Główna sala banku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Bank Gringotta
Na samym końcu ulicy Pokątnej znajduje się centrala jedynego czarodziejskiego banku - banku Gringotta. Pomimo niesprzyjających warunków, gmach budynku prezentuje się majestatycznie, solidnie, bezpiecznie - choć w niektórych miejscach widoczne są ubytki spowodowane zaklęciami. Pracownikami banku, do czego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, są nieufne gobliny, postępujące jedynie zgodnie z obowiązującymi zasadami i regułami. Napis wygrawerowany na jego drzwiach skutecznie odstrasza wszelkich złodziei; dziesiątki czarów czy skomplikowane zamki chroniące dostępu do skrytek klientów zdobyły uznanie wśród czarodziei na całym świecie. Hol budynku jest naprawdę przestronny, szeroki i wysoki, a przy tym schludny i uporządkowany, mieści kilkanaście stanowisk pracowników. Dopiero po załatwieniu wszelkich formalności można skierować się ku kolejnym masywnym drzwiom, by stamtąd ruszyć kolejką na poszukiwanie swej własności. Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los...
Marcella ostrożnym krokiem obeszła smoka, jej trzecie oko zawisło wyżej, mając na stworzenie doskonały widok, smoka dostrzegł również zbliżający się Florean, który musiał uzmysłowić sobie, że wyczuł wcześniej właśnie smoka; gad przebudzał się powoli, leniwie, jak kot wybudzony ze zbyt długiego snu, powoli rozprostowujący mięśnie. rozwarł szczęki, prezentując potężne i ostre jak brzytwy uzębienie, a jego oczy błysnęły w ciemnościach. Marcella podobnie jak Florean ni swoim okiem ni oculusem nie dostrzegli niczego, co mogłoby pętać smoka. Najwyraźniej znajdował się w tej skrytce jako jej strażnik - a wy byliście w środku tej skrytki i byliście intruzami. Źrenica oka smoka skierowały się dokładnie ku Marcelli, złowrogo pobłyskując w ciemnościach - nie mogła mieć już żadnych wątpliwości, że smok ich dostrzegł i najpewniej lada moment przejdzie do ataku. Jeśli Zakonnicy chcieli przeżyć, musieli coś wymyślić. Najlepiej szybko.
Steffen zdołał dostrzec na bocznej framudze rząd wyżłobionych run, które niewątpliwie układały się we wzór niezbędny do nałożenia wspomnianej klątwy - były ukryte pomiędzy nic nie znaczącymi zawijasami w taki sposób, że zlewały się z nimi kszałtem, kątami, fakturą i barwą, ale oko Steffena bystrze i sprawnie odnalazło właściwy trop - przecież doskonale znał się na runach. Teraz, teraz musiał już tylko poprawnie ściągnąć samą klątwę.
Marcella Felix Felicis (9/10)
Steffen zdołał dostrzec na bocznej framudze rząd wyżłobionych run, które niewątpliwie układały się we wzór niezbędny do nałożenia wspomnianej klątwy - były ukryte pomiędzy nic nie znaczącymi zawijasami w taki sposób, że zlewały się z nimi kszałtem, kątami, fakturą i barwą, ale oko Steffena bystrze i sprawnie odnalazło właściwy trop - przecież doskonale znał się na runach. Teraz, teraz musiał już tylko poprawnie ściągnąć samą klątwę.
Marcella Felix Felicis (9/10)
Steffen całkowicie skupił się na runach, szukając wyrytych na drzwiach znaków, wpatrując się w szczegóły zawijasów i odcyfrowując starożytne symbole. Skupiony całkowicie na swoim zadaniu, musiał i chciał odciąć się od smoka, od lęku, od poczucia zagrożenia. Jako wyszklony klątwołamacz, wiedział doskonale, że rozproszenie przy zdejmowaniu klątwy może być równie groźne jak rozwścieczony gad. Pamiętał doskonale strach i upokorzenie, jakie towarzyszyły mu podczas wyprawy do Irlandii, gdy poniósł spektakularną klapę w ściąganiu klątwy Eris - wtedy uratowały go łut losu i niezdarność Marcelli. Teraz nie mógł dopuścić do podobnej pomyłki, więc starannie wyciszył wszelkie emocje. Był świadom ciężaru spoczywającego na swych ramionach - prawdopodobnie był jedyną osobą z drużyny, która może odczytać te runy i zdjąć klątwę, chyba, że pan Florean znowu go zaskoczy. Był teraz odpowiedzialny za nich wszystkich i liczył, że Marcella i Florean poradzą sobie w międzyczasie ze smokiem. Wiedzieli, że zawsze mogą sięgnąć po brzękadło, spoczywające w kieszeni jego luźnego płaszcza.
Wycelował różdżkę w drzwi i z maksymalnym skupieniem pomyślał inkantancję, która miała ściągnąć goblińskie zabezpieczenia i utorować im drogę ucieczki: Finite Incantatem
ściągam klątwę!
Wycelował różdżkę w drzwi i z maksymalnym skupieniem pomyślał inkantancję, która miała ściągnąć goblińskie zabezpieczenia i utorować im drogę ucieczki: Finite Incantatem
ściągam klątwę!
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
Wstrzymała oddech. Tyle chwil, kiedy próbowała spotkać się właśnie z takim stworem oko w oko. Książki, znaki, jej różdżka, ba, nawet obie, wszystkie wskazywały na to, że kiedyś się z tymi latającymi stworzeniami spotka, nawet jeśli na tarasie widokowym w Peak District niezbyt to wyszło. Wiedziała, że tak ogromny stwór nie będzie miał problemów, by zaraz ją pożreć. A gdy jego ślepia skierowały się w jej stronę, zastanawiała się, czy ten smok będzie dla nich agresywny. Próbowała choć przez chwilę przypomnieć sobie co było napisane o podobnych smokach w ksiażce, którą pokazywał jej Matt Bott, ale zupełnie nic teraz nie pamiętała. Może pod wpływem nerwów, może po prostu nie utrwaliła tej wiedzy. Nie wiedziała jednak co zrobić. Czy będzie agresywny? Nie mogła ryzykować, że coś pójdzie nie tak. Powolnym krokiem zbliżyła się do Steffana. - Florean, do wyjścia. - powiedziała głośno, ale nie krzyczała, żeby nie ryzykować agresywnej reakcji, smoka. Ze wskazanego wcześniej przez Steffana kieszenia zabrała brzękadło. Jego obsłucha nie była specjalnie wymagająca. Zaczęła machać nim na boki, wydając przy tym charakterystyczny, drażniący dźwięk.
| używam brzękadła
| używam brzękadła
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Naprawdę nie wiem dlaczego przez chwilę myślałem, że smok może nas zlekceważyć. Przecież właśnie po to tutaj był, żeby bronić zawartości skrytki przed nieproszonymi gośćmi. Na pewno nie był przyzwyczajony do zapachu ludzi, przecież pracowały tutaj same gobliny. Widziałem, że Steffen wciąż zajmował się zdejmowaniem klątwy – podziwiałem go za tę rzadką umiejętność, ale jednocześnie miałem nadzieję, że szybko się z tym wyrobi. Nie mogliśmy spędzić w tym miejscu ani sekundy dłużej.
Marcella mnie wyprzedziła i zabrała Steffenowi brzękadło zanim zdążyłem zareagować. Nie do końca wiedziałem na jakiej zasadzie ono działa, ale jeżeli miało nas uratować przed spłonięciem żywcem to mogłem tym machać nawet stopą.
Zaraz, ale czy nie istniało jeszcze jakieś zaklęcie na oszołomienie smoka? Wydawało mi się, że kiedyś gdzieś o nim czytałem. A może uczyłem się o nim jeszcze w Hogwarcie? Nie mieliśmy już nic do stracenia, więc wycelowałem różdżką w smoka, próbując opanować drżenie dłoni. Na brodę Merlina, co ja robię pomyślałem, ale było już za późno. - Conjunctivitis - tliła się we mnie nadzieja, że z pomocą naprawdę potrzebnego teraz cudu, to zaklęcie się uda.
Marcella mnie wyprzedziła i zabrała Steffenowi brzękadło zanim zdążyłem zareagować. Nie do końca wiedziałem na jakiej zasadzie ono działa, ale jeżeli miało nas uratować przed spłonięciem żywcem to mogłem tym machać nawet stopą.
Zaraz, ale czy nie istniało jeszcze jakieś zaklęcie na oszołomienie smoka? Wydawało mi się, że kiedyś gdzieś o nim czytałem. A może uczyłem się o nim jeszcze w Hogwarcie? Nie mieliśmy już nic do stracenia, więc wycelowałem różdżką w smoka, próbując opanować drżenie dłoni. Na brodę Merlina, co ja robię pomyślałem, ale było już za późno. - Conjunctivitis - tliła się we mnie nadzieja, że z pomocą naprawdę potrzebnego teraz cudu, to zaklęcie się uda.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Steffen skupił się na klątwie, koncentrując się na tyle, na ile był w stanie, z rozbudzonym smokiem tuż za swoimi plecami: w swojej dziedzinie był jednak specjalistą, nie tylko doskonale wyszkolonym, ale i dziś niewątpliwie zdeterminowanym, by swój cel osiągnąć - błękitne światło otuliło wrota skrytki, przerzedzając mleczną mgłę jeszcze dotąd kłębiącą się tuż przy nich, nikt nie padł ofiarą klątwy, została bezpiecznie zdjęta z drzwi. Od wewnątrz wystarczyło już tylko pchnąć - na zewnątrz znajdował się przydługi ciemny korytarz z wieloma odchodzącymi odeń kolejnymi odnogami i wieloma kolejnymi drzwiami prowadzącymi najpewniej do kolejnych skrytek.
Dźwięk opadających monet dzwonił dźwięcznie i rytmicznie jak deszcz bijący o szyby okien. Pomruk, jaki wydobył się ze smoczej paszczy nie mógł sugerować przyjaznych zamiarów smoka. Marcella zareagowała błyskawicznie, sięgając po brzękadło Steffena i usiłując posłużyć się nim na oślep - stojąc naprzeciw gada trudno było jej jednak zachować zimną krew, nie potrafiła rozpoznać smoczych reakcji, a w takiej sytuacji nawet użycie brzękadła musiało stanowić wyzwanie - utrudnione, przez całkowity brak doświadczeń z magicznymi zwierzętami. Nie wiedziała, czy brzękadła powinna używać w odpowiednim rytmie, częstotliwości lub głośności, nigdy wcześniej nie mając podobnego przedmiotu w rękach nie wiedziała nawet, w jaki sposób wydobyć z niego dźwięk najbardziej skutecznie. Cokolwiek jednak zrobiła, wciąż dopisywało jej niezwykłe szczęście wywołane przez moc eliksiru Felix Felicis, szczęście, które sprawiło, że smok niechętnie otrzepał pysk, wydając z siebie żałosny pomruk, zmrużył zajadle oczy i trzasnął ogonem w przeciwległą ścianę - aż sufitu posypały się szczątki gruzu. Szczęście jednak, nawet to płynne, nie będzie trwało wiecznie. Florean odważnie przeszedł do ataku jako pierwszy - jednak jego zaklęcie okazało się zbyt słabe, by oszołomić przerośniętego gada.
Marcella Felix Felicis (10/10)
Dźwięk opadających monet dzwonił dźwięcznie i rytmicznie jak deszcz bijący o szyby okien. Pomruk, jaki wydobył się ze smoczej paszczy nie mógł sugerować przyjaznych zamiarów smoka. Marcella zareagowała błyskawicznie, sięgając po brzękadło Steffena i usiłując posłużyć się nim na oślep - stojąc naprzeciw gada trudno było jej jednak zachować zimną krew, nie potrafiła rozpoznać smoczych reakcji, a w takiej sytuacji nawet użycie brzękadła musiało stanowić wyzwanie - utrudnione, przez całkowity brak doświadczeń z magicznymi zwierzętami. Nie wiedziała, czy brzękadła powinna używać w odpowiednim rytmie, częstotliwości lub głośności, nigdy wcześniej nie mając podobnego przedmiotu w rękach nie wiedziała nawet, w jaki sposób wydobyć z niego dźwięk najbardziej skutecznie. Cokolwiek jednak zrobiła, wciąż dopisywało jej niezwykłe szczęście wywołane przez moc eliksiru Felix Felicis, szczęście, które sprawiło, że smok niechętnie otrzepał pysk, wydając z siebie żałosny pomruk, zmrużył zajadle oczy i trzasnął ogonem w przeciwległą ścianę - aż sufitu posypały się szczątki gruzu. Szczęście jednak, nawet to płynne, nie będzie trwało wiecznie. Florean odważnie przeszedł do ataku jako pierwszy - jednak jego zaklęcie okazało się zbyt słabe, by oszołomić przerośniętego gada.
Marcella Felix Felicis (10/10)
Udało się, udało się, -UDAŁO SIĘ! - krzyknął Steffen, chcąc przekrzyczeć brzękadło i dać znać towarzyszom, że mogą już stąd wyjść. Sprawdzić jaka to skrytka i szukać fletu…
-Zdjąłem klątwę, droga wolna! - uściślił, odwracając się z triumfalnym uśmiechem do Marcelli i Floreana. Na widok smoka, uśmiech natychmiast zbladł - bestia co prawda nie zaatakowała, ale strząsanie gruzu ogonem wyglądało strasznie groźnie i jak na gust Steffa, dość agresywnie. Co, jeśli brzękadło to za mało? Nie chciał dostać smoczym płomieniem w plecy, gdy będzie stąd wybiegał!
Usłyszał, że Florean próbuje magicznie oszołomić smoka, ale chyba bezskutecznie. Postanowił wesprzeć kompana zaklęciem. Nie był asem uroków, ale Conjunctivitis leżało akurat po dobrej stronie granicy jego możliwości i ćwiczył jego rzucanie na zaawansowanych zajęciach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami (ojej, to było dawno temu…). Pamiętał też, że w kieszeni ma kryształ, który mógłby pomóc...
- Conjunctivitis! - spróbował, celując w smoka.
-Zdjąłem klątwę, droga wolna! - uściślił, odwracając się z triumfalnym uśmiechem do Marcelli i Floreana. Na widok smoka, uśmiech natychmiast zbladł - bestia co prawda nie zaatakowała, ale strząsanie gruzu ogonem wyglądało strasznie groźnie i jak na gust Steffa, dość agresywnie. Co, jeśli brzękadło to za mało? Nie chciał dostać smoczym płomieniem w plecy, gdy będzie stąd wybiegał!
Usłyszał, że Florean próbuje magicznie oszołomić smoka, ale chyba bezskutecznie. Postanowił wesprzeć kompana zaklęciem. Nie był asem uroków, ale Conjunctivitis leżało akurat po dobrej stronie granicy jego możliwości i ćwiczył jego rzucanie na zaawansowanych zajęciach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami (ojej, to było dawno temu…). Pamiętał też, że w kieszeni ma kryształ, który mógłby pomóc...
- Conjunctivitis! - spróbował, celując w smoka.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Sama nie miała pojęcia jak działa brzękadło, ale była pewna, że kiedyś mogła to widzieć. Może jakaś prezentacja? Nie miała pojęcia, nie umiała tego wyjaśnić, po prostu jej ręka sama pokierowała przedmiotem w taki sposób, że się udało i bestia cofnęła się od nich. Jednak kiedy zauważyła, że pan Fortescue nawet nie postanowił wykonać kroku w ich stronę... No mało zawału nie dostała. Nie dość, że postanowił zostać na miejscu to przystąpił do otwartego ataku, który mógł rozjuszyć bestię. Zmarszczyła brwi niezadowolona przestrasznie. Nie wątpiła ani przez chwilę, że Steffenowi uda się zdjąć tę klątwę, dlatego przystępowała już w stronę wyjścia. I kiedy już miała pchnąć drzwi, by móc je otworzyć, usłyszała, że ten również rzuca zaklęcie, które nie było jej specjalnie znane. I chyba jakoś zadziałało na smoka.
Oni naprawdę postradali zmysły. A ich postępowanie zwłaszcza ją denerwowało, gdy wiedziała, że chwilę wcześniej to oni nastawili się na okropne zagrożenie, w momencie, kiedy ona była zupełnie bezpieczna. Oddała brzękadło w ręce Steffena, wiedząc, że pewnie poradzi sobie z nim lepiej niż ona i pchnęła drzwi, by dostać się na korytarz, by sprawdzić, gdzie tak naprawdę się znaleźli. Nad drzwiami powinna znaleźć numer skrytki. Taką przynajmniej miała nadzieję. Jednocześnie z pomocą Oculusa mogła wiedzieć co się dzieje wewnątrz skrytki. Kiedy znalazła się na korytarzu, wyciągnęła różdżkę w stronę otwartych drzwi i wypowiedziała: - Magicus Extremos.
Oni naprawdę postradali zmysły. A ich postępowanie zwłaszcza ją denerwowało, gdy wiedziała, że chwilę wcześniej to oni nastawili się na okropne zagrożenie, w momencie, kiedy ona była zupełnie bezpieczna. Oddała brzękadło w ręce Steffena, wiedząc, że pewnie poradzi sobie z nim lepiej niż ona i pchnęła drzwi, by dostać się na korytarz, by sprawdzić, gdzie tak naprawdę się znaleźli. Nad drzwiami powinna znaleźć numer skrytki. Taką przynajmniej miała nadzieję. Jednocześnie z pomocą Oculusa mogła wiedzieć co się dzieje wewnątrz skrytki. Kiedy znalazła się na korytarzu, wyciągnęła różdżkę w stronę otwartych drzwi i wypowiedziała: - Magicus Extremos.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Moje zaklęcie okazało się porażką, co niespecjalnie mnie zdziwiło, bo miałem zerowe doświadczenie w obcowaniu ze smokami. Mimo wszystko tliła się we mnie nadzieja, że mi się poszczęści – potrzebowaliśmy teraz szczęścia, chyba nawet trochę więcej niż to, które płynęło w żyłach Marceli.
Ucieszyłem się, kiedy Steffenowi udało się złamać klątwę, chociaż specjalnie po sobie tego nie okazałem. Za bardzo byłem skupiony na tym wielkim stworzeniu, które stało dosłownie przede mną, i to jeszcze w niedużej odległości. - Chodźmy - powiedziałem tylko i ruszyłem w stronę drzwi, jednak Steffen postanowił wziąć ze mnie przykład (z czego niespecjalnie się ucieszyłem) i rzucić to zaklęcie ponownie. Mogłem po prostu iść dalej, ale nie chciałem zostawiać go sam na sam ze smokiem, więc ostatecznie jeszcze raz wycelowałem różdżkę w smoka. Skuliłem się, kiedy uderzył w przeciwległą ścianę, ale niepewnie się wyprostowałem i rzuciłem ponownie - Conjunctivitis! - Teraz musiało się udać.
Ucieszyłem się, kiedy Steffenowi udało się złamać klątwę, chociaż specjalnie po sobie tego nie okazałem. Za bardzo byłem skupiony na tym wielkim stworzeniu, które stało dosłownie przede mną, i to jeszcze w niedużej odległości. - Chodźmy - powiedziałem tylko i ruszyłem w stronę drzwi, jednak Steffen postanowił wziąć ze mnie przykład (z czego niespecjalnie się ucieszyłem) i rzucić to zaklęcie ponownie. Mogłem po prostu iść dalej, ale nie chciałem zostawiać go sam na sam ze smokiem, więc ostatecznie jeszcze raz wycelowałem różdżkę w smoka. Skuliłem się, kiedy uderzył w przeciwległą ścianę, ale niepewnie się wyprostowałem i rzuciłem ponownie - Conjunctivitis! - Teraz musiało się udać.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Korzystając z ostatnich chwil działania eliksiru płynnego szczęścia Marcella wzmocniła swoich towarzyszy. Przywołany przez nią wcześniej oculus zniknął, rozmywając się w powietrzu, ale przez otwarte drzwi czarownica była w stanie dostrzec swoich towarzyszy - stojących naprzeciw smoka.
Wystarczyło, by spojrzała w górę, a odnalazła numer skrytki - 1000006. Korytarz ciągnął się daleko długim labiryntem, odnogi odchodziły na prawo, na lewo, niektóre ginęły w ciemnościach, inne były rozświetlane magicznymi pochodniami. Nie tak daleko od siebie - trzy, może cztery wrota na prawo - Marcella dostrzegła bardziej odróżniający się punkt, we wnęce w ścianie znajdowało się kilka kamiennych tablic - być może zdradzą więcej, jeśli przyjrzeć się im bliżej.
Wpierw jednak należało poradzić sobie z bardziej palącym problemem - smok wydawał się rozjuszony nie na żarty, ni Florean ni Steffen nie mieli do czynienia ze smokami na tyle, by wiedzieć, jak dokładnie można go unieszkodliwić. Wypowiadana inkantacja była im znana jedynie z nazwy, potrafili poprawnie wykonać urok, nie bardzo jednak znali jego powiązania ze smoczym pancerzem, nie bardzo wiedzieli, w którą część ciała powinni celować, niekoniecznie też władali mocą tak silną, by unieszkodliwić tak wielką bestię. Urok Steffena uderzył smoczy łeb, gad otrzepał się ze zdezorientowaniem, zamrugał, raz, drugi, czar go nie unieszkodliwił, przyćmił jedynie na moment - moment, który można było wykorzystać ku własnej korzyści.
Steffen, Florean +18 do rzutów 1/3
Wystarczyło, by spojrzała w górę, a odnalazła numer skrytki - 1000006. Korytarz ciągnął się daleko długim labiryntem, odnogi odchodziły na prawo, na lewo, niektóre ginęły w ciemnościach, inne były rozświetlane magicznymi pochodniami. Nie tak daleko od siebie - trzy, może cztery wrota na prawo - Marcella dostrzegła bardziej odróżniający się punkt, we wnęce w ścianie znajdowało się kilka kamiennych tablic - być może zdradzą więcej, jeśli przyjrzeć się im bliżej.
Wpierw jednak należało poradzić sobie z bardziej palącym problemem - smok wydawał się rozjuszony nie na żarty, ni Florean ni Steffen nie mieli do czynienia ze smokami na tyle, by wiedzieć, jak dokładnie można go unieszkodliwić. Wypowiadana inkantacja była im znana jedynie z nazwy, potrafili poprawnie wykonać urok, nie bardzo jednak znali jego powiązania ze smoczym pancerzem, nie bardzo wiedzieli, w którą część ciała powinni celować, niekoniecznie też władali mocą tak silną, by unieszkodliwić tak wielką bestię. Urok Steffena uderzył smoczy łeb, gad otrzepał się ze zdezorientowaniem, zamrugał, raz, drugi, czar go nie unieszkodliwił, przyćmił jedynie na moment - moment, który można było wykorzystać ku własnej korzyści.
Steffen, Florean +18 do rzutów 1/3
Jedno spojrzenie w stronę numeru skrytki i westchnęła głośno. Nie mogli mieć na tyle szczęścia, by wylądować choćby blisko miejsca, w którym powinni się znaleźć. Numer był bardzo odległy, choć sama nie miała pojęcia czy gobliny rzeczywiście oznaczają swoje skrytki w sposób po prostu po kolei. To będzie trzeba sprawdzić, ale raczej nie powinno być trudne do dedukcji. Teraz jednak trzeba było ich powstrzymać - nie mogli tracić czasu, by unieszkodliwiać smoka, zwłaszcza, że nie byli w tym wcale dobrzy. Wręcz przeciwnie. Stanęła w drzwiach i odezwała się: - Musicie wyjść stamtąd natychmiast. - Nie chciała, by za mocno oddalali się od swojego zadania - a unieszkodliwianie smoka nie było jego częścią. - Zostawcie go! No już, bo w końcu naprawdę będziecie woleli radzić sobie z nim niż ze mną. - Trochę się nadmiernie zirytowała, trzeba było to jasno przyznać, ale uznawała to za usprawiedliwioną złość. Zaraz po przekazaniu im wiadomości, powoli przeszła się po korytarzu - najpierw do drzwi do najbliższej nieotwartej przez nich skrytki, by sprawdzić również jej numer umieszczony na tablicy nad wejściem, w nadziei, że naprowadzi ją to na sposób numeracji kolejnych skrytek przez gobliny. Z kolei następna była wnęka - postanowiła spojrzeć na jedną z tabliczek, jednak już nawet nim wzięła ją do ręki, była niemal pewna, że wiele z niej nie zrozumie. W końcu byli w banku Gringotta. Warto jednak spróbować, prawda? Przy okazji wyciągnęła też różdżkę, by machnąć nią lekko i dosyć cicho wypowiedzieć zaklęcie: - Homenum Revelio.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
Główna sala banku
Szybka odpowiedź