Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Hogsmeade :: Pub pod Trzema Miotłami
Wnętrze pubu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Wnętrze pubu
Pub pod Trzema Miotłami to najbardziej znany bar w Hogsmeade. Położony w centrum wioski, zawsze jest pełny - w weekendy tłumnie odwiedzają go uczniowie Hogwartu, aby skosztować kremowego piwa, lecz w pozostałe dni również tętni życiem, za sprawą pitnego miodu dojrzewającego w dębowych beczkach, słusznie cieszącego się opinią jednego z najlepszych trunków w Wielkiej Brytanii. W środku jest ciepło, przytulnie i czysto. Na parterze znajduje się bar, gdzie mieszczą się stoliki dla licznych przybyszów odwiedzających to miejsce, natomiast na piętrze zlokalizowano część sypialną. Drewniane, spiralne schody prowadzą na górę, do kilku pomieszczeń, które właściciel lokalu przeznaczył na pokoje dla gości.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 2 razy
Anna kochała Michaela, a Gregory nie mógłby odrzucić kogoś, kogo jego pierworodna córka darzyła tak wielkim uczuciem. Poza tym, gdyby wypiął się na Michaela, nie miałby kontaktu, ze swoją wnuczką. Chociaż Greg nie zostawiłby Tonksa samego, to nie ten typ człowieka. Starszy mężczyzna skinął głową, akurat on coś wiedział na temat tego szybkiego dorastania pociech. No, ale przecież Mike zdawał sobie z tego sprawę, jakim doświadczeniem dysponował jego teść. Bott był z tego dumny, bo według niego każde z jego dzieci wyszło na ludzi i to najważniejsze. Zawsze wiedziały, że mogą przyjść do niego prosić o pomoc, a on zawsze będzie starał się znaleźć wyjście z sytuacji, bo przecież od tego był ojciec.
-Och tak, są bardzo różni. Louis chce wiedzieć wszystko, jego ojciec nie chciał wiedzieć nic. Powiem ci, mój drogi Michaelu, że żałuję tego iż nie zdążyłem porozmawiać z moim bratem, zanim umarł. Teraz chociaż tak mogę mu się odwdzięczyć, dając jego synowi dach nad głową.-wyznał. Nie miał chyba z kim o tym porozmawiać, a razem ze swoim zięciem już trochę przeżyli. Chociażby po śmierci Annabeth. Gregory czuł, że może być szczery ze swoim zięciem. -A właśnie, co u twoich rodziców?-zagadnął. Lubił ich, możliwe, że nawet znał się z matką Tonksa. Mogli być znajomymi ze szkoły, o ile chodziła do Hogwartu. Poza tym, Greg musiał się pogodzić z tym, że nie jest jedynym dziadkiem Meg, a czasem się tak zachowywał, ale kochał tą małą i co mógł na to poradzić? Chyba po śmierci żony i córki zaczął bardziej okazywać swoje uczucia wobec innych. A teraz jak dowiedział się, że jego brat umarł to już w ogóle.
-Zapraszam, zapraszam.-zachęcił, bo w sumie czemu nie? Goście zawsze byli mile widziany w jego domu. Nie należał do takich osób, które by wystawiły kogoś za drzwi, bo tak. Musiałby mieć do tego jakiś konkretny powód.
Sprawę ustawy i podejścia uczniów do rozporządzenia podsumował jedynie skinięciem głowy, przy akompaniamencie ciężkiego westchnienia, on już nie miał siły do swoich podopiecznych. Miał nadzieję, że okażą się na tyle dorośli, że na poważnie wezmą słowa zarówno nauczycieli i urzędników z Ministerstwa.
-Tylko wypracowania. Może książka.-stwierdził, uśmiechając się, jednocześnie poprawił się na siedzeniu.
-Och tak, są bardzo różni. Louis chce wiedzieć wszystko, jego ojciec nie chciał wiedzieć nic. Powiem ci, mój drogi Michaelu, że żałuję tego iż nie zdążyłem porozmawiać z moim bratem, zanim umarł. Teraz chociaż tak mogę mu się odwdzięczyć, dając jego synowi dach nad głową.-wyznał. Nie miał chyba z kim o tym porozmawiać, a razem ze swoim zięciem już trochę przeżyli. Chociażby po śmierci Annabeth. Gregory czuł, że może być szczery ze swoim zięciem. -A właśnie, co u twoich rodziców?-zagadnął. Lubił ich, możliwe, że nawet znał się z matką Tonksa. Mogli być znajomymi ze szkoły, o ile chodziła do Hogwartu. Poza tym, Greg musiał się pogodzić z tym, że nie jest jedynym dziadkiem Meg, a czasem się tak zachowywał, ale kochał tą małą i co mógł na to poradzić? Chyba po śmierci żony i córki zaczął bardziej okazywać swoje uczucia wobec innych. A teraz jak dowiedział się, że jego brat umarł to już w ogóle.
-Zapraszam, zapraszam.-zachęcił, bo w sumie czemu nie? Goście zawsze byli mile widziany w jego domu. Nie należał do takich osób, które by wystawiły kogoś za drzwi, bo tak. Musiałby mieć do tego jakiś konkretny powód.
Sprawę ustawy i podejścia uczniów do rozporządzenia podsumował jedynie skinięciem głowy, przy akompaniamencie ciężkiego westchnienia, on już nie miał siły do swoich podopiecznych. Miał nadzieję, że okażą się na tyle dorośli, że na poważnie wezmą słowa zarówno nauczycieli i urzędników z Ministerstwa.
-Tylko wypracowania. Może książka.-stwierdził, uśmiechając się, jednocześnie poprawił się na siedzeniu.
Gość
Gość
Uśmiechnął się pod nosem z niejakim rozrzewnieniem.
- Naprawdę przykra sprawa, że tak wyszło z twoim bratem – rzekł. – Ale dobrze, że udało ci się nawiązać kontakt chociaż z jego synem. Pewnie wcześniej nawet nie miał pojęcia o istnieniu magii?
Jedna z jego sióstr również była charłaczką, ale choć nie mogła czynnie posługiwać się magią, interesowały ją dziedziny niewymagające posługiwania się różdżką, i niejako żyła na styku dwóch światów. Nie zerwała kontaktów z rodziną, więc Michael do tej pory regularnie ją odwiedzał i chętnie dostarczał jej nowe książki na interesujące ją tematy.
- Moi rodzice mają się całkiem nieźle, i oby tak pozostało jak najdłużej – odpowiedział; Augustus i Jane dobiegali okolic sześćdziesiątki, ale nadal cieszyli się dobrym zdrowiem oraz mieli bliskie relacje. Nawet fakt, że ojciec był mugolem, a matka czarownicą nie miał tu wielkiego wpływu. I prawdę mówiąc, ogromnie zazdrościł im tego, że tyle lat mogli się sobą cieszyć. Oboje byli też dobrymi dziadkami dla Meagan i niewątpliwie także bardzo za nią tęsknili, kiedy wyjechała do szkoły. Michael cieszył się, że Meg mogła poznać dziadków z obydwojga stron.
- To w takim razie możesz się mnie kiedyś spodziewać. Ale to na pewno się jeszcze dogadamy dokładniej, co i jak. Przecież widzimy się właściwie codziennie.
Pracując w tej samej szkole, trudno byłoby nie mieć kontaktu, tym bardziej że nauczycieli wcale nie było jakoś bardzo wielu, siłą rzeczy każdego poznawało się w mniejszym lub większym stopniu.
- U mnie pewnie będzie podobnie. Wypracowania, książka, może zacznę pisać kolejny artykuł, do którego się od tygodnia zbieram. I koniecznie poproszę skrzata o ciasto czekoladowe. Nic tak nie umila przedzierania się przez wypracowania czy szkice artykułów jak słodkie przysmaki.
Rozmawiali jeszcze przez pewien czas, tym razem już nie na żadne drażliwe tematy, a głównie o uczniach, zajęciach, planach na najbliższe dni i tego typu sprawach. Aż w końcu niebo za oknami zaczęło powoli ciemnieć.
Zaproponował powrót do zamku, świadom czekających ich jeszcze obowiązków.
/zt
- Naprawdę przykra sprawa, że tak wyszło z twoim bratem – rzekł. – Ale dobrze, że udało ci się nawiązać kontakt chociaż z jego synem. Pewnie wcześniej nawet nie miał pojęcia o istnieniu magii?
Jedna z jego sióstr również była charłaczką, ale choć nie mogła czynnie posługiwać się magią, interesowały ją dziedziny niewymagające posługiwania się różdżką, i niejako żyła na styku dwóch światów. Nie zerwała kontaktów z rodziną, więc Michael do tej pory regularnie ją odwiedzał i chętnie dostarczał jej nowe książki na interesujące ją tematy.
- Moi rodzice mają się całkiem nieźle, i oby tak pozostało jak najdłużej – odpowiedział; Augustus i Jane dobiegali okolic sześćdziesiątki, ale nadal cieszyli się dobrym zdrowiem oraz mieli bliskie relacje. Nawet fakt, że ojciec był mugolem, a matka czarownicą nie miał tu wielkiego wpływu. I prawdę mówiąc, ogromnie zazdrościł im tego, że tyle lat mogli się sobą cieszyć. Oboje byli też dobrymi dziadkami dla Meagan i niewątpliwie także bardzo za nią tęsknili, kiedy wyjechała do szkoły. Michael cieszył się, że Meg mogła poznać dziadków z obydwojga stron.
- To w takim razie możesz się mnie kiedyś spodziewać. Ale to na pewno się jeszcze dogadamy dokładniej, co i jak. Przecież widzimy się właściwie codziennie.
Pracując w tej samej szkole, trudno byłoby nie mieć kontaktu, tym bardziej że nauczycieli wcale nie było jakoś bardzo wielu, siłą rzeczy każdego poznawało się w mniejszym lub większym stopniu.
- U mnie pewnie będzie podobnie. Wypracowania, książka, może zacznę pisać kolejny artykuł, do którego się od tygodnia zbieram. I koniecznie poproszę skrzata o ciasto czekoladowe. Nic tak nie umila przedzierania się przez wypracowania czy szkice artykułów jak słodkie przysmaki.
Rozmawiali jeszcze przez pewien czas, tym razem już nie na żadne drażliwe tematy, a głównie o uczniach, zajęciach, planach na najbliższe dni i tego typu sprawach. Aż w końcu niebo za oknami zaczęło powoli ciemnieć.
Zaproponował powrót do zamku, świadom czekających ich jeszcze obowiązków.
/zt
|6 grudnia
Kto by się spodziewał, że rudzielec uda się w grudniu, gdy sam wpadł w poważne tarapaty, do Hogsmeade, by się spotkać z Polką przy pysznej czekoladzie. Jakby nie miał zbyt wiele zmartwień. Ale postanowił idąc na te spotkanie nie rozmyślać o nich i wstąpił do Zonka. Co kupić Polce na święta? Co gorsza... musi też jej coś kupił na te Mikołajki, bo tak nie wypada po prostu dać i powiedzieć "To z okazji świąt, Merry Christmas" akurat 6 grudnia. Wybrał pudełko, w którym był czekoladowy mikołaj dający czekoladowe śnieżki. przynajmniej tak było opakowanie podpisane. Stwierdził, że to może się spodobać Havisham. Zapłacił trochę sykli za czekoladowy przysmak i zaraz wyszedł ze sklepu. Na dworze pogoda nie była zła, lecz czuć było chłodny wiatr. Szybkimi krokami dostał się do pubu i zajmując wolny stolik, zamówił sobie czekoladę. Czekając na napój, wyjął swoją różdżkę i opakował pudełko mikołaja w czerwoną folię i białą kokardkę. Żeby było klimatycznie. Schował różdżkę do kieszeni i położył pakunek na stole, aby był widoczny. Zaraz też przyszła czekolada, na co skinął głową w podzięce i zaraz skosztował jej.
Mmm.
Kto by się spodziewał, że rudzielec uda się w grudniu, gdy sam wpadł w poważne tarapaty, do Hogsmeade, by się spotkać z Polką przy pysznej czekoladzie. Jakby nie miał zbyt wiele zmartwień. Ale postanowił idąc na te spotkanie nie rozmyślać o nich i wstąpił do Zonka. Co kupić Polce na święta? Co gorsza... musi też jej coś kupił na te Mikołajki, bo tak nie wypada po prostu dać i powiedzieć "To z okazji świąt, Merry Christmas" akurat 6 grudnia. Wybrał pudełko, w którym był czekoladowy mikołaj dający czekoladowe śnieżki. przynajmniej tak było opakowanie podpisane. Stwierdził, że to może się spodobać Havisham. Zapłacił trochę sykli za czekoladowy przysmak i zaraz wyszedł ze sklepu. Na dworze pogoda nie była zła, lecz czuć było chłodny wiatr. Szybkimi krokami dostał się do pubu i zajmując wolny stolik, zamówił sobie czekoladę. Czekając na napój, wyjął swoją różdżkę i opakował pudełko mikołaja w czerwoną folię i białą kokardkę. Żeby było klimatycznie. Schował różdżkę do kieszeni i położył pakunek na stole, aby był widoczny. Zaraz też przyszła czekolada, na co skinął głową w podzięce i zaraz skosztował jej.
Mmm.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Trafienie do Hogsmedae wcale nie było łatwiejsze kiedy było się dorosłym. Oczywiście największym problemem było to, że nie do końća wiedziałam gzie jest Hogsmedae. Uczyłam się we Francji i rzeczywiście tam także mieliśmy podobne miasteczko, kiedy jednak pojawiłam się w tym, to uznałam, że mogłabym zacząć pojawiać się tu częściej. Kiedy więc Barry zaproponował, żebyśmy się tu spotkali, to bardzo się ucieszyłam i liczyłam dni do 6 grudnia, który miał być naszym dniem świątecznym. Kiedy wreszcie nadszedł, miałam już gotowy strój i prezent (bo nie tylko ja miałam dostać coś w prezencie). Wcale nie było jeszcze śniegu, co mnie zmartwiło, bo liczyłam na to, że idealnie wpasuję się moim czerwonym płaszczykiem w białą okolicę. Pojawiłam się jednak w Hogsmadae pod wieczór szóstego grudnia z wielką paczką pod ręką i szerokim uśmiechem na ustach. Ktoś wskazał mi bar Trzy Miotły, weszłam do niego i zaraz ujrzałam mego przyjaciela - rudzielca, schowanego za wielką paczką owiniętą w białą kokardę.
- Barry, jak tu jest cudownie! - witam się z nim i przytulam na powitanie - Hogsmedae jest wspaniałe, tak cieszę się, że mnie tu wyciągnąłeś - a później spoglądam na stół i znów się uśmiecham. - Bardzo ładna kokarda - pochwaliłam go i stawiam obok mój pakunek - Ja też coś mam dla ciebie
- Barry, jak tu jest cudownie! - witam się z nim i przytulam na powitanie - Hogsmedae jest wspaniałe, tak cieszę się, że mnie tu wyciągnąłeś - a później spoglądam na stół i znów się uśmiecham. - Bardzo ładna kokarda - pochwaliłam go i stawiam obok mój pakunek - Ja też coś mam dla ciebie
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Gdyby wiedział, że Polka będzie mieć nadal trudności z odnalezieniem tej wioski, pewnie by przyszedł po nią, a potem wspólnie udaliby się tutaj. W końcu nie chciał, by się gdzieś zagubiła, bo to się robi ostatnio coraz bardziej modne. Śmierć lub zaginięcia. Naprawdę za to odpowiadali Rycerze, czy to jest jakaś bujda? Może to ludzie Grindelwalda działa, a Marcelyn wymyśliła tę nazwę na poczekaniu. Nie wie, ale musi się upewnić. A na to nie mam zbyt wiele czasu. Święta zaraz będą, więc musi zacząć działać.
Zaraz odgarnął od siebie owe myśli, bo zjawiła się Polly. Uśmiechnął się do niej przyjacielsko i wstał, by zaraz ją przytulić na przywitanie. - Jak chcesz, mogę kiedyś ciebie zabrać na spacer. Wiele rzeczy jeszcze nie widziałaś.- powiedział z uśmiechem na twarzy i zaraz wręczył jej swój prezent. Nie był podpisany, ale to nie powinno sprawiać żadnego problemu, prawda? - Mam się bać?- zaśmiał się podchwytując swój prezent od Polly i zaraz rzucił spojrzenie na kelnera, by przyniósł drugą czekoladę. Ruchy ruchy. - Mam pomysł. Otwórzmy to na koniec spotkania. A teraz opowiadaj, co tam u Ciebie ciekawego słychać.- zaproponował temat rozmowy wracając do swojego miejsca, lecz wcześniej oczywiście odsunął krzesło Polce, by i ona mogła spokojnie usiąść. Zaraz potem przyniesiono dla niej czekoladę. Pyszna, nieprawdaż?
Zaraz odgarnął od siebie owe myśli, bo zjawiła się Polly. Uśmiechnął się do niej przyjacielsko i wstał, by zaraz ją przytulić na przywitanie. - Jak chcesz, mogę kiedyś ciebie zabrać na spacer. Wiele rzeczy jeszcze nie widziałaś.- powiedział z uśmiechem na twarzy i zaraz wręczył jej swój prezent. Nie był podpisany, ale to nie powinno sprawiać żadnego problemu, prawda? - Mam się bać?- zaśmiał się podchwytując swój prezent od Polly i zaraz rzucił spojrzenie na kelnera, by przyniósł drugą czekoladę. Ruchy ruchy. - Mam pomysł. Otwórzmy to na koniec spotkania. A teraz opowiadaj, co tam u Ciebie ciekawego słychać.- zaproponował temat rozmowy wracając do swojego miejsca, lecz wcześniej oczywiście odsunął krzesło Polce, by i ona mogła spokojnie usiąść. Zaraz potem przyniesiono dla niej czekoladę. Pyszna, nieprawdaż?
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Oczywiście nie powiedziałam Barremu o tym, że nie znam tych okolicy, nie chciałam wyjść bowiem na lamusa, którego trzeba wszędzie prowadzić za rękę. Chociaż może głupio zrobiłam, bo w sumie chodzenie z Barym za rękę, albo pod rękę musi być całkiem miłe.
- No właśnie, może będzie stąd widać Hogwart? Byłoby super go zobaczyć - strasznie się ucieszyłam z tego, że widze Barrego, że jest cały i zdrowy, a do tego całkiem chętny do życia. Ogólnie bardzo mi radośnie, prawie wybuchłam w środku siebie z tej przyjemności, że się w końcu spotkaliśmy, a on jest taki miły. Dopiero przestaliśmy się ściskać na powitanie, więc jeszcze jestem blisko i dotykam go palcem w policzek ten z tej strony po której w kąciku ust ma trochę czekolady - Haha, widzę, że już zacząłeś - a później mrugam, bo oczywiście nikt nie nakazuje mu czekać w to zimno bezśnieżne.
- No nie wiem, zależy co uznasz za straszne - wzruszone ramiona i siadam obok Barrego na krześle które mi odsuwa, jaki on jest dziś elegancki! - Cieszę się, że się w końcu spotkaliśmy Barry, w swoich listach brzmiałeś nieszczególnie wesoło, martwiłam się bardzo, że w podobnym smutku mija ci każdy dzień. Mam nadzieję, że tak nie jest?
Wolę się dowiedzieć, żeby w razie czego nie urazić go jakimś smutnym żartem. Kelner podaje mi czekoladę, za co dziękuję i zachwycona wącham jej ciepły zapach.
- Cóż za wspaniały pomysł - klaszczę w dłonie, zaraz przykładam jedną do ust troche je zasłaniając od innych, tak żeby mój głos trafił tylko do Barrego. - Ale jestem tak mało cierpliwa, że pewnie będziemy musieli przełożyć to na wcześniej - tak mu wyznałam, aż w końcu doszło do pytania, co u mnie. Machnęłam ręką. - Oj wiesz, żadnych nowych narzeczonych, ślubów ani nic, bieda - narzekam, żeby zaśmiać się na koniec i wziąć łyczka czekolady. On chyba wie, że żartuję? - Mam nową pracę, w cukierni!
- No właśnie, może będzie stąd widać Hogwart? Byłoby super go zobaczyć - strasznie się ucieszyłam z tego, że widze Barrego, że jest cały i zdrowy, a do tego całkiem chętny do życia. Ogólnie bardzo mi radośnie, prawie wybuchłam w środku siebie z tej przyjemności, że się w końcu spotkaliśmy, a on jest taki miły. Dopiero przestaliśmy się ściskać na powitanie, więc jeszcze jestem blisko i dotykam go palcem w policzek ten z tej strony po której w kąciku ust ma trochę czekolady - Haha, widzę, że już zacząłeś - a później mrugam, bo oczywiście nikt nie nakazuje mu czekać w to zimno bezśnieżne.
- No nie wiem, zależy co uznasz za straszne - wzruszone ramiona i siadam obok Barrego na krześle które mi odsuwa, jaki on jest dziś elegancki! - Cieszę się, że się w końcu spotkaliśmy Barry, w swoich listach brzmiałeś nieszczególnie wesoło, martwiłam się bardzo, że w podobnym smutku mija ci każdy dzień. Mam nadzieję, że tak nie jest?
Wolę się dowiedzieć, żeby w razie czego nie urazić go jakimś smutnym żartem. Kelner podaje mi czekoladę, za co dziękuję i zachwycona wącham jej ciepły zapach.
- Cóż za wspaniały pomysł - klaszczę w dłonie, zaraz przykładam jedną do ust troche je zasłaniając od innych, tak żeby mój głos trafił tylko do Barrego. - Ale jestem tak mało cierpliwa, że pewnie będziemy musieli przełożyć to na wcześniej - tak mu wyznałam, aż w końcu doszło do pytania, co u mnie. Machnęłam ręką. - Oj wiesz, żadnych nowych narzeczonych, ślubów ani nic, bieda - narzekam, żeby zaśmiać się na koniec i wziąć łyczka czekolady. On chyba wie, że żartuję? - Mam nową pracę, w cukierni!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
- Gdyby był śnieg, to bym cię tam już w ten weekend zaprowadził.- odpowiedział wesoło nie chcąc, aby ponury nastrój zaczął się pokazywać. Spotkali się tutaj towarzysko, dla uśmiechów, nieprawdaż? On starał się być miły, bo ostatnio no cóż, nie miał lekko. Musi wziąć się w garść, bo inaczej nestor go wydziedziczy. Nie jest to łatwe dla rudzielca, ale musi coś zrobić, póki ma okazję, jak i szansę. Nieco szerzej się uśmiechnął czując jej palec przy kąciku swych ust. Aż chciał go oblizać, ale się powstrzymał i pozwolił jej robić swoje.
- Nie martw się o mnie Polka. Przecież wiesz, że i te smutki przezwyciężę.- powiedział optymistycznie, choć co innego myślał. Nie chciał ją mieszać w swoje bagno, które i tak już było głębokie. Wystarczająco się bał, że po tym pocałunku nie będzie chciała z nim kontaktu, albo gdy się dowie o narzeczonej. A jednak stało się inaczej. Dzięki Merlinie.
Cicho zaśmiał się jednocześnie ciesząc, że podoba jej się taki wypad. Jest taki przyjacielski, bez żadnych większych zobowiązań. To dobrze. Chociaż i tak on musi uważać na pewne słowa. Chce przełożyć? O nie. Sam też chciałby wiedzieć co jest w środku, ale maskuje ową ciekawość. Niech i ona spróbuje nawet pomyśleć, co może być w owym pudełeczku. Teraz zdał sobie sprawę, że wybrał jakiś głupi prezent, ale już tego nie zmieni. Nie wymieni tego na lepszy model.
Ech, i ona chce sobie tego pożartować. Co prawda po chwili zrozumiałem, że to żart, ale jakoś średnio mnie on śmieszy. Szczególnie, że moje relacje z Marcelyn są ... skomplikowane, o. I to cholernie mocno.
- W cukierni? W której? Co tam porabiasz?- zadał zaciekawiony pytania biorąc szklankę do ust i pijąc łyk czekolady.
- Nie martw się o mnie Polka. Przecież wiesz, że i te smutki przezwyciężę.- powiedział optymistycznie, choć co innego myślał. Nie chciał ją mieszać w swoje bagno, które i tak już było głębokie. Wystarczająco się bał, że po tym pocałunku nie będzie chciała z nim kontaktu, albo gdy się dowie o narzeczonej. A jednak stało się inaczej. Dzięki Merlinie.
Cicho zaśmiał się jednocześnie ciesząc, że podoba jej się taki wypad. Jest taki przyjacielski, bez żadnych większych zobowiązań. To dobrze. Chociaż i tak on musi uważać na pewne słowa. Chce przełożyć? O nie. Sam też chciałby wiedzieć co jest w środku, ale maskuje ową ciekawość. Niech i ona spróbuje nawet pomyśleć, co może być w owym pudełeczku. Teraz zdał sobie sprawę, że wybrał jakiś głupi prezent, ale już tego nie zmieni. Nie wymieni tego na lepszy model.
Ech, i ona chce sobie tego pożartować. Co prawda po chwili zrozumiałem, że to żart, ale jakoś średnio mnie on śmieszy. Szczególnie, że moje relacje z Marcelyn są ... skomplikowane, o. I to cholernie mocno.
- W cukierni? W której? Co tam porabiasz?- zadał zaciekawiony pytania biorąc szklankę do ust i pijąc łyk czekolady.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Pójdziemy po czekoladzie na spacer? - mam taką prośbe i nadzieję, że on ją wypęłni i zgodzi się pospacerować po tym deszczu ze mną u boku.
Może błogosławieństwo było tego rodzaju, że Pola jest przekonana o tym, że ten pocałunek czy milion tych pocałunków to była tylko jej wizja na fazie. Ona sama nie wie, czy to się stało na prawdę, zresztą bardziej może chciałaby w to wierzyć, niż wie, że to możliwe. I dlatego zamiast się peszyć, myśli, że to musi być niemożliwe.
- Ale wiedz, że zawsze możesz do mnie przyjść i możemy sobie zapalić coś przyjemnego i porozmawiać, bo pewnie też i rozmowy potrzebujesz, a jak nie będziesz chciał mówić, to nie musisz mówić, możemy tylko słuchać muzyki. Mam taką fajną nową płytę - rozpędzam się znów w moich rozważaniach dość rozlegle osadzonych. Przesuwam kubek z czekoladą na bok i kładę obie dłonie na stole. Przez chwilę patrze się na swoje palce. - Nie omijaj tego tematu tak bardzo, jestem okropnie go ciekawa - proszę go, a jesteśmy przyjaciółmi, więc mógłby jednak zrobić dla mnie wyjątek. - Odpowiedz mi na kilka pytań i już nie będę cię męczyła - Dobrze? Pytają moje oczy na niego podniesione.
Przecież mnie zna, mam cierpliwość owsika i muszę zadawać dużo pytań. Jak pierwszy raz eksperymentowalismy z rybką złotą to tyle zadałam mu pytań, że miał później złą fazę.
- W cukierni pani Vanity. Nazywa się Słodka Próżność i pieczemy tam ciasteczka, ja czasami robię kawę albo jakieś wymyślne desery... i powinieneś tam przyjść, pewnie nie widziałeś, bo jakiś miesiac temu zaraz po wernisażu wysyłalam ci zaproszenie na otwarcie - dodaję już trochę bardziej zdystansowana do tego co sie dzieje.
Może błogosławieństwo było tego rodzaju, że Pola jest przekonana o tym, że ten pocałunek czy milion tych pocałunków to była tylko jej wizja na fazie. Ona sama nie wie, czy to się stało na prawdę, zresztą bardziej może chciałaby w to wierzyć, niż wie, że to możliwe. I dlatego zamiast się peszyć, myśli, że to musi być niemożliwe.
- Ale wiedz, że zawsze możesz do mnie przyjść i możemy sobie zapalić coś przyjemnego i porozmawiać, bo pewnie też i rozmowy potrzebujesz, a jak nie będziesz chciał mówić, to nie musisz mówić, możemy tylko słuchać muzyki. Mam taką fajną nową płytę - rozpędzam się znów w moich rozważaniach dość rozlegle osadzonych. Przesuwam kubek z czekoladą na bok i kładę obie dłonie na stole. Przez chwilę patrze się na swoje palce. - Nie omijaj tego tematu tak bardzo, jestem okropnie go ciekawa - proszę go, a jesteśmy przyjaciółmi, więc mógłby jednak zrobić dla mnie wyjątek. - Odpowiedz mi na kilka pytań i już nie będę cię męczyła - Dobrze? Pytają moje oczy na niego podniesione.
Przecież mnie zna, mam cierpliwość owsika i muszę zadawać dużo pytań. Jak pierwszy raz eksperymentowalismy z rybką złotą to tyle zadałam mu pytań, że miał później złą fazę.
- W cukierni pani Vanity. Nazywa się Słodka Próżność i pieczemy tam ciasteczka, ja czasami robię kawę albo jakieś wymyślne desery... i powinieneś tam przyjść, pewnie nie widziałeś, bo jakiś miesiac temu zaraz po wernisażu wysyłalam ci zaproszenie na otwarcie - dodaję już trochę bardziej zdystansowana do tego co sie dzieje.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
- Jak tak bardzo tego chcesz, owszem.- odpowiedział zgadzając się na jej prośbę. Jeśli pogoda się nie zepsuje, to ją zabierze na spacer i pokaże parę miejsc. Ale niedługo, bo też musi wrócić do siebie, jak i ją odstawić o odpowiedniej porze. W końcu oboje są dorośli, a Polka mieszka z opiekuńczym bratem.
Wypił trochę czekolady, a Polka jego poprosiła o to, by był z nią szczery. A co, jak się bał być szczerym? Że jak wypowie jedno słowo, to zaraz machina ruszy, a wszystko dosłownie zrujnuje... Po chwili milczenia podniósł na nią wzrok. - Dobrze, kilka pytań.- powiedział spokojnie, choć jemu się to zbytnio nie uśmiechało. No skoro to pozwoli na odrobinę zaspokoić jej ciekawość - zrobi to.
- Wiesz Polcia, nie miałem kiedy wstąpić do tej cukierni, ale obiecuję, że wpadnę tam, słowo.- wytłumaczył swoją nieobecność. No bo kiedy miałby wstawić, dy wtedy nie dość, że pracował za dwóch, jeszcze miał na głowie narkotyki i ich rozpowszechnianie, irytującego Ronana, który zamiast poczekać na rudzielca, zaczął się o niego rozpytywać, rodzeństwo, nestor, narzeczeństwo... w cholerę rzeczy się nałożyło ostatnio, że głowa nie mała. Odsunął nieco czekoladę od siebie i spojrzał na Polkę nieodgarniętym wzrokiem.
- No to pytaj. Masz pięć pytań do dyspozycji.- zadecydował. Nie więcej, ale może oczywiście mniej. Dlaczego pięć? Bo jest ładną, okrągłą liczbą.
Wypił trochę czekolady, a Polka jego poprosiła o to, by był z nią szczery. A co, jak się bał być szczerym? Że jak wypowie jedno słowo, to zaraz machina ruszy, a wszystko dosłownie zrujnuje... Po chwili milczenia podniósł na nią wzrok. - Dobrze, kilka pytań.- powiedział spokojnie, choć jemu się to zbytnio nie uśmiechało. No skoro to pozwoli na odrobinę zaspokoić jej ciekawość - zrobi to.
- Wiesz Polcia, nie miałem kiedy wstąpić do tej cukierni, ale obiecuję, że wpadnę tam, słowo.- wytłumaczył swoją nieobecność. No bo kiedy miałby wstawić, dy wtedy nie dość, że pracował za dwóch, jeszcze miał na głowie narkotyki i ich rozpowszechnianie, irytującego Ronana, który zamiast poczekać na rudzielca, zaczął się o niego rozpytywać, rodzeństwo, nestor, narzeczeństwo... w cholerę rzeczy się nałożyło ostatnio, że głowa nie mała. Odsunął nieco czekoladę od siebie i spojrzał na Polkę nieodgarniętym wzrokiem.
- No to pytaj. Masz pięć pytań do dyspozycji.- zadecydował. Nie więcej, ale może oczywiście mniej. Dlaczego pięć? Bo jest ładną, okrągłą liczbą.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Mam nadzieję, że pokażesz mi wszystkie swoje ulubione drzewa - powiedziałam, może dziwne to było, ale w sumie co z tego? Tak bardzo się ucieszyłam, że już chciałabym wstać i wyjść na spacer. Przebieram nogami pod stołem, ale siedzę na miejscu jak Merlin przykazał.
Macham ręką na jego przeprosiny.
- No dobra, przecież się nie gniewam, jak przyjdziesz to będziesz musiał zjeść po prostu tyle ciastek ile dni opuściłes - grożę, wzruszam ramionkiem i kosztuję pysznej czekolady, a później stwierdzam - No przepyszna ta czekolada, warto było przejechać pół Anglii - wolę mówić o przyjemnych rzeczach, chociaż czasami mam wrażenie, że tylko ja umiem myśleć tylko o pozytywach. Niektórzy mają tyle problemów, a wiadomo, że problemy się przyciągają.
Cieszę sie, że się jednak Barry ma ochotę przystać na moją propozycję. Przecież to go nie zabije, to tylko słowa. Zresztą, rozmowa dobrze działa na ludzi. Ja na przykład tak uważam. I zawsze wszystkim opowiadam o moim cierpieniu (ale tego jest mało dość) albo o moich smuteczkach (troche wiecej) albo o udanych dniach (najwięcej). Bardzo polecam rozmawianie!
- Okej, to pierwsze pytanie brzmi: czy już poznałeś swoją narzeczoną i jaka ona jest - tu macham palcem: - Albo raczej pytanie jaka jest ona, bo zaraz powiesz, że już dwa pytania zmarnowałam - uśmiecham się czarująco, żeby mi nie powiedział, że zmarnowałam. No bo ej! Ja tutaj tylko dla jego dobra chcę się dowiedzieć rzeczy, wcale nie dlatego że jestem taka ciekawska i nie mam własnego życia uczuciowego. Zresztą moje piąte pytanie będzie na pewno super. Jeszcze go nie wymyśliłam, ale już tak czuję.
Macham ręką na jego przeprosiny.
- No dobra, przecież się nie gniewam, jak przyjdziesz to będziesz musiał zjeść po prostu tyle ciastek ile dni opuściłes - grożę, wzruszam ramionkiem i kosztuję pysznej czekolady, a później stwierdzam - No przepyszna ta czekolada, warto było przejechać pół Anglii - wolę mówić o przyjemnych rzeczach, chociaż czasami mam wrażenie, że tylko ja umiem myśleć tylko o pozytywach. Niektórzy mają tyle problemów, a wiadomo, że problemy się przyciągają.
Cieszę sie, że się jednak Barry ma ochotę przystać na moją propozycję. Przecież to go nie zabije, to tylko słowa. Zresztą, rozmowa dobrze działa na ludzi. Ja na przykład tak uważam. I zawsze wszystkim opowiadam o moim cierpieniu (ale tego jest mało dość) albo o moich smuteczkach (troche wiecej) albo o udanych dniach (najwięcej). Bardzo polecam rozmawianie!
- Okej, to pierwsze pytanie brzmi: czy już poznałeś swoją narzeczoną i jaka ona jest - tu macham palcem: - Albo raczej pytanie jaka jest ona, bo zaraz powiesz, że już dwa pytania zmarnowałam - uśmiecham się czarująco, żeby mi nie powiedział, że zmarnowałam. No bo ej! Ja tutaj tylko dla jego dobra chcę się dowiedzieć rzeczy, wcale nie dlatego że jestem taka ciekawska i nie mam własnego życia uczuciowego. Zresztą moje piąte pytanie będzie na pewno super. Jeszcze go nie wymyśliłam, ale już tak czuję.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Cicho zaśmiał się, ale oczywiście przystał na jej prośbę. Pokaże jej parę drzew, lecz nie ujrzy piękna wierzby, która za dnia jest cudowna, a nocą nie widać tego czaru bijącego z jej pnia. Ale pokaże jej parę innych, o ile jej nogi nie rozbolą w trakcie marszu. Bo wiadomo, nocą grudniową lepiej zbyt długo nie spacerować. Jeszcze ktoś skręci bądź zwichnie sobie kostkę a Polka będzie musiała sama siebie uzdrawiać, co Barry'emu no cóż, przyniesie niewielki wstyd. Bo oczywiście lepiej by to wyglądało, gdyby to on ją uzdrowił, a nie sama siebie.
- A będę mógł wziąć na wynos?- dopytałem się mając nadzieję, że chociaż na to przystanie. Bo on nie wie, gdzie tyle ciastek zmieści w swoim brzuchu. Żołądek pewnie by zaczął się buntować, gdyby zjadł z dziesięć ciasteczek. A ile dni opuścił? Chyba więcej niż dziesięć, jeśli jego pamięć nie myli. - Cieszę się, że ci ona smakuje.- odpowiedział szczerze. Przynajmniej wie, że zrobił dobrze pozwalając Polce na posmakowanie pysznej czekolady, na którą tu kiedyś przyprowadzał swoje dziewczyny zimową porą, gdy można było wyjść tutaj w weekend. Może to w tych okolicach oświadczy się Marcelyn? Tylko co na to jej ojciec... zgodziłby się na plener? Chyba nie. Dlatego chciał w święta wyjechać do Norwegii, ale oczywiście los sprawił mu psikusa i musi teraz myśleć nad innym terminem.
Gdyby ten uśmiech mógł zniewalać serca mężczyzn, Weasley stałby w owej kolejce, bo oczywiście co postąpił - zgodził się na jej prośbę. Czy na zmianę pytań w jedno pytanie. Zaśmiał się cicho z tego powodu, a chwilę później westchnął. - Okazało się, że znam ją od dawna i na szczęście byliśmy w dobrych stosunkach, więc ten związek może nie okaże się tragedią. Ale nie powiem Ci, kim jest, ona sama nie wie, że jej rodzina zgodziła się na moją kandydaturę. Tylko żałuję, że to wszystko jest aranżowane, bez możliwości własnego wyboru. Oczywiście gdyby nie dano mu postawionego na stół ich własnego wyboru, pewnie by teraz się zastanawiał między Marcelyn a Polką, bo Polka to przecież też jest ładna, bystra i kochana. Gdyby nie fakt, że został raz okłamany przez kobietę, w której był zauroczony, pewnie dalej miałby silne uczucia względem rudowłosej, ale. Jeśli już raz zostało się oszukanym, to można się spodziewać kolejnych kłamstw. Więc może rycerze nie istnieją? Może to jest jej kolejne kłamstwo?
Bardzo prawdopodobne. Ale nie chciał Polce mówić o swych myślach, zbyt młoda i krucha jest na takie obciążenie.
- A będę mógł wziąć na wynos?- dopytałem się mając nadzieję, że chociaż na to przystanie. Bo on nie wie, gdzie tyle ciastek zmieści w swoim brzuchu. Żołądek pewnie by zaczął się buntować, gdyby zjadł z dziesięć ciasteczek. A ile dni opuścił? Chyba więcej niż dziesięć, jeśli jego pamięć nie myli. - Cieszę się, że ci ona smakuje.- odpowiedział szczerze. Przynajmniej wie, że zrobił dobrze pozwalając Polce na posmakowanie pysznej czekolady, na którą tu kiedyś przyprowadzał swoje dziewczyny zimową porą, gdy można było wyjść tutaj w weekend. Może to w tych okolicach oświadczy się Marcelyn? Tylko co na to jej ojciec... zgodziłby się na plener? Chyba nie. Dlatego chciał w święta wyjechać do Norwegii, ale oczywiście los sprawił mu psikusa i musi teraz myśleć nad innym terminem.
Gdyby ten uśmiech mógł zniewalać serca mężczyzn, Weasley stałby w owej kolejce, bo oczywiście co postąpił - zgodził się na jej prośbę. Czy na zmianę pytań w jedno pytanie. Zaśmiał się cicho z tego powodu, a chwilę później westchnął. - Okazało się, że znam ją od dawna i na szczęście byliśmy w dobrych stosunkach, więc ten związek może nie okaże się tragedią. Ale nie powiem Ci, kim jest, ona sama nie wie, że jej rodzina zgodziła się na moją kandydaturę. Tylko żałuję, że to wszystko jest aranżowane, bez możliwości własnego wyboru. Oczywiście gdyby nie dano mu postawionego na stół ich własnego wyboru, pewnie by teraz się zastanawiał między Marcelyn a Polką, bo Polka to przecież też jest ładna, bystra i kochana. Gdyby nie fakt, że został raz okłamany przez kobietę, w której był zauroczony, pewnie dalej miałby silne uczucia względem rudowłosej, ale. Jeśli już raz zostało się oszukanym, to można się spodziewać kolejnych kłamstw. Więc może rycerze nie istnieją? Może to jest jej kolejne kłamstwo?
Bardzo prawdopodobne. Ale nie chciał Polce mówić o swych myślach, zbyt młoda i krucha jest na takie obciążenie.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Otwieram oczy ze zdumienia.
- Znasz ją, a ja ją znam? - czy to nie byłoby ekscytujące, gdybym ją znała też? To by tylko mogło nam pomóc w późniejszym pożyciu w trójkącie miłosnym. Tzn, ekhem. Żadnym miłosnym, tylko może troche flirciarskim. - To ogromny fart moim zdaniem, wyobrażasz sobie trafić na jakąś okropną dziewuchę, której nie chciałbyś nawet poznać w normalnym życiu?
Bo to twoje Barry, to szlacheckie, to nie jest normalne. To, że każą ci się żenić z obca (nie obcą) babą, zamiast dać ci wolną rękę i modlić się, żeby jakaś cię zechciała. Nie chodzi tu o twój kolor włosów, czy nawet charakter, ale o to, że kobiety puszczone samopas są okropnie wybredne.
- A gdbyś nie był już z nią zaręczony, to wybrałbyś inaczej? - ten rozleniwiony uśmiech mogę dodać tylko dlatego, że nie mam żadnego podstępu i to, że pytam dlatego, że liczę na jakąś romantyczną opowieść i zapewnienie, że tak na prawdę, to kocha się w tamtej dziewczynie od lat.
I może nawet radość ze słuchania o romansach innych ludzi, pomogłaby mi przeżyć to, że w środku mnie jakiś taki smutek się pojawił w chwili, kiedy napisał mi Barry, że już jest zaręczony. Nie miałam chyba zbyt wiele złudzeń , dobrze wiem co się wyprawia w tych rodzinach szlachetnych.
no ale zapytam go na sam koniec. Zostało mi jeszcze troche pytań!
- Znasz ją, a ja ją znam? - czy to nie byłoby ekscytujące, gdybym ją znała też? To by tylko mogło nam pomóc w późniejszym pożyciu w trójkącie miłosnym. Tzn, ekhem. Żadnym miłosnym, tylko może troche flirciarskim. - To ogromny fart moim zdaniem, wyobrażasz sobie trafić na jakąś okropną dziewuchę, której nie chciałbyś nawet poznać w normalnym życiu?
Bo to twoje Barry, to szlacheckie, to nie jest normalne. To, że każą ci się żenić z obca (nie obcą) babą, zamiast dać ci wolną rękę i modlić się, żeby jakaś cię zechciała. Nie chodzi tu o twój kolor włosów, czy nawet charakter, ale o to, że kobiety puszczone samopas są okropnie wybredne.
- A gdbyś nie był już z nią zaręczony, to wybrałbyś inaczej? - ten rozleniwiony uśmiech mogę dodać tylko dlatego, że nie mam żadnego podstępu i to, że pytam dlatego, że liczę na jakąś romantyczną opowieść i zapewnienie, że tak na prawdę, to kocha się w tamtej dziewczynie od lat.
I może nawet radość ze słuchania o romansach innych ludzi, pomogłaby mi przeżyć to, że w środku mnie jakiś taki smutek się pojawił w chwili, kiedy napisał mi Barry, że już jest zaręczony. Nie miałam chyba zbyt wiele złudzeń , dobrze wiem co się wyprawia w tych rodzinach szlachetnych.
no ale zapytam go na sam koniec. Zostało mi jeszcze troche pytań!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Hmm, do było dobre pytanie. Rudzielec początkowo nie wiedział co powiedzieć, bo skąd mógł wiedzieć, pod jaką postacią mogła się jej Marcelyn przedstawić. O ile się przedstawiła oczywiście. Bo w końcu nie jest na bieżąco z jej znajomościami, a wątpi w to, aby Polka kupowała trawkę od rudowłosej. - Nie wiem czy znasz, chociaż czekaj... pracowałaś w Mungu, to może kojarzysz Marcelyn.- powiedział przyglądając się Polce. W ogóle nie powinno mówić się imion swych przyszłych żon osobie, z którą się niedawno całowało, ale od kiedy wszystko idzie według jest zasad? Chyba od niedawna wszystko zaczęło się psuć. I to cholernie mocno. - Mimo wszystko wolałbym mieć wybór, lecz przez zniknięcie narzeczonej Garretta ten wybór jest ograniczony nieco.- powiedział z lekkim niezadowoleniem. Oczywiście wolałby mieć wybór i samemu wybrać Marcelyn - czy wtedy znaną jemu bardziej jako Norę, lecz teraz no ma mały dylemat. Co jak znów go okłamie? Co jak go okłamała po raz kolejny? Co jeśli ich związek będzie polegał na kłamstwie? Czy tak wyglądają te wszystkie zaaranżowane związki, oparte na kłamstwach i udawaniu? Nie chciał takiego związku, ale teraz miał solidnie związane ręce.
- Trudne pytanie... na pewno chciałbym unikać wszelkich związków zaaranżowanych przez nestora przez najbliższy rok czasu. A potem... nie wiem. Nie jestem wróżbitą, by to oceniać.- westchnął smutno, po czym sięgnął po czekoladę i wypił sobie dwa łyki. Jak dobrze teraz policzył, zostało jej ostatnie pytanie. Chyba skorzysta z faktu wyjścia na spacer, by oczyścić sobie myśli i przestać myśleć o swych tarapatach. Bo ten temat ewidentnie nie jest dla niego przyjemny. Tylko go przygnębia.
- Trudne pytanie... na pewno chciałbym unikać wszelkich związków zaaranżowanych przez nestora przez najbliższy rok czasu. A potem... nie wiem. Nie jestem wróżbitą, by to oceniać.- westchnął smutno, po czym sięgnął po czekoladę i wypił sobie dwa łyki. Jak dobrze teraz policzył, zostało jej ostatnie pytanie. Chyba skorzysta z faktu wyjścia na spacer, by oczyścić sobie myśli i przestać myśleć o swych tarapatach. Bo ten temat ewidentnie nie jest dla niego przyjemny. Tylko go przygnębia.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Hmmm, nie, ona chyba jest z innego działu - zasmuca mnie to, że nie znam narzeczonej Barrego, jeżeli ona ma taki podobny do mnie zawód. Barry za to się pewnie ucieszył, bo to jednak znaczy, że nie wyjawił mi tak prędko wszystkich swoich tajemnic. Uśmiecham się lekko, chociaż w środku okropnie cierpię. Czy on nie wie, że w sumie to miałam go za m o j e g o chłopaka? I chyba myślałam trochę, że on się nigdy nie ożeni i do końca świata będziemy szaleć na imprezach.
- Nie rozumiem twojego problemu - zadecydowałam w końcu i wzruszam raminami i zaczynam bawić się filiżanką. - Przecież to się nie liczy w jaki sposób zaczniecie swój związek. Jeżeli na prawdę ją tak lubisz, to ona na pewno ciebie też, a w każdym razie jest wielkie tego prawdopodobieństwo - nie Polcia, nie płacz, nie rozklejaj się, niech ci nie drży warga ze smutku, dobrze, dobrze, dobrze sie trzymasz - Zresztą, jeżeli ty wiesz kim ona jest, a ona nie wie kim ty jesteś, ale wciąż ma ochotę się z tobą widywać, to chyba raczej jasne, że cie lubi? No i w końcu nie jest ważne, czy nestor to przyśpieszył czy zaaranżował, wazne, że będziecie ze sobą i w sumie to masz szczęście, że nie trafiłeś na kogoś... kogo byś bardzo nie chciał
Tak jak moja bff Linetka, co sie zabiła bo tak jej nie pasował ten ktoś.
- Nie rozumiem twojego problemu - zadecydowałam w końcu i wzruszam raminami i zaczynam bawić się filiżanką. - Przecież to się nie liczy w jaki sposób zaczniecie swój związek. Jeżeli na prawdę ją tak lubisz, to ona na pewno ciebie też, a w każdym razie jest wielkie tego prawdopodobieństwo - nie Polcia, nie płacz, nie rozklejaj się, niech ci nie drży warga ze smutku, dobrze, dobrze, dobrze sie trzymasz - Zresztą, jeżeli ty wiesz kim ona jest, a ona nie wie kim ty jesteś, ale wciąż ma ochotę się z tobą widywać, to chyba raczej jasne, że cie lubi? No i w końcu nie jest ważne, czy nestor to przyśpieszył czy zaaranżował, wazne, że będziecie ze sobą i w sumie to masz szczęście, że nie trafiłeś na kogoś... kogo byś bardzo nie chciał
Tak jak moja bff Linetka, co sie zabiła bo tak jej nie pasował ten ktoś.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Jednak się nie znają. Barry raczej myślał, że może się spotkali czy coś, ale skoro się nie widzieli, to może lepiej. rudzielec wolałby nie słyszeć od osób trzecich co do Marcelyn. Już wystarczająco jemu naskoczyła i teraz próbuje to naprawić. Lecz nigdy nie zapomni tego, że już raz został oszukany.
- Polly... są pewne rzeczy, które ostatnio ... dosyć poważnie naruszyły naszą znajomość, o których nawet gdybym chciał, to nie zapomnę... Ale może pozostawmy ten temat w niepamięć... Na razie wpierw muszę się jej oświadczyć, żeby można było myśleć o ślubie.- powiedział spokojnie, choć było słychać że nie chciał o tym rozmawiać. Oświadczyny... nie wie kiedy ani jak, ale musi to zrobić w tym miesiącu. A może odpuści sobie na nowy rok. Nowy rok, nowe postanowienia, nowy ja. Czy coś w tym stylu.
- Chciałaś się przejść, więc może... chodźmy? Póki nie jest chłodno. I przy okazji otworzymy prezenty... Co ty na to?- zaproponował zarówno wyjście na spacer, jak i zmianę tematu. Dopił resztę czekolady i zaraz machnął ręką prosząc o rachunek. Polka nie będzie chyba zła, że zmienią sobie miejsce rozmów na nieco bardziej... ustronne? Żeby na chwilę oboje zapomnieli o jego ślubie i rozkoszowali się darami natury oraz prezentami, które przecież sobie podarowali. Przecież Polka była niecierpliwa tego, co ma w swoim pudełku. Aż na tę myśl uśmiechnął się pod nosem.
- Polly... są pewne rzeczy, które ostatnio ... dosyć poważnie naruszyły naszą znajomość, o których nawet gdybym chciał, to nie zapomnę... Ale może pozostawmy ten temat w niepamięć... Na razie wpierw muszę się jej oświadczyć, żeby można było myśleć o ślubie.- powiedział spokojnie, choć było słychać że nie chciał o tym rozmawiać. Oświadczyny... nie wie kiedy ani jak, ale musi to zrobić w tym miesiącu. A może odpuści sobie na nowy rok. Nowy rok, nowe postanowienia, nowy ja. Czy coś w tym stylu.
- Chciałaś się przejść, więc może... chodźmy? Póki nie jest chłodno. I przy okazji otworzymy prezenty... Co ty na to?- zaproponował zarówno wyjście na spacer, jak i zmianę tematu. Dopił resztę czekolady i zaraz machnął ręką prosząc o rachunek. Polka nie będzie chyba zła, że zmienią sobie miejsce rozmów na nieco bardziej... ustronne? Żeby na chwilę oboje zapomnieli o jego ślubie i rozkoszowali się darami natury oraz prezentami, które przecież sobie podarowali. Przecież Polka była niecierpliwa tego, co ma w swoim pudełku. Aż na tę myśl uśmiechnął się pod nosem.
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Wnętrze pubu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Hogsmeade :: Pub pod Trzema Miotłami