczas dobowego rytmu mało która pora dnia oferowała równie wiele. Zwykle po południu Cadan mógł się już odprężyć, jak na rannego ptaszka przystało, natomiast nie było jeszcze tak późno, żeby całe robactwo rodzaju ludzkiego wypełzło ze swoich ponurych miejsc pracy. Na ulicach gościły pustki poprzetykane ledwie paroma osobami, szybko pędzącymi do domów lub miejsc spotkania. Wśród nich trwał właśnie on, środkowy z braci Goyle, wilk morski przeobrażający się skrupulatnie w szczura lądowego. Najgorszym elementem metamorfozy była tęsknota. Za morzem, sztormem, falami uderzającymi głucho o drewno statku, przestrzenią rozściełaną na horyzoncie, krwią. Cudzą, pozbawioną tej emocjonalnej domieszki, pozbawioną nawet rodzinnego symptomu. Bez względu jak mocno gardził braćmi czy ojcem, nigdy nie życzył im źle. Nie pragnął widzieć ich obmierzłych mord zakutych w drewnach trumien lub spopielenia ich marnych ciał zakleszczając je w glinianej urnie. Wszakże nie wiedział, że za majową tragedię mógł obwinić najmłodszego z nich - i chociaż taka myśl pojawiała się w głowie Cadana niezwykle często, to zwykle racjonalizował migoczące myśli. Nie dopuszczał do siebie tej możliwości nie chcąc popaść w paranoję i fakt, że przez całą resztę rodziny tak został odebrany, nie miał nic do rzeczy. Nie obchodziła go ich opinia tak jak to, jak teraz żyli. Po sankthansie zrozumiał, że byli tylko zbiorowiskiem przypadkowych ludzi, zaś ich aprobata nie była mu jakkolwiek przydatna. Nie spotykali się na co dzień, zajmując się nakładaniem klątw blondyn nie widywał ich prawie wcale, mogąc oddychać czystszym, domowym powietrzem.
Oddychanie. Zabawny temat dla kogoś, kto stracił nos. Oczywiście, że nie było w tej zbrodni niczego wesołego, raczej plan zemsty układający się w szaleńczej głowie. Jednakże zestawiając niektóre fakty właśnie z brakiem zmysłu powonienia, można było dojść do dość karykaturalnych, prześmiewczych wniosków. Nikt, kto nie stracił tak ważnego organu nie zrozumie jaka to była dla Goyle'a tragedia. Począwszy od prozaicznej fizjologii, na życiu rodzinnym skończywszy. To i tak mała cena za przeżycie Azkabanu, najpotworniejszego miejsca jakie było mu dane zobaczyć. Zbadać od środka. Widzieć jak dokonywały się rzeczy paskudne, przerażające oraz potężne. Jak wielka czarnomagiczna moc tkwiła wśród najpotworniejszych zbrodniarzy. I przede wszystkim jak okropnym jest spotkanie dementora. Wiedząc, że w każdej chwili możesz stać się warzywem, pustą skorupą bez życia, czucia oraz świadomości.
Do tej pory nawiedzały go koszmary, lecz ze zdecydowanie mniejszą intensywnością. Do tej pory zwykł w przestrachu oglądać się za siebie, tak jak odczuwać chłód na ciele, formujący się w gęsią skórkę. Jednakże dziś, wśród słońca przyklejonego do chmur wysoko na niebie, wśród mieniącej się tafli wody oraz brukowanych uliczek szedł tak, jakby w jego życiu nie działo się nic. Dosłownie. Jakby był wolnym, samotnym człowiekiem, kroplą w oceanie, lecz zawieszoną gdzieś w próżni - bez ducha, bez zmartwień. Odpalił magicznego papierosa zaciągając się gryzącym dymem, zaś pozbycie się go przez nozdrza stanowiło najpiękniejszy element ostatnich dni. Napawał się tym uczuciem z dumą, nie pragnąc nic ponad wydłużenie trwającej chwili. Nie oszczędzał nosa, przy czym wiedział, że nic złego nie może się już stać.
