Sala główna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Sala główna
Wnętrze "Białej Wiwerny" nie odbiega od wyglądu przeciętnej, niezbyt szanowanej knajpy. Sala główna, która znajduje się na parterze kamienicy, na pierwszy rzut oka wydaje się niezbyt pokaźna, lecz to tylko złudzenie - po przekroczeniu progu widać jedynie jej niewielką część, tę, w której znajdują się dobrze zaopatrzony bar oraz schody prowadzące na piętro. Odnogi izby prowadzą do kilku odrębnych skupisk stolików, gdzie można w spokoju przeprowadzać niezbyt legalne interesy czy rozmawiać w kameralnej, prywatnej atmosferze. Cały lokal oświetlany jest światłem licznych magicznych świec, zaś podniszczone blaty są regularnie czyszczone przez kilka zatrudnionych tam dziewczyn, toteż "Biała Wywerna" nie odstrasza potencjalnych klientów swym stanem, a przynajmniej nie wszystkich.
Możliwość gry w kościanego pokera
Cyneric, Samantha i Giovanna bez problemu przełamali opanowującą ich bezsilność; odzyskali zdolność do racjonalnego myślenia. Daphne miała jednak zbyt mało siły, by odeprzeć niewidzialne macki zaciskające się na jej umyśle. Z każdą chwilą słabła, tracąc siły walki - zmagała się z obojętnością, którą wciąż mogła jednak pokonać.
Zaklęcie Quentina zakończyło się klęską, lecz Edgar, wypowiadając tę samą inkantację, osiągnął sukces - jego zaklęcie okazało się na tyle silne, że pomimo całkowitej ciemności wyczuł, że w promieniu kilkunastu metrów nie znajduje się nikt próbujący z użyciem niewidzialności skryć swoją obecność. Marianna za pomocą zaklęcia Lumos zdołała odgonić część otaczających ją ciemności - proste zaklęcie pozwoliło jej jednak wyłącznie na dostrzeżenie własnych stóp, osób, które stały najbliżej - głównie Daphne i Alisy - oraz wciąż zamkniętych drzwi przybytku. Marianna, rzucając zaklęcie rozświetlające mroki, stała się dobrze widocznym celem - mógł dostrzec ją każdy znajdujący się w pomieszczeniu. Alisa, wytężywszy zmysły, usłyszała stłumiony łomot dobiegający z jednego z sąsiednich pomieszczeń, a także ciche, towarzyszące mu... dzwonienie? Zaklęcie Apollinare okazało się zbyt słabe - na krótki moment z końca jego różdżki wymknął się błysk światła, ale natychmiast zniknął, znów pogrążając pomieszczenie w ciemności.
Wyłącznie Samantha i Giovanna, które wzięły udział w poprzednim spotkaniu w Białej Wywernie, wiedziały, gdzie znajduje się komnata, w której obradowali Śmierciożercy - aby ich odnaleźć, musiałyby podążyć kamiennymi schodami do piwnic. Wyłącznie od nich zależy, czy udadzą się tam, aby ostrzec zgromadzonych przed potencjalnym niebezpieczeństwem.
| Daphne - wciąż przytłacza cię poczucie bezsilności i braku chęci do walki. ST przełamania go wzrasta do 60, do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość siły woli. Dopóki działa pętające cię zaklęcie, nie jesteś w stanie podjąć żadnej ofensywnej akcji.
Samantha, Giovanna - możecie udać się do ukrytej komnaty bądź polecić komuś, aby wykonał to za was. W pomieszczeniu wciąż panuje ciemność, jeżeli zdecydujecie się udać się tam bez światła, ST odnalezienia drogi jest równe 50 (80 dla osób, którym polecicie się tam udać); do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość spostrzegawczości.
Alisa - możesz udać się w kierunku zasłyszanych, niepokojących dźwięków. W pomieszczeniu wciąż panuje ciemność, jeżeli zdecydujesz się udać się tam bez światła, ST odnalezienia drogi jest równe 60; do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość spostrzegawczości.
Jeżeli którykolwiek z Rycerzy zdecyduje się podjąć jakąkolwiek akcję, powinien rzucić kością k100 na jej powodzenie. Brak posta równoznaczny jest z niepodjęciem żadnej akcji.
Kary do rzutów: Edgar: -5
Na odpis macie 24h.
Zaklęcie Quentina zakończyło się klęską, lecz Edgar, wypowiadając tę samą inkantację, osiągnął sukces - jego zaklęcie okazało się na tyle silne, że pomimo całkowitej ciemności wyczuł, że w promieniu kilkunastu metrów nie znajduje się nikt próbujący z użyciem niewidzialności skryć swoją obecność. Marianna za pomocą zaklęcia Lumos zdołała odgonić część otaczających ją ciemności - proste zaklęcie pozwoliło jej jednak wyłącznie na dostrzeżenie własnych stóp, osób, które stały najbliżej - głównie Daphne i Alisy - oraz wciąż zamkniętych drzwi przybytku. Marianna, rzucając zaklęcie rozświetlające mroki, stała się dobrze widocznym celem - mógł dostrzec ją każdy znajdujący się w pomieszczeniu. Alisa, wytężywszy zmysły, usłyszała stłumiony łomot dobiegający z jednego z sąsiednich pomieszczeń, a także ciche, towarzyszące mu... dzwonienie? Zaklęcie Apollinare okazało się zbyt słabe - na krótki moment z końca jego różdżki wymknął się błysk światła, ale natychmiast zniknął, znów pogrążając pomieszczenie w ciemności.
Wyłącznie Samantha i Giovanna, które wzięły udział w poprzednim spotkaniu w Białej Wywernie, wiedziały, gdzie znajduje się komnata, w której obradowali Śmierciożercy - aby ich odnaleźć, musiałyby podążyć kamiennymi schodami do piwnic. Wyłącznie od nich zależy, czy udadzą się tam, aby ostrzec zgromadzonych przed potencjalnym niebezpieczeństwem.
| Daphne - wciąż przytłacza cię poczucie bezsilności i braku chęci do walki. ST przełamania go wzrasta do 60, do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość siły woli. Dopóki działa pętające cię zaklęcie, nie jesteś w stanie podjąć żadnej ofensywnej akcji.
Samantha, Giovanna - możecie udać się do ukrytej komnaty bądź polecić komuś, aby wykonał to za was. W pomieszczeniu wciąż panuje ciemność, jeżeli zdecydujecie się udać się tam bez światła, ST odnalezienia drogi jest równe 50 (80 dla osób, którym polecicie się tam udać); do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość spostrzegawczości.
Alisa - możesz udać się w kierunku zasłyszanych, niepokojących dźwięków. W pomieszczeniu wciąż panuje ciemność, jeżeli zdecydujesz się udać się tam bez światła, ST odnalezienia drogi jest równe 60; do wyniku rzutu dodaje się bonus za biegłość spostrzegawczości.
Jeżeli którykolwiek z Rycerzy zdecyduje się podjąć jakąkolwiek akcję, powinien rzucić kością k100 na jej powodzenie. Brak posta równoznaczny jest z niepodjęciem żadnej akcji.
Kary do rzutów: Edgar: -5
Na odpis macie 24h.
Uwolniła się. To nie było takie trudne. Jednak to dopiero początek jej powrotu do żywych. Cokolwiek spowodowało tę nagłą ciemność i niemoc, która widocznie nie jedną Samanthę ugodziła, na pewno nie zamierzało na tym poprzestać. Nie było zbyt wielu rozwiązań problemu. Mogli zacząć walkę z niezidentyfikowanym intruzem czy próbować oświetlić salę i go znaleźć, jednak każdy ich ruch był stratą czasu. Nic nie mogło stać się Czarnemu Panu i Śmierciożercom. Tego dopilnować musieli Rycerze. Z obecnych w pomieszczeniu osób jedynie Sam i Giovanna znały położenie Ukrytej Komnaty. I któraś z nich musiała powiadomić resztę o tym zdarzeniu.
- Ja i tak nie mam różdżki. Na nic się wam nie przydam. Spróbuję znaleźć drogę i poinformować Czarnego Pana. Chociaż nie ukrywam, że łatwiej byłoby mi zrobić to z pomocą. - dodała na koniec sugestywnie, licząc, że Gio poratuję ją chociaż Lumosem.
To był jeden z powodów, dla których chciała wynieść się z tej sali. Tak naprawdę nie miała już zbyt wiele do stracenia. Była pewna, że Śmierciożercy i tak by po nią przyszli, więc gdyby wpadła na ich spotkanie, jedynie przyśpieszyłaby "proces". Poza tym - chciała pokazać, że jej zależy, że znów jako jedyna zdolna była przekazać informację, ostrzec. Ostatecznie, bardzo jej nie odpowiadało to, w jaki sposób została zdegradowana i odsunięta od stołu. Chciała tam wrócić, za wszelką cenę.
Wyostrzyła zmysły. Jej wilcze cechy raczej nie okazałyby się bardzo pomocne w szukaniu przejścia, jednak w takich sytuacjach zawsze ich używała. Zwierzęcy instynkt. Próbowała zwizualizować sobie drogę, wiedząc w jakim miejscu stoi i gdzie musiałaby pójść, by dojść do komnaty. Musiało się udać. Będzie szukać, dopóki nie znajdzie. W przeciwnym wypadku, może już nigdy nie zasiąść przy tym stole, to mogła być ostatnia szansa, by w ogóle nań popatrzeć.
- Ja i tak nie mam różdżki. Na nic się wam nie przydam. Spróbuję znaleźć drogę i poinformować Czarnego Pana. Chociaż nie ukrywam, że łatwiej byłoby mi zrobić to z pomocą. - dodała na koniec sugestywnie, licząc, że Gio poratuję ją chociaż Lumosem.
To był jeden z powodów, dla których chciała wynieść się z tej sali. Tak naprawdę nie miała już zbyt wiele do stracenia. Była pewna, że Śmierciożercy i tak by po nią przyszli, więc gdyby wpadła na ich spotkanie, jedynie przyśpieszyłaby "proces". Poza tym - chciała pokazać, że jej zależy, że znów jako jedyna zdolna była przekazać informację, ostrzec. Ostatecznie, bardzo jej nie odpowiadało to, w jaki sposób została zdegradowana i odsunięta od stołu. Chciała tam wrócić, za wszelką cenę.
Wyostrzyła zmysły. Jej wilcze cechy raczej nie okazałyby się bardzo pomocne w szukaniu przejścia, jednak w takich sytuacjach zawsze ich używała. Zwierzęcy instynkt. Próbowała zwizualizować sobie drogę, wiedząc w jakim miejscu stoi i gdzie musiałaby pójść, by dojść do komnaty. Musiało się udać. Będzie szukać, dopóki nie znajdzie. W przeciwnym wypadku, może już nigdy nie zasiąść przy tym stole, to mogła być ostatnia szansa, by w ogóle nań popatrzeć.
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Tak jak się spodziewałem, mój czar na nic się zdaje. Dobrze, że Edgar jest na tyle wprawiony w podobnych zaklęciach, że przychodzi mi na ratunek. Oddycham z niejaką ulgą widząc, że nikogo niepożądanego nie ma w pomieszczeniu. Tylko skąd ta nagła przerwa w dostawie światła? Gdzie jest barman? O co tu w ogóle chodzi? Marszczę brwi poirytowany całą sytuacją. Wszyscy zachowują się bardzo zachowawczo, za wyjątkiem mojej byłej przeciwniczki w zaklęciach, która staje się jedynym widocznym punktem w całej sali. Jednak bardziej od ciemności martwi mnie zgoła inna rzecz, mianowicie czy zamiast ludzi wraz z otworzeniem drzwi nie wdarła się tutaj przypadkiem jakaś wredna klątwa. Pomny na swój brak umiejętności w dziedzinie obrony przed czarną magią trochę się waham nad tym, czy powinienem ponownie próbować w niej swoich sił. Może teraz się powiedzie, skoro lepiej widzę drzwi.
- Hexa revelio - mówię zatem unosząc różdżkę. Jej koniec wycelowany jest przed siebie, w stronę wrót, skąd ewentualnie mogłoby się to cholerstwo przywlec. Nawet jeśli się nie uda, to na pewno mój brat ponownie uratuje sytuację. Tak czy inaczej zupełnie nie wiem czego szukać. Czy w ogóle jest czego szukać. Może to zwykła awaria. Przenoszę wzrok na Daphne trochę nie wierząc, że mogła nas tak narazić. Na do końca nie wiadomo co. Może nasze obawy są zupełnie nieuzasadnione, a jednak niemal namacalnie czuję niepokój odbijający się gęsią skórką oraz dreszczem biegnącym po plecach. Nie mogę wykluczyć żadnej ewentualności. Bacznie obserwuję to, co widzieć mogę. Nie jestem jednak pewien czy informowanie Czarnego Pana to dobry pomysł. To może okazać się zwykłą błahostką, którą lepiej byłoby nie zawracać mu głowy. Wiadomość, że nie radzimy sobie z ciemnościami nie wróży niczego dobrego. Wbrew rozsądkowi milczę.
- Hexa revelio - mówię zatem unosząc różdżkę. Jej koniec wycelowany jest przed siebie, w stronę wrót, skąd ewentualnie mogłoby się to cholerstwo przywlec. Nawet jeśli się nie uda, to na pewno mój brat ponownie uratuje sytuację. Tak czy inaczej zupełnie nie wiem czego szukać. Czy w ogóle jest czego szukać. Może to zwykła awaria. Przenoszę wzrok na Daphne trochę nie wierząc, że mogła nas tak narazić. Na do końca nie wiadomo co. Może nasze obawy są zupełnie nieuzasadnione, a jednak niemal namacalnie czuję niepokój odbijający się gęsią skórką oraz dreszczem biegnącym po plecach. Nie mogę wykluczyć żadnej ewentualności. Bacznie obserwuję to, co widzieć mogę. Nie jestem jednak pewien czy informowanie Czarnego Pana to dobry pomysł. To może okazać się zwykłą błahostką, którą lepiej byłoby nie zawracać mu głowy. Wiadomość, że nie radzimy sobie z ciemnościami nie wróży niczego dobrego. Wbrew rozsądkowi milczę.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Giovannie po chwili skupienia udało się odzyskać swoją wolną wolę. Wypuściła z ulgą powietrze z płuc, zaciskając mocniej rękę na różdżce. Trzeba było kogoś o tym powiadomić. Poczuła jednak pewien opór: strach przed ukaraniem za przeszkadzanie Czarnemu Panu i jego najbliższemu kręgowi Rycerzy. Pardon, Śmierciożerców. Ale jeżeli chciała awansować, jeśli zależało jej na dotarciu jak najwyżej (a to jako kobieta ambitna stawiała sobie za cel we wszystkim, czym się zajmowała) to musiała się wyróżniać. Tylko tam na szczycie mogła też służyć najbardziej efektywnie, najbardziej znacząco. Po krótkiej walce wewnętrznej wygrała więc w Giovannie lojalność. Zamykając i tak już nieużyteczne oczy skupiła się na innych zmysłach: dotyku, słuchu, czuciu, równowadze. Pamiętając gdzie ona sama się znajduje i gdzie jest wejście do ukrytej komnaty Borgia zaczęła się poruszać w ciemnościach; powoli, krok za krokiem. Usłyszała wtedy głos Samanthy - nie zawróciła jednak, wyciągnęła za to wolną rękę w stronę, z której dobiegał głos rudowłosej.
- Jestem obok ciebie. Raczy ktoś nam poświecić? - rzuciła do stojących w głównej sali, sama koncentrując się na kierunku, w którym wydawało się jej, że powinna napotkać schody. Ostrożnie sprawdzała przed sobą podłogę przy pomocy stopy, przesuwając się niespiesznie - ale sukcesywnie - do przodu.
- Jestem obok ciebie. Raczy ktoś nam poświecić? - rzuciła do stojących w głównej sali, sama koncentrując się na kierunku, w którym wydawało się jej, że powinna napotkać schody. Ostrożnie sprawdzała przed sobą podłogę przy pomocy stopy, przesuwając się niespiesznie - ale sukcesywnie - do przodu.
The member 'Giovanna Borgia' has done the following action : rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Zakląłem w ojczystym języku. Oczywiście, tylko w myślach. Na zewnątrz nie wypuszczając choćby zniecierpliwionego sapnięcia. Nie westchnąłem też, choć zdecydowanie moja chęć by to zrobić rosła z każdą mijającą chwilą. Zacisnąłem po prostu usta w wąską linię, nawet nie próbując znaleźć ujścia dla mojej frustracji. Zdawać by się mogło, że i reszcie udziela się niepokój ale i swojego rodzaju złość. Ciekaw byłem, czy owe spotkania zawsze wyglądają w ten sposób.
Zaraz jednak zganiłem siebie za te irracjonalne myśli. Oczywistym było, że coś poszło całkowicie nie tak. Świadczyły o tym podniesione głosy, które wypadały z ust przybyłych. Jeden z nich rozpoznałem bez trudu. Giovanna Borgia, choć nie widziałem jej od czasu, kiedy ostatnio stacjonowałem w Londynie, tak pewność przechodziła moja jednostkę, że to ona odezwała się jako ostatnia. Nie znaliśmy się dobrze, prawie wcale. Ale połączyła nas miłość do sztuki, choć każdy miłował inną jej gałąź.
Byłem zły, a złość ta przeplatała się z frustracją. Od lat oddawałem się praktykowaniu zaklęć. I na co? Na to, by zaklęcie zazwyczaj nie sprawiające większych problemów teraz postanowiło mnie zawieść? Czułem nadchodząca migrenę, powoli kumulującą się w potylicy, złożoną ze złości i frustracji, którym nie pozwalałem uchodzić ze swojego ciała w sposób praktykowany przez innych. Zawsze pokutowałem w ten sposób, jakby w tym cierpieniu odnajdując jakiegoś swoistego rodzaju zbawienną ścieżkę. To nie ulga przynosiła mi wytchnienie. To ból zdawał się powodować, że doświadczałem tego, że żyję. Niekoniecznie też mój. Cierpienie w jakiś sposób wciągnęło mnie. Zdawało się podszeptami zapraszać do siebie, chcąc pokazać mi mocniej. Chcąc pokazać mi więcej.
Odrzuciłem jednak rozważania, na nowo unosząc dłoń.
-Lumos maxima. - wypowiedziałem płynnie, zdawało mi się, że poprawnie. Ale i przed chwilą odnosiłem dokładnie takie samo wrażenie. Tym razem nie zakładałem już za pewnik powodzenie zaklęcia. Po prostu rzuciłem je, mając nadzieję, że pomoże znajomej.
Zaraz jednak zganiłem siebie za te irracjonalne myśli. Oczywistym było, że coś poszło całkowicie nie tak. Świadczyły o tym podniesione głosy, które wypadały z ust przybyłych. Jeden z nich rozpoznałem bez trudu. Giovanna Borgia, choć nie widziałem jej od czasu, kiedy ostatnio stacjonowałem w Londynie, tak pewność przechodziła moja jednostkę, że to ona odezwała się jako ostatnia. Nie znaliśmy się dobrze, prawie wcale. Ale połączyła nas miłość do sztuki, choć każdy miłował inną jej gałąź.
Byłem zły, a złość ta przeplatała się z frustracją. Od lat oddawałem się praktykowaniu zaklęć. I na co? Na to, by zaklęcie zazwyczaj nie sprawiające większych problemów teraz postanowiło mnie zawieść? Czułem nadchodząca migrenę, powoli kumulującą się w potylicy, złożoną ze złości i frustracji, którym nie pozwalałem uchodzić ze swojego ciała w sposób praktykowany przez innych. Zawsze pokutowałem w ten sposób, jakby w tym cierpieniu odnajdując jakiegoś swoistego rodzaju zbawienną ścieżkę. To nie ulga przynosiła mi wytchnienie. To ból zdawał się powodować, że doświadczałem tego, że żyję. Niekoniecznie też mój. Cierpienie w jakiś sposób wciągnęło mnie. Zdawało się podszeptami zapraszać do siebie, chcąc pokazać mi mocniej. Chcąc pokazać mi więcej.
Odrzuciłem jednak rozważania, na nowo unosząc dłoń.
-Lumos maxima. - wypowiedziałem płynnie, zdawało mi się, że poprawnie. Ale i przed chwilą odnosiłem dokładnie takie samo wrażenie. Tym razem nie zakładałem już za pewnik powodzenie zaklęcia. Po prostu rzuciłem je, mając nadzieję, że pomoże znajomej.
Just wait and see, what am I capable of
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Nie rozumiał co tu się dzieje. Nie miał czasu zastanowić się jak będzie wyglądało to spotkanie - dowiedział się o nim późno, a przez wzgląd na atak bazyliszka i przeleżenie ostatnich dni w szpitalu, nie do końca ogarniał co się dookoła niego dzieje. Nie zdążył nadrobić zaległości.
Na szczęście pomimo jego złego stanu zdrowia zaklęcie się powiodło. Wyraźnie odczuł, że w promieniu kilkunastu metrów nikt nie skrywa swojej obecności. A jeżeli ktoś wcale nie chciał tego robić i był na tyle odważny, by iść przez Nokturn bez żadnej przykrywki? Tego zaklęcie już by nie wyczuło. Niemniej pokręcił lekko głową, dając bratu znać o czym się dowiedział. Nie miał zamiaru brać udziału w dyskusji, woląc siedzieć na miejscu i obserwować wszystko z boku. Nie wspominając już o tym, że nie dałby rady zbyt długo postać.- Hexa Revelio - po raz kolejny cicho powtórzył za bratem, celując różdżką przed siebie jak podczas rzucania ostatniego zaklęcia. Quentin nigdy nie był najlepszy w tego typu czarach, dlatego też Edgar miał nadzieję, że po raz kolejny uda mu się poprawnie powtórzyć jego krok. Niestety to była tylko nadzieja, bo choć był pewien swoich umiejętności, jednocześnie był świadom osłabienia swojego organizmu.
Na szczęście pomimo jego złego stanu zdrowia zaklęcie się powiodło. Wyraźnie odczuł, że w promieniu kilkunastu metrów nikt nie skrywa swojej obecności. A jeżeli ktoś wcale nie chciał tego robić i był na tyle odważny, by iść przez Nokturn bez żadnej przykrywki? Tego zaklęcie już by nie wyczuło. Niemniej pokręcił lekko głową, dając bratu znać o czym się dowiedział. Nie miał zamiaru brać udziału w dyskusji, woląc siedzieć na miejscu i obserwować wszystko z boku. Nie wspominając już o tym, że nie dałby rady zbyt długo postać.- Hexa Revelio - po raz kolejny cicho powtórzył za bratem, celując różdżką przed siebie jak podczas rzucania ostatniego zaklęcia. Quentin nigdy nie był najlepszy w tego typu czarach, dlatego też Edgar miał nadzieję, że po raz kolejny uda mu się poprawnie powtórzyć jego krok. Niestety to była tylko nadzieja, bo choć był pewien swoich umiejętności, jednocześnie był świadom osłabienia swojego organizmu.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Nie dbała o ich słowa.
Gdyby miała przykładać do nich wagę, wcale by tutaj nie przyszła, lecz ich opinie spływały po Daphne jak po kaczce. Liczył się tylko Czarny Pan i jeśli tylko on w swej łaskawości zgodzi się, by służyła mu znów – alchemiczka uczyni to z ochotą, głucha na jakiekolwiek złośliwości, którym chętnie by się odpłaciła pięknym za nadobne.
Jeśli tylko nie straciłaby różdżki i nie odczuwała wszechogarniającej bezsilności.
Czuła się tak, jakby wypiła za dużo wina, lecz bez tej niewytłumaczalnej głupkowatej radości. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, jakby żelazna obręcz zacisnęła się na jej czaszce. Stała z lekko rozchylonymi ustami, oddychając ciężko, przytłoczona tym dziwnym uczuciem i próbując pozbierać myśli.
Musiała przecież działać!
Ale jak skoro nie miała różdżki? Najważniejsze było dlań jednak odzyskanie władzy nad własnym umysłem.
Nie rozumiała co się dzieje i dlaczego. Nikt jej wszak nie śledził, zawsze bardzo na to uważała. Czy to już część kary Czarnego Pana wymierzonej w stronę Daphne, czy to jakiś sprawdzian? Czuła tak ogromny wstyd, który był ciężarem w miejscu, gdzie zwyczajni ludzie mają serce, że aż czuła fizyczne ukłucie.
Gdyby miała przykładać do nich wagę, wcale by tutaj nie przyszła, lecz ich opinie spływały po Daphne jak po kaczce. Liczył się tylko Czarny Pan i jeśli tylko on w swej łaskawości zgodzi się, by służyła mu znów – alchemiczka uczyni to z ochotą, głucha na jakiekolwiek złośliwości, którym chętnie by się odpłaciła pięknym za nadobne.
Jeśli tylko nie straciłaby różdżki i nie odczuwała wszechogarniającej bezsilności.
Czuła się tak, jakby wypiła za dużo wina, lecz bez tej niewytłumaczalnej głupkowatej radości. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, jakby żelazna obręcz zacisnęła się na jej czaszce. Stała z lekko rozchylonymi ustami, oddychając ciężko, przytłoczona tym dziwnym uczuciem i próbując pozbierać myśli.
Musiała przecież działać!
Ale jak skoro nie miała różdżki? Najważniejsze było dlań jednak odzyskanie władzy nad własnym umysłem.
Nie rozumiała co się dzieje i dlaczego. Nikt jej wszak nie śledził, zawsze bardzo na to uważała. Czy to już część kary Czarnego Pana wymierzonej w stronę Daphne, czy to jakiś sprawdzian? Czuła tak ogromny wstyd, który był ciężarem w miejscu, gdzie zwyczajni ludzie mają serce, że aż czuła fizyczne ukłucie.
here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep
I offer you eternal sleep
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Daphne Rowle' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Zgasło światło. To wystarczyło, żeby Cyneric poczuł rosnącą bezsilność, która ustępowała w miarę mijania czasu. Wreszcie zdołał unieść różdżkę przed siebie - lub przynajmniej tak mu się wydawało - nie mogąc zrozumieć co się z nim działo. I dlaczego. Nie przypominał sobie, żeby istniała taka klątwa, która obdzierała z woli walki, lecz równie dobrze mógł się mylić. Nie był żadnym specem, w czarnej magii dopiero zaczynał raczkować. Zerkał w każdą z możliwych stron widząc jedynie Mariannę oraz kobiety stojące obok niej. Część z osób postanowiła rzucać zaklęcia, inna część zamierzała opuścić główną salę Białej Wywerny w celu powiadomienia o tym Czarnego Pana. Yaxley był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, lecz sam nie miał lepszego pomysłu. Za to denerwowała go wszechobecna ciemność, dlatego postanowił spróbować jej zaradzić.
- Lumos maxima - rzucił w przestrzeń chcąc wywołać silne światło na końcu różdżki. Jeśli urok zadziałałby, zamierzał poszukać czegokolwiek, co mogłoby na nowo oświetlić wnętrze pomieszczenia. Na przykład świec. Aktualnie nie pamiętał gdzie takowe znajdowały się wcześniej. Dopóki jednak znów nie zacznie czegokolwiek widzieć, nie zamierzał ruszać się z miejsca. Po ciemku mógłby narobić więcej szkód niż pożytku.
Swoją drogą spotkanie przybrało dość nieoczekiwany obrót. Na próżno było w nim szukać odpowiedzi na palące kwestie lub podziwiać mroczną siłę w najczystszej postaci. Rozczarowanie rosło, opanowywało umysł niczym najgorsza zaraza, a zdenerwowanie przybierało na sile. Milczał jednak.
- Lumos maxima - rzucił w przestrzeń chcąc wywołać silne światło na końcu różdżki. Jeśli urok zadziałałby, zamierzał poszukać czegokolwiek, co mogłoby na nowo oświetlić wnętrze pomieszczenia. Na przykład świec. Aktualnie nie pamiętał gdzie takowe znajdowały się wcześniej. Dopóki jednak znów nie zacznie czegokolwiek widzieć, nie zamierzał ruszać się z miejsca. Po ciemku mógłby narobić więcej szkód niż pożytku.
Swoją drogą spotkanie przybrało dość nieoczekiwany obrót. Na próżno było w nim szukać odpowiedzi na palące kwestie lub podziwiać mroczną siłę w najczystszej postaci. Rozczarowanie rosło, opanowywało umysł niczym najgorsza zaraza, a zdenerwowanie przybierało na sile. Milczał jednak.
Sanguinem et ferrum potentia immitis.
The member 'Cyneric Yaxley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Sala główna
Szybka odpowiedź