Sala balowa
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 12.08.21 21:21, w całości zmieniany 9 razy
Natomiast gdybyśmy porozmawiali o alchemii, z pewnością znaleźlibyśmy rozwiązanie, czyli przede wszystkim miejsce na te wszystkie szpargały. Rodowa kamienica, choć wyglądała niepozornie, mieściła więcej niż można byłoby przypuszczać. Teraz jednak nie myślałem o tak dalekosiężnych planach jak poukładanie wszystkich pomieszczeń na Grimmauld Place, tylko cieszyłem się dobrym towarzystwem w posiadłości lady Nott. Parkiet był nam lekki, ale także dobrzy tancerze musieli czasem odpoczywać. Konwersacja była zwyczajnie uprzejma, ale dopiero kiedy spotkaliśmy Morgotha, jakby się trochę ożywiła. Paradoksalnie, choć to głównie ja wziąłem na swoje barki brzemię prowadzenia niezobowiązujących rozmów.
Nie spodziewałem się, że się znali, choć prawdopodobnie powinienem. Chyba nie dzieli ich znacząca różnica wieku; trochę mi wstyd, ale nie wiedziałem ile dokładnie lady Parkinson miała lat. Nie wypadało o to zapytać a i tak nigdy mnie to szczególnie nie ciekawiło. Wiedziałem, że była bardzo młoda, choć źle się czułem z tak niewielką dozą informacji. Zawsze pociągała mnie nauka oraz zdobywanie wiedzy na każdy temat, prawie nigdy nie spoczywałem na laurach i naprawdę odczuwałem delikatny dyskomfort na myśl, że istniały rzeczy, o których miałem nikłe pojęcie lub nie miałem go wcale.
- Czyli widzę, że lady Victoria podbija perfumeryjny rynek, bardzo mnie to cieszy. Mnie również uraczyła flakonem, muszę przyznać, że to najlepsze pachnidło jakie kiedykolwiek miałem – dołączyłem się do pochwał czarownicy, ale obawiałem się trochę, że to mogło zabrzmieć jak przechwałki. Nie miałem tego na myśli, po prostu doceniałem kobiecy talent, kuzyn na pewno to zrozumie.
- Cóż, lady Nott zawsze lubiła kontrowersje, choć zwykle pilnowała granic dobrych obyczajów – potwierdziłem słowa Yaxleya, nawet jeśli faktycznie mogły być zbyt bezpośrednie. Zerknąłem krótko na moją narzeczoną, po czym upiłem łyk szampana, którego zdążyliśmy zgarnąć z lewitującej obok tacy. – Moim zdaniem tradycja jest dużo ciekawsza. A propos pary, przyszedłeś sam? – spytałem lekko zaciekawiony czy przypadkiem gdzieś na drugim końcu sali nie czekała na Morgotha jedna z nadobnych dam, której partnerowi zabieraliśmy cenny czas, a który miał spędzić właśnie z nią.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
|zt Lupi i Morgo
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Goście przyjmowani byli z wszelkimi honorami, po minięciu bram Hampton Court służba odbierała wasze wierzchnie odzienia i prowadziła do ogromnego holu, w którym zbierali się kolejni goście; w oczekiwaniu na rozpoczęcie można było przysiąść na aksamitnych ławeczkach, wymienić uprzejmości, choć pośród wielobarwnie przebranych czarodziejów goście w większości byli w stanie rozpoznać nieliczne sylwetki. Twarze kryły się za strojnymi porcelanowymi maskami malowanymi w przeróżne motywy magicznych stworzeń i baśniowych istot. Damy przysłaniały twarze wachlarzami i chustami, dłońmi obleczonymi w długie balowe rękawiczki przytrzymywały kanty strojnych sukni, mężczyźni w swojej elegancji pozostawali im usłużni. Unosząca się atmosfera była atmosferą zabawy - zabawy i radości, koniec roku zbiegł się z końcem magicznego kataklizmu, który wywołał tak wiele nieszczęść, tragedii, magicznych zawirowań, anomalii. Dziś czarodzieje mieli to wszystko pożegnać - a w tym celu zdawałoby się zebrali się wszyscy możliwi goście, cała śmietanka towarzyska zaczarowanego Londynu.
Nie trzeba było długo czekać, gdy rozległy się pierwsze nuty muzyki, a przez środek kadrylem przemaszerowała pierwsza para: choć pod przebraniem trudno było rozpoznać Adelaidę Nott, większość zgromadzonych (postaci, które posiadają biegłość szlachecka etykieta) doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że bal mogła rozpocząć wyłącznie jego gospodyni. Czarny gorset mocno spinał jej talię, górę sukni wykonano z krwistego tiulu. Wielowarstwową spódnicę usztywnioną krynoliną od tyłu okrywał złoty materiał, od przodu spływając lejącym się czarnym materiałem haftowanym w czerwone serca. Rękawiczki zdobiące jej dłonie tkała złota nić, a wysoki kołnierz ze stójką zakrywał starczą szyję; uwagę mógł zwrócić lewy rękaw z haftowanym kwiatem - o długiej łodydze, czerwonym z żółtym środkiem. Włosy elegancko upięte od tyłu w kok, przeplecione złotymi ozdobami, dumnie nosiły królewski złoty diadem ozdobiony rubinami - maska przysłaniająca jej twarz była biała, pudrowana, ludzka, z przerysowanym makijażem zdobiącym oczy silnym niebieskim cieniem na wzór dawnych angielskich władczyń. Policzki podkreślał mocny róż, a pośrodku czoła farbą wymalowane było czerwone serce.
Towarzyszący jej czarodziej, przez większość zapewne nierozpoznany, odziany był w szarą szatę przeplataną fioletowymi akcentami - haftowanymi na rękawach rozszczepiających się na dłoniach na cztery pasy i wzdłuż tuniki opadającej aż do kolan, za skórzane spodnie. Szatę zdobiły skórzane naramienniki, również szare, przywodzące na myśl gruboskórne zwierzę. Jego złote włosy spięte były z tyłu czarną wstążką, głowę zdobiła srebrna korona pozbawione klejnotów, ale wyginająca się do tyłu dwoma ostrymi rogami. Maska na twarzy również była szara - fioletowa farba malowała kształty, podłużną linię wzdłuż czoła, otwór nosowy i wąskie szpary w miejscu oczu. Przy ustach - wymalowano długie kły, od brody odchodziły czerwone rzemienie splatające się z brodą czarodzieja tworząc coś, co mogło przypominać macki.
Osobliwa para rozpoczęła pochód - a czarodzieje zaznajomieni z konwenansami znali w nim swoje miejsca, za gospodynią podążyli najważniejsi goście - przybyli nestorowie wraz z małżonkami - później pozostali, do ostatnich par dołączali najmniej zaznajomieni z konwenansami goście, którzy niewątpliwie zawitali do Hampton Court po raz pierwszy w życiu. Niektórzy, mniej sprawni, starsi, niemający par, zbyt młodzi, przyglądali się tańcowi z daleka, ruszając jednak za korowodem prosto do sali balowej, gdzie miała rozpocząć się uroczystość otwarcia balu. Klasyczny kadryl pałacowy nie był trudny, postaci, które tańczyły go po raz pierwszy, bez przygotowania, mogły niezbornie naśladować ruchy pozostałych, by w końcu wejść w rytm i pojąć jego zasady na tyle, na ile było to konieczne. Korowód ustawił się wzdłuż całej sali balowej, dając zabawie toczyć się dalej - ci, którzy nie brali w niej udziału, ustawili się po bokach, pod ścianami. Ledwie wybrzmiał finał tańca, a między czarodziejami pojawiły się lewitujące srebrne tace wypełnione kieliszkami szampana, które zaczęły być przekazywane z rąk do rąk, gotowe ugasić zziajane tańcem pragnienie.
Adelaide Nott odłączyła się od swojej pary, by zgrabnie pokonać schodki prowadzące na podwyższenie, na której grała orkiestra. Machnięciem różdżki podwyższyła moc swojego głosu, zwracając się do wszystkich zgromadzonych:
- Drodzy, mam zaszczyt powitać was wszystkich na uroczystości sylwestrowej równie gorąco, jak niebawem gorąco powitamy Nowy Rok. Poprzedni obfitował w zdarzenia równie przykre, co niezapomniane... dlatego, nim przejdziemy ku temu, co budzi radość, chciałabym poprosić was wszystkich o minutę ciszy dla tych, którzy polegli równo rok temu: Malcolm Avery, Haslett Salazar Yaxley, Iceni Albus Flint, Adam Lowell Travers. Niech Merlin zaopiekuje się nimi po śmierci - teraz, wyraźmy swój żal - Teatralnie ułożyła dłoń na sercu, pochylając głowę - głowy zaczęli pochylać także pozostali, szanując prośbę gospodyni; muzycy powstali od instrumentów, a salę spowiła cisza trwająca równą minutę.
- Jednak, drodzy, co minęło, to nie wróci, a świat musi iść na przód. Następcom zmarłych przyszło nieść swoje brzemię z trudem, który wszyscy doceniamy. Cieszę się, goszcząc was tutaj po raz pierwszy w nowej roli: Juliusie Magnusie Avery, Risteardzie Cyneweardzie Flincie, wiedzcie, że wszyscy rozumiemy trud, który przyszło wam znieść. Koronosie Traversie, to twoje decyzje przywiodły twój ród do właściwej przystani - jesteśmy ci za to wdzięczni. Z radością witam także tych, którzy tytuł nestora noszą najkrócej: Edgar Burke, Morgoth Yaxley Tristan Rosier. Z podziwem zwracam się do tej, która tytuł posiadła jako pierwsza pośród kobiet: lady Morgany Selwyn. Witam także pozostałych nestorów, którzy zaszczycili nas swoją obecnością: Acrux Black, sir Dagonet Bulstrode, Aaron James Carrow, Gintaras Crouch, Lanford Fawley, Percival Lestrange, Alfred Malfoy, Rubeus Patric Parkinson, Salazar Rowle, Tom Langley Shacklebolt i Udolf Slughorn, I, oczywiście, witam też ciebie, Septimusie - bal bez ciebie nie byłby balem. Witam także Ministra Magii, Cronosa Malfoya, naszego przywódcę i bohatera, który przezwyciężył miniony koszmar. Cronosie, wiedz, że wszyscy tu zgromadzeni samą swoją obecnością nie tylko wyrażają swoje wsparcie, ale i podziw dla twoich rządów. Wielu złoży ci dziś kwiaty w podzięce za twoje poświęcenie. Witam szczególnie tegoroczną debiutantkę, moją bratanicę Elise - ptaszyno, to twój pierwszy zimowy bal, ale z pewnością nie będzie ostatnim. Witam piękne damy i szanownych dżentelmenów, witam czarodziejów wolnych od anomalii i gotowych na wyzwania nadchodzącego roku. Witam także wszystkich tych, których goszczę w swoich progach po raz pierwszy, a którzy swoimi czynami udowodnili, że są godni miejsca pośród nas. Moi drodzy, bawcie się i pijcie do białego rana - gdy wzejdzie świat, nastanie nowy dzień. Pierwszy dzień 1957 roku, roku wyjątkowego. Roku, w który wprowadzą nas rządy Cronosa Malfoya, roku, którego obiecujące podwoja otwiera przed nami... Lord Voldemort. Wznieśmy nasz pierwszy toast za jego tryumf. To jego siła zainspirowała nas do ostatnich przemian - i jego siła poprowadzi nas w przyszłość. Niech żyje! - Adelaide uniosła w górę kielich szampana, po czym upiła łyk.
- Graj, muzyko! Wasze stroje są zachwycające - rozpocznijmy od ich prezentacji, później zaproszę was na ucztę.
- Zachwycająca królowa kier - wtrącił jej w słowo mężczyzna, z którym tańczyła. Postaci zaznajomione z polityką (posiadające przynajmniej I poziom biegłości historia magii) mogły po głosie rozpoznać w nim samego Ministra Magii.
- Ależ tak! Punkt dla... och, właśnie, dla kogo? - Spojrzała teatralnie na zgromadzonych czarodziejów - najpewniej oczekując odgadnięcia przebrania ministra.
Rozpoczęły się kalambury. Postaci mają 72 godziny na odgadnięcie przebrania postaci Ministra Magii - każda postać może przedstawić tylko jedną odpowiedź zanim pojawi się podsumowanie Adelaidy. W udzielaniu odpowiedzi obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy.
Następnie nastąpią prezentację wszystkich pozostałych uczestników balu. Stroje powinny zostać zaprezentowane w tańcu (postaci, które nie posiadają biegłości tańca balowego, mogą wciąż naśladować poznane przed momentem kroki), tradycyjnie pary tańczą razem, a ich stroje odgadywane są równocześnie. Czarodzieje, którzy par nie mają, mogą poprosić do tańca dowolnego czarodzieja lub czarownicę, którzy tradycyjnie nie mają prawa im odmówić(należy jednak pamiętać, że postaci nie są w stanie rozpoznać swoich tożsamości; możliwy jest taniec z postacią NPC, wtedy należy odegrać ją samodzielnie lub odnaleźć lusterko we własnym zakresie). Pary lub czarodzieje wywoływani są osobiście przez Adelaidę po odgadnięciu stroju poprzedniego czarodzieja. Postać (postaci) takie wybierane są przez mistrza gry, jednak swoją gotowość można zgłosić drogą prywatnej wiadomości (do Tristana) - w przypadku braku chętnych zostaną wylosowane.
Postać (postaci) wywołane przez Adelaidę zobowiązane są do napisania posta opisującego ich przebranie w przeciągu 48 godzin od wywołania. Opis powinien być wyłącznie fabularny, może zawierać wskazówkę, czy motyw dotyczy istniejącego magicznego stworzenia czy istoty z baśni (w tym legend, oper, sztuk, literatury), nie może jednak zawierać ani bezpośredniej nazwy ani jej synonimów i powinien ograniczać się do opisu faktycznego stroju. Odgadywanie stroju trwa 72 godziny. Punkt zdobywa osoba, która odgadnie przebranie oraz osoba, której przebranie zostało odgadnięte.
Wydarzenie rozpoczęło się, zachęcamy do dokładnego zapoznania się z opisem wydarzenia.
Merytoryczne uwagi drogiej Adelajdy przyjął z pokorą. Zobligowany został do przybrania stroju o konkretnym motywie i uczynił wszystko, co było w jego mocy, aby odzienie pozostało eleganckie, jak również miało swój unikalny charakter. W innym wypadku trzymałby się doskonale sobie znajomej czerni, jednak dziś opływał złotem, obleczony w długą, złotą szatę, spod której ledwo wystawały nogawki spodni pokryte jasnym włosiem. Również włosy musiał zaczesać wyjątkowo inaczej, do tyłu, aby biała maska pokryta złotą koronką mogła skryć górną część twarzy. Z boków maski wystawały rogi, choć nie aż tak okazałych rozmiarów, aby nie sprawiały kłopotu podczas poruszania – białe, rowkowane, na przekroju trójkątne. Pod rogami wystawały też uszy pokryte jasnym, złotym włosiem. Ale nie czuł się jak błazen. Udało mu się zauważyć, że nikt nie ośmielił się wyjść przed szereg, wszyscy dostosowali się do wymogów, jakie stawiał przed nimi bal maskowy. Skryte pod przebraniami sylwetki, zasłonięte maskami twarze – z kim dziś przyjdzie mu mówić? Jak wiele osób rozpozna?
W tanecznym korowodzie nie miał okazji dokładniej przyjrzeć się lordowi, który dostąpił zaszczytu partnerowania samej gospodyni tego eleganckiego przyjęcia. Tylko ona mogła stać na czele pochodu poruszającego się w rytm muzyki. Orkiestra ucichła na czas powitalnej mowy, która pozwoliła im sięgnąć po przeszłość, opisać teraźniejszość i śmiało spojrzeć w przyszłość. W Hampton Court zjawili się wszyscy, co powinni. Również Minister Malfoy, któremu przypisywane było zwycięstwo. Społeczeństwo powinno mieć kogoś, komu będzie mogło oddać honory za uwolnienie go od jarzma anomalii. Lady Nott przesunęła spojrzeniem po zgromadzonych w okazałej sali balowej, oczekując, że ktoś podejmie jej wyzwanie. Zapewne ludzie polityki poznali już tożsamość Ministra Magii, gdy tylko zdecydował się zabrać głos i odgadnąć motyw przewodni stroju gospodyni. Teraz to jego strój stanowił zagadkę. Szare naramienniki kazały podejrzewać, że motywem przewodnim było masywne zwierzę. Szarość łączyła się z fioletem, spod brody czarodzieja opadały czerwone rzemienie.
– Sądzę, że punkt ten należy się garborogowi, miłościwa pani – oznajmił pewnie, pomimo znikomej wiedzy o magicznych stworzeniach. Jednak coś w połączeniu tych konkretnych kolorów podsunęło mu ten pomysł. Czy jakimś cudem odezwały się w nim echa szkolnej wiedzy, którą przecież lata temu odrzucił, niezbyt zainteresowany opieką nad magicznymi stworzeniami? Był ciekaw, czy odgadł prawidłowo.
and giving it up
Lord nestor ujrzał swą małżonkę w całej krasie dopiero na chwilę przed wyruszeniem z Durham. Usatysfakcjonowana reakcją małżonka miała pewność, że jej strój był odpowiedni i zachwyci innych uczestników i kto wie, może nawet samą lady Adelaide? Strój nie był przesadnie ozdobny, oszczędny, ale i elegancki, jednakże niewątpliwie stanowił przyjemną odskocznie od kreacji w rodowych barwach, w których przeważnie występowała Adeline. Suknia, w której pojawiła się lady Burke była prosta, dopasowana do jej szczupłej sylwetki, rozchodząca się dopiero od bioder. Materiał z którego wykonana została kreacja był lejący w kolorze białym u dołu. Góra zaś była ozdobiona srebrną nicią, która rozciągała się w dół, przeplatając się z bielą materiału. Wzory tworzone na górnej części kreacji przypominały te, które mróz rysował na oknach każdego zimowego poranka. Suknia miała zabudowany dekolt, wycięcie w kształcie łódki odsłaniało jej kości obojczykowe i eksponowało łabędzią szyję kobiety. Dziesięciocentymetrowy rękach osłaniał jej ramiona. Nieodłącznym elementem kreacji była peleryna wykonana z delikatnego materiału, również przewleczona srebrną nicią, która odbijała od siebie światło w Hampton Court. Srebrzyste pasma włosów były upięte w skromny sposób. Swobodnie opadały na jej plecy, jedynie pasma ze skroni zostały zebrane do tyłu i delikatnie splątane, a w tą prostą kompozycję wpleciono płatki śniegu jako element ozdobny. Chociaż suknia miała krótki rękach, ręce lady Burke zdobiły długie - oczywiście białe i delikatne - rękawiczki. I wreszcie główny element stroju każdego gościa, wszakże był to bal maskowy. Maska zakrywająca znaczną część twarzy lady Adeline, wykonana została z kawałków lodu, które przypominały wyrzeźbione w nim pióra. Odsłaniała jej delikatny nos, usta pokryte bladą pomadą oraz oczy, które przypominały dwie lodowe bryły zaklęte w kobiecych tęczówkach. A tam gdzie kończyła się maska, a zaczynała linia włosów znajdowała się ozdoba, która wzorem i kształtem przypominać mogła połączone ze sobą płatki śniegu. Krawędź była postrzępiona, nieregularna, ale coraz niższa przy skroniach lady. W niektórych miejscach umieszczone zostały srebrne diamenciki, skrzące się od światła.
Gdy pojawiła się oszałamiająca jak zawsze lady Nott, Adeline podała swą dłoń Edgarowi i jako jedna z pierwszych par ruszyli w korowodzie za gospodynią i jej dzisiejszym towarzyszem. Za każdym razem gdy opuszczała mury Durham przypominała sobie dlaczego niegdyś tak bardzo lubiła spędzać czas na balach i sabatach. Sunęła w tańcu, prowadzona przez swego małżonka. Aż muzyka ucichła, a gospodyni przemówiła do swych tegorocznych gości, oddała szacunek czasom minionym i wyraziła nadzieję dla lepszej przyszłości. Królowa Kier, ta postać zdecydowanie pasowała do lady Adelaide Nott. Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu na wyzwanie rzucone przez arystokratkę. Pochyliła się nieznacznie w stronę Edgara. - Masz już jakieś spostrzeżenia, mój drogi? - zagadnęła ciekawa opinii małżonka. Ona sama nie miała bladego pojęcia, być może stworzenie przywołane przez jegomościa, który jako pierwszy podniósł rękawicę rzuconą przez gospodynię było tym, za które dzisiejszego wieczoru przebrał się - jak wydawało się Adeline - lord Malfoy.
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
Alphard otrzymuje punkt za odgadnięcie właściwej odpowiedzi, Cronos za to, że jego strój został odgadnięty. Lady Nott wybrała z tłumu Adaline i Edgara, zapraszając ich na parkiet, gdzie w tańcu zaprezentują swoje stroje. Mają na odpis 48 godzin. Od odpisu drugiej postaci z pary pozostałe otrzymają 72 godziny na odgadnięcie ich przebrań. Osoby gotowe do zaprezentowania swoich strojów w dalszej kolejności powinny zgłaszać się poprzez pw do mistrza gry prowadzącego (Tristan).
Przekroczył próg Hampton Court jako wierny cień swojej żony. Nie spodziewał się po niej takiej ekstrawagancji, lecz musiał przyznać, że w nowej sukni prezentowała się zjawiskowo. Gdyby tylko jego twarzy nie przysłaniała maska, dałoby się z niej wyczytać dumę, kiedy szli na przedzie tanecznego pochodu. Sam od stóp do głów odziany był w czerń, gdzieniegdzie przetkaną ciemnymi szarościami, tym samym stając się zupełnym przeciwieństwem Adeline. Nie było to niczym nowym, wszak od zawsze dzieliło ich mnóstwo różnic, zupełnie tak samo jak ich rody. Jeszcze parę lat temu spisałby ślub z reguły milczących Burke'ów z wygadanymi Crouchami na straty, a jednak sam był dowodem na to, że nawet takie związki mają sens bytu.
Słuchał słów lady Nott z nikłym zainteresowaniem, krzyżując ręce na piersi, jednak szybko sobie przypomniał, że w ten sposób tylko szybciej pogniecie swój strój. Westchnął cicho, czując, że już dłuży mu się czas. A to dopiero początek. Ukradkiem spojrzał na osoby stojące nieopodal, ale przez maski nie był w stanie rozpoznać nikogo z nich. Wszyscy wzięli wytyczne Adelaidy Nott do serca, o dziwo łącznie z nim. Wtedy usłyszał swoje własne imię, więc wyrwał się z zamyślenia i mimo wszystko skupił się na tym, co ma do powiedzenia gospodyni wydarzenia. - Myślę, że ten mężczyzna może mieć rację - odpowiedział cicho, chociaż długo musiał szukać w pamięci jak wygląda garboróg. Sam nie miał ochoty bawić się w tę zgadywankę, wolał pozostawić szansę zabłysnąć pozostałym gościom.
I jak na złość starcza dłoń Adelaidy Nott spoczęła na ramieniu jego pięknej żony. Nie dał po sobie pokazać niezadowolenia z takiego obrotu sprawy, podając Adeline rękę i prowadząc ją na środek parkietu. Co prawda kadryl nie był tańcem, który potrafił najlepiej, ale mimo wszystko wierzył, że jego umiejętności balowe okażą się wystarczające, by nie narobić nikomu wstydu. W przeciwieństwie do większości gości podstawą jego stroju była elegancka czarna szata wyjściowa, sama w sobie nie wyróżniająca się zanadto, chociaż Edgar i tak nigdy nie nałożyłby jej w normalnych okolicznościach – mimo wszystko miała w sobie coś na wskroś balowego. Najważniejszym akcentem były czarne pióra, ciągnące się od ramion po dłonie mężczyzny, tworzące tym samym swego rodzaju skrzydła. Połyskiwały subtelnie w świetle żyrandoli, na moment zmieniając swój kolor z czerni na ciemniejsze lub jaśniejsze szarości; w tańcu prezentowały się jeszcze lepiej. Twarz zasłaniała mu czarna maska z wyrzeźbionymi piórami i wystającym dziobem, lecz nie za długim, by przypadkiem nie zrobić z dopracowanego stroju karykatury. Spostrzegawczy arystokraci mogli zauważyć pod szyją srebrną broszkę, kształtem przypominającą grot włóczni. Edgar dziękował resztkom rozsądku lady Nott, które nakazały jej wybrać dla niego ten strój. Jeżeli w jakimś miał czuć się dobrze, to chyba tylko w tym.
kings and queens
Miała bowiem spotkać się ze swoją byłą przyjaciółką, która bynajmniej nie rozstała się z nią pokojowo. Una zastanawiała się nawet, czy czasem nie zasymulować jakiejś choroby, byle nie pójść na rzeczony bal. Słabo jednak znała się na lecznictwie, a swój ród znała lepiej niż ktokolwiek – na pewno nestor przejrzałby jej kłamstwo i jeszcze dał dodatkową naganę. Bulstrodowie nie byli naiwni, to wiedziała aż za dobrze.
Ostatecznie pojawiła się w Hampton choć z dozą niechęci. Miała nadzieję, że stylizacja, którą przyszykowała dla niej projektantka, rzeczywiście ukryje tożsamość. Nie powinno jej tu być, więc szczerze ucieszyła się, że cała kreacja będzie kompletnym zaprzeczeniem jej stylu i charakteru.
Stała teraz niemal skryta za filarem, powstrzymując się od opierania o niego. Chciała zachowywać się poważnie, co w jej obecnym nastroju nie było trudne.
Jeżeli miałaby do czegoś porównać swój strój, to prawdopodobnie do Dementora. Być może zakrawało to o infantylność, ale czarna i w dodatku rozłożysta u dołu suknia wydawała jej się przytłaczająca i wszechogarniająca. Była jak czarna mgła spowijająca zmysły i kusząca tajemnicą. Una z natury widziała się jako tę niewinną, dziwnie więc było być pod maską - nawet pięknie zdobioną hebanowymi piórami i kryształami - kimś innym.
Co jednak najbardziej ją dziwiło to to, że zaczęła się czuć po jakimś czasie dobrze, przyzwyczaiła się na tyle, by nawet nie zwracać uwagi na zaintrygowane spojrzenia rzucane w kierunku jej nowej fryzury. Wycieniowane z przodu włosy były lżejsze, z tyłu zaś pozostało włosów tyle, ile trzeba było na obfity kok obwiązany cienkim warkoczem. Nie łamała tym dworskiej etykiety, za to komfort był znacznie większy. Poza tym, szansa na rozpoznanie przez kogoś niechcianego stanowczo malała.
Nie sądziła, że rzeczywiście nastąpią kalambury. Były zabawą jej dzieciństwa, chociaż aktualnie uznawała je za dziecinne i niewarte zachodu dla starszych. A może było tak po prostu dlatego, że wszystko kojarzyło jej się z Isabellą? Tak czy owak wspominała je z rzewnym sentymentem.
Pierwszą zagadkę najwyraźniej zgadł jakiś jegomość. Mogłaby mu powinszować, ale wolała się nie wychylać. Duszący gorset sukni dawał się we znaki, najwyraźniej za mocno ścisnęła wiązanie.
Uwagę zgromadzonych przykuł tym razem ktoś inny, para. Spojrzała na nich kątem oka. Coś kazało Unie sądzić, że ich stroje aż za bardzo się dopełniają. Czyżby pochodziły z tej samej kategorii? Bardzo możliwe. Kolory: Czerń i biel. Wspólna cecha? Hm... Kobieta miała raczej zimową stylistykę, a mężczyzna miał charakterystyczne pióra w ramach przebrania, więc coś tu nie pasowało.
Pióra? Pióra... Przyjrzała się bliżej masce kobiety. Maska rzeczywiście przypominała pierze. Może chodziło o Jezioro Łabędzie? Jakiś czas temu Una oglądała ten balet. Mężczyzna to Rothbart, a kobieta... Odetta, Biały Łabądź? Jeżeli tak było, a ta para w istocie była małżeństwem to naprawdę zabawnie. Chociaż czy Rothbart nie kusił swoją mroczną stroną biednej Odetty? Poniekąd.
– Mam niejasne przeczucie, że to może być Rothbart i Odetta. To jednak tylko przeczucie, nie jestem tego całkowicie pewna. – rzekła dość wyraźnie, jednak nie krzyczała. Wolała wtopić się w tłum, długi język jej to niestety skutecznie utrudnił. Zawsze gdy ktoś pytał, ona z właściwą sobie dbałością odpowiadała.
How long ago did I die?
Where was I buried?
Odpowiedź Uny, z powodu falstartu, nie będzie brana pod uwagę w tej kolejce. Jeśli nikt jej nie podniesie po raz drugi przed odpisem Adelaidy (i tym razem po odpisie Adeline), Una będzie mogła ją powtórzyć w kolejnej turze.ZASADY napisał:Lady Nott wybrała z tłumu Adaline i Edgara, zapraszając ich na parkiet, gdzie w tańcu zaprezentują swoje stroje. Mają na odpis 48 godzin. Od odpisu drugiej postaci z pary pozostałe otrzymają 72 godziny na odgadnięcie ich przebrań.
Pamiętała zeszłoroczne wydarzenia, chociaż tamten sabat spędziła w murach Durham, które jak się okazało, były jej bezpieczną twierdzą, gdzie szalone postępowanie zwolenników Grindelwalda nie mogli dosięgnąć ani jej, ani jej najbliższych. Teraz jednak musieli wyjść i pokazać się w towarzystwie - jako nestor Edgar musiał brać udział także w tych mniej przyjemnych dla niego uroczystościach, jak sabaty i wszelkiego rodzaju bale. Na szczęście lady Burke została wychowana zgoła inaczej, dlatego mogła służyć Edgarowi radą w salonowych zawiłościach.
Lady Adelaide nie mogła dobrać lepszych przebrań dla lady i lorda Burke. Najczystsza biel i głęboka czerń idące w parze, wirujące w rytm muzyki idealnie prezentowały to, jakim małżeństwem byli. Skrajne przeciwieństwa, które jednak w zestawieniu stanowiły spójną, estetyczną całość. Nie tylko dzisiaj, ale w codziennym życiu byli dowodem na to, że przeciwieństwa mogą się przeciągać, uzupełniać. Sama czasem nie mogła w to uwierzyć, że potrafiła wygiąć swoje usta w niewymuszonym uśmiechu, gdy Edgar pojawiał się w zasięgu jej wzroku i patrzeć na niego inaczej niż z niechęcią, którą z pewnością odczuwała na samym początku swej drogi w Durham.
Zerknęła w stronę jegomościa, który odgadł za jakie magiczne stworzenie przebrał się towarzysz lady Nott. Zwykła, kobieca ciekawość nakazała jej zastanawiać się nad tożsamością tajemniczego lorda. I przez ten moment dekoncentracji nie zauważyła postaci lady Adelaide, która zbliżała się w ich kierunku. Dopiero jej dłoń, owleczona białą rękawiczką na jej ramieniu wyrwała Adeline z pewnego rodzaju zamyślenia. Skinęła delikatnie głową w stronę gospodyni, po czym pozwoliła Edgarowi na poprowadzenie się w stronę parkietu. To, co dla niego było złem koniecznym, dla niej było czystą przyjemnością. Gdy znaleźli się na środku, a oczy wszystkich zebranych skierowały się właśnie na nich, posłała w stronę Edgara nieznaczny, subtelny uśmiech i pozwoliła mu się prowadzić. Sama Adeline poruszała się z lekkością i gracją. Zastanawiała się, jak długo przyjdzie im wirować w tańcu zanim ktoś z gości odgadnie kim są dzisiaj lord i lady Burke.
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
Ulżyło mu, kiedy dłoń lady Nott spoczęła na kobiecym ramieniu. Obawiał się, że niepisaną zasadą tej gry może być to, że osoba, która zgadła motyw czyjegoś stroju, sama staje się kolejną zgadywanką. To jednak para została wyłoniona spośród wszystkich i Black podejrzewał, że wybór ten nie był przypadkowy. Czyż to nie sama gospodyni rozdzieliła motywy strojów pomiędzy szlachtę? Jeśli tylko wszyscy wiernie odwzorowali przydzielone im motywy, wówczas droga Adelajda nie będzie miała najmniejszego problemu z odgadnięciem tego, kto kryje się pod jaką maską. Niewątpliwą zaletą lady Nott od zawsze była jej pamięć. Jej umysł krył niesamowity zbiór wiedzy dotyczący szlachty, ale najwięcej informacji zebrała zapewne na temat kompromitujących incydentów. Uwielbiała wytykać je pod postacią uprzejmych porad.
Przyglądał się z uwagą strojom, które były prezentowane przez parę na parkiecie w rytm muzyki i do kroków kadryla. Czerń i biel – najbardziej kontrastujące ze sobą kolory, a jednak stanowiące wspólną kompozycję w tym przypadku. Trudno mu było jednak ocenić, czy przebrania miały wspólny motyw. Już po chwili padła czyjaś odpowiedź, lecz Black nie potrafił uznać jej za prawidłową. W kobiecej kreacji dominowały wzory, które przywodziły na myśl płatki śniegu. Ale maska rzeczywiście posiadała wyrzeźbione jakby z lodu pióra. Sądził jednak, że jest to bardziej ukłon w stronę kreacji partnera, którego maska również pozostawała pierzasta. Dodatkowo pióra zdobiły ramiona czarnej szaty.
– Może to królowa śniegu, której towarzyszy czarny łabędź? – rzucił na oślep, uśmiechając się jednak pod nosem z lekkim rozbawieniem, w tej zabawie nie widząc się już jako całkowitego przegranego. Cóż, znalazł przynajmniej sposób na to, aby roztrwonić nieco czasu w trakcie tego przyjęcia. Dobrze wiedział, że czekając go długie godziny pomiędzy ludźmi i to szlachetnego urodzenia. Będzie musiał pozostawać nieustannie czujny.
and giving it up
Chciała płakać w poduszkę, zastanawiając się, dlaczego kryształ od Percy'ego świecił się niedawno na czerwono, z rozpaczliwą czułością głaszcząc swój wielki ciążowy brzuch i próbując jakoś uspokoić kopiące dziecko.
A tak naprawdę - chciałaby nie przejmować się niczym, ani zdrowiem, ani dzieckiem, ani bezpieczeństwem - i uciec z domu, w desperacji szukając byłego męża lub jego znajomych na plebejskim Sylwestrze.
Marudziła i marudziła ojcu o swoim zdrowiu, chcąc wymigać się od Sabatu, zostać w łóżku, w domowym zaciszu. Niestety - w ostatnich tygodniach (albo i dniach?) ciąży po prostu kwitła, od dawna nie przydarzył się jej atak klątwy Ondyny, a zniknięcie anomalii usunęło jej ostatnią wymówkę. Lord Carrow, jej niegdyś najdroższy i lojalny tata, kolejny raz został przekonany przez nestora o dobrze rodu i wybrał honor rodziny ponad samopoczucie własnej córki.
Nie wzięliśmy cię pod nasze skrzydła, abyś do końca życia kryła się w cieniu. Skoro czujesz się dobrze, musisz pojawić się na Sabacie, musisz stawić wszystkim czoła, pokazać naszą siłę i udowodnić, że tamten skandal i zdrajca nic cię już nie obchodzą.
Pojawiła się zatem na Sabacie u boku ojca. Wdowiec i "wdowa", jak malowniczo. Uczyła się kłamać i grać przez całe życie, więc mogła udawać, że cieszy się tym balem i zostawiła skandal za sobą. Może po północy znów spróbuje wymówić się zdrowiem i pozwolą jej iść do domu?
Obojętnie obserwowała przebranie i przemowę Adelaide i odgadywanie ubioru Ministra Magii, z obowiązku odtańczyła z tatą powolnego kadryla, maska ukrywała jej twarz i jej uczucia. Musiała tylko pamiętać, by od czasu do czasu wyginać kąciki ust w wymuszonym uśmiechu.
Zastanawiała się, czy lady Nott przydzieliła jej temat przebrania ze złośliwości czy też uprzejmie stworzyła okazję do częściowego zasłonięcia ciążowego brzucha i zamanifestowania wdowieństwa. Do wysokości piersi suknia Belle była dopasowana, a następnie rozszerzała się w gigantycznej krynolinie, na której materiał układał się luźnymi fałdami. Isabelle wyglądała w tym nieco jak wielka choinka, ale nie zależało jej już na byciu atrakcyjną, a dzięki fasonowi nic nie ściskało jej brzucha. Ba, krynolina skutecznie go częściowo ukrywała, choć wprawny obserwator i tak zauważy błogosławiony stan damy w masce.
Maska z kolei zakrywała trzy czwarte twarzy Belle, kończąc się nad ustami. Kobieta wiedziała, że niedługo przyjdzie jej zaprezentować cały strój w tańcu i nie cieszyła się na ten moment. Pod naglącym spojrzeniem ojca, postanowiła przerwać milczenie i skupić się na odgadywaniu przebrań innych.
-A może to hipogryf i sowa śnieżna? - rzuciła, skupiając się na ptasim wyglądzie tańczącej pary.
♪
Na miejscu pojawiłam się punktualnie, w przywdzianej masce pewnym krokiem weszłam do sali balowej, gdzie rozpocząć miało się wydarzenie, a ja liczyłam na to, że spotkam tam kogoś, z kim będę miała możliwość porozmawiania i oderwania swoich myśli od braku obecności mojego męża. Ale przyszłam się tu dobrze bawić i postaram się to uczynić. Takie zresztą dostałam polecenie od swojego męża, abym bawiła się dobrze, nie martwiła, że nie ma go u mojego boku i już niedługo na pewno do mnie dołączy.
Przywdziałam więc uśmiech, chociaż w oczach nie iskrzyły żadne radosne iskierki. Mój wzrok padł jeszcze na lustrzane odbicie. Ujrzałam w nim piękną blond włosą kobietę, w obcisłej sukni, a na pierwszy plan wysuwał się ciążowy brzuch, tym samym dając wszystkim informacje, że mają do czynienia z kobietą brzemienną. Mój uzdrowiciel sugerował, że to może być nawet już szósty miesiąc, także nie miałam szans, aby ukryć fakt swojej brzemienności przed innymi czarodziejami. Zresztą, nawet po co. Chyba już każdy wiedział, martwiłam się tylko, aby lady Nott nie poczuła się urażona tak wyeksponowanym brzuszkiem. Dając mi taki a nie inny motyw mojego przebrania musiała wiedzieć, że innej niż obcisłej sukni rozszerzającej się przy samych stopach założyć nie mogłam.
Przystanęłam przy grupce czarodziejów i rozejrzałam się za kimś znajomym, ale założone przez nich maski uniemożliwiały mi odgadnięcie z kim mam do czynienia. Przywitałam się więc lekkim dygnięciem i nie mając póki co lepszej alternatywy na spędzenie swojego czasu przystąpiłam do gry w kalambury. Całkiem ciekawe zajęcie jak na rozpoczęcie długiej nocy sylwestrowej. Ciekawa byłam czy wytrzymam całą noc. Nie ukrywam, że było mi już trochę ciężko i byłam pewna, że niedługo zaczną boleć mnie stopy. Liczyłam na wyrozumiałość lady Nott jeśli zajdzie potrzeba, abym opuściła bal wcześniej. Ciekawa byłam, czy i ja dostanę taką możliwość, aby pochwalić się swoim strojem. Póki co lady zaprosiła na parkiet panią w przepięknej śnieżnobiałej sukni i lorda w czarnej szacie wyjściowej i piórach. Chwilę głowiłam się nad ich przebraniami, posłuchałam odpowiedzi innych osób i ja również postanowiłam rzucić swoje pomysły.
- Myślę, że jeśli chodzi o panią to pomysł sowy śnieżnej jest bardzo ciekawy. Zaś mężczyzna bardziej wygląda mi na kruka niż łabędzia czy hipogryfa - zauważyłam.
Obserwowałam towarzystwo czekając, aż ktoś rzuci poprawną odpowiedź, ponieważ nie sądziłam, aby moja była tą właściwą. Przechodzącego obok mnie kelnera, w między czasie, poprosiłam o kieliszek z napojem bezalkoholowym i przerzuciłam blond włosy na drugie ramie, jak to miałam w zwyczaju.
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
W nowej kolejce postaci, które już odpowiadały, mogą odpowiedzieć po raz drugi.
Wracając do konkursu, to jednak kobieta przebrała się za królową śniegu, za to jeśli chodzi o mężczyznę, to ja byłam bliżej poprawnej odpowiedzi. Wyhaczyłam spojrzenie lady Nott, wiedziałam, że to o mnie jej chodziło gdy mówiła, że ktoś idzie dobrym tropem. Ale to nie znaczyło, że wiedziałam za co się owy mężczyzna przebrał. Dobrym tropem szłam bo wskazałam na krukowate, czy może chodziło o ptaki ale mniejsze niż łabędź, który dzisiaj padł? Usilnie starałam się wytężyć zmysły i skupiając się jeszcze raz na stroju mężczyzny wywnioskować za co mógł się przebrać.
Czarny tułów z czarnymi piórami z szarym przebłyskiem. I ta broszka w kształcie grotu, nie wiedziałam na ile jest ona ważnym elementem w przebraniu. Nie można było być dobrym we wszystkim, ja niezbyt pewnie czułam się w ptakach i zapewne, gdyby nie maska, widać byłoby po mojej twarzy zmieszanie. Z pewnością oczekiwano ode mnie, że pociągnę ten temat dalej. Oczywiście miło by było gdyby udało mi się zgadnąć, ale nie byłam zbytnio przekonana, że mi się uda. Dlatego milczałam przez chwilę licząc na to, że ktoś inny przejmie pałeczkę i idąc moim tropem na coś wpadnie. Tak się jednak nie stało. Czułam na sobie ten obowiązek, aby coś jeszcze powiedzieć i mieć nadzieję, że moje odpowiedzi będą trafne. Jeśli nie, to nikt prócz lady Nott nie wiedział kto skrywa się pod maską, a przynajmniej takie sprawiali wrażenie. Obym się tylko nie ośmieszyła.
- W dobrym kierunku - zapytałam. - W takim razie skoro nie kruk, to może wrona? Trudna zagadka, trudna...
Bo tak sobie pomyślałam, że w opowieści o Królowej Śniegu pojawiła się wrona. Może w tym wypadku te dwa przebrania były ze sobą w jakiś sposób połączone? Nie byłam pewna tej teorii, dlatego też nie zdecydowałam się wygłosić jej na głos. Nic więcej nie mogłam już od siebie dodać. Pozostało mi czekać, aż komuś uda się odgadnąć przebranie i aż na parkiecie pojawi się kolejna para do odgadnięcia.
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem