Wydarzenia


Ekipa forum
Holland Park
AutorWiadomość
Holland Park [odnośnik]29.04.16 3:14
First topic message reminder :

Holland Park

Elegancki park wchodzący w kompleks ogrodów królewskich Londynu; odróżnia się od pozostałych wyjątkową różnorodnością florystyczną. Pośród wielobarwnych, często dość orientalnych kwiatów przechadzają się dumne pawie; jeśli masz szczęście, być może zdołasz znaleźć pióro z pawim okiem.
W centralnej części znajduje się przepiękna oranżeria, w której można odpocząć i napić się herbaty, jaką podają w okolicznych kawiarenkach. Jedną z większych atrakcji tego miejsca jest również scena letnia, gdzie w sezonie wystawiane są sztuki operowe.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Holland Park [odnośnik]10.06.18 13:36
Cressida, jakby nie patrzeć, była Flintem, więc do pełni szczęścia potrzebowała możliwości obcowania z naturą. Lubiła spacery po ogrodach i lasach oraz konne przejażdżki, lubiła mieć do czynienia z roślinami i zwierzętami, a zwłaszcza z ptakami, które były jej szczególnie bliskie z racji znajomości ich mowy. Potrzebowała też artystycznych inspiracji, a tych nie znajdzie tkwiąc zamknięta w swojej komnacie. Choć była tak spokojną i cichą osobą, również nie lubiła tkwić w jednym miejscu przez dłuższy czas. Nigdy nie miała jakichś naukowych zapędów (była przecież artystką), ale nie stroniła od czytania na interesujące ją tematy. Zawsze starannie przyswajała nauki wpojone w rodzinnym domu, nawet jeśli dla swojego ojca była tym najmniej idealnym dzieckiem, i może dlatego tak szybko wydał ją za mąż.
Bywanie na salonach nie zawsze było łatwe, gdy było się tak nieśmiałą osobą, rumieniącą się z byle powodu. Szczególnie onieśmielali ją mężczyźni, i gdyby nie aranżowane małżeństwa, pewnie zostałaby starą panną, bo zupełnie nie widziała siebie szukającej kogoś na własną rękę. Całkowicie zdała się na wolę rodu, wiedząc, że kobiecie nie uchodzi samodzielny wybór narzeczonego, to mężczyźni powinni wykazywać inicjatywę i ubiegać się o rękę damy u jej ojca.
- Ja prawdopodobnie też – odezwała się. Festiwal był mniej sztywny, bardziej pogodny i oferował więcej atrakcji, choć wiedziała, jak ważne dla szlachetnego społeczeństwa są sabaty. Wiedziała jednak, że Leia znosi je gorzej niż ona, nie przepadała za tego typu wydarzeniami. Podobnie jak Cressida wolała trzymać się z boku i przebywać wśród znanych sobie twarzy, i nie lubiła fałszu i obłudy. Cressida nie potrafiła nawet zbyt dobrze udawać, kłamczuchą była beznadziejną. Była zbyt szczera i prostolinijna na jakiekolwiek intrygi.
- Och, mój drogi kuzyn Constantine – ucieszyła się, słysząc doskonale jej znane nazwisko; jej matka była Ollivanderem, więc Cressie spędziła w dzieciństwie sporo czasu z Constantinem i Titusem, którzy byli jej najbliżsi wiekiem. – Chyba byliście na jednym roku, prawda? – Tak jej się wydawało. – Czasem żałuję, że nie mogłam być z wami w Hogwarcie i utrzymywać z wami kontakt nie tylko przez listy – dodała ze smutkiem. Uwielbiała Beauxbatons za to, że uczono tam sztuki, ale brakowało jej krewnych, którzy w zdecydowanej większości uczyli się w Hogwarcie. Czuła się wtedy taka samotna!
- Och, to cudownie! Aż mnie ciekawi, kim jest jego wybranka – dodała, bo choć nigdy nie była blisko z bratem Lei, była ciekawa, kogo miał poślubić.
Zastanawiała się nad tajemniczą dolegliwością Lei, która kazała jej miauczeć i mruczeć jak kot.
- Mam nadzieję, że ci się uda. Rodzice na pewno bardzo by się martwili. Rozumiem chęć zatajenia przed nimi pewnych spraw... Sama w dzieciństwie też czasem tak robiłam, ale na pewno nie łatwo będzie przed nimi ukryć, że miauczysz, więc chyba lepiej znaleźć jakiś sposób na jak najszybsze wyleczenie tego – powiedziała, rozglądając się po otoczeniu. Mimo obecnej kapryśnej aury park nadal był piękny.
Słysząc jej pytanie, uśmiechnęła się lekko. Podejrzewała, że Leia jest ciekawa, jak traktował ją mąż, bo sama miała zaręczyny i małżeństwo wciąż przed sobą i zapewne bała się drastycznych zmian na gorsze.
- William jest dobrym mężem, bardzo o mnie dba, zwłaszcza teraz – odrzekła, starając się nie zwracać uwagi na kocie odgłosy, by nie wprawiać kuzynki w jeszcze większe zakłopotanie. William był bardzo troskliwy, starał się poświęcać żonie dużo uwagi i gdy tylko była możliwość, lubił ją gdzieś zabierać. To on z ich dwójki był tym, który znacznie lepiej radził sobie na salonach, więc Cressida trzymała się u jego boku, ucząc się od niego i stopniowo się ośmielając. Udało mu się nawet ją namówić, by na sabacie zatańczyła z nim na łyżwach mimo całkowitego braku odpowiednich umiejętności; to wyraźnie mówiło, jaki wpływ miał William na młodziutką żonę. A odkąd powiła jego dzieci, zdawał się jeszcze bardziej ją adorować i opiekować się nią. Ale też nie zabraniał jej odwiedzania rodziny i spotykania się z krewnymi i przyjaciółmi.
- Nie miał nic przeciwko naszemu spotkaniu, choć oczywiście martwił się, że podróżuję sama tak daleko. A dzieci są pod opieką opiekunki, dba o nie, by niczego im nie brakowało. – Jak to bywało w szlacheckich rodach, i dziećmi Cressidy zajmowała się wynajęta opiekunka i mamka, choć młódka starała się także spędzać z nimi czas, i nie mogła się doczekać, kiedy podrosną i będzie mogła uczyć je umiejętności niezbędnych potomkom Fawleyów i Flintów. Pragnęła, by miały wszystko, co najlepsze i dorastały w prawdziwie szlacheckim otoczeniu. – William twierdzi, że Portia będzie bardzo podobna do mnie – dodała po chwili; jej córka także miała ciemnorude włosy i mlecznobiałą skórę, która pewnego dnia nakropi się piegami, spuściznę babki Cressidy pochodzącej z rodu Prewett.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]10.06.18 17:26
Gdy była dzieckiem, też myślała, że zostanie starą panną. Trudno było jej sobie wyobrazić, że kiedykolwiek miałaby znaleźć kogoś, z kim chciałaby spędzić resztę życia. Dopiero z czasem dotarło do niej, że nawet gdyby sama nie odnalazła odpowiedniej osoby, zrobiliby to za nią rodzice. Nie było żadnej drogi okrężnej, żadnej ucieczki, jedynie odwlekanie tego momentu w czasie, chyba że doprowadziłaby do wydziedziczenia, a przecież tego nie chciała. Kochała swoją rodzinę i chciała być jej częścią, nawet jeżeli oznaczało to, że poślubi kogoś, do kogo nie żywi żadnych uczuć, a nawet jeśli, to prędzej te negatywne niż pozytywne. Im starsza się stawała, tym mniej myślała o miłości, o tym, że kiedykolwiek mogłaby ją spotkać na swojej drodze i mogłaby jej ona nie przeszkadzać w życiu codziennym. Tego typu uczucia Leia uważała za zbędne, o wiele mniej ważne niż poczucie lojalności względem rodziny czy chęć poszerzania swojej wiedzy albo potrzeba niezależności. Miała wrażenie, że gdyby tylko się zakochała, wszystko to zostało by jej odebrane, że skończyłoby się tragedią, że lepiej, aby żyła bez tego. Póki co udawało jej się to i liczyła na to, że to się nie zmieni. Niepotrzebne były jej kolejne komplikacje, szczególnie nie teraz, gdy dopiero podnosiła się po chorobie, która bardzo mocno przygniotła ją do ziemi. Wciąż było to po niej widać, jako że twarz nadal miała poszarzałą, a oczy nie do końca tak bystre, jak jeszcze na początku kwietnia. Jednakże każdego dnia budziła się chociaż trochę silniejsza, co było bardzo dobrym znakiem. Czułaby się sfrustrowana, gdyby wyglądało to inaczej, bo jak najszybciej pragnęła wrócić do pełni sił.
Nie tylko na jednym roku, ale także w tym samym domu — powiedziała, uzupełniając tym samym informacje, które posiadała Cressida. Komuś mogłoby wydać się dziwnym, że ona i Constantine w ogóle załapali kontakt, ale jakby się im bliżej przyjrzeć, nie było w tym nic nadzwyczajnego. Oboje zostali w pewien sposób przesunięci na margines społeczny, a poza tym cechował ich ten sam głód wiedzy, którą uwielbiali się dzielić. — Również żałuję, że nie chodziłyśmy do tej samej szkoły, ale w Beauxbatons przecież nie mogło być tak źle. Zawsze zastanawiałam się, jak tam jest — w końcu to, co na temat szkoły jej kuzynka pisała w listach nie mogło się równać z prawdziwym przeżyciem. Co prawda nie znajdowało się ono w pierwszej dziesiątce doświadczeń, które Leia chciała mieć za sobą, ale nie obraziłaby się, gdyby kiedyś mogła odwiedzić to miejsce i je zwiedzić. — Lady Marine Lestrange — wraz z tymi słowami rozwiała wątpliwości kuzynki, bo przecież informacja o tym, kim była narzeczona Morgotha, nie była jakąś ściśle chronioną informacją. Dziewczyna nosiła pierścionek na palcu, a prędzej czy później miała zamieszkać z nią w tym samym pałacu. Jednakże wszystko wskazywało na to, że ich znajomość nie sprawi, że temperatura w Yaxley’s Hall znacznie się podniesie. — Jakby nie patrzeć, wciąż jestem uzdrowicielką. Znam się na kilku sprawach z tym związanych — odparła, nie chcąc brzmieć nieprzyjemnie, ale nie za bardzo lubiła, gdy ktokolwiek w nią powątpiewał. Możliwe, że po prostu omylnie zrozumiała słowa Cressidy, ale to przecież nie było tak, że Leia nie potrafiła uwarzyć prostego eliksiru.
Cieszyła się, słysząc, że mąż dziewczyny traktuje ją odpowiednio. Miała nadzieję, że rzeczywiście tak jest, a nie że nie miało to swojego odzwierciedlenia w tym, jak to wyglądało naprawdę. Kobiety w tym czasie miały może trochę większe prawo do głosu, ale według Lei wciąż niewystarczające. Nie mogła patrzeć, jak niektóre dziewczyny, z którymi bawiła się w dzieciństwie, wraz z wyjściem za mąż stawały się jedynie służkami na usługach swoich mężów, duszami bez własnego wyrazu. Nigdy nie chciała dla siebie takiego losu i bała się, że będzie musiała gryźć i szarpać, by do tego nie dopuścić w swoim przypadku. Słysząc, że William pozwolił jej na ich spotkanie, jedynie uśmiechnęła się lekko, nie chcąc pokazać, jak bardzo nie podobało jej się to sformułowanie. Złota klatka to wciąż klatka, pomyślała sobie, ale możliwe, że tylko ona patrzyła na to w ten sposób. Może Cressidzie to odpowiadało, pewnie nie sądziła, że było w tym cokolwiek złego. Widziała swoje małżeństwo jako siebie, oddaną żonę i Williama, oddanego męża. Ich rodzinę uzupełniały dzieci, oddane dzieci.
Muszę kiedyś zobaczyć twoje pociechy, nie miałam ku temu okazji, a przecież są na świecie nie od dzisiaj! — stwierdziła, chcąc ich rozmowę skierować bardziej na dzieci niż na małżeństwo kuzynki samo w sobie. Bała się, że w którymś momencie mogłaby po prostu zdradzić swoje prawdziwe myśli na ten temat. — Czyli tak, mamy Portię, która według twojego małżonka będzie podobna do ciebie. A co z resztą? — spytała, by chwilę później dostrzec kolejnego ptaka siedzącego na drzewie, którego tak jak poprzedniego, miała ochotę złapać między zęby. W związku z tym odwróciła wzrok, przyglądając się krzewom, które póki co były wolne od potencjalnego jedzenia dla przeciętnego kuguchara.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 3 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]11.06.18 1:26
Cressida zawsze była przygotowywana na to, że o jej małżeństwie zdecyduje rodzina. Dlatego nawet nie myślała o miłości, nie szukała jej. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby zawieść bliskich. Zawsze unikała nawet niestosownych znajomości, nie mówiąc o niestosownych uczuciach. Nie miała buntowniczych zapędów, nie pragnęła niezależności, nie fantazjowała o wielkiej miłości ponad podziałami. Nie wierzyła w nią. Kiedy ojciec powiedział, że znalazł się ktoś ubiegający się o jej rękę, zgodziła się, czując, że kolejna propozycja małżeństwa wysuwana w jej stronę może nie nadejść, a William podczas wcześniejszych ich spotkań wydawał się miły i znakomicie wychowany, i zainteresowany jej artystyczną pasją, którą ojciec traktował z przymrużeniem oka. Dla konkretnego, twardo stąpającego po ziemi Leandera Flinta jej malarskie ciągotki były błahą fanaberią, ale tolerował ją, zadowolony, że córka nie próbuje łamać konserwatywnych schematów tego, czym powinna zajmować się kobieta.
I tak miała szczęście, że nie oddano jej kogoś, do kogo czułaby niechęć i wstręt. Bo choć była wierna rodzinnym wartościom i lojalna wobec bliskich, nie chciałaby spędzić życia u boku kogoś, kto źle by ją traktował, nie chciałaby zostać sprowadzona do roli marionetki, która musi być na każde skinienie męża i nie może mieć własnej woli. Przy kimś takim niewątpliwie szybko by zmarniała, była przecież niezwykle wrażliwa i delikatna. Teraz jednak należała do Williama i nie było potrzeby zastanawiania się, co by było, gdyby tak się zakochała. Miała dobrego, troskliwego męża który okazywał jej szacunek oraz dzieci – czego pragnąć więcej? Odpowiadał jej taki układ. Ich ślub nie był związkiem zawartym z miłości, ale nie znaczyło to, że ta nie mogła zaistnieć. Cressida z pewnością darzyła go ciepłymi uczuciami, był jej przyjacielem – może nawet już kimś więcej, choć nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Złota klatka nie uwierała jej, stanowiła bezpieczną i spokojną ostoję, z której nie pragnęła się wyrwać, bo tak naprawdę nigdy nie miała od czego uciekać, ani przed ślubem, ani po nim. William był też tolerancyjny i wyrozumiały, pewnie niewielu mężów tak łatwo pozwalałby małżonce na podtrzymywanie bliskich relacji z krewnymi, którzy należeli do rodów, z którymi Fawleyowie nie darzyli się przyjaźnią, ale jej małżonek tak jak i ona nie przykładał większej wagi do politycznych zawiłości. Rodzina była rodziną, zawsze. Mąż rozumiał, że Cressida nadal utrzymywała więzi z bliskimi ze strony Flintów i Ollivanderów. Nieważne, co działo się w jakże nieinteresującym politycznym światku. Cressidy nigdy nie interesowały żadne intrygi i tego typu zawiłości.
- To cudownie, że mieliście okazję uczyć się razem. Znam domy Hogwartu tylko z opowieści, ale szkolne przyjaźnie na pewno są bardzo cenne – rzekła; rzeczywiście też zastanawiała się, jak Constantine i Leia złapali kontakt, ale biorąc pod uwagę, że oboje lubili wiedzę, może nie było w tym nic niezwykłego. – Nie było źle. Właściwie to bardzo mi się podobało, nauka tam miała tylko jedną wadę: rozłąkę z większością rodziny, która poszła do Hogwartu. W Beauxbatons też uczyli się przedstawiciele naszych szlacheckich rodów, ale było ich znacznie mniej, więc czułam się osamotniona. – Także Beauxbatons miało duży wpływ na tak obojętny stosunek Cressidy do zwyczajowych rodowych relacji, bo tam osamotnieni członkowie brytyjskich rodów musieli trzymać się razem, a ewentualne waśnie schodziły na dalszy plan. Nie było też takich podziałów na domy, uczniowie dzielili się według upodobań artystycznych i jedyna rywalizacja istniała na polu quidditcha, którym Cressida i tak się nie interesowała. Nie uzależniała więc swojego stosunku do ludzi tylko od tego, z jakiego pochodzili rodu czy w jakim byli domu, ważniejsze było dla niej to, jak ją traktowali. – Ale nauczyłam się tam wiele, jeśli chodzi o malarstwo – dodała, wspominając to z pewnym sentymentem. Kiedyś, w czasach nauki, zapewne bardzo obszernie opisywała szkołę uczącym się w Hogwarcie krewnym, tak jak oni opisywali jej Hogwart.
- Och, poznałam Marine, i to wcale nie tak dawno temu. Miałyśmy okazję spotkać się na czerwcowym sabacie, jej debiutanckim – powiedziała odnośnie informacji o narzeczonej Morgotha. Marine była bardzo młodziutka, ale Cressida też zaręczyła się jako osiemnastolatka, a mając niecałe dziewiętnaście lat wyszła za mąż.
Nie wątpiła w umiejętności Lei. Jej wątpliwości były spowodowane raczej tym, że po prostu się o nią martwiła, bo jej wiedza o takich chorobach była bardzo ograniczona, żeby nie powiedzieć, żadna, i nie wiedziała, jak poważnej terapii to wymaga. Była to kwestia jej ignorancji.
- Może kiedyś uda ci się nas odwiedzić. Właściwie to możesz czuć się zaproszona, by kiedyś, jak się uda, zajrzeć do nas – odezwała się. Jakiś czas temu, w czerwcu, pokątnie wprowadziła już do dworku Alpharda Blacka, by przedstawić mu swoje dzieci. William nie powinien mieć nic przeciwko wizycie zaprzyjaźnionej kuzynki. – Portia według Williama jest podobna do mnie, ale ja z kolei twierdzę, że nasz pierworodny jest podobny do niego. Jeśli tak, to w przyszłości na pewno złamie niejedno niewieście serce. – Podejrzewała, że William, będąc tak przystojnym, złamał niejedno serce, zanim postanowił się ustatkować i zaczął ubiegać się o rękę nieśmiałej, rumieniącej się na jego widok Flintówny. Miały jednak minąć lata, zanim jej dzieci dorosną i będzie trzeba zacząć się martwić o zaaranżowanie ich małżeństw. Póki co martwiła się raczej o bieżące problemy, zwłaszcza te związane z anomaliami. – Wszystkiego tak naprawdę wciąż uczę się na bieżąco. To wszystko nadeszło tak szybko i nagle... A czasem wydaje się, jakbym dopiero niedawno powróciła ze szkoły, podczas gdy minęły już dwa lata. – Czas naprawdę szybko mijał. Pewnie było też kwestią czasu, kiedy usłyszy o zaręczynach Lei, ale nie poruszała tego tematu, czując, że byłby dość trudny. Wystarczyło, że Leia znosiła swoją dziwaczną dolegliwość i co chwila miauczała i miała ochotę polować na ptaki.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]13.06.18 15:10
W tych czasach na próżno można było szukać miłości, szczególnie, kiedy należało się do arystokracji, gdzie małżeństwo przypominało bardziej inwestycję niż cokolwiek innego, co miałoby  swój ośrodek w uczuciach. Mając dwadzieścia jeden lat, Leia zdawała sobie sprawę z tego, że istnieje nikła szansa na to, że będzie szczęśliwa w swoim małżeństwie. Trudno było jej sobie wyobrazić scenariusz, w którym wybrany przez rodziców małżonek nie okazuje się być despotą, chcącym zamknąć ją w domu, wymagając, aby to właśnie nim zajmowała się przez cały swój dzień. Nie potrafiła wyobrazić sobie między nimi przyjaźni czy chociażby wzajemnego szacunku, a jedynie ciągłe duszenie się i walkę o strzępki niezależności, która wraz z dniem ślubu miała zostać jej odebrana. Nie wszystkie małżeństwa wśród szlachty wyglądały w ten sposób, bo Leia spotkała w swoim życiu kilka szczęśliwych par, ale nigdy nie potrafiła wyobrazić sobie siebie na miejscu tej szczerze uśmiechniętej kobiety, której mąż zapewniał jej bezpieczeństwo, ale przy tym nie ograniczał jej wolności. Do tematu małżeństwa nigdy nie umiała podejść ze spokojem. Natychmiast budził się w niej strach, nakazujący ucieczkę. W tym samym momencie odzywał się rozum, przypominający, iż od tego obowiązku nie ma ucieczki, a jedynie akceptacja tego, co nieuchronne. Na to miała w teorii dwadzieścia jeden lat, ale wciąż nie potrafiła pogodzić się z tym, jak prawdopodobnie będzie wyglądała jej przyszłość.
Są, ale ja akurat nie miałam ich zbyt wielu — odparła, przy czym w jej głosie nie dało usłyszeć smutku, który mógłby świadczyć o tym, że było jej z tego powodu przykro. To dlatego, że wcale jej nie było, ponieważ gdy chodziła do szkoły, nie szukała przyjaźni ani miłości. Chciała się przede wszystkim skupić na nauce, gdyż nie miała pewności czy w ogóle będzie sobie mogła pozwolić na dalszą edukację. Na szczęście dostała taką szansę od rodziców, przynajmniej na razie. Nigdy nie miała pewności, w którym momencie usłyszy, że musi porzucić swoje życie zawodowe na rzecz obowiązków, które miała wobec rodziny. Wiedziała, że wtedy nie odmówi, tylko posłusznie zrobi to, czego rodzice będą od niej wymagać. — To dobrze, w końcu lubisz malować, prawda? Ale tak, Beuxbatons zawsze kojarzyło mi się z artystami, nie wiem dlaczego — to mówiąc, wzruszyła lekko ramionami. Ona nigdy nie miała żadnych predyspozycji w tym kierunku. W teorii wiedziała, jak grać na niektórych instrumentach, ale na tym jej umiejętności się kończyły, szczerze mówiąc. Nie czuła się jednak źle z tego powodu, bo chociaż umiała docenić sztukę, to poza tym nigdy nie miała chęci na to, aby stać się jej częścią.
Słysząc o tym, że Cressidzie udało się poznać Marine, jedynie skinęła głową. Wcale nie dziwiło ją to, że dziewczyny się spotkały, w końcu w towarzystwie trudno było kogoś nie znać albo chociażby nie kojarzyć. Wystarczyło jedynie obserwować albo słuchać tego, co o danych osobach mówili inni.  — Możliwe, że kiedyś mi się uda. Póki co moje możliwości podróżowania są dość ograniczone — odpowiedziała i można było usłyszeć, że wcale jej się to nie podobało. Leia należała do osób, które lubiły być w ruchu, a przynajmniej miały możliwość bycia w nim. Obecnie wciąż musiała zważać na swoje zdrowie i przypadkiem się nie nadwyrężać, dlatego również podróże musiała ograniczyć. Najważniejsze jednak, że nie była przykuta do łóżka, tak jak jeszcze miesiąc temu. — Może lepiej, żeby jednak nie łamał serc tych biednych dziewcząt — stwierdziła, uśmiechając się delikatnie, choć oczywiście nie wątpiła w to, że syn Cressidy wyrośnie na przystojnego młodzieńca. Podstawy do tego na pewno miał dobre, chociaż Leia po cichu życzyła mu, by prędzej był mądry niż piękny. Cóż, nic dziwnego, że Tiara Przydziału przypasowała ją do Ravenclawu. — Wiesz, to na pewno nie są takie rzeczy, których można się wcześniej nauczyć. Nie wątpię jednak w to, że jesteś cudowną matką, jak i żoną, niezależnie od tego, jakie masz doświadczenie — zapewniła kuzynkę, bo co do tego, że Cressida jest osobą wrażliwą, ciepłą, ale jednocześnie zaradną nie miała wątpliwości. — Ale wiem, o czym mówisz. Opuściłam szkołę trzy lata temu, ale mam wrażenie, jakbym zrobiła to wczoraj — zaśmiała się cicho, choć jej śmiech został chwilę później przerwany przez kolejne miauknięcie. Te dźwięki w połączeniu ze sobą sprawiły, że Leia parsknęła śmiechem, ale na szczęście w odpowiednim momencie zdążyła zasłonić sobie dłonią usta, pamiętając o manierach. — Następnym razem, kiedy zobaczę kuguchara, odejdę na bezpieczną odległość — oznajmiła, bo nie chciała po raz kolejny przeżywać tego, co teraz.


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 3 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]14.06.18 0:40
Nawet naiwna Cressida wiedziała, że nie wszystkie małżeństwa wyglądają tak, jak związek jej rodziców czy jej i Williama. Leander i Portia także byli małżeństwem aranżowanym, a z czasem wypracowali wiele kompromisów, sympatię, może nawet coś na kształt uczuć. Może nie było to zauroczenie godne zakochanych nastolatków, ale uczucie dojrzałe, stabilne i ugruntowane latami wspólnego życia i trójką powołanych na świat dzieci. Nie zawsze małżeństwa takie były skazane na klęskę, wzajemną niechęć i brak szacunku, ale wiedziała, że czasem tak to się kończyło, kiedy rody dobrały małżonków wybitnie nietrafnie. William nigdy nie oczekiwał, że Cressida będzie na każde jego skinienie, dawał jej naprawdę dużo swobody jeśli chodzi o zainteresowania i znajomości, ale troszczył się o jej bezpieczeństwo i tylko dlatego starał się mieć baczenie na jej wyjścia poza tereny Fawleyów.
Dlatego strach Lei nie był częścią jej życia, bo czuła się spokojnie i dobrze w roli żony, nawet jeśli towarzyszyła jej tęsknota za ziemiami Flintów, których obecnie nie mogła odwiedzać tak często, jak przed tym tajemniczym zanikiem teleportacji. Dotychczas teleportacja i sieć Fiuu były jej głównymi środkami transportu, teraz korzystała głównie z ateonanów i na dalsze dystanse świstoklików, bo plebejskie latanie na miotle w celu innym niż podążanie za ptakami w okolicznych lasach, nie było czymś godnym damy.
- Ja też nie – powiedziała ze smutkiem. – Może gdybym była w Hogwarcie, byłoby inaczej, ale w Beauxbatons wybór był dość ograniczony. – Cressida była posłuszna rodzinie i nie zaprzyjaźniłaby się z mugolakiem, nawet nie dlatego, że miała jakieś głębsze uprzedzenia, bo tak naprawdę byli jej całkowicie obojętni, a po prostu bała się wyłamania ze schematów i potępienia ze strony szlachetnie urodzonych rówieśników, dlatego wolała płynąć z prądem i wpasowywać się w obowiązujące konwenanse, by nie narazić się na odrzucenie. Nigdy też nie była w czołówce najlepszych uczniów. Owszem, dobrze sobie radziła z urokami, obroną przed czarną magią oraz przedmiotami związanymi ze sztuką, ale nauka sama w sobie nie była jej pasją. I jak na Flintównę, choć wiedzę o zielarstwie i opiece nad magicznymi stworzeniami przyswoiła w stopniu ponadprzeciętnym, okazała się fatalną alchemiczką i wstyd się przyznać, ale nie pamiętała prawie żadnych nazw konstelacji. Nie posiadała typowo naukowego zacięcia jak Leia, i nie wiedziała, do jakiego hogwarckiego domu mogłaby trafić, bo czuła, że nie pasowałaby do żadnego. – Ale tak, mogłam rozwijać się twórczo tak, jak nigdy nie mogłabym tego zrobić w Hogwarcie. Podobno wam nie umożliwiano w żaden sposób twórczego rozwoju. – Co wydawało jej się smutne, bo przecież młode damy potrzebowały obcowania ze sztuką. – A w Beauxbatons był duży nacisk na sztukę, nawet nasze domy były oparte na preferencjach artystycznych, a ja wybrałam ten skupiający się na malarstwie.
Jak mogłoby być inaczej? Pod tym względem Cressida naprawdę cieszyła się z otrzymanych możliwości, więc pomijając kwestie braku grona przyjaciół, była wdzięczna matce, że postanowiła wysłać ją i jej siostrę do Francji.
- Moje niestety też – westchnęła ze smutkiem. – I tak że udało mi się tu dzisiaj być...
Och, jak tęskniła za teleportacją i siecią Fiuu! To wydawało jej się takie normalne i oczywiste, ale jak się okazało, wcale takie nie było.
- Tak... Najważniejsze, to jakoś sobie z tym poradzić. Mam wsparcie w rodzinie, a to najważniejsze. Matki moja i Williama zawsze są gotowe, by mi pomóc swoim doświadczeniem – rzekła, podniesiona na duchu jej słowami, ale jednocześnie przerażona tym, że początki jej macierzyństwa przypadły na tak niespokojny czas. – Ten czas naprawdę szybko mija.
Chciała powiedzieć, że ani się obejrzą, jak będą wyprawiać do szkoły własne dzieci, ale przypomniała sobie, że małżeństwo to dla Lei temat drażliwy, więc ewentualne dzieci z aranżowanym mężem pewnie też.
Obeszły parkowe alejki. Naprawdę miło się rozmawiało, ale Cressida zdawała sobie sprawę, że niestety nie mogły spędzić razem całego dnia... Chyba że Leia skusiłaby się na wyprawę do galerii razem z nią?
- Miałabyś może ochotę na wizytę w galerii sztuki, skoro już jesteśmy w Londynie? – zapytała, ale kolejne miauknięcie przypomniało jej o dolegliwości panny Yaxley. Samej Cressidzie to nie przeszkadzało, ale rozumiała, że Leia mogła czuć się nieswojo, gdyby tak spotkała kogoś znajomego, kto zobaczyłby ją (a raczej usłyszał) miauczącą i mruczącą w najmniej spodziewanych momentach. – A jeśli nie... To możemy po prostu posiedzieć sobie jeszcze trochę na którejś z ławeczek i nacieszyć się atmosferą tego parku.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Holland Park [odnośnik]14.06.18 23:27
Leia nie umiała sobie siebie wyobrazić w roli żony. Nie umiała sobie przyswoić scenariusza, w którym miałaby wykonywać wszystkie obowiązki, którymi zajmowały się panie domu albo zachowywać się w towarzystwie, jak dobra żona swojego męża. Wszystko dlatego, że nie potrafiła robić dobrej miny do złej gry, a odgrywanie roli szczęśliwej kobiety, w czasie kiedy wcale nią nie była, stanowiło najgorszą grę z możliwych. W tym miejscu pojawiał się problem, ponieważ właśnie tego oczekiwali od niej rodzice. Nie liczyli przecież na małżeństwo z miłości, tylko na związek, który przyniesie jakieś korzyści ich rodzinie. Leia to rozumiała i akceptowała, ale nie oznaczało to, że czuła się z tym dobrze. Nie równało się to także z jej całkowitą kapitulacją, bo chociaż znała rolę, której od niej wymagano, to jednak wiedziała, że nie będzie w stanie się z niej w pełni wywiązać. Nie byłaby sobą, gdyby nie walczyła o własną tożsamość i pewnie dlatego spodziewała się, że jej małżeństwo będzie piekłem, ponieważ mężczyźni nie lubili, kiedy się im sprzeciwiano. Nie tego wymagali od swoich żon, tylko posłuszeństwa, do którego niestety nie potrafiła się zmusić.
Według mnie najlepiej jest mieć kilku bliskich przyjaciół niż wielu, którzy tak naprawdę niewiele o tobie wiedzą — stwierdziła i pewnie gdyby miała na to inne spojrzenie, jej życie towarzyskie wyglądałoby zupełnie inaczej. Jednakże jej zawsze zależało bardziej na jakości niż na ilości, tym bardziej, że była zmęczona ilością osób, które brały udział chociażby w Sabatach. Właśnie dlatego poza swoim czasem, który musiała poświęcić na bycie Yaxleyem, wolała nie mieć przy sobie tłumów. — Nie, u nas trudno było mówić o rozwoju sztuki. Ja jednak nie narzekam, bo właściwie nigdy jakoś specjalnie mnie to nie interesowało. To znaczy, po prostu nigdy nie miałam ochoty na zajmowanie się sztuką osobiście — odpowiedziała, trochę zaskoczona faktem, w jaki sposób były dobierane domu w Beauxbatons. Nigdy nie słyszała o tej zasadzie, ale potwierdzała ona jej wrażenie o szkole, do której uczęszczała Cressida. Leia była pewna, że by się w niej nie odnalazła, właśnie ze względu na to, że nie miała żadnych zapędów twórczych. Doszła do wniosku, że w sumie dobrze się stało, że jej kuzynka nie trafiła do Hogwartu, bo przynajmniej mogła rozwijać swój kunszt malarski, na co nie miałaby szansy gdziekolwiek indziej.
Gdyby znalazła się w takim samym położeniu, co jej kuzynka, pewnie również mogłaby liczyć na pomoc swoich bliskich, ale nigdy nie należała do osób, które lubiły prosić innych o pomoc. Z racji tego, że ceniła sobie swoją niezależność, wolała robić wszystko na własną rękę, dlatego skończyłoby się to pewnie tak, że nawet gdyby potrzebowała wsparcia, nie zdecydowałaby się na nie. — To dobrze, że nie jesteś w tym wszystkim sama — powiedziała jedynie, zachowując swoje wątpliwości i przemyślenia dla siebie. Nie sądziła, by Cressida była w stanie je zrozumieć, a ponadto nie chciała jej martwić. Miała przecież swoje troski, a Leia nie chciała dokładać jej kolejnych, tym bardziej, że mowa była o rzeczach, które taka dama, jak ona, powinna mieć we krwi. A przecież gdyby została matką, nie wiedziałaby, jak prawidłowo trzymać swoje dziecko. — Myślę, że możemy odwiedzić galerię. Chętnie posłucham, co będziesz miała mi do powiedzenia o tych obrazach, które są tam zgromadzone — odparła, jako że ten pomysł jak najbardziej jej odpowiadał. Przynajmniej nie będzie tam żadnych ptaków, które będzie chciała zjeść na obiad, a jeśli chodzi o miauczenie, to jakoś sobie poradzi. Ponadto lubiła zdobywać nowe informacje, szczególnie na tematy, o których nie wiedziała zbyt wiele. Miała więc nadzieję, że Cressida przysłuży jej się swoją wiedzą, zdobytą podczas nauki w szkole, a także po jej ukończeniu. Po spędzeniu jeszcze chwili na łonie natury, skierowały swoje kroki ku galerii.

| zt x2


her soul is fierce. her heart is brave
her mind is strong

Leia Yaxley
Leia Yaxley
Zawód : dama z towarzystwa
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
can you remember who you were, before the world told you who you should be?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Holland Park - Page 3 35465d97796c66437944bbd58443a238
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3572-leia-yaxley https://www.morsmordre.net/t3638-ren https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t6144-skrytka-bankowa-nr-907 https://www.morsmordre.net/t3639-leia-yaxley
Re: Holland Park [odnośnik]01.07.18 7:44
| stąd

Powietrze wokół nich zawirowało, zgęstniało - znała już to uczucie, podobnie wydarzyło się kilka dni temu w zaułku, w którym także pojawiła się z Drew. Końce palców zadrżały, za oknami rozbłysły światła; nie zdążyła lepiej przyjrzeć się napastnikom ani zareagować w żaden inny sposób. Rzeczywistość wokół rozmazała się, zapadła w sobie, przed oczami migały jej różnobarwne smugi a gwałtowne szarpnięcie oznaczało, że została gdzieś przeteleportowana. W pierwszej chwili, gdy upadła na wilgotną ziemię, nie zdawała sobie sprawy z tego, co właściwie się stało. Upłynęła sekunda, może dwie, zanim do akcji pobudził ją trzask i błysk zaklęcia, mknącego w stojącego nieopodal Macnaira. Nie wstając z ziemi - nie miała na to czasu, by spróbować go ochronić - uniosła gwałtownie różdżkę i wycelowała nią przed mężczyznę. - Protego Horribilis! - reagowała instynktownie, dopiero po wypowiedzeniu inkantacji składając ostatnie minuty w chaotyczną całość. Podduszające szaty w szwalni, dotyk jedwabiu na swej szyi, nowe towarzystwo, głosy. Wszystko działo się zbyt szybko, by mogła wyciągnąć jakiekolwiek sensowne wnioski, przynajmniej na razie. Obecnie liczyło się ochronienie Drew przed skutkami zaklęcia, chociaż zdawała sobie sprawę ze stopnia trudności. Rzucała już tak potężne zaklęcia obronne, w czasie oficjalnych pojedynków zdołała się nimi ochronić nawet przed potężnymi klątwami Rosiera. Tam była jednak skupiona i przygotowana, tutaj nagłe wyrzucenie przez wybuch anomalii gdzieś dalej odbierało jej typową koncentrację oraz spokój, pomagające przy pewnym rzucaniu nawet wymagających zaklęć. Dźwignęła się na nogi, mając nadzieję, że jeśli się jej nie powiedzie, to Macnair zdoła jakoś umknąć silnemu promieniowi - pamiętała wypowiedzianą przez jednego z atakujących ich mężczyzn inkantację i wolała nie mieć do czynienia z jego skutkami, nawet jeśli nie dotyczyły jej samej. Na razie nie znajdowali się w stanie zagrożenia, ale czy mogła być tego pewna? Rozejrzała się dookoła uważnie, starając się wybadać, czy wybuch anomalii wyrzucił obok nich także tamtą dwójkę.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Holland Park [odnośnik]01.07.18 7:44
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 84

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Holland Park - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]01.07.18 16:23
Zaklęcie Deirdre skutecznie obroniło Drew przed mknącym w jego stronę, silnym Diminuendo. Mogliście oboje bezpiecznie odejść z tego miejsca.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]06.07.18 20:46
Czas zdawał się zatrzymać w miejscu, światło kompletnie poddać sobie zmysł wzroku, a energia wciągać z nieopisaną, nieznaną mocą. Poddał się temu, nie był w stanie walczyć i tylko ostatkiem sił zacisnął mocniej różdżkę w dłoni, albowiem była to jego jedyna „broń”, kiedy wszystko miało się uspokoić. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego; jego ciało zaczęło rozciągać się we wszystkich kierunkach, umysł był kompletnie ogłuszony, a ciało dosłownie bezwładne. Zapewne gdyby tylko mógł zastanawiałby się czym to wszystko mogło grozić i przede wszystkim co było powodem owej reakcji anomalii. Był jednak zupełnie oszołomiony.
Ocucił go zapach trawy, świeżość powietrza i wiatr otulający brudne od pyłu policzki. Świadomość sytuacji w jakiej się znajdował oraz ostatnich wydarzeń powoli wracała, dlatego nim zdecydował się otworzyć oczy sprawdził, czy aby na pewno różdżka znajdowała się w jego dłoni. Błysk zaklęcia zwiastował dalszą walkę, jednak nim zdążył zareagować Dei go wyręczyła i tym samym obroniła przed fatalnymi skutkami czaru. -Jesteśmy kwita.- rzucił mając na myśli ich ostatnią wyprawę po ujarzmienie anomalii, a następnie dźwignął się na nogi trzymając drewno w gotowości. Przeciwnicy mogli się wciąż gdzieś czaić tudzież znajdować się na tyle blisko, by na nowo obudzić pokłady solidnej adrenaliny. -Kto to był?- spytał wyciągając wolną rękę w jej kierunku, aby pomóc podnieść się na nogi. Wyglądali dziwnie leżąc w samym środku parku, toteż czym prędzej chciał ściągnąć z siebie oraz towarzyszki podejrzliwe spojrzenia. -Ataki są coraz częstsze. Pytanie jaki jest ich cel.- rzucił przesunąwszy palcami wzdłuż ubrudzonej szaty, a następnie narzucił kaptur chcąc zmienić rysy swej twarzy. Pluł sobie w brodę, iż wcześniej nie pomyślał o zmianie wyglądu i tym samym naraził się na rozpoznanie. Rysy szatyna niczym się nie wyróżniały, jednak pamiętliwe osoby z pewnością poradzą sobie z wyszukaniem go w tłumie.
Nie wspomniał już o umiejętnościach oponentów. Wszystkie czary, którymi się popisali były naprawdę silne i zdecydowanie intensywnie wyszkolone. Czy to był znak, że on sam winien w końcu poprawić swą defensywę?




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Holland Park [odnośnik]03.09.18 9:42
Niezwykle potężna tarcza ochroniła Drew przed mknącym w jego stronę zaklęciem, wyskakującym z nicości. Pomimo zmęczenia i dezorientacji, Deirdre poczuła dumę: naprawdę świetnie radziła sobie z obroną, a wzięcie sobie do serca rad mentora opłacało się coraz częściej, niemalże na każdym kroku. Zwłaszcza w tak zagrażających sytuacjach, jaką mieli szczęście przeżyć. Wspólnie, ramię w ramię, walcząc z tajemniczymi mężczyznami, podającymi się za kogoś, kim mogli wcale nie być. Tsagairt podniosła się z ziemi, mocno ściskając ciepłą dłoń Macnaira, nie kłopotała się jednakże doprowadzaniem szaty do porządku. Jako pedantka powinna uczynić to od razu, najlepiej zaklęciem, czyszczącym ją z trawy, błota i różnobarwnych nitek - pozostałości z drogich szali, pragnących udusić ich w domu mody Parkinsonów - ale była zbyt poddenerwowana. Jej towarzysz zadawał słuszne pytanie, nie znali ich personaliów, nie wiedzieli o nich praktycznie nic.
- Może aurorzy. Może nie - odpowiedziała dwuznacznie, lecz nie obojętnie: po prostu nie wiedziała. Przeczucie podszeptywało, że mogli być to członkowie Zakonu Feniksa, ale słuchanie niepotwierdzonego faktami instynktu rzadko kiedy prowadziło do rozsądnych rozwiązań. Podejrzliwość pozwalała zachować bezpieczeństwo, ciągłą czujność w obserwowaniu tych, którzy również pojawiali się w miejscach dotkniętych anomaliami - nie mogli mieć jednak pewności ani co do ich intencji ani zawodu ani nawet poglądów, bo chociaż nie miotali w nich czarnomagicznymi klątwami, to możliwe, że ograniczali swe talenty z czystej zapobiegliwości.
Deirdre odetchnęła głębiej chłodnym, lekkim, nocnym powietrzem, wpatrując się w cień, przesłaniający twarz zakapturzonego Drew. - Dobrze sobie poradziłeś - pochwaliła go łagodnie, acz bez jakichkolwiek głębszych uczuć, odwracając się do niego plecami, by upewnić się, że ścieżka obrana w bardziej zarośniętą część parku jest pusta. O tej porze nie było to czymś niezwykłym, ale na dziś mieli już dość przykrych niespodzianek. - Chodźmy - zadecydowała, prowadząc go w mrok, do żywopłotów, skąd on mógł bezpiecznie wrócić do mieszkania a ona - zamienić się w kłąb czarnej mgły i ulecieć do Białej Willi.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Holland Park [odnośnik]01.06.20 18:19
15 kwietnia

Była zadowolona z tego, że udało jej się otrzymać zgodę na wejście do działu Ksiąg Zakazanych. To może nie było jakieś spektakularne osiągnięcie, ale trochę obawiała się, że jej prośba może zostać odrzucona. Nie miała racjonalnego powodu, dla którego tak by musiało być, ale przygotowywała się na najgorsze. Tym razem jednak świat ją miło zaskoczył. Kiedy tylko przyszedł pergamin wyciągnęła czysty u poinformowała o wszystkim Skamandera. Czuła się jakoś pewniej wiedząc, że ma w nim oparcie. To od niego dostała informacje o tym, że nie będzie sama i trochę się z tego faktu cieszyła. Wiedziała, że tak będzie łatwiej jej przebrnąć przez ilość ksiąg znajdujących się w tym konkretnym dziale. Stała przed wejściem do biblioteki oczekując na przybycie kobiety, której wcześniej nie znała. Ufała jednak aurorowi - czy raczej teraz już - byłemu. W każdym razie wciskała dłonie w kieszenie zielonego płaszcza, rozglądając się na boki. Wiedziała, że będzie blondynką w umówionym kolorze stroju.. Ona miała mieć zielony płaszcz. Do wszystkiego dochodziło hasło, ustawione wcześniej, pozwalające się im rozpoznać. Dokładne, konkretne słowa. Nie miała pojęcia, czy czarownica będzie znała jej imię i nazwisko i ile tak naprawdę powiedział jej Anthony. Ona sądziła, że lepiej jest, jeśli wie mniej, przynajmniej na ten moment o Zakonie. Kiedy kobieta z odrobinę niepewności - którą czuła też sama Tangie - stanęła obok. Hagrid nie czekała długo, by wypowiedzieć pierwsze słowa.
- Chmury wyglądają, jakby zbierały się na deszcz. - powtórzyła umówione słowa. Jeśli kobieta była tą, która miała się z nią spotkać odpowiedź mogła być tylko jedna. Niebieskie tęczówki zawisły uważnie na niej czekając na słowa, które już za chwile miały paść z jej ust. A kiedy uformowały się w opisanie wcześniej słowa, jej kącik ust uniósł się łagodnie ku górze. Skinęła jej lekko głową.
- Idziemy trochę poczytać? - zapytała popychając drzwi wejściowe do budynku biblioteki i wysuwając się na prowadzenia. Spróbowała się uśmiechnąć, ale zdenerwowanie widocznie odbijało się na młodej twarzy. Musiały dzisiaj znaleźć informacje z których cokolwiek można było wykorzystać do tego, co planowali. W kieszeni płaszcza miała zezwolenie, co jakiś czas wsuwała do niej dłoń jakby upewniając się, że zabrała je ze sobą.
Tangwystl Hagrid
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6463-tangwystl-hagrid https://www.morsmordre.net/t6471-ansuz#165284 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6472-skrytka-bankowa-nr-1634#165285 https://www.morsmordre.net/t6837-tangie-hagrid
Re: Holland Park [odnośnik]01.06.20 18:19
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Holland Park - Page 3 SBfVAXk
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Holland Park [odnośnik]02.06.20 0:49
Chmury naprawdę wyglądały tak jakby właśnie zbierało się na deszcz. Choć mieli kwiecień to blondynka wcale nie poczuła, że w końcu przyszła wiosna. Może to dlatego, że w ostatnim czasie tak wiele się zmieniło, a może dlatego, że wiosna zawsze kojarzyła jej się z nadzieją, a tej w powietrzu było coraz mniej. Londyn stał się prawdziwie nieprzyjazny dla nikogo kto miał poglądy inne niż ówczesna własna. Prawdopodobnie fakt, że nadal mieszkała na Pokątnej wcale nie polepszał jej sytuacji, ale jakoś nie potrafiła zostawić tego miasta za sobą. Nawet jeśli jeszcze kilka lat wcześniej uciekała z niego ile sił w nogach. Teraz trzymała się uparcie tego miejsca wiedząc, że inaczej przegrają, a na to jeszcze nie była gotowa. Prawdopodobnie nigdy nie będzie. Nie była człowiekiem, któremu łatwo przychodzi pogodzenie się z porażką.
Na umówione spotkanie przyszła punktualnie. Dostanie odpowiedniej przepustki do Działu Ksiąg Zakazanych wcale nie należało do najprostszych. Przy obecnej władzy wszystko musiało przejść przez odpowiednie kontrole, a Zakonnicy musieli takowych unikać. Jakoś nie miała ochoty znaleźć się teraz w Tower, bo finalnie mogłaby już z niego nie wyjść.
Blondynka podeszła do kobiety najbardziej przypominającej jej rysopis jaki dostała przed spotkaniem. Cierpliwie wyczekała chwili, gdy na ulicy znajdą się same, a po usłyszeniu odpowiedniego hasła uśmiechnęła się pod nosem. Szybko odpowiedziała nie zmuszając czarownicy do większej niepewności niż, ta którą już pewnie i tak miała. – Z ust mi to wyjęłaś – odparła uśmiechając się do kobiety szerzej. Zastanawiała się czy miały okazję wcześniej już się spotkać. Możliwe, że skądś jej twarz kojarzyła, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Może tylko jej się tak wydawało.
Zanim jednak zdążyła wejść do budynku do jej uszu doszedł dźwięk znajomej inkantacji. Obróciła się od razu przerażona tym co może zaraz nastąpić. Zaklęcie uderzyło w budynek (tak przynajmniej jej się wydawało), bo ten niemal od razu zaczął się walić. – Uważaj – krzyknęła do kobiety choć zdawała sobie sprawę z tego, że ta na pewno już dostrzegła zagrożenie. - Protego Totalum! – rzuciła mając nadzieje, że zadziałają telepatycznie i czarownica wesprze ją w rzucaniu tarczy. Miały przecież coś ważniejszego do zrobienia.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Holland Park [odnośnik]02.06.20 0:49
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Holland Park - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Holland Park
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach