Wydarzenia


Ekipa forum
Aleja Theodousa Traversa
AutorWiadomość
Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]26.12.15 0:07
First topic message reminder :

Aleja Theodousa Traversa

Jedna z dłuższych alei, wybrukowana szarą kostką. Pomimo lokalizacji tuż przy samej Tamizie, gdzie odbywają się załadunki i rozładunki towaru, spotkać tu można wiele osób - najczęściej amatorów długi spacerów i charakterystycznego zapachu rzecznej toni. To właśnie tutaj  cumuje Jolly Jelly II, jeden ze statków rodziny Travers. Z portu można się na niego dostać poprzez drewnianą, stabilną kładkę. Z kolei woda przy porcie najczęściej jest dosyć chłodna - chodnik oddzielają od niej ponad metrowe żeliwne słupki, połączone łańcuchem zdobionym w morskie stwory.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:32, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]12.03.19 13:00
Błądził spojrzeniem po twarzach mężczyzny, po ludziach, którzy uwijali się na swoich łajbach w ferworze pracy, na mijających ich czarodziejach i kobietach. Nie zauważył z początku, ze Cadmon wyciągnął w jego kierunku paczkę papierosów. Zorientował się dopiero wówczas, gdy rozgniewane warknięcie mu to zasygnalizowało. Nadal wydawał się zupełnie nie przejmować wyraźną niechęcią starca, ślepy na nieprzychylne spojrzenia i głuchy na wszelkie aluzje, że jego obecność obok jest absolutnie niepożądana.
- Oooo... Dzięki ci, kapitanie złoty, o panie, to żeś mi teraz życie poratował, no naprawdę, nie wiem jak ci się odwdzięczę kapitanie, hoho, jakbyś tylko miał jeszcze jakąś piersióweczkę z rumem, to bym nie pogardził. Masz może? Nie masz? No trudno... Miałem kiedyś taką piersiówkę bezdenną, rozumiesz, Cadmon, to dopiero było... Nalałem rumu raz i on się nie kończył. Mogłem go pić i pić i pić, pić tak bez końca, dalej się lał... Uwielbiałem ją szczerze, zawsze ją miałem przy sobie i co kurwa? Przegrałem ją w karty. Nie wiem jak to się stało. Zawsze kurwa wygrywam w karty, dlatego jestem kawalerem, rozumiesz? Bo, hehe, jak się ma szczęście w kartach, to się nie ma szczęścia w miłości. Ale na co komu miłość, chłopie, nie? To wymysł dla bab, zawsze to powtarzam. Nigdy się nie ożeniłem i co? Jestem wolnym, szczęśliwym człowiekiem. Po coś się żenił, chłopie, zawsze ci to powtarzałem. Tak to byś się ze mną mógł na ten festiwal wybrać, złowić młodą foczkę, oj... Życie kawalera, kapitanie, to jest to. Żadna baba mi nie ględzi nad uchem: gdzieś był, ileś wypił, blablaba. Wstaję o której chcę, robię co chcę i rżnę kogo chcę. To jest życie - rozgadał się znów Euron, z chęcią wyciągając łapsko po paczkę papierosów i od razu wkładając sobie jeden do ust. - No widzę, kapitanie, żeś trochę niedoinformowany... Sowia poczta to zamknięta ostatnio była, pono to jedno z tych miejsc, gdzie szaleją te, no, anomalie. No może bym od kogo sowę pożyczył, ale po co. Wolę interesy twarzą w twarz załatwiać ot co. Dobra, to ja się do niego osobiście wybiorę.
Westchnął ciężko jakby sama wizja wybrania się na statek Caelana Goyle była dla niego męcząca.
- [b]Każdy żonaty tak mówi, kapitanie
- zaśmiał się, odprowadzając Cadmona niewidzącym spojrzeniem.
Dopalił papierosa i ruszył w kierunku Parszywego Pasażera, gdzie zajmował pokój; taki miał przynajmniej zamiar, bo po drodze zawędrował do kolejnej tawerny.

| zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Aleja Theodousa Traversa - Page 7 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]05.07.19 23:08
10 grudnia

Tym razem to Rookwood czekała na Caelana Goyle; w jednym z licznych zaułków przy Alei Theodousa Traversa, gdzie skryła się pod zadaszeniem jednej z kamienic przed śnieżną zamiecią. Aura pogodowa w listopadzie była już parszywa, ale grudzień przyniósł im jeszcze gorsze śnieżyce, silne burze i coraz liczniejsze pioruny, grzmoty i huki. Cały Londyn drżał w posadach. Rzuciła kilka zaklęć, dzięki którym wiatr nie smagał ją po policzkach, a igiełki mrozu nie wbijały się boleśnie w skórę; tylko w taki sposób mogła spokojnie wypalić papierosa, siedząc na murku z nogą założoną na nogę. W końcu zmarzły jej cztery litery od chłodu ciągnącego od kamienia i zeskoczyła z niego, krążąc w miejscu przez dobre dwa kwadranse; zerknęła zniecierpliwiona na kieszonkowy zegarek, który niegdyś otrzymała w prezencie, lecz zirytowała się jedynie bardziej, choć nie powinna - nie umawiała się z Goylem na konkretną godzinę, ta była raczej płynna, bo i on, i ona mieli do załatwienia kilka własnych spraw. Nie sądziła, że tak szybko i gładko pójdzie jej w Parszywym Pasażerze; nie musiała się nawet specjalnie wysilać, by barman puścił parę z ust, powierzając nieświadomie łowczyni wilkołaków kilka cennych informacji o swoim znajomym. To było jednak za mało, wciąż za mało; potrzebowała ich więcej, a Caelan miał być kluczem do otworzenia skrzyni z nimi - mieszkał w tej dzielnicy, niemal wychował się na morzu, spędzał na nim mnóstwo czasu i jak mało kto znał ten żeglarsko-przestępczy światek. Potrzebowała informatora, a on był doskonałym wyborem - jej samej mógł odmówić pomocy, wymawiając się brakiem czasu, bądź niechęcią do współpracy zawodowej z kobietą, ale sakiewce pełnej złota? Z pewnością nie. Jej ostatnie listy nie zdradzały zbyt wiele; wolała porozmawiać z żeglarzem w cztery oczy, zamiast przelewać zbyt cenne wiadomości na papier, zwłaszcza, gdy sowy gubiły listy w tak silnych wichurach i śnieżnych zamieciach.
Zdążyła spalić pół paczki papierosów, nim potężna, barczysta sylwetka Caelana wyłoniła się zza rogu i skręciła do zaułku. Potarła dłonią o dłoń, palce jej skostniały, zapomniała rękawiczek, a temperatura spadła mocno poniżej zera.
- No wreszcie - burknęła, kręcąc głową, jakby z przyganą, że się spóźnił; mogła nasunąć kaptur na głowę, by ogrzać uszy choć trochę. Wyjątkowo miała na sobie męską szatę, co od razu mogło zasugerować jej zamiary - nie zamierzała kręcić się po dokach jako Sigrun.
- Jeśli zmienię się w majtka z twojego statku, łatwiej ci będzie mnie wprowadzić? - spytała ironicznie, choć doskonale wiedziała, że tak; załogi statków niemal całkowicie składały się z mężczyzn, kobiety w tym zawodzie zdarzały się jeszcze rzadziej niż w Biurze Kontroli Wilkołaków, ponoć obecność baby przynosiła pecha - nie bardzo chciało jej się w to wierzyć, ale ponieważ ten jeden jedyny raz, kiedy Caelan wpuścił Sigrun na statek skończył się bardzo nieszczęśliwie, nie naciskała na to więcej. Póki co.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]10.07.19 16:42
Nie mógł wiedzieć, w jakim celu Rookwood chciała się spotkać, lecz wzmianka o sakiewce pełnej złota przekonała go, by przystał na pojawienie się w ustalonym miejscu, o mniej więcej ustalonej porze. Miał tylko nadzieję, że wiedźma nie będzie wymagać od niego Merlin wie czego; ostatnim razem poprosiła go o przemyt amuletów, nie było to niczym wyjątkowym. Lecz teraz? Milczała jak grób, nie chcąc zdradzać się ze szczegółami przed spotkaniem twarzą w twarz. To jednak mogło okazać się przejawem rozsądku - ptaki łatwo gubiły drogę w zamieci, a żadne z nich nie chciałoby, by list wpadł w ręce osoby niepowołanej.
Nie śpieszył się zbytnio, choć panujący na zewnątrz mróz dawał mu się we znaki; ubrał się dużo cieplej niż zwykle, skórzany płaszcz zastąpił okryciem z grubszego, lepiej chroniącego przed chłodnym wiatrem materiału, zaś koszulę wełnianą szatą. Mimo to wciąż odczuwał to przeklęte zimno, które bezlitośnie wdzierało się pod kolejne warstwy odzienia, by przypomnieć, że spacerowanie przy tej pogodzie, to czyste szaleństwo. Śnieg sypał mu prosto w twarz, gdy opuścił tawernę, w której załatwiał interesy, i ruszył w stronę zaułka wybranego przez Rookwood. Sytuacja poprawiła się nieco, gdy schował się między budynkami - a przynajmniej na tyle, że nie musiał już przytrzymywać cylindra ręką.
- Ciebie również miło widzieć - odburknął, gdy tylko dosłyszał naganę w jej głosie. Przystanął kilka kroków przed nią, wodząc wzrokiem po jej niecodziennym odzieniu. - Wprowadzić? - powtórzył. Zrozumiał w lot, że mówiła o wejściu na pokład, na pokład jego statku, wciąż jednak nie ustalili przecież, o co w tym wszystkim chodzi, czego od niego chce. - Nadal będziesz kobietą, nadal przyniesiesz pecha - odezwał się znowu; wyglądało na to, że nie obędzie się bez kłopotów. A miał nadzieję, że ta sprawa, ten interes, nie przysporzą mu dodatkowych problemów. - Ale tak, chłopcy nie będą reagować na twój widok paniką. Oczywiście, o ile pozwolę ci wejść na statek. - Przekrzywił głowę, wyciągając z kieszeni płaszcza paczkę papierosów. Następnie ulokował jednego z nich między wargami i odpalił różdżką. Dłonie skrywał w skórzanych rękawicach, tylko dzięki nim nie miał jeszcze poodmrażanych palców. - Jaką masz do mnie sprawę, Rookwood? - Wbił w nią uważne spojrzenie zmrużonych oczu, próbując odczytać wyraz jej twarzy. Nie lubił nie wiedzieć, co się dzieje.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.07.19 2:08
- Mało ci czułości, Goyle? Bardzo milo cię widzieć, choć wolałabym w innych okolicznościach, najlepiej takich, w których nie trzeba nosić tylu warstw ubrań - odpowiedziała zaczepnie, w kącikach ust zatańczył szelmowski uśmiech; nie sądziła, że powinna była jeszcze bardziej akcentować, że przepada za jego towarzystwem, przewróciła też oczyma. Bardziej w innych okolicznościach, niż zawodowych, jako współpracownik bywał raczej trudny, o czym przekonała się znów, kiedy znowu zaczął swoje gderanie o płci kobiecej przynoszącej pecha. Bardzo stara śpiewka. Dobrze, że w sypialni chociaż o tym nie wspominał, bo by tego nie zniosła.
- O ile pozwolisz mi wejść na statek... - powtórzyła za nim, przeciągając samogłoski w irytujący sposób; splotła ręce na piersi, obdarzając żeglarza, który akurat odpalał papierosa - i nawet jej nie poczęstował! - badawczym, nieco zaskoczonym spojrzeniem. Jeśli naprawdę by tego chciała, wydałaby mu taki rozkaz - Śmierciożerczyni odmówić nie miał prawa, był winien posłuszeństwo czarownicy noszącej Mroczny Znak na lewym przedramieniu. Jego statek nie był jej jednak do niczego tej nocy potrzebny. - Chyba się nie zrozumieliśmy, Goyle. Na twoim statku nie ma nic, co mogłoby mnie zainteresować, umówmy się. Mogłabym obejrzeć, ewentualnie, kajutę kapitana, ale to co najciekawsze już odkryłam - stwierdziła kwaśno, kręcąc przy tym głową. Doszło do nieporozumienia, które musiała jak najprędzej zakończyć - czas mijał nieubłaganie, nie mieli całej nocy, chciała się pośpieszyć. - Podobno na jednej z opuszczonych, hiszpańskich galer, gdzie ponoć straszy, wiesz o której mówię, tej na samym krańcu portu, nie wypływa już na morze - niby już nie należy do nikogo, ale pod podkład nie każdy ma wstęp. Wiem, że odbywają się tam... zabawy. Powiedzmy. Tam chcę, byś mnie wprowadził i został. Na pewno znasz tych ludzi, przy tobie łatwiej będzie pociągnąć ich za język - wyjaśniła mu, zaskakująco cierpliwie, rozplatając ręce i przeczesując włosy. - Dlatego zmienię się w twojego majtka, możesz wymyślić mi imię, jeśli chcesz. Tym razem nie udawaj zaskoczonego.
Zbliżyła się do pierwszego lepszego okna, jakiegoś opuszczonego budynku, unosząc różdżkę, której koniec rozświetlił blask Lumos. Musiała ujrzeć własne odbicie, by upewnić się, czy majtkowi Caelana niczego nie będzie brakowało. Wytężyła siłę woli, próbując doprowadzić do przemiany w nieco wyższego i tęższego młodzieńca, o ostrych rysach twarzy.

| zmieniam się, celuję w przedział 51-60, +14 do rzutu


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]11.07.19 2:08
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]13.07.19 10:21
- Od ciebie? Zawsze, Rookwood - odparł powoli, w duchu zgadzając się z wypowiedzią towarzyszącej mu kobiety. Zdecydowanie milej rozmawiałoby się bez tych wszystkich, zbędnych przecież, warstw ubrań, lecz wtedy za nic nie skupiliby się na interesach. Dlatego też Caelan starał się trzymać myśli na wodzy, by nie odbiegły zbytnio i nie utrudniły prowadzenia pertraktacji. Wyobrażenie nagiej Sigrun mogło skutecznie stępić jego czujność, to nie był jednak czas, ani miejsce, na takie rzeczy.
Zaciągnął się znowu papierosem, by następnie powoli wypuścić dym nosem i ledwie uchylonymi wargami. Siwe kłęby mieszały się z parą, która wydobywała się z jego ust przy każdym kolejnym słowie; było nienaturalnie zimno, lecz czy kolejne tygodnie nie miały przynieść jeszcze gorszej pogody? Uniósł do góry brwi, gdy tak wpatrywała się w niego z zaskoczeniem. Nie mógł wiedzieć, o czym myślała, czego się spodziewała, dlatego musiał odpowiadać w ciemno. Pokiwał krótko głową, gdy zaczęła wyjaśniać; ulżyło mu, że nie chciała, by wpuścił ją na pokład swego żaglowca. To nie skończyłoby się dobrze, wciąż pamiętał tamtą potyczkę ze spaczonymi syrenami. - Kajuta kapitana nie jest aż tak ciekawa - mruknął cicho, nie spuszczając z niej uważnego, badawczego wzroku. Liczne sugestie i zaczepki nie umykały jego uwadze, nie mógł jednak dać się rozproszyć, jeśli nie chciał zgodzić się na coś, co byłoby mu nie na rękę. Słuchał w milczeniu, co chwila wkładając papierosa między spierzchnięte wargi. Między jego krzaczastymi brwiami pojawiła się zmarszczka. - Dlaczego zainteresowałaś się tymi... zabawami? - powtórzył powoli. Wiedział, o jakim statku mówiła i wiedział, że kwitł tam handel wszelkimi nielegalnościami; dało się tam nabyć wszystko, co tylko przyszło czarodziejowi do głowy, i jeszcze więcej. Używki, niewolnicy, egzotyczne zwierzęta... Do tego walki, orgie - zależnie od dnia, godziny i towarzystwa. - I czego chcesz się tam dowiedzieć? - dodał. Jeśli miał ją tam wprowadzić, a tym samym zaryzykować swoją reputację, musiał wiedzieć więcej. - Mogę tam wejść, owszem, mógłbym cię tam również zaprowadzić, pamiętaj jednak, że nie bez powodu nie wpuszczają tam wszystkich. Jeśli mielibyśmy to zrobić, musisz się zmienić i odgrywać swoją rolę bez najmniejszego potknięcia. A także słuchać się. - Nie miał zamiaru godzić się na wprowadzenie Rookwood na galerę, jeśli na jej pokładzie miałaby samowolnie przepytywać kolejnych handlarzy czy dilerów, tym samym ryzykując nie tylko powodzenie swej akcji, ale i szargając jego dobre imię. Wszak zabierając ją ze sobą brał za nią odpowiedzialność. - Muszę wiedzieć więcej, jeśli mam pomóc ze zdobywaniem informacji. A także - ile możesz mi za to zapłacić? - Odwrócił się do niej plecami, jak gdyby przemiana w mężczyznę była czymś wstydliwym czy krępującym. Rzucił niedopałek pod nogi, wdeptał go w śnieg. - Bob - odezwał się po chwili, wciąż nie zerkając ku stojącej przed oknem Sigrun.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]13.07.19 13:00
Rzuciła mu przelotne, figlarne spojrzenie przez ramię, na pełnych ustach zatańczył uśmieszek. - Pomożesz mi dziś, to może będzie będzie więcej - stwierdziła zadziornie; opowieść o szczegółach wizji jaka kiełkowała gdzieś na skraju świadomości cisnęła się na język, ale zwalczyła w sobie tę chęć, wiedząc jak to się skończy. Nie wykonaniem powierzonego jej zadania i odmrożeniem odsłoniętej skóry w ciemnym zaułku. - Jeszcze sama to ocenię, zobaczysz - odparła, unosząc rękę i żartobliwie grożąc mu palcem; jeśli tylko zechce, wejdzie na ten jego statek, choćby i z samej przekory, żeby sprawdzić jak spróbuje ją od tego odwieść. Na wspomnienie o upiornych syrenach i własnej porażce piekła Sigrun duma, nie mógł jej tego jednak wypominać do końca życia.
- A jak sądzisz, Goyle? Płaciłabym ci za to dla czystej rozrywki, bo nie mam co robić ze złotem? - spytała kąśliwie; sądziła, że to dość oczywiste - sprawa musiała być powiązana z wilkołakami, które tropiła. - Mam pewne informacje, że może pojawiać się na nich mój podejrzany, powiedzmy. Tam czuje się swobodniej. Nawet jeśli nie spotkam tam jego, to może uda mi się pociągnąć kogoś za język, gdzie go znajdę. Obcemu nikt nic nie powie, nie puszczą pewnie pary z ust, ale jeśli będę tam z tobą... -... z kimś, kto nie był związany z łowcami wilkołaków żaden sposób; z kimś, kto zna ten port od podszewki i jest jednym z nich, sprawa będzie o wiele prostsza. - Nie musisz mnie o tym pouczać. Doskonale o tym wiem. Nie robię tego ani pierwszy, ani drugi raz - odparła z lekką irytacją w głosie; owszem, była na jego terenie, nie musiał jej jednak traktować jak małej, nierozumnej dziewczynki, która wkracza w paszczę lwa i nie bardzo wie co robi. Potrafiła wcielać się w różne role, robiła to od lat; częściej i więcej przebywała w męskim towarzystwie, choćby braci i kolegów z pracy, nie obawiała się więc o swoją wiarygodność.
- Ma na nazwisko Lefford. Pływał na Krwawej Perle, zakładam, że przez pełnie zrezygnował. Lat około trzydziestu - podzieliła się z nim podstawowymi informacjami, tyloma, ile musiał wiedzieć. - Dziesięć galeonów - odparła stanowczo, spodziewając się, że i tak będzie negocjował.
Kątem oka dostrzegła, że odwrócił się do niej plecami, by nie patrzeć jak się przemienia. Przewróciła oczyma, nie skomentowała tego jednak w żaden sposób zaaferowana tym, że nic się w niej jeszcze nie zmieniło. Musiała skupić się bardziej. Wytężyła znów siłę woli, uparcie wpatrując się w swoje odbicie w brudnej szybie, chcąc by zniknęły blond włosy i pełne usta, a pojawiła się twarz Boba.
- Może być i Bob. Jestem nowy na twojej łajbie - mruknęła cicho, myśląc o męskich rysach.

| zmieniam się, celuję w przedział 51-60, +14 do rzutu


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]13.07.19 13:01
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 63
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]16.07.19 16:49
Zmarszczył brwi, gdy pogroziła mu palcem, lecz nie powiedział ani słowa; nie mogłaby wejść na pokład statku bez jego zgody, a tej nie miał zamiaru udzielić. Jeśli miała ochotę się z nim spotkać, było wiele innych miejsc, gdzie mogli porozmawiać, napić się alkoholu, pozbyć ubrań. Kajuta kapitana stanowiła jego oazę, do której żadna kobieta nie miała wstępu i tego zamierzał się trzymać.
Pokręcił krótko głową, gdy Rookwood uraczyła go kąśliwą uwagą - zapominała, że nie musiał przecież prowadzić z nią interesów. Mimo to słuchał z uwagą, a każde kolejne słowo wywoływało w nim sprzeczne uczucia. Ryzyko związane z wprowadzeniem jej na pokład było mu nie na rękę; nie ufał jej opanowaniu i dyskrecji na tyle, by być pewnym, że nie zrobi tam niczego lekkomyślnego, byle tylko dorwać swego podejrzanego. Z drugiej strony - gdyby faktycznie przemieniła się w jego majtka, a następnie wprawnie odgrywała tę rolę... Byłyby to łatwo zarobione pieniądze, których przecież zawsze potrzebował.
- Rozumiem - odpowiedział tylko, wciąż rozważając wszelkie za i przeciw; zwalczył chęć sięgnięcia po kolejnego papierosa. Zrobił kilka kroków w lewo, później w prawo, by rozgrzać się choć odrobinę; spojrzał też w kierunku wyjścia z zaułka. - Wierzę, że nie robisz tego pierwszy raz, Rookwood. Jednak jeśli cię tam wprowadzę, nie tylko ty będziesz ryzykować. Ich oczy zwrócą się na mnie. - Wytłumaczył, zachowując przy tym opanowanie, spokój. Nie miał zamiaru kłócić się z nią w chwili, gdy oferowała mu zarobek.
Słyszał o Krwawej Perle, nie znał jednak nikogo z załogi na tyle blisko, by móc wypytać o Lefforda bez wkraczania na pokład galery. No trudno, przynajmniej kojarzył twarze, do których mógł się zwrócić w pierwszej kolejności - zawsze coś. Zachował kamienną twarz, gdy podała wysokość wynagrodzenia.
- Na pewno stać cię na piętnaście - odpowiedział spokojnie; wolał wybadać grunt, nim zgodzi się na ten układ. Wszak jeśli mógłby dostać za tę przysługę więcej niż pierwotnie zaproponowała...
Po chwili zerknął przez ramię, nie wiedząc, ile taka przemiana może zająć. Kilka minut? Kwadrans? Zamiast delikatnej twarzy blondynki ujrzał rysy zupełnie obcego, wyglądającego na przeciętnego ochlapusa żeglarza. - Nie kojarzę tego Lefforda, ale wiem, kogo możemy o niego zapytać... Bob - zwrócił się do towarzyszki, czując się niekomfortowo za każdym razem, gdy spoglądał ku jej obcemu licu. Chyba nigdy nie miał się do tego przyzwyczaić, choć przecież i Macnair był metamorfomagiem.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]17.07.19 15:14
Odpuściła temat wchodzenia na pokład jego umiłowanego statku - zakładała, że do żadnej kobiety nie miał tak ciepłych uczuć jak wobec tej łajby - choć teraz miała już pewność, że gdyby tylko chciała, to i tak by to zrobiła. Opanowawszy sztukę przemiany w kłąb czarnej mgły nie potrzebowała jego zgody, wystarczyła jedna, najdrobniejsza szpara, a wemknie się i do kajuty kapitana, choćby i z samej przekory.
- Nie obrażaj mnie, Goyle, bo źle się to dla ciebie skończy. Masz mnie za amatorkę? Myślisz, że od ilu lat tropię wilkołaki, że sam Avery zaproponował mi robotę? Od dwóch miesięcy? - odpowiedziała Sigrun, trochę rozdrażniona powątpiewaniem Caelana w jej umiejętności; rzuciła mu zirytowane spojrzenie przez ramię, w tonie głosu pojawiła się ostrzegawcza, zimna nuta. Wzięła głębszy oddech i kontynuowała. - Jestem profesjonalistą, Goyle - ucięła temat wyniosłym tonem, unosząc brodę wyżej. Drażniło ją jego protekcjonalne podejście i nieustannie poddawanie w wątpliwość tego, czy potrafi się zachować i korzystać ze swojego daru - naprawdę sądził, że lord Avery zatrudniłby amatorkę? Czy nosiłaby na przedramieniu Mroczny Znak, gdyby była nieopierzonym ptaszkiem potrzebującym nieustannych pouczeń?
- Jedenaście.
Tym razem nie obejrzała się na Caelana przed ramię, skupiona na intensywnym wpatrywaniu się we własne odbicie, gdy próbowała się przemienić. Negocjował, spodziewała się tego, była na to przygotowana, ale to wcale nie znaczyło, że tak łatwo miała zamiar mu ustąpić. Głos Sigrun zabrzmiał twardo i stanowczo. Gdy się na nią obejrzał, nie wyglądała już jak ona: była kilka centymetrów wyższa, szersza w ramionach, a węża w biodrach. Zniknęły piersi, wąska kibić i kobiece rysy twarzy. Zamiast tego miał przed sobą przeciętnego młodzieńca, jakich pełno w porcie, z cieniem zarostu na twarzy i orlim nosem. Bob, tak jak ją nazywał.\
- Kogo? - spytał od razu, przeczesując niezbyt długie, brązowe włosy dłonią, by doprowadzić je do nieładu. - Chodźmy już.
Rookwood, przemieniona w mężczyznę, ruszyła przodem żwawym krokiem, brnąc przez śnieg, prosto w szalejącą zamieć; zanim jednak wychynęła zza rogu na ulicę, zwolniła, puszczając Caelana przodem - skoro to on był kapitanem, a Bob jedynie jego podwładnym, powinien trzymać się gdzieś obok, za swoim szefem. Pozwoliła, by poprowadził ją Aleją Theodousa Traversa aż na sam, trochę zapomniany, koniec portu, gdzie zacumowana była wspomniana przez nią galera, pozornie pogrążona w ciszy i mroku, ale była pewna, że pod pokładem tętni wręcz życie. Wprowadzenie ich tam pozostawiła Caelanowi.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]17.07.19 16:47
Najwidoczniej jednak neutralny ton głosu nie podziałał - Rookwood poczuła się urażona jego obawami, czemu dała wyraz w swym kąśliwym, podszytym rozdrażnieniem wywodzie. Goyle miał ochotę westchnąć głośno i boleśnie, lecz powstrzymał się, nie chcąc dolewać oliwy do ognia. Zmarszczył tylko brwi w milczeniu, przystanął, policzył do pięciu.
- W porządku. Wolałbym jednak, żebyś mi nie groziła, skoro mamy razem prowadzić interesy - odezwał się w końcu. Sięgnął do kieszeni grubego, przyprószonego śniegiem płaszcza i wyciągnął z niej dopiero co schowaną tam paczkę papierosów. Łudził się, że ta odpowiedź nie wywoła kolejnej fali gniewu; czasem nie wiedział już, jak z nią rozmawiać, by nie sprowokować wybuchu. Gdyby nie fakt, że ostatnio dość dobitnie wyjaśnili sobie tę sprawę, obawiałby się, że Sigrun jest w ciąży. Wszak wspominając o tym, że po wprowadzeniu jej na pokład statku będzie za nią odpowiedzialny, nie miało na celu podważenie kompetencji czy wyrażenie powątpiewania w jej umiejętności. Udowodniła już nie raz i nie dwa, że nie ma problemu ze zmienianiem swej postaci, zaś Mroczny Znak był gwarantem nieprzeciętnego talentu czarownicy. Ciągle jednak nie mógł zapomnieć o szaleństwie, które toczyło jej umysł. Rozumiał, że nigdy nie wystawiłaby na szwank misji Czarnego Pana, lecz jego reputacja była czymś zgoła innym. Mniej ważnym.
Pokiwał krótko głową, lokując przy tym papierosa między wargami. - Chcesz? - zapytał, wyciągając paczkę w kierunku przemienionej już towarzyszki. - Rozumiem, że nie mam co liczyć na więcej. Niech będzie i jedenaście. - Zrezygnował z dalszych negocjacji; nie chciał, by uniosła się dumą i poszukała pomocy u kogoś innego. Lepiej mieć jedenaście galeonów niż nie mieć żadnego. Przypatrywał się Bobowi przez krótką chwilę, próbując znaleźć w nim coś, co mogłoby zdradzić jego prawdziwą tożsamość - przybrana na tę okazję powierzchowność wyglądała jednak odpowiednio. Młodzieniec wyglądał jak wielu innych zaciągających się na statki chłystków. Nie było w nim niczego wyjątkowego, co mogłoby utkwić w pamięci przepytywanych marynarzy. - Huxleya, kiedyś pływał na Krwawej Perle, na pewno zna odpowiednich ludzi - wyjaśnił powoli. Wciąż paląc papierosa ruszył w kierunku wyjścia z zaułka, wolną dłonią przytrzymując targany wiatrem cylinder. Wyminął przemienioną Rookwood i ruszył przez port w kierunku wspomnianej galery; ciągle mrużył oczy, próbując ochronić je przed zacinającym bezustannie śniegiem. Niewiele później stanęli przed pogrążonym w ciszy, obłożonym zaklęciami ochronnymi statkiem. Skinął podążającemu za nim Bobowi, by ruszył za nim. Gdy zbliżyli się w stronę kładki prowadzącej z nabrzeża na pokład, znikąd pojawiło się dwóch osiłków. Po krótkiej wymianie zdań i okazaniu zaczarowanej monety zostali wpuszczeni do środka, gdzie wcale nie było już tak cicho i spokojnie, jak wyglądało to z zewnątrz; na galerze panował tłok, powietrze wibrowało od krzyków i śmiechów, wszędzie unosił się zapach palonych ziół i rozlanego alkoholu. - Jest bardzo wysoki, stracił prawe oko na morzu, ma długie, czarne włosy... - Pochylił się ku uchu Boba i przekrzykując hałas zaczął opisywać bosmana, który mógł mieć pożądane przez nich informacje lub przynajmniej skierować ich dalej. - Powinien gdzieś tu być.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]17.07.19 20:14
Czy jeszcze się nie nauczył, że prowadzenie z nią rozmowy w pewnym chwilach przypominało stąpanie po kruchym lodzie? A raczej po polu naszpikowanym fiolkami z miksturą buchorożca? Jeden nieostrożny ruch, słowo za dużo, a eksplozja złości mogła nastąpić w każdej chwili - zwłaszcza, gdy mężczyzna poddawał w wątpliwość jej kompetencje. Nie znosiła tego i zawsze jeżyła się jak rozjuszona kotka, zaczynała warczeć i się gniewać. Jego prośba pozostała już bez odpowiedzi, ale to był dobry znak. Gdyby zamierzała się kłócić, znów by się kąśliwie odgryzła. Wzięła głębszy oddech i sama policzyła w myślach od dziesięciu w dół: nie mogła stracić teraz nad sobą panowania. Musiała skupić myśli i wejść na tę przeklętą, hiszpańską galerę, znaleźć parszywego mieszańca, bądź choćby zdobyć o nim więcej informacji. Cholernie zależało jej na tej robocie, chciała przejąć dowództwo nad innymi łowcami lorda Avery'ego, bądź choćby częścią z nich.
- Chcę - burknął Bob, trochę zbyt władczo wyciągając rękę po oferowanego przez żeglarza papierosa; rozejrzała się, ale wokół nich nikogo nie było. Potarła palcem koniec, rozżarzył się w magiczny sposób i wetknęła go sobie do ust. - Dziś już nie. Jedenaście i resztę... - dopłacę ci w naturze, cisnęło się jej na na język, ale ugryzła się w niego; nie sądziła, by Goyle potraktował to jako zachętę, gdyby takie słowa padły z ust Boba. Odchrząknęła i powiedziała: - Wejdziemy na pokład, to dam ci połowę. Przedstawisz mnie komu trzeba, to drugą połowę.
Przedstawiała mu uczciwą propozycję. Kwota nie była mała jak za samo wprowadzenie na statek i posiedzenie z kim trzeba przy kuflu rumu, aby mogła nadstawić ucha i pociągnąć innych za język. Podążyła za Caelanem w stronę kładki, dostrzegając od razu dwóch osiłków; nie drgnęła, nic nie powiedziała, przyjmując nonszalancką postawę i obojętną minę. Pozwoliła swojemu kapitanowi działać. W razie potrzeby w rękawie szaty miała własną różdżkę, którą mogła łatwo zeń wysunąć i użyć - gdyby tylko coś poszło nie tak. Goyle okazał jakąś monetę i otwarto przed nimi przejście. Tak jak się tego spodziewała: cisza i ciemność w jakich pogrążona była stara, hiszpańska galera, to jedynie pozory. Gdy tylko uchylono przed nimi drzwi, niemal oślepił ją blask licznych świec i przyciągnęło do środka przyjemne ciepło. Pachniało alkoholem i diablim zielem, kusiło, ale nie mogła ulec tej pokusie, nie tego wieczoru. Musiała zachować trzeźwy umysł.
- Trzeba mu zapłacić, czy wystarczy, że ty będziesz gadał? - spytał Bob beznamiętnie, spojrzeniem próbując wyłowić z tłumu opisywanego przez Caelana bosmana; gości pod podkładem galery wcale nie było mało, a w półmroku i ciągłym ruchu większości gości trudno było kogokolwiek znaleźć. Nieśpiesznie, niby leniwie, pokręciła się chwilę, niby szukając stolika, aż wreszcie dostrzegła jednookiego mężczyznę, górującego krasą nad innymi, włosy miał związane rzemieniem i chytry uśmieszek na ustach. Zajął miejsce przy jednym ze stolików na drugim końcu sali.
Bob utkwił w Caelanie wymowne spojrzenie, niemo pytając, czy pokwapi się go przedstawić, czy też ma podejść do Huxleya sam.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]18.07.19 17:16
Pod pokładem było na tyle duszno, że prawie natychmiast pożałował przywdzianego na tę okazję odzienia - zdjął z głowy cylinder, ściągnął ze grzbietu gruby płaszcz, mając nadzieję, że to choć trochę ułatwi przebywanie wśród tłumu. Choć pilnujące kładki osiłki nie zatrzymały Rookwood, a tym samym udało im się dostać do wskazanego przez nią miejsca, nie wyciągał jeszcze rąk po połowę obiecanej zapłaty; nie wątpił w to, że wiedźma dotrzyma słowa, zaś choćby najmniejsza oznaka braku zaufania mogła wywołać kolejny wybuch. A tego wolałby uniknąć.
Powoli przeciskali się między kolejnymi czarodziejami wątpliwej reputacji, próbując dostać się głębiej, do większego pomieszczenia z licznymi stolikami, kontuarem i alkoholem lejącym się strumieniami. Nie brakowało w niej opryszków, przemytników czy dobrze urodzonych kupców o ciężkich od galeonów sakiewkach. - To zależy - odpowiedział, gdy przystanęli z Bobem koło przekrzykujących się marynarzy w rozchełstanych koszulach. Najwidoczniej nie przeszkadzało im, że próbują porozumieć się ze sobą w dwóch zupełnie odmiennych językach. - Może wystarczy, że to ja będę mówić. - Przelotnie zerknął ku twarzy przemienionej Sigrun; nie mógł jej niczego obiecać, wiele zależało od dnia, godziny i humoru Huxleya. Puścił ją przodem, gdy zaczęła kręcić się to tu, to tam, niby w poszukiwaniu stolika, tak naprawdę rozglądając się za opisanym bosmanem. I on wodził dookoła uważnym wzrokiem, choć nie miał tyle szczęścia, co łowczyni wilkołaków. Pochwycił wymowne spojrzenie, jakim go uraczyła, skinął krótko głową, i bez zwłoki ruszył w kierunku siedzącego w odległej części sali żeglarza. Już z daleka poznał jego chrapliwy śmiech, który wybijał się ponad odgłosy tłumu. Poczekał, aż Bob do niego dołączy, by w końcu skrócić odległość dzielącą ich od informatora. Stanął tuż obok, spoglądając mu ponad ramieniem w karty.
- Huxley, ty stary moczymordo, chyba nie idzie ci tego wieczoru najlepiej, co? - odezwał się głośno, zwracając na siebie jego uwagę. Już po chwili ściskali sobie dłonie, wymieniali się kolejnymi nieuprzejmymi komentarzami i pili na koszt Goyle'a. Bosman prędko znalazł dla nich miejsce przy swoim stoliku, zapraszając ich obu - Caelana oraz poznanego dopiero co Boba - do kolejnej partyjki pokera. Po kilku głębszych Rookwood zyskała doskonałą okazję, by pociągnąć obcego czarodzieja za język, dzięki czemu ustaliła kilka cennych informacji w związku z poszukiwanym wilkołakiem. Bosman wciąż wiedział swoje, choć na Krwawej Perle już nie pływał.
Minęło kilka długich godzin, nim zeszli z pokładu galery. Caelan cieszył się, że obyło się bez żadnej wpadki - upojony rumem, będący pod wpływem diablego ziela Huxley nie tylko pozwolił Sigrun dowiedzieć się, gdzie szukać swego celu, ale i nie był podejrzliwy względem przyprowadzonego przez niego Boba. Najwidoczniej ślepo mu ufał, lub był na tyle zrelaksowany, by nie kwestionować kompetencji pilnujących statku wykidajłów. Gdy tylko otrzymał swoją zapłatę, ruszył w kierunku domu, pozostawiając Rookwood samą sobie.

| 2 x zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]26.07.19 0:38
28. grudnia, nad ranem.

Czułem się zmęczony.
W ogóle nie spałem tej nocy. Na nogach byłem od ponad doby. Wciąż w tym samym ubraniu: brązowej, eleganckiej szacie, nieco wymiętej już koszuli i narzuconym na to płaszczu, który chronił mnie przed zimnem. Założyłem rękawiczki, szyję otuliłem wełnianym szalikiem, mimo to jednak po nocy spędzonej na mrozie zaczynałem marznąć. Większość tego czasu spędziłem na zewnątrz, śledząc i obserwując podejrzanego, gdzieś w okolicach dwudziestej trzeciej rozdzieliłem się z Emmersonem, on został w barze, ja ruszyłem dalej. Teraz plułem sobie w brodę, żem się zgodził na taki podział zadań. On grzał siedzenie w pubie, pewno nad kuflem kremowego piwa – by zachować trzeźwość umysłu – albo przy niewielkiej szklance ognistej whisky, a ja nie dość, że brnąłem przez śnieżycę po całym magicznym porcie, to musiałem jeszcze dbać, by nikt mnie przy tym nie zauważył. Psidwakosyn, udało mu się mnie wrobić w większe bagno. Do tego wszystkiego: zniknęli mi z oczu. Nie potrafiłem określić, w którym dokładnie momencie się zmyli i w jaki sposób. Czułem się wściekły. Przede wszystkim jednak zmęczony.
Powieki miałem jak z ołowiu, a senność czyniła każdy mój krok cięższym. Podążałem przed siebie Aleją Theodousa Traversa z zamiarem dotarcia do głównej ulicy, by wezwać Błędnego Rycerza. Do swojej kamienicy na londyńskich przedmieściach, na Ravensdale Road, miałem stąd kawałek drogi. Marzyłem o swoim ciepłym łóżku i kubku gorącej herbaty. Musiałem też przespać się choćby dwie, trzy godziny, nim stawię się w biurze. Bez tego nawet kawa mi nie pomoże.
W mój szeroki parasol uderzyło nagle coś dziwnego.
Hm? – zastanowiłem się, obserwując ze zdziwieniem jak na ziemię przede mną upada lodowy odłamek. Grad? Nic dziwnego, pomyślałbym, gdybym nie uniósł wzroku na niebo.
Rozdarła je dziwna jasność. Biała energia. Czułem to. Ten rodzaj magii był mi najbliższy, to w czarach obronny byłem najbardziej biegły, wyczuwałem ją w tym deszczu. Niósł spokój i ciepło. Przystanąłem aż, patrząc na to niebo, złożyłem parasol, pozwalając, by mnie obmył. Kilka lodowych odłamków upadło na ziemię wokół mnie, jeden z nich przyciągnął moje spojrzenie. Nie mogłem się oprzeć pokusie, by się nie schylić i nie podnieść jednego z nich. Był ciepły w dotyku, to nie grad, czułem to.
W takim razie co to było?


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Aleja Theodousa Traversa - Page 7 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Aleja Theodousa Traversa [odnośnik]04.11.19 16:10
| 27 marca

Nie miała krwi na rękach - kobiece dłonie spowijały czarne, eleganckie, cienkie rękawiczki - lecz ciągle czuła jej świeży, słodki, rdzawy zapach, wprowadzający ją w dobry nastrój. Czuła, że ta noc może przynieść wiele radości, stać się nowym początkiem, dającym nadzieję powrotem do czynnej służby, ostatecznym zrzuceniem z siebie jarzma rekonwalescencji. Wypełniała uzdrowicielskie wskazania sumiennie, piła wzmacniające eliksiry, ćwiczyła, spacerowała; stawała się silniejsza, zdrowsza, a rana po głębokim cięciu była tylko srebrzystym wspomnieniem, łuną poświęcenia, koronującą płaski znów brzuch. Ściśnięty gorsetem, skryty pod czarną suknią, czarną peleryną, czarnym płaszczem obszytym barwionym na czarno futrem: cała była czernią, śmiało wchodząc w tak znajomy, kojący mrok, mający przynieść śmierć czarownicy, która śmiała wystąpić przeciwko Czarnemu Panu.
Znali jej imię a także liczne grzechy, występki przeciwko sprawiedliwości, oburzające przekleństwa. Promugolskie szaleństwo musiało zostać ukrócone, a przywódczyni tego niedorzecznego węzła handlowego, przemycającego uciekinierów na Wschód, przykładnie ukarana. To dlatego spędzali długie godziny na tropieniu informacji o Mirabelli; nie było to łatwe, ale dzięki Craigowi i Alphardowi udało się im w końcu pochwycić trop, złapać wyślizgujący się ogon, ciągnący ich prosto do magicznego portu. Miejsce Deirdre znane, czuła się tu więc pewnie, lecz nie rezygnowała z ostrożności. Informacje uzyskane od zakatowanego marynarza pozwoliły im ruszyć dalej - musieli być rozsądni, spokojni, nie dać się ponieść słodyczy chwilowego triumfu.
Deirdre przystanęła w cieniu, przy wejściu na główną aleję Theodousa Traversa. Ciemny kaptur skrywał jej twarz, wtapiała się w noc, pewnie trzymając różdżkę w palcach, tuż pod szerokim rękawem płaszcza. - Rumuńska bandera - przypomniała szeptem, spokojnym, rozglądając się po nadbrzeżu, chcąc dostrzec statki bądź budkę kogoś, kto portem zarządzał; mogli udać się prosto do kolejnej osoby, która po rozmowie przekazałaby im ważne informacje. Na razie jednak musieli rozeznać się w sytuacji, przejrzeć mrok, dostrzec jakieś wskazówki, mogące pomóc im w wypełnieniu misji.


| mam ze sobą różdżkę, przedmioty z bonusami, sztylet za pasem płaszcza, antidotum na niepowszechne trucizny (2 porcje, stat. 40), Wywar ze szczuroszczeta (2 porcje, stat. 30, 130 oczek), felix felicis, biały kryształ klik

edytowany za zgodą MG


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins


Ostatnio zmieniony przez Deirdre Mericourt dnia 06.11.19 9:47, w całości zmieniany 1 raz
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt

Strona 7 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Next

Aleja Theodousa Traversa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach