Arena #11
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Arena #11
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Pole obserwacji miał zdecydowanie zaburzone, ale nawet przez pryzmat swojej nieprzyjemnej dolegliwości, zdołał dostrzec cień strachu na twarzy Samaela. Skąd ta emocja przy pętającym zaklęciu? Długo nie mógł skupiać się na zaobserwowanej zmianie, bo pojedynkowy przeciwnik szybko zerwał się, wciąż nieco oszołomiony, by rzucić w Skamandera dwa kolejne czary. I chociaż tylko pierwsze popłynęło udane, oznaczało - jeśli auror się nie obroni - szybkie zakończenie ich niecodziennego spotkania.
Niewerbalna Protego zakiełkowało w umyśle z nadzieją, że tarcza uchroni go przed pospieszną porażką. I wolał to za cenę przedłużania atakujących go mdłości i żołądkowych buntów.
Niewerbalna Protego zakiełkowało w umyśle z nadzieją, że tarcza uchroni go przed pospieszną porażką. I wolał to za cenę przedłużania atakujących go mdłości i żołądkowych buntów.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Tarcza błysnęła, otaczając sylwetkę Samuela świetlistą barierą, która wchłonę pędzące ku niemu zaklęcie. Tylko snom iskier świadczył, że jeszcze przed chwilą wisiała nad nim podobna groźba. Zacisnął lekko zdrętwiałą dłoń na różdżce i zmusił ciało, by podniosło się raz jeszcze. Przedłużające się torsje coraz silniej dawały o sobie znać, ale Skamander uparcie powracał do wyprostowanej pozycji. Z coraz bledszą twarzą i spojrzenie niemal czarnych źrenic, utkwionych w arystokracie.
I gdyby mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk (poza serwowane odgłosy wypluwania ślimaków), inkantację Silencio wypowiadałby cicho. Teraz pozostało tylko ujawnione myślom i poniesione wolą ku różdżce.
I gdyby mógł wydać z siebie jakikolwiek dźwięk (poza serwowane odgłosy wypluwania ślimaków), inkantację Silencio wypowiadałby cicho. Teraz pozostało tylko ujawnione myślom i poniesione wolą ku różdżce.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 12
'k100' : 12
Świetlista bariera, którą stworzył Samuel zgrabnie pochłonęła zaklęcie Avery'ego. Ponownie skinął mu głową - nieco dłużej, aby wiedział, że to wyraz uznania, by przyjąć tę szczególną postawę obrony. W każdej chwili gotowy do wykonania uniku, do stworzenia własnego muru. Nie było to jednak koniecznością, nawet nie odgadywał, którym urokiem posłużył się Skamander. Snop iskier wystrzelił z jego różdżki, by rozpłynąć się w połowie drogi, a on pozostał nietknięty. Jedynym obrażeniem była wciąż spuchnięta warga, nieco fioletowa. Kilka brudnoczerwonych plam na jasnej koszuli.
Ignitio - wypowiedział cicho, skupiając się na wizualizacji efektu. Tylko że to on chciał płonąć; ale przecież walczyli na serio.
Ignitio - wypowiedział cicho, skupiając się na wizualizacji efektu. Tylko że to on chciał płonąć; ale przecież walczyli na serio.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Błysnęło i znowu kilka cali przesądziło o niepowodzeniu; Avery mógł być niepocieszony, ale przecież oczekiwanie czyniło rywalizację bardziej interesującą, zaciętą, dynamiczną. Istniała szansa, że wypluje zęby, że jego krew poleje się na drewniany podest, że kilka kropel umknie przed czujnym wzrokiem personelu technicznego i że jego część pozostanie tu na zawsze. Miał urojenia, kwalifikował się już do leczenia?
-Drętwota - rzucił, prawie od niechcenia. Zależało mu, lecz sam do końca nie potrafił określić na czym.
-Drętwota - rzucił, prawie od niechcenia. Zależało mu, lecz sam do końca nie potrafił określić na czym.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Wydawać by się mogło, że pojedynek nie powinien nieść ze sobą więcej niespodzianek. A jednak spotkanie uświadamiało Samuela przynajmniej w kilku rzeczach. W pierwszej kolejności - że nie miał ochoty więcej powtarzać na sobie niektórych właściwości zaklęć. Po drugie - że wciąż musiał więcej trenować. I...że jednak chciał w końcu porozmawiać z Samaelem. Nie tylko za pomocą rzucanych w siebie czarów. A przy aktualnym zasobie magicznego asortymentu - skłaniał się ku niepowodzeniu.
Myślne Protego Maxima błysnęło w jego świadomości, ponownie kierując nadzieję ku świetlistej tarczy. Jeśli i tym razem się uda - uniknie petryfikacji. Jeśli nie...cóż. Odwzajemnił uznaniowy gest i przymknął oczy, czekając na magiczna manifestację. Lub jej brak.
Myślne Protego Maxima błysnęło w jego świadomości, ponownie kierując nadzieję ku świetlistej tarczy. Jeśli i tym razem się uda - uniknie petryfikacji. Jeśli nie...cóż. Odwzajemnił uznaniowy gest i przymknął oczy, czekając na magiczna manifestację. Lub jej brak.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Zaklęcie dosięgnęło celu. Rozległ się błysk, Skamandera odrzuciło z potworną siłą na przeciwległy kraniec podestu. Przez chwilę leżał bez ruchu, a Avery wpatrywał się w ciało swego przeciwnika z jakąś nabożną fascynacją. A przecież nieraz widywał podobne skorupy - lecz teraz obserwował siebie. To on miał tam leżeć, oddychać, acz być omdlałym, niezdolnym do formułowania myśli, do odczuwania. Dlaczego więc stał spokojnie, na pewnych nogach, ciężkim krokiem podchodząc do rozciągniętego na ziemi ciała i sucho odganiał od mężczyzny ratowników?
Jednym zaklęciem zdjął wcześniejsze uroki, kolejnym przywrócił mu przytomność. Powinni się słyszeć i rozumieć, a to było zdecydowanie za mało, by faktycznie ocenili swoje możliwości. Od jak dawna tego nie robili?
-Rewanż? - spytał Samael, podając Skamanderowi rękę, by pomóc mu wstać. Liczył, że jej nie odtrąci. Żadnej, z dwóch propozycji.
|ztx2
Jednym zaklęciem zdjął wcześniejsze uroki, kolejnym przywrócił mu przytomność. Powinni się słyszeć i rozumieć, a to było zdecydowanie za mało, by faktycznie ocenili swoje możliwości. Od jak dawna tego nie robili?
-Rewanż? - spytał Samael, podając Skamanderowi rękę, by pomóc mu wstać. Liczył, że jej nie odtrąci. Żadnej, z dwóch propozycji.
|ztx2
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Brak przedmiotów
Cyneric nie miał okazji wykazać się w tym sezonie pojedynków. Miał dużo spraw na głowie, które wykluczały jego uczestnictwo już od początku roku. Nie mniej, kiedy tylko napięty grafik nieco rozluźnił pasa, Yaxley uznał, że właściwie to dlaczego nie? W szkole uwielbiał walkę na zaklęcia, towarzyszącą temu adrenalinę - zapragnął nagle sobie o tym przypomnieć. Dostać dodatkowych bodźców stymulujących do codziennego życia. Nie wiązał z tymi starciami większych nadziei, jego głowę zaprzątały zgoła inne myśli, tyczące się spraw stricte prywatnych. To na nich postanowił się koncentrować w nadchodzącym kwietniu, zaś wszelakie pojedynki miały stanowić dodatek do doczesności. Czy miły, czy trochę mniej - to się miało dopiero okazać.
Dzisiejszego dnia zwyczajnie zebrał się z Yaxley's Hall pod wskazany adres. Odnalazł w budynku odpowiednią salę, po czym przekroczył jej próg. Wyglądał elegancko, lecz nade wszystko postanowił ubrać się wygodnie. Nie ma nic gorszego niż strój krępujący ruchy, mógł się o tym niestety przekonać w młodzieńczych latach.
Wszedł na podest, dziwiąc się - delikatnie mówiąc - z kim przyszło mu walczyć podczas tej pierwszej bitwy. Uniósł ze zdziwieniem brwi, czując, że nie będzie w stanie podejść do sprawy tak lekko, jak zakładał jeszcze przed zamknięciem za sobą drzwi.
- Deprimo – zaczął, po standardowym - lecz niechętnym - ukłonie, wyciągnąwszy z kieszeni różdżkę oraz celując nią w Brendana. Nadzieje rosły z każdą sekundą, kując milionami igiełek pod skórą.
Cyneric nie miał okazji wykazać się w tym sezonie pojedynków. Miał dużo spraw na głowie, które wykluczały jego uczestnictwo już od początku roku. Nie mniej, kiedy tylko napięty grafik nieco rozluźnił pasa, Yaxley uznał, że właściwie to dlaczego nie? W szkole uwielbiał walkę na zaklęcia, towarzyszącą temu adrenalinę - zapragnął nagle sobie o tym przypomnieć. Dostać dodatkowych bodźców stymulujących do codziennego życia. Nie wiązał z tymi starciami większych nadziei, jego głowę zaprzątały zgoła inne myśli, tyczące się spraw stricte prywatnych. To na nich postanowił się koncentrować w nadchodzącym kwietniu, zaś wszelakie pojedynki miały stanowić dodatek do doczesności. Czy miły, czy trochę mniej - to się miało dopiero okazać.
Dzisiejszego dnia zwyczajnie zebrał się z Yaxley's Hall pod wskazany adres. Odnalazł w budynku odpowiednią salę, po czym przekroczył jej próg. Wyglądał elegancko, lecz nade wszystko postanowił ubrać się wygodnie. Nie ma nic gorszego niż strój krępujący ruchy, mógł się o tym niestety przekonać w młodzieńczych latach.
Wszedł na podest, dziwiąc się - delikatnie mówiąc - z kim przyszło mu walczyć podczas tej pierwszej bitwy. Uniósł ze zdziwieniem brwi, czując, że nie będzie w stanie podejść do sprawy tak lekko, jak zakładał jeszcze przed zamknięciem za sobą drzwi.
- Deprimo – zaczął, po standardowym - lecz niechętnym - ukłonie, wyciągnąwszy z kieszeni różdżkę oraz celując nią w Brendana. Nadzieje rosły z każdą sekundą, kując milionami igiełek pod skórą.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Arena #11
Szybka odpowiedź