Ruiny elektrowni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny elektrowni Battersea
Pod koniec czerwca 1956 roku elektrownia została zrównana z ziemią za sprawą nieznanej siły.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Był to jeden z najnowocześniejszych budynków w mieście, chluba londyńczyków: największy w Europie budynek wzniesiony z cegły i pierwsza tego typu elektrownia opalana węglem. Oddana do użytku ledwie kilka miesięcy temu znana jest przez każdego mugola w mieście; dla czarodziejów wydawać się musi olbrzymim, brzydkim, futurystycznym budynkiem zalewającym zarówno powietrze, jak i wodę Tamizy, olbrzymią ilością nieczystości związanych z odpadami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.02.18 13:22, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 88
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 88
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
To jest ostatni post uzupełniający mistrza gry; przypominam, że jeżeli wszyscy będziemy pisać szybciej, wydarzenie też potoczy się szybciej. Niekiedy mam problemy wyegzekwować od Was jeden post w trakcie 48 godzin, nie możecie wymagać, żebym była do Waszej dyspozycji przez cały dzień, codziennie i codzienne odpisywała wam po kilka razy. Nie było problemem zrobić to raz, nie było problemem to powtórzyć, kiedy sytuacja rzeczywiście to usprawiedliwiała, ale kiedy prośby o post uzupełniający zaczynają iść po każdym napisanym przez Was poście (czasem pomimo tego, że odpisały już wszystkie postaci w danym miejscu, więc taki post niczego by nie zmienił), zaczyna mnie to czasowo i mentalnie niestety przerastać. Prowadzenie wydarzenia zajmuje naprawdę więcej mojego czasu niż waszego, postarajmy nawzajem uszanować - siebie i swój czas. Jeśli zaczniecie odpisywać w przeciągu 24 godzin pomimo wymaganych 48 wszyscy, możecie zacząć również ode mnie wymagać częstszych interwencji. Wybaczcie, że piszę takim tonem, ale dostałam dzisiaj trzy (trzy i pół) takie prośby, z czego każda pełna była od siebie właściwie niezależna i złożona w zupełnie innym czasie. Was jest kilka, ja jestem tylko jedna, termin na odpis nie jest moim kaprysem a kwestią organizacyjną, bez której nie jestem w stanie fizycznie prowadzić tego wydarzenia.
Antonia miała rację: ściana okazała się iluzją.
Antonia miała rację: ściana okazała się iluzją.
Zaklęcie, mimo że udane, nie przyniosło zamierzonego rezultatu. Nic się nie zmieniło, żadne wejście nie ukazało, a ściana nawet nie drgnęła w magicznym przebłysku – może faktycznie była to jedynie iluzja? Ściągnąwszy brwi zamyślił się na moment nie chcąc popełnić głupiego błędu, bowiem miał świadomość ilości pułapek szczęśliwie przez nich ominiętych. Nim jednak doszedł do jakiegokolwiek konstruktywnego wniosku, bądź racjonalnego pomysłu Borgin minęła go ruszając pewnym siebie krokiem w stronę ślepego zakończenia korytarza. -Mówiłem żebyś…- urwał spostrzegając, jak jej ręka przechodzi na drugą stronę, a następnie cała reszta drobnego ciała. Zezłościł się, bowiem jej umiejętności były nader ważne, aby ryzykować przodowaniem w niezbadanych rejonach, a bąblogłowa nie była wystarczającą barierą ochronną – ale chociaż jakąkolwiek. - Bąblogłowa.- rzucił na siebie zaciskając mocniej różdżkę w dłoni. Nie zważając na to czy poprawnie rzucił zaklęcie ruszył momentalnie za nią, także ominął pułapki, a następnie iluzję ściany. -Naślę na Ciebie naszego ducha, jak jeszcze raz wywiniesz taki numer.- stwierdził pół żartem pół serio zerkając na towarzyszkę.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Apo, Valerij, Magnus
Anomalia zwróciła się przeciwko Valerijowi, odbierając mu siły. Sytuację opanował Apolinaire - pozbywając się płomieni nim te sięgnęły was. Magnus w tym czasie, tym razem pomyślnie, wprawił w ruch lewitacji własny odcięty palec, przemieszczając go do wnętrza ostatniego posągu: cztery cienie złączył się w wywołany wcześniej znak runy - w pomieszczeniu rozległ się jedynie cichy trzask zwiastujący, zapewne, otwarcie skrytki, której klapa uniosła się lekko w górę. Dość, by można było ją podważyć. Podważyć skrytkę może wyłącznie postać posiadająca biegłość zręczne ręce.
Jeżeli to uczyni, ujrzy w środku drewniany klocek o kształcie sześcianu, nieco większy od waszych pięści.
Cyneric
Wydawało się, że Cyneric miał przewagę absolutną - nie tylko doskonale znał się na magicznych stworzeniach, ale również posiadał siłę fizyczną, która - zdawałoby się - nie pozwoli mu dać się przeważyć; a jednak, śliska powierzchnia kamieni w pobliżu sadzawki okazała się nie być najlepszym sprzymierzeńcem. Yaxley poślizgnął się i przewrócił do pozycji leżącej, poczuł lekki ból w kolanie podczas uderzenia, a na jego twarz chlusnęła słodka woda; jego ręka wciąż była unieruchomiona łapą dziwnego stworzenia: stworzenia, które wynurzyło złowieszczy pysk, utwierdzając Cynerika w przekonaniu, że albo był to prastary gatunek, albo bardzo rzadko występujący, albo - co człowiekowi o podobnej wiedzy wydawało się najbardziej prawdopodobne - była to zwykła ropucha, która została przeobrażona w monstrum za sprawą szalejących anomalii. Jej wierzchnią skórę pokrywały błyszczące jaskrawą zielenią brodawki, a szeroką paszczę - złowieszcze zęby. Dostrzegał również dobrze wykształcone gruczoły jadowe rozkładające się wzdłuż całego ciała: oznaczało to, że stworzenie potrafiło wydzielać jad. Trudno powiedzieć, na ile silny - patrząc na gabaryty przerośniętego stworzenia prawdopodobnie dość, by uznać to za kwestię poważną. Cyneric dobrze wiedział, że, o ile ten płaz przypominał inne, nie był w stanie zaatakować jadem - trucizna zostanie wydzielona samoistnie w przypadku uszkodzenia skóry, a może nawet tylko ucisku na niej. Musiał uważać na ciało ropuchy. Znawca zwierząt po jej zachowaniu mógł domniemywać, że nie była agresywna, tylko głodna i z dużym prawdopodobieństwem wszystkożerna. Udało mu się zachować różdżkę: ale to jego prawa ręka posiadała moc, a żaba wciąż trzymała ją w stalowym uścisku.
Antonia, Drew
Za dziwaczną ścianą korytarz ciągnął się dalej - mech obrastał ściany, wyścielał również posadzkę i z pewnością uwalniał trujące opary. Na końcu drogi znajdowały się drzwi - pozbawione jakiegokolwiek uchwytu i z wtłocznym symbolem sześciokąta, dzieliło was od nich zaledwie kilka metrów.
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Drew - bąblogłowa, 5 tur
Apo - lumos
Anomalia zwróciła się przeciwko Valerijowi, odbierając mu siły. Sytuację opanował Apolinaire - pozbywając się płomieni nim te sięgnęły was. Magnus w tym czasie, tym razem pomyślnie, wprawił w ruch lewitacji własny odcięty palec, przemieszczając go do wnętrza ostatniego posągu: cztery cienie złączył się w wywołany wcześniej znak runy - w pomieszczeniu rozległ się jedynie cichy trzask zwiastujący, zapewne, otwarcie skrytki, której klapa uniosła się lekko w górę. Dość, by można było ją podważyć. Podważyć skrytkę może wyłącznie postać posiadająca biegłość zręczne ręce.
Jeżeli to uczyni, ujrzy w środku drewniany klocek o kształcie sześcianu, nieco większy od waszych pięści.
Cyneric
Wydawało się, że Cyneric miał przewagę absolutną - nie tylko doskonale znał się na magicznych stworzeniach, ale również posiadał siłę fizyczną, która - zdawałoby się - nie pozwoli mu dać się przeważyć; a jednak, śliska powierzchnia kamieni w pobliżu sadzawki okazała się nie być najlepszym sprzymierzeńcem. Yaxley poślizgnął się i przewrócił do pozycji leżącej, poczuł lekki ból w kolanie podczas uderzenia, a na jego twarz chlusnęła słodka woda; jego ręka wciąż była unieruchomiona łapą dziwnego stworzenia: stworzenia, które wynurzyło złowieszczy pysk, utwierdzając Cynerika w przekonaniu, że albo był to prastary gatunek, albo bardzo rzadko występujący, albo - co człowiekowi o podobnej wiedzy wydawało się najbardziej prawdopodobne - była to zwykła ropucha, która została przeobrażona w monstrum za sprawą szalejących anomalii. Jej wierzchnią skórę pokrywały błyszczące jaskrawą zielenią brodawki, a szeroką paszczę - złowieszcze zęby. Dostrzegał również dobrze wykształcone gruczoły jadowe rozkładające się wzdłuż całego ciała: oznaczało to, że stworzenie potrafiło wydzielać jad. Trudno powiedzieć, na ile silny - patrząc na gabaryty przerośniętego stworzenia prawdopodobnie dość, by uznać to za kwestię poważną. Cyneric dobrze wiedział, że, o ile ten płaz przypominał inne, nie był w stanie zaatakować jadem - trucizna zostanie wydzielona samoistnie w przypadku uszkodzenia skóry, a może nawet tylko ucisku na niej. Musiał uważać na ciało ropuchy. Znawca zwierząt po jej zachowaniu mógł domniemywać, że nie była agresywna, tylko głodna i z dużym prawdopodobieństwem wszystkożerna. Udało mu się zachować różdżkę: ale to jego prawa ręka posiadała moc, a żaba wciąż trzymała ją w stalowym uścisku.
Antonia, Drew
Za dziwaczną ścianą korytarz ciągnął się dalej - mech obrastał ściany, wyścielał również posadzkę i z pewnością uwalniał trujące opary. Na końcu drogi znajdowały się drzwi - pozbawione jakiegokolwiek uchwytu i z wtłocznym symbolem sześciokąta, dzieliło was od nich zaledwie kilka metrów.
- (nie)życie:
- • Antonia: 173/213, kara -5 (20 - psych, decelphage, 20 - tłuczone)
• Drew: 198/213 (15 - psychiczne); nóż
• Valerij: 178/208, kara -5 (20 - psychiczne, decephalgo), sinica x1; mapy
• Apollinare 159/214; -10 do rzutu (30 tłuczone, 25 cięte), sinica x1
• Cyneric 225/270; -5 do rzutu (10 - psychiczne, 30 - poparzenia, 5 - tłuczone) bułka z pomidorem
• Magnus 172/280; kara -15 (17 - psychiczne, 44 - cięte, 22 - poparzenia, 20 - tłuczone, 5 - psychiczne, decelphage)
Antonia - bąblogłowa, do momentu zdjęcia
Drew - bąblogłowa, 5 tur
Apo - lumos
Płomienie rozbiegły się po pomieszczeniu. Dolohov chciał się ratować magią, lecz ta w tym momencie go zawiodła zasyłając na niego nieprzyjemność. Alchemik spodziewał się zaznać kolejnej fali cierpienia pochodzącej z żaru ognia, lecz Francuz okazał się znacznie bardziej biegły w rzucaniu natychmiastowych zaklęć. Dolohov odetchnął z ulgą. Skinął przyjacielowi z uznaniem, wdzięcznością.
Patrzył jak magiczne mechanizmy znajdują się na swoim miejscu, a rozlegający się trzask wskazuje na otworzenie się skrytki. Przynajmniej częściowe. A właściwie ułamkowe - trzeba było ją jeszcze podważyć.
Rosjanin chrząknął, przetarł spotniałe ręce o spodnie zaczynając obchodzić się se skrytką tak by podważyć, podnieść jej wieko i dostrzec wewnątrz... kostkę. Świadomość tego co widział uderzyła go gwałtownie i mocno tak, że aż poczuł słabość. Co jeśli to był dopiero początek? Melodia była kluczem do sejfu w którym znajdował się kolejny klucz...?
- Cóż... na pewno nie można odmówić mu zapobiegliwości...
Patrzył jak magiczne mechanizmy znajdują się na swoim miejscu, a rozlegający się trzask wskazuje na otworzenie się skrytki. Przynajmniej częściowe. A właściwie ułamkowe - trzeba było ją jeszcze podważyć.
Rosjanin chrząknął, przetarł spotniałe ręce o spodnie zaczynając obchodzić się se skrytką tak by podważyć, podnieść jej wieko i dostrzec wewnątrz... kostkę. Świadomość tego co widział uderzyła go gwałtownie i mocno tak, że aż poczuł słabość. Co jeśli to był dopiero początek? Melodia była kluczem do sejfu w którym znajdował się kolejny klucz...?
- Cóż... na pewno nie można odmówić mu zapobiegliwości...
Niestety Cyneric popełnił błąd. Być może szarpnął ręką zbyt lekko, być może powierzchnia była zbyt śliska, albo zadziałało wszystko na raz. W jednej chwili stał o własnych siłach na nogach, mierząc się z tajemniczą ręką wystającą ze źródła brzozowej wody, w drugiej zaś leżał już niemal z głową w sadzawce, tłukąc sobie kolano. Ból był promienisty, lecz do przetrwania, wszakże zdobywał wiele poważniejszych urazów niż po zwyczajnym upadku na ziemię. Nawet jeśli tą ziemią były kamienie. Skrzywił się na twarzy nieznacznie, odrzucając trzymaną w wolnej ręce zlewkę gdzieś za siebie, jednakże niezbyt daleko, ponieważ uziemienie mu na to nie pozwalało. Zaczął gorączkowo myśleć zarówno nad rozwiązaniem swojego problemu jak i całym tym przedziwnym stworzeniem, które postanowiło ukazać mu się w niemal pełnej krasie. Z pewnością było niebezpieczne, od razu zauważył gruczoły jadowe oraz ostre zębiska. Możliwe, że była to gigantyczna ropucha, szkoda, że nie widział nigdy takiej na oczy. Mógłby teraz wiedzieć co robić. Musiał improwizować.
Przede wszystkim nie przestawał ściskać różdżki, która może się okazać później przydatna, o ile w ogóle przeżyje. Drugą sprawą było domniemanie, że stwór musiał być głodny. Nie dziwił się, zapewne nikt się w to miejsce nie zapuszczał od dawien dawna, zatem głód był naturalną reakcją organizmu. Z racji tego, że Yaxley wolałby nie zostać pożarty, wymyślił, że sięgnie wolną ręką do kieszeni odnajdując w niej nieco rozmokniętą bułkę z pomidorem. Z bliska, chociaż bezpiecznej odległości rzucił ją w paszczę potwora łudząc się, że go to na chwilę zajmie. W tym samym momencie poczuł nieznośny ból żegnania się z ukochaną bułką. Tyle razem przeszli, tyle niebezpieczeństw pokonali, a teraz nadszedł kres ich przyjaźni. Będzie za nią tęsknił. Może nawet bardziej niż za utraconym życiem.
Jednocześnie postarał się na nowo wyszarpnąć z łapska gigantycznego płaza, zapierając się na nogach oraz znów wolnej ręce, którą wbił w podłoże. Jeśli to nie pomoże, będzie musiał opracować jakiś inny plan. Na szczęście miał jeden pomysł, nie wiedział tylko na ile realny. I niestety mocno ryzykowny. Znając jego brak przychylności fortuny, istniało spore prawdopodobieństwo, że zginie przy tej przeklętej ropusze, lecz teraz nie miało to znaczenia. Musiał szybko działać, co też uczynił.
Przede wszystkim nie przestawał ściskać różdżki, która może się okazać później przydatna, o ile w ogóle przeżyje. Drugą sprawą było domniemanie, że stwór musiał być głodny. Nie dziwił się, zapewne nikt się w to miejsce nie zapuszczał od dawien dawna, zatem głód był naturalną reakcją organizmu. Z racji tego, że Yaxley wolałby nie zostać pożarty, wymyślił, że sięgnie wolną ręką do kieszeni odnajdując w niej nieco rozmokniętą bułkę z pomidorem. Z bliska, chociaż bezpiecznej odległości rzucił ją w paszczę potwora łudząc się, że go to na chwilę zajmie. W tym samym momencie poczuł nieznośny ból żegnania się z ukochaną bułką. Tyle razem przeszli, tyle niebezpieczeństw pokonali, a teraz nadszedł kres ich przyjaźni. Będzie za nią tęsknił. Może nawet bardziej niż za utraconym życiem.
Jednocześnie postarał się na nowo wyszarpnąć z łapska gigantycznego płaza, zapierając się na nogach oraz znów wolnej ręce, którą wbił w podłoże. Jeśli to nie pomoże, będzie musiał opracować jakiś inny plan. Na szczęście miał jeden pomysł, nie wiedział tylko na ile realny. I niestety mocno ryzykowny. Znając jego brak przychylności fortuny, istniało spore prawdopodobieństwo, że zginie przy tej przeklętej ropusze, lecz teraz nie miało to znaczenia. Musiał szybko działać, co też uczynił.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
W duchu podziękował sobie za bąblogłowę, bo choć zaklęcie było zapobiegawcze to zdecydowanie przydało się. Nie był w stanie zidentyfikować roślin, ale nietypowe, zielonkawe opary zdawały się być dalekie od naturalnych, a przede wszystkim zdrowych i pozbawionych wszelkich toksyn. Nieszczególnie go to zdziwiło, bowiem lochy nafaszerowane były pułapkami mającymi zatrzymać nieproszonych gości przed zagłębianiem się w ich tajemnice.
Spostrzegając sześciokąt na końcu korytarza ściągnął brwi starając przypomnieć sobie ułożenie posągów, a także wersy melodii wyrecytowanej przez ducha – wszędzie powtarzała się liczba sześć, jak jakaś cholerna mantra. -Nie sądzę, aby był to przypadek- rzucił zerknąwszy przelotnie na Borgin, która zapewne też zwróciła uwagę na ową zależność. -Z pewnością coś znajduje się za drzwiami, coś co chciał pilnie strzec. Nie zadałby sobie przecież tyle trudu tylko po to, aby schować tam alchemiczne aparatury.- dodał podchodząc bliżej, aby móc przyjrzeć się symbolowi.
-Myślisz, że mogłaby pomóc tu runa?- spytał bardziej retorycznie, ponieważ zdawał sobie sprawę, iż tak naprawdę nikt nie mógł tego wiedzieć.
|spostrzegawczość II
Spostrzegając sześciokąt na końcu korytarza ściągnął brwi starając przypomnieć sobie ułożenie posągów, a także wersy melodii wyrecytowanej przez ducha – wszędzie powtarzała się liczba sześć, jak jakaś cholerna mantra. -Nie sądzę, aby był to przypadek- rzucił zerknąwszy przelotnie na Borgin, która zapewne też zwróciła uwagę na ową zależność. -Z pewnością coś znajduje się za drzwiami, coś co chciał pilnie strzec. Nie zadałby sobie przecież tyle trudu tylko po to, aby schować tam alchemiczne aparatury.- dodał podchodząc bliżej, aby móc przyjrzeć się symbolowi.
-Myślisz, że mogłaby pomóc tu runa?- spytał bardziej retorycznie, ponieważ zdawał sobie sprawę, iż tak naprawdę nikt nie mógł tego wiedzieć.
|spostrzegawczość II
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
Wiedziała, że dużo ryzykuje podchodząc tak blisko ściany, a potem przedostając się przez nią. Tylko czy wszyscy tutaj nie ryzykowali wystarczająco dużo? Nie chciała stać z boku, nie chciała nic nie robić i czekać aż coś zrobi się samo. Nie chodziło tu też o żadne bohaterstwo. Była człowiekiem czynu i to bez dwóch zdań. Na słowa mężczyzny, który po chwili do niej dołączył nic nie odpowiedziała, a jedynie kącik ciężkich ust uniósł się w czymś na kształt uśmiechu. To wszystko było jednym wielkim paradoksem, a najbardziej chyba fakt, że przyszli tutaj wszyscy, a teraz rozdzielili się w poszukiwaniu… czegoś. Merlin jeden wiedział czego. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali czując, że rośliny także robią tutaj swoje. Miała nadzieje tylko, że zdążą wydostać się stąd zanim dojdzie do czegoś gorszego niż migrena czy małe rany. Kształt na drzwiach podpowiadał jej, że mogą iść w dobrą stronę. Miała naprawdę taką nadzieje. Nie chciała już wierzyć w puste znaczki, uchylone drzwi czy ożywione trupy. - Runa może albo pomóc albo zaszkodzić. Wiesz, że to tylko symbole i zależą głównie od intencji nakładającego. Nie wiem czy nie przypieczętujemy tego wieki wieków. - mruknęła robiąc krok do przodu. Średnio było tutaj cokolwiek zobaczyć dlatego Antonia rzuciła - lumos - by rozświetlić im drogę. Miała nadzieje, że spostrzegą coś jeszcze co mogłoby ich przenieść przez te drzwi.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie rzucone przez Apo odniosło oczekiwany sukces; urok Magnusa również przyniósł rezultaty. Mężczyzna z ulhsa przyjął zgadniecie płomieni i utworzenenie się świetlistej runy. Po chwili Valerij spróbował podważyć rzeźbioną płytę z florystyczny wzorem, wydobywając na wierzch skrytkę z sześcienną kostką. Magnus spróbował bliżej się jej przyjrzeć.
|na spostrzegawczość
|na spostrzegawczość
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Właściwie czułem się odrobinę wrzucony w wodę nie potrafiąc pływać, podczas gdy ktoś stojąc na brzegu wymagał, bym zaprezentował swoje ukryte pływackie umiejętności. Ale nie mogłem narzekać, wszystko co robiliśmy, robiliśmy dla większego celu. Rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu lustrując posągi i ciesząc się, że ogień z jednego z nich nie spalił mi twarzy. Gdzieś w międzyczasie westchnąłem z ulgą. Jednak nie mogliśmy się zatrzymywać - jeszcze nie. Widząc działającego Valerija musiałem zdecydować co robić, jedyne co przychodziło mi na myśl to zaklęcie z mojej ulubionej dziedziny.
- Dissendium. - zaryzykowałem więc, właściwie chyba niewiele mieliśmy w tym momencie do stracenia.
- Dissendium. - zaryzykowałem więc, właściwie chyba niewiele mieliśmy w tym momencie do stracenia.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ruiny elektrowni
Szybka odpowiedź