Główna ulica
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Główna ulica
Ulica Pokątna zmieniła się. Kolorowe, błyszczące witryny, które przedstawiały księgi zaklęć, składniki eliksirów i kociołki, były niewidoczne, ukryte pod przyklejonymi na nich wielkimi ministerialnymi plakatami. Większość tych posępnych fioletowych afiszy z zasadami bezpieczeństwa była powiększoną wersją broszur, które rozsyłano latem, a inne przedstawiały ruszające się czarno-białe fotografie znanych przestępców przebywających na wolności. Kilka witryn było zabitych deskami, w tym ta należąca do Lodziarni Floriana Fortescue. Z drugiej strony ulicy rozstawiono wiele podniszczonych straganów. Najbliższy, stojący przed księgarnią "Esy i Floresy", pod pasiastą, poplamioną markizą miał kartonowy szyld przypięty z przodu:
Zaniedbany, mały czarodziej potrząsał naręczami srebrnych symboli na łańcuszkach i kiwał w stronę przechodniów. Zauważył, że wielu mijających ich ludzi ma udręczone, niespokojne spojrzenie i nikt nie zatrzymuje się, by porozmawiać. Sprzedawcy trzymali się razem, w swoich zżytych grupach, zajmując się własnymi sprawami. Nie widać było, by ktokolwiek robił zakupy samotnie.
AMULETY
Skuteczne przeciw wilkołakom, dementorom i Inferiusom
Skuteczne przeciw wilkołakom, dementorom i Inferiusom
Zaniedbany, mały czarodziej potrząsał naręczami srebrnych symboli na łańcuszkach i kiwał w stronę przechodniów. Zauważył, że wielu mijających ich ludzi ma udręczone, niespokojne spojrzenie i nikt nie zatrzymuje się, by porozmawiać. Sprzedawcy trzymali się razem, w swoich zżytych grupach, zajmując się własnymi sprawami. Nie widać było, by ktokolwiek robił zakupy samotnie.
The member 'Victoria Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Marcel widząc, jak promień z jego różdżki mija przeciwnika o dobrą stopę, załamał ręce i skrył w nich twarz. Poczuł się jak życiowa oferma - doskonale wiedział, że jest na bakier z zaklęciami, ale gdyby spodziewał się, że od umiejętności efektywnego ich rzucania będzie zależało jego życie, na pewno przykładałby się bardziej do nauki!
Niestety, zamierzchłe czasy szkoły oraz niegroźnych pojedynków minęły bezpowrotnie - teraz miał do czynienia z kimś groźnym, kto nie zamierzał się z nim cackać. Marcelowi włosy na głowie stanęły dęba, kiedy pomyślał, cóż takiego okropnego tamten może mu zrobić i... zdziwił się nieco, gdy w jego stronę wystrzeliło zaklęcie rozbrajające. Liczył na czarną magię albo co najmniej wielce nieprzyjemne w skutkach uroki - znowu złapał szczęście za nogi, chociaż nie uśmiechało mu się zostać pozbawionym różdżki. Jego jedynej broni w obecnej sytuacji, bo czarujące wyszczerzenie zębów w tej sytuacji raczej by się nie sprawdziło. W czasie potoku myślowego Parkinsona, z pewnością zdołałby oberwać zaklęciem co najmniej kilka razy, ale dzięki Merlinowi, stłumiony instynkt samozachowawczy postanowił zadziałać praktycznie bez udziału jego woli.
-Protego - zawołał, niemalże w tym samym momencie, gdy usłyszał formułę rozbrajacza. Musiał zrobić cokolwiek, a wykonywanie uników w ciasnym zaułku nie wydawało się Marcelowi zbyt rozsądnym pomysłem. Chociaż kto wie, może właśnie dziwnie pląsy rozstroiłby jego agresora, co dałoby Parkinsonowi chwilę czasu a umknięcie?
Niestety, zamierzchłe czasy szkoły oraz niegroźnych pojedynków minęły bezpowrotnie - teraz miał do czynienia z kimś groźnym, kto nie zamierzał się z nim cackać. Marcelowi włosy na głowie stanęły dęba, kiedy pomyślał, cóż takiego okropnego tamten może mu zrobić i... zdziwił się nieco, gdy w jego stronę wystrzeliło zaklęcie rozbrajające. Liczył na czarną magię albo co najmniej wielce nieprzyjemne w skutkach uroki - znowu złapał szczęście za nogi, chociaż nie uśmiechało mu się zostać pozbawionym różdżki. Jego jedynej broni w obecnej sytuacji, bo czarujące wyszczerzenie zębów w tej sytuacji raczej by się nie sprawdziło. W czasie potoku myślowego Parkinsona, z pewnością zdołałby oberwać zaklęciem co najmniej kilka razy, ale dzięki Merlinowi, stłumiony instynkt samozachowawczy postanowił zadziałać praktycznie bez udziału jego woli.
-Protego - zawołał, niemalże w tym samym momencie, gdy usłyszał formułę rozbrajacza. Musiał zrobić cokolwiek, a wykonywanie uników w ciasnym zaułku nie wydawało się Marcelowi zbyt rozsądnym pomysłem. Chociaż kto wie, może właśnie dziwnie pląsy rozstroiłby jego agresora, co dałoby Parkinsonowi chwilę czasu a umknięcie?
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Marcel Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Ból z obitych pleców wciąż promieniował nieznośnie, przywołując na usta Harriett grymas, lecz było to niczym w porównaniu z rozczarowaniem wywołanym niepowodzeniem jej zaklęcia, które mogło rozdać karty na nowo. Były na straconej pozycji, nie miała żadnych złudzeń co do tego, gdy silnym szarpnięciem została zmuszona do dźwignięcia się na nogi i spaceru we wskazanym kierunku. Jej szczupłe ramię znajdowało się w żelaznym uścisku jednego z mężczyzn, który popychał ją do przodu, nic sobie nie robiąc z oporu, jaki próbowała stawiać, ale Lovegood wciąż rozglądała się ukradkiem na boki, szukając jakiś opcji - drogi ucieczki, czegokolwiek pomocnego lub zatroskanej, skorej do pomocy twarzy jednego z mieszkańców, którzy jak na złość pochowali się nie wiadomo gdzie, byleby tylko nie zostać wplątanymi w niedotyczące ich porachunki. Niewiedza była chyba najgorsza. Nie miała pojęcia w co się wplątała ani jak miało się to skończyć, chociaż intuicja nie podpowiadała jej zbyt optymistycznych scenariuszy. Zacisnęła mocniej palce dookoła różdżki, którą próbowała skryć głębiej w rękawie płaszcza, by nie przypominać zakapturzonym postaciom o tym, że zapomnieli jej rozbroić. Niewielki pochód docierał już do końca ulicy, gdy na placu naprzeciwko dostrzegła jeszcze trzech kolejnych czarodziejów. Może wciąż miała jeszcze szansę? Teraz, nim podejdą zbyt blisko nieznanych jej osobników o tajemniczych zamiarach? Postanowiła działać, może po raz ostatni, porywając się na wykorzystanie szansy, która zamajaczyła przed jej oczami.
- Expulso! - wykrzyknęła, szybkim ruchem wyciągając przed siebie rękę i celując różdżką w punkt pomiędzy trójką mężczyzn. Liczyła na to, że kapryśna magia nie odmówi jej współpracy - za kolejne niepowodzenie niechybnie przyszłoby jej słono zapłacić.
- Expulso! - wykrzyknęła, szybkim ruchem wyciągając przed siebie rękę i celując różdżką w punkt pomiędzy trójką mężczyzn. Liczyła na to, że kapryśna magia nie odmówi jej współpracy - za kolejne niepowodzenie niechybnie przyszłoby jej słono zapłacić.
I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home
until you come back home
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn’
all bright things must burn’
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Harriett Lovegood' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Jak zawsze coś musiało pójść źle... Mężczyźni pochwycili ją oraz Lady Lovegood i poprowadzili w tylko sobie znanym kierunku. Czekała na dobrą okazję, ale tak naprawdę żadna takową nie była.
Idąc szukała potencjalnych dróg ucieczki. Małej uliczki połączonej z tą, czy choćby przesmyku. Obecność jej różdżki dodawała jej minimalnej otuchy. Jakim kretynem trzeba być aby nie rozbroić swojego przeciwnika. Teraz głupota tej dwójki mogła tylko przełożyć się na ich korzyść. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Zacisnęła zęby zauważając trójkę zakapturzonych mężczyzn czekających na placu. Może to i nie jest dobra okazja, ale na pewno ich ostatnia szansa. Widząc poczynania kobiety obok niej i ona sama nie miała zamiaru być bierna. Lekkim ruchem ręki wysunęła różdżkę z rękawa mocno ją chwytając w dłoni. Był tu za mało miejsca na zaklęcia obszarowe. Ich użycie mogłoby się skończyć, że i ona i Harriett mogłyby przy okazji zostać zranione. W takim razie musi mieć nadzieję, że choć jednego z Niech będą mieć z głowy.
-Everte Stati!-Szybkim ruchem skierowała czubek różdżki na jednego z prowadzących je napastników mówiąc głośno formułę zaklęcia. Miała nadzieję, że tym razem jej się uda. Oby oni wszyscy dostali to na co zasłużyli.
Idąc szukała potencjalnych dróg ucieczki. Małej uliczki połączonej z tą, czy choćby przesmyku. Obecność jej różdżki dodawała jej minimalnej otuchy. Jakim kretynem trzeba być aby nie rozbroić swojego przeciwnika. Teraz głupota tej dwójki mogła tylko przełożyć się na ich korzyść. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Zacisnęła zęby zauważając trójkę zakapturzonych mężczyzn czekających na placu. Może to i nie jest dobra okazja, ale na pewno ich ostatnia szansa. Widząc poczynania kobiety obok niej i ona sama nie miała zamiaru być bierna. Lekkim ruchem ręki wysunęła różdżkę z rękawa mocno ją chwytając w dłoni. Był tu za mało miejsca na zaklęcia obszarowe. Ich użycie mogłoby się skończyć, że i ona i Harriett mogłyby przy okazji zostać zranione. W takim razie musi mieć nadzieję, że choć jednego z Niech będą mieć z głowy.
-Everte Stati!-Szybkim ruchem skierowała czubek różdżki na jednego z prowadzących je napastników mówiąc głośno formułę zaklęcia. Miała nadzieję, że tym razem jej się uda. Oby oni wszyscy dostali to na co zasłużyli.
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Rowan Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
Majesty nie była Burkiem idącym do przodu. Majesty była Carrowem, który wyjątkowo cenił sobie swoje miłe życie. Z niepokojem obserwowała jak różdżka Wynonny zaczyna świecić z coraz większymi przerwami, aż nagle zgasła, pozostawiając dwie przyjaciółki w całkowitej ciemności. Carrow starała się nie poddawać wyobraźni, która podsuwała jej naprawdę coraz gorsze scenariusze, jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że atmosfera zrobiła się wyjątkowo ciężka. Nie brała nawet pod uwagę tego, że wcale nie były same, odczucia temu towarzyszące biorąc za wymysł swojej wyobraźni. Na pewno są tutaj rzucone jakieś silne zaklęcia i tyle... Znalazła ramię Wynonny i mocno się go chwyciła. Nie ma co zgrywać bohatera w ciemnościach, prawda?
- Lumos - mruknęła, chwile zastanawiając się nad tym, czy nie lepiej byłoby rzucić Maximę. Spasowała na myśl o ilości zaklęć, które jej tego dnia nie wyszły - niech chociaż wyjdzie jej cokolwiek.
- Lumos - mruknęła, chwile zastanawiając się nad tym, czy nie lepiej byłoby rzucić Maximę. Spasowała na myśl o ilości zaklęć, które jej tego dnia nie wyszły - niech chociaż wyjdzie jej cokolwiek.
Like how a single word can make a heart open
i might only have one match
but I can make an explosion
Majesty Carrow
Zawód : Jeździec zawodowy, instruktor jazdy konnej
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Come back from the future
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
For we didn't fall
Can the broken sky unleash
One more sunrise for the dawn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Majesty Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Czyżby przeczucie? A może coś innego popchnęło go do zawierzenia instynktowi i połowicznej ciekawości? Cokolwiek to było odnosiło sukcesy. Raiden szedł dalej, obserwując ślady. Okazało się, że znajdowały się nie tylko na kamieniach, które ułożone jeden obok drugiego tworzyły dość nierówną powierzchnię placu, ale i również na cegłach domów obok. Nie wszystkie budynki były również z kamienia, przez co rysy były jeszcze wyraźniejsze i jeszcze głębsze. Dotknął je dłonią i idąc wzdłuż kamienicy, sunął po nich śladami tak dobrze wyczuwalnymi. W pewnym momencie ściana się skończyła, a jego oczom ukazała się schowana droga do piwnicy. Jeśli tak może to właśnie tędy mógł i złapać znajdującego się w środku krzykacza? Wszystko szło po jego myśli, gdy kątem oka zobaczył jeszcze kogoś na placu za plecami. Odwrócił się, chcąc zareagować w każdym momencie, ale nie był to jego upragniony poszukiwany. Ale żaden mieszkaniec również. Raiden zmarszczył brwi, widząc trzy postacie, które widział na Pokątnej wśród tłumu gapiów. Może mieli powiązanie z jego uciekinierem? Poczuł jak różdżka powoli zaczynała wysuwać się z jego rękawa, a on poczuł znajome drewno pod palcami. Jednak nawet na niego trójka nieznajomych była naprawdę dużym wyzwaniem.
Już chciał otwierać usta, gdy gwałtowny podmuch wpadł pomiędzy owe postacie, zalewając plac, na którym się znajdowali. Ktoś złamał kolejny raz tego dnia dekret! Co się tu działo do cholery?! Wydawało mu się, że słyszał też znajomy krzyk gdzieś w oddali.
Już chciał otwierać usta, gdy gwałtowny podmuch wpadł pomiędzy owe postacie, zalewając plac, na którym się znajdowali. Ktoś złamał kolejny raz tego dnia dekret! Co się tu działo do cholery?! Wydawało mu się, że słyszał też znajomy krzyk gdzieś w oddali.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
The member 'Raiden Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
Dlatego właśnie zakupy były złem. Nie dość, że były bezcelowym pożeraczem czasu, to jeszcze w tym wypadku kończyły się w jakiejś przeklętej - w przenośni i dosłownie - piwnicy. Poczuła jak ktoś łapie ją za ramie gdy jej różdżka odmawia posłuszeństwa - pewna, że to dłoń przyjaciółki nawet się nie ruszyła. Nie tylko jednak to poczuła. A co gorsza, wcale jej to nie pocieszało, wręcz przeciwnie. Atmosfera stała się dziwnie ciężka i nienaturalna.
-Hexa Revelio - wypowiadam inkantację zaklęcia, które próbowała rzucić wcześniej Majesty z nadzieją, że mnie się ono powiedzie i dowiemy się czegokolwiek o miejscu w którym było nam przebywać.
-Hexa Revelio - wypowiadam inkantację zaklęcia, które próbowała rzucić wcześniej Majesty z nadzieją, że mnie się ono powiedzie i dowiemy się czegokolwiek o miejscu w którym było nam przebywać.
You say
"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.
The member 'Wynonna Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Victoria czuła coraz większe zawroty głowy. Wreszcie nie miała siły dłużej opierać się mrokowi. Zemdlała.
Zaklęcie Majesty zadziałało. Pomieszczenie ponownie stało się jasne. Podobnie Wynonna mogła się cieszyć udanym czarem. Radość trwała jednak krótko. Rozbłysk, który ukazał czarną magię był silniejszy, niż można się było spodziewać. Obie kobiety poczuć mogły potężną magię, która odebrała im przytomność spychając je obie w mrok.
Protego wyszło Marcelowi perfekcyjnie. Odbite zaklęcie pomknęło w kierunku jego przeciwnika, by dosłownie przez niego przelecieć nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Zakapturzony roześmiał się tylko i w odpowiedzi posłał w Marcela kolejną wiązkę, tym razem jednak nie zdradzając inkantacją, o jakie zaklęcie chodziło.
Zaklęcia Harriett zadziałało. Po chwili kobiety jak i ich oprawcy lecieli w różnych kierunkach. Wila miała to nieszczęście, że wylądowała na bruku nieopodal zakapturzonych postaci. Siła uderzenia o ziemię otumaniła ją i wytrąciła różdżkę z ręki. Nie wiedząc, co dokładnie się dzieje nie oponowała, gdy tajemnicze postaci uniosły ją i zaczęły nieść ulicą. Nie straciła jednak całkowicie przytomności, mogła widzieć dokładnie trasę, którą przeszli. Nie była ona długa. Rowan miała nieco więcej szczęścia. Wybuch posłał ją w przeciwnym kierunku. Wraz z nią poleciał tam jeden z mężczyzn, który odtrącony zaklęciem pani Yaxley uderzył głową w mur tracąc prawdopodobnie przytomność. Rowan widziała, jak zakapturzone postacie podnoszą Harriettę i znikają z nią w jednej z uliczek. Kobieta została sama, mogła udać się w pogoń za grupą porywaczy, mogła też uznać, że wystarczy jej wrażeń na jeden dzień i wrócić do domu.
Raiden miał pecha. Zakapturzeni zauważyli go niemal natychmiast. Jedno machnięcie różdżką wystarczyło, by pozbyć się policjanta z drogi. Ten zauważyć mógł, że nieznajomi niosą jasnowłosą kobietę i kierują się w stronę piwnicy, od której odszedł Carter. Nieopodal niej znikli w którychś drzwiach. Rozejrzenie się tam za kolejnymi wskazówkami może nie było wcale takim złym pomysłem?
Harriett trafiła do ciemnego pomieszczenia oświetlonego jedynie nikłą smugą światła wpadającą przez uchylone drzwi. Wraz z nią znajdowały się jeszcze trzy osoby, których twarze ukryte przez mrok pozostawały dla Lovegood zagadką. Dodatkowo zakneblowano ją, a ręce związano zanim porywacze posadzili ją pod ścianą w najdalszym kącie
Wynonna obudziła się w ciemności. Nie miała różdżki. Chwilę zajęło jej dojście do siebie. Wtedy dopiero zauważyła siedzącą w koście postać i dwie leżące osoby nieopodal, najprawdopodobniej były nieprzytomne.
Zza uchylonych drzwi dobiegało ciche pogwizdywanie. Ktoś na zewnątrz był, trudno jednak było ocenić, ile osób mogło znajdować się po drugiej stronie drewnianych drzwi.
Majesty i Victoria leżały nieprzytomne na podłodze. Żadna z kobiet nie miała przy sobie różdżki.
|Bardzo przepraszam za zastój. Mistrz Gry został zmieniony, mam nadzieję, że teraz kolejka pójdzie już sprawniej. W ramach rekompensaty za długie oczekiwanie każdy otrzymuje +10 punktów do rzutu w tej kolejce.
ST wybudzenia się wynosi dla Majesty 75, a dla Victorii 95, do rzutu dodawana jest biegłość Silna Wola. ST uniku dla Marcela wynosi 24, do rzutu dodawana jest biegłość. ST wyswobodzenia się z więzów dla Harriett wynosi 73, do rzutu dodawana jest sprawność. W przypadku pomocy kogoś innego rzut nie jest wymagany, możecie założyć powodzenie akcji. Przypominam jednak, że można wykonać tylko jedną akcję na w poście.
Na odpis macie 48 godzin.
Zaklęcie Majesty zadziałało. Pomieszczenie ponownie stało się jasne. Podobnie Wynonna mogła się cieszyć udanym czarem. Radość trwała jednak krótko. Rozbłysk, który ukazał czarną magię był silniejszy, niż można się było spodziewać. Obie kobiety poczuć mogły potężną magię, która odebrała im przytomność spychając je obie w mrok.
Protego wyszło Marcelowi perfekcyjnie. Odbite zaklęcie pomknęło w kierunku jego przeciwnika, by dosłownie przez niego przelecieć nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Zakapturzony roześmiał się tylko i w odpowiedzi posłał w Marcela kolejną wiązkę, tym razem jednak nie zdradzając inkantacją, o jakie zaklęcie chodziło.
Zaklęcia Harriett zadziałało. Po chwili kobiety jak i ich oprawcy lecieli w różnych kierunkach. Wila miała to nieszczęście, że wylądowała na bruku nieopodal zakapturzonych postaci. Siła uderzenia o ziemię otumaniła ją i wytrąciła różdżkę z ręki. Nie wiedząc, co dokładnie się dzieje nie oponowała, gdy tajemnicze postaci uniosły ją i zaczęły nieść ulicą. Nie straciła jednak całkowicie przytomności, mogła widzieć dokładnie trasę, którą przeszli. Nie była ona długa. Rowan miała nieco więcej szczęścia. Wybuch posłał ją w przeciwnym kierunku. Wraz z nią poleciał tam jeden z mężczyzn, który odtrącony zaklęciem pani Yaxley uderzył głową w mur tracąc prawdopodobnie przytomność. Rowan widziała, jak zakapturzone postacie podnoszą Harriettę i znikają z nią w jednej z uliczek. Kobieta została sama, mogła udać się w pogoń za grupą porywaczy, mogła też uznać, że wystarczy jej wrażeń na jeden dzień i wrócić do domu.
Raiden miał pecha. Zakapturzeni zauważyli go niemal natychmiast. Jedno machnięcie różdżką wystarczyło, by pozbyć się policjanta z drogi. Ten zauważyć mógł, że nieznajomi niosą jasnowłosą kobietę i kierują się w stronę piwnicy, od której odszedł Carter. Nieopodal niej znikli w którychś drzwiach. Rozejrzenie się tam za kolejnymi wskazówkami może nie było wcale takim złym pomysłem?
Harriett trafiła do ciemnego pomieszczenia oświetlonego jedynie nikłą smugą światła wpadającą przez uchylone drzwi. Wraz z nią znajdowały się jeszcze trzy osoby, których twarze ukryte przez mrok pozostawały dla Lovegood zagadką. Dodatkowo zakneblowano ją, a ręce związano zanim porywacze posadzili ją pod ścianą w najdalszym kącie
Wynonna obudziła się w ciemności. Nie miała różdżki. Chwilę zajęło jej dojście do siebie. Wtedy dopiero zauważyła siedzącą w koście postać i dwie leżące osoby nieopodal, najprawdopodobniej były nieprzytomne.
Zza uchylonych drzwi dobiegało ciche pogwizdywanie. Ktoś na zewnątrz był, trudno jednak było ocenić, ile osób mogło znajdować się po drugiej stronie drewnianych drzwi.
Majesty i Victoria leżały nieprzytomne na podłodze. Żadna z kobiet nie miała przy sobie różdżki.
|Bardzo przepraszam za zastój. Mistrz Gry został zmieniony, mam nadzieję, że teraz kolejka pójdzie już sprawniej. W ramach rekompensaty za długie oczekiwanie każdy otrzymuje +10 punktów do rzutu w tej kolejce.
ST wybudzenia się wynosi dla Majesty 75, a dla Victorii 95, do rzutu dodawana jest biegłość Silna Wola. ST uniku dla Marcela wynosi 24, do rzutu dodawana jest biegłość. ST wyswobodzenia się z więzów dla Harriett wynosi 73, do rzutu dodawana jest sprawność. W przypadku pomocy kogoś innego rzut nie jest wymagany, możecie założyć powodzenie akcji. Przypominam jednak, że można wykonać tylko jedną akcję na w poście.
Na odpis macie 48 godzin.
Marce z bojaźnią rozwarł palce, jakimi zasłonił sobie oczy, aby nie patrzeć na to, co się dzieje - oczywiście podglądał, ale zza częściowej zasłony sytuacja nie wydawała mu się wcale taka groźna. Gdy zaś okazało się, że jego tarcza wchłonęła zaklęcie przeciwnika, a jemu nawet włos nie spadł z głowy, Parkinson wypiął z dumą pierś niczym brawurowy kogucik i zaśmiał się triumfalnie. Uśmiech szybko jednak spełzł mu z twarzy; zakapturzona postać bowiem nie zaniechała ataku, zmuszając go do podjęcia (znowu!) racjonalnych działań. I jeszcze śmiał mu to utrudnić, posługując się niewerbalnym atakiem. Marcela przeszył dreszcz, jakiegoż też czaru mógł użyć - a co, jeśli zmieni mu kolor marynarki z granatowego na jakiś inny, niepasujący do pomarańczowych dodatków? - a na to pozwolić nie mógł, dlatego uskoczył gwałtownie w bok, turlając się po ziemi w wyjątkowo widowiskowy sposób.
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Główna ulica
Szybka odpowiedź