Mylił się. Przechadzając się leniwie po alei dostrzegł na jej końcu podejrzanie znajomą sylwetkę. Serce zatrzepotało nerwowo - Cadan zbliżał się nieuchronnie, ignorując obawy świszczące w głowie. Źle. Powinien skręcić w boczną odnogę, żeby nie dopuścić do konfrontacji. Z Cadmonem. Ostatnimi czasy jego średniemu dziecku z trudem przychodziło na myśl określenie tego mężczyzny jako ojca. W czerwcu pokłócili się o kompletną bzdurę, bowiem to on, jego syn, rozpoczął tę burzę, zupełnie tego nie planując. Stało się. Nie umiał przepraszać - nikt wśród nich nie umiał. Byli na to zbyt dumni, zbyt butni. Zresztą Goyle nie widział powodów dla których miałby to zrobić. To on, stojący przed nim czarodziej obraził go w jego własnym domu. Mógł trzymać język za zębami. - Nudno na emeryturce? - zagadał dość bezczelnie, jak zwykle. Nie spuszczał pokornie wzroku, poniekąd czując, że właśnie sprzeciwiał się całemu swojemu dzieciństwu. Dziwne uczucie.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]30.09.18 19:34
Nawet nie pamiętał, kiedy zaczął spacerować aleją Theodousa Traversa. Nigdzie mu się nie śpieszyło, zaś po opuszczeniu Pokątnej - gdzie próbował zakupić alkohol - jego nastrój uległ znacznemu pogorszeniu, toteż tym bardziej nie miał zamiaru wracać do swej posiadłości. Gdyby spotkał teraz swoją małżonkę, z pewnością przelałby na nią wszelkie ciążące mu frustracje, co niechybnie nie skończyłoby się dobrze. Z kolei syn mógłby zareagować na jego widok dwojako - przestraszyć się lub nie móc opanować śmiechu - zaś Caelan nie chciał traktować swego pierworodnego gorzej niż już to czynił. Powinien zacząć spędzać z nim trochę więcej czasu, skoro już przebywał w Londynie, powinien zacząć przygotowywać go do życia, nim ten wyruszy po raz pierwszy do Durmstrangu. Dawno nie zabierał go również na pokład ich rodowej łajby, co było niemałym błędem, skoro planował wychować go na kapitana.
Miał wiele rzeczy do przemyślenia, jeszcze więcej do zrobienia - alkohol zaś stanowił niezbędny element jego posiedzeń z Drew, na którym planował ułożyć sobie co nieco w głowie. Dlatego też znalazł się na tej przeklętej Pokątnej, gdzie próbował zaopatrzyć się w Ognistą Whisky Ogdena. Jego usta skrzywiły się w paskudnym grymasie, gdy przypomniał sobie słowa sprzedawcy - urok minie nazajutrz, proszę się nie martwić! Co chwilę powtarzał sobie, że jego noga nigdy więcej nie postanie w tym zapyziałym lokalu, gdzie nie potrafią nawet wyczarować poprawnie działającej linii wieku, zaś po każdym tego typu postanowieniu padała wiązanka paskudnych bluzgów, którymi próbował załagodzić swą złość. Mógł pożegnać się z wizytą w Piórku Feniksa; no, a przynajmniej z tą najmilszą częścią wieczoru, która opierała się już nie tyle na oglądaniu, co dotykaniu. Dziewczyny musiałyby oślepnąć, by dobrowolnie spędzić z nim wieczór, kiedy twarz miał całą w zmarszczkach, włosy zaś przerzedzone, prawie idealnie białe - o swym uzębieniu wolał nawet nie myśleć.
Może jednak powinien schować się w swym gabinecie i pozostać tam, dopóki efekty niepoprawnie rzuconego zaklęcia nie miną? Zamknięcie się tam wraz z alkoholem i jakąś opasłą księgą nie jawiło mu się jaki zły pomysł. Byle tylko nikt go nie zobaczył, nie skomentował...
Westchnął głęboko, ze zrezygnowaniem dalej kierując się w stronę końca alei. Był na tyle zajęty własnymi - niezbyt radosnymi - myślami, że nie przyglądał się mijającym go przechodniom, nie zwracał również na nich większej uwagi. Dopiero to pytanie sprawiło, że nieśpiesznie, z ociąganiem przeniósł wzrok na twarz mężczyzny, który je wypowiedział. Nie spodziewał się, że ktokolwiek go teraz zaczepi.
Rozpoznał swego młodszego brata, Cadana, który najwidoczniej miewał się nieco lepiej niż przypuszczał - był cały, zdrowy i na powrót posiadał nos.
