Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k100' : 87
--------------------------------
#3 'k10' : 2
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k100' : 87
--------------------------------
#3 'k10' : 2
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Izolacja z pewnością nie zadziałałaby na naszą korzyść, dlatego cieszyło mnie to, że znów byliśmy razem. Choć jednocześnie świadom byłem faktu, że pozostawanie w zbitej grupie sprawia, że łatwiej któregoś z nas trafić. Cóż, zdawało się że z tego impasu nie było dobrego wyjścia. Magnus zaczął rozmawiać, jednak nasi przeciwnicy nie wydawali się skorzy do rozmowy. Odnotowałem w głowie nazwisko ich przełożonego spoglądając na drzwi. Byłem niemal pewien, że zamek przeskoczył.
- Unieszkodliwmy ich i... - ruszajmy, chciałem powiedzieć, ale urwałem w pół słowa, gdy pod budynkiem zatrząsnęło. Zaklęcia się posypały, ale i lampa zleciała z sufitu mknąc prosto w stronę mojego przyjaciela. - Wingardium Leviosa. - zażądałem wskazując różdżką lampę, miałem nadzieję, że uda mi się ją choć na chwile zatrzymać w locie i nie pozwolić by ugodziła Valerija.
- Unieszkodliwmy ich i... - ruszajmy, chciałem powiedzieć, ale urwałem w pół słowa, gdy pod budynkiem zatrząsnęło. Zaklęcia się posypały, ale i lampa zleciała z sufitu mknąc prosto w stronę mojego przyjaciela. - Wingardium Leviosa. - zażądałem wskazując różdżką lampę, miałem nadzieję, że uda mi się ją choć na chwile zatrzymać w locie i nie pozwolić by ugodziła Valerija.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 43, 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 43, 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ból głowy ustąpił. Poczuła jak wracają jej siły, a w szczególności trzeźwość myślenia, która przez dokuczliwy ból była przymglona. Jej wzrok padł na kulącą się pod biurkiem sekretarkę. Jeszcze chwile temu nieświadoma niczego obierała nożem mandarynkę i paplała niewiarygodne bzdury by teraz przestraszona spoglądać na celujących w nią różdżką czarodziei. Antonia wiedziała, że nie mieli już wyjścia. Domyślała się, że większość strażników doskonale zdawała sobie sprawę z ich obecności w elektrowni. Tego nie mogli już cofnąć, a jedyne co im pozostało to przeć do przodu i minimalizować możliwości całkowitego zdemaskowania. Kobieta obejrzała się za siebie. Choć nie wierzyła, że ktoś mógłby stanowić dla nich zagrożenie to życie nauczyło ją by nie lekceważyć wroga jak słaby i nijaki by on nie był. Wróciła spojrzeniem do swoich towarzyszy. Rzucone zaklęcia nie wpływały na nich najlepiej dlatego niewiele myśląc podeszła do stojącego niedaleko Magnusa i przykładając różdżkę do jego ramienia wypowiedziała – Paxo – nim zdążyła skończyć mówić zaklęcie, zaczęła tracić równowagę. Opierając się mocniej na nogach próbowała na nowo ją odzyskać.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 65
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'k100' : 65
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Ton przyjęty przez mugola zdecydowanie nie należał do takich na jaki liczył. Pewność siebie, paskudnie naiwna wola przetrwania za pomocą wątpliwego szczęścia stanowiła element jego głupoty, nie honoru tudzież odwagi. Głośne słowa stanowiące zapewne pewien klucz, schemat alarmu, nie wzbudziły w Drew entuzjazmu i nuty litości, by oszczędzić oprycha, wręcz sprawiły, iż miał ochotę poderżnąć mu nożem gardło. Był już gotów, kiedy Cyneric uprzedził go naprawdę silnym zaklęciem i choć w zamiar był zupełnie inny to anomalie ponownie pokazały swą moc. Nie mieli nad nimi panowania, były zupełnie odrębne, tajemnicze i nieokiełznane, co niejednokrotnie już trapiło w myślach szatyna będącego zdecydowanym zwolennikiem siły nauki, jak broni.
Wykrzywił wargi w kpiącym uśmiechu, gdy napastnicy przestali być większym zagrożeniem. Nie wątpił w umiejętności swojej drużyny, jednak kiedy na stole leżała karta oznaczająca zwykły fart nabierał wody w usta starając się przemknąć niezauważonym wedle własnych reguł. Podporządkowywanie zawsze stanowiło dla niego problem; właściwie nigdy takowy być nie musiał i ów pierwsza próba była wyzwaniem, jakiego nigdy miał się nie podjąć. Nie lubił narażać skóry dla idei, jednak brak wyjścia sytuacji zmuszał go do kooperacji względnie sprawiającej wrażenie bezpiecznej. Wierzył we własne możliwości, ale inny sposób działania kompanów sprawiał, że potrzebował uwierzyć także w nich, co było niesamowicie ciężkim orzechem do zgryzienia.
Skomlenie zza biurka nie przestawało drażnić jego uszu. Pragnął się skupić, zebrać myśli i znaleźć w pamięci odpowiednią drogę, którą opisał za pomocą mapy Valerij, ale fakt jej obecności oraz następne, zupełnie niespodziewane anomalie sprawiły, iż ścisnął mocno wolną dłoń w pięść pragąc zachować równowagę. Po chwili ruszywszy w jej kierunku miał się na baczności – przekraczał wolno cały pokój obserwując „tonącego” ochroniarza, a następnie drzwi, które bez trudu otworzył Apo. Wiedział, że kobiecy głos zawładnie pokojem, gdy jego właścicielka zobaczy go nad swoim ramieniem – była sparaliżowana. Leżała w rogu jak paskudna, wijąca się żmija szukająca wyjścia z labiryntu okalanego wysokim murem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet w chwili gry kraniec różdżki oparł się o jej szyję, a nóż rozbłysnął między palcami drugiej ręki. -Chodź księżniczko, oprowadzisz mnie po swoim królestwie.- mruknął z teatralną nutą ekscytacji, a następnie wrzuciwszy ostrze do kieszeni szaty pociągnął ją do góry za elegancką, górną część garderoby.
Nie miał ochoty ani czasu na gierki, więc bezpardonowym pchnięciem zmniejszył odległość między mugolką, a resztą grupy, która skupiona była na strażnikach. -Sprawdziłbym drugi pokój. Jestem pewien, że nasza złota rybka nie powie nam prawdy, toteż zaopiekuje się tym osobiście.- rzekł tuż przed tym, jak pokój rozbłysnął wskutek nieudanego, wyjątkowo niewybaczalnego zaklęcia. Martwi żalu nie żywią. Rzucił spojrzenie Apo, aby uzyskać jego zgodę, kiedy to w jego dłoni znajdował się już duży pęk kluczy. Nim uzyskał odpowiedź skierował różdżkę w kierunku drzwi, którymi chwilę temu dostali się do środka, aby mieć pewność, iż nikt nie zaskoczy ich od tyłu. -Colloportus.
Podchodząc do drugiego, zamkniętego przejścia zaczął majstrować z zamkiem, by upewnić się, czy aby na pewno był on właścicielem jednego ze środków zabezpieczeń. Kątem oka wciąż obserwował kobietę, która miała już za chwilę stać się jego przewodnikiem – przynajmniej na to liczył.
Wykrzywił wargi w kpiącym uśmiechu, gdy napastnicy przestali być większym zagrożeniem. Nie wątpił w umiejętności swojej drużyny, jednak kiedy na stole leżała karta oznaczająca zwykły fart nabierał wody w usta starając się przemknąć niezauważonym wedle własnych reguł. Podporządkowywanie zawsze stanowiło dla niego problem; właściwie nigdy takowy być nie musiał i ów pierwsza próba była wyzwaniem, jakiego nigdy miał się nie podjąć. Nie lubił narażać skóry dla idei, jednak brak wyjścia sytuacji zmuszał go do kooperacji względnie sprawiającej wrażenie bezpiecznej. Wierzył we własne możliwości, ale inny sposób działania kompanów sprawiał, że potrzebował uwierzyć także w nich, co było niesamowicie ciężkim orzechem do zgryzienia.
Skomlenie zza biurka nie przestawało drażnić jego uszu. Pragnął się skupić, zebrać myśli i znaleźć w pamięci odpowiednią drogę, którą opisał za pomocą mapy Valerij, ale fakt jej obecności oraz następne, zupełnie niespodziewane anomalie sprawiły, iż ścisnął mocno wolną dłoń w pięść pragąc zachować równowagę. Po chwili ruszywszy w jej kierunku miał się na baczności – przekraczał wolno cały pokój obserwując „tonącego” ochroniarza, a następnie drzwi, które bez trudu otworzył Apo. Wiedział, że kobiecy głos zawładnie pokojem, gdy jego właścicielka zobaczy go nad swoim ramieniem – była sparaliżowana. Leżała w rogu jak paskudna, wijąca się żmija szukająca wyjścia z labiryntu okalanego wysokim murem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet w chwili gry kraniec różdżki oparł się o jej szyję, a nóż rozbłysnął między palcami drugiej ręki. -Chodź księżniczko, oprowadzisz mnie po swoim królestwie.- mruknął z teatralną nutą ekscytacji, a następnie wrzuciwszy ostrze do kieszeni szaty pociągnął ją do góry za elegancką, górną część garderoby.
Nie miał ochoty ani czasu na gierki, więc bezpardonowym pchnięciem zmniejszył odległość między mugolką, a resztą grupy, która skupiona była na strażnikach. -Sprawdziłbym drugi pokój. Jestem pewien, że nasza złota rybka nie powie nam prawdy, toteż zaopiekuje się tym osobiście.- rzekł tuż przed tym, jak pokój rozbłysnął wskutek nieudanego, wyjątkowo niewybaczalnego zaklęcia. Martwi żalu nie żywią. Rzucił spojrzenie Apo, aby uzyskać jego zgodę, kiedy to w jego dłoni znajdował się już duży pęk kluczy. Nim uzyskał odpowiedź skierował różdżkę w kierunku drzwi, którymi chwilę temu dostali się do środka, aby mieć pewność, iż nikt nie zaskoczy ich od tyłu. -Colloportus.
Podchodząc do drugiego, zamkniętego przejścia zaczął majstrować z zamkiem, by upewnić się, czy aby na pewno był on właścicielem jednego ze środków zabezpieczeń. Kątem oka wciąż obserwował kobietę, która miała już za chwilę stać się jego przewodnikiem – przynajmniej na to liczył.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k100' : 34
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'k100' : 34
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Ustanie na nogach dla nikogo nie okazało się wyzwaniem, niestety, niestabilność nie minęła - mugole wydawali się coraz bardziej przerażeni i z równym przerażeniem patrzyli pod własne nogi, nie spodziewali się trzęsienia - które konsekwentnie nie cichło, a przybierało na sile, tynk zaczynał sypać się ze ścian, wciąż wiszące na suficie lampy błysnęły.
Valerij usiłował uskoczyć przed lampą - nie zdążyłby tego uczynić, gdyby nie Apollinaire, który powstrzymał spadający przedmiot prostym zaklęciem: siła jego zaklęcia podtrzymała lampę, a na alchemika opadło jedynie kilka niegroźnych iskier. Cyneric usiłował spetryfikować jednego z żołnierzy - błysk, który wydobył się z różdżki Yaxleya, nie przypominał jednak czarodziejowi nie posiadającemu wiedzy z dziedziny transmutacji żadnego zaklęcia: wkrótce podłogę przed wami, pod nogami owego mugola, pokryły ruchome piaski, w których zaczął się zatapiać, lekko, po kostki. Jedynie Drew zdawał sobie sprawę z tego, że anomalia wywołała działanie zaklęcia Deserpes.
Magnus usiłował rzucić zaklęcie niewybaczalne - trudne, wymagające skupienia, być może zbyt wielkiego - pogłębiająca się słabość, która nagle pisnęła w jego uszach, coraz mocniej utrudniająca koncentrację, nie pozwoliła mu wymierzyć promienia celnie. Nie uczyniło to najlepszego podłoża do wzbudzenia większej grozy u wciąganego przez piaski mężczyzny. Dlatego - kiedy obok przeszedł Drew - odwinął się i zamachnął się na czarodzieja, wymierzając silny - niesamowicie silny, czyżby niesiony adrenaliną? - cios w bok głowy czarodzieja, nie pozwalając mu - jeszcze - podejść bliżej kwilenia. Drugi z żołnierzy, oswobodzony z klątwy Aquassusa, rzucił się na podłogę w poszukiwaniu karabinu - uchwyciwszy go - podobnie jak jego kompan - gotując się do ataku.
Antonia usiłowała ukoić nerwy Magnusa, lecz anomalie po raz kolejny spłatały wam figla: zamiast zaklęcia leczącego, w czarnoksiężnika błysnęła rictusempra.
Drew, moc uderzenia żołnierza A wynosi 115, żołnierz uderza z krytycznym sukcesem. Wciąż obowiązuje was druga kość na utrzymanie równowagi, ST wzrasta do 20. Przypominam o jednej akcji na post, nie zakładamy również sukcesu, póki nie potwierdzi go mistrz gry. Na czynności fizyczne, co do których można domniemywać, że druga strona może mieć możliwość przeciwstawienia się im, również rzucamy kością.
Valerij usiłował uskoczyć przed lampą - nie zdążyłby tego uczynić, gdyby nie Apollinaire, który powstrzymał spadający przedmiot prostym zaklęciem: siła jego zaklęcia podtrzymała lampę, a na alchemika opadło jedynie kilka niegroźnych iskier. Cyneric usiłował spetryfikować jednego z żołnierzy - błysk, który wydobył się z różdżki Yaxleya, nie przypominał jednak czarodziejowi nie posiadającemu wiedzy z dziedziny transmutacji żadnego zaklęcia: wkrótce podłogę przed wami, pod nogami owego mugola, pokryły ruchome piaski, w których zaczął się zatapiać, lekko, po kostki. Jedynie Drew zdawał sobie sprawę z tego, że anomalia wywołała działanie zaklęcia Deserpes.
Magnus usiłował rzucić zaklęcie niewybaczalne - trudne, wymagające skupienia, być może zbyt wielkiego - pogłębiająca się słabość, która nagle pisnęła w jego uszach, coraz mocniej utrudniająca koncentrację, nie pozwoliła mu wymierzyć promienia celnie. Nie uczyniło to najlepszego podłoża do wzbudzenia większej grozy u wciąganego przez piaski mężczyzny. Dlatego - kiedy obok przeszedł Drew - odwinął się i zamachnął się na czarodzieja, wymierzając silny - niesamowicie silny, czyżby niesiony adrenaliną? - cios w bok głowy czarodzieja, nie pozwalając mu - jeszcze - podejść bliżej kwilenia. Drugi z żołnierzy, oswobodzony z klątwy Aquassusa, rzucił się na podłogę w poszukiwaniu karabinu - uchwyciwszy go - podobnie jak jego kompan - gotując się do ataku.
Antonia usiłowała ukoić nerwy Magnusa, lecz anomalie po raz kolejny spłatały wam figla: zamiast zaklęcia leczącego, w czarnoksiężnika błysnęła rictusempra.
Drew, moc uderzenia żołnierza A wynosi 115, żołnierz uderza z krytycznym sukcesem. Wciąż obowiązuje was druga kość na utrzymanie równowagi, ST wzrasta do 20. Przypominam o jednej akcji na post, nie zakładamy również sukcesu, póki nie potwierdzi go mistrz gry. Na czynności fizyczne, co do których można domniemywać, że druga strona może mieć możliwość przeciwstawienia się im, również rzucamy kością.
- (nie)życie:
- • Antonia: 208/213 (5- psychiczne - decephalgo)
• Drew: 193/213 (20 - psychiczne); nóż
• Valerij: 208/208; mapy
• Apollinare 214/214
• Cyneric 270/270
• Magnus 215/260; -5 (45 - psychiczne)
Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, jak żwawe ptaszę, wyrywające się z zaciśniętej pięści. To tutaj, gotowe było zadziobać na śmierć, więc nie mieli większego wyboru, jak pozbyć się go, jak najskuteczniej. Na razie - z marnym skutkiem. Twarz Magnusa stężała z wysiłku, koncentrując się na trudnym zaklęciu. Rzuconym nadzwyczaj lekkomyślnie, pod wpływem gniewu, który w obecnej sytuacji powinien kontrolować. Nie mogli więcej gnać na ślepo, należało podjąć kroki zdroworozsądkowe. Od kilku minut nie przybliżyli się do swego celu, za to skutecznie marnowali cenny czas. Sam nie był bez winy; uciesznie radował się z maltretowania mugoli, znacznie wytrzymalszych, niż początkowo podejrzewał. Zaklęcie niewybaczalne chybiło celu, brakło ledwie kilku cali, by zielony promień zmiótł mężczyznę z nóg i nie pozwolił już więcej się na nie podnieść, za to Rowle'em raz jeszcze wstrząsnęła przejmująca słabość. Głowa zaczęła pulsować tępym bólem, chyba tylko cudem utrzymywał się jeszcze w pozycji pionowej, na chwiejącym się podłożu, rejestrując bacznie sytuację, analizując otoczenie, które powinni wykorzystać na swoją korzyść. Jeszcze mieli szczęście znajdować się w komplecie, chociaż jedna roztrzaskana lampa nie zwiastowała im pomyślności. Mugolscy żołnierze też stali się jacyś bardziej żwawi, mimo pogłębiających się obrażeń: czy tak raniony strażnik miał jeszcze prawo oddychać? Zaklął, gdy ujrzał, jak ta pokraka niezwykle wprawnie atakuje Drew, nierozważnie podchodzącego zbyt blisko tych męt, tego im tylko brakowało - rękoczynów. Pewnie wmieszałby się w jeszcze nierozgorzałą bójkę, lecz musiał reagować na swoje obrażenia. Już nazbyt wyczuwalne, za bardzo uciążliwe. Nie pomogło też zaklęcie Antonii, które z lecznictwem miało raczej niewiele wspólnego, rozpoznawał promień rictusempra, lecz nie zdecydował się przed nim uchylić. Miał dosłownie sekundę na reakcję, nim uderzy go zaklęcie, więc korzystając, iż jeszcze nie zaśmiewa się histerycznie, wymierzył różdżką w strażnika spętanego ruchomymi piaskami.
-Malesuritio - wypowiedział wyraźnie, modląc się do Merlina, by tym razem magią nie targnęły anomalie. Starał się przy tym lekceważyć wstrząsy, utrudniające utrzymanie się na nogach,w takiej chwili nie mogły mu przeszkodzić.
| rzut na strażnika, który jest unieruchomiony ma st pomniejszone o 10; st poprawnego zaklęcia wynosi więc: 65-10-26+5= 34
-Malesuritio - wypowiedział wyraźnie, modląc się do Merlina, by tym razem magią nie targnęły anomalie. Starał się przy tym lekceważyć wstrząsy, utrudniające utrzymanie się na nogach,w takiej chwili nie mogły mu przeszkodzić.
| rzut na strażnika, który jest unieruchomiony ma st pomniejszone o 10; st poprawnego zaklęcia wynosi więc: 65-10-26+5= 34
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 78
--------------------------------
#3 'k10' : 10
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 78
--------------------------------
#3 'k10' : 10
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Bacznie obserwował strażników, którzy opętani magią zdawali się zupełnie obezwładnieni, choć najwyraźniej anomalie ponownie spłatały grupie napastników figla momentalnie poprawiając ich kondycję. Nie mógł się tego spodziewać – był bowiem pewien, że klątwa oraz przypadkowe, ruchome piaski zapewnią im czas na uciszenie ów dwójki i złapanie ostatniej, znajdującej się w niewielkim pomieszczeniu, kobiety. Nienawidził mugoli, ale szkoda było mu brudzić rąk, aby wszystkich dookoła wypatroszyć toteż zdecydował zaufać magii, w której przecież pokładał wiarę od tak dawna. Los jednak sprawił, że została ona wystawiona na próbę w chwili, gdy kątem oka dostrzegł pędzącą ku niemu, z wielką siłą, pięść ochroniarza zdającego się działać już tylko w amoku bezradności. Nie dało się ukryć, że momentalna reakcja szatyna była wynikiem tylko i wyłącznie spostrzegawczości i czujności, którą trenował wiele lat szkoląc się w swoim fachu. Odkąd pamiętał musiał zwracać uwagę na detale, doszukiwać się szczegółów, a przede wszystkim – mieć oczy dookoła głowy. Zacisnąwszy różdżkę w dłoni uniósł ją nieznacznie i wypowiedziawszy znaną sobie frazę liczył, że tym razem aura okażę się mniej kapryśna; tym bardziej, że wszystko zaczęło trząść się coraz bardziej. Liczyły się sekundy. -Protego!
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k100' : 85
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k100' : 85
Robiło się coraz dramatyczniej, wredny los śmiał się z nich coraz głośniej i coraz dosadniej, niedługo zbraknie mu tchu. Cyneric wprost nie mógł uwierzyć, że to, co widzi przed swoimi oczami, to prawda. Nie potrafił zrozumieć jakim cudem mugole odznaczali się taką wytrzymałością, zwłaszcza na magię. Brał pod uwagę ich zahartowanie, oczywiście, że tak, lecz to przechodziło już wszelakie pojęcie. Zakrwawiony mężczyzna, unieruchomiony, torturowany, wszyscy oni okazali się mieć wręcz nadludzką wolę walki oraz siłę, jakiej on sam prawdopodobnie nie posiadał. Uniósł z niedowierzania brwi, najpierw, kiedy jego różdżka rozżarzyła się dziwnym światłem, a zaklęcie mające trafić strażnika okazało się być innym, niż chciał. Nie znał go. Zobaczył jedynie ugrzęźnięte w podłożu nogi mężczyzny. Następnie z powodu silnego, jak się wydawało, ciosu mknącego wprost na Drewa.
Nie dość, że całą akcję utrudniały znacząco anomalie, to także wzbierające na sile trzęsienie ziemi próbowało rzucić nimi jak marionetkami udaremniając pójście naprzód. Yaxley zacisnął mocniej palce na różdżce oraz skoncentrował się całkowicie na zarówno utrzymaniu równowagi jak i wymyśleniu genialnego planu. Już kiedy Macnair próbował rzucić zaklęcie tarczy, treser przystąpił kilka kroków w jego stronę.
Ryzykował wiele, wystawiając się na widok oraz zasięg działania wartowników, lecz sprawa była poważna. Musieli się ruszyć, musieli wykonać zadanie, a te podłe szlamy nie dawały za wygraną.
- Protego Maxima - wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując w powietrzu staranny ruch nadgarstkiem. Miał nadzieję na objęcie tarczą zaatakowanego Rycerza, żeby pozostali mogli unieszkodliwić obu pracowników elektrowni, a oni wyszli z tego bigosu względnie bez szwanku. Cios wyprowadzony przez jednego ze strażników na pierwszy rzut oka wydawał się być zbyt silny, żeby go zignorować, chociaż Cyneric nie miał żadnej pewności na powodzenie swojego planu. Nie dość, że trzęsienie nie ustępowało, to tak jak mógł przekonać się o tym chwilę wcześniej, kaprysy magii niweczyły najlepsze plany. Musiał się jednakże skoncentrować, uwierzyć, że podoła. Na Salazara, musiało im się coś wreszcie udać w tym przeklętym, brudnym miejscu.
Nie dość, że całą akcję utrudniały znacząco anomalie, to także wzbierające na sile trzęsienie ziemi próbowało rzucić nimi jak marionetkami udaremniając pójście naprzód. Yaxley zacisnął mocniej palce na różdżce oraz skoncentrował się całkowicie na zarówno utrzymaniu równowagi jak i wymyśleniu genialnego planu. Już kiedy Macnair próbował rzucić zaklęcie tarczy, treser przystąpił kilka kroków w jego stronę.
Ryzykował wiele, wystawiając się na widok oraz zasięg działania wartowników, lecz sprawa była poważna. Musieli się ruszyć, musieli wykonać zadanie, a te podłe szlamy nie dawały za wygraną.
- Protego Maxima - wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując w powietrzu staranny ruch nadgarstkiem. Miał nadzieję na objęcie tarczą zaatakowanego Rycerza, żeby pozostali mogli unieszkodliwić obu pracowników elektrowni, a oni wyszli z tego bigosu względnie bez szwanku. Cios wyprowadzony przez jednego ze strażników na pierwszy rzut oka wydawał się być zbyt silny, żeby go zignorować, chociaż Cyneric nie miał żadnej pewności na powodzenie swojego planu. Nie dość, że trzęsienie nie ustępowało, to tak jak mógł przekonać się o tym chwilę wcześniej, kaprysy magii niweczyły najlepsze plany. Musiał się jednakże skoncentrować, uwierzyć, że podoła. Na Salazara, musiało im się coś wreszcie udać w tym przeklętym, brudnym miejscu.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 27, 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 27, 38
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Valerij próbował uniknąć lecącej lampy, lecz jak na wykwalifikowanego alchemika przystało - nie popisał się zwinnością. Na szczęście inkantacja Apollinara uchroniła Dolohova przed bólem głowy. Na nieszczęście nijak jednak nie umożliwiło im to ruszenia dalej - sprawa się bowiem niespodziewanie skomplikowała. Trzęsienie ziemi się nasiliło, z różdżki innego rycerza poszło nie to zaklęcie co powinno, a raniony mugol zaczął się miotać, stawiać i w ogóle stanowić zagrożenie. Cyneric próbował ratować sytuację, lecz znajdował się za daleko. Pośpiech w próbie zbliżenia się i anomalie udaremniły jego dobre chęci. Valerij był bliżej, miał większe możliwości. Wiedząc to chciał spróbować dokończyć dzieła - wysunął się na przód, trzymając się z dala od dziwnej anomalii podłogi w która trzymała mugolskie kończyny i samego bojowniczego mugola. Wszystko po to by podjąć próbę rzucenia osłony na siebie, jak i Drewa, który lada chwila miał stać się ofiarą zwierzęcej agresji. Czy w porę...?
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź