Arena #05
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Arena #5
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Obojętnie przypatrywał się, jak promień z jego różdżki prędko szybuje w stronę Inary. Czy zdoła się przed nim osłonić? Zaklęcie tarczy należało do trudnych czarów, wymagających ogromnego skupienia; sam Avery miewał z nim trudności, specjalizując się raczej w czarach ofensywnych. Tutaj, na arenie, podczas pojedynku turniejowego mógł sobie pozwolić na przyjęcie zaklęcia - dosłownie - na klatę, acz w prawdziwej sytuacji? Nie zastanawiał się jednak nad tym, idąc za ciosem i posyłając w kierunku Carrow kolejne zaklęcie.
-Cephalalgia!
-Cephalalgia!
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Jasna smuga światła powędrowała ku szlachcicowi, uderzając silnym podmuchem. Patrzyła jak sylwetka chwieje się i upada, ale - mężczyzna podniósł się, nawet nie próbując wcześniej się bronić. Musiał być niezwykle utalentowany, bez kłopotu używając pełnej mocy. I nim sie obejrzała, dwa jaśniejące punkty sunęły w jej stronę, grożąc nieprzyjemnym uderzeniem. Z jednej strony - nie chciała bólu. Nikt nie chciał (chyba). Z drugiej strony...odciągał uwagę od ukrytej, niematerialnej przestrzeni gdzieś w klatce piersiowej. Pokręciła gwałtownie głową, odsuwając absurdalne myśli. Musiała przypomnieć sobie ten moment, gdy zaklęcie kumulowało swoją moc, jak jasność otulała ją ciepłem i bezpieczeństwem, którego rozpaczliwie szukała - Protego Maxima - wypowiedziała miękko, wizualizując obraz, który zazwyczaj - w niepojęty sposób ją uspokajał. Zaklęcie było trudne, wymagało skupienia i wystarczająco mocy, by właściwie ująć jego inkrustacyjną istotę. Musiała sobie przypomnieć, zapamiętać i ochronić przed nadciągającym upadkiem.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
I ból nie nastąpił. Fala ciepła zalała jej ciało, a na jej wargach pojawił się pierwszy, spokojny uśmiech. Otworzyła szeroko oczy, patrząc jak magia materializuje się świetlista tarczą, migając i mieniąc się blaskiem, gdy oba zaklęcia Samaela zostały wchłonięte, nie czyniąc Inarze żadnej krzywdy. Wypuściła z ust powietrze, dopiero teraz dostrzegając, że wstrzymywała oddech i podniosła wzrok na przeciwnika. Zanim ostatnie skrzące się lśnienie, otulającej ją tarczy zniknęło - alchemiczka zacisnęła palce na różdżce, by skierować jej koniec ku arystokracie - Immobulus - powtórzyła zaklęcie, które przed momentem pojawiło się w myślach i płynnie przekształciło się w słowo. Delikatny ruch nadgarstka i ciepło, gdy magia powtórnie kumulowała się pod palcami. Gdzie istniało jej źródło? Czy rzeczywiście płynęła z krwią? Czy była niewidoczną cząstką przenikającą najmniejsze cząstki jej ciała? Nie wiedziała, może kiedyś utalentowany mag odkryje jej istotę?
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Potężna tarcza otoczyła kobietę połyskującą kopułą, po której zaklęcia Avery'ego ześlizgnęły się - jedno po drugim. Nie odczuł tego jako porażki; sobie nie miał do zarzucenia absolutnie niczego. Z lekkim zainteresowaniem obserwował za to Inarę, delikatne ruchy jej nadgarstka, srebrzystą mgiełkę spływającą z jej różdżki i otaczająca ją świetlistym murem. Było w tym coś... pięknego. Nie budziło to jednak równego podziwu (tudzież grozy?) jak destrukcja, toteż Avery wyłącznie kiwnął głową w jej stronę - aprobująco, niemalże jak starszy brat uczący siostry czarów. Allison próbował przekazać inna naukę, ale ona okazała się zaskakująco tępa i tego nie pojęła; tutaj miał do czynienia z bardziej pojętnym stworzeniem. Mimo tej tego uznania, z łatwością uniknął jej ataku: zaklęcie śmignęło o stopę od Samaela, nie czyniąc mu żadnej krzywdy.
-Rictusempra - zawołał, ukrywając jednak swoje pobłażanie. Gdyby mierzył się z jej ojcem, także by go połaskotał. Prądem.
-Rictusempra - zawołał, ukrywając jednak swoje pobłażanie. Gdyby mierzył się z jej ojcem, także by go połaskotał. Prądem.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Racjonalne ocenienie szans przyszło mu niezwykle łatwo. Możliwe, że pojedynki prowokowały jasność umysłu. Prowokowały do zachowania równowagi. Otrzeźwiały. Dziwnie sprawnie miotał zaklęcia, nie odpuszczając ani jednego ataku. Szczęście, czy praktyka, której ostatnio miewał coraz więcej?
-Petrificus Totalus - wymówił wyraźnie, mierząc różdżką wprost w Inarę. Łagodnie, spokojnie, nie zastanawiając się zupełnie nad ewentualnym niedopowiedzeniem.
-Petrificus Totalus - wymówił wyraźnie, mierząc różdżką wprost w Inarę. Łagodnie, spokojnie, nie zastanawiając się zupełnie nad ewentualnym niedopowiedzeniem.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
Światło zniknęło, do tej pory chroniące jej sylwetkę, a zaklęciem, które skierowała ku celowi, mignęło obok, nie czyniąc Samaelowi żadnej krzywdy. Odpowiedziała gestem, gdy dostrzegła ruch szlachcica i chwile później patrzyła, jak dwa - kolejno silne uroki mknęły w jej kierunku. Jedno - wystarczyło by zakończyć spotkanie. I mimo, że alchemiczka nie interesowała się wygraną, poczuła lekki zawód świadomością tak prędkiej rozgrywki. A kombinacja zaklęć przywodziła na myśl pewną torturę. łaskotanie, gdy ciało zostanie całkowicie spetryfikowane?
Raz jeszcze potrzebowała przywołać światło, raz jeszcze zajrzeć za magiczną woalkę i wezwać świetlistą tarczę. Tęskniła za ciepłem i spokojem, które w tym jednym konkretnym momencie ją ogarniał. Potrzebowała protekcji i pewności, że nie musiała się bać - Protego Maxima - powtórzyła dwa słowa składające w całość zaklęcie. Teraz musiała czekać. Na światło lub na..jego brak.
Raz jeszcze potrzebowała przywołać światło, raz jeszcze zajrzeć za magiczną woalkę i wezwać świetlistą tarczę. Tęskniła za ciepłem i spokojem, które w tym jednym konkretnym momencie ją ogarniał. Potrzebowała protekcji i pewności, że nie musiała się bać - Protego Maxima - powtórzyła dwa słowa składające w całość zaklęcie. Teraz musiała czekać. Na światło lub na..jego brak.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 3
'k100' : 3
Posiadane przedmioty: pierścień Zakonu
Bonus za przedmioty: 3 do OPCM
Ciekawe, co odczuwał taki Tristan Rosier, kiedy przychodziło mu pojedynkować się z czarodziejami pochodzenia mugolskiego? Etykieta – rzecz niepodważalna – wymagała przecież ukłonu po pas przed rozpoczęciem walki. To dopiero musiał być dylemat dla wielkiego dziedzica – wybierać między konwenansami, a własnym ego. No bo kajać się przed mugolakiem? Co za szaleniec spisywał te zasady. Powinno być odgórnie ustalone – w przypadku pojedynkowania się z kimś niżej urodzonym, arystokracie zezwala się na delikatne skinienie głową, aby przypadkiem nie zgubić korony i wszystkich swoich tytułów.
Wielka byłaby to strata dla wszystkich czarodziejów. A równość społeczna była sprawą nadrzędną!
Ja bynajmniej nie miałem problemu z tym, aby prawie pocałować czubek swoich butów, stojąc na drugim końcu areny. Pomimo czarnych chmur wiszących nad głowami, humor wyjątkowo mi dopisywał, to i pod nosem błąkał się jakiś łebski uśmiech. Uniosłem w górę różdżkę, tym samym sygnalizując l o r d o w i, że uwaga, i że będę strzelał. Wstrzymałem się jednak od wypowiadania inkantacji, kiedy podświadomość przywołała moją ostatnia rozmowę z Bartiusem.
Czy Tristan Rosier mógł być jednym z nich?
- Plegia!
Bonus za przedmioty: 3 do OPCM
Ciekawe, co odczuwał taki Tristan Rosier, kiedy przychodziło mu pojedynkować się z czarodziejami pochodzenia mugolskiego? Etykieta – rzecz niepodważalna – wymagała przecież ukłonu po pas przed rozpoczęciem walki. To dopiero musiał być dylemat dla wielkiego dziedzica – wybierać między konwenansami, a własnym ego. No bo kajać się przed mugolakiem? Co za szaleniec spisywał te zasady. Powinno być odgórnie ustalone – w przypadku pojedynkowania się z kimś niżej urodzonym, arystokracie zezwala się na delikatne skinienie głową, aby przypadkiem nie zgubić korony i wszystkich swoich tytułów.
Wielka byłaby to strata dla wszystkich czarodziejów. A równość społeczna była sprawą nadrzędną!
Ja bynajmniej nie miałem problemu z tym, aby prawie pocałować czubek swoich butów, stojąc na drugim końcu areny. Pomimo czarnych chmur wiszących nad głowami, humor wyjątkowo mi dopisywał, to i pod nosem błąkał się jakiś łebski uśmiech. Uniosłem w górę różdżkę, tym samym sygnalizując l o r d o w i, że uwaga, i że będę strzelał. Wstrzymałem się jednak od wypowiadania inkantacji, kiedy podświadomość przywołała moją ostatnia rozmowę z Bartiusem.
Czy Tristan Rosier mógł być jednym z nich?
- Plegia!
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Arena #05
Szybka odpowiedź