- Na emeryturce? - powtórzył po nim powoli, ani to szczególnie zainteresowany, ani to wielce zdziwiony, choć niewątpliwie nie rozumiał, do czego ten pije. Co prawda pamiętał o swym nieszczęściu, nie podejrzewał jednak, by Cadan mógł go nie rozpoznać. Ten przeklęty urok nie odebrał mu jego wzrostu, nie odebrał mu też sylwetki, którą wypracował latami ćwiczeń. I choć nie chciał tego przyznać sam przed sobą, to z pewnością był teraz podobny do ich ojca, do Cadmona, zaś po ich nie aż tak dawnej kolacji, która była jedną wielką katastrofą, Cadan musiał nie znosić ich jeszcze bardziej niż wcześniej. - Daj spokój - burknął po swojemu; nie miał teraz czasu i nastroju na jego dziwne zaczepki. Powinni porozmawiać. Obiecywał to sobie odkąd widział się z Mulciberem i usłyszał o niedopilnowanych interesach młodszego Goyle'a. - Miałem do ciebie pisać, powinniśmy usiąść przy szklaneczce whisky i porozmawiać. Masz czas? - zapytał cicho, nie przykładając większej wagi do butnego wzroku Cadana, do czającego się w nim wyzwania.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]02.11.18 22:06
Zawsze robił na przekór - sobie, wszystkim wokół. Nie lubił stagnacji oraz prostych dróg, zamiast tego komplikował życie chyba każdemu, z kim miał styczność. Sobie najbardziej. Zamiast jak tchórz, szczur lądowy - którym się stał - czmychnąć między uliczkami, to Cadan szedł na spotkanie ze swym przeznaczeniem. Tak mu się wtedy zdawało, zaś to, że coś mu wyraźnie nie pasowało, nie zastanowiło go na tyle, żeby pochylić się nad problemem. Z początku spojrzał na Cadmona niepewnie, wręcz łypnął na niego podejrzliwie, lecz szybko nabrał animuszu. Nie mógł pokazać słabości przed ojcem - zrobił tak już wiele razy i zamiast sympatycznego głaskania po główce doczekał się jedynie obelg, oschłości oraz kpin. Musiał być twardy niczym nadbrzeżna skała, gwałtowny niczym sztorm i bezwzględny niczym prawdziwy pirat, potomek Caerusa. Jednakże blondyn zbyt często ulegał emocjom, dając się im bez reszty pogrążyć. Jeśli kochał, to całkowicie, jeśli nienawidził, to do końca - zwykle pozbawiony półśrodków nie umiał chłodno przekalkulować sytuacji. Czasem zazdrościł tej zdolności Caelanowi, tego jego obycia, niewzruszenia absolutnie niczym. Bycia ideałem, o jakim każdy marzył, jakiego każdy chciał znać i otaczać sympatią. Ideały nie zawodziły, nie rozczarowywały, nie szargały reputacji. Dlatego były tak bardzo pożądane i cieszyły się popularnością. Były żeglarz nie znał nikogo, kto nie chciałby mieć takiego towarzysza w życiu czy też złotego dziecka w rodzinie; niestety on nigdy takim nie był i nie miał być. Nie potrafił, lecz oprócz tego zwyczajnie nie chciał. Coraz rzadziej pragnął dla siebie roli pupilka, jakiego wszyscy klepią z uznaniem po ramieniu - za to coraz bardziej buntował się i wierzgał w siatce, jaką sam na siebie zarzucił zgadzając się z każdym zdaniem ojca. Przerwać tę pępowinę nie było już zwyczajne sensu. Miał do bólu ułożone życie, poglądy jakich zmieniać nie chciał i jedynym, czego żałował, to iście werterowskiego odczuwania świata. Zamiast odrzucić zbędne emocje kumulował je w sobie raz po raz popełniając błędy - na dodatek nie wiedząc, że to jemu przyjście ponieść ich konsekwencje. Nie Caelanowi, nie Cadmonowi i nawet nie Calhounowi. Jemu, Cadanowi.
To o tym rozmyślał zbliżając się do rodziciela. Coś mu nie pasowało i nie mógł dość co takiego. Może sylwetka? Głos? Im dłużej nad tym dywagował w plątaninie myśli tym do dziwaczniejszych wniosków dochodził, przestał zatem. Spokojnie wypalał papierosa, uważnie, chociaż wyzywająco patrząc na rodziciela. Wyraźnie zmieszanego. Goyle dostrzegł w nim spokój, lecz zabrakło typowej surowości w spojrzeniu oraz rysach twarzy - napinających się za każdym razem, gdy któraś z jego latorośli zrobiła coś złego. Co się wydarzył? Nie, nie wierzył w przebaczenie, nie w tej rodzinie.
- No chyba nie znalazłeś nowej pracy? - dopytał zdziwiony. Uniósł nawet brwi nie rozumiejąc skąd u ojca tak głupie pytanie. Może był niedzisiejszy, to wyjaśniałoby naprawdę wiele. - Twój interes na Nokturnie nieszczególnie wypalił - przypomniał dość złośliwie, chociaż w głosie pobrzmiewała pozorna obojętność. Cadmon próbował wyrosnąć na konkurencję sławetnego sklepu Borgina & Burke'a, lecz z marnym skutkiem. Musiał szybko zawinąć żagle do portu - ponownie. Zdziwił się jednakże, ponieważ im dłużej tu stał obok ojczulka, tym bardziej przypominał on najstarszego z braci. Czyżby Cadan wcześniej nie zorientował się jak mocno ta dwójka była do siebie podobna? - Porozmawiać - powtórzył za nim. - Przy szklaneczce whisky - dodał w podobny, nierozumiejącym tonie. Jakby rozkładał tę propozycję na czynniki pierwsze. Mężczyzna zaciągnął się dymem papierosowym i utkwił spojrzenie w twarzy rodziciela. - Dlaczego teraz zebrało ci się na rozmowy? - spytał rzeczowo. - Gdzie chcesz iść? Znów chcesz mnie ośmieszyć przed innymi, jak na Sankthansie? - Słowa odruchowo wypadały z ust czarodzieja. Pełne wyrzutu oraz niezadowolenia, lecz i tak nie sądził, żeby to zrobiło na rodzicu jakiekolwiek wrażenie. Zyskiwał czas, bowiem nie wiedział co powiedzieć na tak śmiałą propozycję, na którą nie miał ochoty - połowicznie, ponieważ chętnie napiłby się czegoś mocniejszego na lepsze popołudnie.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]12.11.18 12:18
Słuchał go w milczeniu, nie przerywając, nie poganiając; jego cierpliwość była wyraźnie nadwyrężona, nie chciał, by poskutkowało to wszczęciem kłótni, której mógłby później żałować. Może jego relacje z młodszym bratem nie były najlepsze, jednak jemu - przynajmniej jemu - ten stan rzeczy nie odpowiadał. A przynajmniej nie w pełni. Nie oczekiwał bliskiej więzi, zwłaszcza teraz, gdy Cadan zachowywał się w sposób niezrozumiały i irracjonalny, zależało mu jednak na jego bezpieczeństwie. Na tym, by nie narażał się temu, komu nie powinien i nie wystawiał swych najbliższych na szwank. Zaś czy uda im się jeszcze kiedykolwiek usiąść przy jednym stole i prawdziwie szczerze porozmawiać - nie wiedział.
Nie mógł wiedzieć, co Cadan myślał na jego temat. Nie mógł mieć pojęcia o jego emocjach, zazdrości czy niechęci spowodowanej domniemaną idealnością pierworodnego. Dlatego też łudził się, że gdy wyjaśnią sobie to drobne nieporozumienie, uda im się porozmawiać i dojść do wspólnych wniosków. Na przykład takich, że w razie kolejnych problemów z dostarczeniem danego towaru zawsze mógł się do niego zwrócić po pomoc.
- Hm - burknął cicho, gdy blondyn uraczył go złośliwym komentarzem; stety lub nie, nie był on kierowany do niego, lecz do ich ojca. Naprawdę wyglądał podobnie? Aż tak podobnie? Ta myśl nie napawała do entuzjazmem, wprost przeciwnie - tylko potwierdzała jego podejrzenia, że w Piórku Feniksa nie miał dzisiaj czego szukać. Później było tylko gorzej, gdy brat dotarł do tej feralnej kolacji wyprawionej z okazji nocy świętojańskiej; czy jednak jakiekolwiek spotkanie rodzinne Goyle'ów przebiegło spokojnie?
- To nie ja cię ośmieszyłem, Cadan - podjął spokojnie, z opanowaniem; nie chciał podsycać tego niezadowolenia, tej złości, która wyraźnie kotłowała się w młodszym bracie. - Ani nie ja przebywam na emeryturze - dodał, lecz po tych słowach urwał, nie wiedząc jak poprowadzić tę rozmowę dalej, jak przekonać Cadana, by usiedli gdzieś chociaż na chwilę i zapomnieli o tamtej kolacji. - Nie jestem naszym ojcem - podjął w końcu, marszcząc swe pobielałe, krzaczaste brwi. Wolał nawet nie myśleć o tym, jak paskudnie musiała wyglądać jego poorana zmarszczkami twarz. - Usiądźmy gdzieś, napijmy się czegoś, to ci to wytłumaczę - wskazał na siebie ręką, mając na myśli swój wyjątkowy wygląd. Próbował dopasować się do swego rozmówcy; Cadan dawał ponieść się emocjom, dlatego on musiał zachować spokój, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalała mu jego nadwyrężona przez tę nieudolną linię wieku cierpliwość.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]09.01.19 15:03
Cierpliwość była cnotą, jaką niewielu Goyle'ów było w stanie w sobie pielęgnować. Popędliwi oraz ambitni pragnęli wszystkiego na już, co rzadko miało odzwierciedlenie w inwestycji na długie lata. Cadan wciąż znał brata w niewielkim stopniu - nie w takim, jakim pragnął go poznać. Tak naprawdę. Bez sztucznej otoczki ojcowskich wymagań, bez gry pozorów przez którą obaj wszystko trzymali na uwięzi, we wnętrzach dusz. Zaprzedanych Czarnemu Panu, lecz wciąż w pewien sposób czujących i rozumiejących zaistniałą sytuację. Odwieczny porządek świata, w jakim przyszło im żyć. Chciał zadać starszemu z rodzeństwa wiele osobistych pytań, na które nigdy się nie zdobył jako bezsprzecznie posłuszna Cadmonowi latorośl. Czy był szczęśliwy? Czy takiego życia dla siebie chciał? Czy miał kiedykolwiek zwątpienie w idee szerzone przez rodziciela? Czy nie chciałby żadnych zmian, nawet tych gwałtownych niczym sztorm? Te i wiele więcej pozostały zamknięte w umyśle przechodzącego trudny okres Cadana, mające się nie doczekać wyzwolenia. Nie w najbliższym czasie. Wciąż postrzegał Caelana jako kogoś, komu nie można ufać. Kto może cofnąć się do domu oraz wyspowiadać się ojcu ze wszystkich win niesionych na barkach środkowego z synów. Bał się tego. Nie tyle gniewu rodzica co obnażenia. Wyrwania z wnętrza wszelkich sekretów jakie skrupulatnie upychał w każdym zakamarku jestestwa.
Mierzył się więc z wyimaginowanymi przeszkodami samemu usypując sobie górkę, przez którą Goyle musiał przebrnąć. Błądził po omacku, jak dziecko we mgle - zgubiony. Był Zagubionym Chłopcem czekającym na statek do pierdolonej Nibylandii, która nie istniała. Tak jak nie istniał racjonalny sposób na powstrzymanie bolesnych fal emocji uderzających o stare, norweskie klify. Uczucia kotłowały się i wyłaziły na wierzch przysparzając problemów. Sobie, rodzinie. Wszystkim.
Czy tym chciałeś być, Cadanie?
Na pewno nie chciał już być swoim ojcem. Historia o Caerusie wciąż tliła się żywym, sankthansowym ogniem w sercu czarnoksiężnika, jednakże brakowało tam już paleniska dla Cadmona. Tego, który go uraził, który zawiódł - i zawodził nadal. Mówił słowa nieprawdziwe, sączył do głowy swej latorośli tandetne frazesy jakich blondyn nie chciał słuchać. Nie zamierzał.
Początkowo Goyle najeżył się, gotów do ataku. Niczym drapieżnik mający zamiar rozerwać zębiskami tętnicę swojego wroga lub przyszłego obiadu. To nie ja cię ośmieszyłem. Spodziewał się ojcowskiej tyrady na temat tego, jak to on sam, Cadan, wystawił swoją reputację na szwank. Jednakże kolejne słowa nie pasowały do podjętego wcześniej tematu, zatem mężczyzna zdziwił się. Wyrzucił spalonego papierosa gdzieś nieopodal, nie odrywając wzroku od rodzica nie będącego jego rodzicem. Faktycznie pewne elementy do siebie nie pasowały, tylko co to mogło oznaczać? Nieudany eliksir wielosokowy czy nagle Caelan odnalazł w sobie uśpiony pierwiastek metamorfomagii? - O czym będziemy rozmawiać? - spytał rzeczowo. Jeżeli zamierzał wylewać na brata/syna - łatwo się pogubić - wiadro pomyj, to on nie ma zamiaru brać udziału w tym procederze.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]27.01.19 12:04
Wbrew wyobrażeniom brata, Caelan nie przybiegał na każde skinienie ich ojca. Nie spowiadał mu się również ze wszystkiego, co usłyszał czy zrobił. Już dawno przestał być nastoletnim, zależnym od rodziców chłystkiem - wszak teraz to on pływał na ich rodzinnej łajbie, to on był jej kapitanem. Był nim jednak dzięki Cadmonowi, nie mógł o tym zapomnieć. Nie znaczyło to, że ślepo zapatrzył się w starszego Goyle'a i bezmyślnie zgadzał się z każdą podjętą przez niego decyzją. Po prostu rzadko mówił o tym na głos.
Z jednej strony - jego cierpliwość była na wyczerpaniu, z drugiej - nerwy Cadana nie były mu obojętne. Chciałby mu pomóc, w ten czy inny sposób, nie znał go jednak na tyle, by wiedzieć, jak go niego dotrzeć. Mimo to wolałby spróbować niż później pluć sobie w brodę, że zaniedbał relację z młodszym - jedynym - bratem. Obawiał się, że objęty przez niego kurs doprowadzi do kolejnej tragedii. Przez chwilę nie myślał już o swej postarzonej, pooranej zmarszczkami twarzy czy pobielałych włosach; dumał raczej nad tym, jak mógłby przekonać drugiego Goyle'a do poświęcenia mu choć chwili czasu. Bo wyglądało na to, że zrozumiał on sytuację - nie rozmawiał ze znienawidzonym ojcem.
- Na przykład o tym, dlaczego tak wyglądam i że naprawdę nie jestem Cadmonem - podjął po chwili, próbując pochwycić spojrzenie Cadana, nawiązać z nim kontakt wzrokowy. - O tym, czym się teraz zajmujesz - dodał też ostrożnie, choć wiedział, że wkracza na grząski grunt. Czy tęsknił za morzem? Czy nie rozważał powrotu? Cóż, jego małżonka z pewnością cieszyła się, że ma go pod ręką. Jednak co myślał o tym Cadan? Chciałby to wiedzieć. Gdyby znał odpowiedź na te pytania, może mógłby nakłonić go do wspólnej wyprawy. Nadal nie traktował śmierci przyjaciela, która przykuła brata do lądu, za prawdziwą przeszkodę. - Jak idą interesy - parł dalej, nie nazywając problemu po imieniu; pamiętał przecież, co mówił mu Ramsey. Żałował, że odkładał tę rozmowę w czasie, było to jednak powodowane faktem, że nie wiedział, jak ją przeprowadzić. Ich relacja nie była najlepsza; obawiał się również, że w ten sposób mógł ją pogorszyć.
Próbował wyczytać z twarzy Cadana, na ile ta taktyka skutkuje, a na ile właśnie zniechęca go do poświęcenia mu przynajmniej kilku chwil i wypicia wspólnie szklaneczki whisky czy rumu.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]05.03.19 19:11
To było zimne i dziwne lato tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku. Euron nie pamiętał drugiego takiego, a miał już na karku przeszło pięćdziesiąt osiem wiosen. Karku ogorzałym od słońca i szorstkim od morskiego wiatru. Tegoroczny lipiec nie sprzyjał morskim wyprawom. Nad taflami wody kłębiła się gęsta, nieprzejrzana mgła, utrudniająca widzenie i nawigację. Nocą nie widzieli gwiazd, które mogłyby wskazać im drogę. Załoga, której był częścią, musiała zdawać się na magiczne przyrządy i kompasy. Jakoś to szło, rzecz jasna, ale nie najlepiej.
Ostatnio się wypogadzało, a do tego - zbliżał się Festiwal Lata. Euron zacierał już ręce, wyobrażając sobie liczne stada młodych, pięknych czarownic, które przybędą do Dorset za kilka dni, by upleść z pachnących kwiatów najpiękniejszy wianek, puścić go na morską toń i czekać na swego księcia.
A wtedy pojawi się - on cały na biało.
No, może nie na biało, bo wszystko brudził w zastraszającym tempie, ale nie szkodzi. Żeglarz zacierał już ręce na myśl o wianku młodej dziewuszki, której umili wieczór. Umili przynajmniej we własnym mniemaniu, no bo jak - jakże mogłoby nie przypaść jej do gustu towarzystwo podstarzałego marynarza z twarzą starszą, niż wskazywała na to metryka, z plamami wątrobowymi i czerwonymi wykwitami przed nadużywanie alkoholu? Ze swoim piwnym brzuchem i głębokimi zakolami mógł przecież startować w konkursie na najbardziej czarujący uśmiech magazynu Wiedźma, czy tam Czarownica. Nie wiedział, bo nie czytywał przecież czasopism dla bab.
Szedł właśnie Aleją Theodousa Traversa. Opuścił dopiero co jedną z tawern, obudziwszy się z piekielnym bólem głowy, nie wychodził stamtąd od wczoraj. Porwała go zabawa - rum, muzyka i śpiew. No i piękne kobiety oczywiście. Na trzeźwo to piękno bywało różne, ale gdy już człowiek wypił, to wszystkie były naprawdę bardzo urokliwe. W każdym razie - szedł chwiejnie Aleją, bardzo niedzisiejszy, zdecydowanie wczorajszy, nieświeży. Jego zapach trącił rumem i potem, do tego tytoniem, bo między wąskie wargi wetknął papierosa. Nagle dostrzegł dwie męskie sylwetki, jedną z twarzy rozpoznał.
- Ej, Goyle! - ryknął, bez zwłoki kierując swoje chwiejne kroki w ich kierunku. Wyraźnie zwracał się do starszego czarodziejów, którego wziął za Cadmona. - Ty, no, weźże mi powiedz gdzie ja tego twojego najstarszego syna znajdę, bo ten, no, biznes mam, wiesz - zaczął bełkotać.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Aleja Theodousa Traversa - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]08.03.19 17:31
Z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi, która powinna paść z ust Cadana - jednak on uparcie milczał. Gdzie leżało źródło problemu? Dlaczego nie mógł mu po prostu zaufać? Na nic to, że byli braćmi, jeśli górę brała wrodzona nieufność, podsycana jeszcze przez wyimaginowane różnice, dopowiedziane sprzeczności. - Cadan... - odezwał się w końcu cicho, próbując zapanować nad drżącym ze zniecierpliwienia głosem. Nie chciał się z nim przecież kłócić, lecz to przypadkowe spotkanie, którego żaden z nich nie planował, ani nie wypatrywał na horyzoncie, nie zapowiadało niczego dobrego. Caelan zdawał sobie sprawę z faktu, że jego obecna aparycja wciąż przywodziła na myśl ich - nienawidzonego przez młodszego brata - ojca, łudził się jednak, że mimo to usiądą gdzieś, znieczulą się butelczyną rumu i porozmawiają. Czy naprawdę wymagał zbyt wiele? Znał czarodziejów, dla których była to norma, utrzymywanie dobrych kontaktów z rodziną, wymienianie się listami, widywanie się... No, choćby raz na kilka lat. Goyle'om daleko było do takiej familii.
I jeśli myślał, że ten dzień nie może okazać się jeszcze gorszy, to mylił się. Nieudolnie utworzona linia wieku, która przekreśliła jego szanse na udany wieczór w Piórku Feniksa czy konfrontacja z młodszym bratem stanowiły początek. Do uszu postarzonego, siwego Caelana dotarło potężne ryknięcie, a gdy mimowolnie przeniósł wzrok z twarzy brata na mężczyznę, który ten ryk z siebie wydał, westchnął głęboko i boleśnie. Kojarzył tę paskudną mordę, wiedział, że w ich kierunku zmierza - czy raczej próbuje, wszak krok miał chwiejny i niepewny - znajomy ojca; on również musiał pomylić go z Cadmonem. - Biznes? - powtórzył za nim z niesmakiem, ostro, niechętnie, gdy w końcu Euron doczłapał do niego i Cadana. Młodszy Goyle wykrzywił się szpetnie, by w końcu machnąć ręką i ruszyć w swoją stronę, nie zwracając większej uwagi na Caelana, którego zostawiał w tyle, w towarzystwie otyłego, odpychającego zarówno swym wyglądem, jak i ogładą, żeglarza. - Sowę mu wyślij, nie musisz się z nim przecież widzieć twarzą w twarz - burknął po chwili, odprowadzając brata wzrokiem; był wyraźnie zły i tylko wizja ewentualnego zarobku sprawiła, że jeszcze stamtąd nie odszedł.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]10.03.19 20:46
Podszedł do mężczyzn, wyraźnie pogrążonych w cichej rozmowie, nieproszony i znienacka. Jego obecność była tam absolutnie niepożądana i niechciana. Euron zdawał się jednak nic sobie z tego nie robić. Właściwie wydawał się nie rozumieć, że im przeszkodził; a nawet jeśli do jego pustego łba coś tam docierało, to alkohol w krwiobiegu z niezwykłą skutecznością wyciszał głosy rozsądku. Żeglarz spojrzał się tępo po Cadmonie, po Cadanie. Wyciągnął z własnej kieszeni starą paczkę papierosów i z rozpaczą odkrył, że jest już... pusta. Wyraz bólu przemknął po zapijaczonej twarzy.
- Nosz cholera jasna, zapomniałem kupić... No panowie, nie macie czasami poczęstować papierosem? Albo dwoma? No nie dajcie się prosić, poratujcie kolegę w potrzebie, co? - bełkotał niezbyt zrozumiale, spoglądając prosząco to na - jak domniemywał - ojca, to na jego syna. - Weźcie się ulitujcie, bo mnie skręci, no - jęczał dalej, zaglądając do pustej paczki jeszcze raz, jakby miał nadzieję, że papieros magicznym sposobem się tam znajdzie. Ach, gdyby tylko miał jeszcze jednego, ostatniego, mógłby spróbować je rozmnożyć, ale teraz? Rozejrzał się chytrze, szukając potencjalnej ofiary - a nóż by się udało komuś zwędzić paczkę zaklęciem Accio?
- No taaak... Biznes, biznes, ważny, bardzo ważny. Nie mogę wysłać mu sowy, bo nie mam sowy. Sowy paskudzą, srają wszędzie gdzie popadnie, mało to ja mam bałaganu na kwadracie? - mówił, odprowadzając spojrzeniem młodszego z Goylów. - A ten co? To chyba twój drugi synalek, co? Obraził się, czy co? Fochy to strzelają baby, nie? A powiem ci, że pamiętam tych twoich jak tu latali dwadzieścia lat temu po porcie... Człowiek wtedy młody był, siłę miał, a teraz to już... Sypiemy się, stary, życie mija. Dobrze, że niebawem ten festiwal w Dorset, wybierasz się, co? Ja tam pójdę, a czemu bym miał nie pójść, hmm? Wyobrażasz sobie te wszystkie młode panienki, co na wodę wianek rzucą? Złapię jeden, młodej i jędrnej, nie będzie mogła mi odmówić, hehe. Sprytnie to żem wymyślił, co? A ty to pewnie z żoną? Krótko cię trzyma, co?
Słowa płynęły z ust Eurona bardzo szybko; wydawał się zupełnie niezrażony niechętnym, ostrym tonem głosu Cadmona.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Aleja Theodousa Traversa - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.03.19 20:07
Ten dzień, choć dopiero się zaczynał, już stanowił jedną wielką porażkę. Wpierw ta linia wieku, która nie pozwoliła mu kupić alkoholu, później nieoczekiwane spotkanie z Cadanem - niknącym właśnie w tłumie, zostawiającym go tu na pastwę znajomego ojca - a teraz właśnie on, zapity, pozbawiony choćby krztyny wyczucia głupiec. Był odrażający, nie tylko aparycją, ale i swym rozbuchanym bezpodstawnie ego, pewnością siebie, która wynikała... no właśnie, z czego? Najpewniej z głupoty. Nie chciał dzielić się z nim papierosami, choćby po to, by zrobić mu na złość, by utrzeć mu nosa - bardziej jednak nie miał siły wysłuchiwać jego żałosnych, sporadycznych języków mieszających się z właściwym mu bełkotem. - Masz - warknął, sięgając do kieszeni, wyciągając z niej wygniecioną paczkę papierosów. Następnie gwałtownie podetknął ją Euronowi pod nos, za nic mając sobie ewentualną urazę czy kolejne słowa, z pewnością nieprzyjemne, które mogą wydobyć się z jego ust; one i tak padną.
Starał się nie słuchać go, gdy ten bredził o sowach czy wracał pamięcią do lat młodości. Za nic miał również nadchodzący wielkimi krokami festiwal w Dorset, nie chciał sobie nawet wyobrażać starej, zapitej mordy Eurona wśród bawiących się tam kobiet. Która będzie miała nieszczęście, by spędzić wieczór w jego nadobnym towarzystwie? - Nie posiadasz sowy, to jakąś pożycz, idź na pocztę - burknął, samemu odpalając papierosa, czując, że nie wytrzyma, jeśli nie zajmie czymś rąk, nie zacznie wypełniać płuc dymem. - Słyszałem, że właśnie po to istnieją takie miejsca. Jeśli jednak przerasta cię ta wyprawa, powinieneś pamiętać, gdzie zacumowany jest nasz statek, statek Goyle'ów. Z pewnością pamiętasz również o tym, że Caelan, którego szukasz, jest teraz jego kapitanem. - Czuł się idiotycznie, mówiąc o sobie w ten sposób, lecz nie chciał odkrywać się przed tym głupcem ze swą prawdziwą tożsamością; łudził się również, że Cadmon nigdy nie dowie się o szczegółach tego zbędnego i niezbyt przyjemnego spotkania. - Masz do niego interes, to go tam znajdź. - Już zbierał się do odejścia; nie chciał wysłuchiwać kolejnej fali narzekań, utyskiwań czy planów na festiwal lata. Zaciągnął się dymem, schował paczkę do kieszeni i, rzucając Euronowi ostatnie wzgardliwe spojrzenie, ruszył w swoją stronę. Przystanął jednak po kilku krokach i obejrzał się ku starszemu czarodziejowi przez ramię. - A Barbara wcale nie trzyma mnie krótko - dodał jeszcze tonem, w którym pobrzmiewała nuta prawdziwej złości, po czym żwawo ruszył przed siebie, chcąc jak najszybciej zaszyć się w swej posiadłości.

| zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

Aleja Theodousa Traversa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach