Wydarzenia


Ekipa forum
Holland Park
AutorWiadomość
Holland Park [odnośnik]29.04.16 3:14
First topic message reminder :

Holland Park

Elegancki park wchodzący w kompleks ogrodów królewskich Londynu; odróżnia się od pozostałych wyjątkową różnorodnością florystyczną. Pośród wielobarwnych, często dość orientalnych kwiatów przechadzają się dumne pawie; jeśli masz szczęście, być może zdołasz znaleźć pióro z pawim okiem.
W centralnej części znajduje się przepiękna oranżeria, w której można odpocząć i napić się herbaty, jaką podają w okolicznych kawiarenkach. Jedną z większych atrakcji tego miejsca jest również scena letnia, gdzie w sezonie wystawiane są sztuki operowe.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Holland Park [odnośnik]27.05.17 19:06
Wilki nie są miłe, ani sympatyczne. Nie budzą w innych ciepłych odczuć. Nie znają litości i serdeczności. To krwiożercze bestie, dlatego Rowlowie od wieków mieli właśnie wilka w herbie. Alchemiczka już od maleńkości utożsamiała się z rodowym zwierzęciem, miała to dla niej zupełnie inny, głębszy wymiar; wierzyła, że ma wilczą duszę. Nie w dosłownym sensie, lecz w przenośni. Nigdy nie należała do ciepłych i sympatycznych kobiet. W dziecięctwie była chodzącym dziwadłem, które rzadko okazywało uczucia, a najbardziej lubiło towarzystwo duchów zamku i własnego kota. Dorosła i wcale się nie zmieniła. Pozostała zimna, niesympatyczna i po prostu... podła. Nie tak, jak zwykłe kobiety, których podłość przejawiała się w złośliwościach i plotkach.
Daphne lubiła ranić do głębi.
Odnajdywała w tym uciechę. Czuła głęboką żądzę cierpienia, które lubiła zadawać innym: nawet słownie. Z rzadka pozwalała sobie na to drugie, na sabatach wszak nie mogła, lecz kiedy tylko była do tego zmuszona nie przebierała w słowach i zawsze chciała trafić w czuły punkt. Pragnęła, by zabolało. Nie uchodziła za ciepłą kobietę, nawet na salonach, jednakże jednako zdawała się nie dbać o tę opinię. Nie obchodziło jej, czy lady Fawley sądzi, że jest wredna, czy też nie. Alchemiczka gardziła rodami, które wyrażają swą sympatię szlamom, uważała ich członków za niespełnych rozumu, więc nie dbała o to, czy myślą o niej jako miłej czy też niemiłej.
Prawdą było jednak, że Daphne niemal zawsze była lodowato uprzejma, lecz nie miało to nic wspólnego z serdecznością.
-Masz rację, pani. Aby osiągnąć mistrzostwo potrzebne jest wiele ciężkiej pracy, lecz również... talent. Niestety tutaj, między Merlinem a prawdą, nie dostrzegam go wiele - odrzekła Daphne, popijając herbatę - Och, dziękuję za troskę, milady, lecz proszę się nie martwić - oczywiście, że się nie martwiłaś - nie dręczyła mnie żadna choroba. Mogę jedynie powiedzieć, że ściągnęły mnie tam... pewne obowiązki - Daphne uśmiechnęła się tajemniczo, mając nadzieję, iż lady Fawley słyszała, czym się zajmuje i nie będzie drążyć tego tematu wiedząc, iż Rowlówna po prostu o tym mówić nie może.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Holland Park [odnośnik]29.05.17 22:50
Kolejne podziały trawiły arystokracje. Obecny wydawał się o wiele groźniejszy niż te z lat poprzednich, gdyż ciężko będzie stworzyć most mając tak różne wizje świata. Problem był o wiele większy niż podejście do mugoli, który był sporem kuriozalnym, gdyż stronnictwa spierały się o nich, a żadne z nich ich nie znało. Kłócili się o mugola wyobrażonego, stworzonego w ich głowach, gdyż innych nie znali. Jak można chcieć coś zwalczać lub bronić nie znając tego? Tak obecnie wyglądał ich świat, pozbawiony rzeczowej dyskusji. Podejście do czarodziejów innej krwi, nie tylko mugolskiej i wizja przyszłości kraju. Nie umieli dojść do kompromisu, żadna stron nie mogła zaakceptować odmienności. Sama Elizabeth nie mogła sobie wyobrazić życia w kraju, gdzie wygrywa polityka antymugolska. Spodziewała się, że podobne podejście cechuje przedstawicieli rodów o wrogiej polityce wobec mugoli. Arystokracja nigdy tak naprawdę jednością nie była, miła utopia, i zawsze liczyło się to co najważniejsze dla poszczególnych rodów. Zgodni byli tylko wtedy kiedy im się opłacało, a rzadko można dogodzić 27 rodom. Gdy ktoś z daleka spojrzy na arystokracje będzie zauroczony – piękne posiadłości, majątki, uroda, wykształcenie. Wszystko to z daleka wyglądało wspaniale, lecz im bliżej tym gorzej. Patriarchat, który stawiał kobietę jako posłuszną lalkę do rodzenia i wychowywania dzieci. Dzieci, które nie miały prawie żadnych praw i głosu. Wszyscy zmuszeni do wypełniania schematów, przyjmowania form i zachowania się według reguł. Można by pomyśleć, że jest to nudny świat skoro wszyscy grają tak samo jak za czasów ich dziadków. Ale przecież od czego są plotki, ślubu będące esencją życie pewnych panien, herbatki i kulturalne spotkania. Takie jak to na jakim była obecnie. I mimo, że uwielbiała sztukę, lubiła przebywać w jej otoczeniu to wiedziała jak płytkie, fałszywe było wszystko to co ją obecnie otaczało. Podobno nie ma sporów nie do pogodzenia, ale czasem się jej wydawało, że wszyscy czekają na iskrę na beczce prochu.
- Można by to uznać za stres przed pierwszym występem lub sceną, ale kim jest artysta, który nie potrafi się na scenie odnaleźć? – zapytała retorycznie spoglądając jeszcze raz na scenę, która obecnie stała pusta. – Twoje słowa mnie uspokoiły, pani. – odparła ciesząc się, że ma w korzeniach Selwynów znanych z swych aktorskich umiejętności. – To zrozumiałe, nikt za nas nie wypełni naszych obowiązków. Oczywiście, najpierw należy jakieś mieć. – zauważyła nie pytając dalej o jakie obowiązki chodzi. Wiedziała, że Lady Rowle jest niewymowną– wspaniałe osiągnięcie. Nawet jeśli jej nie lubiła potrafiła docenić taki sukces.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]11.06.17 11:32
W jakim kraju żyła więc Elizabeth Fawley, skoro nie mogła wyobrazić sobie sytuacji, gdzie polityka antymugolska przejmuje władzę? Działo się to wszak na ich oczach! Grindelwald zwyciężył miłośnika mugoli, Albusa Dumbledore'a! Przez wielu nazywany największym czarnoksiężnikiem wszechczasów, musiała mieć wszak świadomość kim był i jak wielką budził grozę. Na lekcjach najnowszej historii magii profesor Binns, duch, który najpewniej nie zdawał sobie sprawy, że zmarł przed kilkoma laty i nauczał dalej, porzucał swój senny ton, gdy opowiadał jaki terror siał Gellert Grindewald na wschodzie, ilu czarodziejów, czarownic i mugoli wymordował. W Anglii zwyciężył, przejął Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Ministerstwo się go lękało... Powstała policja antymugolska, z czego Daphne była rada. Mugolacy byli w coraz gorszym położeniu i Elizabeth Fawley musiała być tego świadoma.
Lady Rowle mimo wszystko nie była zwolenniczką Grindewalda, tak jak i jej rodzina: w ich oczach zdawał się on być szaleńcem, który mniejszą wagę przykłada do istoty sprawy czystości krwi, a jedynie pragnie zdobyć moce, o których insi czarodzieje nawet nie śmieliby marzyć. Zjawił się jednak czarnoksiężnik po stokroć potężniejszy od Grinelwalda. Ich nadzieja na lepszą przyszłość.
Tom Riddle, którego imienia Daphne nie mogła już wypowiadać: nawet oni, jego zwolennicy, nie byli tego godni.
Wierzyła, iż Czarny Pan rozwiąże sprawę szlam i mugoli, a czarodzieje, prawdziwi czarodzieje, odzyskają należny im świat i wyjdą z cienia.
Czarny Pan nigdy nie przywiązywał wagi do płci. Za czasów szkolnych, kiedy Daphne dołączyła do jego świty, stała się jej częścią, traktował ją na równi z chłopcami, a ona patrzyła na niego z rosnącym podziwem i radowała się, iż może się od niego uczyć. Najpewniej, gdyby nie on, nigdy nie poznałaby tajemnic czarnej magii tak dobrze jak miało to miejsce dziś... lecz Daphne łaknęła wciąż więcej. Nie marzyła o mocach, jakie posiadał Czarny Pan, wiedziała, iż tylko on dysponuje tak wielką potęgą i nikt nie może się z nim równać, lecz pragnęła uczyć się od niego i być godnym sługą.
Było to w pewnym sensie paradoksalne. Ona, szlachetnie urodzona dama, która tak silnie wzbraniała się przed zniewoleniem jakie niosło za sobą małżeństwo, z ochotą i zapałem pragnęła służyć czarodziejowi, którego ojciec był mugol... Nie miało to jednak znaczenia w obliczu potęgi Czarnego Pana. Służba w jego szeregach była jednako zaszczytem i zerwaniem okowów.
-Zapewniam Cię pani, że nawet prawdziwy artysta może odczuwać tremę, wszystko tkwi w pewności siebie - mruknęła alchemiczka, również przypatrując się pustej scenie, po czym dodała gorzko - O moich obowiązkach powszechnie jest wiadomo, choć nikt wiedzieć nie może czym się zajmuję. Sam jednak fakt, ze to robię wzbudza oburzenie.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Holland Park [odnośnik]16.07.17 12:12
Lśniące drewno wiolonczeli, lśniące muśliny sukni, lśniące buciki, lśniące od łez wzruszenia oczy - Aurelie Nott, gwiazdka dzisiejszego popołudnia, aż błyszczała od debiutanckich emocji, z trudem powstrzymując łzy. Niezwykle denerwowała się swym pierwszym występem i choć był on zaledwie preludium do zaprezentowania swych umiejętności w królewskiej operze, przed wymagającymi specjalistami, to surowe oceny ciotek i wujów także spędzały sen z powiek. Od tygodnia nie zmrużyła oka, ćwicząc, ćwicząc i jeszcze raz ćwicząc, przerywając jedynie na czas przymiarek sukni. Skromnej, w rodowych barwach, akcentującej młodą i świeżą urodę panienki, zarumienionej, podekscytowanej i szalenie szczęśliwej. Na drżących nogach zeszła z podwyższenia, dygnęła przed najbliższą rodziną, przyjęła naręcze kwiatów od narzeczonego, lorda Blacka, uprzejmie pogawędziła z czekającymi w kolejce szlachciankami, po czym na sekundę wymówiła się z radosnego tłumu. Potrzebowała powietrza i spokoju oraz ulubionego różanego soku - rozejrzała się, poszukując w tłumie służącego, lecz jej wzrok natrafił na lśniące, srebrzyste włosy dawno niewidzianej cioci. Ulubionej cioci. Nie widziała Daphne całe lata, ale doskonale - i złudnie, w swej dziewczęcej naiwności - pamiętała piękne włosy cioci o zagmatwanym pokrewieństwie. Nigdy nie była dobra w historii magii.
- Ciocia Daphne! - zawołała przejętym tonem, ruszając w stronę oddalonego od centrum stolika. Dygnęła uprzejmie panience Fawley, lecz nie poświęciła kobiecie nawet jednej setnej uwagi, przeznaczonej lady Rowle. Fawleyowie podobno popadali w szaleństwo, lepiej nie kontaktować się blisko z kimś, kto zaczyna tracić rozum. - Najdoskonalszy francuski poeta nie znajdzie słów, by opisać radość, jaką sprawiła mi lady pojawieniem się na mym muzycznym debiucie - powiedziała, przysiadając na krześle tuż przy kobiecie. Posłała jej szczery, radosny uśmiech, przykrywając na dłonią odzianą w rękawiczkę drobne palce Daphne. W krótkim, pieszczotliwym geście. - Pamiętam, jak ciocia opowiadała mi przed laty o alchemii, o kompozycji eliksirów, o odpowiednich dodatkach, tworzących najdoskonalsze symfonie - zaczęła zachwyconym tonem, kiwając główką, aż ciemny kosmyk włosów opadł na gładkie czoło. - To zainspirowało mnie do podążenia muzyczną ścieżką. Do tworzenia własnych cudów, może nie w kociołku, ale w uszach słuchaczy - kontynuowała z zapałem, z oczami błyszczącymi pasją, z nadzieją wpatrując się w twarz Daphne. Ach, gdyby zauważyła ją wcześniej, zagrałaby jeszcze jeden utwór, specjalnie z dedykacją dla lady Rowle. - Podobał ci się mój występ, droga ciociu?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Holland Park - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]16.07.17 12:46
O zaręczynach, jakie połączyły lorda Notta oraz siedzącą obok lady Fawley dowiedziała się niedawno, lecz zachodziła czasami w głowę - dlaczegóż Alastair jeszcze nie zerwał tych zrękowin? Cóż strzeliło nestorowi rodu lwów do starczej głowy, że przytaknął sojuszowi z Fawleyami? Alchemiczka nie wierzyła, by podobni sympatycy mugoli nie zanieczyścili swojej krwi. Co prawda, wciąż daleko im było do zdrajców Weasleyów, czy ich przyjaciół Prewettów - lecz dla Daphne każdy, kto nie był przeciwko szlamowi: był jej wrogiem. Sądziła, że Alastair podziela te jedyne, słuszne poglądy, lecz zaczynała mieć wątpliwości, skoro godził się na to małżeństwo.
Podobne myśli krążyły alchemiczce w jasnej głowie, gdy spoglądała w oczy Elizabeth Fawley, prowadziła z nią uprzejmą, choć do bólu sztuczną konwersację, w której nie było za krztyny szczerości, gdy wnet...
C i o c i u!
Och, naprawdę nienawidziła tego słowa. Słowo ciocia przywodziło jej na myśl starszą matronę, bądź staruszkę, z którą spowinowacenie bądź spokrewnienie jest tak zagmatwane, że nawet wolała w nie nie wnikać. Łatwiej było to określenie Daphne znieść, gdy padało z ust dziecięcych (choć nienawidziła dzieci), bo miały zaledwie kilka lat i nie czuła się przez to staro, lecz teraz - w momencie, gdy nazywała ją tak o dekadę młodsza panienka, niemal namacalnie poczuła jak marszczy się jej skóra na twarzy.
Sama nie wiedziała, czy w istocie jest ciotką Aurelie Nott, czy może kuzynką - obojętnie. W pamięci miała swą babkę - lady Adelaide Malfoy, z domu Nott, która powiła na świat jej matkę, więc z pewnością były ze sobą spokrewnione. Bliżej, dalej, to już nieistotne.
Odwróciła się do młódki z doskonale wystudiowanym uśmiechem, nie pozwalając sobie, by jakikolwiek cień przemknął po jej bladej twarzy.
- Och, droga Aurelie, schlebiasz mi, lecz muszę powiedzieć, że była to dla mnie najczystsza przyjemność pojawić się tutaj i posłuchać Twojej gry - skłamała gładko, niemal miłym tonem. Pokiwała głową z powagą, słuchając poetyckich i być może nieco przesadzonych słów młodziutkie lady Nott. Odnosiła wrażenie, że wszyscy artyści mieli skłonność do przesady, jeśli szło o kwiecistość języka - Cóż za pamięć! Pozostaje mi tylko cieszyć się, że dołożyłam swoje ziarnko do Twojego sukcesu - matka byłaby z niej dumna, gdyby teraz mogła Daphne usłyszeć - Był wspaniały, lecz wierzę, że stać Cię na jeszcze więcej i jeszcze nie raz nas zaskoczysz, droga Aurelie.



here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Holland Park [odnośnik]16.07.17 13:10
Komplement, padający z ust Daphne, rozjaśnił oczy Aurelie nieziemskim blaskiem. Jako panienka śliczna, uprzejma i godnie reprezentująca swój ród, przywykła do pochlebstw, ale te padające z ust lady Rowle zdawały się mieć dla niej specjalne znaczenie. Słyszała nieprzyjemne plotki, dotykające swymi lepkimi mackami kwestii stanu cywilnego złotowłosej dziedziczki Cheshire - niejednokrotnie trafiały do jej ust zmartwienia, lamenty i westchnięcia dotyczące braku potomstwa i połączenia odpowiednimi więzami arystokratycznych rodów, Nottówna jednak nie przyłączała się do rwania włosów z głowy: raz, że była na to jeszcze za młoda i w towarzystwie godnych żon wyłącznie milczała, kiwając posłusznie główką, a dwa, że dopiero niedawno powróciła do posiadłości z Hogwartu. Autentyczne cieszyła się więc z towarzystwa Daphne, uprzednio dyskretnie zerkając, czy pod nogami kobiety nie pałęta się futrzaste zwierzę. Psy napawały ją lękiem - wszystko przez opowieści o wilkołakach, którymi za młodu straszył ją starszy brat, marzący o karierze brygadzisty. Upewniwszy się, że jest bezpieczna, mogła z powodzeniem oddać się radości z udanego debiutu, przyciągającego w progi oranżerii nawet lady Rowle.
- Twoje słowa radują me serce jeszcze mocniej, ciociu - odparła egzaltowanym tonem. Pogawędka utkana z okrągłych słówek i zachwytów zdawała się sprawiać młodziutkiej panience autentyczną przyjemność - To nie ziarnko, to cały magiczny klomb opowieści, pomagających mi odnaleźć w sobie miłość do pasji. Pasji przynoszącej mi i mojej rodzinie chlubę - kontynuowała wyraźnie wzruszonym tonem, tęsknię zerkając przez ramię na stojącą przy podwyższeniu wiolonczelę. - Mam nadzieję, że moja muzyka uszczęśliwia ludzi i czyni ich dzień piękniejszym i bogatszym. Jak Felos Helicos - dodała przejętym tonem, wykazując się niezwykłą bystrością jeśli chodzi o nazewnictwo trudnych eliksirów - z czego nie zdawała sobie sprawy. Ścisnęła mocniej dłoń Daphne i - jakby zawstydzona swą czułością - szybko odsunęła palce, zaplatając je niewinnie na podołku eleganckiej sukni. - Tak myślisz, ciociu? Tak dobrze, że ktoś we mnie wierzy. Chciałabym być sławna, grywać z najdoskonalszą orkiestrą w wielkich stolicach świata, ale... - nieco zmarkotniała, wzdychając lekko - ale najpierw muszę zagrać na swoim ślubie. Mój narzeczony kocha muzykę, ma nadzieję, że uświetnię to wydarzenie swym występem, pokazując wszystkim gościom swój talent - dodała, dalej z uśmiechem, chociaż był to uśmiech nieco smutniejszy od początkowego grymasu wzruszenia.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Holland Park - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]16.07.17 15:35
Sama nie potrafiła stwierdzić kto działał jej na nerwy mocniej. Male dzieci, czy młode debiutantki? W pierwszym przypadku kilkuletni przedstawiciele czarodziejskiej arystokracji nie wiedzieli o niej nic i pragnęli nawiązać z nią kontakt: wyglądała wszak niepozornie. Srebrzyste włosy, klasyczne rysy twarzy, błękitne oczy. Chcieli zwrócić na siebie uwagę Daphne, a ona chciała jak najdalej od nich uciec. Dzieci działały nań odstraszająco. Zdawały jej się zapłakanymi, humorzastymi potworami, które nie potrafią powściągnąć języka. Z drugiej jednak strony - młodziutkie i naiwna dziewczątka budziły weń podobną irytację. Zwłaszcza, jeśli były niebrzydkie i świeże. Sama nie uważała się wciąż za starą, lecz czas zbliżał ją nieubłaganie do trzydziestego roku życia, więc nikt nie nazywał jej już dziewczyną. Nie tylko zazdrość o młodość była solą jej w oku, lecz głównie... ich głupota. Naiwność. Rozszczebiotanie. Lwia część debiutantek była po prostu głupimi gąskami z doskonale wystudiowanymi uśmiechami i spojrzeniami. Nie miały własnego zdania, nie myślały samodzielnie, nie potrafiły decydować o sobie. Nie miały ambicji większych, aniżeli dobra prezencje, złapanie stosunkowo młodego męża o dobrej pozycji społecznej oraz reputacji i urodzenie mu dzieci. Były dla Daphne absolutnie nudne i nieciekawe, a jeszcze bardziej irytujące, gdy one śmiały patrzeć na nią - uznaną alchemiczkę i Niewymowną - z politowaniem. Posyłały lady Cheshire spojrzenia pełne litości, pogardy i współczucia, tak jakby nieposiadanie małżonka w wieku dwudziestu ośmiu lat było zbrodnią najcięższej wagi. Na całe szczęście Daphne rozmawiała z nimi tylko wtedy, gdy naprawdę musiała - większość po prostu jej unikała, by nie paść ofiarą ciętego języka Rowlówny.
Sprawa z młodziutką lady Nott miała się nieco inaczej. Aurelie nigdy nie śmiała swej krewnej pouczać, a ponadto okazywała jej należny szacunek, tak więc i Daphne nie widziała powodu, dla którego nie miałaby być dlań nieuprzejma. Uśmiechała się do młodej damy i słuchała jej z uwagą, choć w duchu marzyła, by powrócić już do Beeston.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką sprawiasz mi tym radość - odrzekła Daphne, poklepując ją po dłoni niczym prawdziwa ciocia. W istocie radość była niewielka, jednakże lady Nott wcale nie musiała o tym wiedzieć: alchemiczka nawet cieszyła się, że chociaż jedna odnalazła nieco ambitniejszą pasję, niźli wybór sukienek. Gra na wiolonczeli nie była zadaniem łatwym, a dziewczyna miała jeszcze wiele czasu na doszlifowanie swoich umiejętności: - Felix Felicis, Aurelie - poprawiła ją odruchowo, nie mogąc się powstrzymać - Jestem pewna, że jeśli tylko będziesz wytrwała w tym co robisz, nie porzucisz regularnych ćwiczeń gry i nauki, staniesz się prawdziwym wirtuozem wiolonczeli. Pamiętaj, że sam talent nie wystarcza, to ciągły trening czyni mistrza - to akurat wcale nie było kłamstwo, Daphne szczerze w to wierzyła - Wybacz mi moja droga, lecz ostatnie pół roku spędziłam w Paryżu, nie wiem więc komu obiecano Twoją śliczną rączkę: zdradź mi proszę imię tego szczęściarza - a raczej nieszczęśnika, jeśli będzie musiał na co dzień Twojego szczebiotania.
Pewien smutek w uśmiechu i zawód w lśniących oczach Aurelie wzbudził jednak zainteresowanie naczelnej przeciwniczce instytucji małżeństwa wśród brytyjskiej szlachty. A zainteresowanie to nakazało jej wstać z miejsca i wyciągnąć dłoń do młodej lady: - Chodźmy na spacer po ogrodach, niedługo zakwitną bzy. Droga lady Fawley, milady nam wybaczy.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Holland Park [odnośnik]16.07.17 17:04
- Felix Felicis - powtórzyła posłusznie, starając się wymówić nazwę eliksiru jak najdokładniej, kiwając ze zrozumieniem głową. Nie spąsowiała, nie zakrywała ust haftowaną chustką, by ukryć zawstydzenie - była jeszcze młoda, ciągle uczyła się nowych rzeczy, a większą tragedią okazałoby się zapomnienie odpowiedniego kroku w tańcu lub ubranie zbyt krótkiej sukni, odsłaniającej łydkę. Pospolite błędy dotyczące sztuk obcych szlachciankom należały do kategorii łatwo wybaczalnych, dlatego też Aurelie podchodziła do swego faux pas z wyrozumiałością. - Może nazwę tak moją pierwszą kompozycję? - zastanowiła się na głos, machinalnie gładząc rękawiczką materiał sukni, wygładzając go niczym struny wiolonczeli. - Mówi ciocia jak mój mistrz - podsumowała porady Daphne z powagą. Szanowała swego nauczyciela i szanowała sugestie lady Rowle. Zamierzała ćwiczyć najwięcej, najdłużej i najdokładniej, by osiągnąć najwspanialsze rezultaty, zachwycające publiczność i - co najważniejsze - przyszłego małżonka. Dopiero ten temat przywrócił na blade policzki Aurelie zdrowe rumieńce. Zachichotała cicho, poprawiając nieco nerwowo rękawiczkę na smukłym przegubie ręki. - Lord Black - wyszeptała z podekscytowaniem, podnosząc lśniące spojrzenie na stojącego dość daleko nieco posępnego młodzieńca. Małżeństwo miało polepszyć relacje obydwu rodów, dając nadzieję na głębsze porozumienie. Odpowiedzialność, jaka spoczywała na barkach najmłodszych, ciążyła, lecz był to ciężar przyjemny, słodki, dający lady Nott poczucie misji. - Jest wspaniały - westchnęła cichutko, kiwnięciem głowy przyjmując propozycję spaceru. - Doskonały pomysł. Tutaj jest zbyt głośno. I zbyt wiele niegodnych uszu - dodała dumnie, omiatając lady Fawley przepraszającym, chociaż zbyt dwuznacznym - widocznie nie potrafiła jeszcze bezbłędnie ukrywać prawdziwych emocji pod uprzejmymi gestami - spojrzeniem. Wstała z krzesła, poprawiła pas sukni, ukłoniła się zerkającej zza pleców matce, i finalnie odwróciła w stronę Daphne. - Prowadź, ciociu - poprosiła, posłusznie kierując się za złotowłosą w boczną ścieżkę, gdzie - już całkiem śmiało - ujęła lady Rowle pod rękę, jak miewały to w zwyczaju bliskie sobie szlachcianki, oddające się relaksującym przechadzkom.

| ztx2


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Holland Park - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]07.06.18 18:53
13 sierpnia
Trzynaście dni temu Leia po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, że jednak jeszcze żyje, nawet jeśli tylko trochę. Co prawda jej rodzice wciąż nie byli zadowoleni, słysząc, że ich córka miała w zamiarze kolejną wyprawę poza bezpieczne mury ich posiadłości, ale tak samo jak w przypadku Festiwalu Lata, Leia ostatecznie postawiła na swoim. Minęło przecież kilka dobrych dni, odkąd na dobre opuściła łóżko i stanęła na nogi o własnych siłach, dlatego tym bardziej nie sądziła, że jeszcze dłużej powinna przebywać w czterech ścianach swojego pokoju. Była pewna, że świeże powietrze zrobi jej lepiej niż gorzej, a poza tym prawda była taka, że nie była w stanie dłużej wysiedzieć w ponurym Yaxley’s Hall. Oczywiście to miejsce było jej domem, w związku z czym bez względu na okoliczności, czuła się tak komfortowo, jak nigdzie indziej, ale spędziła tam ostatnie miesiące swojego życia, nie opuszczając nawet swojego pokoju, co w efekcie sprawiło, że obecnie odczuwała jedynie do tego miejsca wstręt. Właśnie z tego powodu starała się wychodzić na zewnątrz jak najczęściej, tym bardziej, że trwało lato. Powoli chyliło się jednak ku końcowi, dlatego Leia pragnęła wykorzystać je, póki jeszcze miała do tego okazję. Od września niebo stanie się pochmurne po raz kolejny, a wraz z nim Yaxley’s Hall, chociaż według Lei, jej dom rodziny nie potrzebował, by dodawać mu jeszcze więcej ciemnych barw. Była do nich przyzwyczajona i potrafiła się w nich odnaleźć, ale czasami nawet jej doskwierał marazm, który otaczał to miejsce, gdy na dworze padał śnieg czy deszcz. W pałacu robiło się wtedy niewiarygodnie cicho, czasami tak bardzo, że nawet Leia była przerażona brakiem jakichkolwiek odgłosów. Z drugiej strony to właśnie w takich chwilach najłatwiej było jej się skupić na księdze, którą właśnie czytała czy na praktyce zaklęcia, które sprawiało jej jakieś trudności. Cóż, wszystko miało dwie strony medalu, tą dobrą i tą złą. Dana osoba mogła patrzeć tylko na jedną lub tylko na drugą stronę, ale nie dało się zaprzeczyć, że istniały one obok siebie.
Ze względu na to, że rodzice otaczali ją nadmierną troską, nie powiedziała im o tym, że kilka dni temu została zadrapana przez kuguchara, który najwyraźniej nie miał żadnego domu, skoro wolno biegał po świecie. Leia doszła do wniosku, że to tylko rana, która szybko się zagoi, dlatego nawet nie poprosiła o wizytę u Uzdrowiciela. O stosowaniu magii leczniczej na samej sobie póki co nie myślała, jako że nie czuła się jeszcze na siłach, aby korzystać ze swojej różdżki. Znacznie osłabiona, nie miała żadnej pewności czy w ogóle uda jej się poprawnie wykonać zaklęcie, tym bardziej, że było jeszcze ono zagrożone przez anomalie, z którymi zmagał teraz ich świat. Gdyby coś się jej stało, w dodatku z jej własnej winy, sama by sobie tego nie wybaczyła, dlatego póki co wolała trzymać różdżkę blisko siebie, ale jej nie używać, jeśli nie musiała tego robić. Zamiast tego skupiała się na zbieraniu sił i za jeden z kroków w tę stronę uznała spotkanie ze swoją kuzynką, Cressidą. Tak dawno się nie widziały, że Leia pewnie by naciskała, nawet gdyby dziewczyna kategorycznie jej odmówiła. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło i obie mogły cieszyć się promieniami słońca, zwiedzając park. Jednakże Lei czasami trudno było rozmawiać, jako że z jej gardła wydobywały się kocie pomruki, których nie była w stanie kontrolować.
Na Merlina, wybacz — powiedziała, gdy zdarzyło się to po raz kolejny i była zmuszona zasłonić sobie usta. Nie miała pojęcia, o co chodziło, w każdym razie na pewno nie na początku. Dopiero po dłuższej chwili powiązała to z podrapaniem przez kuguchara, bo właściwie co innego mogłoby wywołać u niej podobną reakcję? Inna sprawa, że było jej teraz ogromnie wstyd przez to, że gdy Cressida coś mówiła, nie była w stanie powstrzymać niektórych reakcji swojego organizmu.

[bylobrzydkobedzieladnie]


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 2 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]07.06.18 21:11
Z powodu problemów z teleportacją i siecią Fiuu Cressida ostatnio rzadko opuszczała dworek. I ona czuła się coraz gorzej z przymusowym uziemieniem w miejscu, choć na szczęście była zdrowa i nie musiała leżeć w łóżku, a mogła swobodnie poruszać się po dworku i ogrodach. Brakowało jej jednak spotkań z bliskimi i przyjaciółmi. Kiedy wyszła za mąż, nadal podtrzymywała dobre relacje z rodziną i odwiedzała rodziców i rodzeństwo nawet kilka razy w tygodniu; wystarczyło się teleportować i już znajdowała się przed dworem w Charnwood. Miała naprawdę dużo krewnych, a z wieloma z nich, zwłaszcza tymi w bliskim jej wieku, łączyły ją pozytywne relacje, których nie mógł popsuć nawet ślub, z punktu widzenia obecnych nastrojów nieco niewygodny dla niektórych co bardziej konserwatywnych członków rodziny; ale ojciec oddawał ją Williamowi zanim Fawleyowie popełnili błąd, jakim była bardziej liberalna polityka, podczas gdy Flintowie zdecydowali się pójść w bardziej konserwatywną stronę. Co prawda Cressie na polityce się nie znała i w ogóle się nią nie interesowała, bo jako artystka żyła w lekkim oderwaniu od rzeczywistości, ale zdawała sobie sprawę, że jej ojciec żałował tego, komu oddał rękę najmłodszej córki, może nawet trochę się o nią obawiał. Pozostawała jednak wierna wartościom rodu i nawet w czasach szkolnych nie zawierała żadnych zakazanych przyjaźni z mugolakami, relacje podtrzymując głównie z innymi przedstawicielami wyższych sfer. W Beauxbatons była nieśmiała i trzymała się na uboczu, nie miała wielu koleżanek, więc tym bardziej tęskniła za kuzynostwem i znajomymi pozostałymi w Anglii i uczącymi się w Hogwarcie. Jedyne co jej pozostało, to pisanie całego mnóstwa listów, ale nawet to nie mogło w pełni złagodzić goryczy osamotnienia, więc zaległości towarzyskie nadrabiała głównie w wakacje – przynajmniej dopóki nie skończyła szkoły. A kiedy skończyła, ojciec bardzo szybko znalazł jej narzeczonego, który niespełna rok po jej powrocie ze szkoły został jej mężem. Młodziutka i wrażliwa Cressida szybko zaczęła realizować się w roli żony, a potem matki, i potrafiła to wszystko godzić z byciem malarką i damą.
Ale ostatnie miesiące były o tyle trudne, że działo się wiele złego. Anomalie komplikowały wiele spraw i spędzały jej sen z powiek. Bała się o dzieci i resztę bliskich. Jej matka ucierpiała pierwszomajowej nocy, ale miała wiele szczęścia i szybko doszła do siebie, w przeciwieństwie do Lei. Cressida długo czekała na jakieś wieści, obawiając się o zdrowie kuzynki, która poważnie zachorowała, ale na szczęście okazało się, że najgorsze już minęło.
Bardzo ucieszył ją list Lei; dzielił je tylko rok, więc dawno już złapały dobry kontakt, a kiedy trafiły do różnych szkół pisały do siebie wiele listów. W ostatnich miesiącach prawie się nie widywały; najpierw z powodu końcówki ciąży i pierwszych tygodni po porodzie Cressie, a później nastały anomalie i Leia zachorowała.
Odkąd otrzymała jej list, w którym Leia informowała ją o poprawie swojego stanu, Cressida już nie mogła doczekać się spotkania. Udało jej się nawet dostać do Londynu; po spotkaniu z kuzynką miała zamiar jeszcze udać się do galerii sztuki, ponieważ bardzo jej tego brakowało w ostatnich tygodniach; dawniej była regularną bywalczynią galerii, ale to było w czasie, kiedy przemieszczanie się z jednego końca Anglii w drugi trwało może sekundę. Teraz do podróżowania najczęściej używała ateonana, ponieważ nigdy nie czuła się zbyt pewnie na miotle, zresztą damie nie uchodziło przemieszczać się w taki sposób, kiedy ktoś mógł to zobaczyć.
Pojawiła się w parku, w którym umówiły się na spotkanie. Jak na lato było raczej chłodno, więc ubrała się staranniej, i szybko zaczęła wypatrywać sylwetki Lei. Kiedy tylko ją zobaczyła, natychmiast przyspieszyła kroku i podeszła, nieśmiało ją przytulając.
- Jak dobrze cię widzieć – powiedziała, odsuwając się, by lepiej się jej przyjrzeć. Leia wciąż wyglądała mizernie, ale żyła i wracała do zdrowia, i to było najważniejsze. – Jak się czujesz? Mam nadzieję, że dostanie się do Londynu nie było dla ciebie bardzo uciążliwe. – Cressie nie chciałaby jej narażać na niedogodności, ale rozumiała, że w jej przypadku uziemienie w rodowej posiadłości mogło dawać się we znaki na tyle, że wręcz pragnęła ją opuścić choć na trochę. – Tęskniłam za tobą i martwiłam się, ale... nie wiesz, jak ucieszył mnie twój list i wieść, że zdrowiejesz.
Na jej nakrapianej piegami buzi pojawił się lekki uśmiech.
- Przejdziemy się po parku? – zaproponowała. – I byłaś na festiwalu? Szkoda, że nie udało nam się tam porozmawiać, ale cieszę się, że możemy to zrobić teraz.
Było wiele pytań, które chciała jej zadać, ale nie chciała jej ciągnąć za język i zmuszać do opowiadania o chorobie. To na pewno nie był miły temat, więc lepiej było się skupić na przyjemniejszych. Jak choćby niedawny Festiwal Lata.
Ale gdy tak szły i rozmawiały, Cressie nagle zdała sobie sprawę, że Leia... mruczy jak kot.
- Leia... Dlaczego mruczysz? – zapytała ją ze zdziwieniem. Jej samej czasami zdarzało się ćwierkać, ale to dlatego, że była ptakousta. Nie pamiętała, żeby Leia posiadała dar rozmawiania z kotami ani innymi zwierzętami.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]07.06.18 23:28
Leia nie miała tak naprawdę pojęcia, jaki był rachunek zysków i strat, chociaż była przekonana, że tych drugich było o wiele więcej, o ile te pierwsze w ogóle istniały. Ciągle jednak zbierała na ten temat informacje, chcąc wiedzieć, co w tym czasie działo się u bliskich jej osób. Wiele oczywiście zdążył wyjaśnić jej Morgoth, ale choć wierzyła w każde jego słowo, to jednak były takie sprawy, o których musiała przekonać się na własną rękę. Poza tym czułaby się głupio, gdyby nie dała innym znaku życia. Nie chciała, by ktokolwiek się o nią martwił, tylko żeby wiedzieli, iż jej sytuacja została ustabilizowana i nie było się czego obawiać. Dla niej to również była forma terapii, ponieważ pisząc słowa na kartce, sama utwierdzała się w przekonaniu, że jest w porządku i że będzie tylko lepiej. Niezależnie od tego, jak silna była psychicznie, ostatnie kilka miesięcy było dla niej bardzo ciężkim okresem, w związku z czym miała trudności z przestawieniem się. Bywały takie momenty, kiedy jej ciało wciąż było napięte, jakby obawiało się niebezpieczeństwa. Czasami zrelaksowanie się było dla niej rzeczą niemożliwą do wykonania i takie chwile były dla niej jednymi z najgorszych, jako że nie umiała się wtedy skupić na książce, którą czytała albo na liście, który pisała do kolejnej bliskiej osoby. Nie lubiła tych momentów słabości, irytowały ją one i frustrowały, ponieważ oczekiwała od swojego organizmu, że będzie trochę mądrzejszy, ale pewnie miało to też swoje podłoże w jej głowie. Nie od dziś było wiadomo, że głowa była połączona z sercem, czyli wszystko to, co psychiczne z fizycznym, ale nie oznaczało to, że Lei się to podobało. Gdyby nie to, może miałaby teraz trochę więcej spokoju.
Niełatwo było pogodzić się z faktem, że gdy ona leżała i walczyła o życie, świat innych ludzi kręcił się dalej, nieustannie zmieniał. Ona jakby zatrzymała się w czasie na te kilka miesięcy i teraz musiała wręcz biec, żeby ich dogonić, mimo że bieganie było dla niej teraz aktywnością, na którą nie do końca mogła sobie pozwolić. Nie była przyzwyczajona do takiej bezsilności, ale czy chciała, czy nie musiała się z nią zmierzyć. Bez tego nie była w stanie zostawić tego wszystkiego za sobą i wrócić do swojego dawnego życia, chociaż szczerze mówiąc, nie mogła być pewna czy to w ogóle będzie możliwe. Bała się, że gdy tylko w pełni wyzdrowieje, rodzina będzie miała dla niej zupełnie inne plany.
Nie, nie aż tak — odpowiedziała, jako że rodzice nie szczędzili jej własnych środków, byleby tylko jak najbardziej bezpiecznie mogła się przemieszczać między posiadłością a innymi lokacjami. — Ja za tobą też, moja droga. Brakowało mi naszych rozmów jeszcze przed moją chorobą. Kiedy wyzdrowiałam, w ogóle brakowało mi kontaktu z drugą osobą — wyznała, mimo że rozmawianie o uczuciach nigdy nie było dla niej najłatwiejsze. Jednakże bliskie spotkanie ze śmiercią sprawiło, że stała się bardziej otwarta, jeśli o to chodziło, choć póki co nie objawiało się to w wielkich słowach czy czynach. Poza tym nie sądziła, by tęsknota za kimś była słabością. — Tak, byłam. Trzeciego poszłam razem z Morgothem na wróżby, a potem na jarmark. To właściwie był mój pierwszy raz poza domem — odparła, posyłając kuzynce lekki uśmiech. Było to przyjemne wspomnienie, bo Leia lubiła spędzać czas z bratem, a nie miała do tego okazji przez długi, długi czas. — Byłam później na pleceniu wianków, ale nie widziałam cię, może się minęłyśmy? — wzruszyła lekko ramionami. Tamtego dnia wyglądała Cressidy, ale nie znalazła jej. Zresztą, nie było w tym nic dziwnego, zważając na to, jak ogromną popularnością cieszyło się to wydarzenie. Niełatwo było kogokolwiek wypatrzeć w takim tłumie. — Wiesz — zaczęła, ale z jej gardła wydobyło się kolejne miauknięcie — kilka dni temu zadrapał mnie kuguchar, więc to może — znowu — dlatego? — zasugerowała, bo szczerze mówiąc, nie potrafiła znaleźć jakiegokolwiek innego wytłumaczenia, a to przecież miało sens. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że kiedy spojrzała w górę i zobaczyła ptaka na jednym z drzew, miała ochotę go upolować i zjeść, w ogóle można było wykluczyć wszelkie inne opcje.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 2 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]08.06.18 16:32
Anomalie sporo zmieniły w ich świecie. Cressida, choć rzadko wychodziła, zdawała sobie sprawę, że ta magia wpływała na otoczenie. Nie tylko na magię w różdżkach, która płatała figle i bywała niebezpieczna, ale także na pogodę. Przez sporą część czerwca mieli prawdziwą zimę ze śniegiem, bywały też inne zawirowania, a teraz, w lipcu i sierpniu, było chłodno jak na lato i nad krajem bardzo często zalegały mgły. Cressie nie musiała wychodzić z posiadłości, by wiedzieć. Poza członkami rodziny, miała wszędzie ptasie oczy i uszy – ptaki odwiedzały ją i szeptały o tym, co widziały, a ona słuchała i czuła, jak jej delikatne serduszko ogarnia trwoga.
Oczywiście, że się bała. Nigdy nie była szczególnie odważną osobą, bała się nieznanego, oraz tego, że jej życie może się nieodwracalnie zmienić, że jej bliscy mogą ucierpieć. Jej dzieci trudny czas wybrały sobie na narodziny, ale nosząc je w sobie, nie wiedziała jeszcze, co się wydarzy. Nie mieli jednak innego wyjścia, niż po prostu unikać zbędnego ryzyka i jakoś radzić sobie z przeciwnościami losu. Chociaż byli czarodziejami, nawet oni okazywali się bezradni wobec pewnych zjawisk, bo magia, wcześniej stabilna i znajoma, teraz buntowała się przeciwko swoim użytkownikom. Po paru nieprzyjemnych incydentach i Cressida zaprzestała używania różdżki, chyba że naprawdę musiała to zrobić. Większość czasu, którego nie poświęcała mężowi, dzieciom lub odwiedzinom u bliskich, spędzała na malowaniu. Pokrywanie płócien farbami uspokajało, mogła na moment zapomnieć o lęku i niepokoju, i skupić się na tym, co było jej dobrze znane.
Leia na dość długo była wyłączona z życia. Także tego towarzyskiego. Ludzie umierali, rodzili się, zaręczali i wychodzili za mąż, a ona leżała złożona chorobą. Z pewnością ominął ją sabat i kilka innych wydarzeń towarzyskich, musiała więc nadrobić zaległości w wiedzy o tym, co się działo na świecie i w ich szlacheckich kręgach.
- To dobrze – odezwała się, wciąż bardzo zadowolona, że ją widzi. Bez względu na to jakie nazwisko nosiła teraz, była Flintem, wychowanym w poszanowaniu do tradycji i rodziny. Nic nie mogło tego zmienić. – Mi też często brakuje, choć spodziewam się, że ty odczuwałaś to jeszcze bardziej. Listy nie zawsze zastępują kontakt z bliskimi i przyjaciółmi, choć po Beauxbatons i ośmiu latach takiej izolacji przerywanej wakacjami w pewnym sensie przywykłam. Niemniej jednak... Dobrze czasem się zobaczyć, tak po prostu. Doskwiera mi problem z teleportacją i siecią Fiuu, ale od oglądania ciągle tych samych przestrzeni dostaję już bzika.
Jako artystka była dość nieśmiałą i trzymającą się na uboczu osóbką, i czasem lubiła samotność, ale do osób z rodziny lgnęła.
- Cudownie, że mogłaś być obecna chociaż na festiwalu. Był piękny, Prewettowie naprawdę się postarali. – Choć czasy były jakie były, nawet mimo anomalii festiwal się odbył, co dla takich osób jak Cressida stanowiło pociechę. Kurczowo chwytała się teraz wszystkiego, co pewne i znajome, a tradycje stanowiły ostoję normalności. – Sabat też był piękny, choć inny niż wszystkie. Choć był czerwiec, padał śnieg, i lady Nott urządziła tańce na lodowisku – opowiedziała. – A wracając do Festiwalu Lata... Oczywiście nie mogłam ominąć wianków, ale niestety nie widziałam cię tam. Nic dziwnego, wybrzeże było bardzo zatłoczone. Spotkałam jednak Nephthys, i to z nią spędziłam ten czas w oczekiwaniu na złapanie mojego wianka przez Williama.
Naprawdę wiele dziewcząt plotło wianki i puszczało je na wodę. Cressie wypatrywała znajomych twarzy, ale nie było to takie proste, później zaś musiała spędzić resztę wieczoru u boku męża.
Miauczenie i mruczenie musiało przyciągnąć jej uwagę. Na samym początku spotkania myślała, że może to jakiś kot kryje się w pobliskich krzakach, ale później okazało się, że to Leia wydaje te wszystkie kocie odgłosy. Było to na tyle zaskakujące, że Cressida uniosła brwi, bo akurat Lei nie podejrzewała o ukryte umiejętności kociej mowy. Sama dobrze wiedziała, jak działają tego typu dary, jej własny ujawnił się kiedy była małą dziewczynką. Później pomyślała więc, że kuzynka po prostu sobie żartuje i dla zabawy naśladuje kota, korzystając z tego, że są same i nikt ze świata salonów ich nie widzi, ale Leia twierdziła, że zadrapał ją kuguchar.
- Myślisz, że... mogłaś złapać coś takiego od kuguchara? – zastanowiła się, ale sama nie znała się na kwestiach uzdrowicielskich, znała tylko podstawy o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu i najbardziej powszechne urazy i schorzenia. Ojciec kiedyś wspominał, że od dzikich zwierząt można złapać choroby, więc może to taki przypadek? Leia powinna lepiej się na tym znać.
- Czy da się z tym coś zrobić? – zapytała ją, bo może zdobyła na swoim stażu odpowiednią wiedzę, by się uporać z takim problemem. Rodzina na pewno by się zaniepokoiła, gdyby zaczęła przy nich miauczeć i mruczeć, a bardziej złośliwe damy nie zostawiłyby na Lei suchej nitki. Poza tym, po jej chorobie to mogło być zwyczajnie niebezpieczne.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]08.06.18 19:48
Dla czarodzieja utrata płynności w magii była czymś nie do pomyślenia, a jednak z tym właśnie musiał zmierzyć się każdy z nich. Różdżka, która niegdyś była narzędziem ataku i obrony, teraz wzbudzała niepewność i przestawała być przyjacielem. W końcu w dowolnym momencie, często najbardziej kluczowym, mogła zdradzić, powodując skutek odwrotny do zamierzonego. Przez anomalie Leia czuła się, jakby straciła swoją prawą rękę, bo czy warto było w takiej sytuacji ryzykować? Jeżeli się nie musiało, to na pewno nie, ale bała się, że w pewnej chwili może zmierzyć się z taką sytuacją, w której użycie różdżki będzie koniecznością i co jeśli zostanie ona ją zawiedzie? Nie chciała o tym myśleć, tak samo jak o swoich kolegach po fachu, którzy pewnie z tym problemem musieli mierzyć się na co dzień. Była pewna, że w Szpitalu Świętego Munga waży się teraz eliksiry o wiele częściej niż wcześniej. Jednakże o tym miejscu wolała nie myśleć zbyt długo, bo sprawiało to, że czuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Bezczynność nie wpasowywała się w jej charakter, tym bardziej, że nie mogła być pewna czy w ogóle będzie miała jeszcze możliwość powrotu tam, czy może jej następna wizyta będzie jednocześnie złożeniem rezygnacji. Wiedziała jednak, że cokolwiek na ten temat powie jej rodzina, zastosuje się do tego nakazu. Nie miała innego wyjścia, tak naprawdę. Co prawda mogłaby próbować walczyć o swoje, ale po pierwsze wątpiła, by cokolwiek tym osiągnęła, a po drugie nie sądziła, by Yaxleyowie potrzebowali kolejnych kłótni i problemów w swoich szeregach. Ponadto spodziewała się, że prędzej czy później ten dzień nadzieje, bo dobroć głowy ich rodu nie mogła przecież trwać wiecznie. W tym świecie nic takie nie było.
Jeśli chodzi o mnie, nie jestem w stanie dłużej przesiadywać w domu — odparła, czując lekką irytację na samą myśl o tym, że znów miałaby położyć się w łóżku i odpoczywać, a to właśnie nakazywała jej matka za każdym razem, gdy przebywała w pałacu. Lady Yaxley pragnęła, by jej córka jak najmniej się poruszała i sądziła, że właściwie wciąż powinna przebywać w miękkiej pościeli, ale nie była w stanie jej tam zatrzymać. Leia za każdym razem powoływała się na swoje wykształcenie, a także powtarzała matce, że czuje się już lepiej. W każdym razie na tyle dobrze, aby móc korzystać z innego powietrza niż to, które znajdowało się w Yaxley’s Hall. — Właśnie dlatego, pomimo trudności, staram się opuszczać go jak najczęściej. To nie tak, że przestał być mi bliski, ale wydaje mi się, że każdy by zwariował, przebywając w jednym miejscu tak długo — wyjaśniła, wydając z siebie ciche westchnięcie. Poza tym dochodził jeszcze fakt, iż jej pokój wciąż kojarzył jej się z nieprzyjemnymi wydarzeniami, które miały tam miejsce w ciągu ostatnich miesięcy. Właśnie dlatego nawet jeżeli spędzała czas w domu, robiła to w pomieszczeniach innych niż własna sypialnia. — Masz rację, aranżacja Festiwalu Lata była przepiękna i cieszyła oko — zgodziła się z kuzynką, przytakując lekko głową. Dobrze pamiętała, jak nie mogła się napatrzeć na wszelkiego rodzaju światła, a także inne ozdoby oraz naturalne elementy tego krajobrazu. — Co do Sabatu, właściwie nie żałuję, że mnie na nim nie było, choć nie wątpię, że dekoracja była piękna — tym razem uraczyła Cressidę jedynie delikatnym uśmiechem, w dodatku trochę wymuszonym, jako że Sabaty nigdy nie były jej ulubionymi wydarzeniami w ciągu roku. — Ja po raz pierwszy odwiedziłam festiwal w dzień wróżb razem z bratem. Później poszliśmy na jarmark. Natomiast wianek plotłam z przyszłą żoną Morgotha i inną jej towarzyszką, Elise, ale największe zaskoczenie przyszło do mnie następnego dnia, ponieważ spotkałam mojego drogiego przyjaciela — tym razem jej uśmiech stał się znacznie szerszy. Nie było w tym nic dziwnego. Leia była bardzo przywiązana do Constantine’a i cieszyła się, że udało im się wzajemnie odnaleźć. Dopóki go nie zobaczyła, właściwie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo za nim tęskniła, ale najważniejsze było to, że znów mogła spędzać czas w jego wyjątkowym towarzystwie.
Nawet gdyby Leia chciała udawać kota, nie wiedziałaby, jak dokładnie to zrobić. Nie znała się na aktorstwie, nie umiała miauczeć na zawołanie i na pewno nie znajdowało się to w kręgu jej zainteresowań. Cieszyła się natomiast, że objawy podrapania nie wystąpiły wcześniej, na przykład podczas jej rozmowy z matką czy jakimkolwiek innym członkiem rodziny, który bez wątpienia zareagowałby na to zupełnie inaczej niż Cressida.
Myślę, że tak — odpowiedziała, teraz bojąc się, że miauczenie mogło dopaść ją w dowolnej, nieprzewidywalnej chwili. Ani trochę jej się to nie podobało, jako że utrudniało komunikację, a poza tym sprawiało, że Leia czuła się zawstydzona. Nie mogła się jednak przed tym powstrzymać, przez co niejednokrotnie stanowiło to pauzę w jej wypowiedziach. — Eliksir powinien sprawić, że objawy ustąpią. Możliwe, że jakieś zaklęcie też by się znalazło, ponieważ sądzę, że wystarczy pozbyć się zadrapania, ale wolę nie ryzykować — wyjaśniła, starając się nie wracać wzrokiem do tamtego ptaszka, którego zobaczyła przed chwilą, bo miała wrażenie, że aż szczęka ją bolała, jakby zęby domagały się czegoś, w czym mogłyby się zatopić. Jednakże Leia dzielnie walczyła z tą pokusą. — O ile nie przeszkadza ci moja przypadłość, możemy kontynuować — zapewniła kuzynkę bo właściwie oprócz tego, że czasami nie mogła powstrzymać się przed wydawaniem odgłosów podobnych do kugucharów, nic więcej jej nie było, a dyskomfort jakoś mogła znieść.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong



Ostatnio zmieniony przez Leia Yaxley dnia 17.06.18 22:50, w całości zmieniany 1 raz
Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 2 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]08.06.18 23:01
Do tej pory dla Cressidy naturalnym było posługiwanie się magią. Wychowała się w magicznym otoczeniu, przyzwyczajona że wiele codziennych czynności można ułatwiać sobie różdżką. Trochę trwało, zanim odzwyczaiła się od sięgania po nią, woląc zawołać skrzata, by zrobił daną rzecz za nią. Nie warto było ryzykować; Cressie nigdy nie miała ciągot do ryzyka i szukania guza. Wolała tego unikać i trzymać się tego, co bezpieczne, czekając z utęsknieniem na koniec anomalii i powrót do normalności. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi?
Zdawała sobie też sprawę, że Leię mimo wyzdrowienia czekał niełatwy czas, że nie wiadomo, czy rodzina pozwoli jej wrócić na staż, czy może każe jej pozostać w domu, może nawet zaaranżuje w najbliższym czasie zaręczyny. Była w wieku, kiedy było to bardzo prawdopodobne; Cressida, choć rok młodsza, zdążyła już wyjść za mąż i urodzić dwoje dzieci. Choć była tak młoda, wiedziała, że trzeba wypełnić wolę rodu i jak ojciec każe przyjąć zaręczyny, trzeba to zrobić. Na szczęście sztuka uchodziła za odpowiednio szlachecką pasję, zwłaszcza w rodzie Fawleyów. Być może to właśnie z powodu talentu Fawleyowie wybrali ją dla Williama. Inaczej było pewnie z uzdrawianiem, choć w Cressie zawód ten nie budził takiego zgorszenia, bo nie był w jej oczach tak męski i niestosowny dla kobiety, jak na przykład aurorstwo. Damy próbujące pracować jak mężczyźni gorszyły ją, choć była pewna, że Yaxleyowie są dalece bardziej konserwatywni; i tak dobrze, że pozwolili Lei na chociaż podstawowy kurs. Jej kuzynka mogła zostać bardzo dobrą uzdrowicielką, ale wola rodu była ważniejsza niż własne zachcianki.
- Rozumiem. Nawet najwspanialsze i najbardziej ukochane miejsce zaczyna nużyć, kiedy nie można go opuszczać przez długi czas – rzekła, wiedząc, że sama czułaby podobnie. Miała jednak dużo szczęścia, że nigdy nie chorowała poważniej, choć w ostatnich miesiącach ciąży musiała się oszczędzać. Zrezygnowała wtedy z jazdy konnej i ograniczyła wyjścia, przez większość czasu wypoczywając. – Dobrze, że możesz już go opuszczać. Teraz pewnie nawet Londyn wydaje się ciekawym i fascynującym miejscem po paru miesiącach tkwienia w swoich komnatach, prawda?
Uśmiechnęła się, delikatną dłonią poprawiając zbłąkany kosmyk ciemnorudych włosów.
- Lubię Festiwale Lata. Chyba nawet bardziej niż sabaty, ale i na tych staram się bywać. – Choć nie lubiła nigdy być w centrum uwagi, zawsze była to dobra okazja do towarzyskich spotkań. Poza tym nie chciałaby być postrzegana jako zbuntowana, starała się płynąć z prądem i dopasowywać do szlacheckich standardów. – To cudownie! Kim jest ten dobry przyjaciel? – zapytała, zastanawiając się, o jakiego przyjaciela Lei chodzi, bo mogła mieć więcej niż jednego, a przez tą dłuższą rozłąkę nie była na bieżąco z jej życiem towarzyskim. – Gdyby nie to, że mam męża, moje wianki zapewne co roku odpływałyby z falami gdzieś daleko. – Cressie często brakowało wiary w siebie, choć William starał się podnosić jej samoocenę, zabiegając o jej względy i adorując ją. – Więc twój brat się zaręczył? – zapytała ją, zaskoczona tą rewelacją. Zazwyczaj mężczyźni otrzymywali więcej swobody i nie zmuszano ich do ślubu tak szybko, jak dziewcząt, ale najwyraźniej u Yaxleyów szykował się teraz czas ślubów.
Miauczenie i mruczenie bardzo zdziwiły Cressidę. I bardziej zmartwiły niż zgorszyły, kiedy już okazało się, że Leia wcale nie żartuje, a te dźwięki wydobywają się z jej ust bez udziału jej woli. Nigdy nie była typem damy, która lubiła szydzić i wytykać ludziom potknięcia, dlatego nie zamierzała się z niej śmiać ani wyzłośliwiać. To zupełnie nie leżało w łagodnej naturze młódki.
- Może powinnaś udać się do Munga, by podali ci ten eliksir? – zastanowiła się; nie wiedziała jak się leczy takie schorzenia, Leia na pewno wiedziała lepiej. – Tam mogą też rzucać zaklęcia. Coś tam zrobili, żeby nie działały anomalie. Byłam tam w maju, kiedy podczas odruchowego użycia różdżki doznałam pewnego drobnego... wypadku. – To była właśnie jedna z tych sytuacji, które zmusiły ją do rezygnacji z czarowania. – Możemy, jeśli jesteś pewna, że to nic groźnego i nie potrzebujesz szybkiej pomocy uzdrowiciela, tylko... Błagam, nie poluj na ptaki – poprosiła ją, widząc, jak głodne spojrzenie skierowała na ptaka siedzącego na pobliskim drzewie. Zupełnie jakby oprócz miauczenia odezwał się też w niej nagły koci instynkt. – Czy za chwilę wyrosną ci uszy i ogon? – zapytała jeszcze, zastanawiając się, czy oprócz odgłosów i tego głodu w oczach pojawi się coś jeszcze.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]09.06.18 22:35
Leia posiadała taką naturę, która nie pozwalała jej na bezczynne siedzenie w jednym miejscu zbyt długo. Od samego początku uczono ją, że dla damy nie powinno być to problemem, ponieważ właściwie na tym polegało życie damy, szczególnie w towarzystwie (w każdym razie tak to interpretowała, jako że rozmowy o niczym nie były dla niej żadną rozrywką), ale ona już wtedy wiedziała, że nie do końca będzie w stanie pójść tą drogą. Po każdym Sabacie potrzebowała stymulacji dla swojego umysłu, dlatego najczęściej następnego dnia sięgała do jakiejś książki i zagłębiała się w nią na długi czas, nie mogąc oderwać od niej spojrzenia. Zresztą, to samo tyczyło się innych spotkań towarzyskich, w których musiała wziąć udział i udawać wzorową damę. W końcu to nie było tak, że nie potrafiła zachować się, jak należy. Etykiety szlacheckiej nauczyła się prawdopodobnie zanim zaczęła chodzić, z tym że nigdy nie sprawiało jej to wyjątkowej przyjemności czy też satysfakcji. Prędzej stanowiło przykry obowiązek, który zabierał jej więcej energii niż jakikolwiek ciężki przypadek, z którym musiała się zmierzyć, odbywając staż w Mungu. Dla jej umysłu nie było nic gorszego od stagnacji, dlatego była pewna, że nadejdzie taki dzień, w którym bez wahania stwierdzi, że przeczytała wszystkie księgi, które były zgromadzone w Yaxley’s Hall. Później zapewne sięgnie po te, które znajdowały się poza murami pałacu. Na czytanie nie miała zbyt wiele czasu, w każdym razie, nie tyle, co kiedyś, odkąd rozpoczęła staż, ale bez wątpienia się to zmieni, kiedy będzie zmuszona do rezygnacji. Książki stanowiły dla niej tak naprawdę jedyny ratunek, jeżeli rodzina zakaże jej pracy w domowym zaciszu. Jednakże coraz częściej myślała o tym, że w tym przypadku powinna się bardziej martwić o swojego przyszłego męża, bo wyjściu za niego będzie tak naprawdę podlegała pod niego, nie pod swoją rodzinę, a więc to o negocjacjach z nim powinna myśleć, o ile te w ogóle będą możliwe. Wolała nie myśleć o tym, co się z nią stanie, jeśli zostanie wydana za jakiegoś despotę, który nie da jej dojść do słowa. Jej życie stałoby się wtedy prawdziwym koszmarem.
Tak, jak najbardziej — przyznała, chociaż nie obyło się to bez kolejnego miauknięcia z jej strony. Wciąż wprawiało ją to w irytację, ale powoli przyzwyczajała się do tego stanu rzeczy, tym bardziej, że pocieszała się myślą, że przecież nie będzie on trwał wiecznie. Od dzisiaj na pewno będzie bardziej uważała na kuguchary w swoim pobliżu, szczególnie takie, które mogą okazać się bezdomne. Przezorny zawsze ubezpieczony. — Hm, gdybym ja miała wybierać, bez wahania wybrałabym Festiwal Lata — odparła, choć tego Cressida mogła się spodziewać, zważając na wcześniejszą wypowiedź Lei w tym temacie. Sabaty były jedynie przykrą koniecznością, często nie potrafiła się na nich odnaleźć, robiąc dobrą minę do złej gry. Jeśli mogła, trzymała się podczas nich Morgotha, a gdy nie miała takiej możliwości, wybierała jakąś znaną i zaufaną twarz do rozmowy. Nie w głowie było jej szukanie męża czy nadmierne okazywanie swojego statusu. Zazwyczaj skupiała się na przetrwaniu, tak aby nie przynieść wstydu rodzinie, ale też w taki sposób, by nie musieć zbyt często i zbyt sztucznie się do kogokolwiek uśmiechać.
Constantine Ollivader — gdy wypowiadała imię przyjaciela, aż oczy jej się uśmiechały, co niewątpliwie potwierdzało, jak silna więź łączyła ją z chłopakiem. Nic dziwnego w tym nie było, w końcu jej dni w Hogwarcie byłyby o wiele bardziej ponure, gdyby nie jego obecność. Wtedy w ogóle wszystko było prostsze i wieloma sprawami nie musiała się przejmować. Teraz nadeszło więcej komplikacji, zmartwień i trosk. Nie mogła być już dzieckiem. — Tak, zaręczył się. Ze względu na chorobę przegapiłam właściwie wszystko, co było z tym związane, dlatego wszelkie smaczki są dla mnie tajemnicą — zaśmiała się lekko, przy czym nawet gdyby chciała się czegokolwiek dowiedzieć, nie mogłaby o to zapytać Morgotha, bo pewnie niewiele by jej powiedział. Natomiast z lady Lestrange nie miała na tyle dobrych kontaktów, aby ją o to pytać. Poza tym nie chciała za bardzo mieszać się w życie prywatne brata, wiedząc, że to bardzo wrażliwa dla niego strefa, a w dodatku taka, o której trudno mu było rozmawiać. — Wiesz, nie chcę martwić rodziców, a gdybym chciała wybrać się do Munga, musiałabym im o tym powiedzieć. Postaram się przygotować coś na własną rękę i udam się tam, jeżeli mi się nie powiedzie — zapewniła kuzynkę, która nie musiała się obawiać, że Leia nie dotrzyma słowa, bo jej symptomy należały do takich, z którymi nie byłaby w stanie żyć na dłuższą metę, dlatego nie zamierzała tego znosić tylko po to, by rodzna nie dowiedziała się o tym małym incydencie. — Nie sądzę, żeby wyrosły. W każdym mam nadzieję, że się nie pojawią — parsknęła śmiechem, choć pewnie gdyby rzeczywiście coś takiego miało się wydarzyć, nie byłoby jej tak do śmiechu. Miauczenie i chęć polowania na ptaki była wystarczająco poniżająca. — W takim razie opowiedz mi, jak tam twoje dzieci, a także szanowny małżonek — poprosiła, posyłając Cressidzie sugestywny uśmiech. Żarty żartami, ale chciała wiedzieć czy mężczyzna traktuje ją z odpowiednim szacunkiem. O miłość bała się pytać.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 2 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Holland Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach